Dolina Umarłych[Ruiny starego fortu] Siedziba Megdara II

Jeśli zadajesz sobie pytanie kim jesteś, jeśli wydaje Ci się że Twoja dusza już dawno umarła, a Twoje życie straciło sens... Dolina Umarłych to miejsce gdzie życie istot ją zamieszkały naprawdę straciło sens, wiec jeśli masz w sobie choćby iskrę życia i trafisz tutaj dowiesz się co to znaczy wola istnienia.
Awatar użytkownika
Aishele
Senna Zjawa
Posty: 275
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Zjawa
Profesje: Włóczęga , Medium
Kontakt:

Post autor: Aishele »

Aishele ocknęła się, przesiąknięta na wskroś zimnem bijącym od posadzki. Ile czasu minęło od jej przybycia do fortu? Czy spała tam pod ścianą godzinę, cztery dni czy miesiąc? Nie wiedziała, lecz nie miało to właściwie znaczenia. Obłok dziwnego otępienia, który spowijał jej umysł, przerzedził się właśnie na tyle, aby pozwolić jej trochę przytomniej popatrzeć dokoła i odnaleźć wzrokiem Megdara. Dziewczyna spróbowała wstać, ale była zbyt słaba. Ogarnęło ją przerażające uczucie - wewnątrz jej kości pulsowało coś obcego, organicznego, powoli lecz nieubłaganie wyciągającego z niej resztki świadomości i tak zwanego życia.

- Megdarze... - wychrypiała skrajnie rozpaczliwym głosem i przyczołgała się na kolanach do pochylonego nad stołem licza, by chwycić kurczowo skraj jego szaty. - Megda... rze... ja chcę żyć, nie daj mi umrzeć... bardziej.

Skurczona ze strachu, trzęsąca się istota popatrzyła błagalnie na nieumarłego króla. Oczy zawładniętej przez żywy i ekspansywny wielo-cień topielicy były teraz czarne. Całkiem czarne, łącznie z białkami. Przypominały teraz dwa odrażające, lśniące, czarne żuki, które przysiadły na jej twarzy.

- Megdarze, pomóż mi! MUSISZ mi pomóc!

Gorący, chorobliwy dreszcz zarzucił ciałem dziewczyny. Przed jej oczami gnały stada cieni, oddzielnych, a jednak w jakiś sposób połączonych w jeden organizm, który zmiatał wszystko, co na jego drodze - nieważne czy żywe, czy martwe, i wcielał w swoją strukturę, silniejszy o doświadczenia, moc i wiedzę każdej swojej ofiary.

- Megdarz... - nie dokończyła, zachłysnęła się, zaczęła się dusić. Odruchowo złapała się za szyję, otworzyła szeroko oczy, a z jej ust wydobyła się chmara robactwa. Tysiące larw, much, chrząszczy, gąsienic i ciem rozsypały się po podłodze i rozlazły się na boki, zalewając ruchomą i odrażającą falą komnatę Megdara. Wreszcie i on sam poczuł, że coś niedostrzegalnego wzrokiem zaczyna z nim walczyć, próbuje kąsać jego martwe ciało i dobić się aż do samej głębi, by rozprawić się z tym, co pozostało w nim jeszcze cennego. Osobliwy przeciwnik miał nad nim tę przewagę, że nie był jedną istotą, lecz były go miliony, choć w pewnym sensie dogłębnie zjednoczone, kierowane jakby wspólnym umysłem.

Szloch topielicy raz to przeradzał się w bezsilne wycie, raz cichł prawie zupełnie. Ona sama leżała skulona u stóp Króla Licza, przestając już sobie nawet zdawać sprawę ze swojej beznadziei. Tętniło w niej tylko ciche "chcę żyć, chcę żyć, proszę".

Tylko nieumarły kruk, dotychczasowy strażnik i towarzysz Aishele, zdawał się być zadowolony z obrotu sytuacji - przycupnął na jakimś przewróconym krześle i tylko czyhał na robale, które same pchały mu się do dzioba.
Awatar użytkownika
Mesmer
Szukający Snów
Posty: 185
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Upiór
Profesje: Mag , Alchemik , Zielarz
Kontakt:

Post autor: Mesmer »

        Mesmer poprawił ułożenie torby na ramieniu, po czym pewnym krokiem wszedł na teren Fortu. Z każdej strony obserwowały go puste oczodoły obrońców posesji, ale wiedział, że pergamin pokazany wcześniej strażnikowi bramy zapewniał mu nietykalność. Zaproszenie wystawione zostało przez maie płomienia, współpracowniczkę gospodarza Fortu i jego dobrą znajomą. W przeszłości często kupowała od niego różnego rodzaju specyfiki. Przez jakiś czas nawet pracowała u upiora jako dostawca co bardziej egzotycznych i trudnych do dostania składników. Teraz role się odwracały. To alchemik szukał kogoś, kto będzie chciał zapłacić za jego usługi.
Ożywieniec przyodziany w rozsypującą się zbroję i uzbrojony w dziwny rodzaj broni drzewcowej zaprowadził demona do drzwi wejściowych do wieży. Kościanym palcem wskazał na wijące się ku górze schody. Pierwsze oznaki dziwnej magicznej aury dotarły do Mesmera, gdy ten pokonał już dwie trzecie stopni.
- Najprawdopodobniej władca Fortu przygotowuje jakieś zaklęcie. Lepiej zaczekam z boku aż skończy inkantację i dopiero wtedy się przedstawię.
Kontynuował wędrówkę na najwyższe piętro, aż jego oczom okazało się wejście do Komnaty Tronowej. Mesmer wypuścił bezgłośnie powietrze. Promieniowanie aury magicznej było tu niezwykle intensywne, a dochodziło w głównej mierze od strony siedzącego na tronie szkieletu.
- To musi być Megdar, arcymag śmierci. - Upiór zrobił nieznaczny ruch nogą, ale nie zdążył wykonać kroku. Coś przykuło jego uwagę i zatrzymało w miejscu. Znieruchomiał obserwując jak niewielka chuda postać klęczy u stóp licza, ściskając bladą dłonią połę jego szaty. Istota wyglądała jakby cierpiała. Upiór cofnął się do wejścia i schował za róg ściany, nie przerywając obserwacji tej dziwnej sceny. Kiedy wokół głowy dziewczyny zaroiło się od latających i pełzających insektów a w powietrzu rozeszło się ich wielotysięczne świergotanie i chrzęszczenie, instynktownie odskoczył do tyłu. Nie wpadł jednak w panikę. Zamiast tego szybko otoczył się zaklęciem iluzji, by ukryć się wykryciem przez zmysły robactwa.
- To nie wyglądało jak zaplanowane. Owady atakują każdego z kim wejdą w kontakt.
Kiedy czar maskujący był gotowy, ostrożnie, kuląc się i osłaniając twarz rękami, zbliżył się do tronu. Przykucnął przy topielicy i odwrócił ją przodem do siebie. Przemówił poprzez mowę umysłu.
- Słyszysz mnie? Nic ci nie jest?
Fear and ignorance are good business.
Strach i zabobon to dobry interes.
(X)
Awatar użytkownika
Aishele
Senna Zjawa
Posty: 275
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Zjawa
Profesje: Włóczęga , Medium
Kontakt:

Post autor: Aishele »

Aishele wśród ohydnego chrzęstu mrowia robactwa usłyszała głos i wcale nie zdała sobie sprawy z tego, iż rozbrzmiewa on jedynie w jej głowie. Odwróciła się gwałtownie, szukając wzrokiem tego, który przemówił, lecz nie zobaczyła nikogo. Nie byłoby dziwne, gdyby uznała w tym momencie głos za złudzenie, tak się jednak nie stało - w jakiś sposób wyczuwała wyraźnie czyjąś obecność. Być może dlatego, że ten ktoś przecież jej dotknął, odwrócił w swoją stronę - choć dziewczyna była na tyle nieprzytomna, że nie zdała sobie nawet sprawy z tego faktu.

- Nie dręcz... zabierz mnie stąd - wychrypiała desperacko. Wszystko mieszało się w jej głowie i nie była w stanie trzeźwo myśleć, więc jednocześnie uznawała niewidzialnego nieznajomego za sprawcę swojego cierpienia, jak i za przybyłego właśnie wybawiciela. - Kim jesteś, gdzie jesteś? Zabierz mnie, pomóż! A ty, ty...! - słabo szarpnęła szatę lisza, jednocześnie strzepując ze swego przedramienia kilka kąsających dotkliwie chrabąszczy - ...dlaczego nic nie robisz? Co się...

Przerażające wewnętrzne pulsowanie, które topielica czuła w swym ciele, zaczęło przesuwać się coraz wyżej i wyżej, by wreszcie eksplodować falą kłującego bólu w skroniach.
Awatar użytkownika
Mesmer
Szukający Snów
Posty: 185
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Upiór
Profesje: Mag , Alchemik , Zielarz
Kontakt:

Post autor: Mesmer »

        Demon pomógł Aishele pobieżnie otrzepać się z owadów, po czym zdjął swój płaszcz i zaczął szczelnie owijać nim dziewczynę, ze szczególnym uwzględnieniem głowy. W międzyczasie, opatulając topelicę kolejnymi warstwami materiału, wysłał w kierunku nieumarłego władcy komunikat mentalny. Owady owadami, ale trzeba było wytłumaczyć swoją tu obecność. Tym bardziej, że nie miał pewności czy był zapowiedziany.
- Witaj, panie, moje imię Mesmer, przybywam na zaproszenie pani Gardenii. Pozwól, że wyprowadzę tę młodą damę w bezpieczniejsze miejsce.
Następnie, nie tracąc więcej czasu, podniósł Aishele na ręce i szybkim truchtem opuścił Komnatę Tronową. Schodzeniu upiora po schodach na niższe piętra towarzyszyły mu coraz cichsze odgłosy rozgniewanych insektów. Jak przypuszczał było tylko kwestią czasu aż nieumarły lord przebudzi się z odrętwienia i jednym mrugnięciem powieki zgładzi całą chmarę małych napastników. Nie zaprzątał więc tym sobie więcej głowy. Zamiast tego skupił się na znalezieniu jakiejś wolnej komnaty, gdzie mógłby położyć topielicę i sprawdzić jej stan. Zatrzymał się na którymś z kolei piętrze i ruszył w dół korytarzem, w kierunku pierwszych drzwi, jakie wpadły mu w oko. Otworzył je kopniakiem i energicznie wmaszerował do środka.
Szybko otaksował wnętrze, po czym położył niesioną dziewczynę na kanapie. Pomimo pokrywającej mebel grubej warstwy kurzu alchemik zauważył, że gęste i puszyste obicie miało kiedyś piękny odcień szmaragdowej zieleni. Zaprzestał szacowania wystroju pokoju, by zamiast tego zająć się opatuloną w płaszcz Aishele. Zdjął z niej prochowiec. Odłożył go na bok. Ostatnie dwa żuki, które jakimś cudem zdołały się uchować, zrzucił na ziemię, a następnie zgniótł obcasem.
- Tak lepiej. - Przysiadł na kanapie obok topielicy. - Wygląda na to, że sytuacja jest pod kontrolą. - Przechylił lekko głowę, żeby spojrzeć Aishele w oczy. - Jesteś już bezpieczna, pani. - Uśmiechnął się. - Nazywam się Mesmer, jestem znajomym Gardenii. Nie musisz się mnie obawiać. - Zmarszczył lekko brwi, odwrócił wzrok i popatrzył w stronę drzwi wejściowych, jakby sprawdzając, czy owady przylecą tu za nim. - Co to właściwie było? Tam na górze. - Ponownie popatrzył na dziewczynę.
Fear and ignorance are good business.
Strach i zabobon to dobry interes.
(X)
Awatar użytkownika
Aishele
Senna Zjawa
Posty: 275
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Zjawa
Profesje: Włóczęga , Medium
Kontakt:

Post autor: Aishele »

- Ohydne robactwo - odparła dziewczyna jak najlogiczniej na pytanie Mesmera. - I chyba, chyba... coś więcej, nie wiem - dorzuciła niepewnie po chwili milczenia dość rozedrganym, zmęczonym głosem.

Po opuszczeniu sali poczuła się znacznie lepiej, ale jeszcze nie tak całkowicie dobrze. Długo nie mówiła nic więcej, tylko szeroko otwartymi oczami przypatrywała się otoczeniu. W porównaniu z tamtą komnatą na górze tutaj było bardzo cicho - cisza zdawała się być nawet przesadna, zbyt gęsta, niemal pochłaniająca każde wypowiedziane słowo.

Bolesne pulsowanie zmalało niemalże do zera i skryło się gdzieś w głębi, pozwalając nieumarłej wreszcie zebrać myśli.

- Mam na imię Aishele - topielica odezwała się znowu, a głos który wydobył się z jej krtani był cichy i zachrypnięty. - Tak, Aishele i... Chyba jestem chora - szepnęła jakby na swoje usprawiedliwienie.

Czy nieumarli chorują? Nie, nad tym dziewczyna się nie zastanawiała. Zresztą, nie była wcale tak do końca przekonana o swojej śmierci. Bądź co bądź, trudno uwierzyć, że się nie żyje. Dużo łatwiej sądzić, że jakimś dziwnym i nieszczęśliwym trafem znalazło się w jakimś niezrozumiałym dla siebie, ale na pewno przejściowym stanie.

- Mesmer...

Dziewczyna podniosła się, usiadła na kanapie zgarbiona, z podkulonymi nogami, i zaniosła się suchym kaszlem, najpewniej z powodu wzburzonej przez swój energiczny ruch chmury kurzu. Popatrzyła na mężczyznę niepewnie, a jej oczy, opuszczone na razie przez zimny cień, miały znów swój zwyczajny, nijaki kolor zmętniałej wody.
Brak jej było w tej chwili instynktu samozachowawczego, który nakazywał nieufność wobec obcych. Mężczyzna pomógł jej przecież, no i sam powiedział, że nie trzeba się go bać. No to chyba nie trzeba, prawda?

- Mesmer. - Mała nieumarła przysunęła się bliżej upiora, położyła dłoń na jego udzie i patrząc mu w oczy zaczęła się skarżyć. - Tu się dzieje coś złego... Te owady, one są takie... no nie wiem... żywe... ciemne... Nie, nie wiem, jak to powiedzieć, ale to nie było normalne. Widzisz - Aishele mówiła coraz szybciej i coraz bardziej gorączkowo - one mi się... chyba śniły, albo mi się wydawało, że jestem gdzie indziej, w każdym razie były bardzo podobne, było ich mnóstwo i było bardzo gorąco, a potem one jakby wyszły z mojej głowy... Och, to znaczy, wyszły przez moje usta - skrzywiła się na samo wspomnienie - ale nie o to mi chodzi, wyszły z mojej głowy, rozumiesz, rozumiesz? One są jak noc, kiedy śni się zły sen. Tak się boję, ja nie chcę, żeby tak się znowu stało! Ale ich jest tak dużo, tak strasznie dużo! I wszystkie idą razem. Chyba... chyba jestem chora - powtórzyła na koniec.

Na przeciwległej ścianie wisiało duże, owalne lustro, z którego na topielicę patrzyła szarooka, chudziutka, żałosna istota z mokrymi włosami - jej własne odbicie.
Megdar
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 69
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Licz
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Megdar »

Zaklęcie zostało zamknięte. Licz zdecydowanym ruchem odstawił Talizman Kolorów na piedestał. Odwrócił wzrok na dziewczynę i po chwili dostrzegł również nieznajomego.
- Czy każda rzecz, która jest dla ciebie niezrozumiała, musi ciebie przerażać? - wypowiedział te słowa powoli akcentując każde słowo.
- Za chwilę wszystko wróci do stanu równowagi. - Przeniósł spojrzenie na Mesmera. - My się jeszcze nie znamy. - Gniewnie zdjął kruka z oparcia i posadził na ramieniu Aishele, grożąc mu kościstym palcem.
- Czyń co ci nakazałem, albo oddam cię Utorowi jako materiał na jego nowy pióropusz. - Wreszcie powolnym zmęczonym krokiem podszedł do tronu, na którym zasiadł. Jego przenikliwe spojrzenie ponownie zatrzymało się na "niewidzialnym" Mesmerze.
- Czemu zawdzięczam twą wizytę, upiorze? Nie przypominam sobie, abym ciebie wzywał.
Awatar użytkownika
Mesmer
Szukający Snów
Posty: 185
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Upiór
Profesje: Mag , Alchemik , Zielarz
Kontakt:

Post autor: Mesmer »

        Mesmer potrzebował kilku sekund, żeby otrząsnąć się z oszołomienia wywołanego nieoczekiwaną teleportacją. Szybko wyprostował się i spojrzał po sobie. Nieumarły lord, przy pomocy swojej magii, na powrót ściągnął jego i Aishele przed swoje oblicze.
Widząc, że niebezpieczeństwo w Sali Tronowej zostało zażegnane upiór zdecydował się na rozproszenie iluzji niewidzialności. W krótkim czasie czar zniknął, odkrywając ludzkie oblicze jego nosiciela. Obserwował w ciszy jak licz powolnym krokiem podchodzi do swojej służki, by przekazać jej przesiąkniętego energią zaklęć kruka. Kiedy Megdar zbliżył się do nich demon mógł wyraźnie wyczuć, nawet bez specjalnego przykładania się, że władał on potężnymi mocami.
Następnie gospodarz fortu oddalił się szeleszcząc swoją podniszczoną togą czarodzieja. Zasiadł na solidnie wyglądającym tronie i zwrócił się z pytaniem do upiora. Alchemik skłonił się raz jeszcze, rzucił jeszcze okiem na Aishele, po czym odpowiedział.
- Rzeczywiście, nie miałem sposobności przedstawić się we właściwy sposób. - nabrał powietrza i rozłożył ręce, jakby pokazywał wielkość złapanego szczupaka. - Jak już wspomniałem moje imię to Mesmer i o ile to możliwe chciałbym zaproponować ci panie moje usługi. Zajmuję się alchemią, medycyną oraz zielarstwem. Słyszałem, że jesteście w trakcie przygotowań do działań militarnych na szeroką skalę. Dlatego tu jestem. Dzięki zastosowaniu moich eliksirów i mikstur mógłbym zwiększyć zdolności bojowe oraz wydajność twojej armii panie nawet kilkukrotnie. W przeszłości przez długi czas współpracowałem z armią Trytonii, przez co znam wiele receptur i przepisów na skuteczne środki bojowe. - zaplótł dłonie. - Oczywiście wszystko poprzedzone musiało by być dokładnymi badaniami i pomiarami.
Odetchnął głęboko i nie wydał już z siebie żadnego dźwięku.
Czekał na decyzję Megdara.
Fear and ignorance are good business.
Strach i zabobon to dobry interes.
(X)
Awatar użytkownika
Aishele
Senna Zjawa
Posty: 275
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Zjawa
Profesje: Włóczęga , Medium
Kontakt:

Post autor: Aishele »

Gwałtowna teleportacja zakręciła dziewczynie w głowie i wywołała nieprzyjemne uczucie wirowania w żołądku - za szczęśliwą można by uznać w tym momencie okoliczność, iż Aishele nie jadła nic od wielu, wielu dni. Albo tygodni, albo lat. Kto to pamięta? Na moment stanęła jej przed oczami ciemna tafla usiana setkami białych płatków, lecz odegnała ten obraz siłą woli, byle tylko nie odpłynąć w ten nieprzyjemny, osobliwy stan koszmarnego pół-snu.

Megdar miał rację - topielicę rzeczywiście napawało lękiem wszystko, co było dla niej niezrozumiałe. A nie rozumiała wielu, wielu rzeczy. Rozumiała znacznie mniej, niż dawniej, za życia, dlatego też ciągle się bała. Błądząc w zapomnianym na poły świecie jak dziecko we mgle, dziewczyna często reagowała histerycznie, czasem też narastająca frustracja znajdowała ujście w postaci bezsensownej agresji.
Teraz jednak przejęła się słowami lisza i spróbowała się opanować. Z milczącą zgodą przyjęła z powrotem kruka, bez słowa protestu znosząc na swoim ciele jego ostre pazury, otarła cieknące jeszcze po policzku resztki łez i w skupieniu wysłuchała niedługiej mowy Mesmera.

- Medycyna, zielarstwo? Czyli leczenie, tak? - Aishele odezwała się, nie przejmując się zupełnie tym, że wypadałoby, aby to nieumarły król odpowiedział coś jako pierwszy. - Jak to dobrze. Mówiłam ci, że jestem chora. Bardzo chora, naprawdę... Ty na pewno będziesz umiał mi pomóc - powiedziała z nadzieją i chwyciła upiora za rękę. Jej dłoń była zimna, jakby trzymała w niej przed chwilą garść śniegu albo grudkę lodu.
Awatar użytkownika
Mesmer
Szukający Snów
Posty: 185
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Upiór
Profesje: Mag , Alchemik , Zielarz
Kontakt:

Post autor: Mesmer »

Mesmer spojrzał na swoją rękę, za którą niespodziewanie złapała się topielica. Był zaskoczony tym gestem. Z jakichś powodów Aishele uwierzyła, że upiór potrafi jej pomóc i obdarzyła go zaufaniem. A zaufanie to było coś, czego nie doświadczył od dawna. Podrapał się drugą ręką po karku.
- Nie mogę niczego obiecać ale zrobię co w mojej mocy.
Wtem poczuł na ręce ostre ukłucie więc wyrwał się z uchwytu. Z niedowierzaniem zobaczył jak z topielicy wydobywa się chmara czarnych żuków i chrząszczy, tworząc żywą, wygłodniałą falę. Mesmer poślizgnął się na szybko wypełniającej podłogę robactwie i upadł. Rój znajdował się zbyt blisko upiora, by zdążył zawiązać jakiekolwiek zaklęcie obronne. Leżał i słyszał jak po niego idą, chrzęszcząc, mlaszcząc, cmokając. W krótkim czasie ogołociły go z kości i mięsa, jak również najmniejszej kropli energii.
Fear and ignorance are good business.
Strach i zabobon to dobry interes.
(X)
Awatar użytkownika
Aishele
Senna Zjawa
Posty: 275
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Zjawa
Profesje: Włóczęga , Medium
Kontakt:

Post autor: Aishele »

- Nie...! - wykrztusiła zszokowana Aishele na widok tego, co w przeciągu zaledwie paru chwil stało się z jej potencjalnym wybawcą. Kolejna z szans nieumarłej na poprawę losu przepadła właśnie bezpowrotnie. W jej martwym sercu już zdążyła się pojawić nadzieja - ale nic z tego. O, zły losie.

Ale... dlaczego? Czyżby coś, co zalęgło się w jej duszy, poczuło się za sprawą Mesmera zagrożone i dlatego zaatakowało? Tym razem wewnętrzne pulsowanie, towarzyszące nadejściu fali owadów, było niezwykle silne, lecz minęło szybciej niż poprzednie. Same insekty zaś zdawały się obrać sobie za cel tylko tę jedną osobę, której szczątki leżały teraz na podłodze - na Megdara czy topielicę nie zwracały uwagi, a dopełniwszy swojego zamiaru rozlazły się po kątach i jakimś sposobem zniknęły równie prędko, co się pojawiły.

Topielica nie stała tam ani chwili dłużej. Z rozwichrzonymi włosami, postrzępioną suknią i szaleństwem w oczach wybiegła z komnaty co sił. Prędko, choć cokolwiek niezgrabnie i potykając się o własne nogi, przemierzyła całą drogę w dół po setce kamiennych stopni - a za nią posłusznie zmierzał czarnopióry kruk. Kruk, którego życie - tak jak i jej - już dawno ustało.

Lecz kruk nie był jedynym, który podążył w ślad za dziewczyną. Gdyby ktoś bowiem zwrócił w tym momencie uwagę na takie nieistotne szczegóły, zauważyłby, że ciało topielicy przez chwilę nie rzucało cienia. I że później pojawiło się ich - cicho i dyskretnie - aż pięć. I że żadne źródło światła nie usprawiedliwiało w tej chwili takiej sytuacji.

*


Dokładnie w tym momencie, gdy gdzieś na samym dole ciężkie wrota zatrzasnęły się z hukiem, przez okno wieży wleciało niewielkie stworzenie i usiadło na ramieniu Króla Licza. Był to motyl, równie drobny i równie czerwony, co płatek róży. Podmuch magii, który przywiódł tu tego małego posłańca o wątłych skrzydełkach, zdawał się być ciężki, ciemny, pachnący piżmem i przeplatany cienkimi strużkami krwi.

- Megdarze... - dał się słyszeć rozkoszny, zmysłowy głos, który należeć mógł tylko do jednej osoby: do Ariszii Velmeron. Jej aura była w tym momencie wyczuwalna, być może dosyć słabo, ale jednak wystarczająco, by ją rozpoznać. - Jak wiesz, Mauria jest zainteresowana twoją ofertą współpracy, ale niecierpliwię... ekhm, niecierpliwimy się... bo lubimy szybkie i skuteczne działania. Cóż ostatecznie z naszymi pertraktacjami? Czy przystajesz na propozycję, jaką złożyliśmy twoim... - wampirzyca zawahała się chwilę, jakby niepewna, jakiego słowa użyć - ...posłom? Przypuszczam, że przystajesz, bo zapewne zdajesz sobie sprawę, iż twoje oddziały powoli tracą przewagę... Chyba wiesz, co mam na myśli...? - głos Ariszii zamruczał wymownie. - Jeśli więc zgadzasz się na to, co zaproponowaliśmy, nie zwlekaj z wysłaniem Talizmanu, a z chwilą, gdy znajdzie się on w Maurii, twoje obiecane wsparcie natychmiast wyruszy w drogę. Liczę... Liczymy na rychłą odpowiedź. Oby Śmierć posłusznie kroczyła ścieżkami, które jej wyznaczysz, Megdarze.
Megdar
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 69
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Licz
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Megdar »

- Ach, moja droga Airishe. Jak cudownie, że postanowiłaś się posłużyć moimi sługami w ten sposób. Cóż, Megdar słowa dotrzymuje zawsze. Doceniam waszą niecierpliwość, bo to odsłania wasze słabości, o których mogę was przestrzec póki nie jest za późno. Ciesz się, Pani, że jestem osobą chłodno kalkulującą każdą sytuację. Już wkrótce, moja Pani, poślę do was Talizman Kolorów. - Zaciągnął szatę, jakby wstydził się swoich nagich kości. - Jeżeli chodzi o utratę przewagi moich oddziałów, to nic na to nie poradzę. Tak ma być aż do momentu, kiedy wróg zafascynowany swoimi zwycięstwami postanowi mnie zniszczyć, wtedy rzucę do walki swoje odwody, które do tej chwili spoczywają głęboko w kryptach mojego fortu. Bądź spokojna, Arishe, i dziękuję za łaskawe przypomnienie o moich powinnościach, lecz było to zbyteczne. - Medgar zerwał połączenie z Maurią, nie czekając odpowiedzi, którą znał z góry.

Jego oczodoły płonęły zimnym blaskiem, kiedy przyglądał się znikającemu upiorowi. "Szkoda zdolnego alchemika..." Podniósł topielicę z ziemi jednym ruchem i postawił na nogach. Ujął podbródek topielicy w kościste palce i uniósł jej twarz do góry, przyglądając się owadom poruszającym się po niej.
- No dobrze wystarczy tego. - Dotknął jej policzka kościstym palcem, inwokując stare zaklęcie, które znalazł w podziemiach fortu kiedy obejmował go w posiadanie, a miało ono przywrócić topielicy sprawność i uwolnić ją od plagi. Kiedy skończył, puścił dziewczynę dość brutalnie, jakby ze złością. - Nikt, ale to nikt nie będzie mi zabierał mojej własności. Cokolwiek by to było. - Gwałtownie podszedł do stołu i położył dłoń na słoju, który szybko wypełnił się robactwem. Licz zamknął słój szybko i uniósł go na wysokość kościstej twarzy. - A one popracują teraz dla starego Medgara. - Odstawił słój na blat i ponownie zbliżył się do Aishele. - Oto twoje nowe zadanie, Aishele. - Wskazał na słój. - Zaniesiesz ten drobiazg Gardenii, niech go wykorzysta dobrze aby zniweczyć ewentualny sojusz Elfów ze Smokami. - Ciężko osiadł na swoim tronie. - Nie zwlekaj, czas nas goni.
Awatar użytkownika
Aishele
Senna Zjawa
Posty: 275
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Zjawa
Profesje: Włóczęga , Medium
Kontakt:

Post autor: Aishele »

Czerwonoskrzydły posłaniec Ariszii z chwilą zerwania połączenia po prostu zamienił się w szczyptę szarego popiołu, który rozwiał się w mgnieniu oka, pozostawiając po sobie jedynie wspomnienie. Aura wampirzycy przestała być wyczuwalna chwilę później.

Topielica gwałtownie otworzyła oczy i zadygotała pod nieprzyjemnym, kościstym dotykiem licza. A więc szaleńczy bieg po schodach i ucieczka z fortecy były jedynie na poły sennym majaczeniem?

Zaklęcie, które rzucił na nią Megdar, faktycznie w dużej mierze przywróciło dziewczynie siły i rozsądek - lecz, wbrew oczekiwaniom nieumarłego króla, nie zlikwidowało ostatecznie owej plagi, która zapuściła już swoje paskudne, cieniste korzonki w jej duszę dość głęboko i wcale nie zamierzała dać się tak łatwo zlikwidować. Ale o tym Megdar miał się przekonać dopiero później - w tym momencie wielo-cień skrył się z powrotem najgłębiej jak mógł, jak gdyby nieco przepłoszony, i przestał dawać o sobie znać.

Tłuste robale w słoju kłębiły się z ohydnym mlaskaniem i chrzęstem. Dziewczyna popatrzyła na nie dość niepewnym wzrokiem. Fakt, iż rzeczone owady jakimś sposobem wydobyły się dopiero co z jej ust, wcale wzbudzał w niej sympatii względem nich. Można rzec, że nawet wręcz przeciwnie. Ale cóż czynić? Sprzeciw nie miałby sensu. Megdar nazwał ją przed chwilą swoją własnością i w gruncie rzeczy nie był daleki prawdy. Czy Aishele miała jakieś inne usprawiedliwienie dla swojego istnienia, jakieś inne cele, ambicje, niż to, co stawiał przed nią nieumarły władca? Kiedyś, za życia - miała. Ale teraz nie zależało jej już na niczym, była wrakiem i pustą, wypełnioną tylko żalem i frustracją skorupą.

- Tak... Panie - burknęła z niezadowoleniem, podeszła niespiesznie do stołu i wzięła słój. - Ale gdzie jest pani Gardenia? Gdzie jej szukać?

Tymczasem Gardenii przytrafiło się najwyraźniej nieszczęście. Że Aishele o tym nie wiedziała - nic dziwnego, bo i skąd miałaby wiedzieć, co dzieje się w smoczej jaskini na drugim końcu kontynentu? Ale Megdar był zawsze dobrze poinformowany, a przynajmniej zdawał się takim być. Miał przecież swoje oczy i uszy wszędzie, gdzie znajdowało się coś, co mogło go zainteresować. Jego kruki, których życie dawno ustało... A Stefan, kruk-towarzysz maie? Czyżby zginął razem ze swoją panią, czy może spieszył już tutaj, miotany lodowatymi wichrami, wśród strug ulewnego deszczu, z wieścią o niepowodzeniu jej misji?

Ponad chmarę zamkniętych w słoiku owadów uniosła się brunatna, włochata ćma. Tłukła wściekle skrzydłami, wydając nieprzyjemny dźwięk i wyraźnie nie rozumiejąc, dlaczego nie może się wydostać.
Megdar
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 69
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Licz
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Megdar »

Przez okno wieży wpadł czarno-siwy ptak i chwilę tłukł się o posadzkę, aby zerwać swoje ciałko do skoku i wylądować na oparciu tronu. Licz drgnął i obrócił się w stronę posłańca. Kruk nawiązał połączenie telepatyczne ze swoim panem i chwilę przekazywał informacje. Czarnoksiężnik wyraźnie sztywniał w czasie odbierania raportu, a jego szkieletowe palce poruszały się niespokojnie, aby wreszcie skupić kulkę energii i zdecydowanym wściekłym ruchem posłać go w nieumarłego ptaka. Kruk sypnął wokoło piórami, kiedy spadł z oparcia i przestał się poruszać.
- Zniszczę ich wszystkich... - wycedził słowa, po czym gwałtownie spojrzał w stronę Aishele, a w jego oczach zapłonęły ognie. Megdar wyciągnął palec w jej stronę.
- Nie! Twoja misja zostaje zmieniona. Zaraz otworzę wrota chaosu, które przeniosą ciebie w miejsce gdzie niedawno znajdowała się Gardenia. - Licz podniósł kruka którego życie już dawno ustało i potrząsnął nim. Ptak zaskrzeczał przewracając ślepymi oczami.
- Ten słój rozbijesz w smoczych pieczarach, a tego ptaka weźmiesz ze sobą, on doprowadzi cię do miejsca gdzie znajduje się Gardenia. -
Zniżył głos i dodał:
- Lub to co po niej pozostało. - Wcisnął w jej rękę ptaszysko i szybkim krokiem podszedł do okna, wychylił się aby za moment cofnąć głowę i ponownie spojrzeć na topielicę.
- Pójdzie z tobą mistrz śmierci. Kiedy ją znajdziesz, on ją ożywi lub powoła do nieżycia, w zależności co uzna za lepsze. -
Kiedy Megdar przywoływał moce chaosu, do komnaty wszedł zeszkieletowany mag i od razu stanął po boku Aishele i jakby z litości nad topielicą i aby jej ulżyć odebrał słój z jej rąk. Po chwili ryknęła rozdzierana przestrzeń i przed nimi, niczym olbrzymi, obrzydliwy srom otworzył się portal, mlaszcząc głośno jakby to była jakaś paszcza chcąca pożreć Aishele i martwego maga jednym kłapnięciem. Po chwili wszystko przycichło, a wrota miarowo pulsowały, oczekując pozwolenia ich twórcy na zamknięcie.
- Sprowadźcie mi ją martwą lub żywą - powiedział Megdar, wskazując wnętrze wrót. - I nie zapomnijcie o moim smoku.
Awatar użytkownika
Aishele
Senna Zjawa
Posty: 275
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Zjawa
Profesje: Włóczęga , Medium
Kontakt:

Post autor: Aishele »

A więc Gardenii stało się coś złego? Aishele nie zdołała poznać jej zbyt dobrze, ale właściwie, jak się teraz zastanowiła, to miała do niej pewną dozę szacunku i sympatii, dlatego dziwnie nieswojo zrobiło jej się na myśl o potencjalnej śmierci maie...

Topielica wzruszyła jednak ramionami z najwyższą obojętnością - przynajmniej pozorną. Posłusznie i spokojnie podeszła do portalu, czyniąc mocne postanowienie, że dziwić się tym wszystkim okropieństwom będzie przy innej okazji, już nie dzisiaj. Wewnątrz przejścia tętniły setki barw, przedziwnych i wyjątkowo nieharmonijnie wymieszanych, łączących się gdzieniegdzie w nieregularne plamy najczarniejszej czerni świata. Przejście mlaskało i bulgotało w bardzo mało zachęcający sposób, ale Aishele nie zamierzała się w tej chwili wahać. Zresztą, nie miała wyjścia, prawdę mówiąc.

- Chodź, Stefan - mruknęła tylko do sfatygowanego ptaszyska, które pozostało jej w spadku po maie płomienia.
Kruk usadowił się na jej ramieniu. W drugie ramię topielicy wbił zaś szpony jej własny ptasi stróż. Dziewczyna chciała zaprotestować i przegonić chociaż jednego z nich, bo zrobiło jej się dość ciężko i niewygodnie, ale nieczułe kruki udawały, że nic nie rozumieją. Aishele westchnęła więc tylko, kątem oka spojrzała na trupiego maga w purpurowej, pokrytej kurzem szacie i z ulgą oddała mu słój z robactwem.

- Tak, Panie - powiedziała bezbarwnym tonem do Megdara, rzucając mu ostatnie spojrzenie równie bezbarwnych oczu. - Rozbiję słój w Smoczych Pieczarach i znajdę panią Gardenię. - To rzekłszy, nieumarła weszła bez ceregieli do portalu - zmrużyła tylko odruchowo oczy, żeby niczemu się niepotrzebnie nie przypatrywać zbyt blisko i otuliła ramiona swoim pięknym, kupionym w Maurii szalem. Wchodząc poczuła, jak wyrwa w strukturze przestrzeni w obrzydliwy sposób wsysa jej ciało, otaczając je jak gdyby dziesiątkami lepkich, lodowatych macek i przyssawek.

Wtem jeszcze jedna rzecz z tego, co mówił licz, dotarła do małej nieumarłej:

- Zaraz, jakim smooku...? - zawołała, ale już nie zdążyła doczekać się odpowiedzi.

Wrota zajaśniały różowawym, brudnym światłem. W chwili, gdy te trzy słowa rozbrzmiały w komnacie Megdara, topielica, dwa nieżywe ptaki i mag śmierci byli już setki mil od Doliny Umarłych.

Ciąg dalszy
Awatar użytkownika
Akkarin
Poszukujący Marzeń
Posty: 415
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Nemorianin
Profesje:

Post autor: Akkarin »

W umyśle króla licza, pojawił się głos demona, który siedział spokojnie na łóżku, wiele staj od Doliny Umarłych.
- Panie. Mam nadzieję, że nie przeszkodziłem. Kontakt nawiązuję dopiero teraz, gdyż wcześniej natrafiłem na pewne trudności związane z misją. Nie wiem czy wiesz, lecz najprawdopodobniej pani Gardenia poległa w starciu ze smokiem. Z olbrzymią pomocą szczęścia udało mi się zdobyć Kamień Mocy. Jestem pewny, że to ten właściwy, jest zarówno identyczny z wyglądu, jak i moc w nim zgromadzona przerasta wszelkie moje oczekiwania. Jestem w drodze do Fortu, lecz nie wiem ile czasu zajmie mi podróż. Postaram się jednak dotrzeć jak najszybciej. Skontaktuję się, gdy będę już blisko. - Połączenie mentalne, zakończyło się, równie niezauważalnie jak się zaczęło. Pozostawiając Megdara samego sobie.
Arkad
Siedziba rodu Derathé

Naszym największym strachem nie jest to, że jesteśmy zbyt słabi tylko zbyt silni. Nasz blask nas przeraża, nie ciemność. Umniejszanie swojego znaczenia nie służy światu. Nie bój się tylko po to żeby inni czuli się przy tobie bezpiecznie. Przyszliśmy na świat by świecić. Ten blask jest w każdym z nas. Kiedy widać nasz blask, pozwalamy innym robić to samo. Uwalniając się od własnego strachu, wyzwalamy od niego innych.
Megdar
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 69
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Licz
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Megdar »

Siedział jeszcze długo na swoim tronie rozważając wiadomość otrzymaną od Akariana. Kolejna informacja o śmierci Gardenii. Postanowił sprawdzic to sam. Skupił swoją wolę na talizmanie kolorów i wysłał myśli daleko na południe do smoczych pieczar. Pozwolił swoim myślom swobodnie błądzić po ciemnych korytarzach które mackami jestestwa badały otoczenie. Wyraźnie wyczówał obecność prastarych istot i skrzętnie unikał kontaktu z nimi. Wreszcie jego myśli znalazły mały przedmiot. Licz skupił się na nim i ogarnął go badawczym dotykiem swoich myśli. Przedmiot wyraźnie emanował Gardenią. Megdar skoncentrował swoją moc w tym pomieszczeniu i skupił się na przedmiocie. Światło na moment oświetliło pieczarę a mały przedmiot zniknął w błyskach wyładowań mocy.

Licz powoli otworzył kościste palce spoglądając na dłoń w której znajdowała się harmonijka ustna.
"Bogowie ciemności". Licz poczuł ukłucie niepokoju. Sam się zdziwił tym gdyż uczucia były mu już od dawna obce. "To rzecz Gardenii". Zastanawiał się czy jego mag śmierci i Aishele znaleźli jej ciało.
Zablokowany

Wróć do „Dolina Umarłych”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 0 gości