Thenderion[EVENT] Thenderion - Początek zmian.

Thenderion zbudowany jest głównie z kamienia, więc domy są tu masywne i trwałe, ale ich wnętrza są zimne mimo dość ciepłego klimatu. Budynki mieszkalne mają zazwyczaj jedno lub dwa piętra, zaś budynki użyteczności publicznej są zwykle wyższe i bardziej rozległe jak np. gmach sądu. Okna masywniejszych budowli zdobią barwne witraże. W mieście znajduje się rezydencja króla Arina, sprawuję on głównie władzę nad miastem.
Awatar użytkownika
Hermina
Szukający drogi
Posty: 44
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa:
Profesje:

Post autor: Hermina »

        Bunt! Wiedzę na temat tego, co jest w środku, mogła zyskać bez wchodzenia do domu. Nienawidziła, gdy ktokolwiek wydawał jej bezpośrednie polecenia. Weszłaby do środka, robiąc umyślnie magowi na złość.
        Dziewczyna stojąca na deszczu z zamkniętymi oczami i marszcząca brwi. Widok trochę nietypowy. Bez naruszania eterycznej sfery, odczytała bardzo dokładnie aury: magię, rasę, moc zaklętych przedmiotów, najmocniejsze umiejętności, a tym samym profesję, predyspozycje ciała i umysłu, wiek oraz cechy. Odczytanie sposobu bycia badanych podmiotów ograniczało się do bardzo ogólnych wniosków. - „Czarodziej sobie nie poradzi!” - krzyknęła do siebie w myślach tylko po to, by usprawiedliwić swoje wtargnięcie do chaty.
        Szybko zrzuciła pod „drzwiami” chaty cały swój dobytek. Dobyła broń. Czarna lekka krasnoludzka kusza z mechanizmem samopowtarzającym, przystosowana tylko pod osobę postury Herminy. Chciała wbiegnąć do środka, ale wyprzedziła ją smokopodobna bestia. Przez chwile dziewczynę obleciał strach. Po chwili, słysząc zamieszanie, wbiegła do pokoju. Nie wiedziała, do kogo mierzyć. Po chwili uznała, że najniebezpieczniejsza jest nekromantka i to w nią należy celować.
Awatar użytkownika
Agares
Senna Zjawa
Posty: 262
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Smok
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Agares »

Wieści o zaginionym kupcu i o tym, że w Thanderionie szukają śmiałków, którzy byliby w stanie go odnaleźć, dotarły do pradawnego z pierwszym podróżnikiem, który zdecydował się wejść do jego leża po tym, jak Agares wybudził się ze śpiączki. Ów człowiek opowiedział mu o tym bardzo dokładnie, opowiedział mu też o Upiornej Dziewicy. Smok postanowił wybrać się tam i może nawet pomóc w poszukiwaniach kupca. Podziękował swojemu gościowi i wynagrodził mu opowieści kilkoma sakiewkami z monetami, tak jak miał w zwyczaju. Nie szczędząc czasu, wyszedł ze swojego leża, zmienił się w smoka i poleciał w kierunku Thenderionu.

********

Podróż nie zajęła mu dużo czasu, wszak był wielkim gadem i dodatkowo bardzo szybko poruszał się w powietrzu. W ogóle nie przeszkadzały mu ulewa, ani błyskawice, które co chwilę przecinały granatowe niebo. Smok był już niedaleko Thenderionu, postanowił uprzedzić mieszkańców o swoim przybyciu, tak jak również czasami miał w zwyczaju. Potężny ryk wyrwał się z paszczy smoka i rozdarł powietrze, ryk, który zagłuszył wyjące gdzieś psy, a także odgłosy burzy i deszczu, w sumie to przez chwilę nie było słuchać nic poza nim. Nawet ludzie przebywający teraz w swoich domach mogli usłyszeć ten ryk.
"Tym razem zdecydował się na zapowiedzenie przybycia? No, proszę..." - pradawny usłyszał znajomy już dla niego głos w swojej głowie, głos należał do ducha jego przodka, który zamknięty był w sztylecie.
''Tym razem" - powtórzył Agares w myślach, przy okazji szukając wzrokiem jakiegoś miejsca do wylądowania, jednak nie znalazł dostatecznie dużego placu czy czegoś, nawet nie znalazł na tyle dużego dachu domu.
"No nic... Będę musiał zmienić się w humanoida" - pomyślał smok. Jego słowa potwierdził Zapomniany.
Zaczął schodzić w dół niedaleko miasta, a gdy był kilka metrów nad ziemią, zmienił się ze smoka w swoją postać humanoidalną i już w tej postaci wylądował na ziemi, a raczej na trawie.

Szybkim krokiem ruszył w stronę miasta, nie miał potrzeby zajścia do jakiejś karczmy czy coś, nie był ani głodny, ani spragniony. Ruszył na rynek miasta, bo podejrzewał, że jeżeli mają coś ogłaszać w sprawie poszukiwań kupca, to właśnie zrobią to na rynku w mieście - i nie mylił się. Chwilę po tym, jak pradawny wszedł na rynek, na podwyższeniu znalazł się herold i zwrócił na siebie uwagę. Agares z nadzieją zyskania nowych informacji spojrzał w stronę jegomościa. Był nieco wyższy od przeciętnych osobników, więc bez problemu widział to, co chciał widzieć. Jego stalowy naramiennik błyszczał już od deszczowej wody, którą był pokryty. Wysłuchał tego, co miał do powiedzenia osobnik, który wszedł na podest po heroldzie. Kaptur na głowie smoka skutecznie ochraniał jego twarz i włosy przed deszczem.
"Czyli to nie plotki... Wygląda na to, że niedługo wyruszamy do Maurii. Ale najpierw zostaniemy jeszcze trochę w tym mieście" - poinformował Zapomnianego o swoich planach, a raczej o ich planach.
"Teraz do karczmy, może tam też dowiemy się czegoś nowego" - dodał i skierował swoje kroki ku karczmie.

Po tym jak mieszczanin wskazał mu drogę do najbliższej karczmy, smok, nie tracąc czasu, udał się tam. Otworzył drzwi karczmy i od razu zaczął czytać aury przebywających tam osób, może akurat trafi na kogoś wartego uwagi, a jakby nawet nie, to zawsze lepiej wiedzieć kto przebywa w budynku.
"Hmm... Naturianie... Ta mała to chyba driada - pomyślał, spoglądając na małą, siedzącą przy stoliku postać, której rysów twarzy nie widział, bo jej twarz ukryta była pod kapturem.
"Obok niej też siedzi Naturianin" - dodał Zapomniany. Agares rozglądał się dalej.
"Jeszcze piekielna... pokusa. I człowiek... nekromanta chyba." - Tym razem powiedział to smok.
"Dobra. Siądźmy przy jakimś wolnym stoliku, żeby nie budzić jakiś podejrzeń" - dodał w myślach do ducha sztyletu i usiadł przy pierwszym z brzegu i wolnym stoliku. Nie zamawiał żadnego posiłku, do karczmy wszedł głównie po to, aby się nieco ogrzać.
Ostatnio edytowane przez Agares 10 lat temu, edytowano łącznie 1 raz.
Awatar użytkownika
Arthanal
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 79
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Lich
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Arthanal »

        Karczmarz był umiarkowanie pomocny - sam informacji nie dostarczył, wzruszył tylko ramionami i stwierdził, że ci, co kupca szukali, kierowali się prosto na królewski dwór. Z różnym skutkiem. Tak czy owak, na rynku mają niedługo coś ogłaszać, w południe, niedługo zatem. Automatycznie chyba, dzięki zawodowej praktyce, oberżysta uprzejmie wyraził nadzieję, że ogłoszenie zaspokoi ciekawość miłego gościa. Arthanal skwitował to lekkim skinięciem głowy - na dłuższe konwenanse nie miał czasu i ochoty.
        Wydobył z mieszka monetę, obrócił ją w palcach i poczuł Śmierć, którą ją nasycił. Usatysfakcjonowany, schował ją na powrót i pozwolił swoim myślom na odrobinę swobody.
        Chwilę później nekromanta przyłapał się na rozmyślaniach o ilości naganiaczy, których karczmarz opłacił, przemyślnie rozmieścił w strategicznych punktach miasta i którym kazał polecać ten właśnie zajazd. Podróżnych - tak Formierz wnioskował z różnorodności ras wśród nowo przybyłych - było tu bowiem zdecydowanie zbyt dużo jak na dzieło przypadku. Przyjrzał im się przelotnie, poza maie nie zwrócili jego większej uwagi. Druid wydawał się mu jakby znajomy, jednak Arthanal nie zdecydował się doń podejść - zajął go ktoś inny. By nie rzec - coś.
        To był twór. Dziewczyna - przynajmniej z wyglądu, nekromanta nie próbował zgadywać jej rzeczywistego wieku - emanowała Śmiercią. Ta Formierza zainteresowała żywo, zafascynowała wręcz. Choć może nie tyle ona sama, co zaklęcia, które odcisnęły na niej swój ślad. Że sama do niego podeszła, wybawiła go od kłopotu nawiązywania znajomości.
        - Istotnie - odparł. - Dość tłoczno. Nie dziwi mnie to wcale, ostatnimi czasy Thenderion stał się wielce interesującym miejscem. Dlatego jestem tu ja. I dlatego jesteś tu ty, piekielna. Tłoczno tu dziś, wiele istot tu przebywa, ty zaś kierujesz się prosto do mnie, ze mną zaczynasz rozmowę. Z czyjego polecenia? Jestem mistrz Arthanal, zwany Formierzem - czy to na pewno mnie miałaś odnaleźć? Zostałaś poproszona, wynajęto cię, a może zmuszono, kaleka diablico, zmuszono potężną magią, która zniszczyła twoją wolę? Przyjdzie czas na odpowiedzi, także z mojej strony. Wkrótce. Idź za mną, krok w krok, a nie zgub mnie w tłumie.
        Z tymi słowy nekromanta wstał i wybijając kosturem równy rytm na drewnie podłogi, wyszedł z karczmy.

***


        Szedł szybko, myślał jeszcze szybciej, intensywnie planował, rozważał możliwości, przewidywał skutki swoich działań. Zacznie się wkrótce, zrazu niezauważalnie, spokojnie, niby upadek małego kamyka na górskim zboczu, który ściąga lawinę. Piekielna pojawiła się w odpowiednim momencie, jej też zamierzał użyć. Pytanie tylko - zgodnie z wolą jej władcy, czy może ku jego złości? To jednak okaże się później.
        Dotarł na rynek, znalazł się w tłumie gawiedzi, jednak przedostanie się na przód zgromadzenia nie stanowiło większego problemu - prostaczkowie rozstępowali się przed nim, zauważając jego kostur i czaszki przy pasie. Przybył akurat na czas, by wysłuchać obwieszczenia.
        Król rzeczywiście mówił krótko, zbyt krótko. Arthanalowi nie było dane poznać go wcześniej, nie mógł więc stwierdzić, czy jest to jego normalna maniera, przewidywał jednak, że wielu z tych śmiałków, liczących na nagrodę i wdzięczność, zginie przez niego. Widział to już: w przeciągu tygodnia do miasta umarłych ściągają tłumy pytające o sprawę oczywiście drażliwą. Zaginęła jedna osoba, ów... Etrom Keane. Cóż więc stoi na przeszkodzie, by zaginęło ich więcej?
        Nekromanta uśmiechnął się w duchu.
        Przed tłum wystąpił elf, Arthanal widział go wcześniej, w karczmie. Rycerz. Z królewskiej rodziny. Nie wiedzieć czemu, królewskie rodziny zawsze fascynowały Formierza.
        Podszedł bliżej.
        - Tam, w Mrocznej Puszczy, ginęli twoi pobratymcy - odezwał się. - Leżą na Mglistych Bagnach, bez pochówku, w błocie, splugawieni magią mauryjskiego nekromanty. Zalegają między drzewami, tak przez nich upodobanymi - tamte jednak nie są im przyjaciółmi. Widziałem ich ciała, wyryto w nich runy czworga znaczeń. Była więc Śmierć, była Agonia, było Cierpienie, była Ofiara. Nie dozwól, by spotkało to i ciebie, synu Łuny Thelas. Przyjmij dar ode mnie.
        Z tymi słowy wydobył z mieszka monetę. Obrócił ją w palcach.
        - Nie jest to zwykły pieniądz - rzekł znów. - Przyjmij go i strzeż pilnie, ma on bowiem moc, która przeciwstawi się mocy miasta umarłych.
Awatar użytkownika
Sahela
Szukający drogi
Posty: 42
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Pokusa
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Sahela »

Trzeba przyznać, że Sahela nie spodziewała się takiej odpowiedzi. Nekromanta najwidoczniej był potężniejszy niż myślała, może też wiedział więcej... Już miała odpowiadać, kiedy Formierz po prostu wyszedł. Co więcej, kazał jej iść za sobą. Był podobny do Mazerata, no może mniej charyzmatyczny i arystokratyczny. Po czym tak sądziła? Cóż, Mazerat zawsze miał mnóstwo sług, sam nie udałby się do takiej karczmy, choć była dość ekskluzywna... J tak wybrałby swój zamek. No i Mazerat ubierał się całkiem inaczej...jak mroczny król.
Mimo tego, że została właściwie zdemaskowana (choć niezupełnie, bo podeszła do Arthanala z własnej woli), postanowiła pójść za nekromantą i poczekać na rozwój sytuacji.

