Rubidia ⇒ [Statek] Taki miałam Kaprys
- Callisto
- Czarny Kot
- Posty: 399
- Rejestracja: 8 lat temu
- Rasa: Leśny Elf
- Profesje: Złodziej , Skrytobójca , Wędrowiec
- Ranga: [img]http://granica-pbf.pl/images/administrator.png[/img]
- Kontakt:
Na dość skromną odpowiedź mężczyzny skinęła jedynie głową, przyjmując ją bez zastrzeżeń. Zdawała sobie sprawę z tego, że potrafi być nieco bezpośrednia i chociaż nie próbowała tego ograniczyć, to również nie oczekiwała od innych, że będą zachowywać się w podobny sposób. Poza tym nie była tym aż tak zainteresowana, żeby drążyć temat. Sam fakt, że ścigała go straż musiał oznaczać, że coś przeskrobał, więc ta krótka odpowiedź z jego strony była sygnałem, że nie ma zamiaru się z tego spowiadać.
Gdy drzwi otworzyły się nagle spojrzała z zainteresowaniem w tamtą stronę, spodziewając się nadejścia młodej pani kapitan. W progu stanęła jednak chuda kobieta w kwiecie wieku, która w dość górnolotny sposób, zdaniem Callisto, przekazała im, że pani kapitan przyjdzie do nich niedługo. Dziewczyna skinęła głową odruchowo, przyjmując informację do wiadomości, po czym zaraz pokręciła płomienną czupryną, mówiąc, że niczego jej nie trzeba.. Śledziła zastępczynię wzrokiem, gdy ta zbliżała się do biurka, jednak nie zmieniła swojej pozycji, tylko zerkała sobie przez ramię na stertę dokumentów, które jednak nic jej nie mówiły. Będzie musiała w końcu nauczyć się czytać i pisać, zaczyna to być powoli irytujące, gdy wszyscy wokół niej rozumieją te śmieszne szlaczki, a ona nie. No ale cóż, dosłownie wychowała się w lesie i nie odebrała takiej edukacji jak większość dziewcząt w jej wieku, więc czuła się dzięki temu chociaż trochę usprawiedliwiona.
Gdy Kelsier odezwał się ponownie po wyjściu Tatiany, Callisto spojrzała na niego czujnie, a w jej oczach błysnęło uznanie, chociaż tylko przez chwilę. Większość ludzi zazwyczaj traktowała Thora jako wyrośniętego psa, oczywiście jak tylko przestali wrzeszczeć w bezsensownej panice. Zarówno dziewczyna, jak i jej wilk, potrafili docenić, że mężczyzna nie tylko nazwał basiora jej towarzyszem, a nie pupilem czy zwierzątkiem, ale nawet na niego spojrzał, jakby uznając jego obecność.
- Ma na imię Thor – odparła, przyglądając się chwilę białowłosemu w zadumie, po czym zerknęła krótko na wilka z uśmiechem, a zaraz później do kajuty żwawo wkroczyła kapitan Nigorie.
Półelfka podążyła za nią wzrokiem, gdy dziewczyna usiadła przy stoliku z Kelsierem, sama jednak nie zmieniając swojego miejsca. Zauważyła, że większość ludzi lubuje się w potężnych i miękkich siedziskach, w których można się zapaść. Ona z kolei wolała twarde biurko, podobnie jak zazwyczaj spała na twardych materacach lub gołej ziemi. Tak było jej po prostu wygodnie, chociaż mogła też być to kwestia przyzwyczajenia. Callisto potoczyła spojrzeniem po nogach pani kapitan, zastanawiając się podświadomie, jak bardzo niewygodnie musi jej być w tej obcisłej spódniczce, zaraz jednak skupiła się na słowach Nigorie.
Nadal nie podjęli z Thorem decyzji, co do tego czy wysiądą w Turmalii, czy popłyną gdzieś dalej. Zerknęła na niego krótko, gdy poczuła, że dotyka jej myśli.
- Moje zdanie na ten temat znasz – burknął basior. – To nie jest naturalne dla wilka, żeby mieć tyle wody pod łapami.
- Ale pomyśl, dotarlibyśmy tak szybko i tak daleko! Do miejsc, gdzie jeszcze nie byliśmy!
- Pieszo też byśmy tam trafili.
- Ale wolniej. Poza tym, na tej mapie, którą sobie pożyczyłam na wieczne nieoddanie jest szlak prowadzący morzem! Jak niby mamy inaczej tam dotrzeć?
- Nie wiedziałem, że mamy jakiś cel tej wyprawy poza ucieczką z miasta.
- No teraz już mamy – uśmiechnęła się do niego w myślach i przeniosła swoją uwagę ponownie na słowa pani kapitan, dopiero orientując się, że część z nich umknęła jej, gdy rozmawiała z Thorem.
Brunetka i Kelsier podnosili się już ze swoich miejsc i ruszyli gdzieś korytarzem, więc Calli odruchowo zeskoczyła z biurka i podążyła za nimi, z wilkiem za plecami, zamykającym pochód. Czuła w sobie jego niepewność, gdy zmierzali wąskim, nieco klaustrofobicznym korytarzem w stronę kajut i poczuła ukłucie sumienia. Właściwie siłą go tu wciągnęła, myśląc tylko o sobie i oczekując, że się dostosuje.
- Wybacz – mruknęła nagle, ale on i tak wiedział o co chodzi i trącił ją mokrym nosem w nagą łopatkę.
- Dobrze już Mała, poradzimy sobie jakoś.
Oboje jednak zwątpili gdy zajrzeli do kajuty, którą im zaprezentowała Nigorie. Żadne z nich nie było przyzwyczajone do wygód w rozumieniu większości ludzi i nie raz spali w warunkach dalece odbiegających nawet od określenia „cywilizowane”, ale z kolei czuli ogromną potrzebę przestrzeni, spędzając niemal całe życie pod gołym niebem. Tutaj jednak nawet sama elfka szybko dostałaby klaustrofobii. Widziała jednak, że najwyraźniej oboje z Kelsierem dostali jedne z lepszych kajut, więc nie zamierzała ani słowem narzekać. Zwłaszcza, że mężczyzna dostał jeszcze mniejszą od nich. Uśmiechnęła się pod nosem widząc, jak Nigorie i białowłosy rzucają sobie obiecujące spojrzenia, okraszone grą męskich uśmiechów i dziewczęcych rumieńców. Miała jedynie nadzieję, że nie będzie musiała wysłuchiwać ich jęków przez całą podróż, bo chyba wyskoczy za burtę.
- Dziękujemy bardzo – powiedziała tylko ze szczerym uśmiechem, zamierzając z pewnością w wolnym czasie odwiedzić panią kapitan, żeby porozmawiać i może dowiedzieć się czegoś więcej na temat swojej nowej mapy. Zaraz jednak została wciągnięta za łokieć do swojej nowej kajuty i zaskoczona nie protestowała, lecz spoglądała pytająco na brunetkę, zastanawiając się też o co może jej chodzić. Nie widziała bowiem w swoją stronę takich sygnałów, jakie ta wysyłała do białowłosego, więc wątpiła czy pani kapitan chodziło o krótką chwilę sam na sam. Słuchała więc uprzejmie jej słów, starając się nie mrugać ze zdziwieniem, gdy padały kolejne niezrozumiałe dla niej twierdzenia. Jej konsternację budziła zwłaszcza szczera troska w głosie dziewczyny, gdyż Callisto nie mogła sobie przypomnieć momentu, w którym źle ją potraktowano.
- Tak.. to znaczy dzięki za informację, będę uważać – potwierdziła z miłym uśmiechem i gdy opuściły pomieszczenie, odprowadziła Nigorie wzrokiem, wciąż nieco zdziwiona. Kelsier zdążył już zniknąć, poinformowawszy je wcześniej, że będzie na pokładzie. Callisto miała zamiar zaraz do niego dołączyć, gdyż chciała spędzać jak najmniej czasu w swojej kajucie. Teraz zostawiła tam miecz, łuk i strzały, zostawiając przy sobie tylko sztylety przy udzie i w bucie. Nie widziała powodu, dla którego musiałaby chodzić po statku w pełni uzbrojona. O kradzież również się nie martwiła. Ewentualny złodziej nie miałby i tak gdzie z tym uciec, a ona jakby się zorientowała, że ktoś przywłaszczył sobie jej broń, przetrząsnęłaby statek, odwracając go niemal do góry nogami, a sam pechowy marynarz, który postanowił ją okraść, gorzko by tego pożałował.
- Kim jest Milan? – zapytała zerkając na basiora, gdy szli w kierunku pokładu.
- To chyba ten marynarz, którego chciałaś wykorzystać, żeby dostać się na pokład.
Callisto niemal palnęła się otwartą dłonią w czoło.
- No tak, faktycznie. Kapitanka kazała mi na niego uważać – zaśmiała się wesoło. – Myślisz, że powinnam jej powiedzieć, żeby to on uważał na mnie? – Wyszczerzyła do wilka ząbki w uśmiechu, a on odwdzięczył się tym samym, jednak w jego wypadku wyglądało to zdecydowanie groźniej.
- Myślę, że nie powinnaś – zaśmiał się chrapliwie i lekkim truchtem wybiegł na pokład.
Dziewczyna wyszła zaraz za nim, przykładając dłoń nad oczy, które zmrużyła lekko przed słońcem, zanim się do niego przyzwyczaiły. Odetchnęła głęboko świeżym powietrzem, a jej usta rozciągnęły się od razu w uśmiechu. Przygoda! Thor ruszył zaraz po swojemu na obchód statku, mając prawdopodobnie zamiar obejść go całego i obwąchać, siejąc przy tym zamęt wśród załogi. Nie miała jednak zamiaru go powstrzymywać, niech się przyzwyczajają do jego obecności. Callisto za to szybko wypatrzyła Kelsiera przy burcie i podeszła do niego bezszelestnie, nawet się jednak nie starając. Jako, że zwrócony był twarzą w stronę morza prawdopodobnie zobaczył ją dopiero, gdy wskoczyła tyłem na burtę i przerzuciła przez nią nogę, siadając na niej okrakiem i również kierując spojrzenie na horyzont.
- Pierwszy raz płynę statkiem - odezwała się do białowłosego, wyraźnie podekscytowana, chociaż nie było po niej widać, by w ogóle zarejestrowała silne wahania statku, poruszając się i siedząc całkiem stabilnie jak na szczura lądowego.
- Widziałam parę razy jak słońce wpada do wody, ale tu z pewnością będzie o wiele lepiej widać! - Teraz dopiero spojrzała na Kelsiera z uśmiechem, ale jej wzrok zaraz uciekł w górę, w kierunku bocianiego gniazda. Oczy błysnęły jej zachwytem, gdyż wiedziała już dokładnie jaki będzie następny punkt jej zwiedzania. Ale najpierw zamierzała poznać trochę towarzysza podróży, oczywiście, jeśli jej na to pozwoli.
Gdy drzwi otworzyły się nagle spojrzała z zainteresowaniem w tamtą stronę, spodziewając się nadejścia młodej pani kapitan. W progu stanęła jednak chuda kobieta w kwiecie wieku, która w dość górnolotny sposób, zdaniem Callisto, przekazała im, że pani kapitan przyjdzie do nich niedługo. Dziewczyna skinęła głową odruchowo, przyjmując informację do wiadomości, po czym zaraz pokręciła płomienną czupryną, mówiąc, że niczego jej nie trzeba.. Śledziła zastępczynię wzrokiem, gdy ta zbliżała się do biurka, jednak nie zmieniła swojej pozycji, tylko zerkała sobie przez ramię na stertę dokumentów, które jednak nic jej nie mówiły. Będzie musiała w końcu nauczyć się czytać i pisać, zaczyna to być powoli irytujące, gdy wszyscy wokół niej rozumieją te śmieszne szlaczki, a ona nie. No ale cóż, dosłownie wychowała się w lesie i nie odebrała takiej edukacji jak większość dziewcząt w jej wieku, więc czuła się dzięki temu chociaż trochę usprawiedliwiona.
Gdy Kelsier odezwał się ponownie po wyjściu Tatiany, Callisto spojrzała na niego czujnie, a w jej oczach błysnęło uznanie, chociaż tylko przez chwilę. Większość ludzi zazwyczaj traktowała Thora jako wyrośniętego psa, oczywiście jak tylko przestali wrzeszczeć w bezsensownej panice. Zarówno dziewczyna, jak i jej wilk, potrafili docenić, że mężczyzna nie tylko nazwał basiora jej towarzyszem, a nie pupilem czy zwierzątkiem, ale nawet na niego spojrzał, jakby uznając jego obecność.
- Ma na imię Thor – odparła, przyglądając się chwilę białowłosemu w zadumie, po czym zerknęła krótko na wilka z uśmiechem, a zaraz później do kajuty żwawo wkroczyła kapitan Nigorie.
Półelfka podążyła za nią wzrokiem, gdy dziewczyna usiadła przy stoliku z Kelsierem, sama jednak nie zmieniając swojego miejsca. Zauważyła, że większość ludzi lubuje się w potężnych i miękkich siedziskach, w których można się zapaść. Ona z kolei wolała twarde biurko, podobnie jak zazwyczaj spała na twardych materacach lub gołej ziemi. Tak było jej po prostu wygodnie, chociaż mogła też być to kwestia przyzwyczajenia. Callisto potoczyła spojrzeniem po nogach pani kapitan, zastanawiając się podświadomie, jak bardzo niewygodnie musi jej być w tej obcisłej spódniczce, zaraz jednak skupiła się na słowach Nigorie.
Nadal nie podjęli z Thorem decyzji, co do tego czy wysiądą w Turmalii, czy popłyną gdzieś dalej. Zerknęła na niego krótko, gdy poczuła, że dotyka jej myśli.
- Moje zdanie na ten temat znasz – burknął basior. – To nie jest naturalne dla wilka, żeby mieć tyle wody pod łapami.
- Ale pomyśl, dotarlibyśmy tak szybko i tak daleko! Do miejsc, gdzie jeszcze nie byliśmy!
- Pieszo też byśmy tam trafili.
- Ale wolniej. Poza tym, na tej mapie, którą sobie pożyczyłam na wieczne nieoddanie jest szlak prowadzący morzem! Jak niby mamy inaczej tam dotrzeć?
- Nie wiedziałem, że mamy jakiś cel tej wyprawy poza ucieczką z miasta.
- No teraz już mamy – uśmiechnęła się do niego w myślach i przeniosła swoją uwagę ponownie na słowa pani kapitan, dopiero orientując się, że część z nich umknęła jej, gdy rozmawiała z Thorem.
Brunetka i Kelsier podnosili się już ze swoich miejsc i ruszyli gdzieś korytarzem, więc Calli odruchowo zeskoczyła z biurka i podążyła za nimi, z wilkiem za plecami, zamykającym pochód. Czuła w sobie jego niepewność, gdy zmierzali wąskim, nieco klaustrofobicznym korytarzem w stronę kajut i poczuła ukłucie sumienia. Właściwie siłą go tu wciągnęła, myśląc tylko o sobie i oczekując, że się dostosuje.
- Wybacz – mruknęła nagle, ale on i tak wiedział o co chodzi i trącił ją mokrym nosem w nagą łopatkę.
- Dobrze już Mała, poradzimy sobie jakoś.
Oboje jednak zwątpili gdy zajrzeli do kajuty, którą im zaprezentowała Nigorie. Żadne z nich nie było przyzwyczajone do wygód w rozumieniu większości ludzi i nie raz spali w warunkach dalece odbiegających nawet od określenia „cywilizowane”, ale z kolei czuli ogromną potrzebę przestrzeni, spędzając niemal całe życie pod gołym niebem. Tutaj jednak nawet sama elfka szybko dostałaby klaustrofobii. Widziała jednak, że najwyraźniej oboje z Kelsierem dostali jedne z lepszych kajut, więc nie zamierzała ani słowem narzekać. Zwłaszcza, że mężczyzna dostał jeszcze mniejszą od nich. Uśmiechnęła się pod nosem widząc, jak Nigorie i białowłosy rzucają sobie obiecujące spojrzenia, okraszone grą męskich uśmiechów i dziewczęcych rumieńców. Miała jedynie nadzieję, że nie będzie musiała wysłuchiwać ich jęków przez całą podróż, bo chyba wyskoczy za burtę.
- Dziękujemy bardzo – powiedziała tylko ze szczerym uśmiechem, zamierzając z pewnością w wolnym czasie odwiedzić panią kapitan, żeby porozmawiać i może dowiedzieć się czegoś więcej na temat swojej nowej mapy. Zaraz jednak została wciągnięta za łokieć do swojej nowej kajuty i zaskoczona nie protestowała, lecz spoglądała pytająco na brunetkę, zastanawiając się też o co może jej chodzić. Nie widziała bowiem w swoją stronę takich sygnałów, jakie ta wysyłała do białowłosego, więc wątpiła czy pani kapitan chodziło o krótką chwilę sam na sam. Słuchała więc uprzejmie jej słów, starając się nie mrugać ze zdziwieniem, gdy padały kolejne niezrozumiałe dla niej twierdzenia. Jej konsternację budziła zwłaszcza szczera troska w głosie dziewczyny, gdyż Callisto nie mogła sobie przypomnieć momentu, w którym źle ją potraktowano.
- Tak.. to znaczy dzięki za informację, będę uważać – potwierdziła z miłym uśmiechem i gdy opuściły pomieszczenie, odprowadziła Nigorie wzrokiem, wciąż nieco zdziwiona. Kelsier zdążył już zniknąć, poinformowawszy je wcześniej, że będzie na pokładzie. Callisto miała zamiar zaraz do niego dołączyć, gdyż chciała spędzać jak najmniej czasu w swojej kajucie. Teraz zostawiła tam miecz, łuk i strzały, zostawiając przy sobie tylko sztylety przy udzie i w bucie. Nie widziała powodu, dla którego musiałaby chodzić po statku w pełni uzbrojona. O kradzież również się nie martwiła. Ewentualny złodziej nie miałby i tak gdzie z tym uciec, a ona jakby się zorientowała, że ktoś przywłaszczył sobie jej broń, przetrząsnęłaby statek, odwracając go niemal do góry nogami, a sam pechowy marynarz, który postanowił ją okraść, gorzko by tego pożałował.
- Kim jest Milan? – zapytała zerkając na basiora, gdy szli w kierunku pokładu.
- To chyba ten marynarz, którego chciałaś wykorzystać, żeby dostać się na pokład.
Callisto niemal palnęła się otwartą dłonią w czoło.
- No tak, faktycznie. Kapitanka kazała mi na niego uważać – zaśmiała się wesoło. – Myślisz, że powinnam jej powiedzieć, żeby to on uważał na mnie? – Wyszczerzyła do wilka ząbki w uśmiechu, a on odwdzięczył się tym samym, jednak w jego wypadku wyglądało to zdecydowanie groźniej.
- Myślę, że nie powinnaś – zaśmiał się chrapliwie i lekkim truchtem wybiegł na pokład.
Dziewczyna wyszła zaraz za nim, przykładając dłoń nad oczy, które zmrużyła lekko przed słońcem, zanim się do niego przyzwyczaiły. Odetchnęła głęboko świeżym powietrzem, a jej usta rozciągnęły się od razu w uśmiechu. Przygoda! Thor ruszył zaraz po swojemu na obchód statku, mając prawdopodobnie zamiar obejść go całego i obwąchać, siejąc przy tym zamęt wśród załogi. Nie miała jednak zamiaru go powstrzymywać, niech się przyzwyczajają do jego obecności. Callisto za to szybko wypatrzyła Kelsiera przy burcie i podeszła do niego bezszelestnie, nawet się jednak nie starając. Jako, że zwrócony był twarzą w stronę morza prawdopodobnie zobaczył ją dopiero, gdy wskoczyła tyłem na burtę i przerzuciła przez nią nogę, siadając na niej okrakiem i również kierując spojrzenie na horyzont.
- Pierwszy raz płynę statkiem - odezwała się do białowłosego, wyraźnie podekscytowana, chociaż nie było po niej widać, by w ogóle zarejestrowała silne wahania statku, poruszając się i siedząc całkiem stabilnie jak na szczura lądowego.
- Widziałam parę razy jak słońce wpada do wody, ale tu z pewnością będzie o wiele lepiej widać! - Teraz dopiero spojrzała na Kelsiera z uśmiechem, ale jej wzrok zaraz uciekł w górę, w kierunku bocianiego gniazda. Oczy błysnęły jej zachwytem, gdyż wiedziała już dokładnie jaki będzie następny punkt jej zwiedzania. Ale najpierw zamierzała poznać trochę towarzysza podróży, oczywiście, jeśli jej na to pozwoli.
- Ijumara
- Błądzący po drugiej stronie
- Posty: 65
- Rejestracja: 8 lat temu
- Rasa: Czarodziej
- Profesje: Żeglarz
- Kontakt:
Czy Kelsier wiedział co wyprawia? Chyba nie. W błogiej nieświadomości nakręcał wyobraźnię młodej pani kapitan prawie każdym gestem i każdym słowem. No bo właśnie patrząc jej prosto w oczy zapytał, czy nie znalazło się na statku jakieś zajęcie dla kogoś takiego jak on, a Iju pod wpływem tego spojrzenia długo nie mogła znaleźć lepszej odpowiedzi niż te nawiązujące do alkowy i tego, co mężczyzna robi z kobietą gdy nikt nie patrzy. Ocknęła się z tych marzeń z uśmiechem trzepocząc rzęsami.
- Niestety chyba nic nie wymyślę - wyznała. - Załoga jest kompletna, a rejs nie wymaga angażowania więcej niż połowy z nich na raz. I, cóż… nie wyglądasz na kogoś, kto zna się na żegludze. Jeśli masz ochotę, ktoś może cię czegoś nauczyć, ale nie mam dla ciebie żadnego konkretnego zajęcia. Przepraszam.
Iju uśmiechnęła się po raz kolejny, lecz jeszcze nie skończyła mówić. Gdy wstała i już poprawiła spódniczkę, rozłożyła jeszcze ręce w geście bezradności.
- Jesteś poza tym moim gościem, nie wypada, byś pracował na łajbie - zauważyła bardzo wesołym tonem, po czym złożyła dłonie z cichym klaśnięciem i wyprowadziła swoich gości na zewnątrz.
W półmroku korytarzyka Iju nie dostrzegła reakcji na twarzach swoich pasażerów, skoro jednak nie komentowali niczego na głos, musiało nie być tak najgorzej. Albo po prostu byli bardzo kulturalni i przemilczeli swoje niezadowolenie, które na dodatek byłoby zupełnie nieuzasadnione - Kaprys jak na statek handlowy miał i tak bardzo luksusowe kajuty dla tej garstki potencjalnych pasażerów, była to głównie zasługa kobiecej części załogi, która dbała o takie szczegóły jak chociażby porządna pościel czy zamontowanie tego nieszczęsnego stolika w każdej kabinie. Jeśli ktoś chciałby większych udogodnień, powinien wybrać typowy statek rejsowy.
”O na morskie córy, czy on… on naprawdę?”, nie dowierzała Iju. Kelsier na wieść o tym, że będzie spał z nią przez ścianę uśmiechnął się w sposób, który prawie zwalił panią kapitan z nóg - tak po prostu… ładnie. Miło. W tym świetle Nigorie nie widziała najlepiej, ale zdawało jej się, że nie był to maskowany grymas niezadowolenia albo kpina tylko najprawdziwszy, szczery uśmiech zadowolenia, a to sprawiło, że jej rumieniec stał się jeszcze bardziej intensywny i Iju odruchowo uniosła dłoń by zasłonić chociaż jeden policzek.
- Yhm, dobrze - przyznała, gdy zakomunikował im, gdzie się teraz udaje. - Gdyby coś ci było potrzebne, nie wahaj się w razie czego prosić załogi! Tylko… A nie, w sumie nic. Do zobaczenia!
”Tylko tego wielkiego czarnego faceta raczej o nic nie pytaj, bo urwie ci głowę i zagra nią w piłkę”, dokończyła w myślach, gdyż spodziewała się, że Ross z miejsca nie polubi Kelsiera, jak każdego innego mężczyzny w legalnym wieku, który pojawiał się obok niej. Nie powiedziała tego jednak na głos, by jej pasażer nie uprzedzał się negatywnie do załogi. Może akurat nie będą mieli okazji, by wejść w interakcję z Rossem. ”Ech, pora wrócić do papierów…”
Jakby ściągnięty myślami Ijumary, w kajucie kapitańskiej przebywał Ross - gdy jego pani kapitan weszła do środka, on akurat zajmował się podciąganiem zasłon, by wpuścić do środka więcej światła. Na pulpicie obok biblioteczki czekała już rozwinięta mapa przedstawiająca interesujący ich w najbliższym czasie fragment nabrzeża - ten obejmujący trasę między Rubidią i Turmalią, bo chociaż byli już na szerokich wodach i kierowali się na najpopularniejszy szlak między tymi dwoma portami, należało i tak potwierdzić trasę.
Ross widząc, że Nigorie przyszła sama, zachowywał się dość swobodnie, nie zrezygnował jednak z salutu przy powitaniu. Wystarczyło jednak tylko jedno spojrzenie jego czujnych oczu by dostrzec coś, co kazało mu zmarszczyć gniewnie brwi i stanąć w bojowej pozie z rękami założonymi na piersi.
- Ijumaro? - zapytał tylko i to jedno słowo wystarczyło za całe długie “Tłumacz mi się i to już. Najlepiej szybko i wiarygodnie, bo przełożę cię przez kolano i spiorę jak sześciolatkę”. Tak samo zwracał się do niej Gennaro, lecz w jego głosie było znacznie więcej surowości niż w przypadku ciemnoskórego bosmana.
- Hm? - Nigorie mimo wszystko zgrywała głupią i zastosowała swoją ulubioną broń na mężczyzn: szeroki uśmiech połączony z trzepotaniem rzęsami. Na dodatek udawała, że nie dostrzega napięcia i od razu udała się do pulpitu z rozciągniętą na nim mapą. Tam przystanęła, wsparła się palcami na brzegu mebla i spojrzała na Rossa, który nie ruszył się nawet o palec.
- Jesteś chora? - zapytał mężczyzna z cieniem nagany w głosie. - Masz rumiane policzki.
- Och, tak, źle spałam…
- Ijumaro - przerwał jej nie chcąc dalej bawić się w tę farsę. - To przez tego pasażera, prawda? Co to za człowiek?
- Gość honorowy Jadeitów - odpowiedziała Nigorie, od razu przybierając ton obrażonej pannicy. Podeszła do swojego biurka i zabrała z niego skreślony na szybko, lecz opatrzony stosownymi podpisami i pieczęciami list swoich pracodawców, po czym wręczyła go Rossowi na dowód swojej prawdomówności. - Więc niech przypadkiem nie wypadnie za burtę, dobrze? - dodała kąśliwie, gdy jej zastępca zagłębił się w lekturę listu.
