FargothRóża bez kolców.

Miasto położone na granicy Równiny Drivii i Wschodnich Pustkowi, jedno z głównych miast środkowej Alarani, położone na szlaku handlowym, prowadzącym przez Opuszczone Królestwo aż do Wybrzeża Cienia.
Feyla
Kroczący w Snach
Posty: 246
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Rzemieślnik , Kupiec
Kontakt:

Post autor: Feyla »

Feyla powili dochodziła do siebie po eksplozji. Wszędzie wokół był kurz oraz fragmenty roztrzaskanej budowli. Czuła że sama została przygnieciona przez część konstrukcji. Odczekała chwile nim kurz opadnie, a wokół niej będzie na tyle widno by mogła zorientować się w sytuacji. Ostrożnie sprawdzała czy ma czucie w każdej z kończyn. Wyglądało na to że wszystko jest w porządku. W końcu dostrzegła pod czym tak naprawdę leży. Ciało elfa? Czyżby nie żył? Cóż jego zmartwienie. Jak dotąd nie okazywał się specjalnie pomocny, więc i tak będzie musiała radzić sobie sama.
- Złaź ze mnie - Stęknęła odpychając w bok ciało elfa. Balwur jęknął, a zatem i on przeżył eksplozję. Świetnie będzie przynajmniej na kim wyładować swoją złość. - Mówiłam żeby niczego nie ruszać! Banda osłów! - Zaklęła
Kowalka ponownie rozejrzała się wokół siebie. Tajemniczy pokoik najwyraźniej spełnił swoje zadanie. – Cholera. Ta maszyneria. Rękę dam sobie uciąć że Nurdin maczał w niej swoje paluchy. Byliśmy tak blisko rozwiązania zagadki, a te łajzy wszystko popsuły. Jak w ogóle można być tak tępym by ruszać urządzenia o których nie ma się pojęcia? Albo żeby powierzyć wykonanie krasnoludowi czegokolwiek? Nurdin to teoretyk. Pewnie został skrybą gdyż jako rzemieślnik to zwyczajna ciapa jest. Za to potrafił wyliczyć wszystko. Łącznie z tym co się stanie gdy jego wynalazki wybuchną. Zapewne założył iż ciśnienie eksplozji wyrzuci go dokładnie tu, a to oznacza że przewidział także jak wydostanie się później z takiego dołka. Mało jest na tym świecie rzeczy których mości Nurdin nie przeliczał, analizował czy przewidywał. Ruszże się panie elfie, musimy tylko znaleźć sposób na wydostanie się stąd. Podsadzę cię a ty sprawdź czy jest możliwe przecisnąć się przez gruzowisko. – Zaproponowała bez specjalnej nadziei w głosie, gdyż przeciskanie się przez zakamarki budowli raczej nie było sposobem na ucieczkę opracowanym wcześniej przez krasnoluda. Był do tego za ciężki, a poza tym szczątki zamtuza po eksplozji leżały w nieładzie, chaotycznie i nieprzewidywalnie, a tego krasnolud nie lubił. – Ja tymczasem rozejrzę się czy istnieje tu jakiś tunel. I pomyśleć iż specjalnie zostałam by uniknąć spaceru podziemnymi korytarzami.
Feyla miała nadzieję ze elf posłucha ją bez protestów, czy też uwag na temat tego że jest mężczyzną i to on powinien zostać na dole. Prawdopodobnie była silniejsza od niego i bez problemu udźwignie ciężar elfa, jeśli zaś chodzi o smukłość sylwetki i przeciskanie się w gruzowisku … cóż jeśli poruszy ten temat pożałuję iż jednak przeżył wypadek. Zastanawiała się też jak zareagują ocalali na zewnątrz żołnierze. Czy ruszą im na ratunek? A może założą iż wszyscy zginęli i nie podejmą próby przeszukania szczątków? A jeśli to był ten nurdinowski plan na ocalenie? Poczekać aż inni mnie uratują? „Niedoczekanie, nie mam tyle czasu”.
Awatar użytkownika
Balwur
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 54
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Balwur »

Nie spodziewał się tak potężnego wybuchu, lecz miał w miarę miękkie lądowanie... Powoli dochodził do siebie po tym zdarzeniu. Nie czuł zbyt wiele poza przypalonymi plecami i ciepłem w całym ciele. Nie czuł się zbyt dobrze, gdyż z pewnością on ucierpiał bardziej niż Feyla. Miał się za nią rozejrzeć, gdy ona przemówiła, by z niej zszedł. Cóż... Nie spodziewał się, że leży właśnie na niej, sądził, że to zwłoki pani kapitan, gdyż najlepiej ona nie wyglądała. Kowalka odepchnęła go na bok, a on cicho jęknął, gdyż przewrócił się na plecy, co spotęgowało ból.
- Spokojnie, już schodzę. Rzekł jednocześnie wstając i rozglądając się po pomieszczeniu - Tak, mówiłaś, lecz wiesz jacy są żołnierze... Chciwi i żądni potęgi oraz władzy. Za nic im do rozumu nie przemówisz, jeśli widzą możliwość łatwego zarobku. Tak, z pewnością to było dzieło Nurdina, wszędzie da się poznać dzieło krasnoluda, a któż inny mógłby skonstruować takie... Coś? Może trochę ochłoń? Musimy teraz myśleć racjonalnie, a impulsywność i lekkomyślność nam w tym nie pomogą. Dodatkowo czas nie jest naszym sojusznikiem. Z pewnością za niedługo skończy nam się powietrze. Podsadzanie mnie nie jest dobrym pomysłem, uwierz mi. W takiej sytuacji tylko pogorszymy swoją sytuację, zwalając na siebie jeszcze więcej gruzów. Musimy znaleźć inne wyjście z tej sytuacji - Po tych słowach starał się za pomocą magii struktury zniszczyć nieco gruzów, co było niezbyt rozważne. Niestety okazało się, że magia tutaj nie działa. Jedynym wyjściem z tej sytuacji będzie znalezienie jakiegoś tunelu, albo czegoś innego. Następnie nakreślił na ziemi runę światła, lecz ta dawała nikły promyk. Nie dość, by chociaż mógł zobaczyć coś powyżej swoich nóg. "Runy tu nie działają... Magia nie działa... Jeśli czegoś innego nie wymyślimy z pewnością zostaniemy tutaj pogrzebani żywcem" Tak rozmyślając za jego plecami usłyszał kolejny huk. Ściana rozpadła się nieco, a tam znajdował się... tunel? Czyżby w ten sposób mogli się uratować? Nagle z niego wyłoniły się cztery dziwne i nietypowe stworzenia. Wszystko były humanoidalne. Jedno płonęło i wyglądało jak człowiek stworzony z lawy? Płomieni? Trudno było określić to stworzenie. Drugie było bardzo podobne do żelu, wody lub lodu, Odbijało się w nim światło pierwszego stworzenia. Trzecie... Praktycznie nie miało postaci, gdyby nie kurz unoszący się wokół niego. Nie odbijało światła, tylko nieco je zakłócało. Czwarte było niczym skała lub metal. Światło po prostu zatrzymywało się na nim. Wszystkie te stworzenia przypominały mężczyzn, jednakże trudno określić czy ludzkich, czy jednak elfich. Widać było iż nie są one wrogo nastawione. Były neutralne lub pokojowe. Widocznie w pewnym sensie teoria z żywiołami okazała się prawdziwa. Był czujny i trzymał ręce na rękojeściach mieczy, mimo, że nie miał ani ochoty, ani sił na walkę.
- Żywiołaki... Szczerze muszę ci powiedzieć, że nie spodziewałem się ich tutaj. Może nam pomogą? Wiem, że nie są wrogo nastawione i prawdopodobnie tak. Nie różnią się wiele od elfów lub ludzi poza swoją postacią. Tylko nie prowokuj ich proszę... Każda pomoc nam się przyda, zwłaszcza, że ja do walki teraz się nie nadaję...
Acila
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 89
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Kotołak
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Acila »

Dobry nastrój rycerza najwyraźniej udzielił się także Acili. Nakryto ich, wszystko było stracone, zapewne zostaną aresztowani, do tego ona sama wyszła na dziwaka, ale przynajmniej miała okazję do zabawy i poturlania się w miękkim materiale. Kotołaczka zaczęła turlać się radośnie w wszystkie strony. Niezwykła marnować okazji do igraszek czy psot. Zresztą nawet jak wtrącą ich do losu co złego mogło stać sie jej samej? Żyła w niewoli odkąd tylko sięgała pamięcią.
- Acila nie trzyma. - Odpowiedziała z uśmiechem Adrienowi, gdy ten nakazał by go puściła. Niby jak miała to zrobić. Wiedziała tylko tyle ze jest gdzieś po nią. Czy to jej wina iż nie mogli sie wyplatać? Spróbowała zmienić nieco sposób działania. Zamiast gwałtownych i szybkich ruchów, zaczęła postępować rozważnie i delikatnie, powoli zdejmując z siebie kolejne zwoje jedwabiu. W końcu udało jej sie wystawić swoja rozczochraną głowę znad kłębów materiałów. Acila ujrzała madame Sisko klęczącą teraz przed pięknym rycerzem. Jej pani szybko oceniła zasobność nieoczekiwanego gościa, niemal natychmiast zmieniając swoją taktykę.
- Ratuj nas dobry rycerzu. - Zwróciła się do Lorinaga. - Ten okrutny człowiek nas porwał, pobił i usiłował zgwałcić - Wskazała na siniak nabity na jej czole przez Feylę, aby podkreślić wiarygodność swoich słow. - Zabij go prędko nim na powrót zacznie sie nad nami pastwić - Sisko bardzo szybko i chętnie forowała wyroki śmierci. - Acila skarbie powiedz dobremu panu jak okrutny był dla ciebie ten tutaj złoczyńca. Powiedz jaką to straszną krzywdę ci uczynił.
Kotołaczka nie była pewna co odpowiedzieć. Niby kto i kiedy. Ale skoro jej pani prosiła...
- On mnie ugryzł - Oznajmiła w końcu mając na myśli białego szczurka. Starała się przy tym zachować powagę choć śmiech Loringa najwyraźniej był zaraźliwy.
- Widzisz panie, to kanibal - Nie dała się zbić z tropu Sisko. Zabij go szybko. Teraz.
Zmęczona walką z materiałem, Acila zdecydowała sie na chwilę odpocząć. Położyła się bez ruchu, wtulona w kłęby jedwabiu. Rozmyślała o szczurku. "A to niewdzięcznik, oj czekaj juz ja ci się odpłacę".
Awatar użytkownika
Adrien
Szukający Snów
Posty: 168
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Upadły Anioł
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Adrien »

Mimo tego,że zwykle doprowadzał ludzi do szału swoim opanowaniem i spokojem to teraz miał ochotę po prostu wstać i trzasnąć drzwiami tak, by wypadły z futryny a następnie wrócić się po kowalkę i tego średnio rozgarniętego elfa zabierając ich jak najdalej stąd od tej wariatki i jej równie głupiej służki.
Śmiech nowo przybyłego dotarł do niego dopiero po chwili. Był lekko zamroczony upadkiem i widział jeszcze gorzej niż normalnie..."Świetnie, powieszą mnie przez te...nie,dosyć." Jego nerwy nie były z gumy, ale wiedział, że jeśli nie będzie trzymał ich na wodzy to po prostu spali tę budę. Stanął na równe nogi z zadziwiającą gracją przy okazji podnosząc z ziemi swoją czarną szatę z której kotka się wyplątała i czarny kapelusz z długą "skarpetą" u góry wciąż jeszcze przyozdobiony białymi i czerwonymi kwiatami róż, które tak kochał..."Kobieto, puchu marny! Zdradziłaś kogoś, kto chciał ci pomóc!" Crevan brzydził się kłamstwem i zdradą jak niczym innym na świecie, nawet bardziej niż samymi aniołami.
Najspokojniej jak tylko umiał, wciąż z nieco opętańczym uśmiechem, założył na siebie czarny płaszcz zsuwając go go do łokci chowają dłonie o czarnych szponach w rękawy i nasuwając kapelusz na bok głowy żałując, że jeszcze nie może przestać grać roli hrabiego. Pokój wypełnił jego cichy, demoniczny chichot jakby nie zdawał sobie do końca sprawy z zagrożenia ze strony rycerza i podszedł do stołu stukając wysokimi jak na mężczyznę obcasami butów z gracją porcelanowej laleczki, których tak bardzo niw znosił. Były żywym dowodem perfekcyji do jakiej nigdy nie uda mu się dojść... Usiadł na krześle zakładając nogę na nogę sprawdzając następnie czy paciorki na jego szyj nie pekły. -Drogi panie... zaczął ostrożnie. -Czy naprawdę uważa pan iż taki ssstaruszek jak jaaa dałby radę zaciągnąć tutaj dwie kobiety? Nie sssądzę... Położył łokcie na stole i oparł na dłoniach brodę myśląc co dalej. "Właściwie na tym mógłbym skończyć, ale...oszukała mnie i zdradziła, poniesie za to karę..." Sytuacja była tak absurdalna, że po prostu...śmieszna. Oto i one, biedne i uciemiężone przwz złego pana aż nagle pojawia się rycerz w złotej zbroi i je ratuje? Zabawne. Zamierzał posunąć się jeszcze krok dalej. -To zwykłe kobiety lekkich obyczajów z zamtuza...tak odpłaciły sssię mi za wyciągnięcie ich twgo piekła jakie się tam rozpętało...-westchnął dramatycznie- W dodatku ta u twoich nóg jest mi coś winna... -wskazał palcem na którym połyskiwał ciemnozielony pierścień na Sisko -I nie wyjdzie ssstąd póki nie ssspłaci długu... Calutki czas mówił spokojnie, nie bał się bo i czego? Był niewinny a kobiety powinny mieć na tyle przyzwoitości by przyznać się do błędu a wtedy może, ale tylko może, daruje życie im obu.
Wstał od stołu na pozór niedbale machając dłonią bardziej przypominając damę niż mężczyźnę, ale cóż... -Twoja sssprawa komu uwierzysz... Wysyczał bawiąc się ich strachem z wyraźną radością w głosie.
Awatar użytkownika
Loring
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 134
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Loring »

