Kryształowe Królestwo[Okolice Miasta] Poszukiwania Kryształów Pierwotnych II.

Elfie pałace zbudowane głęboko w ukrytych leśnych polanach. Wieże strażnicze wznoszące się ponad chmurami, gdzieś wśród ostrych skał - to wszystko możesz spotkać tutaj w Kryształowym Królestwie, gdzie zbiegają się szlaki elfich książąt, magów i smoków.
Awatar użytkownika
Quarraena
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 145
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Quarraena »

Po paru dniach podróży zobaczyła przed sobą bramy Kryształowego Królestwa - miasta, o którym tyle słyszała od swoich pobratymców i nie tylko od nich. O tym mieście krążyły fascynujące legendy... Na przykład takie, że było siedliskiem magii. Ona jednak kompletnie tego nie czuła, widziała tylko feerię barw, przesuwających się przed jej oczami. Zastanawiała się, co ma teraz ze sobą zrobić, wreszcie postanowiła jednak udać się do karczmy. Tam można przecież podsłuchać wiele ciekawych rozmów, zdobyć kilka informacji i może nawet zdobyć pracę... I, co najważniejsze, coś przekąsić.
Sprężystym krokiem udała się w kierunku karczmy. Znalazła tam wolne miejsce i postanowiła poczekać, aż okazja sama się napatoczy. I pewnie czekać nie będzie musiała zbyt długo.
Szayel
Rasa:
Profesje:

Post autor: Szayel »

- Przydałoby się przywrócić mu dawne właściwości – powiedział najemnik nieco zakłopotanym tonem, wyjmując zza napierśnika poniszczony amulet. Przyjrzał mu się ze słabym uśmiechem – Troszkę się zniszczył przez te długie lata.
Szayel przyjął delikatnie amulet, łapiąc go za srebrny wisiorek. Onyksowy kamień pokrywały liczne pęknięcia. Przypominały blizny. Były niczym symbol trudów, jakie amulet przeszedł wraz ze swym właścicielem. Czarodziej wyczuwał słaby płomień magii tlący się w onyksie. Dogrywał. Słabł z każdą chwilą, a jego moc ulatniała się przez liczne pęknięcia.
- Ten przedmiot musiał mieć sporą moc, kiedy go wytworzono. Jakie ma moce?
Elf nie był pewien czy odpowiedzieć na pytanie, ale chciał, by amulet odzyskał swą dawną świetność.
- Chroni przed obrażeniami. Absorbuje je, a ich efektem są właśnie te pęknięcia.
- Magia defensywna, co? – mruknął Szayel, wystawiając dłoń, którą pokryły mroczne płomienie i ponura mgła – Może coś temu zaradzimy.
Amulet zadygotał, kiedy uderzyła w niego wiązka ponurej energii, wyzwalając srebrzysty rozbłysk. Przez pęknięcia zaczął przenikać czarny niczym smoła dym, wnikając we wnętrze przedmiotu. Szczeliny zaczęły zanikać, zalepione czymś jakby czarną, gęstą cieczą, która w żaden sposób nie chciała opuścić wnętrza amuletu. Szayel zadowolony oddał emanujący fioletową aurą światła przedmiot prawowitemu właścicielowi.
- To powinno wystarczyć. Nagiąłem nieco strukturę magiczną przedmiotu wypełniając go swoją magią. Przez jakiś czas będzie niczym nowy. Niestety nie znam się tak dobrze na wytwarzaniu magicznych przedmiotów, aby zniwelować uszkodzenia całkowicie.
Elf przyglądając się z zaciekawieniem swej własności i zawiesił z powrotem na szyi. Poczuł otaczającą go moc Czarodzieja. Nie była mroczna i zła. Wręcz przeciwnie. Dawała mu poczucie bezpieczeństwa.
- Dziękuję – wymamrotał w podzięce, lecz Szayel już na niego na patrzył, spoglądając skupionym w stronę wyjścia.
- Czuję zbliżającą się moc – szepnął, przymykając oczy. Nie umiał odczytywać aur, ale jego zmysł magiczny pozwalał mu wynajdywać silne aury – Dwie…nie – Otworzył nagle szeroko oczy – Pięć! Zbliżają się tu!
Zerknął na elfa, który położył automatycznie dłoń na rękojeści miecza w pogotowiu.
- Nie wiem kto to, ale trzeba zachować ostrożność
W myślach dodał sobie – Czy to członkowie rady? Jak mogli mnie tak szybko odkryć? Tamta dwójka w karczmie była słaba, ale te aury…zupełnie inny poziom. Szczególnie jedna z nich.
Zmartwił się. Sam nie da im rady. Nie ma mowy. A nawet jeśli, to musiałby użyć wszystkich swoich mocy. Przywołać demony, uwolnić Ultralorixaa…to nie wchodziło nawet w rachubę. Na pewno nie w mieście.
- Idziemy do tej karczmy twojej przyjaciółeczki – powiedział do elfa, wychodząc zza zasłonki widniejącej za ladą sprzedawcy. Musieli odnaleźć tę Quarę czy jak jej tam i uciekać z tego miejsca. I to w podskokach.
I wtedy wyczuł tę aurę. Uderzyła w niego niczym ognisty bicz prosto w twarz. Rozejrzał się szybko w poszukiwaniu źródła owej mocy. Były tu te same osoby. Te same…z wyjątkiem jednej.
Zawiesił wzrok na postaci odzianej w czerń z maską na twarzy. Tak, to na pewno była ta osoba. Czy mógł być z rady? Zazwyczaj tak się nie ubierali wysłannicy Pradawnych…ale kto ich tam wie. Może nauczyli się działać w terenie?
- Idziemy – zwrócił się do efla i opuścił sklep, oglądając się za siebie co krok – Gdzie jest ta karczma?
- Tędy – odpowiedział najemnik, skręcając w boczną uliczkę.
Zbliżali się.
Awatar użytkownika
Andarys
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 55
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Mroczny Elf
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Andarys »

