Post miesiąca: Styczeń (2017)Post miesiąca - Nikolaus

Zablokowany
Awatar użytkownika
Maia
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 80
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Arystokrata
Kontakt:

Post miesiąca - Nikolaus

Post autor: Maia »

Autor: Nikolaus
Data: 29.01.2017
Link: http://granica-pbf.pl/viewtopic.php?f=55&p=72250#p72250
Tekst:

Wyszli na parkiet. Turilli jak zawsze dumnie wyprostowany, surowy, lecz w spojrzeniu jego stalowego oka widać było wyzwanie i pożądanie. Pewnie otoczył talię Evy Alvarez ramieniem w geście, w którym nie było wrodzonej subtelności walca. Jakby… Kochał ją. Pożądał. Z płomienną namiętnością, brutalną, bezgraniczną i bezwzględną jak on sam, taką, która nie bierze jeńców. Nie byli jednak sami, bo chociaż parkiet był mocno wyludniony, to jednak wokół było wiele osób i dziesiątki spojrzeń, które śledziły kroki tancerzy. Gdyby jednak zostawić ich we dwoje… Ich tango mogło przerodzić się w namiętność, której nie okiełznałby parkiet. Każdy obserwator widział to i czuł, zadawał sobie jednak pytanie czy to gra czy też faktyczne uczucia. Plotki o generale i jego pięknej adiutantce krążyły już od dłuższego czasu wśród spragnionych skandalu elit.
Turilli złożył dłoń na jej talii, powoli i z namaszczeniem jego palce podążyły w górę, przesunęły się po ręce, aż ich dłonie się splotły. Jego oko szukało jej spojrzenia, w lekko rozchylonych wargach połyskiwały kły. Stali tak blisko siebie. I nagle zaczęli. Chociaż wedle wszelkich teorii to Turilli prowadził wszyscy odnosili wrażenie, jakby to Eva od niego uciekała. Nie ze strachu, raczej… Każąc mu się wysilić. Nie była tak łatwa do zdobycia, mówiła “goń mnie”. Nagle jednak Nikolaus zrobił dwa kroki i to on był z przodu. Spojrzał na swoją adiutantkę - “mam cię”. Oboje obrócili wzrok, jakby żadne nie chciało ulec. Znowu podjęli taniec. Tym razem sekwencja kroków - trudna, skomplikowana, wymagająca niezwykle zgrania, prawie jakby czytali sobie w myślach, a jednocześnie sprawiająca wrażenie, jakby oboje robili sobie na złość, jakby Eva nie chciała iść tam, gdzie prowadził ją Nikolaus, lecz on wcale się tym nie zrażał i robił swoje. Ich nogi przeplatały się, aż dziw, że się o siebie nie potykali. Byli tak blisko, w sposób, w jaki nie mogły tańczyć ze sobą obce osoby. Widzowie szeptali, zasłaniając usta kielichami i wachlarzami. Nagle Eva obróciła się plecami do swego partnera. Generał przystanął, objął ją jedną ręką nad talią, drugą znowu odszukał jej wolną dłoń. Nachylił się, jakby chciał poczuć zapach jej perfum albo pocałować ją w płatek ucha. Ona jednak mu uciekła, ruszając do przodu pewnym krokiem. Chwilę później Klaus obrócił ją w swoją stronę w dynamicznym obrocie, pochylił się ku niej, jednocześnie oferując ramię, na którym jego piękna adiutantka mogła się odchylić, by przed nim uciec. Wyprostowała się. Kolejna sekwencja podstawowych kroków była jakaś taka… niewinna. Jakby sobie wybaczyli i już miało być między nimi dobrze. Eva objęła nogą jego nogę, generał zaraz złapał ją za kolano upierścienioną dłonią. Jego dłoń przesuwała się wyżej, wyżej… Nie przerywał kontaktu wzrokowego, w tym momencie istniał tylko on i ona, a widzowie, muzyka - niech ich piekło pochłonie. Klaus był poważny i zdawało się, że mimo doskonałej i sugestywnej postawy nie pozwolił, by emocje przejęły nad nim kontrolę. Gdy jednak spojrzało się w jego oko… Jakby patrzyło się na zamknięte drzwi pokoju, w którym szaleje pożoga - widzi się ledwo światło dobywające się ze szczelin przy futrynie, słyszy ryk ognia i tylko można się domyślać, że uwięziony tam ogień byłby w stanie strawić wszystko wkoło… Eva nigdy nie odtrąciła go wprost, w codzienności tak jak w tangu kazała mu się starać, gonić za sobą i udowadniać wszelkie swoje walory. Ten moment był jednak bez wątpienia najbardziej intymny, jaki do tej pory między nimi zaistniał. Gdy Turilli poczuł pod palcami gładką skórę uda panny Alvarez zdawało się, że jego wargi drgnęły w lekkim uśmiechu tryumfu. Lecz przecież on nie zamierzał zadowolić się tylko takim głaskaniem i już skakać z radości albo skomleć o więcej. Nie. On przecież zamierzał zdobyć ją całkowicie… I jakby właśnie ta myśl znalazła odbicie w jego gestach i krokach, gdy pewnie przytrzymał przy sobie udo Evy i cofnął się, wlekąc ją niejako za sobą. Jakaś wyjątkowo wrażliwa niewiasta obserwująca ten pokaz namiętności wydała z siebie okrzyk oburzenia, w którym jednak wprawne ucho usłyszało też odrobinę podniecenia - pewnie w głębi ducha zazdrościła pięknej wampirzycy.
W końcu muzyka ucichła, jedyna tańcząca para zatrzymała się, a pozostali goście jeszcze przez moment czekali co teraz nastąpi. Klaus zachodził w głowę, czego też mogli oni oczekiwać - że nagle generał i jego adiutantka padną sobie w ramiona i wyznają sobie miłość? Albo jeszcze lepiej, że odejdą każde w swoją stronę jak spłoszona młodzież. Niedorzeczność, totalny brak klasy. Turilli nie zamierzał odstawiać żadnych scen. Ukłonił się i pocałował Evę w dłoń, po czym odprowadził ją z parkietu.
- Twój charakter nieodmiennie mnie fascynuje, panno Alvarez - zagaił, gdy jeszcze mógł mówić bez świadków. - Taka kobieta jak ty owinie sobie wokół palca każdego mężczyznę… Nie miałbym nic przeciwko, by mnie to spotkało - zauważył na koniec, spoglądając jej w oczy. W istocie podobał mu się pazur, jaki Eva pokazała mu w tańcu. Tango idealnie do niej pasowało, pokazywało jak silną i niezależną kobietą jest, ile w niej siły, a jednocześnie gracji i kuszącego wdzięku.
Orkiestra jakby trochę się ośmieliła po tym wybryku i zaczęła grać znacznie żywiej. Na granicy parkietu powstało małe zamieszanie, gdy kolejne pary próbowały wyminąć tych, którzy jedynie stali i obserwowali towarzystwo, obgadując zawzięcie co ciekawsze indywidua. W tym zamieszaniu Turilli i Eva nie byli w stanie odejść zbyt daleko, tym bardziej, że generał niespecjalnie nosił się z zamiarem puszczenia swej adiutantki samopas - przy niej bawił się znacznie lepiej.
- Generale, pułkowniku.
Do pary zwrócił się mężczyzna w czerwonej masce roześmianego diabła, którego nie sposób było poznać ani po cechach fizjonomii, ani po głosie, gdyż jego wypowiedź była zbyt krótka, a panujący wokół gwar zbyt intensywny. Klaus przyjrzał mu się więc pośpiesznie, szukając jakiś znajomych symboli. Szybko wychwycił sygnet na jego prawej dłoni - podobny do tego, który nosił sam generał, wykonany jednak ze złota, a w herbie na prawym pasie zamiast chryzantemy znajdowała się pięciolistna róża.
- W tej masce pewnie trudno mnie rozpoznać - zreflektował się rozmówca w chwili, gdy Nikolaus już i tak wiedział, z kim rozmawia. - Reston Turilli.
Mężczyzna uchylił maski, by zaprezentować parze oblicze na oko trzydziestoletniego mężczyzny z trójkątnym podbródkiem, wąskim nosem i oczami zwieńczonymi wachlarzykami zmarszczek mimicznych. Zaraz jednak na powrót założył diabelską twarz, za którą skrywał się tego wieczoru.
- Generale, zdaję sobie sprawę, że może nie jest to właściwe miejsce i czas, lecz chciałem porozmawiać o pańskich oddziałach stacjonujących na wschód od miasta - zagaił “czerwony” Turilli, a “biały” zaczął się w tym momencie zastanawiać, o co konkretnie może mu chodzić. Zakładał, iż pewnie znowu chodzi o naruszenie jurysdykcji i w tym samym momencie uznał, że pewnie Reston planuje coś ugrać poruszając ten temat w niesprzyjających warunkach, tak by przeciwnik nie mógł się do rozmowy dostatecznie przygotować. Niedoczekanie.
- W istocie, nie jest to właściwe miejsce - zgodził się więc bezczelnie. - Przez wzgląd na poglądy naszego gospodarza, niechętnie poruszałbym tematy związane z armią i strażą. Wróćmy więc do tematu po balu, w najbliższym możliwym terminie. Panno Alvarez.
Takie zachowanie było dla Klausa typowe - w jednej chwili zwracał się do swej adiutantki tonem, jakby wydawał jej rozkaz, chociaż nie powiedział czego sobie życzy. Miała się tego domyślić na podstawie wcześniejszych słów albo ogółu sytuacji. Ta konkretna prośba była całe szczęście dość prosta - jedną z podstawowych funkcji adiutantów od zawsze było planowanie grafików swych dowódców i panowanie nad nimi, by generałowie nie musieli zawracać sobie tym głowy. Klaus co prawda z reguły pamiętał jakie miał plany na najbliższe kilka dni, ale to nie znaczyło, że nie wolał korzystać z pomocy osób do tego powołanych. Tym bardziej, że Eva świetnie sobie radziła tak z planowaniem jego harmonogramu pracy, jak i odgadywaniem niewypowiedzianych rozkazów. Tym razem jednak nie było jej dane pokazać jak doskonale pełni swoje obowiązki, gdyż nagle gdzieś z końca sali dało się słyszeć alarmujące okrzyki przerażenia i zaskoczenia. Generał momentalnie stracił zainteresowanie rozmową i spojrzał w tamtą stronę, dokładnie w momencie, gdy zgromadzeni wokół parkietu goście rozstąpili się, a spomiędzy nich prosto pod nogi tancerzy wypadła kobieta. Zorientowanie się, że to martwe ciało, zajęło Nikolausowi mgnienie oka, po którym natychmiast podniósł wzrok, by zobaczyć kto przywlókł tutaj swą ofiarę. Dostrzegł kobietę z mieczem, która zwróciła na siebie jego uwagę gdy rozmawiał z lordem Redvenem. Oprócz niej jednak zdawało mu się, że dostrzegł jakiś inny ruch… Mimo to nie wahał się.
- Panno Alvarez - zwrócił się ostrym tonem do swojej adiutantki, by ta poderwała wszystkich strażników w stan gotowości. Sam natychmiast ruszył przez środek parkietu w miejsce, gdzie leżała martwa kobieta.
- Wszyscy stać! - krzyknął swym donośnym głosem, by zapanować nad tłumem, którego poruszenie wkrótce mogłoby się okazać trudne do okiełznania. - Niech nikt się nie rusza! Służba, powiadomcie pana domu, natychmiast! Odsunać się!
Ostatnie polecenie nie było konieczne - Turilli cieszył się takim respektem, że wszyscy i tak się przed nim rozstępowali, zwłaszcza gdy szedł tak szybkim i pewnym krokiem. Gdy dotarł w końcu do denatki, wokół nich utworzył się krąg gapiów, gdyż co warto podkreślić, zdarzenie to miało miejsce w Maurii, która słynie ze swego kultu śmierci, więc wśród wielu gości incydent nie wywołał strachu, a raczej fascynację. Niektórzy już szeptali o jakiś rytuałach, porachunkach, część osób głośno zastanawiała się, czy ciała nie dałoby się jakoś odkupić, bo zdawało się być w dobrym stanie… Na razie jednak nikt nie odważył się mówić o takich rzeczach zbyt głośno a tym bardziej podchodzić, skoro nad zwłokami właśnie pochylał się generał straży we własnej osobie. Wprawne ucho mogło usłyszeć pojedyncze utyskiwanie, że skoro mundurowi się tym zainteresowali, to pewnie denatka zostanie wcielona do armii. Szkoda.
Klaus póki co nie interesował się tą czczą gadaniną. Pochylił się nad zamordowaną kobietą i obrócił jej ciało na plecy nie zwracając nawet uwagi na to, że momentalnie jego ręce pobrudziły się krwią, która nadal płynęła z poderżniętego gardła. Śmiertelna rana była głęboka, a jej brzegi gładkie i czyste - ktokolwiek zabił, był prawdopodobnie profesjonalistą. Turilli zwrócił uwagę na pewien detal - delikatne zaczerwienienie podobne do otarcia. Skojarzyło mu się ze śladem sznura albo zerwanego przemocą naszyjnika. Pierwsza hipoteza była niedorzeczna, bo po co dusić kogokolwiek sznurem chwilę przed poderżnięciem mu gardła? Druga również nie była pozbawiona wad - skoro ktoś połasił się na wisiorek, to dlaczego nie zabrał jej również kolczyków, ozdobnych wsuwek do włosów i reszty drogiej biżuterii? Generał wiedział, że nie ma co gdybać - musiał poznać więcej szczegółów, chociażby tożsamość ofiary, by móc stawiać jakiekolwiek hipotezy.
- Na arkana, niech ktoś każe się tym grajkom zamknąć! - zawołał ktoś z irytacją, słysząc rozpoczęty przed chwilą utwór.
- Ale… przecież to nie oni…
Turilli zamarł z dłonią wyciągniętą w kierunku maski zamordowanej kobiety. Faktycznie, gdyby się nad tym zastanowić, muzyka nie rozbrzmiewała od strony miejsca wydzielonego dla zespołu. Ona… była wszędzie. I jednocześnie była zupełnie inna niż do tej pory. Mroczna, skomplikowana, ale udająca radosną, jakby ktoś urządzał przyjęcie dla dzieci w zakładzie pogrzebowym. Pobrzmiewało w niej stanowczo zbyt wiele dźwięków, cała orkiestra symfoniczna, chór, szepty, śmiechy… Nie, nie śmiechy - chichoty. Upiorne i złowieszcze chichoty, które jednak były tak odległe, że prawie nierzeczywiste. Ta melodia wywoływała dreszcze.
Generał na ślepo dokończył ruch, by zdjąć maskę zamordowanej kobiecie, wodząc jednocześnie wzrokiem po wszystkim, co działo się dookoła. Dostrzegł, że goście robią się niespokojni, lecz strażnicy, których wezwała Eva póki co panowali nad sytuacją. Zaniepokoił go jednak widok za oknem - zdawało mu się, że mrok przybrał nagle materialną formę i powoli wpełza na okna posiadłości niczym trujący bluszcz, badając przy tym wszystkie szczeliny w poszukiwaniu miejsca, przez które mógł przedostać się do środka…
Dłoń generała zagłębiła się w gęstą, ciepłą breję. Turilli aż lekko się wzdrygnął z zaskoczenia i spojrzał w dół. Ciało denatki szybko zaczęło tracić regularny kształt, rozpływało się jakby było zrobione z krwawego wosku. Ręka wampira weszła w jej twarz niczym w gęsty kisiel, a przerwana w ten sposób powłoka szybko zaczęła się rozpadać, odsłaniając półpłynne wnętrze. Ktoś to dostrzegł i zaczął krzyczeć ogarnięty zgrozą. Turilli zachował zimną krew, lecz odruchowo cofnął rękę - wtedy też ciało kobiety eksplodowało gejzerem krwi i rozpuszczonych tkanek, oblewając osoby stojące najbliżej miejsca zdarzenia. Goście zaczęli krzyczeć, muzyka nagle zaczęła grać coraz głośniej. Płomienie świec zamigotały, a groza, która zawisła nad posiadłością, stała się wręcz namacalna…
Zablokowany

Wróć do „Post miesiąca: Styczeń (2017)”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 5 gości