Re: [Fargoth i okolice] Ciągnie złe do złego
: Śro Kwi 25, 2018 7:56 pm
- Nie jesteś moją matką, nie będziesz mi mówić jak mam żyć - burknął oschle, z pobrzmiewającą w głosie groźbą. Niby Hanti nic nie zrobiła, jedynie wyraziła swoje zniesmaczenie jego zachowaniem, ale to wystarczyło by go rozdrażnić przez nieświadome naciśniecie magicznego guziczka aktywującego tą złą, delikatnie mówiąc, stronę Upadłego, która obiecywała, że ulice spłyną krwią niewinnych jeśli poziom zdenerwowania piekielnego osiągnie swój punkt krytyczny. Zaraz jednak pociągnął brutalnie wodzami konia, którym jechał tak, że biedne zwierze zarżało piskliwie z ogromnym bólem i stanęło dęba, po czym opadło zaniepokojone na wszystkie cztery kopyta dalej trzymając okrutnego jeźdźca na swoim grzbiecie. Dante spojrzał na siostrę, a czerwień w szparze jego hełmu rozbłysła intensywniej po jej kolejnej wypowiedzi.
- Jakim nam? - zapytał z gniewem, ale również nieukrywanym zdziwieniem. Nie podobało mu się to użycie przez nią liczby mnogiej w odniesieniu do ich dwójki. Cała reszta jej wywodu nie miała dla niego najmniejszego znaczenia, bo ten krótki wyraz najwidoczniej najbardziej go raził. Po tej krótkiej chwili znów spiął wierzchowca uznając, że bezpieczniej będzie jak się będą cały czas przemieszczać, poza tym mogli odbyć tę rozmowę równie dobrze w trakcie podróży, a najlepiej wcale! Choć nie... Akurat siostry należałoby się pozbyć jak najszybciej, baba z wozu i tak dalej.
Podczas nocnego postoju mężczyzna przeciągał się ospale na wszelkie możliwe sposoby chcąc rozciągnąć wszystkie zesztywniałe od zbroi mięśnie i spojrzał na swoją otoczoną łańcuchem rękę, wyglądającą jakby ktoś ją próbował spalić. Widząc, że rany po błogosławionych ogniwach broni palladyna już się całkowicie zregenerowały, postanowił się ułożyć wygodnie na trawie i pomógł siostrze w rozdysponowaniu jej wolnego czasu, który on wspaniałomyślnie im dał na odpoczynek, wydając jej polecenia co mogła by teraz pożytecznego zrobić, aby przysłużyć się dobru społeczeństwa, a zwłaszcza jemu. Przez cały czas ją przy tym uważnie obserwował, choć udawał, że drzemie. Niemałym, choć nieuzewnętrznionym, zaskoczeniem było dla niego jej posłuszne wypełnienie rozkazu, bez najmniejszego sprzeciwu czy ociągania, a to zmusiło go do poważnej refleksji na temat swoich działań i jej osoby.
- Co z tym żarciem? - zapytał sennie po dłuższym czasie, gdy słyszał już trzaskające w najlepsze płomienie ogniska. Jego ton jednoznacznie wskazywał na to, że faktycznie udało mu się w pewnym momencie zdrzemnąć. - Hm? Co? - mruknął wciąż na wpół nieprzytomny i przeciągnął się na ziemi, nie zmieniając dalej swojej pozycji, a jedynie kładąc pozbawioną ostrego żelastwa rękę na swoich oczach. Był dużo spokojniejszy w tym stanie, nawet niewiarygodnie w porównaniu do swojego jeszcze nie tak dawnego zachowania, na co wpływ w głównej mierze miało osłabienie, które zaczęło go właśnie dopadać ze wszystkimi swoimi skutkami.
- To twoja zasługa - odpowiedział nie patrząc na nią ani nie ruszając się z miejsca. - W sumie podziękowałbym, ale nie zrobię tego. Gdyby nie ty już dawno zajmowałbym prawowite miejsce na czele wszystkich niebian.
- Co z tym jedzeniem? - zapytał z pobrzmiewającym warczeniem sugerującym, że piekielny wraca do siebie z błogiego, sennego stanu, wraz ze swoją złością i pogardą.
- Na jak długo rozkazano ci się mnie uczepić? - wysapał podczas podnoszenia się do pozycji siedzącej, w której to sięgnął ręką w tańczące wesoło ogniste jęzory i gołą dłonią wziął sobie parujący kawałek na wpół gotowego mięsa. Wziął kilka gryzów, a żując je w zadumie skierował swoje spojrzenie na jej postać znad płomieni przypominających nieznośnie o piekielnym domu, przyjemnościach, pracy i rzeszy głupich podwładnych.
