ArturonDwa oblicza obowiązku.

Arturon to duże i bardzo bogate miasto, powstało wiele wieków temu i od tamtej pory nie zostało dotknięte żadną wojną. Miasto utrzymuje się z handlu dalekomorskiego, można tu znaleźć wszystkie luksusowe towary z całego królestwa.
Moderator Strażnicy
Awatar użytkownika
Gavin
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 120
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Alchemik , Mag
Kontakt:

Post autor: Gavin »

Gavin po czterech kuflach piwa, już nieco wstawiony, nie był już tym samym Gavinem, co trzeźwy Gavin. Dał sobie spokój i postanowił najtrudniejsze mieszanki eliksirów i maści wykonać jutro. Tymczasem jednak, kiedy pakował w białe mieszki pakunki z "zamówieniami" (mag miał gust i poczucie estetyki...) do karczmy wparował ten młody gwardzista, który wcześniej zemdlał.
Czarodziej uniósł brwi.
- Nie przypuszczałem, że tak szybko...
- Błagam cię, musisz nam pomóc, ona umiera...
- O co ci chodzi, człowieku!? - Medyk gwałtownie wstał z krzesła i podszedł do Peu.
- NIE MA CZASU NA WYJAŚNIANIE, MUSISZ SIĘ TAM ZJAWIĆ...
Z krzyków zaaferowanego gwardzisty, na którym skupiło się wiele ciekawskich oczu w karczmie, mag mógł wyodrębnić kilka słów: "pani Cadwes", "kapitan Escrim", "Siwiec", "Gildia", "księżniczka"... jednak nic nie tworzyło spójnej i logicznej całości.
- Tracisz czas. Zaprowadź mnie tam. - Mag w biegu zakładał płaszcz i zarzucał torbę na ramię, próbując nadążyć za pędzącym gwardzistą. "Po co w ogóle piłem... Eh, przynajmniej zdążyłem się odlać. Zapowiada się długa noc".
Kiedy Peu po raz kolejny poganiał Gavina, ten postanowił, że po raz kolejny użyje sztuczki z lataniem. Będąc w powietrzu znalazł w torebce kilka ziół, które zaczął żuć. Poprawiło to jego koncentrację i odświeżało oddech. Nie był pewny, co może się jeszcze dzisiaj wydarzyć, więc wolał być przygotowany na każdą ewentualność.
Wbiegli do strażnicy. Panował tam straszny harmider.
- Kim mam się zająć... CO TU SIĘ DO CHOLERY DZIEJE!? - krzyknął, widząc pokrwawione ciało kobiety, grubą, zapłakaną gospodynię z workiem i piłą w ręce, jeszcze więcej gwardii królewskiej, wkurzoną kapitan i... znowu omdlałego Peu.
Awatar użytkownika
Siwiec
Szukający drogi
Posty: 40
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Siwiec »

Po słowach Łowcy gwardziści popatrzyli na Escrim. La Tranchte próbowała uspokoić gospodynię słowami, po czym weszła do środka. W pomieszczeniu wszystko było porozrzucane po kątach jakby rozegrała tu się bitwa, albo co najmniej pojedynek. Na środku płakała pani Cadwes. Okazało się, że gospodyni, jak twierdziła, zabiła kogoś kogo wzięła za złodzieja Była to księżniczka Arturonu. Pani kapitan rozkazała Peu biec po medyka, a do Siwca rzekła:
- Ale się narobiło. Ona nie może tu zostać. Znaczy się, mówię o księżniczce. Ma dość wybuchowy charakter. Jak się ocknie, wszyscy będziemy mieli przesrane, a jedyną randką, jaką będzie miała pani Cadwes, będzie spotkanie z katem.
-Oho, to się porobiło... - mruknął niedosłyszalnie Inkwizytor.
Łowca miał natłok myśli. "Gdzie mają schować ranną księżniczkę?", "Ile miała czasu zanim się wykrwawi?","Skąd wezmą o tej porze medyka?" Jednak Escrim na pewno tego nie zauważyła dzięki psychicznemu szkoleniu Gildii. Siwiec wyglądał jakby niczym się nie przejmował, ale i taka jego twarz mogła odstraszać zwykłych ludzi, dlatego ponownie zarzucił kaptur na głowę. Po kilku minutowych oczekiwaniach na znachora wreszcie przybył. Był to mag z karczmy... Wrzasnął coś, po czym zobaczył Łowcę... Siwiec popatrzył po wszystkich. Splunął.
-Masz szczęście że mi się jeszcze przydasz. - powiedział do maga, który zaczął opatrywać księżniczkę. Inkwizytor nie spuszczał z niego oka, a dłoń zaciskał na rękojeści miecza. Czekał.
Escrim
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 147
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Strażnik , Urzędnik
Kontakt:

Post autor: Escrim »

Escrim nienawidziła chwil, w których czuła, że nie kontroluje sytuacji. Chwil, w których jedyne co jej pozostało, to bezradnie obserwować, jak inni wykonują swoje obowiązki. Gwardzistka miała świadomość, że czym prędzej powinna znaleźć sobie jakieś pożyteczne zajęcie, jako że samo wpatrywanie się w medyka i niepewność odnośnie skuteczności prowadzonych przez niego zabiegów doprowadzało ją do obłędu. Dorland i Rainie, który pojawił się nagle nie wiadomo skąd, najwyraźniej doszli do podobnych wniosków, jako że czym prędzej opuścili posterunek i zabrali się za rozganianie gapiów zgromadzonych przed budynkiem. Peu zemdlał uznając, że w ten sposób przynajmniej nie będzie przeszkadzał.
La Tranchte przez chwilę przyglądała się swojej kwaterze. W odróżnieniu od bałaganu, jaki panował na dole, w osobistym gabinecie kapitan nie było śladów po toczonej awanturze. Rzecz jasna, nie licząc nieprzytomnej księżniczki i rozbitego krzesła. „Chyba nie można zabić kogokolwiek, uderzając go w łeb starym taboretem?” – zastanawiała się Escrim. Na szczęście pani Cadwes nie skorzystała z żadnej z broni powieszonych na ścianach, a użyła do swojej zbrodni przedmiotu, który miała pod ręką.
- Mości Inkwizytorze, zapewne nie spodziewałeś się, że w tak krótkim czasie od przybycia do Arturonu będziesz miał okazję poznać z bliska przedstawicielkę panującego rodu. Ale skoro już tak wyszło, pozwól, że przedstawię ci księżniczkę Katrennę Rob. Piękną, energiczną, sprytną i do bólu nieodpowiedzialną dziewczynę, która jest na tyle zaradna, by wyprowadzić w pole każdego z strażników jakiego postawię przy jej drzwiach, a jednocześnie na tyle lekkomyślna, by szwendać się samotnie po mieście. Niestety, jak większość koronowanych głów, wykazuje się również dużą odpornością na wszelkie argumenty – wyjaśniła Escrim, myśląc o tym, że jednak jest utrudzoną intrygantką, która nawet obecną sytuację potrafiła wykorzystać do swoich celów.
- Wracając do rzekomego zlecenia – kontynuowała swoją przemowę, zwracając się do Siwca – komandor Melgar powierzył mi pewne zadanie. Miałam nie tylko wypatrywać twojego przybycia, ale również ocenić, czy faktycznie okażesz się osobą, której możemy powierzyć stosowną misję. Nie mówię tu o posiadanych umiejętnościach. Z informacji od dowódcy wiem, że każdy przedstawiciel twojej, jakby to nazwać… gildii, byłby w stanie wykonać zadanie o takim charakterze. Chodziło tu raczej o osobowość, sposób myślenia i zasady, jakimi się kierujesz.
Bo widzisz, bez względu na to, iż zaistniała tu sytuacja jest dziełem nieporozumienia, wynika z przypadku oraz nadmiaru dobrych chęci, zgodnie z prawem napaść na członka rodziny królewskiej karana jest śmiercią, a pani Cadwes nie może być w tym przypadku wyjątkiem. Natomiast moją rolą jest wymierzenie sprawiedliwości. Oczywiście jest jeszcze inny przepis mówiący o tym, że każdy obywatel ma prawo do procesu i obrony swoich racji. Teoretycznie nikt nie widział, kto zdzielił naszą piękność przez łeb, ale winnego trzeba przecież wskazać. Zwykle sędziami w takiej sprawie są losowo wybrani mieszkańcy Arturonu, a ponieważ że żaden z tych „szczęśliwców” nie zamierza wchodzić w konflikt z władzą, wyrok zwykle zapada szybko i jest zgodny z tym, czego poszkodowany by sobie życzył. Równie dobrze pani Cadwes mogłaby zapytać księżniczkę, czy ta jej wybaczy – ironicznie zakończyła Escrim.
- Biorąc pod uwagę, że ty, medyk i ja, stanowimy tak samo dobry skład sędziowski, jak każdy inny, gdy tylko nasz uzdrowiciel skończy swoje cuda, poproszę was o wydanie wyroku w sprawie naszej gosposi. Czy uznajecie ja winną napaści, jaka miała tu miejsce?
Awatar użytkownika
Siwiec
Szukający drogi
Posty: 40
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Siwiec »

Łowca próbował opanować złość i nienawiść do maga. Powoli puścił rękojeść, ale nie przestawał bacznie obserwować czarownika. Dla zwykłego obserwatora mag wyglądał jakby nie przejmował się wzrokiem Inkwizytora, ale Siwiec umiał rozpoznać narastającą nerwowość jego ruchów. Zapewne nie były to nerwy związane z leczeniem księżniczki, bo medycyna zdawała się być jego pracą. Spowodowane były one przez wzrok człowieka, który był negatywnie nastawiony do czarodzieja, no i Łowca był w lepszej pozycji, jeśli chodziło o walkę. Inkwizytor zapewne zabiłby znachora spojrzeniem, gdyby nie to, że Escrim zdecydowała się przedstawić Siwcowi księżniczkę. Z tonu głosu, wyrazu twarzy i przymiotników, którymi młoda kapitan opisywała księżniczkę, łatwo było wnieść, że jej osobista straż za nią nie przepada. Łowca widząc, że mag nie zamierza używać jakichkolwiek sztuczek, zdecydował się rozluźnić atmosferę, kłaniając się z uśmiechem nieprzytomnej księżniczce. Tymczasem La Tranchte przedstawiła Inkwizytorowi swoje zadanie dotyczące zlecenia. Miała sprawdzić sposób myślenia i postępowania Siwca. "Ciekawe jak zamierzała to zrobić..." Zanim Łowca zdążył odpowiedzieć sobie na to pytanie, gwardzistka zaczęła wgłębiać go w arkana praw Arturonu. Gdy Siwiec podróżował od miasta do miasta, poznał wiele praw, przepisów i innych ceregieli. Niektóre z nich były dla prostego zabójcy guślarzy i czarownic po prostu dziwne. Przez wygląd Łowcy i ilość broni, jaką posiadał, strażnicy miejscy niezwykle fanatycznie i przesadnie narzucali na niego ograniczenia związane z przepisami. Przez właśnie jedną taką przygodę z prawem w Valladonie i okolicznych wsiach zwą go teraz Wrogiem Publicznym. Przydomek ten otrzymał z przymrużeniem oka od pewnego mędrca, gdy powiedział "nieodpowiednie" słowo w "nieodpowiednim" miejscu. Prawa Arturonu nie różniły się wiele od innych praw Wschodu, a te były Inkwizytorowi dobrze znane dzięki jego wschodniemu pochodzeniu. Sama twierdza gildii była znacznie wysunięta na wschód. Dlatego propozycja Escrim nie zaskoczyła go nadto. Oderwał się od obserwowania maga i popatrzył na panią kapitan.
- Sędzią jeszcze nie byłem - z nieustającym i nieodpowiednim do sytuacji humorem rzekł Siwiec. Oboje teraz czekali na odpowiedź czarownika. Czekanie - tego Siwiec nie lubił równie mocno, jak magii...
Awatar użytkownika
Gavin
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 120
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Alchemik , Mag
Kontakt:

Post autor: Gavin »

Mag opanował się momentalnie oraz starał się zarazem szybko i dokładnie przeanalizować stan księżniczki. W pierwszej chwili pomyślał, że jest w naprawdę poważnym stanie, a później, kiedy okazało się, że to zwykłe ogłuszenie - znowu przeklął się w duchu za bezmyślność i wypicie czterech kufli piwa pod rząd. Nic nie mówiąc uklęknął przy niej i wyciągał powoli potrzebne maści.
Wziął się za odkażanie rany. "Na szczęście nie została trafiona prosto w potylicę, albo w szyję" - pomyślał. Ułożył ją w bezpiecznej pozycji, upewniając się, że nie ma teraz szansy na pogorszenie jej stanu. Chyba że krwiak, ale to mało prawdopodobne. Mag teraz wyciągnął kilka różnych maści, które teoretycznie nie były potrzebne, żeby je zastosować - jednak sprawiały, że siniaki i obrzęki zagoją się szybko. Gavin widział na sobie wzrok Siwca, którego ręka niebezpiecznie zaciskała się na rękojeści miecza. Kupował sobie więcej czasu, smarując odsłonięte części pleców księżniczki maścią na poprawę krążenia i oddechu, dłonie - eliksirem różanym (lubianym przez kobiety...). Na szczęście nikt oprócz niego nie znał się na alchemii tak dobrze jak on, więc mógł w taki sposób zadziałać. W tym momencie myślał o tym, co się stanie, kiedy łowca zaatakuje. Mógłby podpalić go od środka... oczywiście zakładając, że jego medalion nie odbije tak potężnych zaklęć. Poza tym, skoro tu jest, musi być potrzebny straży. Będzie ich miał na głowie. Mógłby i wtedy pociągnąć za sznurki kilku wyższych władz, ale to bardzo ryzykowne. Poza tym straciłby mnóstwo "lewych" zamówień. I musiałby się bardzo szybko przenieść.
Ewentualnie gwardia się za nim wstawi. Ale, kto wie? Podróżny był im do czegoś potrzebny.
"Może uda mi się wylecieć przez okno..." pomyślał.
Zamruczał coś, co brzmiało jak jakaś kołysanka w nieznanym języku, i pogrążył księżniczkę w regenerującym śnie pozbawionym marzeń sennych.
- Będzie spać kilka godzin, trudno ją będzie obudzić... - powiedział, ale nie był pewien, czy ktokolwiek go usłyszał.
Wówczas Escrim rozmawiała z Inkwizytorem o jakimś zadaniu. Jednak później przeszła do tematu aktualnych wydarzeń. Wtedy mag wstał i również przypatrywał się pani kapitan.
- Biorąc pod uwagę że ty, medyk i ja stanowimy tak samo dobry skład sędziowski jak każdy inny, gdy tylko nasz uzdrowiciel skończy swoje cuda, poproszę was o wydanie wyroku w sprawie naszej gosposi. Czy uznajecie ja winną napaści jaka miała tu miejsce? - skończyła wywód.
- Może załatwimy to w inny sposób... - mruknął cicho Gavin. - Jeśli udamy, za przyzwoleniem księżniczki, że nic się tu nie wydarzyło... oczywiście to tylko jedno z wielu wyjść z tej sytuacji. Myślę, że król mógłby nie chcieć się dowiedzieć, z kim spotyka się jego piękna córka, Katrenna.
W domyśle oczywiście chodziło mu o szantaż. Czarodziej często ustawiał tak ludzi, jakby byli pionkami, oczywiście w granicach swoich norm moralnych. Nigdy nie uczynił niczego złego wobec niewinnych i dzieci. Ale jeśli w grę wchodzi warzenie trucizn i mniej legalnych eliksirów, trzeba umieć sobie poradzić...
- Nie musicie brać tego pod uwagę. Napomknąłem jedynie o takiej możliwości.
Escrim
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 147
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Strażnik , Urzędnik
Kontakt:

Post autor: Escrim »

Medyk doskonale znał się na swojej pracy, za to jego pomysły dotyczące rozwiązania problemu nieprzytomnej księżniczki, wydawały się Esckrim przejawem szaleństwa. Kimkolwiek był ów młodzieniec, stanowił dla gwardzistki niezwykle skomplikowaną zagadkę. Jako mieszkaniec Arturonu powinien zdawać sobie sprawę, jak bardzo niedorzeczna jest jego propozycja dojścia do porozumienia z Katreną. La Tranchte znała monarchinię na tyle by uznać, iż niemożliwością było, aby ktokolwiek posiadał tak rozległe wpływy, by móc młodej dyktować, dziewczynie co ma robić. Za to Siwiec wyglądał na człowieka który niczego się nie boi a obecne kłopoty wprawiają go w rozbawienie.
Optymizmem napawał fakt, iż obaj mężczyźni zainteresowali się losem biednej pani Cadwes. Escrim spodziewała się raczej natychmiastowego skazania gosposi, jako że kobieta sama przyznała się do winy, lub też reakcji w stylu "to nie moja sprawa, dajcie mi spokój".
- "Za przyzwoleniem księżniczki?" Chyba nie mówisz poważnie? - odpowiedziała medykowi. - Jestem gotowa postawić swoją miesięczną pensję, że pierwszą rzeczą, jaką ona zrobi po odzyskaniu świadomości, będzie kategoryczne, nie znoszące sprzeciwu żądanie ukarania sprawcy. Katrena może i jest najmłodsza przedstawicielką rodu, ale w ilości niewinnych osób, jakie skazała na cierpienie, z całą pewnością należy do jednych z pierwszych. Oczywiście nie znaczy to wcale, że twój pomysł mi się nie podoba. Wręcz przeciwnie. Nawet bardzo. A to dlatego, że w chwili, w której zdecydujemy się ocalić żywot pani Cadwes, nasza księżniczka zażąda wskazania innego sprawcy. A ja będę następna na liście podejrzanych. W końcu pokój, w którym teraz leży, to moja prywatna kwatera. Liczę, że jeśli spróbujesz jej cokolwiek wyperswadować, to Katrena się wścieknie, co pozwoli ci zając moje miejsce w kolejce do kata - podsumowała gwardzistka. La Tranchte zdawała sobie sprawę, że w stosunkach pomiędzy inkwizytorem i magiem iskrzy coraz bardziej, i że powinna się streszczać jeśli nie chce dopuścić do wybuchu kolejnej awantury. Pogodzenie tej dwójki i nakłonienie ich do wspólnej pracy może być najtrudniejszym elementem do dopasowania w całej tej układance. Nie lubiła długich przemów a właśnie stanęła przed koniecznością wygłoszenia kolejnej.
- Myślałam raczej o czymś prostym, czym być może mógłbyś rozwiązać nasze problemy. Jakaś hipnoza lub utrata pamięci - zaproponowała. - Z drugiej strony, jest jeszcze jedno rozwiązanie. Trochę bardziej skomplikowane, ale dające znacznie lepsze efekty. Samymi słowami nie da się przekonać księżniczki do niczego, ale moglibyśmy sprawić, by sama doszła do właściwych wniosków. Poniekąd do tego dążyliśmy wcześniej. Aby przekonać naszą młoda damę, jak nierozważnie postępuje, uciekając swoim obrońcą i na jak wielkie niebezpieczeństwo naraża się w ten sposób. Czasami strach i doświadczenie jest lepszym doradcą niż dziesiątki mędrców. Gdyby tak uwierzyła, że została napadnięta i uprowadzona, a jej oprawcy zostali zdemaskowani i unieszkodliwieni tylko i wyłącznie dziełem przypadku, może wówczas nabrałaby nieco rozsądku. Rzecz jasna, będziemy w tym celu potrzebowali czegoś więcej niż uraczenie naszej ofiary tylko i wyłącznie pikantnymi opowieściami. Jednak myślę, że przy zorganizowanej pracy całej grupy możemy pokusić się o sukces.
"Jestem podła, manipuluję ludźmi i cały czas tłumacze sobie, że wszystko co robię, jest w imię większego dobra" - pomyślała o sobie Escrim. Ślubowała chronić cywili, a tymczasem świadomie narażała tą dwójkę na niebezpieczeństwo. Miała zamiar dokładnie zaplanować swoją intrygę i krok po kroku dopracować szczegóły przyszłej akcji, jednak przez swoje działanie zarówno Katrena jak i pani Cadwes sprawiły, iż teraz cały spisek przyjmie charakter improwizacji i działań w popłochu.
Awatar użytkownika
Siwiec
Szukający drogi
Posty: 40
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Siwiec »

Czekając na odpowiedź medyka, Siwiec zadał sobie pytanie: "Po co ja tu jestem? Przecież mag i gwardzistka też są "dobrym składem sędziowskim", jak to wcześniej ujęła". Szybko znalazł odpowiedź na to pytanie. "Dla pieniędzy oczywiście..." Ale czy dostanie za to pieniądze? Przecież mógłby po samym swoim wyglądzie zostać oskarżony o zaatakowanie księżniczki, więc równie dobrze mógł to robić, żeby uniknąć spotkania z katem. Dzięki dobremu słuchowi, który charakteryzował Łowcę, zdołał on usłyszeć ciche słowa czarodzieja. Na początku złapał rękojeść miecza, myśląc, że to zaklęcie, ale znachor tylko informował swoich towarzyszy o tym, że księżniczka będzie spała przez najbliższe kilka godzin. Inkwizytor puścił miecz. Wtedy czarodziej rzucił z pozoru idiotyczną propozycje, ale umysł Siwca zrozumiał, że chodziło mu o szantaż. "Nie jest to zła opcja... Ale moje przekonania mówią, że wybranie propozycji magika zrani moją dumę..." - Wpajane od początku szkolenia wartości dały o sobie znać. Mag jednak widząc krytyczne spojrzenia, jakby zrezygnował ze swojej propozycji. Łowcy ulżyło. Nie będzie musiał dokonywać wyboru; wartości inkwizycyjne, czy działania odpowiednie do obecnej sytuacji. Escrim powiedziała o swoich propozycjach. Pierwsza z nich nie przypadła Siwcowi do gustu. "Działania magiczne..." Ale druga mu się spodobała. "...no, to już jest klasyka." - pomyślał. Ale zarówno on, jak i najwyraźniej jego towarzysze, nie wiedział, jak to zrobić. Próbując to wymyślić przypomniał sobie o pieniądzach. Wiedział, że nie powinien teraz o tym mówić, ale musiał mieć pewność...
- Wiem, że to pytanie nie jest na miejscu... Ale... - Pierwszy raz poczuł się niekomfortowo wśród swoich przypadkowych towarzyszy. Stracił poczucie wyższości nad nimi jakie miał wcześniej.
- ...Równie dobrze mógłbym teraz wyjechać z Arturonu i udawać, że to się nigdy nie wydarzyło, więc... Co ja będę z tego miał? - czując się dziwnie po tym pytaniu dodał:
- Co do samej sprawy, powinniśmy przede wszystkim ją stąd przenieść, zanim się obudzi.
Awatar użytkownika
Gavin
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 120
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Alchemik , Mag
Kontakt:

Post autor: Gavin »

Gavin obawiał się, że nie zostanie zrozumiany przez gwardzistkę, której solidne zasady i szacunek do hierarchii były wpajane od najmłodszych lat. Medyk wiedział, że każdego, bez względu na charakter, dało się zaszantażować, mając odpowiednie argumenty. Był pewien tego, że zdołałby przekonać księżniczkę, jeśli zaszłaby taka potrzeba, ale najwidoczniej jego pomysł nie spotkał się z ich aprobatą. "Cóż, chciałem tylko pomóc", pomyślał. Słuchał więc słów pani kapitan, starając się przybrać postawę godną - wyprostowany, co jakiś czas wyciągał ręce z kieszeni, które chował tam odruchowo. Jej słowa z czasem zaczęły być coraz ciekawsze.
Z początku odrzuciła pomysł szantażu, jednak później zaproponowała... uprowadzenie księżniczki. "Niezłe ominięcie prawa", pomyślał. Słuchał więc, a uśmiech tańczył mu na ustach. Kiedy jednak Escrim tłumaczyła swoją decyzję, bardziej dla siebie niż żeby przekonać Siwca lub maga (a przynajmniej takie miał wrażenie), nie wytrzymał i w momencie, w którym kapitan skończyła swój monolog i Siwiec zadał pytanie o zapłatę, roześmiał się.
Gavin jednak nie potrafił śmiać się złośliwie, brzmiało to raczej... uroczo. Jakby jakiś nastolatek usłyszał sprośny żart. Dlatego szybko się opanował i zaczął mówić:
- Nie potrafię hipnotyzować, ani tym bardziej wymazywać pamięci. Jestem magiem żywiołów. Potrafię robić kule ognia, wywołać burzę, sztorm, wir wodny, huragan, albo ewentualnie kilka fajnych sztuczek z kartami.
Uśmiech tańczył mu na ustach, więc zasłaniał je dłońmi. Nie chciał wyjść na kogoś nieuprzejmego.
- Pani kapitan, jest wiele powodów, dla których mogłabyś chcieć... ukarać krnąbrną księżniczkę. Z jednej strony szantaż jest ryzykowny, rozumiem to. Rozumiem też to, że nie chcesz, aby biedna gosposia ucierpiała. A jednak nie boisz się uprowadzenia księżniczki w celu jej... jakby to ująć... postraszenia. Jestem pod wrażeniem - mówił, a coraz bardziej go to bawiło, więc następne zdania wypowiedział śmiejąc się serdecznie. - Dobrze!... Haha, tak, zgadzam się, uprowadzę księżniczkę! Tego jeszcze nie robiłem, haha...
Mag po wypowiedzeniu tych słów zdał sobie sprawę, że nie były one na miejscu. Niestety, taktowność nie była jego mocną stroną. Dlatego przestał się śmiać, jednak wciąż uśmiechał się przyjaźnie. Pomyślał jednak, że pytanie o zapłatę Siwca w takim momencie było jeszcze bardziej nieuprzejme i przynajmniej chwilowo poczuł się lepiej. Cóż, nikt go nigdy nie wychowywał na dyplomatę.
Odchrząknął.
- Przepraszam za moje maniery. Może się przedstawię... - Nie był pewien, czy powinien ucałować dłoń pani kapitan, czy może wystarczy podanie ręki. Postanowił więc zrobić to drugie. - Mam na imię Gavin Grimshaw. Jeśli mamy razem wykonać to zadanie, powinniśmy chyba ustalić kilka spraw... jak chociażby to, gdzie mam przenieść śpiącą księżniczkę.
Escrim
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 147
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Strażnik , Urzędnik
Kontakt:

Post autor: Escrim »

- Escrim La Tranchte, dowodzę oddziałem Królewskiej Gwardii w Dzielnicy Targowej. – Kapitan uścisnęła dłoń maga, nie potrafiąc przy tym ukryć przerażenia. Wcześniej nie miała pojęcia, jak powinna rozumieć plan Gavina, natomiast w chwili, w której mężczyzna przedstawił wprost swoją propozycję, nagle wydał gwardzistce niebezpiecznym człowiekiem. Pomysł z szantażowaniem Katrenny był zjawiskiem, które w żaden sposób nie mieściło się w możliwościach rozumienia Escrim. Pomijając już fakt, że nie potrafiła wyobrazić sobie niczego, czym można by naciskać na monarchinię, sam szantaż uważała za coś obrzydliwego. Uprowadzenie zresztą również i mimo iż zdawała sobie sprawę, że dokładnie to planowała uczynić, nie przestawała w wewnętrznych sporach, by ukoić swoje sumienie.
– Wolałabym, aby nie nazywać tej sprawy w tak bezpośredni sposób. Przecież robimy to dla jej dobra, a nie z chęci zyskania okupu. Poza tym, księżniczka będzie bezpieczna i włos jej z głowy nie spadnie. Powiedzmy, że staramy się przedstawić Katrennie określone argumenty w bardzo praktycznej formie – zasugerowała La Tranchte, zdając sobie sprawę, że nazwa jest idiotyczna, ale przynajmniej nie brzmi jak „uprowadzenie”, „porwanie” czy „szantaż” . Przy okazji uważnie obserwowała reakcję Siwca na informacje o braku ewentualnego zysku, jaki miałaby przynieść przyszła intryga.
Mimika twarzy i maskowanie emocji nigdy nie były mocną stroną Escrim. Większość wytrawnych obserwatorów bez trudu mogło odczytywać jej nastroje. Oczy pani kapitan zawęziły się do cienkiej linii, prawy kącik ust powędrował w górę, policzki stały się jakby pełniejsze, a skóra przybrała ciemniejszej karnacji.
Strażnicy w Arturonie nie zaliczali się do osób zamożnych. Nawet w przypadku szlacheckich rodów, takich jak La Tranchte, w chwili wstąpienia na służbę ich majątki zostały zamrażane i przekazywane w dyspozycję zarządców wyznaczonych przez przyszłych gwardzistów. Escrim, która słabo interesowała się losem swojego domostwa, nawet nie miała pojęcia, czy wciąż posiada jakąś fortunę. Z drugiej, strony Dorland i Rainie również nie przyłączyli się do spisku bezinteresownie. Tyle że ci dwaj doskonale zdawali sobie sprawę z możliwości finansowych gwardii i dlatego wybrali przysługi zamiast pieniędzy.
La Tranchte nie przychodził do głowy żaden pomysł na to, w jaki sposób zachęcić Siwca do udziału w intrydze. Błędnie założyła, że ten jego zakon, zgromadzenie czy też gildia, to organizacja kierująca się jakimiś ideałami czy misją, a nie banda najemników pracujących dla zysku. Na szczęście nie podzieliła się swoją opinią na głos. Póki co zdecydowała jedynie, że do momentu jasnej deklaracji Siwca nie powinna głośno zdradzać dalszych planów tego, co zamierzali zrobić..
- Najprościej będzie, jeśli powiesz nam jakiej formy zapłaty oczekujesz – powiedziała Escrim, jednocześnie wyczekująco spoglądając na Gavina. Do pełni szczęścia brakowało jej tylko, aby Grimshaw również wystąpił z swoimi roszczeniami. – A przy okazji, może ktoś mógłby zająć się biednym Peu?
Awatar użytkownika
Siwiec
Szukający drogi
Posty: 40
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Siwiec »

Siwiec myślał, jaką kwotę mógłby dostać za uczestniczenie w porywaniu księżniczki. Wiedział, ile warte jest zlecenie na maga czy wiedźmę, ale nie zwykł porywać księżniczek. Dlatego też nie miał pojęcia, ile jest to warte. Tymczasem mag odpowiedział na pierwszą z propozycji Escrim tymi słowami:
- Nie potrafię hipnotyzować, a tym bardziej wymazywać pamięci. - Następnie powiedział, jakim typem czarownika jest i co potrafi. Było to z jego strony bardzo nierozważne, ponieważ Siwiec dzięki wieloletniemu doświadczeniu wiedział już, co i jak robić w czasie ewentualnego starcia z Gavinem. Nagle mag miał gwałtowny napływ poczucia humoru, ale szybko się opanował. Przeprosił za swoje zachowanie i przedstawił się gwardzistce. Okazało się że nazywa się Gavin Grimshaw. To też wbrew pozorom było wartościową informacją dla łowcy, ponieważ imię zazwyczaj mówiło więcej o człowieku niż on kiedykolwiek zdecydowałby się powiedzieć. Trzeba było tylko umieć poznać znaczenie imienia. Inkwizytor zobaczył obrazy z przeszłości maga. Widział wielką akademię magów, piękną syrenę i pewne miasto na południu, jedno z tych miast, których jeszcze nie odwiedził. Wizje się skończyły, a Łowca wrócił do rzeczywistości. Pani kapitan mówiła coś do Grimshawa, ale Inkwizytor usłyszał tylko:
- ...przedstawić Katrennie określone argumenty w bardzo praktycznej formie. - Siwiec zbierał wszystkie elementy rzeczywistości w jedną całość. Przez wizje przeszłości można dostać amnezji albo nawet wszystko zapomnieć. Na szczęście Siwiec potrafił przypomnieć sobie, że młody mężczyzna przed nim to mag, ale nie czuł do niego tak wielkiej wrogości jak wcześniej; pamiętał, co się stało w ostatnią godzinę tak, jakby to były dawne dzieje. Szybko także zorientował się, że leżąca na ziemi kobieta to Katrenna, księżniczka Arturonu, a stojąca obok strażniczka to Escrim La Tranchte. Ona właśnie zapytała go wtedy, w jakiej formie oczekuje zapłaty. Łowca zastanawiał się nad kwotą, ale nie nad innymi rzeczami, takimi jak na przykład... No właśnie, co innego można dostać od gwardzistki? Bez dłuższego namysłu Inkwizytor powiedział:
-Rueny oczywiście. Tysiąc pięćset. Nominał nie ma znaczenia, ale wolałbym w orłach.
Awatar użytkownika
Gavin
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 120
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Alchemik , Mag
Kontakt:

Post autor: Gavin »

Gavin powoli podszedł do Peu z zamiarem ocucenia go. Jednak spostrzegł, że nic mu nie jest.
- Nie udawaj, wstań! - powiedział, delikatnie szturchając go o ramię.
Od chwili, w której dowiedział się, że Siwiec być może jest członkiem gildii, próbował przypomnieć sobie, jakie rzeczy wiedział o ich członkach. Wiedział, że jeśli powie tylko część swoich umiejętności, o których być może i tak dowiedziałby się od mieszczan w niemałej okolicy, odwiedzie to łowcę od szukania jego asów w rękawie. Dlatego powiedział na pozór nierozważnie o jego magii. Jednak nie podejrzewał, że zdradzając swoje imię, tak dużo o sobie wyjawi. Kiedy spostrzegł, że po wypowiedzeniu swojego nazwiska łowca wyglądał jakby na chwilę był w transie.
"To chyba niemożliwe, żeby... a może jednak... chociaż..." Grimshaw bił się z myślami, gdyż czytał o tym, że członkowie gildii są zdolni widzieć przeszłość. Jednak odrzucił tą myśl, sądząc, że Siwiec po prostu zastanawiał się nad propozycją kapitan La Tranchte. Poza tym, nic bardziej wartościowego w jego przeszłości nie mógł ujrzeć. Ewentualnie taktyki, jakimi się posługiwał podczas walki, oraz część jego prawdziwych umiejętności.
Kiedy łowca powiedział, jaką nagrodę chce otrzymać, zanim kapitan odpowiedziała, Gavin rzekł:
- Ja poproszę nowy płaszcz. - Na widok nietęgich min gwardzistów, zdradzających również niedowierzanie, odpowiedział. - Nie potrzebuję pieniędzy. Najbardziej cenne dla mnie będą informacje o tym, że królewska gwardia umyślnie uprowadziła księżniczkę "dla jej dobra" i naraziła ją na niebezpieczeństwo.
Dzięki temu mag mógł trzymać jeszcze więcej ludzi w szachu.
Escrim
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 147
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Strażnik , Urzędnik
Kontakt:

Post autor: Escrim »

Od początku miała przeczucie, że zaangażowanie w spisek przypadkowo poznanych osób, o których w rzeczywistości nie wiedziała nic, nie będzie dobrym pomysłem. La Tranchte wcale nie chciała tej intrygi. Była do niej zmuszona w skutek arogancji Katrenny, a osoby, które chciały żerować na jej nieszczęśliwym położeniu, działały kapitan na nerwy. Próbowała znaleźć jakieś haki, dzięki którym dałoby się zyskać lojalność Gavina i Siwca, a teraz przyszło jej za to zapłacić. Okazało się, że medyk czuje się nader pewnie, by szukać pomocy, a rzekoma inkwizycja Siwca sprowadza się do roli najemnika. Obaj mężczyźni okazali się dużo bardziej zapatrzeni w siebie niż Escrim zdolna była przypuszczać.
La Tranche nie miała i była przekonana, że długo jeszcze nie zobaczy sumy wymienionej przez inkwizytora. Poza tym, nawet jeśli posiadałaby owe półtora tysiąca orłów i zakładając, że z wielkimi oporami przekazałaby je Siwcowi. to i tak nie rozwiązałaby sprawy jego udziału w intrydze. Najemnik, dla którego największą wartością są pieniądze, odsprzeda jej sekrety pierwszemu, kto będzie skłonny za ową wiedzę zapłacić. Zdaniem Escrim, inkwizytor mógłby przynajmniej starać się zachować pozory. Księżniczka w swojej lekkomyślności zwykła wybierać się na miejskie wypady ubrana w to, co sama uważała za odpowiednie do wmieszania się w tłum pospólstwa. W praktyce oznaczało do drogie suknie i biżuterię, która aż prosiła się o rabunek. Z pewnością część tych kosztowności będzie musiała zniknąć tylko po to, aby dodać wiarygodności planom pani kapitan. Siwiec mógłby zażądać tylko i wyłącznie tej części zysku, lecz zamiast tego otwarcie upomniał się o więcej. Z taką smykałką do interesów zapewne doniesie na gwardzistów wcześniej niż ci zdążą wypić kufel piwa za swój sukces.
- Przykro mi, panie. Nie mam takiej sumy i nie będę w stanie panu zapłacić. To chyba rozwiązuje naszą współpracę, jak również pozwala mi wyrobić sobie właściwe zdanie co do opinii, jaką powinnam przedłożyć Komandorowi. Melgar prawdopodobnie będzie zawiedziony, ale myślę, że przyzna mi rację - odpowiedziała wreszcie La Tranchte, gryząc się przy tym w język, by nie nazwać rozmówcy chciwym bydlakiem. - Poza tym, przyszło mi na myśl, że biedna Katrenna już dostała wystarczającą lekcję i żadne uprowadzenie nie będzie potrzebne. Pobito ją i kto wie, jakich to skarbów jeszcze pozbawiono.
Ostatnie zdanie skierowane było nie tyle do Siwca, co do Medyka. Z Gavinem sprawa miała się jeszcze gorzej. Młodzieniec otwarcie ją szantażował, wspominając głośno, jaki to użytek zrobi z posiadanych informacji. Najwyraźniej sytuacja ta nie przestawała go bawić. Zdobywanie kolejnych wrogów przychodziło medykowi niezwykle łatwo. Escrim ciekawa była, jak długa pozostaje lista jego potencjalnych sojuszników? Ludzie Deviora zapewne mu nie pomogą, a podopieczni La Tranchte również odwrócą wzrok, gdyby Gavin potrzebował ich interwencji.
"Do licha, ci dawaj najwyraźniej zdecydowali się grać mi na nerwach, udając, że nie widzą powagi sytuacji" - pomyślała wściekle Escrim. Przyjdzie jej polegać tylko i wyłącznie na pozostałej trójce gwardzistów. Sprawa będzie przez to ciężka, ale przecież nie beznadziejna. Poza tym, powinna się cieszyć, iż w ogóle znalazła jakiś pomocników.
- Obawiam się, że nadmiaru płaszczy również nie mamy - powiedziała do Gavina. - Nie wiem, czy kłopoty finansowe gwardii są równie cenną informacją jak ta, którą chciałeś uzyskać, ale z całą pewnością rozgłaszanie jej dalej tylko przyczyni się do polepszenia statusu strażników - zakończyła, dając jednocześnie czas, aby zarówno wichrzyciel, jak i pazerny najemnik opuścili jej kwaterę.
Awatar użytkownika
Gavin
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 120
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Alchemik , Mag
Kontakt:

Post autor: Gavin »

Medyk klęczał przy Peu, badając jego organizm, co chwila mamrocząc jakieś uwagi:
- Masz za wysokie skoki ciśnienia... powinieneś jeść mniej mięsa... to przez cholesterol... nie wysypiasz się, widzę... dam ci zioła... i na niestrawność... aha, kłopoty z przeziębieniami, masz słaby układ immunologiczny...
- Immu.. co?
- Immunologiczny. Mała odporność. I duży stres.
Nie obchodziło go to, co kapitan mówiła w stronę łowcy. Nie pasowała jej jego współpraca, jeśli miałaby się opierać na zapłacie.
Wiedział też, że La Tranchte nie zrozumiała jego intencji. Dlatego, kiedy zwróciła się do niego:
- Obawiam się, że nadmiaru płaszczy również nie mamy. Nie wiem, czy kłopoty finansowe gwardii są równie cenną informacją jak ta, którą chciałeś uzyskać, ale z całą pewnością rozgłaszanie jej dalej tylko przyczyni się do polepszenia statusu strażników.
Kolejna wściekła kobieta, pomyślał. Westchnął i wstał, podszedł powoli do kapitan, nie przerywając kontaktu wzrokowego.
Stanął dopiero będąc tuż przed nią, zachowując mały dystans, nieco chyląc głowę, żeby móc patrzeć się jej w oczy. Jego spojrzenie w tym momencie było bardzo przeszywające, ale nie przerażające. Wtedy odezwał się cicho:
- Jestem tylko prostym medykiem. Pomogłem wam w karczmie, lecząc Peu, a także odsunąłem stamtąd inspektora, nie chcąc narażać was na nieprzyjemności. On nie jest żadnym moim sojusznikiem. Łączą nas interesy. Wykorzystuję to, że wiem o innych rzeczy, które bywają cenne. Ale wyłącznie na swój użytek. Nie sprzedaję ich nigdzie. Gdybym chciał zarobić, tak jak tamten łowca, domagałbym się pieniędzy. Poza tym, zaopiekowałem się księżniczką. Gdyby nie ja, musielibyście ją oddać pod opiekę innemu lekarzowi, a wieść o napaści na księżniczkę szybko by się rozniosła. Zresztą... wolę porozmawiać na osobności. - Nie przerywając kontaktu wzrokowego z kapitan, uniósł dłoń i wypełnił uszy obecnych tu osób prócz niego i kapitan cicho świszczącym powietrzem. - Ofiarowałem wam pomoc za darmo, w dodatku przy, jak to określiłaś, porwaniu księżniczki dla większego dobra. Chronię twój tyłek. I właśnie ochroniłem swój. Nie chcę od was wiele. Sama wiesz, że Siwiec zaatakowałby mnie przy pierwszej okazji, a ja mógłbym się nadziać na jego miecz, skoro on jest odporny na magię. Wielu ludzi mogę o coś oskarżyć. Dlatego myślę, że Siwiec nie doszukiwałby się drugiego dna w mojej "propozycji zapłaty", i w przypadku zaatakowania mnie, nie spodziewałby się waszej interwencji - powiedział to bardzo szybko, ponieważ był świadom, że za chwilę medalion łowcy zaabsorbuje zaklęcie i będzie słyszał jego wypowiedź. Wtedy nachylił się nad uchem kapitan La Tranchte i mruknął:
- Nie powiedziałem ci wprost, że chcę mieć zapewnioną ochronę przed nim. Przecież, jakbym brał udział w spisku, nie mógłbym was oskarżyć przed królem czy kimkolwiek innym, że dopuściliście się takiej zbrodni. Przecież to też jest wyrok na mnie. Weź te słowa za przysięgę lojalności.
Opuścił zaklęcie i wyprostował się, nadal stojąc przed kapitan i patrząc jej w oczy, wyczekując jej odpowiedzi.
Escrim
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 147
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Strażnik , Urzędnik
Kontakt:

Post autor: Escrim »

Wyjaśnienia, jakie udzielił jej Gavin, ponownie rozbudziły w La Tranchte nadzieję, że jednak coś z tej współpracy ma szanse się udać. Wprawdzie Escrim powątpiewała w to, że Gwardia Królewska byłaby zdolna ochronić medyka przed gniewem Siwca, ale nie zamierzała dzielić się z nim tą informacją. Mała świadomość, jak łatwo inkwizytor poradził sobie z dwoma jej najlepszymi szermierzami. Ona sama wygrywała z Rainie góra dwa na pięć pojedynków, a z dodatkowym przeciwnikiem na plecach była skazana na porażkę. Nie mogła też wyznaczyć dla Gavina liczniejszej eskorty, gdyż sam w sobie taki fakt budziłby zbyt dużą ciekawość postronnych. Szczerze powiedziawszy dziwiło ją, iż medyk zdecydował się przebywać tak blisko Siwca. Na jego miejscu, Escrim zaszyłaby się w najbardziej niedostępnej części miasta i czekała, aż nieproszony gość opuści Arturon.
Najważniejsze było jednak to, że im więcej myślała nad ewentualnymi możliwościami rozegrania swojej intrygi, tym bardziej postać medyka stawała się w jej planach osobą kluczową. Kimś, na kim można by oprzeć cały spisek. Na przykład; sprawa wydostania księżniczki poza miasto. Zamieszanie, jakie wywołali przed strażnicą, niczym miód zaczęło przyciągać niepożądanych ciekawskich. Nawet jeśli ukryją tożsamość księżniczki, wykorzystując w tym celu garderobę Escrim, lub któreś z dostępnych przebrań gwardzistów, wyniesienie nieprzytomnej osoby z budynku, będzie budziło niepotrzebne pytania.
Kapitan pomyślała o medyku i sposobie w jaki zniknął wcześniej z Dorlandem. Być może z księżniczką w ramionach mógłby wydostać się z okolicy zupełnie niepostrzeżenie. W końcu, mało kto spogląda w niebo w sytuacji, gdy to, co teoretycznie najważniejsze, dzieje się na ziemi. Samej Escrim w ogóle ciężko było uwierzyć, że ludzie mogliby latać.
- Peu, zostaniesz tutaj i zajmiesz się naszym gościem. - Gwardzistka wskazała podwładnemu osobę Siwca. - Wyjaśnisz mu wszystko i dopilnujesz, by miał gdzie zaczekać na powrót Komandora. Wówczas wrócimy do całej sprawy, a tymczasem ja zajmę się odprowadzeniem naszej nieszczęśliwej ofiary do domu.
Pozostawała jeszcze sprawa pechowej gosposi. Escrim musiała mieć pewność, iż ta będzie potrafiła trzymać język za zębami i nie zacznie rozpowiadać w swojej wielkiej przygodzie każdemu, kogo napotka. Pani Cadwes wciąż siedziała w głównym holu, nie mogąc ochłonąć z przerażenia. La Tranchte chwyciła medyka za rękę i pociągła go za sobą w stronę gosposi.
- Nieźle nas pani przestraszyła. Następnym razem proszę dokładnie się przyjrzeć, kogo ma pani przed sobą, zanim zacznie odstawiać sceny i niepotrzebnie wpadać w histerię. Moja kuzynka, Lyra, rzeczywiście jest trochę podobna do księżniczki, no ale bez przesady. Chyba każdy obywatel powinien potrafić rozpoznać swoja monarchinię? - W rzeczywistości, zwykli mieszkańcy miasta rzadko mieli okazję widywać rodzinę królewską z bliska, a osoby takie, jak pani Cadwes, najprawdopodobniej nigdy nie zamieniły z Katrenną ani słowa. - Na szczęście, Lyra jest już pod dobrą opieką i być może uda mi się ją przekonać, aby nie wnosiła oskarżeń. W każdym razie napad to napad i podlega każe, bez względu na to, kto stał się jego ofiarą. Dlatego też, póki co, radzę pani milczeć i nie rozpowiadać o niczym do czasu, aż cała sprawa się nie wyjaśni - stanowczo przykazała Escrim.
Dopiero wówczas zwróciła się do medyka.
- Przede wszystkim musimy wydostać naszą małą poza miasto. Tam na zewnątrz jest obecnie kilka tuzinów oczu, z niecierpliwością wpatrujących się w wejście do strażnicy, dlatego też mam pytanie, czy mógłbyś raz jeszcze ... no, wykonać ten sam manewr co z Dorlandem? - Słowo "latać" jakoś nie chciało przejść kapitan przez usta. - Ja i pozostali weźmiemy niezbędne rzeczy i spotkamy się w z wami w starym młynie na południowych rozdrożach.
Awatar użytkownika
Gavin
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 120
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Alchemik , Mag
Kontakt:

Post autor: Gavin »

Widział, jak z czasem twarz Escrim nabiera innego wyrazu. Był też pewien, że Siwiec usłyszał to, co powiedział w stronę kapitan. Dzięki temu mógł być spokojny. Jeśli łowca będzie myślał, że mag jest na tyle słaby, że potrzebuje pomocy gwardii, będzie mu dużo łatwiej go pokonać. Co do zgodzenia się na udział w zadaniu... sam nie był pewien, dlaczego to zrobił. Może zrobiło mu się szkoda gosposi. Albo po tym piwie Escrim wyglądała zbyt pięknie i zbyt przekonująco. A jak mówią, pięknym kobietom odmawiać nie można. Poza tym, oprócz tych cholernych trucizn może zrobi coś bardziej pożytecznego dla ludzkości. Póki co, miał też nadzieję, że Gwardia Królewska nie odkryje całości jego umiejętności. Nie lubił się popisywać, przy okazji czułby, że będą się oni bardziej go lękać, aniżeli ufać mu.
Postanowił więc słuchać rozkazów La Tranchte. Po zwróceniu się do Siwca, nieoczekiwanie złapała go za rękę, co odczuł jako bardzo silny gest, i pociągnęła go w stronę gospodyni.
- Nieźle nas pani przestraszyła. Następnym razem proszę dokładnie się przyjrzeć, kogo ma pani przed sobą, zanim zacznie odstawiać sceny i niepotrzebnie wpadać w histerię. Moja kuzynka, Lyra, rzeczywiście jest trochę podobna do księżniczki, no ale bez przesady. Chyba każdy obywatel powinien potrafić rozpoznać swoja monarchinię? Na szczęście, Lyra jest już pod dobrą opieką i być może uda mi się ją przekonać, aby nie wnosiła oskarżeń. W każdym razie napad to napad i podlega każe, bez względu na to, kto stał się jego ofiarą. Dlatego też, póki co, radzę pani milczeć i nie rozpowiadać o niczym do czasu, aż cała sprawa się nie wyjaśni - twardo powiedziała Escrim.
Gavin westchnął, myśląc, że kapitan straży pewnie tylko bardziej zestresowała i wystraszyła gospodynię. Chciał się do niej zwrócić i spróbować ją lepiej uspokoić, jednak w tym momencie Escrim zaatakowała go potokiem przykazań bożych:
- Przede wszystkim musimy wydostać naszą małą poza miasto. Tam na zewnątrz jest obecnie kilka tuzinów oczu, z niecierpliwością wpatrujących się w wejście do strażnicy, dlatego też mam pytanie, czy mógłbyś raz jeszcze ... no, wykonać ten sam manewr co z Dorlandem? Ja i pozostali weźmiemy niezbędne rzeczy i spotkamy się w z wami w starym młynie na południowych rozdrożach.
Wtedy, chcąc nieco odzyskać przynajmniej część utraconej dominacji, spojrzał na nią z góry wpijając się w jej spojrzenie, jednak mówiąc łagodnie:
- Daj jej jeszcze pół godziny na zregenerowanie się. Poza tym, jeśli wyjdziecie wcześniej, a ja później opuszczę to miejsce, będę się mniej rzucał w oczy. Mogę się tu zaopiekować psychiką pani Cadwes - to rzekłszy, uśmiechnął się delikatnie.
Escrim
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 147
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Strażnik , Urzędnik
Kontakt:

Post autor: Escrim »

W osobistym mniemaniu o sobie, Escrim uważała się za osobę potrafiącą docenić cudzą inicjatywę, szanującą inne poglądy, a także umiejącą dostrzec i skorzystać z podsuwanych jej mądrych rad, natomiast w mniemaniu swoich podopiecznych oceniana była jako uparta, robiąca wszystko według własnego planu, nieznosząca sprzeciwu i jakiegokolwiek wtrącania się. Na każdą próbę niechcianego doradztwa reagowała wybuchami gniewu i kurczowym trzymaniem się swoich racji. Umysł Kapitan La Tranchte rzadko kiedy pracował tak sprawnie, jak w sytuacjach, gdy trzeba było obalić tezę przeciwną do jej osobistych pomysłów.
- Chcesz tu zostać? Powariowałeś?! – zaatakowała medyka. – A co niby zamierzasz zrobić z całą tą bandą na zewnątrz. Myślisz, że ile potrwa, nim w końcu ich ciekawość zwycięży i nabiorą na tyle odwagi, by wleźć do środka? Przecież tam stoi pięciu królewskich gwardzistów, udających, że nic się nie dzieje. Tylko, że owo nic trwa już ponad godzinę, a z każdą upływającą minutą coraz trudniej będzie je wytłumaczyć. Poza tym, chyba nie muszę mówić, co się stanie, jeśli nasza dama ocknie się w niewłaściwym miejscu? No i pozostaje jeszcze sprawa Siwca i tego, iż absolutnie nie zgodzę się, aby zostawić was tu samych. Rozniesiecie mi posterunek w drzazgi, z Peu i panią Cadwes włącznie. Podsumowując, im wcześniej się stąd wyniesiemy, tym lepiej. Jeśli istnieje jakiś inny racjonalny powód, dla którego nie możesz zrobić teraz tego, o czym myślę, to powiedz wprost, a zastanowimy się nam innym rozwiązaniem wydostaniem stąd małej Lyry.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Arturon”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 0 gości