Strona 3 z 3

Re: [W drodze do Aquentis-tothion] Trudna podróż.

: Nie Gru 04, 2011 6:48 pm
autor: Tarald
Kiedy Tarald uklęknął przy łóżku jeden z piesków próbowała przeskoczyć do niego na ramię. Właściwie to próbował się na nie przegramolić, żeby lizać mężczyznę po twarzy. Po wstążce rozpoznał, że to ten sam psiak co wcześniej. Wziął rozrabiające zwierze na ręce.
- Są urocze, takie żywe i hałaśliwe - powiedział. Psiak na jego rękach, według wstążki o imieniu Płatek zaczął wyrywać mu się i w końcu przeskoczył z powrotem do Yngwi.
- Nie jestem zmęczony - odrzekł.
- Nie biegam cały ranek moje słońce, tylko się tobą zajmuję. Naprawdę nie jestem zmęczony - powtórzył.
- Ale jeśli chcesz mogę z tobą posiedzieć, dotrzymać ci towarzystwa. Jak się teraz czujesz? Trochę ci lepiej? A może teraz jesteś głodna? - zapytał.

Re: [W drodze do Aquentis-tothion] Trudna podróż.

: Nie Gru 04, 2011 11:58 pm
autor: Yngwirdia
Zaśmiała się obserwując skaczące to tu, to tam psiaki. To było coś przyjemnego.
- Czuję się już znacznie lepiej kochanie, w zasadzie bardzo dobrze - usiadła na łożu tak by psiaki mogły biegać gdzie chcą.
- Nie jestem jeszcze głodna, ale brak mi czegoś innego...
Przechyliła się do niego nad brzegiem łoża.
Jej drobne dłonie zacisnęły się na jego brzegach tuniki, przyciągając go do siebie. Pocałowała go długo, zawiązując mu dłonie na szyi.
- Potrzebuje twojego dotyku kochanie, bliskości, uwagi... - rzekła
- Ciebie... - wyszeptała.

Re: [W drodze do Aquentis-tothion] Trudna podróż.

: Pon Gru 05, 2011 11:16 pm
autor: Tarald
Tarald podniósł się żeby usiąść sobie na brzegu łóżka. Objął ją ramionami i przytulił mocno. Skoro potrzebowała jego bliskości, mógł z nią tak siedzieć nawet cały dzień, mógł się nawet koło niej położyć i ją przytulić. Jeśli potrzebowała żeby czuwał przy niej kiedy śpi też mógł to zrobić. Wszystko żeby była szczęśliwa, zwłaszcza teraz.
- Ale mnie masz kochanie, całą moją uwagę, całą moją bliskość, wszystko czego chcesz - pogładził ją po włosach.
- Nigdzie ci nie ucieknę, jeśli chcesz mogę zostać z tobą cały dzień, już mówiłem kochana. To dobrze, że już ci lepiej, cieszę się, ale i tak nie pozwolę ci wstać, musisz odpoczywać - dodał, w końcu nadal się martwił.

Re: [W drodze do Aquentis-tothion] Trudna podróż.

: Pon Gru 05, 2011 11:38 pm
autor: Yngwirdia
- Ależ nie wstanę nawet z łóżka. - rzekła łagodnie.
Wgramoliła się na jego kolana by w końcu usiąść na nim podwijając suknie.
- Pokazałeś mi coś wspaniałego Taraldzie... chciałabym abyś pokazał mi znów... pragnę Twojego dotyku, Twojego pocałunku, Twojego oddechu i bliskości.
- Chcę ciebie - ostatnie słowa wyszeptała przeczesując dłonią jego włosy.
Pocałowała go delikatnie splątując nogi za jego plecami, pocałunek stał się trochę mocniejszy. Jej dłonie dotykały jego twarzy i włosów.

Re: [W drodze do Aquentis-tothion] Trudna podróż.

: Wto Gru 06, 2011 12:39 am
autor: Tarald
Tarald zdziwił się i to bardo, aż otworzył usta ze zdumienia i rozszerzył oczy. Myślał, że Yngowi chce się po prostu przytulić, że potrzebuje tego, bo przecież nie czuła się najlepiej no i przecież była w ciąży, przynajmniej tak myślała. To nie to, że nie chciał, że nagle przestała mu się podobać, czy go pociągać, ale przecież jeszcze niedawno czuła się bardzo źle, w nocy nie spała... W dodatku bał się, że może zrobić krzywdę dziecku. Dłuższą chwilę nie wiedział co ma powiedzieć. Machinalnie chwycił ją w pasie kiedy zaczęła go całować, przecież nie chciał jej odrzucić, nie o to chodziło.
- Ale... Yngwi... a co z dzieckiem? Nie stanie mu się krzywda? A co jeśli zrobię mu coś... albo tobie... jeśli was skrzywdzę? A co jeśli je przez to stracisz? - zapytał zmartwiony. Co jak co ale z kobietą w ciąży nigdy nie był, a już na pewno nie w takiej sytuacji. A nawet jeśli był, to nie miał o tym pojęcia. Nie wiedział, czy może, czy nie czy przypadkiem nie zrobi czegoś jej albo dziecku. W tych sprawach był całkowicie nieświadomy.

Re: [W drodze do Aquentis-tothion] Trudna podróż.

: Wto Gru 06, 2011 9:04 am
autor: Yngwirdia
Yngwirdia spojrzała na jego minę, miała ochotę się zaśmiać. Jednak powstrzymała się od tego, dotykając delikatnie jego policzków i spoglądając mu w twarz.
- Nie, nikomu nic się nie stanie. Dziecka nie traci się przez miłość, go się przez nią uzyskuje.
- To że noszę nasze dziecko pod sercem, nie wpłynie na niego zupełnie.
- Po za tym że będzie czuł moje szczęście. Kiedy mi będzie dobrze, on odczuje to jak... przytulenie, to że jesteś obok niego, nawet jeśli nie ma z tobą takiego kontaktu jak ze mną.
- Nie musisz się o nic martwić, chyba nie masz ochoty co zrozumiem. Tylko mów proszę szczerze.
Pocałowała go w policzki uśmiechając się łagodnie.

Re: [W drodze do Aquentis-tothion] Trudna podróż.

: Wto Gru 06, 2011 2:10 pm
autor: Tarald
- Kochanie... to nie tak, że nie chcę, czy nie mam ochoty. Ja... musisz spróbować mnie zrozumieć, ja... w gruncie rzeczy jestem prostym mężczyzną. Nigdy nie miałem żony, a już na pewno nie w ciąży, nie znam się zupełnie na tych sprawach. Dlatego się boję i martwię. Nie jestem medykiem, nie wiem jak to wszystko... działa. Boję się, że zrobię coś dziecku. Wy kobiety jesteście zdecydowanie mądrzejsze jeśli o to chodzi, ja... niewiele wiem - czuł się głupio, ale nie umiał udawać. Nie miał zielonego pojęcia czy może, czy nie, skoro ona jest w ciąży. Nie miał pojęcia jak co może, a czego mu nie wolno, w tej kwestii był naprawdę prostym i prymitywnym mężczyzną. W dodatku miał wrażenie, że naprawdę może zrobi im krzywdę.
- Przepraszam, jeśli pomyślałaś, że nie chcę - pogładził ją po policzku - my mężczyźni jesteśmy po prostu w tej kwestii nie do edukowani... dlatego martwiłem się, że mogę zrobić wam krzywdę.