Elfidrania[Karczma "Andurski Gryf"] Czy jesteśmy rodziną?

Miasto zamieszkiwane głównie przez elfy, jednak spotkać tu możesz też inne istoty takie jak wygnane Driady, a także małe chochliki poszukujące przygód. Elfy mieszkające w Elfidrani są niezwykle przyjaznymi istotami, dlatego schronienie w możne znaleźć tu każdy, a zwłaszcza Naturianie i istoty im pokrewne, ze względu na miłość elfów do wszystkiego co wolne.
Awatar użytkownika
Villemo
Kroczący pośród cudzych Marzeń
Posty: 432
Rejestracja: 14 lat temu
Rasa: Nemorianin
Profesje: Arystokrata , Mag
Kontakt:

Post autor: Villemo »

- Mam złe przeczucia - odparła, nawet nie odwracając się w jego stronę. Starła przy straganie oglądając grube tkaniny na płaszcze.
- Po prostu złe. Coś w tym mieście jest nie tak. Nie wiem co... ale... mam przeczucie, że coś się stanie - to było całe wyjaśnienie ze strony Villemo. Nie powiedziała nic więcej na temat swojego nastroju i zupełnie zmieniła ton.
- Przydadzą Ci się nowe ubrania - odwróciła się w stronę mężczyzny.
- Nie, żeby te mi się nie podobały, ale cienkie koszule nie ogrzeją Cię w zimne dni. Chodź... - co zaskakujące wyciągnęła do niego rękę - trzeba Ci coś znaleźć.
I kiedy zdziwiony kowal chwycił jej dłoń, pociągnęła go delikatnie w stronę kolejnych kramów.
- Ptaszek! - usłyszeli nagle wesoły głos Rai, która za wszelką cenę, chciała dosięgnąć czegoś co wisiało przy jednym z kramów. Vi spojrzała w stronę straganu. Było to stanowisko z drewnianymi wyrobami.
- I konik!
Drewniane, rzeźbione konie, ptaki, sarny, jelenie, króliki i inne zwierzątka, wisiały na sznurkach, przyczepione do dachu kramiku. Wiatr poruszał drewnianymi figurkami, które stukały o sobie i wydawały dźwięki niczym drewniane dzwonki. Vi spojrzała ze smutkiem na córkę. Nie miała zabawek. Ciągle gdzieś uciekały. Nigdy nie było czasu na to by zbierać bibeloty dziecka. W takich chwilach Nemoriance żal było córki, żal jej było, że nie może zapewnić jej normalnego dzieciństwa.
Awatar użytkownika
Gerald
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 137
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Gerald »

- Złe przeczucie? - dopytywał. Brzmiało to oczywiście nieciekawie, ale nie tłumaczyło jeszcze niczego. Mogło być bowiem praktycznie wszystkim.
- Nie martw się, zbierzemy konieczne rzeczy, trochę odpoczniemy i ruszymy dalej - powiedział kowal starając się nadać swojemu głowi uspokajający ton.
- Nic nas złego nie czeka w tym mieście - dodał jeszcze, kiedy nagle Villemo zmieniła zupełnie ton rozmowy. Oczywiście chwycił ją za rękę, mocno zaskoczony. Był pewien, że ta kobieta wiele jeszcze razy zaskoczy go zmianą zachowania. Uśmiechnął się nawet delikatnie, może jednak jego słowa coś zdziałały? Może naprawdę poczuła, że będzie dobrze?
- Ptaszek! - głos małej Rai siedzącej jego ramieniu rozwiał jego myśli. Spojrzał na stragan jaki zainteresował małą. Podszedł tak by mogła chwycić w swoją dłoń drewnianą zabawkę.
- Podoba ci się? - zapytał ją przekręcając głowę w jej stronę.
- Tak! - dziewczynka zaśmiała się trzymając figurkę. Oglądała ją za wszystkich stron, potem chwyciła inną. Śmiała się przy tym tak wesoło i radośnie, że kowal nie umiał odejść od straganu.
- Chciałabyś jedną? - zapytał.
- Tak, tak.. konika, ptaszka! - prawie podskakiwała, wyłapując te które jej się spodobały. Gerald pomyślał przez chwilę i kiwnął sprzedawcy by odczepił obydwie z zabawek. Zdążył już odkryć, że dziewczynka nic nie ma do zabawy, więc co mu było szkoda.
- Proszę - podał jej zabawki. Raia na chwilę przytuliła się do niego pełna wdzięczności i radości.
- Tylko mocno trzymaj żeby nie spadły - dodał, płacąc sprzedawcy.
- Mamo konik - dumnie pokazała zabawkę Villemo.
- Nie kupimy drewna, ale za to Raia ma coś dla siebie - powiedział mężczyzna w stronę demonicy podając znów jej dłoń.
- Chyba będziesz musiała mi pomóc w wyborze rzeczy - uznał - nie jestem w tym najlepszy.
Awatar użytkownika
Villemo
Kroczący pośród cudzych Marzeń
Posty: 432
Rejestracja: 14 lat temu
Rasa: Nemorianin
Profesje: Arystokrata , Mag
Kontakt:

Post autor: Villemo »

Vi uśmiechnęła się ciepło, chociaż pełna była wyrzutów sumienia, że nie może dać dziecku tego co najlepsze. Cóż jednak... drewniany konik i ptaszek sprawiał małej tyle radości, że demonica na chwilę zapomniała, jak zwykle wygląda ich życie. Kiedy kowal ponownie chwycił ją za rękę, przeszło jej przez myśl, że musi ją wyrwać. Jednak nie zrobiła tego, w końcu chwilę temu sama mu ją podała. Chwycił ją, bo mu na to pozwoliła.
- W tej twojej wiosce, to chyba zawsze jest ciepło, co? - zapytała. Szła przodem, ciągnąc za sobą Geralda. Starała się wyszukać dobrego straganu z porządnymi ubraniami dla mężczyzn. Kowal musiał mieć coś ciepłego, coś co nie przemoknie w minute po tym jak zacznie padać. Nagle dostrzegła w oddali coś co bardzo ją zainteresowało.
-Oo - pociągnęła mocniej Geralda - to jest to, czego Ci trzeba - znaleźli się przed kramem, gdzie chudy, stary mężczyzna, sprzedawał ubrania. Na jego szyi wisiała materiałowa miarka, na drewnianym blacie straganu leżały nożyczki w różnych rozmiarach i cała sterta różnych przyborów do szycia. Siwy mężczyzna musiał być krawcem. Na blacie straganu leżało coś jeszcze. Gruby, przeszywany, niebieski kaftan, zapinany, na skórzane paski i metalowe klamry. Nie była za długi, musiał sięgać mniej więcej do bioder. Był bez rękawów i miał porządną stójkę, która chroniła kark, przed zimnem i wiatrem. Obok leżała granatowa tunika, z mocnej, ciepłej tkaniny, z prostymi, nie kloszowanymi rękawami. Idealna na podróż. Proste rękawy, przylegające do ręki zawsze były dobre. Nie podwiewał ich wiatr, nie krępowały ruchów i znacznie lepiej ogrzewały niż te w klasycznych tunikach. Mankiety były wyhaftowane, ozdobną, srebrną nicią, a rozcięcie na piersi wiązane było, mocnymi, czarnymi rzemieniami. Po tak wielu podróżach Vi wiedziała co najlepiej chroni przed zimnem i nadaje się na długą drogę. Tunika była dłuższa niż kaftan. Sięgała gdzieś do połowy uda, ale miała rozcięcie, dzięki któremu łatwo wsiadało się na konia.
Awatar użytkownika
Gerald
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 137
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Gerald »

- Ano, było ciepło - przyznał - chociaż ja zwykle w kuźni siedziałem, a tam nawet w śnieżną zimę jest ciepło.
Gerald szedł posłusznie z kobietą, nawet lekko się uśmiechając pod nosem. W kwestii stroju wolał zaufać Villemo. Zresztą jakby nie patrzeć, nie było w tym nic nie zwykłego. W jego wiosce, często kobiety decydowały w co mężczyźni bywali ubrani. Wszak strój uroczysty, ładniejszy zakładało się właśnie dla niewiast. Kolejna kwestia to taka, że Villemo podróżowała od wielu lat, kiedy dla niego to wyprawa była pierwszą w życiu.
W końcu stanęli przed jednym ze straganów, na którym prezentowano wiele tkanin, ale co wypatrzyła Villemo również i stroje. Przyjrzał się uważnie przeszywanemu kaftanowi. Spodobał mu się, zdjął więc z ramienia małą dziewczynkę, stawiając ją jednak przed sobą, by nigdzie nie odeszła. Zresztą Raia nie wyglądała na chętną by gdzieś iść, stała przy nim bawiąc się swoim konikiem. Gerald przyłożył kaftan do siebie, by ocenić czy na wielkość będzie dobry.
- Myślisz że dobrze będzie leżał? - zapytał kobietę.
- Mi się podoba - powiedział z uśmiechem. Po chwili przyłożył i tunikę. Faktycznie była dłuższa niż kaftan, ale wyglądała na wygodną.
- Ta chyba też dobrze leży - dodał. Cały czas kątem oka patrzył na Raie. Wiedział z obserwacji dzieci w swojej wiosce, że są one niezwykle ruchliwe i czasami wystarczyła sekunda by odbiegły od rodziców.
- No to jeśli mówisz że dobrze w tym wyglądam, to jestem za tym byśmy to kupili - powiedział szczerze.
Awatar użytkownika
Villemo
Kroczący pośród cudzych Marzeń
Posty: 432
Rejestracja: 14 lat temu
Rasa: Nemorianin
Profesje: Arystokrata , Mag
Kontakt:

Post autor: Villemo »

