Re: [Wioska na południe od Menaos] Ucieczka.
: Wto Paź 22, 2013 1:06 am
- Jesz za mało, demon czy nie jeść musi - krótko i na temat wypowiedział się Gerald podnosząc z ziemi.
- No dobrze, w takim razie pakujmy się - zaczął zwijać obozowisko. Zresztą większą część mieli gotową już wcześniej. Niedługo po tej rozmowie gasili ogień i mogli ruszać. Nim kowal wskoczył na siodło odwrócił się jeszcze do towarzyszki.
- Mogę jechać pierwszy, ale mów mi gdybym zbaczał z dobrej drogi.
Wolał nawet jechać pierwszy, gdyby wrogowie planowali atak, prawdopodobnie go pierwszego zaatakują. A co jak co, ale wolał chronić Villemo.
Zatem kopyta ich wierzchowców, uderzały o ziemię, wystukując równomierny rytm. Raban większą część drogi szedł raźnym spokojnym tempem. Jego zad kiwał się na boki, podobnie jak długi, wręcz za długi ogon. Głową koń kołysał swobodnie, co jakiś czas walcząc o wędzidło z jeźdźcem. Lubił to robić, kiedy zaczynał się nudzić. Gerald natomiast nienawidził kiedy ten mu to robił.
Po południu, siły Rabana opadły. Szedł ze zwieszoną szyją, lekko już przysypiając. Zresztą nawet Węgiel, co jakiś czas kryjący się wśród zarośli, wyglądał na zmęczonego. Była ładna pogoda, słonce świeciło jasno i mocno. Gerald usadowiony idealnie na siodle, sam zaczął przysypiać. Zapewne dlatego nie zauważył, chodź powinien, zbliżającego się miasta przed nimi.
- No dobrze, w takim razie pakujmy się - zaczął zwijać obozowisko. Zresztą większą część mieli gotową już wcześniej. Niedługo po tej rozmowie gasili ogień i mogli ruszać. Nim kowal wskoczył na siodło odwrócił się jeszcze do towarzyszki.
- Mogę jechać pierwszy, ale mów mi gdybym zbaczał z dobrej drogi.
Wolał nawet jechać pierwszy, gdyby wrogowie planowali atak, prawdopodobnie go pierwszego zaatakują. A co jak co, ale wolał chronić Villemo.
Zatem kopyta ich wierzchowców, uderzały o ziemię, wystukując równomierny rytm. Raban większą część drogi szedł raźnym spokojnym tempem. Jego zad kiwał się na boki, podobnie jak długi, wręcz za długi ogon. Głową koń kołysał swobodnie, co jakiś czas walcząc o wędzidło z jeźdźcem. Lubił to robić, kiedy zaczynał się nudzić. Gerald natomiast nienawidził kiedy ten mu to robił.
Po południu, siły Rabana opadły. Szedł ze zwieszoną szyją, lekko już przysypiając. Zresztą nawet Węgiel, co jakiś czas kryjący się wśród zarośli, wyglądał na zmęczonego. Była ładna pogoda, słonce świeciło jasno i mocno. Gerald usadowiony idealnie na siodle, sam zaczął przysypiać. Zapewne dlatego nie zauważył, chodź powinien, zbliżającego się miasta przed nimi.