Re: Bezludna plaża, droga do Rubidii
: Śro Lis 05, 2014 8:51 pm
- Naganiać.... owce- wymruczał, po czym sam się zerwał. - Co? Jakie ryby?
W kilkanaście minut doprowadził się do porządku. Świeże ubrania i czyste ciało jakby ściągnęły z jego ramion wielki ciężar. Stał teraz wyprostowany, pewny siebie.
- Nie wiem. Zasadniczo je mięso, nie należy do wielbicieli glonów - odparł. - Słyszałem jednak pogłoski, iż mało go interesują stworzenia wodne... Nie wiem tylko czy wiele krów dałoby się wprowadzić grzecznie do wody na pożarcie, by "Mały" nie miał problemów z pochwyceniem ich. Uh, mam o tym nieprzyjemne myśli. Mógł się na przykład żywić ludzkim mięsem.
Potarł czoło dłonią, jednak po chwili zrobił ruch, jakby sobie o czymś przypomniał.
- Zaraz, zaraz. Skąd masz to wiadro? Od rybaków? Gdzie oni byli, niedaleko? Chyba tak, w końcu ile miałabyś cierpliwości by łazić wzdłuż i wszerz plaży. Musieli więc tu łowić... Ale! Tu jest dość szeroka płycizna. Musieli albo popłynąć łodzią na głębszą wodę, albo... - połączył łączki. - Wejść do wody.
TO ICH MOŻE POŻREĆ! wykrzyknął w myślach, po czym nawet nie ubierając butów wyskoczył przez okno. Tak, dosłownie. Złapał się za gałąź palmy i uginając lekko drzewko swoim ciężarem zeskoczył na ziemię, tracąc na chwilę równowagę.
- To będzie rzeź jak im nie pomożemy! - krzyknął w stronę Dianny, po czym zaczął szaleńczo biec w stronę płycizny.
W kilkanaście minut doprowadził się do porządku. Świeże ubrania i czyste ciało jakby ściągnęły z jego ramion wielki ciężar. Stał teraz wyprostowany, pewny siebie.
- Nie wiem. Zasadniczo je mięso, nie należy do wielbicieli glonów - odparł. - Słyszałem jednak pogłoski, iż mało go interesują stworzenia wodne... Nie wiem tylko czy wiele krów dałoby się wprowadzić grzecznie do wody na pożarcie, by "Mały" nie miał problemów z pochwyceniem ich. Uh, mam o tym nieprzyjemne myśli. Mógł się na przykład żywić ludzkim mięsem.
Potarł czoło dłonią, jednak po chwili zrobił ruch, jakby sobie o czymś przypomniał.
- Zaraz, zaraz. Skąd masz to wiadro? Od rybaków? Gdzie oni byli, niedaleko? Chyba tak, w końcu ile miałabyś cierpliwości by łazić wzdłuż i wszerz plaży. Musieli więc tu łowić... Ale! Tu jest dość szeroka płycizna. Musieli albo popłynąć łodzią na głębszą wodę, albo... - połączył łączki. - Wejść do wody.
TO ICH MOŻE POŻREĆ! wykrzyknął w myślach, po czym nawet nie ubierając butów wyskoczył przez okno. Tak, dosłownie. Złapał się za gałąź palmy i uginając lekko drzewko swoim ciężarem zeskoczył na ziemię, tracąc na chwilę równowagę.
- To będzie rzeź jak im nie pomożemy! - krzyknął w stronę Dianny, po czym zaczął szaleńczo biec w stronę płycizny.