Rynek przed budynkiem był dość duży, ale nie ukazywał dziś swojej wielkości, bo było na nim tłoczniej niż w karczmie. Niedaleko stała grupka mężczyzn w zbrojach. Zapewne rozmawiali o kupcu... Kiedy blade ciało Saheli przeszło koło nich, spojrzeli na nią złowrogo.
Znowu zaczną z tą topielicą?
Przedzierała się przez tłum dalej, było to dość trudne. Sahela była raczej drobną kobietką, właściwie mogłaby się zamienić w kogoś potężniejszego, mogłaby nawet przyjąć wizerunek jakiejś królowej, ale po co?
Sahela czuła się najlepiej w ogóle nie używając magii do formowania swojego ciała, jednak gdyby pośród tych ludzi stanęła dziewczyna o czerwonych oczach i skórze pociętej jak deska do krojenia... gdyby ktoś jeszcze zobaczył jej dziuplę... Większa część ludzi wpadłaby w popłoch, co mężniejsi próbowaliby ją poskromić lub zabić. I by się im to udało, nawet najbardziej wyszkolony zabójca nie podobała całej hordzie napastników.
Była tak zamyślona, że nawet nie zauważyła, jak wpada na... olbrzyma! Rozejrzała się po tłumie; on naprawdę był wielki, przewyższał normalnych ludzi, a co dopiero ją...
Nie czytała aury, bo jej nie miał, ale od razu można było poznać, że to elf...
- Przepraszam - powiedziała tylko cicho i stanęła obok, ukradkiem spojrzała na Galanotha, światło padło akurat tak, że jej tęczówka błysnęła krwistą czerwienią.
A on... Nieskazitelny elf o męskich rysach. Platynowy odcień włosów dawał wrażenie, że mężczyzna już dużo w swoim życiu przeszedł, choć tak naprawdę pewnie nie był starszy od niej za wiele.
Z milczeniem słuchała słów Formierza, pochodziła z Maurii, ale nie czuła się jakoś szczególnie związana z tym miastem, miała wykonywać swoje zadania, a ten oto tutaj elf nadawał się idealnie do współpracy. Był konkretny... Chciał jak i ona znaleźć kupca.
Przemowa nekromanty skończyła się wręczeniem Galanothowi monety nasyconej magią śmierci. Czemu mu ją podarował? Elf na pewno nie będzie wiedział, jak się z nią obejść...
Póki co musiała zwrócić jego uwagę na siebie.
- Ci, którzy stamtąd wrócili, mówili, że został zabity... - powiedziała niby do siebie, pod nosem, jednak ci, co stali obok, mogli to bez trudu usłyszeć.
Ostatnio edytowane przez Sahela 10 lat temu, edytowano łącznie 2 razy.
Awatar użytkownika
Hajime
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 61
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Pradawny - Czarodziej
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Hajime »

W chatce zapanowało niemałe zamieszanie i nie wszystko poszło zgodnie z planem czarodzieja. Co prawda udało mu się zaklęciem unieruchomić wiedźmę, ale na dosłownie kilka sekund. Działanie maga zostało przerwane przez topielicę, która cisnęła w niego gorącą zawartością kociołka, a chwilę później coś dużego i ciężkiego solidnie łupnęło go w plecy na tyle mocno, że aż poleciał przed siebie na drewnianą posadzkę.
W czasie „lotu” pradawny zrozumiał, dlaczego jego przodkowie postanowili nosić długie i ciężkie wielowarstwowe szaty. Odruchowo chowając twarz za rękawami (tak przed nadlatującą "zupką", jak i przed upadkiem), Hajime uchronił swe oblicze pod materiałem tak przed znaczną częścią wrzątku, jak i ampułek z kwasem, które niestety dość szybko po stłuczeniu się zaczęły przeżerać się przez jego solidny płaszcz. Co ciekawe, gorąca woda nieco rozcieńczyła mieszankę Xairy, tak więc zamiast oparzeń od kwasu niebieskooki otrzymał "tylko" te termiczne...
Nie marnując czasu, jasnowłosy puścił zarówno miecz, jak i laskę, by uwolnić ręce, po czym zrzucił z siebie płaszcz z grymasem na twarzy, kiedy to jego dłonie postanowiły mu przypomnieć, że nieco im się ucierpiało. Mag mógł sięgnąć po moc i wyleczyć oparzenia, jednak w chwili obecnej miał ważniejsze zmartwienie. Widząc, jak wiedźma otacza siebie i topielicę mgłą, której aura była, delikatnie mówiąc, odpychająca, zmarszczył brwi i siłą woli zagłuszył ból i sięgnąwszy po laskę, podniósł się z ziemi.
- W niecodziennych zabawach gustujesz, pani - zwrócił się nieprzyjemnym tonem w stronę skrytej za mgłą, po czym odnotowawszy obecność "padawanki", nieznacznie przewrócił oczami. Nie posłuchała go, wiedział więc, czego się po niej spodziewać w Maurii, ale mimo wszystko nie miał do niej żalu, znaczy się, nie miał czasu się na nią gniewać, bo wykład jej pewnie zrobi jak (jeśli) z tego wyjdą. Teraz ważnym było, by nekromantka nie skupiła na dziewczęciu swojej uwagi.
- Uważaj na jaszczurkę - rzucił do kelnerki, po czy wyciągnąwszy dłoń w stronę paleniska, skupił na nich moc i wolę. O wiele łatwiej władało mu się ogniem, kiedy ten był obecny, a łączenie go z powietrzem nie stanowiło dla niego problemu. Tym razem jednak nie chodziło mu o światło, lecz wzmocnienie płomieni. Pomagając sobie w kształtowaniu ich dłonią (taka wizualizacja), niebieskooki spróbował stworzyć wielką bańkę płomieni, które miały otoczyć mgłę, za którą chowały się Xaira i Aishele.
Plan był prosty, zamknięte za magicznymi płomiennymi kratami nie powinny stanowić dla niego większego zagrożenia (a jeśli chciały, to musiały się najpierw uporać z płomieniami, które zawsze mogły się zacisnąć), poza tym do podtrzymywania ognia niezbędne było powietrze, powietrze, które szybko zniknie wewnątrz gorejącej bańki. Jasnowłosy nie zamierzał jednak (na razie), zabijać ani wiedźmy, ani topielicy (o ile stwierdzenie zabić jest tutaj odpowiednie), na razie chciał się ograniczyć do uwięzienia i przyduszenia. Brak tlenu już po kilku minutach prowadzi do utraty przytomności, a nieprzytomna wiedźma powinna być dużo mniej groźna. Co więcej, płomieniami znacznie łatwiej i skuteczniej manipulować niż wiatrem, więc w najgorszym razie Hajime zawsze mógł spróbować zasłonić ich tarczą poprzez rozciągnięcie ich ognistych macek, ale to wymagało dużego skupienia, zresztą jak cała magia, jaką się parał, ale przecież był czarodziejem i tym się zajmował przez całe życie, prawda? Jednak w kwestii magii nigdy nic nie wiadomo i nie wszystko zawsze szło zgodnie z planem...
Awatar użytkownika
Sicissa
Szukający drogi
Posty: 34
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Kotołak
Profesje:

Post autor: Sicissa »

Zmokła... Jak ona nie lubiła moknąć, a nie zapowiadało się na zmianę pogody. Co więcej... Żaden z tych wsiowych idiotów nie chciał jej wpuścić na noc do domu! Wszyscy bredzili coś o upiornej dziewicy, a kim jak kim, ale dziewicą to ona nie była! Ale nie... Nie dało im się nic wytłumaczyć, ani prośby, ani groźby nie pomagały. W końcu dała sobie spokój i nieubitymi drogami ruszyła dalej. W końcu wydostała się na kamienny trakt, wybudowany przez pobliski Thenderion. Szczęście jej nawet dopisało, bo akurat trafiła na wędrującą grupę zbrojnych, którzy widząc małą, ubłoconą i nie zapomnijmy przemoczoną dziewczynkę, zlitowali się nad nią i pozwolili do siebie dołączyć. Niemały w tym udział miała odpowiednio niewinna i smutna mina, jaką rudowłosa zrobiła, przy okazji zwieszając ogon prawie do samej ziemi.
Jak się okazało zmierzali oni w stronę miasta, wiedzeni wieściami o porwanym kupcu i ponoć sporej nagrodzie za wieści o nim. Zapewne sama nigdy by się tą sprawą nie zainteresowała, gdyby nie informacja o tym, że sami królowie są pracodawcami tego zlecenia. A to pachniało jej zmokłym kotem i sporą ilością złotych monet. Choć ten pierwszy zapach, chyba jednak był jej własny...

W końcu dotarli do Thanderionu. Kamień, kamień, wszędzie kamień... Ale ponoć najlepsze wino, które też swoje będzie kosztowało. Należało więc zakręcić się albo za kimś bogatym, albo za sakiewką kogoś bogatego. Wiedziona naturalnym instynktem i ciąż obecnym towarzystem - spotkanym na trakcie, skierowała się na główny rynek, gdzie akurat przemawiał król. Gdy jej nowi znajomi, wsłuchiwali się w słowa możnowładcy, dziewczynie udało się zniknąć w tłumie. Uważnie rozglądała się za kimś wartym uwag, gdy do jej uszu dotarły słowa, gdzieś z przodu tego tłumu.
- ...pierwszy syn Łuny Thelas, siostry króla Północy. - W pospiechu wyciskając wodę z włosów i ogona, oraz starając się jako tako doprowadzić się do ładu zaczęła przepychać się przez tłum, w miejsce, skąd dochodziła rozmowa. Dotarła akurat, gdy herold kłaniając się należycie głęboko odpowiadał rosłemu elfowi.
- Rozumiem, że waszmość masz dowody, na to iż faktycznie pochodzisz z rodu Thelas? Jeśli tak jest w rzeczywistości, oczywiście dostaniesz pozwolenie na przejrzenie wszelkich dokumentów, jakie tylko uznasz za stosowne. W przeciwnym razie, cóż... Musisz nam wybaczyć, aczkolwiek pierwszemu lepszemu zbrojnemu nie możemy ich udostępnić, gdyż okazać się mogą zbyt cenne. Szczególnie gdy pan Keane wróci i postanowi powrócić do pracy.

Linia, nie czekając na dalszy rozwój wypadków, kotołaczka postanowiła działać. Delikatnie kręcąc tyłeczkiem podeszła do jasnowłosego olbrzyma i stojąc u jego boku, swoimi dłońmi objęła jego prawą dłoń. Przysunęła się nawet na tyle blisko, by objąć mężczyznę ogonem, a w zasadzie przez różnicę wzrostu była w stanie objąć go tylko odrobinę powyżej kolana. Delikatnie muskała opuszkami palców wierzch jego dłoni, przy okazji mocno zadzierając głowę szukała oczami jego wzroku.
- Mrau... - Lekko przekręciła głowę, niestety musiała trochę zmrużyć oczy, bo patrzenie się praktycznie w niebo, podczas deszczu nie służyło popisywaniu się dużymi oczami. - Takiemu rosłemu i dzielnemu rycerzowi na pewno będzie smutno samemu w podróży... Może mogłabym ją jakoś umilić? A i może się zdarzyć, że trafimy na miejsce, gdzie mój rycerz nie da rady się wcisnąć, a przecież nie chcielibyśmy, żebyś się zaklinował, prawda? Mrrr?
Awatar użytkownika
Leinard
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 56
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Leinard »

Było koło południa. Leinard siedział przy stole, popijając jak co dzień swoją ulubioną herbatę ziołową. Za oknem padało. Nie przeszkadzało to jednak tłumom zbierania się na głównym placu. Na piedestał wszedł dobrze mu znany herold.
- Przepraszam, czy możemy kontynuować?
- Tak, jasne. Mówcie dalej, panie Higgs.
- Dziękuję. Jak panu wiadomo, zaginął pewien kupiec. Zamieszanie, jakie powstało, jest problemem dla naszej fili w Thenderionie. Handel z Maurią jest zablokowany, jak tak dalej pójdzie, oddział upadnie i stracimy swoje majątki i wpływy w mieście.
- Spokojnie, nie denerwuj się, przyjacielu. Ojciec wysłał mnie tu właśnie z tego powodu. Zamierzam rozwiązać ten problem. A teraz mów, co wiesz.
- Ponoć był to...
- Cicho! Władca przemawia.
- ... poszukują śmiałków, którzy odnajdą zaginionego kupca, Etroma Keane. Zaginął on w samej Maurii lub jej okolicach, dokładnie trzy tygodnie temu. Nie znamy żadnych szczegółów. Wiadomo jedynie, że w chwili zniknięcia miał na sobie charakterystyczną niebieską peleryną wyszytą... - dalsze słowa przerwało czyjeś nagłe wejście do izby.
- Panie Higgs. Mamy kłopot. Właśnie otrzymaliśmy dostawę, a magazyny pełne. Nie wiemy, co robić. Proszę nam pomóc.
- Proszę wybaczyć nieuprzejmość, panie Drevin. Muszę się tym zająć.
- Nic nie szkodzi, i tak już miałem iść. - To powiedziawszy, Leinard odłożył pustą już filiżankę. Wstał, podziękował, ukłonił się i wyszedł.

Po wyjściu skierował się w stronę pałacu. Idąc, rozmyślał, więc nie zauważył, gdy uderzył w kogoś. Przeprosił i poszedł dalej. Przed pałacem skręcił w prawo, bowiem każdy dobry informator mieszka po prawej stronie. Przeszedł kilka ulic. Podszedł do drzwi i zapukał. Otworzył mu miły staruszek.
- Dzień dobry. Gospodarz oczekuje pana. Proszę za mną.
Leinard usłuchał i poszedł za nim. Na końcu korytarza skręcili w lewo i przeszli przez wielkie sosnowe drzwi. Znalazł się w pomieszczeniu pełniącym funkcję biura. W centrum, za stołem z jasnego drewna, zajął miejsce młodzieniec o jasnej cerze i kasztanowych, długich włosach.
- Leinard, bracie, jak ci się powodzi.
- Ferri, widzę, że humor ci dziś dopisuje.
- Dobra, dość przyjemności, wiem po co przyszedłeś. Trzymaj. - Chłopak wstał i podał teczkę szlachcicowi. - Czytaj.
...
- A więc Mauria.
- Dokładnie.
- Dzięki za pomoc. Trzymaj się, Ferri. - To powiedziawszy, wyszedł z pokoju i poszedł w ślad za lokajem, aż wyszedł z domu.
Awatar użytkownika
Frigg
Zaklęta Żaba
Posty: 955
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Driada
Profesje: Opiekun , Uzdrowiciel , Rozbójnik
Ranga: administrator.png
Kontakt:

Post autor: Frigg »

Upiła ostatni porządny łyk wina, opróżniając naczynie. "Super... Kelnerka zwiała. Jest już zwolniona... a alkohol do lampki się sam nie naleje..." westchnęła zrezygnowana. "Na dodatek mówili o jakimś ogłoszeniu na rynku, a ja nawet na nie nie dotarłam.., Może rzucili jakieś dziwnie proste, ale tajemnicze zdanie, nad którym warto się zastanowić..." Odleciała na chwilę myślami. Wyobraziła sobie zgraję rosłych mężczyzn na rynku ściśniętych ramię w ramię jeszcze przy tak dużej obecnie liczebności ludzi znajdujących się w miasteczku. Szczególnie wyobraziła sobie elfa o srebrzystych włosach. Lodowata, rosła istota wśród tłumu oraz Frigg. Mała, drobna, która nawet nie sięga do łokci niektórych z mężczyzn. Nie dałaby rady (nawet skacząc) cokolwiek ujrzeć, co z kolei nie pozwoliłoby jej na wysłuchanie ogłoszeń. Na twarzy dziewczyny pojawił się grymas, ironiczny. Nawet dla niej sytuacja ta była zabawna.
- Wybacz, pójdę po dostawę. - Uśmiechnęła się delikatnie do nieznajomego, po czym z elegancją, która nic nie jest warta w karczmie, wstała i ruszyła w stronę lady. Poprosiła o piwo. Nalano jej od serca, w sumie bardziej z przypadku niż z urody. Jakikolwiek to nie byłby to powód, z wielkim zadowoleniem chwyciła mocno kufel, a następnie powolnym, ostrożnym krokiem ruszyła w stronę swojego wygrzanego siedziska. Trudno było utrzymać tak pełny "cenny towar" w tłocznym miejscu. Każdy po kolei niechcący lub i bardziej chcący szturchał ją w ramię i traciła minimalną ilość trunku. Jeden jednak moment zadecydował o zmianie atmosfery i sytuacji w karczmie.
Tak bardzo starała się wrócić z pełnym kuflem, że aż... jej się to nie udało. Potykając się o własne nogi, poleciała do przodu z kuflem. Gdyby ucierpiała tylko ona i zamówione piwo, wszystko byłoby w porządku, jednakże pociągnęła za sobą innego mężczyznę niosącego kilka takich. Mimo że mężczyzna był rosły i szeroki w ramionach, to jednak tak mała istota sprawiła (jak i wpływ alkoholu), że całe duże wszystkie piwa szlag trafił. Obrócił się wściekły, a na ziemi ujrzał kobietę. Kaptur niestety odkrył jej tożsamość. Krągła, mała twarz, rude bujne włosy, mały nos, delikatne dłonie. Dziewczyna uklęknęła, po czym otarła ramiona i kolana, zrozpaczona utratą swojego zamówienia.
- Baby nie powinny tutaj się znajdować! - parsknął napity, barczysty mężczyzna trzymający się ledwo na nogach.
- Słucham?! - warknęła Frigg. - Niby dlaczego?!
-Takie tylko do kelnerowania i służenia, a nie do większych celów!
No cóż... Musiała trafić na szowinistę. To jednak rozpętało zamęt w karczmie. Nieznajomy rzucił się na młodą driadę, aczkolwiek jego atak odebrał jakiś inny równie pijany facet. Przyleciał kolejny, by obronić przyjaciela w opałach i kolejny, i kolejny. Tak naprawdę zaczęli kłócić się o wszystko. Frigg z początku tylko skuliła się, ochraniając głowę rękoma, po czym na czworaka próbowała wydostać się z tłumu. Upadający na ziemię mężczyźni utrudniali jej to zadanie, a ona nie miała zamiaru się wtrącać w pijackie bijatyki. Zresztą ktokolwiek poczułby w ogóle jej pięść? Skrajnie zdenerwowana wstała. Jeden z chłopów wpadł na nią, a ona, niczym domino, które sama przed chwilą zaczęła, wylądowała na stoliku nowo przybyłego, nieznajomego smoka.
Awatar użytkownika
Aishele
Senna Zjawa
Posty: 275
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Zjawa
Profesje: Włóczęga , Medium
Kontakt:

Post autor: Aishele »

- Ja nie chcę, bawcie się beze mnie! Za co to? - wyjęczała nieumarła, odruchowo wtulając się w ciało nekromantki niczym wystraszone dziecko, kiedy wokół nich najpierw wybuchła ściana czarnej mgły, a potem wielka bańka płomieni.

Doprawdy, potyczka dwójki magów to nie było coś, na co dziewczyna liczyła, pukając do drzwi tej chatki. Jeszcze chwilę temu Aishele narzekała na brak ciepła - teraz zaś zrobiło się dużo goręcej, niż liczyła. Do tego piekły ją dłonie, oparzone przez jej własną porywczość i brak pomyślunku. I nawet jeśli oddychanie nie było jej tak bardzo potrzebne od czasu śmierci, to wciąż zdarzało jej się o tym zapomnieć i poważnie się zmartwić tym, że nagle jakoś ciężko złapać dech...

Huczące płomienie przypomniały jej jednak o czymś. O dawnym, niemal wyrzuconym już z pamięci spotkaniu z szalejącym, ognistym ifrytem gdzieś na bagnach, który gotów był spalić chyba cały świat. I nieumarła odruchowo zareagowała tak jak wtedy, gdy przyszło jej uspokajać Sudżahida. Odrobina użytej instynktownie Magii Emocji... Kilka podsuniętych Czarodziejowi obrazów, nasyconych uczuciami tak mocno, że aż z nich kipiało...

Matka z córką, spokojnie i samotnie zamieszkujące małą chatkę - tak, to właśnie one, Xaira i Aishele! Nie żadna tam upiorna topielica, a biedna dziewczyna bez ojca. Hajime sam mógłby mieć taką córeczkę jak ona! Ona, nieszczęsna, której zaraz chyba przyjdzie wieść smutny i tułaczy los sieroty, jeśli jej matulę na śmierć tu zaduszą i spalą, a ona jakoś się uchowa... Skończy się haftowanie kwiatków w domowym zaciszu. Na żebry pewnie pójść będzie trzeba, dobrych ludzi o łaskę prosić, albo sprzedawać swoje marne wdzięki za równie marne grosze, bo jaka inna przyszłość może czekać takie dziecko - o tak, bo to dziecko jeszcze - na tym nieprzyjaznym świecie...

- Dlaczego chcesz nas skrzywdzić, panie? Nie zrobiłyśmy ci nic złego! - wykrzyczała z niekłamaną rozpaczą. - Za co ta napaść? Błagam, litości! Najpierw ci opętani - wskazała na zwłoki kobiety i mężczyzny - drzwi nam pazurami wydrapali, ledwośmy się obroniły... A wy zamiast ratować...

I jeszcze jeden obrazek bujna fantazja topielicy podesłała naprędce temu Czarodziejowi o niebieskich oczach. Dwójka niewinnych wieśniaków spod lasu? Nic podobnego. To tylko ciała dla rozszalałych demonów, które wraz z potwornym grzmotem burzy spadły na ten nieszczęsny dom, by pochwycić niewinną duszę czarnowłosej panny. A przegnane magicznym zaklęciem i żarliwą modlitwą umknęły z ludzkich ciał najkrótszą drogą - przez serce. Stąd te krwawe dziury na piersi... Oj, mała kłamczucha była z tej Aishele. Najdziwniejsze było w tym wszystkim to, że ona już sama prawie w to wszystko wierzyła.
Awatar użytkownika
Agares
Senna Zjawa
Posty: 262
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Smok
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Agares »

Z braku konkretnego zajęcia zaczął obmyślać już dość szczegółowy plan działania. Z rozmyślań tych wyrwały go szum, wrzaski i odgłosy bijatyki, która, jak zauważył przed chwilą, się rozpoczęła. Smok w spokoju obserwował, a raczej zaczął obserwować, bijących się ze sobą mężczyzn, którzy z pewnością byli pod wpływem sporej ilości alkoholu. Zresztą i tak nie miał żadnego lepszego zajęcia.
W pewnym momencie jego wzrok przykuła ta sama driada, którą zauważył wcześniej, jednak tym razem naturianka na czworakach próbowała wydostać się z bijatyki i zmierzała w stronę stolika, przy którym właśnie siedział Agares. Co prawda driada wstała, jednak po chwili popchnięta przez jednego z uczestników wylądowała na stole, przy którym siedział pradawny. Popatrzył na nią, a po chwili nawet niespodziewanym dla siebie ruchem złapał ją nie za mocno i pociągnął w stronę ławy, na której siedział, tak że ostatecznie driada usiadła obok niego.
- Myślę, że tutaj będziesz bezpieczniejsza. Jakkolwiek to zabrzmiało - zaczął mówić Agares i przeniósł swój wzrok na naturiankę.
- Uprzedzam, że nie mam najmniejszego zamiaru zrobić ci krzywdy - dodał i nawet uśmiechnął się dość przyjaźnie.
Jak na razie nie zdejmował kaptura, nie musiał, a driada nie poprosiła go o ukazanie swojej twarzy.
- Jestem Agares - przedstawił się. - A ty? Jak masz na imię, driado? - zapytał.

"Może nasze plany się trochę zmienią i jednak nie będziesz musiał podróżować samotnie" - odparł Zapomniany w głowie Agaresa.
"Myślisz, że będzie chciała się do nas przyłączyć?" - zapytał ducha. Smok nie był do końca pewien tego, czy driada wyrazi na to chęć lub sama to zaproponuje.
"Może tak, może nie... Zobaczymy niedługo." - odparł przodek smoka i gdyby miał twarz, to zapewne pojawiłby się na niej cień uśmiechu.
"Jeżeli nie jesteś czegoś pewien, to mów, że przypuszczasz coś takiego, a nie mówisz tak, jakbyś miał co do tego pewność" - powiedział smok i przygotowany był już na to, że Zapomniany umilknie, jednak ten dodał:
"Dobra, już dobra. Następnym razem będę pamiętał" - odparł, a smok dopowiedział tylko:
"Mówisz to już nie wiem który raz, a dalej i tak o tym nie pamiętasz." - Po tym przodek Agaresa już się nie odezwał.
Awatar użytkownika
Frigg
Zaklęta Żaba
Posty: 955
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Driada
Profesje: Opiekun , Uzdrowiciel , Rozbójnik
Ranga: administrator.png
Kontakt:

Post autor: Frigg »

Z początku nie wiedziała, co się do końca stało. Nagle znalazła się w bezpiecznym miejscu. Tego się nie spodziewała...
Usłyszała każde słowo nieznajomego, jednakże ich wartość do niej nie dotarła. Rozejrzała się po stoliku, nie odnajdując żadnego alkoholu. Zresztą nawet gdyby jakikolwiek był, to sama zmiotłaby go swoją osobą. Była nieco zawiedziona z tego powodu, ale czego mogła się spodziewać? Jeszcze przez chwilę milczała, jakby nie wiedziała, co odpowiedzieć. Rozejrzała się po sali, gdzie wszyscy po prostu się tłukli. Zgubiła w tłumie swojego poprzedniego towarzysza.
- Lysberg... Frigg Lysberg - odpowiedziała cicho, a wzrok skierowała na nieznajomego.
Granatowy kolor jego oczu umknął gdzieś w żółtym świetle, sprawiając wrażenie, że są one czarne. Zwróciła również uwagę na jego wyraziste kości policzkowe. Jeszcze chwilę wpatrywała ślepia w Agaresa. Potrząsnęła głową, jakby nagle uświadomiła sobie, co przed chwilą się wydarzyło.
- Ej! Chwilaaa!
Nie można było ukryć, że momentalnie cała krzepa driady do niej wróciła. Na jej twarzy pojawiły się zirytowanie i bunt.
- Sądzisz, że bym sobie nie poradziła?! - zapytała oburzona. - Khe! Bo kobieta, bo driada?! - założyła ręce na piersi w geście obrażenia. -Sądzisz, że będę ci za to dziękować? - parsknęła.
No cóż... duma byłą silniejsza od niej. Nie ukrywajmy, że wolałaby zostać zgnieciona przez zgraję pijanych mężczyzn niż ukazać jakąkolwiek słabość.
Mimo wszystko właśnie taką słabość odczuła. Tak po prostu była bezpieczna. Tak prosty i głupi gest wywołał dość dziwne, niespotykane uczucie w jej sercu. Sama do końca nie mogła go określić. Ciepło?
Dlaczego nieznajomy tak po prostu jej pomógł? Równie dobrze mógł ją zignorować. Ją by porwał tłum i zostałaby pochłonięta przez upitych mężczyzn. Smok ani nic na tym nie zyskał, ani nic na tym nie stracił. Może jednak po prostu uratował ją, bo była kobietą? Ta myśl akurat doprowadzał Frigg do szału.
Awatar użytkownika
Agares
Senna Zjawa
Posty: 262
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Smok
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Agares »

Chyba nie wywarł na driadzie złego wrażenia, przynajmniej tak stwierdził na początku, a dokładniej to po tym, gdy dziewczyna przedstawiła mu się.
"Widzisz? Pierwsze wrażenie wyszło ci nie najgorzej" - odparł Zapomniany, jednak Agares mu nie odpowiedział, uznał, że nie musiał niczego mówić. Nieco dokładniej przyjrzał się driadzie, która siedziała obok niego, ale tak, że praktycznie siedzieli naprzeciw siebie. W pewnym momencie ich spojrzenia nawet się ze sobą spotkały, jednak tylko na chwilę.
- Spokojnie, Frigg. Niepotrzebnie się denerwujesz - odparł i lekko się uśmiechnął.
- Nie wiem, czy byś sobie poradziła czy nie, ale miałaś sporą szansę na to, że zostaniesz przez nich po prostu zdeptana, a tego chyba byśmy nie chcieli - kontynuował spokojnym tonem głosu. Znowu się uśmiechnął, jednak tym razem do driady, a nie do siebie.
- Nie chodzi o to, że jesteś kobietą czy driadą... Chociaż widok driady w karczmie jest bardzo rzadkim widokiem. Zaufaj mi, bo wiem co mówię, a swoje lata przeżyłem, mimo że mój wygląd jest mylący. - Agares zdawał sobie sprawę, że mówiąc to, nakieruje driadę na to, że naturianka może zacząć go wypytywać o to, jakiej rasy jest przedstawicielem i ile naprawdę ma lat. Sam jakoś nie specjalnie chciał o tym mówić, jednak gdy Frigg go o to zapyta, to nie będzie krył się z odpowiedzią, a przynajmniej nie zamierzał się z tym kryć. W końcu nic złego nie było w tym, że należał do potężnej rasy pradawnych smoków. Zaskoczenie może budzić jedynie to, że ma aż 1000 lat.
- W sumie to nie oczekiwałem tego, że mi podziękujesz, chociaż nie powiem, że małe dziękuję by nie zaszkodziło - powiedział i znowu lekko się uśmiechnął.
- Pomogłem ci, bo... Chciałem ci pomóc i przy tym nie oczekiwałem niczego w zamian - dodał i znowu spojrzał w czekoladowe oczy driady.
Awatar użytkownika
Frigg
Zaklęta Żaba
Posty: 955
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Driada
Profesje: Opiekun , Uzdrowiciel , Rozbójnik
Ranga: administrator.png
Kontakt:

Post autor: Frigg »

Nie odrywała od niego wzroku. Słuchała niby to uważnie, co ma do powiedzenia. Gdy skończył mówić, położyła złączone dłonie na stole, po czym pochyliła głowę. Na początku lekko, później pogłębiała gest, aż wreszcie spoczęła głową na dłoniach. Wyglądało to dość komicznie. Wręcz wyłożyła się na stole. Aby bardziej się przyjrzeć nowo poznanemu, przekręciła głowę tak, jakby chciała mu zajrzeć pod kaptur. Chciała ujrzeć w pełni i dokładnie mężczyzny.
- To ile lat masz, staruszku? Używasz jakiejś dobrej maści na młodość? Podobno nawet takie zwykłe pospolite róże są dobre na zachowanie młodości. - Na jej twarzy malował się delikatnie kpiący uśmiech.- Jeżeli odpowiednio się je spreparuje, oczywiście... - ciągnęła dalej. - Poza tym dobrze, że nie wątpisz w moje umiejętności! W sumie i w nie nie wierzysz... - odburknęła na koniec.
Awatar użytkownika
Xaira
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 65
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Xaira »

Xaira docisnęła jedną ręką tulącą się topielicę do siebie. Robiła się coraz bardziej wściekła na maga za to, przede wszystkim, że zagraża topielicy i doprowadza ją na skraj histerii, kiedy nekromantce udało się już ją uspokoić. Nie bała się tak mocno o siebie, ale wiedziała, że ma teraz kogo bronić.
- Nie bój się, dziecko, nie pozwolę cię skrzywdzić - rzuciła do obejmowanej przez siebie topielicy. Zauważyła wielką bańkę ognia i zdała sobie sprawę, że jak tak dalej pójdzie, to mag albo je udusi, albo usmaży. Żadna z opcji nie była szczególnie atrakcyjna. Trochę szkoda, że topielica nie znała magii wody, ale cóż poradzić. Uniosła więc wolną rękę do góry, a mgła przebiła płomienie na górze i zgęstniała, stając się wręcz smolista, sięgnęła samego sufitu, stając się prawdziwym murem. Ogień jednak nie mógł się przez nią przebić. Esencja śmierci w miejscu gdzie była, niszczyła i pochłaniała wszystko.
- Rzeczy codzienne są nudne - rzuciła z półuśmiechem. Przeniosła wzrok na dziewczynę z kuszą, jednak zza smolistego muru jej przeciwnicy nie mogli tego widzieć. Dla niej samej mur ten był prawie przezroczysty. Jej oczy stały się czarne, a już po kilku sekundach żyły na rękach Herminy zaczęły czernieć i niemiłosiernie boleć, zmuszając ją zapewne do opuszczenia kuszy, o ile sama nie wypadła jej z rąk ze względu na nagłość odczuwanego bólu. Również na sercu dziewczyna poczuła lodowate zimno i potężne ukłucia - co najmniej trzy.
Potem Xaira usłyszała słowa topielicy i na chwilę zmrużyła oczy, nie wiedząc czemu Aishele to mówi, na szczęście jednak szybko załapała. Nie wiedziała, jaką dokładnie wizję otrzymał mag, więc spróbowała dosyć neutralnie.
- Dlaczego chcecie skrzywdzić moją rodzinę, komu służycie?
Awatar użytkownika
Agares
Senna Zjawa
Posty: 262
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Smok
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Agares »

Smok obserwował zachowanie driady. Na początku myślał, że jest senna, bo niemalże położyła się na stole, a ona chciała tylko lepiej przyjrzeć się jego twarzy. Uśmiechnął się lekko i nim odpowiedział na jej pytanie, zdjął kaptur, a potem odparł:
- Nie wysilaj się tak przy próbie ujrzenia mojej twarzy. Wystarczyło poprosić o to, żebym zdjął kaptur. - Po tych słowach znowu się uśmiechnął, jednak tym razem dość życzliwie i przyjaźnie.
Następnie nieco ściszył głos, chociaż nie wstydził się tego, że jest smokiem i żyje już te 1000 lat, to nikt niepotrzebnie nie musiał tego wiedzieć, więc swój głos ściszył tylko dlatego, że chciał, aby informacja o jego wieku dotarła tylko do uszu Frigg.
- Okrągłe 1000 lat - odpowiedział w końcu. - I żadnych maści nie używam, po prostu starzeję się o wiele wolniej niż ludzie, na których przedstawiciela wyglądam.
- Nie powiedziałem, że nie wierzę w twoje umiejętności. Po prostu nie wiem, jakie je masz, ale ufam, że są ci przydatne, skoro je podsiadasz. Ale nie wątpię w nie, a co za tym idzie, można uznać, że w nie wierzę - odparł już normalnym głosem.
- Poza tym to nie wiem, ile umiesz i na jakim poziomie to umiesz, nie mam też zamiaru pytać cię o twój wiek, zdradzisz mi go, gdy będziesz chciała albo w ogóle tego nie zrobisz. Nie widzę w tym problemu - dodał, po czym uśmiechnął się dość tajemniczo, bo właśnie wpadł na pewien pomysł.
- Zdradzę ci też, jakiej rasy jestem przedstawicielem, ale powiem to w formie jakby zagadki, więc będziesz musiała sama zgadnąć rozwiązanie - powiedział do driady, po czym puścił do niej oczko. W międzyczasie w myślach ułożył sobie jako tako zagadkę, chociaż bardziej brzmiało to jak wskazówki, nie zagadka.
- To tak: mam dwie postaci, ludzką i właściwą, w tej drugiej potrafię bardzo szybko latać, moje ciało pokryte jest naturalną, praktycznie niezniszczalną "zbroją", a moje skrzydła nie są pierzaste jak u aniołów, tylko zbudowane z błony. Przedstawiciele mojej pradawnej rasy mogą żyć tysiące lat. Wiesz już, kim jestem? - zapytał z tym samym tajemniczym uśmieszkiem Agares.
Awatar użytkownika
Hermina
Szukający drogi
Posty: 44
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa:
Profesje:

Post autor: Hermina »

        Hermina wymierzyła kuszą w jaszczura, tak, jak polecił jej czarodziej. To potwór, więc nie przejęłaby się, faszerując go bełtami. Dym będący magią nekromantki stał murem dla ognia czarodzieja. Nagle dziewczyna poczuła zawirowanie magiczne, zwiastujące klątwę bez pocisku wymierzoną w nią. Sama wiedza to za mało, by się obronić. Poczuła niemiłosierny ból, jakby ktoś jej ręce wsadził w imadło i zaczął miażdżyć. Kusza spadła, języczek spustu zacisnął się pod wpływem siły kolizji broni z podłogą. Bełt wbił się w ścianę. Dziewczyna spojrzała na swoje ręce, które przybrały blado-siny trupi odcień. Jęknęła przeraźliwie z bólu i strachu. Nagle niewidzialny sopel lodu przeszył jej serce. Położyła dłonie do piersi. Drugie ukłucie! Poczuła, jak niewidzialny okruch wyrywa z jej ciała całe ciepło. Zbladła na twarzy. Szarpnął nią niemiłosierny ziąb, który stanowił kontrast do ognistej atmosfery wewnątrz pokoju. Dziewczyna uderzyła plecami o ścianę. Czuła, że słabnie, że umiera.
- Masz, stworze - powiedziała drżącym, słabym i sennym głosem.
        Wystawiła prawą rękę w kierunku magicznej ściany. Zrobiła gest, tak jakby dłonią otulała kwiat róży, a za chwilę ścisnęła go i gwałtownym ruchem wyrwała. Nastąpiło zawirowanie eteru. W tym momencie dziewczyna poczuła trzecie, tym razem ostatnie ukłucie w sercu. Głucho, zniknęły wszystkie dźwięki. Serce zwolniło bicie. Tylko na chwilę, dziewczyna z przerażeniem spojrzała na czarodzieja.
- Jestem taka senna - powiedziała cichutko.
        Osłabła całkowicie. Jasność nastała przed jej oczyma, które za chwilę zamknęła. Zsunęła się po ścianie, a głowa mimowolnie ułożyła się na prawym ramieniu.

        Aura Xiary zaczęła zmieniać się jak w kalejdoskopie. Inaczej się tego nie da nazwać. Co chwilę zmieniała się poświata, barwa, zapach, intensywność, a co najgorsze, dźwięki. Hermina miała nadzieję, że trudno będzie nekromantce sterować magią, której dźwięk nie współgra z jej aurą. Jednak nadzieja jest matką głupich i czar kelnerki nie wyrządził jakiejkolwiek krzywdy.
Ostatnio edytowane przez Hermina 10 lat temu, edytowano łącznie 2 razy.
Zablokowany

Wróć do „Thenderion”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 0 gości