Leonia ⇒ Siła strachu.
-
- Błądzący po drugiej stronie
- Posty: 53
- Rejestracja: 9 lat temu
- Rasa: Anioł Światła
- Profesje: Uzdrowiciel , Zielarz , Mieszczanin
- Kontakt:
Siła strachu.
Bluen prowadziła swoje badania na wielu płaszczyznach. Anielicę w równym stopniu interesowały kultura, mentalność i zachowanie ludzi, ich sposób myślenia, podejście do rozwiązywania codziennych problemów, organizacja społeczeństwa jakie tworzyli mieszkańcy Leonii, jak również nieznane jej zawody i czynności których podejmowali się zwykli ludzie, a które to, z racji dysponowania potęgą magii, dla Niebian były kompletnie obce. Uzdrowicielka uwielbiała przyglądać się mieszkańcom przy ich pracach. Wypytywała rzemieślników o najdrobniejsze szczegóły danej profesji, czytała księgi związane z tym tematem, a ostatecznie by ocenić skalę trudności zawodu, sama próbowała wykonać wiele rzeczy których to inni członkowie jej rasy nawet nie potrafiliby nazwać. Na przykład naprawa cieknącego dachu.
Stojąc przed „Kroplą Rosy”, w strugach ulewnego deszczu, Bluen i Rana wpatrywały się w starą drabinę o wątpliwej wytrzymałości.
- Dlaczego musimy robić to akurat teraz gdy z nieba leją się wiadra wody? – Narzekała młoda pomocnica uzdrowicielki. – Przemokłam do kości.
- Ponieważ tylko w czasie deszczu można zlokalizować nieszczelności. – Wyjaśniła gospodyni, szukając wzrokiem towarzyszącego im chochlika. Bluen nie miała pojęcia dlaczego mały stwór wciąż jej towarzyszył. Przysłano go do pomocy, chociaż sama uzdrowicielka nie pamiętała by o to zabiegała. Co dziwniejsze, nawet po tym gdy wspólnie udało im się zapobiec wężowej katastrofie, po malca nikt się nie zgłosił, co z kolei oznaczało, że ten w dalszym ciągu pozostawał pod jej opieką. - W porządku słuchajcie. Rana wejdziesz na górę, a Titek poda ci wiadro z żywicą…
- Chwila! Dlaczego ja? – Natychmiast zaprotestowała dziewczyna.
- Bo jesteś młodsza, sprawniejsza, prosiłaś o szansę by się wykazać, a poza tym jeśli spadniesz, znajdziesz u mnie fachową opiekę. – Wyjaśniła Bluen.
- Wiesz co, to twoje ciągłe mówienie prawdy czasem jest brutalniejsze od kłamstwa. Poza tym z naszej dwójki to ty masz skrzydła.
- Na pewno nie podarowano mi ich do takich rzeczy.
- Kiedy ja się boję. Właśnie zdiagnozowałam u siebie lęk wysokości.
- Nawet nie spróbowałaś stanąć na pierwszym szczeblu. – Naciskała Niebianka.
- Słabo mi od samego patrzenia. – Broniła się była praczka.
Ostatecznie anielica poddała się. Im dłużej się spierały tym bardziej stawały się przemoknięte, a sama praca w żaden sposób nie posuwała się naprzód.
- Niech ci będzie. Ja to zrobię. Chodźmy Titek. A tak przy okazji powinnaś starać się przełamywać własne lęki.
Zaczynając wspinaczkę, Bluen nagle uświadomiła sobie że dostanie się na dach wcale nie będzie takie proste. Drabina z całą pewnością nie należała do najstabilniejszych, było ślisko, a widoczność ograniczały strumienie deszczu. Jednak Niebianka była zdeterminowana by wdrapać się na szczyt. Nie mogła się teraz wycofać. Chciała pokazać Ranie czym jest determinacja. Uparła się, że nie odpuści nawet wówczas gdy cała konstrukcja pod nią zaczęła się chwiać na boki. Bluen wmawiała sobie truizmy o koncentracji i zachowaniu spokoju. Mogła też pocieszać się faktem posiadanych skrzydeł. Niestety dochodzące z dołu narzekanie młodej pomocniczki w żaden sposób nie ułatwiało anielicy zadania.
- Ha. Przełamywać lęki? I kto to mówi! – Krzyczała Rana. – A ta żaba sprzed tygodnia!? Malutka żabeńka, a paniki na pół miasta! Płazinka wielkości połowy mojego palca! Tego najmniejszego.
- Rana, przestań! Nie pomagasz mi!
- Nadmienię ze chodzi o palce u stopy. A ja mam bardzo małe stopy!
- I co z tego… - Bluen odwróciła się gwałtownie, chcąc gniewnym spojrzeniem uciszyć pomocnicę. Zrobiła to zbyt energicznie, przez co niemal natychmiast straciła równowagę. Przez moment wymachiwała rękoma, szukając jakiegokolwiek punktu podparcia, tylko po to by po chwili poczuć że spada w dół. Całe to wcześniejsze gadanie o skrzydłach i lataniu nagle przestało się liczyć. W chwilach takich jak ta, gdy wpadała w panikę, uzdrowicielka zapominała o wszystkim, a jedyne na czym potrafiła się skupić to okrzyk przerażenia.
Stojąc przed „Kroplą Rosy”, w strugach ulewnego deszczu, Bluen i Rana wpatrywały się w starą drabinę o wątpliwej wytrzymałości.
- Dlaczego musimy robić to akurat teraz gdy z nieba leją się wiadra wody? – Narzekała młoda pomocnica uzdrowicielki. – Przemokłam do kości.
- Ponieważ tylko w czasie deszczu można zlokalizować nieszczelności. – Wyjaśniła gospodyni, szukając wzrokiem towarzyszącego im chochlika. Bluen nie miała pojęcia dlaczego mały stwór wciąż jej towarzyszył. Przysłano go do pomocy, chociaż sama uzdrowicielka nie pamiętała by o to zabiegała. Co dziwniejsze, nawet po tym gdy wspólnie udało im się zapobiec wężowej katastrofie, po malca nikt się nie zgłosił, co z kolei oznaczało, że ten w dalszym ciągu pozostawał pod jej opieką. - W porządku słuchajcie. Rana wejdziesz na górę, a Titek poda ci wiadro z żywicą…
- Chwila! Dlaczego ja? – Natychmiast zaprotestowała dziewczyna.
- Bo jesteś młodsza, sprawniejsza, prosiłaś o szansę by się wykazać, a poza tym jeśli spadniesz, znajdziesz u mnie fachową opiekę. – Wyjaśniła Bluen.
- Wiesz co, to twoje ciągłe mówienie prawdy czasem jest brutalniejsze od kłamstwa. Poza tym z naszej dwójki to ty masz skrzydła.
- Na pewno nie podarowano mi ich do takich rzeczy.
- Kiedy ja się boję. Właśnie zdiagnozowałam u siebie lęk wysokości.
- Nawet nie spróbowałaś stanąć na pierwszym szczeblu. – Naciskała Niebianka.
- Słabo mi od samego patrzenia. – Broniła się była praczka.
Ostatecznie anielica poddała się. Im dłużej się spierały tym bardziej stawały się przemoknięte, a sama praca w żaden sposób nie posuwała się naprzód.
- Niech ci będzie. Ja to zrobię. Chodźmy Titek. A tak przy okazji powinnaś starać się przełamywać własne lęki.
Zaczynając wspinaczkę, Bluen nagle uświadomiła sobie że dostanie się na dach wcale nie będzie takie proste. Drabina z całą pewnością nie należała do najstabilniejszych, było ślisko, a widoczność ograniczały strumienie deszczu. Jednak Niebianka była zdeterminowana by wdrapać się na szczyt. Nie mogła się teraz wycofać. Chciała pokazać Ranie czym jest determinacja. Uparła się, że nie odpuści nawet wówczas gdy cała konstrukcja pod nią zaczęła się chwiać na boki. Bluen wmawiała sobie truizmy o koncentracji i zachowaniu spokoju. Mogła też pocieszać się faktem posiadanych skrzydeł. Niestety dochodzące z dołu narzekanie młodej pomocniczki w żaden sposób nie ułatwiało anielicy zadania.
- Ha. Przełamywać lęki? I kto to mówi! – Krzyczała Rana. – A ta żaba sprzed tygodnia!? Malutka żabeńka, a paniki na pół miasta! Płazinka wielkości połowy mojego palca! Tego najmniejszego.
- Rana, przestań! Nie pomagasz mi!
- Nadmienię ze chodzi o palce u stopy. A ja mam bardzo małe stopy!
- I co z tego… - Bluen odwróciła się gwałtownie, chcąc gniewnym spojrzeniem uciszyć pomocnicę. Zrobiła to zbyt energicznie, przez co niemal natychmiast straciła równowagę. Przez moment wymachiwała rękoma, szukając jakiegokolwiek punktu podparcia, tylko po to by po chwili poczuć że spada w dół. Całe to wcześniejsze gadanie o skrzydłach i lataniu nagle przestało się liczyć. W chwilach takich jak ta, gdy wpadała w panikę, uzdrowicielka zapominała o wszystkim, a jedyne na czym potrafiła się skupić to okrzyk przerażenia.
- Titivillus
- Szukający drogi
- Posty: 48
- Rejestracja: 8 lat temu
- Rasa: Chochlik
- Profesje:
- Kontakt:
Chochlik słuchał rozmowy kobiet. Nie do końca rozumiał dlaczego stoją w ulewnym deszczu przed domem, ale co tam - mógł tak sobie siedzieć gdziekolwiek, byleby jego pani była w zasięgu wzroku. Zresztą on nie mókł, siedział sobie pod daszkiem i rozmyślał. Przypomniało mu się, jak to kilka dni temu już myślał, że wszystko przepadło. Zgubił się na dobre i nigdy już nie odnajdzie tej najpiękniejszej. Rygiel gdzieś przepadł, a on fruwał po mieście wołając kuzyna. Wołał i wołał aż prawie całkiem ochrypł. Strasznie się bał, że sam nie trafi do domu Bluen. Zupełnie nie wiedział jak ją odnaleźć. Ale wiedział, że nie spocznie, póki jej nie znajdzie. Przeżył kilka godzin wielkiej grozy, ale w końcu nieszczęśliwy, z oklapniętymi uszami zobaczył wreszcie coś, co wydało mu się znajome. Chyba rozpoznał okolicę. Wstąpiły w niego nowe siły. Zaczął latać i zaglądać do wszystkich pomieszczeń przez okna. I w końcu, w jednym z pomieszczeń, do których udało mu się zajrzeć, dostrzegł swą panią! Nie mógł uwierzyć w swoje szczęście! Przylepił nos do szyby i wpatrywał się w cudnego anioła. To musiało być przeznaczenie. Dobry los nie pozwolił mu się zgubić i doprowadził go wprost do Niej!
Otrząsnął się. Usłyszał swoje imię. Miał coś zrobić. Oczywiście, dla Niej był gotów przenosić góry. Uwielbiał czuć się potrzebny. Poszedłby z Nią na koniec znanego mu świata, a nawet dalej. Nawet na dach. Nie miał pojęcia po co dziewczyna wchodziła na dach, ale gotów był jej towarzyszyć. Zerwał się i natychmiast podfrunął.
Nie wiedział w jaki sposób się przydać i jak zapewnić Bluen największe bezpieczeństwo. Fruwał więc z zawrotną prędkością wokół jej głowy, wokół niej, pod drabiną i nad nią. Chciał być wszędzie naraz. Nie zwracał uwagi na ulewę, choć wcale nie lubił być mokry. Patrzył tylko na nią. Skoro miał się przydać.
Drabina nie wydawała się zbyt bezpieczna, chwiała się jakoś dziwnie podejrzanie, a w dodatku pani anielica zdawała się być trochę zniecierpliwiona. A może zdenerwowana? Titi sam nie wiedział, ale wpatrywał się w nią z taką uwagą, że natychmiast zauważył, że coś jest nie tak. Pisnął wystraszony, kiedy drabina zakołysała się po raz kolejny, a Bluen odwróciła się i zaczęła spadać.
Titivillus był bardzo szybkim chochlikiem, ale niestety zbyt małym, by był w stanie ją złapać. Nie jednak mógł pozwolić by jego piękna pani potłukła się spadając z takiej wysokości! Wydał więc z siebie przeciągłe - Aaaaaaaaaaa! - i rzucił się w dół. Wiedział, że będzie szybszy od niej. Postanowił wylądować na ziemi tak, by anioł mógł spaść na niego. Dzięki temu nie potłucze się, bo on jest miękki. To prawie tak, jakby złapał ją w locie... Opadł na ziemię i rozłożył szeroko ramiona.
Otrząsnął się. Usłyszał swoje imię. Miał coś zrobić. Oczywiście, dla Niej był gotów przenosić góry. Uwielbiał czuć się potrzebny. Poszedłby z Nią na koniec znanego mu świata, a nawet dalej. Nawet na dach. Nie miał pojęcia po co dziewczyna wchodziła na dach, ale gotów był jej towarzyszyć. Zerwał się i natychmiast podfrunął.
Nie wiedział w jaki sposób się przydać i jak zapewnić Bluen największe bezpieczeństwo. Fruwał więc z zawrotną prędkością wokół jej głowy, wokół niej, pod drabiną i nad nią. Chciał być wszędzie naraz. Nie zwracał uwagi na ulewę, choć wcale nie lubił być mokry. Patrzył tylko na nią. Skoro miał się przydać.
Drabina nie wydawała się zbyt bezpieczna, chwiała się jakoś dziwnie podejrzanie, a w dodatku pani anielica zdawała się być trochę zniecierpliwiona. A może zdenerwowana? Titi sam nie wiedział, ale wpatrywał się w nią z taką uwagą, że natychmiast zauważył, że coś jest nie tak. Pisnął wystraszony, kiedy drabina zakołysała się po raz kolejny, a Bluen odwróciła się i zaczęła spadać.
Titivillus był bardzo szybkim chochlikiem, ale niestety zbyt małym, by był w stanie ją złapać. Nie jednak mógł pozwolić by jego piękna pani potłukła się spadając z takiej wysokości! Wydał więc z siebie przeciągłe - Aaaaaaaaaaa! - i rzucił się w dół. Wiedział, że będzie szybszy od niej. Postanowił wylądować na ziemi tak, by anioł mógł spaść na niego. Dzięki temu nie potłucze się, bo on jest miękki. To prawie tak, jakby złapał ją w locie... Opadł na ziemię i rozłożył szeroko ramiona.
- Ilian
- Szukający Snów
- Posty: 161
- Rejestracja: 8 lat temu
- Rasa: Anioł Światła
- Profesje:
- Kontakt:
Droga z Demary do Leonii przebiegła szybko i niezwykle sprawnie. W ciągu tych kilku tygodni spędzonych w Demarze oraz w podróży do Leonii, zdołał się całkowicie zregenerować po pamiętnej walce z Gurthangiem - potężnym diabłem przyzwanym z Piekielnych Czeluści do kazamatów Ostatniego Bastionu... Ale to była już przeszłość. W związku z tym, że nie dostał żadnego dodatkowego zadania od Najwyższego, zdecydował się na odwiedzenie dawnych znajomych - a wszystko to, w ramach zasłużonej przerwy od obowiązków... Jego wybór padł na Bluen z kilku powodów. Po pierwsze - nie wiedział, gdzie znajduje się większość jego znajomych, zaś przybliżone położenie samej anielicy było mu znane. Po drugie - sam anioł odczuwał tęsknotę do niegdyś bliskiej mu dziewczyny, której nie widział przez spory okres czasu, a którą w czasach dzieciństwa tak bardzo cenił. Ostatnim powodem były pogłoski o rzekomych problemach właścicielki "Kropli Rosy"...
Z takim bagażem mieszanych uczuć i emocji przybył do Leonii, a dokładniej przed miejsce zamieszkania byłej przyjaciółki. Zastał go widok niespodziewany, pozostawiając mu zaledwie ułamek sekundy na działanie. Tyle jednak wystarczyło, aby z pomocą magii, błyskawicznie doskoczyć do spadającej niebianki, łapiąc ją w swoje ręce niczym księżniczkę, zawisając na chwilę w powietrzu. W tym momencie, z dachu zaczął spadać kawałek odłamanej deski, który leciał wprost na drugą kobietę oraz na chochlika, który z rozłożonymi ramionami leżał na ziemi - brudny oraz całkowicie przemoknięty. Z początku niebezpieczna deska dla tych dwojga, zatrzymała się w powietrzu, a potem łagodnie położyła się na ziemi kawałek dalej, jakby kontrolowana przez jakąś dziwną siłę, wytworzoną przez niebianina. Na samym końcu, anioł zniżył się, aby stanąć na twardym gruncie, wciąż mając ewidentnie przerażoną dziewczynę na swoich rękach.
- Dawno się nie widzieliśmy, Bluen. Kto by pomyślał, że w taki sposób... - niebianin uśmiechnął się do niej ciepło w strugach niekończącego się deszczu, który wytwarzał w tym momencie specyficzny klimat. Zwolnił nieco chwyt, aby dziewczyna mogła zejść z jego rąk i stanąć na własne nogi jak tylko będzie na to gotowa...
Z takim bagażem mieszanych uczuć i emocji przybył do Leonii, a dokładniej przed miejsce zamieszkania byłej przyjaciółki. Zastał go widok niespodziewany, pozostawiając mu zaledwie ułamek sekundy na działanie. Tyle jednak wystarczyło, aby z pomocą magii, błyskawicznie doskoczyć do spadającej niebianki, łapiąc ją w swoje ręce niczym księżniczkę, zawisając na chwilę w powietrzu. W tym momencie, z dachu zaczął spadać kawałek odłamanej deski, który leciał wprost na drugą kobietę oraz na chochlika, który z rozłożonymi ramionami leżał na ziemi - brudny oraz całkowicie przemoknięty. Z początku niebezpieczna deska dla tych dwojga, zatrzymała się w powietrzu, a potem łagodnie położyła się na ziemi kawałek dalej, jakby kontrolowana przez jakąś dziwną siłę, wytworzoną przez niebianina. Na samym końcu, anioł zniżył się, aby stanąć na twardym gruncie, wciąż mając ewidentnie przerażoną dziewczynę na swoich rękach.
- Dawno się nie widzieliśmy, Bluen. Kto by pomyślał, że w taki sposób... - niebianin uśmiechnął się do niej ciepło w strugach niekończącego się deszczu, który wytwarzał w tym momencie specyficzny klimat. Zwolnił nieco chwyt, aby dziewczyna mogła zejść z jego rąk i stanąć na własne nogi jak tylko będzie na to gotowa...
-
- Błądzący po drugiej stronie
- Posty: 53
- Rejestracja: 9 lat temu
- Rasa: Anioł Światła
- Profesje: Uzdrowiciel , Zielarz , Mieszczanin
- Kontakt:
Zamiast spodziewanego twardego lądowania i fali przejmującego bólu, Bluen znalazła się na czymś miękkim, wygodnym i przyjemnym. Przez dłuższą chwilę bała się otworzyć oczy, obawiając się że to co wydawało się nieuchronne, musi w końcu nadejść. Jednocześnie anielica starała się rozwikłać zagadkę miejsca w którym się znalazła. Chwilowo żadna możliwość nie przychodziła jej do głowy. A przynajmniej żadna sensowna. Chyba że za taką brać by teorię że Titek nagle urósł albo Rana zyskała nadludzkie moce, pozwalające jej w kilka sekund wytaszczyć z warsztatu kanapę. Z takich to dziwnych rozważań uzdrowicielkę wyciągnął znajomy głos.
Niebianka otworzyła oczy, wpatrując się w doskonale znaną sobie twarz. Kilkukrotnie zamrugała, chcąc się upewnić czy wzrok nie płata jej jakiegoś figla. Nie wiedzieć dlaczego, znalazła się w objęciach innego anioła. Tego jedynego którego chciałaby u siebie ujrzeć. Z listy najbardziej nieprawdopodobnych i abstrakcyjnych możliwości tłumaczących fakt dlaczego nie rozbiła głowy o bruk, powyższa ewentualność z całą pewnością znajdowała się na samym końcu tych branych pod uwagę.
- Ilian? Ale jak? Skąd? Co ty tu robisz? – Niedowierzała Bluen, nie będąc w stanie zadać właściwego pytania. Na szczęście w tym przypadku dociekliwa natura badacza przeróżnych zjawisk, szybko podsunęła właściwe rozwiązanie. – Rozumiem, że uderzyłam się w głowę, straciłam przytomność i mam zwidy. Ale to i tak nie wyjaśnia dlaczego akurat śnie o tobie? I czemu jest to aż tak realistyczne?
Uzdrowicielka czuła że coś tu jest nie tak. Obraz Iliana był zbyt rzeczywisty. Oczywiście że była w nim zakochana i często o nim myślała, więc samo to iż wydumała sobie wojownika w chwili gdy znalazła się w tarapatach, wydawał się być naturalną tego konsekwencją, jednak twarz trzymającego ją Iliana zdawała się za nadto realistyczna. Każdy detal sylwetki mężczyzny zdawał się być doskonale odwzorowany, na czele z tym przenikliwym, pewnym siebie spojrzeniem wojownika. Co dziwne Bluen czuła również jego dotyk, ciepło, słyszała bicie serca i charakterystyczny akcent jaki przebijał się w głosie obiektu jej westchnień.
I nagle ją olśniło. Wciąż padał deszcz. Na pewno nie wymyśliłaby sobie Iliana i ulewy zestawionych razem, co z kolei doprowadziło ją do przerażającego wniosku. Nie śniła.
- A… a… a… no witaj. Ja też się cieszę. – Oświadczyła Bluen gdy tylko udało jej się uwolnić z kłopotliwego objęcia. Pomimo tego iż anielica nie potrafiła kłamać, starała się ukrywać swoje uczucia. Doskonale zdawała sobie sprawę, że w hierarchii niebiańskiej jej pozycja była znacznie niższa niż Iliana, który mimo iż byli praktycznie w tym samym wieku, już zdążył zostać legendą. Tymczasem uzdrowicielka, na liście swoich osiągnięć, mogła co najwyżej pochwalić się znajomością z sławnym, cenionym i szanowanym wojownikiem.
- Faktycznie dawno. Mogłeś powiedzieć że przez te wszystkie lata czekasz na okazje do efektownego wejścia. Spadłabym z tego dachu znacznie wcześniej. – Starała się zażartować Niebianka, mając świadomości iż w powszechnej opinii uchodzi za nudziarę. – Mogłabym w czymś pomóc? Znaczy się w czymś więcej niż udzielenie schronienia przed deszczem? Bo w tej kwestii „kropla rosy” jest do twojej dyspozycji. Nie licząc rzecz jasna tych miejsc w których trwa walka z siłami natury. Ale to już sam się zorientujesz po garnkach na podłodze.
Dopiero teraz Bluen zaczęła poszukiwać wzrokiem swoich towarzyszy. Z przerażeniem dostrzegła Titivillusa leżącego na ziemi. Natychmiast rzuciła się na ratunek małemu stworzonku, biorąc go w swoje ramiona.
- Ojej Titek. Przepraszam. Musiałam cię strącić spadając. Tak mi przykro. – Powiedziała anielica. – Chodź do domu. Cały przemokłeś. Ty też Rana. Rana? Jesteś tu?
Młoda praczka stała niczym zamrożona, w wielkimi okrągłymi oczyma i otwartą buzią wpatrując się w postać Iliana.
- Najprawdziwszy książę z bajki. – Wydukała dziewczyna, gdy tylko uzdrowicielce udało się przywrócić wspólniczkę do rzeczywistości.
Niebianka otworzyła oczy, wpatrując się w doskonale znaną sobie twarz. Kilkukrotnie zamrugała, chcąc się upewnić czy wzrok nie płata jej jakiegoś figla. Nie wiedzieć dlaczego, znalazła się w objęciach innego anioła. Tego jedynego którego chciałaby u siebie ujrzeć. Z listy najbardziej nieprawdopodobnych i abstrakcyjnych możliwości tłumaczących fakt dlaczego nie rozbiła głowy o bruk, powyższa ewentualność z całą pewnością znajdowała się na samym końcu tych branych pod uwagę.
- Ilian? Ale jak? Skąd? Co ty tu robisz? – Niedowierzała Bluen, nie będąc w stanie zadać właściwego pytania. Na szczęście w tym przypadku dociekliwa natura badacza przeróżnych zjawisk, szybko podsunęła właściwe rozwiązanie. – Rozumiem, że uderzyłam się w głowę, straciłam przytomność i mam zwidy. Ale to i tak nie wyjaśnia dlaczego akurat śnie o tobie? I czemu jest to aż tak realistyczne?
Uzdrowicielka czuła że coś tu jest nie tak. Obraz Iliana był zbyt rzeczywisty. Oczywiście że była w nim zakochana i często o nim myślała, więc samo to iż wydumała sobie wojownika w chwili gdy znalazła się w tarapatach, wydawał się być naturalną tego konsekwencją, jednak twarz trzymającego ją Iliana zdawała się za nadto realistyczna. Każdy detal sylwetki mężczyzny zdawał się być doskonale odwzorowany, na czele z tym przenikliwym, pewnym siebie spojrzeniem wojownika. Co dziwne Bluen czuła również jego dotyk, ciepło, słyszała bicie serca i charakterystyczny akcent jaki przebijał się w głosie obiektu jej westchnień.
I nagle ją olśniło. Wciąż padał deszcz. Na pewno nie wymyśliłaby sobie Iliana i ulewy zestawionych razem, co z kolei doprowadziło ją do przerażającego wniosku. Nie śniła.
- A… a… a… no witaj. Ja też się cieszę. – Oświadczyła Bluen gdy tylko udało jej się uwolnić z kłopotliwego objęcia. Pomimo tego iż anielica nie potrafiła kłamać, starała się ukrywać swoje uczucia. Doskonale zdawała sobie sprawę, że w hierarchii niebiańskiej jej pozycja była znacznie niższa niż Iliana, który mimo iż byli praktycznie w tym samym wieku, już zdążył zostać legendą. Tymczasem uzdrowicielka, na liście swoich osiągnięć, mogła co najwyżej pochwalić się znajomością z sławnym, cenionym i szanowanym wojownikiem.
- Faktycznie dawno. Mogłeś powiedzieć że przez te wszystkie lata czekasz na okazje do efektownego wejścia. Spadłabym z tego dachu znacznie wcześniej. – Starała się zażartować Niebianka, mając świadomości iż w powszechnej opinii uchodzi za nudziarę. – Mogłabym w czymś pomóc? Znaczy się w czymś więcej niż udzielenie schronienia przed deszczem? Bo w tej kwestii „kropla rosy” jest do twojej dyspozycji. Nie licząc rzecz jasna tych miejsc w których trwa walka z siłami natury. Ale to już sam się zorientujesz po garnkach na podłodze.
Dopiero teraz Bluen zaczęła poszukiwać wzrokiem swoich towarzyszy. Z przerażeniem dostrzegła Titivillusa leżącego na ziemi. Natychmiast rzuciła się na ratunek małemu stworzonku, biorąc go w swoje ramiona.
- Ojej Titek. Przepraszam. Musiałam cię strącić spadając. Tak mi przykro. – Powiedziała anielica. – Chodź do domu. Cały przemokłeś. Ty też Rana. Rana? Jesteś tu?
Młoda praczka stała niczym zamrożona, w wielkimi okrągłymi oczyma i otwartą buzią wpatrując się w postać Iliana.
- Najprawdziwszy książę z bajki. – Wydukała dziewczyna, gdy tylko uzdrowicielce udało się przywrócić wspólniczkę do rzeczywistości.
- Titivillus
- Szukający drogi
- Posty: 48
- Rejestracja: 8 lat temu
- Rasa: Chochlik
- Profesje:
- Kontakt:
Przegapił moment w którym Bluen powinna na niego spaść, ponieważ w ostatniej chwili zamknął oczka. Zrobił to zupełnie nieświadomie, chyba chciał mrugnąć, ale tak jakoś wyszło. Przez sekundę widział ją, opadającą wprost w jego ramiona, lekko przestraszoną, ale całą i zdrową. Czekał.
Po krótkiej zaniepokoił się, bo coś mu się nie zgadzało. Czyżby położył się w złym miejscu i Bluen spadła obok? To niemożliwe, potrafił doskonale ocenić miejsce, gdzie powinien ją złapać. A jednak coś było nie w porządku. Otworzył oczka i to co zobaczył, tak go zdumiało, że natychmiast otworzył także buzię. Jakiś mężczyzna trzymał Jego Piękną Panią w ramionach i oboje wyglądali, jakby... jakby... Chochlik zamrugał, bo wydawało mu się, że wzrok płata mu figle.
Skąd się wziął ten... No właśnie kto to? Chyba jakiś znajomy. A nawet zbyt dobry znajomy... Do Titka dotarło, że znów coś, a właściwie ktoś, stanął mu na drodze. Nie udało mu się spełnić dobrego uczynku, nie dane mu było pokazać na co go stać.
Uświadomił sobie, że leży w całkiem sporej kałuży, przemókł całkowicie a wszechobecna woda jest zimna. Chochlikowe uszy oklapły, a buzia wygięła się w podkówkę. Wyglądał żałośnie. Zresztą dokładnie tak się czuł. Chociaż powinien przecież cieszyć się z tego, że Bluen nic się nie stało!
Kiedy to sobie uświadomił, otworzył ukradkiem jedno oko, by sprawdzić, czy rzeczywiście nic jej nie jest. Nie było. I wtedy właśnie wzięła go w ramiona! O tak! To była najcudowniejsza chwila dzisiejszego dnia! Titivillus wtulił się w mokre ubranie anioła i był gotów dać się zanieść na koniec świata. Westchnął z błogością i zapomniał natychmiast o tym, że jest przemoczony, zziębnięty i przed chwilą chyba był nieszczęśliwy. Już nawet nie pamiętał dlaczego. Och, przyszły mu do głowy nawet pierwsze słowa cudnej pieśni. To będzie arcydzieło!
Poczuł odrobinę cieplejszego powiewu, kiedy weszli do środka. Westchnął raz jeszcze i zamknął z lubością małe oczka, ciesząc się chwilą i słysząc miarowe bicie serca Bluen.
Po krótkiej zaniepokoił się, bo coś mu się nie zgadzało. Czyżby położył się w złym miejscu i Bluen spadła obok? To niemożliwe, potrafił doskonale ocenić miejsce, gdzie powinien ją złapać. A jednak coś było nie w porządku. Otworzył oczka i to co zobaczył, tak go zdumiało, że natychmiast otworzył także buzię. Jakiś mężczyzna trzymał Jego Piękną Panią w ramionach i oboje wyglądali, jakby... jakby... Chochlik zamrugał, bo wydawało mu się, że wzrok płata mu figle.
Skąd się wziął ten... No właśnie kto to? Chyba jakiś znajomy. A nawet zbyt dobry znajomy... Do Titka dotarło, że znów coś, a właściwie ktoś, stanął mu na drodze. Nie udało mu się spełnić dobrego uczynku, nie dane mu było pokazać na co go stać.
Uświadomił sobie, że leży w całkiem sporej kałuży, przemókł całkowicie a wszechobecna woda jest zimna. Chochlikowe uszy oklapły, a buzia wygięła się w podkówkę. Wyglądał żałośnie. Zresztą dokładnie tak się czuł. Chociaż powinien przecież cieszyć się z tego, że Bluen nic się nie stało!
Kiedy to sobie uświadomił, otworzył ukradkiem jedno oko, by sprawdzić, czy rzeczywiście nic jej nie jest. Nie było. I wtedy właśnie wzięła go w ramiona! O tak! To była najcudowniejsza chwila dzisiejszego dnia! Titivillus wtulił się w mokre ubranie anioła i był gotów dać się zanieść na koniec świata. Westchnął z błogością i zapomniał natychmiast o tym, że jest przemoczony, zziębnięty i przed chwilą chyba był nieszczęśliwy. Już nawet nie pamiętał dlaczego. Och, przyszły mu do głowy nawet pierwsze słowa cudnej pieśni. To będzie arcydzieło!
Poczuł odrobinę cieplejszego powiewu, kiedy weszli do środka. Westchnął raz jeszcze i zamknął z lubością małe oczka, ciesząc się chwilą i słysząc miarowe bicie serca Bluen.
- Ilian
- Szukający Snów
- Posty: 161
- Rejestracja: 8 lat temu
- Rasa: Anioł Światła
- Profesje:
- Kontakt:
- Oczywiście, że czekałem na to efektowne wejście! Całymi dniami obserwowałem cię z ukrycia, czekając na ten moment. - uśmiechnął się ciepło, odpowiadając na żart anielicy - Nie próbuj jednak więcej skakać z takiej wysokości. Przynajmniej nie bez skrzydeł... Nie chciałbym, aby coś ci się stało. Jesteś potrzebna tutejszym ludziom i nie tylko im.
Wspólnie z Bluen przywrócił Ranę do rzeczywistości i po chwili cała czwórka znalazła się w wewnątrz budynku. Niebianin wzniósł się na niewielką odległość do góry z pomocą magii powietrza, przyglądając się uszkodzonemu poszyciu dachu. Po dłuższej chwili uniósł rękę i wypowiedział zaklęcie z dziedziny energii. Nad uszkodzoną częścią pojawiła się wypukła niebieska powłoka, która nie pozwalała przedostać się deszczowi do środka. Następnie z uwagą wrócił na podłogę, nie chcąc wpaść w żadne z wiader.
- Nie jestem budowniczym, ale poradzę sobie z tym dachem. Magiczna powłoka powinna wytrzymać przez kilka godzin, prawdopodobnie do rana... - zwrócił wzrok w stronę Bluen trzymającej malutkie stworzonko w swoich ramionach.
- Odpowiadając na twoje wcześniejsze pytanie, doszły mnie plotki, że właściciel sławetnej "Kropli Rosy" potrzebuje w czymś pomocy... - zapytał po chwili - Chodzi o przeciek w dachu? Rano się nim zajmę na stałe, korzystając z okazji, że tutaj jestem - ostatecznie zwrócił też uwagę na przemoczonego i trzęsącego się z zimna chochlika. - Pozwól, że mu pomogę... - podszedł do nich i po ustawieniu dłoni w jego kierunku wymówił krótkie zaklęcie z dziedziny ognia, którą ostatnimi latami nabył. W ciągu krótkiej chwili naturian został ogarnięty przyjemnym, wręcz magicznym ciepłem, a gdy ono zniknęło, nie był już ani trochę mokry. - To powinno załatwić sprawę, wszystko w porządku? - zwrócił się do nazwanego przez niebiankę "Titka".
Dopiero w tym momencie dokładnie spojrzał na Bluen. Jej włosy, niektóre mokre, przyklejone do twarzy z powodu deszczu, policzki ozdobione rumianym kolorem oraz oczy tego samego koloru jak jego... Chociaż z jego perspektywy, to jej oczy bardziej imponowały lśniącym blaskiem. W sumie nic dziwnego, od dawien dawna uważał ją za kobietę piękną i wyjątkowo urodziwą. Jego wzrok został złapany przez anielicę, doprowadzając do nieco niezręcznej sytuacji, Ilian jednak w porę otrząsnął się i bez żadnej poznaki spojrzał wtedy również na Ranę. Zbyt długie wpatrywanie się w płeć przeciwną bez żadnego słowa, z reguły nie jest traktowane jako komplement, a chwilowe zaniemówienie w tym wypadku jest jak najbardziej naturalne dla mężczyzn, w tym przypadku również niebianina. Wręcz przeciwnie, kobiety często uznają to za przejaw niezbyt dobrych cech. Nieco zakłopotany, lecz nie dający żadnej po tym oznaki anioł musiał w końcu coś powiedzieć...
- Bluen, Rana, wy również wyglądacie na nieco przemoczone... Mogę?
Wspólnie z Bluen przywrócił Ranę do rzeczywistości i po chwili cała czwórka znalazła się w wewnątrz budynku. Niebianin wzniósł się na niewielką odległość do góry z pomocą magii powietrza, przyglądając się uszkodzonemu poszyciu dachu. Po dłuższej chwili uniósł rękę i wypowiedział zaklęcie z dziedziny energii. Nad uszkodzoną częścią pojawiła się wypukła niebieska powłoka, która nie pozwalała przedostać się deszczowi do środka. Następnie z uwagą wrócił na podłogę, nie chcąc wpaść w żadne z wiader.
- Nie jestem budowniczym, ale poradzę sobie z tym dachem. Magiczna powłoka powinna wytrzymać przez kilka godzin, prawdopodobnie do rana... - zwrócił wzrok w stronę Bluen trzymającej malutkie stworzonko w swoich ramionach.
- Odpowiadając na twoje wcześniejsze pytanie, doszły mnie plotki, że właściciel sławetnej "Kropli Rosy" potrzebuje w czymś pomocy... - zapytał po chwili - Chodzi o przeciek w dachu? Rano się nim zajmę na stałe, korzystając z okazji, że tutaj jestem - ostatecznie zwrócił też uwagę na przemoczonego i trzęsącego się z zimna chochlika. - Pozwól, że mu pomogę... - podszedł do nich i po ustawieniu dłoni w jego kierunku wymówił krótkie zaklęcie z dziedziny ognia, którą ostatnimi latami nabył. W ciągu krótkiej chwili naturian został ogarnięty przyjemnym, wręcz magicznym ciepłem, a gdy ono zniknęło, nie był już ani trochę mokry. - To powinno załatwić sprawę, wszystko w porządku? - zwrócił się do nazwanego przez niebiankę "Titka".
Dopiero w tym momencie dokładnie spojrzał na Bluen. Jej włosy, niektóre mokre, przyklejone do twarzy z powodu deszczu, policzki ozdobione rumianym kolorem oraz oczy tego samego koloru jak jego... Chociaż z jego perspektywy, to jej oczy bardziej imponowały lśniącym blaskiem. W sumie nic dziwnego, od dawien dawna uważał ją za kobietę piękną i wyjątkowo urodziwą. Jego wzrok został złapany przez anielicę, doprowadzając do nieco niezręcznej sytuacji, Ilian jednak w porę otrząsnął się i bez żadnej poznaki spojrzał wtedy również na Ranę. Zbyt długie wpatrywanie się w płeć przeciwną bez żadnego słowa, z reguły nie jest traktowane jako komplement, a chwilowe zaniemówienie w tym wypadku jest jak najbardziej naturalne dla mężczyzn, w tym przypadku również niebianina. Wręcz przeciwnie, kobiety często uznają to za przejaw niezbyt dobrych cech. Nieco zakłopotany, lecz nie dający żadnej po tym oznaki anioł musiał w końcu coś powiedzieć...
- Bluen, Rana, wy również wyglądacie na nieco przemoczone... Mogę?
-
- Błądzący po drugiej stronie
- Posty: 53
- Rejestracja: 9 lat temu
- Rasa: Anioł Światła
- Profesje: Uzdrowiciel , Zielarz , Mieszczanin
- Kontakt:
Bluen nie zdążyła zaprotestować. Niespodziewane pojawienie się Iliana stanowiło dla niej zbyt wielkie przeżycie, chwilowo uniemożliwiające anielicy trzeźwą ocenę sytuacji. Co więcej, o ile detale związane z urodą wojownika, Niebianka zdawała się pamiętać tak jakby widywali się codziennie, to jego charakter i reakcje zdawały się nieustannie ją zaskakiwać. Uzdrowicielka dopiero po chwili zdała sobie sprawę jak bardzo Ilian działał zadaniowo. Gdy stawał przed jakimś problemem, od razu zabierał się za poszukiwanie jego rozwiązania. Bluen nie miała pojęcia jak mogłaby wytłumaczyć mężczyźnie, że nie wszystkie rzeczy są tym co widać na pierwszy rzut oka. Ani tym bardziej czym są badania naukowe. Zresztą nie byłby to pierwszy anioł którego starałaby się przekonać, iż nie da się poznać ludzi inaczej niż doświadczając tych samych problemów z którymi na co dzień borykają się mieszkańcy ziemi. Oczywiście wszystko można było zrobić przy pomocy magii, ale w ten sposób nie zdobędzie się wiedzy na temat trudów codziennej pracy jaką wykonują rzemieślnicy, potrzeby i umiejętności organizacji, czy konieczności poniesienia kosztów, liczonych nie tylko w materiale ale i poświęconym czasie. Niestety zwykle takie tłumaczenie kończyło się pogardliwym śmiechem z strony rozmówcy. A Niebianka nie chciała ujrzeć podobnej miny na twarzy przyjaciela.
Trzymając się własnych zasad, właścicielka „Kropli Rosy” nie zamierzał chodzić na skróty. Nawet jeśli sama dysponowała mocą która pozwoliłaby jej rozwiązać problem tak jak podszedł do niego Ilian, pozostawała zdeterminowana aby używać ludzkich narzędzi czy chociażby ręczników.
- To tylko takie doświadczenie, mające na celu pokazać… - ostrożnie starała się wytłumaczyć Bluen, jednak Rana szybko weszła jej w słowo.
- Bardzo głupie doświadczenie. Ja jestem gotowa, mości książę. – Dziewczyna szeroko rozłożyła ręce, z niecierpliwością wyczekując zabiegu suszenia.
Uzdrowicielka była zdeterminowana kłócić się dalej, ale kolejne zdanie wypowiedziane przez Anioła całkowicie odebrało jej mowę. Jakiej pomocy? Jak to? O co mu chodzi? Bluen szybko przeleciała pamięcią po swoich poczynaniach sprzed kilku ostatnich dni, szukając w niej problemu, który mógłby doprowadzić do pojawienia się Iliana w Leonii. Mściciel był niczym jednoosobowa armia, dlatego zamiast cieszyć się iż jej ukochany mężczyzna właśnie potwierdził „że jest tu tylko dla niej”, Niebianka wpadła w panikę. Nagle uświadomiła sobie że przecież sama dała ogłoszenie na miejskiej tablicy, iż potrzebuje kogoś do pomocy. Ale Ilian? Można było być w nim bez pamięci zakochaną, ale czy dało się wspólnie pracować? To tak jakby zamiast noża do otwierania kopert, próbować posługiwać się dwuręcznym mieczem.
Niestety Bluen nie mogła go okłamać. Bez względu na to jak bardzo obawiała się oskarżeń o marnowanie cudzego czasu, nawet nie była w stanie przemilczeć pewnych informacji. Teoretycznie wystarczyłoby niewinne stwierdzenie, że sprawa została już rozwiązana, wobec czego nie ma potrzeby aby Ilian angażował się w nią osobiście. Jednak nawet taka uwaga sprawiłaby Niebiance fizyczny ból.
Poza tym w całej tej sytuacji istniało jeszcze cos takiego jak poczucie wstydu. Może i nie była w tym najlepsza, a same kursy ukończyła z trudem, jednak nie dało się zaprzeczyć niepodważalnemu faktowi iż Bluen obyła te same ćwiczenia w sztuce posługiwania się bronią, które do perfekcji opanował Ilian. Każdy Niebianin wysyłany na ziemię musiał przejść odpowiednie przeszkolenie. Bez tego by jej nie puszczono, a z kolei skoro tyle lat ćwiczyło się walkę, to przecież nie po to by ostatecznie wyjść na tchórza.
- Nie, nie chodzi o dach. Ale… no wiesz, to nie jest aż tak duży problem aby wymagał twoich umiejętności. Na pewno gdzieś tam są całe miasta czekające na ratunek, przez co czuje się trochę nie w porządku jeśli … miałabym cię odrywać od obowiązków…
- A co ty nagle tak na okrętkę? – Natychmiast zaprotestowała Rana, mając świadomość że w skutek tego gadania, jej wymarzony książę mógłby ich za chwilę opuścić. – Jesteśmy w potrzebie. Wielkiej, ogromnej, gigantycznej, śmiertelnej potrzebie. W zasadzie to wszystko wali nam się na głowę i właściwie bez ciebie na pewno nie przetrwamy.
- Wcale nie jest aż tak źle.
- Po pierwsze Bluen cierpi na samotność i brakuje jej męskiego oparcia. – Kpiła młodsza z dziewcząt.
- Nieprawda! Znaczy się prawda, ale to nie jest ten problem! – Coraz bardziej desperacko starała bronić się uzdrowicielka.
- A poza tym otaczają nas żaby. – Rana zdecydowała się zadać ostateczny cios.
Trzymając się własnych zasad, właścicielka „Kropli Rosy” nie zamierzał chodzić na skróty. Nawet jeśli sama dysponowała mocą która pozwoliłaby jej rozwiązać problem tak jak podszedł do niego Ilian, pozostawała zdeterminowana aby używać ludzkich narzędzi czy chociażby ręczników.
- To tylko takie doświadczenie, mające na celu pokazać… - ostrożnie starała się wytłumaczyć Bluen, jednak Rana szybko weszła jej w słowo.
- Bardzo głupie doświadczenie. Ja jestem gotowa, mości książę. – Dziewczyna szeroko rozłożyła ręce, z niecierpliwością wyczekując zabiegu suszenia.
Uzdrowicielka była zdeterminowana kłócić się dalej, ale kolejne zdanie wypowiedziane przez Anioła całkowicie odebrało jej mowę. Jakiej pomocy? Jak to? O co mu chodzi? Bluen szybko przeleciała pamięcią po swoich poczynaniach sprzed kilku ostatnich dni, szukając w niej problemu, który mógłby doprowadzić do pojawienia się Iliana w Leonii. Mściciel był niczym jednoosobowa armia, dlatego zamiast cieszyć się iż jej ukochany mężczyzna właśnie potwierdził „że jest tu tylko dla niej”, Niebianka wpadła w panikę. Nagle uświadomiła sobie że przecież sama dała ogłoszenie na miejskiej tablicy, iż potrzebuje kogoś do pomocy. Ale Ilian? Można było być w nim bez pamięci zakochaną, ale czy dało się wspólnie pracować? To tak jakby zamiast noża do otwierania kopert, próbować posługiwać się dwuręcznym mieczem.
Niestety Bluen nie mogła go okłamać. Bez względu na to jak bardzo obawiała się oskarżeń o marnowanie cudzego czasu, nawet nie była w stanie przemilczeć pewnych informacji. Teoretycznie wystarczyłoby niewinne stwierdzenie, że sprawa została już rozwiązana, wobec czego nie ma potrzeby aby Ilian angażował się w nią osobiście. Jednak nawet taka uwaga sprawiłaby Niebiance fizyczny ból.
Poza tym w całej tej sytuacji istniało jeszcze cos takiego jak poczucie wstydu. Może i nie była w tym najlepsza, a same kursy ukończyła z trudem, jednak nie dało się zaprzeczyć niepodważalnemu faktowi iż Bluen obyła te same ćwiczenia w sztuce posługiwania się bronią, które do perfekcji opanował Ilian. Każdy Niebianin wysyłany na ziemię musiał przejść odpowiednie przeszkolenie. Bez tego by jej nie puszczono, a z kolei skoro tyle lat ćwiczyło się walkę, to przecież nie po to by ostatecznie wyjść na tchórza.
- Nie, nie chodzi o dach. Ale… no wiesz, to nie jest aż tak duży problem aby wymagał twoich umiejętności. Na pewno gdzieś tam są całe miasta czekające na ratunek, przez co czuje się trochę nie w porządku jeśli … miałabym cię odrywać od obowiązków…
- A co ty nagle tak na okrętkę? – Natychmiast zaprotestowała Rana, mając świadomość że w skutek tego gadania, jej wymarzony książę mógłby ich za chwilę opuścić. – Jesteśmy w potrzebie. Wielkiej, ogromnej, gigantycznej, śmiertelnej potrzebie. W zasadzie to wszystko wali nam się na głowę i właściwie bez ciebie na pewno nie przetrwamy.
- Wcale nie jest aż tak źle.
- Po pierwsze Bluen cierpi na samotność i brakuje jej męskiego oparcia. – Kpiła młodsza z dziewcząt.
- Nieprawda! Znaczy się prawda, ale to nie jest ten problem! – Coraz bardziej desperacko starała bronić się uzdrowicielka.
- A poza tym otaczają nas żaby. – Rana zdecydowała się zadać ostateczny cios.
- Titivillus
- Szukający drogi
- Posty: 48
- Rejestracja: 8 lat temu
- Rasa: Chochlik
- Profesje:
- Kontakt:
Mimo, że zaczynało być mu zimno, wcale nie był zadowolony, kiedy ten nowy wybawca jego pani zwrócił na niego uwagę. Z lekką obawą wpatrywał się w jego dłonie przez cały czas, kiedy ten czarował. Wcale nie miał przekonania do takich czarów-marów. Zwłaszcza, kiedy to on był chochlikiem doświadczalnym…
Kiedy owionęło go ciepło nie wiadomo skąd, pokręcił z niedowierzaniem łepkiem i spojrzał zdumiony na swoje łapki i ubranko. Wszystko nagle było suche i ciepłe. Tak, jakby wcale nie wychodził dziś na ulicę. Poprawił swoje nieliczne włoski na czubku łebka i podrapał się po suchej czuprynie: – Dziękuję – bąknął dość cicho i niezbyt wyraźnie. Był dobrze wychowanym chochlikiem, ale jakoś nie potrafił na razie zachwycić się przybyszem. Nie podobał mu się sposób, w jaki patrzył na Bluen. Tak jakoś...
Mimo, że był już suchy, nie zamierzał dobrowolnie rezygnować z wygodnych ramion kobiety. Zwłaszcza teraz, kiedy było mu ciepło i sucho. A pieśń, której początek pojawił mu się w główce przed chwilą, nabierała kształtu. Jeśli okoliczności będą sprzyjające, kto wie, może nawet jeszcze dziś Titi będzie mógł zaśpiewać aniołowi to fantastyczne dzieło.
Przysłuchiwał się rozmowie całej trójki. Wcale nie był wścibski, o nie, ale skoro rozmawiali przy nim... No przecież nie mógł zasłaniać uszu, żeby nie słyszeć, bo to byłoby niegrzeczne. I kiedy tak słuchał, przeszło mu przez myśl, że coś tu jest nie tak. Poza magią oczywiście.
Pojawiło się jakieś takie dziwne napięcie?... Chochlik nadstawił uszy i słuchał bardziej uważnie. Niby nic, zwykła rozmowa. A jednak. Bluen była spięta. Poznał ją już na tyle, że potrafił rozpoznać jej nastroje i emocje. I teraz właśnie wyraźnie czuł, że coś się dzieje. Czy ten przybysz jej się podobał? Jak się do niego zwróciła? Ilian? Stworzonko podrapało się po łysej główce, myśląc intensywnie.
"Jeśli zna imię przybysza, to pewnie gdzieś już się spotkali. A skoro trochę dziwnie się zachowuje, to chyba on się jej... podoba?" - Titivillus zapałał nagłą chęcią zrobienia czegoś bardzo, bardzo złego rywalowi. A trwało to króciutką chwilkę. Chwilunię. Przecież on naprawdę kochał Bluen i zrobiłby dla niej wszystko. Wszystko! Skoro więc ona kocha tego... Iliana, Titek musi sprawdzić dokładnie czy ten ma czyste zamiary. No i pomóc im jakoś. Jego anioł powinien być szczęśliwy. Titusiowi będzie musiało wystarczyć patrzenie na szczęście swojej ukochanej.
O tak, to będzie piękna miłosna, smutna pieśń. A może poemat?
Wtulił łepek w pierś Bluen i napawał się ciepłem póki jeszcze mógł.
Kiedy owionęło go ciepło nie wiadomo skąd, pokręcił z niedowierzaniem łepkiem i spojrzał zdumiony na swoje łapki i ubranko. Wszystko nagle było suche i ciepłe. Tak, jakby wcale nie wychodził dziś na ulicę. Poprawił swoje nieliczne włoski na czubku łebka i podrapał się po suchej czuprynie: – Dziękuję – bąknął dość cicho i niezbyt wyraźnie. Był dobrze wychowanym chochlikiem, ale jakoś nie potrafił na razie zachwycić się przybyszem. Nie podobał mu się sposób, w jaki patrzył na Bluen. Tak jakoś...
Mimo, że był już suchy, nie zamierzał dobrowolnie rezygnować z wygodnych ramion kobiety. Zwłaszcza teraz, kiedy było mu ciepło i sucho. A pieśń, której początek pojawił mu się w główce przed chwilą, nabierała kształtu. Jeśli okoliczności będą sprzyjające, kto wie, może nawet jeszcze dziś Titi będzie mógł zaśpiewać aniołowi to fantastyczne dzieło.
Przysłuchiwał się rozmowie całej trójki. Wcale nie był wścibski, o nie, ale skoro rozmawiali przy nim... No przecież nie mógł zasłaniać uszu, żeby nie słyszeć, bo to byłoby niegrzeczne. I kiedy tak słuchał, przeszło mu przez myśl, że coś tu jest nie tak. Poza magią oczywiście.
Pojawiło się jakieś takie dziwne napięcie?... Chochlik nadstawił uszy i słuchał bardziej uważnie. Niby nic, zwykła rozmowa. A jednak. Bluen była spięta. Poznał ją już na tyle, że potrafił rozpoznać jej nastroje i emocje. I teraz właśnie wyraźnie czuł, że coś się dzieje. Czy ten przybysz jej się podobał? Jak się do niego zwróciła? Ilian? Stworzonko podrapało się po łysej główce, myśląc intensywnie.
"Jeśli zna imię przybysza, to pewnie gdzieś już się spotkali. A skoro trochę dziwnie się zachowuje, to chyba on się jej... podoba?" - Titivillus zapałał nagłą chęcią zrobienia czegoś bardzo, bardzo złego rywalowi. A trwało to króciutką chwilkę. Chwilunię. Przecież on naprawdę kochał Bluen i zrobiłby dla niej wszystko. Wszystko! Skoro więc ona kocha tego... Iliana, Titek musi sprawdzić dokładnie czy ten ma czyste zamiary. No i pomóc im jakoś. Jego anioł powinien być szczęśliwy. Titusiowi będzie musiało wystarczyć patrzenie na szczęście swojej ukochanej.
O tak, to będzie piękna miłosna, smutna pieśń. A może poemat?
Wtulił łepek w pierś Bluen i napawał się ciepłem póki jeszcze mógł.
- Ilian
- Szukający Snów
- Posty: 161
- Rejestracja: 8 lat temu
- Rasa: Anioł Światła
- Profesje:
- Kontakt:
- To nic wielkiego - odpowiedział najpierw chochlikowi, aby zaraz po tym podjąć temat doświadczenia.
- Doświadczenie? - zapytał Niebianin słysząc słowa Bluen, a później też Rany. Na myśl przyszło mu potencjalne zadanie, które anielica dostała od Pana, a które być może jest niezrozumiałe dla ludzkiej dziewczyny. Z drugiej strony, nawet jeśli jego pierwsza myśl była błędna, to samo określenie sprawy doświadczeniem ma na celu oczywiście dowiedzieć się, a więc w jaki sposób może być ono głupie? Czy próba zdobycia wiedzy może być głupia? Nie zrozumiał tutaj całkowicie wywodu Rany.
- Jestem pewny, że to doświadczenie, nie jest głupie, Rano. Jeśli go nie rozumiesz, być może posiada jakiś ukryty sens lub przesłanie, którego nie jesteś w stanie teraz dostrzec. I... - przerwał na chwilę, by potem znów kontynuować - nie jestem księciem. Traktuj mnie, jako zwykłego niebianina, który podróżuje po świecie, aby pomagać wszystkim, którzy owej pomocy potrzebują.
Nie mając jeszcze całkowicie pojęcia na temat doświadczenia prowadzonego przez Bluen, a która teraz całkowicie się zamyśliła na jego słowa o pomocy dla niej, w krótkiej chwili rzucił proste zaklęcie w stronę Rany, które uczyniło dokładnie to samo co z chochlikiem trzymanym w rękach niebianki. Jeśli zaproponował już pomoc, nawet jeśli zrobił to w przypływie zakłopotania, tak nie chciał, aby teraz wycofywać się z swojego słowa, nawet jeśli Rana była tutaj, akurat najmniej przemoczona z nich wszystkich. Wtedy też Bluen zaczęła mozolnie tłumaczyć o co tak naprawdę chodzi z problemem, chociaż jak po chwili przekonał się Ilian, było to jednak tylko kolejne zbywanie z tropu problemu, zamiast normalne wytłumaczenie sedna sprawy. I znowu też musiał słuchać tych słów...
"To nie jest aż tak duży problem, aby wymagał twoich umiejętności."
Spora ilość niebian uważała go za kogoś specjalnego, przeznaczonego do wyższych celów, a niektórzy zaczęli mu nawet nadawać dziwaczne przezwiska takie jak na przykład Książę Niebios. On jednak nie lubił być tak traktowany. Część zachowywała się już tak, że traktowała anioła, jakoby już dawno przestał należeć do swojej własnej rasy. Ten niekomfortowy dystans sprawiał tylko, że ciężko mu było przebywać wśród innych przedstawicieli swojego gatunku, nie mówiąc już o innych gatunkach zamieszkujących całą Alaranię, jeśli usłyszeli opowiastki o nim. Historie na jego temat, często wyprzedzały jego samego. A on wciąż był tym samym aniołem, który w przebraniu lub przy nie rozpoznaniu, rozwiązywał nawet najprostsze problemy istot. Przybył tutaj, aby przede wszystkim spotkać się z dziewczyną, do której kiedyś żywił prawdziwe uczucie, a z którą niestety nie był w stanie utrzymać kontaktu w ostatnim czasie. Teraz, gdy Najwyższy nie miał dla niego żadnego przesłania, ni zadania, gdy wreszcie niebianin mógł wrócić do swojego życia po tak długim okresie ciągłych zadań i poleceń, anielica chce odrzucić jego zaoferowaną pomoc. W jakim celu mógłby on tutaj przyjść, oprócz zaoferowania pomocy? Bluen miała swoje własne życie, takie, do którego sam Ilian dopiero powoli wracał, a samo przyjście w gościnę bez oferowania niczego, było nie w porządku. Odrywanie dziewczyny od jej własnych spraw, przez to, że ma gościa, sprawiałoby tylko, że sam anioł po krótkim czasie odszedłby, nie chcąc jej przeszkadzać. Zresztą, chyba się już powoli przyzwyczajał do samotnego, podróżniczego życia w służbie Najwyższego. Już zaczął nawet planować, gdzie udać się następnym razem, na odpoczynek. Być może zamieszkać na jakimś odludziu i żyć do momentu następnego wezwania jako zwykły człowiek? Z innej strony jednak, chyba nie byłby w stanie zrobić czegoś takiego. Tylko po wypoczęciu, ponownie ruszyłby w świat nawet i bez zadania, aby nieść pomoc i wykonywać dane mu przykazanie od Najwyższego... Westchnął przeciągle po rozmyślaniach i wysłuchaniu także kolejnego argumentu Rany i całego dialogu między dwoma dziewczynami, by zaraz po tym odpowiedzieć.:
- Rano, nie wydaje mi się, abyś kiedykolwiek była w tak śmiertelnej potrzebie, jaką teraz opisujesz. - zwrócił swój wzrok w jej stronę, a na jego twarzy nie było już uśmiechu, ani smutku, który jeszcze przed chwilą mógł być zauważony przy rozmyślaniach. Jego mimika była nijaka, lecz nawet Rana mogła dostrzec sens tego zdania spoglądając w jego oczy. Ilian zbyt wiele razy widział prawdziwe śmiertelne potrzeby w oczach istot, a czegoś takiego nie zauważył w oczach stojącej obok kobiety. - Życzę ci, abyś nigdy nie zaznała takiego niebezpieczeństwa, aby znaleźć się w tak dużej potrzebie jaką opisujesz, nawet jeśli celowo ją teraz wyolbrzymiłaś.
Wprowadził poniekąd nieco poważniejszą atmosferę, nawet jeśli przed chwilą było zupełnie inaczej. Bluen mogła teraz z łatwością wyobrazić sobie, z czym musiał się mierzyć niebianin przez tak długi czas. A jednak... nie dostrzegła w nim ani przez chwilę zachwiania siły woli czy umysłu. I choć sam Ilian po chwili chciał aby ta atmosfera nie nastała, nie był już w stanie zmienić swoich słów. Mimo tego, to właśnie on przerwał tę niezręczną chwilę.
- Wybaczcie. - stwierdził po chwili, by zaraz po tym zmienić temat - Opowiedz mi proszę o tym doświadczeniu, potem zaś o problemie. Nie chcę przeszkadzać ci w tym doświadczeniu, ale jeśli nie poznam go, ciężko mi będzie się do niego dostosować. Nie przejmuj się też mną, nie mam teraz żadnych obowiązków, ani zadań, a z miłą chęcią pomogę ci we wszystkim jeśli będzie taka potrzeba. Później, będę miał również prośbę do ciebie, jeśli oczywiście będziesz mieć wolną chwilę na to... - przerwał, aby po chwili dodać. - To nic wielkiego, taka malutka sprawa...
- Doświadczenie? - zapytał Niebianin słysząc słowa Bluen, a później też Rany. Na myśl przyszło mu potencjalne zadanie, które anielica dostała od Pana, a które być może jest niezrozumiałe dla ludzkiej dziewczyny. Z drugiej strony, nawet jeśli jego pierwsza myśl była błędna, to samo określenie sprawy doświadczeniem ma na celu oczywiście dowiedzieć się, a więc w jaki sposób może być ono głupie? Czy próba zdobycia wiedzy może być głupia? Nie zrozumiał tutaj całkowicie wywodu Rany.
- Jestem pewny, że to doświadczenie, nie jest głupie, Rano. Jeśli go nie rozumiesz, być może posiada jakiś ukryty sens lub przesłanie, którego nie jesteś w stanie teraz dostrzec. I... - przerwał na chwilę, by potem znów kontynuować - nie jestem księciem. Traktuj mnie, jako zwykłego niebianina, który podróżuje po świecie, aby pomagać wszystkim, którzy owej pomocy potrzebują.
Nie mając jeszcze całkowicie pojęcia na temat doświadczenia prowadzonego przez Bluen, a która teraz całkowicie się zamyśliła na jego słowa o pomocy dla niej, w krótkiej chwili rzucił proste zaklęcie w stronę Rany, które uczyniło dokładnie to samo co z chochlikiem trzymanym w rękach niebianki. Jeśli zaproponował już pomoc, nawet jeśli zrobił to w przypływie zakłopotania, tak nie chciał, aby teraz wycofywać się z swojego słowa, nawet jeśli Rana była tutaj, akurat najmniej przemoczona z nich wszystkich. Wtedy też Bluen zaczęła mozolnie tłumaczyć o co tak naprawdę chodzi z problemem, chociaż jak po chwili przekonał się Ilian, było to jednak tylko kolejne zbywanie z tropu problemu, zamiast normalne wytłumaczenie sedna sprawy. I znowu też musiał słuchać tych słów...
"To nie jest aż tak duży problem, aby wymagał twoich umiejętności."
Spora ilość niebian uważała go za kogoś specjalnego, przeznaczonego do wyższych celów, a niektórzy zaczęli mu nawet nadawać dziwaczne przezwiska takie jak na przykład Książę Niebios. On jednak nie lubił być tak traktowany. Część zachowywała się już tak, że traktowała anioła, jakoby już dawno przestał należeć do swojej własnej rasy. Ten niekomfortowy dystans sprawiał tylko, że ciężko mu było przebywać wśród innych przedstawicieli swojego gatunku, nie mówiąc już o innych gatunkach zamieszkujących całą Alaranię, jeśli usłyszeli opowiastki o nim. Historie na jego temat, często wyprzedzały jego samego. A on wciąż był tym samym aniołem, który w przebraniu lub przy nie rozpoznaniu, rozwiązywał nawet najprostsze problemy istot. Przybył tutaj, aby przede wszystkim spotkać się z dziewczyną, do której kiedyś żywił prawdziwe uczucie, a z którą niestety nie był w stanie utrzymać kontaktu w ostatnim czasie. Teraz, gdy Najwyższy nie miał dla niego żadnego przesłania, ni zadania, gdy wreszcie niebianin mógł wrócić do swojego życia po tak długim okresie ciągłych zadań i poleceń, anielica chce odrzucić jego zaoferowaną pomoc. W jakim celu mógłby on tutaj przyjść, oprócz zaoferowania pomocy? Bluen miała swoje własne życie, takie, do którego sam Ilian dopiero powoli wracał, a samo przyjście w gościnę bez oferowania niczego, było nie w porządku. Odrywanie dziewczyny od jej własnych spraw, przez to, że ma gościa, sprawiałoby tylko, że sam anioł po krótkim czasie odszedłby, nie chcąc jej przeszkadzać. Zresztą, chyba się już powoli przyzwyczajał do samotnego, podróżniczego życia w służbie Najwyższego. Już zaczął nawet planować, gdzie udać się następnym razem, na odpoczynek. Być może zamieszkać na jakimś odludziu i żyć do momentu następnego wezwania jako zwykły człowiek? Z innej strony jednak, chyba nie byłby w stanie zrobić czegoś takiego. Tylko po wypoczęciu, ponownie ruszyłby w świat nawet i bez zadania, aby nieść pomoc i wykonywać dane mu przykazanie od Najwyższego... Westchnął przeciągle po rozmyślaniach i wysłuchaniu także kolejnego argumentu Rany i całego dialogu między dwoma dziewczynami, by zaraz po tym odpowiedzieć.:
- Rano, nie wydaje mi się, abyś kiedykolwiek była w tak śmiertelnej potrzebie, jaką teraz opisujesz. - zwrócił swój wzrok w jej stronę, a na jego twarzy nie było już uśmiechu, ani smutku, który jeszcze przed chwilą mógł być zauważony przy rozmyślaniach. Jego mimika była nijaka, lecz nawet Rana mogła dostrzec sens tego zdania spoglądając w jego oczy. Ilian zbyt wiele razy widział prawdziwe śmiertelne potrzeby w oczach istot, a czegoś takiego nie zauważył w oczach stojącej obok kobiety. - Życzę ci, abyś nigdy nie zaznała takiego niebezpieczeństwa, aby znaleźć się w tak dużej potrzebie jaką opisujesz, nawet jeśli celowo ją teraz wyolbrzymiłaś.
Wprowadził poniekąd nieco poważniejszą atmosferę, nawet jeśli przed chwilą było zupełnie inaczej. Bluen mogła teraz z łatwością wyobrazić sobie, z czym musiał się mierzyć niebianin przez tak długi czas. A jednak... nie dostrzegła w nim ani przez chwilę zachwiania siły woli czy umysłu. I choć sam Ilian po chwili chciał aby ta atmosfera nie nastała, nie był już w stanie zmienić swoich słów. Mimo tego, to właśnie on przerwał tę niezręczną chwilę.
- Wybaczcie. - stwierdził po chwili, by zaraz po tym zmienić temat - Opowiedz mi proszę o tym doświadczeniu, potem zaś o problemie. Nie chcę przeszkadzać ci w tym doświadczeniu, ale jeśli nie poznam go, ciężko mi będzie się do niego dostosować. Nie przejmuj się też mną, nie mam teraz żadnych obowiązków, ani zadań, a z miłą chęcią pomogę ci we wszystkim jeśli będzie taka potrzeba. Później, będę miał również prośbę do ciebie, jeśli oczywiście będziesz mieć wolną chwilę na to... - przerwał, aby po chwili dodać. - To nic wielkiego, taka malutka sprawa...
-
- Błądzący po drugiej stronie
- Posty: 53
- Rejestracja: 9 lat temu
- Rasa: Anioł Światła
- Profesje: Uzdrowiciel , Zielarz , Mieszczanin
- Kontakt:
Bluen i Rana nie były w stanie ukryć zaskoczenia z powodu nad wyraz poważnego tonu wypowiedzi Iliana. Anielica tłumaczyła zachowanie przyjaciela ilością problemów które ten miał na głowie, jak również ogromem zła z jakim wojownik musiał się mierzyć. W takiej sytuacji trudno o optymizm i poczucie humoru. Właśnie dlatego uzdrowicielka ceniła sobie ludzi, którzy potrafili cieszyć się nawet z najmniejszych rzeczy. Z kolei Ilian zdawał się być potwierdzeniem niegdyś wysnutej przez nią teorii, że nieustanne zmaganie się z siłami ciemności, ostatecznie odciska swoje piętno nawet na tych, którzy z tej walki wychodzą zwycięsko.
Jednocześnie argumenty przytaczane przez anioła były czymś z czym ciężko było się nie zgodzić. Rana rzecz jasna nie miała w życiu tak dramatycznych przepraw o jakich sama wspominała, jednak z drugiej strony, gdy jeszcze pracowała jako praczka, jej pani jasno dawała do zrozumienia kiedy jest niezadowolona z jakości wykonywanych usług. A zwykła robić to nad wyraz brutalnie i boleśnie. Dziewczyna szybko zaklasyfikowała gościa jako wyjątkowego nudziarza. Ilian był również najprzystojniejszym mężczyzną jakiego Rana spotkała na swej drodze, a tym samym wszystkie inne wady szybko były mu wybaczane.
- Nie chodzi o sam dach. On jest tylko częścią większego doświadczenia, które ma za zadanie odpowiedzieć na wiele pytań dotyczących mieszkańców Leonii. – Podjęła dialog Bluen. – O ich problemach, potrzebach, radościach, celach i pomysłach na życie. Staram się zrozumieć jak to wszystko wygląda i dlatego większość rzeczy robię tak jak robią to ludzie. Ale skoro mówisz że chodzi tu o przysługę za przysługę, to ja chętnie przyjmę twoją pomoc i sama również postaram się udzielić ci wsparcia. Herbaty?
O ile owo stwierdzenie przyszło anielicy dość łatwo, to już samo przedstawienie własnej prośby wcale takie nie było.
- Pracuje jako uzdrowicielka, a „Kropla Rosy” aby mogła funkcjonować potrzebuje zaopatrzenia w leki. Niestety mój najważniejszy dostawca od kilku tygodni nie daje znaku życia. Nie wiem co się dzieje? Mieszka na okolicznych moczarach, więc sam fakt iż rzadko jest w mieście nikogo nie dziwi, ale to już wydaje mi się zbyt długo. Próbowałam popytać, jednak nikt z zagadniętych przeze mnie handlarzy nie wyraził zainteresowania. Najwyraźniej mniejsza konkurencja jest im na rękę. Zupełnie nie rozumiem skąd u nich taka empatia. – Zaczęła opowieść Bluen. – Martwię się czy się nie rozchorował albo czy nie dopadła go jedne z dziesiątek przeraźliwych bestii zamieszkujących bagna.
- Na przykład żaby. – Ironicznie wtrąciła Rana.
Uzdrowicielka kontynuowała niezrażona, udając że powyższa uwaga w ogóle nie miała miejsca. .
- Wiem że powinnam sprawdzić to sama, jednak z drugiej strony nie daje mi spokoju myśl, iż mamy obowiązek wspierać ludzi w ich działaniach, a nie samemu kształtować rzeczywistość. Nie wiem czy rozumiesz? Gdyby ktokolwiek z mieszkańców chciałby pomóc nieszczęsnemu pustelnikowi, wówczas mogłabym przyczynić się do realizacji tego jakże szlachetnego uczynku, ale gdy ludzkość kogoś odrzuca, ingerowanie w taki stan rzeczy, było by sprzeczne z naszymi zasadami.
- Prościej mówiąc nie idę bo boję się żab. - Przełożyła praczka.
- Dlatego ustaliłyśmy wspólnie ze to Rana będzie tą która chce uratować naszego dostawcę, a ja jej tylko pomagam. Niestety to z kolei rodzi problem iż obawiam się czy będę w stanie ją ochronić. Sam pewnie wiesz, że odpowiedzialność za drużynę potrafi być dodatkowym ciężarem. – Z coraz większym trudem ciągnęła swoją wypowiedź anielica.
- Kiedy ja się akurat kumkatych nie boję.
- No dobra! W porządku! Przyznaję się że panicznie boję się płazów! Zadowolona?! – Nie wytrzymała Bluen, szybko wmawiając sobie że to żaden wstyd, a po drugie sama chciała aby jej związek z Ilianem opierał się na szczerości, więc przyznanie się do słabości, to odpowiedni krok. Jednocześnie ta bardziej realistyczna natura anielicy, natychmiast zadrwiła sobie z takiego rozumowania. Jaki związek? Przecież to Ilian. Raczej nie było szans by kiedykolwiek wyszli poza etap na którym oboje znajdowali się obecnie.
Jednocześnie argumenty przytaczane przez anioła były czymś z czym ciężko było się nie zgodzić. Rana rzecz jasna nie miała w życiu tak dramatycznych przepraw o jakich sama wspominała, jednak z drugiej strony, gdy jeszcze pracowała jako praczka, jej pani jasno dawała do zrozumienia kiedy jest niezadowolona z jakości wykonywanych usług. A zwykła robić to nad wyraz brutalnie i boleśnie. Dziewczyna szybko zaklasyfikowała gościa jako wyjątkowego nudziarza. Ilian był również najprzystojniejszym mężczyzną jakiego Rana spotkała na swej drodze, a tym samym wszystkie inne wady szybko były mu wybaczane.
- Nie chodzi o sam dach. On jest tylko częścią większego doświadczenia, które ma za zadanie odpowiedzieć na wiele pytań dotyczących mieszkańców Leonii. – Podjęła dialog Bluen. – O ich problemach, potrzebach, radościach, celach i pomysłach na życie. Staram się zrozumieć jak to wszystko wygląda i dlatego większość rzeczy robię tak jak robią to ludzie. Ale skoro mówisz że chodzi tu o przysługę za przysługę, to ja chętnie przyjmę twoją pomoc i sama również postaram się udzielić ci wsparcia. Herbaty?
O ile owo stwierdzenie przyszło anielicy dość łatwo, to już samo przedstawienie własnej prośby wcale takie nie było.
- Pracuje jako uzdrowicielka, a „Kropla Rosy” aby mogła funkcjonować potrzebuje zaopatrzenia w leki. Niestety mój najważniejszy dostawca od kilku tygodni nie daje znaku życia. Nie wiem co się dzieje? Mieszka na okolicznych moczarach, więc sam fakt iż rzadko jest w mieście nikogo nie dziwi, ale to już wydaje mi się zbyt długo. Próbowałam popytać, jednak nikt z zagadniętych przeze mnie handlarzy nie wyraził zainteresowania. Najwyraźniej mniejsza konkurencja jest im na rękę. Zupełnie nie rozumiem skąd u nich taka empatia. – Zaczęła opowieść Bluen. – Martwię się czy się nie rozchorował albo czy nie dopadła go jedne z dziesiątek przeraźliwych bestii zamieszkujących bagna.
- Na przykład żaby. – Ironicznie wtrąciła Rana.
Uzdrowicielka kontynuowała niezrażona, udając że powyższa uwaga w ogóle nie miała miejsca. .
- Wiem że powinnam sprawdzić to sama, jednak z drugiej strony nie daje mi spokoju myśl, iż mamy obowiązek wspierać ludzi w ich działaniach, a nie samemu kształtować rzeczywistość. Nie wiem czy rozumiesz? Gdyby ktokolwiek z mieszkańców chciałby pomóc nieszczęsnemu pustelnikowi, wówczas mogłabym przyczynić się do realizacji tego jakże szlachetnego uczynku, ale gdy ludzkość kogoś odrzuca, ingerowanie w taki stan rzeczy, było by sprzeczne z naszymi zasadami.
- Prościej mówiąc nie idę bo boję się żab. - Przełożyła praczka.
- Dlatego ustaliłyśmy wspólnie ze to Rana będzie tą która chce uratować naszego dostawcę, a ja jej tylko pomagam. Niestety to z kolei rodzi problem iż obawiam się czy będę w stanie ją ochronić. Sam pewnie wiesz, że odpowiedzialność za drużynę potrafi być dodatkowym ciężarem. – Z coraz większym trudem ciągnęła swoją wypowiedź anielica.
- Kiedy ja się akurat kumkatych nie boję.
- No dobra! W porządku! Przyznaję się że panicznie boję się płazów! Zadowolona?! – Nie wytrzymała Bluen, szybko wmawiając sobie że to żaden wstyd, a po drugie sama chciała aby jej związek z Ilianem opierał się na szczerości, więc przyznanie się do słabości, to odpowiedni krok. Jednocześnie ta bardziej realistyczna natura anielicy, natychmiast zadrwiła sobie z takiego rozumowania. Jaki związek? Przecież to Ilian. Raczej nie było szans by kiedykolwiek wyszli poza etap na którym oboje znajdowali się obecnie.
- Titivillus
- Szukający drogi
- Posty: 48
- Rejestracja: 8 lat temu
- Rasa: Chochlik
- Profesje:
- Kontakt:
Wszyscy byli strasznie poważni. Rozmawiali o poważnych rzeczach takich, że chochlik nie mógł za nimi nadążyć i w końcu chyba przestał słuchać. Doświadczenia..., żaby... - docierały do niego tylko pojedyncze słowa, w dodatku tylko od czasu do czasu. Nie bardzo mógł się skupić, ale było mu miło, ciepło i wygodnie. Nie zamierzał więc wcale zbytnio rzucać się w oczy. Siedział więc sobie cichutko i prawie mruczał z zadowolenia.
Drgnął, kiedy Bluen zaczęła gwałtowne wyznanie. Dlaczego ono boi się tych...? Czego ona się boi? Co to są te...? ...płazów? Titi wiedział, że płaz to jedna z części miecza, dokładniej część głowni, ale zupełnie nie pojmował dlaczego można bać się akurat tego kawałka? Ostrze było bardziej niebezpieczne... No i przecież nikt nie śmiałby grozić jego pięknej pani mieczem!
Pokręcił zakłopotany swoim włochatym łebkiem. Musi o to zapytać, ale później, jak już zostaną sami.
Na razie są inne sprawy. Koniecznie trzeba zrobić coś, żeby jego piękny anioł był szczęśliwy. Titivillus postanowił mieć w tym swój udział.
Skoro ten... Ilian jest wymarzonym księciem jego pani, to on musi pomóc im w szczęściu. Zaczął obmyślać plan. Najlepiej będzie sporządzić magiczną miksturę miłosną. O tak, chochlik świetnie znał się na miłości, napatrzył się na nią, kiedy mieszkał w "swojej" karczmie. Na magii znał się troszkę mniej, ale za to nie brakowało mu zapału. Zresztą mamusia często warzyła przeróżne napary, wywary i inne takie, Titi często jej pomagał. I sporo pamiętał.
Pamiętał na przykład, że wszyscy uważali, że najbardziej miłosnym ziołem jest lubczyk. Mamusia mówiła, że to trochę bujdy, ale wszyscy wiedzą, że ma on jakieś miłosne właściwości. Lubczyk musi być! Do tego coś, co rozgrzeje serce... Hmmm... Stworzonko myślało chwilę, usiłując przypomnieć sobie co mogłoby rozgrzać serce i duszę. Pieprz! Dużo pieprzu! I ostra papryka! - aż zatarł łapki z uciechy. Świetnie mu idzie.
Ale to jeszcze nie wszystko. Jak już rozgrzeją serca, muszą się przytulić i koniecznie pocałować. Przytulanie jest bardzo ważne. I nagle Titka olśniło. Waleriana! Widział kilka razy jak niektóre futrzaste zwierzątka reagowały na rozlany wywar koziołka lekarskiego, czy jak się tam to zioło nazywało. Mamusia tłumaczyła mu, że to się nazywa właśnie waleriana. Nie miał pojęcia dlaczego...
W każdym razie, zwierzątka ocierały się i przytulały do rozlanego wywaru. Skoro działa na zwierzątka, na inne stworzenia też powinno, prawda?
Tak, znał już większość składników, zdobycie ich nie powinno stanowić problemu. Potem to, co upichci, trzeba będzie potajemnie dolać do napojów tej dwójki. Och, z tym chochlik na pewno poradzi sobie bez kłopotów.
Titivillus już widział cudowne efekty swojego dzieła - dwoje szczęśliwie zakochanych i on, cichutki pomocnik. Może nawet kiedyś im powie, że troszeczkę pomógł?...
Zamrugał oczkami i spróbował skupić się na tym, co dzieje się wokół. Miał mnóstwo roboty, ale chciał jeszcze chwilę nacieszyć się swoim genialnym planem, zanim zacznie go realizować.
Drgnął, kiedy Bluen zaczęła gwałtowne wyznanie. Dlaczego ono boi się tych...? Czego ona się boi? Co to są te...? ...płazów? Titi wiedział, że płaz to jedna z części miecza, dokładniej część głowni, ale zupełnie nie pojmował dlaczego można bać się akurat tego kawałka? Ostrze było bardziej niebezpieczne... No i przecież nikt nie śmiałby grozić jego pięknej pani mieczem!
Pokręcił zakłopotany swoim włochatym łebkiem. Musi o to zapytać, ale później, jak już zostaną sami.
Na razie są inne sprawy. Koniecznie trzeba zrobić coś, żeby jego piękny anioł był szczęśliwy. Titivillus postanowił mieć w tym swój udział.
Skoro ten... Ilian jest wymarzonym księciem jego pani, to on musi pomóc im w szczęściu. Zaczął obmyślać plan. Najlepiej będzie sporządzić magiczną miksturę miłosną. O tak, chochlik świetnie znał się na miłości, napatrzył się na nią, kiedy mieszkał w "swojej" karczmie. Na magii znał się troszkę mniej, ale za to nie brakowało mu zapału. Zresztą mamusia często warzyła przeróżne napary, wywary i inne takie, Titi często jej pomagał. I sporo pamiętał.
Pamiętał na przykład, że wszyscy uważali, że najbardziej miłosnym ziołem jest lubczyk. Mamusia mówiła, że to trochę bujdy, ale wszyscy wiedzą, że ma on jakieś miłosne właściwości. Lubczyk musi być! Do tego coś, co rozgrzeje serce... Hmmm... Stworzonko myślało chwilę, usiłując przypomnieć sobie co mogłoby rozgrzać serce i duszę. Pieprz! Dużo pieprzu! I ostra papryka! - aż zatarł łapki z uciechy. Świetnie mu idzie.
Ale to jeszcze nie wszystko. Jak już rozgrzeją serca, muszą się przytulić i koniecznie pocałować. Przytulanie jest bardzo ważne. I nagle Titka olśniło. Waleriana! Widział kilka razy jak niektóre futrzaste zwierzątka reagowały na rozlany wywar koziołka lekarskiego, czy jak się tam to zioło nazywało. Mamusia tłumaczyła mu, że to się nazywa właśnie waleriana. Nie miał pojęcia dlaczego...
W każdym razie, zwierzątka ocierały się i przytulały do rozlanego wywaru. Skoro działa na zwierzątka, na inne stworzenia też powinno, prawda?
Tak, znał już większość składników, zdobycie ich nie powinno stanowić problemu. Potem to, co upichci, trzeba będzie potajemnie dolać do napojów tej dwójki. Och, z tym chochlik na pewno poradzi sobie bez kłopotów.
Titivillus już widział cudowne efekty swojego dzieła - dwoje szczęśliwie zakochanych i on, cichutki pomocnik. Może nawet kiedyś im powie, że troszeczkę pomógł?...
Zamrugał oczkami i spróbował skupić się na tym, co dzieje się wokół. Miał mnóstwo roboty, ale chciał jeszcze chwilę nacieszyć się swoim genialnym planem, zanim zacznie go realizować.
- Ilian
- Szukający Snów
- Posty: 161
- Rejestracja: 8 lat temu
- Rasa: Anioł Światła
- Profesje:
- Kontakt:
- Hmmm... Twoje doświadczenie jest ciekawe, tego nie da się ukryć... - przerwał na chwilę. - To, co ty obecnie próbujesz doświadczyć, ja już przeszedłem w Rododendronii, gdzie przez osiem lat żyłem wśród ludzi i koegzystowałem z nimi. Zrozumienie ludzi jest niezwykle pomocne w pomaganiu im, a także w zrozumieniu ich uczuć, wahań, nastroju czy ogólnego zachowania. - następnie zaczął zupełnie z innej strony. - Ludzie są niezwykli. I bez względu na to, jak ich poznasz, oni zawsze będą cię zaskakiwać, każdy z nich skrywa zupełnie co innego, a tobie ciężko będzie przewidzieć ich tok myślenia, a tym bardziej działania. Nawet, gdy już będziesz myśleć, że ich poznałeś, oni nadal są w stanie cię zaskoczyć w dobry... a także w zły sposób... Niemniej jednak, ludzkie życie jest piękne, nawet jeśli jest tak bardzo krótkie i ulotne... Chociaż... Może właśnie to, jest pięknem tego życia? Jeśli podjęłaś się takiego doświadczenia, nie chcę ci w nim przeszkadzać... Ograniczę się do bardziej ludzkich umiejętności. - Po chwili jednak dodał - Chyba, że w sytuacjach wyjątkowych. Nie możesz jednak zapomnieć, że w głębi jesteśmy niebianami i tego nie da się ukryć.
Ilian z lekkim uśmiechem przyjął wiadomość Bluen. On pomoże jej, ona zaś jemu, idealne rozwiązanie, w której żadna ze stron nie będzie się czuć przytłoczona, że prosi o pomoc. Choć jego problem wyglądał na o wiele bardziej prozaiczny i prostszy do rozwiązania niż jej. W międzyczasie otworzył swoją skórzaną torbę podróżną, która wciąż skórzanym paskiem zwisała na jego ramieniu. Wyciągnął z niej spory kawałek suchego białego materiału i wytarł w nią twarz, a potem włosy, które były lekko przemoczone. Nie chciał używać już magii do czegoś takiego, zgodnie z doświadczeniem, które dziewczyna prowadziła. Zaraz po tym, zdjął również płaszcz, który był jako jedyny mokry z całej jego garderoby i powiesił go w miejscu do tego przeznaczonym.
- Tobie też radzę, abyś się nie przeziębiła... - powiedział w kierunku anielicy, zaraz po tym znowu szukał czegoś w skórzanej torbie. - Rozgrzewająca herbata również wydaje się dobrym pomysłem... Rano, mogę cię prosić? - zapytał ją, a wraz z tymi słowami, wyciągnął z torby drugi, podobny do wcześniejszego biały materiał i podszedł do Bluen.
- Tylko się nie wierć - powiedział, aby następnie nałożyć czysty i miękki materiał na włosy dziewczyny. Po chwili delikatnie zaczął wycierać jej mokre włosy. - Każdy ma jakieś słabości, a strach przed płazami wydaje się być niewielką słabością. - Po chwili jednak dodał z uśmiechem. - Jeśli to twoja jedyna słabość, to jesteś zdecydowanie silniejsza ode mnie.
W międzyczasie myślał, jak przedstawić swój problem dziewczynie, jednak z drugiej strony... Mógł z tym zaczekać i powiedzieć o tym jak już rozwiążą problem dostawcy z bagien. Sama sprawa wyglądała dziwnie, w końcu człowiek taki jak on, który od długiego czasu mieszka na moczarach, nie znika tak sobie z dnia na dzień.
- Ludzkość może odrzucać tego pustelnika i poniekąd prawdą jest, że jest to sprzeczne z naszymi zasadami, aby ingerować w taki stan rzeczy. Nikt nie może nam jednak zabronić troszczenia się o zagubionego człowieka. Każdy człowiek ma prawo do życia, bez względu na to, jaki jest stosunek społeczeństwa do niego. - skończywszy włosy, wytarł także mokre poliki. - Pomogę ci w uratowaniu dostawcy... - odpowiedział ostatecznie z ciepłym uśmiechem skierowanym do niej. - Kiedy chcesz wyruszyć?
Ilian z lekkim uśmiechem przyjął wiadomość Bluen. On pomoże jej, ona zaś jemu, idealne rozwiązanie, w której żadna ze stron nie będzie się czuć przytłoczona, że prosi o pomoc. Choć jego problem wyglądał na o wiele bardziej prozaiczny i prostszy do rozwiązania niż jej. W międzyczasie otworzył swoją skórzaną torbę podróżną, która wciąż skórzanym paskiem zwisała na jego ramieniu. Wyciągnął z niej spory kawałek suchego białego materiału i wytarł w nią twarz, a potem włosy, które były lekko przemoczone. Nie chciał używać już magii do czegoś takiego, zgodnie z doświadczeniem, które dziewczyna prowadziła. Zaraz po tym, zdjął również płaszcz, który był jako jedyny mokry z całej jego garderoby i powiesił go w miejscu do tego przeznaczonym.
- Tobie też radzę, abyś się nie przeziębiła... - powiedział w kierunku anielicy, zaraz po tym znowu szukał czegoś w skórzanej torbie. - Rozgrzewająca herbata również wydaje się dobrym pomysłem... Rano, mogę cię prosić? - zapytał ją, a wraz z tymi słowami, wyciągnął z torby drugi, podobny do wcześniejszego biały materiał i podszedł do Bluen.
- Tylko się nie wierć - powiedział, aby następnie nałożyć czysty i miękki materiał na włosy dziewczyny. Po chwili delikatnie zaczął wycierać jej mokre włosy. - Każdy ma jakieś słabości, a strach przed płazami wydaje się być niewielką słabością. - Po chwili jednak dodał z uśmiechem. - Jeśli to twoja jedyna słabość, to jesteś zdecydowanie silniejsza ode mnie.
W międzyczasie myślał, jak przedstawić swój problem dziewczynie, jednak z drugiej strony... Mógł z tym zaczekać i powiedzieć o tym jak już rozwiążą problem dostawcy z bagien. Sama sprawa wyglądała dziwnie, w końcu człowiek taki jak on, który od długiego czasu mieszka na moczarach, nie znika tak sobie z dnia na dzień.
- Ludzkość może odrzucać tego pustelnika i poniekąd prawdą jest, że jest to sprzeczne z naszymi zasadami, aby ingerować w taki stan rzeczy. Nikt nie może nam jednak zabronić troszczenia się o zagubionego człowieka. Każdy człowiek ma prawo do życia, bez względu na to, jaki jest stosunek społeczeństwa do niego. - skończywszy włosy, wytarł także mokre poliki. - Pomogę ci w uratowaniu dostawcy... - odpowiedział ostatecznie z ciepłym uśmiechem skierowanym do niej. - Kiedy chcesz wyruszyć?
-
- Błądzący po drugiej stronie
- Posty: 53
- Rejestracja: 9 lat temu
- Rasa: Anioł Światła
- Profesje: Uzdrowiciel , Zielarz , Mieszczanin
- Kontakt:
Bluen z przyjemnością poddała się zabiegowi wycierania swoich włosów. Początkowo usiłowała protestować, starając się samej przechwycić trzymany przez Iliana ręcznik, jednak gdy tylko jej dłoń trafiła na dłoń wojownika, uzdrowicielka natychmiast cofnęła rękę. Czuła iż tak bliski kontakt jest niestosowny. Anielica nie miała żadnego doświadczenia w sprawach sercowych. Opuściła Niebo zanim jeszcze podobne tematy zaczęły przychodzić jej od głowy, a tu w Leonii z oczywistych względów nie zajmowała się poszukiwaniem partnera. Z drugiej strony, odkąd przybyła na ziemię, zdążyła napisać pięć tomów na temat miłosnych zwyczajów mieszkańców miasta, które to nie tylko powiedziały jej sporo o upodobaniach ludzi, ale również pozwoliły zweryfikować jej własne przemyślenia w tym temacie. Miłość jaką obdarowywali się ludzie kojarzyła się uzdrowicielce z ogniem. Z płomieniami o które nie wszyscy potrafili dbać. Jedni potrafili go podtrzymywać i wzniecać w razie konieczności, a innych wypalał do cna, trawiąc równie szybko co doszczętnie.
Jednak przede wszystkim badania te prowadziły uzdrowicielkę do wniosku, że żaden z miejscowych mężczyzn nawet w ułamku nie może się równać z obrazem tego, którego traktowała za swój ideał. Uczucie jakim Bluen od dziecka obdarzała Iliana było miłością platoniczną, wielką, bezinteresowną, lojalną i przyjacielską, chociaż pozbawioną sfery intymności. Działo się tak dlatego ponieważ oboje ostatni raz widzieli się gdy byli jeszcze młokosami. Teraz zaś wszystko uległo zmianie.
Tymczasem Ilian zachowywał się jakby rzeczywiście był postacią bez skazy. Zdaniem anielicy nie tylko wyglądał zjawiskowo, ale swoim zachowaniem, gestami czy sposobem bycia, zawstydzał wielkich mówców, bardów czy innych bywalców salonów. Większość znanych Bluen wojowników z trudem potrafiło wydukać z siebie więcej niż dwa złożone zdania, a tymczasem Ilian zupełnie swobodnie wypowiadał się na każdy temat, świetnie wyczuwając nastrój i potrzebę swojego odbiorcy, a przy tym potrafił modulować swój głos, w taki sposób iż pod uzdrowicielką uginały się nogi. Jednocześnie ów brak wad wydawał się być niepokojący. Zwłaszcza dla kogoś kto swoje niedociągnięcia potrafi wyliczyć jednym ciągiem i to w kilkunastu punktach. Wzorzec bez skazy przy bliższym poznaniu, o ile takie w ogóle było możliwe, mógł sprawiać wrażenie dość sztucznego i nienaturalnego.
Bluen pomyślała że być może sama za bardzo idealizuje swojego ukochanego, a tym samym oddala go od siebie. Postanowiła że lepiej zrobi jeśli bardziej skupi się na czekającej ich misji, kontemplowanie nad perfekcyjnym kształtem twarzy swojego gościa zostawiając na później. Teoretycznie skoro wojownik zadeklarował swój udział w wyprawie na bagna, ona i Rana stawały się w niej zbędne. Dwie dziewczyny i Titek będą stanowiły raczej utrapienie dla Iliana niż rzeczywistą pomoc, ale z drugiej strony poprosiły go o wsparcie, a nie o odwalenie całej roboty za nie, więc teraz nie wypadało odmówić.
- Możemy wyruszyć jak tylko pogoda się poprawi. – Zaproponowała właścicielka „kropli rosy”, po chwili precyzując iż nie ma na myśli samodzielnego wpływania na siły natury. – Znaczy się zaczekamy. A ja w tym czasie przebiorę się w coś odpowiedniego na podobne wyprawy. Czyli cos takiego jak ty masz na sobie.
Bluen była niemal pewna że gdzieś tam, na samym dnie kufra na ubrania, znajduje się jej stara zbroja. O ile nie została zawczasu pożarta przez myszy. Za to znalezienie broni mogło stanowić dla niej wyzwanie.
- A co z pierwotnym planem w którym to ja ratuję staruszka i zostaję bohaterką miasta? – Zainteresowała się Rana.
- Póki co społeczność Leonii nie wygląda na taką która byłaby wdzięczna za taki czyn. – Wyjaśniła Anielica. – Poza tym chciałam zaproponować abyś została tu z Titkiem. Jest za mały by zabierać go w tak niebezpieczna podróż.
- Nie ma mowy! - Zaprotestowała młodsza z dziewcząt. – Jeśli zmusisz mnie by została to… yhmm… zacznę leczyć tych którzy zgłoszą się po pomoc. A dobrze wiesz jak mi to idzie. Poza tym bagna wcale nie są niebezpieczne. To tylko twoje urojenia. Wszystkie dzieciaki tam chodzą. To najlepsze miejsce do zabawy. Nie wspominając o tym że jestem jedyną z nas która zna drogę do chaty pustelnika.
Po chwili refleksji Bluen doszła do wniosku że kogokolwiek z swoich pomocników nie zostawiłaby w warsztacie, „kropli rosy” groziła katastrofą. W tym przypadku lepiej byłoby zamknąć schronisko na cztery spusty. Konkluzja z tego była jedna: chochlik i młoda praczka musieli z nimi iść.
Jednak przede wszystkim badania te prowadziły uzdrowicielkę do wniosku, że żaden z miejscowych mężczyzn nawet w ułamku nie może się równać z obrazem tego, którego traktowała za swój ideał. Uczucie jakim Bluen od dziecka obdarzała Iliana było miłością platoniczną, wielką, bezinteresowną, lojalną i przyjacielską, chociaż pozbawioną sfery intymności. Działo się tak dlatego ponieważ oboje ostatni raz widzieli się gdy byli jeszcze młokosami. Teraz zaś wszystko uległo zmianie.
Tymczasem Ilian zachowywał się jakby rzeczywiście był postacią bez skazy. Zdaniem anielicy nie tylko wyglądał zjawiskowo, ale swoim zachowaniem, gestami czy sposobem bycia, zawstydzał wielkich mówców, bardów czy innych bywalców salonów. Większość znanych Bluen wojowników z trudem potrafiło wydukać z siebie więcej niż dwa złożone zdania, a tymczasem Ilian zupełnie swobodnie wypowiadał się na każdy temat, świetnie wyczuwając nastrój i potrzebę swojego odbiorcy, a przy tym potrafił modulować swój głos, w taki sposób iż pod uzdrowicielką uginały się nogi. Jednocześnie ów brak wad wydawał się być niepokojący. Zwłaszcza dla kogoś kto swoje niedociągnięcia potrafi wyliczyć jednym ciągiem i to w kilkunastu punktach. Wzorzec bez skazy przy bliższym poznaniu, o ile takie w ogóle było możliwe, mógł sprawiać wrażenie dość sztucznego i nienaturalnego.
Bluen pomyślała że być może sama za bardzo idealizuje swojego ukochanego, a tym samym oddala go od siebie. Postanowiła że lepiej zrobi jeśli bardziej skupi się na czekającej ich misji, kontemplowanie nad perfekcyjnym kształtem twarzy swojego gościa zostawiając na później. Teoretycznie skoro wojownik zadeklarował swój udział w wyprawie na bagna, ona i Rana stawały się w niej zbędne. Dwie dziewczyny i Titek będą stanowiły raczej utrapienie dla Iliana niż rzeczywistą pomoc, ale z drugiej strony poprosiły go o wsparcie, a nie o odwalenie całej roboty za nie, więc teraz nie wypadało odmówić.
- Możemy wyruszyć jak tylko pogoda się poprawi. – Zaproponowała właścicielka „kropli rosy”, po chwili precyzując iż nie ma na myśli samodzielnego wpływania na siły natury. – Znaczy się zaczekamy. A ja w tym czasie przebiorę się w coś odpowiedniego na podobne wyprawy. Czyli cos takiego jak ty masz na sobie.
Bluen była niemal pewna że gdzieś tam, na samym dnie kufra na ubrania, znajduje się jej stara zbroja. O ile nie została zawczasu pożarta przez myszy. Za to znalezienie broni mogło stanowić dla niej wyzwanie.
- A co z pierwotnym planem w którym to ja ratuję staruszka i zostaję bohaterką miasta? – Zainteresowała się Rana.
- Póki co społeczność Leonii nie wygląda na taką która byłaby wdzięczna za taki czyn. – Wyjaśniła Anielica. – Poza tym chciałam zaproponować abyś została tu z Titkiem. Jest za mały by zabierać go w tak niebezpieczna podróż.
- Nie ma mowy! - Zaprotestowała młodsza z dziewcząt. – Jeśli zmusisz mnie by została to… yhmm… zacznę leczyć tych którzy zgłoszą się po pomoc. A dobrze wiesz jak mi to idzie. Poza tym bagna wcale nie są niebezpieczne. To tylko twoje urojenia. Wszystkie dzieciaki tam chodzą. To najlepsze miejsce do zabawy. Nie wspominając o tym że jestem jedyną z nas która zna drogę do chaty pustelnika.
Po chwili refleksji Bluen doszła do wniosku że kogokolwiek z swoich pomocników nie zostawiłaby w warsztacie, „kropli rosy” groziła katastrofą. W tym przypadku lepiej byłoby zamknąć schronisko na cztery spusty. Konkluzja z tego była jedna: chochlik i młoda praczka musieli z nimi iść.
- Titivillus
- Szukający drogi
- Posty: 48
- Rejestracja: 8 lat temu
- Rasa: Chochlik
- Profesje:
- Kontakt:
Chochlik był tak pochłonięty planowaniem i przypominaniem sobie składników cudownej mikstury, że właściwie przestał słuchać rozmowy toczącej się w pomieszczeniu. Zerwał się dość gwałtownie i wyfrunął z ramion anielicy, choć jeszcze chwilkę wcześniej zamierzał pozostać w nich do końca świata. Teraz musiał działać! Skoro podjął już tę ważną, życiową decyzję, nie dałby rady pozostać w bezczynności. Skoro dzięki niemu, jego ukochana kobieta mogła być szczęśliwa, musiał dać z siebie wszystko. Rzucił się na poszukiwania. Był strasznie podekscytowany! Normalnie fruwał bardzo szybko, a teraz, kiedy dodatkowo rozpierały go emocje, obserwatorom mógł wydawać się rozmazaną smugą.
Najpierw naczynie. Musiał znaleźć coś odpowiednio dużego. Rozejrzał się szybko. Nie chciał nikogo angażować, nie było mowy o tym, by kogokolwiek wtajemniczać w swoje plany i poczynania. Dlatego musiał dać sobie radę z tym, co może ogarnąć samodzielnie. Na piecu stał dość spory gar. Coś się w nim gotowało - pewnie jakaś zupa lub inna potrawa. Titi podfrunął, udało mu się troszkę odsunąć pokrywkę naczynia. O tak, coś zdecydowanie się gotowało i pachniało całkiem smakowicie. Tym lepiej, nie będzie problemu, żeby przekonać później dwoje zakochanych do wypicia eliksiru.
Chochlik przebywał już trochę w "Kropli rosy". Zdążył poznać to miejsce i choć do tej pory nie przywiązywał zbyt wielkiej wagi do tego gdzie co się znajduje, był jednak wyśmienitym obserwatorem. Wiedział na przykład, że wszelkie przyprawy stoją niedaleko w szczelnie zamykanych słoiczkach. Podobnie jak zioła - te były przechowywane w trochę innym miejscu, ale i ono było dość łatwo dostępne dla mieszkających i pracujących tu kobiet.
Bliżej były przyprawy, więc Titivillus zaczął od poszukiwań pieprzu. Wiedział, że pieprz jest czarny, albo zielony, albo czerwony... Znalazł słoiczek z czymś czarnym, przysiadł na półce i w końcu udało mu się uporać z wieczkiem. Wsadził nos w przyprawę i powąchał. Zakręciło go w nosie! ojej, jak bardzo zakręciło! Kichnął potężnie. I jeszcze raz.
Nie zdążył zakryć słoiczka, nie przyszło mu to zresztą do łepka, więc spora część zmielonej przyprawy unosiła się teraz w pomieszczeniu. Titkowi załzawiły się lekko ślepka, ale nie miał w tej chwili możliwości potarcia oczek. Kichnął jeszcze raz z głośnym - Aaaaaaaa.... ciuuuuuch! - i kolejna porcja przyprawy pofrunęła w stronę rozmawiających ze sobą osób.
Titi opanował wreszcie kichanie i stwierdziwszy, że to na pewno pieprz, migiem podfrunął do wielkiego garnka na piecu i sypnął do niego wprost ze słoja. Przyjrzał się krytycznym wzrokiem jak przyprawa znika w bulgoczącym płynie i uznał, że skoro nie ma już po niej śladu, to chyba wsypał zbyt mało... Dosypał jeszcze. A potem uznał, że na tak szczytny cel nie można żałować środków i dosypał wszystko, co jeszcze zostało. Odrzucił pusty słoik i zaczął rozglądać się za lubczykiem. Nie był pewien jak Bluen przechowuje to ziele. Powinna go suszyć. Zamyślił się, główkując gdzie widział ostatnio jakieś suszące się badyle? Nie był do końca pewien, czy wie jak wygląda lubczyk. Ale na pewno go rozpozna! Znów zaczął latać bardzo szybko rozglądając się uważnie wokół.
Najpierw naczynie. Musiał znaleźć coś odpowiednio dużego. Rozejrzał się szybko. Nie chciał nikogo angażować, nie było mowy o tym, by kogokolwiek wtajemniczać w swoje plany i poczynania. Dlatego musiał dać sobie radę z tym, co może ogarnąć samodzielnie. Na piecu stał dość spory gar. Coś się w nim gotowało - pewnie jakaś zupa lub inna potrawa. Titi podfrunął, udało mu się troszkę odsunąć pokrywkę naczynia. O tak, coś zdecydowanie się gotowało i pachniało całkiem smakowicie. Tym lepiej, nie będzie problemu, żeby przekonać później dwoje zakochanych do wypicia eliksiru.
Chochlik przebywał już trochę w "Kropli rosy". Zdążył poznać to miejsce i choć do tej pory nie przywiązywał zbyt wielkiej wagi do tego gdzie co się znajduje, był jednak wyśmienitym obserwatorem. Wiedział na przykład, że wszelkie przyprawy stoją niedaleko w szczelnie zamykanych słoiczkach. Podobnie jak zioła - te były przechowywane w trochę innym miejscu, ale i ono było dość łatwo dostępne dla mieszkających i pracujących tu kobiet.
Bliżej były przyprawy, więc Titivillus zaczął od poszukiwań pieprzu. Wiedział, że pieprz jest czarny, albo zielony, albo czerwony... Znalazł słoiczek z czymś czarnym, przysiadł na półce i w końcu udało mu się uporać z wieczkiem. Wsadził nos w przyprawę i powąchał. Zakręciło go w nosie! ojej, jak bardzo zakręciło! Kichnął potężnie. I jeszcze raz.
Nie zdążył zakryć słoiczka, nie przyszło mu to zresztą do łepka, więc spora część zmielonej przyprawy unosiła się teraz w pomieszczeniu. Titkowi załzawiły się lekko ślepka, ale nie miał w tej chwili możliwości potarcia oczek. Kichnął jeszcze raz z głośnym - Aaaaaaaa.... ciuuuuuch! - i kolejna porcja przyprawy pofrunęła w stronę rozmawiających ze sobą osób.
Titi opanował wreszcie kichanie i stwierdziwszy, że to na pewno pieprz, migiem podfrunął do wielkiego garnka na piecu i sypnął do niego wprost ze słoja. Przyjrzał się krytycznym wzrokiem jak przyprawa znika w bulgoczącym płynie i uznał, że skoro nie ma już po niej śladu, to chyba wsypał zbyt mało... Dosypał jeszcze. A potem uznał, że na tak szczytny cel nie można żałować środków i dosypał wszystko, co jeszcze zostało. Odrzucił pusty słoik i zaczął rozglądać się za lubczykiem. Nie był pewien jak Bluen przechowuje to ziele. Powinna go suszyć. Zamyślił się, główkując gdzie widział ostatnio jakieś suszące się badyle? Nie był do końca pewien, czy wie jak wygląda lubczyk. Ale na pewno go rozpozna! Znów zaczął latać bardzo szybko rozglądając się uważnie wokół.
- Ilian
- Szukający Snów
- Posty: 161
- Rejestracja: 8 lat temu
- Rasa: Anioł Światła
- Profesje:
- Kontakt:
- To dobry pomysł, aby wyruszyć wraz z poprawą pogody... To nie zmieni jednak faktu, że bagna po takim deszczu będą ciężkie do przebycia pieszo. Zabieranie ze sobą większej ilości ekwipunku, nie ma żadnego sensu, szczególnie przy tak krótkiej wyprawie na pobliskie bagna. Chyba nie sprawię problemu, jeśli zostawię część swojego uzbrojenia tutaj? - zapytał, a zaraz po tym Rana zadała swoje pytanie na temat misji. Krótką chwilę po tym zauważył jak chochlik w szybkim tempie opuścił ręce Bluen i poleciał w stronę innego pomieszczenia. Zauważenie szybkiego małego stworzenia nie było problemem, w końcu, to właśnie szybkość i zręczność była najmocniejszą stroną niebianina w parze z ponadprzeciętnym refleksem, nie zaś siła czy zdolności magiczne, chociaż również, nie są to jego słabe strony. Chwilowe zwrócenie uwagi w jego stronę szybko minęło, gdy zniknął za jedną z ścian, a on sam ponownie kontynuował dialog z dwoma dziewczynami.
- Pierwotny plan nie ma sensu, jeśli rzeczywiście społeczność Leonii jest przeciwna ratowaniu owego pustelnika. Mogłoby to spowodować niepotrzebnych ci wrogów, a raczej nie chciałabyś, aby podczas przebywania w mieście patrzyli na ciebie krzywym wzrokiem. Zrobimy to więc pod moim pretekstem, tak aby również Bluen nie miała niepotrzebnych kłopotów. - wyjaśnił pokrótce.
Dyskusja, która wywarła się między dwoma kobietami, ostatecznie została przerwana przez jego samego.
- Chociaż nie jestem przekonany i nie widzę celu w jakim tych dwoje miałoby z nami pójść, tak myślę, że nie sprawią nam żadnego problemu, jeśli wyruszą razem z nami. Jeśli boisz się zostawić "Kroplę Rosy" pustą, może tutaj zostać Elaris. - Obie dziewczyny spojrzały na niego, nie mając zupełnie pojęcia o co chodzi niebianinowi.
Ilian lekko dotknął pierścienia na lewej dłoni, który rozbłysł bladym światłem i zaledwie po kilku chwilach na dłoni anioła światłości pojawiła się świetlista istota, która z czasem zaczęła się przeobrażać w coś na podobieństwo wróżki, w tej postaci była podobnej wielkości, co chochlik, który jakiś czas temu przebywał w ramionach niebianki. Chwilę później jednak, jej ciało zabłysło, a ona znacznie zwiększyła swoje rozmiary, kosztem skrzydeł na plecach, których już teraz nie posiadała. Teraz wyglądała na zwykłą, ledwie około 13-letnią ludzką dziewczynkę, a jej długie, czarne włosy sięgały jej aż do samych kolan. Ubrana była w prostą, szarą sukieneczkę aż do samych łydek. Teraz już, stojąc na własnych nogach, obróciła się wesoło dookoła siebie.
- Tadaaa! - niemalże wykrzyknęła zwracając się do Iliana z szerokim uśmiechem, jednocześnie przykuwając uwagę dwóch pozostałych kobiet.
- Wydaje mi się, że od ostatniego razu... urosłaś trochę? - zapytał niebianin, nie będąc do końca pewien. Było to pół palca, a może nawet mniej, ale miał dziwne przeczucie, że jego towarzyszka znów stała się nieco wyższa. Wiedział, że forma ludzkiej dziewczynki jest dla Elaris największą, jaką może przybrać. Ta jednak w odpowiedzi rzuciła się w jego stronę i przytuliła się lekko, a trwało to tylko chwilę, bo zaraz po tym obróciła się w stronę Bluen.
- Jestem Elaris, miło mi was poznać. - spojrzała wpierw na anielicę, później na ludzką dziewczynę, obdarowując obie ciepłym i radosnym uśmiechem.
- Pierwotny plan nie ma sensu, jeśli rzeczywiście społeczność Leonii jest przeciwna ratowaniu owego pustelnika. Mogłoby to spowodować niepotrzebnych ci wrogów, a raczej nie chciałabyś, aby podczas przebywania w mieście patrzyli na ciebie krzywym wzrokiem. Zrobimy to więc pod moim pretekstem, tak aby również Bluen nie miała niepotrzebnych kłopotów. - wyjaśnił pokrótce.
Dyskusja, która wywarła się między dwoma kobietami, ostatecznie została przerwana przez jego samego.
- Chociaż nie jestem przekonany i nie widzę celu w jakim tych dwoje miałoby z nami pójść, tak myślę, że nie sprawią nam żadnego problemu, jeśli wyruszą razem z nami. Jeśli boisz się zostawić "Kroplę Rosy" pustą, może tutaj zostać Elaris. - Obie dziewczyny spojrzały na niego, nie mając zupełnie pojęcia o co chodzi niebianinowi.
Ilian lekko dotknął pierścienia na lewej dłoni, który rozbłysł bladym światłem i zaledwie po kilku chwilach na dłoni anioła światłości pojawiła się świetlista istota, która z czasem zaczęła się przeobrażać w coś na podobieństwo wróżki, w tej postaci była podobnej wielkości, co chochlik, który jakiś czas temu przebywał w ramionach niebianki. Chwilę później jednak, jej ciało zabłysło, a ona znacznie zwiększyła swoje rozmiary, kosztem skrzydeł na plecach, których już teraz nie posiadała. Teraz wyglądała na zwykłą, ledwie około 13-letnią ludzką dziewczynkę, a jej długie, czarne włosy sięgały jej aż do samych kolan. Ubrana była w prostą, szarą sukieneczkę aż do samych łydek. Teraz już, stojąc na własnych nogach, obróciła się wesoło dookoła siebie.
- Tadaaa! - niemalże wykrzyknęła zwracając się do Iliana z szerokim uśmiechem, jednocześnie przykuwając uwagę dwóch pozostałych kobiet.
- Wydaje mi się, że od ostatniego razu... urosłaś trochę? - zapytał niebianin, nie będąc do końca pewien. Było to pół palca, a może nawet mniej, ale miał dziwne przeczucie, że jego towarzyszka znów stała się nieco wyższa. Wiedział, że forma ludzkiej dziewczynki jest dla Elaris największą, jaką może przybrać. Ta jednak w odpowiedzi rzuciła się w jego stronę i przytuliła się lekko, a trwało to tylko chwilę, bo zaraz po tym obróciła się w stronę Bluen.
- Jestem Elaris, miło mi was poznać. - spojrzała wpierw na anielicę, później na ludzką dziewczynę, obdarowując obie ciepłym i radosnym uśmiechem.
-
- Błądzący po drugiej stronie
- Posty: 53
- Rejestracja: 9 lat temu
- Rasa: Anioł Światła
- Profesje: Uzdrowiciel , Zielarz , Mieszczanin
- Kontakt:
Bluen nie zdążyła wyjaśnić sensu swoich słów, gdy Ilian już zaczął działać. Jednocześnie postanowienie o nie używaniu magii szybko stało się nieaktualne. Tak naprawdę anielica nie bała się zostawić „Kropli Rosy” zamkniętej przez kilka dni. Była przekonana, że jej klienci sami z siebie będą strzegli bezpieczeństwa warsztatu, ponieważ jego sprawne funkcjonowanie było dla nich nad wyraz korzystne. Niebianka pomagała miejscowej społeczności, robiąc to w gruncie rzeczy bezinteresownie, dzięki czemu zgłaszali się do niej głównie ci,których nie stać było na innego medyka. Uzdrowicielka była ludziom potrzebna, dlatego też mogła liczyć na darmową ochronę z ich strony. Czasem zdarzało się że jakiś młokos skradł z warsztatu kilka naczyń, czy fiolkę z lakami, ale zwykle kończyło się to tak, iż po kilku godzinach, ten sam złodziej zjawiał się tutaj targany przez rodzica za ucho i z łzami w oczach błagał o wybaczenie.
Za to pozostawienie „kropli Rosy” pod nadzorem Rany lub co gorsze Titivillusa, napawała Bluen autentycznym przerażeniem. Każde z nich miało olbrzymie chęci by się wykazać, udzielając uzdrowicielce wszelkiej możliwej pomocy. Niestety owa pomoc prędzej rozniosłaby warsztat w pył, niż w jakikolwiek sposób okazała się przydatna. Najgorsze w tym było to że zarówno chochlika jak i dziewczynę niemal roznosiła energia, która zwyczajnie nie pozwalała im siedzieć bezczynnie. Prawdopodobnie zaczęłoby się od tego że zechcą tu posprzątać. Być może naprawić dach. A potem seria wypadków zdarzy się lawinowo.
Istota przywołana przez Iliana również nie napawała niebiankę optymizmem. Paradoksalnie ci którzy życzyli anielicy dobrze, okazywali się dla niej większym zagrożeniem niż osoby jej obojętne czy nawet niechętne.
- Jesteś piękna. – Zauważyła Bluen wpatrując się w nowego gościa. Po chwili Niebianka przeniosła swój wzrok na Iliana, milcząco oczekując od niego wyjaśnień, głównie w kwestii tego czym to Elaris miałaby się zajmować w czasie ich nieobecności. Przy swoich obecnych pomocnikach, każdy kolejny wzbudzał w anielicy niepokój.
Tymczasem Rana postanowiła sobie za punkt honoru udowodnić własną przydatność.
- Jak to nie widzisz celu? – Oburzyła się praczka. – Obiecuje że nie będziesz żałował. Znam się na wielu rzeczach. Umiem gotować, sprzątać, zdobywać pożywienie, budować schronienia, a poza tym jestem czujna, odpowiedzialna, zręczna, odważna no i mam dobrą orientacje w terenie. A właśnie może zechcecie spróbować gulaszu? To moje popisowe danie. Tak się składa ze właśnie dochodzi na piecu. Po tak długiej podróży na pewno burczy wam w brzuchach. Titek, odsuń się od gara i umyj ręce. Za chwilę będziemy jedli.
- Nie jestem pewna. – Powątpiewała Bluen która zdolności kulinarne swojej podopiecznej oceniała dość krytycznie. Dziewczyna miała znacznie więcej zapału niż talentu. – Znaczy się jeśli chcecie oboje spróbować to proszę bardzo.
Nim się spostrzegli, na stole pojawiły się cztery miski, chleb pokrojony w kromki i wspomniana wcześniej zupa, w doprawienie której tak bardzo angażował się chochlik. Rana pytająco spojrzała na mężczyznę, nie będąc pewną czy magiczna istota którą przywołał, również będzie zainteresowana posiłkiem.
- Zapraszam i smacznego. – Ogłosiła dziewczyna.
Bluen dopiero po chwili chwyciła się na tym iż ściska łyżkę z wszystkich sił, a zamiast jeść, obie z Raną wpatrują się w Iliana, w napięciu czekając na jego opinie dotyczącą przygotowanego posiłku. Zwłaszcza dla młodszej z nich, zdanie anioła było niezwykle ważne, ponieważ ewentualny wyraz uznania, mógł przedstawić ją jako samodzielną, dojrzałą kobietę. Z kolei myśląca dużo bardziej praktycznie Niebianka, zastanawiała się jakimi dysponuje lekami na ewentualną niestrawność czy bóle żołądka. Miała nadzieję że ktoś taki jak Ilian raczej nie mógł się rozchorować od kilku łyżek zupy.
Za to pozostawienie „kropli Rosy” pod nadzorem Rany lub co gorsze Titivillusa, napawała Bluen autentycznym przerażeniem. Każde z nich miało olbrzymie chęci by się wykazać, udzielając uzdrowicielce wszelkiej możliwej pomocy. Niestety owa pomoc prędzej rozniosłaby warsztat w pył, niż w jakikolwiek sposób okazała się przydatna. Najgorsze w tym było to że zarówno chochlika jak i dziewczynę niemal roznosiła energia, która zwyczajnie nie pozwalała im siedzieć bezczynnie. Prawdopodobnie zaczęłoby się od tego że zechcą tu posprzątać. Być może naprawić dach. A potem seria wypadków zdarzy się lawinowo.
Istota przywołana przez Iliana również nie napawała niebiankę optymizmem. Paradoksalnie ci którzy życzyli anielicy dobrze, okazywali się dla niej większym zagrożeniem niż osoby jej obojętne czy nawet niechętne.
- Jesteś piękna. – Zauważyła Bluen wpatrując się w nowego gościa. Po chwili Niebianka przeniosła swój wzrok na Iliana, milcząco oczekując od niego wyjaśnień, głównie w kwestii tego czym to Elaris miałaby się zajmować w czasie ich nieobecności. Przy swoich obecnych pomocnikach, każdy kolejny wzbudzał w anielicy niepokój.
Tymczasem Rana postanowiła sobie za punkt honoru udowodnić własną przydatność.
- Jak to nie widzisz celu? – Oburzyła się praczka. – Obiecuje że nie będziesz żałował. Znam się na wielu rzeczach. Umiem gotować, sprzątać, zdobywać pożywienie, budować schronienia, a poza tym jestem czujna, odpowiedzialna, zręczna, odważna no i mam dobrą orientacje w terenie. A właśnie może zechcecie spróbować gulaszu? To moje popisowe danie. Tak się składa ze właśnie dochodzi na piecu. Po tak długiej podróży na pewno burczy wam w brzuchach. Titek, odsuń się od gara i umyj ręce. Za chwilę będziemy jedli.
- Nie jestem pewna. – Powątpiewała Bluen która zdolności kulinarne swojej podopiecznej oceniała dość krytycznie. Dziewczyna miała znacznie więcej zapału niż talentu. – Znaczy się jeśli chcecie oboje spróbować to proszę bardzo.
Nim się spostrzegli, na stole pojawiły się cztery miski, chleb pokrojony w kromki i wspomniana wcześniej zupa, w doprawienie której tak bardzo angażował się chochlik. Rana pytająco spojrzała na mężczyznę, nie będąc pewną czy magiczna istota którą przywołał, również będzie zainteresowana posiłkiem.
- Zapraszam i smacznego. – Ogłosiła dziewczyna.
Bluen dopiero po chwili chwyciła się na tym iż ściska łyżkę z wszystkich sił, a zamiast jeść, obie z Raną wpatrują się w Iliana, w napięciu czekając na jego opinie dotyczącą przygotowanego posiłku. Zwłaszcza dla młodszej z nich, zdanie anioła było niezwykle ważne, ponieważ ewentualny wyraz uznania, mógł przedstawić ją jako samodzielną, dojrzałą kobietę. Z kolei myśląca dużo bardziej praktycznie Niebianka, zastanawiała się jakimi dysponuje lekami na ewentualną niestrawność czy bóle żołądka. Miała nadzieję że ktoś taki jak Ilian raczej nie mógł się rozchorować od kilku łyżek zupy.
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 0 gości