Strona 1 z 2

Re: W wielkim mieście

: Sob Maj 07, 2011 10:25 pm
autor: Death
        Na niej suma również sprawiła spore wrażenie. Przeprowadzka średnio jej się pododbała, ale to przecież nie na długo i zawsze mogła tam wrócić, gdyby czegoś potrzebowała.
- Może być - odparła z roztargnieniem na wzmiankę o "Drużynie". - Co do niebezpiecznych miejsc - wzruszyła ramionami - mnie nie przeszkadzają - a mogą mi się nawet spodobać, dodała w myślach. Nie lubiła nudy, a gdyby zrobiło się "zbyt gorąco", zawsze mogła stac się niematerialna (przedmioty, które trzymała, stawały się takie wraz z nią), więc problemu nie było. - To jak? Może ruszymy się wreszcie, zanim ta śliczna droga zmieni się w równie sliczne błotko? - zaproponowała.

Re: W wielkim mieście

: Sob Maj 07, 2011 10:32 pm
autor: Kelly
Z początku miły i szarmancki krasnolud zamienił się w upierdliwego zgreda! Tego było już dla Kelly za wiele, ale powstrzymała swoją złość i dalej udawała miłą i ciepłą osobę. Wszystkie sztuczki Morgrima nie robiły na dziewczynie żadnego wrażenia. Uznała to jako słaby podryw. I tak nie miałby u niej szans. Nie lubiła wywyższających się osób... O czym ona w ogóle myślała? Odrzuciła od siebie wstrętne myśli i powiedziała:
- Drużyna Jaśminu? Brzmi nieźle, ale czy ktoś pytał się nas o zdanie? Może nie chcemy dołączyć do twej drużyny? Nie możesz za nas decydować... Typowy, stereotypowy krasnolud, mogłam się tego spodziewać.
Zaczęło coraz bardziej lać. Po chwili z nieba spadł grad.
- Grad?! Co u licha? - pomyślała dziewczyna.
Cała trójka skuliła się pod parasolką krasnoluda. Jednak parasolka była zbyt mała. Stała przytulona do krasnoluda. Poczuła smród alkoholu, którym był przesiąknięty.
- Odrażające! - mówiła do siebie w duchu.
Musiała znaleźć jakieś bezpieczne schronienie z dachem nad głową.

Re: W wielkim mieście

: Sob Maj 07, 2011 10:54 pm
autor: Morgrim
Mężczyzna w jednej sekundzie zgorzkniał. Dotykanie Kelly po karku przypomniało mu o ciężkich czasach w starych tunelach krasnoludzkich, kiedy raz po raz w ciemnościach wraz z oddziałem wpadał w zaśmierdłe pułapki stawiane zgodnie z rytmem biologicznym przez przebrzydłe wyropiałe skórnie bestie. Buty śmierdziały na kilometr, można było nimi zabijać równie sprawnie, co magią i zwyczajnym orężem. Cóż, obowiązek obowiązkiem, przyjemność rozrywką... ale ogrzać nową towarzyszkę to zupełnie inna para skiszonych kaloszy.

W sumie... nie była taka pokracznie zapaszkiem, jakby się bliżej przyjrzeć. Co prawda pachniała starym piwem wybekanym przez nieumarłego żula spod mostu, lecz było w niej coś naprawdę urzekającego. Morgrim zauważył, że Kelly praktycznie w ogóle nie mruga. Ma zgrabne policzki, nosek i usta. Skórę ma gładką i miękką, czystą co ważniejsze. Włosy ma gęste i lśniące, jakby zaczarowane różdżką słodkiej wróżki. To wszystko przekonało Krasnoluda, by jeszcze bardziej otworzyć się na trzymane pod parasolem dziewczęcia.
- Oj wybacz, przecież was właśnie pytam o zdanie. Trochę za bardzo się podekscytowałem całą tą robótką... Jeszcze raz przepraszam, ręce palą mi się do roboty...
Co by wyjaśniało tryskające strumienie iskierek.
- Również uważam, że powinniśmy już iść... Jeszcze trochę poczekamy, a zaleje nas jak nic! A ja nienawidzę pływać.. ble. Wolę zwyczajne kąpiele w wanience.
Już miał ruszyć prowadząc towarzyski korowód w stronę miasta, już wyciągnął lewą nogę, gdy... Zastygł. W targanych na wietrze włosach Kelly poczuł ponownie obrzydliwą woń okropności zgrzybiałego alkoholu. Zamruczał niezadowolony, odwrócił głowę w kierunku ławki.
- Oh, wiem co tak śmierdzi! Panienki, proszę spojrzeć... Ktoś rozlał na siedzeniu!
Gestem dłoni wskazał chmielową, zastygłą co prawda plamę na płaskiej desce ławki. To ona była powodem - i cierpieniem - zmysłów drużyny.
- Lepiej się tego pozbyć... mydłem i porządną ścierą do włosów. Ja też tym cuchnę, fuj... panienka tuż obok chyba nie...
I z takim oto postanowieniem pokierował "Jaśminkami" w kierunku miejsca pracy... i domostwa.

Następny post: Krew, Śmierć i On
Wszyscy wypad z tematu :P