Re: [Miasto i las w pobliżu] W poszukiwaniu odpowiedzi
: Sob Paź 06, 2018 2:30 pm
- To jakaś paranoja.- mruknął do słaniającej się na nogach Sery.
- W całym swoim życiu nie widziałam jeszcze czegoś takie... - przerwała, wymiotując.
Akzorn uśmiechnął się szyderczo. Było to jakieś parę godzin od makabrycznego znaleziska. Opuścili wtedy mnicha i odeszli na taką odległość, aby nie było czuć smrodu rozkładających się ciał. Dla Akzorna był on spotęgowany przez jego wyostrzone zmysły, ale nie przeszkadzał mu za bardzo, w porównaniu do jego towarzyszki.
- Nie chcesz grzybka? - rzucił.
- Zamknij się! - warknęła i sięgnęła po kosę.
- Oj, nie denerwuj się, gołąbku - odparł, kontynuując słowną przepychankę.
- Jak mnie nazwałeś?! - wykrzyczała fellarianka i z kosą w dłoni rzuciła się na wilkołaka. Pomimo osłabienia, które wynikało ze skutków zobaczenia zmasakrowanych ciał, gniew pozwolił jej na to.
Łowczy odskoczył i zaczął biec pomiędzy drzewami, przeskakując zmurszałe pnie i depcząc mech. Był z siebie dumny, udało mu się wyprowadzić rasowego żołnierza z równowagi. Zaciągnął się powietrzem, rozkoszny zapach sosen i ... ciał? "Co, do chole..." - nie dokończył, ponieważ zamyślony potknął się o korzeń i poleciał prosto na drzewo. Całkowicie wybity z rytmu, słysząc za sobą kroki Sery, szybko odwrócił się i przyłożył palec do ust.
- Cicho bądź - szepnął. - Czuję coś dziwnego - dodał po chwili.
Dziewczyna z pomieszanym zdziwieniem i gniewem wymalowanym na jej twarzy warknęła w odpowiedzi.
- Obyś nie kłamał.
Łowca, jak najciszej tylko potrafił, ruszył w kierunku okropnego zapachu. Po wyjściu na polankę na jego twarzy widać było wyraźne obrzydzenie. Na polanie leżało pięć zmasakrowanych zwłok, ułożonych na planie gwiazdy. Dookoła nie było nikogo. Podszedł do najbliższego ciała. Była to prawdopodobnie młoda dziewczyna, ciało było zimne, a wszędzie latały muchy. Wrócił do fellarianki z grobową miną.
- Zostań tutaj, stało się tam coś bardzo nieprzyjemnego dla oczu... oraz nosa. - Opisał jej także to, co zobaczył.
- Wracamy do Arnulfa - mruknął, patrząc przez gałęzie na zachodzące słońce. - Musimy poruszać się bardzo ostrożnie, zwracać uwagę na każdy szmer, jeśli nie chcemy stracić głowy - powiedział szybko.
Miał wielką ochotę zapalić, ale nie chciał zdradzać się specyficznym zapachem. Pokazał dziewczynie ręką, że ma za nim podążać.
Do obozowiska niebianina dotarli późno w nocy.
- Mówiłem, że macie tutaj nie wracać! - krzyknął, patrząc oskarżająco na Akzorna. Obudziło go rzucone tutaj błogosławieństwo.
Ten w odpowiedzi usiadł i schował twarz w dłoniach, a Sera zaczęła opowiadać mnichowi, czego był on świadkiem.
- Czy to normalne zachowanie piekielnych? - mruknął wilkołak, kiedy skończyła.
- Zdecydowanie nie, muszą się do czegoś szykować - odpowiedział z zamyśloną miną niebianin.
Po tym zapadła cisza, w czasie której słychać było tylko świerszcze i szum wiatru, chłoszczącego gałęzie otaczających ich drzew. Przerwał ją Akzorn, mówiący spokojnym, pustym głosem.
- Muszę wam coś wyznać... - opowiedział im o całym zajściu z nemorianinem. Za długo milczał, a te wiadomości wierciły mu się w głowie jak niespokojne szczenięta.
- Akzorn, do cholery... - mruknęła Sera.
- W całym swoim życiu nie widziałam jeszcze czegoś takie... - przerwała, wymiotując.
Akzorn uśmiechnął się szyderczo. Było to jakieś parę godzin od makabrycznego znaleziska. Opuścili wtedy mnicha i odeszli na taką odległość, aby nie było czuć smrodu rozkładających się ciał. Dla Akzorna był on spotęgowany przez jego wyostrzone zmysły, ale nie przeszkadzał mu za bardzo, w porównaniu do jego towarzyszki.
- Nie chcesz grzybka? - rzucił.
- Zamknij się! - warknęła i sięgnęła po kosę.
- Oj, nie denerwuj się, gołąbku - odparł, kontynuując słowną przepychankę.
- Jak mnie nazwałeś?! - wykrzyczała fellarianka i z kosą w dłoni rzuciła się na wilkołaka. Pomimo osłabienia, które wynikało ze skutków zobaczenia zmasakrowanych ciał, gniew pozwolił jej na to.
Łowczy odskoczył i zaczął biec pomiędzy drzewami, przeskakując zmurszałe pnie i depcząc mech. Był z siebie dumny, udało mu się wyprowadzić rasowego żołnierza z równowagi. Zaciągnął się powietrzem, rozkoszny zapach sosen i ... ciał? "Co, do chole..." - nie dokończył, ponieważ zamyślony potknął się o korzeń i poleciał prosto na drzewo. Całkowicie wybity z rytmu, słysząc za sobą kroki Sery, szybko odwrócił się i przyłożył palec do ust.
- Cicho bądź - szepnął. - Czuję coś dziwnego - dodał po chwili.
Dziewczyna z pomieszanym zdziwieniem i gniewem wymalowanym na jej twarzy warknęła w odpowiedzi.
- Obyś nie kłamał.
Łowca, jak najciszej tylko potrafił, ruszył w kierunku okropnego zapachu. Po wyjściu na polankę na jego twarzy widać było wyraźne obrzydzenie. Na polanie leżało pięć zmasakrowanych zwłok, ułożonych na planie gwiazdy. Dookoła nie było nikogo. Podszedł do najbliższego ciała. Była to prawdopodobnie młoda dziewczyna, ciało było zimne, a wszędzie latały muchy. Wrócił do fellarianki z grobową miną.
- Zostań tutaj, stało się tam coś bardzo nieprzyjemnego dla oczu... oraz nosa. - Opisał jej także to, co zobaczył.
- Wracamy do Arnulfa - mruknął, patrząc przez gałęzie na zachodzące słońce. - Musimy poruszać się bardzo ostrożnie, zwracać uwagę na każdy szmer, jeśli nie chcemy stracić głowy - powiedział szybko.
Miał wielką ochotę zapalić, ale nie chciał zdradzać się specyficznym zapachem. Pokazał dziewczynie ręką, że ma za nim podążać.
Do obozowiska niebianina dotarli późno w nocy.
- Mówiłem, że macie tutaj nie wracać! - krzyknął, patrząc oskarżająco na Akzorna. Obudziło go rzucone tutaj błogosławieństwo.
Ten w odpowiedzi usiadł i schował twarz w dłoniach, a Sera zaczęła opowiadać mnichowi, czego był on świadkiem.
- Czy to normalne zachowanie piekielnych? - mruknął wilkołak, kiedy skończyła.
- Zdecydowanie nie, muszą się do czegoś szykować - odpowiedział z zamyśloną miną niebianin.
Po tym zapadła cisza, w czasie której słychać było tylko świerszcze i szum wiatru, chłoszczącego gałęzie otaczających ich drzew. Przerwał ją Akzorn, mówiący spokojnym, pustym głosem.
- Muszę wam coś wyznać... - opowiedział im o całym zajściu z nemorianinem. Za długo milczał, a te wiadomości wierciły mu się w głowie jak niespokojne szczenięta.
- Akzorn, do cholery... - mruknęła Sera.