Strona 3 z 3

Re: Zapomniane domostwo [obrzeża Efne]

: Czw Wrz 30, 2010 10:47 pm
autor: Orpheus
[Saura dość długo nie odpisuje, swoimi działaniami spróbuje odblokować ten temat, choćby na trochę]

Orpheus pociągnął Saure. Już wiedział co sprawiło, że dziewczyna stanęła jak wryta. W ich stronę szedł demonicznie odmieniony człowiek. Jego skóra miała szary, szorstki, matowy kolor, który nie odbijał promieni słonecznych. Jedno jego oko wyglądało całkiem normalnie, jednak było chyba ostatnim elementem świadczącym o przynależności do ludzkiej rasy, drugie paliło się jasnym niebieskim blaskiem. Skąd przybył tego Orpheus nie wiedział, jednak w tym momencie był przekonany, że ten demon jest na usługach tego zbira Abraxisa.
Odbii w las starając się jak najszybciej opuścić to miejsce, ludzie łapiący ostrą broń jak zwykłe kije, demoniczne stwory z piekielnych czeluści, hordy robactwa i owadów nie było tym z czym szlachcic chciał mieć do czynienia. Zbyt dużo jak na ten jeden raz. W myśl starożytnych dalekowschodnich generałów, użył jednego z forteli ostatniej lini obrony. "Ten kto ucieka dzisiaj, jutro będzie walczył dalej. Gdy nie masz szans na zwycięstwo, przegrana nie jest rozwiązaniem, a śmierć na polu chwały nikomu się nie przysłuży. Uciekaj. A wróć, kiedy nastanie odpowiedni moment". Oczywiście nie zamierzał już tu wracać. Człowiek bez strategii, który lekceważy sobie przeciwnika, nieuchronnie skończy jako jeniec, tak brzmiały ostatnie myśli Reventlowa, który zniknął wraz ze swoimi kompanami w zielonej perzynie lasu.

[zt + zt Saura]

Re: Zapomniane domostwo [obrzeża Efne]

: Śro Paź 06, 2010 2:32 pm
autor: Andrew
Mimo wciąż unoszącego się w powietrzu smrodu Andrew dał radę stanąć normalnie na podwórzu. Pokręcił głową patrząc na uciekających w popłochu mężczyzn i elfkę.
Upewniając się, że ściana ognia nie ruszy za nim w pogoń podszedł w stronę drzewa, gdzie królik miał zajmować się dziewczynką. jednak, mimo najszczerszych chęci, nie mógł ich znaleźć. Nie byłby tym aż tak zaniepokojony, gdyby nie fakt, że nie został po nich nawet najwątlejszy zapach. Zaskoczony tym faktem krążył jeszcze chwilę po lesie.
Ściana ognia na podwórzu ledwo się już tliła. Po pijaczku i jego nieodłącznym smrodzie nie pozostało już nawet wspomnienie, gdy zrezygnowany Andrew wrócił z powrotem na podwórze przed chatką. Trzymał w ręku znalezionego gdzieś przypadkiem zająca. Nie był zbyt duży jednak na szybką kolację musiał wystarczyć. Usiadł pod ścianą i wgryzł się z kruchy kark zwierzęcia. Nie przejmował się krwią skapującą mu na nogi i ubranie -Spierze się w jakiejś rzece pomyślał.
Połykając kolejne kęsy mięsa mruczał pod nosem. - Kurcze, co jest nie tak, z tym światem. Ledwo natknąłem się na kogoś, to od razu albo pouciekali, albo zniknęli. Czy ja wyglądam jak jakiś potwór co to kobiety ze wsi porywa ? Nie rozumiem ich.
Skończywszy zająca rzucił ogryziony kręgosłup w krzaki, zmienił się w niedźwiedzia i ruszył człapiąc powoli w stroną lasu za nikłym już zapachem uciekinierów.