Wodospad Snów[Las tuż obok] Ratunek

Wodospad Snów położony jest na granicy Szepczącego Lasu, niedaleko miasta Menaos. Wodospad jest schronieniem dla leśnych zwierząt, a w skale pod nim znajduje się grota którą zamieszkuje ogromny, ale przyjazny biały smok Zora. Dolina wodospadu jest pełna potliwych chochlików i zwierząt, czasem zaglądają tu druidzi w poszukiwaniu szkarłatnych grzybów, które można znaleźć tylko tutaj.
Awatar użytkownika
Siobhan
Szukający drogi
Posty: 47
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Elfka Leśna
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Siobhan »

Sio nie miała pojęcia co ma robić. Mężczyzna kręcił się, mrucząc coś pod nosem. Bała się, że rany zaraz się otworzą, a jej bandaże jeszcze nie wyschły, więc nie miałaby jak zmienić opatrunku. Pozostał jeszcze las i jego zasoby, ale nie mogła go zostawić. Starała się właśnie coś wymyślić, kiedy tamten się obudził. Niemal podskoczyła, słysząc jego słaby głos. Zrozumiała.
- Już. Chwilkę. Odpoczywaj - powiedziała, zrywając się i pędząc po swój zapas wody. Kiedy miała już w rękach bukłak, klęknęła przy jego głowię i delikatnie, niemal tak, jakby trzymała małe dziecko, nie dorosłego, uniosła ją, przysuwając do jego ust otwór pojemnika. - Tylko spokojnie - powiedziała opiekuńczym głosem.
Poczekała aż się napoi, po czym położyła go z powrotem na ziemi. Podniosła się i pewna, że teraz może go zostawić, wyszła do lasu. Nie za daleko. W razie problemów Kayakame mógł ją szybko przywołać.
Szukała teraz czegoś do jedzenia. Kiedy Airandill na dobre odzyska przytomność, będzie głodny. Cały czas nuciła przy tym jakieś melodie, które bardzo podobały się ptakom, które już powoli szykowały się do snu. Znalazła z ich pomocą trochę jagód i innych owoców. Nie bardzo wiedziała, czy elf preferuje mięso, czy raczej, jak ona, unika go jak może. Udało jej się zdobyć jeszcze ziół.
Niecałe pół godziny później była już w prowizorycznym obozie. Air dalej leżał, a jej gronostaj wraz z krukiem uważnie obserwowali otoczenie. Poszła zamoczyć kawałek szmatki, żeby przemyć czoło mężczyzny i zaraz potem znalazła się przy nim.
- Jesteś szalony. Nikt nigdy się dla mnie nie poświęcił. Dziękuję - mruczała, czule obmywając mu twarz. Nie wiedzieć czemu, odezwał się w niej opiekuńczy instynkt, który nakazywał jej się nim opiekować. Westchnęła cicho i zaczęła znowu śpiewać.
Robiła to w języku elfów, który wspaniale komponował się z szumem wodospadu. Była to pieśń wymyślona na poczekaniu, ale szło jej doskonale. Opowiadała o szalonym elfim bohaterze, który ryzykował życie dla nic nie wartej elfki, która była najnormalniej w świecie słaba. Było to z perspektywy owej elfki i dość wyolbrzymiona została sama walka. Jednak pieśń była piękna, a jej głos płynął układając się w uspokajające nuty, które odbijały się od wody.
Awatar użytkownika
Airandill
Szukający drogi
Posty: 47
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Elf
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Airandill »

Jeszcze nigdy w życiu tak na kimś nie polegał, jak dzisiaj na Siobhan. Poczuł ulgę, gdy tylko napił się znacznej ilości wody. Teraz mógł spokojnie odpocząć i odzyskiwać siły, bowiem jednym z darów była szybka regeneracja, więc już wkrótce powinien wrócić do zdrowia. Jeszcze tylko zdołał odwrócić głowę w kierunku, w którym zapuściła się w las, nawet niedaleko, ale stąd pewnie jego już by nie usłyszała. Zamknął więc oczy i próbował zasnąć. Bezskutecznie. Zawsze jak się ściemniało, to jego czujność rosła tak jak i teraz. Jeszcze był ranny... nawet nie miał miecza przy sobie. Westchnął, po czym bacznie obserwował otoczenie. Oprócz szumu jaki wydawał wodospad z oddali zdało mu się jeszcze usłyszeć wycia wilków. Co, jeśli wataha przyjdzie akurat do nich? Jeszcze pięć ciał bandytów leżące nieopodal... było bez sensu.
Siobhan przyszła wtem do obozu. Usiadła koło niego i zaczęła mokrą szmatką przemywać jego czoło. Czuł się bardzo spokojnie pod jej opieką, ale dalej coś nie dawało mu spokoju.
- Taki już jestem. I naprawdę nie ma powodu, by dziękować. - To powiedziawszy oparł się lekko o nią i rozmyślał nad tym co będzie jutro. Melodia wydobywająca się z jej ust bardzo go uspokajała. Rozumiał każde słowo, które nuciła, sprawiły w nim bowiem wrażenie, że dokonał dla niej czegoś niecodziennego. Koiła w pewnym sensie jego nerwy, kiedy to zadręczał się nad potencjalnymi niebezpieczeństwami czyhającymi na nich w tych nieznanych jeszcze dla niego terenach. Powoli zamknął oczy, by dać swoim myślom odpocząć, ale zanim mógł odpocząć, chciał jeszcze mieć miecz przy sobie.
- Gdzie jest... mój miecz? - Nawet mówienie skłaniało go do niemałego wysiłku. Był pewien, że musi tego dnia odpocząć i chyba niczego nie zdziała w razie niebezpieczeństwa. Chciał przynajmniej móc ją ponownie zasłonić swoim ciałem, gdyby zaszła taka ewentualność.
Awatar użytkownika
Tantlak
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 54
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Chochlik
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Tantlak »

Tantlak zatrzymał się po przeciwnej stronie wodospadu, nasłuchując i przyglądając się pobojowisku. Szybko ocenił sytuację:
- Ludzie, pięciu martwych. Dwójka żywych, rozmawiają choć kobieta również śpiewa, ładnie śpiewa. W pobliżu słychać małe zwierzęta, ptak i jeszcze coś małego. W okolicy wataha wilków, goni Tantlaka, można by ją napuścić na tą dwójkę. Przy okazji może uda się zwędzić im jedzenie?
Nie zastawiał się dłużej, bez najmniejszego szmeru przeleciał nad wodą i ukrył się w konarach drzewa, z którego miał świetny widok na tę dwójkę. Gdyby ktoś go dostrzegł w czasie lotu, dojrzałby tylko szafirową smugę światła.

Dla niego różnica miedzy dwójką elfów, a martwymi ludźmi była tak mała, że brał ich za ten sam gatunek.
- Są zajęci sobą, ten jeden jest ranny, nawet nie zauważą Tantlaka. Tantlak może spokojnie zabrać ich rzeczy.
Przemieścił się w inne miejsce, tak żeby liście ukryły jego, jakże odmienny od otoczenia, kolor skóry. Spostrzegawczy obserwator mógłby dostrzec tylko parę czarnych oczu, spoglądających spomiędzy liści. Chochlik właśnie zamierzał wylecieć spomiędzy gałęzi, ale powstrzymał się, w końcu mógł chwilę poświecić na słuchanie pieśni, była równie piękna i przynajmniej nie drażniła uszu chochlika. Był pewny, że usłyszy każdy dźwięk, nawet najmniejszy, który może zwiastować niebezpieczeństwo i zdąży zawczasu uciec, zabierając im to, co już uznawał za swoją własność.
Awatar użytkownika
Siobhan
Szukający drogi
Posty: 47
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Elfka Leśna
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Siobhan »

Westchnęła, słysząc jego zapewnienie, i wplotła w piosenkę odpowiedź. Tak. Ona zdecydowanie śpiewać umiała mistrzowsko.
- Moim zdaniem jest. Rzuciłeś się, żeby mnie zasłonić swoim ciałem. To coś niecodziennego. I za to ci dziękuję. Mogłeś zginąć. - I wróciła do treści pierwotnej, która niosła się, mimo ciszy jaką tutaj prezentowała, po lesie.
Sio widziała, że jej wybawiciela ona uspokaja. Cieszyła się, że chociaż tyle może dla niego zrobić, bo do obrony była zbyt krucha. Już nawet Kayakame w walce by się bardziej przydał od niej. Nieświadomie, swoją frustrację przelała na głos, który był lekko zaniepokojony i zły na samego siebie teraz. Oddawał jej uczucia, jakie się w niej kłębiły, i jakie na pewno były w elfie. Na szczęście ten przerwał jej pytaniem. Rozejrzała się szybko. Miecz leżał tam gdzie go zostawiła, niedaleko ogniska, jakieś pół metra od nich. Sięgnęła po niego, przyciągając do siebie. Był straszliwie ciężki, co jej utrudniło sprawę. "Jak on może to unosić. Nie mówiąc już o walce" - pomyślała.
- Tu jest. I nie martw się. Tu raczej zbóje się nie zapuszczają. Tamci mnie gonili od miasta - powiedziała, przykładając mu palce do policzka. Jego głowa spoczywała teraz na jej kolanach, co znacznie jej ułatwiało sprawę. Uśmiechnęła się delikatnie. Nagle jednak się zirytowała.
- Kayakame... - mruknęła ostrzegawczo. - Nie bądź zazdrosny. Już mi się nie wolno nawet po opiekować kimś innym niż ty. Dla twojej wiadomości, mały spryciulo, to on mnie uratował - mówiła do gronostaja w jego języku, nie zważając na to, czy Air rozumie czy nie. Teraz miała na głowie obrażonego gronostaja. Jednak nie wiedzieć czemu, białe zwierzątko tylko coś tam wymruczało niewyraźnie i wróciło do nasłuchiwania.
"Mamy towarzystwo" - przekazał jej po około minucie, kiedy już spokojnie powróciła do śpiewu.
"Kto?"
"Nie mam pojęcia, ale to jest małe i ma strasznie głośne myśli."
"Miło. Może jest głodny...?"
"A ty co? Matka miłosierdzia?" - Nawet w myślach, głos zwierzaka wydawał się zirytowany. Zachichotała.
- Hej! - rzuciła w przestrzeń. - Jak chcesz, to chodź do nas. Będzie ci cieplej. I możesz też coś zjeść - dodała, wiedząc, że jedzenie przekona każdego. - A ty, mój elfi wybawicielu, nie zamartwiaj się tak. Jeżeli tu będzie jakieś zwierze, to sekunda i będzie pod moją władzą. Mam dar - wyjaśniła, i znowu zanuciła, tym razem coś weselszego. Chciała tamtego rozbawić. Śmiech to zdrowie.
Awatar użytkownika
Airandill
Szukający drogi
Posty: 47
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Elf
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Airandill »

- Nie masz... za co... dziękować. - Czuł się pewniej. Lekko pociągnął do siebie swój miecz i położył go na sobie. Ostrzem skierowany był w dół, co sprawiało wrażenie, że Airandill wyglądał już wtedy jak wojownik na pochówku. Ale to nie zbóje byli jego utrapieniem, chodziło mu bardziej o okoliczne wilki, które od czasu do czasu wyły, a Elf zaś nie mógł się dostatecznie poruszyć. Może w razie czego wypchają się tymi zwłokami nieopodal? Zdecydował się więc zregenerować swoje siły, być może już następnego dnia będzie w stanie stanąć o własnych siłach? Tego nawet on nie wiedział. Po prostu czuł, iż powinien odpocząć. Nawet jego ciało, które było w tym momencie dla niego ciężkie, zmuszało go do odpoczynku. Z drugiej zaś strony nie chciał, by Elfka była bez potrzebnej mu pomocy. Wtem zaczęła ona do kogoś wołać. Elf otworzył oczy i starał się usilnie odwrócić w tamtą stronę, w którą do kogoś wołała. I gdzieś w oddali zdało mu się zauważyć parę czarnych oczu, parę wrogich oczu. Elf uchwycił obiema rękoma za miecz i w razie ewentualności, ostatkiem swoich sił zatrzyma to coś.
- A jeśli to... nie zwierz? - spytał, choć nie wiedział czego może się tutaj spodziewać. - Nie wołaj...
Awatar użytkownika
Siobhan
Szukający drogi
Posty: 47
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Elfka Leśna
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Siobhan »

- Mam - zaśpiewała. Cały czas myślała o tym, co może dla niego zrobić. no... Już go opatrzyła, była na każde jego skinienie, ale czy może coś jeszcze? Czy on by czegoś chciał? Mogłaby mu nawet dziewczynę zdobyć.
Zachichotała niezauważalnie na tę myśl i popatrzyła w dół. Wprost w jego oczy, żeby wypatrzeć z nich coś, co by jej się przydało. Widziała w nich bardzo dużo cech, ale przeraziło ją ich zimno. Jednak nawet nie drgnęła. W myślach pojawiło jej się setki pytań. Czemu...? Czemu tak oddany i odważny człowiek patrzy tak zimnym wzrokiem na wszystko? Czemu ktoś taki... Bezinteresowny, nie ma towarzyszy? Jakim cudem, ten który ją uratował, nadal zdaje się błądzić po świecie?
Machinalnie gładziła jego policzek, delikatnym ruchem. Robiła to w dokładnie taki sam sposób, w jaki jej mentor gładził ją, kiedy była ranna po treningu. A zdarzało się to bardzo często i z doświadczenia wiedziała, że to uspokaja i pozwala odpocząć. Zastanawiała się też, o czym on może myśleć w takiej chwili. Może w myślach kpił z tego, jak słaba na ciele i na umyśle była. Albo o tym, że ma go zostawić. A przecież tego zrobić by nie mogła! Teraz będzie z nim związana. Kiedyś się odwdzięczy i wtedy będzie czuła, że z czystym sumieniem może odejść. Poza tym... Polubiła go. Był elfem, a nie jakimś pseudo-stworzeniem bez uczuć, wyidealizowanym i pustym. On był prawdziwy, a to spory komplement.
Widziała, jak się wystraszył, kiedy wołała tamtą postać. Przecież wiedziała kto to jest. Niech on jej troszeczkę zaufa. To też mu powiedziała.
- Zaufaj mi. Nie skazuj istot, póki ich nie poznasz. Może... Może to właśnie on kiedyś będzie twoim przyjacielem, bo dzisiaj dałeś mu się bez walki ogrzać przy ognisku... - wymruczała cicho, sama dziwiąc się, jak mądre słowa wypływają z jej ust, nadal przyodziane w melodię. Czy ona ze wszystkiego musiała robić pieśni? No... Ale nie dało się ukryć, że i to było piękne.
"Kayakame, sprawdź kto to" - dodała w myślach. Wiedziała, że gronostaj usłyszał, bo natychmiast tam ruszył.
Awatar użytkownika
Airandill
Szukający drogi
Posty: 47
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Elf
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Airandill »

Poczuł się trochę dziwnie, ale i zarazem zdumiony po tym jak Elfka obeszła się z jego policzkiem. Nigdy w życiu nie czuł na sobie dotyku kobiety, a to doświadczenie dawało mu do myślenia. On sam musiał kiedyś żyć w dziczy, traperstwa wręcz musiał się uczyć, by przetrwać. Spojrzał prosto w jej oczy. Były duże, niebieskie, wielkoduszne... od razu było widać, iż dziewczyna jest bardzo dobra. Zgłodniał, ale nie prosił o to od razu. Zamiast tego złapał ją za rękę, która to gładziła jego twarz, jego wyraz twarzy sprawiał wrażenie, iż jest zdziwiony zaistniałą sytuacją, ale i zdumiony. Doprawdy, nie wiedział co ma czynić, co powiedzieć. Był jeszcze zmęczony, rana zaczęła się szybko goić, a rękoma mógł już powoli ruszać bez większego wysiłku.
- Jeść... - wyszeptał. Musiał oszczędzać siły w mówieniu, gdyż przychodziło mu to z niewiarygodnie dużym trudem. Ale chciał bardzo z nią rozmawiać. - Ufam... ci, ale... co to? - Czuł się bezradny, bezsilny, a to go denerwowało. Więc mówił dalej. - Miło z twojej... strony...
Awatar użytkownika
Tantlak
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 54
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Chochlik
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Tantlak »

Chochlik od razu usłyszał zbliżającego się gronostaja, który musiał widocznie zauważyć jego obecność, szybko wycofał się z zagrzanego już miejsca. Zaczął w błyskawicznie zmieniać drzewa, zatrzymując się co chwilę po to, żeby za szybko się nie zmęczyć, zamierzał zgubić szukającego go zwierzaka. Dopiero po dłuższej chwili dotarło do niego, że słowa o zagrzaniu się i jedzeniu były skierowane do niego. Dla pewności rozejrzał się w poszukiwaniu szukającego go zwierzaka, gdy go dostrzegł uśmiechnął się zadowolony z siebie, stworzenie było ciągle pod innym drzewem, widocznie nie było dość szybkie, żeby nadążać za chochlikiem.
- Nie znać was, wy móc skrzywdzić. Dlaczego mieć wam zaufać? Wy nie mieszkać w lesie, las was nie znać. Wy niszczyć kochany las! - Ostatnie słowa odnosiły się do roślin zerwanych przez elfkę, by pomóc rannemu. Między wypowiedzeniem każdego zdania, Tantlak przemieszczał się, zataczając wokół nich koła i utrudniając tym lokalizację chochlika.
Awatar użytkownika
Siobhan
Szukający drogi
Posty: 47
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Elfka Leśna
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Siobhan »

Zaśmiała się. Miała rację. Był głodny. Starając się go nie zrzucić z kolan sięgnęła po słodkie owoce, które zdążyła znaleźć, zanim instynkt "matki miłosierdzia" - jak to nazwał Kayakame - nie kazał jej wrócić. Westchnęła cicho. Dla niej na pewno nie starczy, ale o to zadba sam gronostaj. Musi się do czegoś nadać.
- Na razie mam tylko owoce. Jeżeli masz ochotę na coś innego, to będziesz musiał troszkę zaczekać - powiedziała z uśmiechem. Dziwne, jak lekko jej on przychodził. Tak jakby właśnie do tego został wymyślony. Żeby się mogoła do niego uśmiechać. Ta myśl jej się spodobała. Przecież teraz mogła tak mu się powoli odwdzięczać. Pokazując, że jest taka jedna, której na nim zależy. Bo zależało. Tak jak było wspomniane wcześniej, mężczyzna mimo swojego zimna, bardzo przypadł jej do gustu. Poza tym, spodobała jej się jego reakcja na jej dotyk. Sprawiał wrażenie uspokojonego i szczęśliwego. Zaskoczonego, ale nie złego na nią.
Jednak jego późniejsze pytanie nie doczekało się odpowiedzi, powiem na polanę wyleciał ich mały gość. Był to chochlik. W pewności utwierdzała ją jego mowa i sposób w jaki wyrażał się o lesie.
- Spokojnie, mój mały kolego - próbowała go uspokoić, podnosząc ręce w górę. - Nie jestem mordercą. Zerwałam tylko listki. Lepsze to, niż gdyby on - tu wskazała na Aira - zmarł, prawda? On też jest częścią lasu. Tak jak ja. Mam na imię Siobhan. Jestem elfką leśną. Wychowałam się w lesie - dodała, z uśmiechem który mógłby roztopić serce każdego. Co prawda samego chochlika nie widziała, ale miała nadzieję, że trochę się uspokoi. - Drewno na opał jest martwe. Sprawdziłam. Nie mieszkał w nim nikt. Znam mowę zwierząt, mój miły - nadal nakłaniała go do zaufania im. - Chodź. Owoców starczy dla was obydwu - kusiła.
W tym czasie jej ręka przesunęła się i teraz lekko uciskała pierś elfa, żeby ten nie zrobił nic głupiego. W myślach przywołała gronostaja, a ten siedział teraz obok niej, skulony w kłębek. Miało to dać znak, że nie są agresywnie nastawieni.
Awatar użytkownika
Tantlak
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 54
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Chochlik
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Tantlak »

Chochlik zatrzymał się w koronie drzewa, idealnie na wprost elfki. Przyglądał się jej spomiędzy liści, zastanawiając się czy mówi prawdę. W jego głowie kłębiły się lekko sprzeczne myśli.
- Tantlak móc ukraść owoce, oni nie być w stanie zareagować. Ale ta elfka mówi, że jest z lasu i tak pięknie śpiewa... Jeśli Tantlak ukraść im owoce, ona być zła i nie chcieć śpiewać.
Postanowił, że bardziej opłaci mu się dołączenie do nich, choć nie zamierzał zrezygnować z ostrożności, ten drugi może nie być taki miły. Zeskoczył z drzewa, lekko asekurując lądowanie skrzydłami i przykucnął, czujnie wpatrzony w zgromadzone towarzystwo, gotów w każdej chwili ponownie ukryć się wśród bezpiecznych konarów.
Awatar użytkownika
Siobhan
Szukający drogi
Posty: 47
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Elfka Leśna
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Siobhan »

Nadal nie bardzo widziała chochlika, bo ukrył się w koronach drzew. Jedynie przebłyski niebieskiego dawały się zobaczyć w tym świetle. Jednak dawało jej to poczucie jakiegoś kontaktu z maleńkim stworzonkiem, a już to było przydatne i mogło jej pomóc w przekonaniu go. Nie jeden raz miała do czynienia z chochlikami, a one były dość wylewne. Z większością zapoznała się, kiedy te właśnie próbowały ją okraść. Wtedy czekała, aż wezmą to co chcą i zaczynała rozmowę. Jednak teraz nie mogła na to pozwolić, bo Air by zareagował nieodpowiednio. Musiała obydwu przekonać na początku.
- Chodź. Chciałam trochę pośpiewać, a skoro już to robię, a ty słuchasz... Wiesz. Przy jedzeniu i ognisku zawsze milej. Krzywdy ci nie zrobię. - Widziała, jak schodzi z drzewa i ląduje z boku. Po co tak daleko? Czemu nie bliżej?- Choć to by się mogło wydawać naiwne, miała nadzieję, że zyska kolejnego małego przyjaciela. - I nie martw się. Jego też powstrzymam jak będzie agresywny - obiecała, przykładając dłoń, którą miała na piersi Aira, do swojego odsłoniętego dekoltu w geście przysięgi.
Jeżeli to go nie uspokoi, to już chyba nic. A przecież tak pragnęła, żeby i ten był do niej przyjaźnie nastawiony. Przecież... Nigdy by nikogo bez powodu nie zraniła. Nigdy! Już nawet ta sytuacja ze zbirem, kiedy elf został ranny, udowadniała jak czyste ma serce.
- Obiecaj, że nic mu bez powodu nie zrobisz - zwróciła się szeptem do leżącego na jej kolanach Aira. - Proszę... Dla mnie - dodała, patrząc błagalnym wzrokiem. Jak wytłumaczyć, że bardziej stracą mając chochlika za wroga? Jak mu przekazać, że opór by był bez sensu, bo i tak stworzenie jest tysiąckroć od nich szybsze?
Awatar użytkownika
Airandill
Szukający drogi
Posty: 47
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Elf
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Airandill »

Nie był głupi, aby atakować bez celu. Zresztą nie miał jeszcze siły, by wstać i cokolwiek zrobić. Na prośbę Sio tylko przytaknął, następnie ułożył się na ziemi wygodnie i wzrokiem zaczął mierzyć i chochlika, i owoce. Mimo wszystko zamierzał robić tak jak sobie tego życzyła. Widział w jej oczach, iż wie jak ma postępować. Zaufał jej...
Dalej jednak był głodny, musiał coś zjeść, by odzyskać siły. Zaczynał już wtedy trochę przypominać małe dziecko, które chce dostać pluszowego misia. Wolał to jednak zrobić kulturalnie.
- Przepraszam... chciałbym tylko... się... posilić...
Znów, z jakże wielkim trudem, wydobył z siebie te słowa. No dobrze, chochlik... ale czy ma dobre zamiary? Elf musiał jak najszybciej teraz wrócić do zdrowia, lecz nie wiedział jeszcze, czy ma się położyć spać, czy powinien po prostu pilnować otoczenia przed potencjalnymi zagrożeniami.
Awatar użytkownika
Tantlak
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 54
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Chochlik
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Tantlak »

Siedział przez chwilę nieruchomo, zastanawiając się co zrobić.
- Śpiewać? Jeśli ona śpiewać i śpiewać tak ładnie jak przed chwilą, to może Tantlak powinien podjeść bliżej? Ale na tego drugiego trzeba uważać. Zwierzęta też móc być groźne. Tantlak być czujny.
W końcu podjął decyzję i ruszył powoli w stronę elfki, zerkając na gronostaja oraz elfa, równocześnie pilnie nasłuchiwał najmniejszego dźwięku, wróżącego atak. Specjalnie poruszał się wolniej niż normalnie wierząc, że nie znają możliwości w poruszaniu się u chochlików.
Usiadł ok. stopę od elfki i wpatrywał się w nią, przechylając lekko głowę w prawą stronę i strzygąc uszami, wyłapując nawet najcichszy szelest, gotów w każdej chwili uniknąć ataku.
Awatar użytkownika
Siobhan
Szukający drogi
Posty: 47
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Elfka Leśna
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Siobhan »

Uśmiechnęła się delikatnie do obydwu. Podała mężczyźnie owoce. Zastanawiała się przez chwilę, czy nie pomóc mu, ale zrezygnowała z tego. Co jak co, ale nie chciała wydać się nachalna ani zbyt opiekuńcza. Ułożyła się wygodniej, siadając po turecku, tak aby jak najstabilniej siedzieć. Nie chciała po sobie poznać, że sama jest już wyczerpana. W końcu uciekanie przed zbójami z miasta aż tutaj nie należało do lekkich. A do tego później walka i sama opieka nad elfem. I to zimno. No... Bandaże na piersi ciepła nie dawały, a lekka pelerynka była w strzępach. A jej koszulka poszła na bandaż. I dobrze.
Westchnęła cicho, pocierając ramiona i myśląc nad tematem pieśni. Obiecała że zaśpiewa, więc to zrobi. Choćby nie wiem co. Powoli wypuściła powietrze, a gdy następnym razem go nabrała, natychmiast z jej ust wyszedł delikatny dźwięk, który był w stanie dotrzeć do najdalszych zakamarków duszy. Słodka melodia, która na razie nie miała konkretnych słów, ale już mówiła, że opowieść będzie piękną historią. Wszystko płynęło razem z nią. Odgłosy wieczornego lasu zdawały się być instrumentami, a sam głos nadawał wszystkiemu nieziemskiego wymiaru. Słowa które po chwili się pojawiły, jakby nie wiedzieć skąd, były tak namacalne, a jednoczenie odległe i niedostępne. Takie jak cała Siobhan.
Wszystko wydawało się być dość tragiczną i nieudaną bajka dla dzieci. Była śliczna dziewczyna, wychowana w lesie, z dala od cywilizacji. I o przystojnym mężczyźnie. Nie należał do bogatych, ani nie był szczególnie potężny. Nie wyróżniał się niczym. Niczym poza odwagą. Odwagą graniczącą z głupotą.
Głos elfki płynął delikatnie, niczym rzeka w swoim końcowym biegu. Wolno, ale wciąż był nieprzewidywalny. Dalej zaskakiwał, kiedy nagle zmieniał swoją barwę.
W końcu jednak i to musi się skończyć. Sio powoli traciła całkowicie energię i - jej zdaniem - zaczynała odrobinę fałszować. Ale w zasadzie tylko ten, który by był na tym samym poziomie ze śpiewem co ona, to by to zauważył. Jednak na wszelki wypadek skończyła to, efektownie zakańczając piosenkę ich cudownym odnalezieniem. Dwójka pokrewnych serc się spotkała, po roku bólu i rozłąki.
Na polanie zaległa cisza, a Sio niebezpiecznie się zachwiała, na chwilę tracąc kontrolę nad swoim ciałem. Uśmiechnęła się jednak uspokajająco i położyła się obok ogniska.
Awatar użytkownika
Airandill
Szukający drogi
Posty: 47
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Elf
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Airandill »

- Dziękuję...
Zaczął się posilać owymi owocami, słuchając przy tym, przejmującej jego zdaniem, piosenki. Bardzo podobało mu się wykonanie Elfki i dało mu to sporo do myślenia. Między innymi o tym, czy to naprawdę kiedyś miało miejsce. Gdy zjadł znaczną część owoców, zostawił jeszcze kilka w razie, gdyby ów chochlik zechciał się poczęstować. Odłożył więc je na ziemię, by nie ubrudzić ich ziemią, na której obecnie leżał... chyba złapał czucie w nogach. No nic, ciemno się robiło, wilki mogły być wszędzie, chochlik mógł zrobić im każde świństwo, nie była to ciekawa sytuacja. Bardzo przyjemnie mu było po tym, jak Elfka się nim zaopiekowała. Nawet gotów był jej się odwdzięczyć za to, że uratowała mu życie. Był jej dłużnikiem i z całego serca chciał zrobić dla niej wiele. Robiło się zimno, nawet Elfce nie było z tym wygodnie, a ognisko mogło w tym wypadku dla niej nie wystarczyć. Jemu było dobrze, gdyż miał skórzane odzienie, lecz to już zupełnie inna historia jeżeli chodziło o nią.
- Siobhan, użyczę ci swój... płaszcz... Weź go...
Mówiąc to, wyraźnie pokazywał na swój płaszcz zakończony wielkimi ptasimi piórami, który mógł jej dać wystarczająco ciepła. Był jednak jeden problem... leżał na tym płaszczu, a żeby się przewrócić na bok potrzebowałby w tym pomocy, gdyż nie chce się nadwyrężać i spowodować ponownego krwotoku.
Awatar użytkownika
Siobhan
Szukający drogi
Posty: 47
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Elfka Leśna
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Siobhan »

Uśmiechnęła się lekko, słysząc jego słaby głos. Och... Gdyby ją choć odrobinę znał, wiedziałby, że dla niej takie zachowanie było całkowicie naturalne i niczym nie odbiegające od normy. Zawsze była nieprzeciętnie miła i niemal w całości oddana innym. Oddałaby ostatnią kromkę chleba dziecku na ulicy.
- Nie masz za co. - Nieświadomie powtarzali scenkę sprzed przybycia chochlika. - Jestem na świecie po to, żeby pomagać. Nie mam innego sensu w życiu - dodała, nadal lekko się uśmiechając. Jakie to było przy nim naturalne. Jej drobne, opiekuńcze gesty i te uśmiechy. Mogłaby przysiąc, że już od wieków tyle się nie uśmiechała. To wywołało w niej nieopisaną falę ciepła. Chciała... Potrzebowała kogoś, kim mogłaby się zająć. Kto by jej potrzebował. Kogoś, kto by był od niej uzależniony w jakiś sposób.
Zaczęła się wiercić, starając się jakoś ułożyć, ale tak, aby ciepło leciało na jej ręce, ale żeby nadal mogła spoglądać na Elfa. Instynkt opiekuńczy, jaki się w niej w takich chwilach objawiał, był wręcz nie do zniesienia. Wpadła na jakiś pomysł, i choć wiedziała, że ani jej towarzyszowi, ani zwierzakom się nie spodoba, postanowiła wprowadzić go w życie. Do czego posuwają się zmęczone elfki...
- Nie. Nie potrzebuję go - -powiedziała, tonem który jasno i wyraźnie dawał do zrozumienia, że nie oczekuje z jego strony niczego. Była uprzejma, ale co jak co, ale tego by nie zniosła. Nienawidziła, jak ktoś się jej w jakiś sposób odwdzięcza. - Mój mały... - zwróciła się do chochlika. - Mógłbyś trochę przypilnować tego wszystkiego? Chciałabym się położyć, bo jak jeszcze chwilę posiedzę, to całkowicie stracę głos. - Wiedziała, że trafiła w czuły punkt i temu już się tamten nie oprze.
Wstała powoli i poszła sprawdzić, czy jej koc już wysechł. I całe szczęście, że tak, bo zaraz by zamarzła.
- Widzisz, Airandillu. Ja sobie zawsze radzę. - Puściła w jego stronę oko i podeszła do niego. - A teraz śpij. - I sama się oddaliła kawałek. Położyła się całkiem niedaleko od jego miejsca. I ją, i elfa owiewało przyjemne ciepło ogniska. I nie minęło parę sekund, jak i ją zmógł zbawienny sen. Jednak tak lekki, że najdrobniejszy szmer by ją z niego wybudził.
- Dobranoc wszystkim...
Zablokowany

Wróć do „Wodospad Snów”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość