Góry Dasso[Przełęcz w pobliżu Efne] Gonitwa

Rozciągające się od Równin Andurii aż po Równinę Maurat góry z wierzchołkami pokrytymi wiecznym śniegiem, przeplatane zielonymi dolinami i niebezpiecznymi przełęczami, zamieszkałe przez dzikie zwierzęta i legendarne potwory. Góry otaczają i chronią przed niebezpieczeństwami Szepczący Las, dając mu w ten sposób spokój.
Awatar użytkownika
Kath
Błądzący na granicy światów
Posty: 16
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Kath »

        Przez głowę zwykle przelatywały mu tysiące planów na każdą możliwość, teraz jednak wszystkie myśli wołały to samo: UCIEKAJ!
        Obejrzał się szybko przez ramię, po czym zmarszczył brwi.
        - Izo, poczekaj moment - powiedział. - Zwolnij.
        Potwór zatrzymał się tuż przed wyjściem z jaskini, nie przechodząc przez dziurę. Albo był za duży, albo trzymało go tam coś niewidoczne dla ludzkiego oka.
        - Lubisz żaby? -odpowiedział pytaniem na pytanie, dysząc niemiarowo. - No bo ja właśnie je bardzo znielubiłem. Powinniśmy znaleźć jakieś bezpieczniejsze miejsce do porozmawiania.
        Spojrzał w górę i zadrżał, zobaczywszy majaczący stosunkowo niedaleko ciemniejszy kształt na tle jasnej góry.
        - No dobra, nie będzie czasu. - westchnął. - Jest tu zimno, ale trudno. To coś - wskazał ręką jaskinię. - Jest Żabim Bogiem, czczonym przez starożytnych tubylców, nazwijmy ich Piktami. Porywano ludzi z nizin i składano ich jemu w ofierze. W żadnej legendzie dotyczącej tych gór nie ma o nim wzmianki, trzeba było pokopać głębiej... - zaciął się na chwilę. - Znalazłem o nim wzmiankę w archwiwach Efne. Nawet nie pytaj jak się tam dostałem - uprzedził, zobaczywszy, iż Iso już otwiera usta, by zadać to pytanie. - I tak ci nie powiem. W każdym bądź razie, w wolnym przekładzie, nazwano go właśnie " Żabim Bogiem". Muszę przyznać, że podobieństwo jest powalające - dodał, uśmiechając się lekko.
        Odetchnął, pociągając z butelki.
        - Wypadałoby chyba teraz powiedzieć, co właściwie tu robię. Sprawa jest prosta. Tam - wskazał na ciemny, majaczący kształt na szczycie. - Są prawdopodbnie ukryte Zęby Zephira - Szesnaście drogocennych kamieni, każdy w innym kolorze. Wartę są przynajmniej dwa królestwa. I - jakoś ciężko mu to przeszło przez gardło - gdybyś mi pomogła je zdobyć, moglibyśmy się -"No dalej, wyduś to!" - podzielić.
Awatar użytkownika
Isobel
Szukający drogi
Posty: 45
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Isobel »

        - Zwariowałeś? Chcesz w takim momencie, a pragnę ci przypomnieć, że szaleje śnieżyca, wdzierać się tam na szczyt dla jakichś kilku kamieni ?!?
        Odetchnęła głęboko.
        - W sumie, czemu nie - powiedziała. Znów powrócił do niej optymizm. Szalona wyprawa na pustkowiu, w burzy śnieżnej, ze kulejącą nogą i żabim potworem. No właśnie, czemu nie?
        - Tylko mi powiedz, jak u licha tam się dostaniemy. Obok żabiego króla się nie przemkniemy, a ty raczej nie umiesz fru ...
        I wtedy przez głowę przemknęła jej myśl niczym błyskawica.
        - Oooo ... - mruknęła. Otworzyła szerzej oczy i zaczęła wpatrywać się w śnieżyce. Palcami złapała płatek śniegu. Silny porywisty wiatr porywał w górę jej włosy i odbierał dech. A gdyby tak to wykorzystać?
        Zadarła głowę do góry. Podczas takiej pogody byłoby to istne szaleństwo. Ale istniała mała szansa ...
        Zaczęła liczyć pod nosem. Nie zważała na zimno, na potwora w jaskini. W tej chwili liczyły się tylko liczby. Kąty. Prędkość wiatru. Wszystko, z czym związana była aeronautyka.
        Odwróciła się gwałtownie do Katha.
        - Czy góra jest otwarta? - spytała łapiąc go za nadgarstek - To ważne. Czy można do niej wlecieć?
        Złapała gwałtownie swoją torbę. Zaczęła ją przeszukiwać próbując odnaleźć mały pakunek. Cały czas przy tym zadawała pytania Kathowi.
        - Czy kamienie chroni coś jeszcze? Jakaś moc czy potwór? Co jest tam na górze? I dlaczego kamienie są takie drogocenne?
        Wreszcie znalazła to czego szukała. Rozwinęła pakunek, który okazał się być ogromnymi skrzydłami. Szkieletem z metalu obleczonym materiałem. Lotnią.
        Mówi się, że ludzie mają zazwyczaj jakiegoś asa w rękawie. Jeśli chodzi o gadżety, to Isobel Steampowers miała tych asów całą talię.
Awatar użytkownika
Kath
Błądzący na granicy światów
Posty: 16
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Kath »

        Poczekał aż Iso się wygada, po czym westchnąwszy przystąpił do odpowiadania na pytania.
        - Nie wiem, nie wiem, nie wiem, nie wiem i nie wiem - wydusił. - Kurczę, kobieto, pohamuj się z tymi pytaniami, ja długo tak nie pociagnę. A co do kamieni - są takie drogocenne, bo są najczystsze w swoim rodzaju. Każdy jest innego koloru - szafiry, szmaragdy, rubiny, bursztyny, opale i wiele więcej. W komplecie będą o wiele więcej warte dla każdego, kto zgodzi się za nie zapłacić.
        Podreptał chwilę w miejscu, zastanawiając się nad sposobem wejścia na górę. Miał przy sobie stalowe haki, mógłby się więc wspiąć po lodowcu w górę. Do żabola nie miał ochoty wracać. Do tego przeczuwał, że to nie ich ostatnie spotkanie - w końcu nie doszedł do końca tunelu. Co jeśli jest to korytarz prowadzący do twiedzy?
        Zamierzał podzielić się z dziewczyną swoim pomysłem, jednak obróciwszy się zamarł z lekko uchylonymi ustami. Spojrzał na Isobel, potem na tą... lotnię, a na koniec na szczyt góry. Dodał dwa do dwóch i w końcu zrozumiał sens jej pytań.
        - Czy ty przypadkiem kiedyś z niej nie zleciałaś i nie uderzyłaś się w głowę? Ryzykujesz rozbiciem się o skalny występ, jak tylko wiatr zmieni swój kierunek, wiesz? - zapytał sceptycznie.
Awatar użytkownika
Isobel
Szukający drogi
Posty: 45
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Isobel »

        - Jeśli chcesz to możesz wejść tam osobno, twój wybór - stwierdziła obojętnie. - Ja tam wspiąć się nie mogę, nie z moją nogą. Masz jakiś lepszy plan?
        Jeszcze nie rozpostarła skrzydeł lotni, gdyby to zrobiła natychmiast by "złapały" wiatr. Chwyciła lotnię pod pachę i zaczęła szukać miejsca w którym kąt byłby najlepszy do zaatakowania góry. Przez głowę przelatywało jej tysiące obliczeń; bała się jednak, że coś policzy źle. Od tego w końcu zależało jej życie.
        Wichura poderwała lotnię, ledwie ją utrzymała przy ziemi. Wtedy sobie o czymś przypomniała.
        - Torba ... - mruknęła.
        Odpięła ją od siebie i zostawiła pod głazem, niedaleko wyjścia z jaskini. Zanotowała sobie w pamięci jej położenie. Dla pewności przygwoździła ją kamieniem. Przy sobie zostawiła jedynie pistolet i lotnię. W ostatniej chwili przypomniała sobie o nim i szybko go nabiła. Do sakiewek przy pasie włożyła kilka pakunków z nabojami. Na kilka strzałów wystarczy.
        Wtedy wróciła do miejsca upatrzonego przez nią wcześniej. Spojrzała na szczyt. Będzie ciężko, zwłaszcza w tą pogodę. Szanse, że uda jej się wyjść z tego bez szwanku były jak jeden do stu. Uśmiechnęła się lekko. Szykowała się niezła zabawa.
        - No to jak, atakujesz szczyt sam, czy mam ci w tym jakoś pomóc? - zapytała odwracając się do Katha.
Awatar użytkownika
Kath
Błądzący na granicy światów
Posty: 16
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Kath »

        Spojrzał nieufnie w stronę lotni. Choć sam w połowie był duchem, miał wrodzoną nieufność do nowych wynalazków i w szczególności do rzeczy nadprzyrodzonych. Ludzie od wieków starali się o szybowanie wśród chmur niczym ptaki, lecz marzenia te były bezpiecznie, gdy były marzeniami. Kath należał do ludzi, którzy odnajdują się w tej rzeczywistości, którzy są przyzwyczajeni do starych zwyczajów, a nowe nigdy nie zagoszczą na stałe w ich sercach. Osobiste przekonania lecz także i nutka awanturniczości pomogły mu jednak podjąć decyzję. Cóż, na pewno miał też na to wpływ pierścień, powoli zaciskający mu się na ręce.
        - Chyba zaryzykuję - powiedział w końcu. - Leć, dogonię cię na górze.
        Ruszył w stronę lodowca, kreśląc w głowie plan jego pokonania.
        - I uważaj na siebie - krzyknął za siebie, nim jego postać rozpłynęła się przed wzrokiem żywych.
Awatar użytkownika
Isobel
Szukający drogi
Posty: 45
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Isobel »

        - Ty też - odkrzyknęła, próbując przekrzyczeć wiatr.
        Złapała swoją lotnię i umieściła ją z tyłu, na swoich plecach. Zaczęła ją przypinać do siebie paskami. Na piersi zbiegały się dwa główne, skrzyżowane ze sobą pasy, spinane dużą złotą klamrą. Dziewczyna wysunęła dłoń do tyłu i pociągnęła za sznurek. Dzięki temu wysunął się ogon lotni, który stabilizował lot. Podobnie jak lotnia był on składany za pomocą magii. Isobel wprawdzie dążyła do całkowitego oddzielenia tego od swojej techniki, ale nie mogła oprzeć się pokusie wygody składania sprzętu.
        Ogon przymocowała do ud i łydek za pomocą uprzęży. Nagle mocny podmuch zwalił dziewczynę z nóg; ogon lotni "złapał"wiatr. Zaczęła pod nosem mamrotać przekleństwa. Być może nie był to najlepszy pomysł, by podczas takiej pogody decydować się na lot. Nawet nie mogła liczyć na dobry start. Ale nie chciała się wycofywać.
        Wyprostowała się i szybko rozpostarła skrzydła. Zadziałała magia - żebra i podpórki same się wysuwały, choć postronny obserwator nawet nie zauważyłby skąd. Skrzydła rozłożyły się w swojej całej szerokości. Piękne, potężne, lecz wyglądające na kruche.
        Wtedy wiatr porwał ją na dobre. Będąc cały czas w powietrzu próbowała przypiąć do siebie maszynę. Nagle uderzyła o ziemię. Nie zdążyła jęknąć, poderwało ją znowu. Wreszcie udało jej się zahaczyć ręce o uprząż na skrzydłach; zyskała choć częściową kontrolę nad lotem. Ustawiła odpowiednio skrzydła i zaczęła się unosić coraz wyżej, i wyżej, i wyżej. Nie oznaczało to jednak, że lot się uspokoił. Wręcz przeciwnie, Isobel musiała walczyć z lotnią, by działała i nie poddała się wichurze. Wszystko trzeszczało. W duchu dziękowała ojcu, który ją namówił by przyrząd ustabilizować nasycając go magią. Bez tego z pewnością zginęłaby natychmiastowo rzucona na skały, a teraz, choć z trudem, utrzymywała się w powietrzu.
        Niosło ją coraz wyżej, w końcu osiągnęła już staję nad ziemią. Wtedy, na chwilę, jej uwagę przyciągnęło światło w ciemności. Było to małe, na wpół przysłonięte światełko.
        "Karczma, to musi być karczma!" pomyślała. Najwidoczniej w pobliżu był trakt i przełęcz. To by oznaczało ...
Isobel zagapiła się i na krótką, ale przerażającą chwilę straciła kontrolę nad lotnią. Kiedy znów ją odzyskała zauważyła anomalię. Choć wichura trwała w najlepsze wokół twierdzy trwał spokój. Widoczna była kopuła pod którą pogoda najwidoczniej była normalna.
        "Dzięki bogom za magię" stwierdziła w myślach. Była absolutnie pewna, że to właśnie jest ta przyczyna owej anomalii. Gdy tylko znalazła się nad kopułą szybkim ruchem złożyła skrzydła. Zaczęła spadać.
        Gdy tylko przekroczyła granicę kopuły rozpoczęła odliczanie. "Trzy, dwa, jeden ...". Rozłożyła skrzydła. Miała nadzieję, że dzięki temu wyhamuje nieco opadanie.
        Była raptem kilka prętów nad ziemią, kiedy żebro w jednym skrzydle złamało się. Nagle jej lotnia zupełnie przestała działać. Na szczęście sam materiał wyhamował nieco lądowanie. Nie zmieniło to jednak faktu, że dziewczyna uderzyła ciężko o ziemię.
Awatar użytkownika
Kath
Błądzący na granicy światów
Posty: 16
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Kath »

