Oaza Anhar[Karczma "Wrzeszcząca Małpa"]

Anhar próżno szukać na mapach świata, ta mała oaza znajduje się gdzieś pomiędzy Sher-Arum, a Piaskami czasu. Małe miasteczko utworzone wokół życiodajnego jeziora. Okala je egzotyczna roślinność. Dzięki niezwykłym właściwością wody, można tu spotkać rzadkie gatunki owoców. Stanowi przystanek dla podróżników udających się do obelisków piasków czasu.
Zablokowany
Awatar użytkownika
Camryn
Szukający drogi
Posty: 38
Rejestracja: 3 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje: Ochroniarz , Strażnik , Chłop
Kontakt:

[Karczma "Wrzeszcząca Małpa"]

Post autor: Camryn »

        Camryn poprawiła założony przez medyka opatrunek na głowie. Kuśtykała prosto do karczmy „Wrzeszcząca małpa” z poczuciem, że musi się pospieszyć, jeśli ma zastać tam swojego informatora. Kuśtykała poprzez dość chłodną noc, przez podejrzane zaułki, w których ukrywały się grupy bezdomnych i pałętały się wygłodniałe psy, o widocznych pod parchatą skórą żebrach. Kuśtykała przez główne ulice, mijając grupy dobrze bawiących się nocą, często wstawionych mieszkańców, zatrzymujących się co pewien czas, by pozbyć się treści żołądka lub pęcherza, przepełnionych żądzą i dymem tytoniowym po uciechach w okolicznym zamtuzie. Mijała różnych, chrząkających, smarkających, kiwających się pod ścianą w pijackich majakach, obejmujących się w cieniu bramy, okładających się pięściami lub drewnianymi pałkami, przeklinających kogoś, kto siedział w oknie piętro wyżej, czasem w zrozumiałym dla niej języku, czasem niekoniecznie. Podążając wyuczoną na pamięć trasą wkrótce opuściła cienie ostatniej wąskiej uliczki przed karczmą. Światło w oknach, głosy ze środka, brzęk naczyń, znaczy goście dopisali. Naparła i pchnęła drzwi. Będąc już wewnątrz, wyparowała z niej wściekłość, która przegoniła ją przez kawałek pustyni, a potem przez całą długość miasta w nieporadnych podskokach. Poczuła się zmęczona. Bardzo. Podreptała więc od razu do wolnego stolika, żeby sobie klapnąć.

        Rozejrzała się dookoła. Pomieszczenie było równie szerokie, jak rozległe. Zimne, kamienne ściany dobrze komponowały się z prostymi, drewnianymi stołami i krzesłami poplamionymi alkoholem i czymś bliżej nieokreślonym. Niezbyt wysoki strop przecinały potężne, krzyżujące się belki, a na końcu pomieszczenia wbudowany był ogromny, kamienny kominek, w którym ostro buzował ogień. Wzdłuż prawej ściany znajdował się lekko wykrzywiony kontuar baru. Za nim na półkach stały butelki i inne naczynia. Powietrze było zadymione i nasączone zapachem alkoholu, tłuszczu i piasku.
Camryn wygrzebała z kieszeni ostatnie pieniądze i zapłaciła za piwo. Okazało się geste i ciemne oraz potwornie słodkie. Prawie jak miód. Po paru łykach półelfka stwierdziła, że jej nie smakuje, ale była bardzo spragniona.
        Czas mijał. Jej informatora nadal nie było. Zaczynała się martwić.
        Odgłos otwieranych drzwi wyrwał ją z zamyślenia. W karczmie pojawiła się dziewczynka, mała i chuda. Zaczęła rozglądać się po gościach. Pod pachą trzymała paczkę. Nagle zauważyła Camryn i podeszła do jej stolika. Położyła paczkę na blacie przed kobietą i odwróciła się na pięcie z zamiarem oddalenia się.
        - Co to jest? - zapytała Camryn.
        Dziewczynka odwróciła się i wzruszyła ramionami.
        - A na co to wygląda, pani? Paczka dla was.
        - Znasz mnie?
        Dziewczynka tylko rozłożyła bezradnie ręce.
        - Pan przy bramie miasta powiedział mi, jak wyglądacie i dał mi tę paczkę.
        - Co to za pan? Opisz mi go.
        - Było ciemno, pani. Słońce zaszło. Nie widziałam.
        Na tym rozmowa się zakończyła, bo dziecko uciekło z tawerny. Camryn przez parę chwil tylko wpatrywała się w zawiniątko. Nie było zbyt duże, papier był zatłuszczony i owinięty sznurem konopnym. Sięgnęła i powoli rozwinęła pakunek. Na moment przestała oddychać. W środku było ludzkie serce, zakrwawione. Owinięte w przepaskę na włosy, jaką nosił jej informator.
        Camryn sztywnymi palcami ponownie zawinęła serce w papier, zanim ktoś z gości zauważy.
Awatar użytkownika
Ilith
Błądzący na granicy światów
Posty: 17
Rejestracja: 5 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje: Najemnik , Skrytobójca
Kontakt:

Post autor: Ilith »

        Ilith do teraz nie mógł się nadziwić, co pokusiło go, żeby przyjąć zlecenie na morderstwo na takim pustkowiu. Niemniej jego sakwa zawierała dosyć pokaźną sumkę, tak więc pora było przepuścić co nieco w karczmie, jak kazał jego obyczaj. Gdy wszedł do środka przywitał go ostry odór alkoholu unoszący się w powietrzu. Rozejrzał się po zaniedbanym wnętrzu mrucząc do siebie:
        — A niech mnie krew zaleje, bywało się w lepszych karczmach, no, ale cóż. Mam nadzieję, że jedzenie nadrobi ubogi wystrój.
        Sam nie wiedział, czego się spodziewał. Karczma znajdowała się niedaleko pustyni, więc zbyt wielu odwiedzających nie miała. Rozejrzał się czujnym okiem po sali. Dwóch pijanych w sztok mężczyzn grało w kości, jeszcze jeden próbował dorównać stanem nietrzeźwości owym hazardzistom, a przy najmniej poplamionym stole siedziała młoda elfka, która w ręku trzymała paczkę. Nim zdążyła ją pospiesznie zawinąć, dojrzał, że w środku znajdował się najprawdopodobniej jakiś organ. Widział też, że była ona mocno wystraszona tym faktem. Postanowił nawet nie kryć się z tym, że widział tę scenę, bądź co bądź, część ciała znajdująca się w dziwnym pakunku mogła należeć do kogoś z jej otoczenia, a więc mogła szukać ona zemsty. Wtedy na scenę wkracza on. Ilith, najemny morderca. Sam jednak wolał przedstawiać się jako „osoba, która za odpowiednią opłatą pozbędzie się twoich kłopotów”. Utkwił przez dłuższą chwilę natarczywe spojrzenie w elfce oraz jej paczuszce, po czym odwrócił się powoli do kontuaru i zamówił pieczoną kaczkę oraz kufel piwa.
Awatar użytkownika
Camryn
Szukający drogi
Posty: 38
Rejestracja: 3 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje: Ochroniarz , Strażnik , Chłop
Kontakt:

Post autor: Camryn »

        Półelfka przez pewien bliżej nieokreślony czas siedziała przy stoliku i wpatrywała się w zawiniątko. Od kiedy dowiedziała się co jest w środku zdążyła się już spocić jak mysz. Czuła jak pod skórzaną zbroją ubranie lepiło się jej do ciała, a po plecach ściekają jej kropelki potu. Biedny Zell. Przełknęła ślinę, która gęstą kulą utkwiła jej w gardle. Najemnika, który był jej informatorem, znała od paru lat. Już nie pamiętała jak się właściwie poznali ale wiedziała o nim jedno. Był silnym i zwinnym mężczyzną w sile wieku i z pewnością nie dałby się zabić z łatwością. Pracując w jego zawodzie musiałeś być zaradnym i znać się na swoim fachu, a mimo to tym razem to nie wystarczyło. Jej przeciwnicy, porywacze jej klienta, musieli być nie byle kim. Pokonali dobrze wytrenowanego wojownika, a potem wyrwali mu serce. Jak ona mogłaby sama poradzić sobie z takim zagrożeniem? Nawet pomijając fakt, że po starciu na pustyni miała uszkodzoną głowę i utykała na jedną nogę, była sama jedna przeciwko… Trojgu? Tak, jeżeli dobrze zapamiętała napastników było troje. Chyba, że ten trzeci to było dziecko. Dziecko albo krasnolud. W każdym razie ktoś niski...
        Westchnęła i sięgnęła po piwo, które nadal jej nie smakowało. Za jej plecami rozległ się nagle hałas. Aż podskoczyła na krześle, taka była spięta. Odwróciła głowę. Przy końcu barowego kontuaru wisiała pod sufitem klatka. W środku siedziała małpa. I wrzeszczała. Camryn odwróciła się z powrotem w stronę piwa. Wściekła małpa zaczęła rzucać odchodami w gości karczmy ale tego już kobieta nie zobaczyła. Jej myśli zaprzątało planowanie tego, co zrobić dalej?
Po pierwsze im dłużej tu siedziała, tym większa była szansa, że porywacze jej klienta wyjadą z Oazy. O ile już tego nie zrobili. Musiała się jakoś dowiedzieć jak ich zlokalizować. Teraz, gdy Zell nie żył, sytuacja stała się trudniejsza. Istniała wprawdzie inna szansa na zdobycie informacji na temat tego, dokąd porywacza się udają, ale to było ryzykowne. Czy miała jednak wybór?
Po drugie, potrzebowała pomocy. Kogoś, kto umiał walczyć, nie kosztował zbyt dużo i nie miał nic przeciwko odroczonej gratyfikacji. Niestety, większą część złota, jakie Camryn miała przy sobie, zostało w sakwie przy siodle jej konia. A konia zabrali jej porywacze. Teraz, gdy zapłaciła za piwo, w kieszeni zostało jej zaledwie kilka miedziaków. Marnie widziała swoje szanse na zatrudnienie odważnego woja do swojej krucjaty ale może szczęście jej dopisze. Kto wie?
        Szybko przeczesała spojrzeniem bywalców karczmy, szukając odpowiedniego kandydata na pomocnika. Kilku gości grało w kości ale nie wyglądali oni zbyt bojowo. Potem jej spojrzenie spoczęło na samotnie siedzącym, dość potężnym mężczyźnie. Nieopodal kominka, na stoliku, pokładał się czerwony na mordzie klient, ukrywający głowę w owłosionych, opalonych łapskach. Przy jego lewym łokciu stał cały rządek pustych kufli. Śpiącego mężczyzny zdawał się nikt nie dostrzegać, nawet wtedy, gdy przez sen trącił łokciem kufel i zrzucił go ze stołu. Szkło rozprysło się na podłodze w drobny mak. Półelfka pokręciła głową. Ten pewnie ledwo trzymałby się na nogach. Jak miałby walczyć? Odpada.
        I wtedy jej wzrok zatrzymał się na stojącym przy barze Elfie. Był wysoki, może nie najszerszy w barach ale miał coś takiego w spojrzeniu, co przykuwało uwagę. Nie sposób było nie zauważyć szpecącej lewy policzek blizny, przez co facjata mężczyzny wydawała się jak ze złej bajki. Z pewnością umiał się bić, bo i gdzie by taką pamiątkę otrzymał, jeśli nie podczas walki? Być może dopisało jej szczęście i trafiła na najemnika?
Camryn podniosła się z krzesła, zostawiła kufel z resztką piwa na dnie, wzięła do ręki paczuszkę i podeszła do nieznajomego.
- Witaj. - odezwała się – Wyglądasz mi na najemnika, a ja właśnie potrzebuję kogoś takiego. Paru gości zabrało coś, co należy do mnie. Chcę to odzyskać. Zapłacę ci za twoją pracę, plus możesz zatrzymać wszystko to, co znajdziemy przy ich... zwłokach.
Camryn uśmiechnęła się najładniej jak potrafiła, chociaż nigdy nie była w tym dobra. Miała świadomość, że mężczyzna może jej kazać spadać na drzewo ale na ten moment nie miała innego wyjścia, jak prosić o pomoc nieznajomego.
Awatar użytkownika
Ilith
Błądzący na granicy światów
Posty: 17
Rejestracja: 5 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje: Najemnik , Skrytobójca
Kontakt:

Post autor: Ilith »

W oczekiwaniu na swoją kaczkę postanowił zająć się kuflem piwa, który dopiero co otrzymał. "Ciekawe, czy zdążę opróżnić ten kufel, zanim małpa obrzuci mnie gównem" pomyślał uśmiechając się sam do siebie. Jak się okazało, nie zdążył. Łajno poleciało w jego stronę, aczkolwiek Ilith zdążył zrobić unik, unikając tym samym zabrudzeń. Czuł na sobie czyiś wzrok. Był prawie pewien, że to owa elfka z sercem na dłoni. Zanim zdążyła wypowiedzieć pierwsze słowa, on odwrócił się powoli twarzą do niej, prezentując bliznę w całej swojej okazałości. Uwielbiał to robić, kobiety najczęściej na ten widok patrzyły z wyrazem skrajnego obrzydzenia na twarzy, mężczyźni zaś z podziwem. Wysłuchał wszystkiego co ma do powiedzenia, po czym zaczął:

- Musisz być bardzo zdesperowana, skoro podchodzisz do losowych ludzi w karczmie i pytasz, czy zamordują dla ciebie kogoś - przywołał na twarz swój typowy, paskudny uśmiech. - Ale tym razem los się do ciebie uśmiechnął. Gdzie moje maniery - uśmiechnął się jeszcze paskudniej - nazywam się Ilith i jak dobrze widzę, z kuchni właśnie wychodzi moja kaczka. Pozwolisz może, że przysiądę się do twego stolika, jako opłatę wnosząc tą pieczeń? Tam dogadamy szczegóły tego, powiedzmy "zlecenia".
Awatar użytkownika
Camryn
Szukający drogi
Posty: 38
Rejestracja: 3 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje: Ochroniarz , Strażnik , Chłop
Kontakt:

Post autor: Camryn »

        Czy była zdesperowana? Zapewne tak. Teraz mogła już tylko prosić o pomoc albo wrócić do domu pieszo przez pustynię. Bez wody i jedzenia. Trochę mało prawdopodobne, żeby jej się udało. Musiała odzyskać klienta i swojego wierzchowca jeśli miała myśleć o jakiejkolwiek przyszłości dla siebie i swojego interesu. Jeśli jej klient, mag Maurycy, nie dotrze na umówione spotkanie w Oazie Sher-Arum, wina spadnie na ochroniarza. I nikt już się do niej po ochronę nie zgłosi. Będzie musiała zamknąć biznes i na powrót zaciągnąć się do straży miejskiej. Co w ogóle jej się nie uśmiechało.
        Kiedy więc Elf nie odtrącił jej prośby, co więcej, wyraził zainteresowanie i poprosił o szczegóły poczuła taką ulgę, że o mało nie westchnęła na głos. Najemnik zaproponował, by usiąść przy jej stoliku, bo zamówił sobie coś do jedzenia. Camryn kiwnęła głową i zajęła swoje miejsce. Czekając, aż dostarczą Elfowi jego kaczkę, roztarła ręce. Nie odzywała się dopóki służba nie podała potrawy i nie odeszła od ich stolika. Nie chciała, by szczegóły tego, co miała do powiedzenia najemnikowi, wpadły w niepowołane uszy.

- Jestem Camryn Stanton, ochrona maga Melchiora D'Orr. Przynajmniej do niedawna.
Zrobiła pauzę, układając sobie w głowie kolejne słowa. Jeśli miała liczyć na pomoc najemnika musiała mu wszystko powiedzieć.
- Zmierzaliśmy do Oazy Sher-Arum kiedy zostaliśmy napadnięci. Trzech mężczyzn. Jeden potężny byczek, jeden chudy z kuszą i krasnolud. W trakcie walki zostałam ogłuszona i spadłam z konia. Kiedy się ocknęłam nikogo już nie było. Zabrali Melchiora i mojego wierzchowca. Tylko cudem doczołgałam się do Oazy Anhar.
Półelfka przypomniała sobie jak po dotarciu do miasteczka od razu pobiegła do koryta dla koni, żeby się napić. Woda w korycie była pełna larw, szlamu i końskiej śliny ale i tak smakowała jak ambrozja.
- Mój znajomy, Zell, obiecał mi pomoc w znalezieniu informacji o tych porywaczach, jeśli jeszcze byli w miasteczku. Gdyby coś znalazł byliśmy umówieni w tej karczmie.
Popatrzyła na leżące na blacie zawiniątko.
- Cóż… Tylko tyle z niego zostało.

        Camryn nie wiedziała, czemu akurat zależało porywaczom na magu. Kiedy odzyskała przytomność po walce na pustyni nie widziała żadnych ciał. To znaczyło, że Melchior do czegoś był im potrzebny. Mag musiał być na swój sposób wyjątkowy. Może posiadał jakieś niespotykane zdolności, o których kobieta nie wiedziała. Tak czy inaczej, serce zawinięte w papier to było wyraźne ostrzeżenie, żeby się nie wtrącała.
Niedoczekanie.
- To serce – wskazała palcem zawiniątko – może mi pomóc określić dokąd się udają porywacze. Zell przed śmiercią na pewno coś słyszał, coś widział i przez to zginął. Być może uda mi się za pomocą magii połączyć z jego duchem. - zrobiła gest ręką - Oczywiście kiedy już skończysz jeść.
Awatar użytkownika
Ilith
Błądzący na granicy światów
Posty: 17
Rejestracja: 5 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje: Najemnik , Skrytobójca
Kontakt:

Post autor: Ilith »

Ilith z pozornym ociąganiem dosiadł się do stolika elfki. Ze spokojem wysłuchał wszystkiego co ma do powiedzenia, po czym odkroił ostrożnie kawałek kaczki, nałożył na talerz sobie, następnie spojrzał znacząco na jego najprawdopodobniej przyszłego zleceniodawcę i rzekł, tym razem łagodnym tonem, bez wrednego uśmieszku:
- Częstuj się moja droga. Nie zmieściłbym sam całej kaczki, a poza tym, mimo iż moja prezencja na to nie wskazuje wpojono mi maniery, co prawda nauczono mnie ich dość bezprecedensowo, bo ciężką drewnianą lagą, aczkolwiek wiem, że należy dzielić się posiłkiem. Przynajmniej dopóki nie przychodzi ci walczyć o niego na skraju śmierci głodowej - po wypowiedzeniu tych słów przez jego twarz znów przeniknął cień wilczego spojrzenia.
- Nie mam pojęcia dlaczego Camryn, ale coś sprawiło, że cię polubiłem. Przede wszystkim, wiem że jesteś wobec mnie szczera, a to cenię najbardziej. Co do twojej prawdomówności jestem pewien, ponieważ poznaje się na ludziach błyskawicznie, a poza tym twoja twarz zdradza wielkie zmartwienie, oraz desperację. Jako, iż nasze fachy mają wiele wspólnych mianowników, podzielę się z tobą pewnymi wskazówkami. Jeśli szukasz pomocy wśród mojej konfraterii, nie okazuj takiego rozgorączkowania, nie odkrywaj od razu wszystkich kart i naucz się skrywać emocje. Osoby, którym najbardziej zależy na pomocy są w stanie zapłacić najwięcej. Ale nie masz się co martwić, nie zażądam horrendalnej kwoty, za wyłącznie zabicie trzech oprychów. Nie masz się także co martwić, co do mojego nachalnego towarzystwa, w przypadku niewypłacalności po wykonaniu zlecenia - ponownie uśmiechnął się, tym razem naprawdę paskudnie - mam swoje sposoby, na egzekwowanie długów.

Rozejrzał się niedbale po gospodzie, żując powoli kawałek udka kaczego. Z wielką przyjemnością stwierdził, że zgodnie z jego oczekiwaniami jakość posiłku nadrobiła brzydotę wystroju. Ptak był upieczony równomiernie, starannie przyprawiony. Widać, że szef kuchni musi wołać sobie sporą kwotę za pracę.

- Nie lubię ustalać ceny z góry moja droga, a więc powiem prosto z mostu. Wysokość mojego wynagrodzenia zależeć będzie od trudności zlecenia. Widzisz, moje "usługi" przyrównał bym do tej kaczki, nieszczęśliwie ubitej w rzezi, którą z łaski Prasmoka możemy teraz spożywać. Kuchmistrz, przynajmniej w większości karczm, w których bywałem, a uwierz, że zwiedziłem ich trochę, swoje wynagrodzenie opiera na dostępności składników, oraz skomplikowania i jakości dania, które przyrządza. Mordowanie ludzi nie jest tak samo skomplikowane, jak odpowiednie obracanie rożnem i dobór przypraw, aczkolwiek posiada też swoje trudy. Mówiąc wprost, jeśli będę musiał się namęczyć, żeby utoczyć krwi owym złodziejaszkom, wezmę procent, o ile nie połowę twego wynagrodzenia. Jeśli będą to zwykli pustynni rabusie, zażądam od ciebie jedynie parunastu monet.

Urwał na dłuższą chwilę, pozornie zajęty porcjowaniem drobiu, aby Camryn miała chwilę, na przemyślenie całej sytuacji. Po przerwie ponowił swój monolog:

- Na początek, postawie dwa warunki. W zasadzie życzenia, a to czy je spełnisz zaważy na mojej gaży, lub też na podjęciu przeze mnie zlecenia, a skoro tak ci zależy, jestem wręcz skłonny nazwać te życzenia rozkazami - ponownie posłał jej wredny uśmiech.

- Po pierwsze panienko, widzę, żeś obyta z mieczem, ale ja lubię walczyć sam. Tak więc w trakcie walki będziesz robić za straż tylną, pilnując, żeby nikt niepowołany stanął mi na drodze w trakcie potyczki. Po drugie, wolałbym z pewnych, dla ciebie niejasnych pobudek walczyć, kiedy słońce będzie w zenicie. Ma to dla mnie znaczenie strategiczne, a jeśli przeciwnicy okażą się silni, może to zaważyć nawet na naszych życiach, bo idę o zakład, że jeśli nie poradzę sobie z nimi, tobie również się to nie uda. Żeby nie przedłużać mojego monologu zapytam tylko, czy twój przyjaciel, który raczy spożywać z nami posiłek, niestety nie w pełni swej cielesności dobrze odnajdywał się na polu bitwy?

Zakończył swoją przydługą wypowiedź stłumionym beknięciem. "Patrz i się ucz, młoda naiwna elfko. Tak się powinno przeprowadzać negocjacje." Nie od dziś wiadomym było, że Ilith ma o sobie i swoich zdolnościach retorycznych wysokie mniemanie, problem w tym, że do mistrza targowania było mu daleko, a sztuczki, które zastosował znali nawet brudni, złachmanieni tragarze w małych miasteczkach.
Awatar użytkownika
Camryn
Szukający drogi
Posty: 38
Rejestracja: 3 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje: Ochroniarz , Strażnik , Chłop
Kontakt:

Post autor: Camryn »

        Skoro Elf zaprosił ją do posiłku, Camryn nie zamierzała odmawiać. Jakby nie patrzeć nie miała nic porządnego w ustach od wczorajszego popołudnia. Całe jej zapasy jedzenia na podróż zostały przy koniu w sakwach. Kobieta przełknęła ślinę, uśmiechnęła się do najemnika w podzięce i sięgnęła po udko kacze. Kiedy przeżuła pierwszy kęs mięsa od razu jej się poprawił humor. Nie lubiła być głodna. Przypominały jej się najgorsze czasy, kiedy była mała i na gospodarstwie nie było co do garnka włożyć. Obiecała sobie wtedy, że Najwyższy jej świadkiem, nigdy więcej głodna nie będzie.
Tymczasem, gdy Półelfka odgryzła kolejny kęs kaczki, rozmowa zeszła na temat, którego się najbardziej obawiała, czyli na pieniądze. Ostatnie grubsze srebrniki wydała na medyka, a potem na piwo i teraz jej kieszenie świeciły pustkami. Na szczęście najemnik okazał się Elfem rozsądnym i na swój sposób wyrozumiałym, bo nie chciał całej zapłaty z góry. Dobre i to.
- Nie mogę ci teraz zapłacić ale możesz być pewnym, że gdy tylko odzyskam swojego wierzchowca rozliczę się ze wszystkiego. W sakwie przy siodle trzymam sakiewkę.
        Miała nadzieję, że Ilith nie okaże się taki bezwzględny, by oskubać ją do złamanego grosza. Za coś musiała w końcu wrócić do domu, a nie sądziła, by mag Melchior był na tyle szczodry, by za uratowanie swojego tyłka dorzucił jej coś ekstra. Z tego co zdążyła poznać, jej klient był raczej jednym z tych zadufanych w sobie snobów. Mało sympatyczny. I skąpy jak cholera.

        Najemnik zaczął mówić coś o warunkach, które by mu najbardziej odpowiadały, gdyby doszło do walki. A skoro miało dojść do niej prawie na pewno, Camryn wsłuchała się w słowa Elfa. Mężczyźnie zależało na na tym, by w czasie walki słońce było w zenicie. Półelfka mogła się tylko domyślać, że może chodzić o oślepienie przeciwnika, czy coś w ten deseń. Nie dopytywała, bo najemnik mógłby się wkurzyć i rozmyślić. A drugiego wojownika do wynajęcia, w tak małym miasteczku, bez pieniędzy, raczej trudno jej będzie znaleźć. Kiwnęła więc tylko na znak, że rozumie i się zgadza.
Inną kwestią było to, by Ilith mógł walczyć samodzielnie, wolał obejść się bez jej pomocy. Camryn obawiała się, czy nawet przy dużej dozie optymizmu jest to plan, który może się udać. W końcu przeciwników było trzech. Jeden, co prawda, to był trochę kurdupel ale to nadal był wróg. No ale w porządku, kiwnęła ponownie głową. Innej alternatywy nie miała.
- Dobrze. Jeśli podejmiesz walkę z porywaczami nie będę ci przeszkadzać. Ja w tym czasie zadbam o bezpieczeństwo klienta.

        Mężczyzna zapytał o jej przyjaciela, a konkretnie o jego umiejętności.
- Zell był najemnikiem, trochę tak jak ty. Przez większość swojego człowieczego życia pracował tu, przy ochronie karawan. Umiał walczyć mieczem i sztyletem lepiej ode mnie. Znał to miasteczko jak własną kieszeń. Był dość biegły w swoim zawodzie. Musieli go czymś zaskoczyć, innej możliwości nie ma.
Elf wspomniał też coś o obecności ducha Zella przy ich stoliku. Camryn uśmiechnęła się i pokręciła głową.
- Żeby przywołać ducha muszę odprawić mały rytuał. Wiem, że niektóre czarownice potrafią zrobić coś takiego samą siłą woli ale ja tak nie potrafię. Potrzebuję chwili skupienia, czegoś co należało do osoby wzywanej i miejsca. Za karczmą jest wąska uliczka, idealnie się nadaje. Mogę tam przywołać ducha.
Odłożyła na blat obgryzione do kości kacze udko. Wstała.
- Proponuję, żebyś dokończył posiłek, a ja w tym czasie zajmę się rytuałem. Im szybciej dostanę informacje o porywaczach, tym lepiej.
Camryn, mimo iż niezbyt ukrywała niechęć do swojego klienta, martwiła się o jego stan. Porywacze nie będą go przecież trzymać przy życiu w nieskończoność. Czas ich gonił.
Awatar użytkownika
Ilith
Błądzący na granicy światów
Posty: 17
Rejestracja: 5 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje: Najemnik , Skrytobójca
Kontakt:

Post autor: Ilith »

Elf uśmiechnął się do siebie, kiedy zauważył cień niezadowolenia przemykający przez twarz jego zleceniodawcy, kiedy mówiła o tym, że nie będzie się mieszać do walki.
- Nie martw się - powiedział szyderczo - uwierz mi, że umiem o siebie zadbać, nie wątpię, że lepiej niż twój częściowo obecny z nami przyjaciel. Możesz włączyć się do walki, ale tylko i wyłącznie w przypadku, kiedy wyraźnie cię o to poproszę. A takiej możliwości nie przewiduję.
Potem Camryn opowiadała o przyzwaniu ducha swego zmarłego znajomego, tym razem Ilith nie krył zdziwienia
- No proszę, proszę - nawet jego dotychczas spokojny głos wyraźnie zmienił barwę - a więc mam do czynienia z nekromantką? Dziwie się, że nie jesteś w stanie sama sobie poradzić w tak nędznej sytuacji. Myślałem, że tacy jak ty wolą działać samotnie, najlepiej pod osłoną nocy, no ale cóż, nie mnie to osądzać. Potrzebny jest miecz, za ów miecz się płaci, a więc robię co do mnie należy. Pozwól, że pójdę razem z tobą i rzucę sobie okiem na Twój mały rytuał, ale musimy się spieszyć. Do zenitu już niedługo, a jeśli mój plan nie wypali, będę musiał improwizować, co nie zawsze jest wskazane w walce.
Awatar użytkownika
Camryn
Szukający drogi
Posty: 38
Rejestracja: 3 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje: Ochroniarz , Strażnik , Chłop
Kontakt:

Post autor: Camryn »

        - W porządku, tylko cokolwiek by się działo nie przerywaj mi.
Camryn miała mieszane uczucia ale się zgodziła na towarzyszenie jej podczas rytuału. Z jednej strony był to proces, który zwykła realizować sama, ale z drugiej strony najemnik stojący obok mógłby skutecznie odganiać przypadkowych gapiów, którzy mogliby przeszkadzać w przywoływaniu. Tak więc razem z Elfem odeszła od stołu i udała się do wyjścia z karczmy. Kątem oka dostrzegła jeszcze, jak gruby karczmarz szmatą kilkukrotnie trąca klatkę z małpą, która nadal szalała. Po opuszczeniu budynku od razu przywitało kobietę świeże i chłodne powietrze. Zaciągnęła się nim po same koniuszki palców. To ją otrzeźwiło na tyle, że nie czuła już działania spożytego niedawno piwa. Następnie kobieta okrążyła karczmę i skręciła w wąską uliczkę, która znajduje się bezpośrednio za budynkiem. Przeszła kilka metrów i zatrzymała się mniej więcej w połowie uliczki. Schyliła się i sięgnęła ku piaszczystej ziemi. Palcem wskazującym narysowała na piasku okrąg średniej wielkości. Akurat taki, by pomieścił w sobie dorosłego mężczyznę. Następnie rozejrzała się dookoła. Gdy była pewna, że nikt nie patrzy rozwinęła paczuszkę i wyjęła z papieru serce Zella. Delikatnie położyła je na środku okręgu.
        - Przydała by się sól. - mruknęła ni to do siebie, ni to do najemnika. Sproszkowana sól dobrze odstraszała złe duchy i wzmacniała krąg mocy w przypadku przywoływania tych dobrych. Mówi się trudno, Półelfka musiała sobie poradzić bez niej. Stanęła w lekkim rozkroku tuż nad okręgiem, sięgnęła do kieszeni i wyjęła niewielkie metalowe pudełeczko. Otworzyła je. W środku był Bagienny Proszek. Niektóre czarownice używały go do wzmocnienia swojej więzi z zaświatami podczas przywoływania duchów. Chociaż część z nich twierdziła, że to zwykła używka i generalnie placebo. Mimo to Camryn postanowiła korzystać z każdej pomocy, jaką miała. Nasypała sporą część proszku na rękę, a z ręki na język. Weszła w trans niemal natychmiast. Przebiegał tak szybko, że prawie się nim zachłysnęła. Serce zaczęło jej łomotać, krew zawrzała, oddech przyspieszył. W jej organizmie zaczęła kanalizować się moc, co objawiało się następującymi po sobie błyskami przed oczami. Kilkakrotnie zamrugała powiekami, starając się odzyskać ostrość widzenia. Musiała się skupić. Każdy centymetr jej ciała przeszedł dreszcz, chociaż nie z zimna. Było w tym coś znajomego, coś, co przechodziła wielokrotnie, jak sen po który można sięgnąć ale już nie zatrzymać. Moc zebrała się w okolicy mostka, a stamtąd zaczęła promieniować z Półelfki przez koniuszki palców. Proces przebiegał szybko, tak szybko, że poczuła nagłą słabość w nogach. Spojrzała w dół, na leżące w okręgu serce. Otaczała je teraz biała mgiełka. Mgiełka rozrastała się w granicach wyznaczanych przez krąg mocy. Wkrótce osiągnęła rozmiar dorosłego mężczyzny.

        - Pokaż się. - chciała zawołać, ale gardło miała tak ściśnięte, że ledwo zaskrzeczała.
Mgła zaczęła formować się w postać. Wkrótce Camryn mogła dostrzec w postaci znajome rysy twarzy.
- Kim jesteś?
- Zell. Zell Dichtt.
Ilith, jako że miał wyostrzony zmysł magiczny, mógł przysłuchiwać się rozmowie z duchem ale z powodu braku wspomagania Bagiennym Proszkiem nie widział przywołańca tak wyraźnie jak Camryn. Kobieta poczuła, jak łzy napływają jej do oczu.
- Zell, tak mi przykro. Gdybym tylko wiedziała…
Pokręciła głową. Żale na nic teraz się nie zdadzą. Zell był w lepszym miejscu a ona potrzebowała od niego informacji o porywaczach.
- Ci ludzie, którzy cię zabili… Czy wiesz dokąd się udawali?
Duch zamilkł i przez moment po prostu wpatrywał się w kobietę.
- Słyszałem jak rozmawiali o Piaskach Czasu.
Zjawa zaczęła się rozmywać przed oczami Camryn, połączenie z zaświatami zaczęło słabnąć. Kobieta szybko oblizała rękę z resztek Proszku, żeby podtrzymać trans.
- Zell, powiedz mi, który ci to zrobił?
- Karypel.
- Co? Ten krasnolud?
        Duch już nie odpowiedział, jego forma zaczęła się robić przeźroczysta, by już po chwili rozmyć się zupełnie w nocnym powietrzu, jakby go nigdy nie było. Trans się skończył. Camryn opadła na kolana. Przez chwilę łapała oddech, jakby przebiegła spory kawałek. Popatrzyła na Ilitha.
- Będziemy potrzebować wielbłąda albo dwóch, żeby się tam dostać. Masz jakieś zaskórniaki, czy kradniemy?
Awatar użytkownika
Ilith
Błądzący na granicy światów
Posty: 17
Rejestracja: 5 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje: Najemnik , Skrytobójca
Kontakt:

Post autor: Ilith »

Wyszli na świeże powietrze, w sumie to i dobrze, bo od skrzeków wściekłej małpy zaczynała boleć go głowa. Elf z zaciekawieniem przypatrywał się całemu rytuałowi. Na początku, gdy Camryn zaczęła rozmawiać z Zellem pomyślał, że postradała zmysły, nawet przemknęło mu przez myśl, że jego zlecenie okaże się tylko majaczeniem chorej psychicznie kobiety, gdyż najemnik zwyczajnie nie widział zjawy. Kiedy Zell ukazał im się, zobaczył jedynie zamazane kontury postaci, mimo to samo obcowanie z duchami przyprawiło go o niemiły dreszcz na plecach. Rozpełzł się on ohydnie po całym ciele i wstrząsnął nim dogłębnie. Był zawodowym mordercą, który nie boi się ubrudzić rąk flakami, jednak był racjonalistą, twardo stąpającym po ziemi, a takie bliskie spotkania nie należały do jego ulubionych. Kiedy przywolaniec wspomniał o Piaskach Czasu, Ilith rozczarował się. Wykluczało to starcie w południe, albo trzeba będzie się bardzo postarać żeby do niego doszło. Cierpliwie poczekał, aż jego kompanka zakończy rytuał i wysłucha, co ma do powiedzenia. Gdy wspomniała o kradzieży skrzywił się.

- Brzydzę się kradzieżą - powiedział oschle - jestem mordercą, ale nie złodziejem. Zabijam ludzi, bo na to zasłużyli, jednak okradanie niewinnych nie leży w moim guście. Mam swojego konia co prawda, ale nie jestem pewien czy jest on w stanie ujechać na pustynię, a dostałem go jako zastaw za niedawne zlecenie, tak więc przyjdzie mi go zwrócić, kiedy będę odbierał zapłatę, lecz jestem w stanie zaryzykować. Mam też dość pieniędzy, aby wypożyczyć od kogoś wielbłąda dla ciebie. Ruszamy więc?
Awatar użytkownika
Camryn
Szukający drogi
Posty: 38
Rejestracja: 3 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje: Ochroniarz , Strażnik , Chłop
Kontakt:

Post autor: Camryn »

        Camryn uniosła brew, szczerze zdziwiona. Mężczyzna, który za pieniądze jest w stanie odebrać życie, brzydził się kradzieżą. Cóż za osobliwy kodeks honorowy. Wzruszyła ramionami. A niech ma. W końcu miał dla niej odwalić najbrudniejszą robotę, niech pielęgnuje te swoje dziwactwa.
Rytuał przywołania ducha przeczołgał ją trochę, i fizycznie, i psychicznie, ale już po chwili odpoczynku Półelfka ponownie wstała na nogi. Jakby nie patrzeć wychowała się na gospodarstwie, była więc dość wytrzymała. Zastanawiała się co zrobić z sercem jej znajomego, teraz gdy nie było jej już do niczego potrzebne. Ostatecznie zawinęła je powtórnie w papier i włożyła za pasek. W wolnej chwili zakopie je w ziemi.
- Kawałek dalej jest stoisko sprzedawcy wielbłądów. - pokazała palcem kierunek.
Kiedy wraz z najemnikiem doszli na miejsce, sprzedawca właśnie się zbierał do domu, w końcu pora była późna, ale Camryn udało się go nakłonić do pozostania jeszcze chwilę. Przez moment obserwowała kolejne wielbłądy. W końcu zatrzymała się przy jednym.

- Ile za tego ogiera? - zapytała kobieta.
- To ona. - odparł sprzedawca i podał cenę.
- Taaa... Ten wasz wielbłąd, czy też ta wasza ona... nie dość, że parchata to jeszcze brudna!
- To, to fakt! Jest trochę fleja. Nie zawsze się umyje po robocie. Tu panienka ma absolutnie rację!
- Taaaa? No jak wy myślicie? Co ja wam mogę powiedzieć, co?
Uderzyła pięścią w otwartą dłoń.
- Za tą parchatkę dam połowę ceny.

        Przez pewien moment sprzedawca targował się jeszcze, bardziej z przyzwyczajenia niż przekonania, ale widać było, że chce już bardzo iść do domu. Ostatecznie stanęło na tym, że sprzedawca oddał parchatą wielbłądzicę za połowę ceny. Camryn uśmiechnęła się chytrze i popatrzyła na Ilitha. Przyszła pora na Elfa, by wniósł opłatę za zwierzę. Podziękowała mu potem, chociaż wiedziała, że i tak rozliczy ją z tego, gdy przyjdzie pora.
Kiedy było już po wszystkim Camryn poczekała, aż najemnik uda się po swojego wierzchowca, po czym oboje pojechali się w stronę bramy wyjazdowej z miasteczka.
Kierunek Piaski Czasu.

Ciąg Dalszy
Zablokowany

Wróć do „Oaza Anhar”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 3 gości