Melmaro śmiał się przez dłuższą chwilę, aż otoczenie postanowiło zareagować na zaistniałą sytuację. Każda postać jakoś się zachowała, od mężczyzny, który coś syknął, po kobietę zajmującą uprzednio miejsce na posadzce. Loring zwrócił większą uwagę na szczupłą blondynkę znajdującą się w kłębach. Jej zachowanie wydało mu się… dziecinne. Wyglądająca na dojrzałą kobietę osóbka zaczęła się turlać, i wyraźnie bawić w materiale, jakby sprawiało jej to porządną frajdę. Obserwując to, gotlandczyk uśmiechnął się, a później zauważył dziwną rzecz. Jej uszy… Nie były normalne, były zdecydowanie za duże i jakby owłosione. Blondyn zilustrował ją uważniej wzrokiem, aż coś mu błysnęło przed oczami. „No nie, to chyba jakieś żarty…” Upewnił się, czy wzrok nie spłatał mu figla, ale nie. To prawda, ta kobieta ma „Ogon…”. Loring wykrzywiłby usta ze zdziwienia, gdyby nie fakt, że pokazałoby to jego słabość, a raczej brak obeznania w żyjących tutaj istotach.
Zamiast tego, skupił się na – mówiąc wprost – grubszej kobiecie, która dopadła do niego, jak gdyby był królem we własnej osobie. Przywykł do tego, że w klanie traktowali go z szacunkiem i liczyli się z jego zdaniem, jednak to już była przesada. Wsłuchany w jej słowa zastanawiał się, co tutaj ma miejsce. Czy tamten człowiek naprawdę dopuścił się tych wszystkich, zarzucanych mu przez ową niewiastę, czynów? Jeśli tak, to pożałuje swych uczynków. Wojownik nie tolerował mężczyzn, którzy krzywdzili kobiety. A za gwałt… No cóż, sam wymierzy temu komuś sprawiedliwość. Jednak postanowił wstrzymać się z osądem, w końcu do sprawy trzeba podejść spokojnie, racjonalnie spojrzeć na każdy fragment całości, i podjąć właściwą decyzję.
- Już dobrze, madame. – Melmaro uklęknął przy kobiecie, i dotknął jej ramion, zauważając przy tym olbrzymi siniak. – Niech pani się już nie boi, nie pozwolę, by przy mnie stała się krzywda jakiejkolwiek kobiecie. Wyobrażam sobie, że jest szanownej osobie zimno, zważając na strój, dlatego proszę o ubranie się, by nie doznać jeszcze większego uszczerbku na zdrowiu.
Złotowłosy podniósł się, i podszedł do uwięzionych w niciach ludzi, a raczej chciał to zrobić, bo nagle uwięziony mężczyzna wstał, zrzucając z siebie dziewczynę. Trochę dziwne, że zrobił to z taką łatwością, w końcu przecież dopiero co był uwięziony. Loring ze spokojem obserwował, jak osobnik przyodziewa swój strój, poprawia jego umoszczenie, i podszedł do stołu, siadając na krześle. W dodatku ten jego cały śmiech, nic przyjemnego. Blondyn zdążył zauważyć kilka rzeczy z jego wyglądu, mianowicie dostrzegł wielką ranę na jego twarzy. Mało apetyczny widok, dodatkowo jegomość ten był bardzo blady, miał pajęcze dłonie i pokaźne paznokcie. Ale cóż… „Przecież nie będę nikogo oceniał po wyglądzie.” Osoba ta miała długą grzywkę, tak długą, że w całości przesłaniała oczy jej posiadacza. „Czy on w ogóle coś przez nią widzi?” Jeśli chodzi o pierwsze wrażenie, nie wzbudził w nim zaufania, dlatego mężczyzna odruchowo stanął przed dwiema kobietami. Nie zamierzał jednak niczego, ani nikogo, osądzać, więc w spokoju wysłuchał jego słów, i je przeanalizował. Reakcje kobiet zdecydowanie są sprzeczne z tym co mówi, jednak to jeszcze nie musi świadczyć o niczym konkretnym. Loring postanowił, że najpierw zbierze informacje, w końcu one zawsze są podstawą wszystkiego.
- No dobrze, proszę pana. – Usta blondyna drgnęły w uśmiechu. – Więc zechcecie mi wytłumaczyć, co tutaj się wyrabia?
Feyla
Kroczący w Snach
Posty: 246
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Rzemieślnik , Kupiec
Kontakt:

Post autor: Feyla »

- Żygoco? Co to do cholery za stwory? - Magia? Feyla nie cierpiała magii. Samym swoim istnieniem magia zaprzeczała jej rozumieniu świata. Kowalka lubowała się w fizyce, gdzie wszystko jest zrozumiałe, logiczne, uporządkowane i dało się ogarnąć. Natomiast wszelakie czary, zaklęcia i magiczne istoty, jeśli musiały juz istnieć to dla swojego dobra najlepiej by robiły to gdzieś z dala od niej. - Czymkolwiek jesteście niech żaden z was się do mnie nie zbliża bo przywalę młotem w łeb. Czy co tam macie. - Groziła - Pozbądź się ich Balwur -Rozkazała Feyla z obrzydzeniem spoglądając na niezwykłe istoty. Nurdin rzecz jasna na temat magii był odmiennego zdania. Tłumaczył że jest ona podobna do fizyki tylko bardziej zawiła i skomplikowana, a takie proste dziewuszysko jak ona nie będzie w stanie jej pojąć. I niby dlatego miało ją to tak irytować. Krasnolud zachowywał się przy tym jakby sam posiadł wszelkie arkana tej sztuki. Uwielbiał zresztą prawić kowalce wykłady na związane z nią tematy. Według Nurdina formą pośrednią między fizyką a magią były runy, a dokładniej to kowalstwo runiczne. Tylko najznamienitsi przedstawiciele ich profesji potrafili wykuwać ogniste miecze, lodowe strzały czy uświęcone pancerze. Już same runy były rzadkością, a sztuka łączenia ich z wyrobami powstającymi w kuźni stanowiła największy sekret mistrzów kowalstwa.
Feyla nagle zrozumiała. W czasie tych przypadkowych rozważań, wszystko zaczęło do siebie pasować. Wiedziała już nad czym tak naprawdę pracuje krasnolud, czym jest jego sekret, a także jaki sens ma ich wyprawa. Pomyśleć że wszystko to zawdzięczała magicznym istotą. "Wcale nie, wpadłam na rozwiązanie ponieważ jestem inteligentna" Zaprzeczyła natychmiast w myślach.
- Do licha jakie to proste. To oczywiste że Nurdin nigdy nie chciał być jednym z najlepszych w sztuce kowalskiej. On zamierzał znaleźć się ponad tymi najlepszymi. Na samym szczycie. Taki arcy arcy. Jeśli najwybitniejsi rzemieślnicy tworzą przedmioty runiczne, to on postanowił iż będzie tworzył runy. - Feyla zaśmiała się głośno dając jednocześnie do zrozumienia co myśli o takim rozumowaniu. - Głupek.
- Jest tam kto żyw?! - Nieoczekiwany głoś nad ich głowami zakłócił wywody kowalce. Najwyraźniej akcja ratunkowa była jednak w toku. Oto pojawiła sie szansa na wydostanie się z opresji bez uciekania się do cudów. Szansa z której kowalka zamierzała skorzystać.
- Tutaj! - oznajmiła donośnie. "Nie ma siły by elf zmusił mnie do pójścia w głąb tunelu" Postanowiła.
Acila
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 89
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Kotołak
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Acila »