        Ruszył w stronę twierdzy, mocniej opatuliwszy się płaszczem. Szedł dosyć raźnie, nieniepokojony przez opór powietrza i zapadający się śnieg- wiatr przenikał przez jego ciało, które nie ważyło nawet grama.
        Droga wkrótce przestała być przyjazna, i to dość drastycznie. Stał u krawędzi sporej przepaści. Żadnej drogi do góry brak, no chyba że potrafił się wspinać po pochylonej ku niemu ścianie. Liny nie miał, więc uznał ten pomysł od razu za niedorzeczny. Nie mając innego wyjścia, skierował swoje kroki w bok góry.
        Nie zaszedłszy daleko, napotkał na swojej drodze wąską jamę w lodowcu. Tknięty ciekawością, zagłębił się w ową czeluść, wyciągając zawczasu miecz i ściskając go mocno. Wewnątrz było ciemno, chodź nieco cieplej niż na zewnątrz. SKalny korytarz był o wiele szerszy niż zdawałoby się z zewnątrz. Idąc wciąż do przodu, natrafił na bramę. Nie było wątpliwości, iż miejsce to stworzyła istota rozumna. Brama była cała z szarej skały, lekko zrujnowanej. Nie widział nigdzie prętów ani resztek drewna i uznał to przynajmniej za podejrzane. Podszedłszy bliżej dostrzegł, iż w podstawie łuku widnieją cztery wgłębienia na coś małego i lekko półokrągłego. Zapamiętał ten fakt i ruszył przed siebie.
        Wciągnął głębiej powietrze, spoglądając na kamienne schody pnące się w górę ku fortecy. Nie byłoby to może aż tak zapierające dech w piersi gdyby nie to, iż po obu ich stronach rozciągała się długa i co ważniejsze prawie bezdenna przepaść. Spojrzał nieufnie w dół, nie widząc tam w dole nic oprócz nieprzejrzystych ciemności. Niecodzienność tego miejsca kazała mu się wyciszyć i słuchać otoczenia, w poszukiwaniu nieprzyjaznych istot.
        Opłaciło mu się to, gdyż chwilę później usłyszał za sobą szmer zbroi i ciche warknięcia. Odwrócił się zamachnąwszy mieczem, którego ostrze wbiło się w ostrze jakiegoś humanoida. Dopiero po wyrwaniu ostrza mógł mu się baczniej przyjrzeć. Przypominał on człowieka, jednak miał białoszarą skórę obleczoną w niepasujące do siebie kawałki zbroi, buzdygan stworzony prawdopodobnie z kości oraz ostre, spiłowane kły w ustach. Jego oczy, nawet teraz należące do nieboszczyka, świeciły się słabą, pomarańczową łuną spomiędzy oczodołów rogatej czaszki, służącej tej istocie za hełm. A co najgorsze, miał ze sobą sojuszników.
        Tłukąc, rżnąc i zrzucając w otchłań wrogów, piął się coraz wyżej w stronę twierdzy. W pewnym momencie poczuł, jak kamień rusza mu się pod stopą. Włosy zjeżył mu się na głowie i popędził na złamanie karku do góry. W ostatniej chwili rzucił się do przodu, unikając spadnięcia w otchłań razem z odłamkami niedoszłego mostu. Przynajmniej zabrał tych sukinsynów ze soba pomyślał, wstając. Tak, tą drogą na pewno nie wróci, to było pewne. W tej chwili jednak jego myśli pomknęły ku Isobel. Czy sobie poradziła? Jest bezpieczna?
        Ruszył przez otwarty portal na przedsionek twierdzy, rozglądając się dookoła. Już miał uznać, iż po dziewczynie, gdy nagle góra śniegu ożyła, jęknąwszy. Według jego najlepszej wiedzy śnieg nie umiał jęczęć, i nie czekając pobiegł w jego stronę. Rozgarnął cienką warstwę puchu.
        - Nic ci nie jest? - zapytał, kątem oka oglądając połamane fragmenty lotni. Jej materiał przykrył dziewczynę, przez co śnieg opadł na nią jak na poduszkę, zakrywając prawie całą, więc to by wyjaśniało, czemu nie zobaczył jej od razu.
Awatar użytkownika
Isobel
Szukający drogi
Posty: 45
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Isobel »

        - To było ... - zaczęła niepewnie. Usiadła powoli i spojrzała roziskrzonymi oczami na Katha - ... niesamowite.
        Wstała i otrzepała się ze śniegu. Cały czas przy tym mówiła; zaczynała się nakręcać. Nie przeszkadzało jej w ogóle, że cała jest w siniakach, jej warga jest rozcięta i fakt, iż wszystko ją boli. Wydawało się, że tego nie zauważa. Prawie.
        - Ten lot, walka z wiatrem i w ogóle! Au! Gdybyś mógł to poczuć! To takie cudowne uczucie tylko pomnożone jeszcze kilka razy, no i ta prędkość, te zawroty, i, au, ta wysokość! Au! Nigdy jeszcze nie, au, leciałam tak wysoko. Cholera, ale to boli... O, i jeszcze to wrażenie wolności, ta wspaniała wolność, czy kiedykolwiek zaznałeś czegoś takiego? To tak jakbyś, au, leciał, tylko tak metaforycznie, chociaż ja naprawdę leciałam, no i co się stało z moją lotnią?
        Płynnie przechodząc z monologu do pytania pochyliła się (cały czas lekko się krzywiąc) nad lotnią. Już drugi raz zaznała tego dnia uczucia straty, tym razem było jednak ono mocniejsze, jakby utraciła przyjaciela.
        - No cóż... - mruknęła.
        Delikatnie zwinęła lotnię. Była całkowicie połamana, nie chciała się nawet prawidłowo złożyć. Isobel zaczęła delikatnie wyjmować złamane i pogięte żebra, wszystkie odrzuciła w dal. Prawdę mówiąc cały szkielet był połamany; po wyrzuceniu metalowych części pozostał jedynie cieniutki jak papier, choć niebywale mocny materiał, niestety mocno podarty. To on był "duszą" jej wspaniałej lotni. Wbrew wszystkiemu był cenniejszy od rusztowania. Był nasączony magią, natomiast żebra, choć z trudem, mogła jakoś zastąpić. Gdyby znalazła jakąś kuźnię mogłaby je sama zbudować, miała w końcu jeszcze plany "maszyny". Odtworzenie zaś materiału trwałoby wieki. A dokładnie osiemnaście długich miesięcy.
        Złożyła płachtę, a następnie włożyła ją do sakiewki przy pasie. Odetchnęła głęboko, później drugi raz.
        - Poczekaj chwilę - mruknęła do Katha. Wyruszyła do połamanych żeber. Wzięła jedno i przy pomocy szmat unieruchomiła swoją biedną nogę. Wróciła do chłopaka, po drodze sprawdzając swój pistolet. Nienaruszony. Dobrze.
        - To co robimy ? - spytała siląc się na entuzjazm. - Idziemy ?
Awatar użytkownika
Kath
Błądzący na granicy światów
Posty: 16
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Kath »

