Re: Raciczkami po rozżarzonym węglu
: Czw Sty 24, 2019 7:26 pm
Vaela:
Czarodziej wrócił do swej chatki po dokładnym zbadaniu, jak przebiega wzrost jego dziwacznych, wspinających się po ścianach domu roślin. Jakże zaskoczony był widokiem satyrki, która już zupełnie zdrowa, a przynajmniej na taką wyglądała, rozrabiała wewnątrz izdebki. Z początku Stan nie dowierzał, że dopiero co nieprzytomna kozica była już w stanie tak energicznie skakać z jednego miejsca do drugiego. Jego usta rozwarły się, a na twarzy pojawił się wyraz wielkiego zdziwienia, gdy Vaela zaczęła obejmować jego kolana. Odruchowo uniósł obie dłonie, jakby w geście mówiącym "jestem niewinny!".
- Ale... - zaczął bardzo zdezorientowany, a jednocześnie zawstydzony zaistniałą sytuacją. - Sądzę, że to zasługa Ariatte i tego wojaka. To dzięki nim jesteś tutaj cała i zdrowa. - poklepał satyrkę po ramieniu, po czym spojrzał zaniepokojony na puste naczynie, w którym przed chwilą znajdowały się liście z jego własnego ogrodu. Vaela jakby czytając mu w myślach od razu wytłumaczyła się z całego zajścia. Stan westchnął i pokręcił głową z widocznym zażenowaniem.
- Te liście wyhodowałem osobiście w moim ogrodzie. - zwrócił się do satyrki, starając się wytłumaczyć wszystko od podstaw. - Ich opary mają właściwości uspokajające i relaksujące. Wpływają na umysł osoby, która je wdycha, dzięki czemu łatwiej jest jej skupić się na wykonywanych czynnościach. Biorąc pod uwagę fakt, że zjadłaś całe liście, zamiast grzecznie pooddychać parą, jaka unosiła się nad naczyniem, możesz odczuwać senność, mocną chęć przytulenia łóżka i prawdopodobnie momentami poczujesz się jak w innym świecie. Jest to na swój sposób przyjemne, gdyż nie będziesz przejmować się sprawami przyziemnymi, ale wątpię, byś była w stanie pojąc cokolwiek, co inni będą do ciebie mówić. A z tych gorszych skutków ubocznych... Przez jakiś czas możesz mieć dziwne przewidzenia. Tylko pamiętaj! Nie idź w stronę światła! - po ostatnim czarodziej zaśmiał się sam do siebie, jakby właśnie opowiedział przedni żart. Zaraz po tym do izby przyszedł Matt, a w rękach trzymał dwa szklane naczynia z czystą wodą w środku.
- Przyniosłem. - strażnik pochwalił się rezultatem wykonanego zdania. - Co prawda kręcił głową, ale w końcu udało mi się go przekonać.
- Oh, to wspaniale! - wykrzyczał Stan, po czym odebrał od Matta jedno z naczyń. Obejrzał je dokładnie, po czym z szerokim uśmiechem skierował się do stolika. Z szafki nad nim wyciągnął dużych rozmiarów kubek, a następnie odkorkował przyniesioną wodę i wlał ją do kufla.
- Proszę, pewnie jesteś spragniona? - z uśmiechem podał satyrce naczynie, po czym powtórzył wcześniej wykonane czynności i drugą szklankę podał Mattowi.
- Vaelo, może usiądziesz? Nie jestem w stanie stwierdzić, jak twoje "amu amu" zadziała na twój organizm. Wolałbym jednak, byś upadła na łóżko. Niepotrzebny nam kolejny guz na twojej głowie. - Stan wskazał satyrce łóżko, na którym przed chwilą leżała.
- Prawdę mówiąc - kontynuował, tym razem zwracając się do obojga obecnych w pomieszczeniu. - nie wiem, co mam z wami począć. Vaela na pewno nie opuści tego miejsca sama. Nie po tym, co zjadła. Ariatte być może niedługo wróci, ale obstawiałbym raczej, że prędzej zastaniemy ją w jej mieszkaniu. Widziałem, w jakim była stanie. Prawdopodobnie w tym momencie marzy tylko o tym, by się zdrzemnąć. Vaelo, powiedz mi, zamierzasz udać się do czarodziejki, gdy wydobrzejesz? Możemy cię do niej zaprowadzić za jakiś czas. - po tych słowach czarodziej usiadł przy stole, nakazując gestem, by Matt poszedł w jego ślady.
Ariatte i Lilianna:
Ariatte obrzuciła zażenowanym i niechętnym spojrzeniem wampirkę, gdy ta obnażyła swe kły. Czarodziejka była pewna, że instynkt tej kobiety prędzej czy później da o sobie znać i zamierzała być na to w pełni gotowa. Miała nadzieję, że nie będzie musiała utrzymywać z nią bliskiego kontaktu. Ale czy było to w ogóle możliwe? Przecież mieli wspólnie rozpracować tajną organizację. Taka operacja wymagała wspólnego zaufania i współpracy. Cała ta sytuacja nękała czarodziejkę i o wiele mocniej przejmowała się swoimi potencjalnymi sojusznikami, aniżeli niebezpiecznymi wrogami.
- Tak. Masz rację, Liliano. - skwitował Roderick, gdy ta wspomniała o możliwej wpadce. - Miejmy jednak nadzieję, że nikt z zaangażowanych w to osób nie ucierpi. Chociaż gdybym miał być szczerym...
- Czy zamierzasz nas o czymś poinformować? - Ariatte dobrze wiedziała, co dowódca chciał powiedzieć, jednak wyglądało na to, że musi pociągnąć go za język.
- Dowodziłem w wielu bitwach. Toczyłem niejeden spór, który nie ograniczał się tylko do agresji słownej. Walczyłem w różnych przedsięwzięciach i zabijałem w imieniu naszego władcy. Z mojego doświadczenia mogę stwierdzić, że żadna z takich akcji nie kończy się bez ofiar. ŻADNA. - ostatnie podkreślił wyraźnie przybity. Wyglądało to tak, jakby właśnie przypomniał sobie jakąś niezbyt przyjemną sytuację. Być może była to śmierć kogoś bliskiego właśnie przez podobne działania, jakie teraz podejmował przeciwko wspomnianej organizacji.
- Masz rację. - odpowiedziała czarodziejka. - Dlatego nie ma potrzeby żywić bezsensownej nadziei. Zamiast tego pilnujmy wszyscy swoich nosów.
Gdy wampirka zapytała o pierwsze wytyczne, Roderick na powrót usiadł na swoje miejsce, po czym oparł się o stół i zaczął zerkać to na Liliannę, to na płomiennowłosą.
- Po zachodzie słońca mamy spotkanie w karczmie "Róg Jednorożca". Drugie piętro. Karczmarz zadbał o to, by nie było niepotrzebnych gości tego wieczoru. W spotkaniu będą brać udział wszystkie osobistości, które biorą udział w całej akcji. Omówię tam cały nasz plan działania, podzielimy się na zespoły i przydzielę każdej drużynie zadanie. Niestety cała ta banda działa w tej okolicy dosyć intensywnie, jednak Elfidrania nie jest ich jedynym punktem zainteresowania. Działają dosyć prężnie również w pobliskich miastach. Wyjątkiem jest księstwo Karnstein. Część z was wyruszy w dalszą podróż, a częśc pozostanie tutaj i będzie starać się dowiedzieć, o co tym bydlakom chodzi.
- Rozumiem. - czarodziejka wstała ze swoje krzesła, po czym skierowała swój krok w stronę wyjścia. - Koniec marnowania czasu. Dowiedziałam się wszystkiego, co na ten moment chciałam. Teraz, jeśli pozwolicie, udam się na spoczynek, by móc wreszcie sensownie myśleć. Na zebranie przyjdę, i o ile uda mi się ją namówić, to zabiorę ze sobą swoją kozią towarzyszkę. Rodericku? - skierowała swój wzrok na dowódcę.
- Słucham? - strażnik wydawał się niewzruszony tym, że czarodziejka tak nagle postanowiła opuścić pomieszczenie, mimo że sprawa wyglądała na poważną. Łatwo można było stwierdzić, że jest dobrze zaznajomiony z charakterem płomiennowłosej.
