Las Driad[Północno-wschodni kraniec Lasu Driad] One, on i ono

Kraina baśniowych stworzeń, gdzie mgliste polany i rozległe lasy zamieszkują majestatyczne pegazy i jednorożce, a gdzieś w głębokimi lesie spotkać możesz cudownie piękne, leśne Driady. To właśnie w tym lesie położony jest wielki Jadeitowy Pałac Królowej Driad i ich święte miasto ze Źródłem Nadziei i Ołtarzem Nocy.
Awatar użytkownika
Iyeru
Błądzący na granicy światów
Posty: 21
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Smok
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Iyeru »

Ledwie zdążył przymknąć powieki, skrywając pod nimi fiołkowe tęczówki, ledwie wsunął do ust drugą wiśnię, gdy drzwi jego pokoju znów zostały otwarte. Aż w duchu pożałował, że ich nie zamknął. Albo od razu zabarykadował. Na przykład szafą.
Podniósł wzrok na małą wiwernę i przez chwilę po prostu mierzył ją spojrzeniem, ciekaw, czy wyczyta z niego, jak bardzo ma dość wszelkiej atencji, towarzystwa i rozmów.
- Szczerze powiedziawszy, gdybym tylko miał ochotę na pogawędkę, nie wspominałbym wcześniej o "chwili spokoju", czyż nie? - zapytał retorycznie, po czym wypluł pestkę wiśni i oblizał blade wargi z resztek słodkiego soku. - Dlatego odpowiem jedynie, że tak, znam inne smoki i pochodzę z daleka. A jeśli chcesz mieć możliwość dowiedzieć się ode mnie czegokolwiek więcej, przyjdź jutro i to nie przed zachodem słońca. Zadaj mi jakiekolwiek pytanie wcześniej, a żadnej więcej odpowiedzi ode mnie nie uzyskasz.
Słowa Iyeru może i wydawały się zimne, ale był już na skraju swojej cierpliwości. Mógłby zdzierżyć samą obecność Śnieżynki, gdyby po prostu się nie odzywała. Od dawna podróżował sam i tyle społecznych interakcji połączonych z ostatnimi wydarzeniami zwyczajnie go już irytowało. Dlatego, gdy niedługi czas potem do pomieszczenia wpadł biały lisołak, szczęka elfa jakoś tak samoistnie się napięła, a źrenice z okrągłych przybrały pionowy kształt. Jak na nieszczęście dla Iyeru, dodawało mu to tylko tajemniczości i dziwnego uroku.
Albinos bez słowa podniósł się z gałęzi na której siedział, chwytając konar nad sobą dla stabilności i z lekkością typową dla elfa przeskoczył na parapet swojego pokoju. Wciąż nie odrywając spojrzenia od Toffeego, cicho zeskoczył na podłogę, przez co ten musiał cofnąć się o krok, by zrobić mu miejsce. Mimo to było między nimi raczej mało przestrzeni, co Iyeru postanowił wykorzystać.
Wyjątkowo kącik jego ust uniósł się w subtelnym, acz pociągającym uśmiechu i pochyliwszy ku lisołakowi głowę, szepnął:
- Nie.
Awatar użytkownika
Yrin
Błądzący na granicy światów
Posty: 14
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Lisołak
Profesje: Mag , Alchemik , Artysta
Kontakt:

Post autor: Yrin »

Yrin przewróciła oczami, jej kolega potrafił być w niektórych momentach zupełnie niereformowalny. Zaczęła nawet rozważać, czy jakiś eliksir będący odwrotnością miłosnego nie mógłby tu zaradzić. Najpierw jednak musiałaby sobie przypomnieć jak go stworzyć, chyba tylko raz ktoś ją o niego prosił. Zdecydowanie częściej ludzie pragną odwzajemnionych uczuć niż ich braku.
Jednakże ku jej zdziwieniu lisołak ostatecznie odpuścił, przynajmniej na tę chwilę. Może to przez to kichanie.

- Ehh... – westchnęła zmiennokształtna i ruszyła szukać swoich przepisów na przeziębienia i inne choróbska – Jhuz coz shukham.

Najlepszym sposobem była herbatką, którą to zrobiła im obojgu. Doskonale widziała, jak manewruje kubkiem i jeździ wokół jego ucha palcami, jakby zapomniał o całym świecie. Lisołaczka miała nawet problem, by dotrzeć do jego zaślepionego zauroczeniem łba nawet przy pomocy słów i nie był to wcale problem związany z jej wymową słów.
Gdy jednak wiedźma zdołała osiągnąć cel, speszyło ją strasznie zaskoczenie zmiennokształtnego.

- Whez zo? Mhoze… wazne nhe – wymruczała pod nosem, zupełnie mieszając szyk zdania z jej ojczystym językiem.

Toffee mógł nawet nie usłyszeć, więc kontynuował. Yrin chciała, aby jednak było na odwrót, by pomimo zawahania się on zechciał ją podnieść na duchu. Jednakże jego słowa były jakkolwiek miłe to w tym momencie niczym drzazgi wbite brutalnie w obolałe serce lisołaczki.
Uważał ją za równie piękną, jak inne, czyli nie widział w niej nic specjalnego, nic wyjątkowego. Czarę goryczy przelał moment, gdy chwycił ją za ręce, przez te kilka sekund zmiennokształtna jeszcze się łudziła, iż usłyszy to, o czym tak bardzo marzyła.
Nazwał ją kuzyneczką.
Jej zielone oczy momentalnie się zaszkliły. I choć Toffee dalej ją komplementował, na twarzy dziewczyny ani razu nie powrócił uśmiech.

- Psestan… - wykrztusiła mimo charakterystycznego bólu w gardle spowodowanego powstrzymywaniem wybuchu płaczem.

Białowłosy nawet nie wiedział, jak bardzo ją ranił. Jak mógł mówić, że ma piękne serce i jednocześnie sprawiać tym taki ból?
W momencie zaproponowania upolowania czegoś na obiad rudowłosa po prostu wstała z krzesła i wybiegła z jadalni prosto do swojej pracowni. To był ostatni moment, dłużej już nie mogła wytrzymać emocji. Wprawdzie zniknęła z oczu Dziwożonie, ale on wciąż mógł usłyszeć jej głośny szloch, cichnący z każdą chwilą jak się oddalała.

Śnieżka tymczasem naprawdę była podekscytowana rozmową ze smokiem, ale podobnie jak Yrin mocno się zawiodła. Przynajmniej nie cierpiała tak jak lisołaczka, westchnęła wewnętrznie i przeprosiła, że przeszkadzała. Następnie postanowiła zostawić pradawnego samego zgodnie z jego życzeniem. Jutro wyciągnie od niego więcej, była bardzo zdeterminowana w tej kwestii. Aczkolwiek gdy minęła w korytarzu białowłosego lisołaka, niemalże lecącego na skrzydłach miłości w stronę Iyeru zaczęła wątpić w powodzenie swojego planu.

- Jeszcze trochę i ten smok po prostu od nas ucieknie – prychnęła pod nosem i poszła w stronę pracowni.

Gdy dotarła na miejsce, zastała niecodzienny widok, a mianowicie rudowłosą unoszącą się na wysokości stołu, całą zapłakaną z pustym spojrzeniem.

- Yrin? – zagadała mocno zaniepokojona stanem zmiennokształtnej.
- Zhooosthawwww mich… – wybełkotała zachrypnięta, po czym wypuściła z ust kilka kolorowych baniek.

Wiwerna dopiero po chwili spostrzegła ilość pustych fiolek leżących na stole. Natychmiast poleciała po Twilight.
Przerwała jej kłótnie na temat noszenia ubrań z drugą wróżką i przyciągnęła do alchemiczki. Naturianka na ten widok złapała się za głowę i zaczęła pośpiesznie sprawdzać etykiety. Wszystkie substancje służyły jako używki, a Yrin wzięła je naraz i na dodatek pomieszała. Skrzydlata przy pomocy łuskowatej i swojej wiedzy zaczęła tworzyć coś, co mogło pomóc wytrzeźwieć lisołaczce i trochę ją odtruć.

- Może pójdę po Toffee’ego?
- Ten idiota jest zbyt zapatrzony w naszego gościa, by jakkolwiek sensownie pomóc – prychnęła Twi.
- Taaa… - mruknęła gadzina – Ale chyba powinien wiedzieć, w końcu się przyjaźnią, tak?
- … Jak uważasz, ale jeśli mi tu zacznie przeszkadzać, to ostro pożałuje – odburknęła wróżka, kątem oka widząc, jak wiwerna wychodzi z pracowni.
Awatar użytkownika
Toffee
Błądzący na granicy światów
Posty: 15
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Lisołak
Profesje: Ochroniarz , Wojownik
Kontakt:

Post autor: Toffee »

Odmowa Iyeru, mimo iż wyszeptana, była stanowcza w swej prostocie. Toffee, którego nadzieje zostały zniszczone w tak bezpośredni sposób, nie wybuchnął płaczem ani też nie wykrzyczał swej rozpaczy. Lisołak był bowiem zbyt zajęty procesowaniem tego, jak blisko niego jest smok. Po kilku długich chwilach podczas to których policzki dziwożony robiły się coraz bardziej czerwone, lisołak wydał z siebie niby-kwik, po czym raz-dwa wybiegł z pomieszczenia, omal przy tym nie potykając się o własne nogi i ogon.

Rzecz jasna, Toffee w obliczu swojego bezsensownego zauroczenia uznał, że odmowa tyczy się tylko i wyłącznie wspólnego polowania, a nie oferty spożycia wspólnie posiłku. Dlatego też Lisołak po uspokojeniu swojego kołatającego od emocji serca postanowił, że uda się na polowanie sam, złapie soczystą i godną podziwu zdobycz i zyska tym szacunek, jeśli nie względy pradawnego. Już biegł przez długie korytarze w kierunku wyjścia, gdy nagle zatrzymał się, rozglądając się przy tym.

“... może polowanie poprawi Yrin humor?”

Gdzieś pomiędzy myślami o mężczyźnie a myślami o myślach o tym mężczyźnie skrywało się wspomnienie tego, jak na jego słowa zareagowała Yrin. Była smutna, z bliżej niezrozumiałego dla niego powodu. Wszystko, co powiedział, było zamierzone jako komplement, czyżby jej samoocena była tak niska, że mu nie wierzyła? Czy chodziło o coś innego? Zmiennokształtny westchnął, obawiając się, że to może być coś poważniejszego, ale nie miał pojęcia, o co może chodzić.

“Może lepiej będzie, jak upoluje coś sam, nie wyglądała w humorze na wyjście na zewnątrz... Przy odrobinie szczęścia ciepły posiłek ukoi to, co dręczy kuzyneczkę.”

Z dwoma powodami, by zdobyć coś smacznego na obiad, lisołak zwany dziwożoną ruszył ponownie przed siebie, a kilka chwil później pod postacią lisa wybiegł z budynku, pędząc w poszukiwaniu zwierzyny, która by zapełniła trzy brzuchy, ukoiła lisi umysł i zauroczyła smocze serce.





Pół godziny później, Toffee pod postacią hybrydy był ponownie u drzwi domostwa. Jego ubranie było poszarpane, ale w całości. Włosy brudne i z kawałkami gałęzi wplątanymi w nie, ale przynajmniej wszystkie były na miejscu. Sam lisołak wyglądał, jakby walczył z niedźwiedziem, odsłonięte kończyny i twarz miały bowiem ślady zębów i pazurów. Hipotezę te potwierdzało truchło niedźwiedzia, które targał za sobą już od kilkunastu minut.

- Yrin! Seksowny Smoku! - Krzyknął na cały głos Toffee, otwierając drzwi wejściowe z buta, ręce bowiem były zajęte ciągnięciem niedźwiedziego cielska za nogi. - Przyniosłem obiad! Chcecie mi pomóc oskórować drania?

Nie czekając na ich odpowiedź, zmiennokształtny zaczął ciągnąć cielsko za sobą w kierunku kuchni, wnosząc do środka krew, ziemie i wszelkie inne brudy, które przylegały do niego i niedźwiedziego truchła.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Las Driad”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 5 gości