Równina MauratRozlany atrament

Równina rozciągająca się od Gór Dasso, aż po Warownie Nandan -Ther, zamieszkała przez istoty wszelkiego rodzaju, jednak jej ogromne przestrzenie są przede wszystkim krainą dzikich koni, które galopują w bezkresie jej zieleni w poszukiwaniu swoich braci.
Awatar użytkownika
Adiraella
Błądzący na granicy światów
Posty: 19
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Panterołak
Profesje: Skrytobójca , Artysta , Włóczęga
Kontakt:

Rozlany atrament

Post autor: Adiraella »

W cieniu drzewa siedziała w samotności zmiennokształtna. Obok stał kamień, a na nim opierała ona pergamin, lewą dłonią przytrzymując, by się nie ruszył. W prawej zaś gościło czarne pióro, co rusz maczane w granatowym atramencie stojącym na trawie. To była jedna z tych chwil, gdy panterołaczka budziła się przed czasem i mogła oddać się swojej pasji, czyli pisaniu.
Pisała właśnie powieść o pewnej fellariance, która dopiero ma odkryć swoje skrzydła, nauczyć się latać, zostać wplątaną w jakąś mroczną przygodę… Tak przynajmniej wstępnie wyglądał zarys fabuły. Na razie trzeba było zacząć i dopiero po kilku nieudanych próbach Adiraella otrzymała to, co chciała. Natchnienie dawał jej przyjemny ciepły wietrzyk, szelest liści i melodyjne odgłosy ptaków. Wszystko to powodowało niepohamowany napływ weny. Towarzyszyło temu to dziwne uczucie… Takie śmieszne, trudne do opisania. Serce biło mocniej, a piszącą napawała przeogromna radość. To właśnie się dzieje podczas robienia rzeczy, które kochamy.
Niestety dziewczyna nie miała zbyt wiele czasu, trzeba było ruszać do wyznaczonej karczmy znajdującej się w jednej z nieco większych wiosek. Adira założyła kaptur, kocie uszka idealnie trafiły w specjalnie do nich wycięte dziury. Zmiennokształtna z niepokojem patrzyła na wysokość słońca, była nieco spóźniona więc zaczęła biec co sił w nogach… czy też łapach.
Gdy dotarła do wioski, dzieciaki ciekawsko na nią spoglądały, a co odważniejsze nawet starały się go dotknąć lub złapać. Żadnemu się to nie udawało, ponieważ Adira szła za szybko. Minęła kilka domów i już przed nią malował się budynek karczmy. Zwolniła swe tempo, nie chciała zwracać zbytniej uwagi na siebie. Przynajmniej w tych stronach wielu słyszało o kotołakach, bo w tej wiosce nawet kilka mieszkało. Stale budziły one ciekawość, aczkolwiek najważniejsze, że w tym miejscu ludzie w pełni je akceptowali. Choć białowłosa należała do panterołaków to… w sumie nie rozróżniali tutaj tego.
Całkowicie opanowana i już niezmachana weszła do karczmy jak każdy. Usiadła przy stoliku w ciemnym kącie i choć tego nie lubiła, zdjęła kaptur, teraz wszyscy mogli ją widzieć, ale takie dostała polecenie… jej wygląd został dokładnie opisany. Pozostało czekać.
Nie trwało to długo, jak się okazało. Szybko podszedł do niej blady mężczyzna z przepaską na prawe oko, licznymi bliznami na twarzy oraz krótkimi czarnymi włosami. Jego ubiór natomiast pozostawiał wiele do życzenia. Miał na sobie jakieś stare i przetarte łachmany. Adi skrytykowała je wzrokiem.

- A więc to panienka Adira – zaczął. – Pięknie panienka wygląda, przyznam, iż nie spodziewałem się takiej piękności…
- Przejdźmy do rzeczy i darujmy sobie nadmierne słodzenie…- powiedziała oschle. – Mów, kto.
- Skoro panienka tak sobie życzy… - odrzekł nieco rozczarowany. – Chodzi o wampira.
- Wampir?
- Tak, tu są namiary na niego. – Ukradkiem wręczył jej zapisany skrawek papieru. – I mam coś jeszcze… - Wyciągnął ze swojego worka jakieś zawiniątko i uśmiechnął się chytrze widząc zaciekawienie Adiry – taki prezencik… ma srebrne ostrze. Dasz sobie rade. Twój szef wiele dobrego o tobie mówił… a właśnie! Ten umarlak jest członkiem tej organizacji, w której byłaś. Aniołki…
- Stul pysk… -Zabrała zawinięty sztylet i wyszła z karczmy jak gdyby nigdy nic.

Szła w wyznaczone miejsce, do wielkiego domu w głębi lasu. Tam mieszkał wampir. Po drodze obok nóg Adi przypałętał się Aker. Sądząc po resztkach mleka na wibrysach, już kogoś naciągnął na słodkie oczka.

- Naprawdę sprytny z ciebie kocur, Aker… potrafisz mnie wyśledzić nawet po… parunastu godzinach? Jakoś tak wyjdzie – mówiła do kota, a on w odpowiedzi wesoło miauknął.

W miarę jak się zbliżała, blizna zaczęła dawać się we znaki. Adiraella wyjęła specjalną maść i ostrożnie po kryjomu posmarowała bolące miejsce. Przy okazji westchnęła, przypominając sobie bycie jedną z Aniołów…
Musiała uważać, wampiry bywają niebezpieczne. Miała tylko nadzieję, że nic ani nikt nie wyskoczy z krzaków i nie zacznie jej przeszkadzać…
Awatar użytkownika
Sevi
Szukający drogi
Posty: 35
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Fellarian
Profesje: Zwiadowca , Wędrowiec , Wojownik
Kontakt:

Post autor: Sevi »

        Sevi przez chwilę straciła kontakt z rzeczywistością. Wróciła do swojej świadomości, a to oznacza, że Enid osłabła. Ustąpiła, dzięki Prasmokowi. Jednakże to wszystko tylko potęgowało palący ból, jakby ktoś wbijał w fellariankę tysiące rozżarzonych igieł, skupiając się na jej ranach. Wcześniej przebite udo bolało niemiłosiernie, przez co kobieta chwiała się, kiedy robiła choćby jeden krok. Enid opętała ją wcześniej, by pomóc Sevi, aczkolwiek duch nie zwracał żadnej uwagi na ograniczenie, jakim jest wyczerpanie naturianki. To aż okropne, jak źle się czuła. Fellarianka na domiar złego została pochłonięta przez dziwny portal, który przeniósł ją w jakąś ciemną uliczkę w środku nocy!
        Rozglądała się wokół przerażona. Objęła się ramionami, jej bojowe i proste ubranie, składające się głównie z podartych łachmanów i spódnicy, nie dawało jej ciepła na taką noc. Normalnie otuliłaby się skrzydłami, ale jej strój i pióra we włosach oraz mocno zielone oczka już mówiły, do jakiej rasy należy, nie musiała tego dodatkowo udowadniać. Wokół niej zebrała się cała chmara bezdomnych dzieci. Na ich widok serce Sevi podskoczyło do gardła. W życiu nie czuła tak gorzkiej tęsknoty.
        Wśród młodocianych stał starzec z przepaską na oku i kruczoczarnymi włosami. A może brązowymi, kto wie? W nocy nie dało się dostrzec dokładnej różnicy. Fellarianka oddaliła się nieco, ocierając sobie kolana i sprzątając brud z ziemi swoimi włosami, w obawie, że ten człowiek może jej coś zrobić. Wyglądał niebezpiecznie z całą chmarą dzieci na przodzie. Armia bachorków.
        - Co ci się stało? - spytał chłopiec, który nie miał kilku zębów. Uśmiechał się do Sevi, co tylko spotęgowało jej poczucie tęsknoty. Dawniej pomagała takim. I ich zawiodła. Wzrok fellarianki jednak utkwił w tajemniczym mężczyźnie z przepaską, jakby bała się, że to on jest największym zagrożeniem. Kto wie, czy nie porwał tych wszystkich dzieci i nie zrobił im prania mózgu?
        - Tu jest gospoda - powiedział nagle, przez co Sevi drgnęła, gdy uniósł dłoń i wskazał budynek obok. - Możesz się w niej zatrzymać. Stella opatrzy ci rany.
Kim jest Stella?”, chciała zapytać, lecz tylko kiwnęła głową i wstała chwiejnie z ziemi. Nie przyjęła pomocy w dojściu do drzwi, jaką oferował starzec. Za dużo oporów w jej głowie.
        - Ciachnij go - mówiła Enid, co kobieta starała się ignorować. - Ciach. Ciach.

        Sevi zasnęła stosunkowo szybko, lecz była ciągle czujna. Kto wie, może to dzięki zmysłowi magicznemu i obecności w pobliżu ducha? Sztylet leżał przy niej wiernie, jakby nigdy nie życzył jej śmierci poprzez chędożenie przez miliony diabłów w najgorętszej części najgłębszego piekła.
        Fellarianka rano, nim jeszcze nastał świt, obudziła się i leżała spokojnie, wpatrując się w poniszczony sufit. Otępienie minęło, pozostał tylko ból i zmęczone mięśnie. Naturianka westchnęła przeciągle i spojrzała w dół. Rana na udzie została zabandażowana normalnym opatrunkiem, lecz nadal piekła niemiłosiernie. Zakwasy dawały o sobie znać mocno. Jednak Sevi nie chciała długo tu zostawać. Musi coś zjeść i stąd uciec. Przerażała ją obecność tylu nieznajomych wokół.
        - A mogłaś go zabić i nie byłoby kłopotu… - rzekła Enid.
        - Nie. Byłby. Zamarzłabym na ulicy i pewnie wykrwawiła się na śmierć - odparła pierzasta istota.
        - No właśnie! Ach, krew... - Ach, kochany towarzysz podróży. Sevi ponownie westchnęła, po czym wstała z łóżka i otrząsnęła się, poprawiając włosy. Nawet związane sięgały jej do pasa. Wzięła sztylet do ręki i wyszła z pokoju, stawiając swoje kroki bardzo cichutko. Spotkała po drodze Stellę, poczciwą staruszkę ze słodkim, babcinym uśmiechem, która zaproponowała jej herbatkę. Naturianka szybko odmówiła, wspominając, że musi coś szybko załatwić w mieście. A gdy staruszka wspomniała o poczęstunku jagnięciem, Sevi momentalnie się skrzywiła i tylko przyspieszyła kroku. Jak można tak krzywdzić zwierzątka?
        Zatrzymała się w pół kroku, widząc, jak mężczyzna z przepaską rozmawia z… ta kobieta ma uszy! Fellarianka ledwo powstrzymała usta przed otwarciem, spoglądając z ukrycia na postać. Pierwszy raz widzi zmiennokształtnego. Wycofała się w cień, podsłuchując, o czym rozmawiają. Ukradkiem oka też zauważyła, że miała rację, włosy mężczyzny są czarne, a twarz pokryta licznymi bliznami. Ciekawość nie opuszczała umysłu Sevi, dlatego też nie mogła się powstrzymać od podsłuchiwania. Dowiedziała się o jakimś wampirze, lecz namiary na niego pozostały dla niej niejasne.
        - Musisz ją śledzić, to go znajdziesz i zabijesz!
        - Jesteś aż tak głodna i spragniona krwi? - szepnęła Sevi, podążając cicho za nieznajomą, gdy ta opuściła gospodę.

        Kątem oka obserwowała, jak kobieta podąża w kierunku lasu, samej wówczas starając się nie wyjść z roli zwykłej mieszczanki, co było ciężkie… Dużo osób spoglądało na rany fellarianki, co tylko ją irytowało. Nienawidziła, gdy ktoś się na nią tak gapi. Ale miała misję!
Wykradła niepostrzeżenie kilka jabłek ze straganu i zjadła. Momentalnie też podążyła za zmiennokształtną, wzbijając się w powietrze.

        Leciała tak, by nie rzucać cienia na ziemię. Wspomagała się też magią powietrza, coby zniwelować szelest skrzydeł. Nogi za bardzo ją bolały, by mogła iść i skradać się przy tym. Mimo wszystko jednak Enid nie chciała, by ta podróż przebiegła tak łatwo. Próbowała przejąć kontrolę nad Sevi, co po trzydziestej próbie niestety się powiodło. Czerwonooka zleciała niżej, wymachując sztyletem przed twarzą panterołaczki, po czym oddała kontrolę nad ciałem fellariance.
        - Szlag, Enid! - syknęła, gdy została zmuszona, by kilka kroków dalej stanąć przed zmiennokształtną. - Wybacz, kaprys mojego sztyletu… - A to na pewno brzmiało znacznie lepiej niż “dzień dobry, przepraszam za napad”.
Awatar użytkownika
Adiraella
Błądzący na granicy światów
Posty: 19
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Panterołak
Profesje: Skrytobójca , Artysta , Włóczęga
Kontakt:

Post autor: Adiraella »

Adiraella w miarę im dalej szła, tym bardziej męczyło ją poczucie bycia śledzoną. Rozglądała się wielokrotnie dookoła, aczkolwiek w takich odstępach czasu, by wyglądało to na naturalne rozglądanie się po okolicy. Nieraz zagwizdała sobie chwilę, ale do głowy jej nie przyszło, iż zagrożenie może czaić się w powietrzu.
Dlatego też tak bardzo zaskoczyło ją zjawienie się fellarianki, odruchowo chwyciła za sztylet, bo z łukiem byłoby trochę za dużo roboty, a atak nastąpił znienacka. Wystawiła ostrze przed siebie, ale słysząc słowa naturianki, postanowiła nie zabijać od razu, ale nie ufała dziewczynie. Swymi błękitnymi oczami omiatała agresorkę od stóp do głów. Jej uwagę szczególnie mocno przykuły tatuaże na ramieniu i nodze skrzydlatej. Przywołało to na myśl panterołaczce, iż sama posiada spory symbol na plecach zdradzający to, kim była, a kim nadal po części jest. Jej powieki nawet nie drgnęły, potrafiła całkiem długo wytrzymać bez mrugania, co mogło u niektórych wywołać dreszcze niepokoju. W końcu jednak się odezwała.

- Sztyletu? Sztylet zmusił cię do zaatakowania mnie? – Uniosła jedną brew wyżej w geście niedowierzania. Przez chwilę miała grobową minę, jednak nagle uśmiechnęła się, a nawet zaśmiała drwiąco. – Całkiem dobre, zapamiętam – stwierdziła rozbawiona, po czym całkowicie poważna podbiegła do naturianki i przyłożyła jej sztylet do szyi. – Gadaj, kto cię przysłał.

Mając w głowie Anioły Śmierci, rozejrzała się, czy aby nikt się nie zbliża, bo blizna bolała i piekła ją nieznośnie. Zauważyła dom skryty za drzewami, jego ponura aura dawała jasno znać, iż tam jest jej cel. Główny cel, dlatego też odepchnęła dziewczynę tak mocno, że poleciała na trawę.

- Tobą zajmę się później.

Zmiennokształtna co prawda zapamiętała zapach brunetki, ale wiedziała, iż może po prostu uciec, odlatując gdzieś. Tak czy siak, zajmie się tym po wykonaniu zadania. Pobiegła w stronę domu, ruszała się jak kot, bezszelestnie, a jeśli już o kotach mowa, to Aker został obok fellarianki. Podszedł do niej i zaczął się łasić jak durny oraz mruczał tak głośno, że zagłuszał śpiew ptaków.
Tymczasem skrytobójczyni właśnie weszła do środka. Trzymała w gotowości srebrny sztylet. Skradała się i uważnie przeglądała wszystkie pomieszczenia. Było pusto, nie czuła żadnego zapachu. Na biurku jedynie leżał jakiś list, w połowie zniszczony, bo przez wyraźny pospiech atrament pokrył połowę kartki. Adi wzięła kartkę i wróciła do miejsca, gdzie zostawiła kota. Nie spodziewała się zastać go przymilającego się do wroga.

- Aker… zwariowałeś?! – krzyknęła na zwierzaka.

Nie starała się go jednak odciągać, musiała przeczytać list, a w tamtym domu wolała tego nie robić. Nie dbała nawet o obecność naturianki, miała zamiar zabić ją od razu w razie jakichkolwiek komplikacji. W miarę czytania, mina Adirze zrzedła, wampir był taki jak ona, porzucił organizacje. Być może jest już martwy, a może ponownie nawrócony. Jednakże jeśli żyje, to… może mogłaby zadać mu jakieś pytania o Anioły przed jego unicestwieniem. Wciąż jednak rozpraszał ją mruczący kocur.

- Kim ty jesteś, że mój kot tak do ciebie przylgnął? – spytała fellariankę jakby nieco zazdrosna o zwierzaka.
Awatar użytkownika
Sevi
Szukający drogi
Posty: 35
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Fellarian
Profesje: Zwiadowca , Wędrowiec , Wojownik
Kontakt:

Post autor: Sevi »

        Sevi postanowiła się uśmiechnąć do nieznajomej w nadziei, że ta daruje jej drobny błąd i jakże ciepłe powitanie. Enid wówczas nie mogła posiąść się ze śmiechu.
        - Obiecuję ci, że pewnego dnia oddam cię pierwszemu lepszemu krasnoludowi do przerobienia na niesamowicie majestatyczny młotek! - rzekła naturianka, nie dając wyczytać nieznajomej żadnych emocji ze swojej twarzy.
        - O ile później walniesz się nim w głowę, jestem za! - odparła Enid, chichrając się. Sevi starała się utrzymać uśmiech, co było nie lada wyzwaniem, zważając na rechot ducha. Mimo wszystko obserwowała uważnie każdy ruch zmiennokształtnej. Zaciekawiona spojrzała na uszy kobiety, a w danej chwili w oku fellarianki można było dostrzec błysk, zdradzający jej fascynację. Ależ nie mogła się napatrzeć!
        - Niedobrze… - mruknęła, gdy zmiennokształtna zaczęła nabijać się z wyjaśnienia Sevi. Enid nie zareagowała na tę mentalną wiadomość. Pozostawiła więc fellariankę samą, zdaną na łaskę łowczyni. Nabrała powietrza i stanęła stabilniej, kiedy kobieta zaczęła do niej podchodzić.
        - A miał mnie ktoś przysłać? Jak tak, trochę mi o tym nie wiadomo. Uciekasz przed kimś? Aż tak kicia nabroiła? - odezwała się brunetka, próbując zyskać tak bardzo potrzebną jej przewagę. Nie ugnie się przed nikim. Cofnęła się lekko, gdy białowłosa zaczęła się rozglądać po okolicy. - Ej! - bąknęła Sevi, kiedy jej rozmówczyni postanowiła sobie gdzieś pójść. Już chciała wzruszyć ramionami i polecieć za nią, lecz coś ją powstrzymało. Coś niezwykle słodkiego, uroczego i najbardziej milusiego na całym świecie. Fellarianka spojrzała w dół i ujrzała kotka, który łasił się do jej nóg i mruczał głośno. Sevi, mimo swego bojowego nastawienia, momentalnie przyklękła przy stworzonku i zaczęła je głaskać oraz drapać za uszkiem. Jakieś to było mięciutkie!
        - Oooooo! Schrupałabym cię, maleńka. Maleńki… - Powstrzymała pokusę, by sprawdzić płeć zwierzaka. Choć bardzo chciała poznać jego imię.

Uśmiechnęła się pod nosem.
        - Aker - powtórzyła imię kotka, ukradkiem oka spoglądając na powracającą kobietę. Wstała z ziemi, chowając Enid do pochwy. Zmarszczyła nosek, kichając, po czym zwróciła uwagę na list, który trzymała zmiennokształtna. - Co to jest? I nie wiem… Może dlatego, że jestem mieszkanką lasu, czy coś? Nie znam się na zwierzętach.
Awatar użytkownika
Adiraella
Błądzący na granicy światów
Posty: 19
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Panterołak
Profesje: Skrytobójca , Artysta , Włóczęga
Kontakt:

Post autor: Adiraella »

Adiraelli jakoś nie przekonywał uśmiech dziewczyny, nie ufała jej, właściwie to nikomu nie ufała, a tym bardziej osobie, która nagle spada z nieba i ją atakuje, a na dodatek tłumaczy się, że to wina jakiegoś sztyletu! I jeszcze bezczelnie gapiła się na jej uszy, aż zmiennokształtna zaczęła nerwowo machać cętkowanym ogonem.
Gdy usłyszała odpowiedź naturianki skrzywiła się, była zła na siebie, że jej osąd okazał się nietrafny, a ta poruszyła temat tego, że przed kimś ucieka. Przez chwilę w oczach Adiry zaczął malować się strach na myśl o aniołach śmierci. Przecież jak ją dorwą to jej ot, tak nie zabiją, będzie cierpieć, będą ją torturować psychicznie i fizycznie, a jeszcze jakby dobrali się do którejś z jej córek…

- NIE! – krzyknęła w myślach panterołaczka – Znajdę je pierwsza i ukryje, będzie dobrze, musi.

Miała ochotę warknąć na dziewczynę, gdy ta nazwała ją „kicią”, ale musiała najpierw coś sprawdzić, więc oddaliła się do domu za drzewami. Gdy tylko wróciła miała ochotę wziąć Akera na ręce i wynieść się gdzieś daleko.
Kot natomiast był w siódmym kocim niebie, wyginał się prawie się przewracając, a to tylko dla pieszczot, które zapewniała mu teraz fellarianka. Aker słysząc swoje, imię spojrzał swymi oliwkowymi ślepiami na brunetkę i zamruczał jeszcze głośniej co przypominało dźwięk jakiejś krasnoudzkiej maszyny.

- Na zdrowie – powiedziała oschle skrytobójczyni – Coś — szybko omiotła wzrokiem owy list i pospiesznie przeczytala "po łebach" tak na wszelki wypadek — Mieszkanka lasu, jedna z tych całych naturian hmm?

Wtem panterołaczka poczuła okropny ból swej blizny, zacisnęła jednak zęby, ale cicho jęknęła co mogło ją zdradzić. Rozejrzała się szybko, nie było czasu na udawanie, trzeba było się schować i to już. Oni byli w pobliżu, i to na pewno nie były dwie, trzy osoby, ból był zbyt silny. Gdyby była sama ale miała teraz na głowie tę dziewuchę, westchnęła. Postanowiła na razie traktować ją jako niewinną, oczywiście z dużą rezerwą co do niej, ale nie chciała dopuścić, by ją dorwali.
Chwyciła Sevi za rękę i zaczęła biec, przed siebie jak najdalej, gdziekolwiek, gdzie ból by ustał. W końcu jej oczom ukazało się kilka sporych głazów przy rzece. Ruszyła za nie, ale wiedziała, że to wystarczy jedynie na chwilę.

- Nabierz powietrza! – rozkazała i wciąż trzymając fellarianke w przesadnie mocnym uścisku, zmusiała ją by wskoczyć do rzeki. Nie umiała pływać, ale wiedziała, że to moment, w którym musi się nauczyć natychmiastowo. Gdy siedziały pod wodą rozejrzała się nerwowo i wypatrzyła iż głazy tworzą dość dobrze skrytą niewielką jaskinię, widoczną jedynie pod wodą. Ciągnęła tam Sevi nieudolnie płynąć naprzód, z coraz bardziej spanikowanymi ruchami, bo kończyło się powietrze.

W końcu dotarły i osłonięte przez głazy mogły zaczerpnąć powietrza, Adira wreszcie puściła dziewczynę, ale na jej dłoni zostały siny ślad po uścisku, ma kicia siłę. Białowlosa złapała się brzegu, bo sama na wodzie raczej jeszcze nie potrafiłaby się utrzymać, poza tym była wykończona. Odetchnęła z ulgą, ponieważ ból prawie ustał, chciała posmarować specjalną maścią bliznę, ale… nie była sama, nie mogła ryzykować ukazaniem symbolu widniejącego pod jej prawą dłonią, dobrze skrywanego przez karwasz.
A co z Akerem? Adi się nim nie przejmowała, wiedziała, że to zaradny futrzak, prędzej czy później ją znajdzie, albo ona jego.

- O nie... list. Pewnie mi wypadł... Przynajmniej mniej więcej pamiętam co tam było... - pomyślała.
Awatar użytkownika
Sherreri
Szukający drogi
Posty: 31
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Przemieniona mroczna elfka
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Sherreri »

Przemierzała las w wybornym humorze, nucąc i umilając sobie czas podróży. Widząc wysoki pagórek, nie mogła się powstrzymać przed infantylnym odruchem, aby na niego wbiec i rzucić się z niego w objęcia wiatru. Szybkim biegiem i z wysiłkiem wdrapała się i zrobiła to na co miała ochotę, podśpiewując przy tym z entuzjazmem dziecka.

— Słońce wygląda spoza chmur nieśmiało, ptaszki ćwierkają… — przerwała nucenie, mrugając powiekami zaskoczona — a wampiry uciekają ile sił w nogach im dano — dokończyła lekko panikującym głosem tuż przed zderzeniem się z nieznajomym.
Niefortunnie wbiegł on na płaskowyż z przeciwnej strony i nie mogła go zobaczyć, podobnie jak i sam nieznajomy nie miał szans zareagować na nieuchronne spotkanie się ich ciał.

Przeturlali się na samo dno, lądując w gęstej trawie. Mężczyzna w końcu pozbierał się i otrzepał z brudu, sycząc pod nosem zniesmaczony sytuacją
— Kobieto, ślepa jesteś czy co z tobą do cholery nie tak?! — warknął głośno, szukając wzrokiem sprawczyni sytuacji.
Na rozzłoszczone wołania nie odpowiedział jednak żaden głos, tylko typowe dźwięki lasu i szum szemrającego między liściami wiatru. Nie uzyskując odzewu, wampir trochę się spiął. Świadomość iż pewna osoba była tak blisko napawa go dyskomfortem, ale wolał sprawdzić czy z nieznajomą wszystko było wporządku. Ochłonął i rozpoczął poszukiwania.

Minęło parę minut i w końcu dosłownie wpadł na obcą kobietę. Dzięki niezwykłym refleksem, udało mu się uratować sytuację, gdy zdążył się oprzeć dłońmi tuż nad nią. Opierał się nad nią w dosyć sugestywnej pozycji, która najczęściej miała miejsce gdy mężczyzna i kobieta chcieli zgłębiać tajemnice alkowy. Atmosfera również nie sprzyjała, aby się otrząsnął.
Pod nim leżało coś co przypominało uderzająco wyglądem mroczną elfkę, a jednak miała rogi i całkiem niepasującą dla nich urodę.
— Skąd do diabła nagle tyle płatków wiśni? Bez sensu - wymamrotał zirytowany, wracając wzrokiem do nieprzytomnej.

Nie mogąc się powstrzymać, sięgnął ręką do poszarpanego kaptura na głowie leżącej i odciągnął na bok, napawając wzrok niezwykłym widokiem. Zapomniał całkowicie o sytuacji w której był, kładąc dłoń na gładkim policzku Sherreri, która odzyskała w tym momencie przytomności.
Popatrzyła na niego częściowo nieprzytomna, powoli łącząc wszystko w fakty. Jednak pozycja, w której się znajdowali i bliskość nieznanego mężczyzny wywołała gwałtowną reakcję kobiety. Nie miała za wiele styczności z płcią przeciwną, a już w ogóle nie miała pojęcia o sprawach pożycia. Tak wielką pasją właśnie obdarzyła studia magiczne, którym się poświęciła, odstawiając na bok całkowicie prymitywne w jej oczach potrzeby.
— Długo zamierzasz jeszcze nade mną wisieć? - uśmiechnęła się sztucznie z drgającym kącikiem ust, hamując burzące się niczym fala emocje.
— Oh, ja tylko chciałem pomóc — wybity z rytmu wampir mruknął, czując zniecierpliwieniem w głosie kobiety — Może tak zwykłe dziękuje?
— Ależ dziękuje, mój wybawco! — uwiesiła się mu się na szyi, zbliżając ich twarze do siebie z nagłym, figlarnym błyskiem w oczach. Oblizała usta, sprawiając że zmieszany wampir mylnie odebrał co miało się zaraz stać.
Musnęła jego wargi i w końcu pocałowała, wpijając się w nie. Ciężka do opisania fala chłodu przeszyła ciało krwiopijcy, który poczuł się jakby czegoś mu ubywało. Nagły szok termiczny spowodował u niego mroczki, ale zdążył odepchnąć od siebie przemienioną, która okazała się niezwykle słaba. Po czym dotarł do niego ból promieniujący z krocza.
— Wampir, zwierzołak czy cokolwiek. Facet to facet — uśmiechnęła się słodko, częstując chwilę wcześniej skarb rodowy wampira bliskim spotkaniem z jej kolanem.
— Dziękuję za poczęstunek! — dodała, gdy w końcu udało się jej wstać na własne nogi, obok kręcącego się z bólu nieszczęśnika.
Przesunęła palcem po dolnej wardze, czując iż nie zaspokoiła do końca uczucia pustki, które ją wypełniało. Żałosny widok pod nogami jednak odbierał jej ochotę na dalszą konsumpcję, dlatego pozostawiła go samemu sobie.

Nie oglądając się za siebie i nie przywiązując zbyt wielkiej wagi do zajścia, ruszyła leśną ścieżką w dalszą podróż. Z czasem cierpiący w roślinności wampir stracił ją z oczu, a po kilku sekundach również niewytłumaczalne płatki wiśni.

Przemieniona dotarła do granicy lasu oraz pierwszych zabudowań, odczuwając również wiele różnych aur. Były niezbyt wyraźne i zlewały się wzajemnie, więc nie starała się ich odczytać. Chciała jak najszybciej się oddalić, aby „ofiara” nie rzuciła się w ewentualna pogoń.

Nieuchronnie zbliżała się do tymczasowej kryjówki Adiraella i Sevi, ale z pobudek czysto związanych z niedawnymi wydarzeniami. Przykucnęła przy rzece, próbując się zorientować jak bardzo źle wygląda po stoczeniu się ze wzgórza. Westchnęła ciężko, widząc w odbiciu włosy w artystycznym nieładzie i potargany kaptur, który już nie mógł spełniać swojej roli. Zsunęła z siebie szary, poszarpany płaszcz i rozłożyła na kawałku brzegu, który był najmniej kamienisty. Usiadła na nim i układała włosy przeglądając się w tafli wody. Przez przypadek znalazła też dziwny list, ale schowała go i zaplanowała przeczytać jak się doprowadzi do porządku. Zignorowała zbliżające się aury, skupiając się na swoim wyglądzie, ale zachowując dozę ostrożności. Jak zawsze, gdy w grę wchodzili nieznajomi.

Podczas całego procesu na kolana wskoczył przemienionej jakiś kot przybłęda, ale nie miała serca puszystej kuli gonić, gdy słodko zwinął się w kłębuszek i zaczął mruczeć. Okazał się nim być Aker.
Awatar użytkownika
Pani Losu
Splatający Przeznaczenie
Posty: 637
Rejestracja: 14 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Pani Losu »

Fioletowe stworzonko prześladujące od pewnego czasu mieszkańców krainy i tym razem obserwowało z ukrycia losy przeróżnych istot. Z początku, siedząc wygodnie we własnym wymiarze patrzyło czarno-żółtymi ślepiami na poczynania pewnej naturianki, która została wyrzucona przez portal w jakiejś ciemnej uliczce. Przez chwilę sądziła, że armia dzieciaków naprawdę rzuci się na nią i potem może ugotuje żywcem w jakimś magicznym kole, ale do niczego takiego nie doszło. Fallarianka została za to zaproszona do karczmy, a tam (opatrzona) poszła spać. Ech... Fioletowa rozejrzała się po okolicy w nadziei, że trafi na coś godnego jej uwagi - jednak poza parą nowożeńców, którym umiliła noc gigantycznym gadającym ptasznikiem nie zauważyła nikogo, komu należałoby trochę namieszać.
Zmarkotniała, ale nie zniechęcona czekała dalej, kręcąc się nad wsią nie widziana i nie słyszana przez nikogo. W reszcie w zasięgu jej oczek pojawiła się uszasta postać zmierzająca ku karczmie, do której wcześniej udała się skrzydlata. Czyżby miało zrobić się ciekawie?
Płynąc wesoło w powietrzu uczepiła się panterołaczki i czekała na to co się wydarzy. Była przy jej rozmowie z gościem od przepaski, towarzyszyła jej także podczas podróży. I tylko ona wiedziała, że naturianka leci za nimi. W sumie zastanawiała się jaki dziewczyna może mieć w tym cel, ale chwilowo w to nie wnikała. Podlatywała po prostu raz do jednej raz do drugiej, aż zielonookiej coś odbiło i postanowiła ujawnić swą obecność przed panterołaczką. Dziwne posunięcie. Fioletowa nie wymagała jednak zbyt wiele od kogoś, kto może zostać opętany przez własną broń.
Bardziej zainteresowała się 'celem' jednej (bądź też obu) z kobiet.

Wampir... przyjaciel srebra i wielbiciel dziennego światła... Przyspieszyła i postanowiła pierwsza udać się do jego domostwa, by zobaczyć czy spodziewa się uzbrojonych gości. W środku jednak go nie zastała - wzięła więc sobie garść monet schowanych w szufladzie (tutejsza waluta zawsze może się przydać - a przy okazji to zawsze pamiątka z innego świata) oraz parę innych, śmiesznych rzeczy... ładnie się to zapakuje i będzie mogła obdarować niemal wszystkich znajomych! Jednak żeby to wszystko zabrać musiała na chwilę opuścić swój wymiar i stanąć na alarańskiej ziemi (i wampirzej podłodze). Całkiem w tej chwili materialna nie miała najmniejszego problemu, by przez nieuwagę trącić łokciem buteleczkę atramentu, który wylał się i pokrył niemal połowę jakiejś zapisanej w pośpiechu karteluszki...
- Ojć - skomentowało stworzenie, ale mając obie ręce zajęte trzymaniem 'pamiątek' nie mogło nic z tym zrobić. Dopiero po chwili, kiedy wrzuciło je do swojego wymiaru zajęło się ratowaniem tego co zostało z listu. Krótko mówiąc przesunęła go nieco dalej i wysuszyła, by atrament nie wsiąkał uporczywie w papier. Nie bawiło się z tym jednak dłużej i nie naprawiało całkowicie szkód uznając je za nieistotne. Poza tym trzeba było spakować prezenty...
Weszło do portalu, pozostawiając po sobie wcale niewielki bałagan. Chwilę potem uniosło się wyżej, przeniknęło przez dach, a potem ulokowało się gdzieś nad koronami drzew.
Wtedy ich zobaczyła - czarnoskórą dziewczynę i spieszącego się gdzieś wampira. Zbliżali się do siebie z przeciwległych stron pagórka i wszystko wskazywało na to, że za chwilę się zderzą. Zacnie!

Podarki musiały poczekać - Fioletowa koniecznie chciała znaleźć się bliżej wydarzeń obejmujących tę dwójkę. Z radością obserwowała jak na siebie wpadają, a potem staczają w dół... to jak wylądowali też wyglądało przednio, choć nowożeńców stworzenie miało już zaliczone. Liczyło na coś bardziej emocjonującego.
I to otrzymało. Rogata istota okazała się być fascynująca - jej zdolności też takie się wydawały. Za to to jak potraktowała mężczyznę Fioletowy intruz postanowił aż sobie zapisać.
,,Czym jesteś płatkowa istoto?" Zastanawiał się patrząc na całkiem uroczo wyglądającą, ale nie bezbronną osóbkę otoczoną rozpłatanymi kwiatowymi koronami w różowym kolorze. Z całą stanowczością musiał ją teraz śledzić!
Tak też stworzenie zrobiło - w międzyczasie zastanawiało się co by tu z nią zrobić... była zbyt ciekawa, by siedzieć w takim miejscu... przydało by jej się towarzystwo...
Kiedy przemieniona dotarła nad rzekę Fioletowa już miała uknuty plan. Teraz wystarczyło ją tylko o tym poinformować...
Nie wiele myśląc złotooka otworzyła portal do międzywymiarowej przestrzeni i wynurzyła się z niego gwałtownie, tuż przed obliczem wiśniowatej.
- Chodź ze mną! - Krzyknęła radośnie i nie czekając na żadną odpowiedź wciągnęła dziewczynę do środka. Pozostawiła ją tam na chwilę, by wyjść raz jeszcze i położyć jakiś kamień na prześladującym ją liście - dowodzie zbrodni, który jakimś trafem znalazł się na brzegu. Nie zamierzała go ukrywać - nie chciała po prostu aby porwał go wiatr. A czuła, że lepiej będzie jeśli karteluszka zostanie właśnie tu.
Za to różowowłosą postanowiła przenieść dalej - znacznie dalej - gdzieś gdzie będzie mogła spotkać jeszcze jednego wampira, rymującego szaleńca oraz liczne futrzaki.

Ciąg dalszy - Sherreri
Awatar użytkownika
Sevi
Szukający drogi
Posty: 35
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Fellarian
Profesje: Zwiadowca , Wędrowiec , Wojownik
Kontakt:

Post autor: Sevi »

        Sevi ostentacyjnie ignorowała reakcje zmiennokształtnej, wierząc, że niedługo jakoś uda jej się zdobyć zaufanie kobiety. Fellarianka nie chciała, żeby ponownie z winy Enid została odepchnięta i nazwana „tą złą i gorszą od innych”, dlatego też spoglądała na panterę stojącą naprzeciwko. Uśmiechała się przyjaźnie, unikając odpowiedzi na zaczepki Enid.
- Jestem głodna, dlaczego ciągle musisz być taka nudna? – marudził sztylet. – Zabawmy się. Co ty na to, by wrócić do dawnych czasów i sprawić sobie umarłego zwierzaka? Pamiętasz jeszcze coś z nekromancji, prawda?
        - Zamknij się! – krzyknęła Sevi, przez przypadek na głos, co już chyba przekreśliło jej szanse u panterołaczki. Enid dobrze wie, co działa na naturiankę. Wspomnienie o jej rodzicach budziło stare uczucia, które to tak bardzo kochał duch. Sevi natomiast pragnęła zapomnieć o latach ślepej wiary w magię.
        - Znaczy… Dziękuję. Tak, jestem naturianką – odpowiedziała grzecznie, choć rumieniec zdradzał zmieszanie fellarianki. – A wnioskując po twoich uszach i ogonie, jesteś zmiennokształtną, jak mniemam. Miło mi cię poznać, jam jest Sevi z gór Fellarionu – rzekła, kłaniając się niezdarnie. Gdy kobieta podniosła głowę, zauważyła skrzywienie bólu na twarzy nieznajomej.
- Twój brak manier aż ją uderzył – powiedziała Enid, jak zawsze chcąc dogryźć swej pani.
        - Wszystko w porządku? – zapytała naturianka, marszcząc brwi. Nie doczekała się odpowiedzi, ponieważ została porwana przez panterołaczkę gdzieś w nieznane. Sevi biegła z nią na oślep, a jej długie nogi wręcz prosiły, by wyprzedziła białowłosą. Nasza bohaterka musiała naprawdę uważać, by nie nadepnąć na kobietę.
Niespodziewanie na ich drodze pojawiły się głazy. Przedstawicielka leśnej kasty zbladła nienaturalnie bardzo, wołając w głowie, by magia jakoś jej pomogła.
        - Co ty wypra…! – nie dokończyła, gdyż cichy pisk wydobył się z jej gardła. Szybko rozwinęła skrzydła, pragnąc się uwolnić i odlecieć w nieznane, ale za późno. Wstrzymała oddech, próbując się odnaleźć pod wodą. Zauważyła panikę zmiennokształtnej, która chyba już odcięła jej dopływ krwi do ręki. Sevi wspomogła się skrzydłami w pływaniu, dzięki czemu szybko dotarły do swojego celu; bezpiecznej jaskini.

        Kiedy Sevi nabrała powietrza, zdyszana po niezapowiedzianej ucieczce, oparła się o jeden z kamieni i resztkami sił wspięła się na niego, by usiąść. Skrzydła są kompletnie przemoczone, co oznacza dla niej, że nie może latać aż do wyschnięcia. Fellarianka wzięła kilka głębszych oddechów, chowając z powrotem swoje skarby.
- Ogarnij się, truskawko, bo wyglądasz jak przemoczony kurczak – zauważyła Enid, co nie mijało się z prawdą. Kilka znaków wymalowanych na ciele Sevi rozmazało się, a piórka w jej włosach przemokły. Naturianka natomiast uśmiechnęła się, uradowana tą przygodą.
        - Wybacz, ale chyba teraz ty jesteś mi winna wyjaśnienia – zwróciła się do zmiennokształtnej. – O co chodziło? Dlaczego tak uciekłaś i pociągnęłaś nas właśnie tutaj? Uciekasz…? – Na ostatnim pytaniu jej spojrzenie przeszyło postać panterki jak piorun. Ci, którzy uciekają od prawdy lub potworów, mają zwykle jakieś tajemnice.
Awatar użytkownika
Adiraella
Błądzący na granicy światów
Posty: 19
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Panterołak
Profesje: Skrytobójca , Artysta , Włóczęga
Kontakt:

Post autor: Adiraella »

Adiraella uniosła brew, zdziwiona nagłym okrzykiem fellarianki. Nie poczuła się urażona, po prostu uznała dziewczynę za wariatkę lekkiego stopnia, a z takimi da się wytrzymać, czasem bywają zabawni. Zmiennokształtna więc nie skomentowała tego, co się stało w żaden sposób.

- Dobrze wiedzieć – odparła od niechcenia. – Jak widać… Adi. – Nigdy nie podawała dopiero co poznanej osobie całkowitej wersji swojego imienia, nie było to bezpieczne, kto wie, czy nie widnieje ono na jakimś liście gończym. Poza tym bycie schwytanym przez wymiar sprawiedliwości nie było tak straszne, co ponowne spotkanie z dawnymi „przyjaciółmi”.

Zresztą i tak sądząc po bólu blizny była o włos od owej sytuacji, trzeba było uciekać. Naturiance nie umknął jej grymas na twarzy, spytała, czy wszystko w porządku, była ciekawa, nieufna, z grzeczności czy może naprawdę się zmartwiła? Kto to wie, ale w każdym razie nie brzmiało to na sarkazm więc i jej życie było w niebezpieczeństwie. Odpowiedź zajęłaby cenne sekundy, nie mogły zmarnować ani trochę czasu. Nie zwracała uwagi na wygodę tamtej, na jej strach czy złość, potem podziękuję, a jak nie to przynajmniej Adi nie będzie jej miała na sumieniu.
Wskoczenie do rzeki, pod wodę bez jakichkolwiek umiejętności pływania, było dla panterołaczki koszmarnym przeżyciem, ale kiedyś musi być ten pierwszy raz. Przynajmniej udało im się dostać do jaskini i bezpiecznie w niej przeczekać, białowłosa dyszała ciężko po tej okropnej przeprawie. Cała była mokra, jej ubrania stały się cięższe, a z włosów kapały kropelki wody prosto na jej twarz. Raczej nie będzie tego miło wspominać.
Wtem odezwała się Sevi, skrytobójczyni spojrzała na nią zmęczona, wysłuchała do końca i myślała chwilę, jak owo wyjaśnienie ubrać w słowa. Przecież nie mogła ot, tak wszystkiego wypaplać.

- Czasem lepiej wiedzieć mniej niż za dużo. Zrobiłam to, co musiałam, gdybyśmy tam dalej stały… - zawahała się, po czym postanowiła owego zdania nie kończyć, poczuła na sobie wzrok dziewczyny, westchnęła cicho. – Każdy przed czymś ucieka… - próbowała się dyplomatycznie wykręcić. – Powiedz lepiej, jak twoja ręka, nie umiem pływać… Dlatego tak mocno ją chwyciłam – spytała, zmieniając temat licząc, że tamten przepadnie w niepamięć, choć na chwilę lub dłuższą chwilę.

Wciąż czuła okropny ból blizny. Byli blisko, zaczęła grzebać po kieszeniach, szukając specjalnej mikstury od swego szefa. Na szczęście jeszcze trochę było, wzięła łyka zupełnie, nie patrząc, co na to naturianka. Musiała coś zrobić, bo powoli chciało jej się wyć z bólu.
Aker tymczasem znalazł list przykryty kamieniem i rozejrzał się wokół, jego właścicielki nigdzie nie było, ale wiedział, że prędzej czy później może się zjawić, usiadł sobie obok listu i zwinięty w kłębek zapadł w sen, niczym się nie przejmując, jak to kot.
Awatar użytkownika
Sevi
Szukający drogi
Posty: 35
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Fellarian
Profesje: Zwiadowca , Wędrowiec , Wojownik
Kontakt:

Post autor: Sevi »

        Sevi, mimo swojego oburzenia (w końcu niecodziennie ktoś wpycha ją do zimnej wody, wbija pazury w ramię i tłumaczy to tak wymijająco) ciągle chciała wiedzieć, co się stało. Dlaczego tak się stało, o właśnie. Dobrze by było uformować wszystkie pytania naturianki w jedno zdanie. Jednakże takie rzeczy nie są tak proste, jak się wydaje. Jedno pytanie może dostać wiele odpowiedzi, w większości niewystarczających, by zaspokoić ciekawość fellarianki. Sevi westchnęła.
        - Słuchaj… - zaczęła cicho. - Coś czuję, że obie się zaraz w coś wplątamy. Jeżeli będę wiedzieć mniej, mogę nie dać sobie rady. Kto cię ściga? - zapytała.
        - Pewnie banda napalonych małp ze swoimi king kongami na czele - odezwała się Enid.
        - Dlaczego nie mogłam cię zgubić gdzieś w wodzie? - Sevi już układała sekretny plan przypadkowego zgubienia sztyletu specjalnie.
        - Obydwie wiemy, że to jest niemożliwe, złotko - rzekł duch, a w głowie fellarianki echem rozniósł się szatański śmiech kobiety. Enid jest przerażająca. Zawsze stawiała na swoim, potrafiła ustawić się tak, że wszystko szło po jej myśli.

        Co najgorsze, była narzędziem śmierci dla wszystkich - również dla właściciela.

        Dawniej poprzedni wojownicy, dzierżący Enid, popełniali samobójstwo w natłoku strasznych myśli i wspomnień. Sevi została ocalona przez swoją głupotę. W momencie przyjęcia do siebie Enid nie miała pojęcia, czym jest śmierć. Kiedy jej rodzice umarli, była wręcz przekonana, że tylko zasnęli i uparcie nie chcą się obudzić. Późniejsza wiedza na temat życia i śmierci otworzyła jej oczy na świat - Sevi załamała się.

        - Ciągle możesz używać magii nekromancji? - Duch odezwał się niezwykle spokojnie, udając, że nie ma pojęcia o zdolnościach swojej właścicielki.
        - Nie wiem. Dawno tego nie robiłam - odparła Sevi, pochmurniejąc na twarzy. Siedząc na kamieniu w jaskini, obserwowała, jak Adi wypija dziwną miksturę.
        - Co to takiego? - zapytała bez wyrazu, jakby ktoś wyprał wcześniejszy zapał naturianki. Nim ktokolwiek, w jej mniemaniu, zdążył to zauważyć, uśmiechnęła się niezwykle dziewczęco. Niestety złe myśli wróciły, a wspomnienie o magii nekromancji wzbogaciło się o niepokojące uczucie. Sevi wyczuła dusze, które umarły w tej jaskini. Było ich stosunkowo niewiele, ale wszyscy się po prostu utopili, dławiąc się własnym krzykiem i przytłaczającym uczuciem nadchodzącej śmierci. To naprawdę straszne uczucie, kiedy płuca błagają o powietrze, a ciało nie może im tego dostarczyć, ten ból zmiażdżonego pod wpływem ciśnienia ciała…
        - Tyle ich tutaj cierpiało… - wyszeptała, dając zapewne kolejną wątpliwość panterołaczce co do swej osoby. - Wiesz, że tutaj umarło kilka osób? Utopili się, a ich ciała zostały pochłonięte przez ciemność dna.
        - Od kiedy jesteś takim melancholijnym poetą, truskawko? - zapytała Enid i w jej głowie chyba po raz pierwszy można było wyczuć strach. Bała się swojej właścicielki i tego, do czego jest zdolna, kiedy staje się poważna.
        - Moja ręka czuje się dobrze. Gorzej ze skrzydłami, są mokre. Nie mogę przez to latać. - Wzruszyła ramionami. - Powinnyśmy jednak szybko się stąd wydostać, zanim wkurzymy tutejsze duchy, i znaleźć miejsce na ognisko. Ściemnia się - zaśmiała się, próbując ocalić wcześniejszą Sevi, która tonęła w ciemności własnych wątpliwości.
Awatar użytkownika
Adiraella
Błądzący na granicy światów
Posty: 19
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Panterołak
Profesje: Skrytobójca , Artysta , Włóczęga
Kontakt:

Post autor: Adiraella »

Adiraella westchnęła, myśląc, jak odpowiedzieć fellariance, by jednocześnie wiedziała tyle ile chce, ale nadal jak najmniej. Rzadko trafiała na tak ciekawskie osobniki. W sumie to częściej wpadała na ludzi z jej kręgów, którzy nie zadawali głupich pytań, a takie rzeczy jak teraz praktycznie się nie zdarzały. Wtem przypomniała sobie Erneya, pewnie reagowałby tak samo, martwiłby się, panterołaczce zrzedła mina, tak bardzo się stoczyła była praktycznie jak upadły anioł. Nigdy nie lubiła się otwierać, praktycznie nikt nie wiedział, co ją trapi, nie chciała o tym mówić, bo to bolałoby gorzej niczym rozdrapywana na nowo rana.

- Po prostu bądź cicho, za chwilę będzie bezpiecznie… tak myślę. Poza tym, nie mówię ci za dużo ze złośliwości, tylko dla twego świętego spokoju – powiedziała.
- Cholera… Chyba tylko wzbudziłam jej ciekawość – pomyślała zmiennokształtna, zła na siebie za złe sformułowanie tego, co chciała przekazać.

Wiedziała również, że pogłębi to ta mikstura, ale nie mogła ryzykować ujawnieniem teraz, już ledwo powstrzymywała się z bólu, nie mogła zliczyć, ile razy w myślach przeklinała tę i tak już przeklętą bliznę.

- To… przeciwbólowe. – Adi obserwowała wyraz twarzy naturianki, myśląc, co go tak nagle zmieniło, takie rzeczy nigdy nie wróżyły nic dobrego, ale też nie dało się stwierdzić, jak niebezpieczne to będzie czy może lekko irytujące.

Zdziwiły ją słowa Sevi. Nie miała pojęcia, o czym do cholery mówi, przeszył ją dreszcz, bo momentalnie miała wrażenie, że ta umie czytać w myślach i dobrała się do jakiegoś z jej wspomnień, nie mogła ukryć podenerwowania.

- Co? – spytała podniesionym głosem z wyraźną obawą, jednak zaraz się uspokoiła, a wręcz odetchnęła z ulgą z myślą, że nie chodzi o jej przeszłość. – Oh, naprawdę? W sumie… skąd niby to wiesz?

Adira przyjrzała się ręce fellarianki, faktycznie aż tak źle to nie wyglądało i nie wymagało użycia magii życia. Skrzydeł natomiast nie miała jak jej wysuszyć, mówi się trudno, da się bez nich żyć. Tak twierdziła, choć sama nigdy ich nie miała, to nie sądziła, by były potrzebne do życia.

- Duchy? A co one nam niby mogą zrobić? – Uniosła brew. Ona uważała, że jedynym zagrożeniem są żywi, a martwi są martwi i koniec kropka. – Ale niech ci będzie… Mam już dość tej wody, więc ognisko będzie dobrym pomysłem, a chyba już jest bezpiecznie. – Jak to kot, woda ją drażniła, wiedziała jednak, że trzeba będzie znów zanurkować, jak chcą stąd wyjść, musiała to jakoś przełknąć, przynajmniej nauczy się pływać. – No to wychodzimy.

Panterołaczka chwyciła powietrze i z niechęcią zanurzyła się pod wodę. Pazurami trzymała się, czego się dało, by nie odpłynąć nigdzie przypadkiem, czy nie opaść na dno. Trwało to chwilę, ale dla niej trwało w nieskończoność. W końcu mogła się wynurzyć, natychmiast wyszła na brzeg i zaczęła wyciskać z wody swoje włosy i ubranie, które okropnie do niej przylegało. Poczekała chwilę, aż Sevi wyjdzie, w międzyczasie sprawdzając, czy nikt nie czai się w krzakach.
Wtem spostrzegła Akera, podeszła do niego i ucieszyła się na widok listu, jednak ten kot się na coś przydaje. Pogłaskała go po łebku, a on zamruczał donośnie, jednak gdy ujrzał naturiankę, pobiegł do niej i zaczął się łasić.

- Ugh… nie ma to, jak lojalność zwierzaków… No dobra, miałam zabić wampira, ale komar zwiał, a za to jestem tu z jakąś niespełna rozumu małolatą. Cudownie! Chyba pierwsze zlecenie przerwane z powodu osoby postronnej – myślała Adi, w międzyczasie zbierając gałązki na ognisko.

Gdy było ich wystarczająco, ułożyła je w stos i zaczęła rozpalać, kątem oka zerkając na kocura domagającego się pieszczot i zabaw. Prawie się przez to oparzyła. Założyła na głowę kaptur i ogrzewała się, czekając na Sevi. Nieco zsunęła karwasz i spojrzała na bliznę, skóra wokół była wciąż czerwona, ale wracała już do normy. Miała ogromną nadzieję, że jej córki jakoś sobie dają radę i żyją, bo to tylko dzięki temu nie poderżnęła sobie gardła.
Gdy dziewczyna podeszła zwróciła się do niej.

- Jesteś tu sama? Wędrujesz, szukasz czegoś kogoś?
Awatar użytkownika
Sevi
Szukający drogi
Posty: 35
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Fellarian
Profesje: Zwiadowca , Wędrowiec , Wojownik
Kontakt:

Post autor: Sevi »

        Sevi zmarszczyła czoło. Wiedza to mądrość, a niewiedza to głupota. Czy ona uważa, że może zrobić z niej idiotkę? Naturianka przybrała nieco gniewną minę, ale uspokoiła się zgodnie z poleceniem. Oooj, biedna Adiraella nie wymiga się takimi wymówkami. Fellarianka już planowała, jak wypytać o to wszystko zmiennokształtną, kiedy tylko znajdą się w bezpiecznym miejscu.
        - Moje życie jest nudne. Zaciekaw mnie, kicia - rzekła prowokacyjnie Sevi. To prawda, od dłuższego czasu nic takiego się nie wydarzyło, co mogłoby wciągnąć Fellariankę w większą sprawę. Naturianka nudziła się bardzo. Enid zresztą tym bardziej, skoro wręcz zmusiła Sevi do umyślnego zaatakowania zmiennokształtnej.
        - Uderzyłaś się gdzieś? - zapytała, widząc, jak kobieta wypija przeciwbólową miksturę. - Albo coś ci się stało? Nie wymiguj się kłamstwem. - Sevi Zmrużyła oczka. Nienawidziła łgarzy.
        Naturianka ześlizgnęła się z kamienia i ponownie znalazła się w wodzie. Przepłynęła kawałek, by znaleźć się bliżej brzegu, po czym usiadła na płaskim gruncie. Tyłek fellarianki od razu jej podziękował za tę ulgę, gdyż ostry kamień nie należał do najwygodniejszych krzeseł. Sevi westchnęła. Krążące wokół niej myśli były wręcz śmiertelne, a magia nekromancji ułatwiała wyczuwanie woli istot wokół.
        - Nic. Po prostu wiem, co się tutaj stało. Aura tego miejsca nie jest najmilsza. - Uśmiechnęła się, jakby wcale nie próbowała opowiedzieć Adiraelli najstraszniejszej historii tej jaskini. - Duchy nic. Mogą sobie tylko być, nikt ich nie zobaczy i nie usłyszy, chyba, że się postara. - Enid zaśmiała się w myślach Sevi, kiedy fellarianka wypowiedziała to zdanie.
        - Chciałabym wiedzieć, dlaczego ukrywasz to, jaka jesteś, Truskawko - powiedziała.
        - Ponieważ ty mnie nauczyłaś tak robić - odparła naturianka, przełykając ślinę i spuszczając wzrok. Sprawiała wrażenie wielce zamyślonej. - Nic o tobie nie wiem, Enid, poza tym, że byłaś złą wojowniczką.
        - Wiedząc to, wiesz już wszystko.
        Sevi ponownie spojrzała na Adi. Może i ktoś ją gonił, stąd też jej obawa przed tym kimś. Tylko przed czym biedna zmiennokształtna ucieka? Lub przed kim? Naturianka chciała wiedzieć wszystko o wszystkich. Pragnęła poznać Enid, Adiraellę. Fellarianka nie miała zamiaru znowu być tą głupią i ufną dziewczynką, która nie ma pojęcia, czym jest zło.
        - Aż tak bardzo otworzyłaś się przede mną, że zapraszasz mnie na wspólne ognisko? - zaśmiała się Sevi, po czym wskoczyła do wody i zanurkowała. Pod wodą było ciemno, a więc kobieta zdała się na instynkt. Spoglądała co chwilę tam, gdzie powinna znajdować się jej towarzyszka. Pamiętała tę panikę zmiennokształtnej, kiedy wskoczyły do wody. Sevi miała nadzieję, że tym razem obejdzie się bez akcji ratunkowych.

        Gdy tylko znalazły się na brzegu, na świeżym powietrzu, obie odetchnęły. Sevi, zamiast wyciskać swoje mokre ubrania z nadmiaru wody, padła na ziemię i rozłożyła ręce, dysząc. Taka przeprawa, choć krótka, jest nieprzyjemna dla kogoś, kto nie potrafi pływać. Fellarianka musiała pomagać sobie skrzydłami, stąd jej opanowanie. Takie pływanie jest dla niej niczym latanie, tylko w wodzie i bardziej męczące. Widok na piękne, błękitne niebo zasłoniły jej kocie uszka. Sevi ucieszyła się, mogąc ponownie ujrzeć Akera. Zaśmiała się, wstała i zaczęła się bawić z kotkiem.
        - Jakiś ty uroczy! - zachwycała się.
        - Daj pogłaskać… - wymamrotała Enid, ale jej właścicielka ją zignorowała. Fellarianka nienawidziła, kiedy sztylet przejmuje nad nią kontrolę. A jej towarzyszka doskonale o tym wiedziała.

Sevi ogarnęła się i pospiesznie pobiegła pomóc Adiraelli zbierać gałęzie na ognisko. Posłusznie podała je zmiennokształtnej, by ta wznieciła ogień, aczkolwiek młody kociak skutecznie odwracał uwagę fellarianki. Jest taki słodki, kiedy prosi o zabawę! Naturianka zabawiła Akera, a po dłuższej chwili wzięła go na ręce i ułożyła się obok Adi przy ognisku.
        - Chyba mnie polubił - powiedziała. Szkoda, że ty jeszcze mi nie ufasz tak… Co się dziwić, skoro młoda Truskawka jest kimś zupełnie obcym i sprawia wrażenie osoby szalonej? To wszystko przez Enid, której kaprysy nie mają granic. - Nikogo nie szukam. Jestem tutaj sama. - Sztylet zachichotał. - Po prostu podróżuję, poznaję kulturę ludzi, zwiedzam - rzekła, podciągając swoje nogi pod brodę i opierając się na kolanach. Aker wówczas wtulił się w jej bok. - No, tajemnicza kiciu, opowiedz mi wreszcie, przed czym tak zwiewasz? Jestem ciekawska, jak jeszcze nie zauważyłaś. Nie dam ci spokoju. Opowiadaj.
Awatar użytkownika
Iskaler
Błądzący na granicy światów
Posty: 14
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Upadły Anioł
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Iskaler »

Wysłali ich na zwykły zwiad. Tak sądzili bracia, z którymi w tym konkretnym momencie przemierzał las. Tylko on wiedział, że tak naprawdę poszukują panterołaczki, której samo istnienie stało się obrazą dla sekty.

Iskaler zdawał sobie sprawę, że prawdopodobnie będzie musiał ją unicestwić i jakaś część jego istoty nie mogła się tego doczekać.

Z drugiej strony jednak, zaciekawiła go szczątkowa historia, którą o niej usłyszał, a był pewien, że nie jest ona całkowicie wiarygodna. W Aniołach Śmierci siatka plotkarzy mogła się równać z tą, którą posiadają przekupki na niemal każdym wiejskim targu. Jak na grupę dorosłych ludzi, którzy zabijają bez mrugnięcia okiem, jakby ludzie byli natrętnymi muchami, ich upodobanie do wszelkich szeptanych informacji było zaskakujące. Po jakimś czasie nie miało się pojęcia, z której ręki się czegoś dowiaduje, co dopiero mówić o źródle.
Do jego uszu raz dotarło twierdzenie, że Joseph, jeden z wiejskich dostawców trunków do baru, w którym – nie licząc domu rozkoszy w sąsiedniej miejscowości – najwyraźniej większość członków spędzała wolny czas, tak naprawdę jest jednym ze szpiegów sekty, który ma kontrolować, żeby upojeni nie wydali jej sekretów, a w razie najwyższej konieczności ma za pasem cały arsenał meczy do rzucania, którymi w dwóch ruchach mógłby pozbawić życia nie tylko nieszczęsnego gadułę, ale także osoby, które były w zasięgu jego głosu.

Uśmiechnął się pod nosem szyderczo, ledwo dostrzegalnie. Gdyby tak było, na pewno już by się zdradził, każdy przecież wie, że nigdy nie odmówił kieliszka, a jego głowa nie nadaje się do tak mocnych alkoholi.

- Czego my tu właściwie szukamy? – odezwał się jeden z jego towarzyszy, zbyt młody, żeby wiedzieć, jak mroczny dół sobie wykopał, wstępując do organizacji.

Iskaler nie odpowiedział. Pozwolił, żeby bardziej doświadczeni zrugali młodzika, ostrzegając, że na patrolu „morda ma być w kuble, bo inaczej język już nigdy nie posmakuje mamusinego rosołku”. Powstrzymał się od dodania, że ta zasada dotyczy również ich, a całe to pouczanie to tylko jeszcze więcej niepotrzebnego wydawania dźwięków.

Wyczuł nienaturalny ruch powietrza, jakby coś przemknęło nad nim, bardzo wysoko. Skrzydła odruchowo odrobinę się rozłożyły, nic, czego szybko nie udałoby mu się zamaskować, zanim którykolwiek z tych półgłówków za nim zdołałby zdać sobie sprawę, że coś się w ogóle stało.
Musieli to sprawdzić.

Gestem nakazał towarzyszom iść za nim, co w połączeniu z skupieniem na twarzy od razu wyrwało ich z uczucia złudnego rozluźnienia. Byli na patrolu. Misji poszukiwawczej. Misji, która w założeniu miała się zakończyć czymś krwawym, która trwała już od dłuższego czasu, a jeśli teraz nie posunie się na przód, będzie trwać nadal.

Anioły Śmierci nie zapominają. Anioły Śmierci nie wybaczają.

Marsz był trudny dla większości, przez co stawał się żmudny dla całej reszty grupy. Upadły nie mógł ich zostawić, nieważne, jak bardzo chciał móc wzbić się w powietrze i zbadać, co wywołało zmianę prądów, gdzie to coś się kierowało i, przede wszystkim, po co? Miał wrażenie, że coś jest z tym związane. Coś, co mogłoby przyspieszyć poszukiwania.

Na skraju lasu, między drzewami, wybudowany został kiedyś domek. Logika podpowiadała, żeby sprawdzić go jako pierwszego, ale bystre oczy upadłego zarejestrowały jakiś ruch. Szybki, kiedy odwrócił głowę w jego stronę, nikogo już tam nie było. Nakazał gestem, aby cała hałaśliwa gromada została na swoim miejscu, a sam pobiegł, bezszelestnie, tak jak nauczył się w Piekle, tak, jak kiedyś musiał uciekać, aby jak najszybciej zgubić oprawców. Aby zachować swoje marne życie.

Powrót wspomnień rozproszył Iskalera, jeszcze kilka długich kroków i niechybnie znalazłby się po kolana w lodowatej wodzie małego, przyjaskiniowego jeziorka. Woda marszczyła się, jednak nie było to nic podejrzanego, skoro zasilała je rzeczka. Znad brzegu widział, jak malutkie rybki szukają pożywienia między kolorowymi kamyczkami. Widok tak czystej wody, a w niej tak spokojnego, beztroskiego życia, na kilka sekund uspokoił umysł mężczyzny. Pozwolił mu oderwać się od przeszłości.

Przeniósł wzrok w górę rzeki, potem na skały i wzrokiem omiótł najbliższe otoczenie. Liście delikatnie szumiały, tworząc wyjątkową muzykę, która dla jego ucha była równie piękna, jak najtrudniejsze elfickie utwory, grane delikatnymi pacami na lekkich skrzypcach ze strunami grubości włosa. Zamknął na sekundę oczy, napawając się tą melodią, która za nic sobie miała wszystkie problemy ludzkości.

Westchnął i podjął decyzję. Muszą wracać. Jeszcze tego samego dnia ma obowiązek złożyć raport, a jego przełożony wolałby nie być budzony w środku nocy tylko dlatego, że upadły zasiedział się, słuchając jak rozmarzona dziewica nad rzeką, szumu wiatru.
Awatar użytkownika
Adiraella
Błądzący na granicy światów
Posty: 19
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Panterołak
Profesje: Skrytobójca , Artysta , Włóczęga
Kontakt:

Post autor: Adiraella »

Adiraella kompletnie nie zwracała uwagi na gniewny grymas na twarzy dziewczyny. Przewróciła oczami, jakby miała obowiązek się każdemu chwalić swoim życiem. Zwłaszcza dla czegoś takiego jak zwyczajne zaspokojenie cudzej ciekawości.

- Powiedziałam coś. Nie toleruje nazywania mnie „kicia” - odrzekła szorstko, ale jeszcze nie zbytnio nerwowo. Po chwili lekko się uśmiechnęła, nie był to jednak wyznacznik szczęścia – Ta… Powiedzmy, że mam tu małe kuku – spojrzała na karwasz, specjalnie zwróciła się niczym do dzieciaka, forma zemsty za to, jak ona nazywała ją.

Wysłuchała co fellarianka ma do powiedzenia na temat duchów. Co się tu działo, Adi mogła wysnuć różne przerażające scenariusze choćby z własnego doświadczenia. Nieumarłych się nie bała, być może nawet powinna powoli się do nich przyzwyczajać. Śmierć nieustannie jej towarzyszyła, a na każde jej zagranie panterołaczka odpowiadała unikiem, który gdyby był o setne części sekundy za późny, mógłby z powodzeniem zabrać ją ze świata żywych.

-Hyh. Nie nazwałabym tego otwieraniem się. Raczej łaską ogrzania się przy ogniu – Powiedziała oschle, żadnych emocji, nie mogła ich okazywać, były słabością. Tak samo, jak słabością byłoby takie bezinteresowne ocalenie obcej istoty no ale akurat w tym wypadku nie mogła się powstrzymać, liczba ofiar na jej sumieniu była kolosalnie większa niż liczba ocalonych. Zapewne już przygotowywali dla niej miejsce w piekle.

Dla zmiennokształtnej nie było problemu z ciemnością, raczej z pływaniem i brakiem odpowiednich umiejętności, ale jakimś cudem załapała, o co chodzi i wyszła na brzeg.
Aker natomiast mruczał zadowolony i ocierał się o prawie że każdą część ciała Sevi, którą tylko zdołał dotknąć. Nawet przy zbieraniu gałęzi kot uparcie wchodził naturiance pod nogi omal jej nie przewracając. Jednak tym się za bardzo nie przejmował, nawet tym iż mógł zostać przypadkowo nadepnięty.
Bardzo grzecznie siedział na rękach u już nie takiej obcej dziewczyny, przynajmniej dla niego. Skoro głaska, to jest w porządku i basta!

- Chyba – powiedziała Adira niezbyt zadowolona – Oh, podróżniczka. Rodzice ci nie powiedzieli, że samotne podróże bywają niebezpieczne? – skrzywiła się, słysząc znów to słowo „kiciu” – Każdy przed czymś ucieka. Nie dać mi spokoju? Jakbym go kiedykolwiek miała… - zaśmiała się nerwowo.

Ból był nadal, jej specjalny środek dużo pomógł, ale trzeba było w takim razie uważać. Założyła kaptur tak by, jak najbardziej ukryć kocie uszy, a ogon zręcznie ułożyła tak, by jej pelerynka wystarczająco go maskowała. Kolejna akcja z ucieczką mogłaby być zbyt ryzykowna i zwracająca na siebie uwagę, a teraz przynajmniej mogą tworzyć pozory wędrowców. Strach pałętał się po ciele białowłosej, ale ona dzielnie stawiała mu opór. Musiała jeszcze zmienić temat, dość szybko.

- No ale… Wolę jak ktoś zaczyna mówić o sobie, wtedy może być łatwiej i mi… więc powiedz mi coś ciekawego – uśmiechnęła się niewinnie.
Awatar użytkownika
Sevi
Szukający drogi
Posty: 35
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Fellarian
Profesje: Zwiadowca , Wędrowiec , Wojownik
Kontakt:

Post autor: Sevi »

        Mina Sevi zmieniła się diametralnie. Usta wykrzywiły się w niewinnym, aczkolwiek chytrym uśmieszku.
        - W porządku, koteczku - rzekła słodko. - Nie będę cię nazywać kicią. A przynajmniej się postaram, koteczku. - Specjalnie zaakcentowała ostatnie słowo. - Podmuchać? Może przestanie boleć - zaśmiała się Sevi, spoglądając na Adiraellę. Fellarianka była ciekawa jej reakcji. Nastrój przybrał mrocznej barwy, groza wręcz wisiała w powietrzu od tematu duchów. Sevi niestety jeszcze była związana z tym małym, złym światkiem, w którym każdy musi poznać okropne tajemnice, aby przeżyć. W przypadku Sevi, te straszne chwile zdawały się powtarzać co kilka pokoleń. W końcu jej rodzina jest zamieszana w posiadanie Enid… Lecz fellarianka przerwała passę samobójstw. A uratowała ją jej własna głupota.
        - Nie myśl tyle, Truskawko, bo to niezdrowe.

        Koty… Niektóre małe kotki to naprawdę urocze stworzenia. Sevi spoglądała na Akera, co chwilę jednak kierując wzrok na Adi. Co prawda towarzysz zmiennokształtnej powoli zaczynał ją wkurzać, jednakże któż mógłby się oprzeć urokowi tego małego, niewinnego stworzenia?
        Koty jednak są chytre, przeszło przez myśl naszej bohaterce, kiedy rzucała stertę gałęzi na przyszykowane wcześniej miejsce na opał. Sevi jednak szybko się rozsiadła na ziemi, co natychmiast skusiło Akera. Wtulił się on w bok kobiety, mrucząc zapewne z poczucia bezpieczeństwa i ciepła.
- Czemu ty się tak nie łasisz, ki… koteczku? - zapytała, patrząc się na postać panterołaczki. Adiraella była zdecydowana, oschła, zamknięta w sobie i niezbyt skora do rozmów. Aker natomiast gotów był wydać najlepszego przyjaciela za kawałek rybki i kilku pieszczot pod postacią głaskania.
        Na wzmiankę o rodzicach, w głowie Sevi rozległ się szaleńczy śmiech Sztyletu. Ciało fellarianki pozostało nieruchome, jakby całość w ogóle jej nie dotknęła. Mimika twarzy także nie zdradzała szczegółów.
        - Mamusia i tatuś nie dawali mi dobrego przykładu - odparła, olewając wszystko. Nim jednak zdążyła odpowiedzieć na kolejne pytanie, czy też samej jakieś zadać, rażący ból uderzył ją niczym fala. Ciało naturianki zdawało się pulsować. Enid szalała.
        - Co ty wyprawiasz? Nie możesz teraz przejąć nade mną kontroli! - krzyczała Sevi, próbując zapanować nad grymasem bólu.
        - Iskaler! On tutaj jest! - to była jedyna odpowiedź ze strony ostrza. I wtedy podświadomość fellarianki wycofała się, zmuszona do ustąpienia tej mrocznej i złej stronie.

        Enid nie obchodziło, że zmiennokształtna spogląda na nią jak na idiotkę, zapewne wyczekując wyjaśnień. Duch jednak miał ją głęboko gdzieś. Dziwna aura emanowała z jaskini, a to nie mógł być przypadek. Chociaż nie, to nie jaskinia… Kawałek dalej? Czerwone oczy fellarianki spojrzały na zachód. To tam. Enid rozwinęła skrzydła i wzbiła się w powietrze, przy okazji gasząc wcześniej przygotowane ognisko. Wiatr szumiał w uszach kobiety, niczym cudowny śpiew lasu. Duch wiedział, gdzie ma lecieć. Aker niestety pobiegł za nią, co mogło zmusić właścicielkę do pościgu.
        Enid wylądowała gwałtownie. I wreszcie, nogami Sevi, które próbowały stawić opór, pobiegła w kierunku znanego jej zapachu. Nie mogła uwierzyć w to, co się właśnie dzieje. To jakby sen pchał ją do działania, gdyż jej umysł nie działał w pełni świadomie. Może to wpływ wymuszenia kontroli? Sevi ciągle walczyła. A Enid widziała jego skrzydła. Jego oczy, twarz i posturę. Przypomniała sobie stare dzieje. Jak mordowała. Jak cieszyła się na widok cierpienia, agonii i krwi, a on był tym, dla którego postanowiła się zmienić.

        I to ją zabiło.

        Litość jest dla słabych. Lecz teraz, gdy Enid widziała Iskalera, nie wiedziała, czy ma się cieszyć, czy może obwiniać go o to wszystko.
A może to wszystko jej wina? Przecież to ona stała się słaba, bo polubiła tego anioła.
        - Iskaler! - krzyknęła za nim. To był jej głos, głos ducha Enid. Sevi krzyczała w środku, starając się uwolnić.
        - Co ty wyprawiasz? - Gdy tylko padły te słowa, oczy fellarianki zaczęły migać. Zielony, czerwony, zielony. Kolor krwi jednak wygrywał tę walkę. Enid musiała ujrzeć jego reakcję.
        - Ciekawe, czy w ogóle mnie pamięta - rzekł Duch, a Sevi zamilkła, próbując się domyślić, o co tutaj w ogóle chodzi.
Awatar użytkownika
Iskaler
Błądzący na granicy światów
Posty: 14
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Upadły Anioł
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Iskaler »

        Nagły dźwięk rozdarł powietrze. Kobiecy krzyk, niosący przez przestrzeń imię Iskalera. Tak nieprawdopodobne, że upadły aż znieruchomiał. Ten głos wydawał się mu tak znajomy, tak słodki, a jednak wbijający w serce setki cierni rozpaczy.

        Zanim zdążył otrząsnąć się z zaskoczenia (a nie było wiele rzeczy, które kiedykolwiek tak na niego wpłynęły, więc chwilę zajęło mu przystosowanie umysłu do nowego odczucia), zanim zdążył odwrócić się i przekonać, czy to nie jest tylko wytwór jego podrażnionej przez błogi spokój natury wyobraźni, leżał na trawie. Siła zderzenia - zarówno z drugim ciałem, jak i z materacem traw - na sekundę odebrała mu oddech, jednak kiedy tylko ten fragment wieczności przeminął, zaczął działać instynktownie - jak lalka w rękach lalkarza. Dla postronnego obserwatora nie minęła następna sekunda, a ten już zdążył wymierzyć cios i przeturlać się wraz z napastnikiem tak, że był on -"była ona", stwierdził z zaskoczeniem - przyszpilona przez niego do ziemi. Błyskawicznym ruchem wyciągnął schowany w pochwie na rękawie sztylet i przycisnął go do gardła kobiety.

        Za sobą usłyszał kroki, ale był pewien, że także z drugim napastnikiem sobie poradzi, przecież wystarczy tylko kolejny fragment minuty i jeden ruch nadgarstka, żeby osoba pod nim przestała stanowić jakiekolwiek zagrożenie. Coś jednak go powstrzymywało przed ostateczną decyzją.

        Kobieta znowu się odezwała. Znowu użyła głosu jego ukochanej z dawnych czasów.

        - Nie wiem, kim jesteś - warknął - ani jakich sztuczek używasz. Jeden ruch i przekonasz się, jak ostra jest ta klinga. - Na chwilę odsunął ją od gardła i niemal przystawił do oka kobiety.

        - A co do ciebie! - krzyknął w kierunku drugiej osoby, która pojawiła się na polanie. - Jeszcze jeden krok i zginiecie obie.

        Już dawno powinien je zabić. Zdawał sobie z tego sprawę. Ale musiał się przekonać, czy naprawdę słyszał Enid... I jak to było możliwe. W najgorszym wypadku tylko troszkę odwlecze nieunikniony los dwóch nieznajomych.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Równina Maurat”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość