Droga ku śmierci - Szybkie spotkanie.
: Czw Paź 06, 2011 4:10 pm
Ścieżka dusz. Nazwa wręcz idealna dla tego miejsca. Otaczające podróżników mgła, zdawała się jakby gęstnieć z każdym ich krokiem. W połączeniu z wyciem wiatru, który co zadziwiające nie poruszał nawet mgły, można było odnieść wrażenie, że zamiast pary wodnej, wokół nich zgromadziły się dusze potępione, wołające o zlitowanie. W te okolice nie zapuszczały się nawet najodważniejsze stworzenia. Wieczna ciemność i wisząca w powietrzu wilgoć, musiała odpowiadać tylko zmarłym.
Poruszali się wszyscy na ziemi, ponieważ gdyby mai dalej prowadziła ich, sama lecąc, dawno straciliby ją z oczu w tej przeklętej mgle. Demon mocniej otulił się płaszczem, przeklinając w duchu, ze się zdecydował na tą podróż. Nie wiedział ile już szli, ani ile im jeszcze mogło zostać. Ciągła pustka, oraz pięknie, jak również trochę przerażająco, niosący się dźwięk uderzania kopyt o ziemię, wprawiał go w lekką klaustrofobię. W pewnym momencie do jego uszu dobiegł zupełnie inny dźwięk, przypominający jakby uderzające o siebie kamienie, lub... Lub też kości... Nemorianin podniósł wzrok, próbując coś przeniknąć wzorkiem mlecznobiałą substancję unoszącą się w powietrzu. Aishele, zdawała się pogrążona w czymś, co mocno przypominało trans, więc zapewne nie wiedziała nawet co się wokół niej dzieje. Co innego Gardenia, która również musiała usłyszeć zbliżające się szkielety.
Dopiero kilka minut później, zaczęły majaczyć przed nimi cienie istot. Początkowo Akkarin myślał, że to jeźdźcy, lecz jego domysły rozwiały się gdy w pełnej krasie ujrzał ich komitet powitalny. Składał się on z centaurów, martwych centaurów. Część z nich dzierżyła łuki, pozostali miecze, jak również włócznie. Demon miał wrażenie, ze ci, których widzą, to zaledwie garstka z tych, którzy kryli się w mroku, lecz nie miał co do tego pewności. Obie grupy zatrzymały się, obserwując się wzajemnie. Z tej nieumarłej armii, wysunął się najbardziej rosły z nich, choć brakowało mu części ciała, sprawiał wrażenie najniebezpieczniejszego z centaurów. Odziany był w zniszczoną zbroję, a raczej to co z niej zostało. W dłoni dzierżył kostur, pokryty runami, których moc Akkarin wyczuwał aż nazbyt dobrze. Trup przyglądał im się, szczególnie długo zatrzymał wzrok na czarnowłosym mężczyźnie. - Jestem Utor. Mam was zabrać do Medgara. Oraz pozbyć się żołnierzy Świtu.
- Wygadany, że nie ma co. - Była to pierwsza myśl, która przyszła do głowy Nemorianinowi. Postanowił jednak przemilczeć to, niech Gardenia się zajmie rozmową z tym truposzem.
Poruszali się wszyscy na ziemi, ponieważ gdyby mai dalej prowadziła ich, sama lecąc, dawno straciliby ją z oczu w tej przeklętej mgle. Demon mocniej otulił się płaszczem, przeklinając w duchu, ze się zdecydował na tą podróż. Nie wiedział ile już szli, ani ile im jeszcze mogło zostać. Ciągła pustka, oraz pięknie, jak również trochę przerażająco, niosący się dźwięk uderzania kopyt o ziemię, wprawiał go w lekką klaustrofobię. W pewnym momencie do jego uszu dobiegł zupełnie inny dźwięk, przypominający jakby uderzające o siebie kamienie, lub... Lub też kości... Nemorianin podniósł wzrok, próbując coś przeniknąć wzorkiem mlecznobiałą substancję unoszącą się w powietrzu. Aishele, zdawała się pogrążona w czymś, co mocno przypominało trans, więc zapewne nie wiedziała nawet co się wokół niej dzieje. Co innego Gardenia, która również musiała usłyszeć zbliżające się szkielety.
Dopiero kilka minut później, zaczęły majaczyć przed nimi cienie istot. Początkowo Akkarin myślał, że to jeźdźcy, lecz jego domysły rozwiały się gdy w pełnej krasie ujrzał ich komitet powitalny. Składał się on z centaurów, martwych centaurów. Część z nich dzierżyła łuki, pozostali miecze, jak również włócznie. Demon miał wrażenie, ze ci, których widzą, to zaledwie garstka z tych, którzy kryli się w mroku, lecz nie miał co do tego pewności. Obie grupy zatrzymały się, obserwując się wzajemnie. Z tej nieumarłej armii, wysunął się najbardziej rosły z nich, choć brakowało mu części ciała, sprawiał wrażenie najniebezpieczniejszego z centaurów. Odziany był w zniszczoną zbroję, a raczej to co z niej zostało. W dłoni dzierżył kostur, pokryty runami, których moc Akkarin wyczuwał aż nazbyt dobrze. Trup przyglądał im się, szczególnie długo zatrzymał wzrok na czarnowłosym mężczyźnie. - Jestem Utor. Mam was zabrać do Medgara. Oraz pozbyć się żołnierzy Świtu.
- Wygadany, że nie ma co. - Była to pierwsza myśl, która przyszła do głowy Nemorianinowi. Postanowił jednak przemilczeć to, niech Gardenia się zajmie rozmową z tym truposzem.