        - Myślę, że tak - powiedział, uprzednio rozglądnąwszy się dookoła. Znajdowali się na pokrytym śniegiem dziedzińcu. Gdzieś pod ścianą leżały wystające fragmenty drewnianych belek, powalonych przed wiekami. Utrzymały się w całości zapewne tylko dlatego, iż pokrywała je czapa lodu.
         - No właśnie, zapomniałem powiedzieć - odwrócił się do Isobel. - Do tej twierdzy prowadzi ziemią jedynie jedna droga, i najwyraźniej runęła ona w przepaść. Jeśli więc nie znajdziemy innego wyjścia, jesteśmy tu uwięzieni.
        Wygadawszy się, nie przeciągając ciszy ruszył w jedynym sensowym kierunku - do środka.
        Pierwszy korytarz nie wydawał się szczególnie niebezpieczny, kroczył w nim jednak ostrożnie, co też polecił dziewczynie. Problem pojawił się jednak dopiero wtedy, gdy trafił na rozdroże.
        Dwa ciemne tunele ciągnęły się w przeciwne strony - w dół i w górę.
        - Dobra, pomyśl - mruczał do siebie, przystanąwszy. - Gdybyś był wiele wartym skarbem, gdzie byś się ukrył? - spojrzał w dół. - To jasne, że do najgłębszej czeluści, jaką będziesz w stanie znaleźć.
        Już miał ruszyć w dół, jednak zatrzymał nogę w pół kroku, przypominając sobie bestie, które zaatakowały go na moście.
        - Ale, skoro były to stworzenia magiczne, bo naturalnie mało komu świecą się oczy, to mieszkańcy tej fortecy mogli byś magami lub chociaż dzikimi szamanami. A do czego modlą się mędrcy i śpiewają modlitwy dzikusy? - zerknął w górę. - Do nieba.
        - Iso - rzucił do tyłu. - Chodźmy do góry. Te kamienie mogły mieć dla ich wcześniejszych posiadaczy większą wartość niż pieniężna. Może używali ich do rytuałów lub cholera wie czego.
        Zastanawiało go tylko jedno - co tam znajdą? Obserwatorium, strażnika, czy może rodzaj labiryntu?
Awatar użytkownika
Isobel
Szukający drogi
Posty: 45
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Isobel »

        - Czy masz całkowitą pewność, że należy iść górą - spytała. Zerknęła na jego zmieszaną twarz. - Tak myślałam.
        Spojrzała w kłębiącą się ciemność dolnego korytarza. "Raz kozie na śmierć ... czy jakoś tak"
        - Rozdzielamy się. Ty idziesz górną ścieżką, ja dolną. I nie martw się, nic mi nie będzie. No chyba, że myślisz o sobie - zażartowała.         - Wtedy masz się o co bać.
        Mrugnęła do chłopaka i ruszyła w ciemność.
        Szła trzymając ściany w drugiej ręce trzymając pistolet. Ledwo widziała w mroku. Potknęła się. Spróbowała po ciemku wymacać przyczynę potknięcia; palce poczuły gładki przedmiot o dwóch zagłębieniach ... Nie, oczodołach. Szybko zrozumiała co trzyma. Przełknęła ślinę. Wstała i spróbowała pstryknąć palcami. Czuła, jak strach rozlewa się jej po plecach. Pstryknęła palcami drugi raz. Jedyne, co udało jej się uzyskać to ledwie pełznąca iskierka, która zaraz zgasła.
        "Tylko na to mnie stać ?" pomyślała ponuro "I tyle pożytku z tej całej magii. Wolę już moją technikę.
        Pożałowała, że nie ma przy sobie torby. Tam by prędko znalazła coś przydatnego. Wprawdzie miała przy sobie swoje sakiewki przy pasie, ale z schowanego tam krzemienia będzie tyle samo pożytku co z tej nieszczęsnej iskry, a trybiki nie są łatwopalne. Co tam było jeszcze? Mechaniczne pióro, nieco atramentu, papier... Klepnęła się dłonią w czoło. Papier!
        Schowała pistolet za pasek i wyciągnęła pomięty kawałek papieru i spróbowała przywołać kolejną iskrę. Bez skutku. Szybko wyciągnęła krzemień i podpaliła arkusz. Ku swojej rozpaczy zauważyła, że podpaliła wstępne rysunki pewnego mechanizmu, który jej wcześniej przyszedł do głowy. Westchnęła i przy słabym świetle płomyka przyjrzała się szybko otoczeniu. Z przerażeniem uświadomiła sobie, że podłogę zaścielają kości, nie tylko ludzkie. Przy ścianie zauważyła zgasłą przed wiekami pewnie pochodnię. Podpaliła ją; poczuła się lepiej. Zauważyła, że pochodnia niegdyś wisiała na ścianie, coś ją musiało zepchnąć lub ściągnąć. Coś, co wolało ciemność ...
        Odwróciła się. Z tyłu sączyło się ledwo widoczne światło. Pożałowała, że to nie Kath poszedł dołem. Uznała, że czułaby się o wiele lepiej na górze. Było już za późno na zmianę decyzji. Uniosła pochodnię, wyciągnęła pistolet zza paska i pokulała dalej. Miała nadzieję, że nie znajdzie istot, które tu mieszkają.
        Okazało się, że korytarz był względnie krótki. Isobel z obawą wkroczyła do dużej sali. Lecz prędko jej strach rozwiał się, kiedy zobaczyła pewien okrągły kształt na końcu.
        - Cudownie - szepnęła.
Awatar użytkownika
Pani Losu
Splatający Przeznaczenie
Posty: 637
Rejestracja: 14 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Pani Losu »

Ktoś z rozwiniętym zmysłem magicznym z pewnością wyczułby rozprzestrzeniającą się wokół nieprzyjemną resztkę magii. Widać czarodzieje bądź szamani szczelnie chronili swojego dobytku. Niegdyś z pewnością były to potężne czary czy też klątwy, teraz pozostały po nich wyłącznie pułapki. Świadczyły o tym chociażby kości, w których właśnie się topili. A może po czarodziejach i szamanach pozostał tylko jakiś stwór pożerający ludzkie i nieludzkie mięsa?
W momencie gdy Isobel dotknęła tajemniczy, okrągły kształt, poczuła jak jedną nogą tonie w podłożu. Podejrzanie za głęboko... Nim zdążyła się zorientować coś pociągnęło ją w dół, szybko i gwałtownie. Był to zwyczajny portal, który wywalił ją tuż obok torby. Radość odzyskania, tak drogocennego skarbu, był nie do opisania! Przytuliła ją mocno do piersi i przechyliła się w tył, kompletnie zapominając o prześladującym ją portalu. Znowu pochłonął ją swoimi ramionami i przetransportował. Dziewczyna poczuła mocne uderzenie w plecy. Pogłębiło to jej, już i tak nie takie drobne, siniaki. Jęknęła z bólu niczym zranione zwierze. Oparła się na ręce przybierając pozycje w półsiadzie. Pogłaskała się jeszcze po swojej brązowej czuprynie i jęknęła kolejny raz, ale już żywiej. Zdała sobie sprawę, że przeniosła się z miejsca na miejsce! To mogła być jedna z pułapek strażników! W tym momencie należałoby nacieszyć się faktem, że nie skończyła w taki sam sposób jak kolekcja kości w korytarzu, ale nie! Miliony pytań, które nasuwały się samoistnie, nie pozwoliły jej na to ani na moment. Chciała zrozumieć działanie portalu, jak co z czym się łączy i jak to możliwe, że zwykła, kolorowa plama potrafi przenieść każdą cząsteczkę i materię w całości w inne miejsce! Bynajmniej, tym razem w całości! Wyciągnęła dłoń w stronę portalu. Szczęściem dla niej było, że rozpłynął się w powietrzu pozostawiając po sobie jedynie srebrzysty pył, który po chwili również nie pojawił się już nigdy więcej. Może gdyby zorientowała się wcześniej... Mimo to była świadoma, że magia jest sprawą trudną do wyjaśnienia. A to czy dało się ją w jakikolwiek sposób w ogóle wytłumaczyć pozostawało trudnym pytaniem nawet dla najpotężniejszych i najstarszych magów. No cóż... skoro znalazła się tu i teraz to musiała się dowiedzieć gdzie to jest, a miejsce to zwało się Efne...
Jednak dla swojego towarzysza zniknęła bezpowrotnie, przynajmniej na ten okres czasu.
Zablokowany

Wróć do „Góry Dasso”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 0 gości