[Szkolenie Magiczne] Postój
: Sob Cze 04, 2011 8:51 pm
Nemene spokojnie, powoli, wręcz z ociąganiem podleciał do kolejnej suchej wysepki. Zdarzały się one bardzo rzadko i każda była wykorzystywana jako miejsce błogiego odpoczynku od marszu. Co prawda, on nie męczył się wcale, gdyż używanie magii było dla niego wręcz przyjemnością, ale jego uczeń nie miał takich udogodnień. W tym momencie brnął przez bagnisko, po pas w błocie, i zlewając się całkowicie z brudną wodą i zaroślami. Nemene opuścił się na skrawek ziemi i pierwszy raz od dłuższego czasu dotknął podłoża. Nogi lekko się pod nim ugięły. Było to dość bolesne, choć poniekąd przyjemne. Prawie tak jak lot. Mag wyjął ze swojej wielkiej kieszeni dwie kanapki z pasztetem i przysiadł na skraju wysepki. Zaczął wypatrywać Kylara. Nigdzie nie było go widać, choć możliwe, że po prostu starcze oczy nie były w stanie dostrzec tak zamaskowanej postaci. Niestety, chcąc nie chcąc, nie był już młodzikiem. Wiele lat z eksperymentami, lat pełnych niebezpieczeństw naznaczyło jego wątłą postać. Rozpakował pierwszą paczuszkę i zabrał się do jedzenia.
Z bagna najpierw wynurzyła się głowa, potem na powierzchni pojawiły się ramiona, ręce, następnie tułów, a na końcu, z głośnym mlaśnięciem chłopak postawił pierwszy krok koło swojego mistrza. Nemene wręczył Kylarowi posiłek i wrócił do przeżuwania skórki chleba. Jego zęby niestety też nie były już takie jak dawniej...
Z bagna najpierw wynurzyła się głowa, potem na powierzchni pojawiły się ramiona, ręce, następnie tułów, a na końcu, z głośnym mlaśnięciem chłopak postawił pierwszy krok koło swojego mistrza. Nemene wręczył Kylarowi posiłek i wrócił do przeżuwania skórki chleba. Jego zęby niestety też nie były już takie jak dawniej...