- Myślę, że jest idealne - odparła Villemo. Kiedy Raia zaczęła się mocniej kręcić chwyciła ją za rękę, żeby na pewno nigdzie nie uciekła.
- Można przymierzyć - odezwał się ochrypłym głosem krawiec, wtrącając się w ich rozmowę. W odróżnieniu od reszty kupców, nie krzyczał, nie zachwalał, po prostu oświadczył im co można. Wyglądało na to, że jest stałym bywalcem targowiska i ma klientów bez względu na to czy przekrzykuje się z innymi sprzedającymi czy nie.
- Porządna rzecz - odezwała się Villemo.
- Porządna - przyznał kupiec, obserwował teraz jak kowal przymierza ubrania.
- Masz więcej takich ubrań? - zagadnęła kobieta.
- To zależy dla kogo.
- Nie martw się, mamy czym zapłacić - mruknęła.
- Nie o rueny się rozchodzi, a o to dla kogo ma być ubranie, bo dla małej panienki to nic nie znajdę, ale dla męża na pewno.
Vi zrobiło się głupio, że od razu pomyślała o pieniądzach, nie powinna tak pochopnie oceniać handlarza. Oczywiście mimo to miała ochotę odszczeknąć się, że kowal nie jest jej mężem, ale szybko ugryzła się w język, przecież nim był.
- Potrzebujemy płaszczy, grubych, ciepłych, na niepogodę - wyjaśniła Villemo - tunik i kaftanów, na zimne i ciepłe dni, ale też futer, takich na których dałoby się spać.
- Tego Pani Ci u mnie dostatek - odparł spokojnie krawiec - lecz muszę przyznać, że się myliłem, bo jeśli chodzi o płaszcze, to i dla małej panienki się coś znajdzie.
Krawiec, odwrócił się na moment i odszedł kilka kroków, na tył straganu. Vi widziała jak przerzuca przez lewą rękę ciężkie materiały i futra, potem odwrócił się, podszedł znów do drewnianego blatu i rzucił na niego materiały.
- To powinno być dobre dla małej panienki - na samym wierzchu leżało coś na kształt, krótkiej, zimowej narzuty dla kobiety, całość uszyta była z szarego futra, miała kaptur i zapinana była na metalową, solidną klamrę. Płaszczyk miał też futrzany kaptur.
- To uszyte dla znacznie większej damy, ale mała panienka powinna mieć z tego ciepły, długi płaszcz.
Vi od razu spodobało się pokazane ubranie. Płaszcz był idealny. Chwyciła Raię z ziemi i postawiła ją na blacie, gdzie krawiec miał porozkładane tkaniny. W ten sposób miała dziewczynkę na odpowiedniej wysokości. Chwyciła za futrzany płaszcz i narzuciła go córeczce na plecy. Sięgał dziecku prawie do kostek, a Raia mogła cała zawinąć się w futerko. Oczywiście była mocno niezadowolona, że mama przeszkadza jej w zabawie drewnianym konikiem, ale Vi była nieugięta i zapięła dziewczynce płaszcz pod szyją, a potem nasunęła jej na głowę kaptur. Mała zmarszczyła nosek w złości. Vi odwróciła się w stronę kowala żeby pokazać mu córkę, ale wtedy zobaczyła, że ten przebrał się w tunikę i kaftan od krawca. Zaniemówiła. Wyglądał zupełnie inaczej. Jak nie on. Jakby patrzyła na innego człowieka. Gdyby się ogolił i rozczesał poczochrane blond włosy...
Vi pokręciła głową, otrząsając się z niedorzecznych myśli.
- Wyglądasz bardzo dobrze - powiedział na tyle normalnie na ile umiała - no - poklepała go po klatce piersiowej jakby chciała przygładzić na nim kaftan - to jest to czego szukaliśmy - uśmiechnęła się ukrywając zdziwienie.
Awatar użytkownika
Gerald
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 137
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Gerald »

Gerald uśmiechnął się ciesząc, iż wyraźnie strój przypadł kobiecie do gustu. Nawet bardziej się wyprostował, pod jej słowami.
- No to bierzemy - rzekł radośnie. Spojrzał też zaraz na dziewczynkę ubraną w płaszczyk. Wyglądała naprawdę wyjątkowo ładnie, do tego na pewno w takim odzieniu im nie zmarznie.
- I jak ci się podobam Raia? - zapytał nagle dziewczynki. Zadarła głowę by spojrzeć pod kapturem na niego.
- Podoba - powiedziała i zupełnie nagle zeskoczyła ze stołu. Przebiegła jednak tylko kilka kroków, Villemo oczywiście zareagowała po sekundzie, ale Gerald pochwycił ją pierwszą. Poderwał ją do góry, co oczywiście spodobało się dziewczynce, bardziej niż przymierzanie płaszcza. Raia aż zapiszczała z radości.
- A ty gdzie się wybierasz? - zażartował mężczyzna stawiając ją znów na stole, koło Villemo.
- Przymierzamy twój płaszczyk - próbował jej wytłumaczyć, chodź pewnie nie rozumiała. Dziewczynka stanęła nieruchoma, chociaż znów jej się to nie spodobało.
- Ten płaszczyk też weźmiemy - zadecydował Kowal.
- Niech pan pokaże co jeszcze ma - powiedział. Sprzedawca podał mu z drewnianej lady kobiecy długi płaszcz z kapturem. Chwycił płaszcz i zarzucił go na ramiona Villemo. Poprawił go, zapiął na metalową klamrę i delikatnie uśmiechnął do niej.
- Jak dla mnie, dobrze w tym wyglądasz i płaszcz jest ciepły - ocenił, czegoś mu jednak brakowała w tym ubraniu.
- Jeśli ci się podoba to go też weźmiemy.
- Mogę iść? - zapytała niecierpliwa Raia. Mężczyzna zdjął płaszcz z dziecka i położył go z boku lady. Zestawił pociechę na ziemię, ale chwycił za małą dłoń by nigdzie nie odbiegła.
- A może ten? - zapytał Villemo, wolną ręką podniósł do góry płaszcz ze sterty ubrań jaką krawiec wyłożył dla nich. Płaszcz był szary, długi za kolana, jednak jego krój i rękawy czyniły go wyjątkowym. Miał szerokie rękawy, obszyte futrem, zaś zapięcie w postaci szeregu owalnych guzików. Dodatkowo na rękawach i u dołu był wyszyty prosty ale ciekawy wzór. Kaptur miał na tyle głęboki, iż ze spokojem mógł chronić kobietę przed śniegiem lub deszczem. Dodatkowo ubiór opinał ciało grzejąc, nie ograniczając jednak przy tym ruchów.
- Przymierz - poprosił kowal, uśmiechem zachęcając swą towarzyszkę.
Awatar użytkownika
Villemo
Kroczący pośród cudzych Marzeń
Posty: 432
Rejestracja: 14 lat temu
Rasa: Nemorianin
Profesje: Arystokrata , Mag
Kontakt:

