Dwór AnapsecheteGoście w burzową noc.

Wielkie dworzyszcze, zdecydowanie zbyt wielkie dla jednej osoby - a jednak tylko ona jedna tu mieszka. Wzniesione na szczycie wzgórza Uteri, skąd z jednej strony rozciąga się widok na błękitną panoramę miasta Efne, a z drugiej - na rozległe, tętniące dziką magią pustkowia Pustyni Nanher. Dwór ów został zbudowany z modrzewiowego drewna, przy pomocy magii i pracy nieumarłych sług. Srebrzysty dach dworzyszcza skrzy się w świetle niczym drogocenny klejnot, przyciągając ciekawe spojrzenia ludzi z dołu. Pod budynkiem znajduje się cały rozległy system piwnic, komór, korytarzy, a w nich - skarbiec, nieduży loszek i krypty, gdzie swoje schronienie ma rzesza służących Pani Anapsechete ożywieńców.
Awatar użytkownika
Salena
Błądzący na granicy światów
Posty: 11
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Ghoul
Profesje:

Post autor: Salena »

Salena miała prawdę powiedziawszy gdzieś polecenia swojej pani, która nie potrafiła się w porę zdecydować z poleceniem. Jak skończy sprzątać, to może jej zawracać głowę, musi zrobić porządek na schodach w piwnicy zanim się zdecyduje zejść i połamać sobie kości. Chociaż im dłużej tutaj spędzała czas, tym coraz mniejszą miała nadzieje, że cokolwiek tutaj wskóra dla siebie. No ale nic, szła przez to przerośnięte domostwo szukając piwniczki. Po drodze zgarnęła szuflę, wiadro oraz miotłę. Świetnie, podstawowy sprzęt wiedźmy miała, tylko żeby właścicielka się nie obraziła. Tehehehehe. Zgubiła się. Znowu. A żeby to...
Szła tym korytarzem jakby nigdy nic, aż natknęła się na bardzo wąskie schody. Wąskie, znaczy, że prowadziły do jakiegoś niewielkiego miejsca. Co tam, że tamte chyba wyglądały inaczej, wydawało jej się, że to tu. Acz jak już weszła, to albo ktoś zrobił szybkie przemeblowanie, albo trafiła nie do tego pomieszczenia co chciała. Rozejrzała się. Nie trzeba było być geniuszem detektywistycznym, by stwierdzić z całą pewnością, iż...
- ...strasznie tu tandetnie. - Dziewczyna z bezpiecznej odległości przyglądała się całości pomieszczenia. Ta to w ogóle nie miała gustu. Ale dla kogo mogło tu być, przecież trochę za bardzo ktoś się tutaj postarał... a, no tak. Tamten dzieciak co jej zmarł. Trzeba było wcześniej o tym pomyśleć. U niej pomyśleli i wyszło wszystko jak należy, hehe... no... to w tył zwrot, trzeba znaleźć tą piwniczkę, bo samo się nie posprząta. Po drodze nuciła sobie jakąś pioseneczką, którą jakimś cudem znała jeszcze za życia.
Awatar użytkownika
Ana
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 98
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Wampirzyca, dawniej Czarodziejka
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Ana »

- O co ci chodzi? - Anapsechete prychnęła, udając że nie rozumie pytania. Słowa o piekielnej walucie zignorowała, a przynajmniej nie zareagowała na nie w żaden widoczny na zewnątrz sposób. Krucha maska uprzejmego spokoju zniknęła jednak z jej twarzy jak gdyby nigdy jej nie było. Kobieta miała wrażenie, jakby Dyffryn właśnie bezczelnie włamał się do jej duszy i z pogardą przyglądał się jej najbardziej osobistym, najciemniejszym zakamarkom, szargając to, co jej najdroższe. Tego nie mogła znieść.

- Pytasz kto? Córka! Dziecko! I co, obchodzi cię to?! To po co pytasz?! - wykrzyknęła histerycznym tonem. - Tak cię to bawi? Wiesz, co to znaczy mieć dziecko i je stracić? Oczywiście, że nie wiesz! Nic nie wiesz! - Chwyciła czarnoksiężnika za ramiona, mnąc w dłoniach czarną tkaninę szaty na jego piersi, i potrząsnęła nim, pełna bezsilnej nienawiści. Nie była specjalnie silna fizycznie, wręcz przeciwnie, ręce miała szczupłe i wiotkie, więc raczej nie mogła mu w ten sposób nic zrobić, ale przynajmniej dała upust swojej furii.

*


Tymczasem Salena trafiła w końcu do piwnicy. Z trudem, bo z trudem, ale nie zapominajmy, że przesadnie bystra nie była. Powitały ją wieczne uśmiechy dwóch znajomych szkieletów, które od czasu jej ostatniej wizyty nie opuściły pomieszczenia. Uśmiechy szerokie, acz wybrakowane gdzieniegdzie i niekoniecznie przyjazne.

Jedyne, co było w tym wszystkim trochę niepokojące, to fakt, że obydwa trupy leżały teraz na kamiennej posadzce, a na ich czerepach ktoś wymalował dziwne znaki, które jarzyły się w półmroku delikatnym, sinobłękitnawym blaskiem. Trupy te były jak gdyby trochę bardziej nieżywe, niż poprzednio. Nie ruszały się, ani nic...

Karty, którymi się zabawiały, leżały teraz rozsypane dookoła nich - niektóre wylądowały nieszczęśliwie w kałuży rozlanego wina i teraz pomału rozmiękały, a wymalowane na nich obrazki rozpływały się, tracąc czytelność. Cóż, właściwie to nie była wielka strata - niektórym z obrazków, tym mniej udanym, wyszło to nawet na dobre... Niemniej istotniejsze w tej chwili było to, iż w piwniczce ktoś musiał w międzyczasie być. Kto i po co? I czy aby na pewno stąd odszedł...?
Spomiędzy zastawionych butelkami półek dał się słyszeć jakiś chrobot. Gdzieś zaskrzypiała deska.
Dyffryn
Szukający drogi
Posty: 31
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Spaczony człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Dyffryn »

Demonolog dosłownie wyszargany za fraki, nie mógł powstrzymać się od złośliwego, potwornie rozbawionego chichotu. Nie rozumiał emocjonalnej kobiecej natury i śmieszyła go histeria z jaką zareagowała ona na samo wspomnienie sobie tragedii sprzed lat. Po chwili jednak jego twarz stężała nagle, a on sam odezwał się posępnym i beznamiętnym głosem.

- Kobieto, ja straciłem swoich rodziców, jeszcze nim ich poznałem - syknął - Wychowało mnie i ukształtowało pasmo upokorzeń, nurzanie się po kolana w gnoju cudzego obejścia, wysłuchiwanie słów jaką to łaską jest nakarmienie mnie i przyjęcie pod swój dach na kolejną noc. - Mimo początkowej obojętności, z każdym słowem jego głos stawał się coraz donioślejszy, coraz bardziej pełny wściekłości. Jego ręce zaciskały się na kurczowo trzymanej księdze, podczas gdy on kontynuował.
- A tymczasem na moich prawdziwych rodzicach żerowało robactwo gdy gnili pod ziemią. Nie jesteś jedyną, którą spotkało w tym życiu nieszczęście! I jak śmiesz mi wmawiać, że nie wiem co to poczucie straty! Strata wykrzywiła mi całe życie! - wrzasnął na koniec, już srodze zdenerwowany. Bezczelna Czarodziejka! Jej rasa żyła w bogactwie i potędze większej niż najbardziej znaczący z ludzkich królów. Nie masz zabawki córeczko? Nie szkodzi, tatuś ci ją wyczaruje! A ludzie tymczasem klęczeli nad brudnymi podłogami swoich podłych domostw, wypruwali żyły na polach, w kopalniach i zakładach rzemieślniczych. Ginęli w mękach na rozmaite choroby lub zabijani przez mniej uczciwych pobratymców. Każdy strzęp swojej cywilizacji i godności człowiek ciężką harówą musiał wydzierać z pysków dzikiej natury i okrutnego losu. W jednej chwili miał więcej zmartwień, niż niejeden Pradawny będzie miał przez całe życie! Podczas gdy w Dyffrynie buzowały zazdrość i nienawiść, patrzył na kobietę rozjaśnionymi szkarłatem oczyma i ciężko dyszał, w głowie już od dobrych kilkunastu sekund słysząc rechot. Wspomnienia dzieciństwa wzbudziły w nim sporo gniewu i rozgoryczenia. Podniecone tymi negatywnymi emocjami mroczne istoty skupiły się wokół niego jeszcze ściślej, żerując na nich, biorąc całymi garściami z jego umysłu jak ze suto zastawionego stołu. Dyffryn czuł jak wszystko z niego wypływa jak z dziurawego wiadra, pożerane żywcem przez diabły i demony. Jego oczy wyblakły, a twarz w kilka sekund stała się kamiennym obliczem bez czucia. Bez duszy.

Cóż za wspaniały, nieludzki spokój.

- Takie jest życie - powiedział głośno, jakby wypluwając te słowa, od tysięcy lat powtarzany banał.
Ostatnio edytowane przez Dyffryn 11 lat temu, edytowano łącznie 3 razy.
Awatar użytkownika
Salena
Błądzący na granicy światów
Posty: 11
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Ghoul
Profesje:

Post autor: Salena »

W międzyczasie gdy tamta dwójka się zabijała Salena beztrosko chodziła sobie po korytarzach, niespecjalnie przejmując się tym co się wokół niej działo. Rzeczy które nosiła nie były specjalnie poręczne, jednak bywało już gorzej. Ciała które trzeba było przenieść w inne miejsce, i do tego niezbyt rzucając się w oczy były o wiele gorszym zmartwieniem i były jeszcze bardziej bezwładne. Będzie musiała najlepiej o jakąś mapę posiadłości, bo zdecydowaną większość czasu tutaj spędzaną poświęcała na odnajdywaniu odpowiednich pomieszczeń.
-Szur szur szur, to idą umarli, szur szur szur... szur szur szur...-Zanuciła trochę głośniej, gdy ujrzała znajome drzwi. Weszła do nich... sukces. Poznała po plamie wina, roztrzaskanym szkle... oraz po dwóch szkieletach. Ale czy przypadkiem nie powinny być one bardziej ruchliwe? I te karty powinny być gdzie indziej, niekoniecznie w kałuży... główka zaczęła pracować... kto tu był. Zrobiła ostrożnie parę kroków... i usłyszała chrobotanie oraz skrzypienie desek. Salena zdjęła rękawiczki i schowała je do kieszonek sukienki.
-Wyłaź-Powiedziała krótko, z lekko rozłożonymi rekami i nogami. Jak coś wyleci, złapie i przyciśnie do ściany. Zależy, jak bardzo uzbrojone to będzie. Najpierw rozbroi, potem unieruchomi. Trzeba się dowiedzieć, co to jest.
Ostatnio edytowane przez Arayo 11 lat temu, edytowano łącznie 1 raz.
Powód: Ostatni raz przypominam o regulaminie pisania postów.
Awatar użytkownika
Ana
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 98
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Wampirzyca, dawniej Czarodziejka
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Ana »

Wylazł. Wylazł natychmiast, zgodnie z życzeniem Saleny. Nie był jednak szczególnie uzbrojony. Właściwie to wcale. Wylazł zza półki ze zwierzęcą wręcz gracją, powolutku, przeciągnął się, wbił w nieumarłą ciekawe spojrzenie zielonych oczu o pionowych źrenicach i zamiauczał pytająco.

Kot. Zwykły bury kot, dachowiec. Dlaczego kot buszował w piwnicy na wino, nie wiadomo. Pewnie po prostu dlatego, że ktoś zostawił otwarte drzwi. Cóż, nie wyjaśniało to jednak całego tego zamieszania, które miało tu miejsce. No bo... no bo chyba nie zrobił tego KOT?


*


- Bardzo mi smutno, że miałeś tak trudne dzieciństwo - wtrąciła Anapsechete z czystym szyderstwem w głosie. - Podobno każdy podły czarnoksiężnik bez sumienia tak zaczynał, haha.

Słowa kobiety ociekały w tym momencie jadowitą ironią i ton, jakim je wypowiadała, absolutnie nie zdradzał tego, że wspomnienie o niewesołej przeszłości ukłuło ją gdzieś w głębi. No bo przecież jej młode lata też nie były jakoś szczególnie wesołe - matka, której nawet nie poznała i ojciec obwiniający małą Anę o jej śmierć... oczywiście nie mówił o tym otwarcie, nie przy niej, ale ona była dzieckiem, które dużo czuło i dużo rozumiało - może więcej, niż powinno. Później wywiezienie dziewczynki na wieś, z dala od ojca i rodzeństwa, do babki, gdzie też była piątym kołem u wozu... No i przede wszystkim niepojęta, niezrozumiała, niekontrolowana Moc, z którą urodzona wśród zwyczajnych ludzi Pradawna musiała sobie radzić sama. Dopiero przypadkowe spotkanie z Czarodziejem Dardanusem, który zechciał przyjąć ją na naukę, stanowiło jakąś odmianę na lepsze. Ale przecież i czas spędzony w jego wieży nie szczędził jej później rozczarowań...

- Och... Takie jest życie? TAKIE JEST ŻYCIE?! I to jest najgłębsza myśl, na jaką cię stać? - Tym razem to nekromantka roześmiała się Dyffrynowi w twarz, śmiechem, trzeba dodać, bardzo niedobrym. - Może WASZE życie takie jest... ludzie... - prychnęła, wykrzywiając twarz w pogardzie. - Żyjecie krótko jak muchy i tak jak one lgniecie do wszystkiego, co brudne i cuchnące - wycedziła. - Zabijacie się o kawałek ziemi albo złotą monetę, chciwi i krótkowzroczni. Nic dziwnego, że mądrzy bogowie pozwalają wam dożyć góra tych marnych stu lat, jeszcze tego by brakowało, żeby ziemia was dłużej nosiła, parszywe robactwo... Tak tak, ty też... ile jeszcze pożyjesz? Dwadzieścia lat? Trzydzieści? I dobrze, oby nie więcej. Ale nie wszystkim jest pisany taki los. To, że moja córka nie żyje, choć byłaby więcej warta niż setki takich jak wy, to nieporozumienie i pomyłka losu. Ja tę pomyłkę chcę naprostować. I nie tobie to oceniać.
Dyffryn
Szukający drogi
Posty: 31
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Spaczony człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Dyffryn »

Obelgi dotknęły go dość mocno, nie spodziewał się takiej lawiny słów od kobiety, którą uważał za jednoznacznie słabszą płeć. Tym bardziej go ona zdenerwowała, choć tym razem powstrzymał się przed wybuchem, a skupił na zimnym i chłodnym wyrachowaniu.
- Najwyraźniej twoja córka była zbyt słaba. - wycedził powoli i bezlitośnie - I tak, nekromantko, po prostu, takie jest życie. Rządzi silniejszy, rządzi ten kto krótkowzrocznie zabije kogoś o kawałek ziemi, albo złotą monetę. Coraz bardziej zadufani w swej "mądrości" i wielkich filozofiach, nie dostrzegacie istnej prostoty tkwiącej w życiu. - przerwał na chwilę
- Gdzie twoja rasa, czarodziejko? Ukryta w zakurzonych bibliotekach, odosobniona na krańcach świata. W całej swej mocy bezsilna wobec świata. A my zdobywamy ten świat. Powoli wydzieramy go z waszych więdnących rąk, zabierając wasze lądy, odkrywając wasze tajemnice i oddalając was w niebyt. - jego słowa nie były pozbawione pewnej racji, choć na pewno dominacja ludzi nie była jeszcze aż taka wyraźna jak mówił. Jednakże coś tkwiło w tej rasie, coś co sprawiało że mimo przeszkód, prędzej czy później zawsze wysuwała się na prowadzenie. Dar? A może zwyczajne prawo natury? Wychowani w trudnych warunkach ludzie, nauczyli się być wszechstronni. Tam gdzie nie umieli rozwiązać sprawy jednym sposobem, szukali drugiego. Gdzie nie pomogła magia, tam pomogła inżynieria. Nie rozpamiętywali, nie mieli na to czasu. Działali. I tak jak kropla drąży skałę, tak zdawałoby się najsłabsza, najbardziej wątła rasa, coraz bardziej zmieniała oblicze świata. Kiedyś ludzie zapanują nad światem. A on... Zapanuje nad ludźmi.
- Twoja córka nie żyje. Ja żyję. Nie interesuje mnie co o tym sądzisz czarodziejko, to natura sama wskazuje które z nas było więcej warte. - uśmiechnął się okrutnie. - Marnotrawisz swoją moc! - rzucił jakby oskarżycielskim tronem - Wszyscy marnotrawicie! Nie zasługujecie na ani strzęp z niej!
Awatar użytkownika
Ana
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 98
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Wampirzyca, dawniej Czarodziejka
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Ana »

- Doprawdy?! - wykrzyczała, bardzo się starając, aby zachrypnięty już głos za bardzo się jej nie łamał. Absurdalne oskarżenia ze strony tego mężczyzny wprowadzały ją z równowagi. - Marnotrawimy? A więc do czego powinniśmy jej użyć, twoim zdaniem? Wasza ludzka głupota polega właśnie na tym, że uważacie za sukces to, co w istocie jest waszą porażką, degeneracją i upadkiem. Że tkwicie wciąż w mocy swoich niskich żądz i popędów, które ślepo wami kierują, jednocześnie sądząc, że to właśnie wy macie nad czymś władzę! To wy próbujecie na siłę upraszczać rządzące światem zasady, dostosowywać ich obraz do swoich prostych umysłów, nie mogąc w swoim przyrodzonym ograniczeniu pojąć ich faktycznej złożoności. Byłoby mi ciebie i was wszystkich żal, gdybym tylko trochę mniej wami gardziła. Proszę bardzo, nieszczęsny głupcze, powiedz mi! Powiedz mi, do czego według ciebie moja rasa powinna używać mocy, aby jej, haha, nie marnotrawić!
Dyffryn
Szukający drogi
Posty: 31
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Spaczony człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Dyffryn »

- Upraszczaniem nazywasz podstawową zasadę, którą rządzi się natura? - warknął Dyffryn, już zniecierpliwiony tą prowadzoną bez żadnego sensu dyskusją. - Upraszczanie? A gdzie to przeczytałaś? Z zakurzonego woluminu, w zapuszczonej bibliotece gdzie spędzacie większość waszych długich i żmudnych żyć? Co ty wiesz o prawdziwym życiu i prawdziwym obliczu natury? Wygrywa silniejszy i okrutniejszy. I taka jest prawda. W całkowitej opozycji do tej złożoności o której mówisz, a którą łudzicie się by połechtać swoje ego. Bardzo miło będzie słyszeć o naszej ludzkiej degrengoladzie i degeneracji z waszych ust, kiedy padniecie przed nami na kolana błagając o litość. - zarechotał - Gdybyście mieli choć trochę oleju we łbie i prawdziwej mocy, walczylibyście o swoje. Wolicie wymrzeć, twierdząc że walka o przetrwanie jest realizacją niskich żądz i popędów? Wasza sprawa. Ja wolę być żywym głupcem niż umierającym mędrcem, którego mądrości i tak nie są warte funta kłaków. - prychnął na koniec, choć gestem ręki dał znak, że nie chce już słyszeć nic więcej na ten temat, ani na żaden związany. Cała ta dyskusja i tak od początku nie miała sensu, choć demonolog nie mógł powstrzymać się przed udowodnieniem swoich racji.
- Długo będziemy jeszcze prowadzić takie żałosne dywagacje? Proponowałbym poważniejsze zajęcie, chyba że jeszcze sobą wzajemnie pogardzimy, a potem zobaczymy kto jest tak naprawdę wymierającą rasą.
Awatar użytkownika
Ana
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 98
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Wampirzyca, dawniej Czarodziejka
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Ana »

*


Kiedy parę tygodni później Anapsechete wspominała całą tę rozmowę, przeszło jej przez myśl, że mogła to wszystko rozegrać lepiej. Że nie brakowało wcale tak dużo, a przekonałaby, a może zmusiła Dyffryna do podzielenia się z nią demoniczną mocą księgi. Ale nie, musiała wdać się z nim w tę przepełnioną wzajemną pogardą dyskusję. Niedługo później jej nerwy nie wytrzymały - z krzykiem kazała mu się wynosić, a on opuścił jej domostwo, szyderczo się śmiejąc. Nekromantce zdawało się, że nieprędko zapomni ten jego śmiech, że będzie świdrował jej umysł podczas bezsennych nocy, nocy spływających łzami smutku i złości. Tyle straconych szans, a oto i kolejna.

Kiedy parę tygodni później padał deszcz, nie był on już tak gwałtowny, jak tamtej letniej nocy. Nie przerywały go jęki gromów, nie rozpruwały niebios świetliste błyskawice. Zbliżała się jesień. Deszcze były coraz częstsze, coraz zimniejsze i coraz bardziej melancholijne.

Kiedy parę tygodni później nekromantka grzała zziębnięte po wieczornym spacerze dłonie przy kominku, znów miała towarzystwo. I to tak zajmujące, że o pociągającym, lecz zarazem odrażającym demonologu i jego nagłej wizycie prawie zupełnie już zapomniała.

Ciąg dalszy: Ana
Zablokowany

Wróć do „Dwór Anapsechete”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 5 gości