Baah-Gadar[Pałac Sułtana] Ślubuję na Boga Słońca

Rozciągnięte jest na wielkiej płaskiej równinie otoczonej bezkresną pustynią oraz niską roślinnością. Całe miasto rozmieszczone jest na kilkunastu niskich wzniesieniach i połączone ze sobą wysokimi kamiennymi murami, mostami, ogrodami na dachach budynków
ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
Sarabi
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 106
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Mahińczyk
Profesje: Władca
Kontakt:

[Pałac Sułtana] Ślubuję na Boga Słońca

Post autor: Sarabi »

Kładąc się spać Sarabi nie czuła się najlepiej. Była tu obca. Miała swój pałac, ale nie czuła się jego królową. Jej piękna komnata sypialna była ogromna i zdobna, znacznie większa niż ta, którą przez lata zamieszkiwała w swoim kraju. Może dlatego nie czuła się zbyt dobrze. Mimo to zasnęła szybko i twardo. Była bardzo zmęczona podróżą i burzliwym dniem.

Rano obudziły ją jej służki. Te, które przywiozła z Lirin-Dhar wymieszały się z tymi, które dostała w Baah-Gadar. Zjadła porządne śniadanie i została zaprowadzona do łaźni. Tam umyto ją w ciepłej wodzie i zajęto się pielęgnacją. Jedne służące pielęgnowały jej paznokcie u rąk, inne u nóg, jeszcze inne myły i dbały o jej długie włosy. Trwało to bardzo długo, ale Sara nie narzekała. Masaże, wcieranie olejków, cała ta oprawa była bardzo przyjemna. I choć nadal wiedziała, że nie jest w swoim kraju, to bardzo ją to odprężyło. Dwórki zagadywały ją, opowiadały historie, uśmiechały się do niej i żartowały. Pytały o samopoczucie, wyjaśniały najróżniejsze rzeczy. Opowiedziały jej całkiem sporo o Baah-Gadar. Przy okazji dowiedziała się kim były kobiety, które wczoraj doręczyły list i już wiedziała, czemu jasnowłosa miała w jej oczach nieprzyjazną aurę. Usłyszała wiele historii o obyczajach i kulturze. To podniosło ją na duchu. Wielogodzinne przygotowania nie były już stresujące. Miała miłe towarzystwo i zaczynała czuć się pewniej. Wiedziała już jak będzie wyglądać ceremonia, przysięgi, oprawa. To uspokajało.
***
Wielkie złote wrota otwarły się przed nią ukazując ogromną komnatę tronową. Stała na szczycie szerokich schodów, wiedziała, że musi zejść po nich ceremonialnie, tak jak nakazywała tego tradycja. Jej suknia ślubna była, delikatnie mówiąc, imponująca. Zaczynała się od białych szarawarów, z wąskimi mankietami i złotych, ozdabianych kamieniami, płaskich, butów. Na to miała nałożoną suknię rozciętą z przodu. Szeroka, biała spódnica, była wyhaftowana złotymi nićmi i ozdobiona brzęczącą biżuterią. Gorset dopasowany idealnie do jej talii i biustu był biały, ze złotymi koralikami i turkusową wstawką na środku. Spódnica była rozkloszowana, tak by tył tworzył pierwszy tren. Drugi dopięty był na niej. Wielometrowa tkanina była ręcznie malowana złotą farbą, malowidła przedstawiały orientalne motywy. Głowę przyszłej sułtanki zdobił diadem ze złota, wysadzany diamentami, do niego dopasowana była kolia i ogromne kolczyki. Na obu jej dłoniach znajdowały się złote bransolety. Wyglądała jak diament oprawiony w złoto i biel. Włosy miała rozpuszczone, przeczesane na przód, ich czerń idealnie kontrastowała z ubiorem. Do tyłu diademu przyczepiono lekki welon. Oczy miała podkreślone czarnymi kreskami, powieki pomalowano na turkusowo, usta zaś na lekką czerwień, tak by kolor pasował do jej oliwkowej cery.

Stawiając powoli stopę za stopą paradnie zaczęła schodzić po schodach. Szła wyprostowana, pewna siebie i spokojna. Oczy miała utkwione gdzieś w dali. Wyglądała oszałamiająco, wielometrowy tren ciągnął się za nią otulając stopnie i spadając po nich delikatnie. Dopiero, kiedy była w połowie schodów spojrzała na sułtana stojącego na dole. Wzrok miała pewny, silny, ale jednocześnie łagodny dla oblicza mężczyzny. Nie było w niej nic z uniżonej sługi, z uległej dziewczynki, jaką widział wczoraj. Mimo, że nie złożyła przysięgi już była sułtanką. Miała w sobie pewność, że powinna nią być, że takie jest jej przeznaczenie. Kiedy znalazła się na dole stanęła obok sułtana, skinęła lekko głową i uśmiechnęła się.
- Mój sułtanie - przywitała się oficjalnie, choć widać było po niej, że to tylko forma, za którą nie idzie uległość, a jedynie tradycja.
Awatar użytkownika
Agbar
Szukający drogi
Posty: 35
Rejestracja: 1 rok temu
Rasa: Mahińczyk
Profesje: Szlachcic , Arystokrata , Artysta
Kontakt:

Post autor: Agbar »

- Panie już czas abyś przygotował się do ceremonii - Bashira zbudziła Agbara po wschodzie słońca jak zawsze. Agbar zasnął szybko i odniósł wrażenie, że przed chwilą dopiero zamknął powieki. Powoli uniósł się na łożu, rozciągając się i żegnając z światem snu. Kiedy wstał zaczęły się przygotowania do ślubu. Wyznaczone przez Bashirę do tej roli kobiety, sporządziły ciepłą kąpiel z olejkami. Towarzyszyły mu przy myciu, wcierając pachnące zioła w skórę władcy i maści. Zakryto też misternym malunkiem, nie wielką bliznę mężczyzny na boku. Kiedy ta część dobiegła końca, kobiety zajęły się włosami Agbara. Umyto je, wtarto pielęgnacyjne maści, na koniec uczesano i założono ceremonialne nakrycie głowy. Odziano go w piękne szaty w kolorze biało- złotym. Złote hafty szyte były od dłuższego czasu, przedstawiały spiralne słońce z rozchodzącymi się promieniami. Na szyję mężczyzna utrzymał naszyjnik z pereł , na dłonie zaś pierścienie i sygnety. Całość dopełniały buty o lekko zagiętych czubkach oraz zdobny pas w czerwonym kolorze dla przełamania całości.

Kiedy był już gotowy, jak również jego dwór, Agbar udał się powoli do sali tronowej. Sala tronowa należała do najwspanialszych pomieszczeń w pałacu. Głowna nawa była w kształcie prostokąta, podpartego o szeregi kolumn. Na końcu postawiono podwyższenie do którego prowadziły szerokie marmurowe schody. na jego górze zaś stał tron. Dziś dostawiono tam jeszcze jedno rzeźbione ciężkie krzesło. Nad krzesłami stworzono wiele lat temu, figurę skaczącego do ataku lwa - Symbol władzy. W sali było tłumno i tłoczno, bogaci i wpływowi mieszkańcy miasta przybyli, by zobaczyć żonę sułtana, jak również wręczyć prezent z okazji ślubu. Był to element starej tradycji, im bardziej szczodry dar, tym ofiarujący życzył lepiej parze małżeńskiej. Teraz mieszkańcy patrzyli na drzwi wyczekując, aż wybranka zejdzie do sułtana. Sam Agbar stał u stóp schodów wstrzymując oddech. Po jego prawicy stała Bashira za nią najważniejsi urzędnicy państwowi i znaczące persony.

Kiedy tylko drzwi otworzyły się, zaczęła grać muzyka, wszyscy w sali przerwali rozmowy i obrócili się w tamtą stronę. Wypatrywano idącej kobietę po schodach. I nagle jakby ktoś rzucił czas na wszystkich zgromadzonych oczy gości wpatrywały się w księżniczkę jak w klejnot, szmery zachwytów wypełniały całe pomieszczenie. Młodsze z kobiet podawały już sobie tacę na której spoczywały kwiaty, tradycyjnie rzucane na przechodzącą parę.
Agbar wyszedł o krok do przodu uśmiechając się do Sarabi. On także uległ zachwytowi nad postacią księżniczki, odjęło mu zupełnie mowę, dlatego kiedy ona się odezwała on po prostu stał. Cała ceremonia, wszyscy zebrani ludzie, przysięgi zniknęły, mężczyzna nie mógł oderwać oczu od stojącej przez nim księżniczki.
Trwało to na tyle długo, że ledwo zauważalnie Bashira postąpiła o półkroku i cichutko chrząknęła. Goście zdecydowanie już się zaniepokoili, kilka osób po sobie spojrzało, odżyły szmery w tłumie.
- Panie? - zwracając uwagę sułtana Bashira. Wskazała dysktenym ruchem głowy na księżniczkę wciąż oczekującą na jego powitanie.
- Księżniczko Sarabi - Agbar odezwał się dziwnie nie swoim głosem, witając oficjalnie niewiastę. Lekko skłaniał się i podał jej swoje ramię. Bahira uśmiechnęła się lekko na tą sytuację i cofnęła na swoje miejsce w szczerym ukłonie. Dwór oficjalnie wycofał się, robiąc miejsce, dla przyszłych małżonków. Przed nimi otworzyła się szeroka droga prowadząca aż do schodów gdzie czekali już na nich kapłani, którzy mieli przeprowadzić ceremonie zaślubin.
Awatar użytkownika
Sarabi
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 106
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Mahińczyk
Profesje: Władca
Kontakt:

Post autor: Sarabi »

Miała zachwycić tłum. I właśnie to zrobiła. Przyjemnym dodatkiem był fakt, że oszołomiła także przyszłego małżonka. Nie umknęło jej uwadze, że mężczyzna milczał zdecydowanie zbyt długo, wgapiając się w jej piękne oblicze. Obdarowała go lekkim, powabnym uśmiechem. Niech patrzy, skoro tak mu się podoba to, co widzi. Czuła zadowolenie z samej siebie. Wczorajsze wydarzenia i dzisiejszy poranek dały jej do zrozumienia, że nie nadaje się na potulną żonę, której można rozkazywać. Nie urodziła się po to by zostać dodatkiem. W tym kraju mogli sobie myśleć sobie o niej jak o głupiutkiej, młodej księżniczce, która została oddana sułtanowi w ramach sojuszu i nie wie nic o świecie. Ona jednak była pełna dumy i siły, ale świat dopiero miał to zobaczyć. Agbar w jednym miał rację, winni jej nieszczęścia muszą ponieść karę. Szczęśliwe i spokojne życie nie wystarczy. Urodziła się by rządzić Lirin-Dahr i zamierzała to zrobić, prędzej, czy później. Teraz jednak należało skupić się na czymś innym. Na jej własnym ślubie. Małżeństwo, polityczne, czy nie, było małżeństwem. I tego dnia nie zamierzała się smucić. Ten dzień chciała przeżyć najlepiej jak mogła. Agbar był przystojnym, urodziwym mężczyzną o dobrym sercu. Mógł stać się jej przyjacielem, a może w przyszłości ukochanym. Inny władca, za to co mu powiedziała wyrzuciłby ją z królestwa. Inny mężczyzna, nie chciałby jej tknąć. Inny człowiek nie ofiarowałby jej swojego życia. Dlatego dzisiaj to był jej dzień. Ich dzień. I ona sprawi, że ten ślub nie będzie tylko traktatem politycznym, będzie czymś znacznie więcej. Dniem, który oboje zapamiętają do końca życia i który będą wspominać siwiejąc.
Nim chwyciła jego ramię wyciągnęła do niego dłoń i złożyła mu ją na policzku, gładząc czule jego ciepłą skórę.
- Wyglądasz dziś bardzo przystojnie mój panie - rzekła - czyżbyś miał jakąś specjalną okazję?
Żartowała. Mogła. Jeśli chciała wymienić z nim teraz kilka zdań, miała do tego prawo. To oni byli władcami, to na nich należało czekać, nie odwrotnie.
- Tęskniłam. I mam plany na dzisiaj. Mam nadzieję, że mi nie odmówisz mój sułtanie - rzuciła uśmiechając się do niego pogodnie. Była inna niż wczoraj. Pewniejsza. Bardziej radosna, z zupełnie innym podejściem i energią. Taką siebie wolała.
Awatar użytkownika
Agbar
Szukający drogi
Posty: 35
Rejestracja: 1 rok temu
Rasa: Mahińczyk
Profesje: Szlachcic , Arystokrata , Artysta
Kontakt:

Post autor: Agbar »

Agbar był człowiekiem bardzo wyważonym, raczej pewnym siebie. Szczególnie tu. To był jego dom, jego ojczyzna i jego poddani, ale zachowanie przyszłej żony nie tylko jego zaskoczyło. Cały dwór zaszemrał, obserwując każdy ruch Sarabi. Agbar wpatrywał się w jej oczy jak zaczarowany, jakże ona się zmieniała, jak w kalejdoskopie. Raz uległa i skromna, innym razem odważna i śmiała. Jednak jej gest był, mimo że niespodziewany, to wyjątkowo przyjemny. Miała ciepłą, bardzo delikatną skórę, pachnącą cytrusowymi owocami, jak mu się zdawało.
- Cóż moja pani, skoro będę dziś kroczył u boku tak zjawiskowej istoty jak ty, musiałem nieco się do tego przygotować - rzekł po chwili.
- Nie śmiałbym ci odmawiać czegokolwiek - powiedział poważnie. Jej słowa przypadły mu do gustu. Jego, prawie, że żona prezentowała się arcypięknie. Słowa córki sułtana wzbudzały nadzieję, że będzie miał okazję zasmakować jej pocałunków i dotyku. W jego głowie pojawiła się myśl, pod wpływem której jego dłoń dotknęła tali Sarabi, by przesunąć się w dół na biodro. Ona gładziła go po twarzy, on trzymał dłoń niżej niż powinien. Jednak po chwili podał dłoń towarzyszce by razem ruszyli ku marmurowym schodom na górze których znajdowały się dwa trony. Jeden z nich był nieco wyższy, nad nim, ktoś zaprojektował skaczącego lwa z rozwartą paszczą. Drugi tron był nieco mniejszy, za to równie bogato ozdobiony. Kiedy tylko przyszli małżonkowie ruszyli, odezwała się muzyka i zebrani zaczęli rzucać w ich stronę żółte kwiaty.
- Żółty to symbol dostatku i radości - szepnął Agbar do ucha córki sułtana, lekko przechylając się w jej stronę. Wiedział, że nie do końca zna kulturę panującą na jego ziemiach - poddani życzą nam szczęścia i dobrobytu.
Dało się zauważyć, że ci którzy rzucili garść kwiatów, dotykali trzema palcami środka swojego czoła schylając delikatnie głowę. Na górze schodów za to pojawił się wysoki mężczyzna w jasno piaskowej szacie. Na jego piersi wisiał wielki metalowy naszyjnik przedstawiający symbol słońca. Mężczyzna był łysy, miał łagodne spojrzenie i wyraz twarzy. W dłoniach trzymał biały pas z pomarańczowymi brzegami. Agbar szedł spokojnie, co jakiś czas spoglądał na swoją towarzyszkę.
- Jak podoba ci się prezent od pałacu? - zapytał wskazując na jej welon. Nie był on zwykłą tkaniną. Zrobiony z lekkiego materiału, mającego swoją fakturą przypominać falę. Na całej jego długości wyhaftowane były drobne kwiaty, różowego lotosu.
Awatar użytkownika
Sarabi
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 106
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Mahińczyk
Profesje: Władca
Kontakt:

Post autor: Sarabi »

- Jest piękny. Dziękuję - odparł. Szli powoli w stronę ołtarza.
- Ale wolałabym dostać prezent od ciebie mój drogi, niż od pałacu. Doceniam jednak. To cudowny dar z symbolami mojego kraju. Domyślam się, że wiele niewolnic wylało swoją krew żeby był gotowy na czas. Tym bardziej jestem wdzięczna.
Otaczający ich ludzie wpatrywali się bardziej w nią, niż w niego. Nie znali jej. Chcieli zobaczyć jak wygląda. Czy naprawdę jest taka jak o niej szeptano. Czy rzeczywiście ma orzechowe oczy? Czy jej skóra jest tak nieskazitelna jak mówiły służki? Czy jej talia jest aż tak szczupła? Goście mierzyli ją od stóp do głów, oceniając każdy fragment jej ciała. Miała zostać ich sułtanką, reprezentować ich kraj. Nie dziwne, że każdy był ciekawy. Zwłaszcza, że miała też dać im następce tronu. Jedyne, co w tej sytuacji mogła zrobić Sarabi, to zignorować ich. Nie pierwszy raz się jej przyglądano. Nie pierwszy raz oceniano jej ciało, jej ubiór, jej włosy. Szła dumnie, paradnie, trzymając pod rękę swojego króla. Przyjechała tu sponiewierana, zhańbiona, bezradna, z nadzieję, że zginie, ale to było wczoraj, a wczoraj było już historią. Dzisiaj zaczynała nowe życie i nie zamierzała już nigdy więcej czuć się tak, jak czuła się przy swoim ojcu. Nie da się więcej tłamsić i spychać do roli dodatku. Nigdy więcej.
- Myślałam trochę i muszę ci coś powiedzieć zanim staniemy przed Bogiem. Nie wyjdę za mąż dla sojuszu. Nie chcę udawanego ślubu ani sztucznego wesela, tym bardziej politycznego małżeństwa. Niech ten dzień i ta przysięga będą prawdziwe. Jeśli mam ślubować na moich Bogów, będę ślubować szczerze. Skoro mam być twoją żoną, będę cię kochać i dzielić z tobą życie na dobre i na złe, w pokoju i na wojnie. Nie chcę udawanej radości z dzisiejszego dnia Agbarze. Naprawdę chcę się nim cieszyć.
Awatar użytkownika
Agbar
Szukający drogi
Posty: 35
Rejestracja: 1 rok temu
Rasa: Mahińczyk
Profesje: Szlachcic , Arystokrata , Artysta
Kontakt:

Post autor: Agbar »

Agbar uśmiechnął się delikatnie, jakby pierwsze nieśmiałe promienie słońca wychylały się zza horyzontu. Idąca obok niego kobieta nie mogła tego nie zauważyć. Jego także obserwowano więc starał się zachować etykietę dworu najlepiej jak umiał. To była nie tylko ważna chwila dla jego kraju, ale też dla niego samego. Kolejny kamyczek do zjednoczenia wielkiej pustyni. Słowa Sarabi jednak przyniosły mu wielką radość i ulgę, jakby ktoś na chwilę ściągnął z jego pleców wielki kamień, który dźwigał codziennie. Zwolnił kroku, a potem nagle się zatrzymał. Byli tuż przy szerokich, robionych z piaskowego marmuru schodach. Na samej górze zaś czekał na nich kapłan. Władca odwrócił się do towarzyszki i wyciągnął do niej dłoń.
- Mam dla ciebie dar, planowałem dać ci go innym razem. Planowałem, dać ci go kiedy mnie poznasz, może pokochasz. Dlatego nie mam go przy sobie. Wybacz, to mój błąd. Wczoraj wydawało mi się, że wiele piasku w klepsydrze spadnie, nim zechcesz się do mnie zbliżyć. Dziś jednak twoje słowa mówią co innego i bardzo mnie to cieszy. Potrzebuję żony Sarabi, potrzebuję kogoś bliskiego i zaufanego, kogoś kto wesprze mnie i będzie ze mną dźwigał ciężar władzy i losu tego kraju. Potrzebuję kogoś przy kim będę mógł zasypiać, kogoś przy kim mogę być sobą, kogo słowa mnie nie zwiodą. Chcę żebyś to była właśnie ty. Dlatego dziękuję ci za twoje słowa, chcę wziąć ten ślub jako Agbar, nie tylko jako sułtan Baah-Gadar.
Puścił na chwilę dłonie Sarabi i chwycił za prosty rzemyk wiszący na szyi. Dotąd nie było go praktycznie widać gdyż zdobna tunika i bogata biżuteria zasłaniały go.
- Chciałbym ci za to ofiarować to - na jej dłoni położył naszyjnik. Musiał być stary, przedstawiał słońce, ale na planie koła z pofalowanymi lekko promieniami odchodzącymi od centrum. Słońce rzeźbione było z wielką starannością, z ciężkiego do określenia metalu. Zdawał się nie być złotem, za to w jego centralną część ktoś wkomponował bursztyn z uwięzionymi migoczącymi drobinkami.
- Ten naszyjnik należał do mojej prababki, Claidy z Kraju Stad. Przybyła tu tak jak ty, do obcego sobie kraju, wydana za mąż za mężczyznę którego nie znała. I spędziła tu wiele szczęśliwych dni, wszyscy ją kochali i uwielbiali. Ten naszyjnik to jedyne co dano jej z ojczyzny, aby pamiętała gdzie sięgają jej korzenie. Weź go i niech przyniesie ci tak samo wiele radości w naszym małżeństwie, a słońce na nieboskłonie nigdy nie przestaje dla ciebie świecić.
Awatar użytkownika
Sarabi
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 106
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Mahińczyk
Profesje: Władca
Kontakt:

Post autor: Sarabi »

- Wczoraj też wydawało mi się, że to małżeństwo będzie jedynie polityką, ale dzisiaj wiem, że to jakie będzie, zależy tylko od nas. A ja nie chcę papierowego życia. Są w mojej przeszłości karty, które chce wymazać. Wspomnienia, których nie chcę pamiętać. Przede mną czyste stronice, które pragnę zapisać tak, bym nigdy nie chciała ich wyrwać. I chcę żeby one zależały ode mnie. Dziś nie jest dniem, który chce pamiętać jako smutny koniec mojego życia. Chcę żeby to był początek czegoś wspaniałego. Dlatego dziś zamierzam się cieszyć i bawić, korzystając ze wszystkich dobrodziejstw i przywilejów tego święta. Nie martw się mój sułtanie, ty także na tym skorzystasz - powiedziała dumnie. Jej życie miało się diametralnie zmienić. Mogłaby użalać się nad swoim losem, umartwiać się, złościć i smucić, ale czyje życie by tym zatruła? Swoje i mężczyzny, który mimo ciążącej na niej hańbie postanowił ją przyjąć. Nie było sensu szarpać się i miotać, to niczego by nie zmieniło. Musiała dostrzec w swoim nowym losie dobro i szczęśliwe przeznaczenie, nie ich przeciwieństwo.
Gdy Agbar zdjął wisiorek, Sarabi pochyliła głowę tak, by mógł zawiązać jej go na szyi. Przeciągnęła włosy przez rzemyk i odrzuciła je na plecy.
- Dziękuję - rzekła - to wielki dar. Postaram się zrobić wszystko, żebym była go godna.
Podarunki mogły mieć wielką moc. Nieść ze sobą siłę i przestrogę, mogły chronić tego który dawał i tego, który przyjmował. Oddał jej rodzinną pamiątkę, przedmiot który był znacznie więcej niż tylko materią. To znaczyło więcej niż tysiąc słów. Skłoniła głowę na znak wdzięczność.
- Czas wziąć ślub mój sułtanie - uśmiechnęła się kładąc dłoń na naszyjniku.
Awatar użytkownika
Agbar
Szukający drogi
Posty: 35
Rejestracja: 1 rok temu
Rasa: Mahińczyk
Profesje: Szlachcic , Arystokrata , Artysta
Kontakt:

Post autor: Agbar »

- Ciężko będzie mi na całej pustyni odszukać kogoś równie mądrego - rzekł sułtan. Cieszył się, że podjęła taką decyzję, bo od jej decyzji zależało też jego szczęście. Nie całkiem, ale jednak. On też wolał patrzeć w przyszłość z nadzieją, cieszyć się tym dniem i kolejnymi spędzonymi z Sarabi. Była młodą, piękną kobietą, którą chciał dostrzegać jako swojego sojusznika u boku. I aby ona postrzegała go jako sprzymierzeńca, nie wroga.
- Na słońce tego świata, już jesteś go godna Sarabi. Przybyłaś tu i z uniesioną głową powiedziałaś mi całą prawdę. Okazałaś wielką odwagę. Podziwiam cię za to - chwilę zapatrzył się w jej źrenicę nie mówiąc ani słowa. Fascynował go ich wyraz, tutaj duma mieszała się pewnością siebie, ale dostrzegł też iskierki radości i smutku.
- Tak, masz rację - powiedział wyrywając się z chwili zamyślenia. Poddani wciąż wpatrywali się w nich jak zaczarowani. Kiedy stopy obydwojga przyszłych małżonków dotknęły pierwszego z marmurowych schodów, muzyka powróciła. Na chwilę zamilkła, kiedy niespodziewanie władcy zatrzymali się. Wspięcie się dwójki na szczyt schodów zajęło im zaledwie chwilę. Kapłan czekający na nich, miał łagodne spojrzenie, wyjątkowo radosne. Skłonił się on z szacunkiem najpierw Agbarowi potem towarzyszącej mu Sarabi. Sułtan stanął lekko bokiem do schodów, przodem do przyszłej żony. Nadal trzymał dłoń kobiety w swojej, teraz wyciągającą ją do kapłana. Ten obwiązał dokładnie ich ręce, jakby już zawsze mieli zostać tak złączeni. A może o to chodziło? Na zawsze połączeni w małżeństwie. Materiał miał kolor jasno pomarańczowy z haftowanymi znakami. Z jednego końca widać było znaki państwa z którego pochodziła Sarabi, z drugiego znak Baah-Gadar.
- Czy ty Pani pierwsza chcesz powiedzieć słowa przysięgi by wiatr znad pustyni zabrała je i opowiadał przez wieki? - zapytał prowadzący ceremonię mężczyzna. Jego głos był głęboki i niski jakby nie stał przy nich lecz głęboko pod ziemią.
Awatar użytkownika
Sarabi
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 106
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Mahińczyk
Profesje: Władca
Kontakt:

Post autor: Sarabi »

Sarabi kiwnęła głową. Nie miała przygotowanych słów przysięgi, nie musiała ich mieć. Przez lata przygotowywano ją do publicznych wystąpień i mów. Potrafiła składać piękne, kwieciste zdania bez wcześniejszych przygotowań. Spojrzała pewnie na swojego przyszłego męża i przez moment zbierała myśli.
- Ja, Sarabi Messua Anaya Zephyra un Athenthor, księżniczka i następczyni tronu Lirin - Dahr i ja, Sara, dziewczyna ze wschodu, przyrzekam przed moimi Bogami. Słońcem i Księżycem. Bogami Ognia, Wody, Powietrza i Ziemi, od dziś, aż po wsze czasy, póki mojego ducha nie pochłonie pustynia, kochać cię, darzyć szacunkiem, słuchać i wspierać. Służyć radą, być przy tobie w zdrowiu i gdy zaniemożesz. Opiekować się tobą, dbać o twoje rany na ciele i duszy. Koić twój smutek i dzielić z tobą wszystkie radości i zmartwienia. Budzić się i zasypiać przy tobie każdego dnia. Przyrzekam słuchać cię zawsze, niezależnie od boju jaki przyjdzie nam stoczyć. Będę twoim oparciem, twoim szczęściem i radością. Przyrzekam być żoną, kochanką, przyjaciółką i matką twoich dzieci. Od dziś staję się twoją bratnią duszą, na dobre i na złe, w czasie wojny i w czasie pokoju, w dostatku i niedoli, w dobrym i złym zdrowiu, póki nie rozłączą nas ramiona śmierci. To ślubuję na Boga Słońca i wszystkich Bogów mojego królestwa.
Awatar użytkownika
Agbar
Szukający drogi
Posty: 35
Rejestracja: 1 rok temu
Rasa: Mahińczyk
Profesje: Szlachcic , Arystokrata , Artysta
Kontakt:

Post autor: Agbar »

Agbar słuchał jej słów, były przepiękne jakby przygotowane wcześniej specjalnie dla niego. Czuł jednak, że kobieta mówi od serca, widział to w jej oczach. Kiedy przyszła jego kolej, zaschło mu w ustach. Chyba się nie denerwował? To nie możliwe, był władcą Baah-Gadar, stoczył wiele bitew, a zapewne równie dużo wciąż było przed nim. Wziął jednak głęboki oddech i zaczął mówić, patrząc prosto w oczy Sarabi.
- Ja, Agbar Umrath Davien Claida Ab Machaladzi, władca Baah-Gadar, oraz ja Agbar syn tej ziemi, przysięgać będę wobec Bogów Słońca co następuję. Od teraz obiecuję bronić cię przed wszelkim złem, zawsze znajdziesz we mnie oparcie oraz silne ramię gotowe nieść pomoc. Każdego dnia będę się Tobą opiekować, w zdrowiu ale i w Twej chorobie, dzielić z Tobą dobre i złe dni, klęski i zwycięstwa. Będę dbał o fundamenty naszego małżeństwa, by kwitło ono dopóki śmierć mnie nie zabierze. Przyrzekam zadbać o Twoją przyszłość ale i naszych potomków. Będę cię szanował i nie odważę się nigdy pomniejszać twojej roli zarówno jako żony, sułtanki, czy towarzyszki życia. Bogów Słońca wzywam na świadków, a jeśli złamię przysięgę niech spotkana mnie za to surowa kara.
Kiedy skończył mówić swoje słowa przysięgi, podeszli do nich kolejni kapłani. Nie rozwiązano im dłoni. Nowo przybyli nieśli tacę z małym naczyniem i chlebem.
- Bogowie wysłuchali waszych przysięg. Teraz niech każdy z was odłamie kawałek chleba i poda małżonkowi. Potem zaś uraczy napojem, który otrzymaliśmy od naszych Bogów.
W małym naczyniu znajdował się słodko pachnący napój, a chleb został im pokrojony. To była jedynie symbolika, tradycja bardzo szanowana na tych ziemiach. Agbar ukruszył kawałek chleba wolną ręką i podał do ust Sarabi. Potem zaś faktycznie chwycił ostrożnie za brzeg naczyni, by lekko przechylić je w stronę księżniczki.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Baah-Gadar”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 0 gości