Szepczący LasKu wampirzym braciom!

Utopijna kraina druidów, zwierząt i wszystkich baśniowych istnień. Miejsce przyjazne dla każdego stworzenia. Ogromny las położony w górskiej dolinie, gdzie nic nie jest takie jak się wydaje.
Zablokowany
Awatar użytkownika
Daro
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 56
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje: Włóczęga , Żebrak , Wojownik
Kontakt:

Ku wampirzym braciom!

Post autor: Daro »

        Brama miasta została za nimi. Zniknęła wrzawa i gwar ulic, ciasnota miejska i zapach ludzi, cebuli, baraniny. Nikt nie krzyczał z okna, Tony nie opowiadał już swoich historii, żadne zamieszanie nie tworzyło się przed nimi. Został tylko turkot kół omijających ich wozów i stukot kopyt koni podróżników i wracających do domu bogaczy. Szmer rozmów i obracających się osiek miarowo zmieniał się w kojący szum lasu i radosne ćwierkanie. Gdy zagłębili się nieco bardziej w migoczącą od słońca zieloność, ochłodziła ich cienista rześkość wilgotnego lasu i dosłyszalne stały się chroboty owadów, cykanie, chrupanie liści pod skocznymi pląsami szpaków i kwiczołów. Dzięcioł z zapałem zaczął szukać korników wysoko nad ich głowami.

        Darcio uniósł na niego roziskrzone spojrzenie beztroskiego spacerowicza, ale nie oderwał palców od łopatki Iaskelowego konia, obok którego uparcie podążał. Kopytniki szły stępa raz gęsiego, raz obok siebie, a on z wyraźną chęcią kroczył obok nich, ciągle dotykając ich sierści, a czasami łapiąc z lubością strzemiona lub tykając nóg swoich towarzyszy. Gdy na niego spojrzeli syczał przyjaźnie, a czasem i szczerzył, po czym podchodził do drugiego konika i to jego głaskał. Póki co nie udało mu się żadnego przepłoszyć ani sprowokować - wyglądało na to, że umie się zachowywać w ich towarzystwie, bo unikał gwałtownych ruchów i nigdy nie zachodził ich od tyłu. Czasem któryś na niego parsknął, ale wampirek był niezrażony i tylko drapał je po karku.

        Na swój sposób cały czas prowadził - nawet jeżeli rozglądał się co chwila, a niekiedy przystawał z nagle wzbudzoną czujnością, kiedy patrzył przed siebie, na szlak, był zdecydowany. Dyktował więc stały i póki co bardzo korzystny kierunek, niekiedy zwracając się bardziej do koników, niż do samych jeźdźców - mamrotał coś do nich i odciągał, gdy po drodze skusiła je jakaś roślina i robił to z wszelką naturalnością.
        W mieście zdecydowanie gorzej mu się funkcjonowało - nim wyjechali, okrył się swoim płaszczykiem i nerwowo łypał na ludzi spod kaptura. Plątał się za towarzyszami, zaglądając w zaułki i przechodząc od ściany do ściany, aż nie postanowił uczepić się Silei i to za nią z uśmiechem podążać. Nie rozluźnił się jednak całkowicie.
        A teraz? Wyprostowany, szedł dziarsko (dokądś) i nawet wskazywał od czasu do czasu siedzące na gałęziach ptaszki.

        Ale i Ennis zwrócił jego uwagę. Był mały, puchaty i słodki. Darcio pragnął mieć go dla siebie.
        A jednak nie rzucił się na niego od razu, ani nawet później - może wyczuwał jego charakterek, a może dostał upominające spojrzenie. Fakt faktem kręcił się koło niego i patrzył czujnie, sprawdzając jak kirpi zareaguje na jego obecność czy wyciągnięty palec. Reakcje Iaskela też sprawdzał - w końcu kirpi był jego zwierzaczkiem. A ludkowie i elfiki potrafili różnie odpowiadać na zaczepianie ich futerkowych towarzyszy.

        Póki co było w miarę spokojnie, choć poruszali się wolno - ostatecznie jedno z nich szło na piechotę. Ale zdaje się, że póki co wampirkowi to odpowiadało - mógł swobodnie krążyć między pozostałymi, pacać liście i wynajdywać robaki. Kiedy jakiegoś znalazł, biegł do Ennisa zobaczyć czy zje. Chyba mu zależało.
        W końcu zamiast gąsienic i żuków znalazł na boku krzak jeżyn - parę ostało się przed podróżnymi, zerwał je więc, fuchnął na kolczastą gałązkę, spojrzał na swoją dłoń, po czym wzruszył ramionami i wypadł zza krzaków, by podzielić się z towarzyszami swoim znaleziskiem.
        Ciekawe, czy oni też się z nim będą dzielić…
Awatar użytkownika
Iaskel
Szukający drogi
Posty: 49
Rejestracja: 5 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje: Uzdrowiciel , Zielarz , Mag
Kontakt:

Post autor: Iaskel »

        Iaskel zauważył, że rozbawił Sileę, co go ucieszyło.
        - Pewnie masz rację – przyznał niechętnie. -Skąd mamy zresztą wiedzieć, czy tacy, co nie wyglądają na koneserów, nie są nimi naprawdę? - dodał, choć bez wielkiego przekonania. - Kto wie, jakie głębie mogą się kryć w kimś, kogo o to nie podejrzewaliśmy? - Mówiąc to zerknął na ich wampirzego towarzysza. Myśl, że mógł jeszcze nie odkryć im wielu aspektów swojej osobowości, jak można się było spodziewać, nie uspokoiła go.
        - Nie wiem – powiedział bezradnie. - Nie mam pojęcia, czy wystarczy krew zwierząt. Chyba musimy na to liczyć. Bo jeśli nie... - Pokręcił głową, po czym wziął głęboki oddech. Wiedział, że martwił Sileę, więc próbował jakoś wziąć się w garść. - Wiem, że nie wygląda na osobę, która skrzywdziłaby kogoś celowo. - Kluczowe słowa: „nie wygląda”. Iaskel ufał intuicji driady, przekonanej o dobrych intencjach Daro, ale każdy się kiedyś mylił. - Jeśli coś się stanie, co nam przyjdzie z tego, że nie miał złych intencji? Ale faktycznie, nie ma co się martwić na zapas. - Nieoczekiwanie, wywód Silei o tym, jak zwykle dzieje się to, czego się nie spodziewamy, dobrze podziałał na elfa. Zgodnie z tą logiką, pomyślał, jego życie powinno być wolne od wszelkich niebezpieczeństw. Nie rozluźnił się całkiem, ale pozwolił sobie na lekki uśmiech i skinął driadzie głową.

        Iaskel nie spodziewał się, że Ennis szczególnie zwróci uwagę na jego nieobecność. W końcu obiecano mu jedzenie i ciepłe miejsce do spania. Tymczasem kirpi powitał go miną, o ile elf dobrze odczytywał zwierzęce grymasy, mocno zniecierpliwioną.
        „Ty długo tam. Mało jedzenia. Do lasu, teraz!”.
        Iaskel próbował tłumaczyć podopiecznemu, że przyszli najszybciej, jak mogli, jednak kirpi nie chciał przyjąć tego do wiadomości. Zanim wyruszyli, krążył niecierpliwie między nogami podróżników, aż elf, poirytowany czynionym przez niego zamieszaniem, wsadził go na konia.
        Kiedy tylko znaleźli się poza miastem, Ennis zwinnie zeskoczył na ziemię i pobiegł zajadać robaki na skraju drogi. Większy problem był z wejściem z powrotem na górę, więc Iaskel musiał zatrzymać się, zabrać go i powtórzyć wspinaczkę na swojego wierzchowca z kirpi pod pachą.

        Elfy leśne chyba nie zostały tak nazwane bez powodu. Nawet Iaskel, który przez wiele lat lękał się lasu, poczuł się lepiej, kiedy weszli w chłodny, zielony cień drzew. Nie mógłby powiedzieć, że obecność Daro nie wytrącała go z równowagi, ale wampir, jak na razie, nie robił nic bardziej niepokojącego, niż zwykle. Wprawdzie zachowywał się, jakby miał nadmiar energii, ale, jak na razie, wykorzystywał ten nadmiar na zupełnie nieszkodliwe czynności i sprawiał wrażenie, jakby i na niego las dobrze działał. Poza tym, co Iaskel przyznawał z zaskoczeniem, okazywał się nie najgorszym przewodnikiem.
        Od czasu, gdy postanowili, że Daro pójdzie z nimi, elf obawiał się, co się stanie, gdy wampir spotka Ennisa. Było dla niego jasnym, że kirpi był z nich wszystkich najbardziej narażony na skutki w najgorszym wypadku jego niepohamowanego głodu, w najlepszym zbyt wylewnego okazywania uczuć (choć biednemu Ennisowi nie sprawiłoby zapewne różnicy, czy zostanie wyssany z krwi, czy zaduszony na śmierć). Dlatego też nie spuszczał z nich oka za każdym razem, gdy robili coś wspólnie.
        Kirpi, gdy po raz pierwszy zobaczył Daro, chwilę przyglądał się mu w bezruchu i obwąchał dokładnie, po czym prychnął z niechęcią. Później najwyraźniej doszedł do jakiegoś wniosku, bo chętnie bawił się z nim, a jeszcze chętniej przyjmował podtykane przez niego robale. Iaskel tylko kręcił głową, dziwiąc się jak łatwo było kupić przyjaźń futrzaka. Czasami przypominał sobie wczorajszą wróżbę Turrina, mówiącą, że Ennis może zaufać pierwszej napotkanej osobie, która zda się niegodna zaufania. Ale to był dziwak Turrin - kto by się przejmował jego słowami? Na pewno nie on!
        - Co tam znalazłeś? Jeżyny? - mówiąc to Iaskel wziął kilka, przyjrzał się im podejrzliwie i spróbował. - Chyba są w porządku. Chcesz trochę? - spytał Silei. Ennis już sam się obsłużył, lecz zaraz wypluł jedzony owoc i wytarł się o trawę.
        „Kwaśne!”. Oznajmił Iaskelowi z komicznym grymasem na pyszczku.
Awatar użytkownika
Silea
Szukający drogi
Posty: 34
Rejestracja: 5 lat temu
Rasa: Driada
Profesje: Uzdrowiciel , Mag , Alchemik
Kontakt:

Post autor: Silea »

        Wątpliwości nie tyle się rozwiały, co mocniejszy podmuch zabrał je gdzieś trochę dalej. Mogły powrócić w każdej chwili, ale na razie Silea się tym nie przejmowała. Uśmiechnęła się, widząc, że humor Iaskela się poprawił. Zamierzała zadbać o to, by nic go znowu nie popsuło. A przynajmniej się postarać.
        Gdy wyjeżdżała z miasta, poczuła dziwny żal. Zdążyła już polubić to miejsce, ludzi. Jak dobrze, że zawsze będzie mogła tu wrócić, kiedy za bardzo się stęskni.
        Wjechanie pomiędzy drzewa momentalnie sprawiło, że nieco poluźniła wodze i ledwo powstrzymała się przed zamknięciem oczu, by skupić się na innych doznaniach. Może wybrała bardziej cywilizowane miejsce jako swój dom, ale bynajmniej nie znaczyło to, że las stał się jej wrogi. Nadal spędzała w nim mnóstwo czasu, ponieważ nic nie mogło jej zastąpić pierwotnego spokoju, jaki ją wtedy ogarniał.
        Mimo że usta Daro nie były w stanie im wyjaśnić, gdzie dokładnie znajdują się jego bracia, nogi najwyraźniej nie miały problemu z poprowadzeniem ich we właściwą stronę. Driadę to ucieszyło. Chwilę potem zmarszczyła jednak czoło.
        – Nie przeszkadza ci to? Że poruszasz się pieszo, gdy my jedziemy? – zapytała różowowłosego, gdy ten znalazł się bliżej niej. Co prawda nic na to nie wskazywało, ale i tak wolała się upewnić. Wypadało zrobić chociaż to. – Nie znam się zbytnio na wampirach, ale... jeśli poczujesz się zmęczony, to powiedz.
        Przechyliła się do przodu. Gładząc szyję konia, początkowo patrzyła kątem oka na otoczenie, lecz po dłuższej chwili przestała w ogóle się ruszać. Rozpuszczone włosy zakryły jej twarz, a ona sama pozwoliła sobie zrobić to, co kusiło ją od początku – przymknęła oczy.
        Z letargu wyrwało ją pytanie. Wyprostowała się i uśmiechnęła lekko, kiwając głową.
        – Jasne, poproszę. Dziękuję. – Wzięła dwie jeżyny. Zmarszczyła lekko nos, a z jej ust wydostał się chichot, gdy zobaczyła reakcję Ennisa.
        Wzięła owoce do ust, pogryzła i przełknęła, a na jej twarzy nie pojawiły się żadne większe emocje – trochę dlatego, że chciała miło zareagować na sympatyczny gest, po części ze względu na to, że nigdy nie była zbyt wielkim autorytetem, gdy chodziło o smak czegokolwiek, zawsze wszystko odbierała z mniejszą intensywnością. Tak było też teraz – kwaśność dokuczyła jej w mniejszym stopniu niż Ennisowi.
        – Mam nadzieję, że nie opuścimy prędko lasu – szepnęła ni to do kogoś, ni to do siebie, najwyraźniej znowu odpływając. Czuła się trochę jak alkoholik, który pod ostawieniu butelki na dłużej wrócił do picia, a wszelkie doznania uderzały go mocniej niż zwykle. Znaczy zgadywała, że to podobne uczucie, nigdy w życiu się nie upiła, dla driady skończyłoby się to tragicznie.
Awatar użytkownika
Daro
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 56
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje: Włóczęga , Żebrak , Wojownik
Kontakt:

Post autor: Daro »

        - Przeszkadza? Nie - odparł nieco zaskoczony pytaniem Silei. Nie przywykł do zwracania uwagi na takie drobnostki, kiedy dotyczyły… jego. Bracia dobrze wiedzieli jakie są jego limity i reagowali bez słów, często też wykorzystując sytuację jak mogli najbardziej. Pytania o samopoczucie czy komfort zawsze więc łapały go niespodziewanie, ale i bez problemu na nie odpowiadał. Zazwyczaj. Choć możliwe, że jego towarzysze dojdą w końcu do wniosku, że nie warto pytać, bo Daro był jak najbardziej gotów (wzorem braci) korzystać z ich uprzejmości. No, ale jeszcze nie teraz.
        Poza tym ciekawą odmianą było to, że mówiła do niego dziewczyna. Oczywiście Tar’ra też była dziewczyną, wiedział to, ale nie spędził z nią tyle czasu aby się przyzwyczaić. To samo dotyczyło pysznej, pysznej Świetlistej Pani. Ale ona była jak Elcia - bał się jej.
        Ostatnim natomiast czynnikiem, który musiał analizować (choć krótko) niemal za każdym razem był fakt, że ktokolwiek się teraz do niego odzywał nie był ani Riosiem ani Aimem. Naprawdę, kiedy przebywał z braćmi mało kiedy mówił, gdyż najmniej umiał - lecz teraz gdy dbał o siebie nie było innego wyboru i chcąc nie chcąc ludzikowie (i elfiki) rozmawiały tylko z nim.
        Ale to było zabawne!
        Zadowolony starał się jakoś przeciągać rozmowę kiedy się dało. Oczywiście na swój własny sposób. Mówcą więc ani erudytą zostać nie mógł, a do chodzącej encyklopedii o wampirzej rasie też mu było daleko. Nie potrafił też być zabawny, ale niekiedy dało się wyciągnąć… coś, z jego wypowiedzi.
        - Ja nie jeździć konie - zagadnął, szurając palcami po sierści wierzchowca. Nie umiał jednak chwilowo wyjaśnić dlaczego. - My… ja zawsze chodzić. Dużo, dużo chodzić. Dlatego, że… chodzić. - Wzruszył ramionami i tak jak mówił, szedł dalej. - Ja móc też biegać. Wampiry biegać jak koń! Ale chyba nie chcieć. My nie musieć biegać. - Wyjaśnił spokojnie, nadal zajmując miejsce przy nodze Silei. - Tu bezpiecznie. I las… eee… - zastanawiał się intensywnie. Mignęła mu myśl, której nie umiał ubrać w słowa. Coś zbyt mądrego jak na jego zdolności analizy. Ale po paru przyciętych minutach przez które charczał i rzucał głową jakby odstraszał niewidzialne szczury, zrozumiał co chciał przekazać.
        - Droga! Ta droga być wąska… i szeroka i… i inni być tu. Gałęzie, drzewa… konie nie biegać po drodze! - Oznajmił, cały emanując stanowczą dumą, którą rozbudziło w nim dojście do tak wybitnych wniosków, że po ograniczonym chaszczami, względnie często uczęszczanym szlaku lepiej nie poruszać się galopem. Zwłaszcza, że czuł iż Iaskel nie jest najlepszy w prowadzeniu konia. Tego jednak zapomniał dodać do listy argumentów.

        Zadowolony z siebie przystanął na rozwidleniu, pierwszym które zdążyli napotkać i po chwili kiwania się na stopach skręcił w lewo nawet nie czytając znaku. No, tego że nie czytał akurat nie wiedzieli, ale i czy zakładać mogli, że nie jest analfabetą? Dosyć ryzykowne.

        - Las duży. Jeszcze dużo, dużo lasu - odezwał się nagle, już dawno po tym jak Silea wyraziła swoje nadzieje. Spojrzał na nią z sympatią i może nawet resztką inteligencji w bladych ślepiach, ale zaraz rozproszyła go wiewiórka. Tyle stworzonek biegało dookoła, a on tak trzymał się szlaku! Nie leżało to w jego naturze. A może przyzwyczajeniu. Jako dziwki wampir latami krył się po lasach i górach, wybierając najmniej dostępne stanowiska i polując na tych… znaczy na to, co napotkał w tych odosobnionych miejscach. Trudny teren nigdy mu nie przeszkadzał, a i zawsze było czego dotknąć - pnia, kamienia, mchu, kałuży. Teraz musiał zadowalać się bokami koni, nogawką Iaskela czy robakami, które przynosił Ennisowi… co chwilowo w zasadzie go zaspokajało, ale nie mogło wystarczyć na długo. Robił się już nerwowy. Niby umiał siedzieć długo w jednym miejscu i nie robić nic, ale teraz nie siedział! A chodzenie bez możliwości oddalenia się i zrobienia czegoś głupiego musiało się w końcu obrzydzić. Jedyne co trzymało go na miejscu po tych paru godzinach to zadziwiająco silna świadomość odpowiedzialnego zadania. Był przewodnikiem grupy, a bandy zmiennokształtnych zbyt dobrze nauczyły go o znaczeniu obowiązków w stadzie. Z braćmi miał inną rolę - przywykł do jej wygody i oduczył się skupiania za zadaniu. Ale wiedział, że potrafi i zamierzał się teraz wywiązać… może? W zasadzie dlaczego tak się starał dla tych obcych osóbek? Nie był nawet ich alfą. Być może nie był dla nich niczym… i czym oni byli dla niego?
        Zwolnił żeby się zastanowić i przez chwilę zajął miejsce na końcu pochodu. Popatrzył na bujające się lekko sylwetki towarzyszy, na konie i na jeżyka, coraz mniej rozumiejąc co sądzi. Wcześniej przebywanie z nimi było niezwykle przyjemne - potrzebował ich uwagi i cieszył się zainteresowaniem. Ale teraz konkurentem dla wszystkich pozytywnych uczuć było coraz większe zniecierpliwienie i monotonia - chęć oddalenia się bez słowa i wrócenia kiedy mu będzie wygodnie. Problem w tym, że to chyba nie mogło tu działać. Lecz skoro potrzebowali go, a on się tym męczył to czy na pewno on potrzebował ich?
        Spojrzał jeszcze raz na lśniąco rude włosy Silei, na jej delikatne nadgarstki… na szpiczaste uszy Iaskela i elfią elfowatość jego aury. Smakowite…
        Tak, lubił ich.
        Nie wiedział czemu, ale ich lubił. Byli tacy cieplutcy!

        Uradowany, że zły humor mu przeszedł i nie musi ich jeszcze opuszczać, zrównał się z nimi, a potem wyprzedził, postanawiając sobie, że stworzy z nimi dobrą drużynę. On będzie potrzebny im i oni jemu i wszyscy będą zadowoleni! A zacznie od zaraz, proponując postój na… mały posiłek.
        Na pewno byli głodni!
Awatar użytkownika
Iaskel
Szukający drogi
Posty: 49
Rejestracja: 5 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje: Uzdrowiciel , Zielarz , Mag
Kontakt:

Post autor: Iaskel »

Oczywiście, to Silea pierwsza zwróciła uwagę, że Daro idzie pieszo, podczas gdy oni jechali konno. Iaskel założył po prostu, że to jakaś wampirza cecha – że mają więcej energii, że nie potrafią jeździć konno, albo że po prostu lubią chodzić. Próbował wsłuchać się w wyjaśnienia wampira, ale nie dowiedział się wiele poza tym, że chodzą, bo chodzą, ale mogą też biegać, chociaż nie muszą.
-Tak, to duży las – potwierdził. -Kiedyś podróżowaliśmy po nim razem z Sileą, ale chyba nie po tej części – odezwał się, patrząc na nią pytająco. Tych okolic niestety nie kojarzył, dlatego – chcąc, nie chcąc – byli zdani na swojego przewodnika.
Od pewnego czau Iaskel miał wrażenie, że Daro się niecierpliwi. Od początku ich podróży elf spodziewał się tego – widział, jak wampir zachowywał się w gospodzie i był zdania, że to tylko kwestia czasu, aż znudzi mu się zajęcie przewodnika i zrobi coś w swoim stylu. Iaskel znał Daro wprawdzie dopiero dobę, ale wystarczyło mu to, żeby obawiał się tego, co tamten może zrobić. Nie pomagało, że młodzieniec ocierał się czasem o jego nogawkę, albo że przeszedł nagle na tył pochodu i obserwował ich stamtąd. Elf nieraz spędzał bezsenne noce w tym lesie, w obawie przed czającym się w nim zagrożeniem i znał to uczucie, gdy był obserwowany. Czy Daro już zaczął oceniać które z jego towarzyszy jest najsmaczniejsze?
-Posiłek? - wyrwało się Iaskelowi, kiedy różowowłosy właśnie w tym momencie zaproponował, że coś zjedzą. Krótko skinął głową i zsiadł z konia, po czym rozpostarł swój płaszcz na wolnym kawałku ziemi. Wyjał z juków bukłak z wodą i pociągnął solidnego łyka. Nie sądził jednak, że przełknie cokolwiek, więc, po chwili wpatrywania się w swoje zapasy prowiantu usiadł na ziemi nie wziąwszy sobie nic do jedzenia. Objął kolana rękami, próbując dać sobie złudne poczucie bezpieczeństwa.
-Tam, gdzie idziemy... jest was więcej? - zapytał, jakby mimochodem, jakby pytał tylko dla podtrzymania konwersacji, co nie przychodziło mu łatwo. Tak, jak do tej pory las przypominał mu te przyjemne momenty, które w nim spędził, teraz powracały wspomnienia innego rodzaju, też związane z tym miejscem. Obecność drapieżnika – tak, drapieżnika – nie pomagała. -Znaczy, wampirów. Oprócz twoich braci? - uzupełnił.
Awatar użytkownika
Daro
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 56
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje: Włóczęga , Żebrak , Wojownik
Kontakt:

Post autor: Daro »

        Bawił się wyśmienicie - i za wyśmienitych uważał swoich nowych towarzyszy. Nie spróbował ich jeszcze, ale miał przeczucie, że muszą być smaczni. Jednak to był tylko detal, myśl, która nachodziła go przez jego naturę. Przylepił się do nich jednak z zupełnie innego powodu. Było w tych ludzikach… którzy nie byli ludzikami!, w elfiku i rudej driadzie coś co go cieszyło. Odprężało. Przy Tarli był jeszcze spłoszony - nie wiedział jak zachowywać się przy innych stworzonkach bez asysty braci, którzy byli sprytni, swobodnie się wypowiadali i umieli robić sztuczki zwane kłamstewkami. Teraz powoli… uczył się, że też może rozmawiać. A przynajmniej przebywać w towarzystwie innych. Porozumieć się z nimi! I z jakiegoś powodu niezmiernie go to radowało. Czuł się dumny i samodzielny w zupełnie inny niż zwykle sposób. Taki jak kiedyś, wieeele lat temu, zanim bracia się nim zajęli.
        Choć oczywiście nadal pragnął ich odnaleźć.

        Pogodny, już miał odezwać się do Iaskela, gdy zamarł. Poczuł dokładnie to co jeszcze nie tak dawno dało o sobie znać przed zniknięciem Tarli. Wyczuł drapieżną energię i drażniącą zmysły moc mknącą w ich stronę. Zerwał się chcąc ją odgonić - zasłonić jakoś nowych towarzyszy, przepłoszyć ją szczerzeniem kłów. Wstęgi czarnego dymu pojawiły się z gwałtownym sykiem - i równie szybko pochłonęły wampirka, który jako jedyny był teraz ich celem.

Ciąg dalszy - Daro
Zablokowany

Wróć do „Szepczący Las”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 5 gości