Granica

Karczma nie była wielka. Ale była przytulna. W kominku palił się ogień. Obok grał na lutni oraz śpiewał jakiś bard. Był osaczony przez sporą grupę młodych, choć było też trochę starszych kobiet. Karczma była niemalże pełna. Przy stołach siedzieli zazwyczaj mężczyźni. Na stołach były najróżniejsze trunki od zapewne chrzczonego piwa, po gorzałkę, zapewne również rozcieńczoną wodą. W powietrzu mieszały się różne zapachy. Pot, alkohol i mięso. Pewnie gulasz na kaszy. Lepszego dania Zerricus nie oczekiwał w miejscu takim jak to.

Zerr stał przy ladzie. "Oby mieli wolny pokój." Ledwo trzymał się na nogach. Nie wiedział nawet gdzie jest. Był tak wycieńczony, że nie orientował się dokąd szedł. "Przynajmniej mnie nie okłamała." Karczma rzeczywiście była blisko. Chociaż i tak zajęło trochę czasu nim osłabiony czarodziej ją odnalazł.

Izba była niewielka. Po prawej stronie stało łóżko, a obok niego mała cedrowa szafa na ubrania. Po przeciwnej stronie również mały stolik i jedno krzesło. W kącie zaś znajdował się kufer. To tam Zerr schował swoje rzeczy. Gospodarz poczęstował go wodą, a także chlebem. Na początek wystarczy. Był bardzo miły. Teraz musi odpocząć. Dotarł do łóżka i nie trwało długo, nim mężczyzna pogrążył się w głębokim śnie.

Trzeba odpocząć, a potem w drogę...

Ciąg dalszy