Moc, którą emanował amulet była teraz inna niż zwykle. Andarys zdążył się już przyzwyczaić do tamtej słabnącej aury, toteż teraz czuł się nieco dziwnie. Nie, może dziwnie to złe słowo. Inaczej.
Elf odniósł wrażenie, że po ujrzeniu zamaskowanej postaci stojącej nieopodal wejścia, czarodziej stał się niespokojny. Po wyjściu ze sklepu, będącego jednocześnie miejscem zbrodni, potwierdziły to jego ruchy - przyspieszył kroku, ciągle oglądał się za siebie. Opuściwszy budynek rzucił tylko szybkie pytanie o położenie karczmy.
- Tędy - odpowiedział najemnik, skręcając w boczną uliczkę. Mag ściągnął brwi, na co mroczny zareagował tylko zwiększeniem tempa. Jego zleceniodawca wplątał się w coś intrygującego. W normalnych warunkach nic by sobie z tego nie robił, ale w tym przypadku kłopoty Szayela były niemal równoznaczne ze sporym uszczerbkiem na zdrowiu elfa. Cóż, za coś mu zapłacono.
Tą część miasta tłum również omijał. I chwała mu za to. Andarys prowadził czarodzieja do tawerny, gdzie zazwyczaj widywał skrytobójczynię. Zazwyczaj, to znaczy tylko trzy, cztery razy. Nawet nie zamienili ze sobą słowa, znał tylko jej imię i sławę. Będą mieli szczęście, jeśli akurat teraz postanowiła się w tym miejscu znaleźć. Nie wypowiedział jednak tego głośno, zachowując swój zwykły, beznamiętny wyraz twarzy.
- Tutaj - oznajmił, wskazując mocne, dębowe drzwi. Na tą wieść czarodziej wyprzedził go i przekroczył drzwi karczmy pierwszy. Elf wszedł do środka zaraz za nim, po czym rozejrzał się. Nie był zbyt optymistycznie nastawiony, więc czekała go miła niespodzianka. Skrytobójczyni o skórze w kolorze popiołu siedziała pod ścianą.
Awatar użytkownika
Akkarin
Poszukujący Marzeń
Posty: 415
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Nemorianin
Profesje:

Post autor: Akkarin »

Spóźnił się. Gdy Arkad zatrzymał się przed sklepem z magicznymi przedmiotami właściciel aury już odszedł. Jej ślad był jednak wyczuwalny, że demon miał wrażenie, że nawet tydzień później by go wyczuł...
- Ruszajmy. Nawet jeśli nie zgubimy tego maga w mieście, może się teleportować, a to skomplikowałoby nam poszukiwania.

Znów kluczyli zaułkami, podążając w ślad za aurą, aż dotarli do kolejnego budynku. Tym razem aura była nawet więcej niż wyczuwalna. Demon zsiadł z konia i oparł dłoń o jego szyję. Wpatrywał się w drzwi karczmy, starając się możliwie dużo wyczytać z aury, którą widać było nawet za drzwiami. A może po prostu jej właściciel stał tuż za nimi? Taka wersja wydarzeń była znacznie bardziej prawdopodobna...
- Mag. Tak jak podejrzewałem. I to lubiący podróżować... Ciekawe... Dobrze, ale co dalej? Charakter... Intrygujące, turmalinowa... Można się spodziewać po tym czarodzieju wszystkiego. Dobrze, że nie wszedłem od razu, wpadnięcie na tą osobę, mogłoby się skończyć nieprzyjemną potyczką. Co jeszcze dam radę wyczuć przez te drzwi? Magia... Krzyki i słowa, również w moim rodzimym języku. To nie może być Nemorianin, czuć kadzidła... W takim razie pradawny mag, parający się magią Zła i Demonów. Trzeba uważać, bo może mu przyjść do głowy nagięcie mojej woli. Choć w tedy okazałby się głupcem... Szlag! Coś tam jest jeszcze, ale stojąc na zewnątrz nie mogę tego usłyszeć. - Demon czekał, aż aura odsunie się od drzwi, by móc wejść do budynku. W tym czasie podbiegł do niego chłopiec stajenny i za milczącą zgodą Akkarina odprowadził Arkada do stajni.

Zbliżały się również pozostałe aury, które wyczuł. Nemorianin stał jednak dalej nieporuszony tym wydarzeniem. Teraz tylko najsilniejszy z magów miał znaczenie...
Awatar użytkownika
Hergan
Błądzący na granicy światów
Posty: 18
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Nekromanta - Pradawny Czarodziej
Profesje:

Post autor: Hergan »

Mag wyszedł ze sklepu nie odezwawszy się słowem. Czół niepokój. Hergan patrzył beznamiętnie spod czarnej maski. Nie był sam. Wraz z nim znajdował się tam mroczny elf. W powietrzu wisiała niedawno użyta magia. Coś się tutaj wydarzyło. -Zapewne nie należy za nim teraz podążyć.- skoro mag tak nagle opuścił sklep znaczyło to, że się czegoś przestraszył. Hergan odczekał kilka minut. Nie widział potrzeby biegania za tym pradawnym. Czuł dobrze pozostałe aury. Wszystkie ciągnęły do czarodzieja. Jedna szczególnie go zaciekawiła. Wyprzedzała pozostałe. Ruszył. Podążał za aurą powoli. Skręcał alejkami. Żmudne zajęcie. -Po co się za nim uganiasz? Nawet nie wiesz kto to. Poza tym ktoś go... ściga. A więc ma kłopoty. Czyż to nie ty zawsze jesteś przez kogoś ścigany?- i owszem. Bezustannie poszukiwany przez tych cholernych, "szlachetnych" czarodziei. -Co?! - Magowie ubrani w śnieżnobiałe szaty. -Oni tutaj?! - przyśpieszył. Magowie byli jeszcze daleko. Ujrzał łunę ich aur. Zbliżał się coraz bardziej. Nie chciał spotkać się z tymi magami choć pewnie już go wyczuli. Szedł jeszcze szybciej, prawie truchtał. Zatrzymał się. Pod drzwi karczmy zbliżał się posiadacz jednej z bardziej odczuwalnej siły woli. Czarny ogier został odprowadzony. Hergan zbliżył się. Uniósł brew. -Czemu stoi pod drzwiami?- pomyślał. Podszedł do drzwi i popchnął je. Wszedł do środka. Spostrzegł maga i elfa. Nie wiedział dlaczego ale czół, że być może przyda mu się jego pomoc. Jeśli to jego ścigali biali to musiał mieć naprawdę spore kłopoty. Usiadł przy najbliższym stole. W cienistym kącie. Rozglądał się uważnie.
Awatar użytkownika
Quarraena
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 145
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Quarraena »

Siedziała samotnie w kącie karczmy, na szerokiej, dębowej ławie. Mrużąc oczy, przeczesywała tłum. Instynkt podszeptywał jej, że zaraz tu się zacznie coś dziać. Coś niedobrego, zważywszy na swoistą wilgotność w powietrzu, którą zawsze wyczuwała i która pojawiała się zawsze w podobnych sytuacjach. Dostrzegła we wnętrzu karczmy wiele ciekawych postaci, jak choćby maga o aurze wyczuwalnej nawet przez nią oraz jednego z jej pobratymców, którego kojarzyła. Zaraz, jak on miał na imię? Andarys, przypomniała sobie. Tak, na pewno. Nie wiedziała, czego się spodziewać po jego obecności tutaj. Na pewno niczego dobrego... Jej dłoń mimowolnie powędrowała do rękojeści ukrytego w pochwie miecza. W razie czego były jeszcze ukryte w cholewkach buta sztylety - ale to już jako ostateczność. Wiedziała, że coś się kroi. Pytanie tylko, co... Grunt, by zareagować w porę, zanim zostanie się rozsztyletowaną na części.
Szayel
Rasa:
Profesje:

Post autor: Szayel »