- Cały czas nosi kaptur, to jest podejrzane - burknął z niezadowoleniem. - I widziałem jak na ciebie patrzył gdy prowadziłeś ich do kajut…
- Naprawdę? - podłapała momentalnie Iju nie kryjąc swego zachwytu. Odruchowo poprawiła włosy i ubranie, a na jej obliczu pojawił się szeroki uśmiech. Kelsier patrzył na nią tak, że Ross chciał go ukatrupić, a to znaczyło, że musiała mu się podobać!
- Ijumaro! - oburzył się Ross.
- Ale z ciebie stary zgred…
Pasażerowie na statku zostali z miejsca zauważeni i gdziekolwiek by się nie ruszyli, odprowadzały ich ciekawskie spojrzenia załogi. Z początku nikt nie podchodził - nie wiedzieli z kim mają do czynienia i czy mogą się spoufalać bez narażania się na kłopoty. Obserwowali więc póki co z daleka, wymieniając się domysłami, uwagami i szczątkowymi informacjami, które gdzieś tam udało im się wyłuskać. Większą niewiadomą stanowił mężczyzna - nikt nie miał okazji zamienić z nim dwóch zdań z wyjątkiem marynarza, który zaanonsował jego przybycie do pani kapitan, lecz on nie miał nic ciekawego do powiedzenia. Rudowłosa kobieta jednak szybko zyskała status osoby, z którą można było pozwolić sobie na kontakt, a to wszystko dzięki Milanowi, który dumnie twierdził, że dziewczyna oszalała na jego punkcie i to z jego powodu chciała podróżować Kaprysem. To że nie znał jej imienia nic nie znaczyło. Jednak z powodu rozpowiadanych przez niego bzdur, gdy tylko Callisto wyszła na pokład, przywitały ją pełne uznania dla urody gwizdy dwóch młodych marynarzy, którzy zwijali wybierane liny. Obecność Thora trochę ostudziła ich entuzjazm, przez co przeżuli i połknęli komentarze o podtekście seksualnym nawiązujące do koloru jej włosów. A gdy półelfka zbliżyła się do Kelsiera, stała się już nietykalna - z nieznajomym już nikt nie chciał zadzierać, nawet należące do załogi kobiety, które wcześniej posyłały mu jednoznaczne spojrzenia i uśmiechy.
- Niestety chyba nic nie wymyślę - wyznała. - Załoga jest kompletna, a rejs nie wymaga angażowania więcej niż połowy z nich na raz. I, cóż… nie wyglądasz na kogoś, kto zna się na żegludze. Jeśli masz ochotę, ktoś może cię czegoś nauczyć, ale nie mam dla ciebie żadnego konkretnego zajęcia. Przepraszam.
Iju uśmiechnęła się po raz kolejny, lecz jeszcze nie skończyła mówić. Gdy wstała i już poprawiła spódniczkę, rozłożyła jeszcze ręce w geście bezradności.
- Jesteś poza tym moim gościem, nie wypada, byś pracował na łajbie - zauważyła bardzo wesołym tonem, po czym złożyła dłonie z cichym klaśnięciem i wyprowadziła swoich gości na zewnątrz.
W półmroku korytarzyka Iju nie dostrzegła reakcji na twarzach swoich pasażerów, skoro jednak nie komentowali niczego na głos, musiało nie być tak najgorzej. Albo po prostu byli bardzo kulturalni i przemilczeli swoje niezadowolenie, które na dodatek byłoby zupełnie nieuzasadnione - Kaprys jak na statek handlowy miał i tak bardzo luksusowe kajuty dla tej garstki potencjalnych pasażerów, była to głównie zasługa kobiecej części załogi, która dbała o takie szczegóły jak chociażby porządna pościel czy zamontowanie tego nieszczęsnego stolika w każdej kabinie. Jeśli ktoś chciałby większych udogodnień, powinien wybrać typowy statek rejsowy.
”O na morskie córy, czy on… on naprawdę?”, nie dowierzała Iju. Kelsier na wieść o tym, że będzie spał z nią przez ścianę uśmiechnął się w sposób, który prawie zwalił panią kapitan z nóg - tak po prostu… ładnie. Miło. W tym świetle Nigorie nie widziała najlepiej, ale zdawało jej się, że nie był to maskowany grymas niezadowolenia albo kpina tylko najprawdziwszy, szczery uśmiech zadowolenia, a to sprawiło, że jej rumieniec stał się jeszcze bardziej intensywny i Iju odruchowo uniosła dłoń by zasłonić chociaż jeden policzek.
- Yhm, dobrze - przyznała, gdy zakomunikował im, gdzie się teraz udaje. - Gdyby coś ci było potrzebne, nie wahaj się w razie czego prosić załogi! Tylko… A nie, w sumie nic. Do zobaczenia!
”Tylko tego wielkiego czarnego faceta raczej o nic nie pytaj, bo urwie ci głowę i zagra nią w piłkę”, dokończyła w myślach, gdyż spodziewała się, że Ross z miejsca nie polubi Kelsiera, jak każdego innego mężczyzny w legalnym wieku, który pojawiał się obok niej. Nie powiedziała tego jednak na głos, by jej pasażer nie uprzedzał się negatywnie do załogi. Może akurat nie będą mieli okazji, by wejść w interakcję z Rossem. ”Ech, pora wrócić do papierów…”
Jakby ściągnięty myślami Ijumary, w kajucie kapitańskiej przebywał Ross - gdy jego pani kapitan weszła do środka, on akurat zajmował się podciąganiem zasłon, by wpuścić do środka więcej światła. Na pulpicie obok biblioteczki czekała już rozwinięta mapa przedstawiająca interesujący ich w najbliższym czasie fragment nabrzeża - ten obejmujący trasę między Rubidią i Turmalią, bo chociaż byli już na szerokich wodach i kierowali się na najpopularniejszy szlak między tymi dwoma portami, należało i tak potwierdzić trasę.
Ross widząc, że Nigorie przyszła sama, zachowywał się dość swobodnie, nie zrezygnował jednak z salutu przy powitaniu. Wystarczyło jednak tylko jedno spojrzenie jego czujnych oczu by dostrzec coś, co kazało mu zmarszczyć gniewnie brwi i stanąć w bojowej pozie z rękami założonymi na piersi.
- Ijumaro? - zapytał tylko i to jedno słowo wystarczyło za całe długie “Tłumacz mi się i to już. Najlepiej szybko i wiarygodnie, bo przełożę cię przez kolano i spiorę jak sześciolatkę”. Tak samo zwracał się do niej Gennaro, lecz w jego głosie było znacznie więcej surowości niż w przypadku ciemnoskórego bosmana.
- Hm? - Nigorie mimo wszystko zgrywała głupią i zastosowała swoją ulubioną broń na mężczyzn: szeroki uśmiech połączony z trzepotaniem rzęsami. Na dodatek udawała, że nie dostrzega napięcia i od razu udała się do pulpitu z rozciągniętą na nim mapą. Tam przystanęła, wsparła się palcami na brzegu mebla i spojrzała na Rossa, który nie ruszył się nawet o palec.
- Jesteś chora? - zapytał mężczyzna z cieniem nagany w głosie. - Masz rumiane policzki.
- Och, tak, źle spałam…
- Ijumaro - przerwał jej nie chcąc dalej bawić się w tę farsę. - To przez tego pasażera, prawda? Co to za człowiek?
- Gość honorowy Jadeitów - odpowiedziała Nigorie, od razu przybierając ton obrażonej pannicy. Podeszła do swojego biurka i zabrała z niego skreślony na szybko, lecz opatrzony stosownymi podpisami i pieczęciami list swoich pracodawców, po czym wręczyła go Rossowi na dowód swojej prawdomówności. - Więc niech przypadkiem nie wypadnie za burtę, dobrze? - dodała kąśliwie, gdy jej zastępca zagłębił się w lekturę listu.
- Cały czas nosi kaptur, to jest podejrzane - burknął z niezadowoleniem. - I widziałem jak na ciebie patrzył gdy prowadziłeś ich do kajut…
- Naprawdę? - podłapała momentalnie Iju nie kryjąc swego zachwytu. Odruchowo poprawiła włosy i ubranie, a na jej obliczu pojawił się szeroki uśmiech. Kelsier patrzył na nią tak, że Ross chciał go ukatrupić, a to znaczyło, że musiała mu się podobać!
- Ijumaro! - oburzył się Ross.
- Ale z ciebie stary zgred…
Pasażerowie na statku zostali z miejsca zauważeni i gdziekolwiek by się nie ruszyli, odprowadzały ich ciekawskie spojrzenia załogi. Z początku nikt nie podchodził - nie wiedzieli z kim mają do czynienia i czy mogą się spoufalać bez narażania się na kłopoty. Obserwowali więc póki co z daleka, wymieniając się domysłami, uwagami i szczątkowymi informacjami, które gdzieś tam udało im się wyłuskać. Większą niewiadomą stanowił mężczyzna - nikt nie miał okazji zamienić z nim dwóch zdań z wyjątkiem marynarza, który zaanonsował jego przybycie do pani kapitan, lecz on nie miał nic ciekawego do powiedzenia. Rudowłosa kobieta jednak szybko zyskała status osoby, z którą można było pozwolić sobie na kontakt, a to wszystko dzięki Milanowi, który dumnie twierdził, że dziewczyna oszalała na jego punkcie i to z jego powodu chciała podróżować Kaprysem. To że nie znał jej imienia nic nie znaczyło. Jednak z powodu rozpowiadanych przez niego bzdur, gdy tylko Callisto wyszła na pokład, przywitały ją pełne uznania dla urody gwizdy dwóch młodych marynarzy, którzy zwijali wybierane liny. Obecność Thora trochę ostudziła ich entuzjazm, przez co przeżuli i połknęli komentarze o podtekście seksualnym nawiązujące do koloru jej włosów. A gdy półelfka zbliżyła się do Kelsiera, stała się już nietykalna - z nieznajomym już nikt nie chciał zadzierać, nawet należące do załogi kobiety, które wcześniej posyłały mu jednoznaczne spojrzenia i uśmiechy.
- Kelsier
- Przybysz z Krainy Rzeczywistości
- Posty: 77
- Rejestracja: 8 lat temu
- Rasa: Kotołak
- Profesje: Skrytobójca , Szpieg , Wędrowiec
- Kontakt:
Kotołak kiwnął głową, gdy Callisto przedstawiła mu swojego zwierzęcego towarzysza. Miał przeczucie, że ta dwójka podróżuje ze sobą długo, więc gdyby zaszła potrzeba, Thor na pewno stanąłby w obronie rudowłosej. W sumie, on też mógłby to zrobić, jeśli sytuacja by tego wymagała. W końcu oboje byli po tej samej stronie, a na statku zajmowali pozycję pasażerów, co więcej Pani Kapitan powiedziała im przecież, że są jej gośćmi, więc to, tak jakby, wynosiło ich ponad kogoś spoza załogi, kto przebywałby na statku i byłby na nim zwykłym gościem.
Kelsier wiedział, że ta podróż jest krótsza i zakończy się w momencie, w którym przybiją do portu w Turmalii. Nadal nie podjął decyzji, czy zostaje na statku na dłużej i nie wysiada w Turmalii, czy może to zrobi, a podróż kontynuował będzie już pieszo i po Alaranii. Po terenach, które znał lepiej niż wodę. Miał trochę czasu na zastanowienie się nad tym, jednak, w końcu, będzie musiał podjąć decyzję.
– Trudno, nic się nie stało – odpowiedział Ijumarze. Nie powiedział nic na temat tego, że jest jej gościem i nie wypada, żeby pracował. On wolałby się do czegoś przydać, naprawdę. Oczywiście, miał zamiar później udać się na pokład i poobserwować widoki, jednak nie będzie tego robił przez całą podróż, bo stanie się to, po prostu, nudne. Cóż, zwrócił uwagę na to, że w kajucie kapitańskiej znajduję się dość sporo książek, może później poprosi jej właścicielkę o to, żeby mu coś pożyczyła.
Wyszli z pomieszczenia, kierując się w miejsce, w którym znajduje się kilka kajut przeznaczonych dla ewentualnych podróżników, którzy nie są członkami stałej załogi statku. Jedna z nich, tymczasowo, należała do niego, a druga, większa, do Callisto i Thora. Pomyślał o zwierzęciu i zaczęło ciekawić go, jak będzie się ono zachowywać na statku. Całkiem możliwe, że niedługo się przekona, bo, może, rudowłosa także postanowi udać się na górę, na pokład, a wtedy najpewniej Thor ruszy tam razem z nią. Kelsier zakomunikował tylko, gdzie mogą go znaleźć i poszedł na górę.
Pewnie, że czuł spojrzenia załogi na sobie. Był tu kimś nowym i nie dziwił go ciekawski wzrok spoczywający na jego sylwetce. Nie przejmował się tym i doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że załoga, tak naprawdę, nic o nim nie wie. W dodatku, całkowicie naturalnie, przychodziło mu roztaczanie wokół siebie jakiejś aury tajemniczości, która mogła tylko potęgować myśli kłębiące się w głowie marynarzy, jakiekolwiek by one nie były. Odwrócił się na chwilę, gdy jego wyostrzony słuch wyłapał gwizdy. Zobaczył, że Callisto wchodzi na pokład i dźwięki te skierowane są w jej stronę. Przypomniał sobie, że dziewczyna dostała się na statek dzięki jednemu z marynarzy, może zaczął on rozpowiadać o niej rzeczy, których skutkiem było właśnie to. Przeniósł wzrok na Thora. Wilk zaczął chodzić po statku i obwąchiwać go, a kotołak dość szybko stracił go z oczu. Ponownie zaczął oglądać widoki rozpościerające się za burtą.
Poczuł ruch obok siebie i spojrzał w tę stronę. Zobaczył, jak rudowłosa siada obok miejsca, w którym stał. Wygląda na to, że postanowiła do niego dołączyć i podejrzewał, że już za chwilę odezwie się do niego. Oczywiście, odpowie, a na rozmowę nie będzie narzekał do czasu, w którym zacznie pytać go o coś osobistego albo, po prostu, o coś związanego z nim. Naprawdę nie przepadał za opowiadaniem o sobie.
– Ja też – odpowiedział jej po chwili. Szczerze mówiąc, nie spodziewał się, że spotka tu kogoś jeszcze, kto nie pływał statkiem. Chociaż, z drugiej strony, Thor mógł jakoś podświadomie nie przepadać za pływaniem na statku, więc wtedy nie byłoby niczego dziwnego w tym, że Callisto wcześniej nie była w miejscu, w którym znajduje się teraz.
-Tak… też miałem okazję bywać w miastach portowych. Gdy nie miałem niczego do zrobienia, gdy zachodziło słońce, zawsze znajdywałem sobie miejsce, z którego mogłem obserwować jak „zanurza się” w wodzie – odparł, odruchowo spoglądając w stronę horyzontu. Po dłuższej chwili ponownie przeniósł wzrok na rudowłosą i wkrótce podążył nim w miejsce, w które patrzyła.
– Stamtąd może być naprawdę niezły widok – powiedział do niej, mając na myśli bocianie gniazdo. Jednak wydawało mu się, że załoga mogłaby patrzeć na nich nieprzychylnie, gdyby zobaczyli, że on lub ona wspinają się w stronę bocianiego gniazda. Możliwe, że nawet sam mężczyzna, który tam teraz siedzi mógłby przestraszyć się, gdyby nie zauważył ich wcześniej niż wtedy, gdy będą już stać obok niego.
– A co, w twoim przypadku, spowodowało, że znalazłaś się na tym statku? - zapytał. Podejrzewał, że historyjka marynarza, który opowiadał, że chciała dostać się na statek z powodu uczucia, które do niego żywi, nie jest prawdziwa. Skąd o niej wiedział? Usłyszał, jak jeden mężczyzna opowiada ją drugiemu. Nie stali blisko niego, jednak Kelsier miał ponadprzeciętny słuch, więc udało mu się wysłuchać ich rozmowy.
Kelsier wiedział, że ta podróż jest krótsza i zakończy się w momencie, w którym przybiją do portu w Turmalii. Nadal nie podjął decyzji, czy zostaje na statku na dłużej i nie wysiada w Turmalii, czy może to zrobi, a podróż kontynuował będzie już pieszo i po Alaranii. Po terenach, które znał lepiej niż wodę. Miał trochę czasu na zastanowienie się nad tym, jednak, w końcu, będzie musiał podjąć decyzję.
– Trudno, nic się nie stało – odpowiedział Ijumarze. Nie powiedział nic na temat tego, że jest jej gościem i nie wypada, żeby pracował. On wolałby się do czegoś przydać, naprawdę. Oczywiście, miał zamiar później udać się na pokład i poobserwować widoki, jednak nie będzie tego robił przez całą podróż, bo stanie się to, po prostu, nudne. Cóż, zwrócił uwagę na to, że w kajucie kapitańskiej znajduję się dość sporo książek, może później poprosi jej właścicielkę o to, żeby mu coś pożyczyła.
Wyszli z pomieszczenia, kierując się w miejsce, w którym znajduje się kilka kajut przeznaczonych dla ewentualnych podróżników, którzy nie są członkami stałej załogi statku. Jedna z nich, tymczasowo, należała do niego, a druga, większa, do Callisto i Thora. Pomyślał o zwierzęciu i zaczęło ciekawić go, jak będzie się ono zachowywać na statku. Całkiem możliwe, że niedługo się przekona, bo, może, rudowłosa także postanowi udać się na górę, na pokład, a wtedy najpewniej Thor ruszy tam razem z nią. Kelsier zakomunikował tylko, gdzie mogą go znaleźć i poszedł na górę.
Pewnie, że czuł spojrzenia załogi na sobie. Był tu kimś nowym i nie dziwił go ciekawski wzrok spoczywający na jego sylwetce. Nie przejmował się tym i doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że załoga, tak naprawdę, nic o nim nie wie. W dodatku, całkowicie naturalnie, przychodziło mu roztaczanie wokół siebie jakiejś aury tajemniczości, która mogła tylko potęgować myśli kłębiące się w głowie marynarzy, jakiekolwiek by one nie były. Odwrócił się na chwilę, gdy jego wyostrzony słuch wyłapał gwizdy. Zobaczył, że Callisto wchodzi na pokład i dźwięki te skierowane są w jej stronę. Przypomniał sobie, że dziewczyna dostała się na statek dzięki jednemu z marynarzy, może zaczął on rozpowiadać o niej rzeczy, których skutkiem było właśnie to. Przeniósł wzrok na Thora. Wilk zaczął chodzić po statku i obwąchiwać go, a kotołak dość szybko stracił go z oczu. Ponownie zaczął oglądać widoki rozpościerające się za burtą.
Poczuł ruch obok siebie i spojrzał w tę stronę. Zobaczył, jak rudowłosa siada obok miejsca, w którym stał. Wygląda na to, że postanowiła do niego dołączyć i podejrzewał, że już za chwilę odezwie się do niego. Oczywiście, odpowie, a na rozmowę nie będzie narzekał do czasu, w którym zacznie pytać go o coś osobistego albo, po prostu, o coś związanego z nim. Naprawdę nie przepadał za opowiadaniem o sobie.
– Ja też – odpowiedział jej po chwili. Szczerze mówiąc, nie spodziewał się, że spotka tu kogoś jeszcze, kto nie pływał statkiem. Chociaż, z drugiej strony, Thor mógł jakoś podświadomie nie przepadać za pływaniem na statku, więc wtedy nie byłoby niczego dziwnego w tym, że Callisto wcześniej nie była w miejscu, w którym znajduje się teraz.
-Tak… też miałem okazję bywać w miastach portowych. Gdy nie miałem niczego do zrobienia, gdy zachodziło słońce, zawsze znajdywałem sobie miejsce, z którego mogłem obserwować jak „zanurza się” w wodzie – odparł, odruchowo spoglądając w stronę horyzontu. Po dłuższej chwili ponownie przeniósł wzrok na rudowłosą i wkrótce podążył nim w miejsce, w które patrzyła.
– Stamtąd może być naprawdę niezły widok – powiedział do niej, mając na myśli bocianie gniazdo. Jednak wydawało mu się, że załoga mogłaby patrzeć na nich nieprzychylnie, gdyby zobaczyli, że on lub ona wspinają się w stronę bocianiego gniazda. Możliwe, że nawet sam mężczyzna, który tam teraz siedzi mógłby przestraszyć się, gdyby nie zauważył ich wcześniej niż wtedy, gdy będą już stać obok niego.
– A co, w twoim przypadku, spowodowało, że znalazłaś się na tym statku? - zapytał. Podejrzewał, że historyjka marynarza, który opowiadał, że chciała dostać się na statek z powodu uczucia, które do niego żywi, nie jest prawdziwa. Skąd o niej wiedział? Usłyszał, jak jeden mężczyzna opowiada ją drugiemu. Nie stali blisko niego, jednak Kelsier miał ponadprzeciętny słuch, więc udało mu się wysłuchać ich rozmowy.
- Callisto
- Czarny Kot
- Posty: 399
- Rejestracja: 8 lat temu
- Rasa: Leśny Elf
- Profesje: Złodziej , Skrytobójca , Wędrowiec
- Ranga: [img]http://granica-pbf.pl/images/administrator.png[/img]
- Kontakt:
Callisto zupełnie nie była świadoma plotek, jakie o niej krążyły, lecz prawdopodobnie nawet gdyby je znała, raczej nie zaszczyciłaby ich komentarzem. Faceci zawsze będą gadać, nie ma co strzępić języka. Mimo tego jednak, że dość często posługiwała się swoją urodą, jako narzędziem takim samym jak wytrych (w końcu mężczyźni byli swojego rodzaju zamkami, które po prostu trzeba umieć otworzyć), to i tak potrafiła speszyć się po dziewczęcemu, na przykład w skutek takich gwizdów. Szybko jednak uciekła poza pole rażenia marynarzy, który omijali Kelsiera szerokim łukiem, ciekawe dlaczego swoją drogą...
Siedziała teraz na burcie, słuchając mężczyzny, który okazał się jednak nieco bardziej otwarty. Kiwnęła głową na jego słowa, przyglądając się cieniowi, który kaptur rzucał na jego oczy.
- Ja nieczęsto miałam do tego okazję, rzadko docieramy aż do wybrzeża, wolimy lasy – uśmiechnęła się lekko, odruchowo stosując liczbę mnogą. Odkąd bowiem opuściła dom brata, Thor był zawsze przy niej i nigdy się na dłużej nie rozstawali. Żadnemu z nich nigdy taki pomysł do głowy nie przyszedł i w ogóle o tym nie rozmawiali. Nawet teraz wilk tylko marudził, że płyną statkiem, w ogóle jednak nie biorąc pod uwagę opcji, żeby puścić Callisto samą. Tak już po prostu między nimi było, chciało się jedno, dostawało się drugie w pakiecie.
Elfka spojrzała znów na bocianie gniazdo, widząc, że Kelsier zorientował się, że miała je na oku.
- Taak. – Uśmiechnęła się niecnie. – Można będzie przekonać tego marynarza, który tam siedzi, żeby nas wpuścił.
Nie zakładała, żeby pełniący tam wartę mężczyzna miał coś przeciwko temu, żeby weszła tam na chwilę, w końcu taka beczka ze spokojem pomieści dwie osoby. Ona nie zajmuje dużo miejsca! A później może białowłosy wejść podziwiać widoki. Albo marynarz na chwilę zejdzie, przecież statek od tego nie zatonie. Dla chcącego nic trudnego, Callisto nie widziała powodu, dla którego wartownik miałby się nie zgodzić. Tak się chyba na niego mówi, nie? Słysząc pytanie Kelsiera spojrzała na niego z ukosa.
- Ach, wiesz, zrobiłam coś, co nie było zgodne z ich prawem – zamruczała, uśmiechając się, gdy przytoczyła jego własne słowa. – No i znalazłam tu azyl. Przy okazji będę miała na koncie nowe doświadczenie. Właściwie zdziwiłam się, że tak łatwo poszło dostanie się na statek, spodziewałam się większych problemów – przyznała szczerze, znów zerkając w kierunku horyzontu. – Ty chociaż miałeś jakieś swoje papiery, ja liczyłam właściwie tylko na łut szczęścia, że moje wkupne przypadnie pani kapitan do gustu. Dobrze, że trafiłam na kobietę – dodała wesoło i obejrzała się nagle, słysząc chrobot pazurów na deskach pokładu.
- Mała ta łajba – mruknął wilk, siadając obok dziewczyny i spoglądając na nią żółtymi ślepiami.
- Myślę, że wystarczająca – odpowiedziała mu ze śmiechem, który rozbrzmiał jedynie w głowie basiora.
- Oprócz nas są tu w większości sami marynarze, parę kobiet i jakiś rudy rzyga za burtę. Nie wygląda na marynarza, może też pasażer.
- Może.
- Wyciągasz informacje od tego obcego?
- Rozmawiam z nim po prostu. Thor, wyluzuj.
Poczochrała wilka po olbrzymim łbie i przeniosła spojrzenie ponownie na mężczyznę.
- Dlaczego masz cały czas kaptur na głowie? Chciałabym zobaczyć twoje oczy – uderzyła jak zwykle bezpośrednio, zastanawiając się, czy będzie protestował, czy też po prostu zrzuci nakrycie głowy. Przesadą byłoby stwierdzenie, że kaptur jej przeszkadzał, co najwyżej czuła się niewygodnie, nie wiedząc gdzie mężczyzna dokładnie spogląda i było to raczej skutkiem przyzwyczajenia. Po czyichś oczach najłatwiej stwierdzić czy ktoś kłamie, jakie ma intencje, czy też jaki będzie jego następny ruch, odczytując zamiary danej osoby.
W zamyśleniu postukała palcami o wyślizgane już drewno burty, myślami powracając do mapy, spoczywającej na dnie jej torby. Z góry założyła, że pójdzie tam raczej sama, gdyż wilk robił się niespokojny pod pokładem, co zaraz potwierdziły jego myśli napływające do jej głowy. Zastanawiała się przez chwilę, czy wspominać o wszystkim podróżującemu z nimi Kelsierowi, odruchowo przyłączając go jakby do grupy gości Nigorie, jak sama ich określiła. Kapitan wspominała, że zaprasza ich na obiad, wówczas będzie dobry moment, żeby zostać trochę dłużej i porozmawiać o mapie. Jeśli mężczyzna postanowi dołączyć do nich, nie będzie protestowała. Towarzystwo jej nie przeszkadzało, a nie odczuwała jakiejś zaborczości w stosunku do mapy i tego, do czego prowadziła. Calli nie należała do grupy fanatyków, którzy widząc duży czerwony X na końcu trasy wrzeszczeli „skarb!” kompletnie tracąc przy tym rozum. Ona oczyma wyobraźni nie widziała skrzyni wypełnionej kosztownościami, a jedynie drogę samą w sobie. Osiąganie destynacji nie satysfakcjonowało jej aż tak bardzo, gdyż oznaczało, że coś się zakończyło i pewien cel, chociaż został osiągnięty, znika już z listy rzeczy do zrobienia, pozostawiając po sobie uporczywą dla dziewczyny pustkę. Nie, ona zdecydowanie bardziej wolała gdzieś zmierzać, niż tam docierać. Dlatego teraz tak bardzo cieszyła się podróżą statkiem.
Siedziała teraz na burcie, słuchając mężczyzny, który okazał się jednak nieco bardziej otwarty. Kiwnęła głową na jego słowa, przyglądając się cieniowi, który kaptur rzucał na jego oczy.
- Ja nieczęsto miałam do tego okazję, rzadko docieramy aż do wybrzeża, wolimy lasy – uśmiechnęła się lekko, odruchowo stosując liczbę mnogą. Odkąd bowiem opuściła dom brata, Thor był zawsze przy niej i nigdy się na dłużej nie rozstawali. Żadnemu z nich nigdy taki pomysł do głowy nie przyszedł i w ogóle o tym nie rozmawiali. Nawet teraz wilk tylko marudził, że płyną statkiem, w ogóle jednak nie biorąc pod uwagę opcji, żeby puścić Callisto samą. Tak już po prostu między nimi było, chciało się jedno, dostawało się drugie w pakiecie.
Elfka spojrzała znów na bocianie gniazdo, widząc, że Kelsier zorientował się, że miała je na oku.
- Taak. – Uśmiechnęła się niecnie. – Można będzie przekonać tego marynarza, który tam siedzi, żeby nas wpuścił.
Nie zakładała, żeby pełniący tam wartę mężczyzna miał coś przeciwko temu, żeby weszła tam na chwilę, w końcu taka beczka ze spokojem pomieści dwie osoby. Ona nie zajmuje dużo miejsca! A później może białowłosy wejść podziwiać widoki. Albo marynarz na chwilę zejdzie, przecież statek od tego nie zatonie. Dla chcącego nic trudnego, Callisto nie widziała powodu, dla którego wartownik miałby się nie zgodzić. Tak się chyba na niego mówi, nie? Słysząc pytanie Kelsiera spojrzała na niego z ukosa.
- Ach, wiesz, zrobiłam coś, co nie było zgodne z ich prawem – zamruczała, uśmiechając się, gdy przytoczyła jego własne słowa. – No i znalazłam tu azyl. Przy okazji będę miała na koncie nowe doświadczenie. Właściwie zdziwiłam się, że tak łatwo poszło dostanie się na statek, spodziewałam się większych problemów – przyznała szczerze, znów zerkając w kierunku horyzontu. – Ty chociaż miałeś jakieś swoje papiery, ja liczyłam właściwie tylko na łut szczęścia, że moje wkupne przypadnie pani kapitan do gustu. Dobrze, że trafiłam na kobietę – dodała wesoło i obejrzała się nagle, słysząc chrobot pazurów na deskach pokładu.
- Mała ta łajba – mruknął wilk, siadając obok dziewczyny i spoglądając na nią żółtymi ślepiami.
- Myślę, że wystarczająca – odpowiedziała mu ze śmiechem, który rozbrzmiał jedynie w głowie basiora.
- Oprócz nas są tu w większości sami marynarze, parę kobiet i jakiś rudy rzyga za burtę. Nie wygląda na marynarza, może też pasażer.
- Może.
- Wyciągasz informacje od tego obcego?
- Rozmawiam z nim po prostu. Thor, wyluzuj.
Poczochrała wilka po olbrzymim łbie i przeniosła spojrzenie ponownie na mężczyznę.
- Dlaczego masz cały czas kaptur na głowie? Chciałabym zobaczyć twoje oczy – uderzyła jak zwykle bezpośrednio, zastanawiając się, czy będzie protestował, czy też po prostu zrzuci nakrycie głowy. Przesadą byłoby stwierdzenie, że kaptur jej przeszkadzał, co najwyżej czuła się niewygodnie, nie wiedząc gdzie mężczyzna dokładnie spogląda i było to raczej skutkiem przyzwyczajenia. Po czyichś oczach najłatwiej stwierdzić czy ktoś kłamie, jakie ma intencje, czy też jaki będzie jego następny ruch, odczytując zamiary danej osoby.
W zamyśleniu postukała palcami o wyślizgane już drewno burty, myślami powracając do mapy, spoczywającej na dnie jej torby. Z góry założyła, że pójdzie tam raczej sama, gdyż wilk robił się niespokojny pod pokładem, co zaraz potwierdziły jego myśli napływające do jej głowy. Zastanawiała się przez chwilę, czy wspominać o wszystkim podróżującemu z nimi Kelsierowi, odruchowo przyłączając go jakby do grupy gości Nigorie, jak sama ich określiła. Kapitan wspominała, że zaprasza ich na obiad, wówczas będzie dobry moment, żeby zostać trochę dłużej i porozmawiać o mapie. Jeśli mężczyzna postanowi dołączyć do nich, nie będzie protestowała. Towarzystwo jej nie przeszkadzało, a nie odczuwała jakiejś zaborczości w stosunku do mapy i tego, do czego prowadziła. Calli nie należała do grupy fanatyków, którzy widząc duży czerwony X na końcu trasy wrzeszczeli „skarb!” kompletnie tracąc przy tym rozum. Ona oczyma wyobraźni nie widziała skrzyni wypełnionej kosztownościami, a jedynie drogę samą w sobie. Osiąganie destynacji nie satysfakcjonowało jej aż tak bardzo, gdyż oznaczało, że coś się zakończyło i pewien cel, chociaż został osiągnięty, znika już z listy rzeczy do zrobienia, pozostawiając po sobie uporczywą dla dziewczyny pustkę. Nie, ona zdecydowanie bardziej wolała gdzieś zmierzać, niż tam docierać. Dlatego teraz tak bardzo cieszyła się podróżą statkiem.
- Ijumara
- Błądzący po drugiej stronie
- Posty: 65
- Rejestracja: 8 lat temu
- Rasa: Czarodziej
- Profesje: Żeglarz
- Kontakt:
- Nie mieliśmy poślizgu aż tak dużego, byśmy musieli zmieniać trasę - zawyrokowała Ijumara, przesuwając na liczydle szklane koraliki, które pomagały jej przy kalkulowania trasy. - Nie uszarpiemy zresztą wiele, a jak będziemy za wcześnie, to będziemy stali na cumie aż nas ktoś przyjmie. To już lepiej zrobić sobie taki długi postój później, jak będziemy płynąć trzy tygodnie a nie trzy dni.
Ross kiwał niemo głową, czasami pozwalając sobie na ciche “yhm”. W końcu to mówiła jego pani kapitan, która mimo różnicy wieku miała podobny staż w pływaniu na statkach co on, z tą jedną różnicą, że ona robiła to od kołyski, a on zaczął gdy był już dorosły. Dlatego w kwestiach związanych z żeglugą rzadko z nią dyskutował - w tej kwestii byli równorzędnymi partnerami. Jednak w życiu on był bardziej doświadczony i uważał, że jego świętym i niezbywalnym obowiązkiem było dbanie o jedyną córkę Gennaro Nigorie - jako marynarz wiedział wszak doskonale, jakie niebezpieczeństwa mogą czyhać na samotną dziewczynę w jej wieku, w końcu sam jakieś dziesięć lat temu stanowiłby jedno z nich. I dlatego też nadal nie dawała mu spokoju kwestia tego tajemniczego pasażera, bo może faktycznie był on gościem Kompanii, ale przecież to nie znaczyło, że Ijumara była przy nim bezpieczna i że jest to dobry i honorowy człowiek. Co oni w ogóle o nim wiedzieli? Czym się zajmował i co wiązało go z Jadeitami, skoro traktowano go z takimi honorami? Ross wyczuwał pismo nosem i był przekonany, że coś tu śmierdzi. Tylko co?
- Hej? - Iju pochyliła się lekko, by spojrzeć na pochmurne oblicze bosmana. - Słuchasz ty mnie w ogóle?
- Tak, tak. Wszystko pozostaje bez zmian - podsumował wywód swojej pani kapitan. Naprawdę jej słuchał, może i jednym uchem, ale przynajmniej nie skupiał się całkowicie na swoich czarnych myślach.
- No dokładnie - zgodziła się z uśmiechem młoda Nigorie zwijając rozciągnięcie na blacie mapy. - No to do roboty, trzeba się trzymać harmonogramu.
- A ta ruda dziewczyna? - zapytał zupełnie niespodziewanie Ross. Ijumara aż na moment przerwała zbieranie i porządkowanie papierów, by na niego spojrzeć, a jej oczy zadawały niewypowiedziane pytanie “ty tak poważnie?”.
- Dziewczyna Milana - odpowiedziała, wzruszając lekko ramionami i wracając do przerwanej czynności. - Ale spokojnie, uprzedziłam ją już co to za typ. Zresztą, zapłaciła za podróż.
- Nie obawiasz się, że ten jej przerośnięty wilk będzie sprawiał kłopoty?
- O na morskie córy, Ross, ale z ciebie zrzęda. - Nigorie dramatycznie wywróciła oczami. - Weź, on się jej słucha, zresztą nie było na nabrzeżu czasu na dyskusje, mieliśmy opóźnienie.
Ross spojrzał na nią jakby jeszcze przez moment się wahał czy się odezwać, ale w końcu zdecydował się odpuścić. Wiedział, że to nie była cała prawda - Ijumara po ojcu odziedziczyła potrzebę buntu, którą potęgował dodatkowo jej wiek, więc niewykluczone, że ta rudowłosa panna była jakąś awanturnicą i pokazała przy pani kapitan pazurki, czym zaskarbiła sobie jej sympatię. Bosman wiedział, że do czegoś takiego Nigorie mu się nie przyzna, więc pozostawało mu mieć nadzieję, że nie wynikną z tego kłopoty.
- No dobrze, ale… Ijumaro!
Drzwi prowadzące z kajuty kapitańskiej na pokład otworzyły się z rozmachem i na światło dzienne wyszła panna Nigorie. Wszyscy marynarze zaraz zerknęli w jej kierunku oczekując, że zacznie wydawać im polecenia, ona jednak do każdej mijanej osoby powtarzała, że ma kontynuować co robiła, sama zaś szybkim krokiem kierowała się w stronę steru. Ross wyszedł chwilę po niej, lecz jej nie gonił - to wyglądałoby po prostu śmiesznie i zdecydowanie uwłaczałoby jego godności, dlatego też z pewnym niesmakiem zamknął za sobą drzwi i udał się do swoich zajęć.
- Jak morze? - zapytała Ijumara wbiegając po schodach prowadzących na rufę. Pytanie kierowała oczywiście do sternika.
- Dzisiaj wyjątkowo przychylne - zgodził się z uśmiechem Lew. - Nie szarpie się ze mną.
Ijumara z zadowoleniem pokiwała głową. Zamieniła z nim jeszcze kilka uwag i ustaliła kto i kiedy go zastąpi, pozostawiając mu zadanie wprowadzenia statku na główny szlak morski. Dalej, gdy droga miała być już prosta jak futerał na cep, za sterem mógł stanąć praktycznie każdy, nawet taki laik jak Kelsier albo ten wymiotujący za burtę chłopak - ten akurat by się nadał, bo po prostu uwiesiłby się na kole i trzymał je w miejsce, to wystarczyło w zupełności.
- O na matkę i córkę, Tatiana, dobrze, że jesteś! - zawołała z ulgą Ijumara, gdy zobaczyła swoją zastępczynię. Zaraz podbiegła do niej, ze względu na obcasy stawiając bardzo małe kroczki, i złapała ją za ramię, by się do niej nachylić i porozmawiać konspiracyjnym szeptem.
- Weź coś powiedz Rossowi, bo zwariuję od tej jego ojcowskiej zazdrości! - poprosiła ją, zasłaniając na wszelki wypadek usta, jakby zdradzała bosmance jakiś wielki sekret. Starsza kobieta tylko uśmiechnęła się i pokiwała głową, jakby spodziewała się takiej prośby.
- Chodzi o twojego pasażera? - upewniła się tylko, spoglądając w stronę Kelsiera i Callisto.
- No oczywiście, że tak! Przed chwilą ledwo zwiałam od tych jego pogadanek. Proszę, powiedz mu coś, proszę - dodała, uwieszając się ramienia Tatiany i patrząc na nią maślanymi oczami.
- Dobrze, porozmawiam z nim - odpowiedziała rozbawiona bosmanka. - Pani kapitan, a co z naszym nowym medykiem, rozmawiałaś już z nim?
- Och, nie! - zreflektowała się Nigorie. - Zaraz, zaraz do niego pójdę! Niech to, jeszcze muszę go w takim razie do rejestru wciągnąć, zupełnie zapomniałam! To ja pędzę się tym zająć, a ty i Ross ogarnijcie pokład, dobrze?
- Tak jest, pani kapitan! - zgodziła się Tatiana, Nigorie już jednak schodziła z rufy, by zająć się dopełnieniem swoich obowiązków. Zastępczyni cały czas uśmiechała się pod nosem: Iju z tą swoją energią i otwartością bywała naprawdę urocza i w sumie nic dziwnego, że Ross zaczynał mieć obawy o kręcących się przy niej mężczyzn…
Iju bardzo dziarskim krokiem, nawet momentami kawałeczek podbiegajac tymi swoimi drobnymi kroczkami, zeszła na główny pokład i udała się w stronę swoich gości. Gdy złapała z nimi kontakt wzrokowy, uniosła rękę w powitalnym geście.
- Dobrze, że widzę was razem! - zagadnęła wesołym tonem. - Mam jeszcze trochę pracy w związku z nowym załogantem, ale za jakiś kwadrans zapraszam was do kajuty na mały posiłek. Callisto, czy Thor zje ryby, czy je tylko mięso? - upewniła się jeszcze, spoglądając na siedzącą na burcie dziewczynę. Przez moment jej się przyglądała z uznaniem: rzadko który szczur lądowy zdecydowałby się na coś takiego w obawie, że wypadnie do morza. W końcu jednak Iju nie skomentowała tego, tylko bardzo miło się uśmiechnęła.
- To do zobaczenia! - zwróciła się do obojga i zaraz odeszła, kierując swe kroki w stronę przewieszonego przez burtę rudowłosego chłopaka. Widać było, jak kładzie mu dłoń na ramieniu i trochę się nachyla, jak się przedstawia i mówi coś w stylu “Słucham? Izaja… Ach, Azajasz? Dobrze, dobrze. To w takim razie porozmawiamy jak dojdziesz do siebie”, przy czym pod koniec ton jej głosu był już mocno niepewny. Cóż się dziwić, nie było dobrą wróżbą, gdy nowy załogant wymiotował chwilę po wyjściu z portu. Nie było jednak sensu zastanawiać się nad tym w danym momencie, może jeszcze się wyrobi, bywali tacy. Z tą myślą pani kapitan wróciła do swojej kajuty.
Po wyznaczonym przez Ijumarę czasie na jej gości czekał już gotowy posiłek. Na Kaprysie nie celebrowano specjalnie obiadów, za główny posiłek dnia uznając kolację, więc poczęstunek był jednodaniowy - przygotowane na leońską modłę owoce morza podsmażone z czosnkiem i ziołami z sosem na bazie śmietany podawane zaprawionym kurkumą ryżem. Do tego panna Nigorie otworzyła butelkę szarego wina z Rubidii, które miało rześki smak z wyczuwalnymi nutami rabarbaru, czerwonej porzeczki i słodkiego ananasa. Sama gospodyni zaś sprawiała wrażenie, jakby przebrała się specjalnie na tę okazję, było ono jednak mylne. Pani kapitan po prostu pozbyła się noszonego do tej pory płaszcza i występowała w samej sukience. Ta zaś była koloru lekkiego różu, miała dopasowany krój i spódnicę wykonaną z falbanek, by podkreślić wszystkie atuty sylwetki panny Nigorie i zamaskować mankamenty - rzeczone falbanki uwydatniał biodra, a wiązanie na dekolcie przyciągało wzrok w górę, maskując trochę słabo zarysowaną talię.
- Och, idealnie, akurat wszystko jest już gotowe - ucieszyłą się pani kapitan na widok swoich gości. - Zapraszam, siadajcie.
Ross kiwał niemo głową, czasami pozwalając sobie na ciche “yhm”. W końcu to mówiła jego pani kapitan, która mimo różnicy wieku miała podobny staż w pływaniu na statkach co on, z tą jedną różnicą, że ona robiła to od kołyski, a on zaczął gdy był już dorosły. Dlatego w kwestiach związanych z żeglugą rzadko z nią dyskutował - w tej kwestii byli równorzędnymi partnerami. Jednak w życiu on był bardziej doświadczony i uważał, że jego świętym i niezbywalnym obowiązkiem było dbanie o jedyną córkę Gennaro Nigorie - jako marynarz wiedział wszak doskonale, jakie niebezpieczeństwa mogą czyhać na samotną dziewczynę w jej wieku, w końcu sam jakieś dziesięć lat temu stanowiłby jedno z nich. I dlatego też nadal nie dawała mu spokoju kwestia tego tajemniczego pasażera, bo może faktycznie był on gościem Kompanii, ale przecież to nie znaczyło, że Ijumara była przy nim bezpieczna i że jest to dobry i honorowy człowiek. Co oni w ogóle o nim wiedzieli? Czym się zajmował i co wiązało go z Jadeitami, skoro traktowano go z takimi honorami? Ross wyczuwał pismo nosem i był przekonany, że coś tu śmierdzi. Tylko co?
- Hej? - Iju pochyliła się lekko, by spojrzeć na pochmurne oblicze bosmana. - Słuchasz ty mnie w ogóle?
- Tak, tak. Wszystko pozostaje bez zmian - podsumował wywód swojej pani kapitan. Naprawdę jej słuchał, może i jednym uchem, ale przynajmniej nie skupiał się całkowicie na swoich czarnych myślach.
- No dokładnie - zgodziła się z uśmiechem młoda Nigorie zwijając rozciągnięcie na blacie mapy. - No to do roboty, trzeba się trzymać harmonogramu.
- A ta ruda dziewczyna? - zapytał zupełnie niespodziewanie Ross. Ijumara aż na moment przerwała zbieranie i porządkowanie papierów, by na niego spojrzeć, a jej oczy zadawały niewypowiedziane pytanie “ty tak poważnie?”.
- Dziewczyna Milana - odpowiedziała, wzruszając lekko ramionami i wracając do przerwanej czynności. - Ale spokojnie, uprzedziłam ją już co to za typ. Zresztą, zapłaciła za podróż.
- Nie obawiasz się, że ten jej przerośnięty wilk będzie sprawiał kłopoty?
- O na morskie córy, Ross, ale z ciebie zrzęda. - Nigorie dramatycznie wywróciła oczami. - Weź, on się jej słucha, zresztą nie było na nabrzeżu czasu na dyskusje, mieliśmy opóźnienie.
Ross spojrzał na nią jakby jeszcze przez moment się wahał czy się odezwać, ale w końcu zdecydował się odpuścić. Wiedział, że to nie była cała prawda - Ijumara po ojcu odziedziczyła potrzebę buntu, którą potęgował dodatkowo jej wiek, więc niewykluczone, że ta rudowłosa panna była jakąś awanturnicą i pokazała przy pani kapitan pazurki, czym zaskarbiła sobie jej sympatię. Bosman wiedział, że do czegoś takiego Nigorie mu się nie przyzna, więc pozostawało mu mieć nadzieję, że nie wynikną z tego kłopoty.
- No dobrze, ale… Ijumaro!
Drzwi prowadzące z kajuty kapitańskiej na pokład otworzyły się z rozmachem i na światło dzienne wyszła panna Nigorie. Wszyscy marynarze zaraz zerknęli w jej kierunku oczekując, że zacznie wydawać im polecenia, ona jednak do każdej mijanej osoby powtarzała, że ma kontynuować co robiła, sama zaś szybkim krokiem kierowała się w stronę steru. Ross wyszedł chwilę po niej, lecz jej nie gonił - to wyglądałoby po prostu śmiesznie i zdecydowanie uwłaczałoby jego godności, dlatego też z pewnym niesmakiem zamknął za sobą drzwi i udał się do swoich zajęć.
- Jak morze? - zapytała Ijumara wbiegając po schodach prowadzących na rufę. Pytanie kierowała oczywiście do sternika.
- Dzisiaj wyjątkowo przychylne - zgodził się z uśmiechem Lew. - Nie szarpie się ze mną.
Ijumara z zadowoleniem pokiwała głową. Zamieniła z nim jeszcze kilka uwag i ustaliła kto i kiedy go zastąpi, pozostawiając mu zadanie wprowadzenia statku na główny szlak morski. Dalej, gdy droga miała być już prosta jak futerał na cep, za sterem mógł stanąć praktycznie każdy, nawet taki laik jak Kelsier albo ten wymiotujący za burtę chłopak - ten akurat by się nadał, bo po prostu uwiesiłby się na kole i trzymał je w miejsce, to wystarczyło w zupełności.
- O na matkę i córkę, Tatiana, dobrze, że jesteś! - zawołała z ulgą Ijumara, gdy zobaczyła swoją zastępczynię. Zaraz podbiegła do niej, ze względu na obcasy stawiając bardzo małe kroczki, i złapała ją za ramię, by się do niej nachylić i porozmawiać konspiracyjnym szeptem.
- Weź coś powiedz Rossowi, bo zwariuję od tej jego ojcowskiej zazdrości! - poprosiła ją, zasłaniając na wszelki wypadek usta, jakby zdradzała bosmance jakiś wielki sekret. Starsza kobieta tylko uśmiechnęła się i pokiwała głową, jakby spodziewała się takiej prośby.
- Chodzi o twojego pasażera? - upewniła się tylko, spoglądając w stronę Kelsiera i Callisto.
- No oczywiście, że tak! Przed chwilą ledwo zwiałam od tych jego pogadanek. Proszę, powiedz mu coś, proszę - dodała, uwieszając się ramienia Tatiany i patrząc na nią maślanymi oczami.
- Dobrze, porozmawiam z nim - odpowiedziała rozbawiona bosmanka. - Pani kapitan, a co z naszym nowym medykiem, rozmawiałaś już z nim?
- Och, nie! - zreflektowała się Nigorie. - Zaraz, zaraz do niego pójdę! Niech to, jeszcze muszę go w takim razie do rejestru wciągnąć, zupełnie zapomniałam! To ja pędzę się tym zająć, a ty i Ross ogarnijcie pokład, dobrze?
- Tak jest, pani kapitan! - zgodziła się Tatiana, Nigorie już jednak schodziła z rufy, by zająć się dopełnieniem swoich obowiązków. Zastępczyni cały czas uśmiechała się pod nosem: Iju z tą swoją energią i otwartością bywała naprawdę urocza i w sumie nic dziwnego, że Ross zaczynał mieć obawy o kręcących się przy niej mężczyzn…
Iju bardzo dziarskim krokiem, nawet momentami kawałeczek podbiegajac tymi swoimi drobnymi kroczkami, zeszła na główny pokład i udała się w stronę swoich gości. Gdy złapała z nimi kontakt wzrokowy, uniosła rękę w powitalnym geście.
- Dobrze, że widzę was razem! - zagadnęła wesołym tonem. - Mam jeszcze trochę pracy w związku z nowym załogantem, ale za jakiś kwadrans zapraszam was do kajuty na mały posiłek. Callisto, czy Thor zje ryby, czy je tylko mięso? - upewniła się jeszcze, spoglądając na siedzącą na burcie dziewczynę. Przez moment jej się przyglądała z uznaniem: rzadko który szczur lądowy zdecydowałby się na coś takiego w obawie, że wypadnie do morza. W końcu jednak Iju nie skomentowała tego, tylko bardzo miło się uśmiechnęła.
- To do zobaczenia! - zwróciła się do obojga i zaraz odeszła, kierując swe kroki w stronę przewieszonego przez burtę rudowłosego chłopaka. Widać było, jak kładzie mu dłoń na ramieniu i trochę się nachyla, jak się przedstawia i mówi coś w stylu “Słucham? Izaja… Ach, Azajasz? Dobrze, dobrze. To w takim razie porozmawiamy jak dojdziesz do siebie”, przy czym pod koniec ton jej głosu był już mocno niepewny. Cóż się dziwić, nie było dobrą wróżbą, gdy nowy załogant wymiotował chwilę po wyjściu z portu. Nie było jednak sensu zastanawiać się nad tym w danym momencie, może jeszcze się wyrobi, bywali tacy. Z tą myślą pani kapitan wróciła do swojej kajuty.
Po wyznaczonym przez Ijumarę czasie na jej gości czekał już gotowy posiłek. Na Kaprysie nie celebrowano specjalnie obiadów, za główny posiłek dnia uznając kolację, więc poczęstunek był jednodaniowy - przygotowane na leońską modłę owoce morza podsmażone z czosnkiem i ziołami z sosem na bazie śmietany podawane zaprawionym kurkumą ryżem. Do tego panna Nigorie otworzyła butelkę szarego wina z Rubidii, które miało rześki smak z wyczuwalnymi nutami rabarbaru, czerwonej porzeczki i słodkiego ananasa. Sama gospodyni zaś sprawiała wrażenie, jakby przebrała się specjalnie na tę okazję, było ono jednak mylne. Pani kapitan po prostu pozbyła się noszonego do tej pory płaszcza i występowała w samej sukience. Ta zaś była koloru lekkiego różu, miała dopasowany krój i spódnicę wykonaną z falbanek, by podkreślić wszystkie atuty sylwetki panny Nigorie i zamaskować mankamenty - rzeczone falbanki uwydatniał biodra, a wiązanie na dekolcie przyciągało wzrok w górę, maskując trochę słabo zarysowaną talię.
- Och, idealnie, akurat wszystko jest już gotowe - ucieszyłą się pani kapitan na widok swoich gości. - Zapraszam, siadajcie.
- Kelsier
- Przybysz z Krainy Rzeczywistości
- Posty: 77
- Rejestracja: 8 lat temu
- Rasa: Kotołak
- Profesje: Skrytobójca , Szpieg , Wędrowiec
- Kontakt:
– To zrozumiałe, patrząc na to, że towarzyszy ci wilk, a on pewnie woli tereny leśne od wszystkich innych – odezwał się po chwili, mimowolnie rozglądając się wokół i szukając wzrokiem Thora. Ciekawiła go ich wspólna historia, od kiedy podróżują wspólnie i jak na siebie trafili. Może później zapyta ją o to, a ona, może, odpowie na jego pytania, jednak nie miał zamiaru robić tego teraz.
Przeniósł wzrok na bocianie gniazdo, teraz w jego myślach pojawiły się widoki, które mógłby dostrzec z takiej wysokości. Callisto musiała myśleć o podobnych rzeczach, bo, właściwie, to podążył za jej wzrokiem.
– Zawsze możemy wprosić się sami, wtedy czy będzie mu się to podobać, czy nie, i tak będzie musiał zrobić nam trochę miejsca – powiedział i przesunął spojrzenie niżej, aby później zaczął przyglądać się masztom. Górne belki, do których przyczepione było płótno tworzące żagiel, także mogłyby posłużyć za punkt obserwacyjny. Oczywiście, najpierw trzeba by było się na nie dostać, jednak to może nie być tak dużym problemem, jakim wydaje się na początku. Kelsier akurat bardzo dobrze radził sobie ze wspinaczką, miał tak od urodzenia, więc mógł nawet stwierdzić, że to cecha rasowa kotołaków, jak widzenie w ciemności, wyostrzony słuch i wzrok czy bezszelestne poruszanie się, co czasem zdarza mu się robić nawet wtedy, gdy się nie skrada.
– Sprytnie – powiedział chwilę po tym, jak odpowiedziała na jego pytania. Dobrze pamiętał, że wcześniej odpowiedział jej podobnie, a ona przed chwilą właśnie przytoczyła jego słowa.
– Kaptur? Z przyzwyczajenia… W sumie, mogę go ściągnąć… – powiedział, chociaż w jego głosie czaiła się niepewność co do tego, czy rzeczywiście chce to zrobić. Z odsłonięciem twarzy wiązałoby się też to, że prawdopodobnie dostrzegłaby jego oczy. Co prawda, ich kolor był jak najbardziej ludzki, bo były szare, jednak źrenice już takie nie były, bo przypomniały te, które można zobaczyć u kotów. Wystarczyło, że osoba, z którą rozmawiał, przyjrzałaby się jego oczom i dostrzegła w nich wąskie źrenice, wtedy, nawet jeżeli nie wiedziała, że można po tym rozpoznać kotołaka lub panterołaka, i tak wiedziałaby, że Kelsier nie jest człowiekiem. Z uszami nie miał takiego problemu, bo jego włosy były na tyle długie, że zasłaniały kocie uszy, które i tak miały praktycznie ten sam kolor co one. Dodatkowo, białe włosy zmiennokształtnego zasłaniały też boki jego głowy, czyli także miejsca, w którym człowiek ma uszy.
Ostatecznie, zdecydował się na zdjęcie kaptura. Trudno, jeżeli wynikną z tego jakieś niekorzystne dla niego konsekwencje, będzie to tylko jego wina i wtedy będzie musiał pamiętać, żeby ukrywać twarz w cieniu jak najczęściej. Krótką chwilę po tym zauważył machającą im Ijumarę, więc odwrócił wzrok w jej stronę. Odmachał jej, jednak tym samym, także nie pozwolił Callisto na przyjrzenie się jego oczom. Po chwili, odruchowo, przeczesał włosy, przy okazji upewniając się, że ukrywają one jego uszy.
– Przyjdziemy – odpowiedział jej krótko. Kajuta Pani Kapitan nie była daleko, więc mieli jeszcze chwilę, żeby posiedzieć na pokładzie i pooglądać widoki czy tam porozmawiać. On wybrał to pierwsze, dlatego też ponownie odwrócił się w stronę majaczącego w oddali wybrzeża Alaranii i znowu zaczął je obserwować. Podświadomie, chociaż… może nie do końca podświadomie, nadal nie dawał rudowłosej możliwości na dłuższe wpatrywanie się w jego oczy.
Tak naprawdę nie wiedział kiedy będzie kwadrans od momentu, w którym Ijumara powiedziała im o posiłku, w końcu nie miał przy sobie niczego, co odmierzałoby czas. Po prostu, gdy uznał, że czas jest odpowiedni, odwrócił się i ruszył w drogę prowadzącą do kajuty kapitańskiej. Nie mówił, żeby Callisto szła za nim czy coś, nie miał zamiaru wydawać jej rozkazów. Jeżeli będzie chciała, sama za nim pójdzie. Najwyżej będzie lub będą nieco przed czasem.
Może miał dobre wyczucie czasu, a może był to wyłącznie przypadek, jednak gdy już dotarli do kajuty, posiłek był już przygotowany, a kapitan Nigorie na nich czekała. Ciekawe, co sobie pomyślała, gdy zobaczyła go bez kaptura. Owszem, dostrzegł pewne znaki podpowiadające mu, że mógł jej wpaść w oko, jednak jeszcze nie był do końca pewien, czy jest to dobra interpretacja. Oczywiście, dostrzegł też, że Pani Kapitan zmieniła strój. Jej sukienki nie zakrywał już płaszcz, przez co mógł się jej lepiej przyjrzeć, co też zrobił i poświęcił na to chwilę. Poczekał, aż Callisto i Ijumara zajmą swoje miejsca przy stole, dopiero po tym sam to zrobił.
Dopiero teraz lepiej przyjrzał się potrawom wystawionym na stole. Szczerze mówiąc, wcześniej nie miał okazji jeść owoców morza, bo nawet będąc w karczmach miast przybrzeżnych, zamawiał potrawy niezwiązane z morzem. Oczywiście, lubił rybę, jednak „owoce morze” to nie tylko ryby.
– Smacznego – powiedział, spoglądając najpierw na jedną, a później na drugą z pań. Zręcznie chwycił sztućce i zaczął jeść. Pierwszy kęs nieco niepewny smaku dania, jednak później poszło łatwiej, bo to wszystko smakowało lepiej niż przypuszczał. Jedni lubili rozmawiać w trakcie posiłku, a inni woleli spożywać w ciszy, nie wiedział, do jakiej grupy zaliczają się jego towarzyszki, więc postanowił zachować milczenie.
Przeniósł wzrok na bocianie gniazdo, teraz w jego myślach pojawiły się widoki, które mógłby dostrzec z takiej wysokości. Callisto musiała myśleć o podobnych rzeczach, bo, właściwie, to podążył za jej wzrokiem.
– Zawsze możemy wprosić się sami, wtedy czy będzie mu się to podobać, czy nie, i tak będzie musiał zrobić nam trochę miejsca – powiedział i przesunął spojrzenie niżej, aby później zaczął przyglądać się masztom. Górne belki, do których przyczepione było płótno tworzące żagiel, także mogłyby posłużyć za punkt obserwacyjny. Oczywiście, najpierw trzeba by było się na nie dostać, jednak to może nie być tak dużym problemem, jakim wydaje się na początku. Kelsier akurat bardzo dobrze radził sobie ze wspinaczką, miał tak od urodzenia, więc mógł nawet stwierdzić, że to cecha rasowa kotołaków, jak widzenie w ciemności, wyostrzony słuch i wzrok czy bezszelestne poruszanie się, co czasem zdarza mu się robić nawet wtedy, gdy się nie skrada.
– Sprytnie – powiedział chwilę po tym, jak odpowiedziała na jego pytania. Dobrze pamiętał, że wcześniej odpowiedział jej podobnie, a ona przed chwilą właśnie przytoczyła jego słowa.
– Kaptur? Z przyzwyczajenia… W sumie, mogę go ściągnąć… – powiedział, chociaż w jego głosie czaiła się niepewność co do tego, czy rzeczywiście chce to zrobić. Z odsłonięciem twarzy wiązałoby się też to, że prawdopodobnie dostrzegłaby jego oczy. Co prawda, ich kolor był jak najbardziej ludzki, bo były szare, jednak źrenice już takie nie były, bo przypomniały te, które można zobaczyć u kotów. Wystarczyło, że osoba, z którą rozmawiał, przyjrzałaby się jego oczom i dostrzegła w nich wąskie źrenice, wtedy, nawet jeżeli nie wiedziała, że można po tym rozpoznać kotołaka lub panterołaka, i tak wiedziałaby, że Kelsier nie jest człowiekiem. Z uszami nie miał takiego problemu, bo jego włosy były na tyle długie, że zasłaniały kocie uszy, które i tak miały praktycznie ten sam kolor co one. Dodatkowo, białe włosy zmiennokształtnego zasłaniały też boki jego głowy, czyli także miejsca, w którym człowiek ma uszy.
Ostatecznie, zdecydował się na zdjęcie kaptura. Trudno, jeżeli wynikną z tego jakieś niekorzystne dla niego konsekwencje, będzie to tylko jego wina i wtedy będzie musiał pamiętać, żeby ukrywać twarz w cieniu jak najczęściej. Krótką chwilę po tym zauważył machającą im Ijumarę, więc odwrócił wzrok w jej stronę. Odmachał jej, jednak tym samym, także nie pozwolił Callisto na przyjrzenie się jego oczom. Po chwili, odruchowo, przeczesał włosy, przy okazji upewniając się, że ukrywają one jego uszy.
– Przyjdziemy – odpowiedział jej krótko. Kajuta Pani Kapitan nie była daleko, więc mieli jeszcze chwilę, żeby posiedzieć na pokładzie i pooglądać widoki czy tam porozmawiać. On wybrał to pierwsze, dlatego też ponownie odwrócił się w stronę majaczącego w oddali wybrzeża Alaranii i znowu zaczął je obserwować. Podświadomie, chociaż… może nie do końca podświadomie, nadal nie dawał rudowłosej możliwości na dłuższe wpatrywanie się w jego oczy.
Tak naprawdę nie wiedział kiedy będzie kwadrans od momentu, w którym Ijumara powiedziała im o posiłku, w końcu nie miał przy sobie niczego, co odmierzałoby czas. Po prostu, gdy uznał, że czas jest odpowiedni, odwrócił się i ruszył w drogę prowadzącą do kajuty kapitańskiej. Nie mówił, żeby Callisto szła za nim czy coś, nie miał zamiaru wydawać jej rozkazów. Jeżeli będzie chciała, sama za nim pójdzie. Najwyżej będzie lub będą nieco przed czasem.
Może miał dobre wyczucie czasu, a może był to wyłącznie przypadek, jednak gdy już dotarli do kajuty, posiłek był już przygotowany, a kapitan Nigorie na nich czekała. Ciekawe, co sobie pomyślała, gdy zobaczyła go bez kaptura. Owszem, dostrzegł pewne znaki podpowiadające mu, że mógł jej wpaść w oko, jednak jeszcze nie był do końca pewien, czy jest to dobra interpretacja. Oczywiście, dostrzegł też, że Pani Kapitan zmieniła strój. Jej sukienki nie zakrywał już płaszcz, przez co mógł się jej lepiej przyjrzeć, co też zrobił i poświęcił na to chwilę. Poczekał, aż Callisto i Ijumara zajmą swoje miejsca przy stole, dopiero po tym sam to zrobił.
Dopiero teraz lepiej przyjrzał się potrawom wystawionym na stole. Szczerze mówiąc, wcześniej nie miał okazji jeść owoców morza, bo nawet będąc w karczmach miast przybrzeżnych, zamawiał potrawy niezwiązane z morzem. Oczywiście, lubił rybę, jednak „owoce morze” to nie tylko ryby.
– Smacznego – powiedział, spoglądając najpierw na jedną, a później na drugą z pań. Zręcznie chwycił sztućce i zaczął jeść. Pierwszy kęs nieco niepewny smaku dania, jednak później poszło łatwiej, bo to wszystko smakowało lepiej niż przypuszczał. Jedni lubili rozmawiać w trakcie posiłku, a inni woleli spożywać w ciszy, nie wiedział, do jakiej grupy zaliczają się jego towarzyszki, więc postanowił zachować milczenie.
- Callisto
- Czarny Kot
- Posty: 399
- Rejestracja: 8 lat temu
- Rasa: Leśny Elf
- Profesje: Złodziej , Skrytobójca , Wędrowiec
- Ranga: [img]http://granica-pbf.pl/images/administrator.png[/img]
- Kontakt:
Dziewczyna zaśmiała się wesoło, gdy usłyszała, że mogliby się po prostu wprosić na bocianie gniazdo.
- I to jest prawidłowe podejście do sprawy! – stwierdziła z uznaniem, celując przez chwilę palcem w Kelsiera, po czym znów opuściła dłonie na burtę. Z lekko zadartą głową i przymkniętym jednym okiem, drugie mrużąc przed słońcem, obserwowała maszty i szarpane wiatrem żagle. Na tle błękitnego nieba stanowiły przepiękny widok i Callisto poświęciła chwilę, by wyryć go sobie w pamięci. Tak zupełnie odmienny krajobraz od leśnych traktów, do których przywykła. Słysząc, że Kelsier dostrzegł ironię jej słów uśmiechnęła się jedynie pod nosem, bardziej zainteresowana tym, dlaczego z takim zawzięciem skrywa twarz. Jego odpowiedź, chociaż twierdząca, okraszona była szczyptą niepewności, która tylko utwierdziła Calli w przekonaniu, że mężczyzna coś ukrywa. Wyczuła jednocześnie napięcie wilka, który najwyraźniej również wyczuł lekki fałsz w głosie obcego. Mimo to białowłosy zdjął kaptur, lecz w tym samym czasie na horyzoncie pojawiła się pani kapitan i elfka odłożyła wpatrywanie się Kelsierowi w oczy na później. Pomachała dłonią do dziewczyny, a słysząc jej pytanie uśmiechnęła się wesoło, zarówno dlatego że miło jej było, że Nigorie pomyślała o Thorze, jak również podświadomie czując zadowolenie wilka.
- Thor chętnie zje ryby, rzadko ma do tego okazję – odpowiedziała i usłyszała w głowie pełne aprobaty mruknięcie basiora. Ten to jest niemożliwy, wystarczy że da mu się jeść i łagodnieje jak baranek.
- Ja ci dam baranka.
Zachichotała pod nosem, odprowadzając jeszcze spojrzeniem panią kapitan.
- Ona jest taka słodka! – westchnęła, po czym spojrzała na Kelsiera, ciekawa czy tym razem uda jej się zobaczyć jego oczy. Uparciuch wpatrywał się w morze. Elfka może i miała całkiem niezłe wyczucie równowagi, ale takie wychylenie się poza burtę, by zajrzeć mu przed twarz nie byłoby specjalnie rozsądne, a już na pewno nie warte zachodu. Zamiast tego obserwowała przez chwilę Ijumarę, rozmawiającą z tym rudym, o którym mówił Thor. Milczenie jej nie przeszkadzało, ale że z natury była gadatliwa, szybko przerzuciła się na inny rodzaj rozmowy.
- Thor, jesteśmy podróżnikami!
- Cudownie...
- Och, no przestań się już na mnie boczyć.
- Nie boczę się, Kelpie, myślę po prostu, czy nie spędzę nocy jednak na pokładzie. Nie chcę znowu włazić do tej klitki.
- Ty wiesz, to nie jest nawet taki głupi pomysł. Może i ja sobie coś tutaj znajdę?
Rozejrzała się ponownie po statku, tym razem jednak nie tocząc jedynie zaciekawionym spojrzeniem, a wypatrując jakiegoś miejsca, w którym mogłaby uwić sobie legowisko na noc. Nie wiedziała jak podejdzie do takiego zachowania pani kapitan, ale w sumie... czy musi o tym wiedzieć? Do wieczora jeszcze daleko, może uda jej się w międzyczasie znaleźć coś, co nadawałoby się na prowizoryczny hamak. Liczne belki i liny aż proszą się o wykorzystanie, a kojące kołysanie statku jeszcze bardziej uprzyjemni sen.
- Ty to jednak jesteś genialny.
- Zdarza mi się.
Nachyliła się do wilka i oparła czołem o jego wielki łeb. Basior zmrużył ślepia i polizał ją po poliku wielkim ozorem, co wywołało cichy śmiech dziewczyny. Zaraz jednak podniosła głowę, widząc, że Kelsier kieruje się w stronę kajuty pani kapitan. Czy to już czas?
- Hej, poczekaj na mnie! – zawołała i zeskoczyła z burty, podbiegając do mężczyzny. Nie zrównała jednak z nim kroku, tylko wyprzedziła go nieco i zaszła mu drogę, spoglądając w końcu w szare i, jak się okazało, wyjątkowo kocie oczy, po czym splotła ręce na piersi z wyraźnie usatysfakcjonowaną miną.
- Wiedziałam, że jesteś inny – powiedziała tylko i uśmiechnęła się, po czym nie drążąc tematu ruszyła przodem w stronę kajuty Nigorie. W tym samym czasie usłyszała jeszcze w głowie marudne „A nie mówiłem?” i przewróciła oczami, czego na szczęście nikt już nie widział.
- Ma coś z kota, no i co z tego? Ja też mam coś z kota.
- Ale ty masz normalne oczy. I nie chowasz się tak.
- No bo ja się cała zmieniam do cholery, a nie tylko oczy. Poza tym normalnie wyglądam.
- Może on też się cały zmienia? Jak ci… jak im tam. Jak wilkołaki.
- Och, nawet jeśli, niech się zmienia, co mi do tego? – ucięła rozmowę, tracąc humor. Basior nie drążył.
W kajucie Callisto stanęła jak wryta, patrząc na suto zastawiony stół. W powietrzu unosił się tak pyszny zapach, że elfka aż przymknęła oczy, wdychając go z przyjemnością. Po chwili jednak spojrzała na gospodynię, nie mogąc powstrzymać się od obrzucenia spojrzeniem całej jej postaci. W samej sukience było jej o wiele lepiej, chociaż rudowłosa sama w życiu nie założyłaby czegoś o takiej barwie. Nigorie jednak jakimś cudem nie wyglądała jak kurtyzana, lecz raczej jak jedna z tych dziewcząt z większych miast, które jeżdżą konno z obiema nogami po jednej stronie siodła. Elegancko.
- Pięknie wyglądasz – powiedziała szczerze, uśmiechając się do pani kapitan, po czym podeszła do stołu, z zadowoleniem dostrzegając wino. O, jak ono jej się przyda! Była to bowiem chyba jedyna rzecz, którą rozpoznawała. Oczywiście, wyczuwała intensywny zapach czosnku, jednak nie był to ostry aromat, do którego przywykła, lecz delikatny i kuszący, jakiś inny. Niestety jej kulinarne doświadczenia były tak ubogie, że dziewczyna nie potrafiła nazwać większości rzeczy na stole.
- Czy to jest ślimak? – zapytała z wyraźną obawą, a wilk podszedł do stołu zaglądając jej przez ramię.
- Ślimak to chyba nie. Ale nie mam pojęcia co to. Dobrze, że ja mam ryby.
- A idź ty. Pachnie cholernie dobrze, ale jak do diaska mam to wydłubać z tej skorupki? Thor!
Spojrzała zmieszana za wilkiem, który usiadł kawałek dalej i obserwował ją rozbawionym wzrokiem. Kelsier wciąż stał i dopiero gdy Ijumara zajęła swoje miejsce, Calli zreflektowała się, że chyba właśnie na nie czekał mężczyzna i sama czym prędzej usiadła.
- Smacznego – odparła niepewnie, rozglądając się na swoich towarzyszy, a później spoglądając na sztućce. Złapała widelec i ostrożnie nabrała trochę ryżu, chcąc spróbować dania od jego najłatwiejszej, jej zdaniem, części. Od razu poczuła, że to nie to samo, co ta kleista papka, podawana w karczmach. Ten ryż był lekko zabarwiony i wręcz sypał się z widelca. O matko, jaki pyszny! Cudem powstrzymała się, żeby nie zacząć pałaszować wszystkiego bez opamiętania. Widziała, że panujące tu maniery są zdecydowanie ponad jej poziomem i musiała chociaż starać się nie rzucać w oczy ze swoim brakiem obycia. Zaraz jednak Callisto zamarła, po czym szturchnęła ostrożnie widelcem niezbadane elementy po drugiej stronie talerza.
- Thor...
- Hm? - Wilk, zaniepokojony dziwnym tonem przyjaciółki podniósł pełen ryby pysk i zajrzał jej przez ramię.
- Thor... czy to... czy to ma macki?!
- I to jest prawidłowe podejście do sprawy! – stwierdziła z uznaniem, celując przez chwilę palcem w Kelsiera, po czym znów opuściła dłonie na burtę. Z lekko zadartą głową i przymkniętym jednym okiem, drugie mrużąc przed słońcem, obserwowała maszty i szarpane wiatrem żagle. Na tle błękitnego nieba stanowiły przepiękny widok i Callisto poświęciła chwilę, by wyryć go sobie w pamięci. Tak zupełnie odmienny krajobraz od leśnych traktów, do których przywykła. Słysząc, że Kelsier dostrzegł ironię jej słów uśmiechnęła się jedynie pod nosem, bardziej zainteresowana tym, dlaczego z takim zawzięciem skrywa twarz. Jego odpowiedź, chociaż twierdząca, okraszona była szczyptą niepewności, która tylko utwierdziła Calli w przekonaniu, że mężczyzna coś ukrywa. Wyczuła jednocześnie napięcie wilka, który najwyraźniej również wyczuł lekki fałsz w głosie obcego. Mimo to białowłosy zdjął kaptur, lecz w tym samym czasie na horyzoncie pojawiła się pani kapitan i elfka odłożyła wpatrywanie się Kelsierowi w oczy na później. Pomachała dłonią do dziewczyny, a słysząc jej pytanie uśmiechnęła się wesoło, zarówno dlatego że miło jej było, że Nigorie pomyślała o Thorze, jak również podświadomie czując zadowolenie wilka.
- Thor chętnie zje ryby, rzadko ma do tego okazję – odpowiedziała i usłyszała w głowie pełne aprobaty mruknięcie basiora. Ten to jest niemożliwy, wystarczy że da mu się jeść i łagodnieje jak baranek.
- Ja ci dam baranka.
Zachichotała pod nosem, odprowadzając jeszcze spojrzeniem panią kapitan.
- Ona jest taka słodka! – westchnęła, po czym spojrzała na Kelsiera, ciekawa czy tym razem uda jej się zobaczyć jego oczy. Uparciuch wpatrywał się w morze. Elfka może i miała całkiem niezłe wyczucie równowagi, ale takie wychylenie się poza burtę, by zajrzeć mu przed twarz nie byłoby specjalnie rozsądne, a już na pewno nie warte zachodu. Zamiast tego obserwowała przez chwilę Ijumarę, rozmawiającą z tym rudym, o którym mówił Thor. Milczenie jej nie przeszkadzało, ale że z natury była gadatliwa, szybko przerzuciła się na inny rodzaj rozmowy.
- Thor, jesteśmy podróżnikami!
- Cudownie...
- Och, no przestań się już na mnie boczyć.
- Nie boczę się, Kelpie, myślę po prostu, czy nie spędzę nocy jednak na pokładzie. Nie chcę znowu włazić do tej klitki.
- Ty wiesz, to nie jest nawet taki głupi pomysł. Może i ja sobie coś tutaj znajdę?
Rozejrzała się ponownie po statku, tym razem jednak nie tocząc jedynie zaciekawionym spojrzeniem, a wypatrując jakiegoś miejsca, w którym mogłaby uwić sobie legowisko na noc. Nie wiedziała jak podejdzie do takiego zachowania pani kapitan, ale w sumie... czy musi o tym wiedzieć? Do wieczora jeszcze daleko, może uda jej się w międzyczasie znaleźć coś, co nadawałoby się na prowizoryczny hamak. Liczne belki i liny aż proszą się o wykorzystanie, a kojące kołysanie statku jeszcze bardziej uprzyjemni sen.
- Ty to jednak jesteś genialny.
- Zdarza mi się.
Nachyliła się do wilka i oparła czołem o jego wielki łeb. Basior zmrużył ślepia i polizał ją po poliku wielkim ozorem, co wywołało cichy śmiech dziewczyny. Zaraz jednak podniosła głowę, widząc, że Kelsier kieruje się w stronę kajuty pani kapitan. Czy to już czas?
- Hej, poczekaj na mnie! – zawołała i zeskoczyła z burty, podbiegając do mężczyzny. Nie zrównała jednak z nim kroku, tylko wyprzedziła go nieco i zaszła mu drogę, spoglądając w końcu w szare i, jak się okazało, wyjątkowo kocie oczy, po czym splotła ręce na piersi z wyraźnie usatysfakcjonowaną miną.
- Wiedziałam, że jesteś inny – powiedziała tylko i uśmiechnęła się, po czym nie drążąc tematu ruszyła przodem w stronę kajuty Nigorie. W tym samym czasie usłyszała jeszcze w głowie marudne „A nie mówiłem?” i przewróciła oczami, czego na szczęście nikt już nie widział.
- Ma coś z kota, no i co z tego? Ja też mam coś z kota.
- Ale ty masz normalne oczy. I nie chowasz się tak.
- No bo ja się cała zmieniam do cholery, a nie tylko oczy. Poza tym normalnie wyglądam.
- Może on też się cały zmienia? Jak ci… jak im tam. Jak wilkołaki.
- Och, nawet jeśli, niech się zmienia, co mi do tego? – ucięła rozmowę, tracąc humor. Basior nie drążył.
W kajucie Callisto stanęła jak wryta, patrząc na suto zastawiony stół. W powietrzu unosił się tak pyszny zapach, że elfka aż przymknęła oczy, wdychając go z przyjemnością. Po chwili jednak spojrzała na gospodynię, nie mogąc powstrzymać się od obrzucenia spojrzeniem całej jej postaci. W samej sukience było jej o wiele lepiej, chociaż rudowłosa sama w życiu nie założyłaby czegoś o takiej barwie. Nigorie jednak jakimś cudem nie wyglądała jak kurtyzana, lecz raczej jak jedna z tych dziewcząt z większych miast, które jeżdżą konno z obiema nogami po jednej stronie siodła. Elegancko.
- Pięknie wyglądasz – powiedziała szczerze, uśmiechając się do pani kapitan, po czym podeszła do stołu, z zadowoleniem dostrzegając wino. O, jak ono jej się przyda! Była to bowiem chyba jedyna rzecz, którą rozpoznawała. Oczywiście, wyczuwała intensywny zapach czosnku, jednak nie był to ostry aromat, do którego przywykła, lecz delikatny i kuszący, jakiś inny. Niestety jej kulinarne doświadczenia były tak ubogie, że dziewczyna nie potrafiła nazwać większości rzeczy na stole.
- Czy to jest ślimak? – zapytała z wyraźną obawą, a wilk podszedł do stołu zaglądając jej przez ramię.
- Ślimak to chyba nie. Ale nie mam pojęcia co to. Dobrze, że ja mam ryby.
- A idź ty. Pachnie cholernie dobrze, ale jak do diaska mam to wydłubać z tej skorupki? Thor!
Spojrzała zmieszana za wilkiem, który usiadł kawałek dalej i obserwował ją rozbawionym wzrokiem. Kelsier wciąż stał i dopiero gdy Ijumara zajęła swoje miejsce, Calli zreflektowała się, że chyba właśnie na nie czekał mężczyzna i sama czym prędzej usiadła.
- Smacznego – odparła niepewnie, rozglądając się na swoich towarzyszy, a później spoglądając na sztućce. Złapała widelec i ostrożnie nabrała trochę ryżu, chcąc spróbować dania od jego najłatwiejszej, jej zdaniem, części. Od razu poczuła, że to nie to samo, co ta kleista papka, podawana w karczmach. Ten ryż był lekko zabarwiony i wręcz sypał się z widelca. O matko, jaki pyszny! Cudem powstrzymała się, żeby nie zacząć pałaszować wszystkiego bez opamiętania. Widziała, że panujące tu maniery są zdecydowanie ponad jej poziomem i musiała chociaż starać się nie rzucać w oczy ze swoim brakiem obycia. Zaraz jednak Callisto zamarła, po czym szturchnęła ostrożnie widelcem niezbadane elementy po drugiej stronie talerza.
- Thor...
- Hm? - Wilk, zaniepokojony dziwnym tonem przyjaciółki podniósł pełen ryby pysk i zajrzał jej przez ramię.
- Thor... czy to... czy to ma macki?!
- Ijumara
- Błądzący po drugiej stronie
- Posty: 65
- Rejestracja: 8 lat temu
- Rasa: Czarodziej
- Profesje: Żeglarz
- Kontakt:
Callisto bezbłędnie trafiła w kolejny czuły punkt pani kapitan - najpierw zdobyła jej sympatię podarunkiem w postaci wyjątkowo ładnej szpilki do włosów, a teraz jeszcze prawiła jej tak miłe komplementy. Iju nie trzeba było wiele, takie “pięknie wyglądasz” wystarczyło w zupełności by poprawić jej humor. Jaka szkoda, że Callisto była kobietą, w przeciwnym razie miałaby już pannę Nigorie owiniętą wokół małego palca… Z drugiej jednak strony, może to i dobrze, bo w przeciwnym razie serce młodej pani kapitan byłoby rozdarte między dwoje pasażerów i tego by już chyba nikt nie wytrzymał, z Rossem na czele.
- Och, dziękuję! - odpowiedziała uradowana Mara, przygładzając falbanki spódnicy. Akurat tuż obok niej przemaszerował Thor zmierzający do przygotowanej dla niego miski z wypatroszonymi, surowymi rubami, więc Nigorie odprowadziła go wzrokiem, jakby nadal nie umiała się nadziwić, że taki wielki pies chodzi po pokładzie jej statku. Później za to jej uwagę przykuł Kelsier - dopiero teraz pani kapitan zwróciła uwagę na to, że zdjął on kaptur i mogła mu się dokładnie przyjrzeć. Teraz podobał jej się jeszcze bardziej! Białe włosy, to takie oryginalne! Na pewno była z nimi związana jakaś ciekawa historia, może Kelsier pochodził z jakiejś dalekiej mroźnej północy albo było to jakoś związane z magią albo… Iju czytała już tyle książek, że mogła wymyślić dziesiątki uzasadnień takiego koloru włosów! A nawet jeśli “po prostu tak miał”, to i tak to było niesamowite. Iju aż złapała się na tym, że na momencik się zagapiła i co gorsza on mógł to zauważyć, gdyż dopiero teraz do niej dotarło, że on również jej się przyglądał. Gdy tylko Nigorie się zorientowała, odruchowo poprawiła sukienkę i fryzurę, była jednak tak podekscytowana tym wszystkim, że nie umiała już posłać mu zalotnego uśmiechu, tylko zasłoniła usta palcami dłoni i ze spuszczonym wzrokiem szybko usiadła, by nie było widać jaką popełniła gafę. Jak dobrze, że zarumieniła się od tego wszystkiego. Zaraz jednak musiała znowu wstać - zapomniała nalać wina, a chociaż polewanie alkoholu było domeną mężczyzn, ona była tu gospodynią, więc to jej w udziale przypadał ten obowiązek. Wypełniła go zresztą z wielką gracją - nic nie robiąc sobie z tego, że statkiem lekko bujało, sprawnie złapała butelkę jedną ręką za dno i nalała wina do jednej trzeciej wysokości kieliszków, najpierw częstując Callisto, a później Kelsiera.
- Szare rubidijskie - wyjaśniła im odstawiając butelkę i siadając przy stole. - Smacznego.
Ijumara przez moment udawała, że skupia się na swoim posiłku, tak naprawdę jednak zerkała na swoich gości by sprawdzić, jakie wrażenie zrobiło na nich to danie. Dla niej ryby i owoce morza były oczywistą pozycją w jadłospisie i zupełnie podświadomie się z nimi obchodziła, tymczasem zauważyła, że oni do niektórych składników dania podchodzą niezwykle ostrożnie. By nikomu bezczelnie nie zwracać uwagi po prostu kontynuowała posilanie się i przy okazji pozwalała podpatrzeć na swoim przykładzie jak na przykład dobrać się do ukrytego w skorupce ślimaka, bo to faktycznie mogła być niełatwa sztuka.
- Ale co się stało, że tak milczycie? - zapytała nagle. - Coś nie tak, nie smakuje wam?
Ijumara z przerażeniem pomyślała, że mogła popełnić straszną gafę - w końcu oni jako osoby z lądu mogli nie lubić tego typu potraw! Tak samo jak ona nie przepadała za dziczyzną, którą kiedyś jadła podczas podróży w interesach u boku ojca. Brrr, na samo wspomnienie gardło jej się zaciskało. A już jak przypomniała sobie tamten pasztet, to zupełnie odchodziła jej ochota na posiłek.
- A jak Thor… Och, widzę, że w porządku - zauważyła z uśmiechem ulgi, gdy spostrzegła, że wilk z entuzjazmem pałaszuje swój posiłek. Nie obrzydzało jej wcale to, że ryby były pożerane z łbami, oczami, ośćmi i płetwami - przecież jakim cudem zwierzę pokroju Thora miałoby to wszystko omijać? Mimo inteligencji, która spozierała z jego oczu, był tylko psowatym i nie posiadał chwytnych kończyn, za to dysponował zębami, dla których nawet kręgosłup nie stanowił wielkiej przeszkody. ”O, proszę, jak chrupnęło!”, pomyślała Iju, zaskoczona tym jak głośny był to dźwięk. Nawet lekko podskoczyła w miejscu.
Ijumara zdecydowała się sięgnąć po najlepszą metodę do rozluźnienia atmosfery, jaką można było zastosować za dnia i z zachowaniem klasy… i wstała, by uzupełnić kieliszki swoich gości. Co jak co, ale nie było chyba na świecie osoby, która by się nie zrelaksowała przy odpowiedniej ilości wina.
- Może opowiecie, skąd przybyliście do Rubidii? - zaproponowała pani kapitan siadając z powrotem na swoje miejsce. - Wyglądacie na podróżników, na pewno macie jakieś ciekawe historie o miejscach, w których byliście.
W oczach pani kapitan pojawił się blask ekscytacji - uwielbiała, wręcz kochała słuchać takich opowieści. Pewnie była to kwestia tego, że większość z nich zostanie dla niej, niestety, tylko opowieściami i nigdy nie zobaczy ich na żywo, po części ze względu na zobowiązania względem załogi i Kompanii, a po części przez dręczącą ją chorobę, która uniemożliwiała jej zbyt długie przebywanie z daleka od morza.
- My przypłynęliśmy z północnego-zachodu - zaczęła, by nie pomyśleli, że tylko chce ciągnąć ich za język. - Nasz kurs obejmował całe wybrzeże Jadeitowego Oceanu hen daleko poza Środkową Alaranią. W jednym porcie ładowaliśmy towar, który rozładowywaliśmy w drugim i tak od miasta do miasta przez kilka miesięcy. Przywieźliśmy do Rubidii wyroby z kości słoniowej i piękne materiały, och, Callisto, pokażę ci później sukienkę, którą uszyli mi w jednym z portów, prawdziwe cudo. Och nie, albo lepiej, założę ją jutro. Padniecie z wrażenia, jest piękna, niebiesko-turkusowa, ma odsłonięte ramiona i… i zobaczycie co dalej - dodała, gdy tylko zorientowała się, że zapędza się ze swoim entuzjazmem w doborze kreacji. - W niektórych portach wszyscy mieszkańcy mieli skórę ciemną jak heban, a mężczyźni zdobili swoje ciała nie tatuażami, a bliznami. To wyglądało naprawdę groźnie, robiło wrażenie. Wszyscy byli tacy wysocy, wyżsi nawet od ciebie, Kelsier. Czułam się przy nich taka malutka, każdy był ode mnie o głowę wyższy, ale wszyscy traktowali mnie jak księżniczkę. Chociaż raz jak rozmawiałam z takim naprawdę wysokim kupcem on wziął mnie wpół i postawił na jednej ze skrzynek z towarem, by nie musieć się schylać, poczułam się wtedy jak jakaś lalka - dodała, lekko nadymając policzki, jakby nadal była obrażona za tamto wydarzenie.
- Och, dziękuję! - odpowiedziała uradowana Mara, przygładzając falbanki spódnicy. Akurat tuż obok niej przemaszerował Thor zmierzający do przygotowanej dla niego miski z wypatroszonymi, surowymi rubami, więc Nigorie odprowadziła go wzrokiem, jakby nadal nie umiała się nadziwić, że taki wielki pies chodzi po pokładzie jej statku. Później za to jej uwagę przykuł Kelsier - dopiero teraz pani kapitan zwróciła uwagę na to, że zdjął on kaptur i mogła mu się dokładnie przyjrzeć. Teraz podobał jej się jeszcze bardziej! Białe włosy, to takie oryginalne! Na pewno była z nimi związana jakaś ciekawa historia, może Kelsier pochodził z jakiejś dalekiej mroźnej północy albo było to jakoś związane z magią albo… Iju czytała już tyle książek, że mogła wymyślić dziesiątki uzasadnień takiego koloru włosów! A nawet jeśli “po prostu tak miał”, to i tak to było niesamowite. Iju aż złapała się na tym, że na momencik się zagapiła i co gorsza on mógł to zauważyć, gdyż dopiero teraz do niej dotarło, że on również jej się przyglądał. Gdy tylko Nigorie się zorientowała, odruchowo poprawiła sukienkę i fryzurę, była jednak tak podekscytowana tym wszystkim, że nie umiała już posłać mu zalotnego uśmiechu, tylko zasłoniła usta palcami dłoni i ze spuszczonym wzrokiem szybko usiadła, by nie było widać jaką popełniła gafę. Jak dobrze, że zarumieniła się od tego wszystkiego. Zaraz jednak musiała znowu wstać - zapomniała nalać wina, a chociaż polewanie alkoholu było domeną mężczyzn, ona była tu gospodynią, więc to jej w udziale przypadał ten obowiązek. Wypełniła go zresztą z wielką gracją - nic nie robiąc sobie z tego, że statkiem lekko bujało, sprawnie złapała butelkę jedną ręką za dno i nalała wina do jednej trzeciej wysokości kieliszków, najpierw częstując Callisto, a później Kelsiera.
- Szare rubidijskie - wyjaśniła im odstawiając butelkę i siadając przy stole. - Smacznego.
Ijumara przez moment udawała, że skupia się na swoim posiłku, tak naprawdę jednak zerkała na swoich gości by sprawdzić, jakie wrażenie zrobiło na nich to danie. Dla niej ryby i owoce morza były oczywistą pozycją w jadłospisie i zupełnie podświadomie się z nimi obchodziła, tymczasem zauważyła, że oni do niektórych składników dania podchodzą niezwykle ostrożnie. By nikomu bezczelnie nie zwracać uwagi po prostu kontynuowała posilanie się i przy okazji pozwalała podpatrzeć na swoim przykładzie jak na przykład dobrać się do ukrytego w skorupce ślimaka, bo to faktycznie mogła być niełatwa sztuka.
- Ale co się stało, że tak milczycie? - zapytała nagle. - Coś nie tak, nie smakuje wam?
Ijumara z przerażeniem pomyślała, że mogła popełnić straszną gafę - w końcu oni jako osoby z lądu mogli nie lubić tego typu potraw! Tak samo jak ona nie przepadała za dziczyzną, którą kiedyś jadła podczas podróży w interesach u boku ojca. Brrr, na samo wspomnienie gardło jej się zaciskało. A już jak przypomniała sobie tamten pasztet, to zupełnie odchodziła jej ochota na posiłek.
- A jak Thor… Och, widzę, że w porządku - zauważyła z uśmiechem ulgi, gdy spostrzegła, że wilk z entuzjazmem pałaszuje swój posiłek. Nie obrzydzało jej wcale to, że ryby były pożerane z łbami, oczami, ośćmi i płetwami - przecież jakim cudem zwierzę pokroju Thora miałoby to wszystko omijać? Mimo inteligencji, która spozierała z jego oczu, był tylko psowatym i nie posiadał chwytnych kończyn, za to dysponował zębami, dla których nawet kręgosłup nie stanowił wielkiej przeszkody. ”O, proszę, jak chrupnęło!”, pomyślała Iju, zaskoczona tym jak głośny był to dźwięk. Nawet lekko podskoczyła w miejscu.
Ijumara zdecydowała się sięgnąć po najlepszą metodę do rozluźnienia atmosfery, jaką można było zastosować za dnia i z zachowaniem klasy… i wstała, by uzupełnić kieliszki swoich gości. Co jak co, ale nie było chyba na świecie osoby, która by się nie zrelaksowała przy odpowiedniej ilości wina.
- Może opowiecie, skąd przybyliście do Rubidii? - zaproponowała pani kapitan siadając z powrotem na swoje miejsce. - Wyglądacie na podróżników, na pewno macie jakieś ciekawe historie o miejscach, w których byliście.
W oczach pani kapitan pojawił się blask ekscytacji - uwielbiała, wręcz kochała słuchać takich opowieści. Pewnie była to kwestia tego, że większość z nich zostanie dla niej, niestety, tylko opowieściami i nigdy nie zobaczy ich na żywo, po części ze względu na zobowiązania względem załogi i Kompanii, a po części przez dręczącą ją chorobę, która uniemożliwiała jej zbyt długie przebywanie z daleka od morza.
- My przypłynęliśmy z północnego-zachodu - zaczęła, by nie pomyśleli, że tylko chce ciągnąć ich za język. - Nasz kurs obejmował całe wybrzeże Jadeitowego Oceanu hen daleko poza Środkową Alaranią. W jednym porcie ładowaliśmy towar, który rozładowywaliśmy w drugim i tak od miasta do miasta przez kilka miesięcy. Przywieźliśmy do Rubidii wyroby z kości słoniowej i piękne materiały, och, Callisto, pokażę ci później sukienkę, którą uszyli mi w jednym z portów, prawdziwe cudo. Och nie, albo lepiej, założę ją jutro. Padniecie z wrażenia, jest piękna, niebiesko-turkusowa, ma odsłonięte ramiona i… i zobaczycie co dalej - dodała, gdy tylko zorientowała się, że zapędza się ze swoim entuzjazmem w doborze kreacji. - W niektórych portach wszyscy mieszkańcy mieli skórę ciemną jak heban, a mężczyźni zdobili swoje ciała nie tatuażami, a bliznami. To wyglądało naprawdę groźnie, robiło wrażenie. Wszyscy byli tacy wysocy, wyżsi nawet od ciebie, Kelsier. Czułam się przy nich taka malutka, każdy był ode mnie o głowę wyższy, ale wszyscy traktowali mnie jak księżniczkę. Chociaż raz jak rozmawiałam z takim naprawdę wysokim kupcem on wziął mnie wpół i postawił na jednej ze skrzynek z towarem, by nie musieć się schylać, poczułam się wtedy jak jakaś lalka - dodała, lekko nadymając policzki, jakby nadal była obrażona za tamto wydarzenie.
- Kelsier
- Przybysz z Krainy Rzeczywistości
- Posty: 77
- Rejestracja: 8 lat temu
- Rasa: Kotołak
- Profesje: Skrytobójca , Szpieg , Wędrowiec
- Kontakt:
Nie należał do zbyt rozmownych osób i do takich, które zawsze pierwsze zaczynają rozmowę lub próbują ją wznowić, gdy między rozmówcami zapadnie cisza. Callisto mogła się już o tym przekonać. Do takich wniosków nie było trzeba wielu rozmów, przeważnie wystarczyła jedna lub dwie, tak mu się przynajmniej wydawało. Zdjął kaptur z głowy, a cień przestał zakrywać jego twarz, jednak starał się zwlekać jak najdłużej z tym, żeby rudowłosa mogła zobaczyć jego oczy.
Kelsier postał tak jeszcze chwilę i w końcu ruszył w stronę kajuty kapitańskiej, gdzie już niedługo mieli zjeść posiłek. Dziewczyna z wilkiem postanowiła pójść razem z nim, a kotołak zwolnił nieco, gdy krzyknęła, żeby na nią poczekał. W sumie… niepotrzebnie zwalniał, chociaż najpewniej i tak by go dogoniła i stałoby się to, do czego doszło właśnie przed chwilą. Jego oczy nie były jakieś magiczne i nie wpływały w zły sposób na osobę, która w nie spoglądała, jednak on ukrywał je już mimowolnie. Często lepiej było, żeby inne osoby brały go za człowieka, a nie za zmiennokształtnego. Prawdę mówiąc, w tej sytuacji z Callisto było też trochę jego winy, bo odruchowo spojrzał na nią, gdy zagrodziła mu drogę. Dobra… trudno się mówi. Białowłosy wzruszył lekko ramionami, gdy dziewczyna powiedziała mu, że wiedziała o jego inności. Westchnął.
– Jestem kotołakiem tylko, hmm… zachowaj to dla siebie – powiedział po chwili. Wydawało mu się, iż rudowłosa nie należy do osób, które można by było określić mianem plotkarzy. Liczył na to, że taką informację naprawdę zachowa dla siebie. Następnie wyminął ją w dwóch krokach i kontynuował drogę do kajuty Ijumary.
On poprzestał wyłącznie na przyglądaniu się Pani Kapitan, jednak Callisto szybko stwierdziła, że dziewczyna pięknie wygląda. Zmiennokształtny kiwną wtedy nieznacznie głową, zgadzając się tym samym z taką oceną. Wydawało mu się, że nie zostało to przez nie zauważone, na szczęście. Poza tym… czyżby Ijumara przyglądała mu się? Myślał, że dziewczyna już wcześniej zauważyła, że zdjął kaptur z głowy, najwidoczniej mylił się, jednak nie przeszkadzały mu jej oczy spoglądające na niego. Zresztą, sam także jej się przyglądał, w końcu zrzuciła z siebie płaszcz. Usiadł dopiero po tym, jak jego towarzyszki posiłku zajęły swoje miejsca, w końcu był dość dobrze wychowany, a przynajmniej tak mu się wydawało.
Nie był zaznajomiony ze wszystkimi owocami morza, więc nie wiedział, jak zabrać się za niektóre z nich. Przyłapał się nawet na tym, że zerka w stronę kapitan Nigorie, chcąc zobaczyć, czy zaczęła ona jeść coś, czego wcześniej nie jadł i nie wiedział, jak zacząć to robić. Ogólnie, jedzenie było naprawdę dobre i kotołak miał zamiar podzielić się tą opinią z resztą towarzystwa siedzącego przy stole, do czego przyczyniło się pytanie zadane przez właścicielkę statku.
– Wręcz przeciwnie, bardzo smakuje, przynajmniej w moim przypadku. Wcześniej nie miałem okazji jeść owoców morza, no, przynajmniej nie wszystkich – powiedział po tym, jak przełknął kęs jedzenia i popił to winem. Odruchowo spojrzał na Callisto, spodziewając się, że teraz usłyszy jej wypowiedź na temat jedzenia.
Jego kieliszek był tylko do połowy pusty, jednak nie odmówił, gdy Iju dolała do niego trunku i napełniła go ponownie. Chciał coś powiedzieć na temat opowieści i podróży, niestety nie udało mu się tego zrobić, bo ona zaczęła opowiadać o tym, skąd przypłynęła razem z załogą. Kelsier zaczął jeść nieco wolniej, żeby móc skupić więcej uwagi na słuchaniu.
– Może niech Callisto zacznie, bo ja dalej nie mam pewności, co mógłbym powiedzieć o swoich „przygodach” - zaproponował po tym, jak Ijumara skończyła mówić. Naprawdę musiał zastanowić się nad tym, co może powiedzieć, a czego nie powinien. Przecież nie będzie opowiadał im o swoich zleceniach i pracy skrytobójcy. Czasem zdarzało mu się, że miał przygody godne prawdziwych poszukiwaczy przygód, a nie kogoś o jego profesji, jednak nie zdarzały się one za często. Miał nadzieję, że rudowłosa zgodzi się na jego propozycję, a on będzie miał czas na zastanowienie.
Kelsier postał tak jeszcze chwilę i w końcu ruszył w stronę kajuty kapitańskiej, gdzie już niedługo mieli zjeść posiłek. Dziewczyna z wilkiem postanowiła pójść razem z nim, a kotołak zwolnił nieco, gdy krzyknęła, żeby na nią poczekał. W sumie… niepotrzebnie zwalniał, chociaż najpewniej i tak by go dogoniła i stałoby się to, do czego doszło właśnie przed chwilą. Jego oczy nie były jakieś magiczne i nie wpływały w zły sposób na osobę, która w nie spoglądała, jednak on ukrywał je już mimowolnie. Często lepiej było, żeby inne osoby brały go za człowieka, a nie za zmiennokształtnego. Prawdę mówiąc, w tej sytuacji z Callisto było też trochę jego winy, bo odruchowo spojrzał na nią, gdy zagrodziła mu drogę. Dobra… trudno się mówi. Białowłosy wzruszył lekko ramionami, gdy dziewczyna powiedziała mu, że wiedziała o jego inności. Westchnął.
– Jestem kotołakiem tylko, hmm… zachowaj to dla siebie – powiedział po chwili. Wydawało mu się, iż rudowłosa nie należy do osób, które można by było określić mianem plotkarzy. Liczył na to, że taką informację naprawdę zachowa dla siebie. Następnie wyminął ją w dwóch krokach i kontynuował drogę do kajuty Ijumary.
On poprzestał wyłącznie na przyglądaniu się Pani Kapitan, jednak Callisto szybko stwierdziła, że dziewczyna pięknie wygląda. Zmiennokształtny kiwną wtedy nieznacznie głową, zgadzając się tym samym z taką oceną. Wydawało mu się, że nie zostało to przez nie zauważone, na szczęście. Poza tym… czyżby Ijumara przyglądała mu się? Myślał, że dziewczyna już wcześniej zauważyła, że zdjął kaptur z głowy, najwidoczniej mylił się, jednak nie przeszkadzały mu jej oczy spoglądające na niego. Zresztą, sam także jej się przyglądał, w końcu zrzuciła z siebie płaszcz. Usiadł dopiero po tym, jak jego towarzyszki posiłku zajęły swoje miejsca, w końcu był dość dobrze wychowany, a przynajmniej tak mu się wydawało.
Nie był zaznajomiony ze wszystkimi owocami morza, więc nie wiedział, jak zabrać się za niektóre z nich. Przyłapał się nawet na tym, że zerka w stronę kapitan Nigorie, chcąc zobaczyć, czy zaczęła ona jeść coś, czego wcześniej nie jadł i nie wiedział, jak zacząć to robić. Ogólnie, jedzenie było naprawdę dobre i kotołak miał zamiar podzielić się tą opinią z resztą towarzystwa siedzącego przy stole, do czego przyczyniło się pytanie zadane przez właścicielkę statku.
– Wręcz przeciwnie, bardzo smakuje, przynajmniej w moim przypadku. Wcześniej nie miałem okazji jeść owoców morza, no, przynajmniej nie wszystkich – powiedział po tym, jak przełknął kęs jedzenia i popił to winem. Odruchowo spojrzał na Callisto, spodziewając się, że teraz usłyszy jej wypowiedź na temat jedzenia.
Jego kieliszek był tylko do połowy pusty, jednak nie odmówił, gdy Iju dolała do niego trunku i napełniła go ponownie. Chciał coś powiedzieć na temat opowieści i podróży, niestety nie udało mu się tego zrobić, bo ona zaczęła opowiadać o tym, skąd przypłynęła razem z załogą. Kelsier zaczął jeść nieco wolniej, żeby móc skupić więcej uwagi na słuchaniu.
– Może niech Callisto zacznie, bo ja dalej nie mam pewności, co mógłbym powiedzieć o swoich „przygodach” - zaproponował po tym, jak Ijumara skończyła mówić. Naprawdę musiał zastanowić się nad tym, co może powiedzieć, a czego nie powinien. Przecież nie będzie opowiadał im o swoich zleceniach i pracy skrytobójcy. Czasem zdarzało mu się, że miał przygody godne prawdziwych poszukiwaczy przygód, a nie kogoś o jego profesji, jednak nie zdarzały się one za często. Miał nadzieję, że rudowłosa zgodzi się na jego propozycję, a on będzie miał czas na zastanowienie.
- Callisto
- Czarny Kot
- Posty: 399
- Rejestracja: 8 lat temu
- Rasa: Leśny Elf
- Profesje: Złodziej , Skrytobójca , Wędrowiec
- Ranga: [img]http://granica-pbf.pl/images/administrator.png[/img]
- Kontakt:
Kotołak... faktycznie brzmi podobnie jak wilkołak. Callisto założyła więc, że działa to analogicznie, z tym że taka osoba raczej nie staje się krwiożerczą bestią, a jedynie zyskuje antropomorficzny wygląd. W każdym razie dziewczynie nie trzeba było dwa razy powtarzać, by zachowała tę informację dla siebie. Nie miała w zwyczaju dzielenia się cudzymi sekretami z innymi osobami, chociaż nie wynikało to z jakiegoś poczucia lojalności, ale bardziej z uznania, że to po prostu niczyja sprawa. Jak Kelsier będzie się chciał tym z kimś podzielić to sam to zrobi. Ona się wtryniać nie będzie.
Po tym jak zasiedli do stołu jej myśli już dłużej nie były zaprzątane przez tajemniczą rasę mężczyzny koło niej, lecz raczej przez nieznane produkty na własnym talerzu. Ze smakiem natomiast wypiła podane wino, dochodząc do wniosku, że jest to jedna z niewielu rzeczy, na którą faktycznie warto wydać więcej pieniędzy. Na pytanie, czy im smakuje, pokiwała więc jedynie energicznie głową, mając pełne usta jedzenia. Posiłek, chociaż złożony z produktów tak bardzo jej obcych, smakował dziewczynie niezmiernie i z czystym sumieniem mogła powiedzieć, że czegoś tak dobrego nie jadła nigdy w życiu. Thor zdążył już w zastraszającym tempie pochłonąć całą swoją porcję i leżał teraz z błogim wyrazem pyska koło pustej miski, wyglądając jak udomowiony czarny niedźwiedź.
Korzystając z okazji, że Nigorie trochę się rozgadała, Callisto miała czas na dokładne zbadanie wszystkich skorupiaków i mięczaków na swoim talerzu. Te, z którymi nie wiedziała jak sobie poradzić, łapała potajemnie, gdy pani kapitan odwracała spojrzenie, i nie odwracając od niej wzroku podawała je Thorowi na wyciągniętej w tył dłoni. Wilk wychylał się jedynie, by wielkim ozorem zgarnąć skorupiaka i połykał go w momencie. Te bardziej atrakcyjnie wyglądające lub nie straszące wyglądem, grożącym udławieniem się, próbowała ostrożnie z widelca, by odkryć, że chociaż ich konsystencja nie do końca przypada jej do gustu, to użyte przyprawy idealnie uderzają w jej podniebienie. Gdy Ijumara ponownie nalewała wina, kieliszek Callisto był już pusty, co rychło groziło również drugiemu, jako że dziewczyna często chowała się za nim sącząc wino, gdy tylko pani kapitan nawiązywała do strojów, na których półelfka się w ogóle nie znała.
Pobudzała się bardziej, gdy temat spływał na ludzi z odległych krain. Czy to możliwe, by aż tak się od nich różnili fizycznie? Co prawda nawet w Alaranii można było zauważyć subtelne różnice w wyglądzie mieszkańców poszczególnych krain, lecz były to jedynie charakterystyczne detale, a nie zupełna odmienność kulturowa. Podniosła spojrzenie znad kieliszka, słysząc nagle swoje imię i zorientowała się, że to ona ma w tej chwili co nieco opowiedzieć. Odstawiła szkło na blat i pochyliła się nieco nad stołem, by zbliżyć się do swoich rozmówców, wzruszając jednocześnie lekko ramionami.
- Nasza historia nie jest długa, całe życie spędziliśmy w Alaranii, głównie w Szepczącym Lesie. Do Rubidii trafiliśmy, gdy musieliśmy się wynosić szybko z naszego ostatniego miejsca pobytu. Poznaliśmy pewnego wilkołaka i baliśmy się, że podczas pełni podąży naszym tropem. Bardzo sympatyczny chłopak swoją drogą, polubiłam go, ale miał problemy z kontrolowaniem swoich instynktów i uznaliśmy, że tak będzie lepiej. A na ten statek...
Zamilkła nagle, czując szturchnięcie w umyśle i odruchowo odwróciła lekko głowę, nie spoglądając jednak na Thora bezpośrednio.
- Ty, ale jesteś wylewna jednak.
- No co?
- Wszystko im mówisz!
- A czemu nie? – zapytała nieco urażona, ale wilk odburknął coś tylko niezadowolony.
- Wydaje mi się to po prostu nierozsądne. Nie znamy ich.
- Thor, dziewczyna przygarnęła nas na swój statek bez mrugnięcia okiem, a Kocur jest po prostu kolejnym pasażerem. Nie wiedział przecież, że tu będziemy. Poza tym nie jesteśmy tacy ważni, żeby aż po morzu nas ścigali.
- Może masz rację. Ta woda mnie irytuje po prostu.
Calli już otwierała znowu usta, by zapytać „jaka woda?”, ale po chwili zdała sobie sprawę, że wilkowi chodzi generalnie o to, że znajdują się na otwartym morzu. Wyciągnęła dłoń pod stół i poczochrała go po łbie, gdy leżał, po czym przeniosła spojrzenie na Nigorie.
- Przepraszam, zamyśliłam się – skłamała ze swobodą, uśmiechając się lekko. – Cieszę się, że zgodziłaś się na naszą obecność na statku. Wiesz, chciałam nawet cię o coś zapytać, ponieważ znalazłam...
- Haha, znalazłaś, dobre... Au, Kelpie, to był mój nos!
- ...pewną mapę, na której zaznaczono szlak wiodący przez morze. No i pomyślałam, że może pomogłabyś mi ją rozszyfrować? Od tego pewnie będzie zależała nasza decyzja, czy wysiądziemy w Turmalii, czy poprosimy cię o pozwolenie na dłuższy rejs.
Callisto uśmiechnęła się na koniec i powróciła do jedzenia, spoglądając czasem na Nigorie, czekając na jej odpowiedź. Thor wycofał się poza zasięg buta dziewczyny.
Po tym jak zasiedli do stołu jej myśli już dłużej nie były zaprzątane przez tajemniczą rasę mężczyzny koło niej, lecz raczej przez nieznane produkty na własnym talerzu. Ze smakiem natomiast wypiła podane wino, dochodząc do wniosku, że jest to jedna z niewielu rzeczy, na którą faktycznie warto wydać więcej pieniędzy. Na pytanie, czy im smakuje, pokiwała więc jedynie energicznie głową, mając pełne usta jedzenia. Posiłek, chociaż złożony z produktów tak bardzo jej obcych, smakował dziewczynie niezmiernie i z czystym sumieniem mogła powiedzieć, że czegoś tak dobrego nie jadła nigdy w życiu. Thor zdążył już w zastraszającym tempie pochłonąć całą swoją porcję i leżał teraz z błogim wyrazem pyska koło pustej miski, wyglądając jak udomowiony czarny niedźwiedź.
Korzystając z okazji, że Nigorie trochę się rozgadała, Callisto miała czas na dokładne zbadanie wszystkich skorupiaków i mięczaków na swoim talerzu. Te, z którymi nie wiedziała jak sobie poradzić, łapała potajemnie, gdy pani kapitan odwracała spojrzenie, i nie odwracając od niej wzroku podawała je Thorowi na wyciągniętej w tył dłoni. Wilk wychylał się jedynie, by wielkim ozorem zgarnąć skorupiaka i połykał go w momencie. Te bardziej atrakcyjnie wyglądające lub nie straszące wyglądem, grożącym udławieniem się, próbowała ostrożnie z widelca, by odkryć, że chociaż ich konsystencja nie do końca przypada jej do gustu, to użyte przyprawy idealnie uderzają w jej podniebienie. Gdy Ijumara ponownie nalewała wina, kieliszek Callisto był już pusty, co rychło groziło również drugiemu, jako że dziewczyna często chowała się za nim sącząc wino, gdy tylko pani kapitan nawiązywała do strojów, na których półelfka się w ogóle nie znała.
Pobudzała się bardziej, gdy temat spływał na ludzi z odległych krain. Czy to możliwe, by aż tak się od nich różnili fizycznie? Co prawda nawet w Alaranii można było zauważyć subtelne różnice w wyglądzie mieszkańców poszczególnych krain, lecz były to jedynie charakterystyczne detale, a nie zupełna odmienność kulturowa. Podniosła spojrzenie znad kieliszka, słysząc nagle swoje imię i zorientowała się, że to ona ma w tej chwili co nieco opowiedzieć. Odstawiła szkło na blat i pochyliła się nieco nad stołem, by zbliżyć się do swoich rozmówców, wzruszając jednocześnie lekko ramionami.
- Nasza historia nie jest długa, całe życie spędziliśmy w Alaranii, głównie w Szepczącym Lesie. Do Rubidii trafiliśmy, gdy musieliśmy się wynosić szybko z naszego ostatniego miejsca pobytu. Poznaliśmy pewnego wilkołaka i baliśmy się, że podczas pełni podąży naszym tropem. Bardzo sympatyczny chłopak swoją drogą, polubiłam go, ale miał problemy z kontrolowaniem swoich instynktów i uznaliśmy, że tak będzie lepiej. A na ten statek...
Zamilkła nagle, czując szturchnięcie w umyśle i odruchowo odwróciła lekko głowę, nie spoglądając jednak na Thora bezpośrednio.
- Ty, ale jesteś wylewna jednak.
- No co?
- Wszystko im mówisz!
- A czemu nie? – zapytała nieco urażona, ale wilk odburknął coś tylko niezadowolony.
- Wydaje mi się to po prostu nierozsądne. Nie znamy ich.
- Thor, dziewczyna przygarnęła nas na swój statek bez mrugnięcia okiem, a Kocur jest po prostu kolejnym pasażerem. Nie wiedział przecież, że tu będziemy. Poza tym nie jesteśmy tacy ważni, żeby aż po morzu nas ścigali.
- Może masz rację. Ta woda mnie irytuje po prostu.
Calli już otwierała znowu usta, by zapytać „jaka woda?”, ale po chwili zdała sobie sprawę, że wilkowi chodzi generalnie o to, że znajdują się na otwartym morzu. Wyciągnęła dłoń pod stół i poczochrała go po łbie, gdy leżał, po czym przeniosła spojrzenie na Nigorie.
- Przepraszam, zamyśliłam się – skłamała ze swobodą, uśmiechając się lekko. – Cieszę się, że zgodziłaś się na naszą obecność na statku. Wiesz, chciałam nawet cię o coś zapytać, ponieważ znalazłam...
- Haha, znalazłaś, dobre... Au, Kelpie, to był mój nos!
- ...pewną mapę, na której zaznaczono szlak wiodący przez morze. No i pomyślałam, że może pomogłabyś mi ją rozszyfrować? Od tego pewnie będzie zależała nasza decyzja, czy wysiądziemy w Turmalii, czy poprosimy cię o pozwolenie na dłuższy rejs.
Callisto uśmiechnęła się na koniec i powróciła do jedzenia, spoglądając czasem na Nigorie, czekając na jej odpowiedź. Thor wycofał się poza zasięg buta dziewczyny.
- Ijumara
- Błądzący po drugiej stronie
- Posty: 65
- Rejestracja: 8 lat temu
- Rasa: Czarodziej
- Profesje: Żeglarz
- Kontakt:
Iju uśmiechnęła się z wdzięcznością do Kelsiera, gdy ten oświadczył, że posiłek mu odpowiada - cieszyła ją ta informacja tak bardzo, jakby sama to wszystko przygotowała. Zanotowała w pamięci, aby przekazać kukowi jakie wrażenie zrobił na jej gościach - na pewno będzie zadowolony, kto by nie był gdyby usłyszał, że docenia się jego pracę. I na dodatek Callisto zawtórowała opinii Kelsiera, niemo, ale zawsze. A może nawet dobitniej, skoro miała tak pełne usta, że nie mogła mówić… W każdym razie ważne, że pani kapitan nie popełniła gafy już na samym początku znajomości.
- Yhm, dobrze - zgodziła się z uśmiechem na propozycję Kelsiera. Jej białowłosy pasażer fascynował ją coraz bardziej, bo skoro nie wiedział o czym mówić, to ciekawe co chciał pominąć? A może przeżył już tyle przygód, że nie potrafił się zdecydować, którą powinien opowiedzieć? Och, to byłoby jeszcze lepsze! Ijumara wprost kochała opowieści i gdyby okazało się, że on może jej opowiedzieć tyle wspaniałych historii… To zyskałby w jej oczach jeszcze więcej niż dotychczas! Lecz póki co pałeczkę w rozmowie przejęła Callisto i to na niej Nigorie skupiła swoją uwagę. Bardzo zaintrygowała ją wzmianka o wilkołakach - nigdy wcześniej nie spotkała tej rasy! Głupia nie była i wiedziała, że takie istoty chodzą po świecie, ale jakoś nigdy na żadnego nie trafiła… Albo nie była tego świadoma. Tak jak na przykład tego, że właśnie słodko uśmiechała się do kotołaka.
Nigorie wyglądała na zainteresowaną wieściami o mapie, ale nie na specjalnie rozemocjonowaną - wystarczyło wszak spojrzeć na jej biblioteczkę i pulpit by spostrzec, że ma ich całkiem pokaźną kolekcję i na pewno nie ma na Oceanie Jadeitów miejsca, którego by one nie pokrywały. Mimo to szybko odłożyła sztućce, osuszyła stulone jak do pocałunku usta serwetką i zaraz sięgnęła po podany jej przez Callisto zwój. Nie wstała, lecz tak jak siedziała obróciła się lekko, by wszyscy przy stole mogli widzieć co przedstawia mapa i wtedy ją rozwinęła.
- Yhm - uznała, jakby nie było to nic emocjonującego. Palcem dotknęła górnej części mapy i obrysowała narysowany tam ląd. - Linia brzegowa na wschód od Turmalii. Bardzo niedaleko, bo to przecież słoneczna plaża... Och? O!
Pani kapitan najpierw lekko zmrużyła oczy jakby dostrzegła bardzo intrygujący i niespodziewany detal, a już po chwili szeroko je otworzyła, gdy domysły okazały się być słuszne. Widać było, jak jej wzrok błyskawicznie biega po kartce porównując znajdujące się na niej elementy topografii z tym, co przecież tak dobrze znała, skoro całe życie pływała po tych wodach. Nie trzeba było być wybitnym obserwatorem by poznać, że pani kapitan coś tu najwyraźniej nie gra, lecz zamiast niepokoju wywołuje w niej radosne podniecenie.
- Przepraszam was na chwilę - mruknęła wstając od stołu. Mapę niosła przed sobą, cały czas rozłożoną jakby to, co ją tak zaintrygowało miało zniknąć gdy tylko spuści to z oka. Drobiąc małe kroczki podbiegła do pulpitu, przy którym niedawno z Rossem omawiała plan żeglugi, i zaraz tajemnicze znalezisko Callisto rozłożyła na pustym blacie. Gdy wychylała się, by rogi przycisnąć mosiężnymi kleszczami, dla przeciwwagi zgięła jedną nogę w kolanie, co mogło wywołać w obserwatorach pewien podziw - statkiem może nie bujało jakoś wybitnie, gdyż jednostka była dość ciężka, ale jednak stanie na jednej nodze, na dodatek w butach na obcasie, zdawało się być wyczynem wręcz cyrkowym, a tymczasem Iju robiła to tak naturalnie i bezwiednie… No ale nie powinno to dziwić nikogo, kto byłby świadomy, że pani kapitan całe życie spędziła na statku.
Gdy mapa od Callisto została już rozprostowana w centralnym miejscu pulpitu, Nigorie stanęła nad nią wsparta o blat na wyprostowanych rękach, przytupując lekko nogą, jakby nie potrafiła z tych emocji ustać w miejscu. W końcu jednak oderwała się od obserwowania mapy i odeszła do swojego stojaka, z którego wyciągnęła kilka zwojów. Już chwilę później pulpit był cały zasłany wszelakimi mapami przedstawiającymi topografię, szlaki, pływy, a czasami nawet wiejące w danym rejonie wiatry. Z takiej ilości informacji zdolny adept magii istnienia byłby w stanie wiernie odtworzyć ten fragment oceanu w bardzo małej skali. A mimo to Ijumara wyglądała na niezadowoloną - usta miała ściągnięte w dzióbek, a jej but wystukiwał coraz to szybszy rytm. Nie trzeba było być wybitnym obserwatorem by zorientować się, że pani kapitan nie podoba się sama możliwość tego, że ktoś ją przechytrzył na jej własnym podwórku… Nagle jednak jej oblicze zaczęło się wygładzać, a stukanie wyraźnie zwolniło. Chwilę później nastąpiła gwałtowna zmiana nastroju - oczy panny Nigorie zrobiły się z zachwytu wielkie jak spodki, usta rozciągnęły się w uśmiechu, a ona sama by nie zacząć piszczeć musiała zakryć usta stulonymi w pięści dłońmi. Zatupała w miejscu, wydając z siebie stłumiony pisk, po czym zaraz dopadła do Callisto i złapała ją za ramiona.
- Skąd masz tę mapę? - zapytała, a w jej oczach widać było całą miriadę szczęśliwych gwiazdek. - Po raz pierwszy taką widzę! Ta wyspa, ta, o ta… - zaczęła tłumaczyć wracając do pulpitu i stukając palcem w odpowiednie miejsce nie zważając na to, że ze stołu i tak niewiele widać. - Jej nie ma nigdzie indziej! Ale to nic nie znaczy, spójrz, pływy faktycznie ustawiają się tak, jakby tam coś było! Nikt się nie zbliża w tamte rejony, bo to bardzo płytka woda, na dodatek często zamglona i tak naprawdę… no nie po drodze, więc nawet nie ma po co. Ale dzięki twojej mapie to wszystko może mieć sens! Tam musi coś być, ląd! Chyba… chyba nawet wiem jaki, ale byłam pewna, że to tylko legenda!
Ijumara była tak rozemocjonowana, że nie potrafiła ustać w miejscu i chodziła od pulpitu do stołu, zamaszyście gestykulując przy każdym wypowiedzianym słowie. Ją podobnie jak Callisto nie emocjonowały skarby, ale przygoda… to już zupełnie co innego! To było to, o czym panna Nigorie marzyła na zmianę z gorącym romansem, które do tej pory znała jedynie z książek. A tu proszę: w trakcie jednego rejsu trafiła jej się Callisto z mapą prowadzącą na tajemniczą wyspę… i Kelsier. Czyżby oba jej marzenia miały się spełnić jednocześnie? Pani kapitan nie mogłaby być szczęśliwsza.
- Spójrzcie - zachęciła swych gości, zdejmując drogocenną mapę z pulpitu i przenosząc ją na stół. - Tu jest nawet zaznaczona dokładna droga między mieliznami. Trudna, ale ja dałabym sobie z tym radę - zapewniła bez cienia wahania. - “Kaprys” nie ma tak dużego zanurzenia jak moglibyście przypuszczać, a jak wypłyniemy z Turmalii będziemy mieli dość lekką ładownię… Czyli tędy dałoby radę - uznała, palcem kreśląc trasę między liniami tuszu. - Och, Callisto, mam nadzieję, że zgodzisz się, bym według niej nawigowała? Zrobię co zechcesz! Proszę, bardzo proszę - zwróciła się do półelfki składając ręce w błagalnym geście i patrząc na nią słodkim wzrokiem żebrzącego szczeniaka.
- Yhm, dobrze - zgodziła się z uśmiechem na propozycję Kelsiera. Jej białowłosy pasażer fascynował ją coraz bardziej, bo skoro nie wiedział o czym mówić, to ciekawe co chciał pominąć? A może przeżył już tyle przygód, że nie potrafił się zdecydować, którą powinien opowiedzieć? Och, to byłoby jeszcze lepsze! Ijumara wprost kochała opowieści i gdyby okazało się, że on może jej opowiedzieć tyle wspaniałych historii… To zyskałby w jej oczach jeszcze więcej niż dotychczas! Lecz póki co pałeczkę w rozmowie przejęła Callisto i to na niej Nigorie skupiła swoją uwagę. Bardzo zaintrygowała ją wzmianka o wilkołakach - nigdy wcześniej nie spotkała tej rasy! Głupia nie była i wiedziała, że takie istoty chodzą po świecie, ale jakoś nigdy na żadnego nie trafiła… Albo nie była tego świadoma. Tak jak na przykład tego, że właśnie słodko uśmiechała się do kotołaka.
Nigorie wyglądała na zainteresowaną wieściami o mapie, ale nie na specjalnie rozemocjonowaną - wystarczyło wszak spojrzeć na jej biblioteczkę i pulpit by spostrzec, że ma ich całkiem pokaźną kolekcję i na pewno nie ma na Oceanie Jadeitów miejsca, którego by one nie pokrywały. Mimo to szybko odłożyła sztućce, osuszyła stulone jak do pocałunku usta serwetką i zaraz sięgnęła po podany jej przez Callisto zwój. Nie wstała, lecz tak jak siedziała obróciła się lekko, by wszyscy przy stole mogli widzieć co przedstawia mapa i wtedy ją rozwinęła.
- Yhm - uznała, jakby nie było to nic emocjonującego. Palcem dotknęła górnej części mapy i obrysowała narysowany tam ląd. - Linia brzegowa na wschód od Turmalii. Bardzo niedaleko, bo to przecież słoneczna plaża... Och? O!
Pani kapitan najpierw lekko zmrużyła oczy jakby dostrzegła bardzo intrygujący i niespodziewany detal, a już po chwili szeroko je otworzyła, gdy domysły okazały się być słuszne. Widać było, jak jej wzrok błyskawicznie biega po kartce porównując znajdujące się na niej elementy topografii z tym, co przecież tak dobrze znała, skoro całe życie pływała po tych wodach. Nie trzeba było być wybitnym obserwatorem by poznać, że pani kapitan coś tu najwyraźniej nie gra, lecz zamiast niepokoju wywołuje w niej radosne podniecenie.
- Przepraszam was na chwilę - mruknęła wstając od stołu. Mapę niosła przed sobą, cały czas rozłożoną jakby to, co ją tak zaintrygowało miało zniknąć gdy tylko spuści to z oka. Drobiąc małe kroczki podbiegła do pulpitu, przy którym niedawno z Rossem omawiała plan żeglugi, i zaraz tajemnicze znalezisko Callisto rozłożyła na pustym blacie. Gdy wychylała się, by rogi przycisnąć mosiężnymi kleszczami, dla przeciwwagi zgięła jedną nogę w kolanie, co mogło wywołać w obserwatorach pewien podziw - statkiem może nie bujało jakoś wybitnie, gdyż jednostka była dość ciężka, ale jednak stanie na jednej nodze, na dodatek w butach na obcasie, zdawało się być wyczynem wręcz cyrkowym, a tymczasem Iju robiła to tak naturalnie i bezwiednie… No ale nie powinno to dziwić nikogo, kto byłby świadomy, że pani kapitan całe życie spędziła na statku.
Gdy mapa od Callisto została już rozprostowana w centralnym miejscu pulpitu, Nigorie stanęła nad nią wsparta o blat na wyprostowanych rękach, przytupując lekko nogą, jakby nie potrafiła z tych emocji ustać w miejscu. W końcu jednak oderwała się od obserwowania mapy i odeszła do swojego stojaka, z którego wyciągnęła kilka zwojów. Już chwilę później pulpit był cały zasłany wszelakimi mapami przedstawiającymi topografię, szlaki, pływy, a czasami nawet wiejące w danym rejonie wiatry. Z takiej ilości informacji zdolny adept magii istnienia byłby w stanie wiernie odtworzyć ten fragment oceanu w bardzo małej skali. A mimo to Ijumara wyglądała na niezadowoloną - usta miała ściągnięte w dzióbek, a jej but wystukiwał coraz to szybszy rytm. Nie trzeba było być wybitnym obserwatorem by zorientować się, że pani kapitan nie podoba się sama możliwość tego, że ktoś ją przechytrzył na jej własnym podwórku… Nagle jednak jej oblicze zaczęło się wygładzać, a stukanie wyraźnie zwolniło. Chwilę później nastąpiła gwałtowna zmiana nastroju - oczy panny Nigorie zrobiły się z zachwytu wielkie jak spodki, usta rozciągnęły się w uśmiechu, a ona sama by nie zacząć piszczeć musiała zakryć usta stulonymi w pięści dłońmi. Zatupała w miejscu, wydając z siebie stłumiony pisk, po czym zaraz dopadła do Callisto i złapała ją za ramiona.
- Skąd masz tę mapę? - zapytała, a w jej oczach widać było całą miriadę szczęśliwych gwiazdek. - Po raz pierwszy taką widzę! Ta wyspa, ta, o ta… - zaczęła tłumaczyć wracając do pulpitu i stukając palcem w odpowiednie miejsce nie zważając na to, że ze stołu i tak niewiele widać. - Jej nie ma nigdzie indziej! Ale to nic nie znaczy, spójrz, pływy faktycznie ustawiają się tak, jakby tam coś było! Nikt się nie zbliża w tamte rejony, bo to bardzo płytka woda, na dodatek często zamglona i tak naprawdę… no nie po drodze, więc nawet nie ma po co. Ale dzięki twojej mapie to wszystko może mieć sens! Tam musi coś być, ląd! Chyba… chyba nawet wiem jaki, ale byłam pewna, że to tylko legenda!
Ijumara była tak rozemocjonowana, że nie potrafiła ustać w miejscu i chodziła od pulpitu do stołu, zamaszyście gestykulując przy każdym wypowiedzianym słowie. Ją podobnie jak Callisto nie emocjonowały skarby, ale przygoda… to już zupełnie co innego! To było to, o czym panna Nigorie marzyła na zmianę z gorącym romansem, które do tej pory znała jedynie z książek. A tu proszę: w trakcie jednego rejsu trafiła jej się Callisto z mapą prowadzącą na tajemniczą wyspę… i Kelsier. Czyżby oba jej marzenia miały się spełnić jednocześnie? Pani kapitan nie mogłaby być szczęśliwsza.
- Spójrzcie - zachęciła swych gości, zdejmując drogocenną mapę z pulpitu i przenosząc ją na stół. - Tu jest nawet zaznaczona dokładna droga między mieliznami. Trudna, ale ja dałabym sobie z tym radę - zapewniła bez cienia wahania. - “Kaprys” nie ma tak dużego zanurzenia jak moglibyście przypuszczać, a jak wypłyniemy z Turmalii będziemy mieli dość lekką ładownię… Czyli tędy dałoby radę - uznała, palcem kreśląc trasę między liniami tuszu. - Och, Callisto, mam nadzieję, że zgodzisz się, bym według niej nawigowała? Zrobię co zechcesz! Proszę, bardzo proszę - zwróciła się do półelfki składając ręce w błagalnym geście i patrząc na nią słodkim wzrokiem żebrzącego szczeniaka.
- Kelsier
- Przybysz z Krainy Rzeczywistości
- Posty: 77
- Rejestracja: 8 lat temu
- Rasa: Kotołak
- Profesje: Skrytobójca , Szpieg , Wędrowiec
- Kontakt:
Callisto zgodziła się na to, żeby jako pierwsza zaczęła opowiadać. To dobrze, bo on mógł zastanowić się nad tym, co może powiedzieć, a czego nie powinien. Kelsier co prawda miał duszę poszukiwacza przygód, jednak był przy tym skrytobójcą, więc to też się w niej znajdowało. Takie dwie profesje stanowiły dość ciekawe połączenie, bo kotołak mógł zajmować się nie tylko zabójstwami, poza tym lubił przeżywać przygody i podróżować, więc był jednostką, która mogła działać na całym terenie Alaranii i przyjmować zlecenia w każdym mieście. Cóż… mógłby nawet pracować poza granicami i, może, kiedyś zacznie to robić. Znaczy, głównym terytorium jego działania nadal byłaby Alarania, jednak czasem wybierałby się gdzieś dalej. Przy okazji odkrywałby nowe rzeczy.
Słuchał tego, co mówi rudowłosa, a dzięki podzielności uwagi mógł zwrócić uwagę na to, iż Ijumara uśmiechała się do niego. Miał dziwne wrażenie, że sama nie wie o tym, co właśnie robi. Właśnie tak to dla niego wyglądało. Callisto skończyła opowiadać. Spodziewał się, że zejdzie jej to nieco dłużej. Przypomniał sobie wcześniejsze pytanie Pani Kapitan i w głowie usłyszał oddech ulgi, bo zapytała wyłącznie o to skąd przybyli do Rubidii, a nie o całe ich życie. Kelsier już z przyzwyczajenia nie opowiadał… nie potrafił opowiadać o sobie komuś, kogo znał dzień lub dwa i nawet mu nie ufał. Co prawda, rudowłosa sprawiała wrażenie osoby, u której informacje są bezpieczne, jeżeli powie się jej, żeby zachowała je dla siebie, jednak i tak wolał nie mówić o sobie za dużo.
– Wyruszyłem z Nandan-Ther, mojego rodzinnego miasta. Przeszedłem przez drogę prowadzącą przez las obok Jeziora i Zamku Czarodziejek. Ta droga jest… ogólnie mało znana, nie zajdziecie jej na mapie, o ile nie znacie kogoś, kto potrafiłby ją tam dorysować. Później wszedłem na główny trakt i natknąłem się tam na rodzinę podróżującą do miasta. Zabrałem się z nimi. Okazało się, że na wozie mają dodatkową pasażerkę. Też była zmiennokształtną, tylko że panterołaczką. Zaczęliśmy rozmawiać, szybko znaleźliśmy wspólny język, dzięki czemu rozmowa toczyła się płynniej i lepiej. Mogłoby wydawać się, że wszystko będzie dobrze i wiecie co? - specjalnie przestał opowiadać. Najpierw spojrzał na Ijumarę i Callisto, a później napił się wina. Mogłoby wydawać się, iż specjalnie przedłuża krótką przerwę, aby wprowadzić napięcie i sprawić, że ich ciekawość wzrośnie.
– Wóz przewoził skrzynie z jabłkami i napadła nań zgraja chochlików, które zaczęły kraść owoce. Musiałem interweniować, w końcu ci ludzie dali mi miejsce na swoim wozie i zaufali, że nie jestem kimś złym. Zabiłem kilka chochlików, żeby dać reszcie przykład, iż nie żartuję. Resztę tych stworzeń przekonałem, żeby zostawiły jabłka i odeszły, bo inaczej skończą jak ci, którzy nie żyją. Posłuchały i odeszły, a my zaczęliśmy zbierać owoce i wnosić na wóz skrzynie, które te małe, fioletowe istoty zdążyły zabrać. Niedługo po tym zaczął padać deszcz, udało się znaleźć schronienie w domu jakiejś kobiety. Wpuściła tam wszystkich… oprócz mnie. Powiedziała, że wyczuwa we mnie zło i nie pozwoli komuś takiemu przekroczyć progu swego domu. Ruszyłem dalej i znalazłem sobie schronienie na jednym z drzew na szlaku, jego gałęzie i liście były gęste na tyle, że deszcz mi nie zaszkodził. Ruszyłem przed siebie jeszcze zanim zaczęło się rozpogadzać. Szedłem szlakiem, aż dotarłem do Rubidii – zakończył. Nie miał zamiaru wspominać, że w międzyczasie dostał list od przywódcy organizacji, do której należał i do tego konkretnego miasta udał się z powodu właśnie tego pergaminu. Musiałby wyjawić im treść listu, a to wiązałoby się też z tym, iż musiałby powiedzieć dziewczynom o swojej profesji i tak dalej. Wolał tego uniknąć. Tak będzie lepiej zarówno dla niego, jak i dla nich.
Jego spojrzenie znowu skupiło się na Callisto, gdy wspomniała ona o mapie i krótko po tym pokazała ją Ijumarze. Kapitan przejęła mapę od rudowłosej i udała się do miejsca, w którym ją rozłożyła. Kotołak chciał wstać i podejść do dziewczyny, bo, prawdę mówiąc, cała sytuacja przykuła jego ciekawość, a przeczucie podpowiadało mu, że mapa ta może prowadzić do czegoś nieznanego. Odezwał się w nim poszukiwacz przygód, chociaż ostatecznie udało mu się powstrzymać przed nagłym wstaniem z miejsce i podejściem do kapitan Nigorie. Ograniczył się do patrzenia w jej stronę i oglądania emocji na jej twarzy, które pojawiały się i znikały, a także mogły wiele powiedzieć o tym, co dzieje się w głowie dziewczyny, o ile ktoś potrafił je odpowiednio odczytać.
Podążył wzrokiem za Ijumarą, gdy ponownie podeszła do stołu. Kotołak zataczał oczami pętle, gdy Kapitan chodziła od stołu do pulpitu z mapą i z powrotem, opowiadając im przy tym o rzeczach wyczytanych przez nią z planu morskiej trasy. W końcu przyniosła mapę na stół, przy którym siedzieli, a Kelsier od razu wstał ze swojego miejsca i podszedł bliżej, stając blisko panny Nigorie, żeby móc dokładnie się przyjrzeć temu, czym dziewczyna tak się zachwyca.
– Część mojej duszy, która jest poszukiwaczem przygód, aż wyrywa się, żeby powiedzieć ci teraz, że zostaję na statku na dłużej i płynę z wami, aby zobaczyć, gdzie prowadzi ta mapa – odezwał się po chwili, cały czas patrząc na trasę i inne miejsca wskazane na pergaminie.
– Wydaje mi się, że posłucham tego „zewu” i zostanę – dodał, dopiero teraz odrywając wzrok od stołu i tego, co położyła na nim Ijumara. Już wcześniej zdążył zjeść wszystko, co znajdowało się na jego talerzu i bez zastanowienia mógł stwierdzić, że się najadł. Nie oznaczało to jednak tego, iż od razu uda się do swojej kajuty czy coś… zawsze mogli posiedzieć tu dłużej i porozmawiać, na przykład na temat tego znaleziska wniesionego na statek przez Callisto.
Słuchał tego, co mówi rudowłosa, a dzięki podzielności uwagi mógł zwrócić uwagę na to, iż Ijumara uśmiechała się do niego. Miał dziwne wrażenie, że sama nie wie o tym, co właśnie robi. Właśnie tak to dla niego wyglądało. Callisto skończyła opowiadać. Spodziewał się, że zejdzie jej to nieco dłużej. Przypomniał sobie wcześniejsze pytanie Pani Kapitan i w głowie usłyszał oddech ulgi, bo zapytała wyłącznie o to skąd przybyli do Rubidii, a nie o całe ich życie. Kelsier już z przyzwyczajenia nie opowiadał… nie potrafił opowiadać o sobie komuś, kogo znał dzień lub dwa i nawet mu nie ufał. Co prawda, rudowłosa sprawiała wrażenie osoby, u której informacje są bezpieczne, jeżeli powie się jej, żeby zachowała je dla siebie, jednak i tak wolał nie mówić o sobie za dużo.
– Wyruszyłem z Nandan-Ther, mojego rodzinnego miasta. Przeszedłem przez drogę prowadzącą przez las obok Jeziora i Zamku Czarodziejek. Ta droga jest… ogólnie mało znana, nie zajdziecie jej na mapie, o ile nie znacie kogoś, kto potrafiłby ją tam dorysować. Później wszedłem na główny trakt i natknąłem się tam na rodzinę podróżującą do miasta. Zabrałem się z nimi. Okazało się, że na wozie mają dodatkową pasażerkę. Też była zmiennokształtną, tylko że panterołaczką. Zaczęliśmy rozmawiać, szybko znaleźliśmy wspólny język, dzięki czemu rozmowa toczyła się płynniej i lepiej. Mogłoby wydawać się, że wszystko będzie dobrze i wiecie co? - specjalnie przestał opowiadać. Najpierw spojrzał na Ijumarę i Callisto, a później napił się wina. Mogłoby wydawać się, iż specjalnie przedłuża krótką przerwę, aby wprowadzić napięcie i sprawić, że ich ciekawość wzrośnie.
– Wóz przewoził skrzynie z jabłkami i napadła nań zgraja chochlików, które zaczęły kraść owoce. Musiałem interweniować, w końcu ci ludzie dali mi miejsce na swoim wozie i zaufali, że nie jestem kimś złym. Zabiłem kilka chochlików, żeby dać reszcie przykład, iż nie żartuję. Resztę tych stworzeń przekonałem, żeby zostawiły jabłka i odeszły, bo inaczej skończą jak ci, którzy nie żyją. Posłuchały i odeszły, a my zaczęliśmy zbierać owoce i wnosić na wóz skrzynie, które te małe, fioletowe istoty zdążyły zabrać. Niedługo po tym zaczął padać deszcz, udało się znaleźć schronienie w domu jakiejś kobiety. Wpuściła tam wszystkich… oprócz mnie. Powiedziała, że wyczuwa we mnie zło i nie pozwoli komuś takiemu przekroczyć progu swego domu. Ruszyłem dalej i znalazłem sobie schronienie na jednym z drzew na szlaku, jego gałęzie i liście były gęste na tyle, że deszcz mi nie zaszkodził. Ruszyłem przed siebie jeszcze zanim zaczęło się rozpogadzać. Szedłem szlakiem, aż dotarłem do Rubidii – zakończył. Nie miał zamiaru wspominać, że w międzyczasie dostał list od przywódcy organizacji, do której należał i do tego konkretnego miasta udał się z powodu właśnie tego pergaminu. Musiałby wyjawić im treść listu, a to wiązałoby się też z tym, iż musiałby powiedzieć dziewczynom o swojej profesji i tak dalej. Wolał tego uniknąć. Tak będzie lepiej zarówno dla niego, jak i dla nich.
Jego spojrzenie znowu skupiło się na Callisto, gdy wspomniała ona o mapie i krótko po tym pokazała ją Ijumarze. Kapitan przejęła mapę od rudowłosej i udała się do miejsca, w którym ją rozłożyła. Kotołak chciał wstać i podejść do dziewczyny, bo, prawdę mówiąc, cała sytuacja przykuła jego ciekawość, a przeczucie podpowiadało mu, że mapa ta może prowadzić do czegoś nieznanego. Odezwał się w nim poszukiwacz przygód, chociaż ostatecznie udało mu się powstrzymać przed nagłym wstaniem z miejsce i podejściem do kapitan Nigorie. Ograniczył się do patrzenia w jej stronę i oglądania emocji na jej twarzy, które pojawiały się i znikały, a także mogły wiele powiedzieć o tym, co dzieje się w głowie dziewczyny, o ile ktoś potrafił je odpowiednio odczytać.
Podążył wzrokiem za Ijumarą, gdy ponownie podeszła do stołu. Kotołak zataczał oczami pętle, gdy Kapitan chodziła od stołu do pulpitu z mapą i z powrotem, opowiadając im przy tym o rzeczach wyczytanych przez nią z planu morskiej trasy. W końcu przyniosła mapę na stół, przy którym siedzieli, a Kelsier od razu wstał ze swojego miejsca i podszedł bliżej, stając blisko panny Nigorie, żeby móc dokładnie się przyjrzeć temu, czym dziewczyna tak się zachwyca.
– Część mojej duszy, która jest poszukiwaczem przygód, aż wyrywa się, żeby powiedzieć ci teraz, że zostaję na statku na dłużej i płynę z wami, aby zobaczyć, gdzie prowadzi ta mapa – odezwał się po chwili, cały czas patrząc na trasę i inne miejsca wskazane na pergaminie.
– Wydaje mi się, że posłucham tego „zewu” i zostanę – dodał, dopiero teraz odrywając wzrok od stołu i tego, co położyła na nim Ijumara. Już wcześniej zdążył zjeść wszystko, co znajdowało się na jego talerzu i bez zastanowienia mógł stwierdzić, że się najadł. Nie oznaczało to jednak tego, iż od razu uda się do swojej kajuty czy coś… zawsze mogli posiedzieć tu dłużej i porozmawiać, na przykład na temat tego znaleziska wniesionego na statek przez Callisto.
- Callisto
- Czarny Kot
- Posty: 399
- Rejestracja: 8 lat temu
- Rasa: Leśny Elf
- Profesje: Złodziej , Skrytobójca , Wędrowiec
- Ranga: [img]http://granica-pbf.pl/images/administrator.png[/img]
- Kontakt:
Słuchała opowieści Kelsiera z lekkim uśmiechem na ustach, który zdawał się nie schodzić nigdy z jej twarzy. Zaskoczyła ją wylewność mężczyzny, który do tej pory odpowiadał na pytania półsłówkami, sam od siebie wiele nie dodając. Teraz skusił się jednak na dłuższą opowieść, która sprawiła, że obie dziewczyny umilkły poświęcając mu więcej uwagi. Uśmiechnęła się nieco szerzej, gdy usłyszała o zgrai chochlików kradnących jabłka. Wiedziała jak upierdliwe mogą być te małe stworzonka, ale mimo wszystko brzmiało to nieco zabawnie, zwłaszcza z ust postawnego mężczyzny. Zaciekawiła ją jednak informacja o „złu” w Kelsierze, co objawiło się jedynie w delikatnym drgnieniu jej policzka, trwającym zaledwie mgnienie oka. Mimo tego, że dość twardo stąpała po ziemi, miała pewien szacunek, czy też bardziej zachowawczy respekt do wszystkich wiedźm, być może dlatego, że ona sama również kiedyś usłyszała coś o sobie, coś o czym nikt nie mógł wiedzieć, a jednak słowa te padły z ust kompletnie jej obecnej kobieciny w lesie. Nie miała jednak zamiaru wypytywać Kocura o tę kobietę, gdyż takich jak one było wiele, a szanse, że spotkali te samą były nikłe.
W czasie gdy pani kapitan odeszła z mapą od stołu, Callisto zdążyła skończyć swój posiłek, nieco wspomagana przez Thora, i odsunąć trochę swój talerz, by zrobić bliżej miejsce dla kieliszka. Dziewczyna obserwowała z ciekawością swoją nową znajomą, która w okazywaniu własnych emocji przeszła od grzecznościowo okazywanego zainteresowania, po wyraźny entuzjazm. Złodziejka słuchała jej uważnie, nie robiąc sobie nic z tego, że czasem nie wiedziała o czym mowa. Wystarczyło zapamiętać informacje, a później ich sens sam się ujawni. Tak też się stało, gdy rozemocjonowana Nigorie podbiegła do dziewczyny, łapiąc ją za ramiona. Calli w odpowiedzi uśmiechnęła się zbójnicko zza kieliszka, z przyjemnością obserwując energetyczne błyski w oczach młodej pani kapitan. Dziewczyna była przeurocza. Młoda, szczupła, piękna, wyglądała na dość gibką, zwłaszcza gdy bez trudu balansowała ciałem nawet przy większych wahaniach statku. Dopiero teraz, gdy była tak szczerze rozentuzjazmowana było widać jaka jest młodziutka. Spędziła pewnie całe życie na tym statku i Callisto zaczęła się zastanawiać, czy zna w ogóle cokolwiek poza nim. Chociaż być może analizowała na wyrost.
- Znalazłam – odparła na pytanie wesołym tonem i niezbyt przekonująco, lecz widać było, że zrobiła to świadomie i nie zależy jej na zachowaniu w tajemnicy tego, jak naprawdę weszła w posiadanie mapy.
Na informację, iż zawiera ona w sobie oznaczenie wyspy, której nie ma na innych mapach obejmujących ten obszar, oparła się na łokciach o stół, z zainteresowaniem wyglądając w stronę Nigorie. Zaraz jednak brunetka powróciła do swoich gości, krążąc niespokojnie wzdłuż stołu i opowiadając o swoim znalezisku. Później położyła mapę na blacie, szczegółowo opisując to, co przedstawiały niezrozumiałe do tej pory dla Złodziejki liczne kolorowe szlaczki i plamki. Śledząc uważnie palec Ijumary, dziewczyna zaczęła jednak dostrzegać drobne wysepki, kierunku pływów i wyróżnione płycizny. Niemal zaśmiała się na głos, gdy to Nigorie zaczęła prosić ją o możliwość płynięcia zgodnie ze wskazówkami mapy. Ironia losu.
Callisto odchyliła się jednak do tyłu na krześle, ostrożnie balansując na jego tylnych nogach, i wpatrywała się w Ijumarę, udając zastanowienie. Jej instynkt znów jej nie zawiódł, mapa okazała się o wiele cenniejsza niż wyglądała, a wyjątkowy zbieg okoliczności sprawił, że właśnie jadła obiad z osobą, która nie tylko była w stanie dotrzeć tam, gdzie prowadziła mapa, lecz wręcz pałała entuzjazmem na myśl o tej wyprawie. Płomiennowłosa już od dawna wiedziała, gdzie znajduje się cel jej podróży, lecz chociaż środek do jego osiągnięcia przekazała bez wahania dziewczynie, nie oznaczało to że pożegnała się z korzyściami, które mogą płynąć z własności mapy.
- Oczywiście, płyńmy, jestem jak najbardziej za taką wyprawą – odpowiedziała w końcu z miłym uśmiechem, po czym odstawiła kieliszek i wstała, powoli obchodząc stół. Stanęła obok Nigorie, która nawet bez obcasów prawdopodobnie przewyższałaby ją wzrostem, a teraz wyższa była niemal o głowę.
- Co do ceny coś wymyślimy. – Puściła do niej oko, pochylając się lekko, po czym nagle wskazała coś palcem na mapie.
- To jest ta wyspa? – zapytała nie odwracając od niej wzroku, jednak jej dłoń dokładnie wskazywała cel ich wędrówki.
- Rozumiem, że mnie to już o zdanie nawet nie ma co pytać?
- Za burtę nie wyskoczysz przecież.
Groźne warknięcie odbiło się echem w jej głowie, jednak ona tylko uśmiechnęła się lekko.
- Maruda.
- Szczeniak.
W czasie gdy pani kapitan odeszła z mapą od stołu, Callisto zdążyła skończyć swój posiłek, nieco wspomagana przez Thora, i odsunąć trochę swój talerz, by zrobić bliżej miejsce dla kieliszka. Dziewczyna obserwowała z ciekawością swoją nową znajomą, która w okazywaniu własnych emocji przeszła od grzecznościowo okazywanego zainteresowania, po wyraźny entuzjazm. Złodziejka słuchała jej uważnie, nie robiąc sobie nic z tego, że czasem nie wiedziała o czym mowa. Wystarczyło zapamiętać informacje, a później ich sens sam się ujawni. Tak też się stało, gdy rozemocjonowana Nigorie podbiegła do dziewczyny, łapiąc ją za ramiona. Calli w odpowiedzi uśmiechnęła się zbójnicko zza kieliszka, z przyjemnością obserwując energetyczne błyski w oczach młodej pani kapitan. Dziewczyna była przeurocza. Młoda, szczupła, piękna, wyglądała na dość gibką, zwłaszcza gdy bez trudu balansowała ciałem nawet przy większych wahaniach statku. Dopiero teraz, gdy była tak szczerze rozentuzjazmowana było widać jaka jest młodziutka. Spędziła pewnie całe życie na tym statku i Callisto zaczęła się zastanawiać, czy zna w ogóle cokolwiek poza nim. Chociaż być może analizowała na wyrost.
- Znalazłam – odparła na pytanie wesołym tonem i niezbyt przekonująco, lecz widać było, że zrobiła to świadomie i nie zależy jej na zachowaniu w tajemnicy tego, jak naprawdę weszła w posiadanie mapy.
Na informację, iż zawiera ona w sobie oznaczenie wyspy, której nie ma na innych mapach obejmujących ten obszar, oparła się na łokciach o stół, z zainteresowaniem wyglądając w stronę Nigorie. Zaraz jednak brunetka powróciła do swoich gości, krążąc niespokojnie wzdłuż stołu i opowiadając o swoim znalezisku. Później położyła mapę na blacie, szczegółowo opisując to, co przedstawiały niezrozumiałe do tej pory dla Złodziejki liczne kolorowe szlaczki i plamki. Śledząc uważnie palec Ijumary, dziewczyna zaczęła jednak dostrzegać drobne wysepki, kierunku pływów i wyróżnione płycizny. Niemal zaśmiała się na głos, gdy to Nigorie zaczęła prosić ją o możliwość płynięcia zgodnie ze wskazówkami mapy. Ironia losu.
Callisto odchyliła się jednak do tyłu na krześle, ostrożnie balansując na jego tylnych nogach, i wpatrywała się w Ijumarę, udając zastanowienie. Jej instynkt znów jej nie zawiódł, mapa okazała się o wiele cenniejsza niż wyglądała, a wyjątkowy zbieg okoliczności sprawił, że właśnie jadła obiad z osobą, która nie tylko była w stanie dotrzeć tam, gdzie prowadziła mapa, lecz wręcz pałała entuzjazmem na myśl o tej wyprawie. Płomiennowłosa już od dawna wiedziała, gdzie znajduje się cel jej podróży, lecz chociaż środek do jego osiągnięcia przekazała bez wahania dziewczynie, nie oznaczało to że pożegnała się z korzyściami, które mogą płynąć z własności mapy.
- Oczywiście, płyńmy, jestem jak najbardziej za taką wyprawą – odpowiedziała w końcu z miłym uśmiechem, po czym odstawiła kieliszek i wstała, powoli obchodząc stół. Stanęła obok Nigorie, która nawet bez obcasów prawdopodobnie przewyższałaby ją wzrostem, a teraz wyższa była niemal o głowę.
- Co do ceny coś wymyślimy. – Puściła do niej oko, pochylając się lekko, po czym nagle wskazała coś palcem na mapie.
- To jest ta wyspa? – zapytała nie odwracając od niej wzroku, jednak jej dłoń dokładnie wskazywała cel ich wędrówki.
- Rozumiem, że mnie to już o zdanie nawet nie ma co pytać?
- Za burtę nie wyskoczysz przecież.
Groźne warknięcie odbiło się echem w jej głowie, jednak ona tylko uśmiechnęła się lekko.
- Maruda.
- Szczeniak.
- Ijumara
- Błądzący po drugiej stronie
- Posty: 65
- Rejestracja: 8 lat temu
- Rasa: Czarodziej
- Profesje: Żeglarz
- Kontakt:
Iju kochała opowieści i każdej osobie, która chciała się podzielić z nią swoją albo jakąkolwiek inną historią słuchała z olbrzymią uwagą, Kelsier miał więc w niej naprawdę wdzięczną słuchaczkę, która wspierając twarz na wierzchu splecionych dłoni patrzyła na niego lśniącymi z fascynacji oczami. Rzucane przez niego z taką beztroską nazwy miejsc niezmiernie ją fascynowały - Nandar-Ther, Zamek i Jezioro Czarodziejek… Dla niej były to prawie mityczne krainy, których pewnie nigdy nie będzie miała szansy zobaczyć. Nie wiedziała, gdzie dokładnie one leżą, lecz to mogło świadczyć jedynie o tym, że są położone zbyt daleko w głębi lądu, by mogła się tam dostać pozostając w pełnym zdrowiu. Aż zrobiło jej się trochę żal i to z dwóch powodów - raz, że nie mogła ich nigdy zobaczyć, a dwa, że Kelsier nie opowiedział trochę więcej o tych miejscach. Pomyślała jednak, że może będzie miała okazję go o to wypytać w późniejszym czasie. Rejs nie miał co prawda trwać zbyt długo, ale jeśli pogoda dopisze tak jak zakładają, to będzie można znaleźć chwilę dla siebie. No i może Kelsier popłynie dalej z nimi, och, to byłoby wspaniałe…
Dramatyczna pauza zrobiona przez kotołaka wyrwała Ijumarę ze świata marzeń i ściągnęła ją z powrotem na ziemię, do głównego nurtu opowieści. Lekko wychyliła się do swego gościa w jasnym odruchu towarzyszącym zainteresowaniu, chociaż gdy Kelsier podjął, pani kapitan nie potrafiła powstrzymać rozbawienia i uśmiechnęła się szeroko. Jakoś spodziewała się usłyszeć prędzej historię o napadzie, zbójach, walce… A chochliki nie robiły już takiego wrażenia. Mimo to Nigorie słuchała dalej z uwagą i zaangażowaniem, a gdy Kelsier wspomniał o staruszce, która nie wpuściła go za swój próg, dziewczyna nie ukrywała zaskoczenia. Już na końcu języka miała pytania o jakie zło chodziło tej kobiecie i skąd ona w ogóle wpadła na taki pomysł, ale powstrzymała się przed bardzo nieuprzejmym przerywaniem. A później już nie było okazji wrócić do tego tematu, bo Callisto przedstawiła Iju mapę, która zaabsorbowałą całą jej uwagę. Nie ma co, ruda trafiła w jeden z najczulszych punktów kapitan Nigorie - ciekawe, czy świadomie? Wszak ktoś - na przykład Milan - mógł jej coś podpowiedzieć. Iju jednak nie była osobą specjalnie podejrzliwą, więc nawet nie zaprzątała sobie tym głowy - właśnie miała przed sobą okazję do przeżycia przygody, o jakich do tej pory mogła tylko słyszeć!
Gdy już część entuzjazmu zeszła z pani kapitan i udało jej się przez moment ustać w miejscu, Kelsier i Callisto zaraz znaleźli się przy niej, by móc we trójkę z jednej perspektywy patrzeć na mapę. Pierwszy odezwał się białowłosy obiekt westchnień panny Nigorie, swoimi słowami wręcz zwalając ją z nóg. Każda chwila dłużej spędzona przez niego na pokładzie Kaprysu była bardzo pożądana! I na dodatek powiedział to tak pięknie, jak bohater jednej z książek, które dziewczyna czytywała… Zdawało się, że Kelsier nie musiał robić nic szczególnego, by przyprawiać panią kapitan o szybsze bicie serca, bo ona i tak póki co wszystko interpretowała na jego korzyść. Wystarczyło teraz na nią spojrzeć, jak z lekkim rumieńcem na twarzy intensywnie mu się przyglądała. I tym razem jednak Callisto umiejętnie wtrąciła się do rozmowy i przykuła do siebie uwagę Mary. Iju nie mogła mieć do niej żadnych pretensji - w końcu właśnie usłyszała zgodę na wspólny rejs. Aż widać było, jak zalśnił jej oczy gdy nabierała gwałtownie powietrza w usta, jakby chciała zacząć krzyczeć i śmiać się z radości. Zaraz jednak się powstrzymała i ograniczyła do bardzo szerokiego uśmiechu.
- Dziękuję! - zawołała, rzucając się Callisto na szyję. Dopiero po chwili zdołała ostudzić swój entuzjazm na tyle, aby się odsunąć i posłać rudej przepraszające spojrzenie, w którym i tak widać było iskierki szczęścia. Na moment wyraz twarzy pani kapitan przygasł, gdy Callisto wcale nie została w przyzwoitej odległości od niej, ale wręcz sama się do niej nachyliła. I jeszcze do spojrzenie, to puszczanie oka… Rumieniec ekscytacji na policzkach pani kapitan nabrał odrobinę intensywniejszej barwy. Zaraz jednak musiała spuścić wzrok, by upewnić się którą z setek wysepek wskazuje Callisto.