Post autor: Villemo »

- Jest piękny - przyznała Villemo - ale czy odpowiedni na podróż? - zapytała chyba bardziej siebie niż jego. Przez chwile zastanawiała się nad płaszczem. Był ciężki, świetnie uszyty, ciepły, ale... ale piękny. Vi odzwyczaiła się chyba już od takich strojów, choć kiedyś chodziła wyłącznie w takich. Przypomniał jej się ten krótki czas, który spędziła z mężem, kiedy była w ciąży, kiedy wszystko wydawało się poukładane i spokojne. Tylko, że to było, bardzo, bardzo dawno temu. Nemorianka sama już nie wiedziała, czy właśnie zatęskniła za tym wszystkim, czy minęło już tyle czasu, że tamta historia była już tylko zwykłym sentymentem.
- No może... może.. w zasadzie jest ciepły.
- Zapakuje - odezwał się krawiec. Vi uśmiechnęła się pod nosem. Jednak siwowłosy potrafił sprzedać swój towar. Pokiwała głową i zdjęła płaszcz. Kowal też się przebrał. Wybrali jeszcze kilka par ciepłych spodni dla niego, tuniki, kilka koszul i dodatkowe kaftany, tak by w razie gdy jedno się zniszczy, nie martwili się o odzienie dla Geralda. Vi zapłaciła krawcowi i kazała wysłać wszystko do ich gospody. Pakunków okazało się całkiem sporo, a przed nimi był jeszcze cały dzień zakupów. Nadal nie mieli ubrań dla demonicy i jej córki, musieli też kupić buty i koce. Następnym straganem jaki odwiedzili był stragan z futrami. Vi szukała takich futer, które szłoby układać na ziemi i robić z nich posłania, a także przykrywać się nimi. W kramie znaleźli bardzo przydatne, zszyte z kawałków futer duże płachty. Dokładnie tego szukali. W tym samym straganie kupili też nowe koce i derki dla koni. To również kazali wysłać do karczmy w której mieszkali.
Awatar użytkownika
Gerald
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 137
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Gerald »

Kowal odkrył mocno tym zaskoczony, że zakupy mogą być ciekawym zajęciem. Z łatwością wyszukiwali tego co potrzebowali, zaś samo przebywanie z Villemo i wesołą Raia było cudowne. Po kupieniu derek dla koni, oraz skór potrzebnych do posłania ruszyli dalej. Teraz szukali z kolei sukien dla Villemo i małej. Na jednym ze straganów, sukien dla kobiet i dzieci było znacznie więcej niż gdzie indziej. Dlatego właśnie tam powędrowała cała trójka. Dziewczynka była już zmęczona chodzeniem, więc Gerald znów posadził ją sobie na ramieniu, skąd miała widok na cały targ. Miła sprzedawczyni, w średnim wieku, od razu wyciągnęła suknie które mogły by przypodobać się klientom. Wszystkie ubrania były z dobrego materiału, a w barwach który nie rzucał się zbyt mocno w tłumie. Villemo mogła więc wybrać coś dla siebie, a i dla Rai się coś znaleźć. Kiedy demonica przymierzała sukienki, zastanawiali się nad pasującą dla dziewczynki, Gerald uważnie się rozglądał. Z zaciekawieniem wypatrzył że na sąsiednim straganie wywieszone są ozdoby, bransolety, naszyjniki, pierścienie zarówno dla kobiet jak i mężczyzn. Korzystając z tego że Vil była zajęta wybieraniem sukni dla córki, przeszedł kilka kroków w tamtą stronę. Nigdy nie widział tak dużej ilość ładnych, ozdób zarówno tych dla bogatych ludzi, jak zwykle kolorowe paciorki i korale. Przypatrując się pomyślał o swoich towarzyszkach. Chyba było by im miło, dostać coś drobnego w prezencie. Zaczął więc dokładniej przyglądać się ozdóbką by wybrać coś ładnego. W końcu wypatrzył dwie rzeczy, zapłacił i wrócił do kobiet. Kiedy i one kupiły co potrzebują uśmiechnął się do nich ciepło.
- Mam coś dla was - powiedział.
- Ja też! - malutka chwyciła za rękaw jego tuniki by zwrócić jego uwagę.
- Tak dla ciebie też coś mam Raia - pogładził ją po włosach.
Dziewczynka stała teraz z uniesioną głową, jedną dłonią trzymając mamę, drugą kurczowo jego tunikę. Jej wielkie oczy były rozchylone i wyraźnie ciekawskie.
- Zamknijcie oczy - powiedział łagodnie spoglądając na Villemo - zaufaj mi.
Dał chwilę kobiecie na przeanalizowanie sytuacji, spodziewając się, że tego nie zrobi. Ostatecznie jednak zamknęła oczy. Podszedł do niej bliżej, przypinając jej coś do bluzki. Była to broszka o czarnym owalnym kamieniu, średniej wielkości. W jego zaś wnętrzu spoczywały drobne, błyszczące drobinki. Mężczyzna pochylił się również nad dziewczynką, dla niej miał sznur drobnych, ciemnozielonych korali, które mógł z łatwością zawiesić na jej szyi.
- Teraz możecie otworzyć oczy - uśmiechnął się czekając na reakcję kobiety i jej córki.
Awatar użytkownika
Villemo
Kroczący pośród cudzych Marzeń
Posty: 432
Rejestracja: 14 lat temu
Rasa: Nemorianin
Profesje: Arystokrata , Mag
Kontakt:

Post autor: Villemo »

Vi pomysł z zamknięciem oczu się nie spodobał, ale ostatecznie uznała, że może to zrobić, choć kiedy zamknęła powieki chwyciła Raię za rękę znacznie mocniej niż wcześniej. Córka nie mogła jej się zgubić. Kiedy otwarła oczy zobaczyła jak córeczka cieszy się i przygląda zielonym koralikom na swojej szyi.
- To bardzo miłe - stwierdziła i dopiero teraz spojrzała na swoja ozdobę.
- Tylko nie wiem po co. W podróży się nie przyda. Chyba, że przyjdzie nam znów udawać kogoś innego niż jesteśmy. Tak czy inaczej, dziękuję - uznała, że wypada podziękować i być miłą. Bardzo powoli przestawała doszukiwać w zachowaniu kowala podstępów. Choć jeszcze przez myśl przechodziły jej różne pytania odnośnie jego pomysłów. Szybko jednak odganiała je, nie chcąc urazić Geralda.
Jeszcze jakiś czas spędzili przy straganie z ubraniami. Vi faktycznie wybrała sobie kilka sukien, ale kupiła też koszule i kaftany, a do nich spodnie, żeby było jej jak najwygodniej. Raia też dostała nowe ubrania. Kiedy skończyli z sukniami, poszli poszukać butów. Gdy zaczęli wychodzić z targu słońce było już po drugiej stronie nieba. Raia była tak zmęczona, że zasnęła na rękach kowala. Zdecydowanie czas było wracać do gospody.
- Witaj... - nieznany głos zabrzmiał zza pleców Villemo, kiedy byli już przy wyjściu z placu. Vi odwróciła się gwałtownie i odruchowo chciała chwycić za miecz. W sekundę później uświadomiła sobie, że nie ma go przy pasie. Przecież udawała żonę kowala, nie mogła nosić broni.
- Spokojnie - powiedział wysoki, szczupły mężczyzna, który stał teraz na przeciw niej.
- Cze go chcesz u licha? - odezwała się demonica jakby znała mężczyznę.
- Ostrzec Cię.
- Ty? Ostrzec? Nie wydaje mi się - kowal stanął obok Villemo, z Raią śpiąca na jego rękach, kiedy sto zrobił Vi stanęła przed nim, jakby chciała chronić córkę.
- Nie musisz być taka ostra.
- Zostawcie moją rodzinę w spokoju, bo oderżnę wam łby - warknęła.
- Oo, rodzinę - mężczyzna zaplótł dłonie za plecami - Lord nie będzie zadowolony kiedy się dowie.
- Nie obchodzi mnie to.
- A jego i owszem. Śledzi Cię oddział rycerzy kapitana, myślę, że wiesz o kim mówię. Nie bądź taka harda, bo zabrali ze sobą czterech magów, razem jest ich dwudziestu. Nie poradzisz sobie sama.
- Po co mi to mówisz? - Vi nadal nie zeszła z tonu.
- Bo mam taki rozkaz. Lord wysłał mnie i kliku innych rycerzy, żeby Cię ostrzec. Wiem co się stało w wiosce. Nie możemy się w to oficjalnie mieszać. Nikt prócz mojego oddziału i lorda nie wie po co tu jesteśmy.
- I mam uwierzyć, że tak po prostu wysłał Cie tu, żebyś to wszystko mi powiedział, tak? Skąd mam wiedzieć, że to nie jest podstęp.
- Gdyby to był podstęp, wokół roiło by się od rycerzy i już dawno zostalibyście pojmani. Oddział jest o trzy dni drogi stąd. Pożar spłoszył wszystkie ich konie i muszą poruszać się pieszo. Masz jeszcze trochę czasu, ale w końcu tu dotrą. I uwierz mi Stein tak szybko nie zrezygnuje z takiej okazji. Jesteście dla niego zbyt cennym łupem, żeby łatwo zrezygnował - mężczyzna skończył zdanie odwrócił się i ruszył przed siebie.
- A... - odwrócił się jeszcze przez ramię - i pamiętaj, że klejnoty to nie miejsce dla Twojej rodziny - rzucił zagadkowo, po czym zniknął w tłumie. Oszołomiona Vi, przez kilka chwil stała w milczeniu i patrzyła w stronę, w która odszedł mężczyzna.
Awatar użytkownika
Gerald
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 137
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Gerald »

Kowal nic nie mógł uczynić kiedy pojawił się dziwaczny mężczyzna. Oparł dłoń na głowicy miecza, ale trudno mu by było walczyć z małą Raia na ramieniu. Stał więc mając nadzieję że do walki nie dojdzie. Zupełnie nic nie rozumiał ze słów człeka. Stał zdenerwowany, gotowy bronić siebie, maleństwo i Villemo. Tylko pytanie brzmiało przed kim? Tym mężczyzną? A może Lordem i jego ludziom? A może w całej tej sprawie najgroźniejszy był ten cały Stein? Kimkolwiek w ogóle był. Gerald miał zupełny mętlik w głowie. Czuł się mocno skołowany, nie za bardzo już wiedząc przed kim uciekają, ani kto i dlaczego chciał ich ostrzec. Patrzył tylko chwilę jak nieznajomy, którzy jeszcze przed chwilą ich ostrzegał, odszedł nagle w swoją stronę
Chwycił delikatnie za ramię Villemo, by ruszyli tym szybciej w stronę gospody.
- Kto to właściwie był? - zapytał kiedy ruszyli.
- O kogo chodzi? Kim jest Stein? - zadawał pytania jedno za drugim. W końcu uświadomił sobie, że tak niczego się nie dowie.
- Byłbym wdzięczny gdybyś mi powiedziała co właściwie się dzieje, przed kim uciekamy i jakiż to Lord nam sprzyja? Bo z całej rozmowy wywnioskowałem, że ktoś chroni ciebie i małą.
Awatar użytkownika
Villemo
Kroczący pośród cudzych Marzeń
Posty: 432
Rejestracja: 14 lat temu
Rasa: Nemorianin
Profesje: Arystokrata , Mag
Kontakt:

Post autor: Villemo »

- Powiem Ci potem, w gospodzie, teraz nie - odparła Villemo. Resztę drogi do karczmy przebyli w milczeniu. Czarnowłosa wyglądała na mocno zaniepokojoną. Kiedy dotarli do gospody, udali się prosto do pokoju. Tam czekała na nich sterta pakunków, poukładanych niedaleko kufrów i na nich. Było tego mnóstwo. Na zaścielonym łóżku leżały też świeżo wyprane ubrania, które Vi rano zaniosła Szarowłosej. Gdy znaleźli się w pokoju kobieta zabrała Raię z rąk kowala. Zdjęła z niej buciki i ułożyła ją w kołysce. Przez cały czas milczała. Jej mina jednak mówiła więcej niż słowa.
- Pójdę na dół, poproszę o obiad - odezwała się w końcu, ale nim kowal zdążył odpowiedzieć kobieta już znikała za drzwiami. Wróciła chwilę później. Gerald siedział na brzegu łóżka i patrzył w przestrzeń.
- Gospodyni przyniesie jedzenie za jakiś czas - powiedziała i przeszła przez pokój. Usiadła tuż obok mężczyzny na łożu.
- Nie mam pojęcia jak się nazywał, ale miał znak róży - zaczęła - jestem pewna, że rycerz był z zakonu. Tego samego zakonu, który morduje, a raczej unicestwia takich jak ja, demony. Mówiłam Ci o tym, że poznałam ich lorda, lorda zakonu. Pomógł mi odnaleźć Raię, a ja się zakochałam. O tym też Ci mówiłam. Ech... to wszystko jest skomplikowane.
- Kiedy go poznałam nie wiedziałam z jakiego jest zakonu, że zajmuje się mordowaniem takich jak ja, nie wiedziałam, że jest ich lordem. Nie miałam pojęcia, że jest tak wysoko postawiony. Zakochałam się zanim się dowiedziałam. A potem... potem weszłam do gniazda os, przez jakiś czas mieszkałam w ich obozie - celowo nie używała imienia lorda, nie wiedziała, czy kowal się zorientuje czy nie, ale nie robiła tego - okazało się, że podwładni lorda i on sam są gotowi chronić mnie i moje dziecko, tak oddział kapitana Steina miał odmienne poglądy. Od początku mnie nienawidził i od początku chciał się mnie pozbyć. Ja i Raia byłybyśmy dla niego doskonałym łupem. Potężna demonica i jej córka? Jednak póki byłyśmy chronione nie mógł nic zrobić.
- Teraz, kiedy uciekłam i nie mam już nic wspólnego z zakonem, Stein i jego ludzie mogą mnie ścigać.
Awatar użytkownika
Gerald
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 137
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Gerald »

Kowal czekał cierpliwie na brzegu łóżka. W jego głowie kołatały się myśli. Nie bał się, nie czuł tego strasznego uczucia. Trudno było powiedzieć czy w pewien sposób czul się odpowiedzialny już za Raie i Villemo. Czy po prostu nie był świadom z czym walczy. Efekt był jednak taki, że się nie bał. Był zdeterminowany i gotowy do walki, nawet gdyby miał oddać życie. Wysłuchał uważnie słów kobiet, jeśli o czymś już wiedział opowiadał jej kiwnięciem głowy.
- Dobrze, ten człowiek z zakonu powiedział, że są od nas oddaleni. Jeśli wyruszymy już jutro, powinniśmy zdążyć oddalić się od miasta. Mamy konie, będziemy szybciej się poruszać. Kupi się jutro jeszcze jednego konia, konieczne zapasy jedzenia i możemy im jeszcze uciec.
- Lepiej! W razie czego możemy ich zmylić. Wyjechać bramą miasta w przeciwną stronę a potem wrócić na prawdziwy trakt. Nadrobimy tak co prawda dodatkową odległość. Jednak zapytani strażnicy przy bramie, pokażą zły kierunek, co zmyli wrogów.
Kowal starał się myśleć logicznie i sensownie. Dopóki mieli przewagę, mogli mieć plan działania. Naprawdę miał nadzieję, że zmylą przeciwników i oddalą się na znaczną odległość.
- A ten Lord rozumiem że jest głównym w zakonie, dlaczego nie zakaże Steinowi cię gonić? - zapytał po chwili.
Awatar użytkownika
Villemo
Kroczący pośród cudzych Marzeń
Posty: 432
Rejestracja: 14 lat temu
Rasa: Nemorianin
Profesje: Arystokrata , Mag
Kontakt:

Post autor: Villemo »

- Nie wiem dokładnie jak to jest. Ale on nie jest przywódca całego zakonu, nad nim stoją o wiele ważniejsi ludzie. Nie może zabronić łowcy demonów łapania demona. Nie jestem pod jego ochroną i nie chce być. To co było minęło. On nigdy nie wiedział czego naprawdę chce. Niby chciał być... być ze mną i przymnie, być przy Rai, ale... taka naprawdę nie wiem czego chciał. Nigdy nie znałam bardziej powściągliwego człowieka. Był tak neutralny, tak mocno oddalony od świata, tak zamknięty, że dziś nie wiem dlaczego się zakochałam. Po prostu nie wiem, nie wiem za co go kochałam. Może po prostu wierzyłam, że naprawdę potrafi się nami zaopiekować. Ech... sam widzisz, to trudne.
- Wyjedziemy pojutrze. Są za nami trzy dni. Jutro kupimy konia i zaczniemy się pakować, wyjedziemy o świcie następnego dnia. Będziemy mieli jeszcze jedną noc, w która się wyśpimy i odpoczniemy przed długą jazdą. Mam nadzieję, że uciekniemy im jak najdalej. Kiedy tu dotrą kupią konie i zaczną nadrabiać drogę za nami, więc znów musimy jechać tak jak wcześniej, przez cały dzień, póki konie będą na siłach.
Villemo westchnęła i opuściła ramiona. Przetarła twarz dłonią i zamilkła na chwilę.
- Jestem tym wszystkim zmęczona, naprawdę zmęczona. Nie wiem skąd mam brać siłę na dalszą ucieczkę. Naprawdę ciężko jest po tylu latach odnaleźć w sobie nadzieję.
Awatar użytkownika
Gerald
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 137
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Gerald »

- Rozumiem - powiedział Gerald słuchając opowieści kobiety.
- Nie był ciebie po prostu wart - rzekł mężczyzna. Skoro owy lord nie wiedział czego pragnie i nie umiał zaopiekować się ani małą dziewczynką ani kobietą, znaczy że nie był wart ich dwojga. Dla kowala to było oczywiste.
- Zrobimy jak mówisz, wystarczy nam czasu, byśmy zwiększyli skutecznie odległość. Jestem pewien że im uciekniemy - powiedział. Nie był tego pewien, ale teraz musiał podtrzymywać na duchu Vill. Widział wszak jej zmęczenie i niepewność.
- Zresztą z taki zapasami, świetnie poradzimy sobie w czasie wędrówki. A każdy dzień będzie nas zbliżał ostatecznie do Rododendronii, do naszego miasta spokoju. Wymyślimy jak się do niego dostać, jestem tego pewien.
- Starczy ci sił, razem jakoś sobie poradzimy. Możesz mieć we mnie oparcie, a ja mam w Tobie i Rai.
- Ej...- nie odważył się jej objąć, ale pogładził dłonią delikatnie jej ramię i kawałek pleców. Chciał jej dać poczucie bezpieczeństwa i trochę odwagi. Nie była w tym sama i chodź nie był pewien na ile może jej pomóc, to wiedział że zostanie do końca.
- Jeśli chcesz możesz się przytulić - wyrzekł w końcu łagodnie i ciepło. Uznał że pozwoli jej wybrać, jeśli jednak tego potrzebowała.
Awatar użytkownika
Villemo
Kroczący pośród cudzych Marzeń
Posty: 432
Rejestracja: 14 lat temu
Rasa: Nemorianin
Profesje: Arystokrata , Mag
Kontakt:

Post autor: Villemo »

Vi się bała. Co raz bardziej bała się tego co przyniosą kolejne dni. Nie wiedziała skąd ma brać siłę. Czuła jak z każdym zachodem słońca traci nadzieję, na to, że może być dobrze. Tak bardzo chciałby dać Rai normalne życie, normalne, a przede wszystkim spokojne dzieciństwo. Przecież, w tym, że urodziła się Nemorianką nie było jej winy. Vi tak bardzo chciała przestać uciekać, osiąść gdzieś, gdzie jej córeczka czułaby się bezpiecznie, gdzie mogłaby się bawić i cieszyć każdym dniem jak inne dzieci. Czarnowłosa czuła co raz większe zmęczenie. Nosiła w sobie tyle strachu, już nie tylko o siebie, ale też o Raię, a teraz o kowala. Czuła, że jest odpowiedzialna za całą swoją, udawaną rodzinę. Tylko skąd miała brać siły na to wszystko? Bez zbędnych analiz i rozmyślań oparła się o bok kowala i położyła mu głowę na ramieniu. Miała wrażenie, że jest ciężka jak z ołowiu. Wszystkie zmartwienia i całe to zwątpienie ciążyło jej niemiłosiernie.
- Skąd ja mam wiedzieć Gerald jak to się wszystko ułoży? Skąd mam brać wiarę? - odezwała się cicho.
- Całe moje życie to jedna, wielka skomplikowana układanka, której nie umiem ułożyć. Nie potrafię. Ciągle jest coś nie tak. Każdego dnia zasypiam ze strachem i z tym samym strachem się budzę. Strachem o to, czy uda nam się przeżyć kolejny dzień. Ile jeszcze czasu tak ma wyglądać moje życie? Po prostu... zaczyna brakować mi sił, żeby to wszystko dźwigać...

- Wiesz... - zaczęła - jakiś czas temu, kiedy mieszkałam w obozie rycerstwa, położyłam się spać do mojego łoża, a obudziła się w zupełnie innym. Kiedy otwarłam oczy byłam się w zupełnie innym miejscu, jakby w innym świecie. Nie wiedziałam co się stało i wtedy pojawił się mój mąż. Powiedział, że przeżył, że udało mu się ocalić świadomość, ale potrzebował czasu na to by zregenerować siły i swoją materialną postać. Ale teraz już jest, wrócił i mnie nie opuści. Powiedział, że wszystko będzie dobrze, że zbudował dla nas ten dom z dala od Otchłani, że od teraz wszystko się ułoży. Raia spała w pięknym pokoiku, w swojej kołysce. Spokojna i bezpieczna. Pamiętam jak pochylam się nad nią, pamiętam dotyk Vespera, który mnie obejmował, pamiętam to poczucie bezpieczeństwa. Uwierzyłam, że to wszystko to prawda, że w końcu będzie dobrze. Uwierzyłam, że skończyło się uciekanie, że nie będzie więcej strachu. I wiesz co się wtedy stało?
- Nagle wszystko zniknęło. Czar prysł. Znalazłam się gdzieś na równinie, sama, w środku nocy. Wiał lodowaty wiatr. Raia leżała obok, na trawie i płakała. Wzięłam ją na ręce, ale ona nie chciała się uspokoić. Było co raz bardziej zimno, a ja nie wiedziałam gdzie jestem i co się stało. Przez cienką koszulę czułam każdy podmuch wiatru. Nigdy w życiu nie czułam się bardziej zdezorientowana. Nie miałam pojęcia co dalej, co mam robić. Wydawało mi się, że to już koniec, bo co miałam zrobić na środku jakiegoś pustkowia w nocy, z małym, płaczącym dzieckiem na rękach?
- Uratował mnie zwiad zakonu. Zabrali mnie do gospody, ale to co się później działo wcale nie było przyjemne. Jeden z ich magów mnie uśpił, przy drzwiach postawili straże. Czułam się jak więzień. Co z tego, że mnie znaleźli, skoro postanowili mnie zamknąć. Okazało się, że to co widziałam to była iluzja. Magia. Czary. Jakiś demon, powiązany z moją matką, zaklęty w księdze przypałętał się tutaj z Otchłani i to wszystko była jego sprawka. Wszystko po to, żeby namieszać mi w głowie, żebym cierpiała, a kiedy już okazało się, że wszystko to było snem i sądziłam, że znalazłam kogoś kto mi pomoże, wyszło na jaw, że wybawiciele wcale nimi nie są. Ostatecznie zawsze zostaję więźniem. Nikt nie chce mi pomóc. Jak więc mam wierzyć, że wszystko się ułoży, że w końcu ucieknę?
Awatar użytkownika
Gerald
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 137
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Gerald »

Gerald słuchał jej historii, ale właściwie nie wiedział co powiedzieć. Nie był wielkim czarodziejem, nie był nikim ważnym, kto mógłby skinięciem dłoni coś zmienić. Był zwykłym kowalem, znał się na metalu, podkowach, kamieniach szlachetnych, niczym użytecznym w takich sytuacjach. Ale on po prostu wierzył, że jakoś się uda. Być może nie jutro, być może za tydzień, lub miesiąc, ale się uda. Jej historia była bardzo smutna, ale też pokazywała jak wiele przeszła już Villemo. Mężczyzna delikatnie objął ją ramieniem, by lepiej jej się opierało.
- Wiesz gdybym był czarodziejem, takim potężnym, to stworzyłbym dla ciebie i Rai taki osobny świat. Był by tam dom, ogródek, zwierzęta, małe miasteczko, mili i pomocni sąsiedzi. Co dzień mogłybyście iść razem na łąkę nazbierać kwiatów, albo zaplatać grzywę Shirze. Domek byłby przestronny, drewniany z widokiem na jabłkowy sad. Mogłabyś wtedy w ciepłe lato, leżeć w trawie i zjadać te owoce. A wieczorami, wszyscy by się schodzili by posłuchać opowieści o żeglarzach, wojownikach, czarodziejach i wielu innych podróżnikach.
- Rzecz w tym że nie jestem wielkim czarodziejem, nie jestem ani trochę potężny. Ale zostanę z Tobą i Raia do końca, do jakiegokolwiek końca. I wierzę, tutaj w sercu, że to będzie jednak dobry koniec. Że swoją historię, którą kiedyś będziesz opowiadać dzieciom do snu, zakończysz dobrze.
Nie wiedział czy jego słowa jej pomogą, miał nadzieję że jednak tak. Chciał w końcu tylko dobrze dla Villemo. Jego dłoń delikatnie gładziła jej ramię. Ta kobieta zasługiwała na wspaniały dom, męża, spokój i gromadkę dzieci.
Zablokowany

Wróć do „Elfidrania”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 0 gości