Szayel wszedł do tawerny. W środku było chłodno i raczej pustko. Tylko gdzieniegdzie siedziały pojedyncze osoby, a największą grupkę stanowiła czwórka strażników pijących piwo w zaciemnionym kącie. Wystrój wnętrza utrzymany był w przyciemnionych barwach niebieskiego, błękitu i fioletu. Kryształowe ściany zdawała się wypełniać woda z bąbelkami, szumiąc przejmie i przynosząc ukojenie zmysłom, mieniąc się słabym, cieszącym oko blaskiem. Za wysoką ladą stał znużony elf o złocistych włosach, pocierając i tak czystą szklankę. Zerknął na gości i jedynie widząc mrocznego elfa zmrużył brwi, lecz natychmiast na jego twarzy zagościł z powrotem obojętny grymas.
Jakiś cień siedzący na krześle poruszył się.
- To ona – powiedział najemnik i razem podeszli do mrocznej elfki, której oczy cały czas wpatrywały się z gniewnym ogniem w Szayela. Ten uniósł lewą brew, obrzucając ją aroganckim spojrzeniem, zawieszając je w jej oczach.
- Więc jesteś skrytobójczynią? Qua.. – Zerknął na najemnika wymownie.
- Quarraena – wymówił imię elfko Andarys beznamiętnie, dosiadając się – Potrzebujemy twojej pomocy, a raczej on – zerknął na Szaeyal.
- W czym rzecz? – spytała, trzymając ręce skrzyżowane na piersi. Nie wydawała się uradowana jego widokiem.
- Chodzi o barona Derosa, mniema, że go znasz, a jeśli nie, to powinnaś, bo to on jest twoim celem – Oczy Czarodzieja zaiskrzyły niebezpiecznie, pochylając się nad elfk i wpatrując bezczelnie w oczy. Z boku wyglądałoby to komicznie, gdyż na oko przypominał młodzieńca w wieku siedemnastu lat. Zaś elfa rozsiewała wokół siebie ponurą aurę cichej zabójczyni.
- Ma coś, co należy do mnie – kontynuował i położył przed kobietą mieszek pełen monet oraz diamentów – Masz go zabić i przynieść kryształ o nazwie Idealny Krwawy Kamień – Machnął dłonią, przystawiając palec wskazujący do ust i przymykając oczy – Cii, żadnych pytań, żadnych. Szybka, cicha robota. Jest cel, jest nagroda. Przyjmujesz zadanie?
Nagle skrzywił się, zasłaniając wierzchem dłoni usta, z których wydobyło się stłumione kaszlnięcie. Poczuł, jak coś o metalicznym posmaku skapuje mu strużką z kącików ust. Zadarł głowę do góry, połykając krew, która cały czas zdawała mu się wypełniać usta. Przełknął ciecz głośno, ale parę kropelek spadło mu na szatę.
Oblizał palce, dostrzegając zaciekawione, być może zaintrygowane, ale również nieco obrzydzone spojrzenia mrocznego elfa i elfki.
- Jesteś chory? – spytał najemnik ostrożnie, wiedząc, że jak go rozzłości, może tego pożałować.
Pradawny spojrzał na mrocznego miażdżąco..
- Nie twój interes – odparł chłodno, przenosząc ponownie wzrok na skrytobójczynię – Nie zawiedź mnie.
Coś nim szarpnęło. Wewnątrz. W płucach, okolicy serca. Niesamowity ból. Jakby tysiąc igieł wbijało się w każdy organ jego ciała. Omal by nie upadł, ale duma i siła woli mu na to nie pozwoliły. Nie miał zamiaru okazywać słabości.
Uciekł wzrokiem w bok, ignorując fakt, że stał się głównym obiektem zainteresowania. Niech sobie patrzą. Gdyby tylko był w pełni sił pożałowaliby tego…
Zakasłał, plując przez palce krwią.
- Nie pozostało mi wiele czasu – szepnął do siebie ledwo słyszalnie z żalem w głosie. To ciało słabło, podobnie jak i dusza, która była nośnikiem jego sił witalnych. Trzysta lat to i tak dużo dla tej marnej duszy czarnoksiężnika, którą wykorzystał do rytuału Ucieczki Duszy. W końcu nadszedł jej limit. Słabła, a wraz z nią jego prowadziła Dusza. Ile przez te 1000 lat życia umierał? Cztery razy? Tak, cztery. Pierwszy raz sam popełnił samobójstwo, by sprawdzić, czy Ucieczka Duszy działa, a pozostałe trzy „śmierci” były wypadkami przy pracy.
Tak, to prawda. Nie był nieśmiertelny, choć zawsze to sobie powtarzał. W istocie był niczym pasożyt żerujący na cudzej duszy. Tak długo jak ona żyła, tak długo i on mógł oszukiwać cykl życia i śmierci, odradzając się niczym feniks z popiołów. W teorii. W praktyce było to bardzo męczące. W zamian za moc dusz wykorzystywanych do odrodzenia, skracał możliwość przedłużenia swego życia. Paradoksalne? Umiejętność, która miała mu zapewnić nieśmiertelność stała się jego katem. Nie teraz, nie na sto, czy tysiąc lat, ale pewnego dnia, po wchłonięciu na drodze Ucieczki Duszy wielu bytów, jego dusza stanie się zbyt potężna do pomieszczenia w jednym ciele. Czym się stanie? Potworem? A może zwyczajnie rozproszy się niczym niestabilne zaklęcie? Członkowie Rady Czarodziei ostrzegali go przed tym…
Nie, nie, nie. To głupcy. Szayel – ty jesteś najpotężniejszy. Twoim zadaniem jest poznać odpowiedzi na wszystkie pytania. Stać się absolutem. Zrozumieć naturę tego świata. Nie umrzesz, dopóki tak się nie stanie! Tylko wtedy…nie prędzej.
Wtem poczuł aurę. Pierwsza pojawiła się, gdy ten sam mężczyzna odziany w czarną szatę z maską na twarzy wszedł do środka, a druga, gdzieś w oddali.
Oparł się o stół, patrząc na mężczyznę w czerni. Na pewno nie chodził za nim od tak. Pewnie był jednym ze szpiegów Rady Czarodziei, chcieli go dopaść, bo wiedzieli, że osłabnie!
-Załatwmy to jak cywilizowani ludzie – mruknął, odgarniając teatralnie długie włosy, liznąwszy pierw niczym kot krew ze środkowego palca. Uśmiechnął się, odsłaniając równe, śnieżnobiałe zęby – Zaproś tego pana do naszego stoliczka, najemniku.
I tak nie ucieknie. Aby użyć portalu musiałby nieco odpocząć, a wokół gromadziło się zbyt wiele potężnych aur. Jeśli to byli ludzie Rady, to może skończyć się to dość…nieciekawie.
Awatar użytkownika
Andarys
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 55
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Mroczny Elf
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Andarys »

