Pałac Dziewięciu Wież[Komnaty Arcyksiężnej] Kłopoty państwowe.

Pałac został zbudowany zaraz po koronacji Arcyksięcia Eohaida an Valdegard, na jego życzenie. Pałac jest potężną drewniano-kamienną budową z główną prostokątną siedzibą otoczoną dziewięcioma wieżami zbudowanymi dla każdego z książąt Marchii. Za pałacem rozciąga się brukowany dzieciniec prowadzący do kolejnej lokacji dworu Arcyksięcia. Dwór zbudowany jest całkowicie z drewna, i powstał znacznie wcześniej niż wspomniany wyżej pałac dziewięciu wież. Jest to rzeźbiona i złocona siedziba stanowiąca prywatny dwór arcyksięcia.
ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
Calisi
Zsyłający Sny
Posty: 301
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Półelf
Profesje:
Kontakt:

[Komnaty Arcyksiężnej] Kłopoty państwowe.

Post autor: Calisi »

Calisi siedziała w swojej komnacie, na wysokim, rzeźbionym krześle, które wyłożone było futrami różnych zwierząt. Wszystko, żeby było jej wygodnie. Tutaj nie obijano mebli, do czego Calisi musiała niestety przywyknąć. Poza tym była zima, którą ciężko znosiła, zwłaszcza teraz, w ciąży. Choć w jej komnacie ogień w kominku był pilnowany dwa razy bardziej, niż w innych pomieszczeniach. I musiał płonąć zdecydowanie mocniej, żeby grzać pałacową komnatę na tyle, by arcyksiężna byłą zadowolona. Ona sama nie była by pewnie tak wymagająca, ale niestety, kiedy robiło się chłodniej od razu zaczynała kichać, a w jej stanie każde kichnięcie, czyli inaczej mówiąc przeziębienie, oznaczało zagrożenie dla dzieci. Dlatego każdy chuchał i dmuchał na ciężarną arcyksiężną jak tylko mógł.
Siedziała więc blisko kominka, w którym trzaskały płomienie. Tu było jej ciepło. Miała na sobie ciężką, lirieńską suknię, która miała chronić ją przed chłodem, ale Calisi nie bardzo przepadała za takimi strojami, były dla niej za ciężkie i gryzły, ale teraz była lirienką i powinna wyglądać jak ona. Choć jej białe niczym śnieg na Pałacu Dziewięciu Wież włosy od razu mówiły, że nie pochodzi stąd. Im dłużej jednak tu przebywała tym bardziej rozumiała, że musi stać się częścią tego kraju. Nie ramiona miała zarzuconą wełnianą narzutę, nie nosiła w pałacu płaszcza tak jak inni, one też były ciężkie, a wełna była zdecydowanie lżejsza i dawała równie dużo ciepła. Zima męczyła ją niemiłosiernie.
Oprócz Calisi w komnacie siedziały też cztery dwórki, które miały dotrzymywać jej towarzystwa. Dwie z nich haftowały. Jedna zszywała coś, prawdopodobnie jakieś ubranie należące do Calisi. A ostatnia czytała książkę. Tylko Calisi siedziała i wpatrywała się w ogień. Nagle przywołała do siebie dwórkę, która czytała książkę.
- Tak, pani? - zapytała dwórka kłaniając się.
- Chcę rozmawiać z księżną Liriels, znajdź ją i poproś żeby przyszła - rzekła spokojnie.
- Tak, pani - odparła dwórka i kiedy Calisi skinęła głową, że niczego więcej nie potrzebuje, dziewczyna opuściła komnatę.
Awatar użytkownika
Liriels
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 147
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Fellarian
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Liriels »

Liriels niechętnie żegnała odjeżdżającego Asaldura, wiedziała, że powinien i chce jechać, ale widząc biednego Kadma w złym stanie, zaczęła się obawiać. Martwiła się o Asaldura, wiedziała, że umie radzić sobie z magią, ale i tak się obawiała. Nie wiedziała, kto pobił Kadma, poza tym w okolicy wszyscy straszyli mgłowcami, widmami i złymi nimfami tańczącymi o północy w lasach. Nic, co chciałaby, żeby spotkał jej ukochany. Postanowiła się jednak uspokoić, dlatego udała się do swoich komnat, by tak czytając czekać powrotu mężczyzny. Nie zdążyła jednak zbyt wiele przeczytać z wiadomości z Marchii, kiedy w drzwiach jej kancelarii pojawiła się dwórka arcyksiężnej. Zdumiała się tym, że władczyni ją wzywa, pomyślała, że może co jej pupilkowi się przytrafiło, ale to wolałaby Tris lub Asaldura. Wstała zatem, poprawiła czerwoną suknię i zarzuciła na ramiona lekki czerwony krótki płaszcz podszyty futrem. Ruszyły obydwie przez pałac oczywiście wraz z 6 nieodłącznymi dwórkami księżnej, do komnat władczyni. Dziś Liriels miała upięte włosy w bardzo skromny sposób, do tego nie miała żadnych ozdobników. Kiedy weszły do komnat Arcyksiężnej Calisi, ognistowłosa Lirels skłoniła się nisko, zaś dwórki prawie przysiadły.
- Pani chciałaś mnie widzieć. Oto i jestem do twych usług. - skłoniła się i uśmiechnęła.
Awatar użytkownika
Calisi
Zsyłający Sny
Posty: 301
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Półelf
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Calisi »

Kiedy do komnaty weszło tyle osób, Sarabi zeskoczyła z parapetu i ruszyła w ich stronę.
- Sarabi! - arcyksiężna przywołała kocicę do porządku. Młoda samica ocelota stanęła w półkroku, ale przyczaiła się.
- Sarabi - arcyksiężna powiedziała nieco łagodniej, młoda kotka wstała i ruszyła w stronę swojej pani. Usiadła grzecznie przy krześle arcyksiężnej. Calisi pogładziła po sierści kocicy. Potem podniosła wzrok na Liriels i jej dwórki. Ruchem ręki odesłała je wszystkie. Spojrzała też na swoje i kazała im wyjść.
- Siadaj - rzekła do Liriels wskazując jej ruchem głowy krzesło na przeciwko. Uśmiechnęła się do niej łagodnie.
- Tak, chciałam cię widzieć - dodała.
- Musimy porozmawiać - dodała.
Awatar użytkownika
Liriels
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 147
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Fellarian
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Liriels »

Liriels uśmiechnęła się i zasiadła na wskazanym miejscu. Spojrzała na chwilę na Sarabi, wyglądała coraz piękniej i księżna była coraz bardziej zadowolona, że podarowała ją władczyni. Uśmiechnęła się lekko.
- W czymże mogę ci pomóc, Calisi? - powiedziała spokojnie, kiedy wszyscy wyszli z pomieszczenia.
- Czy coś trapi twą głowę?
Spojrzała na nią uważnie, zastanawiając się, co odpowie.
Awatar użytkownika
Calisi
Zsyłający Sny
Posty: 301
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Półelf
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Calisi »

- Można by tak rzec - odparła. W tym czasie Sarabi wskoczyła jej na kolana. Była jeszcze na tyle mała, że spokojnie mieściła się na nich. Zwinęła się w kłębek na kolanach arcyksiężnej i zasnęła.
- Martwi mnie kondycja kraju - rzekła.
- Mam wrażenie, że nic tu nie jest tak, jak powinno. Eohaid pracuje od świtu do nocy, resztę obowiązków zwala na Ellestila, kasztelan też zajęty całymi dniami. Co prawda, namiestnik Warthestar zaczął pomagać arcyksięciu, ale to i tak za mało. W pałacu brakuje podziału obowiązków. Brakuje skrybów, ludzi, którzy zajmowaliby się mniejszymi sprawami. Ponoć istnieje jakaś rada, która miała działać w pałacu, ale Eohaid jej nie zwołuje, ja nawet nie wiem, kim są ci ludzie. Arcyksiążę oczywiście mało kogo słucha i chyba nie rozumie, że nie da się rządzić w pojedynkę. Administracja pałacu nie jest za dobra, więc jak państwo może działać dobrze. Wiele rzeczy trzeba tu zmienić, żeby było lepiej.

