Mauria[Serce miasta umarłych] Ciemne interesy

Miasto położone na północny-zachód od Mglistych Bagien, otoczone gęstą puszczą, jedyną droga prowadząca do miasta jest dolina Umarłych lub też nie mniej niebezpieczne bagna. Niewielu tutaj przybywa miasto zaczyna wymierać, gdyż młodzi jego mieszkańcy uciekają stąd jak najdalej od tajemniczej Doliny Umarłych.
Awatar użytkownika
Aishele
Senna Zjawa
Posty: 275
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Zjawa
Profesje: Włóczęga , Medium
Kontakt:

Post autor: Aishele »

- Nie, nie mogę jeszcze do niego wrócić - odparła martwa dziewczyna trochę lękliwie, siadając na dywanie u stóp Akkarina. Dywan był czarny i niewiarygodnie miękki. - Muszę... wyruszyć w dalszą drogę. Nie całkiem wiem dokąd. Pójdziesz razem ze mną?

Sennym ruchem położyła głowę na jego kolanie i westchnęła smutno. Zegar tykał. Kruk usiadł na oparciu fotela zajmowanego przez spowitego w czerń mężczyznę, oparł łebek o jego ramię i pogrążył się w letargu. Cóż za rodzinny obrazek - mógłby pomyśleć przypadkowy obserwator.

- Widzisz, bo jeśli wszystko się uda, to będę znów żyła. A wtedy już wszystko będzie dobrze - podsumowała naiwnie. - Wrócę... do domu. Tak, wszystko będę znów pamiętać i wrócę do mamy, i taty, i siostry, i... nie wiem, do kogo jeszcze. Ale będę wiedziała. Licz mi obiecał, że będę znowu żyła, on potrafi to sprawić... Czy może nie on sam - zmarszczyła brwi - ale ktoś, kto ma taką moc, jakaś kobieta... Och, jego córka. Wyobrażasz sobie? Martwy król-szkielet ma córkę. Ciekawe, czy jest do niego podobna... - Topielica zaśmiała się, a potem zaniosła kaszlem. - Tylko przedtem muszę zrobić jedną małą rzecz. Bo wiesz, tacy jak on nie dają nic za darmo - paplała przysypiając. Chociaż w gruncie rzeczy nie potrzebowała snu, to ciało przypominało sobie czasami o dawnych odruchach i przyzwyczajeniach. - On mi kazał znaleźć drugą połówkę talizmanu, takiego jednego, co to już pierwsze jego pół ma. To jakaś strasznie potężna rzecz i on chce ją mieć... Ja nie wiem, po co mu ona, wszystko jedno, tylko jak mam to zdobyć, skoro nawet jemu samemu się nie udało? Hm, a może mu się nie chciało. W każdym razie, jak już to zrobię, to wszystko będzie dobrze, hahaha. Pomóż mi, pomóż, Ak-harin, ja wiem, że ty jesteś dobrym człowiekiem. To bardzo przykre, być nieżywym, wiesz?
Koi
Błądzący na granicy światów
Posty: 13
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Człowiek - opętana
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Koi »

Spokój panujący w pokoju przerwała pojawiająca się gwałtownie łuna światła. Znajdowała się na suficie i przypominała owalny portal. Jasność eksplodowała wyrzucając z siebie ciało drobnej dziewczyny. Dosłyszeć można było niezrozumiałe krzyki mężczyzn, rżenie koni, jak i trzask płonącego drewna. Wszystko jednak było zniekształcone, jakby dobiegało z głębin wody. Portal zamknął się jak tylko dziewczyna uderzyła o podłogę. Jej ciało było w nienaturalnej pozycji, trupio blade, a jednocześnie naznaczone krwawymi pręgami i ogromnymi, granatowymi siniakami. Odziana była w białą, zniszczoną i lekko podpaloną suknię. Drgnęła dopiero po chwili, starając się zaczerpnąć powietrza. Upadek mocno odbił się na jej klatce i na chwilę uniemożliwił oddychanie. Zacisnęła place na dywanie.
- Uciekłam? - szepnęła sama do siebie, podnosząc gwałtownie głowę. Rozejrzała się niepewnie, a gdy dostrzegła, że nie jest w pokoju sama, cofnęła się gwałtownie czołgając po podłodze. Wyglądała jak wystraszone zwierzę. Dziewczyna przylgnęła do ściany i obserwowała ich swoimi czarnymi źrenicami. Było w niej coś nienaturalnego. Nie wiadomym było czy to jej wygląd, czy sposób poruszania się. W głowie Koi szumiały głosy, doprowadzając do zawrotów i mdłości.
Awatar użytkownika
Aishele
Senna Zjawa
Posty: 275
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Zjawa
Profesje: Włóczęga , Medium
Kontakt:

Post autor: Aishele »

Topielica poderwała się na równe nogi w akompaniamencie spontanicznego, wcale donośnego wrzasku. Przenikliwy głos nieumarłego dziewczątka wyrwał z letargu czarnopiórego ptaka-ożywieńca, który przyłączył się do swojej pani w głośnym oznajmianiu swojego zaskoczenia. Nie obudził on natomiast Nemorianina - nie wiedzieć kiedy Akkarin pogrążył się bowiem we śnie w objęciach wygodnego fotela i najwyraźniej nie zamierzał owego snu przerywać.

Co się działo? Coś wybuchło? Coś trzasnęło, błysnęło, oślepiając? Huknęło? Aishele nie znała się wcale na magicznych portalach, ciężko jej było się zatem zorientować, co tu właściwie zaszło. Zobaczyła tylko nagły błysk, który rozświetlił ogarniający komnatę półmrok i wypełnił jej oczy niezwykle jasnym światłem na dobrych kilka chwil. Kiedy topielica odzyskała wzrok i rozsądek, zobaczyła na podłodze jakieś stworzenie. Drżąc na całym ciele, uczyniła dwa kroki w jego stronę.

Chuda jak trup, poobijana i pokaleczona dziewczyna, dzika jak... jak dzikus jakiś, czołgała się po miękkim dywanie. Szare, wyprane z koloru spojrzenie topielicy spotkało się z oczami tej istoty, czarnymi jak najgłębsza noc. Nie, Aishele nie była już w stanie się jej bać. Przecież wyraźnie widać było, że sama była zagubiona i wylękniona. Czyżby coś jej groziło? Ale jakim sposobem się tu pojawiła? Na to pytanie topielica nie umiała sobie odpowiedzieć.

- Pani jest... jest... kim...? - wyjąkała nieskładnie nieumarła, zbliżając się do nowo przybyłej i wyciągając w jej kierunku swą chudą dłoń. Chudą, ale nie aż tak jak tamtej, zauważyła. - Skąd... jak? Jak tu się znalazłaś?

Zdenerwowany kruk krążył po pokoju, trzepocząc opętańczo skrzydłami i rozsiewając pióra w ciężkim, nocnym powietrzu.
Koi
Błądzący na granicy światów
Posty: 13
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Człowiek - opętana
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Koi »

Dopiero po chwili doszło do niej gdzie się znajduje. Przyglądała się dłoni, którą wyciągnęła do niej dziewczyna. Nie wyglądała na groźną. Jednak Koi zawsze była strachliwa i często nie ufała nikomu.
- Jesteście łowcami? - szepnęła w jej kierunku tak by nie zbudzić śpiącego mężczyzny, który zdawał się o wiele bardziej niebezpieczny. Nie myśląc zbyt długo przyjęła dłoń nieznajomej i podciągnęła się wstając na chwiejne nogi. Nadal czuła zapach palących się włosów.
- Ja... przepraszam za wtargnięcie. Jak używam w pośpiechu portalów, wyrzucają mnie gdzie popadnie - mruknęła nieśmiało. To nie pierwszy raz, kiedy w ucieczce przed łowcami musiała teleportować się nagle i w trudnych warunkach. Kiedy nie potrafiła się skupić bo czuła na karku ich żelazną dłoń. Dopiero gdy Koi się podniosła, zza fali jej rozczochranych włosów wyłonił się medalion. Niczym gorejący punkt na jej rozmywającym się ciele oko wpatrywało się w topielicę. Było w nim coś niepokojącego.
- Koi... jestem Koi - dodała po chwili przypominając sobie, że dziewczyna pytała kim jest.
Awatar użytkownika
Aishele
Senna Zjawa
Posty: 275
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Zjawa
Profesje: Włóczęga , Medium
Kontakt:

Post autor: Aishele »

- "Koi?" - pomyślała nagle z nieadekwatnym do sytuacji rozbawieniem. - "Koi, zabawne imię. Ale właściwie ładne i jakieś takie... takie... Hm, sama nie wiem."
Takie znajome? Tak, to chyba właśnie tego słowa brakowało topielicy, która jeszcze nie zdołała sobie dokładnie uświadomić, że miano "Koi" z czymś jej się kojarzy. Ledwie dopiero przeczuwała ten fakt. Choć równie dobrze mogło się jej zresztą po prostu wydawać.

- Ja... mam na imię Aishele i nie jestem żadnym łowcą - powiedziała cicho, wpatrując się w osobliwy medalion, który wychynął właśnie spośród ciemnych loków dziewczyny. - Może, może... usiądź sobie? - dodała, wskazując jej wolny fotel. Jednocześnie wciąż śledziła wzrokiem ten dziwny wisiorek. I, co gorsza, on także zdawał się śledzić ją.

Nozdrzy topielicy dobiegła drażniąca woń spalonych włosów, emanująca z aury Koi, a jej uszy pochwyciły mrożące krew w żyłach jęki - oczywiście nieumarła nie mogła wyciągnąć z tego żadnych wniosków, gdyż nie potrafiła odczytywać znaczenia aur; wystarczyło to jednak w zupełności, aby zrobiło jej się odrobinę słabo. Usiadła więc znów na dywanie, rzucając przez ramię lękliwe spojrzenie w stronę Akkarina. "Lepiej byłoby, gdyby się nie obudził" - przemknęło jej przez myśl. Dlaczego właściwie? Przecież już ustaliła, że Akkarin jest dobrym człowiekiem... Postanowiła jednak mówić cicho, na wszelki wypadek.

Wiele trudu kosztowało Aishele, aby przestać gapić się na hipnotyzujące, czerwone oko medalionu.

- Ale ja wciąż nie rozumiem... - podjęła po chwili, drapiąc się w zamyśleniu po policzku - ...jak się tu znalazłaś. Jak wpadłaś przez sufit? Przecież tam nie ma dziury. - Nieumarła dla pewności popatrzyła niemądrze w górę. Z sufitem było oczywiście wszystko w porządku, po portalu nie został już nawet ślad. Ponadto, topielica nie znała słowa "portal" i chyba nawet nie zdołała zarejestrować, iż Koi go użyła. Ta zagadka nie dawała jej spokoju. Przecież ludzie nie zjawiają się nagle tak znikąd.

Strużka wody z wiecznie wilgotnej, czarnej czupryny spłynęła po nosie topielicy, a na jej chudym policzku zjawił się mały, blady ślimaczek, który - najwyraźniej zaciekawiony - opuścił swoje bezpieczne schronienie we włosach martwego dziewczęcia i ukazał się Koi w całej okazałości. Okazałości mało okazałej, swoją drogą - nie bez kozery bowiem Aishele mówiła na niego "Mały".
Koi
Błądzący na granicy światów
Posty: 13
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Człowiek - opętana
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Koi »

Koi odetchnęła z widoczną ulgą i opadła zmęczona na fotel. Wyglądała jak porzucona kukiełka.
- To dobrze... to bardzo dobrze. Miło cię poznać, Aishele - odpowiedziała cichutko, co jakiś czas spoglądając w stronę mężczyzny. Obawiała się, że jej obecność może go zbudzić.
- A on? On jest łowcą?... um, przepraszam. Zadaję tyle pytań, a nie udzielam odpowiedzi. Ścigają mnie źli ludzie... chcą mnie zabić, bo... noszę w sobie coś. Coś potężnego - szeptała ledwo poruszając wargami.
- Przestań się żalić, nie możesz jej ufać. Zdradzi cię jak wszyscy inni. Pozwól mi tylko, a zgniotę ją jak robaka. - Zadrżała na głos w głowie, szarpnęła się i odetchnęła głęboko. Demon mógł mieć rację, ale Koi w końcu nie musiała uciekać. Przynajmniej tak się jej wydawało. Nie rozumiała pytania dziewczyny. Czyżby nie pojmowała podstawowych zasad magii? Ona sama uczyła się wszystkiego od Nulla, jak i jej przyjaciela, starego maga. Czy potrafiłaby to wszystko powtórzyć? Zagryzła dolną wargę w zamyśleniu.
- Um... no portal. Magiczne przejście, które pozwala przechodzić z jednego miejsca na drugie. Jeśli ma się odpowiednie umiejętności, można taki portal otworzyć samemu. Ja potrzebuję do tego pierścień. - Wyciągnęła w stronę dziewczyny swoją wychudzoną dłoń. Na kościstym palcu błyszczał się niewielki pierścień z zielonym kryształem. Widziała jednak, że Aishele miała trudności ze skupieniem się na czymś innym niż jej medalion. Gorejące oko wszak wpatrywało się w nią cały czas w dziwny, przeszywający sposób. Zabrała rękę i podkuliła nogi przyciskając je do klatki.
- Właściwie... gdzie ja jestem? W jakim mieście się znajdujemy? - Portal nie mógł przenieść jej daleko, ale robił to chaotycznie i w losowym kierunku, toteż nigdy nie wiedziała gdzie wyląduje. Już raz prawie się utopiła przez używanie go w pośpiechu. Gdy dostrzegła niewielkie stworzonko na policzku towarzyszki, otworzyła szerzej oczy. Dopiero teraz można było dostrzec, że ogromne, czarne źrenice nie zajmują całego oka. Pochyliła się w stronę dziwnego zjawiska i uśmiechnęła lekko. Jak można hodować na sobie takie żyjątko? Wydało się to jej zabawne.
Awatar użytkownika
Akkarin
Poszukujący Marzeń
Posty: 415
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Nemorianin
Profesje:

Post autor: Akkarin »

Demon rozbudził się chwilę wcześniej, dzięki czemu usłyszał część wypowiedzi dziewczyny. Nie otwierał jednak oczu, całym ciałem wychwytując z powietrza resztki neutralnej magii pozostałe po otwarciu portalu, było tego trochę mało jak dla Nemorianina, ale co poradzić. Odezwał się spokojnym głosem, pozostawiając jednak opuszczone powieki.
- Jesteśmy w Maurii, dokładniej w domu pani Ariszii Velmeron. Wybrałaś bardzo złe miejsce na lądowanie, pani. Nie musisz się jednak obawiać, nie jestem łowczym. - Przerwał na chwilę jakby się nad czymś zastanawiał.

- Skoro jednak tak o nich wypytujesz na wstępie, to zapewne cię ścigali. Jeśli to nie problem, chciałbym wiedzieć czemu się tobą zainteresowali oraz z kim mam przyjemność rozmawiać. - W tym momencie powoli otworzył oczy i wpatrzył się w twarz Koi swoimi nienaturalnie zielonymi oczami. Jego aura jak zwykle była całkowicie ukryta, a pierścień schowany. Jedyne co mogło teraz zdradzić jego pochodzenie to kolor oczu, choć nie dawały one stuprocentowej pewności.
Arkad
Siedziba rodu Derathé

Naszym największym strachem nie jest to, że jesteśmy zbyt słabi tylko zbyt silni. Nasz blask nas przeraża, nie ciemność. Umniejszanie swojego znaczenia nie służy światu. Nie bój się tylko po to żeby inni czuli się przy tobie bezpiecznie. Przyszliśmy na świat by świecić. Ten blask jest w każdym z nas. Kiedy widać nasz blask, pozwalamy innym robić to samo. Uwalniając się od własnego strachu, wyzwalamy od niego innych.
Awatar użytkownika
Aishele
Senna Zjawa
Posty: 275
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Zjawa
Profesje: Włóczęga , Medium
Kontakt:

Post autor: Aishele »

Krótki wykład o portalach zadziwił i zaciekawił topielicę, choć tak po prawdzie to wciąż nie dowierzała ona, że da się zrobić coś podobnego. Ale cóż, Aishele i za życia była prostą, niedoświadczoną i nieuczoną w magicznych arkanach dziewczyną, a gdy umarła... Gdy umarła, to razem z jej życiem utonęły w chłodnej wodzie jeziora niemal wszystkie jej wspomnienia i wszystko, co wiedziała o świecie. Zostało mnóstwo niewiadomych i paskudny zamęt w głowie.

"Ciekawe, czy tamci co ją gonili też potrafią robić te portale..." - zastanowiła się topielica, ale nie powiedziała tego na głos. Lepiej, żeby nie potrafili.

Przez chwilę mignęło jej w oczach zielone oczko pierścienia Koi. "Ładny pierścionek, też bym taki chciała" - zdołała tylko mętnie pomyśleć dziewczyna, zanim jej wzrok samoistnie powędrował znów do medalionu. Po chwili jednak i ten zniknął, zasłonięty przez chmurę czarnych loków i kościste kolana właścicielki. A Aishele drgnęła i mimowolnie skuliła się w sobie, słysząc, że Akkarin się obudził.

- Tak, jesteśmy w Maurii - powtórzyła słowa Nemorianina - a ten dom to dwór wampirzycy... Pani Velmeron. Ale my nie jesteśmy wampirami - dodała prędko, żeby Koi sobie nie pomyślała, że zaraz zaczną sączyć jej krew, i z łagodnym uśmiechem przysunęła się bliżej niej, jakby chcąc dodać jej otuchy. - I nie mieszkamy tutaj. Jesteśmy tu tylko chwilowo, jutro pewnie opuścimy już to miejsce. Przynajmniej ja... opuszczę... Z pewnością.

Tutaj topielica zawiesiła na moment głos, odwróciła głowę i popatrzyła na demona pytająco. Nie była pewna, w którym momencie ich rozmowy zasnął i czy właściwie zechce jej towarzyszyć w dalszej drodze, czy zostawi samą, na pastwę złego losu.

- Koi, a ty... gdzie wcześniej byłaś? Daleko stąd? - zapytała po chwili, a zaraz potem się zawstydziła, bo jej samej zrobiło się dziwnie, gdy Akkarin zaczął tak władczo wypytywać o wszystko to chude, poobijane stworzenie. No a ona sama nie była teraz lepsza. Topielica zaczerwieniłaby się pewnie, gdyby tylko krew w niej krążyła trochę żwawiej.
Awatar użytkownika
Akkarin
Poszukujący Marzeń
Posty: 415
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Nemorianin
Profesje:

Post autor: Akkarin »

Demon dostrzegł pytające spojrzenie Aishele i skinął głową. Zamierzał jej towarzyszyć, w końcu nie dość, że pewnie coś na tym zyska, to będzie z kim porozmawiać na szlaku. Niepokoiła go jednak nowo przybyła, posługiwała się magią, mogła więc być równie niebezpieczna, co przydatna. Gdyby postanowiła zabrać się z nimi, musiałby mieć ją na oku. Dodatkowo problemem stawał się środek transportu, Arkad nie uniesie całej trójki podróżników. Wątpił, żeby było ich stać na jeszcze jednego wierzchowca, niewiadomą były również umiejętności jeździeckie Koi. Nie wyglądała na kogoś, kto jest w stanie utrzymać się samodzielnie w siodle. Ciekawiła go również reakcja pani Ariszii na niespodziewanego gościa. W końcu weszli we dwoje, a wyjdą już we trójkę, chyba, że ta mała się przeniesie poza obręb dworu i tam na nich zaczeka. Postanowił martwić się o to potem, teraz należało jak najwięcej dowiedzieć się o tej dziewczynie.

- Jeśli to nie problem, chciałbym wiedzieć również, skąd pochodzisz, pani. - Obawiał się, że źle zareaguje na ten niewielki grad pytań, więc uśmiechnął się do niej, nie przestając dalej się w nią wpatrywać.
Arkad
Siedziba rodu Derathé

Naszym największym strachem nie jest to, że jesteśmy zbyt słabi tylko zbyt silni. Nasz blask nas przeraża, nie ciemność. Umniejszanie swojego znaczenia nie służy światu. Nie bój się tylko po to żeby inni czuli się przy tobie bezpiecznie. Przyszliśmy na świat by świecić. Ten blask jest w każdym z nas. Kiedy widać nasz blask, pozwalamy innym robić to samo. Uwalniając się od własnego strachu, wyzwalamy od niego innych.
Awatar użytkownika
Rouge
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 55
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Zjawa
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Rouge »

Zakapturzona postać bezszelestnie przemykała po ulicach Maurii. Szukała. Tego co zwykle. Nie mogła przecież ograniczać się do samego lasu. Po tylu latach mógł się gdzieś przenieść. A tak właściwie, to ile czasu już minęło..? Nie, nieważne. On musiał zginąć. Z jej ręki.

Niestety, niełatwo jest znaleźć kogokolwiek w mieście. Zbyt dużo twarzy, zapachów, dźwięków. Wszystko miesza się w głowie i tworzy szumiący chaos. Ale po zmroku wszystko się zmienia. Tylko nieumarli i typy spod ciemnej gwiazdy nie uciekają przed zatopieniem we mgle i ciemności. Poszukiwania trwają!

Pod okazały pałac zjawę przyciągnął zapach krwi. Ten sam, który czuła w ostatnich chwilach swojego życia. Ale tylko zapach był ten sam. Wszystko inne było obce. Mimo to, dziewczyna postanowiła wejść do środka. On mógł być przecież wszędzie. Wchodzenie przez drzwi frontowe było skazane na niepowodzenie od samego początku. Rouge postanowiła zrobić to, co mogły tylko zjawy. Przejść przez ścianę. Wybrała tę najbardziej osłoniętą od oczu niechcianych widzów, tę ukrytą wśród różanych krzewów. Nikt nie zauważył małej dziewczynki pojawiającej się znikąd na ogromnej sali balowej. Upojone krwią wampiry nawet nie dostrzegły, jak ktoś obcy przemyka wśród nich, bacznie się przyglądając. Ale zjawa nie znalazła tego, kogo szukała. Nie znalazła Wilka.

Dziewczyna w czerwonym płaszczu już miała zamiar opuścić to miejsce spływające krwią, kiedy coś nagłego i niespodziewanego ją zatrzymało. Z początku odczuła to jako fizyczny ciężar, ale w jej kondycji było to niemożliwe. Dopiero po chwili uświadomiła sobie, że to, co poczuła, to aura. Nienaturalnie wręcz silna, prawie niemożliwa. Może to nie miało z nią żadnego związku, ale musiała sprawdzić. Jak rzadko, ciekawość zwyciężyła.

Kierując się swoim wyostrzonym zmysłem magicznym Czerwony Kapturek udał się na odpowiednie piętro, pod odpowiednie drzwi. Tu dziewczyna wyczuła jeszcze jedną aurę, nieporównywalnie słabszą. A wsłuchując się w głosy zza drzwi ze zdziwieniem stwierdziła, że należą one do trzech różnych osób. I jednego zwierzęcia. Kruka. Dziwnego kruka. Rouge postanowiła wykorzystać to zwierzę. Skupiła na jego aurze całą swoją uwagę i powoli, bardzo powoli przelała swoją samoświadomość w to małe ciałko. Po chwili ptak był już pod jej kontrolą. Opętała go. Nie spodziewała się jednak jednego - nic nie widziała. Nie wiedząc co robi, poderwała kruka do lotu. Ciało niewidomego zwierzęcia zaczęło obijać się po całym pokoju, wpadając na meble, ściany, odbijając się od okien i sufitu. Wreszcie z głośnym skrzekiem ptaszysko wplątało się w mokre włosy istoty pachnącej jak dno jeziora.
Don't let the wolf into your bed
He'll take your soul and eat your head...
Awatar użytkownika
Aishele
Senna Zjawa
Posty: 275
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Zjawa
Profesje: Włóczęga , Medium
Kontakt:

Post autor: Aishele »

Zanim nieszczęsna Koi zdołała otworzyć usta i odpowiedzieć na choćby jedno z pytań, którymi została przed chwilą zasypana, znów wydarzyło się coś, czego nikt a nikt nie mógł się spodziewać. Nieumarły kruk znienacka... oszalał.

- Cooo, do stu demonów?! - jęknęła zaszokowana topielica, kiedy stworzenie zaczęło tłuc się po pokoju jak wściekłe. - O co ci chodzi?! Przestań, to boli! Ucieekaj!

Aishele machnęła ręką, niezbyt pewna, co się właściwie dzieje. Jej czarny kruk-stróż dotąd wcale się w ten sposób nie zachowywał. Był właściwie ciągle spokojny i - cóż się mu dziwić - niezbyt żywy. Nie protestował nawet wczoraj wieczorem w karczmie, kiedy obeszła się z nim w sposób wybitnie niedelikatny, rzucając jego kruchym ciałkiem przez stół. A teraz... teraz wbił swoje suche, ostre szpony w jej fryzurę, a dziobem o mały włos nie pozbawił dziewczyny oka!

Nieumarła dziewczyna doprawdy nie mogła pojąć, co się stało jej zwierzątku - tak, właśnie zwierzątku, bo prawdę mówiąc zdążyła się już do kruka... no, może nie przywiązać. Ale przyzwyczaić.
Czyżby jego dziwaczne zachowanie było spóźnioną zemstą za to, że wczoraj była skłonna oddać go Akkarinowi na pożarcie? (Swoją drogą, ptak nie wyglądał wcale apetycznie...) A może miało to związek z przybyciem Koi? Z tym całym... portalem? A może z osobliwą błyskotką-okiem na jej szyi? Aishele przypomniała sobie, że słyszała kiedyś o tym, iż jakieś ptaszysko namiętnie kradnie ludziom błyskotki. Osobiście nigdy w to do końca nie wierzyła, ale kto to wie...?

A może... Może Megdar chciał przekazać topielicy coś w ten sposób? W końcu ten trup ptak-stróż był jego tworem. Dziewczyna struchlała w głębi na tę myśl. Może... Megdar był niezadowolony...?

- Aa, przestańże! Pomocy! - zawołała Aishele histerycznie w stronę Akkarina, odpierając kolejny atak oszalałego stworzenia i zrywając się na równe nogi. - Zabierz go ode mnie!
Awatar użytkownika
Akkarin
Poszukujący Marzeń
Posty: 415
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Nemorianin
Profesje:

Post autor: Akkarin »

Akkarin na początek doznał szoku, gdy kruk zwariował, więc dopiero po chwili zerwał się z fotela. Doskoczył do Aishele, po czym objął ją jedną ręką, drugą chwytając miotające się ptaszysko za kark. Równocześnie puszczając topielicę przycisnął zwierzę obiema dłońmi do oparcia najbliższego fotela, na szczęście pustego. Kruk nawet na chwilę nie przestawał się miotać, a wręcz zdawał się zdwajać wysiłki, by się uwolnić. Demon nie zamierzał tak stać przez resztę nocy, w końcu nikt mu za to nie zapłaci. Postanowił upiec dwie pieczenie na jednym ogniu.

- Wybacz, Aishele... - Mówiąc to, uderzył ptakiem o siedzenie fotela, puścił go lewą dłonią i wyszarpnął zza pasa sztylet, którym to przybił kruka, za skrzydło, do mebla. Puścił go na chwilę, jakby na próbę, czy zwierzę się uspokoi, to jednak dalej szalało. Złapał je więc ponownie, tuż przy ostrzu, i korzystając z rany zaczął pochłaniać będącą w nim magię. Zwierzak był mały, więc nie trwało to długo i stracił siły na dalszą walkę. Demon puścił go i wyciągnął broń z jego ciała, po czym spokojnie już wytarł o fotel i schował ponownie za pas. Nemorianin spojrzał na topielicę i uśmiechnął się pokrzepiająco.

- Przepraszam za uszkodzenie twojego kruka, niedługo znów powinien latać. Nie wiem co mu się stało, ale mam nadzieję, że to nie jest normalne u niego? - Przyglądał się ptakowi, jakby niepewny, czy temu znowu coś nie strzeli do głowy. Tak naprawdę zastanawiał się jednak czy ktoś zorientował się, jaka była przyczyna osłabnięcia zwierzęcia.
Arkad
Siedziba rodu Derathé

Naszym największym strachem nie jest to, że jesteśmy zbyt słabi tylko zbyt silni. Nasz blask nas przeraża, nie ciemność. Umniejszanie swojego znaczenia nie służy światu. Nie bój się tylko po to żeby inni czuli się przy tobie bezpiecznie. Przyszliśmy na świat by świecić. Ten blask jest w każdym z nas. Kiedy widać nasz blask, pozwalamy innym robić to samo. Uwalniając się od własnego strachu, wyzwalamy od niego innych.
Awatar użytkownika
Rouge
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 55
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Zjawa
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Rouge »

Oprócz ślepoty, kolejną wadą opętania kruka był fakt, iż postanowiono uspokoić go siłą, a w stanie opętania Rouge odczuwała wszystko to, co jej ofiara, łącznie z bólem fizycznym. Chciała jak najszybciej opuścić ciało zwierzęcia, ale zamiast zrobić to spokojnie, tak jak zawsze, zaczęła się szarpać, co tylko pogarszało sytuację. W końcu jednak jej się udało, tuż przed tym, jak ptak nagle stracił swoje siły. Korzystając z zamieszania, niezauważona schowała się za pusty fotel. Już dawno nie czuła się tak upokorzona. Wzrastał w niej gniew. I rozpacz. Co gorsza, czuła się bezradna. Łatwo było przerazić samotnego podróżującego w leśnej mgle. Gorzej było z trzema osobami w małym pomieszczeniu. W dodatku jedna z nich miała przytłaczającą wręcz aurę. A jedna nie miała jej wcale. Nie zamierzała się jednak poddawać. Musiała wykorzystać wszystkie swoje atuty.

Wniknęła w fotel, na którym leżał zraniony kruk. Nikt nie mógł jej teraz zobaczyć, zresztą miała nadzieję, że uwaga zgromadzonych skupi się na czymś innym.

Po chwili w pokoju dało się słyszeć cichy, ale szyderczy śmiech. Dochodził z fotela, dokładnie z miejsca, gdzie leżał ptak.
- Głupcy... - wyszeptał kruk. Nie poruszał się jednak, wyglądało to tak, jakby używał telepatii.
- Głupcy... Czy wiecie, z jaką siłą zadarliście snując wasze małe, żałosne plany? Hihihihi... Ten kruk to dopiero początek...
Jeszcze przez chwilę dało się słyszeć ciche chichotanie. A potem nastała cisza.

Rouge postanowiła improwizować. Nie wiedziała, dlaczego ta trójka się tu znajduje, nie wiedziała, jaka jest ich prawdziwa siła. Nie mogła jednak odpuścić takiej zniewagi. Poza tym, nic gorszego od śmierci nie mogli jej zrobić. Za to mogli przynieść tyle radości...
Don't let the wolf into your bed
He'll take your soul and eat your head...
Awatar użytkownika
Aishele
Senna Zjawa
Posty: 275
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Zjawa
Profesje: Włóczęga , Medium
Kontakt:

Post autor: Aishele »

- Nie...! - zawisł w powietrzu urwany krzyk nieumarłej, gdy Nemorianin zaczął się tak brutalnie rozprawiać z ptaszyskiem. Fakt, kruk był już martwy, więc pewnie nie zginie po raz drugi, ale mimo wszystko... mimo wszystko, strasznie nieprzyjemnie było patrzeć, jak w jego skrzydło wbija się ostrze sztyletu. Być może dziewczynie tylko się to wydawało, ale przez sekundę miała niemiłe wrażenie, że Akkarin dziwnie rozkoszuje się zadawaniem szalejącemu stworzeniu cierpienia. Chociaż - czy nieumarły kruk mógł cierpieć?

Nad tym ostatnim zagadnieniem Aishele nie zdążyła się zastanowić. Kruk bowiem przemówił, a to już było zdecydowanie więcej, niż mogła znieść. "Co go, u diabła, opętało?!" - pomyślała z nieskrywanym przerażeniem topielica. Oczywiście nie zdawała sobie sprawy, jak trafne było to pytanie.

- Ja... j-ja nie... Co tu... Bogowie, ratun... ja... ja...

Strach, który ogarnął dziewczynę, był najzupełniej pierwotny, instynktowny i zwierzęcy. I nie robił sobie zupełnie nic z faktu, że topielica była martwa. W tej chwili bała się tak samo, jak gdyby była najbardziej żywą istotą świata, a lęk nie pozwalał jej wykrztusić z siebie żadnego sensownego słowa.

Przez kilka uderzeń serca (czyje serce biło w tej chwili tak głośno, że dało się je usłyszeć? Może to było serce Koi?) Aishele stała skulona i wlepiała oczy w fotel i kruka. Nie wytrzymała jednak długo. Krzyknęła jeszcze coś niezrozumiałego i wybiegła z pokoju, aby po przebiegnięciu kilkunastu, kilkudziesięciu albo kilkuset kroków - ile ich było, sama nie miała pojęcia; byle dalej, dalej, precz od tych potworności! - więc aby po tym biegu poprzez ciemne korytarze dworzyszcza zaplątać się wreszcie we własną przydługą spódnicę i runąć na podłogę pod jakimiś drzwiami.

Ciemność ogarnęła zmysły dziewczyny, a później było już to co zawsze.

Cisza. Chłód. Powolne spadanie. Setki wirujących dookoła, białych płatków. Pędzące w szaleńczym tempie sny.
Awatar użytkownika
Gardenia
Zsyłający Sny
Posty: 348
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Maie
Profesje: Mag , Szpieg , Badacz
Kontakt:

Post autor: Gardenia »

Jej nagłe pojawienie się na środku głównego placu Maurii nie zwróciło niczyjej uwagi. Ot, kilku mieszkańców odwróciło się na chwilę, a i to bardziej, by się z nią nie zderzyć, niż z powodu samego portalu. Widać w tym mieście takie pokazy były na porządku dziennym. Zaraz też pochłonął ją tłum zmierzających w różne strony przechodniów.
- Dobrze. – Maie wyprostowała się i poprawiła kołnierz płaszcza. Spojrzała na kruka.
Pierzasty ożywieniec zaczynał zdradzać pewne oznaki zdenerwowania, zaciskając coraz mocniej szpony na jej ramieniu. Rozkazała mu przejść na jej lewe przedramię. Na swój ptasi sposób on również reagował na to niezwykłe zagęszczenie aur nieumarłych w jednym miejscu. Gardenia nawet nie próbowała ich analizować, wiedziała, że w takim nagromadzeniu szybko pogubiłaby się który ślad pochodzi od kogo.
- Od czego zacząć?
Przypomniała sobie, że zadaniem służki arcylicza było zawarcie umowy współpracy z władzami miasta. Pytanie, do kogo z wielkiej trójcy udała się najpierw? Niezależnie od odpowiedzi, najbliżej maie znajdowała się Świątynia Śmierci. Przeciskając się między kolejnymi nadbiegającymi zewsząd ludźmi i wampirami dotarła w niedługim czasie do monumentalnego, wykonanego z ciemnego kamienia budynku. Na razie wstrzymała się z wchodzeniem do środka. Dopóki nie miała rozeznania w sytuacji, wolała nie zwracać na siebie uwagi ochroniarzy upiora Xargoletha. Istniały inne sposoby sprawdzenia, czy cel się tam znajdował. Podsunęła otrzymany pukiel włosów pod dziób kruka, pozwalając mu złapać trop. Parę sekund później podrzuciła ożywieńca w powietrze, w kierunku jednego z otwartych okien. Komenda była krótka i prosta.
- Szukaj.
Kiedy ptak zniknął we wnętrzu świątyni, Gardenia włożyła ręce do kieszeni i oparła się o zimny kamień ściany. Mijały kolejne minuty. Dla zabicia czasu wyciągnęła swoją harmonijkę ustną i zaczęła grać. Za otrzymane w ten sposób miedziaki kupiła na straganie porcję czegoś, co z grubsza przypominało zapiekane jabłka. Zdążyła dokończyć drugie, kiedy powrócił jej pierzasty pomocnik z wiadomością - służki w świątyni nie było. Gardenia westchnęła i nie tracąc więcej czasu ruszyła w dół ulicy. Owoce rzuciła w biegu na mijaną stertę śmieci, odbiła się od chodnika i wzbiła w powietrze.
Kilka uderzeń skrzydeł później dotarła do drugiego ośrodka władzy. Czarny Dwór, siedziba wampirzycy Ariszi Velmeron. Położony był w północno-wschodniej części miasta, otoczony ponurym, groteskowym parkiem. Między powyginanymi we wszystkie strony drzewami przebiegały niewyraźne cienie jakichś istot. Zapewne pałacowi strażnicy. Maie nie śpieszyło się, by to sprawdzać. Wylądowała po zachodniej stronie Dworu, na grubej gałęzi rosnącego w pobliżu ogrodzenia dębu. Ponownie wysłała kruka na rekonesans. Tym razem wrócił szybciej.

***

Pod postacią szczura maie niepostrzeżenie przedostała się do wnętrza pałacu. Z powodów niewielkiego wzrostu nie mogła ze sobą zabrać większości ekwipunku, ale udało jej się przemycić kościany sygnet ukrywający aurę. Biegła teraz pustymi, strzelistymi korytarzami, podążając za wskazującym jej kierunek pierzastym ożywieńcem. Nie spotkała po drodze wiele osób – trójkę znudzonych strażników oraz jednego, ubzdryngolonego uczestnika balu. Fortuna jej sprzyjała.
Wtem z ciemności nadleciała stopa. Szczur czujnie przywarł do ziemi, dzięki czemu uniknął bezpośredniego zderzenia, a podeszwa jedynie musnęła lekko grzbiet zwierzęcia.
Łup!
A potem coś ciężkiego runęło na podłogę, podrzucając Gardenię kilka centymetrów w górę.

***

Nieumarły kruk przysiadł tuż przy rozczochranej głowie nieznajomej. Głośnym krakaniem zaczął obwieszczać wszem i wobec, że właśnie coś znalazł. Będąc w swojej standardowej postaci Gardenia przyłożyła palce wskazujący i środkowy do tętnicy szyjnej znieruchomiałej dziewczyny. Potem powtórzyła jeszcze badanie na przegubie. Brak tętna. Nie żyła.
- No – chrząknęła magini. – I po herbacie.
Jakaż to otchłań nieb odległa. Ogień w źrenicach twych zażegła?
Czyje to skrzydła, czyje dłonie. Wznieciły to, co w tobie płonie?
(X)
Awatar użytkownika
Rouge
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 55
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Zjawa
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Rouge »

Strach w głosie dziewczyny był dla Rouge słodszy od ambrozji. Był jednak jeden szkopuł, który nie pozwalał zjawie delektować się tym smakiem. Panna z mokrą głową nie mogła być dużo starsza od niej samej, gdy umierała w męczarniach. Dźwięk desperackich kroków na korytarzu stłumiony przez miękki dywan i głuchy odgłos uderzenia czegoś ciężkiego o podłogę nie wymyły z ust ducha goryczy. Nagle reakcja pozostałej dwójki znajdującej się w pokoju zupełnie przestała interesować Czerwonego Kapturka. Chciała pomóc tej biednej przestraszonej dziewczynce. Nie widziała żadnego problemu w tym, że to ona była przyczyną tego nieokiełznanego strachu. Nie zdawała sobie sprawy, jak bardzo paradoksalne jest jej zachowanie. Jak zawsze kierowała się impulsem. Biedny, nieludzki Czerwony Kapturek.

Nikt nie mógł zauważyć jak zjawa w czerwonym płaszczu opuściła swoją kryjówkę w fotelu i chowając się w ścianach dotarła do miejsca, w którym leżała dziewczyna. Wyglądała, jakby umarła. To samo stwierdziła kobieta, która przy niej klęczała. Dziwne. Była to kolejna osoba, u której Rouge nie mogła wyczuć aury. Dlaczego? To była przyczyna czegoś w tym dworku? A może to aura tej niepozornej istotki w tamtym pokoju była tak silna, że pochłaniała swoją potęgą nikłe aury innych stworzeń? Nie, to niemożliwe, by aura klęczącej kobiety była słabsza niż ta towarzyszącego jej kruka. Dziwnego kruka. Już drugiego. Czyżby coś łączyło tę kobietę z pozostałymi? A może to przypadek? To było zastanawiające. A Rouge nie lubiła czegoś nie wiedzieć. Poza tym chciała pomóc dziewczynce, może była jeszcze szansa, by ją uratować?

Ze ściany z prawej strony kobiety bez aury wyłonił się najpierw skrawek czerwonego materiału, a po chwili cała postać. Kobieta mogła ją zauważyć, ale z pewnością nie usłyszeć. Zjawa powoli odwróciła głowę w stronę nieznajomej i wpiła w nią swoje spojrzenie.
- Czym ty jesteś? - zapytała szeptem, ale bynajmniej nie był to szept nieśmiały. Brzmiał on raczej jak cichy podmuch wiatru mogący przyprawić o dreszcz grozy. Blade usta Rouge zacisnęły się w grymasie odrazy. Nie było to jednak związane z jej faktycznymi uczuciami, ale z ogólnym nastawieniem do tego zepsutego świata.
Don't let the wolf into your bed
He'll take your soul and eat your head...
Zablokowany

Wróć do „Mauria”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 0 gości