Arrantalis[Zamek Królowej] Witaj w domu Evangeline

Arrantalis leży daleko na Oceanie Jadeitów, zajmuję dwie wyspy – Arrante i Talianis, których jedynym połączeniem jest kamienny most. Rządzi mim piękna anielica królowa Delia.
Awatar użytkownika
Delia
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 79
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Anioł Światła
Profesje: Władca , Wojownik
Uwagi administracji: Użytkowniczka ma prawo posiadać w sumie 10 kont, z czego jeden slot, jest slotem dodatkowym, otrzymanym jako nagroda, za długie i sumienne wykonywanie pracy moderatora.
Kontakt:

Post autor: Delia »

Delia mimo tłumaczenia tego i owego młodej anielicy, co chwilę uśmiechała się, widząc jak niebianka testuje miękkość i wygodę królewskiego łoża. W pewnym momencie niemalże zachichotała, obserwując co raz to kolejne poczynania wiercipięty.

- Wygodnie? – Spytała Delia wesołym głosem.

Teraz jednak jej uwagę przykuł fakt owej mgły, zawsze to jakaś osłona, aczkolwiek dobrze by było znaleźć dla dziewczynki jakąś sukieneczkę. Niebieska albo złota, z pewnością te kolory by świetnie pasowały. Królowa nie skomentowała tego, ale zachwyciło ją to, że owy złoty dym potrafił również wyświetlać to o czym myślała Evangeline.

- Nie ma sprawy kochanie. Wiedza to potęga i warto ją posiadać, więc raduje mnie twój zapał do jej zdobycia oraz twoje szczęście. Na pewno szybko się nauczysz i pokochasz to uczucie, gdy widzisz wszystko z góry, a wokół nie istnieją ograniczenia, ani bariery. Nie wstydź się, pytaj śmiało – zachęciła Delia.

Władczyni Arrantalis czekała, domyślała się, że może to być cos trudnego do ubrania w słowa, więc nie poganiała z tegoż powodu młodej niebianki. W końcu, po dłuższej chwili ciszy, Eva zaczęła mówić. Z każdym jej słowem, starsza anielica uśmiechała się coraz bardziej, a w jej oczach widać było czystą i bezinteresowną miłość, jaką matka żywi do dziecka.

- Możesz mówić „mamo”, moja córeczko – powiedziała głosem pełnym troski, właściwie nigdy wcześniej nie myślała o dziecku, całą siebie oddawała swemu królestwu. W życiu by nie pomyślała, że przyjdzie to tak nagle i w tak niecodzienny sposób. Nie mniej jednak cieszyła się przeogromnie.

Gdy dziewczyna wstała, Delia zrobiła dość zabawną i wielce zdziwioną minę. Cóż… nie jest częstym widowiskiem by pościel, na której ktoś siedział znikała sobie, ot tak.

- No… teraz to ja mam pytanie do ciebie słońce. Co się właściwie stało i dlaczego? Chciałabym poznać wszystkie twoje magiczne talenty, wtedy może unikniemy znikającej pościeli… - zachichotała – I przydałaby ci się jakaś sukienka, powiedz, jaki lubisz kolor i jak byś chciała, aby wyglądała, a natychmiast poproszę mego prywatnego krawca o uszycie jej dla ciebie według twojego pomysłu, co ty na to? W końcu trzeba będzie cię przedstawić poddanym, a nago iść na takie wydarzenie nie wypada – rozgadała się królowa, planując wielką uroczystość – Oh... a może urządzić przyjęcie dla ciebie, świętując to, iż mamy nową księżniczkę? Ojej, ale tyle rzeczy najpierw trzeba zrobić... taniec! Koniecznie trzeba cię tego nauczyć…- rozpędziła się niebianka i postanowiła trochę przystopować – Ale nie martw się, wszystko w swoim czasie, powoli i na spokojnie, myślę, że na początek dobrze by było zająć się nauką czytania i pisania, co o tym sądzisz?
Awatar użytkownika
Evangeline
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 67
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Anioł Światła
Profesje: Szlachcic
Kontakt:

Post autor: Evangeline »

        Od czasu swojego uroczego “Ojć…” Evangeline była uśmiechnięta. A tak właściwie to nie uśmiechnięta, a szczęśliwa. Po raz pierwszy czuła w sobie ogień rodzinnej miłości, opiekuńcze ciepło oraz nieograniczoną niczym chęć życia. Nie, żeby wcześniej było źle, po prostu kiedyś, pośród bandytów, po prostu była. Nie było tej radości, tej słodyczy. To za tym tęskniło jej anielskie serce, choć los nawet nie pozwolił, by kiedykolwiek wcześniej miało ono prawdziwą okazję na doznanie tego.

        W każdym razie, Pani Delia, to znaczy Królowa, to znaczy mamusia, rozgadała się i to porządnie. Zaplanowałaby pewnie dwa kolejne tysiąclecia dla swojej nowo przygarniętej córci, gdyby nie to, że w końcu zdrowy rozsądek został przebudzony i nakazał zaprzestanie gadulstwa.

        Nie zmienia to jednak faktu, iż młoda niebianka została nieco przytłoczona taką ilością informacji. Z tego też powodu, odezwała się dopiero po dłuższej chwili ciszy, a głos był jej raczej cichutki.

- Em… Nie wiem co moje tatuaże robią, ale coś robią. Odkąd pamiętam, wszystko… znikają. Po prostu. Wystarczy, że za długo czegoś dotykają. Gdy byłam w klatce musiałam uważać, aby o kraty się nie opierać, ponieważ je niszczyłam. Nawet podłoga klatki kończyła tak samo. Kiedyś przez przypadek wpadł przez kraty kawałek materiału, nie pamiętam do końca dlaczego, ale po przyłożeniu do tatuaży skończył tak samo, jak wszystko inne. I nie wiem, czy mam jakieś jeszcze magiczne talenty. Widziałaś, jak się przemieniam, o tatuażach ci powiedziałam teraz, a to, że jestem źródłem złota, widać gołym okiem. A czy udawanie innych ludzi, może być magicznym talentem?

        Powiedziała, w międzyczasie ręką przeczesując złotą mgłę, która dostosowała się do tej czynności, otulając jej palce i dłoń, ale zarazem nie dała się rozwiać, jakby próbując pokazać, jak silny jest duch i wola młodocianej anielicy.

- A… Czy na pewno potrzebuje ubrań? Do teraz nie miałam żadnych i to nie było nic złego. A co jeśli suknia też zniknie, tak jak pościel, kraty i wszystko? Nie chce niszczyć czegoś, co ty mi dajesz. I… Dobrze, czytanie i pisanie na początek, tak? Chodzi o te symbole, na które mówią tekst i litery, a które nanosi się na różne rzeczy i one coś znaczą? Nigdy nie miałam okazji przyjrzeć się temu dłużej, a i nikt nie chciał mi nigdy powiedzieć co znaczy taki układ znaków, a co inny. Gdyby nie to, to może bym co nieco umiała... Przepraszam. A… Wspomniałaś wcześniej o tańcu mamo, prawda? I o przyjęciu? Przyjęcie to jest takie, że ludzie się weselą, tańczą, śmieją oraz rzygają gdzie się da po nadmiarze alkoholu? A jak nauczysz mnie tańczyć? Bo z tego, co zauważyłam, to dziewczyny tańczą albo przed facetami, czasami nawet nago, by oni mogli popatrzeć, albo też tańczą tak dziwnie, że się ocierają o facetów, którzy najwyraźniej to lubią. Pokazać? - Spytała wesoło, gotowa przedstawić Delii, jak to tańczyły ladacznice oraz jawnogrzesznice u boku zdziczałych bandytów.
Awatar użytkownika
Delia
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 79
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Anioł Światła
Profesje: Władca , Wojownik
Uwagi administracji: Użytkowniczka ma prawo posiadać w sumie 10 kont, z czego jeden slot, jest slotem dodatkowym, otrzymanym jako nagroda, za długie i sumienne wykonywanie pracy moderatora.
Kontakt:

Post autor: Delia »

Królowa cieszyła się również, widząc uśmiech na twarzyczce młodej anielicy. Choć Del nie czytała w myślach, to wystarczyło spojrzeć w oczy złotowłosej niebianki, aby zobaczyć, że wreszcie zaczyna żyć, nie jak przedmiot dający złoto, tylko jak osoba, dziecko, którym przecież wciąż była. Starszą anielice aż poniosło w planowaniu najbliższej przyszłości dla swej świeżo upieczonej córeczki. Dobrze, że nie myślała nad dalszą, kto wie, co by nawymyślała. Nawet mimo tego zwariowanego planowania do przodu, to władczyni Arrantalis chciała po prostu jak najlepiej dla Evangeline. W końcu właśnie została matką. Troszeczkę się bała czy da sobie radę, czy aby na pewno się sprawdzi w tak nowej dla niej roli. Przecież to kiedy dostała swą misję, to jak została królową, to było tak niedawno, a teraz ma córkę... Docierało to do niej co chwilę, jakby ze wzmożoną siłą.
Wtem, paradoksalnie, cisza ze strony młodej anielicy, uderzyła ją jak grom z jasnego nieba. Del nie chciała jej przytłoczyć taką ilością informacji, cóż przynajmniej będzie bardziej uważać na przyszłość. Szybko jednak milczenie zostało przerwane.

- Znikają? No niezwykłe… Trzeba będzie zwołać magów, by zbadali działanie tych niebieskich znaczków… - powiedziała bardziej jakby do siebie — I myślę, że nie tylko ich, ale ogólnie. Jesteś naprawdę wyjątkową anielicą, nigdy nie spotkałam osoby o takich zdolnościach. Hmm... Udawanie ludzi raczej nie jest magiczne – wyjaśniła swej córce Delia – Aczkolwiek jeśli ktoś jest w tym naprawdę dobry, może zostać przykładowo… aktorem. Występować przed ludźmi udając postaci z różnych historii, aby lud mógł je zobaczyć na własne oczy, a nie tylko oczami wyobraźni.

Ciemnowłosa z zaintrygowaniem wpatrywała się w złotą mgłę. Wszystko, co potrafiła jej córeczka, było takie… nadzwyczajne, aczkolwiek mogłoby być to niebezpieczne, gdyby Ev trafiła w złe ręce. Królowa odetchnęła w myślach, cieszyła się, że to właśnie ona ją znalazła.

- Oczywiście, księżniczka nie może chodzić nago… Moi podwładni czarodzieje i krawcy zrobią dla ciebie specjalne ubrania, które nie będą znikać, jestem pewna, że im się uda, są naprawdę zdolni.

Złota anielica, ku zdziwieniu mamusi, okazała się coś wiedzieć na temat pisma, co oczywiście ucieszyło Del.

- Tak, dokładnie o te znaczki chodzi. To w takim razie ja ci powiem, o co w nich chodzi i jak je czytać, wbrew pozorom to naprawdę bardzo proste – uśmiechnęła się zachęcająco. – Tak, jest bardzo wesoło, ale… nie do końca tak jak mówisz. Nikt nie rzyga po kątach, bo nikt nie nadużywa do tego stopnia alkoholu. O rety… - Przyłożyła dłoń do czoła nie wierząc w to, co słyszy odnośnie tańca. – Oh, kochanie…w pałacu kobiety nie tańczą nago przed mężczyznami, to nie przystoi. Tu kobiety w pięknych sukniach tańczą z mężczyznami, którzy także są ubrani. Nie ocierają się o siebie… to również nie przystoi. Nie pokazuje się tego, to naprawdę byłoby niegodne księżniczki. Tak zachowują się ludzie niewychowani, bez zasad, niewykształceni i często mających na sumieniu nie mało… Jeśli chcesz, to mogę prosić o sprowadzenie nauczyciela tańca, razem z nim mogłabym ci pokazać, jak tańczy się na przyjęciu w pałacu, co ty na to? Oczywiście nauka może poczekać do jutra, dziś jeszcze masz wolne, powiedz, co chciałabyś robić?
Awatar użytkownika
Evangeline
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 67
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Anioł Światła
Profesje: Szlachcic
Kontakt:

Post autor: Evangeline »

        Tak długo, jak Delia przemawiała, tak długo, jak jej mądrość i wiedza spływały na wciąż nieuświadomioną w wielu sprawach Evangeline, tak długo młodziutka anielica słuchała uważnie. Nie chciała, ani nie miała powodu, by przerywać królowej, a nawet chciała słuchać jej odpowiedzi i nie tylko. Co kilka chwil kiwała głową, by dać do zrozumienia, iż wciąż uważne absorbuje coraz to kolejne wiadomości o tym, co jakie jest, co wolno, co należy, a co jest niesposobne. Nie wierciła się w miejscu, a zamiast tego z entuzjazmem i cierpliwością pochłaniała każde pojedyncze zdanie i słowo.

- Chyba zrozumiałam wszystko. Postaram się wszystko zapamiętać. Ale… Mamo, co się stanie, jak o czymś zapomnę i zrobię coś, czego nie wolno? Nie będziesz zła, prawda? - Spytała, a jej oczy skierowane w Delię były niczym wola Pana, która wymuszała na królowej Arrantalis zauroczenie tą niewinną niebiańską istotką.