- Nie wiem, mam wrażenie, że to Eohaid jest w ciąży nie ja - powiedziała już prywatnie.
- Jego wcześniejsze humory doprowadziły do tego, że nawet Amelia nie bardzo chce z nim rozmawiać. Muszę znaleźć sposób, żeby w końcu przejrzał na oczy. Rozmawiałam już z Amelią i powiedziałam jej, co myślę; poprosiłam, żeby pogodziła się z Eohaidem, ale któż ich wie. Jeśli Eohaid znów ją obrazi, nie będzie dobrze.
Awatar użytkownika
Liriels
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 147
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Fellarian
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Liriels »

- Błąd w administracji jest związany z faktem, że my nie mamy tutaj ludzi uczonych. Są nimi kapłani, ale nikt poza nimi nie jest uczony pisania ani czytania. W końcu nie jest to nikomu potrzebne. W tym kraju mało kto umie czytać, pisać, rozumieć, był uczony logiki, strategi i myślenia. Są nimi ci, którzy teraz muszą pracować całą noc.
- Kiedy zechcesz wprowadzić nauczanie, już teraz mówię ci, że zaczną się kłótnie, Lirieczycy nie uznają nauki. Ale sama pochodzę z Marchii, gdzie jeszcze moja prababka wprowadziła świątynne szkółki. Od myślenia i wydawania rozkazów jest arystokracja, generał i dowódcy, od robienia wojownicy. Taki układ istnieje od wielu pokoleń.
- Pierwsza rada Lirien została powołana, kiedy Eohaid był koronowany. Należałam do niej, tak samo jak większość książąt. Rzecz w tym, że potem to się rozpadło, mało który książę miał czas jeździć co i rusz do stolicy na obrady. Dlatego powstała rada, co do której nawet ja niewiele wiem. Istnieje bowiem rada służąca Eohaidowi, jednak jej członkowie są nieznani; wiem, że to ludzie wśród nas, ale aby uchronić się przed stronnictwami, wszyscy członkowie musieli złożyć przysięgę. Tyle wiedzą wszyscy, ale czy naprawdę istnieje tajemnicza rada, którą Arcyksiążę powołuje kiedy zechce i spotyka się z nimi w tajemnicy, tego nie wiem. Bo plotek i domysłów jest wiele, pomysłów do czego naprawdę ta rada służy też. Jeśli ktoś ma coś wiedzieć, to Ellestil, podejrzewałabym go o wiele nielegalnych i zabronionych rzeczy, tak samo jak wiedzę znacznie większą, niż to się wszystkim zdaje.
- Potem powstała druga Rada Lirien, którą znasz, bo sama brałaś w niej udział. Ta rada jest powoływana tylko na wyraźny rozkaz Namiestnika i Arcyksięcia. Obydwoje muszą chcieć ją powołać. To znaczy zgodnie z prawem ojców tak było. Teraz oczywiście się to nieco zmieniło, bo Eohaid o niej decyduje. W każdym razie zbiera się ona raz na rok, dwa, trzy lata, i jej decyzje zdaje mi się nie są do końca ważne, ale w tej sprawie nie będę się wypowiadać.
Awatar użytkownika
Calisi
Zsyłający Sny
Posty: 301
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Półelf
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Calisi »

- Nie każdy musi się uczyć. Prostemu wojownikowi na nic zda się pisanie. Chłopu w polu też nie. Ale pałac powinien mieć ludzi wykształconych. Skrybów, zwykłych, prostych skrybów, którzy potrafiliby pisać i czytać. I to byłoby ich zdaniem. Ten kraj jest... rozpada się. I nie da się go uratować, jeśli nie zaczniemy czegoś robić. Nie uważam, że każdy powinien być wykształcony, nie każdy chce taki być, ale brak temu państwu uczonych.
- To chore... jakaś tajemnicza rada. Arcyksiążę powinien mieć jawna radę, która będzie pomagać mu rządzić. Ludzi, którym ufa i przede wszystkim takich, którym może przydzielić określone zadania. To nie może wyglądać, tak, że zwala wszystko na Ellestilla, albo całe państwo ciąży na barkach jego samego. Tak... Rada Lirien... więcej z niej kłótni, niż pożytku - roztarła czoło dłonią.
- Wiesz co myślę, Liriels... omijając braki w wykształceniu, głód, wojny z sąsiadami, upartego Eohaida, pozostaje jednak kwestia, z którą nie łatwo będzie sobie poradzić. Eohaida idzie udobruchać, głód zwalczyć, zawrzeć pokój, stworzyć szkoły, ale najgorzej będzie to państwo zjednoczyć. Niby jesteście jednym krajem, ale każdy w swojej marchii rządzi po swojemu, każdy jest władcą. Wybacz, ty też nim jesteś. Ale państwo nie może funkcjonować w ten sposób. Kraj musi mieć jedno prawo, jednego władcę, tymczasem Lirien jest podzielone.
Awatar użytkownika
Liriels
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 147
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Fellarian
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Liriels »

- Owszem, jestem władcą mojej marchii, zawsze byłam. Rzecz w tym, że ja nie bałam się nigdy powiedzieć głośno, jeśli jakaś rada, jakieś prawo, zdarzenie nie miało sensu. Ja nie przyklaskuję ludziom, ja im mówię prosto w twarz. Z drugiej strony walczę o ojczyznę, a nią jest cały mój kraj. Ale masz rację, Lirien się rozpada, to dzieje się od wielu lat, od kiedy umarł ojciec Ellestilla. Za jego czasów, trzymał on w ryzach poprzez siłę swoich wojska, ale też małżeństwa, układy i politykę całą północną część Lirien. Ja władałam zachodem, mój ród pilnował handlu, ale i zachodnich, sąsiednich marchii. Z południa miałaś Eohaida i Wathestar i tak dalej. Po śmierci księcia Lavro, jego linia męska, została zrzucona z tronu. Zwolennicy zmarłego władcy musieli uciekać, jedyny męski następca został ukryty wraz z księżną. Ale kiedy skończył 13 zim, odnaleźli go, na jego oczach zabito mu matkę, a jego raniono i to poważnie. Do dziś ma szerokie cięcie przez oko. Po tej zdradzie, musiał uchodzić z Rouhanu. Marchie północy wyzwoliły się spod wpływów, każdy zaczął orać swoją ziemię, wypasać swoje owce, a z czasem odcinać się prawem, tradycją i zasadami.
- I to właśnie północ jest jak swawolne psy bez kagańca, nikt nie umie nad nimi zapanować, sami zresztą biją się między sobą, część chce przywrócenia starej linii, pozostali chcą nowej. A co robi książę Elsigar? Ma stolicę i jej sprawy gdzieś, nie szkoli wojowników, nauczył się pchać w kieszeń poddanych to i ich uspokajać, nauczył się, że nikt mu nie zagraża, to bawi się na całego. I tak naprawdę to on stwarza największe zagrożenie dla całego Lirien.
Awatar użytkownika
Calisi
Zsyłający Sny
Posty: 301
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Półelf
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Calisi »

- Ale wtedy i tak państwo było podzielone na czworo - rzekła.
- Mówisz, że nie szkolą tam wojowników, a takiej marchii szybko można podciąć pęciny. Nieważne zresztą... Nie o to mi chodziło. W zasadzie sama już nie wiem, do czego zmierza ta rozmowa. Możesz odejść - powiedziała krótko, wpatrując się w ogień. Naprawdę zaczęła zastanawiać się, do czego zmierzała ta rozmowa. Po co chciała, żeby Liriels przyszła. Może liczyła, że będzie mogła powiedzieć komuś, co myśli. To chyba jednak nie wyszło. To, co miała w głowie Calisi, nie było chyba jednak przeznaczona dla uszu Liriels, a może w ogóle nie było przeznaczone dla żadnych uszu.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Pałac Dziewięciu Wież”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 0 gości