- Mam nadzieję, że twoja zapłata w postaci złożonych obietnic jest aktualna?
- Oczywiście. Wieczorem wszystko będzie udokumentowane.
- Nie potrzebuję dokumentów. No, może poza aktem własności nieruchomości, którą otrzyma Vaela. Reszta mnie nie obchodzi. Rachunek za moją dzisiejszą noc ma być opłacony tak szybko, jak to możliwe. - Ariatte uśmiechnęła się, można by rzec, w miarę przyjemnie. Roderick również odpowiedział uśmiechem.
- Ah! - kontynuowała czarodziejka. - No i ty, Lilo. Nie daj się poparzyć do wieczora. Byłoby przykro, gdyby jeden z członków naszej drużyny został poszkodowany jeszcze przed pierwszym kontaktem z tymi bandziorami. - tym razem uśmiech, który zawitał na twarzy płomiennowłosej był szyderczy i wredny. Jakby chciał zdradzić, że Ariatte wcale nie żałowałaby, gdyby wampirce jednak przydarzyło się coś, co uniemożliwiłoby wzięcie udziału w tym wszystkim. Wpatrywała się chwilę w ciszy w Liliannę, po czym ostatecznie pomachała ręką im obojgu na pożegnanie i skierowała swój krok do domu Stana, by sprawdzić, jak się miewa satyrka.
Gdy słychać było dźwięk zamykanych drzwi do strażnicy, Roderick spojrzał się na wampirzycę, po czym wreszcie postanowił objaśnić krwiopijczyni parę rzeczy.
- Nie miej za złe jej zachowania. Nie ufa ci, ale jeśli czegoś wyjątkowo nie spieprzysz, to to się zmieni. A na twoim miejscu starałbym się, żeby tak się właśnie stało. Mimo że momentami jest... wybuchowa i aż nazbyt szczera, to nadal jest jedną z najpotężniejszych czarodziejek, jakie przyszło nam obojgu spotkać. Trzymaj się blisko niej. Z nią wszystko może wydawać ci się prostsze.
Czarodziej wrócił do swej chatki po dokładnym zbadaniu, jak przebiega wzrost jego dziwacznych, wspinających się po ścianach domu roślin. Jakże zaskoczony był widokiem satyrki, która już zupełnie zdrowa, a przynajmniej na taką wyglądała, rozrabiała wewnątrz izdebki. Z początku Stan nie dowierzał, że dopiero co nieprzytomna kozica była już w stanie tak energicznie skakać z jednego miejsca do drugiego. Jego usta rozwarły się, a na twarzy pojawił się wyraz wielkiego zdziwienia, gdy Vaela zaczęła obejmować jego kolana. Odruchowo uniósł obie dłonie, jakby w geście mówiącym "jestem niewinny!".
- Ale... - zaczął bardzo zdezorientowany, a jednocześnie zawstydzony zaistniałą sytuacją. - Sądzę, że to zasługa Ariatte i tego wojaka. To dzięki nim jesteś tutaj cała i zdrowa. - poklepał satyrkę po ramieniu, po czym spojrzał zaniepokojony na puste naczynie, w którym przed chwilą znajdowały się liście z jego własnego ogrodu. Vaela jakby czytając mu w myślach od razu wytłumaczyła się z całego zajścia. Stan westchnął i pokręcił głową z widocznym zażenowaniem.
- Te liście wyhodowałem osobiście w moim ogrodzie. - zwrócił się do satyrki, starając się wytłumaczyć wszystko od podstaw. - Ich opary mają właściwości uspokajające i relaksujące. Wpływają na umysł osoby, która je wdycha, dzięki czemu łatwiej jest jej skupić się na wykonywanych czynnościach. Biorąc pod uwagę fakt, że zjadłaś całe liście, zamiast grzecznie pooddychać parą, jaka unosiła się nad naczyniem, możesz odczuwać senność, mocną chęć przytulenia łóżka i prawdopodobnie momentami poczujesz się jak w innym świecie. Jest to na swój sposób przyjemne, gdyż nie będziesz przejmować się sprawami przyziemnymi, ale wątpię, byś była w stanie pojąc cokolwiek, co inni będą do ciebie mówić. A z tych gorszych skutków ubocznych... Przez jakiś czas możesz mieć dziwne przewidzenia. Tylko pamiętaj! Nie idź w stronę światła! - po ostatnim czarodziej zaśmiał się sam do siebie, jakby właśnie opowiedział przedni żart. Zaraz po tym do izby przyszedł Matt, a w rękach trzymał dwa szklane naczynia z czystą wodą w środku.