- Myślisz, że dam radę być księżniczką? A może to za trudne dla mnie? Albo przez to, że jestem niezwykła, w ogóle nie będę pasować jako księżniczka?

        Mówiła zamyślona nad tym. Chciała robić wszystko jak najlepiej, ale dobrze wiedziała, że w obecnej chwili nie rozumiała jak jest “najlepiej”. Była zbyt niedoinformowana, to było pewne. Delia wiedziała tak wiele, czy kiedykolwiek uda jej się poznać choćby ułamek tej wiedzy?

- Nie mogę się doczekać tego wszystkiego. Czytanie, pisanie, taniec, latanie… I oczywiście ubranie dla mnie. To wszystko będzie wspaniałe, czuje to, o tutaj... - Przyłożyła ręce do miejsca, gdzie skrywa się szczerozłote serduszko, a które stuka w rytmie dziecięcej beztroski. - I… Co chciałabym robić? - Spojrzała na Delie, jakby pierwszy raz słyszała te słowa. I tak też było, a przynajmniej nikt jak dotąd nie skierował tych słów do niej.

        Przez chwile rozglądała się, jakby nie miała pojęcia, czego tak naprawdę chce. W końcu jednak kolejny raz, podeszła do okna, przez które spojrzała na miasto, którego pełny życia zgiełk słychać było aż tutaj, lecz nie słuchem, a wyobraźnią Evangeline.

- Chcę tam iść... - Powiedziała, lecz zamiast wskazać konkretne miejsce, rozłożyła ręce, jakby chciała przytulić całe miasto przed jej oczami. - Tyle budynków, a ludzie z tej wysokości malutcy jak mrówki. Chce ich zobaczyć z bliska, przywitać się, poznać. Jak oni żyją? Kto czym się zajmuje? Jakie mają imiona? - Ekscytacja rosła w niej z każdą chwilą. Znienacka obróciła się w stronę Delii, po czym spytała z nutą niepewności. - To… możemy iść, mamo?
Awatar użytkownika
Delia
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 79
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Anioł Światła
Profesje: Władca , Wojownik
Uwagi administracji: Użytkowniczka ma prawo posiadać w sumie 10 kont, z czego jeden slot, jest slotem dodatkowym, otrzymanym jako nagroda, za długie i sumienne wykonywanie pracy moderatora.
Kontakt:

Post autor: Delia »

Delia, choć nie mówiła tego na głos, naprawdę radowało, że młoda niebianka jest tak zacnym słuchaczem. Było to bardzo dobre, ponieważ jeśli widać zapał do nauki, to przynosi ona znacznie większe i lepsze owoce, niż wtedy gdy go brakuje. Mają dużo do zrobienia, chwała więc Panu za to, iż anioły żyją naprawdę długo. Jest czas, jest entuzjazm, czego chcieć więcej?

- Wtedy ci przypomnę – uśmiechnęła się Delia, to słowo „mamo” rozbrzmiewało niczym przepiękna symfonia w jej głowie, jej serce już zaakceptowało Evangeline jako córkę. – Nie będę zła, jeśli tylko nie zrobisz tego specjalnie – ponownie obdarzyła córkę uśmiechem, właściwie to stale się uśmiechała, cała sytuacja może i była dość zwariowana, ale to nie miało żadnego znaczenia dla królowej, wszystko się poukłada, a jasnowłosa będzie wspaniałą następczynią tronu. – Kochanie, nikt nie urodził się księżniczką, wszystkiego można się nauczyć, a ja wierzę całym sercem, że sobie poradzisz i mój… nasz lud cię pokocha.

Ciemnowłosa anielica czekała aż Evcia zadecyduje, wcale nie podejrzewała, że ta wymyśli coś takiego, oczywiście nie zamierzała jej tego zabraniać, ale moment był niezbyt dobry, ona jeszcze nie miała ubrań, Del wolała nie ryzykować i poukładała sobie w głowie co i jak powiedzieć, by nie namieszać dziewczynie, która i tak nie rozumiała wszystkiego tak, jak inni, głównie przez tamtych zbójów, których niemoralne zachowania przejmowała, nie wiedząc, że to źle.

- Bardzo się cieszę z tego, co mówisz, nie zawiedziesz się, a co do pójścia tam… Oczywiście, tylko by wyjść na miasto trzeba mieć ubranie, więc musimy cię przygotować. Dlatego najpierw udamy się do wspaniałego, nadwornego czarodzieja Ediana.

I stało się tak, jak powiedziała. Niebianki zeszły na dół, aż na sam parter, ale ów czarodziej wolał pracować pod ziemią, a mówiąc wprost, w lochach, ale tylko dla bezpieczeństwa zamku. Dziewczyny schodziły ostrożnie po kamiennych schodach, Evangeline mogła zobaczyć leżącą w kącie, przez nikogo wcześniej nie zauważoną, muszelkę. Muszelkę będącą pozostałością po ostatnim zanurzeniu Arranty.
Po pewnym czasie schodzenia zakręconymi schodami w dół doszły do rozwidlenia, Delia poprowadziła w prawo. Były tu różne pomieszczenia sądząc po sporej ilości drzwi, jedne większe na samym końcu korytarza wyróżniały się nie tylko wielkością, ale sporym malunkiem błękitnego i magicznego kryształu na nich. Weszły, a tam przed nimi ukazała się typowa pracownia czarodzieja.
Sam pradawny w śmiesznym granatowym płaszczu z gwiazdkami i czapką o tym wzorze zajmował się jakimś eliksirem, wielce skupiony nawet nie zauważył gości.

- Ekhem... Edian.

- Co…? - wystawił głowę znad eliksiru i książki – A! Wasza wysokość! – ukłonił się – I…? – powiedział dość zdziwiony widokiem jasnowłosej.

- To Evangeline, moja świeżo adoptowana córeczka, jest niezwykła, dlatego potrzebuje specjalnego ubrania, które nie zniknie po dłuższym kontakcie z jej ciałem.

-… AH! AH! Wyzwanie! Oczywiście Pani! Oczywiście! Witaj śliczna panienko – powiedział pradawny, miał długą, siwą brodę aż do ziemi trochę się o nią potykał, ale był dość żwawy więc w podskokach przyniósł krzesło, a po namyśle doniósł jeszcze jedno. – Złocista panienka sobie tu usiądzie, a wasza wysokość, jeśli zechce może tuż obok. Przepraszam za bałagan, ale nie spodziewałem się kompletnie… - obok przeleciał właśnie skrzydlaty szczur – To tylko efekt uboczny! Pracuje nad pozbyciem się tego – wziął miotłę i powymachiwał do mutanta, aby ten sobie odleciał.

Królowa się zaśmiała, ten pradawny zawsze wprawiał ją w dobry nastrój.

- Evangeline, Edian teraz będzie próbował stworzyć dla ciebie ubranie, ale najpierw będzie potrzebował szczegółowych informacji o twoich zdolnościach.
Awatar użytkownika
Evangeline
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 67
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Anioł Światła
Profesje: Szlachcic
Kontakt:

Post autor: Evangeline »

        Jeśli Evangeline miałaby coś powiedzieć o Delii, to na pewno to, iż przy niej smutek to gatunek emocji, któremu grozi wymarcie. Królowa Arrantalis była nie tylko cierpliwa wobec młodej anielicy, ale także niezwykle pozytywna i gotowa, by przygotować drobną niebiankę na spotkanie ze światem.

        Na każde zapewnienie, iż wszystko będzie dobrze, obawy młodocianej szybko odlatywały w siną dal. Uśmiech miała szeroki jak od krańca Arranty do przeciwległego końca Talianis. Szczególnie widoczny był on, gdy nagła doza ciekawości oraz entuzjazmu wypłynęła z niebianki, gdy tylko usłyszała, iż pozna czarodzieja, który najwyraźniej popisze się swoimi zdolnościami krawiecko-magicznymi.

        Po bezproblemowym zejściu do zamkowych lochów, podczas których Evangeline zauważyła samotną muszelkę, dotarli do czarodzieja, którego wygląd sugerował, iż musi być niezwykle potężny, skoro jeszcze nie wygnali go za zbrodnie wobec wizerunku pradawnych. Po krótkim wprowadzeniu Ediana do zadania, które czeka go, Evangeline otrzymała krzesło, na którym mogła spocząć. Bez chwili namysłu usiadła na nim, pełna gracji i wdzięku. To znaczy, wywaliła się na krześle niczym bandyta niższego sortu. Jedną ręką opierała się o oparcie, jej sylwetka zaś skierowana była w inną stronę niż krzesło. Postawa wołała o pomstę do nieba, a nogi założyła jedna na drugą niczym tania panienka. W międzyczasie została zapytana o szczegółowe informacje i z tego też powodu przemówiła ona do czarodzieja.

- Umiem zmieniać się w różne rzeczy. I z powrotem w moją zwykłą formę. I… w trakcie przemian rzeczy, które nie są metalowe, często są porozrywane, a nawet zniszczone. Metal zaś porysowany, czasami dosyć mocno. Pył, który mnie otacza, jest powolny i nie przeszkadza w niczym, a nawet przeciwnie, czasami pomaga. A i okrywa mnie, czyli chyba służy za takie jakby ubranie, na razie. A, bym zapomniała. Pył ten pojawia się z moich skrzydeł.

        Zatrzepotała nimi delikatnie, by pokazać, jak w ten sposób wydobywa się spomiędzy piór jeszcze większa ilość złotej chmury. Zamyśliła się w po momencie, miała bowiem zamiar powiedzieć co nieco o symbolach na swym ciele, a nie było to proste zadanie.

- Niebieskie znaki na moim ciele znikają wszystko, co dotkną. Nie od razu, ale powoli, gdy długo i ciągle czegoś dotykają. Nigdy nie dotykałam czegokolwiek, co by było na to odporne. Nie wiem, jak to działa. Nie znam się na magii, bo to chyba magia, tak przynajmniej słyszałam.

        Po tych słowach odetchnęła. Znienacka zachichotała, bowiem rozbawiała ją od samego początku prezencja pradawnego. Szybko jednak spoważniała, a następnie zadała pytanie w stronę Delii.

- Czy tyle informacji wystarczy? A jak to będzie za mało? Co, jeśli przez moją niewiedzę nie dostanę ubrań od Ediana?
Awatar użytkownika
Delia
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 79
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Anioł Światła
Profesje: Władca , Wojownik
Uwagi administracji: Użytkowniczka ma prawo posiadać w sumie 10 kont, z czego jeden slot, jest slotem dodatkowym, otrzymanym jako nagroda, za długie i sumienne wykonywanie pracy moderatora.
Kontakt:

Post autor: Delia »

Delia obmyślała szczegółowy plan jak wychować Evangeline, na prawdziwą anielską księżniczkę. Wiedziała, że to będzie naprawdę wyczerpujące zajęcie i będzie trzeba też zatrudnić prywatnych nauczycieli, bo przecież ona sama jako królowa też musi zajmować się swoim krajem, ale na razie nic nie wspominała o tym jasnowłosej blondynce.

-"Ubranie, potem czytanie i pisanie, potem nauka właściwego zachowania, kto wie, co jeszcze podłapała od tych bandytów..." – myślała władczyni Arrantalis jednocześnie nie dając po sobie poznać, iż trochę ją to martwiło.

Oczywiście, gdy tylko spotkali czarodzieja, ciężko było myśleć o poważnych sprawach. Głównie przez zabawny styl bycia owego pradawnego. Jednakże, mimo to, Edian był niezwykle zdolnym pradawnym, dlatego ciemnowłosa niebianka postanowiła udać się do niego.
Czarodziej, widząc różnice w sposobie siedzenia królowej, a młodej anielicy popatrzył się nieco zdziwiony. Dorosła anielica postanowiła wyjaśnić Ev, jak powinna siedzieć.

- Kochanie, proszę cię, usiądź tak jak ja, dobrze? Księżniczka nie powinna siedzieć tak… byle, jak. Trzeba usiąść prosto, nogi obok siebie.

Tymczasem czarodziej słuchał uważnie, co mówiła złota niebianka i natychmiast chwycił pergamin, by zanotować wszystkie informacje będące niezwykle ważne do stworzenia tkaniny przystosowanej dla tej, jakże nadzwyczajnej osóbki.

- Hmm, a więc powinno móc przystosowywać się do innych kształtów… albo znikać! Tak znikać przy kształtach innych niż ludzkie a może to połączyć hmm… Musi być wytrzymałe hmm… bardzo twarde i elastyczne hmm… Pył ze skrzydeł… może coś, co przyciąga go albo nie hmm – mamrotał i gdybał pod nosem, zapisując co się tylko dało. – A umiesz ukrywać swoje skrzydła? Niebieskie mają taką zdolność. Hmm... – Notował i co chwilę zerkał na Evangeline, obserwując ją wnikliwie jakby chciał odczytać z niej przepis na zrobienie idealnej dla niej szaty.

Czarodziej odetchnął, gdy skończył i kolejny raz pogonił latającego szczura, który niczym sęp usiadł na jednej z szafek i obserwował czy gdzieś nie trafi się jakiś smaczny kąsek. Czarodziej rzucił mu oburzone spojrzenie i pogroził miotłą, na co mutant odpowiedział czymś w rodzaju połączenia pisku ze skrzekiem papugi.

- Cóż za natrętne stworzenie, tylko by jadło i przeszkadzało! – Cmoknął z dezaprobatą, po czym ubiegł królową w odpowiedzi na słowa młodej niebianki. – Nic się nie martw panienko! Ja coś wymyślę, bo przecież mam głowę nie od parady... Ja coś wymyślę, a danych mam już dużo, ja coś wymyślę – powtarzał i niczym zahipnotyzowany zaczął pracować, szykował próbówki, przyniósł na ławę kilka grubaśnych ksiąg oraz stertę pergaminów do zapisania.

Delia uśmiechnęła się widząc, iż Edian nie traci ani chwili, wstała i podeszła do jasnowłosej.

- Widzisz? Wszystko będzie dobrze, a my możemy wrócić na górę, do ogrodu.

Obie anielice więc ruszyły tam, gdzie w pełnym słońcu wylegiwał się Eden oraz Apokalipsa leżąc centralnie przy wejściu do ogrodu, nie przejmując się tym iż mogą komuś przeszkadzać. Dopiero gdy wyczuły swą właścicielkę, raczyły wstać, nawet Szmer wyszedł z cienia, zobaczyć co się dzieje. Orzeł natomiast siedział na murku i obserwował.

- Poczekasz tutaj chwilkę? Muszę załatwić pewną sprawę – poszła szybciutko mając nadzieję, że zwierzęta będą pilnować niebianki.

Nikt nie wiedział, że odkąd wyszły z podziemi, za Evangeline ktoś podążał. Piorun spostrzegł go dopiero teraz i podleciał do księżniczki, by w razie czego ja ochronić. Straszliwą bestią żądną krwi okazał się… zmutowany szczur, który w tym momencie bezczelnie wylądował na ramieniu dziewczyny, czując się całkowicie bezkarnie.
Awatar użytkownika
Evangeline
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 67
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Anioł Światła
Profesje: Szlachcic
Kontakt:

Post autor: Evangeline »

        Nowa, jeszcze nieogłoszona publicznie, księżniczka Arrantalis cieszyła się z tego, iż dostanie ubranie. Wiedziała też, że być może samo stworzenie ubrania będzie widowiskowe. Biorąc pod uwagę, że Delia udała się do czarodzieja, prawdopodobne było, że będzie jej dane ujrzeć magię w akcji. Bandyci rzadko kiedy ją stosują, czy też raczej, byli oni zbyt głupi, by ją stosować, ale tego już Evangeline nie wiedziała.

- Byle jak? - Spytała zdziwiona, po czym wzrokiem ogarnęła swoją postawę. Po chwili dopiero dotarło do niej, że przecież nauczyła się tak siedzieć wśród bandytów, co oznaczało, iż mogło to być niestosowne. Tak przynajmniej podpowiadał jej rozum po wszystkich poprzednich wydarzeniach, po których królowa pouczyła ją, co i jak. - Dobrze, już siadam, jak należy.

“Usiąść prosto, nogi obok siebie. Usiąść prosto, nogi obok siebie…”

        Usiadła tak, jak Delia jej nakazała, po czym przyglądała się swojej przybranej matce, by upewnić się, że siedzi tak jak ona. Zauważyła, że jej pośladki były idealnie na środku od środka krzesła, w czasie, gdy jej własne były przemieszczone nieco na prawo. Zaniepokojona tym, że nie siedzi, tak jak należy, szybko pokręciła swoim tyłkiem na krzesełku, by umiejscowić go tak perfekcyjnie, jak dokonała tego starsza niebianka.

- Już! - Pochwaliła się, z uśmiechem na ustach oczywiście, młoda anielica.

        Tymczasem, kilka chwil później, gdy już zostało powiedziane “co i jak” odnośnie do magicznych znaków, czarodziej wpadł w szał zapisywania i gdybania, którego potencjalny koniec zwieńczony został ostatnim pytaniem w stronę anielicy.

- Ukrywać? Tak jak mama Delia? Chyba nie. Nigdy nie wiedziałam, że tak można, ale też nie czułam, że tak bym mogła.

        Nie wiedziała, jak się czuć odnośnie do tego, że tak wielu rzeczy o sobie nie wie. Na całe szczęście czarodziej okazał się mieć nie tylko talent magiczny, ale też talent do takiego gadania, by nawet dziewczynkę rozweselić. W nagrodę został obdarowany czułym uśmiechem od młodej, która już całkiem przestała się zamartwiać całą tą sprawą.

        W końcu czarodziej zabrał się do pracy, a Delia, na wypadek, gdyby niezwykły talent magiczny Ediana postanowił wybuchnąć tę część zamku, ewakuowała się wraz z podopieczną do ogrodu, w którym wcześniej przebywały. W ten oto sposób Evangeline po raz kolejny stała pośród tej jakże pięknej i zadbanej roślinności. Aż cisnęły się na usta słowa takie jak “piękno”, “raj” czy “o ja piernicze, jak tu zielono!”. Zamiast tego jednak księżniczka wysłuchała słów Delii, która raz-dwa uciekła stąd, prawdopodobnie by ocalić królewskiego doradcę od utonięcia w stercie papierkowej roboty. A takowej sporo wymaga się, gdy ktoś z minuty na minutę zmienia się anielicę z obozu bandyckiego w pełnoprawną księżniczkę całego państwa.

        Od pierwszej chwili, gdy została tak-jakby sama, Evangeline chciała porozmawiać ze zwierzaczkami. Nie wiedziała tylko, do którego najpierw się odezwać. I nim zdołała się zdecydować, jej ramię zostało oblężone przez szczurze nóżki. Papugowate skrzydła trzepotały, a szczurza mordka zaczęła przemawiać, po zwierzęcemu oczywiście, w stronę anielicy.

- Masz jedzenie? - Szczur przemówił głosem, szczurzym oczywiście, jakby prosił o przemyt do najbardziej strzeżonych komnat zamku.

- Nie - Odpowiedziała szczerze księżniczka.

- A będziesz miała?

- Chyba. A nawet tak. Delia jest miła, ona na pewno coś mi da, prędzej czy później.

- Dobra. Zwą mnie Valak, Plugawiciel i Świętokradca. Ale podczas tej misji mów do mnie Scur.

- Scur? - Upewniła się księżniczka ze szczerym zdziwieniem. - Zabawne imię. Jaka misja?

- Ććć… nie mów tego na głos. Ci obok to pewnie klawisze w tym miejscu, to trzeba uważać. Jakby ktoś pytał, to jestem twoim ciotecznym wujkiem ze strony babki, który stracił wszystko na wojnie i odnalazł drogę do ciebie po ucieczce z więzienia wrogiej frakcji, jasne?

- Nie wiem do końca, co to znaczy i czemu mam tak mówić...ale dobra. - Uśmiechnęła się Evangeline, dla której brzmiało to jak szalona zabawa.

- No to doskonale. Pamiętaj młoda, wczuj się w rolę i zachowuj się naturalnie. - Szczur, czy też raczej, Scur, rozglądnął się niepewnie, po czym jak nigdy nic, przemówił po zwierzęcemu, co na Wspólną Mowę można było przetłumaczyć tylko w jeden sposób. - Pisk, pisk, jestem ciotecznym wujkiem ze strony babki tej tutaj, pisk, pisk! Zjadłbym coś!
Awatar użytkownika
Delia
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 79
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Anioł Światła
Profesje: Władca , Wojownik
Uwagi administracji: Użytkowniczka ma prawo posiadać w sumie 10 kont, z czego jeden slot, jest slotem dodatkowym, otrzymanym jako nagroda, za długie i sumienne wykonywanie pracy moderatora.
Kontakt:

Post autor: Delia »

Delia poczuła dumę, że jej córka tak szybko wszystkiego się uczy, może nie będzie wcale aż tak ciężko, jak się obawiała? Nawet nie musiała jej tłumaczyć, co ma na myśli mówiąc „byle jak”, złota niebianka szybciutko się zorientowała i poprawiła bez cienia sprzeciwu, takie dziecko to skarb.

- Bardzo dobrze Evangeline – obdarowała ją uśmiechem.

Czarodziej natomiast gdy otrzymał odpowiedź od młodej anielicy, śmiesznie zmarszczył czoło i podrapał się po głowie i coś szybko zanotował.

- Zrobić specjalne dziury na skrzydła – wymamrotał pod nosem to, co właśnie zapisał i wykonał niezwykle zamaszysty ruch, by postawić kropkę jednakże stało się cos zupełnie niespodziewanego, atrament zachlapał mu całą twarz – Ojć…

Jednak anielice właśnie zabrały się do wyjścia. Szybko znalazły się w ogrodzie i tam też jasnowłosa została pod opieką zwierząt i krzątających się w pobliżu służących, ponieważ władczynie Arrantalis wzywały królewskie obowiązki.
Wtem to właśnie ujawniła się przedziwna kreatura, co kazała zwać się… Scur. Piorun przyglądał się temu, przekrzywiając głowę i nieufnie obserwując każdy nawet najdrobniejszy ruch szczuro-papugi. Niepostrzeżenie podleciał bliżej by przysłuchać się, co to stworzenie wmawia księżniczce.
Apokalipsa i Eden zaś wcale się nie martwili, podbiegli w podskokach niemal, że tratując siebie nawzajem.

- Ojaa! Co to za brzydko-ładne stworzonko? Bo nie jesteś zbyt urodziwy, ale skrzydła masz takie łaaaaaadne! – mówiła z zachwytem lwica.
- To przecież jakiś szczur, co się pewnie napił z jakiejś kolorowej butelki od czarodzieja, nie ma się czym zachwycać… a może jeszcze na nas przeniesie jakieś czarodziejskie pchły? – wymądrzał się tygrys.
- Jeśli od nich wyrastają skrzydła, to mogę go nawet polizać! – wykrzyknęła, co dla ludzi brzmiało jak zwykły ryk, dlatego też jedna ze służących spojrzała z niepokojem w tę stronę, aby sprawdzić, czy aby na pewno wszystko w porządku.

Zresztą nie tylko jej uwagę to zwróciło, wilk starający się zdrzemnąć ostatecznie wstał i dołączył do reszty, przez co Evangeline była poniekąd otoczona zwierzakami i to nie byle jakimi. Praktycznie każde z nich było pozytywnie zaintrygowane dziwadłem na ramieniu dziewczyny.

- Kim ty jesteś? – spytał wilk.

Wtem do rozmowy postanowił włączyć się orzeł. Wylądował na grzbiecie Edena i ponurym głosem przemówił.

- Z tego, co słyszałem ten tutaj twierdzi, że ma jakąś misję, nie ufałbym zbytnio temu osobnikowi, kto wie, co knuje ta przerośnięta mysz.
- Piorun, naprawdę myślisz, że ten śmieszny stworek mógłby zrobić coś złego? No spójrz na niego… schrupałbym go.
Orzeł wydał cichy pomruk niezadowolenia i wrócił na swój ulubiony punkt obserwacyjny, czyli na murek.
Awatar użytkownika
Evangeline
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 67
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Anioł Światła
Profesje: Szlachcic
Kontakt:

Post autor: Evangeline »

        Młoda księżniczka, jak na grzeczną, nieskażoną przez zło tego świata anielicę przystało, zachowała względny spokój, gdy z fascynacją przyglądała się zbiegowisku. Scur, czy też raczej Valak, czy też jak kto woli, wybryk natury na ramieniu niebianki był doprawdy dobry w sztuce nieskrywania swej obecności. Nie dość, że przyciągnął do siebie wszystkie cztery zwierzątka Delii, to w dodatku jedna ze służących przyszła dowiedzieć się, z jakiego powodu ryki zakłócają spokój królewskich ogrodów.

        Wszystko to wywierało presję na pierzastym szczurze. Misja, mająca na celu wyłudzenie jedzenia z królewskiej spiżarni była zagrożona. O ile inne zwierzęta, po wysłuchaniu, okazały się niegroźne według Valaka, to jednak służąca, której zdziwiony wzrok od dłuższej chwili muskał jego futro, mogła być problematyczna. Szczurzysko, myśląc nad tym, zaczęło patrzeć na służącą, w głębokim zamyśleniu, który dla postronnych wyglądał jak nagły zanik funkcji życiowych u gryzonia.

        Evangeline zauważyła to, jednak zwierzaki nie zwróciły na to uwagi, dalej gadając do siebie, bądź rzucając pytaniami w stronę intruza. W momencie, gdy orzeł strzelił focha godnego kobiety, młoda księżniczka szturchnęła Valaka, który od dłuższej chwili nie wiercił się na jej ramieniu. To najwyraźniej zaskoczyło, a może i nawet wystraszyło szczura, który uznał to za zdemaskowanie jego przykrywki.

- Żywcem mnie nie dorwiecie! - Ryknął, a raczej pisnął zaciekle Scur, który jednym trzepotem skrzydeł wystrzelił w służącą, którą uznał za idealny cel ataku oraz potencjalną zakładniczkę. Po kilku sekundach rozpętała się zaciekła walka. To znaczy, służąca uciekała gdzieś w dal wrzeszcząc przy tym jak zarzynane zwierzę, latający napastnik zaś latał wokół niej w dzikim szale, napędzanym przez fałszywe poczucie zagrożenia.

- To chyba nie jest coś, co robi się, gdy chce się przywitać inną osobę, prawda? - Spytała się niepewnie Evangeline, która została na chwilę obecną sama ze zwierzakami. Przez chwilę sięgała wzrokiem w stronę, w którą uciekła służąca, ale nic już nie było widać. - Mam nadzieje, że Scur nie zrobi niczego złego. - Dopowiedziała, jakby frontalny atak na królewską służbę sam w sobie był dopuszczalnym aktem przemocy.

        Anielica po krótkiej ciszy uklękła przed zwierzakami, po czym zaczęła się przyglądać każdemu z nich z uśmiechem na ustach.

- Wybaczcie, że Scur nie odpowiedział wam. On to… Wujkowa babcia ze strony cioci, który odnalazł wszystko na wojnie i zgubił się po ucieczce z… Skądśtam, czy jakoś tak. - Rzekła, tak, jak kazał Valak, ale szybko dodała coś od siebie, bo w końcu więcej mówić nie zakazał. - Jak myślicie, po co mam to mówić? Czy to jakaś zabawa, w którą bawią się szczury ze skrzydłami? Bo jak dotąd to jest to bardzo zabawne - rzekła, będąc optymistyczna co do dalszej “zabawy” z Scurem.

        Nie przedłużając swojego gadania, Evangeline poczuła, że pierwszą rzeczą, jaką dokona jako księżniczka, będzie wdzięczne, to znaczy bezlitosne rozczochranie futra wszystkim trzem zwierzakom, które odważyły się znaleźć w zasięgu jej rąk.

- Mówcie, co chcecie o skrzydłach Scura, ale jak dla mnie to nikt z was ich nie potrzebuje, bo jesteście fajne i bez tego! Tak w ogóle... To kim wy jesteście? Delia mi was przedstawiła, ale jeszcze nie słyszałam kim wy jesteście według was!

        Tymczasem do Delii, gdziekolwiek była, przyszła służąca, której odzienie oraz twarz nosiły liczne, ale niegroźne ślady po pazurach Scura, który bezradnie piszczał, zaplątany na amen we włosy tej samej służki, która wzrokiem mordowała wszystko, co mogła, z wyjątkiem Delii oczywiście. Poskarżyła się ona Anielicy, jakoby młoda anielica poszczuła ją tym wybrykiem natury. Ciekawe, co głowa Arrantalis zrobi z tym faktem?
Awatar użytkownika
Delia
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 79
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Anioł Światła
Profesje: Władca , Wojownik
Uwagi administracji: Użytkowniczka ma prawo posiadać w sumie 10 kont, z czego jeden slot, jest slotem dodatkowym, otrzymanym jako nagroda, za długie i sumienne wykonywanie pracy moderatora.
Kontakt:

Post autor: Delia »

- Witam panienko, przyszłam się upewnić, iż wszystko w porządku i żadne z tych zwierząt nie sprawia ci problemu, domyślam się, że ty rozumiesz, co mówią, ale ja jestem jedynie człowiekiem i dla mnie brzmiało to, jak zwyczajne ryki i powarkiwania, stąd też mój niepokój.
Szmer podszedł do służącej i zaczął lizać jej ręce, usilnie próbując znaleźć jakiś kawałek czegoś smakowitego, widać, nieraz coś mu musiała przynosić.
- Później coś dostaniesz łakomczuchu – powiedziała stanowczo, ale z uśmiechem – Ah niepotrzebnie się obawiałam, bo… bo… - w tym momencie spostrzegła Valaka - …Sz…Sz… SZCUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUR!!!!! – krzyknęła i piszczała, gdy ten usiłował ją zaatakować, pobiegła gdzieś, az się za nią kurzyło.

- A może to był taki… Tulas Niespodzianka? – spytała wesoło lwica – Tez uwielbiam takie robić… ale Delia mi zabrania, mówi, że to przeraża służących… Nie rozumiem dlaczego, ale pewnie nie powiedziała tego Scurowi.
- Ależ ty niemądra – stwierdził Eden – Oprócz miękkiego futerka jesteś też ciężka i mogłabyś kogoś przygnieść…
- Uważasz, że jestem gruba? – Apokalipsa zrobiła tak smutną minkę połączoną z wielkimi oczami, że aż prosiło się, by ją przytulić.
- Ehh… Nie kłóćcie się przy księżniczce, nie wypada – upomniał wilk – Nie bój nic kochana, on jest mały, a służąca duża, nic jej nie będzie.
Orzeł ponownie przyleciał do swych przyjaciół i wylądował na trawie przed niebianką. Zmrużył nieco oczy jak usłyszał to, co miała o szczurze mówić anielica.
- Kochana, to nie jest zabawa, on ewidentnie cos knuje, trzeba go mieć na oku, mówiłem to już, ale powtórzę raz jeszcze, nie ufam mu, bo szczurom nawet tym ze skrzydłami się nie ufa, to złodzieje.
- Jak możesz tak brzydko mówić przy dziecku! – powiedziała zdenerwowana lwica.
- Co niby powiedziałem takiego? - westchnął Piorun.
- No…no oskarżasz takiego słodziaka…
- To tylko przykrywka… pozory, tak naprawdę to przebiegły szpieg, szpicel, złodziej!

Wtem nastąpiło głaskanie i czochranie, przez co większość zwierzaków zapomniała o sprawie, nawet sam najbardziej trzeźwo myślący ptak doznał zaszczytu rozburzenia jego starannie ułożonych piór. Postanowił zostawić to bez komentarza.

- Kim jesteśmy według nas? O! JA! JA! CHCE MÓWIĆ PIERWSZA! – Apokalipsa aż podniosła przednią prawą łapę, jakby właśnie siedziała w szkole i marzyła o tym, by pochwalić się tym, co wie. Nie czekała nawet na zezwolenie, zaczęła – Jestem Apokalipsa i jestem lwicą, moje imię to nazwa czegoś w rodzaju końca świata… Delia mówi, że to dlatego, że dużo rozrabiam, ale już jestem grzeczniejsza niż kiedyś!
- Ja natomiast jestem tygrysem, a moje imię, Eden jest nazwą raju, zostałem tak nazwany, ponieważ jestem bardzo spokojny.
- Ja jestem wilkiem, Szmer to imię, które nadał mi mój poprzedni właściciel, był on czarodziejem. Niestety pewnego dnia, gdy się obudziłem on… odszedł. Ruszyłem w las, natrafiłem na różne pułapki i bardzo się poraniłem… Wtedy znalazła mnie nasza królowa i przygarnęła.
- Jak widać, jestem orłem – orzekł dumnie skrzydlaty – Dlaczego Piorun? Potrafię latać bardzo szybko, dotrzeć do danego miejsca w ułamku sekundy niczym właśnie piorun. Moim zadaniem jest pilnowanie porządku, a Scur zdecydowanie może go zburzyć…

Delia tymczasem wraz z Yrem dyskutowała o sprawach kraju. Była wyraźnie nieco zmartwiona. Znajdowali się w jasnej i niewielkiej komnacie o kwiecistych wzorach na ścianach, stało tu biurko, na którym istniał stos różnych pism, oraz kałamarz z piórem, trzymanym aktualnie przez anielice. Królowa chodziła zamyślona obok niego, zamiast usiąść na pięknym krześle o ozdobnym oparciu. Doradca zaś stał obok czerwonego i wygodnie wyglądającego fotela, ale nie śmiał usiąść, to by była oznaka braku szacunku względem królowej. Obok stal także niziutki stolik z kolejnym stosem pism.

- Ajej… akurat teraz…
- Wasza Wysokość… No przecież to nie mnie tam oczekują – stwierdził bezradnie doradca.
- Będziesz musiał się nią zająć i zwierzakami i…
- Będzie dobrze, nie zamartwiaj się Pani, ja…

Wtem weszła zdyszana służąca w koszmarnym stanie, zarówno królowa, jak i Yro zamilkli zaskoczeni nie wiedząc, co właściwie się wydarzyło.

- Diano… Co… właściwie się wydarzyło? – spytała Del – Yro, idź jej pomóż – dodała w stronę mężczyzny, który posłusznie pomógł wyciągnąć gryzonia z włosów kobiety.
- Wasza wysokość z całym szacunkiem… TEN WSTRĘTNY SZCZUR NA MNIE NAPDŁ! – krzyknęła zirytowana.
Doradca właśnie pochwycił sprawce zamieszania i mocno trzymał.
- Yro, zaprowadź Dianę to Bernadety, a ja sobie pogadam z naszym nicponiem.
Awatar użytkownika
Evangeline
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 67
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Anioł Światła
Profesje: Szlachcic
Kontakt:

Post autor: Evangeline »

        Działo się, oj działo w królewskim zamku. Dla niektórych o wiele za dużo, co sprawiło, iż wydarzenia nabrały ciekawy, przez wielu niespodziewany, obrót, który zaowocuje albo w tragedii, albo w przygodzie, o której będzie głośno przez długie, długie lata na obu wyspach.

        Evangeline, po usłyszeniu odpowiedzi od każdego ze zwierzaków, zaczęła opowiadać o sobie. Nie było tego dużo, ale zdołała przez dłuższy czas mówić, czego to nie widziała podczas pobytu w klatce na środku wioski bandytów. W ten oto sposób zajęła zarówno siebie, jak i zwierzaki, które wiernie słuchały świeżo upieczoną księżniczkę.

        Delia tymczasem zaczęła mówić do szczura, co dla niej było pouczeniem padającym z jej ust, a dla zwierzaka istną torturą. Yro, który trzymał szczura, zasypiał, gdyż nie dość, że uważał pouczanie szczura za zbędne, to i nużyły go dłuższe przemówienia, które nie były wartościowe dla niego. Wtedy też skrzydlata istota wykorzystała okazję, uciekając z jego rąk, kryjąc się w którymś z bardziej zakurzonych kątów zamku.

        Niezbyt przejęta uciekinierem Delia miała, na szczęście czy też nie, ważniejsze sprawy na głowie. Grupa chłopów z jednej z wiosek położonych na Arrancie złożyła niepokojące zażalenie, jakoby rośliny chorowały na nigdy dotąd niewidzianą zarazę.

        Według opisu farmerów nie dość, że nie dało się uratować już zarażonych roślin, to i szybkość rozprzestrzeniania się owego problemu była zastraszająca. Ze względu na zaniepokojenie tamtejszej ludności, jak i możliwość długoterminowych problemów dla państwa, anielica musiała się tam udać osobiście wraz z uczonymi, by ocenić skalę zagrożenie i dobrać odpowiedni sposób na powstrzymanie problemu, a wszystko to przy jednoczesnym uspokojeniu okolicznych mieszkańców.

        Yro, jako, iż nie posiadał potrzebnej wiedzy na temat rolnictwa, został przydzielony do innego, równie ważnego zadania. Gdy tylko odprowadził wystraszoną służącą, usłyszał, iż ma, w międzyczasie wrócić do wykonywania swoich normalnych obowiązków oraz od czasu do czasu sprawdzić, czy Evangeline ma się dobrze. Gdy tylko potwierdził, że zajmie się tym najlepiej jak może, Delia zebrała odpowiednich uczonych oraz kilku królewskich strażników, po czym rozpoczęła powolną, a przy tym spokojną podróż powozem poza mury zamku.

        W tym czasie jednak Scur, który szpiegował poczynania królowej, postanowił pozbyć się potencjalnych przeszkód stojących między nim a królewską spiżarnią. Gdy tylko powóz Delii wyruszył, zakradł się do Evangeline, po czym zaczął szeptać jej na uszko. Mówił o tym, że Delia kazała mu przekazać, iż chce, by młoda anielica szła za powozem, którym to królowa odjechała. I ma iść tak, by powóz był kawałek drogi przed nią, nie dalej, nie bliżej, bo... coś tam, coś tam.

        Młoda Evangeline, nie mogąc dostrzec knowań zwierzaka, zrobiła tak, jak jej powiedziano. Zwierzaki akurat wylegiwały się w słońcu po tym, gdy nasłuchały się opowiadania anielicy. Gdy tylko jednak dotarł do nich brak księżniczki, co troszkę potrwało - każdy zwierzak z osobna próbował usprawiedliwić nieobecność młodej - natychmiast ruszyły za nią po jej zapachu. I dokonały tego akurat w czasie, gdy Yro przyszedł zobaczyć, co u przybranego dziecka Delii. Ledwie zauważył pościg, a już biegł tuż za zwierzakami, bojąc się o to, co zrobi Delia, gdy dowie się, że jej doradca nie potrafi upilnować anielicy.

        Scur tymczasem rozkoszował się największym kawałkiem sera, jaki udało mu się zdobyć. Hulaj dusza, królowej, księżniczki, doradcy i zwierzaków nie ma!

[Ciąg dalszy: Delia i Evangeline]
Zablokowany

Wróć do „Arrantalis”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 0 gości