Andarys rzucił czarodziejowi pełne obrzydzenia spojrzenie, ale na tyle przelotne, że praktycznie zostało niezauważone. I w tym tkwi sęk. Każda nadnaturalna moc niesie ze sobą jakieś efekty uboczne, przynajmniej tak wynika z wieloletnich obserwacji. Magowie albo stawali się kompletnie szaleni i gonili za tą swoją wydumaną potęgą jak wściekli, albo pluli krwią jak niewychowany wampir. Fechtmistrz z kolei polega na swojej własnej sile, nie musi jej znikąd czerpać, ani liczyć się z ewentualnymi minusami. Po prostu on i jego ostrze - dwóch zaufanych przyjaciół.
Elf odwrócił się, lustrując wzrokiem postać, którą widzieli już wcześniej. Mężczyzna siedział w kącie, a w tych swoich czarnych szatach wyglądał jak przyczajony kruk. Mrocznemu cisnęło się na język coś o chłopcu na posyłki, jednak koniec końców, jak zwykle, nie powiedział nic. Wstał tylko i ruszył w stronę wskazanej przez Szayela osoby. Jak dotąd najemnikowi nie dane było wyciągnąć miecza, przez co czuł, jakby coś mu zabrano. Nawet takie chuchro jak Quarraena dostało robotę wymagającą... użycia broni. "Najważniejsze, że płaci. Z pełną kiesą będę mógł robić, co mi się podoba", rzekł sam do siebie w myślach. Właściwie wychowano go, żeby kogoś słuchał, jednak nie przyzna tego nigdy, nawet przed samym sobą. Z biegiem lat stawał się coraz bardziej niezależny, jednak to nie zmienia faktu, że pewna część nauk z dzieciństwa wryła się mocno w jego umysł.
- Skoro za nami idziesz, może dołączysz do nas? O, tam - powiedział do mężczyzny, wskazując głową stolik, przy którym została Quarraena wraz z czarodziejem. Nas? Jakich nas? To magowie załatwiają swoje popaprane interesy.
Ostatnio edytowane przez Andarys 12 lat temu, edytowano łącznie 1 raz.
Awatar użytkownika
Akkarin
Poszukujący Marzeń
Posty: 415
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Nemorianin
Profesje:

Post autor: Akkarin »

Kolejny mag wyminął demona i wszedł do karczmy. Widać on był znacznie mniej ostrożny niż demon, albo zwyczajnie głupszy. A może wiedział więcej o tym magu, którego śledził Akkarin? Tak czy inaczej, jeśli chciał umieścić swoją osobę w tej historii i coś na tym zyskać, również musiał tam wejść. Tak też uczynił. Zastał jakże ciekawą sytuację, jeden mag, którego aura go tutaj przywiodła, siedział przy stoliku razem z mroczną elfką, drugi podobny elf rozmawiał z czarodziejem, który go minął. Na szczęście dla demona, albo i nie, zależy jak na to spojrzeć, główna izba była prawie pusta. Jego wejście musiało więc zostać zauważone. Zajął najbliższy wolny stolik. Jego aura jak zwykle była dobrze ukryta, choć czasem zastanawiał się, czy ukrywając ją pod nimbem kogoś silnego i sprawującego władzę, nie rzuca się bardziej w oczy... Ale czy nie o to mu chodziło teraz?
Wodził wzrokiem między magami, ciekaw co też tu się zaraz wydarzy. Nie miał nawet pojęcia, że członkowie Rady, również niedługo mieli zawitać w progi tego miejsca...
Awatar użytkownika
Hergan
Błądzący na granicy światów
Posty: 18
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Nekromanta - Pradawny Czarodziej
Profesje:

Post autor: Hergan »

Hergan nie spuszczał wzroku z tej trójki. Więc to po nią tu przybyli. Mag mówił do nich długo. Wreszcie widocznie za rozkazem czarodzieja mroczny elf wstał i zbliżył się do niego samego. Zaproponował mu by dosiadł się do nich. Hergan zmarszczył brew. Spojrzał twardo. - Niech i tak będzie. Nigdy jeszcze nie był równie zainteresowany kimś z jego własnej rasy. Po co tu przybył? Czemu uciekał? Nie ważne. Wstał. Zadarł pelerynę do góry. Odsunął jedno z krzeseł i usiadł ze stołem. Czół jak wszyscy wbijają w niego wzrok. Wyczuwał niepokój i napięcie. Zaczął bezpośrednio. Tak jak zawsze. - Witam. Na imię mi Hergan. Zapewne wydaje się idiotycznym bądź podejrzanym, iż biegam za wami. I takie zapewne jest. Niezwykle zaciekawiła mnie twoja obecność tutaj. - spojrzał na Szayela. Mógłby przysiąc, że widział go kiedyś. Wiele lat temu. Może się mylił. Pewnie tak. - Nie uważasz jednak za "przeznaczenie" tego, że spotkaliśmy się właśnie dziś, tego dnia? Ja tak właśnie myślę. I jestem pewien, że nie przybyłeś tu bez celu. A jeżeli masz cel to nie błahy. I wyczuwasz zapewne siły które zmierzają w twoją stronę. Jeden już tu jest. - wpatrzył się w Akkarina. Następnie powoli odwrócił głowę w stronę Szayela. Stalowa maska zamarła. Ktoś o mało pokojowych zamiarach był coraz bliżej. I przez te 456 lat w których jego ciało nie starzało się poczuł niepokój.
Awatar użytkownika
Quarraena
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 145
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Quarraena »

Quarraena w zasadzie nie była zaskoczona. Spodziewała się podobnej propozycji... A teraz przynajmniej będzie miała zajęcie. Zajęcie, za które zapłacili jej z góry. Cóż za nierozwaga ze strony maga! Tak się nie robi, ot co. Okaże jednak honor i zrobi, za co jej zapłacili, zamiast zwiać jak pierwszy lepszy rzezimieszek wraz z pieniędzmi i diamentami w sakwie. Szybko schowała zapłatę, postanawiając jej dobrze pilnować i przechować na później. Najpierw jednak... trzeba znaleźć jakąś kryjówkę w Kryształowym Królestwie. I to jak najprędzej. Potem należy zdobyć kilka przydatnych informacji o celu i należycie się przygotować. Na swój sposób się cieszyła z tego, skrytobójstwo było jej żywiołem. Zabić, szybko, cicho, nie pozostawiając po sobie śladu, i zwiać. Kochała tę adrenalinę, przyspieszone bicie serca, gdy skradała się korytarzami ze sztyletem w ręku, a nieświadomi niczego mężczyźni będący jej celami zwyczajnie spali. To prawda, niektórzy spodziewali się zamachu na swoje życie i zatrudniali straż nocną, lecz tę można było łatwo wyprowadzić w pole, zaś informacji o istnieniu takowych obrońców zawsze dochodziły do uszu skrytobójców, chyba, że ci byli wyjątkowymi popaprańcami, co zdarzało się jednak rzadko - tacy nigdy nie dawali sobie dłużej rady w świecie przemocy, zleceń i zabójstwa. Dlatego dobrze było mieć za sobą jakąś większą grupę... Co jednak nie zawsze się udawało.
Elfka z zainteresowaniem śledziła rozwój sytuacji w karczmie. Wszystko to wyglądało dość ciekawie, jakby magowie mieli rozpocząć walkę między sobą... Jej niezwykle wyostrzony słuch wychwycił ciche kroki przed gospodą, ktoś chyba miał zamiar do niej wejść. Dostrzegła nieznaczny ruch dłoni jednego z magów. Nie wiedziała, czego się spodziewać po tej dwójce, zacisnęła szybko dłoń na rękojeści miecza, gotowa do natychmiastowego wyjęcia go z pochwy. Sztylety z trucizną także czekały... A one nie lubiły czekać bezczynnie i nadaremno.
Szayel
Rasa:
Profesje:

Post autor: Szayel »

Szayel uśmiechnął się dziecinnie do mężczyzny w czerni, gdy ten dosiadł się do ich stolika przyprowadzony przez najemnika. Andarys minął nieznajomego i stanął obok Pradawnego niczym stróż, kładąc ostrzegawczo dłoń na głowicy swego miecza, patrząc wzrokiem bez wyrazu w tylko sobie znanym punkcie.
Nim ktokolwiek zdążył cokolwiek powiedzieć, postać z maską rzekła:
- Witam. Na imię mi Hergan. Zapewne wydaje się idiotycznym bądź podejrzanym, iż biegam za wami. I takie zapewne jest. Niezwykle zaciekawiła mnie twoja obecność tutaj. Nie uważasz jednak za "przeznaczenie" tego, że spotkaliśmy się właśnie dziś, tego dnia? Ja tak właśnie myślę. I jestem pewien, że nie przybyłeś tu bez celu. A jeżeli masz cel to nie błahy. I wyczuwasz zapewne siły, które zmierzają w twoją stronę. Jeden już tu jest.
Hergen zerknął do tyłu, gdzie przy najbliższym wyjściu stoliku siedziała chuda postać o bladej cerze i długich, kruczoczarnych włosach.
Szayel powiódł wzrokiem w tym samym kierunku, marszcząc nieznacznie brwi. Nemorianin. Co do tego nie było wątpliwości. Spotkał ich w Otchłani wystarczająco wielu, aby móc rozpoznać po samej twarzy. Jednak ten był inny – silny, nawet jak na Nemorianina. Nie potrafił rozpoznawać aur, ale nie potrzebował tego, by wyczuć jego siłę.
Skierował spojrzenie z powrotem na Hergena, starając się dostrzec coś spod mrocznej maski, ale jego trudy okazały się daremne. Cóż, przynajmniej mężczyzna nie okazał się być wysłannikiem rady. To dobrze. Tylko tego by brakowało. W takim stanie nie mógł walczyć z pełnią swych możliwości. Jednak nie mógł tego pokazać obcemu magowi.
- Moja obecność? – powtórzył półszeptem, przykładając teatralnie palce lewej dłoni do warg i nadając swemu głosu ton pełen tajemniczości oraz nutki intymności – Przeznaczenie? Mój cel? I… - odgarnął włosy, patrząc na Nemorianina. Poczuł, że ich spojrzenia się spotykały – Siły zmierzające w tę stronę? – dokończył poważnie.
Czy Hergen mówił o tych trzech aurach, które wciąż gdzieś unosiły się w mieście? Gdybym tylko potrafił je odczytać – stracił samego siebie w duchu. Ta błądzę po omacku. Czarodziej wydawał się dość silny. Mógłby się przydać. Jako tymczasowy sojusznik, a dokładniej rzecz ujmując jako żywa tarcza. Chociaż. Kto wie? Być może coś z tego wyniknie i los zesłał mu kogoś o szerszych horyzontach niż większość magów.
- Skoro możesz wyczuwać aury innych, to znaczy, że i wyczuwasz moją – odezwał się chłodno do Pradawnego – Ośmielę się w takim razie wysunąć wniosek, że reprezentujemy podobne poglądy. W końcu przeznaczenie łączy tylko bratnie dusze. Pomóż mi, a ja pomogę tobie.
Założył nogę na nogę, opierając brodę na zaciśniętej pięść.
- Tylko co zrobić z tym nowym gościem? – Mówiąc to spojrzał na Nemorianina.
- Nie wygląda na jednego z tych Czarodziei – zauważył Andarys – Być może znajduje się w podobnej sytuacji, co i nasz nowy… - umilkł na moment – znajomy.
- Być może, ale „ludzie” – mówiąc to zaśmiał się pod nosem – jego typu mogą sprawić wiele kłopotów.
- Mówisz tak, jakbyś go znał.
Szayel nie raczył odpowiedzieć, zaciskając tylko wargi w wąską linię.
Czego tu chcesz Nemorianinie? Zapytał siebie w myślach.

*


Trójka magów w śnieżnych szatach zbliżała się do aury Szayela. Wyczuwali ją. Kierował nimi mężczyzna dzierżący w dłoni magiczny kostur. Co chwila zatrzymywał się, unosząc głowę do góry i ponawiając drogę.
Nagle zatrzymał się na dłuższą chwilę. Najmłodszy mag zapytał ostrożnie.
- Co się stało, ojcze?
Mag z kosturem nie odpowiadał. Dopiero do paru sekundach otworzył oczy wypełnione jeszcze żywą mgiełką magii.
- Więcej aur. Mrocznych aur. Trzy. Ponure, silne. Jedna szczególnie trudna do wykrycia, ale nic nie umknie przed moim wzrokiem. Znajdują się w jakieś gospodzie. Znam jej wnętrze. Nie mogę jednak określić położenia.
- Kierujmy się aurą! – rzekł młody, ale zatrzymała go kobieca dłoń trzeciej postaci w bieli.
- Nawet my nie damy im rady – odpowiedziała spokojnym głosem - Szayel osłabł, ale wciąż jest zdolny do walki. Gdyby był sam mielibyśmy szanse, lecz wraz z tymi dwoma aurami nie uda nam się – Cofnęła rękę, zerkając na mężczyznę z kosturem – Co robimy, mężu?
Czarodziej zmarszczył krzaczaste brwi, pogrążając w zadumie. Wykonanie zadania było najważniejsze. Ale mogliby przypłacić to o wiele gorszą zapłatą niż swym życiem. Wypowiedzenie tych słów było trudne
- Razem z tobą Elien może nam się udać odciągnąć te dwie aury.
Kobieta zakryła usta dłonią.
- Ale to…
- Wiem – odwrócił się do chłopca – synu, ty musisz pojmać Szayela. Osłabł. Jest od ciebie o wiele potężniejszy, ale masz szanse. Postaraj się zniszczyć jego magiczne bariery i użyj zwoju – mężczyzna zacisnął dłonie na trzonie kostura – Wyssiesz go z tej biednej duszy, którą krępuje swoją magią i zamkniesz w tym przedmiocie.
Wręczył synowi lśniący oślepiającą bielą okrągły przedmiot o niewyobrażalnie gładkich ścianach.
Chłopiec spojrzał na ojca.
- Zrobię to – rzekł z mocą w głosie.
- Dobrze, ruszajmy. Aury zakłócają linie mocy, ale wkrótce ich wyśledzimy. Nie umkną.
To pozwiedzawszy trójka postaci w śnieżnych szatach ruszyła.
Awatar użytkownika
Andarys
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 55
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Mroczny Elf
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Andarys »

Czarodziej najwyraźniej nie zamierzał skomentować ostatniego zdania. Najemnik obserwował go przez chwilę, jednak jego jedyną reakcją było zaciśnięcie ust w wąską kreskę. Andarys skrzyżował ręce na piersi. Najpierw ponownie zwrócił wzrok na owego Nemorianina, po czym spojrzał na elfiego karczmarza, który pocierał tę swoją szklankę z coraz większym zdenerwowaniem. Nie był głupi i doskonale zdawał sobie sprawę, że takie intrygujące zbiegowisko dosyć... niebezpiecznych ras nie wróży nic dobrego. Ba, wróży jedynie rzeczy, przed których efektami lepiej schować się pod ladą i chronić tę, jakże cenną, polerowaną przez kilka godzin szklankę.
Andarys stał za Szayelem jak posąg, po prostu zastygł w miejscu; momentami ruszał tylko głową, obserwując wnętrze. Nawet samotna mucha gdzieś pod sufitem by mu nie umknęła. Na dłuższy moment zapadło milczenie, podczas którego najemnik zaczął bezczelnie gapić się na Quarraenę. Po części, żeby przetestować jej cierpliwość, ale to na pewno nie był główny powód. W tej chwili mógł spokojnie porównać, jak się zmieniła. Pochodzili z tego samego miasta, niestety (albo stety) widywał ją tylko okazyjnie. Udało mu się jednak poznać jej imię, którego przez długie lata nie zapomniał. Za młodu był w niej zadurzony, lecz to uczucie już dawno gdzieś uleciało. Czas skutecznie zamieniał serce Andarysa w bryłkę kamienia.
Szayel poruszył się na krześle.
- Zbliżają się.
Awatar użytkownika
Akkarin
Poszukujący Marzeń
Posty: 415
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Nemorianin
Profesje:

Post autor: Akkarin »

Demon zauważył zerknięcia interesującej go grupki w jego kierunku. Zapewne musieli wiedzieć kim jest, albo przynajmniej się domyślali. Co więc pozostawało teraz demonowi, jeśli nie chciał zostać zaatakowany? Wysłał więc myśli w stronę maga, którego aura go tu przywiodła. Wszelkie jego bariery nie stanowiły problemu, jeśli chciał tylko mu wysłać wiadomość telepatycznie, a nie włamywać się mu do umysłu. Tak... Z czym jak z czym, ale z mentalnymi przekazami nigdy nie posiadał problemu.
- Witaj, panie... Skoro już raczyłeś zauważyć moją obecność, to zapewne ciekawi cię co mnie tutaj sprowadziło, skoro tak zerkasz na moją osobę? Twoja aura jest wyczuwalna z niezwykle daleka i to ona mnie tu przyciągnęła. Jeśli nie masz nic przeciwko, pragnąłbym dołączyć do jakże zacnego grona twojej... Kompanii? Choć sam z tego co widzę władasz potężną magią, w kontakcie z tą zbliżającą się trójką magów, każda pomoc może się przydać. Wątpię, byś miał na tyle szczęścia, by były to kolejne osoby, które przybyły w... Dobrych. Tak to chyba w tej chwili najlepsze słowo. Przybyły w dobrych celach. Jaka jest więc twoja decyzja, czy mag przyjmie pomoc drugiego maga, czy też ją odrzuci?
Awatar użytkownika
Hergan
Błądzący na granicy światów
Posty: 18
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Nekromanta - Pradawny Czarodziej
Profesje:

Post autor: Hergan »

Hergan słuchał uważnie. Blade oczy wpatrywały się uważnie w Szayela. Obserwował mimikę twarzy. Najdrobniejszy ruch, cokolwiek. Szayel mówił tak jak każdy z jego rasy. Był wszak tej samej rasy co on. Czarodziej nie przegapił ani jednego słowa. Gdy z ust czarodzieja padło "Bratnie dusze" Hergan roześmiał się. Był to śmiech serdeczny i szczery. Nie śmiał się tak od ponad trzystu lat. Śmiał się lecz maska bądź głowa nawet nie drgnęły. Śmiech zniekształcony przez maskę brzmiał strasznie. - Bratnie dusze. - Powtórzył rozbawiony. Nie mógł powstrzymać lekkiego chichotu. - Nigdy nie mogłeś pomylić się tak bardzo przez powiedzenie prawdy - rzekł beznamiętnie. Śmiech i wszelka wesołość uleciały z niego w jednej sekundzie. Karczmarz pocierający szklankę zagapił się na niego podczas wybuchu radości jakże nieoczekiwanego z jego strony. Hergan rzucił mu spojrzenie a tamten spuścił oczy w jednej chwili. - Co do dusz i przeznaczenia. Czy można w nie wierzyć? Zastanawiałem się nad tym. Owszem, co do dusz nie ma wątpliwości. Co się tyczy przeznaczenia... . Czy nie jest tylko splotem losów ? Przeznaczenie to cel który podświadomie sobie ustalamy. Nie zrządzenie czy szczęśliwy przypadek. Jednak nie należy używać tego typu zwrotów w obecności osoby tak, hmm... świadomej. Zgodzisz się ze mną? Nie wypada też uważać innych za głupców. Nie. My nie jesteśmy idiotami o prostych poglądach. - Położył dwa palce na sercu, przeciągnął do lewej piersi i dotknął czoła. Był to pewien symbol który poznał dawno temu. - Więc o cóż chodzi z tą pomocą? Jesteśmy wszak istotami o niezwykle szerokiej perspektywie, czyż nie? Plan musi być niezwykle ciekawy.
Awatar użytkownika
Quarraena
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 145
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Quarraena »

Nie wiedziała już, co się dzieje. Ci dwaj magowie... zaprzyjaźnili się ze sobą? Nie, może to za dużo powiedziane, ale w każdym razie... Wyglądało to nieco dziwnie. Wzruszyła ramionami. Szare włosy zafalowały, gdy je odrzucała na plecy. Zastanowiła się przez chwilę, by cichcem spytać swojego zleceniodawcę:
- Jak właściwie wygląda ten... przedmiot? Muszę znać jego kształt, wymiary, żeby wiedzieć, czego w ogóle szukać. - Wbiła wzrok w drzwi, wypatrując kolejnych przybyszy. To przecież nie był jeszcze koniec niespodzianek, kilka osób podążało śladem Szayela, czuła to. Wyglądał na takiego, co ciągnie za sobą kłopoty. Oj tak. Sama też wiedziała, że wpakowała się w niezłą kabałę, zgadzając się na pomoc i wykonanie zlecenia. Zapragnęła wykonać je jak najszybciej i uciekać. Atmosfera wokół tych wszystkich osób znajdujących się w karczmie nie wyglądała zbyt ciekawie, nawet dla mrocznej elfki. Nie wiedziała jednak, co dokładnie poszczególne postacie planują, ale miała zamiar się tego dowiedzieć. I to jak najszybciej.
Zablokowany

Wróć do „Kryształowe Królestwo”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość