Opowiadania[A takie tak wypociny...] Obsydianowy Smok

Opowiadania waszego autorstwa o dowolnej tematyce.
ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
Eirlys
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 73
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Smokołak
Profesje:
Kontakt:

[A takie tak wypociny...] Obsydianowy Smok

Post autor: Eirlys »

Od razu ostrzegam, że całe opowiadanie nadal jest w trakcie tworzenia, więc czekam na wszelkie sugestie, komentarze, nawet przyjmę ostrą krytykę. :]

Prolog

LONDYN, LISTOPAD 1990
- Ty chyba sobie żartujesz? – wykrzyknął mężczyzna. – Masz z nią dziecko, a na dodatek wykazałeś się „inteligentnym” i „przemyślanym” zachowaniem, podmieniając tej dziewczynie wspomnienia?!?! Nie wierzę… - dodał wzburzonym tonem.
- Wiem, że moje tłumaczenia i tak nie dadzą ci do myślenia, ale wierzę, że to dziecko będzie dziedzicem moich umiejętności. – odparł drugi mężczyzna - Jeszcze się przekonasz o tym, Bert, jeszcze się przekonasz – i odszedł. Był to mężczyzna szczupły i wysoki, o smukłej twarzy i okalających ją długich ciemnoblond włosach. Oczy miał niebieskie, lecz patrząc w nie, można było powiedzieć, iż mężczyzna ten jest o wiele mądrzejszy i starszy, niż wskazuje na to jego młody wygląd. Był lekko przygarbiony, jednakże chodził wyprostowany i z głową uniesioną, jakby był oficerem wojskowym lub wielmożą. Strój natomiast sugerował, iż jest to człowiek prostolinijny, skromny i wielkoduszny – na nogach miał wytarte dżinsy i czarne lakierki z ponadrywaną cholewką, nosił białą wymiętą koszulę z niezapiętym guzikiem pod karkiem i marynarkę, zupełnie niepasującą do reszty stroju. Na wierzchu nosił beżowy płaszcz, którego kołnierzyk najczęściej miał postawiony, a na karku miał owinięty szal w kratę. I pomimo tak rzucającego się w oczy stroju, nigdy nie zwracał uwagi zwykłych mieszkańców Londynu.
- Oszalałeś. – krzyknął jeszcze Bert, zanim mężczyzna zniknął w mroku – Dlaczego jesteś tego taki pewny? Przecież to szaleństwo! – ale mężczyzna już nie usłyszał tych słów, a przynajmniej nie dał tego po sobie poznać.
Bert, oburzony jeszcze rozmową z mężczyzną, odszedł w przeciwnym kierunku szybkim krokiem. Był niski i „przy kości”, co dyskretnie maskował pod starym, wytartym płaszczem poprzetykanym tu i ówdzie kolorowymi łatami. Nosił także stare szerokie spodnie, lejące się na jego adidasy, które także jak cały jego strój nie grzeszyły młodością. Na głowie natomiast miał kapelusz a’ la tiara czarodziei znanych z różnych opowiadań dla dzieci, lecz z zagiętą końcówką. Włosy miał ciemne i krótko obcięte, a kolor oczu był bliżej nieokreślony. Wyglądał na człowieka starszego i mądrego, choć jeżeli chodzi o ubiór, najwidoczniej nie dbał o swój wizerunek. Choć starał się trzymać nerwy na wodzy, dzisiejsze spotkanie dość mocno nim wstrząsnęło.

Rozdział 1.

MIAMI, LIPIEC 2011
Dzień był pogodny i bez zachmurzenia, jak to lipcowy dzień na Florydzie. Cate śpieszyła się na próbę w teatrze, lecz w parku spotkała się przypadkiem w z pewnym mężczyzną. Zagadał ją, przedstawił się jako Bert i powiedział, że chciałby ją bliżej poznać.
- Proszę pana, nie chciałabym pana urazić, lecz śpieszę się na spotkanie z przyjaciółmi, i wolałabym się nie spóźnić, gdyż później musimy do teatru. Poza tym nie rozmawiam z nieznajomymi – Cate próbowała wybronić się od rozmowy, lecz mężczyzna nalegał.
- Proszę mnie źle nie zrozumieć, lecz naprawdę nie mam złych intencji. Po prostu chcę panią prosić o pomoc. Będę wdzięczny, jeżeli się pani odezwie.
Po tych słowach mężczyzna wyciągnął karteczkę i napisał coś na niej na kolanie, po czym podał ją dziewczynie.
- Kiedy będziesz do mnie dzwonić, zapytaj o Berta – odparł, obrócił się na pięcie i odszedł.
Chwilę później dziewczyna odczytała karteczkę:
H. G. Wells
(+44-224)524 652 876
pytaj o Berta

Cate postanowiła zadzwonić pod podany numer telefonu nazajutrz z rana, chcąc jeszcze przemyśleć to, co powiedział jej nieznajomy. Po chwili, otrząsając się z chwili zadumy, pobiegła w stronę teatru.
- Cate, gdzie ty się podziewasz? – zawołał Colin, czarnowłosy młodzieniec niemający więcej niż dwadzieścia pięć lat – cały dzień na ciebie czekamy, przecież lada dzień mamy występ.
- Już idę! – odparła Cate, podbiegając do przyjaciela. – Wiem, że na dniach mamy występ, lecz zatrzymała mnie pewna pilna sprawa.
- A jakaż to „pilna” sprawa cię zatrzymała na mieście? – zaczął się dopytywać Bradley, wysoki blondyn, którego pewność siebie przebijała przez każdy jego gest lub słowo – Z tego co wiem, to raczej nie pracujesz, gdyż twoją pracą jest występowanie razem z nami?
- A czy to ważne? – broniła się Cate – Może jednak coś załatwiałam?
- Uspokójcie się, proszę – stanowczym tonem zbeształ chłopców Timothy, starszy dżentelmen i opiekun młodszej części zespołu, broniąc przy tym dziewczyny – może wasza przyjaciółka jednak coś miała pilniejszego do załatwienia? Poza tym, ona z was wszystkich tutaj najlepiej wykonuje swoją część pracy, więc nawet jakby przyszłaby dopiero na próbę generalną, i tak by zagrała idealnie. Ruszajcie się, chłopcy, do roboty i to już! – dodał, gdy przyjaciele nadal stali przy Cate z szelmowskimi uśmieszkami.
Cate była energiczną, a zarazem bardzo nieśmiałą osobą. Miała dwadzieścia lat i z grupy, która tutaj się zebrała w sali prób miejscowego teatru, była najmłodsza. Była niską szatynką z kręconymi włosami oraz brązowymi oczami, i choć nie grzeszyła urodą ani figurą, zawsze można było ją zobaczyć radosną i uśmiechniętą. W Miami nie znalazła się przypadkiem – gdy jeszcze mieszkała w Europie, Timothy zauważył ją podczas spotkania znajomych, gdy ta grała na flecie. Poszukiwał grupy młodych, zdolnych osób do wystąpienia przed szerszą publicznością, lecz ze względu na to, iż dziewczyna nie miała zbyt wielu przyjaciół, ten zgodził się, by jego przyjaciele wystąpili razem z nią.
Po paru godzinach Cate wróciła do domu zupełnie wyczerpana, lecz zadowolona z tego, co zrobiła. Premiera show miała się odbyć za parę dni, lecz młoda kobieta nie wiedziała, że niestety na premierę nigdy nie dotrze.
A nghtingale in a golden cage
That's me locked inside reality's maze.
Awatar użytkownika
Primaeval
Szukający drogi
Posty: 31
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Pradawny
Profesje:

Post autor: Primaeval »

Ciekawe realia: nie typowe fantasy, tylko nasz prawdziwy świat :) Jedyne co mnie uderza to to, że wszystko dzieje się za szybko. Rozmowy są krótkie, a w następnym zdaniu bohaterka jest już gdzie indziej.

czekam na ciąg dalszy :)
Awatar użytkownika
Jen
Senna Zjawa
Posty: 296
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Jen »

Był lekko przygarbiony, jednakże chodził wyprostowany
Wybacz, ale jakoś tego nie widzę, wyobraźnia podsuwa mi obraz z mężczyzną mającym drgawki - to prostuje się, to garbi :P

Poza tym ciekawe, zastanawia mnie, co dalej ;) Zgadzam się, że ciutek za szybko to wszystko się rozgrywa, ale podoba mi się :D
– Szybko! Musisz pójść ze mną – rzuciła. – Grozi ci wielkie niebezpieczeństwo!
– Dlaczego?
– Bo cię zabiję, jeśli nie pójdziesz.
- Shut up.
- I didn't say anything.
- You're thinking. That's annoying.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 3 gości