Zjadł tylko ten jeden kawałek i znów się położył. Nie ufał jej, dlatego wolał nie ryzykować i zbyt dużo nie jeść czegoś co zostało przyrządzone przez jej osobę. Kto wie czego mogła dodać do mięsa, aby tylko unieszkodliwić bliźniaka i zaprowadzić go przed oblicze sprawiedliwości czy to niebiańskiej czy też piekielnej. A może alarańskiej? Odetchnął głęboko i odwrócił się po jakimś czasie na bok, plecami do niej, okrył się skrzydłem i spróbował usnąć, nawet jeśli domagający się dokładki żołądek mu tego nie ułatwiał.
- Jakim nam? - zapytał z gniewem, ale również nieukrywanym zdziwieniem. Nie podobało mu się to użycie przez nią liczby mnogiej w odniesieniu do ich dwójki. Cała reszta jej wywodu nie miała dla niego najmniejszego znaczenia, bo ten krótki wyraz najwidoczniej najbardziej go raził. Po tej krótkiej chwili znów spiął wierzchowca uznając, że bezpieczniej będzie jak się będą cały czas przemieszczać, poza tym mogli odbyć tę rozmowę równie dobrze w trakcie podróży, a najlepiej wcale! Choć nie... Akurat siostry należałoby się pozbyć jak najszybciej, baba z wozu i tak dalej.
Podczas nocnego postoju mężczyzna przeciągał się ospale na wszelkie możliwe sposoby chcąc rozciągnąć wszystkie zesztywniałe od zbroi mięśnie i spojrzał na swoją otoczoną łańcuchem rękę, wyglądającą jakby ktoś ją próbował spalić. Widząc, że rany po błogosławionych ogniwach broni palladyna już się całkowicie zregenerowały, postanowił się ułożyć wygodnie na trawie i pomógł siostrze w rozdysponowaniu jej wolnego czasu, który on wspaniałomyślnie im dał na odpoczynek, wydając jej polecenia co mogła by teraz pożytecznego zrobić, aby przysłużyć się dobru społeczeństwa, a zwłaszcza jemu. Przez cały czas ją przy tym uważnie obserwował, choć udawał, że drzemie. Niemałym, choć nieuzewnętrznionym, zaskoczeniem było dla niego jej posłuszne wypełnienie rozkazu, bez najmniejszego sprzeciwu czy ociągania, a to zmusiło go do poważnej refleksji na temat swoich działań i jej osoby.
- Co z tym żarciem? - zapytał sennie po dłuższym czasie, gdy słyszał już trzaskające w najlepsze płomienie ogniska. Jego ton jednoznacznie wskazywał na to, że faktycznie udało mu się w pewnym momencie zdrzemnąć. - Hm? Co? - mruknął wciąż na wpół nieprzytomny i przeciągnął się na ziemi, nie zmieniając dalej swojej pozycji, a jedynie kładąc pozbawioną ostrego żelastwa rękę na swoich oczach. Był dużo spokojniejszy w tym stanie, nawet niewiarygodnie w porównaniu do swojego jeszcze nie tak dawnego zachowania, na co wpływ w głównej mierze miało osłabienie, które zaczęło go właśnie dopadać ze wszystkimi swoimi skutkami.
- To twoja zasługa - odpowiedział nie patrząc na nią ani nie ruszając się z miejsca. - W sumie podziękowałbym, ale nie zrobię tego. Gdyby nie ty już dawno zajmowałbym prawowite miejsce na czele wszystkich niebian.
- Co z tym jedzeniem? - zapytał z pobrzmiewającym warczeniem sugerującym, że piekielny wraca do siebie z błogiego, sennego stanu, wraz ze swoją złością i pogardą.
- Na jak długo rozkazano ci się mnie uczepić? - wysapał podczas podnoszenia się do pozycji siedzącej, w której to sięgnął ręką w tańczące wesoło ogniste jęzory i gołą dłonią wziął sobie parujący kawałek na wpół gotowego mięsa. Wziął kilka gryzów, a żując je w zadumie skierował swoje spojrzenie na jej postać znad płomieni przypominających nieznośnie o piekielnym domu, przyjemnościach, pracy i rzeszy głupich podwładnych.
Zjadł tylko ten jeden kawałek i znów się położył. Nie ufał jej, dlatego wolał nie ryzykować i zbyt dużo nie jeść czegoś co zostało przyrządzone przez jej osobę. Kto wie czego mogła dodać do mięsa, aby tylko unieszkodliwić bliźniaka i zaprowadzić go przed oblicze sprawiedliwości czy to niebiańskiej czy też piekielnej. A może alarańskiej? Odetchnął głęboko i odwrócił się po jakimś czasie na bok, plecami do niej, okrył się skrzydłem i spróbował usnąć, nawet jeśli domagający się dokładki żołądek mu tego nie ułatwiał.