Re: Między wydmą a... wydmą
: Czw Kwi 28, 2011 7:26 pm
Kiedy nastawił kość drugiemu aniołowi rozglądnął się za jakimiś patykami. Niestety w najbliższym sąsiedztwie nie znalazł żadnego. Wstał więc i odszedł kawałek, póki nie znalazł jakiegoś suchego badyla oraz leżącego w piasku miecza. Wrócił z nimi do grupki, ale zatrzymał się przed gryfem kiedy usłyszał pytanie.
- A wiesz że nie mam bladego pojęcia? Więc lepiej ją zabierz zanim zmienie zdanie, bo dług już chyba spłaciłem. A jeśli ona będzie uważała inaczej, znajdzie mnie tu przez najbliższe dni. Wątpie żeby szybko wrócili po niego.. - wskazał ruchem głowy na nieprzytomnego anioła - a nie mogę go zostawić.
Musiał przyznać, że denerwowała go ta sytuacja. Nigdy nie był dobry w wyczuwaniu magii, ale kiedy Yasi odzyskała przytomność wyraźnie poczuł wpływ demonicznych zaklęć, których nie udało się zamaskować nawet tym, że przywrócily dziewczynie siły. Dotąd miał jeszcze nadzieję, że może nie miała kontaktu z demonami, a teraz nie wiedział już co robić.
Przyklęknął przy aniele i za pomocą rozdartych rękawów koszuli którą miał na sobie niedawny przeciwnik usztywnił jego nogę, przywiązując ją do szyny skonstruowanej z jakiegoś suchego patyka i miecza. Zrosił jeszcze rozdarcie na skórze wodą, mając nadzieję że nie wedrze się tam żadne zakażenie. Zaraz potem spojrzał z powrotem na gryfa i leżącą na jego plecach Yasi z pewną troską. Od razu jednak postarał się żeby jego twarz przyjęła dawny, nieugięty wyraz.
- Nie, poradzę sobie. - odparł na kolejne pytanie. Do pustki w brzuchu już się przyzwyczaił, a podobno niektórzy dają radę wytrzymać bez jedzenia przez miesiące. Wody trochę jeszcze zostało, a zmęczenie miine kiedy w końcu dadzą mu usiąść i odpocząć. Co nie zmienia faktu że obecnie wyglądał jak żywy trup.
- Leć już. - powtórzył ponownie, od razu odwracając się od gryfa i udając że poprawia wiązania przy nodze nieprzytomnego. Najchętniej padłby na ziemię obok i przespał się tak jak stał, ale wolał poczekać aż gryf odleci.
- A wiesz że nie mam bladego pojęcia? Więc lepiej ją zabierz zanim zmienie zdanie, bo dług już chyba spłaciłem. A jeśli ona będzie uważała inaczej, znajdzie mnie tu przez najbliższe dni. Wątpie żeby szybko wrócili po niego.. - wskazał ruchem głowy na nieprzytomnego anioła - a nie mogę go zostawić.
Musiał przyznać, że denerwowała go ta sytuacja. Nigdy nie był dobry w wyczuwaniu magii, ale kiedy Yasi odzyskała przytomność wyraźnie poczuł wpływ demonicznych zaklęć, których nie udało się zamaskować nawet tym, że przywrócily dziewczynie siły. Dotąd miał jeszcze nadzieję, że może nie miała kontaktu z demonami, a teraz nie wiedział już co robić.
Przyklęknął przy aniele i za pomocą rozdartych rękawów koszuli którą miał na sobie niedawny przeciwnik usztywnił jego nogę, przywiązując ją do szyny skonstruowanej z jakiegoś suchego patyka i miecza. Zrosił jeszcze rozdarcie na skórze wodą, mając nadzieję że nie wedrze się tam żadne zakażenie. Zaraz potem spojrzał z powrotem na gryfa i leżącą na jego plecach Yasi z pewną troską. Od razu jednak postarał się żeby jego twarz przyjęła dawny, nieugięty wyraz.
- Nie, poradzę sobie. - odparł na kolejne pytanie. Do pustki w brzuchu już się przyzwyczaił, a podobno niektórzy dają radę wytrzymać bez jedzenia przez miesiące. Wody trochę jeszcze zostało, a zmęczenie miine kiedy w końcu dadzą mu usiąść i odpocząć. Co nie zmienia faktu że obecnie wyglądał jak żywy trup.
- Leć już. - powtórzył ponownie, od razu odwracając się od gryfa i udając że poprawia wiązania przy nodze nieprzytomnego. Najchętniej padłby na ziemię obok i przespał się tak jak stał, ale wolał poczekać aż gryf odleci.