- Tak - zgodziła się natychmiast. - To dokładnie ta wyspa. Ach, szkoda, że nie została opisana, chociaż jednym słówkiem albo symbolem. Wiecie, ile takich miejsc jest na Oceanie Jadeitów? Wysp, których nie ma nigdzie na mapach, które pojawiają się i znikają, nadbrzeżnych jaskiń, do których wejście ujawnia się tylko w bardzo specyficznych okolicznościach, na przykład tylko w jeden dzień w roku? A ile jest legend o nich! Pewnie z dziesięć, nie, sto razy więcej niż faktycznych miejsc! Ale to… - Iju z uznaniem pokiwała głową, gładząc powierzchnię bezcennej mapy. - To na pewno będzie prawdziwe. Bo morze co prawda jest kapryśne i niestałe, ale w niektórych kwestiach nie kłamie. A tam gdzie płycizna, tam ląd. Tam gdzie mgła, tam ląd. Więc to nie będzie jedynie łacha mielizny, jak wszyscy przypuszczali…
Iju na moment zapatrzyła się na mapę, wodząc palcem po wykreślonych na nich liniach. Lekko przygryzła wargę, po czym znowu się uśmiechnęła. Szybkim ruchem poderwała mapę ze stołu i zwinęła ją w zgrabny rulonik - ciasny i równy. Oddała go Callisto.
- Schowaj - poprosiła. - Niech to na razie będzie nasz mały sekret, dobrze? Jeszcze moim oficerom przyszłoby na myśl, by wybić mi z głowy ten rejs, a tak… Nie będą mieli czasu na reakcję - dodała z cwaniackim uśmiechem. Oj bardzo cieszyła się na myśl o tej wyprawie. Nawet nie brała pod uwagę tego, że mogła trafić na zwykłe skupisko skał, nawet bez miejsca do zacumowania. To miała być jej pierwsza wielka przygoda na morzu! Pierwsza, a minęło już dziewiętnaście lat!
Pani kapitan odeszła od stołu i pociągnęła za sznur skryty gdzieś między kotarami okalającymi okno rufowe. Bez dodatkowego tłumaczenia podeszła do swojej obszernej biblioteczki i stukając palcem wskazując w dolną wargę zaczęła przeglądać stojące na półkach tytuły.
- Może mam coś na temat takiej wyspy - powiedziała nie wiadomo czy to do siebie, czy do swoich gości. W końcu wyjęła z półki jedną z książek i w tym samym czasie do drzwi kajuty ktoś zapukał, po czym zaraz wszedł. Był to jakiś młody marynarz w białej koszuli i z przydługimi włosami, które starał się jakoś okiełznać płócienną plecioną opaską. Zaraz po przestąpieniu progu zasalutował pani kapitan, wykonał jakiś podryg w stronę jej gości, który chyba miał być imitacją ukłonu, po czym bez żadnych pytań pozbierał puste naczynia po posiłku (chwilę wahał się czy ruszać miskę Thora, ale w końcu przyciągnął ją do siebie stopą i też zabrał). Wyszedł równie szybko co wszedł.
A Ijumara w międzyczasie zdołała wyselekcjonować co najmniej pół tuzina różnych książek i dopiero się rozpędzała. Gdy już została sama ze swoimi gośćmi, wręczyła im po trzy tomy różnych zbiorów legend, podań i baśni.
- Zanim pomyślicie sobie, że jestem jakąś smarkulą, która czyta same głupoty - zastrzegła, bo często widywała w takich momentach kpiące spojrzenia. - Takie historie też są istotne, jeśli chce się dobrze poznać ocean, wybrzeże i mieszkańców portów. Może w którejś z tych książek coś się znajdzie o tej wyspie, bo niech to, coś mi świta, ale nie umiem sobie przypomnieć… Oczywiście o ile chce się wam to przeglądać razem ze mną - dodała, zdając sobie sprawę, że zagoniła ich przez przypadek do roboty.
Dramatyczna pauza zrobiona przez kotołaka wyrwała Ijumarę ze świata marzeń i ściągnęła ją z powrotem na ziemię, do głównego nurtu opowieści. Lekko wychyliła się do swego gościa w jasnym odruchu towarzyszącym zainteresowaniu, chociaż gdy Kelsier podjął, pani kapitan nie potrafiła powstrzymać rozbawienia i uśmiechnęła się szeroko. Jakoś spodziewała się usłyszeć prędzej historię o napadzie, zbójach, walce… A chochliki nie robiły już takiego wrażenia. Mimo to Nigorie słuchała dalej z uwagą i zaangażowaniem, a gdy Kelsier wspomniał o staruszce, która nie wpuściła go za swój próg, dziewczyna nie ukrywała zaskoczenia. Już na końcu języka miała pytania o jakie zło chodziło tej kobiecie i skąd ona w ogóle wpadła na taki pomysł, ale powstrzymała się przed bardzo nieuprzejmym przerywaniem. A później już nie było okazji wrócić do tego tematu, bo Callisto przedstawiła Iju mapę, która zaabsorbowałą całą jej uwagę. Nie ma co, ruda trafiła w jeden z najczulszych punktów kapitan Nigorie - ciekawe, czy świadomie? Wszak ktoś - na przykład Milan - mógł jej coś podpowiedzieć. Iju jednak nie była osobą specjalnie podejrzliwą, więc nawet nie zaprzątała sobie tym głowy - właśnie miała przed sobą okazję do przeżycia przygody, o jakich do tej pory mogła tylko słyszeć!
Gdy już część entuzjazmu zeszła z pani kapitan i udało jej się przez moment ustać w miejscu, Kelsier i Callisto zaraz znaleźli się przy niej, by móc we trójkę z jednej perspektywy patrzeć na mapę. Pierwszy odezwał się białowłosy obiekt westchnień panny Nigorie, swoimi słowami wręcz zwalając ją z nóg. Każda chwila dłużej spędzona przez niego na pokładzie Kaprysu była bardzo pożądana! I na dodatek powiedział to tak pięknie, jak bohater jednej z książek, które dziewczyna czytywała… Zdawało się, że Kelsier nie musiał robić nic szczególnego, by przyprawiać panią kapitan o szybsze bicie serca, bo ona i tak póki co wszystko interpretowała na jego korzyść. Wystarczyło teraz na nią spojrzeć, jak z lekkim rumieńcem na twarzy intensywnie mu się przyglądała. I tym razem jednak Callisto umiejętnie wtrąciła się do rozmowy i przykuła do siebie uwagę Mary. Iju nie mogła mieć do niej żadnych pretensji - w końcu właśnie usłyszała zgodę na wspólny rejs. Aż widać było, jak zalśnił jej oczy gdy nabierała gwałtownie powietrza w usta, jakby chciała zacząć krzyczeć i śmiać się z radości. Zaraz jednak się powstrzymała i ograniczyła do bardzo szerokiego uśmiechu.
- Dziękuję! - zawołała, rzucając się Callisto na szyję. Dopiero po chwili zdołała ostudzić swój entuzjazm na tyle, aby się odsunąć i posłać rudej przepraszające spojrzenie, w którym i tak widać było iskierki szczęścia. Na moment wyraz twarzy pani kapitan przygasł, gdy Callisto wcale nie została w przyzwoitej odległości od niej, ale wręcz sama się do niej nachyliła. I jeszcze do spojrzenie, to puszczanie oka… Rumieniec ekscytacji na policzkach pani kapitan nabrał odrobinę intensywniejszej barwy. Zaraz jednak musiała spuścić wzrok, by upewnić się którą z setek wysepek wskazuje Callisto.
- Tak - zgodziła się natychmiast. - To dokładnie ta wyspa. Ach, szkoda, że nie została opisana, chociaż jednym słówkiem albo symbolem. Wiecie, ile takich miejsc jest na Oceanie Jadeitów? Wysp, których nie ma nigdzie na mapach, które pojawiają się i znikają, nadbrzeżnych jaskiń, do których wejście ujawnia się tylko w bardzo specyficznych okolicznościach, na przykład tylko w jeden dzień w roku? A ile jest legend o nich! Pewnie z dziesięć, nie, sto razy więcej niż faktycznych miejsc! Ale to… - Iju z uznaniem pokiwała głową, gładząc powierzchnię bezcennej mapy. - To na pewno będzie prawdziwe. Bo morze co prawda jest kapryśne i niestałe, ale w niektórych kwestiach nie kłamie. A tam gdzie płycizna, tam ląd. Tam gdzie mgła, tam ląd. Więc to nie będzie jedynie łacha mielizny, jak wszyscy przypuszczali…
Iju na moment zapatrzyła się na mapę, wodząc palcem po wykreślonych na nich liniach. Lekko przygryzła wargę, po czym znowu się uśmiechnęła. Szybkim ruchem poderwała mapę ze stołu i zwinęła ją w zgrabny rulonik - ciasny i równy. Oddała go Callisto.
- Schowaj - poprosiła. - Niech to na razie będzie nasz mały sekret, dobrze? Jeszcze moim oficerom przyszłoby na myśl, by wybić mi z głowy ten rejs, a tak… Nie będą mieli czasu na reakcję - dodała z cwaniackim uśmiechem. Oj bardzo cieszyła się na myśl o tej wyprawie. Nawet nie brała pod uwagę tego, że mogła trafić na zwykłe skupisko skał, nawet bez miejsca do zacumowania. To miała być jej pierwsza wielka przygoda na morzu! Pierwsza, a minęło już dziewiętnaście lat!
Pani kapitan odeszła od stołu i pociągnęła za sznur skryty gdzieś między kotarami okalającymi okno rufowe. Bez dodatkowego tłumaczenia podeszła do swojej obszernej biblioteczki i stukając palcem wskazując w dolną wargę zaczęła przeglądać stojące na półkach tytuły.
- Może mam coś na temat takiej wyspy - powiedziała nie wiadomo czy to do siebie, czy do swoich gości. W końcu wyjęła z półki jedną z książek i w tym samym czasie do drzwi kajuty ktoś zapukał, po czym zaraz wszedł. Był to jakiś młody marynarz w białej koszuli i z przydługimi włosami, które starał się jakoś okiełznać płócienną plecioną opaską. Zaraz po przestąpieniu progu zasalutował pani kapitan, wykonał jakiś podryg w stronę jej gości, który chyba miał być imitacją ukłonu, po czym bez żadnych pytań pozbierał puste naczynia po posiłku (chwilę wahał się czy ruszać miskę Thora, ale w końcu przyciągnął ją do siebie stopą i też zabrał). Wyszedł równie szybko co wszedł.
A Ijumara w międzyczasie zdołała wyselekcjonować co najmniej pół tuzina różnych książek i dopiero się rozpędzała. Gdy już została sama ze swoimi gośćmi, wręczyła im po trzy tomy różnych zbiorów legend, podań i baśni.
- Zanim pomyślicie sobie, że jestem jakąś smarkulą, która czyta same głupoty - zastrzegła, bo często widywała w takich momentach kpiące spojrzenia. - Takie historie też są istotne, jeśli chce się dobrze poznać ocean, wybrzeże i mieszkańców portów. Może w którejś z tych książek coś się znajdzie o tej wyspie, bo niech to, coś mi świta, ale nie umiem sobie przypomnieć… Oczywiście o ile chce się wam to przeglądać razem ze mną - dodała, zdając sobie sprawę, że zagoniła ich przez przypadek do roboty.
- Kelsier
- Przybysz z Krainy Rzeczywistości
- Posty: 77
- Rejestracja: 8 lat temu
- Rasa: Kotołak
- Profesje: Skrytobójca , Szpieg , Wędrowiec
- Kontakt:
Rozgadał się i doskonale zdawał sobie z tego sprawę. Cóż… nie zawsze wychodzi mu bycie małomównym i czasem zaczyna mówić sporo. Wydawało mu się, że gdyby nie to, iż wybrał karierę skrytobójcy, mógłby zostać bardem lub bajarzem. Zależy, czy dobrze radziłby sobie z graniem na jakimś instrumencie, czy może jednak nie miałby ukrytych zdolności związanych z graniem muzyki. Miał ładny, męski i wyraźny głos, nad którym zdawał się panować. Chociaż wydawało mu się, że lepiej panuje nad emocjami, mimo że jedno z drugim musiało się czasem łączyć. Musiał panować zarówno nad tym i nad tym, żeby nie ujawnić emocji w swoim głosie w sytuacjach, w których nie chciałby tego robić.
Na początku, gdy wspomniał o tym złu, które wyczuła w nim ta staruszka, spodziewał się pytań od dwóch słuchaczek albo przynajmniej od jednej z nich. Był już nawet na to przygotowany, jednak pytania nie padły, co zresztą zauważył z ulgą. Inaczej, musiałby skłamać, podać wymijającą odpowiedź albo powiedzieć prawdę. Przy tym ostatnim musiałby wyjawić im swoją profesję i tak dalej, a tego wolał nie robić. Na szczęście, głównie dla niego, tematyka spotkania szybko przeszła na mapę pokazaną przez Callisto.
Kotołak był nią zainteresowany, ciekawiło go, gdzie może ich zaprowadzić ta mapa i, czy wyspa na niej rzeczywiście istnieje. Zmiennokształtny słyszał kiedyś opowieść o wyspie, która została pochłonięta przez wodę. Podobno żyła na niej magiczna rasa podobna do ludzi, jednak mieli oni inne płuca, a także błony między palcami. Dzięki temu mogli bezpiecznie żyć zarówno na lądzie, jak i bez problemów pływać w wodzie i wstrzymywać powietrze o wiele dłużej niż normalny człowiek. Sama wyspa miała ponoć żyzne ziemie i żyło na niej kilka gatunków zwierząt, które można było spotkać tylko tam. Nigdy nie było jednej teorii na temat tego, co się stało. Kelsier musiałby się zastanawiać przed dłuższą chwilę, żeby przypomnieć sobie te mu znane. W sumie, mógłby to teraz zrobić, wykorzystując to, że Ijumara zajęła się mapą, a Callisto ją obserwuje. Hmm… Ciekawe, czy kapitan znała tę historię, czy tam legendę, w końcu to ona trzyma się wód i statków, gdy on podróżuje po stałym lądzie. Będzie musiał ją o to zapytać.
Patrzył się na Ijumarę, gdy oświadczył jej, że zostaje na statku i płynie z nimi śladem tej mapy, więc bez problemu zauważył rumieniec na jej twarzy. Spojrzał jej prosto w oczy i uśmiechnął się, aby po chwili wrócić wzrokiem w miejsce, w które spoglądał wcześniej. Łatwym do domyślenia wydawało się, iż to jego słowa go wywołały, przynajmniej tak mu się wydawało. Aktualnie cała trójka stała obok siebie i przyglądała się mapie rozłożonej na stole. Bez słowa przyjrzał się wyspie wskazanej przez rudowłosą i wysłuchał tego, co ma do powiedzenia kapitan Nigorie. Co prawda, zapewniała ich, że mapa nie kłamie, jednak Kelsier nie miał zamiaru uwierzyć na słowo. Wolał poczekać do momentu, w którym ruszą śladem wytyczonym na pergaminie i zobaczą wskazaną nań wyspę. Wtedy uwierzy.
Przez jego twarz przemknął uśmieszek, gdy usłyszał plan Ijumary. Był dobry, a jej marynarze naprawdę nie będą mieli czasu na reakcję, gdy nie będą znali jej planów. Momentalnie odwrócił wzrok w stronę drzwi, gdy usłyszał, że się otwierają. Kiwnął głową do długowłosego chłopaka, gdy ten przywitał się z nim i Callisto. Szybko przeniósł wzrok z powrotem na panią kapitan i przyglądał się, jak wybiera ona książki ze swojej biblioteczki. Bez słów sprzeciwu przyjął od niej te, które przekazała w jego ręce. Ośmielił się przy tym, niby przypadkowo, opuszkami palców dotknąć wierzchu jej dłoni. Z książkami szybko przeniósł się na stół, bo ten nie był już zastawiony talerzami. Przy okazji, napił się wina i usiadł. Nie przeszkadzało mu, że Iju znalazła mu coś do zrobienia, w końcu wcześniej sam o to pytał.
– Czego konkretnie mamy szukać? Po prostu tekstów o wyspie? Nie znamy żadnych, nawet najmniejszych, szczegółów na jej temat, prawda? - zapytał, głównie dla pewności. Później otworzył pierwszą księgę i zaczął wertować jej strony, przelatując wzrokiem po linijkach tekstu i szukając tam wzmianek o wyspie.
Na początku, gdy wspomniał o tym złu, które wyczuła w nim ta staruszka, spodziewał się pytań od dwóch słuchaczek albo przynajmniej od jednej z nich. Był już nawet na to przygotowany, jednak pytania nie padły, co zresztą zauważył z ulgą. Inaczej, musiałby skłamać, podać wymijającą odpowiedź albo powiedzieć prawdę. Przy tym ostatnim musiałby wyjawić im swoją profesję i tak dalej, a tego wolał nie robić. Na szczęście, głównie dla niego, tematyka spotkania szybko przeszła na mapę pokazaną przez Callisto.
Kotołak był nią zainteresowany, ciekawiło go, gdzie może ich zaprowadzić ta mapa i, czy wyspa na niej rzeczywiście istnieje. Zmiennokształtny słyszał kiedyś opowieść o wyspie, która została pochłonięta przez wodę. Podobno żyła na niej magiczna rasa podobna do ludzi, jednak mieli oni inne płuca, a także błony między palcami. Dzięki temu mogli bezpiecznie żyć zarówno na lądzie, jak i bez problemów pływać w wodzie i wstrzymywać powietrze o wiele dłużej niż normalny człowiek. Sama wyspa miała ponoć żyzne ziemie i żyło na niej kilka gatunków zwierząt, które można było spotkać tylko tam. Nigdy nie było jednej teorii na temat tego, co się stało. Kelsier musiałby się zastanawiać przed dłuższą chwilę, żeby przypomnieć sobie te mu znane. W sumie, mógłby to teraz zrobić, wykorzystując to, że Ijumara zajęła się mapą, a Callisto ją obserwuje. Hmm… Ciekawe, czy kapitan znała tę historię, czy tam legendę, w końcu to ona trzyma się wód i statków, gdy on podróżuje po stałym lądzie. Będzie musiał ją o to zapytać.
Patrzył się na Ijumarę, gdy oświadczył jej, że zostaje na statku i płynie z nimi śladem tej mapy, więc bez problemu zauważył rumieniec na jej twarzy. Spojrzał jej prosto w oczy i uśmiechnął się, aby po chwili wrócić wzrokiem w miejsce, w które spoglądał wcześniej. Łatwym do domyślenia wydawało się, iż to jego słowa go wywołały, przynajmniej tak mu się wydawało. Aktualnie cała trójka stała obok siebie i przyglądała się mapie rozłożonej na stole. Bez słowa przyjrzał się wyspie wskazanej przez rudowłosą i wysłuchał tego, co ma do powiedzenia kapitan Nigorie. Co prawda, zapewniała ich, że mapa nie kłamie, jednak Kelsier nie miał zamiaru uwierzyć na słowo. Wolał poczekać do momentu, w którym ruszą śladem wytyczonym na pergaminie i zobaczą wskazaną nań wyspę. Wtedy uwierzy.
Przez jego twarz przemknął uśmieszek, gdy usłyszał plan Ijumary. Był dobry, a jej marynarze naprawdę nie będą mieli czasu na reakcję, gdy nie będą znali jej planów. Momentalnie odwrócił wzrok w stronę drzwi, gdy usłyszał, że się otwierają. Kiwnął głową do długowłosego chłopaka, gdy ten przywitał się z nim i Callisto. Szybko przeniósł wzrok z powrotem na panią kapitan i przyglądał się, jak wybiera ona książki ze swojej biblioteczki. Bez słów sprzeciwu przyjął od niej te, które przekazała w jego ręce. Ośmielił się przy tym, niby przypadkowo, opuszkami palców dotknąć wierzchu jej dłoni. Z książkami szybko przeniósł się na stół, bo ten nie był już zastawiony talerzami. Przy okazji, napił się wina i usiadł. Nie przeszkadzało mu, że Iju znalazła mu coś do zrobienia, w końcu wcześniej sam o to pytał.
– Czego konkretnie mamy szukać? Po prostu tekstów o wyspie? Nie znamy żadnych, nawet najmniejszych, szczegółów na jej temat, prawda? - zapytał, głównie dla pewności. Później otworzył pierwszą księgę i zaczął wertować jej strony, przelatując wzrokiem po linijkach tekstu i szukając tam wzmianek o wyspie.
- Callisto
- Czarny Kot
- Posty: 399
- Rejestracja: 8 lat temu
- Rasa: Leśny Elf
- Profesje: Złodziej , Skrytobójca , Wędrowiec
- Ranga: [img]http://granica-pbf.pl/images/administrator.png[/img]
- Kontakt:
Callisto odebrała bez słowa zwiniętą mapę i obeszła stół, by schować ją do swojej torby, wiszącej wciąż na krześle. Prośbę, by zachować nowy cel podróży w sekrecie potraktowała i tak, jako polecenie, na które nie trzeba przytakiwać. W końcu to statek tej dziewczyny, poinformuje pozostałych, kiedy będzie miała na to ochotę. Przybyłego mężczyznę obdarzyła jedynie krótkim spojrzeniem, jednak jego pojawienie się podniosło w końcu Thora na nogi.
- Ciasno mi tu, idę na pokład. W razie czego mnie zawołaj – mruknął basior, co elfka skomentowała krótkim „uhm”, wypowiedzianym jednak odruchowo na głos, lecz nawet nie zdała sobie z tego sprawy. Czarny wilk podążył wolnym krokiem za mężczyzną, który z niepokojem oglądał się przez ramię, przyspieszając ciągle kroku. Calli uśmiechnęła się na ten widok pod nosem, a gdy za obojgiem zamknęły się drzwi, odwróciła do Nigorie.
Lekka zmarszczka pojawiła się na jej czole, gdy elfka ściągnęła brwi niepewnie. No tak. Książki. Pospiesznie odebrała od Ijumary kolejną partię tomów i odstawiła je na stół, zamieniając ją na kieliszek z winem, który opróżniła z ulgą. Jakby to ująć..
- Ijumaro… hm... – zacięła się i zaśmiała sama z siebie pod nosem, po czym rozłożyła bezradnie dłonie, trzymając nadal w jednej z nich szkło. – Ja nie umiem czytać – powiedziała wprost. - Ani pisać. Nikt mnie nigdy nie uczył, a i sama nie znalazłam nigdy na to czasu.
Nie sposób było ukryć delikatnego rumieńca zawstydzenia, który wpłynął na jej twarz, lecz mimo to aż tak bardzo nie przejmowała się, co pomyślą o niej jej towarzysze. Dorastając w wiosce, nikt nie przykłada uwagi do takich umiejętności jak pisanie i czytanie, lecz bardziej kieruje się dzieci ku polowaniom lub szyciu, gdyż to jedzenie i odzież są niezbędne. Tam nikt nie miał pieniędzy, by kupować książki, ani czasu, by je czytać. Później... jakoś nie było sprzyjających okoliczności, by się tego nauczyć.
- Pomogę oczywiście jak mogę, jeśli powiesz mi, co z tymi moimi brakami mogę zrobić. I dodatkowo... nie wiem na ile jest to skomplikowane ani czy będziesz miała czas i chęci na to, domyślam się, że bycie kapitanem statku to robota na cały etat, ale jeśli jednak byś znalazła chwilę, to może mogłabyś mnie co nieco poduczyć? No wiesz... czytania i pisania?
Callisto wypluła z siebie wszystkie słowa jak zwykle z niesamowitą prędkością, dopiero po chwili zdając sobie sprawę, jak wiele faktów w tym zdaniu zawarła. Przygryzła lekko wargę, zerkając na młodą dziewczynę, ale zaraz otworzyła szerzej oczy i uśmiechnęła się lekko.
- Wiesz, to mogłoby być w zamian za tą mapę – dodała swobodnie wzruszając ramionami, chociaż w duchu dziękowała sobie samej za szybką reakcję. A w nagrodę dolała sobie wina.
- Ciasno mi tu, idę na pokład. W razie czego mnie zawołaj – mruknął basior, co elfka skomentowała krótkim „uhm”, wypowiedzianym jednak odruchowo na głos, lecz nawet nie zdała sobie z tego sprawy. Czarny wilk podążył wolnym krokiem za mężczyzną, który z niepokojem oglądał się przez ramię, przyspieszając ciągle kroku. Calli uśmiechnęła się na ten widok pod nosem, a gdy za obojgiem zamknęły się drzwi, odwróciła do Nigorie.
Lekka zmarszczka pojawiła się na jej czole, gdy elfka ściągnęła brwi niepewnie. No tak. Książki. Pospiesznie odebrała od Ijumary kolejną partię tomów i odstawiła je na stół, zamieniając ją na kieliszek z winem, który opróżniła z ulgą. Jakby to ująć..
- Ijumaro… hm... – zacięła się i zaśmiała sama z siebie pod nosem, po czym rozłożyła bezradnie dłonie, trzymając nadal w jednej z nich szkło. – Ja nie umiem czytać – powiedziała wprost. - Ani pisać. Nikt mnie nigdy nie uczył, a i sama nie znalazłam nigdy na to czasu.
Nie sposób było ukryć delikatnego rumieńca zawstydzenia, który wpłynął na jej twarz, lecz mimo to aż tak bardzo nie przejmowała się, co pomyślą o niej jej towarzysze. Dorastając w wiosce, nikt nie przykłada uwagi do takich umiejętności jak pisanie i czytanie, lecz bardziej kieruje się dzieci ku polowaniom lub szyciu, gdyż to jedzenie i odzież są niezbędne. Tam nikt nie miał pieniędzy, by kupować książki, ani czasu, by je czytać. Później... jakoś nie było sprzyjających okoliczności, by się tego nauczyć.
- Pomogę oczywiście jak mogę, jeśli powiesz mi, co z tymi moimi brakami mogę zrobić. I dodatkowo... nie wiem na ile jest to skomplikowane ani czy będziesz miała czas i chęci na to, domyślam się, że bycie kapitanem statku to robota na cały etat, ale jeśli jednak byś znalazła chwilę, to może mogłabyś mnie co nieco poduczyć? No wiesz... czytania i pisania?
Callisto wypluła z siebie wszystkie słowa jak zwykle z niesamowitą prędkością, dopiero po chwili zdając sobie sprawę, jak wiele faktów w tym zdaniu zawarła. Przygryzła lekko wargę, zerkając na młodą dziewczynę, ale zaraz otworzyła szerzej oczy i uśmiechnęła się lekko.
- Wiesz, to mogłoby być w zamian za tą mapę – dodała swobodnie wzruszając ramionami, chociaż w duchu dziękowała sobie samej za szybką reakcję. A w nagrodę dolała sobie wina.
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 0 gości