Re: [Karczma Pod Biegającym Szczurem] poszukiwanie gryfa cz.
: Czw Gru 23, 2010 10:44 am
Obie skrzydlate, mimo że tak podobne do siebie pod względem wyglądu, najwyraźniej nie przejawiały wzajemnej sympatii. Szczególnie wyraźnie okazywała to ciemnowłosa kobieta, która z jakichś powodów nie chciała zdradzić jak ma na imię. Na potrzeby misji Mesmer zdecydował się nazywać ją Mo. Wybrał Molly, ponieważ przypominała mu jedna z elfickich magiń, która dane mu było opętać podczas poszukiwań artefaktów. Elfka miała równie mroczne usposobienie jak jej skrzydlaty, ciemnowłosy sobowtór.
Kiedy obie niebianki wyszły na zewnątrz Mesmer zatrzymał się w miejscu i raz jeszcze rozejrzał się po pomieszczeniu. Zadanie, o którym mówiła Mo, nie wyglądało na zbyt skomplikowane. Przynajmniej według jej opisu. Mimo wszystko należało zakładać potencjalną ingerencję tego tajemniczego maga, którego obecność wyczuł wcześniej. Możliwe, ze sprawy się skomplikują. Jeżeli dojdzie do walki naczynie, w którym obecnie przebywał, może nie wytrzymać tego wydolnościowo. Potrzebował młodszego, silniejszego organizmu.
Pozostawieni przez siwobrodego kupca samemu sobie elficcy pomocnicy siedli na krzesłach i zastanawiali się co robić dalej. Kiedy ich przełożony niespodziewanie wrócił automatycznie podnieśli się z miejsc i rzucili na nagabywania klientów. Brodacz, lekko zbity z tropu ostatnimi wydarzeniami, stęknął, chrząknął i na powrót zajął się układaniem towaru.
W tym samym czasie w drzwiach karczmy pojawił się jakiś człowiek. Sądząc po ubraniu i uzbrojeniu mógł on być łowcą lub najemnikiem. Przygarbiony i z lekko zaskoczonym wyrazem twarzy, omiótł otoczenie wzrokiem, jakby czegoś szukał. Następnie wykonał kilka szybkich kroków w stronę Mo i Enrei.
- To ja - odezwał się Mesmer, żeby rozwiać wszelkie wątpliwości.
Ciąg dalszy
Kiedy obie niebianki wyszły na zewnątrz Mesmer zatrzymał się w miejscu i raz jeszcze rozejrzał się po pomieszczeniu. Zadanie, o którym mówiła Mo, nie wyglądało na zbyt skomplikowane. Przynajmniej według jej opisu. Mimo wszystko należało zakładać potencjalną ingerencję tego tajemniczego maga, którego obecność wyczuł wcześniej. Możliwe, ze sprawy się skomplikują. Jeżeli dojdzie do walki naczynie, w którym obecnie przebywał, może nie wytrzymać tego wydolnościowo. Potrzebował młodszego, silniejszego organizmu.
Pozostawieni przez siwobrodego kupca samemu sobie elficcy pomocnicy siedli na krzesłach i zastanawiali się co robić dalej. Kiedy ich przełożony niespodziewanie wrócił automatycznie podnieśli się z miejsc i rzucili na nagabywania klientów. Brodacz, lekko zbity z tropu ostatnimi wydarzeniami, stęknął, chrząknął i na powrót zajął się układaniem towaru.
W tym samym czasie w drzwiach karczmy pojawił się jakiś człowiek. Sądząc po ubraniu i uzbrojeniu mógł on być łowcą lub najemnikiem. Przygarbiony i z lekko zaskoczonym wyrazem twarzy, omiótł otoczenie wzrokiem, jakby czegoś szukał. Następnie wykonał kilka szybkich kroków w stronę Mo i Enrei.
- To ja - odezwał się Mesmer, żeby rozwiać wszelkie wątpliwości.
Ciąg dalszy