- Przyniosłem. - strażnik pochwalił się rezultatem wykonanego zdania. - Co prawda kręcił głową, ale w końcu udało mi się go przekonać.
- Oh, to wspaniale! - wykrzyczał Stan, po czym odebrał od Matta jedno z naczyń. Obejrzał je dokładnie, po czym z szerokim uśmiechem skierował się do stolika. Z szafki nad nim wyciągnął dużych rozmiarów kubek, a następnie odkorkował przyniesioną wodę i wlał ją do kufla.
- Proszę, pewnie jesteś spragniona? - z uśmiechem podał satyrce naczynie, po czym powtórzył wcześniej wykonane czynności i drugą szklankę podał Mattowi.
- Vaelo, może usiądziesz? Nie jestem w stanie stwierdzić, jak twoje "amu amu" zadziała na twój organizm. Wolałbym jednak, byś upadła na łóżko. Niepotrzebny nam kolejny guz na twojej głowie. - Stan wskazał satyrce łóżko, na którym przed chwilą leżała.
- Prawdę mówiąc - kontynuował, tym razem zwracając się do obojga obecnych w pomieszczeniu. - nie wiem, co mam z wami począć. Vaela na pewno nie opuści tego miejsca sama. Nie po tym, co zjadła. Ariatte być może niedługo wróci, ale obstawiałbym raczej, że prędzej zastaniemy ją w jej mieszkaniu. Widziałem, w jakim była stanie. Prawdopodobnie w tym momencie marzy tylko o tym, by się zdrzemnąć. Vaelo, powiedz mi, zamierzasz udać się do czarodziejki, gdy wydobrzejesz? Możemy cię do niej zaprowadzić za jakiś czas. - po tych słowach czarodziej usiadł przy stole, nakazując gestem, by Matt poszedł w jego ślady.
Ariatte i Lilianna:
Ariatte obrzuciła zażenowanym i niechętnym spojrzeniem wampirkę, gdy ta obnażyła swe kły. Czarodziejka była pewna, że instynkt tej kobiety prędzej czy później da o sobie znać i zamierzała być na to w pełni gotowa. Miała nadzieję, że nie będzie musiała utrzymywać z nią bliskiego kontaktu. Ale czy było to w ogóle możliwe? Przecież mieli wspólnie rozpracować tajną organizację. Taka operacja wymagała wspólnego zaufania i współpracy. Cała ta sytuacja nękała czarodziejkę i o wiele mocniej przejmowała się swoimi potencjalnymi sojusznikami, aniżeli niebezpiecznymi wrogami.
- Tak. Masz rację, Liliano. - skwitował Roderick, gdy ta wspomniała o możliwej wpadce. - Miejmy jednak nadzieję, że nikt z zaangażowanych w to osób nie ucierpi. Chociaż gdybym miał być szczerym...
- Czy zamierzasz nas o czymś poinformować? - Ariatte dobrze wiedziała, co dowódca chciał powiedzieć, jednak wyglądało na to, że musi pociągnąć go za język.
- Dowodziłem w wielu bitwach. Toczyłem niejeden spór, który nie ograniczał się tylko do agresji słownej. Walczyłem w różnych przedsięwzięciach i zabijałem w imieniu naszego władcy. Z mojego doświadczenia mogę stwierdzić, że żadna z takich akcji nie kończy się bez ofiar. ŻADNA. - ostatnie podkreślił wyraźnie przybity. Wyglądało to tak, jakby właśnie przypomniał sobie jakąś niezbyt przyjemną sytuację. Być może była to śmierć kogoś bliskiego właśnie przez podobne działania, jakie teraz podejmował przeciwko wspomnianej organizacji.
- Masz rację. - odpowiedziała czarodziejka. - Dlatego nie ma potrzeby żywić bezsensownej nadziei. Zamiast tego pilnujmy wszyscy swoich nosów.
Gdy wampirka zapytała o pierwsze wytyczne, Roderick na powrót usiadł na swoje miejsce, po czym oparł się o stół i zaczął zerkać to na Liliannę, to na płomiennowłosą.
- Po zachodzie słońca mamy spotkanie w karczmie "Róg Jednorożca". Drugie piętro. Karczmarz zadbał o to, by nie było niepotrzebnych gości tego wieczoru. W spotkaniu będą brać udział wszystkie osobistości, które biorą udział w całej akcji. Omówię tam cały nasz plan działania, podzielimy się na zespoły i przydzielę każdej drużynie zadanie. Niestety cała ta banda działa w tej okolicy dosyć intensywnie, jednak Elfidrania nie jest ich jedynym punktem zainteresowania. Działają dosyć prężnie również w pobliskich miastach. Wyjątkiem jest księstwo Karnstein. Część z was wyruszy w dalszą podróż, a częśc pozostanie tutaj i będzie starać się dowiedzieć, o co tym bydlakom chodzi.
- Rozumiem. - czarodziejka wstała ze swoje krzesła, po czym skierowała swój krok w stronę wyjścia. - Koniec marnowania czasu. Dowiedziałam się wszystkiego, co na ten moment chciałam. Teraz, jeśli pozwolicie, udam się na spoczynek, by móc wreszcie sensownie myśleć. Na zebranie przyjdę, i o ile uda mi się ją namówić, to zabiorę ze sobą swoją kozią towarzyszkę. Rodericku? - skierowała swój wzrok na dowódcę.
- Słucham? - strażnik wydawał się niewzruszony tym, że czarodziejka tak nagle postanowiła opuścić pomieszczenie, mimo że sprawa wyglądała na poważną. Łatwo można było stwierdzić, że jest dobrze zaznajomiony z charakterem płomiennowłosej.
- Mam nadzieję, że twoja zapłata w postaci złożonych obietnic jest aktualna?
- Oczywiście. Wieczorem wszystko będzie udokumentowane.
- Nie potrzebuję dokumentów. No, może poza aktem własności nieruchomości, którą otrzyma Vaela. Reszta mnie nie obchodzi. Rachunek za moją dzisiejszą noc ma być opłacony tak szybko, jak to możliwe. - Ariatte uśmiechnęła się, można by rzec, w miarę przyjemnie. Roderick również odpowiedział uśmiechem.
- Ah! - kontynuowała czarodziejka. - No i ty, Lilo. Nie daj się poparzyć do wieczora. Byłoby przykro, gdyby jeden z członków naszej drużyny został poszkodowany jeszcze przed pierwszym kontaktem z tymi bandziorami. - tym razem uśmiech, który zawitał na twarzy płomiennowłosej był szyderczy i wredny. Jakby chciał zdradzić, że Ariatte wcale nie żałowałaby, gdyby wampirce jednak przydarzyło się coś, co uniemożliwiłoby wzięcie udziału w tym wszystkim. Wpatrywała się chwilę w ciszy w Liliannę, po czym ostatecznie pomachała ręką im obojgu na pożegnanie i skierowała swój krok do domu Stana, by sprawdzić, jak się miewa satyrka.
Gdy słychać było dźwięk zamykanych drzwi do strażnicy, Roderick spojrzał się na wampirzycę, po czym wreszcie postanowił objaśnić krwiopijczyni parę rzeczy.
- Nie miej za złe jej zachowania. Nie ufa ci, ale jeśli czegoś wyjątkowo nie spieprzysz, to to się zmieni. A na twoim miejscu starałbym się, żeby tak się właśnie stało. Mimo że momentami jest... wybuchowa i aż nazbyt szczera, to nadal jest jedną z najpotężniejszych czarodziejek, jakie przyszło nam obojgu spotkać. Trzymaj się blisko niej. Z nią wszystko może wydawać ci się prostsze.