Astron-Oris[ Marchia Korony] Astron- oris

Stolica państwa Lirien, należy najprawdopodobniej do największych grodów całych stepów wschodnich. Zbudowana za czasów Trójkorony. Łączy ze sobą szyk , nowoczesną architekturę, dumę mieszkańców i ich proste aż surowe życie. Przez każdego z władców, miasto zostało zmienne i dobudowywane. Końcowy efekt jest imponujący. Miasto składa się z wielu dzielnic na siebie nachodzących, wysokich kamienic z charakterystycznymi głowami zwierząt, pałaców arystokratycznych rodów otoczonych ogrodami, oraz prostych drewnianych dworów wojowników.
Zablokowany
Awatar użytkownika
Eohaid
Senna Zjawa
Posty: 268
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: człowiek
Profesje:
Kontakt:

[ Marchia Korony] Astron- oris

Post autor: Eohaid »

Astron - Oris, wyłoniło się z mgły w rześki poranek ostatniego dnia lata. Pierwsze co ujrzały zmęczone oczy księcia jak również siedzącej przed nim Calisi to potężne wieże lśniące niczym srebro, spiętrzone kolorowymi błyszczącymi kopułami. Każda z 9 wież, posiadała inny kolor i inny wygląd. Była zatem niższa wieża budowana z drewna, podbudowana szarymi dużymi kamieniami, jej dach pokrywała zdawało się czysta miedź skrząca się teraz na ogniście rudo. Kolejna wyglądała jak rzeźba, jej smukłe ciało wystrzeliło ku niebu, zdawała się niezwykle lekka, miała jasny kolor ale gładką powierzchnie. Na samym czubku, po za spiczastym zakończeniem, dookoła zbudowano malutkie wieżyczki równie smukłe choć to właśnie one skrzyły się najbardziej na srebrno. Każdą z wież można by opisać z osobna, gdyż nie było ani jednej takiej samej. Można zatem było znaleźć tam takie kolory dachów jak zielona, złota, błękitna, szmaragdowa i czerwona. Ważnym jest że wszystkie okalały centralną, niżej zbudowaną, tworząc jakby koronę w około. Środkowa część budowli, nie była zbyt dobrze widoczna, po za smukłą kamienną smutną wieżą, na górze której zbudowaną chyba coś w rodzaju altany i ogrodu. Jej drewniany dach skrzył się drobnymi kolorowymi błyskami choć bardzo trudno było wypatrzeć co to było. Wyżej od tego pięknego widoku, Calisi ujrzała znacznie mniejszy dwór, zbudowany na prostokącie i otoczony po za ostrokołem całym szeregiem drzew i krzewów. Dwór znajdował się na wysokich kamiennych fundamentach i był z tej odległości małą złotą plamką, gdyby nie dwie wielkie łopoczące na wietrze chorągwie, stojące tuż przed nim, być może nawet księżniczka by go nie zauwazyła. Zresztą samo miasto wijące się niczym wąż na wzniesieniach ,otoczone wysoką palisadą, rosło z każdym krokiem końskich kopyt.
Kiedy zbliżyli się na tyle by widzieć całe tłumu na murach, do uszu jadących dotarła muzyka, wiwaty, okrzyki, oklaski. Wszyscy zebrani czekali z naręczem kwiatów, wstążek, ozdób. wieńców i wszystkim co tylko mogło symbolizować ich radość z przybycia nowej władczyni LIrien. Ellestill odłożył się od reszty ludzi dopiero teraz, popędził nieco na przód, przejechał przez drewniany most przed nimi i skręcił na zachód jadąc wzdłuż koryta rzeki. zatem jego dwór musiał być gdzieś bliżej. Podniósł jeszcze rękę na pożegnanie, i wraz z wojownikami ze swojej drużyny, popędził szybkim cwałem oddalając się. Wiedział że i tak będzie musiał tutaj jeszcze wrócić, z tego powodu zresztą milczał naburmuszony cały poprzedni dzień.
Wreszcie ciężkie zbudowane z surowego drewna drzwi drgnęły i rozwarły się przed Arcyksięciem. Dopadł do ich uszu gwar, wiwaty, oklaski, z górnej części murów, spadały płatki kwiatów, pod kopyta konia Eohaida rzucano kwiaty, rozbrzmiała wesoła muzyka, ktoś zaczął tańczyć, klaskać, tłum wiwatował. Z całego tego gwaru jedynym wyraźnym i krzyczanym słowem było " Calisi". Część z młodych kobiet wyciągały w jej stronę dłonie z darami, kwiatami, ziołami, naszyjnikami, mężczyźni szczególnie arystokraci przyglądali się jej krytycznie z krzywymi uśmiechami na twarzach. Wojowniczy natomiast tak samo jak ich żony wiwatowali, popijając z glinianych dzbanów i życząc jej szczęścia, piękna, wiecznej młodości.
Przejazd przez miasto wydawało się że nie skończy się nigdy, zresztą wszystko dla Calisi było nowe, piękne budynki, wysokie smukłe świątynie, place zajęte teraz przez tłumy, ciężkie złocone domy wojowników i lekkie z wyglądu kamienne pałace arystokratów. Gdyby nie odziały wojska jakie posłał Eohaid przed sobą, chyba nigdy nie przepchnęli by się przez tłum by dotrzeć do najwyższej dzielnicy gdzie zaczynały się rezydencje arcyksięcia. Było to na samej górze, na najwyższym ze szczytów wzniesienia. Ominęli drobną drogą , Koronę wież, którą Eohaid określił jako " pałac 9 wież" i ruszyli ku mniejszej rezydenci, teraz zupełnie schowanej za murami oraz drzewami.
Ów drewniana budowla, z bliska prezentowała się dumnie i godnie. Składała się z kamiennego podwyższenia, głównego części wpisanej w kwadrat oraz szeregu kolumn podtrzymującej wysoki dach i stanowiącej kolejną ozdobę. Nim jednak dotarli do tej rezydenci przejechali przez szereg prostych niskich i długich budowli, skąd wychodzili i kłaniali się im młodzi wojownicy. wszyscy klękali na ziemi i podnosili się dopiero kiedy Eohaid dał im znak uniesioną dłonią. W końcu wreszcie po całej drodze wrażeń stanęli przed schodami prowadzącymi wprost do pałacu. Eohaid z uczuciem ściągnął kobietę z konia, przygarnął do siebie i uśmiechając się rzekł .
- To twój nowy dom Calisi, mam nadzieje że ci się spodoba. Wiem że jesteś zmęczona, więc oddam cię w dłonie służących które zadbają o to byś czuła się dobrze, na dzisiejszą ceremonie. - ujął jej dłoń, wszedł kilka stopni na schody by odwrócić się ku zebranym wokoło służącym, dworzanina, wojownikom i arystokratom. Spojrzał na nich surowo, agresywnie, jak ich pan.
- Wojownicy, moi bracia, oto stoi przed wami wasza przyszła pani, księżniczka Calisi - krzyknął głośno a głos jego niósł się na wszystkie strony - Pokłońcie się przed przyszłą Arcyksiężną Lirien, a moją Panią !
Na te słowa wszyscy zebrani z minami radości lub niezadowolenia, było to bez znaczenia skłonili się nisko. Eohaid zszedł jeden stopień niżej i sam również skłonił nisko głowę klękając u stóp Calisi.
Awatar użytkownika
Calisi
Zsyłający Sny
Posty: 301
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Półelf
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Calisi »

Calisi naprawdę przeżyła przejazd przez miasto. Dopiero teraz dotarło do niej, że będzie miała prawdziwą władze. W tej chwili dowództwo nad wojownikami jakie przejęła na równinie wydawało jej się maleńką, nie istotną rzeczą. W ogóle podróż i pobyt wśród wojowników i całej reszty orszaku teraz wydawał jej się sielanką. Teraz bowiem zwracały się ku niej dziesiątki oczu. Każdy oceniał ją, każdy chciał ją zobaczyć. To było dla niej coś nowego, nie rozumiała jak to się stało, że ona - księżniczka, która miała zginąć z rąk własnego ojca, nagle stała się kimś, kogo miał pokochać, lub znienawidzić lud wielkiego państwa. Widząc to wszystko miała ochotę schować twarz w ramię Eohida, ale nie mogła, wiedziała, że nie może. Przecież nie tak miała zachowywać się przyszłą arcyksiężna Lirien. To było dla niej ogromne przeżycie i właśnie wtedy zrozumiała dlaczego Elestill tak chętnie odjechał do swojego dworu - rozumiała go doskonale.
Awatar użytkownika
Eohaid
Senna Zjawa
Posty: 268
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Eohaid »

Służące skłoniły się przed nią, zabierając ją do środka dworu i jej osobistej komnaty. Jej komnata czy raczej komnata gdzie jak wytłumaczyła jej ciemnoskóra egzotycznie wyglądając służąca, może spędzać czas kiedy zechce, gdzie będzie mogła się przebierać, malować, trzymać swoje własne ważne dla niej rzeczy, sklejona była z sypialnią i zarazem izbą Eohaida. Zresztą przez nią właśnie szły, w izbie sypialnej stało wielkie łoże z baldachimem, przy ścianie składającej się wyłącznie z szeregu kolorowych okien. izba była ciemna, sklepiała się łukiem nad jej głową i w centralnym miejscu z sufitu zwierzały się długie materiały ozdobne. Pod ścianą stało kilka starych kufrów, stojak na zbroję, hełm, i miecz. Dalej prosty stół zastawiony zwojami, książkami, listami , a nawet przewróconą klepsydra. Był również kominek na nim stały małe figurki, przedstawiające wojownika na koniu, piękną kobietę głaszczącą źrebaka i pojedyncze figurki z jakimiś rzeczami jak miecz, tarcza, wianek itp. ich ustawienie oraz wysoka specjalnie rzeźbiona świeca sugerowało że może być to mały ołtarz dla Lirieńskich bogów, szczególnie dwie miseczki w środku których Calisi dostrzegła zboża barwione kolorem krwi.
Jej izba stała za to pusta, po za stolikiem, krzesłem kilkoma pustymi kuframi i wyczyszczaną stalą która robiła za lustro. Kobiety nie mówiły do niej ani słowa, gdyż nie znały jej mowy, ale były miłe i uśmiechały się ciepło, kiedy ściągały z niej suknie. Przyniosły oliwki, balie pachnącej i ciepłej wody, perfumy, malowidła do ust i twarzy oraz piękną biało srebrną suknie jaka miała na swój ślub założyć Calisi. Pomogły jej wejść do bali i umyć się, nalały również olejków by ich aromat odświeżył i zrelaksował Calisi.
Awatar użytkownika
Calisi
Zsyłający Sny
Posty: 301
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Półelf
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Calisi »

Calisi denerwowała się tak, jak nigdy w życiu. Nie była w stanie się odprężyć choć na chwilę. W końcu to miał być jej ślub. Poza tym nigdy nie spodziewała się, że weźmie go z miłości, a już tym bardziej nie, że zwiąże się na zawsze z arcyksięciem dalekiego państwa. O dziwo prawie już nie pamiętała swoich rodzinnych stron, rzadko myślała o przeszłości, o ojcu, czy przyrodnim rodzeństwie. Jej myśli zajmowała głównie jej przyszłość i... Eohiad. Ostatnie tygodnie z nim wiele ją nauczyły, poza tym doszła do jednego wniosku - że za nim tęskni. Ta jedna noc, którą z nim spędziła sprawiła bowiem, że zaczęła traktować go jak mężczyznę, pragnęła go, nie tylko umysłem i sercem, ale także ciałem. To było coś, czego długo nie potrafiła sobie uświadomić, w końcu jednak dotarło do niej, że czeka nie tylko na ślub, ale też na to co miało stać się potem. W końcu przestała nawet żałować uznała, że najwyraźniej tak miała się stać.

Tantris jednak nie wybaczyła, ciągle czuła się przez nią poniżona i unikała jej jak ognia. Z resztą i wiedźma niespecjalnie garnęła się do Calisi widząc, że przyszła arcyksiężna nadal ma do niej żal. Księżniczka wiedziała, że ten żal jeszcze przez długi czas nie zniknie, nawet jeżeli wybaczyła sama sobie, to słowa Tantris nadal rozbrzmiewały w jej wnętrzu. Żałowała jednak, że Tantris nie okazała się inna, brakowało jej bowiem kobiety z która mogłaby porozmawiać, podzielić się rzeczami jakimi nie mogła podzielić się z Eohidem. Teraz, kiedy przybyli do stolicy to uczucie jeszcze się pogłębiło. Nie znała ich języka, a oni nie znali jej mowy. Była cudzoziemką w kraju wojowników. Miała jednak nadzieję, że w tym wielkim mieście znajdzie się ktoś, kto będzie w stanie jej pomóc przystosować się do życia.

Mimo stresu i nerwów Calisi naprawdę cieszyła się na myśl o ślubie. Cieszyła się też, że postawiła się Eohiadowi i nie zgodziła na zaślubiny w podróży. Teraz czuła się naprawdę szczęśliwa. Każdego dnia odkąd wyjechali z wioski jej serce mocniej kochało arcyksięcia. Nie było w niej już tamtego smutku i żalu. Nie czuła wyrzutów sumienia. Była po prostu szczęśliwa i właśnie taka chciała brać ślub.
Pozwoliła służącym umyć się i przygotować. Choć było to dla niej nieco krępujące, bowiem nigdy wcześniej, nawet w zamku nie pozwalała myć się przez jej osobistą pokojówkę, wolała to robić sama. Teraz jednak była już inną osobą.
Awatar użytkownika
Anarloth
Zsyłający Sny
Posty: 310
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Anarloth »

Ellestill z radością usłyszał pod kopytami konia znany mu drobny żwirek. Przyśpieszył. Z jeszcze większa radością ujrzał rzekę o wdzięcznej nazwie Cyrd, oraz drewniany most prowadzący na drugi upragniony przez niego brzeg. Jednak w geście szaleństwa i dając upust swojej radości, skierował właśnie w stronę rzeki swojego rumaka, ogier zarżał ale posłusznie wskoczył w zimną toń wody. Zachęcony okrzykiem ruszył rozbryzgując wodę na boki, w jej górę. Jego wojownicy ruszyli główną drogą, on zaś popędził tylko konia. Przyległ do szyi zwierzaka, unosząc się lekko w strzemionach, kopyta konia znikały to znów pojawiały się w pienistej toni, woda rozbryzgując się skakała na boki. Z lewej strony niebrukowana droga oddaliła się by zagłębić w gęsty las, coraz większa gęstwina drzew zasłoniła otoczyła ten kawałek drogi. Ogier z coraz większą radością przeskakiwał kolejne odcinki toni, w absolutnie szalonym pędzie. Ellestill cieszył się jak dziecko, wreszcie wrócił do domu, po 3 latach wojen, wreszcie spotka go spokój, zacisze. W szalonym pędzie tańczył ciężki czarny płaszcz i długie krucze włosy mężczyzny. Koryto rzeki zakręciło w prawo, on zaś pokierował konia w lewo, przeciął niskie krzaki, zagłębił się las, przegalopował przez kolejne dwie polany. Teraz spod kopyt końskich uskakiwały gródki czystej ciemnej i żyznej ziemi, właśnie po zapachu ziemi rozpoznał gdzie jest. Dwór rodu Eainstayn, musiał być tuż za kolejnym pasem drzew, przeskoczył niski płot odgradzający pola , ogród i rezydencje od lasu i wypadł na otwartą przestrzeń. Czarny Książe zarżał dziko, wierzgając głową i przyśpieszając jeszcze bardziej pod lekką górkę. Ellestill skierował go brzegiem pola, szlachta ziemna podniosła głowy spoglądając na niego. Przerwali swoje prace, opierając się o narzędzia i gapiąc jak śmigał na spienionym już koniu wzdłuż pola , przeskakując przewrócone drzewka, i nie równości. W końcu odpił by ruszyć ku dziedzińcowi rezydencji, lubił to miejsce choć rzadko odwiedzał, teraz jednak uznał że jego koń potrzebuje wody.
Wjechał z trzaskiem kopyt na dziedziniec, koń zatańczył pod nim ożywiony tym szalonym pędem, wojownik szarpnięciem obrócił go.
- Ty ! - rzucił w stronę młodego chłopca kręcącego się po dziedzińcu. - czy macie wodę w studni ? Mój koń, jak również i ja potrzebujemy wody.
Chłopak pokiwał głową,bez pytania wstał i ruszył w stronę studni. Z trudem nabrał wodę w dwa drewniane wiadra, jedni postawił przed koniem, z drugiego podał głęboką chochle służącą do picia wody. Wojownik pokiwał głową i wypił pierwszy łyk ze smakiem, podobnie jak jego koń.
- Pan mam nadzieje zdrów ? A jego interesy dobrze się mają ? - zagadnął młodego. Ten jak na rozkaz pokiwał głową w ciszy. Nic jednak nie rzekł więcej.
Awatar użytkownika
Eohaid
Senna Zjawa
Posty: 268
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Eohaid »

Eohaid powlókł się do mniejszej izby gdzie on sam miał się przygotować do ślubu. Powlókł to było bardzo dobre słowo, bo właśnie tak było, był wykończony fizycznie drogą ale i psychicznie. Czuł się zaskoczony, złapał się bowiem teraz bowiem na tym iż z lekkim poddenerwowaniem myśli o tym co będzie, bał się , obawiał że jego małżeństwo znów się rozpadnie. Z drugiej strony, kiedy kobiety rozebrały go z odzienia, przygotowując dla niego gorącą odprężającą kąpiel, nie mógł się doczekać tego momentu kiedy będą jednością, żoną i mężem. Leżał dosyć długo zastanawiając się jak czuje się Calisi, czy niczego jej nie brak, czy służące są dla niej dobre, czy wszystko już jest przygotowane, czy dopięte do końca. Ten dzień musiał być idealny, nic nie mogło pójść nie tak. Zamknął oczy, zatapiając się zupełnie w aromatycznej wodzie, służące przygrywały mu cicho na harfie, jedna z nich śpiewała, jeszcze inne rozkładały świece dla przyjemniejszego nastroju. Jednak on nawet z zamkniętymi oczami wysłuchiwał czy gdzieś za chwilę nie usłyszy znanych sobie drobnych kroczków stópek Calisi. Dziś był jego ślub, dziś nic nie mogło iść nie tak, dziś wszystko musiało być perfekcyjne.
Uśmiechnął się nawet Ellestill ustąpił i zgodził się być na uczucie, jak również wprowadzić jego przyszłą żonę do świątyni. Zastanawiał się z kim pojawi się na balu Ellestill, przybyć samemu nie wypadało jeszcze bardziej. Choć znając charakter starego weterana, i tak złamie zasady. Jego myśli znów powróciły do Calisi, tego jak będzie wyglądać i czy wszystko jej się spodoba. "oszalałeś Eohaidzie" - pomyślał ale tylko się uśmiechnął, to było cudowne szaleństwo.
Awatar użytkownika
Evanlyn
Kroczący w Snach
Posty: 226
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Evanlyn »

Evanlyn siedziała w ogrodzie z kubkiem ciepłej herbaty w dłoniach, kiedy do jej uszu dobiegł stukot kopyt na dziedzińcu. W zasadzie była już przygotowana do wyjścia. Miała na sobie zieloną suknię, ze złotymi zdobieniami, służące wpięły w jej włosy drobne kwiaty, założyła nawet biżuterię, w końcu na zaślubiny arcyksięcia nie idzie się byle jak. Rzecz jasna Evanlyn miała pójść do świątyni wyłącznie z rodzicami, którzy krzątali się w tej chwili gdzieś po swoich komnatach nadal przygotowując. Evanlyn natomiast miała już wolny czas, który postanowiła spędzi w słońcu, rozkoszując się smakiem herbaty. Usłyszawszy jednak stukot końskich kopyt na dziedzińcu wstała zaniepokojona i przeszła przez dworek żeby zobaczyć co się dzieje. Nie spodziewali się nikogo, wszyscy bowiem zajęci byli ślubem arcyksięcia.

Wielkie drewniane drzwi do dworu otworzyły się lekko skrzypiąc, a za nimi ukazała się dość drobna istota z drewnianym kubkiem w dłoni. Kiedy Evanly zobaczyła kto odwraca się by spojrzeć w stronę otwieranych przez nią drzwi kubek w jej dłoni zachwiał się, ręce zadrżały - po raz kolejny. Nagle kubek z gorącym napojem zaczął spadać w dół. Evanlyn zdążyła tylko odskoczyć, by nie poparzyć stóp. Kubek z hukiem uderzył o schody i potoczył się z jeszcze większym łoskotem po kamiennym dziedzińcu.
Awatar użytkownika
Calisi
Zsyłający Sny
Posty: 301
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Półelf
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Calisi »

Z każdą minuta denerwowała się co raz bardziej, była co raz bardziej podekscytowana i podniecona, ale to były pozytywny uczucia. Czuła jak od czasu do czasu rumienią się jej policzki od nadmiaru emocji. Nigdy w życiu nie czuła się tak zestresowana, ale i tak szczęśliwa. Zastanawiała się jak będzie wyglądać Eohiad, co będzie czuć. Jak będzie wyglądać świątynia, jak będą reagować ludzie. Ale przede wszystkim zastanawiała się co ona będzie musiała robić. Niestety nikt jej do tego nie przygotował. Z Tantris nie rozmawiała, Eohiadowi zapewne wyleciało to z głowy, z resztą i sama o tym nie pomyślała. Teraz jednak poważnie zaczęła się nad tym zastanawiać. Uznała jednak, że zapewne nie będzie musiała robić nic bardziej szczególnego co na ślubach w jej kraju. Mimo przekonywania samej siebie, że wszystko pójdzie dobrze, lekko przygasła, nerwy zaczynały brać górę.
Awatar użytkownika
Eohaid
Senna Zjawa
Posty: 268
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Eohaid »

Eohaid nie zdążył dobrze wyjść z łaźni, w prostej długiej spodniej tunice i spodniach, kiedy dopadł go kapłan zajmujący się dokumentacją Lirien. Z długich włosów sięgających łokcia lała się wciąż woda, nawet gołymi stopami stał na zimnych kamieniach, taki widok arcyksięcia był rzadki. Kapłan skłonił się nisko, niósł naręcze dokumentów, sakiewek, i wielką księgę, to powiedziało Eohaidowi że nim stanie przed kobiercem ślubnym odbędzie się rada. I miał racje. kapłan oznajmił że rada Astron- Oris uprzejmie prosi o to aby odbyła się natychmiastowa rada. Eohaid zmarszczył brwi, ale pokiwał głową, mówiąc że mają się przygotować bo za chwilę do nich nich dołączy. Rada zbierała się zwykle kiedy sprawa dotyczyła wojny, głodu lub braku finansów, a żadna z tych rzeczy miała dziś nie martwić Eohaida. Dziś miał być jego ślub, dzień jego i Calisi. Przeklął w duchu. Cieszył się że chociaż Ellestill miał zając się tłumaczeniem, ważnych rzeczy Calisi aby wiedziała jak się zachować. No nic. mógł mieć tylko nadzieje że rada zakończy się przed ceremonią zaślubin.
Awatar użytkownika
Anarloth
Zsyłający Sny
Posty: 310
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Anarloth »

Trzask spadającej kubek zaskoczył Ellestilla, chyba już dawno stracił taką czujność jak kiedyś, bo prawie podskoczył. Czarny książę poderwał głowę i zarżał cicho. Ellestill spojrzał na kubek i zatrzymał go stawiając na nim nogę. Powoli schylił się, chwycił w dłoń i podniósł wzrok spojrzał na jasnowłosą kobietę w drzwiach dworu. Uśmiechnął się łagodnie, jakoś kiepsko kojarzył ją z tym dworem. Podszedł pewnym krokiem, w jej stronę.
- O ile pamiętam z tego dworu wychodzili sami utalentowani wojownicy, o najdelikatniejszym z kwiatów ziemi Lirien nie słyszałem
skłonił się przed nią, rzucając jej badawcze ale rozbawione spojrzenie. Lubił prawić kobietą komplementy o ile były tego warte. Ta kiedy się zbliżył była istotnie piękna. Jego fiołkowe oczy zabłysły łagodnym blaskiem.
Awatar użytkownika
Evanlyn
Kroczący w Snach
Posty: 226
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Evanlyn »

Evanlyn ciężko było go widzieć, albo raczej znosić jego obecność. On przecież nie miał pojęcia kim była naprawdę, nie znał jej, za to ona jego tak. Skłoniła się uprzejmie przyjmując komplement na powitanie.

- Zaiste wywodzili się się Panie, wszyscy jednak już spoczywają w ogrodzie, rada więc jestem, że mnie dane urodzić było się kwiatem o płatkach nie splamionych krwią wojny - rzekła spokojnie.
- Cóż jednak sprowadza Cię Panie do naszego dworu w tak ważnym dniu dla naszego państwa? Czyż nie powinieneś być Panie już w pałacu? - zapytała jednocześnie otwierając szerzej drzwi do dworu i zapraszając wojownika do środka.
Awatar użytkownika
Anarloth
Zsyłający Sny
Posty: 310
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Anarloth »

Wojownik uśmiechnął się łagodnie, wiatr który się zerwał poruszał czarnymi choć w zasadzie już przyprószonymi siwizną włosami Ellestilla. W ciągu ostatnich lat, kiedy widywała go raz do roku mimo że mieszkał nie daleko od nich, postarzał się i to bardzo. Nadal jednak uchodził za przystojnego, choć już nie porywczego mężczyznę.
- Cóż mój koń kiedy zobaczył te ziemie po 3 latach wojen, pędził cwałem aż tutaj pieniąc się ze zmęczenia. Zajechałem spytać się o zdrowie waszego ojca, Twoje pani, jak również zapytać czy nie znasz kogoś w okolicy kto przyjąłby posadę służącej. Moja dotąd żona, nie będzie już zajmować się gospodarstwem i domem jak przystało na żonę wojownika, więc obawiam się że będę musiał poszukać kogoś. Po za tym przekazać też wieści od waszego pana, kniazia Ivgara an Savgort, jego decyzją jest podnieść podatki które będzie zbierał w przyszłym tygodniu.
Mówił spokojnie choć z wciąż żywym temperamentem, wszedł do środka dworu, zdejmując płaszcz z ramienia i chwytając w dłonie. Głowica miecza zawiązane przy pasie, błysnęła czerwonym rubinem.
Awatar użytkownika
Evanlyn
Kroczący w Snach
Posty: 226
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Evanlyn »

- Ojciec Panie ma się w marę dobrze, choć zestarzał się i zdrowie już nie to, ale radzi jeszcze wszystkim obowiązkom. Choć czasem trzeba mu pomagać, wzrok już nie ten. Zmartwi go pewnie jeszcze wiadomość o podatkach. Już i tak ostatnio narzekał... - zdziwiła się na wiadomość, o tym, że żona Elestila już nie będzie prowadzić jego domu, rzecz jasna jednak nie śmiała zapytać.

- Nie znam niestety nikogo kto szukałby pracy. Pozwól jednak Panie, że się ośmielę... może skoro żona nie będzie już prowadzić Twojego gospodarstwa Panie watro byłoby zatrudnić kogoś jako zarządcę myślę, że tej akurat kwestii ojciec mógłby pomóc i kogoś znaleźć.
Awatar użytkownika
Anarloth
Zsyłający Sny
Posty: 310
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Anarloth »

Wojownik znów lekko się uśmiechną.
- Cóż...moja żona ode mnie odeszła, w zasadzie...obydwoje..rozeszły się nasze drogi...- kiedy to mówił wyraźnie mówił to z smutkiem.
- Potrzebuje zatem kobiety która przejmie jej obowiązki, jak pranie, gotowanie, haftowanie, szycie, pilnowanie by był porządek w izbach, zarządzanie pękiem kluczy. To raczej obrządki kobiet, zwierzętami i ziemią zajmuje się i tak ja.
Ellestill mówił spokojnie, jakby rozmawiając bezpośrednio ze swoimi sąsiadami, o problemach zarządzania gospodarstwem, plonach, stadach bydła. Dawno porzucił już wielką dufność jaka charakteryzowała go kiedy rządził wojskami.
- Wybierasz się na ślub arcyksięcia Pani ? A masz towarzystwo ? - z zaciekawieniem przekręcił nie co twarz tak by lepiej ją widzieć lewym okiem. Jedynym które podobno jeszcze dobrze widziało. Obydwa jednak paliły się żywym blaskiem.
Awatar użytkownika
Evanlyn
Kroczący w Snach
Posty: 226
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Evanlyn »

- Przykro mi - powiedziała cicho, rozpadające się małżeństwo zawsze było sprawą smutną. To, że znała Elestila jako wojownika i niezbyt wiernego mężczyznę nie oznaczało bowiem, że mu nie współczuła, skoro jak stwierdził w pierwszym momencie, to żona go opuściła. Z resztą nie ważne kto kogo opuścił takie rzeczy nie były przyjemne.

- Myślę Panie, że powinieneś porozmawiać z ojcem, on na pewno znajdzie kogoś kto mógłby przejąć obowiązki w pańskim dworze. Ja niestety nie potrafię tu pomóc, ale ojciec zna wielu i z pewnością będzie mógł kogoś polecić.

Nagle z którejś części dworu dobiegło wesołe miauczenie i w mgnieniu oka przy nogach Evanlyn pojawiła się mała, rozbawiona kotka. Ocierając się o suknie dziewczyny zaczęła miauczeć jakby chciała jej coś powiedzieć.

- Śliwka... co Ty tu robisz... - dziewczyna przykucnęła i wzięła kociaka na ręce.

- Tak Panie, wybieram się na ślub, z rodzicami, nie mam towarzysza, a Śliwki niestety nie mogę zabrać - zażartowała i uśmiechnęła się głaszcząc mruczącego zwierzaka.
- Ojca męczą już bale, ale w takim dniu musi się poświęcić, choć pewnie wolałby zostać we dworze.
Awatar użytkownika
Anarloth
Zsyłający Sny
Posty: 310
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Anarloth »

Ellestill roześmiał się szczerze kiedy ujrzał małego kota.
- Masz kota ? W mojej stajni swego czasu co roku kociła się kocica. Jednak koty były zdecydowanie dzikie i wiele im brakowało do Twojej Śliwki.
- Na pewno zapytam Twego ojca przy okazji, czy kogoś zna. Ale pomyślałem sobie że może Ty towarzyszyłabyś mi na balu ? Twój ojciec nie musiałby się martwić o złe towarzystwa dla swojej córki i jej bezpieczeństwo. A ja skoro już tam muszę być, przynajmniej spędzę czas w miłym towarzystwie. Co ty na to Pani ?
Uśmiechnął się łagodnie, gładząc sierść kotki z wyraźną przyjemnością.
Zablokowany

Wróć do „Astron-Oris”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość