Strona 2 z 2

Re: [W karczmie "Pod Zielonym Kotkiem"] Jak minęła podróż?

: Pon Maj 21, 2012 1:40 pm
autor: Marco
Ainsley trzasnęła go w twarz i Marco jak przez mgłę przypomniał sobie, iż niewiasta uczyniła to również poprzedniego wieczoru.
- Dziękuję - odparł nieco urażonym tonem, pocierając policzek, który w miejscu uderzenia zrobił się jeszcze bardziej czerwony niż zwykle - I jestem ci bardzo wdzięczny, że mi pomogłaś - ciągnął młodzieniec nieco już spokojniej - Tylko zdobycie nowych rzeczy może być pewnym problemem.
Dziewczyna pomyślała raczej, że Marco nie ma pieniędzy i dlatego zdobycie czegokolwiek może być problemem; w sumie miałaby rację, aczkolwiek on myślał w zupełnie innych kategoriach. Płócien oraz temu podobnych nie będzie można po prostu zastąpić nowymi, co stanowiło największe utrapienie Fellarianina.
Ainsley nie pojmowała powagi sytuacji, Marco nie całkiem był sobą(jeszcze przed chwilą taki opanowany, czyż nie?).
- Chodźmy - westchnął w końcu - Chodźmy, może jakimś cudem coś tam zostało...

Re: [W karczmie "Pod Zielonym Kotkiem"] Jak minęła podróż?

: Sob Cze 02, 2012 11:58 pm
autor: Ainsley
- W takim razie chodźmy – powtórzyła dziewczyna po Marco.
Otworzyła drzwi i gestem poprosiła, by chłopak wyszedł pierwszy, a później wyszła za nim i zamknęła drzwi. Nie umiała się nadziwić, że chłopak był taki nierozgarnięty, choć w końcu nie każdy taki potrafi być. Ale ten wyjątkowo był roztrzepany, tak, jakby brakowało mu piątej klepki lub dopiero wyfrunął z rodzimego gniazdka. Nie zdziwiłaby się, gdyby tak było, ale w końcu pomogła mu przegrzebać okolice stołu, przy którym wylądował młodzieniec stwierdzając brak jakiegokolwiek pakunku. Nawet jakby był tu wczoraj wieczorem, to zdążyłby zmienić do tego czasu właściciela, w końcu w tym rozgardiaszu ani ona, ani karczmarz nic mogli nie zauważyć.
- Nic nie ma – odparła. - Może zgubiłeś gdzieś w mieście, po drodze do karczmy... Ale możliwe, że torba „zmieniła” już właściciela, o ile znalazłaby się w mieście – powiedziała, głośno wyrażając swoje obawy.

Re: [W karczmie "Pod Zielonym Kotkiem"] Jak minęła podróż?

: Pon Cze 04, 2012 7:41 pm
autor: Marco
Już kiedy wszedł do głównej izby, miał smutną pewność, że nic nie znajdzie. Dla spokoju przeszukał wszystko wspólnie z Ainsley, ale wiadomo, z jakim rezultatem...
- Jest źle - stwierdził, rozglądając się po raz ostatni. Mógł przeboleć utratę naprawdę wszystkiego; farb i płócien całkiem porządnej jakości, instrumentu, pieniędzy... ale nie obrazów i zeszytu pełnego rysunków oraz niedokończonych historii. Ale teraz, hm, teraz było już za późno, żeby się zamartwiać. Nic nie dało się zrobić. Marco ochłonął odrobinę.
- A tak w ogóle, to dziękuję. I przepraszam - nie miał całkowitej pewności, za co w zasadzie przeprasza, lecz chyba nie posiadało to jakiegoś szczególnego znaczenia. Zaczął się zastanawiać, co dalej, co w jego skołatanym umyśle nie przychodziło mu łatwo. Po pewnym czasie udało mu się dojść do wniosku, że musi pożyczyć od Ainsley jakiekolwiek pieniądze, aby zdobyć cokolwiek, co pozwoli mu się bardziej wzbogacić. Co by nie mówić, chłopak był zdolny, a jego rozliczne talenty stanowiły całkiem niezłe źródło zarobku - co nie zmieniało faktu, że potrzebował czegokolwiek: płótna, fletu, kawałka węgla... Z drugiej zaś strony głupio czułby się, prosząc dziewczynę o taką przysługę. Mimo swojego wiecznego roztargnienia, mgliście zdawał sobie sprawę, iż ta niezwykle urodziwa niewiasta zaczyna uważać go za kogoś niespełna rozumu.

Re: [W karczmie "Pod Zielonym Kotkiem"] Jak minęła podróż?

: Pon Cze 04, 2012 9:45 pm
autor: Ainsley
Ainsley widząc to roztargnienie chłopaka, nie wiedziała co o tym wszystkim myśleć. W pewnym momencie nie wytrzymała i zaczęła się śmiać. Mogło się wydawać to dziwne, ale Fellarianka nie myślała, że kiedykolwiek spotka w swoim życiu tak roztrzepanego młodzieńca, jak Marco.
- Za co przepraszasz? Dopóki nie będziesz próbował mnie pobić lub coś w tym stylu, nie masz za co przepraszać - odparła, nadal się śmiejąc. - Powiedz tylko, co zgubiłeś, a postaram się to dla ciebie zdobyć - dodała, starając sie dodać otuchy młodzieńcowi. - Przy okazji mi się odwdzięczysz.

Re: [W karczmie "Pod Zielonym Kotkiem"] Jak minęła podróż?

: Czw Cze 07, 2012 5:43 am
autor: Midnight
Midnight jak zwykle nie podróżowała drogami, tylko na chybił trafił przez las. Kiedy wyszła z większego gąszcza, po otrzepaniu się z kolców i liści, które jej płaszcz nabył, zauważyła jakieś miasto. Automatycznie ruszyła w tamtym kierunku, ale po drodze coś kopnęła lekko nogą, a konkretnie, po bliższych oględzinach, torbę. Podniosła ją, może to było błędem z jej strony, wszak ktoś mógł wrócić tu po tę torbę, ale równie dobrze mogła spotkać właściciela po drodze. Nasunęła mocniej kaptur na głowę i trzymając torbę w dłoni przeszła przez bramę miasta, po czym weszła do pierwszej lepszej karczmy. Kiedy przechodziła obok jednego z klientów karczmy, w drodze do gospodarza, poczuła zapach podobny do torby, którą znalazła. Odruchowo się zatrzymała, cofnęła kilka kroków.
- To... twoje? - zapytała cicho i wręcz nieśmiało, po jakimś czasie. - Pachniesz... podobnie jak ta torba... więc wnioskuję, że... - powiedziała, zacinając się.

Re: [W karczmie "Pod Zielonym Kotkiem"] Jak minęła podróż?

: Pon Cze 11, 2012 12:06 am
autor: Marco
Tak nagle, znikąd... Ainsley zaczęła się śmiać. Marco spojrzał na nią niemalże spłoszony. Nie rozumiał. Ale z wolna zaczynał się przyzwyczajać do takiego stanu rzeczy. Nierozumienie kobiet było stanem permanentnym. Nie licząc Livii, ale Livia... Jej nie należało wplątywać w relacje Fellarianina z innymi istotami. Ona była jedna, niepowtarzalna. Była. A potem zniknęła.
- Och... w sumie, to raczej nie wiem - przyznał obojętnie w odpowiedzi na pytanie dziewczyny - A miałem całkiem dużo rzeczy, przede wszystkim obrazy. Ale...
Urwał. Do karczmy weszła rudowłosa podróżna, trzymająca znajomy przedmiot. Ale to nie on przykuł uwagę młodego artysty; na pewno nie tylko on. Może te zielone, jak u Marco i Ainsley oczy, a może... Nie, nie umiał tego określić. Może jej emanacja, zdradzająca, że to osoba dobra, lecz w jakiś sposób wymykająca się określonym regułom? Midnight niewątpliwie zadziwiła Naturianina samą sobą.
A słowami, które chwilę później wypowiedziała - jeszcze bardziej. Pachniesz podobnie jak ta torba? Przez moment wpatrywał się w nowoprzybyłą z osłupieniem odmalowanym na twarzy, w końcu niepewnie skinął głową i delikatnie wziął swoją własność. Ale jak... SKĄD ona...?
- Dziękuję - powiedział bardzo cicho, patrząc uważnie w niezwykłe oczy kobiety.

Re: [W karczmie "Pod Zielonym Kotkiem"] Jak minęła podróż?

: Nie Cze 24, 2012 6:14 pm
autor: Ainsley
Fellarianka nie opanowała jeszcze śmiechu, gdy do karczmy weszła jakaś dziewczyna... i wręczyła Marco pakunek. Dokładniej mówiąc, jego zgubę. Zdziwiło ją to, że dziewczyna ta wspomniała, iż chłopak pachnie jak ta torba. Ainsley zdziwiła się tym i na chwilę oniemiała, patrząc się na nowo przybyłą jak na jakąś wariatkę. Dopiero po chwili otrząsnęła się z szoku.
- W takim razie nie musimy już szukać twojej torby... - odparła w stronę Marco. - Dzięki za wyświadczoną przysługę, zaoszczędziłaś nam trochę chodzenia - odezwała się do nieznajomej. Nie przejmowała się, że zabrzmiało to dość dziwnie, ale cóż poradzić, że Ainsley już taka była.

Re: [W karczmie "Pod Zielonym Kotkiem"] Jak minęła podróż?

: Wto Cze 26, 2012 7:38 am
autor: Midnight
Speszyła się strasznie, gdy właściciel torby zaczął patrzeć jej w oczy. Starała się tego nie pokazać, ale chyba się nie udało. Kilka razy otwierała i zamykała usta, mając zamiar coś powiedzieć. Co chwila gryzła się w język, żeby opanować chęć przeczytania jego myśli. Fuknęła ze złością i spojrzała na drugą osobę, widoczniej bardziej wygadaną.
- Ależ nie ma za co. Cieszę się, że mogłam pomóc - uśmiechnęła się trochę sztucznie, ze względu na złość na samą siebie. Ukradkiem spoglądnęła na chłopaka... i już wiedziała o nim wszystko. Cały gniew z niej opadł, zaś zastąpiło go zdziwienie i współczucie. Chciałaby pomóc, ale chyba nie na miejscu byłoby nagłe zaoferowanie pomocy, więc Midnight znów nie wiedziała co powiedzieć. - Yy, jestem Midnight - wydusiła w końcu.

Re: [W karczmie "Pod Zielonym Kotkiem"] Jak minęła podróż?

: Czw Lip 12, 2012 9:50 am
autor: Marco
Rudowłosa najwyraźniej czuła się bardzo niezręcznie i nie trzeba było wielkiej bystrości, by to zauważyć. Otwierała i zamykała usta, uciekała wzrokiem, sztucznie uśmiechała się. Gdy po raz kolejny ukradkiem spojrzała na Fellarianina, poczuł on przez chwilę przyspieszone bicie serca. Nie miał pojęcia czemu; odczuł coś dziwnego, choć nie wiedział co. Tylko serce, w niepojęty sposób związane z zaginioną Naturianką, jeszcze przez krótki czas nie chciało się uspokoić. I do tego dało się przyzwyczaić - takie rzeczy zdarzały się całkiem często.
- Marco Enellcam - przedstawił się uprzejmie w odpowiedzi na słowa Midnight.

Re: [W karczmie "Pod Zielonym Kotkiem"] Jak minęła podróż?

: Wto Sie 07, 2012 11:09 am
autor: Midnight
Fellarianinowi najwyraźniej nie przeszkadzało zbytnio jej zachowanie. I nie wybuchnął śmiechem. A może po prostu umiał się powstrzymać?
- Cóż... ehm, miło mi - wyciągnęła rękę w jego stronę z lekkim uśmiechem na ustach, który nie był już sztuczny.
Przez chwilę przemknęło jej to przez myśl. Dlaczego właściwie się uśmiecha? W każdym razie... dlaczego szczerze? Motyle w jej brzuchu usilnie próbowały wydostać się na zewnątrz, nie myśląc nawet, że mogłyby mieć pobudki altruistyczne.

Re: [W karczmie "Pod Zielonym Kotkiem"] Jak minęła podróż?

: Sob Wrz 22, 2012 8:42 pm
autor: Ainsley
- Na mnie już pora - odezwała się nagle Ainsley. Stwierdziła w duchu, że więcej nie jest tu potrzebna, skoro Marco i Midnight przypadli sobie do gustu. Zapłaciła tylko karczmarzowi za nocleg i wyszła.
Niedługo później, bo jeszcze wczesnym popołudniem tego samego dnia, wyjechała z miasta, pozostawiając za sobą tumany kurzu. Na nieszczęście, tym razem zawiodło ją przeczucie i nie zauważyła, że śledzi ją grupka złożona z paru ludzi i razem z nią (a raczej za nią) wyjechali z miasta. Nikt od tej pory nie słyszał o Ainsley Rose Pemberton, jakby zapadła się pod ziemię. Jedynie daleko za Meot można było znaleźć bezimienny grób dziewczyny, o której nikt już nie pamiętał.

Re: [W karczmie "Pod Zielonym Kotkiem"] Jak minęła podróż?

: Śro Lut 06, 2013 8:58 pm
autor: Pani Losu
Jak się okazało, dziwne łomotanie serca młodego artysty wywołane było przez czynniki znacznie mniej romantyczne, niż - jak początkowo podejrzewał - piękne, zielone oczy Midnight. To wyczerpanie organizmu po długiej wędrówce znów dało o sobie znać. Chłopakowi zakręciło się w głowie i musiał złapać się oparcia najbliższego krzesła, żeby nie runąć na podłogę. Zaraz podbiegła do niego zza kontuaru żona karczmarza z zatroskaną miną i, nie zważając na protesty, zaprowadziła go na górę, do pokoju, z którego przecież dopiero co wyszedł. Tam kazała mu się położyć i odpoczywać. Kiedy zaś zeszła z powrotem do głównej sali i zobaczyła sterczącą wciąż w tym samym miejscu Midnight, podeszła do niej z nieufnością wymalowaną na twarzy.

- Nie podobasz mi się, panienko - wysyczała cicho karczmarka, marszcząc nos. - Widzisz, co narobiłaś? Zostaw tego biednego chłopaka. Idź stąd. Precz, sio, sio! - To rzekłszy kobieta zamachnęła się na Przemienioną jakąś szarą, trzymaną akurat w dłoniach ścierką. Midnight właściwie nie pozostało nic innego, jak faktycznie się stąd wynieść.

Re: [W karczmie "Pod Zielonym Kotkiem"] Jak minęła podróż?

: Śro Lut 06, 2013 9:52 pm
autor: Midnight
Midnight odskoczyła przed śmierdzącą ścierką, mrużąc oczy wściekle. Po chwili zmieniły kolor na szkarłatnoczerwony.
- Sio? Sio?! - wysyczała w furii. - Ja też mam uczucia, stara prukwo! - i otworzyła usta, sycząc jak wąż, z zamiarem uderzenia kobiety.
W tym samym momencie stronę wzięła jednak bardziej wrażliwa strona Midnight i po prostu wybiegła ze łzami w oczach. Nie obchodziło jej, jak dziwnie się zachowała, że ktoś mógłby ją teraz chcieć odnaleźć z powodu zmiany koloru oczu i złowieszczego syku. Miała wszystko w nosie. Wszystko oprócz... Marco. Ale szybko on również jej stał się obojętny, jakby utworzyła wokół siebie tarczę, która pochłaniała wszystko wokół. Musiała odpocząć w lesie.