Valladon[Kamienica na Długiej] Czas leczy rany...?

Wielki rozległe miasto, skupisko ludzi, jak i innych ras. To miejsce odwiedza wiele istot, istot niebezpiecznych, magicznych ale także przyjaznych. Znajdziesz tu towary z całego świata, skarby i tajemnicze artefakty. Jeśli czegoś potrzebujesz znajdziesz to tutaj
Awatar użytkownika
Rakel
Kroczący w Snach
Posty: 231
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Kupiec , Mag , Uczeń
Kontakt:

Post autor: Rakel »

        Gdy Rakel wróciła do pokoju i zastała Luciena na nogach, wyglądającego przez okno, zawahała się czy może nie było jej zbyt długo. Nie chciała, by poczuł się zapomniany, ale też nie mogła go wszędzie za sobą ciągać, nie był dzieckiem. Uśmiechnęła się słysząc, że się nie nudził i prawie wróciła do nauki, gdy wybrzmiało “ale”. Dziewczyna spojrzała zaskoczona na demona, po chwili jakby samej dochodząc do jakichś wniosków. Przełożyła pergaminy tylko po to, by zająć czymś ręce. Była pewna, że chciał jej powiedzieć o powrocie do Otchłani. Nie do końca ją w tej kwestii okłamał, ale jej powiedział, że mogą… no cóż, zasugerował, że mogą gdzieś razem mieszkać, a Gadrielowi powiedział, że niedługo wróci do “domu”. Które było prawdziwe? Pokiwała więc głową, czując jak coś w niej się znowu łamie. Też myślała, że to będzie możliwe. Nie rozumiała dlaczego nie było. Co się zmieniło?
        Dopiero zakończenie kolejnego zdania nie miało żadnego sensu. Nie zniesie życia obok niej zamiast z nią? Ale dlaczego miałby?
        - Co? - bąknęła więc i spojrzała na Luciena pytająco. Ale nagle był tak blisko. Przymknęła oczy, a pergamin z dekretem o rejestrze handlowym wysunął się z jej palców i opadł z szelestem na deski. Wolała przytrzymać ciemną koszulę, ale i ta umknęła spod jej dłoni.
        - Nie przeszkadzasz - szepnęła, marszcząc lekko brwi, gdy nie dostrzegła lub nie zrozumiała spojrzenia rzuconego w stronę drzwi. Czemu Lucien tak zawsze mącił? Czemu ją pocałował i odchodził? Przecież zwariować można…
        - Oczywiście, że będę chciała porozmawiać - powiedziała tylko i westchnęła. Nie dało się ukryć, że to, że Lucien przenocuje gdzieś indziej, rozwiąże spory problem, o którym nie miała jeszcze nawet czasu pomyśleć i się nim zamartwiać. Nie oznaczało to jednak, że chciała, by odchodził. Istniała całkiem uzasadniona obawa, że gdy zniknie, już nie wróci. Ale co miała zrobić? Przytrzymać za rękaw? Musiała mu trochę zaufać.
        - Dobranoc - powiedziała jeszcze, nim demon dosłownie rozpłynął się w powietrzu. Spoglądała chwilę w to miejsce nim mruknęła z niezadowoleniem i skryła twarz w dłoniach.
        - Ja pierdole... - wymamrotała niewyraźnie, mierzwiąc sobie włosy i zerknęła na leżące wokół papiery. To byłoby na tyle z jej nauki, już się nie skupi. Podniosła się i zebrała wszystkie księgi i zwoje, składając je w porządku na biurku. Zabrała piżamę i poszła się wykąpać, cicho przemykając korytarzem w jedną i drugą stronę. Wolała się już na nikogo nie natknąć.

        Następny dzień zaczęła wcześniej niż zwykle, już przed wschodem słońca siedząc z notatkami i powtarzając materiał. Rano najlepiej przyswajała wiedzę, a o dziwo obudziła się z czystą głową, więc miała zamiar to wykorzystać. Wszystko, co nie dotyczyło prawa handlowego, musiało dzisiaj poczekać i Rakel nawet nie zeszła na śniadanie. Usłyszała za to jak ktoś (ciekawe kto) zostawia jej talerz pod drzwiami i gdy kroki ucichły, dziewczyna na palcach przemknęła po jedzenie. Mózg mylił nerwowy supeł na żołądku z uczuciem głodu, więc z wdzięcznością wciągnęła słodką bułkę i jabłko, nim znów wróciła do nauki. Przed południem zaś wszystkie notatki zostały złożone na powrót na biurku, a pokój wysprzątany. Rakel przebrała się w białą koszulę i czarne spodnie, które uszyła jej na urodziny Nina. Świetnie sprawdzały się latem, bo były z bardzo cienkiego materiału, a wiązane w pasie kokardą były chyba najbardziej eleganckim strojem w szafie Evans. Nic więcej brać ze sobą nie musiała, więc zestresowana wyszła nawet przed czasem.

        - Rakel!!
        Evans prawie podskoczyła na ulicy, oglądając się zaraz za siebie. Misaki kluczyła między ludźmi, podbiegając gdy miała miejsce, aż w końcu dopadła zdyszana do koleżanki.
        - Gonię cię od uczelni!
        - Przepraszam, nie widziałam cię właśnie nigdzie.
        - Chciałam jeszcze o coś profesora dopytać. Słuchaj, jak pisałaś o przywilejach targowych to pisałaś o jarmarkach we wszystkich miastach handlowych czy tak ogólnie?
        - No… to akurat pisałam jako ostatnie i miałam trochę czasu, to napisałam o wszystkich - powiedziała niepewnie, widząc minę koleżanki. Misaki jęknęła żałośnie.
        - Myślałam, że wystarczy ogólnie.
        - Chyba wystarczy…
        - No właśnie nie! - przerwała jej dziewczyna. - Po to zostałam, bo Querieth o tym mówiła zaraz jak skończyłyśmy pisać i spanikowałam.
        - Querieth?
        - Ta mroczna elfka.
        - A, kojarzę - potaknęła Rakel. Była tylko jedna mroczna, więc trudno byłoby nie kojarzyć. Misaki na szczęście była zbyt zaaferowana czym innym, by zwrócić jej na to uwagę.
        - No, w każdym razie, psor powiedział, że to było na wykładach więc oczywistym było, że pojawi się na egzaminie - podsumowała.
        - Też nie wiedziałam, że musi być - powiedziała Rakel, by poprawić koleżance humor. - A napisałaś o prawie składu i przymusie targowym?
        - Oczywiście! - żachnęła się dziewczyna i Evans uśmiechnęła się pokrzepiająco.
        - Moim zdaniem to było najważniejsze. Na pewno nie odejmie ci wiele za te jarmarki. Chcesz się u mnie pouczyć na karne jutro? - zapytała, a Misaki spojrzała na nią z wdzięcznością.
        - Chcę! Kocham twoje notatki. I powiesz mi w końcu co to się działo u ciebie! A właśnie, Rand u mnie był - pisnęła i podskoczyła w marszu. - Wiesz, żeby wytłumaczyć to włamanie.
        - Ach, tak - Rakel znów grzecznie potaknęła. Trochę nie w porządku było okłamywanie koleżanki, ale wprowadzanie jej w temat Luciena nie wchodziło w grę. “To długa historia” brzmiało wymijająco, a była to po prostu szczera prawda. Niech więc będzie włamanie. Poza tym, i tak straciło ono na znaczeniu w momencie, w którym Rand przybył jej na ratunek.
        - Będzie w domu? - zapytała jeszcze Eravallianka, poprawiając długie włosy.
        - Obawiam się, że tak - odparła Rakel, zerkając na koleżankę z uśmiechem. - Będziesz się rozpraszać.
        - Nie będę! Będziemy u ciebie. Ale może herbatę razem wypijemy? Hm? - zanuciła jeszcze dziewczyna i Evans potaknęła z rozbawieniem.
        - Możemy.

        I tak zakuwały do wieczora, z przerwą na obiad, która musiała zastąpić Misaki towarzyską herbatę. Chłopcy byli zachwyceni, bo koleżanka Rakel wciąż konsekwentnie robiła maślane oczy do Randa, ale porozpływała się też nad kuchnią Aleca, więc gdy zjadły i uciekły na górę, ego mężczyzn było wystarczająco dopieszczone, by dali im spokój do końca dnia.
        Misaki odpowiadała Evansównie też pod tym kątem, że wspólna nauka nie była żadnym pretekstem do plotkowania godzinami o dupie Maryni. Dziewczyny konsekwentnie siedziały nad materiałem od wczesnego popołudnia do samego wieczora, na zmianę się przepytując, szukając odpowiedzi na pytania i analizując spory w doktrynie. Evans już dawno zwinęła włosy w piździ-miździ, a rozpięta o kilka guzików koszula wymknęła się jednym rogiem zza paska spodni, gdy brunetka jej nie pilnowała. Wyszła kilka razy po herbatę (raz znajdując na talerzyku ciastka z kawałkami czekolady pod drzwiami) i raz wstała zapalić świece, gdy zrobiło się późno. Poza tym obie dziewczyny drętwiały w różnych miejscach w pokoju, więc ten prezentował się jak po bitwie, tylko zamiast piór z poduszek, wszędzie leżały zwijające się rulony pergaminu.
        Co zabawne, Rakel naprawdę udało się zapomnieć, że czeka na Luciena i zdała sobie z tego sprawę dopiero, gdy rozległo się pukanie do drzwi. Jednocześnie wątpiła, by to był on - sądziła, że prędzej pojawi się po prostu w pokoju, skoro nigdy wcześniej mu to nie przeszkadzało. Wciąż jednak to na niej ciążyło zazwyczaj otwieranie innym. Jeśli Rand i Alec się nikogo nie spodziewali, potrafili ignorować pukanie nawet, gdy je słyszeli.
        - Zaraz wracam - rzuciła Rakel do koleżanki i zbiegła boso po schodach otworzyć drzwi. Na widok Luciena nie mogła się nie uśmiechnąć.
        - Cześć. Wchodź - powiedziała, wpuszczając demona do środka. Drzwiami! Jakie to było normalne! - Zrobię ci kawy. Jest u mnie koleżanka…
        - Rakel! - rozległo się z góry, poprzedzając lekkie kroki na schodach. - Ja muszę lecieć! Nie widziałam, jak jest późno… - Misaki urwała gwałtownie i stanęła jak wryta na widok demona, zostając z nieprzystojnie otwartą buzią.
        - Misaki, to... mój przyjaciel, Lucien. Lucien, Misaki, moja koleżanka z roku. - Rakel dokonała szybkiej prezentacji, przyglądając się dłużej Eravalliance. Bardzo dobrze znała to spojrzenie. Odchrząknęła. - Poproszę Randa, żeby cię odprowadził, rzeczywiście jest strasznie późno.
        - Co? Och? Nie, nie trzeba, przejdę się, żaden problem - dukała dziewczyna, poprawiając naręcze książek w rękach, by podać Lucienowi dłoń. - Misaki, miło mi.
        Rakel zignorowała ten bełkotliwy komentarz. Eravallianka mieszkała po drugiej stronie miasta. Nie miałaby sumienia puścić ją samą o tej porze. Wyszła do korytarza wspinając się na dwa stopnie.
        - Rand! - zawołała, nasłuchując chwilę i westchnęła ciężko, po czym wbiegła po schodach i wpadła do pokoju brata. - Rand!
        - Cholera jasna! Zawału przez ciebie dostałem.
        - Odprowadzisz Misaki?
        - Co?
        - Odprowadź Misaki do domu, proszę. Zasiedziałyśmy się.
        - A wiesz, że chętnie?
        - Wiem - odparła rozbawiona Rakel. - Tylko się nie narzucaj!
        - Ja?
        Evans wywróciła oczami na tę jawną deklarację absolutnej niewinności i czystych intencji i zbiegła znów po schodach, natykając się na niespodziewanie trajkoczącą koleżankę.
        - …moi rodzice są z Veraqu, ale ja się urodziłam już w Menaos, a do Valladonu przeprowadziłam na studia, pomieszkuję u rodziny. Później pewnie wrócę do Menaos, chyba że tutaj znalazłabym pracę, chociaż myślałam o własnej praktyce, a nie pracy w urzędzie, bo to wydaje się okrutnie monotonne. Chociaż pewnie zależy też od stanowiska…
        - Misaki, gotowa? - odezwał się Rand za plecami Rakel, a Eravallianka aż podskoczyła zaskoczona.
        - Tak, oczywiście! Dziękuję - rzuciła zmieszana i zwróciła się jeszcze do nemorianina. - Bardzo miło było cię poznać, Lucien. Mam nadzieję że się jeszcze spotkamy - powiedziała już ciszej i dygnęła krótko, odwracając się zaraz na pięcie i pędząc w stronę wyjścia. - Och! A co to za stworzenie! - rozległo się jeszcze z dworu, nim Rand zamknął za nimi drzwi.
        Rakel spojrzała na Luciena, a później na kubek kawy w jego ręce, przypominając sobie o swojej herbacie. Zabrała drugie naczynie i poszła z demonem na górę.
        - Wybacz bałagan, miałyśmy burzę mózgów - powiedziała, gdy weszli do pokoju i zaraz natknęli się na leżące wszędzie papiery. Odstawiła napój na biurko i zaczęła zbierać z podłogi książki i pergaminy.
        - Lepiej wyglądasz, goisz się - powiedziała, zerkając na Luciena zza opadającego na twarz kosmyka włosów. W końcu odłożyła ostatnią książkę na półkę, zabrała swój kubek z herbatą i klapnęła z ulgą na materac.
Lucien
Kroczący w Snach
Posty: 229
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Nemorianin
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Lucien »

        Rozmowa zaczęta przez demona po powrocie Rakel miała większy związek z przemyśleniami bruneta niż bieżącymi zdarzeniami, więc spotkał się z niezrozumieniem, a na pewno zaskoczeniem dziewczyny, spodziewającej się najgorszego. Każdy domyśliłby się, że wynurzenie było bezsensowne, prawie każdy, ale chyba nie Lucien. Ten zaś widział Aleca z Rakel i mężczyzna irytował go dość by przypomnieć demonowi jego wcześniejsze deklaracje. Wypomnieć i skłonić do głębszego zastanowienia. Życie jako przyjaciel rodziny, też wymyślił. Łatwo było rzucać frazesami nie musząc się z nimi konfrontować. Dlatego uznał, że należało nieumyślne kłamstwo wyprostować.
        Może nie przeszkadzał, ale mimo wszystko czuł się jak piąte koło u wozu, szczególnie gdy szatyn łypał wilkiem. Teoretycznie nie powinien się tym przejmować, ale jednocześnie nie chciał komplikować sytuacji bardziej niż już była zagmatwana. Zawsze Rakel starała się taktownie pomijać kwestie, że nocował u niej, a co dopiero teraz. Tak czy inaczej, mniej lub bardziej przemyślanie, Lu wpadł na pomysł, że noc spędzić powinien gdzie indziej. Dla demona przeniesienie się do dworku było jak wyjście do innego pokoju w rozległej posiadłości. Zbyt często przemieszczał się w ten sposób, by wreszcie pojąć, że dla Rakel nadal było to wyjście bardziej radykalne niż spacer po schodach.
        Tymczasem wyjście okazało się może nawet lepszym pomysłem niż ktokolwiek by pomyślał. Czy wreszcie czas uczynił swoje, spokój ducha, czy może prawdziwa magia urokliwego miejsca, mimo przemiany w bestię, rano obudził się w wielokrotnie lepszej formie niż zasypiał.
        Lucienowi pozostał cały dzień do zagospodarowania, w środku lata, wyjątkowo słonecznego i gorącego. Demon spojrzał w niebo, które rozświetlone do granic niemożliwości drażniło źrenice, w ledwie co zregenerowanym oku wywołując czysty ból. Średni czas na podróże po traktach, ale zwiedzać bez Rakel nie chciał. Wyprowadził umbrisa na leśną ścieżkę, licząc, że w cieniu drzew uda się wytrzymać i nie oślepnąć ponownie.

        W taki sposób wyruszył do Valladonu bardzo okrężną drogą, rozwiązując problem nadmiaru wolnego czasu, znajdując się w mieście późnym wieczorem.
        Onyks przeciągnął się jak zaspany kot. Tyle ruchu po tak długiej przerwie i gotów był zasnąć na stojąco. Ziewnął szeroko i przymknął ślepia gdy Lucien pukał do drzwi kamienicy.
        - Dobry wieczór - przywitał się z brunetką, wchodząc do środka i całując Rakel w policzek, zanim zdążyła się odsunąć proponując kawę. Na propozycję jak zawsze chętnie przytaknął, koleżanki raczej nie uznając za przeszkodę. Dziewczyna tymczasem niby wywołana, zeszła po schodach.
        Demon odebrał gotowy kubek od Rakel i nawiązał kontakt wzrokowy z dziwnie intensywnie przyglądającą mu się dziewczyną. Chyba była zaskoczona jego przyjściem. O dziwo dla demona obecność obcej osoby wreszcie nie wydawała się wyjściem na wojnę. Lucien uśmiechnął się pogodnie na prezentację, ba, nawet nie silił się na grzeczności, a mina naturalnie pojawiła się na jego twarzy. Czyżby zdjęcie ciężaru obowiązków mogło działać aż takie cuda, a może zwykłe poczucie bezpieczeństwa?
        Plątanie się brunetki z kolei wyciągnęło kąt ust Lu w nieco bardziej zaczepny wyraz. Była naprawdę bardzo zaskoczona, ale chyba się nie bała... już aż tak tragicznie nie wyglądał przecież. Wyciągnął rękę w stronę Misaki, jeszcze przez chwilę czekając z powitaniem aż dziewczyna upora się z książkami. Część szlacheckich pozorów odpuścił, zachowując kawę w dłoni. Dla Luciena był to niemal szczyt bezczelności w kontaktach społecznych, ale klasycznego przywitania przez pocałowanie dłoni demon nie porzucał chyba nigdy.
        - Lucien, przyjemność po mojej stronie - odpowiedział, gdy Rakel rozpoczęła nawoływania brata. Rzeczywiście młoda kobieta nie powinna chodzić w nocy sama po mieście, a Misaki protestowała mało przekonująco. Rand jednak ani myślał przybyć na wołania, zmuszając Rakel do fatygowania się po schodach i pozostawienia koleżanki samej z nemorianinem.
        - To ostatni rok studiów, prawda? Valladon to twoje rodzinne miasto? - O dziwo demon niezmuszany zagaił rozmowę, żeby uniknąć niezręcznej ciszy, w której Misaki dręczyła oprawy książek. Brunetka wyglądała odmiennie od tubylców. Trochę jak człowiek z domieszką elfa, albo demona, więc pytanie nasunęło się samo, bez wysilania się ze strony Lu. Misaki zaś potrzebowała tylko sygnału. Rakel z Randem wrócili akurat podczas potoku wypowiedzi, której słuchał całkiem zrelaksowany nemorianin, potakujący co jakiś czas przymrużeniem oczu.
        - Rand - demon rzucił krótko z powitalnym skinieniem głową.
        - Ciebie również - odpowiedział sympatycznie, dodając na koniec. - Z pewnością jeszcze będzie okazja. Dobrej nocy - odwrócił się w stronę Rakel zabierającej herbatę i podążył za nią do pokoju.
        Onyks przysypiał pomrukując cichutko, gdy obudziły go podekscytowane słowa i przyjemny zapach. Czerwone ślepia zalśniły w mroku, gdy zwierz zaczął przyglądać się z zaciekawieniem nowej istotce, węsząc intensywnie gorejącymi chrapami. Rand był dla ogiera mniej ciekawy, doczekał się jedynie niezadowolonego parsknięcia, gdy zasłonił zwierzakowi obiekt zainteresowania.

        Demon popatrzył po pokoju, po czym ponownie zerknął na Rakel próbującą opanować papierowy bałagan.
        - Nie szkodzi, w ten sposób jest jakoś… swojsko - odezwał się lekkim tonem, nie mogąc znaleźć lepszego określenia. Przysiadł na łóżku, dopijając kawę, w międzyczasie pozwalając dziewczynie poświęcić się porządkowaniu notatek.
        - Pewnie ciężko byłoby wyglądać gorzej? - odpowiedział żartobliwie. Dorian i Gadi dość obrazowo określali jego stan i chociaż demon się wtedy nie widział, samopoczucie i pozostałe jeszcze blizny łatwo potrafiły uruchomić jego wyobraźnię.
        - Najwyraźniej zużyte zapasy energii wreszcie się zregenerowały, teraz powinno pójść sprawniej - wytłumaczył łagodnie, spoglądając na siadającą obok brunetkę. Przyszła pora rozmowy. Lucien odstawił wypitą kawę na podłogę i sięgnął po jedną z dłoni Czarnulki, zaplecionych na kubku herbaty.
        - Rakel, do tej pory wszystko było jedynie marzeniami, przynajmniej dla mnie - zaczął ostrożnie, kciukiem gładząc skórę dziewczyny.
        - Ale naprawdę chciałbym kupić i wyremontować dworek domownika. - A los by sobie zadrwił z jego wizji, gdyby okazało się, że siedliska nie da się kupić.
        - Chciałbym zobaczyć z tobą Góry Obsydianowe i kuźnie Eravalian. - Popatrzył w barwne oczy. W chwilę później Lucien stał się nieco bardziej zaczepny i zsunął się z łóżka, cały czas trzymając dłoń dziewczyny. Klęknął przed Czarnulką, przedramiona opierając na jej kolanach, nie przestawał się zadziornie uśmiechać, wpatrując się w ulubione spojrzenie.
        - Chciałbym móc pokazać ci bibliotekę w posiadłości - kontynuował ciepłym głosem.
        - Wyjedź ze mną do Otchłani, zamieszkaj ze mną w dworku, zwiedźmy wszystkie dostępne Łuski albo zróbmy wszystko po kolei. Pozwól trwać u swojego boku aż się mną nie znudzisz. - Pocałował palce trzymanej dłoni i wtedy przypomniał sobie o jeszcze jednym elemencie. Sięgnął do bliźniaczej obrączki cicho czekającej w jego kieszeni. Droczenie się z dziewczyną formą wyznania wyraźnie rozbawiło nemorianina. Spojrzał pytająco na Rakel przytrzymując magiczną obrączkę.
        - Wybaczysz mi i pozwolisz dalej być swoim domownikiem? - zażartował. W zasadzie nie pytał i nie prosił o nic konkretnego, nic poza dzieleniem dni bez ciągłego oglądania się na innych, na to co im było wolno, a co nie. Jednocześnie wreszcie jednoznacznie zaproponował zamieszkanie razem, podsumowując wcześniejsze mało konkretne rozmowy w Otchłani czy ostatniego wieczora.
Awatar użytkownika
Rakel
Kroczący w Snach
Posty: 231
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Kupiec , Mag , Uczeń
Kontakt:

Post autor: Rakel »

        Całus w policzek na powitanie był po prostu słodki. Rakel z zażenowanym uśmiechem wycofała się, wpuszczając demona do środka, a później na moment zginęła w ferworze powitań i pożegnań. Rand na widok Luciena tylko uniósł dłoń w powitaniu, później wychodząc z Misaki. Na Onyxa już pomarudził, ale na szczęście zamykające się drzwi oszczędziły im słuchania tych komentarzy. Dla brunetki zaś zamieszanie skończyło się dopiero, gdy znalazła się w swoim pokoju i ogarnęła w nim krótko. Dopiero wtedy mogła poświęcić Lucienowi pełnię uwagi, a teraz już czuła, że czekała na to cały dzień.
        Prychnęła cichym śmiechem pod nosem na stwierdzenie, że zastany bałagan demon nazwał swojskim. To już nawet nie eufemizm, co białe kłamstwo, ale niech mu będzie. Na wzmiankę o wyglądzie skrzywiła się lekko, zdając sobie sprawę, że sama źle dobrała słowa.
        - Martwiłam się po prostu. Od początku naszej znajomości chwalisz się jak to się wszystko na tobie goi, a tu co? – mruknęła, spoglądając na demona z zaczepnym uśmiechem, ale spojrzenie jej złagodniało. Naprawdę się martwiła.
        Widząc, jak Lucek odstawia kubek i obraca się bardziej w jej stronę, przypomniało jej się, że chciał porozmawiać. A ona oczywiście potraktowała to jako zwyczajne spędzenie czasu razem, a nie poruszanie jakiegoś konkretnego tematu. Jak wtedy z tą obrączką. „Musimy porozmawiać”. Musi zapamiętać newralgiczny zwrot.
        Więc oczywiście zamiast się zrelaksować, spięła się pod łagodnym dotykiem, który teraz kojarzył jej się z przedmową do nieprzyjemności. Ale słuchała i starała się nie dać po sobie poznać, że ma złe przeczucia. Dopiero gdy Lucien wyszedł z mętnej strefy i zaczął mówić konkretnie, coś się zmieniło. To nie były złe wieści. Jeszcze nie. Rakel otworzyła ciut szerzej oczy, słysząc o dworku, o Górach Obsydianowych i kuźniach. Na te ostatnie kącik ust drgnął jej w próbie uśmiechu, gdy uznała to za nawiązanie do ostatnich rozmów.
        A potem Lucien zsunął się z łóżka i uklęknął. Opierając się na jej nogach właściwie równał się z nią wzrostem, więc może o to chodziło, ale pozycja i tak była niezręczna. Że za dużo sobie wyobraża to sobie później powyrzuca, ale pierwsza myśl i tak była taka, że jeśli Lucien jej się teraz oświadczy to ona go walnie po prostu. Z nerwów. I za głupie pomysły. Na szczęście i nieszczęście widziała ten zadziorny uśmiech: robił to specjalnie, łoś jeden.
        Coś błysnęło w barwnych oczach na wzmiankę o bibliotece, więc dziewczyna jednak słuchała, mimo że wciąż wyglądała, jakby ktoś trzymał ją na celowniku, a nie całował czule w dłoń.
        - Dobrze – powiedziała, spokojnie zgadzając się na wszystko, co usłyszała. I dworek i Otchłań. Chciała już zawsze z nim być, wiedziała to. Ale nie umiała tego powiedzieć. W ogóle miała teraz problem z myślami, o słowach nie mówiąc. Darowała więc też to „znudzenie się”. Jasnym było kto się kim pierwszy znudzi, jeśli już do tego dojdzie.
        Przełknęła ślinę, widząc, że demon sięga do kieszeni i powstrzymała dziki odruch ucieczki. Na widok znajomej obrączki rozluźniła się wyraźnie. Prawie przyprawił ją o zawał. Ale teraz już wiedziała, co wyprawia, że sobie kpi ciągle, więc zmrużyła niebezpiecznie oczy i zacisnęła usta, wydychając powietrze nosem niczym mikroskopijny byczek. A tchnienie później jakby złamała się w oczach i nieprzystępna poza rozpadła się jak domek z kart.
        - A ty mi wybaczysz? – powiedziała cicho. – Że nie czekałam? – praktycznie wyszeptała. Odstawiła szybko kubek na podłogę i otuliła dłońmi rękę Luciena.
        - Chcę zamieszkać z tobą w dworku. I pojadę gdzie chcesz. Ale nie żartuj sobie ze mnie. Nie zostawiaj mnie więcej. Mów mi wszystko, tak jak ja tobie mówię – mówiła szybko i z przejęciem. A na myśli miała jeszcze więcej, tylko próbowała poradzić sobie z jednym tematem na raz.
        - Ale czy możemy wyjechać po moich egzaminach? Jutro mam te dwa ostatnie przed wakacjami – dodała niepewnie. Nie wiedziała jak długo Lucien chce zostać w „domu”, ale skoro mieszkać planuje w dworku to pewnie Otchłań wzywa tylko na krótko. Poza tym teraz pojadą razem i…
        - Lucien, ale nie żenisz się już, prawda? – upewniła się nagle śmiertelnie poważnie. Wzmianka o Scarlett ją zaniepokoiła i chociaż ostatnim razem puściła to mimo uszu to jednak miło byłoby wiedzieć, czy demon czegoś jeszcze nie przemilczał. – Jeśli coś się dzieje to mi powiedz.
Lucien
Kroczący w Snach
Posty: 229
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Nemorianin
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Lucien »

        Zostali w pokoju sami. Materiały do nauki zniknęły. Wokół panowała przyjemna cisza. Mogli wreszcie porozmawiać. Przynajmniej taka była intencja Luciena od samego początku. Rakel zdawała się zaskoczona gdy tylko usłyszała poważniejszy ton. Początkowe skupienie malujące się na twarzy brunetki przechodziło stopniowo w coraz bardziej wystraszoną minę. Nie miał nic złego na myśli, po prostu zamierzał szczerze poruszyć ważny temat, który mógł im obojgu odpowiedzieć na pytanie "i co teraz?", ale Rakel wyglądała jakby zaraz miał spuścić na nią jakąś ukrywaną do tej pory klątwę.
        Analizując ich wspólne doświadczenie, pewnie takie rozmowy nigdy nie przynosiły niczego dobrego, ale teraz przecież miało być inaczej. Chciał przejść do wyjaśnień. A, że następne słowa miały być dość osobiste i raczej zobowiązujące, a kwaśna mina Czarnulki wyjątkowo urocza, demon klęknął przed dziewczyną.
        Spodziewał się zaskoczenia, może nawet lekkiego rozbawienia, ale na pewno nie takiego stresu. Rakel wyglądała jakby zaraz miał jej odczytać wyrok sądu, skazujący ją na śmierć. Zamierzał rozluźnić atmosferę, ale chyba jak zawsze wybrał głupi sposób, a gdyby miał wątpliwości, kolejną podpowiedzią były ostrzegawcze iskierki pojawiające się w oczach zbrojmistrzyni zaraz po wcześniejszym przestrachu. Skojarzenie chyba oboje mieli takie samo, tylko ich reakcje się rozminęły. A jeszcze nie tak dawno Rakel uroczo poprawiała niefortunną wypowiedź, że wcale nie był złą partią. Może właśnie dlatego uklęknięcie wydało się demonowi zabawne. Poza tym miał z tej perspektywy doskonały wgląd na urokliwą minę Rakel. Niestety zrozumiał niezbyt trafny dobór sposobu na rozmowę dopiero po fakcie. Całe szczęście groźna fasada brunetki zaraz opadła, a demon popatrzył na Rakel czulej, tracąc zaczepny wyraz. Fakt, że ona mogła pomyśleć, iż zostawiłby ją bez słowa, odszedł nie mając odwagi poinformować jej chociaż słowem o swojej decyzji - ta świadomość bolała. Tylko demon zrozumiał jak wiele błędów popełnił. Niby nie chciał dawać Rakel złudnej nadziei, ale też nie ofiarował jej żadnych konkretnych wyjaśnień. Traktował dziewczynę jak kruchą i delikatną istotkę, niby próbując ją chronić, ale nie pozostawiając jej miejsca na jej własne decyzje. Może i nieumyślnie wciągnął ją w rodzinne rozgrywki, ale zbywając wszystko półsłówkami, jakby niedomówienia mogły oszczędzić dziewczynie trosk, tak naprawdę jedynie pozbawiał ją szans na właściwe uporanie się z trudną sytuacją. Nemoriańska arogancja w pełnej krasie nawet jeśli założenia były szlachetne.
Nie miał co wybaczać. Pewnie lepiej pasowałoby, gdyby Rakel użyła słów “nie doczekałam momentu aż wrócisz”. W to, że nie czekała jakoś nie mógł uwierzyć. Obiecała, że będzie czekać, wątpliwe by ktoś taki jak Rakel rozmyślił się po tygodniu. Prędzej zwątpiła w niego. Myśl ta lekko kłuła, ale chociaż demon się buntował, że nigdy nie dał jej powodów do wątpienia, sam od razu sprowadzał siebie na ziemię, że również nie dał przyczyn do bezwarunkowej ufności.
        - Jesteś tu teraz - odpowiedział ciepło, uważając temat za zamknięty. Doglądała dworku. Była przy nim chociaż wrócił po tak długim czasie. Martwiła się jego stanem. Czy potrzebował czegoś więcej?
        - Nie śmiałbym żartować, wyznanie jest całkowicie poważne, chociaż może zbyt niepoważnie zadane - wytłumaczył się dotykając policzka dziewczyny.
        - Nie zostawię - dokończył już szeptem. Wsunął obsydianowy pierścionek na serdeczny palec dziewczyny i przymykając oczy, przytulił policzek do wnętrza jej dłoni, zanim krótko pocałował palce i wreszcie wypuścił rękę dziewczyny.
        Sam się nie ruszył. Przysiadł na podłodze, skrzyżował ramiona na kolanach brunetki, na nich zaś oparł brodę, spoglądając teraz na dziewczynę lekko do dołu. Nie chciał, żeby Rakel szła gdzie on chciał. Pragnął spełniać jej marzenia a nie ciągać za sobą po Łusce.
        Następne słowa wypowiedziane niepewnym tonem sprawiły, że Lu na moment znów spojrzał na brunetkę uważniej. Nawet nie powiedziała, że musi poczekać, a pytała o zgodę...? Uśmiechnął się delikatnie.
        - Pamiętam o egzaminach - odpowiedział ciepłym głosem. - Początkowo myślałem poruszyć temat dopiero po nich, ale ostatecznie nie chciałem utrzymywać atmosfery niedopowiedzeń - wytłumaczył spokojnie, ale zaraz jeszcze bardziej spoważniał.
        - Oczywiście, że nie - odezwał się zszokowany. Jak miałby wracać, gdyby wiązało go słowo ojca. W jakim celu? Jak mógłby prosić Rakel o wspólną podróż? Przecież od początku chodziło tylko o uwolnienie się spod rodzinnego przykazania.
        - Najwyraźniej jednak muszę niektórym wszystko jaśniej wytłumaczyć. Zresztą pewnie w ogóle powinienem uporządkować kwestie formalne - dokończył relaksując się na powrót, przymykając oczy.
        Aż tak uprzykrzył dziewczynie życie, że spodziewała się tylko najgorszego? Przecież o kłopotach i komplikacjach zawsze mówił. Faktycznie nie wyjaśniał, ale przecież informował co mogło stanąć im na drodze, albo co wiązało mu ręce. Więcej, nieraz przecież powiedziałaby, że wyolbrzymiał obawiając się tego co mogło jej zagrozić i na co miała uważać.
        - Poza tym, że rzuciłaś urok na biednego demona i bez ciebie moja egzystencja nie ma sensu, nie wiadomo mi o niczym godnym uwagi - wymruczał.
Awatar użytkownika
Rakel
Kroczący w Snach
Posty: 231
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Kupiec , Mag , Uczeń
Kontakt:

Post autor: Rakel »

        Mimo tego, że wcześniej to Lucien prosił ją o wybaczenie, Rakel nawet nie zastanawiała się nad tym, za co dokładnie przepraszał. I wcale nie dlatego, że nic by jej nie przyszło do głowy (lista była nawet długa), ale raczej była chwilowo zbyt obciążona własnym poczuciem winy, by szukać błędów u innych. Dlatego tak jej ulżyło, gdy temat został zamknięty, nawet jeśli Lucien nie powiedział jej wprost, że wybacza. Zbyt wiele było między nimi nieplanowanych wydarzeń, które wymagałyby zbyt wiele wyjaśnień, by mogli to zamknąć w kilku słowach.
        Tak samo była wdzięczna za proste odpowiedzi. Nie żartuje i nie zostawi. Ona potrzebowała teraz takich prostych i jasnych komunikatów. Trochę wiedzy w tym oceanie niedomówień i założeń, które z taką łatwością doprowadzały do ich kłótni.
        Uśmiechnęła się niepewnie, czując na palcu znajomy ciężar i zerknęła na połyskującą w blasku świec czarną powierzchnię. Przesunęła spojrzeniem minimalnie w bok, spoglądając teraz na rozłożonego na jej kolanach demona.
        - Cieszę się, że powiedziałeś mi teraz - uznała.
        Gdyby to były złe wieści to może rozproszyłyby ją przed egzaminem, ale takie? Dawno nie była tak spokojna jak w tej chwili, gdy wydawało jej się, że wszystko będzie dobrze. Nawet oburzenie demona zniosła cierpliwie, nie komentując go w żaden sposób. Tylko słuchała, a jej dłoń powędrowała do głowy Luciena, poprawiając rozsypane na jej kolanach pasma. Czułe głaskanie okazało się jednak niewystarczające w obliczu kolejnego wyznania. Rakel oczywiście nie potraktowała go zbyt poważnie, ale słowa i tak były niepoprawnie rozczulające i brunetka pochyliła się, przytulając opartego o jej nogi Luciena.
        - Ojej, jaki biedny demon - zakpiła cichutko i chociaż w głosie jawnie pobrzmiewało rozbawienie to rozlegał się czułym szeptem przy samym uchu bruneta, gdy dziewczyna oparła się czołem o jego głowę.
        - Lucien? Spałeś wczoraj w dworku? - mruknęła znów cicho w ciemne włosy. - Mógłbyś jeszcze dzisiaj też tam nocować? - zapytała niepewnie i wyprostowała się po chwili, bo nagły stres nie pozwalał na taką zrelaksowaną pozycję. Odwróciła wzrok, gdy jeszcze przez chwilę jeszcze nie mogła dobrać słów, by nie zabrzmieć, jakby wycofywała się z tego, o czym przed chwilą rozmawiali.
        - Nie chciałabym… robić tutaj niepotrzebnego zamieszania, zanim się nie wyprowadzę - powiedziała w końcu nieco mętnie i niestety zdawała sobie z tego sprawę, ale nie wiedziała, jak to wyjaśnić.
        - Dlatego mówiłam, że muszę… no nie muszę, ale czuję, że powinnam się stąd wyprowadzić - powiedziała, przypominając ich ostatnią rozmowę, a właściwie jej bełkot.
        - Rozmawiałam z Alec’iem, ale i tak… wolałabym nie pogarszać sytuacji… to wszystko wyszło trochę nagle i też nie najlepiej, i on… - Znowu urwała, szybko orientując się, że Lucek może nie chce o tym rozmawiać. Ba, ona też wcale nie chciała, ale jak inaczej miała wyjaśnić? Nie wyrzucała go, po prostu… nawet nie chciała myśleć o tym, jak by to wyglądało. Jak to już wygląda. Z kwiatka na kwiatek. To wciąż rozbijało jej się w głowie, mimo że jedyną osobą, jaka jej to zarzucała była ona sama. Nawet Alec jej tego nie wytknął, chociaż miał do tego prawo. A mimo wszystko i tak się czuła niewłaściwie, jakby robiła coś złego. I ta presja była na tyle silna, że mogłaby odwieść od jakichkolwiek decyzji, gdyby nie chodziło o Luciena. Gdy chodziło o niego, była zdecydowana. Nawet jeśli wiązało się to z wyrzutami sumienia ciążącymi jak głaz u nogi tonącego.
        - Pomyślałam, że mogę się po prostu jutro po egzaminach wynieść już w ogóle… jeśli będę miała gdzie - dodała niepewnie, zerkając na Luciena.
        Mimo tego, co jej powiedział, Rakel wciąż targały wątpliwości. Nie co do decyzji, ta tylko napawała radością (gdy przebiła się już przez strażników stresu i paniki), ale co do okoliczności. Już wcześniej o tym myślała, jeszcze zanim padły dzisiejsze słowa, tak w ramach przygotowania. I każdy scenariusz był fatalny. Każdy groził niezgodą w rodzinie. Czyimiś zranionymi uczuciami. Myślała o tym co powie Randowi i Dorianowi. Jak zareaguje Nina. Jak to wszystko będzie dalej wyglądało.
        Ciążyła jej jeszcze jedna kwestia, odkąd Gadriel pojawił się w Valladonie niedługo po Lucienie. Ale to chwilowo musiało poczekać, jako nieco większa sprawa. Zwłaszcza, że wciąż wahała się czy powinna załatwić to sama, czy poprosić Luciena o pomoc. Ale chyba może sobie pozwolić na jeszcze kilka dni zwłoki. Jeden problem na raz.
Lucien
Kroczący w Snach
Posty: 229
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Nemorianin
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Lucien »

        Wszystko zdawało się powoli wyjaśniać i prostować. Lucienowi pozostało tylko potwierdzić aprobatę brunetki uśmiechem. Czy Rakel wciąż wątpiła w jego intencje? Przecież zrobił co mógł by do niej wrócić. Rzucił na szalę wszystko, dosłownie, poczynając od pozycji społecznej na życiu kończąc, bardziej dobitnego podkreślenia by mu zależało nie widział. Ale z kolei gdy mówił, zauważał, że dziewczyna nie traktowała jego słów poważnie. Bądź tu mądry, demonie. Jednak nawet gdyby usiadł i poważnie się zastanowił, raczej nie wykoncypowałby, że dopiero tak proste i oczywiste słowa mogły przynieść Rakel wewnętrzny spokój i bynajmniej nie były niczym złym przed egzaminami. Mogła mu nie dowierzać, lecz uwaga o ślubie za to prawie go uraziła. Czy kiedykolwiek dał powód by myśleć o nim jak o fircyku skaczącym od jednej panny do drugiej? Też pomysł. Od początku podkreślał, że ślub zaplanowany przez Beala nie był jego pomysłem, że się na niego nie godził. Co miałoby się zmienić? Chyba oboje musieli powoli przyzwyczaić się do pewnych prawd i powoli je zaakceptować.
        - Yhm… - wymruczał zadowolony, w momencie gdy Rakel do głaskania dołączyła szept. Oczywiście, że był bardzo biedny, a teraz ktoś powinien wynagrodzić mu wszystkie udręki. Zaczęło się miło, a skończyło jak zwykle.
        Mruknął pytająco słysząc swoje imię, zmieniając nutę na potwierdzającą wraz z rozwinięciem zdania. Nocował w dworku, w zasadzie w ogrodzie chcąc być precyzyjnym. Wielu wyjść nie miał. Szukanie noclegu w środku nocy mogło być żmudną wędrówką, bez gwarancji na powodzenie.
        Uchylił powieki i spojrzał na dziewczynę. Chciała, żeby mówił jej o wszystkim, ale sama mogła chodzić opłotkami unikając trudniejszych słów? Mogła bąknąć, że musi się wyprowadzić, ale, że pozostawiła Aleca już nie? Bo chyba go zostawiła… Ostatnio jednym z pierwszych zdań było wyznanie, że spotyka się z szatynem. Teraz chciała uniknąć zamieszania jak to ładnie, nie klarownie ujmowała. Wcześniej mógł nocować potajemnie, a teraz kiedy wreszcie pewne kwestie zostały wyjaśnione, przynajmniej w domysłach, miał się wynieść, też dowcip.
        Wyprostowała się i uciekła spojrzeniem, a demon westchnął cicho, przez chwilę jeszcze słuchając plątania się w zeznaniach. W końcu padł względny konkret - rozmawiała z Aleciem. Urwane wątki i zdania dały się skomponować w całkiem sensowną całość, którą nawet niezbyt lotny w interakcjach demon pojmował.
        - Zapewne drażnię Aleca tak jak on mnie - podsumował spokojnie, spoglądając na dziewczynę, która wreszcie ponownie spojrzała mu w oczy.
        - Rakel, jak mam to ująć, żebyś wreszcie uwierzyła, wróciłem tu tylko i wyłącznie dla ciebie. Jeśli tylko będę potrafił, znajdę lub stworzę dla ciebie takie miejsce jakiego zapragniesz. - Sięgnął do policzka dziewczyny, żeby go pogładzić w uspokajającym geście.
        - Gdy wyjdziesz z egzaminów, będę na ciebie czekał pod uniwersytetem - oznajmił, uwalniając Rakel od kolejnych niepewności. Czy Czarnulka myślała, że się rozmyślił albo, że zmieni zdanie słysząc o szatynie? Jeżeli miał jakieś wątpliwości, to tylko co do kwestii czy wciąż było mu dla kogo wrócić jak brunetka skonfrontowała demona z upływem czasu w Alaranii.
        - Najpierw odwiedzimy posiadłość, wyjaśnię ostatnie kwestie rodzinne a w tym czasie spróbujemy uporządkować prawa własności dworku i przebieg remontu? - wysnuł propozycję, układając głowę na kolanach dziewczyny tak, żeby było mu wygodniej patrzeć na Rakel.
        - Przenocuję w dworku, ale… - Demon uśmiechnął się zaczepnie.
        - Ukrywam się po raz ostatni, nie zburzyłem kilkusetletniego porządku, żeby teraz do końca życia chować się przed twoimi braćmi… - zakpił delikatnie, starając się w żartobliwy sposób zamknąć temat i uspokoić dziewczynę, że nie brał prośby do siebie. Innych zainteresowanych taktownie pominął.
        Godzina była późna już gdy się zjawiał, a teraz zrobiła się całkiem nieprzyzwoita. Demon podniósł się z ziemi i skierował się do wyjścia. Onyx spał smacznie zwinięty w kłębek na bruku, ale słysząc otwierane drzwi, czując pana wstał niechętnie i przeciągnął się rozdziawiając paszczę w szerokim ziewnięciu.
        - Jakaś nagroda na dobranoc dla grzecznego demona? - Lucien wstrzymał się z odejściem z progu, spoglądając psotnie na Rakel. Wskoczył na siodło dopiero po odpowiedzi dziewczyny i kłusem zniknął w ciemnej ulicy.

        Włóczył się do rana po Valladonie. Powrót do dworku wierzchem wiązałby się z koniecznością niemal niezwłocznego powrotu po własnych śladach, więc pozwolił Onyxowi odpocząć w stępie, samemu oglądając miasto i jego wciąż nieznane mu zaułki.
        Ledwie zaczęło świtać a upał już stawał się nieznośny. Słońce też. Całe szczęście od niego wytchnienia można było szukać w cieniu budynków lub w nich. Tak trafił do jednego z kramów, którego witryna nieplanowanie przypomniała demonowi wygodę pożyczonej koszulki. W taki sposób ten sam demon, ale już w bawełnianej, czarnej koszulce na krótki rękaw, z szerokim dekoltem w diament kierował wierzchowca w stronę sklepu z bronią. Tak było o wiele chłodniej w upalny dzień i nie musiał podwijać rękawów. Ten świat wciąż przynosił mu ciekawe nowinki, które warto było wprowadzać w swoje życie, wreszcie miał ku temu czas i okazje.
        Uwiązał umbrisa przed sklepem Evansów i wszedł do wciąż jeszcze pustego wnętrza. Na klientów było zbyt wcześnie. Nina jeszcze rozmawiała z Dorianem, który dopijał swoją kawę, a w stronę demona pobiegło małe Evansiątko nieplanowanie zrywając się od matczynej spódnicy.
        - Witam, panienkę - odezwał się łapiąc Adele, nie czekając by przekonać się czy ta biega już dość sprawnie, żeby wyhamować, czy zamierzała plasnąć na ziemię rozpędem.
        - Dzień dobry. - Skinął głową w powitaniu, wchodząc głębiej z dzieckiem na rękach.
        - Dorian, chciałbym z tobą porozmawiać - odezwał się na wstępie przechodząc do konkretów, ale kontynuując dopiero gdy pożegnał Ninę uśmiechem i zostali sami.
        - Zamierzam porwać Rakel na jakiś czas - oświadczył bez owijania w bawełnę.

        Jakiś czas później, zgodnie z obietnicą, wychodząca po zaliczeniach Rakel mogła dostrzec znajomą sylwetkę w cieniu drzewa.
Awatar użytkownika
Rakel
Kroczący w Snach
Posty: 231
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Kupiec , Mag , Uczeń
Kontakt:

Post autor: Rakel »

        Uśmiechnęła się pod nosem, słysząc zadowolony pomruk. Mogła mieć tylko nadzieję, że Lucien po prostu zignorował ironię w jej głosie, a nie jej nie wyłapał. Poza tym, chociaż mówił o czym innym, i tak chciała zrekompensować mu wszystkie cierpienia, jakich ostatnio doznał. Już samo to, jak długo zajmowało mu wygojenie się świadczyło o tym, ile przeszedł. Gładziła wiec czule ciemnowłosą głowę, niechętnie poruszając kolejny, bardziej drażliwy temat.
        Zerkające na nią zielone oczy wcale nie pomagały sklecić zdania. Słyszała jak bełkocze, ale nigdy nie była dobrym mówcą, a tematu nie chciałaby już nigdy poruszać, więc nie powinno się spodziewać po niej więcej. Odpowiedź Luciena nie pomogła i Rakel skrzywiła się minimalnie, postanawiając jednak już tego nie komentować. Im mniej się odzywa tym lepiej, najwyraźniej.
        - Wierzę ci – zapewniła, zerkając na demona. Nie chciała się z nim znów pokłócić przez nieporozumienie.
        Skinęła głową, uśmiechając się mimowolnie na myśl, że Lucien na nią poczeka po egzaminach. Później znów potaknęła, przystając na plan i wróciła do głaskania długich włosów. Zawahała się tylko na moment, gdy brunet zawiesił głos, a ona przejrzała w głowie wszystkie warunki, jakie mogłyby paść, ale ten wypowiedziany w końcu przez demona brzmiał nawet rozsądnie.
        - W porządku. Przepraszam – mruknęła, znów speszona, uświadamiając sobie, że w istocie każe się kryć kilkusetletniemu szlachcicowi. Ale prosiła po prostu o dyskrecję. Chciała się spotykać z Lucienem otwarcie, a nie zaczynać od przemycania go do pokoju, jeszcze pod nosem kogoś, komu wiedziała, że na niej zależy, a komu sprawiła ogromną przykrość. Dlatego też nie poprawiała Luciena, że nie o braci jej chodzi.
        Wstała i odprowadziła demona do wyjścia, krocząc cicho przez śpiący dom. Stanęła w progu, spoglądając czule na przeciągającego się Onyxa. Za nim też się stęskniła. Później przeniosła zaskoczone spojrzenie na Luciena, unosząc zaraz brwi, gdy zobaczyła jego uśmiech. No co za bezczelny demon. Wspięła się na palce, rzucając okiem, czy po ulicy nie snuje się żaden zbłąkany przechodzień i pocałowała go w policzek. Nic innego nie przyszło jej do głowy.
        - Dobranoc, Lucien – powiedziała, chowając zmieszany uśmiech za zamykającymi się drzwiami.

        Ale Rakel nie poszła jeszcze spać. Wróciła do pokoju z zamiarem przyszykowania się do snu, ale gdy zaczęła się lekko krzątać, szykując świeże ubrania na jutro, skończyła na wyciąganiu z szafy nieco większej ilości rzeczy, które spakowała do podróżnego worka. Zaś gdy wróciła umyta z łazienki, w dłoniach miała swój grzebień i szczoteczkę, które zawinęła w kawałek materiału i spakowała razem z ubraniami. Każdy gest był niepewny, a ubrania poprawiane po cztery razy, gdy Rakel zachodziła w głowę, jak można być względem czegoś tak zdecydowanym, a jednocześnie tak bardzo wątpić we własne działania.
        Gdy kładła się w końcu do łóżka było już jasno i brunetka zostawiła otwarte drzwi od pokoju, żeby obudziła ją poranna krzątanina chłopaków, bo bała się, że zaśpi. Spakowany worek zostawiła oczywiście schowany za drzwiami.
        Plan wypalił częściowo, bo Alec z Randem wyjątkowo się od rana skradali, by jej nie obudzić, a któryś jeszcze zamknął jej drzwi do pokoju. Dopiero, gdy brat uznał godzinę za rozsądną, poszedł obudzić Rakel, nie szczędząc jej już łomotania w drzwi i małego zawału. Śniadanie zjadła więc sama, bułką zagryzając stres przed egzaminem, po czym ruszyła załatwić mniej przyjemne sprawy. Nie chciała obu mężczyzn ściągać na rozmowę do kuchni, bo tylko wyolbrzymiłaby wieści, które miała do przekazania (tudzież przyznałaby się do prawdziwej skali zmian, zwał jak zwał), ale korzystnie obaj byli akurat w piwnicy, szykując materiał na następną robotę. Nie mogła trafić na podatniejszy grunt. Rand powściekał się trochę, że sama się pcha do Otchłani, ale chyba już bardziej dla własnego marudzenia, niż by rzeczywiście wybić jej to z głowy. Alec się nie odzywał, nie odrywając nawet wzroku od pracy, ale Rakel stała na schodach tak długo, aż w końcu na nią spojrzał, czego zaraz pożałowała. Przełknęła z trudem ślinę i podziękowała cicho, gdy życzył jej powodzenia na egzaminie, a później uciekła na piętro, gdy tylko spuścił ją znów z oczu.
        Przebrała się w bordowe spodnie i czarne sznurowane buty, a na cienką białą koszulkę założyła białą koszulę, by na egzaminie wyglądać chociaż trochę elegancko, przed wysoką temperaturą ratując się chwilowo tylko upiętymi wysoko włosami. Upał upałem, ale chciała oszczędzić sobie kompletnego przebierania się po powrocie. Później wystarczy, że zdejmie koszulę i weźmie worek, by wyjechać zanim któryś z chłopaków przypomni sobie, że chce ją jeszcze o coś zapytać. O samej wyprowadzce nic nie mówiła; nie było sensu zarzucać ich teraz ciężkostrawnymi informacjami, gdy mogły się one w naturalny sposób rozłożyć w czasie. Krzyknęła tylko, że wychodzi i pobiegła na egzamin. Do Doriana będzie musiała wpaść później.

        Znajomy dzwoneczek nad drzwiami w sklepie wybrzmiał jednak oznajmiając wizytę Luciena. Dorian spojrzał zaskoczony na demona, zatrzymując kubek w połowie drogi do ust, a Nina odwróciła się gdy tylko poczuła, że Adele zostawiła ją, by samodzielnie zwiedzać sklep. Sklep z bronią.
        Na szczęście dziecko przed niechybnym upadkiem uratował Lucien, oszczędzając też państwu Evans kłótni nad lepszym zabezpieczeniem pomieszczenia przed dzieckiem („którego w ogóle nie powinno tutaj być”, jak bezskutecznie przekonywał Ninę Dorian). Adele pisnęła wesoło, poderwana w powietrze, a później podskoczyła na przedramieniu demona, rączką pokazując jego twarz.
        - Oko!! – obwieściła skrajnie podekscytowana, obracając się w stronę mamy, by pokazać jej magiczne pojawienie się drugiego oka wujka Ciena.
        - Witaj, Lucien! – zawołała Nina, podpływając do niego i całując w oba policzki, jednocześnie zabierając z jego rąk córkę. Dorian zostawił kubek na ladzie i podszedł, ściskając demonowi rękę, a później skinął zgodnie głową. Wątpił, by demon wpadł na zakupy, więc powód rozmowy mógł być tylko jeden.
        - To ja nie będę przeszkadzać. Adele, zrób wujkowi „pa pa” – powiedziała cicho do dziewczynki, która posłusznie pomachała Lucienowi rączką. Nina zdublowała dziecięcy gest i wycofała się do mieszkalnej części parteru.
        Dorian nie zdążył znów napić się swojej kawy, gdy nemorianin przedstawił powód swojej wizyty i ręka z kubkiem znów zamarła w połowie drogi.
        - Niefortunny dobór słów – mruknął, wypijając w końcu łyk kawy. – Ale myślę, że rozumiem. Nie wiem tylko czego ode mnie oczekujesz, Lucien. Zakładam, że do Otchłani? – sprecyzował i pokiwał głową.
        - Nigdy nie będę pochwał wycieczek Rakel do Otchłani, ale jest dorosła, zrobi jak uważa – powiedział ponuro.
        Gdy Lucien opuścił sklep, z sąsiedniego kramu krawieckiego wyjrzała Nina. Na biodrze podtrzymywała Adele, a w drugiej trzymała pakunek obwiązany sznurkiem, by można go było za niego nieść. Nie wydawał się jednak ciężki, bo zajętą ręką kiwnęła lekko na demona, by podszedł.
        - Ja nie podsłuchuję, ja po prostu słyszę. Zabierzesz to dla Rakel? – zapytała z czarującym uśmiechem, nim obie dziewczyny pomachały demonowi i zniknęły w kramie.

        Nieświadoma tych spisków Rakel wyszła w końcu z uczelni, rozmawiając z jakąś jasnowłosą dziewczyną. Dojrzała demona w oddali i uśmiechnęła się lekko, ale poświęciła jeszcze chwilę uwagi znajomej z roku i dopiero gdy ta się oddaliła, Evans skierowała się w stronę Luciena.
        - Cześć – przywitała go z niewinnym uśmiechem, chociaż obrzuciła wcześniej wzrokiem nowy nabytek demona. Nie tylko ona zresztą. Mimo że nemorianin krył się w cieniu przed słońcem, nie umknął uwadze części dziewcząt, wylewających się z budynku, a te były o wiele mniej subtelne, ciągnąc sąsiadki za rękaw i szeptem nakazując natychmiastowe obczajenie przystojniaka pod drzewem.
Lucien
Kroczący w Snach
Posty: 229
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Nemorianin
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Lucien »

        Były chwile gdy demon zastanawiał się jak długo każde z nich będzie chodzić na paluszkach koło drugiego. Fakt, on sam starał się uważać i ostrożnie obchodzić z dziewczyną, ale wychodziło źle albo niezręcznie, w efekcie albo Rakel złościł, albo tak jak teraz, przepraszała. Ona chyba też najzwyczajniej starała się znaleźć sposób na porozumienie się z nim, niezupełnie rozumiejąc czego i kiedy się spodziewać, co kiedyś mu już chyba wypomniano. Do kompletu najpewniej historia dwójki nieznajomych mogła trafić na podatniejszy grunt, pod wieloma względami i ze wszelkich perspektyw. Późniejsze serie nieporozumień i koleje losu też nie ułatwiały znalezienia swobodnego kontaktu. Może wreszcie teraz mogli liczyć na poznanie siebie nawzajem czy wręcz zwyczajne oswojenie się ze sobą i swoją obecnością. W najbliższych dniach będą mieli okazję się przekonać.
        Pocałunek w policzek przywitał z uśmiechem i przymkniętymi oczami.
        - Dobranoc, Rakel - odpowiedział jeszcze przez chwilę, z nieschodzącym z twarzy uśmiechem obserwując znikającą za drzwiami dziewczynę. Potem pozostało zająć czymś czas. Ostatecznie demon ruszył w niespieszną i mocno okrężną drogę do sklepu z bronią.
        Nie wyglądało, aby ktokolwiek spodziewał się jego odwiedzin albo czyjejkolwiek wizyty o tej porze, na pewno jednak na jego widok ucieszyła się Adele. Demon uśmiechnął się słysząc radosne oznajmienie i przywitał się z Niną tym razem już bez wahania. Przebywając z Evansami miał do wyboru szybko nauczyć się nowych zasad albo unikać intensywnej rodziny, a tego ostatniego nie chciał. Tak po prawdzie wszystkie wydarzenia czy te mniej czy bardziej szokujące, wszystkie jednakowo wspominał dobrze, gdy wreszcie zaczynał pojmować, że chyba nie musiał spodziewać się zdrady czy wykorzystania odsłoniętych słabości. Tym bardziej, że jego przywiązania do valladońskiej rodziny sami zainteresowani nie dostrzegali albo nawet nie traktowali jako słabości czy coś nietypowego. Z tego samego powodu uznał, że Dorianowi należy się chociaż oględne wyjaśnienie nieobecności Rakel. Szczególnie po krótkiej pogadance jaką zaserwował mu kiedyś starszy brat. Wypomnięcie niefortunnego sformułowania wywołało cień konsternacji u demona i krótkie przytaknięcie przymrużeniem oczu. Tym bardziej gdy moment później Dorian oznajmił, że podróże Rakel prawdopodobnie jeszcze przez długi czas miały być drażliwym tematem. Nawet zrozumiałe było więc, że słowa o porwaniu tylko sugerowały bezsilność brata.
        - Uznałem, że uczciwie będzie poinformować cię osobiście - demon odpowiedział spokojnie. Nie oczekiwał od Doriana ani pozwolenia, ani aprobaty. Zwyczajnie wydało mu się, że rozmowa ze starszym bratem przynajmniej częściowo należała do niego.
        Co do Otchłani, tak po prawdzie, gdyby miał jakikolwiek wpływ na minione zdarzenia, Rakel nigdy by się tam nie wybrała, a przynajmniej nie w takich okolicznościach jak działo się to do tej pory, ale nie sądził, żeby Evans w ogóle chciał wysłuchiwać podobnych rozważań.
        Więcej czasu nie zajmował. Pożegnał się oszczędnie z mężczyzną, przed wejściem dając się złapać Ninie.
        - Magiczna moc. - Uśmiechnął się wesoło, odbierając pakunek, żegnając się raz jeszcze.

        Mimo wszystko do spotkania z Rakel nemorianin miał jeszcze sporo czasu, także na zastanowienie się co dalej. Podjechał pod uczelnię, ale wokół nieustannie kręciło się sporo ludzi, więc ostatecznie tylko przejechał wewnętrznymi ścieżkami wracając na bruki Valladonu. Nie chciał przesiedzieć połowy dnia pod akademią, czekając aż straż miejska zwróci uwagę na podejrzanego obserwatora z piekielnym koniem u boku. Dodatkowo wciąż starał się nie przesadzać z używaniem magii. Rany wygoiły się niemal całkowicie i zdawało się, że prawie całkiem odzyskał siły, ale odczuwał dziwny dystans do gwałtownej poprawy, trochę jak zdrowiejący do złamanej kończyny, nie był pewien czy może ją bezpiecznie obciążyć.
Ostatecznie uznał, że pojedzie do dworku wierzchem i tam zostawi umbrisa, zakładając, że mu będzie wygodniej w znajomym lesie niż w stajennym boksie. Jemu zaś łatwiej było teleportować siebie i Rakel bez czworonoga.
        Zostawił więc ogiera luzem, pakunek od Niny wysłał do sypialni, jak zwykle czynił ze swoimi ubraniami, a sam przeniósł się pod uczelnię, na wcześniej upatrzone miejsce. W cieniu, pod leciwym drzewem było niemal znośnie.

        Jak zmieniał się sposób postrzegania świata wraz z wewnętrznym nastawieniem. Demona od dawna ciekawiła odmienna Łuska. Ale zwykł podglądać jej mieszkańców z dystansu, z ukrycia. Nie angażując się i zbytnio nie ryzykując.
Teraz mógł a może miał odwagę cieszyć się wolnością w pełnym wydaniu. Bez skrępowania przyglądał się przechodzącym, czasem wywołując podobne albo bardziej zaciekawione spojrzenia, ale o dziwo poza tym nie działo się nic. Naprawdę wystarczyło tak niewiele - na chwilę odpuścić ciągłe oglądanie się za siebie?
        Wychodząca z wnętrza coraz liczniejsza grupa ludzi obwieściła koniec egzaminów, a spojrzenie demona szybko odnalazło Rakel pośród nich. Gotową do drogi, w lekkim kontraście do bardziej galowego wczorajszego stroju, zupełnie jakby zamierzali jechać karawaną.
        - Dzień dobry. - Uśmiechnął się do podchodzącej dziewczyny. Zignorował bardziej wścibskich gapiów i dalsze zachowywanie pozorów. Objął dziewczynę w pasie uniemożliwiając ucieczkę i pocałował ją na przywitanie, później jeszcze chwilę zwlekając z wypuszczeniem brunetki.
        - Jak ci poszło? - podał Rakel ramię i zamierzał cieszyć się spokojnym spacerem.
        - Czyli teraz wracamy do kamienicy, żebyś się spakowała? - Gdy jednak się okazało, że brunetka była w pełni gotowa i przyszli jedynie zabrać rzeczy, demon upewnił się tylko, czy Czarnulka nie potrzebowała niczego więcej załatwić, nim objął ją w pasie i zniknęli pojawiając się w znajomej, otulonej ciemnością sypialni w rodzinnej posiadłości demona.

Ciąg dalszy: Rakel i Lucien
Zablokowany

Wróć do „Valladon”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 0 gości