Re: [Trytonia] Zmiana warty
: Sob Sty 09, 2016 6:35 pm
Jane prychnęła z uśmiechem, słysząc komentarz sanginerki na temat swojego „jakże młodego wyglądu”. Elfka w głębi duszy nieskromnie przyznawała jej rację. Sama natomiast nauczyła się nie oceniać wieku innych po wyglądzie; Prasmok jeden wie, kiedy ma do czynienia z człowiekiem, a kiedy z przykładowo; wiecznie młodymi umarłymi czy piekielnymi.
Jane z westchnieniem oparła głowę o oparcie fotela, przez chwilę pozwalając prawie każdemu mięśniu jej ciała odpocząć i zrelaksować się. Niespodziewanie poczuła paskudne uczucie bezradności. Skoro Drakon gdzieś tu był, to zapewne za niedługo znowu każe im ganiać po tym cuchnącym mieście, żeby mogły wykonać jakieś zadanie. Ale póki miał pieniądze, mógł to robić. Płacił im za to, że udało się w pewnym sensie przejąć statek, czyli za dobrze wykonaną robotę. Ha, władza i odpowiednio wypchane kieszenie robią swoje.
- W takim razie jestem od ciebie duuużo starsza, młoda – powiedziała, wpatrując się w sufit. - O ponad setkę. - Wystawiła język w geście prowokacji, aczkolwiek to nie był kpiący gest. Proste potwierdzenie słów, które przed chwilą padły z jej ust.
- Ale przyznam, że całkiem ładnie sobie radzisz, jak na taki młody wiek – rzekła, biorąc kolejny łyk kompotu. Cholera, smaczne to... - Swoją drogą, jak się teraz czujesz? Nawdychałaś się tego czegoś, tych ziół, a efekty mogą być różne. - Spojrzała na nią spokojnie. Kolos już łaskawie odszedł z tego świata, a jeśli i Darsabelle nagle coś się stanie, cała robota spadnie na Jane...
Elfka już po raz kolejny dzisiejszego dnia westchnęła, spoglądając niepewnie na drzwi, w których zniknął łysy. O wilku mowa, a jak na zawołanie – w pomieszczeniu ponownie pojawił się mendowaty mężczyzna, piorunując wzrokiem wszystko dookoła. Gdyby tylko spojrzenie mogło zabijać...
- Panicz Drakon kazał wam stawić się u niego – zaapelował, a słowa wylewały się z niego potwornie szybko, jakby bał się zmuszenia swych ust do ponownego zamknięcia się i odczekania kilku chwil. Jak widać, nie bez powodu był nazywany mniej ładnym określeniem spiętego i wrednego człowieka. Specyficzna osóbka, ot co.
Jane z westchnieniem oparła głowę o oparcie fotela, przez chwilę pozwalając prawie każdemu mięśniu jej ciała odpocząć i zrelaksować się. Niespodziewanie poczuła paskudne uczucie bezradności. Skoro Drakon gdzieś tu był, to zapewne za niedługo znowu każe im ganiać po tym cuchnącym mieście, żeby mogły wykonać jakieś zadanie. Ale póki miał pieniądze, mógł to robić. Płacił im za to, że udało się w pewnym sensie przejąć statek, czyli za dobrze wykonaną robotę. Ha, władza i odpowiednio wypchane kieszenie robią swoje.
- W takim razie jestem od ciebie duuużo starsza, młoda – powiedziała, wpatrując się w sufit. - O ponad setkę. - Wystawiła język w geście prowokacji, aczkolwiek to nie był kpiący gest. Proste potwierdzenie słów, które przed chwilą padły z jej ust.
- Ale przyznam, że całkiem ładnie sobie radzisz, jak na taki młody wiek – rzekła, biorąc kolejny łyk kompotu. Cholera, smaczne to... - Swoją drogą, jak się teraz czujesz? Nawdychałaś się tego czegoś, tych ziół, a efekty mogą być różne. - Spojrzała na nią spokojnie. Kolos już łaskawie odszedł z tego świata, a jeśli i Darsabelle nagle coś się stanie, cała robota spadnie na Jane...
Elfka już po raz kolejny dzisiejszego dnia westchnęła, spoglądając niepewnie na drzwi, w których zniknął łysy. O wilku mowa, a jak na zawołanie – w pomieszczeniu ponownie pojawił się mendowaty mężczyzna, piorunując wzrokiem wszystko dookoła. Gdyby tylko spojrzenie mogło zabijać...
- Panicz Drakon kazał wam stawić się u niego – zaapelował, a słowa wylewały się z niego potwornie szybko, jakby bał się zmuszenia swych ust do ponownego zamknięcia się i odczekania kilku chwil. Jak widać, nie bez powodu był nazywany mniej ładnym określeniem spiętego i wrednego człowieka. Specyficzna osóbka, ot co.