Meot[Siedziba władcy] W czasie balu

Królewskie miasto, nad którym piecze sprawuje król Terezjusz, a jego siedzibą jest ogromny w swych rozmiarach pałac budowany przez wieki, który rozrasta się nawet dzisiaj. Kiedyś był to po prostu szeroki, płaski budynek o dwóch piętrach i smutnych, szarych ścianach. Postanowiono jednak dobudować wieże z wąskimi oknami, a pałac otoczyć pnącą roślinnością. Tak więc dzisiaj Pałac Królewski Meot nie straszy już szarością. Dzięki posadzeniu przy murach winorośli, bluszczy i innych pnących rośli budynek wygląda zupełnie inaczej. Zwłaszcza, kiedy winobluszcze zmieniają kolor liści, czy kiedy kwitną oplatające okna powoje.
Awatar użytkownika
Vena
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 84
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Wiedźma
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Vena »

Lepiej nie robić hałasu?! Masz absolutną rację, ale myślę, że huk wywarzanych drzwi nie jest zbyt cichy. Pomyślała Vena tuż po tym, jak czarnowłosy bezceremonialnie rozwalił piękne zabytkowe wejście. A zresztą... i tak nie miała pomysłu co dalej. Teraz przynajmniej mieli jakąś nikłą szansę na ucieczkę. Oczywiście jeśli ich nie złapią, bo inaczej dowódca straży nie będzie zadawał im pytań tylko od razu zabije. Cóż. Niemiła perspektywa.
Kiedy Amira wskazała na korytarz po prawej stronie, Vena bez najmniejszego zastanowienia rzuciła się biegiem w tamtą stronę. Niby po co ma stać i zastanawiać się czy lepiej jest przejść przez hol, czy może powinni udać się jakąś inną drogą. Przecież w końcu jej iluzja nie będzie wiecznie zabawiała dowódcy i gdy się już rozpadnie, ten na pewno zorientuje się, że coś jest nie tak. Wiedźma nie mogła sobie pozwolić na chociaż minutę zwłoki. Minęła Amirę, przepchała się obok wampira i skręciła za drzwiami, a raczej ich resztkami, w prawo.
-No idziecie, czy nie?!- zawołała zdenerwowana, widząc, że jej towarzysze patrzyli na nią zdziwieni.
Awatar użytkownika
Amira
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 81
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Elfka (Pustynna)
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Amira »

        Nie spodziewała się, że Vena tak bezsprzecznie uwierzy jej słowom i pobiegnie we wskazanym kierunku. Przez to sama zwątpiła w swoja pamięć. Czuła się zmęczona, gonił ich czas, za każdym zakrętem mogli napatoczyć się na strażników. To nie sprzyjało skupianiu się. Kiedy kobieta ich zawołała, Amira syknęła i przyłożyła palec do ust. Nie mogli teraz pozwolić sobie na krzyki. Na stanie i gapienie się też nie, więc szybko do niej dołączyła. Zerknęła na bransoletkę, ale ta nie pokazywała konkretnego kierunku. Nic dziwnego. W tej chwili Elfka sama nie wiedziała gdzie chciałaby się udać. Przypomniała też sobie, że wszystkie swoje rzeczy zostawiła w pokoju w karczmie, a jej miecz mają strażnicy przy bramie. Nie liczyła na odzyskanie broni, ale resztę wolałaby zabrać zanim będzie musiała uciekać z miasta. Problem w tym, że skoro mieli o niej tak wiele informacji, to prawie na pewno wiedzieli gdzie się zatrzymała. Jedyna nadzieja to dotrzeć tam przed nimi.
        -Nie jest dobrze – mruknęła pod nosem z niechęcią i ogólnym niezadowoleniem ze świata. Potem przyspieszyła i dotarła do rozwidlenia korytarza. Obie odnogi wyglądały tak samo. Żadnych okien ani schodów. Przydałby się im plan tego pałacu, naprawdę. To był istny labirynt korytarzy.
        -Gdzie mogli postawić schody? - zapytała półgłosem.-A czas ucieka.
        Mówiła właściwie do siebie, głośno myśląc, ale z cichą nadzieją, że jej towarzysze mają z cudownego źródła jakieś pojęcie gdzie iść.
Awatar użytkownika
Vena
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 84
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Wiedźma
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Vena »

-Schody powinny być w drugim korytarzu po prawej.- Odparła jakby nigdy nic Vena. -A przynajmniej mam taką nadzieję...- Dodała po chwili. Architektura tego budynku była dość... prosta. Na każdym piętrze schody prowadzące do góry i na dół, korytarze tworzące coś na kształt ośmiokąta, zero okien na z tyłu budynku, i dwa wyjścia. Tylko dwa. Mało.
Vena dobrze przestudiowała plany zamku i wiedziała, że nie ma co liczyć na szukanie dogodnego wyjścia dla służby. Będą musieli jakoś się przedostać, przez... Chwila moment! Vena nagle zatrzymała się na korytarzu, obróciła do towarzyszy i uśmiechnęła się łobuzersko.
-A wiecie co? Wcale nie musimy uciekać.
Awatar użytkownika
Amira
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 81
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Elfka (Pustynna)
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Amira »

        Elfa spojrzała na Venę trochę zaskoczona. Najwidoczniej wiedziała, co mówi. Ale przynajmniej ktoś miał pojęcie gdzie powinni pójść. Nie można powiedzieć żeby to była zła wiadomość. Chociaż odrobinę niepokojąca, biorąc pod uwagę, że nie wiedziała nic o swoich towarzyszach, a co chwilę spotykała ją z ich strony jakaś niespodzianka. Nagle Vena, która ruszyła przodem zatrzymała się w pół kroku. Amira niemal w nią weszła. Zatrzymała się dosłownie kilka centymetrów od jej pleców i fuknęła z niezadowoleniem.
        -Następnym razem powiedz „Uwaga!” czy coś – burknęła pod nosem. Vena jednak chyba się tym nie przejęła. Właściwie wyglądało jakby nawet jej nie usłyszała, przejęta jakąś myślą, która wywołała na jej twarzy uśmiech. Bardzo niepokojący uśmiech, jeśli spytać elfkę o zdanie.
        -A wiecie co? Wcale nie musimy uciekać – powiedziała z zadowoleniem. Amira tylko szeroko otworzyła oczy. A czy to nie właśnie Vena poganiała ich chwilę temu?
        -Nie no, jasne, zostańmy. Na pewno ugoszczą nas kolacją. Zamierzasz zostać i dać się złapać?
Albo kobieta była szalona, albo wiedziała coś, dzięki czemu mogli wyjść z tej sytuacji cało… zostając w środku?
Awatar użytkownika
Vena
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 84
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Wiedźma
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Vena »

-Na kolacje chyba nie mamy co liczyć.- odparła wiedźma widząc zdziwienie na twarzy towarzyszki. Bardzo podobało jej się to zdezorientowanie tych dwóch. Vena, jak mało kto, rozkoszowała się takimi chwilami. Bardzo, ale to bardzo lubiła wiedzieć coś czego inni nie wiedzą.
-I tak. Zdecydowanie zamierzam zostać. Jeżeli ty nie, to idź za mną. Zaprowadzę was do wyjścia.- Vena odpowiedziała krótko, po czym ruszyła, już spokojnie, wzdłuż korytarza. Na końcu znajdowały się małe, drewniane drzwi, którymi można opuścić pałac, przechodząc przez pokoje służby, kuchnię, salę balową, a na końcu wyjście główne. Tam za chwilę nikogo nie będzie.
Wiedźma wiedziała, że musi tą sprawę załatwić do końca.
Jak sobie naważyłam piwa to teraz muszę je wypić. FUJ! Ta myśl przyprawiła wiedźmę o lekkie mdłości. Nie lubiła piwa. Piwo, zapach piwa, kolor piwa i wszystko co z piwem związane było po prostu fuj. Przynajmniej tak twierdziła wiedźma. Za to wino... No to co innego. Najlepiej czerwone. Tak. To czerwone z zachodu Alaranii... Nie! Stop! Prrr! Nie o tym masz teraz myśleć. Masz stąd wyjść. I to najlepiej w jednym kawałku. Tak. To zdecydowanie ułatwi jej późniejsze życie.
Kiedy dziewczyny były już przy końcu korytarza Vena obejrzała się za siebie. -A nasz mały włochaty kolega nie idzie?- spytała Amirę z lekkim rozbawienie. A w sumie... Co to kogo obchodziło. Mógł tu sobie przecież zostać i gnuśnieć.
W końcu, kiedy Vena była już na tyle blisko, że bez większych problemów mogła otworzyć drzwi, zatrzymała się. Obróciła przodem to elfki i przyjrzała dokładnie jej twarzy. Może i była to osoba niezwykle zwinna, szybka i sprawna, ale emocji to ona nie potrafiła ukrywać. Na jej twarzy malowało się całkowite zwątpienie i dezorientacja.
-Czy chcesz stąd uciec?- spytała wiedźma. -Tędy dostaniesz się do komnat służby, a następnie kuchni skąd wyjdziesz do główniej sali. Tam jest wyjście. Za chwilę powinno tam nikogo nie być.
Awatar użytkownika
Amira
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 81
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Elfka (Pustynna)
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Amira »

        Vena jednak była szalona. Jaki mógł być inny powód tego, że uśmiechała się z zadowoleniem, z własnej woli zostając w takim miejscu? Swoją drogą miło z jej strony, że mimo szaleństwa postanowiła zaprowadzić ją do wyjścia. Elfka ruszyła za kobietą kuląc się nieco i obejmując ramionami. W pałacu wcale nie było zbyt ciepło o tej porze. Gdy Vena zauważyła, że Vlos z nimi nie idzie, Amira obejrzała się za siebie nico zdziwiona. Nawet nie zauważyła braku jego posępnej obecności. W odpowiedzi na pytanie wzruszyła ramionami. Nie była jego nianią. Widać wszystkim wyjątkowo się ten pałacyk spodobał i chcieli koniecznie tu zostać i nawiązać bliższą znajomość z kapitanem. Bo w końcu osobowość miał nader ujmującą.
        -Chcesz się mnie pozbyć?- burknęła elfka gdzieś w kierunku swoich stóp, ale nie spuszczając wzroku z pleców Veny. Nie było to może wygodne, ale przynajmniej nie wiało jej po nagiej szyi. Zaraz, przeciąg. Musiały się zbliżyć do jakiegoś okna.
        Kiedy kobieta zatrzymała się przy drzwiach i odwróciła w jej stronę, Amira poczuła, że nie czuje się gotowa by samotnie stąd uciekać. Vlos zniknął gdzieś, właściwie nie wiadomo dlaczego i jak. W dodatku zżerała ją ciekawość, co też mogła mieć w planach Vena. Jej instrukcje odnośnie drogi za zewnątrz zabrzmiały tak, jakby rzeczywiście chciała się już pożegnać i pójść swoją drogą. Amira zignorowała pytanie i przygryzła wargę. Rozmyślała przez chwilkę nad dalszymi krokami i w końcu westchnęła. Wyjęła zza paska złożoną karteczkę i podała ją Venie.
        -To do kapitana-wyjaśniła zwięźle. – Mogę wiedzieć co planujesz?
Założyła ręce na piersi i zerknęła na drzwi. Iść, czy nie iść? Przegapić okazję na wyjaśnienie czemu straż się nią zainteresowała i zwyczajnie stąd zwiać? Dobre pytanie.
Awatar użytkownika
Vena
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 84
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Wiedźma
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Vena »

Nie chcę żeby komukolwiek cokolwiek się stało. Chociaż... mogliby poprawić trochę kulturę osobista małego włochatego... Vena odpowiedziała na pytanie Amiry w myślach. A po co jej mówić? Ma wyjść. Albo zostać.
Venie potrzebne były pewne informacje, bez których nie mogła się stąd ruszyć. A te posiadała elfka. Gdyby coś jej się stało, wiedźmie nie udałoby się dokończyć postawionego przed nią zadania, a wtedy, no cóż, byłoby z nią źle.
Kiedy Amira podała małą, złożoną karteczkę, Vena nie wiedziała co ma zrobić. To ją zupełnie wybiło z rytmu. Przecież ona nie brała nic. Nie brała? wiedźma może i była nieco leniwa i rozkojarzona, ale nie miała złego wzroku. Zauważyłaby, gdyby elfka zabrała coś z dokumentów straży. A może po prostu Amira miała więcej asów w rękawie. -Skąd to masz? I co to w ogóle jest?- spytała elfkę z lekkim oburzeniem. Coś tu śmierdzi. Coś tu... Ej chwila! -Padnij!- krzyknęła nagle i pociągnęła elfkę wraz ze sobą na podłogę. Za ich plecami rozległ się potężny huk. Coś rozwaliło drzwi, których odłamki latały wszędzie dookoła, podmuch powietrza szarpnął włosami wiedźmy, tak mocno, że zdawałoby się, że zaraz oderwie je wraz ze skórą. Dziewczyny z pewnością czuły drżenie podłogi. Wybuch był tak potężny, że Vena nie wiedziała czy jeszcze żyje. Z twarzą przyklejoną do podłogi, pomału dochodziła do siebie. Chyba jeszcze żyję. Na pewno żyję. Tak. Z pewnością krwawa rana w nodze pomogła przyspieszyć tok myślowy wiedźmy. Muszę żyć skoro boli. Ale boli! -Ała!- krzyknęła kiedy tylko zorientowała się, że jest jeszcze w stanie krzyczeć.
-Cholera jasna. Chyba z naszej cichej ucieczki nici.- powiedziała do Amiry, kiedy ta pomału podnosiła się, strzepując z siebie odłamki drzwi, ścian i wszystkiego tego co jeszcze chwilę temu znajdowało się na korytarzu.
Awatar użytkownika
Amira
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 81
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Elfka (Pustynna)
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Amira »

         Vena wyglądała na nieco zaskoczoną otrzymaniem karteczki. Elfka nie była pewna, czy dobrze robi, ale nie była też pewna, czy chce zostać w tym miejscu i próbować rozwikłać tą, aktualnie dość skomplikowaną, sytuację. Nie była dobra w mierzeniu się z problemami i jeśli była taka opcja, to wolała po prostu trzymać się od nich z daleka. Teraz najprostszą opcją było jak najszybsze wyniesienie się z miasta. Powstrzymywała ją tylko ciekawość.
        -Skąd to masz? I co to w ogóle jest?- spytała Vena z oburzeniem. Cóż, Amira sama nie była pewna, co to jest. Niewątpliwie była to wiadomość podejrzana. Skierowana przypuszczalnie do ich ulubionego kapitana straży. Szkoda, że w biurku nie było jaśniej sformułowanych dokumentów. Ta krótka notatka, zgarnięta z szuflady niewiele wnosiła. Elfa powróciła w myślach do jej treści. „Myślałem o tym, co napisałeś i muszę przyznać Ci rację. Pora wydaje się dogodna dla naszych planów. Wydaje się, że nasz dobry znajomy wzbudził pewne zainteresowanie wśród ludzi, o których mi mówiłeś. Zresztą dokładnie wedle twoich przewidywań. Spotkajmy się w trzecim dniu po pełni tam gdzie zwykle.” Żadnego podpisu, żadnych konkretów. Jedyne, czego można było się dowiedzieć to data. Pełnia była dzień wcześniej, więc spotkanie mogło przypadać za dwa dni. Mogło też odbyć się już dawno, a informacja była bezużyteczna. W każdym razie elfka uznała, że jej towarzyszka zdradza większy zapał w tej kwestii i nie mówi jej wszystkiego, co wie. Wiadomość jej bardziej się przyda.
        Otwierała już usta z zamiarem wyjaśnienia pokrótce tej kwestii, ale nie było jej to dane. Kobieta krzyknęła tylko „Padnij!” i coś pociągnęło elfkę w dół. Jednocześnie rozległ się ogłuszający huk. Amira upadła na ziemię i poczuła jak bliżej niekreślone odłamki niegdysiejszych drzwi spadają na jej plecy. Wybuch zdecydowanie nie należał do najsłabszych i nadal dzwoniło jej w uszach, ale chyba była cała, nie licząc może kilku siniaków czy otarć. Vena krzyknęła z bólu i elfka uniosła się na rękach, wykręcając głowę, by zobaczyć, co się stało. Kobieta zdecydowanie bardziej ucierpiała. Rana na nodze wyglądała dość paskudnie. Amira stanęła na nogi i bezskutecznie spróbowała otrzepać się z pyłu. Dookoła walały się odłamki ściany, a z drzwi zostały tylko drzazgi.
        -Cholera jasna. Chyba z naszej cichej ucieczki nici- powiedziała Vena.
        -Ty i tak chciałaś tu zostać – odparła elfka, pochylając się i podając kobiecie rękę. Jednocześnie spojrzała w stronę dziury ziejącej w miejscu dawnego przejścia ku wolości i to, co zobaczyła zdecydowanie jej się nie podobało. Stał tam mężczyzna. Właściwie nie tyle stał, co przekraczał właśnie kupkę gruzu, zbliżając do kobiet spokojnie i bez pośpiechu. Na czarnym, eleganckim ubraniu i ciemnych włosach osiadło trochę pyłu, ale wcale nie wyglądało to zabawnie. Może dlatego, że sprawiał jakieś niepokojące wrażenie. I może dlatego, że ściana w końcu nie mogła wysadzić się tak sama z siebie. Pojawienie się maga rozwalającego ściany było najwidoczniej kolejną atrakcją, jaką miał do zaoferowania pałac i raczej nie zaliczało się do tych przyjemnych. Amira nie znosiła magów. Przynajmniej, jeśli nie byli po jej stronie. Przed „zwykłym” ciosem mogła się uchylić albo zasłonić, ataki magiczne były zazwyczaj bardziej… wymagające.
        -Złe wieści – mruknęła cicho do Veny, ponaglając ją gestem. – Chyba ogólnie z ucieczki nici. On nie wygląda jakby był po naszej stronie.
        Oceniając położenie Amira poczuła się trochę jak w pułapce. Droga do wyjścia właśnie została odcięta, z przeciwnej w każdej chwili mógł pojawić się oddział straży. Dodatkowo były w wąskim, niezbyt krótkim korytarzu, a Vena była ranna, więc ucieczka co sił w nogach odpadała. Elfka mogłaby wyleczyć tą ranę, ale potrzebowała do tego chwili spokoju, a na to w tym wypadku liczyć nie mogła. Jedyną ich szansą było wymyślenie czegoś kreatywnego, zaskoczenie przeciwnika. Tylko jak?
Awatar użytkownika
Vena
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 84
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Wiedźma
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Vena »

Kiedy Amira oznajmiła, że mają towarzysza, Vena, no cóż, nie była zbyt zdziwiona. W końcu słyszała czyjeś kroki. Wiedziała też, że drzwi, które chciała przed chwilą otworzyć nie uchylają się w ich stronę. Ktoś je chciał wyważyć, albo, no właśnie, wysadzić.
Elfka pomogła wiedźmie stanąć na nogi i lekko ją podpierała oznajmiając przy okazji w jak fatalnej sytuacji się znalazły. Trzeba coś wymyślić, trzeba, trzeba, TRZEBA!!! wiedźma ponaglała swoje procesy myślowe, lecz nie było to zbyt łatwe ze względu na ranę w nodze, która swoim rozmiarem i faktem, że chyba z niej coś wystawało, rozpraszała jej uwagę. Trzeba... MAM! wykrzyknęła w myślach uradowana i uśmiechnęła się lekko.
-Co ty tu robisz? Przecież mieliśmy się spotkać dopiero za dwa dni!- zapytała maga beztrosko, tak jakby znali się od lat, a ona sama wiedziała co robi. Czarnoksiężnik wydał się zdziwiony wypowiedzią dziewczyny. Czyli to jednak o niego chodzi. Dobrze. Zaczynam rozumieć. pomyślała wiedźma. Kątem oka zauważyła, że elfka jest równie zdumiona co osobnik stojący naprzeciw nich.
Wszyscy troje przypatrywali się sobie przez chwilę, po czym spojrzeli w korytarz za dziewczynami, z którego dochodziły odgłosy kroków. Ktoś biegł. A nawet kilku ktosiów.
-Oddział!- pisnęła Vena, kiedy zorientowała się, że nie ma dokąd uciekać. Były w pułapce!
Impuls. Jeden głupi impuls. A może ciekawość, kazała wiedźmie rzucić się w kierunku maga z dzikim wrzaskiem. Doskoczyła do niego, złapała za gardło i lewą rękę (jedna nie da rady przecież czarować) i popchnęła go na ścianę. Szybko sprawdziła kieszenie płaszcza i wyciągnęła z nich małą karteczkę. Taką samą, jak ta, którą jeszcze przed chwilą wręczyła jej Amira. Szybko rozwinęła ją i przeczytała: Są u mnie. Wiedźma, elfka i wampir. To właśnie ich potrzebujemy. Bądź u mnie za dziesięć minut. Przesyłam ci pierścień, który należał do wampira, żebyś mógł ich łatwo zlokalizować. I tak jak wcześniej, żadnego podpisu. Widocznie strażnik i mag dobrze się znali.
A ja tu przyszłam tylko po informacje o artefakcie! Cholera. Vena skarciła się w myślach i obiecała sobie, że nigdy więcej nie będzie brała tak małej pensji za zadanie, które z pozoru wydaje się łatwe.
Wiedźma odwróciła się do Amiry, która zdążyła podejść do niej, złapała ją za rękaw i szarpnęła w kierunku przejścia. -Musimy iść.- wyjaśniła w skrócie.
Dziewczyny przedostały się do pokojów służby, następnie do kuchni, aż w końcu dotarły do sali balowej. Wpadły tam i można powiedzieć, że wzbudziły duże zainteresowanie. Ich ciuchy całe były pokryte pyłem, gdzieniegdzie porozdzierane, a z nogi wiedźmy obficie spływała krew, brudząc wypolerowaną posadzkę. Vena kuśtykała cały czas trzymając się ramienia Amiry i obie twardo przedzierały się przez tłum gapiów. Służba zdążyła już uprzątnąć ciała i wymyć z lekka podłogę.
-Nikogo nie wypuszczali. W sumie mądrze.- szepnęła elfce na ucho. -Patrz. Przy drzwiach stoją strażnicy, jest ich tylko dwóch. Dasz radę ich załatwić?- spytała. Amira kiwnęła niepewnie głową i ruszyła robić swoje.
Awatar użytkownika
Amira
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 81
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Elfka (Pustynna)
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Amira »

        Wyglądało na to, że obie panie usilnie zastanawiały się nad rozwiązaniem, ale podczas gdy elfce przychodziły do głowy same niewykonalne pomysły, które natychmiast odrzucała, Vena uśmiechnęła się, najwyraźniej wymyśliwszy jakiś plan.
        -Co ty tu robisz? Przecież mieliśmy się spotkać dopiero za dwa dni!- zapytała maga beztrosko. Nie tylko mężczyzna wyglądał na zaskoczonego jej słowami. Także Amira spojrzała na Venę ze zdumieniem. Sama nie wiedziała czy kobieta improwizuje, czy też może naprawdę zna maga. W korytarzu zapadła nieco krępująca cisza. Mężczyzna nie spieszył się z odpowiedzią, lustrował tylko kobiety wzrokiem. Elfka również przez chwilę spoglądała to na niego, to na swoją towarzyszkę, zastanawiając się, co właściwie wyniknie z tego całego zamieszania. Na brak wrażeń z całą pewnością nie mogła narzekać. Potem z korytarza za ich plecami dobiegł odgłos kroków. Wszyscy troje spojrzeli w tamtym kierunku jak na komendę.
        -Oddział! – pisnęła Vena. Amira musiała przyznać jej rację. Grupa ludzi biegła w ich stronę. Wtedy elfka poczuła, jak towarzyszka puszcza jej ramię i usłyszała jej dziki wrzask. Odwróciła się i zobaczyła jak ta dosłownie rzuca się na maga. Był to widok na tyle ciekawy i nieoczekiwany, że Amira przez chwilę stała, gapiąc się na scenę. Nie do końca dotarło do niej to, co właśnie się stało. Potem uśmiechnęła się, trochę ironicznie, trochę z niedowierzaniem i uznała, że Vena znakomicie daje sobie radę. Sama ponownie skupiła się na oddziale za ich plecami. Kroki stawały się coraz głośniejsze, dało się też dosłyszeć męsko głos wydający krótkie polecenia, pościg zbliżał się szybko. Jak na gust elfki zdecydowanie zbyt szybko. Pospiesznie wróciła do Veny i maga, chwyciła kobietę za rękę i pociągnęła w kierunku dziury w ścianie.
        -Musimy iść –mruknęła tylko w charakterze wyjaśnienia. Mimo rany Veny kobiety poruszały się w nie najgorszym tempie i bez większych przeszkód dostały do sali balowej. Potem było trudniej. Wyglądało no to, że strażnicy po prostu zamknęli gości w sali balowej i nie żartowali, że nikogo nie wypuszczą. Kobiety musiały przeciskać się do wyjścia przez tłum. Nieco ułatwiał to fakt, że wyglądały tragicznie i niektórzy zwyczajnie schodzili im z drogi z przestrachem.
        Vena stwierdziła szeptem to, co elfka zdążyła już zauważyć. Inteligencja straży bynajmniej jej nie cieszyła, biorąc pod uwagę, że jej oddział był gdzieś za nimi, prawdopodobnie bliżej niż by sobie życzyły. Gdy jednak kobieta poprosiła ją o „zajęcie się” dwoma wartownikami przy drzwiach poczuła się raczej niepewnie. Nigdy nie czuła się dobra w walce, szczególnie, gdy nie miała broni, ale w tej sytuacji chyba nie miała innego wyboru. Kiwnęła głową i wyprzedziła Venę.
        Pierwszego strażnika ogłuszyła dosyć łatwo, bo mimo poszarpanego i brudnego ubrania chyba nie spodziewał się ataku ze strony kobiety. Drugi nie był taki naiwny i wyciągnął miecz, gdy tylko się zbliżyła, w związku z czym zaraz po pozbyciu się pierwszego mężczyzny musiała uciekać przed cięciami jego kompana. Przez chwilę unikała jego ciosów, po czym uznała, że nie mają czasu na takie idiotyczne skakanie. Zrobiła kolejny unik, doskoczyła do nieprzytomnego strażnika i wyszarpnęła z pochwy jego miecz. Uśmiechnęła się z zadowoleniem i chwilę później drugi z mężczyzn również leżał na podłodze. Był nieprzytomny i trochę krwawił, ale żył. Ona sama wyszła z tej potyczki z raną ciętą ramienia. Mogłaby jej uniknąć, ale zareagowała nieco zbyt wolno i teraz była zła na siebie.
        Otarła miecz o spodnie, stwierdziwszy, że ubranie i tak jest w tragicznym stanie, a potem podbiegła do drzwi. Szarpnęła za klamkę, ale ani drgnęły. Pośpiesznie wróciła do wartowników, słysząc z drugiej strony sali balowej znajome skądinąd tupanie i męskie głosy. Przejrzała nerwowo kieszenie strażników i znalazła pęk kluczy, z których jak się zaraz okazało żaden nie otwierał interesującego ją zamka. Zaklęła pod nosem, obejrzała się z wyraźnym zdenerwowaniem. Spojrzała znacząco na Venę, a potem okno i uniosła pytająco brew. Sama podeszła do najbliższego i z wyraźną irytacją stwierdziła, że duże łukowate okna się zwyczajnie w żaden sposób nie otwierają. Jej irytacja sięgnęła zenitu i przestała się przejmować zachowywaniem ostrożności, co i tak w pełnej ludzi sali było nierealne. Rękojeścią miecza wybiła szybę.
        -Idź pierwsza. Dasz radę? – zwróciła się do Veny, jednocześnie wzrokiem przeszukując tłum bardzo zainteresowanych gapiów, wypatrując błysku zbroi.
Awatar użytkownika
Vena
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 84
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Wiedźma
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Vena »

Amira nie wyglądała ma szczególnie zachwyconą bójką, mimo to, poradziła sobie nadzwyczaj łatwo. Kiedy skończyła ze strażnikami podeszła do drzwi i spróbowała je otworzyć, jednak szarpanina nic nie dała. Zabrała jednemu strażnikowi pęk kluczy, niestety, jak na złość, żaden nie otwierał interesującego ich zamka. -Cholera.- szepnęła Vena do siebie, uznawszy, że nie uda im się uciec. Wtem elfka obróciła się i spojrzała pytająco na wiedźmę. Co robić? Co robić? myślała Vena gorączkowo, a odgłosy nadchodzących strażników coraz bardziej doprowadzały ją do paniki.
Elfka chyba znudziła się tym czekaniem, wiec podeszła do okna, aby spróbować je otworzyć. Lecz te, tak jak drzwi, nie uchyliły się choćby na odrobinkę. Głupie drzwi i głupie okna! westchnęła wiedźma w myślach. No tak. Złośliwość rzeczy martwych.
Zdenerwowanie Amiry sięgnęło zenitu. Bez najmniejszych oporów i zawahań wybyła szybę. Odłamki szkła rozsypały się po podłodze tworząc istne pole minowe. -Idź pierwsza. Dasz radę?- spytała elfka wiedźmę, po czym wzrokiem zaczęła przeszukiwać tłum gapiów. Vena także odwróciła się na chwilę, by sprawdzić, czy nikt nie chce ich zatrzymać. Na szczęście, na tej sali nie było, żadnych odważnych, czy lojalnych wobec władcy ludzi, więc wiedźma odwróciła się z powrotem w stronę swej towarzyszki i podeszła do niej ostrożnie wybierając drogę.
Uważaj gdzie stawiasz stopy niedołęgo! mówiła do siebie w myślach. Rzeczywiście szkło w stopie w dużym stopniu utrudniłoby dalsze poruszanie się.
Wiedźma doszła do dziury, wychyliła się i spojrzała w dół. Znajdowały się na pierwszym piętrze. -Będzie ciężko.- stwierdziła po prostu, lecz nagle dostrzegła wóz z sianem stojący jakieś dwa metry na prawo od nich. -Będzie trzeba przejść po ścianie. O tutaj.- wskazała Amirze wóz i drogę w prawo.
Spojrzała na elfkę i uśmiechnęła się lekko, dodając i sobie i jej otuchy. -No to idę.- powiedziała. Wysunęła jedną nogę za krawędź okna i postawiła ja na parapecie. Schyliła się i przeniosła ciało pod pozostałościami okna. Teraz druga noga. Tak. Dobrze. A teraz tylko nie patrz w dół i skup się. instruowała się w myślach, byle tylko zachować spokój. Przesuwała się powoli w lewo, przodem do zamku. Jeszcze parę kroczków. Raz, dwa, trzyyyy... Vena wreszcie doszła na miejsce skąd mogła już tylko spadać w dół, na wóz z sianem. Spojrzała jeszcze w prawo, aby upewnić się, że jej towarzyszka nie potrzebuje pomocy i zaczęła pomału puszczać palcami ściany. Grawitacja zrobi resztę za nią.
Kiedy tak spadała zobaczyła jeszcze jak Amira sprawniej niż ona przesuwa się w lewo.
Tylko proszę, żeby tym razem nie było żadnych niespodzianek. Pomyślała jeszcze w locie, po czym miękko wylądowała na wozie.
Awatar użytkownika
Amira
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 81
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Elfka (Pustynna)
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Amira »

        Vena dała sobie radę. Naprawdę zasługiwała na uznanie, biorąc pod uwagę stan jej nogi. Właściwie to Amirze przemknęło przez myśl, czy kobieta po prostu zapomniała o sterczącym z rany odłamku drzwi. W sumie tak się zdarzało w pewnych sytuacjach. Gdy człowiek musi ratować swoje życie nawet nie czuje bólu.
        Wyglądało na to, że strażnicy utknęli w tłumie, a żaden z gapiów nie wykazywał ochoty zgrywania bohatera i łapania przestępców, uchodzących właśnie przez okno. Tym lepiej.
        Vena zlustrowała sytuację za zewnątrz. Początkowo wydawało się, że będą musiały skoczyć z pierwszego piętra, ale miały jednak szczęście. Na prawo od okna, pod ścianą pałacu stał wóz z sianem. Wprawdzie interesujące było skąd właściwie pojazd się tam wziął, ale była to nad wyraz sprzyjająca okoliczność.
        W trakcie gdy Vena przemieszczała się nad wóz, Amira także wysunęła się przez okno, ale wciąż spoglądała z niepokojem to na towarzyszkę, to na salę, tak jakby bała się, że gdy skupi się na jednym z nich, to albo kobieta spadnie, albo z tłumu wypadną gwardziści. Elfka odetchnęła z ulgą, gdy Vena bez żadnych niespodzianek wylądowała w sianie. Wtedy Amira sprawnie przesunęła w odpowiednie miejsce. Spojrzała w dół i uśmiechnęła się bezwiednie. Nie takie rzeczy robiła i paradoksalnie po raz pierwszy tego wieczoru poczuła, że wie co robi. Upewniła się, że towarzyszka zdążyła opuścić już wóz i bez wahania skoczyła. Siano rzeczywiście zapewniło miękkie lądowanie. Zapadła się w nie głęboko i otoczył ją jego charakterystyczny, nieco drażniący zapach. Z niewielkimi trudnościami wydostała się na powierzchnię i zeskoczyła z wozu.
        -Chyba najlepiej będzie, jeśli stąd szybko znikniemy – powiedziała, spoglądając za siebie na wybite okno, które wręcz krzyczało, którędy uciekły. – Ja musze dostać się do karczmy „Smoczy Kieł” i zabrać stamtąd swoje rzeczy, zanim oni je „skonfiskują”. Ale możemy gdzieś przystanąć i zajmę się twoją nogą – dodała i uśmiechnęła się ze współczuciem. Odgarnęła kosmyki włosów, które jak zwykle wpadały jej do oczu i przy okazji zdała sobie sprawę, że jej fryzura wzbogaciła się o pewną ilość źdźbeł siana. Ubranie również.
        -Teraz już gorzej wyglądać nie możemy – mruknęła wesoło pod nosem, próbując bezskutecznie nieco się otrzepać. – Przechodnie pewnie wezmą nas za jakieś upiory.
        Potem podała Venie rękę i ruszyły w stronę zabudowań miasta. Wokół panował spokój i cisza, nie słychać było oznak pościgu. Przynajmniej na razie, ale coś elfce mówiło, że tak łatwo nie pozbędą się tego problemu. Przeszły kilka uliczek, klucząc nieco, potem Amira skręciła w jakiś ciemny, niezbyt pięknie pachnący zaułek i zatrzymała się.
        -A teraz pokaż co z tą nogą- poleciła stanowczo, przykucnąwszy.
Awatar użytkownika
Vena
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 84
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Wiedźma
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Vena »

Kiedy obie dziewczyny znalazły się bezpiecznie na dole, Vena obiecała sobie, że już nigdy nie będzie narzekać na wozy z sianem pozostawione na środku drogi. Nigdy.
Amira delikatnie zsunęła się, miękko wylądowała na ziemi i oznajmiła coś wiedźmie. Ta, nie do końca skupiona na towarzyszce (wciąż aż huczało jej w głowie od dzisiejszych wydarzeń) zrozumiała tylko część informacji. Coś tam Smoczy Kieł, coś o ucieczce, coś o nodze... Jakiej nodze, do jasnej choler? Vena gorączkowo próbowała sobie przypomnieć jakiekolwiek dzisiejsze zdarzenie związane z nogą, ale nic nie przychodziło jej na myśl, więc najpierw zaczęła gorączkowo oglądać Amirę i jej nogi. Nic. Co? Jaka noga? O co...? O kurcza twarz! MOJA NOGA! wiedźma nie należała do osób bystrych, ale tego wieczora, to przeszła samą siebie. Tak. Moja noga. stwierdziła oglądnąwszy kawałek drzwi, lub innego niegdyś będącego drewnianego przedmiotu, sterczącego z jej nogi. Na szczęście pierścień zatamował krwawienie. Jednak będę musiała odpocząć. Nie da się tego tak szybko uzdrowić. Najpierw trzeba wyciągnąć ten patyk w jakimś czystym miejscu, żeby nie dostać zakażenia, a potem... Gdzie ty tu do cholery znajdziesz czyste miejsce?! skarciła się w myślach. Jesteś uciekinierką, przed chwilą rozwaliłaś drzwi, znaczy w sumie nie ty, ale winę i tak zwalą na ciebie, rozwaliłaś pałacowe okno i spowodowałaś niezłe zamieszanie w budynku, i myślisz, że od razu dostaniesz w Meocie królewskiego lekarza?! taaak... wewnętrzne rozmowy Veny z Veną były, jakby to tu ując, urzekające.
Amira nie pozwoliła kobiecie na dłuższe sprzeczki z samą sobą i złapała ją po ramię, uprzednio stwierdziwszy, że wyglądają nadzwyczaj wyjściowo (coś w tym było!), po czym zaprowadziła ją w głąb labiryntu uliczek miasta.
Chwilę potem skręciła w mniej uczęszczaną (z pewnością z powodu ogólnie panującego smrodu) i nakazała wiedźmie pokazać nogę. Ta, niechętnie wysunęła kończynę do przodu. Paskudnie to wygląda! stwierdziła zgodnie ze sobą i patrzyła co też elfka pragnie uczynić z tym fantem, a ta, bez najmniejszych ceregieli wyciągnęła irytujący kawałek drewna i rozpoczęła jakoś dziwnie mówić, albo wykonywać jakieś dziwne gesty. W sumie to Vena nie do końca wiedziała co też Amira wyrabia z jej noga, bo, jak na prawdziwą odważną wiedźmę przystało, zwyczajnie odwróciła głowę, zamknęła oczy i zaczęła coś cicho nucić pod nosem, byleby tylko nie wiedzieć, co też z jej noga się wyprawia.
Kiedy to uznała, że już może się odwrócić w stronę towarzyszki nie mdlejąc, z przeciwnego końca uliczki dało się słyszeć śpiewanie podchmielonych mieszkańców. -Gdzieś blisko musi byś jakaś gospoda.- powiedziała, powoli obracając się w stronę blondwłosej, która zdążyła już opatrzyć ranę Veny, tak dobrze, że ta, mogła poruszać się w miarę zwinnie (jak na nią przystało) i szybko. -Dziękuję.- powiedziała i uśmiechnęła się ciepło do towarzyszki. -A teraz prowadź do tego "Smoczego Kła".
Awatar użytkownika
Amira
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 81
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Elfka (Pustynna)
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Amira »

        Opatrzenie nogi nie było specjalnie trudną czynnością. Wprawdzie rana był głęboka i prawdopodobnie zanieczyszczona, ale elfka znała czary akurat na taką okazję. Przy okazji usuwania drewnianego odłamka, została przyjemnie zaskoczona tym, że noga krwawiła mniej niż się spodziewała. Zatamowała krwotok, oczyściła ranę i trochę ją podleczyła, ale brakowało jej jakichkolwiek przyborów lekarskich. Powinna jeszcze założyć szwy i obandażować nogę, ale była na tyle inteligentna i przewidująca, że wyszła z karczmy jak na spacerek, nie zabierając torby. Ale skąd miała wiedzieć, że wplącze się w jakąś aferę, kapitan straży nie wiedzieć czemu zechce ją wtrącić do lochu, a towarzyszka niedoli skończy z kawałkiem drewna w nodze?
        -Postaraj się jej nie nadwyrężać, bo rana się otworzy – ostrzegła Venę, przyglądając się swojemu dziełu krytycznie, gdy kobieta jej podziękowała. Elfka nie była specjalnie ambitna, ale jeśli wiedziała, że potrafi coś zrobić, lubiła robić to porządnie. A to nie była porządna pierwsza pomoc. Chociaż trudno w takich warunkach dużo wymagać.
        Karczma, w której się zatrzymała leżała już tylko kilka przecznic dalej. Uliczki wciąż były puste. Cisza i spokój wydawały się jej wręcz podejrzane, ale próbowała przekonać samą siebie, że to tylko jej bujna wyobraźnia podsuwa takie myśli po tej mało dyskretnej ucieczce.
        Od razu można było się zorientować gdzie znajduje się „Smoczy Kieł”. Już z pewnej odległości czuć było charakterystyczny zapach, a w ciszy wieczoru całkiem wyraźnie słychać było karczemne rozmowy. Gdy sam budynek ukazał się ich oczom Amira przystanęła i zlustrowała okolicę wzrokiem. Wyglądało na to, że nadal miały szczęście i były same. Elfka szybko oceniła sytuację. Jeśli zwyczajnie wejdzie do karczmy i wróci do pokoju, to żołnierze, którzy z pewnością dotrą tam prędzej czy później, będą wiedzieli, kiedy kobiety były w tej okolicy i jak daleko mogły uciec (o ile zamierzają uciec, w sumie nie przedyskutowały tej kwestii). Była też inna możliwość. Amira mogła wejść przez okno, z tym, że to w jej pokoju wychodziło na ulicę, a to było ryzykowne posunięcie. Uznała jednak, że skoro nikogo nie ma w pobliżu, to będzie lepsze rozwiązanie. Zbliżyła się do drzwi przybytku i zerknęła w górę. Szczęśliwie okno było na pierwszym piętrze, bo elfka miała lęk wysokości. Kiedyś dość silny, teraz potrafiła go przezwyciężyć na umiarkowanych wysokościach. Na wieżę z pewnością by się nie wspięła, ale z pierwszym, czy drugim piętrem sobie całkiem nieźle radziła. Jeszcze raz upewniła się, że nikogo nie ma i rozejrzała dookoła w poszukiwaniu czegoś, na co mogłaby wejść, żeby łatwiej dosięgnąć parapetu.
        -Dasz znać jeśli kogoś zobaczysz? – spytała Venę, ciągnąc jakiś na wpół rozwalony kufer pod okno. Nie czekając na odpowiedź, położyła „zdobyczny” miecz pod ścianą i weszła na skrzynkę, dziękując w duchu, że się nie zarwała i utrzymała jej ciężar. Podskoczyła lekko i chwyciwszy parapet, podciągnęła wyżej. Znalazła oparcie dla nóg i jedną ręką popchnęła szybę. Przezornie zostawiła okno otwarte. Było jedynie przymknięte, ale nic go nie blokowało. Wciągnęła się do środka i jak najszybciej zaczęła zbierać swoje rzeczy do torby.
        Wszystko w pokoju było dokładnie w takim samym nieładzie jaki zostawiła, co ją ucieszyło. Po pierwsze można było przypuszczać, że nikt nie grzebał w jej rzeczach, a po drugie zawsze łatwiej jej się było odnaleźć w bałaganie. Wyjątkiem była tylko sakwa z lekami i przyborami lekarskimi. Ostatecznie wrzuciła ją, jak i wszystko, co miała do większej torby. Tylko na zniszczone, poplamione ubranie założyła ciemnobrązowy płaszcz, żeby wyglądać jakoś zwyczajniej i zwracać mniejszą uwagę. Potem ostrożnie wyjrzała przez okno, by zorientować się, czy sytuacja nie uległa przypadkiem zmianie, podczas gdy ona tu na górze radośnie pakowała manatki.
Awatar użytkownika
Vena
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 84
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Wiedźma
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Vena »

Dziewczyny doszły do karczmy dość szybko (zważywszy na nogę Veny). Okolica wydawała się nadzwyczaj spokojna, w porównaniu z tym co działo się dzisiejszego wieczoru. Zapewne oddziały zaczęły już przeszukiwać miasto. pomyślała Vena i nawet nie zauważyła, że jej towarzyszka zdążyła już przytargać sobie jakiś stary kufer pod okno. Tylko mignęły jej przed nosem nogi Amiry, kiedy ta wspinała się do swojego pokoju. Vena w tym momencie poczuła się w obowiązku stać na czatach. Przystanęła w cieniu, przy ścianie budynku, tak, aby ją było trudno zauważyć z oddali, ale jednocześnie, żeby ona widziała wszystko dokładnie. Noga piekła jeszcze trochę, ale taki ból można było znieść bez najmniejszych problemów. Co teraz? gorączkowo zadawała sobie to pytanie wiedźma. No właśnie, co teraz? Zamierzają uciekać, czy też nie? Cóż. Może najlepiej po prostu zaczekać na Amirę. stwierdziła po chwili. Jeśli chciały wyjechać z miasta przydałoby się zapytać elfki czy ma na czym. Vena miała swojego konia. Przezornie zostawiła go niedaleko pałacu, tak w razie wypadku. Dobrze zrobiła. Echo stała grzecznie (choć to nie było takie pewne) w małej stajni blisko karczmy, gdzie z kolei ona miała swoje rzeczy.
Nagle z drugiego końca wąskiej uliczki dało się słyszeć odgłos oddziału. Szybko, jak na tak niezorganizowaną straż. Wiedźma przeklęła w duchu wszystkich tych, którzy się tak na nie dzisiaj uwzięli. -Kończysz już?- szepnęła cicho w górę, mając nadzieję, że elfka ją usłyszy. Niestety. Żadnej odpowiedzi. No cóż, w tym momencie nie było żadnej innej możliwości działania, jak nie czysta improwizacja. Ale czy rozsądnie było zostać tak na pustej ulicy, gdzie mogli ją złapać bez najmniejszych problemów. Z pewnością nie. Vena musiała dojść do tych samych wniosków, więc szybko weszła do karmy.
Smoczy kieł zdawał się przeczyć tym wszystkim pogłoskom, mówiącym, że tu w Meocie jest tak czystko, że nawet meneli na ulicy nie poznasz. Plotka równie fałszywa, co ta, że władca ma mnóstwo pieniędzy i jest niesłychanie mądry. Tak mądry, że tuż pod jego nosem komendant straży sam włada miastem i przystaje z jakimiś podejrzanymi typkami. Vena miała już serdecznie dość tego miasta.
Najważniejsze to teraz możliwie szybko dostać się do Amiry i ja ostrzec. Albo... Mimo wszystko wiedźma uwielbiała swoje szalone pomysły, które zazwyczaj ratowały jej skórę. Szybko podeszła do baru, zamówiła drinka (nie zamierzała go jednak pić), obróciła się do zgromadzonych na sali mężczyzn i już wiedziała, ze jej plan się powiedzie. Większość ukradkiem spoglądała na nią ciekawie. Tak. Upitymi mężczyznami zawsze najłatwiej się manipulowało. Na swój cel wybrała stolik z największą ilością zasiadających przy nim osób. Spokojnie podeszła do niego i zaczęła się wdzięczyć. -Czy mogę się do panów dosiąść? Jestem dziś taka samotna...- rozpoczęła swoje wywody. Mimo iż siebie samą nie uważała za nader atrakcyjną, wiedziała, że wielu mężczyzn da się za nią zabić. Udowodnili to zresztą i ci tutaj. W tym samym momencie podskoczyli do najbliższego stolika i zabrali puste krzesło. Podstawili je dokładnie przy Venie, tak aby mogła z niego skorzystać. -Co tez panienkę sprowadza do tego miejsca?- spytał jeden z najbardziej trzeźwych i rozgarniętych. -No cóż... Musze panom powiedzieć, że wpadłam w swego rodzaju kłopoty.- wyznała z miejsca. -A co też za kłopoty spotkały taką cudowną panienkę jak ty?- zapytał jeden z mężczyzn siedzących przy stoliku niedaleko. Vena odwróciła się do niego i zatrzepotała rzęsami. Obiegła wzrokiem całą salę i mogła powiedzieć, że teraz każdy mężczyzna spogląda w jej stronę. Włącznie z barmanem, który zastygł trzymając brudną szklankę w ręku. W Meocie zdecydowanie brakuje rozrywek. stwierdziła wiedźma. Tym lepiej dla niej. Niech jeszcze przez chwilę się powdzięczy, a jak wpadnie oddział to na pewno wszyscy zapewnią, że była tu przez cały wieczór. Przynajmniej taką miała nadzieję. -A więc, moi panowie, stała się rzecz niesłychana. Posądzają mnie bowiem, za jakieś włamanie do zamku!- powiedziała łamiącym się głosem. -Ależ to niedorzeczność! Straszne!- krzyczeli wszyscy. -Niech się panienka nie przejmuje. Jak ktoś tu wpadnie to mu ten jego pomysł z głowy wyrzucimy. -Ależ nie mogłabym panów o to prosić.- powiedziała wiedźma i nieśmiało uśmiechnęła się do jednego z nich. Tak! Właśnie na to liczyła. -Ależ nie ma o czym mówić kochanie.- zapewnił ją najbliżej siedzący mężczyzna. -A teraz może zdradzisz nam swoje imię?- zapytał. Tak. W Meocie zdecydowanie brakowało rozrywek. pomyślała Vena. -A może najpierw pójdę po moję przyjaciółkę, która siedzi samotnie na górze?- spytała wiedźma i uśmiechnęła się zalotnie. Już w momencie, kiedy wypowiadała te słowa, oczy mężczyzn zwróciły się ku schodom prowadzącym na piętro. -Tak. Z pewnością wszyscy przywitamy twą przyjaciółkę serdecznie.- powiedział tylko, a Vena już wstawała od stolika, pochwyciła po drodze wcześniej zamówionego drinka, usłyszała tylko "na koszt firmy" i już jej nie było. Szybko odnalazła odpowiednie drzwi i bez zawahania otworzyła je. Zastała Amirę wyglądającą przez okno. -Szukasz czegoś?- zapytała i uśmiechnęła się szeroko.
Awatar użytkownika
Amira
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 81
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Elfka (Pustynna)
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Amira »

        Elfka wychyliła się z okna i spojrzała w dół, ale nie zobaczyła towarzyszki w spodziewanym miejscu. Było to odrobinę niepokojące, ale Amira nie zamierzała panikować. Wyprostowała się i przeszukała wzrokiem boczne zaułki, ale nikogo nie dostrzegała. Uliczki były mroczne, skryte w cieniu piętrowych budynków, mimo że księżyc świecił dość jasno, a noc była bezchmurna. Właściwie Meot nocą prezentowała się całkiem ładnie. Było takie spokojne. Gwiazdy migotały sobie na niebie, w oknach gdzieniegdzie można było dostrzec blask świecy, a jedynym ruchem w tym sielankowym obrazie był dym unoszący się z kominów, bo noc zaczynała robić się chłodna. Tak było dopóki elfka nie zerknęła ponownie na ulicę. Z przeciwnej strony, niż wcześniej nadeszły z Veną, zbliżała się grupa ludzi. Światło księżyca odbijało się od metalowych elementów zbroi. Gdy zbliżyli się jeszcze trochę można było z całą pewnością stwierdzić, że to równo maszerujący, kilkuosobowy oddział straży. Elfa skrzywiła się i jeszcze raz, dla pewności spojrzała w dół, sprawdzając, czy jej towarzyszka, nie zmaterializowała się cudownie na swoim dawnym miejscu, zastanawiając się jednocześnie gdzie jej szukać i którędy uciekać.
        -Szukasz czegoś? – usłyszała od drzwi rozbawiony głos Veny. Odwróciła się i upewniła czy wszystko jest w porządku, po czym z pewna ulgą zamknęła okno. Noc była piękna, ale chłodna.
        -Podziwiałam widoki – odpowiedziała kobiecie z delikatnym uśmiechem – Między innymi maszerujący oddział straży – dodała, tracąc nieco humor. Wierzyła, że jakoś się wywiną, ale sytuacja nie była zabawna, naprawdę. – Co robimy? Zdążymy jeszcze zwiać?
Zablokowany

Wróć do „Meot”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 0 gości