Re: Ruiny w pobliżu miasta
: Czw Gru 25, 2014 1:25 pm
Malugard zachowywał względny spokój, gdy medyk szykował swoje narzędzia. Musiał przyznać, że niejeden diabeł nie powstydziłby się taką kolekcją, choć w takim przypadku ich rola najpewniej ograniczałaby się do torturowania, a nie noszenia pomocy. Z drugiej strony i tak i tak w obu przypadkach musiały zadać jakąś tam ilość bólu, więc nie było co rozmyślać, tylko pozwolić medykowi działać.
Łowca Dusz odmówił jakiegoś znieczulenia, o którym mówił niski człowiek, już dawno się przekonał, że w jego przypadku niewiele to pomaga, jeżeli nie jeszcze bardziej przeszkadza. Wiedział, że to, co się za chwilę stanie do najprzyjemniejszych nie będzie należało, ale przecież nie może chodzić z kawałkiem żelaza w ciele.
Medyk wziął się do roboty. Pierwszym, co zrobił było otwarcie rany nożem o dość specyficznym kształcie. Łowca Dusz ledwo drgnął, gdy poczuł rozpalone ostrze na swojej skórze. Póki co wielkiego wrażenia to na nim nie robiło, ale wyciągnięcie fragmentu ostrza będzie najprawdziwszym koszmarem. Malugard wątpił, aby ktokolwiek oprócz maga zdołał coś takiego zrobić bez naruszania mięśni. ”Nienawidzę takich rzeczy. W Piekle robią to szybko, od razu, nie zważając zbytnio na ból delikwenta. Nie ma czasu, aby zacząć się denerwować. Ale ludzie wykonują tę robotę ostrożnie, przynajmniej zazwyczaj. Trwa to wieki, jak się tutaj powstrzymać od nerwów?”
Niewielki człowiek odłożył nóż, jednocześnie każąc Malugardowi położyć się tak, aby ograniczyć utratę krwi do minimum. Następnie wziął kolejne narzędzia, tym razem to były szczypce i kolejny nóż, tym razem różniący się w znaczącym stopniu od drugiego. Ostrożnie zbliżył je do rany, po czym najwyraźniej uchwycił kawałek metalu, bo Łowca Dusz poczuł, jak tamto miejsce jeszcze bardziej zaczyna mu emitować bólem. Zacisnął mocniej zęby, żałując, że nie ma niczego do zagryzienia. Medyk irytująco powoli wyciągał kawałek stali, przez co Malugard miał ochotę na niego nakrzyczeć, żeby po prostu szarpnął i wyciągnął go. Poza tym czuł, że rana zaczyna się zasklepiać, czuł charakterystyczne pieczenie w tamtym miejscu. Jeżeli człowiek się nie pośpieszy, to Łowca Dusz wstanie i po prostu wyrwie ten przeklęty fragment.
W końcu jednak Malugard poczuł, że nie czuje zimna stali na ciele. Spojrzał na głęboką ranę, która wyglądała paskudnie. Skóra zaczęła się już co prawda regenerować, ale trochę potrwa, zanim wewnętrzna tkanka się otworzy, a do tego czasu piekielny będzie musiał uważać na równowagę. Wstał i spojrzał na zakrwawiony kawałek miecza, leżący na stole. Medyk otaczał jego ranę opatrunkiem z białego materiału.
- Dziękuję – powiedział Malugard.
Łowca Dusz odmówił jakiegoś znieczulenia, o którym mówił niski człowiek, już dawno się przekonał, że w jego przypadku niewiele to pomaga, jeżeli nie jeszcze bardziej przeszkadza. Wiedział, że to, co się za chwilę stanie do najprzyjemniejszych nie będzie należało, ale przecież nie może chodzić z kawałkiem żelaza w ciele.
Medyk wziął się do roboty. Pierwszym, co zrobił było otwarcie rany nożem o dość specyficznym kształcie. Łowca Dusz ledwo drgnął, gdy poczuł rozpalone ostrze na swojej skórze. Póki co wielkiego wrażenia to na nim nie robiło, ale wyciągnięcie fragmentu ostrza będzie najprawdziwszym koszmarem. Malugard wątpił, aby ktokolwiek oprócz maga zdołał coś takiego zrobić bez naruszania mięśni. ”Nienawidzę takich rzeczy. W Piekle robią to szybko, od razu, nie zważając zbytnio na ból delikwenta. Nie ma czasu, aby zacząć się denerwować. Ale ludzie wykonują tę robotę ostrożnie, przynajmniej zazwyczaj. Trwa to wieki, jak się tutaj powstrzymać od nerwów?”
Niewielki człowiek odłożył nóż, jednocześnie każąc Malugardowi położyć się tak, aby ograniczyć utratę krwi do minimum. Następnie wziął kolejne narzędzia, tym razem to były szczypce i kolejny nóż, tym razem różniący się w znaczącym stopniu od drugiego. Ostrożnie zbliżył je do rany, po czym najwyraźniej uchwycił kawałek metalu, bo Łowca Dusz poczuł, jak tamto miejsce jeszcze bardziej zaczyna mu emitować bólem. Zacisnął mocniej zęby, żałując, że nie ma niczego do zagryzienia. Medyk irytująco powoli wyciągał kawałek stali, przez co Malugard miał ochotę na niego nakrzyczeć, żeby po prostu szarpnął i wyciągnął go. Poza tym czuł, że rana zaczyna się zasklepiać, czuł charakterystyczne pieczenie w tamtym miejscu. Jeżeli człowiek się nie pośpieszy, to Łowca Dusz wstanie i po prostu wyrwie ten przeklęty fragment.
W końcu jednak Malugard poczuł, że nie czuje zimna stali na ciele. Spojrzał na głęboką ranę, która wyglądała paskudnie. Skóra zaczęła się już co prawda regenerować, ale trochę potrwa, zanim wewnętrzna tkanka się otworzy, a do tego czasu piekielny będzie musiał uważać na równowagę. Wstał i spojrzał na zakrwawiony kawałek miecza, leżący na stole. Medyk otaczał jego ranę opatrunkiem z białego materiału.
- Dziękuję – powiedział Malugard.