Acila z przykrością stwierdziła że czas dobrej zabawy minął. Nagle wszyscy stali się poważni, nikt już się nie śmiał, a omawiane sprawy stały dla kotołaczki nudne i niezrozumiałe. Szkoda. Madame najwyraźniej żądała od niej by wzięła udział w toczących sie rozmowach, więc dziewczyna nie miała wyboru. Przestawienie się z radosnego kociaka na rozumowanie trudnych spraw ludzkich zawsze przychodziło Acili z problemem i szybko ją męczyło. Niechętnie wygrzebała sie z zwoi jedwabiu i stanęła w pobliżu swojej pani czekając na polecenia.
- Nie wiesz mu panie. - Sisko zwróciła się do Loringa. - Kłamie. To stary łgarz jest, okrutnik i zbereźnik w jednym. Jesteśmy szanowanymi damami, a ten tu chciał tylko uczynić z nas swoje dziwki. - Wskazała na Adriena. - Acila podejdź no tutaj. Pokaż miłemu panu co też uczynił ci ten drań. Nie wstydź się. O tu proszę spojrzeć ledwo zagojone pręgi na plecach po uderzeniach pasem, na przegubach widać ślady po kajdanach, tu świeża rana cięta na udzie, a ten niewielki brak owłosienia na ogonie to na skutek przypalania. - Mademe mówiła a Acila pokazywała, wykonała nawet piruet by lepiej sie zaprezentować. Nie miała pojęcia czemuż to kobieta opisuje dokładnie wszystkie krzywdy jakie sama jej wyrządziła? Czyży chciała oddać ją temu jasnowłosemu rycerzowi? Kotołczka uznała ze dla lepszego efektu należy uśmiechnąć sie do mężczyzny, tak by ten widział jej białe zdrowe zęby. Chciała tez zapewnić że jest posłuszna. Zawsze.
- Powiedz dobremu panu, co też ten nikczemnik ci uczynił i jak zmuszał cię do posłuszeństwa. - Rozkazała Sisko. Niestety dla niej, kotołaczka zupełnie nie orientowała się w prowadzeniu intryg, czy knuci spisków. Potrafiła jedynie mówić prosto co wie i widzi.
- On ma szczurki i zamierza je zjeść. Ale Acila mu ich nie odbierze i nie chce. Będzie o nie dbała, bo sama woli rybę.
- Biedne dziecko, najwyraźniej jest jeszcze w szoku. Skup się do diabła. - W ostrych słowach oznajmiła Madame. Był to dla kotołaczki znak iż kobieta zamierza wykorzystać swoje moce. Rzekome umiejętności Sisko polegały na porozumiewaniu się telepatycznie z zwierzętami. Kobieta była przekonana iż potrafi wnikać w umysły zwierząt i wydawać im polecenia. Tyle że w rzeczywistości jeśli miła jakiś talent w tym kierunku to minimalny. Jej przekaz był bardzo słaby i kierowany chaotycznie, a przede wszystkim Sisko w ogóle nie rozumiała świata zwierząt, dlatego nie miała szans przekazać czegokolwiek w sposób zrozumiały dla potencjalnych odbiorców. Potrafiła co najwyżej wydać komendy typu "siad"lub "przynieś" czyli takie które ogólnie były do ogarnięcia przez zwierzaki. Z istotami takimi jak Acila, Sisko radziła sobie ciut lepiej, tylko dlatego że zwierzołaki rozumowały jednocześnie jak ludzie i zwierzęta. Obie kobiety często ćwiczyły razem taki sposób porozumiewania się, a o brak efektów zawsze obwiniano Acilę.
Kotołaczka skoncentrowała swój umysł próbując usłyszeć cokolwiek z tego co chce przekazać jej madame. I nic. Czyżby coś robiła źle? Albo Sisko kontaktuje sie właśnie z innym zwierzęciem znajdującym się w tym pomieszczeniu.
- Mam nadzieję że te dowody mówią same za siebie. - Poddała sie ostatecznie Sisko, dla pewności ponownie zalewając się łzami. - Błagam nie zostawiaj nas z tym człowiekiem.
Awatar użytkownika
Dérigéntirh
Senna Zjawa
Posty: 260
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Smok
Profesje: Mag , Mędrzec , Wędrowiec
Kontakt:

Post autor: Dérigéntirh »

        W oddali widniały miejskie mury Farhothu, miasta, którego Dérigéntirh nie widział od około tysiąca trzystu lat. Taki szmat czasu. Zdecydowanie zbyt duży. Miasto niewątpliwie rozwinęło się od czasu ostatniej wizyty smoka. Znacznie mocniejsze mury oraz większa przestrzeń samej metropolii bardzo różniły się od zapamiętanego przez smoka obrazu. Wywołało to u niego spore zdziwienie. U kogoś innego pewnie byłby to niezły szok, ale on przeżył już tak dużo, że ten termin bardzo rzadko kiedy odnosił się do niego samego.

        Pod postacią dwudziestoletniego barda-poety zdołał okrążyć całe Góry Dasso i w końcu dotrzeć do Fargoth. Odwiedził kilku przyjaciół i odnowił stare znajomości. Zdobył nawet dobrej jakości strój typowy dla barda. Jak na razie całkiem nieźle mu szło występowanie w karczmach i zazwyczaj przy grze jakiegoś instrumentu opowiadanie o dawnych czasach. Nikt nie mógł mu w tym dorównać, jako iż smok widział to, o czym sam opowiadał. Jego historie miały w sobie o wiele więcej prawdy od tych opowiadanych przez innych bardów. W dość krótkim czasie udało mu się zdobyć niezłą popularność. Niektórzy nawet nazywali go Pradawnym, zważając na czasy opisywane przez jego poematy. Pradawny z wielkiej litery to jakaś nowość. Podoba mi się to.

        Przekraczając bramy miasta zdziwił się, nie widząc nigdzie straży. Takie zaniedbanie powinno być surowo karane. Przecież każdy mógł teraz wejść do miasta! Krucza Husaria mogłaby tu wparować i nikt by tego nie zauważył! Zdążyliby dotrzeć do twierdzy, zanim podniesiono by alarm. Zdezorientowany ruszył przez puste ulice, w stronę domu swojego przyjaciela, elfa, którego znał od kilku dobrych stuleci, a który ostatnio ponoć przeprowadził się w to miejsce.

        W trakcie wędrówki dostrzegł coś, co wywołało u niego przypływ gniewu. W jednym z budynków drzwi zostały wyrwane z zawiasów. Złodzieje?! Niemal każdy smok nienawidził złodziei. Te parszywe typy zabierały smokom ich piękne, lśniące skarby! Dérigéntirh przyjrzał się leżącym na ziemi drzwiom. Prędzej to jakiś napad. Ale złodziej to złodziej. Zagniewany wkroczył do budynku. Już na ulicy usłyszał swoim smoczym słuchem głosy kilku ludzi, najwyraźniej się kłócących. Teraz skierował się w stronę pomieszczenia, z którego dobiegały.

        Kiedy wszedł do środka, ujrzał dziwną scenę. Zobaczył bladego, niezwykle wysokiego mężczyznę od którego bił dziwny zapach, kobietę w skromnym ubraniu z kocimi uszami i ogonem oraz kobietę w samej bieliźnie, klękającą przed blondynem w lśniącej zbroi. I stało się. Pierwszy od czasu upadku Ostatniego Bastionu szok w moim życiu. Przez chwilę przypatrywał się scenerii, nie mogąc uwierzyć własnym oczom, po chwili jednak wrodzona nienawiść do złodziei zwyciężyła w nim.
- Co ma oznaczać ta scena? - spytał, nie dając po sobie poznać targających nim emocji.
Awatar użytkownika
Loring
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 134
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Loring »

Od tego całego zgiełku, harmidru i bałaganu, wojownikowi robiło się już po prostu niedobrze. W dodatku sceneria wciąż była taka sama, postacie również, nawet wypowiadane przez nie kwestie, niewiele się zmieniły. Jedynymi różnościami stały się chyba drobnostki, tj. kotka – odruchowo zaczął już tak o niej myśleć, ze względu na ogon i uszy –, i ten cały jasnowłosy, nie byli już w jedwabistej pułapce, tylko zajmowali swoje miejsca. On, rozsiadłszy się wygodnie na krześle, milczał i obserwował rozgrywaną scenę, ona – stanąwszy obok tej całej madame -, słuchająca słów i próbująca się dostosować do panującej sytuacji. „Czy to wszystko prawda, co ta – wyglądająca na szlachciankę – kobieta mówi? Jakoś jej nie ufam…” Zastanowił się przez chwilę blondyn. Uśmiech znikł już z jego twarzy, tak samo dobry humor, wywołany zabawną scenką, stał się przeszłością, jakże marną, ze względu na nieustająco postępującą rzeczywistość. „Ale ta kotka… Jej chyba można zaufać. Ona mówi prawdę, a już na pewno świadomie nie kłamie. Chyba, że jest zastraszana…” Melmaro uważnie zaczął się jej przypatrywać, a im więcej ran podawała madame, tym jego złość się powiększała, na koniec zamieniwszy się w lodowatą wściekłość. Odruchowo zacisnął mocno dłonie w pięści, czemu towarzyszył cichy dźwięk, i przesunął się tak, że znajdował się aktualnie twarzą w twarz z kruszyną. Przemieszczenie to spowodowało przy okazji, że pozostali obecni w pomieszczeniu mieli okazję dojrzeć jego, założoną na plecy, broń. Próbując nie pokazać jej, jak bardzo jest zdenerwowany, uklęknął przy niej – jak uprzednio przy lady, lecz tym razem zrobił coś innego. Po prostu przytulił poturbowaną dziewczynę. Patrząc na jej drobne ciałko, zrobiło mu się jej po prostu żal.
- Nie będę tolerował wyrządzania takich krzywd, komuś takiemu.- Powiedział cicho, lecz na tyle głośno, by każdy go usłyszał. Pogłaskał zewnętrzną stroną palców jej policzek, i uśmiechnął się delikatnie. – Nie myśl teraz o innych, Acillo – posłużył się usłyszanym od drugiej kobiety mianem, choć nie był do końca pewien, czy poprawnie je odmienił. – Wyobraź sobie, że w tym pokoju jesteśmy tylko we dwójkę, ja i ty. Nie ma tamtego człowieka, tej pani również. Jestem ja – tutaj pokazał palcem wskazującym na swoją pierś, a mówiąc następne zdanie, na jej – i jesteś ty. A przy mnie jesteś bezpieczna, uwierz mi. Nikt cię nie skrzywdzi. Odpowiedz mi teraz, co naprawdę się dzieje. Kto ci to zrobił? Kto cię tak mocno pokiereszował? Czy to naprawdę tamten jasnowłosy? Czy może ktoś inny? Zaufaj mi, i nie pozwól się zastraszyć. Wydaj mi prawdziwego okrutnika, a ja go ukarzę. Jeśli skłamiesz, to do końca życia będziesz musiała żyć z piętnem odpowiedzialności, świadomości, że przez ciebie ucierpiał niewinny.
Mężczyzna darował już sobie ten uśmiech, a jeszcze bardziej się przysunął, i zajrzał głębiej w jej oczy.- No, słonko. To teraz powiedz mi co naprawdę się tutaj dzieje, a przede wszystkim, kto ci to wszystko zrobił.
Acila
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 89
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Kotołak
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Acila »

Na taki obrót spraw Acila zupełni była przygotowana. Pierwszy raz znalazła się w sytuacji w której ktoś ją przytulał i najwyraźniej szczerze się o nią martwił. Kotołaczka nie miała pojęcia jak powinna zareagować. Stałą bez ruchu, wpatrując się w nieznajomego mężczyznę i słuchając jego głosu. Bała się że jeśli zrobi cokolwiek to go wystraszy, a cała sytuacja rozwieje się niczym sen. W końcu odwzajemniła uścisk wtulając się całym ciałem w sylwetkę rycerza. Było tak jak obiecywał. Świat się zatrzymał, a całe otoczenie przestało istnieć. Liczył się tylko nieznajomy i ona w jego objęciach. Nie było warsztatu krawieckiego, zwoi jedwabiu, wysokiego człowieka z szczurami a nawet madame Sisko. Acila czuła ciepło bijące od mężczyzny, analizowała jego zapach. Woń świadcząca o sile, władzy i pewności siebie. Właściwie była gotowa pozostać w objęciach mężczyzny jak najdłużej, nie robiąc przy tym nic, jednak rycerz oczekiwał od niej że coś powie.
- Acila nie chce być sama. Będzie dobra dla pana który o nią dba. - Wizja porzuconego kota, szukającego w śmietniku resztek pożywienia, żyjącego w ciągłym strachu przed czającymi się wokół niebezpieczeństwami, skutecznie ciągnęła Acilę do ludzi. Nawet jeśli służba u nich nie była usłana różami.
Spokojny azyl który udało się stworzyć Loringowi, a w którym kotołaczka mogła chociaż przez chwilę czuć się bezpieczna, zniszczyła madame Sisko, bez pardonu zakłócając panujący nastrój. Kobieta wyczuwając iż grunt zaczyna palić się jej pod nogami, a to co mogłaby powiedzieć Acila nie koniecznie przysłuży jej się dobrze, zaczęła działać.
- Powiedz mu Acila! - Krzyczała - Gadaj do cholery ile złego uczynił ci ten wariat!! - Sisko wskazywała na Adriena sugerując odpowiedz. Madame często krzyczała na kotołączkę, głównie po to by podkreślić swoją pozycję, czasem ot tak biła ją dla zabawy, albo dla rozładowania kiepskiego humoru, ale zdarzały się też chwile w których kobieta naprawdę się wściekała, a wtedy zdrowie jej podopiecznej przestawało się liczyć. Acila nauczyła się zawczasu rozpoznawać gniew swojej pani. Wyczuwała niebezpieczeństwo.
Już nie obejmowała łagodnie mężczyzny a niemal dusiła go w przerażonym uścisku. Uszy położyła po sobie, usiłowała ukryć głowę i kończyny w jego ramionach. Cała drżała z strachu.
- Ty mała jędzo! Mów natychmiast albo pożałujesz! - Sisko wpadła w niekontrolowaną zlość od której nie było już odwrotu.
Awatar użytkownika
Adrien
Szukający Snów
Posty: 168
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Upadły Anioł
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Adrien »

Cała ta sytuacja..."Ja jeszcze śpię...To nie jest prawdą, rano obudzę się w swoim łożu i bie będę pamiętał o tych idiotyzmach..." -Wmawiał sobie białowłosy patrząc na tę scenę z dość...mieszanymi uczuciami. Jego wypaczony umysł nie do końca ogarnął sytuację w której się znajdował, nie zdawał sobie sprawy iż może zginąć a prawdopodobnie od Sisko niezbyt wiele się dowie."Ihihi...mówiłem by nie ufać ludziom..nie ufać nikomu. Są tak bardzo skorzy do zdrad i zadawania bólu tym, którzy chcą im pomóc. Ah..." Nie było to do końca prawdą, nie pomagał bezinteresownie bo nie czuł takiej potrzeby.
Oparł twarz na dłoni, która oparta była na stole by nie pokazywać iż...chichocze. "Świetnie..." Nie widział kto tu przybywa, czy ktoś przychodzi czy wychodzi. Czekał teraz tylko na Feylę, jedyną rozumną z całej tej hałaśliwej zgrai. Myślami znów był daleko, nie chciał słuchać tych kłamstw wypowiadanych przez plugawe usta głupiej kobiety, która winna była zginąć z rąk żołnierza. Żałował, że jwj pomógł, że uratował te zdradliwe ścierwa...
-Pozwolisz się tak obrażać? -Pisnął cichy głosił tuż przy jego uchu.
-Milczenie jessst złotem, Aurum. Po za tym...tylko winny sssię tłumaczy... Odpowiedział zrezygnowany Grabarz.
-Zabiją cię za to... ich jest czterech a ty sam jeden...tłumaczył szczur bawiąc się zwisającym mu z ucha srebrnym krzyżykiem.
-Ah...ihihi...i...co? Kto będzie za mną tęsssknił?Dwa szczury i koń... -popadł już w zupełnął melancholię.
-Może, ale jesssteśmy twoją rodziną, baranie! Ty płaczesz to i my płaczemy, ty się śmiejesz to i my się śmiejemy, ale kiedy skaczesz z mostu to bierzemy łódkę to ratujemy twoją chudą, upośledzoną dupę! Biały zwierzak nie wytrzymał i...po prostu ugryzł właściciela w ucho zmuszając by ten się ruszył.
"Zwierzak prawi mi morały...Naprawdę ze mną źle"-Przeszło mu przez myśl gdy wstawał z miejsca stając prawie na środku pomieszczenia między całą trójką zebranych. -Brawo, brawo, brawo, madame... Zaklaskał powoli i bardzo teatralnie się jej skłonił z zaskakująco uprzejmym uśmiechem. Zapewne nikt z nich nie wiedział co to zwiastuje...-Ale koniec tej farsssy! -Momentalnie spoważniał a usta zwęziły mu się niemal do zera. Skoro Acila teoretycznie była po jego stronie...należało to wykorzystać. -Kotka jessst twoja, Sssisssko, nie kłam, znam prawdę. Kłamał, strzelał po tym, co już wywnioskował i tego się trzymał. -Była przez ciebie bita i zassstraszana i mqm na to dowody. Miał spokojny głos, tak, jakby rozmawiał z nią o pogodzie. -I albo wywiążesz się z naszej umowy albo... Postukał długim szponem w usta jakby zastanawiając się co dalej, choć doskonale wiedział co chce zrobić. -Albo cię zabiję. Nazwałaś mnie wariatem? Może sssprawdzimy ile w tym prawdyyy? Zapytał niewinnym głosikiem. -Kotki nie dosstaniesz z powrotem, to żywe ssstworzenie, nie twoja zabawka. Może jednak wciąż tliła się w nim iskra dobra? Nie. Przecież ona także nie skłamała, nie skazała go na śmierć.
Podszedł do kotki klękając obok niej i rycerza tak, że widział jednocześnie i ją i Madame. -Acila... od Ciebie zależy czy ssskarzesz niewinnego człowieka na śmierć czy powiesz prawdę. Nie musssisz wracać do tej kobiety, możesz pójść z nami i tak jak obiecałem, nie ssskrzywdzę cię. Może i wyglądał strasznie i ekscentrycznie, ale mówił wolno i spokojnie owiewając dwójkę zapachem...róż. Tak, kochał ich zapach.
Wstał z miejsca i stanął oparty plecami o stół krzyżując ręce na piersiach. -Nie waż sssię nawet próbować prosssić nowoprzybyłego o pomoc, sssłyszał już dostacznie dużo. Skończył. Dał jej wybór ale co ona zrobi to już jej problem.
Awatar użytkownika
Dérigéntirh
Senna Zjawa
Posty: 260
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Smok
Profesje: Mag , Mędrzec , Wędrowiec
Kontakt:

Post autor: Dérigéntirh »

        Hmm, nie wyglądają, ani nie zachowują się jak złodzieje. Co na łuski mego ojca się tutaj dzieje? W smoku nie było już ani krzty gniewu, który zastąpiła wielka ciekawość. Sytuacja ta bowiem przedstawiała się naprawdę niezwykle interesująco. Dérigéntirh bardzo lubił wszelakie zagadki, a zwłaszcza takie, których odpowiedzi wcale nie są takie oczywiste. Rzadko takowych było, większość ludzi układała zagadki z oczywistymi odpowiedziami. Czemu tak dużo osób lubi, kiedy po usłyszeniu odpowiedzi, inni ludzie łapali się za głowi i krzyc zeli: "No tak"?

        To, że nikt nie zareagował na jego pytanie znaczyło, że nie ma przed sobą złodziei, ci albowiem natychmiast by się na niego rzucili, próbowali przekonać, że nie są wcale złodziejami, albo uciekli. Ale ignorować kogoś, kto ich przyłapał na gorącym uczynku? Nigdy. Oprócz tego stroje obecnych nie pasowały do wizerunku włamywaczy. Widocznie sami byli zajęci jakimiś ważnymi sprawami i nie mieli czasu ani chęci na odpowiedź.

        Z tego, co się Dérigéntirh zorientował, wynikało to, że jedna z kobiet próbowała przekonać rycerza w zbroi, że wysoki jegomość jest jakimś bandytą, okrutnikiem, psychopatą, czy jak tam ich inaczej ludzie nazywają. Najwyraźniej druga kobieta znajdowała się teraz albo kiedyś w jakiś sposób pod jej władzą, ale widocznie zaczynała się już jej opierać, co zawdzięczała rycerzowi, który okazał jej odrobinę ciepła. Natomiast ten wysoki... Co on robi z tymi szczurami? Gada z nimi? Nie zdziwiłoby to zbytnio smoka, który już wiele w życiu widział. Dla właśnie takich chwil warto żyć te wszystkie wieki, pomyślał, po czym roześmiał się w myślach.

        Przeszedł trochę w bok i oparł się o ścianę, krzyżując ręce na klatce piersiowej. Zaczął nucić pod nosem utwór swojego przyjaciela lutniarza i swój, który nazwali "Lata miodem płynące". Była to piękna ballada, przeplatająca wesołość i zabawę oraz smutek i melancholię. Jednocześnie z wielką uwagą przyglądając się dalszym wydarzeniom. Jak na razie wolał nie wkraczać. Niech najpierw sami zdecydują, kto jest kim i dlaczego.
Awatar użytkownika
Loring
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 134
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Loring »

Loring zaobserwował, że jego wysiłki nie poszły na marne. Kotka chwilowo się uspokoiła, a z jej oczu zniknął częściowo niepokój. A później dziewczyna odwzajemniła jego uścisk... Nie oczekiwał aż tak wiele, więc mocno go to zdziwiło. Jedyne z czym mu się to skojarzyło, to z takim… Pozytywnym uderzeniem. Ale to co zdarzyło się za chwilę, te jej słowa… One przeraziły mężczyznę. Nie wiedział jeszcze dokładnie co one znaczą, lecz znajdująca się na podłodze kobieta rozwiała jego wątpliwości.
W dodatku kolejna osoba wparowała do pomieszczenia. Nie wiedział czy tylko on ją zauważył, bo inni nie zareagowali na okrzyk jegomościa. W sumie to on również był na tyle skupiony na czymś innym, że nawet nie rozpoznał przekazu w nim zawartego. Rzucił obcemu krótkie spojrzenie, wystarczające, by zidentyfikować młodego mężczyznę, o długich blond włosach. Tyle wystarczyło melmaro, i powrócił do swego głównego wątku. Kobieta coraz bardziej krzyczała na kotkę, a ta objęła gotlandczyka tak mocno, że gdyby nie zbroja, to pewnie brakłoby mu tchu. Na domiar wszystkiego, wreszcie ten blady typ postanowił wkroczyć na scenę. Zaczął od rozmowy ze szczurami, skończył na ogniście melancholijnym przemówieniu. „On chyba nie urodził się mówcą.” Pomyślał blondyn. Ale nie to jest teraz ważne. Nie istotne w jaki sposób coś powiedział, najważniejszym jest, co.
Mężczyźnie wystarczyło już dowodów. Delikatnie pogłaskał tulącą się do niego kotkę po ramionach, i wstał.
- To twój wybór, czy zechcesz do niego dołączyć. – Resztkami sił człowiek wypowiedział to zdanie spokojnie, zapewniając o jego prawdziwości. Zaraz jednak odwrócił się ku kobiecie, i otworzył usta. Przemowa którą wygłosił, miała pokazać, że językiem włada równie dobrze co mieczem. Po zawodowemu korygował wysokość dźwięku, tonację, szybkość wypowiadanych słów, przeciąganie sylab, czy robienie przerw. Jednym słowem, postarał się, by każdy zapamiętał jak najwięcej.
- Ale zrobi to, jako WOLNY człowiek. Już dosyć tych kłamstw, milady jak-ci-tam. Wystarczająco krzyków wydobyło się z twego gardła, dość słów odbiło się od ścian tego pomieszczenia. Wydaje ci się, że możesz manipulować ludźmi, bo jesteś z wyższych sfer? Coś ci powiem. Tam, skąd pochodzę, ja również należę do elity. Elity miecza, elity towarzystwa, elity mówców. A jednak mimo miejsca życia, wyniosłem kilka wartości. Szacunek do kobiet, dobre maniery, niewdawanie się w bójki, poszanowanie WOLNOŚCI innych. Ty tego nie zrobiłaś. Spójrz na Acillę, jak ona wygląda? Posiniaczona, poobijana, przerażona. Ile ona ma lat? Ile czasu niszczysz jej życie, wykorzystując ją, jej byt na tym świecie, ciało i psychikę? Brzydzę się ludźmi takimi jak ty. Brzydzę się podnoszącymi rękę na kobiety, a co dopiero biorącymi je za niewolniczki. Zapewniam cię o jednym, gdybyś była mężczyzną, nie marnowałbym śliny na ciebie. Na srebrny księżyc! Twoja głowa już znajdowałaby się kilka metrów dalej. Czego chcesz, by zostawić kotkę w spokoju, hm? Pieniędzy? Dobrze! Dostaniesz je. – Tutaj mężczyzna sięgnął w okolice pasa, i wyjął duży, wypchany mieszek. Na jego dłoni pojawiło się pełno złotych gryfów. – Tak, mam pieniądze, madame. Stać mnie na twoją zabaweczkę. Ale wykupując ją, zapłacę cenę równoznaczną, z wartością TWOJEGO, życia!
Loring wsypał po kolei wszystkie monety do środka, a później wyjął jednego miedziaka. – Niestety nie mam złamanego, więc dam ci cały. Ciesz się z mojej szczodrości i dobroduszności, w końcu porządnie przepłacam. – Kończąc wypowiedź, rzucił monetę pod jej nogi.
Feyla
Kroczący w Snach
Posty: 246
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Rzemieślnik , Kupiec
Kontakt:

Post autor: Feyla »

Feyla czekała. Tym razem postanowiła być na tyle uprzejma iż nie poganiała strażników usuwających ruiny znad jej głowy. Zachowanie takie podyktowane było po części dlatego że bała się iż w pośpiechu żołnierze zawalą na nią pozostałości budowli, głównie jednak kowalka chciała wykorzystać czas na uporządkowanie zdobytej wiedzy, w czym skutecznie przeszkadzał jej balwur. Elf nieustannie przekonywał ją że powinni ruszyć za dziwnymi istotami. Był pewien że kryją one jakiś tajemniczy sekret, który należy rozeznać. Ale równie dobrze mógł przekonywać osła by ten zatańczył. Feyla w żadnym wypadku nie zamierzała wchodzić do ciasnych tuneli, a poza tym nie chciała mieć nic wspólnego z magicznymi istotami. Tajemniczy przybysze których kowalka nie potrafiła nazwać, zniknęli gdy tylko strażnicy odkopali gruzowisko na tyle by spuścić linę uwięzionym ofiarą. Zdeterminowany elf ruszył za zywiołakami. Za wszelką cenę pragnął udowodnić że ma słuszność. „A niech idzie, czort z nim”. Pomyślała kowalka.
Wiedziała już co jest przeznaczeniem ich wyprawy. Teraz zamierzała się dowiedzieć jak mają ten cel osiągnąć, a w tym celu kluczowe mogłyby okazać się zeznania tej żmii Sisko. Feyla jak najszybciej chciała dostać się do grabarza. Miała nadzieję iż ten przynajmniej nie zawalił sprawy i bezpiecznie wydostał się z miasta, wyprowadzając z niego kobietę. Kowalka zastanawiała się jak zmusza Sisko do mówienia. Oczywiście mogli ja zastraszać, ale co w przypadku gdy okaże się uparta i twarda? Czy któreś z nich posunie się do przemocy?
- A tu jesteś? Szczęściara! – Feyla usłyszała głos kaprala Swena. – A już myślałem że cały nasz oddział szlag trafił. Wyłaź, szkoda czasu. Ta jędza zapłaci nam za śmierć kompanów. Kto by pomyślał że zdolna będzie wysadzić swoja budę byle tylko uciec.
- Zwiała tunelami. – Odpowiedziała Feyla. Jeśli już musiała kłamać, stosowała zasadę iż najlepszy blef to taki który zawiera w sobie część prawdy.
- Nie na długo. Patrol już ją namierzył. Dziwa zaszyła się w warsztacie krawieckim, ale najwyraźniej doszło do sprzeczki z jej wspólnikami, bo drze się na pół miasta. Ruszże się, te łajzy otoczyli już budynek. Czekają tylko na kogoś kto będzie miał na tyle wielkie jaja by wejść tam pierwszym. A to oznacza iż mam randkę z madame. – Zaśmiał się Swen.
„O cholera, co ich podkusiło by zatrzymywać się w jakieś budzie i narobić takiego hałasu?”. Feyla była przerażona. Nic dziś nie szło tak jak powinno. Opuszczając zamtuz i zabierając pozostawione wcześniej przybory kowalskie, udała się w pośpiechu za kapralem. Grabarz, kim by tak naprawdę nie był, nie miał szans obronić się przed całą gwardią miejską.
Acila
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 89
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Kotołak
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Acila »

Acila była skołowana. Za dużo słów. Wszyscy coś od niej chcieli, a ona nie potrafiła tego wszystkiego ogarnąć. Sisko to wrzeszczała, to groziła, by za chwilę zalewać się łzami. Błagała o pomoc jednocześnie planując samej zamordować przyszłego wybawiciela. Raz za razem zmieniała strony, klęcząc i ślubując przed kimś innym. Kotołaczka gubiła się w domysłach komu teraz powinna służyć. Nawet dużo bystrzejszy umysł miałby problem pojąć logikę postępowania madame, a co dopiero ona. Nie, tego było dla Acili zdecydowanie za wiele. Najlepiej będzie się gdzieś wycofać i przeczekać aż ci tutaj dojdą do jakiegoś porozumienia.
Sisko niemal już obłąkana z strachu, z szaleństwem w oczach skoczyła w kierunku zrzuconych wcześniej ciuchów, wyciągnęła z nich sztylet i zaczęła nim grozić zebranym.
- A więc to tak prostaki! Od początku byliście w zmowie! Ale nie uda wam się. Nic ode mnie nie dostaniecie. Nic za darmo. – Zaśmiała się szyderczo. – Umowa? Chcesz informacji chudy idioto? Niby za co? Za wprowadzenie mnie w to bagno?! Oto moje warunki. Weźcie sobie te nic nie wartą łachudrę i zdrajczynie . Wystawi was gdy tylko będzie miała ku temu okazję. Ale za informację o Nurdinie, chcę bezpiecznego wyprowadzenia mnie z miasta, konia, i dwie sakwy złota.
Acila wpatrywała się w swoją madame z wielkimi oczyma. Nigdy nie widziała pani w takim stanie. Kobieta wymachiwała nożem w kierunku obu jasnowłosych, jakby nie była pewna któremu z nich powinna grozić. Na szczęście nie skupiała teraz uwagi na niej, więc kotołaczka mogła czuć się nieco swobodniej. Chciała wyjść, ale nie widziała którego mężczyznę powinna prosić o zgodę. W końcu zdecydowała się na rycerza, tylko dla tego że stał najbliżej i jako pierwszy stawił się w jej obronie. Nie potrafiła krzyczeć tak głośnio jak madame, więc aby zwrócić na siebie uwagę pociągnęła mężczyznę za włosy na tyle mocno by skierować jego wzrok w swoim kierunku.
- Czy Acila może … wyjść. Bo ona, znaczy ja muszę … no muszę wyjść - Kotołaczka usiłowała gestami wytłumaczyć co takiego potrzebuje zrobić na zewnątrz. Niestety potrzeba ochłonięcia i zdystansowania się od obecnej sytuacji nie specjalnie dawała się opisać przy pomocy ruchów rąk, toteż dziewczyna wymachiwała nimi bezradnie. Acila cały czas starała się stać w takim miejscu by postać rycerza oddzielała ja od wściekłej madame. – Ale zaraz wrócę, obiecuję. – Zapewniła.
Zadowolona z faktu iż mężczyzna nie zdecydował się na siłę zatrzymywać ją w pokoju z wściekłą Sisko, Acila ruszyła do wyjścia. Była tak bardzo pochłonięta wydarzeniami rozgrywającymi się w warsztacie, że nawet nie zauważyła strażników zgromadzonych przed nim. Żołnierze za to ujrzeli ją doskonale. Gdy tylko stanęła w progu przy wyważonych wcześniej drzwiach odebrali to jako sygnał do ataku.
- Wychodzą! Strzelać! –Rozległ się głos i świsnęły strzały. Acila poczuła jak jedna z nich wbija jej się w pierś, a po chwili jak fala ciepła ogarnia całe jej ciało. Zrozumiała że upada nim straciła przytomność.
Awatar użytkownika
Dérigéntirh
Senna Zjawa
Posty: 260
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Smok
Profesje: Mag , Mędrzec , Wędrowiec
Kontakt:

Post autor: Dérigéntirh »

        Rycerz mu się podobał. Jego podejście do życia, umiejętności mówcy oraz nieprzeciętne poczucie humoru. Uśmiechnął się, kiedy ten rzucił pod nogi kobiety miedziaka. Kusiło go, by użyć magii pustki i złamać go, co wywołałoby całkiem ciekawy i zabawny efekt, ale powstrzymał się od tego. Poemat wkraczał właśnie w jego ulubioną część i nie chciał sobie przerywać. Wolał w pełni rozkoszować się tym wzruszającym pięknem. Bez muzyki to nie to samo, ale od czego ma się wyobraźnię? Choć i tak przydałaby się jakaś lutnia czy przynajmniej flet. To, że miał w jakimś stopniu podzielną uwagę, nie oznaczało, że mógł rzucać zaklęcia i recytować dość trudny wiersz jednocześnie.

        Tymczasem kobieta wyjęła ze swoich leżących nieopodal ubrań sztylet i zaczęła nim wymachiwać dookoła. Dérigéntirh nie wytrzymał i parsknął na słowa kobiety, co przewało mu recytacje.Teraz zdenerwował się. Nie lubił, gdy ktoś mu przerywał, zwłaszcza w najlepszych momentach. Sztylecik nie stanowił dla niego żadnego zagrożenia, gdyby chciał, mógłby go po prostu zniszczyć, zarówno magią jak i własną smoczą siłą. Charakter kobiety naprawdę go drażnił. Nie lubił takich ludzi, elfów, krasnoludów i tak dalej. Pycha była dla niego rzeczą, z którą trzeba walczyć za wszelką cenę.
- Jeżeli chciałaś opuścić miasto, milady, to nie trzeba było ściągać sobie na plecy straży miejskiej swoimi wrzaskami - powiedział spokojnie.

        Już wcześniej usłyszał kroki strażników na zewnątrz. Dla niego nie stanowiło to żadnego problemu, mógł po prostu przyjąć swoją prawdziwą postać i odlecieć. Był jednak ciekaw, co zrobią w zaistniałej sytuacji. Zdążył polubić rycerza, a zostawienie go tutaj ze strażą miejską na głowie nie byłoby zbyt miłe. Kocia kobieta też wyglądała sympatycznie. A propos, to gdzie ona zniknęła? I wtedy usłyszał świst strzał i upadek jakiegoś ciała. Natychmiast pobiegł w stronę wyjścia. Na ziemi leżała postrzelona, nieprzytomna kotołażka, a na zewnątrz strzelcy celowali prosto w niego.
- Mamy ranną - krzyknął do ludzi w warsztacie, chowając się przed strzałami i starając się podejść jak najbliżej leżącej na ziemi kobiety. Mam nadzieję, że mają jakiegoś maga życia, czy chociaż medyka. W innej sytuacji może być marnie.
Zablokowany

Wróć do „Fargoth”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 0 gości