Meot ⇒ Miasto spowite trucizną cz.II - Kuferek
- Hermina
- Szukający drogi
- Posty: 44
- Rejestracja: 10 lat temu
- Rasa:
- Profesje:
Miasto spowite trucizną cz.II - Kuferek
W mieście panowała ładna letnia pogoda, gdy niebo nad zachodnim podgrodziu ogarnęły czarne chmury. Ciemno, wiatr świszczał, deszcz bił pod różnym kontem. Błyskało z nieba, co chwilę grzmociło. Ludzie pochowali się w domach wraz ze swoimi zwierzętami. Okoliczne pola uprawne zniszczone całkowite przez wodę. Dróżki stały się błotnymi rzekami. Wszystkie drzewa straciły korony, a większość z nich była martwa.
- Zimno i mokro.
Skomentowała Hermina, która szczękała zębami. Uchroniła się przed deszczem dzięki długiemu szaroniebieskiemu płaszczowi z kapturem. Na plecach miała pokrowiec na kuszę. Resztę sprzętu schowała w mieszkach przymocowanych do skórzanego pasa, który zakupiła po wyjściu od zegarmistrza. Pod płaszczem nadal miała strój z karczmy.
Nagle uderzył piorun, zapłonęło drzewo. Herm krzyknęła z przerażenia i natychmiast straciła równowagę, upadając tyłkiem w błoto. Powoli się podniosła, opierając się na lewej ręce i za chwile stała chwiejnie na nogach. Wicher złośliwie ściął dziewczynę ponownie z nóg, nim ta zdążyła zrobić, choć jeden krok. Przewróciła się do przodu na brzuch, a twarz znalazła się na chwilę pod taflą błota. Wyszła z kałuży na czworaka, mając pewność, że się nie przewróci. Wstała i zaczęła iść dalej, plując za siebie. Smak drobinek ziemi między zębami bardzo zepsuł dziewczynie humor.
Dworek przypominał mały kwadratowy zamek z białych cegieł. Posiadał cztery wierze, trzy piętra, od północy portal pozwalający wjechać powozom na dziedziniec wewnętrzny, a od południa wejście jak do dworu. Okna były duże, zasłonięte herbacianymi zasłonami. Kilka balkonów, do których można było spróbować wejść po pnączach otaczających ściany. Wokół dworu znajdował się dziko rosnący ogród, który od dawna nie czuł ręki ogrodnika. Od północy i od południa, do dworku prowadziła kamienna ścieżka, która choć nieubłocona to zwodniczo śliska.
- Zimno i mokro.
Skomentowała Hermina, która szczękała zębami. Uchroniła się przed deszczem dzięki długiemu szaroniebieskiemu płaszczowi z kapturem. Na plecach miała pokrowiec na kuszę. Resztę sprzętu schowała w mieszkach przymocowanych do skórzanego pasa, który zakupiła po wyjściu od zegarmistrza. Pod płaszczem nadal miała strój z karczmy.
Nagle uderzył piorun, zapłonęło drzewo. Herm krzyknęła z przerażenia i natychmiast straciła równowagę, upadając tyłkiem w błoto. Powoli się podniosła, opierając się na lewej ręce i za chwile stała chwiejnie na nogach. Wicher złośliwie ściął dziewczynę ponownie z nóg, nim ta zdążyła zrobić, choć jeden krok. Przewróciła się do przodu na brzuch, a twarz znalazła się na chwilę pod taflą błota. Wyszła z kałuży na czworaka, mając pewność, że się nie przewróci. Wstała i zaczęła iść dalej, plując za siebie. Smak drobinek ziemi między zębami bardzo zepsuł dziewczynie humor.
Dworek przypominał mały kwadratowy zamek z białych cegieł. Posiadał cztery wierze, trzy piętra, od północy portal pozwalający wjechać powozom na dziedziniec wewnętrzny, a od południa wejście jak do dworu. Okna były duże, zasłonięte herbacianymi zasłonami. Kilka balkonów, do których można było spróbować wejść po pnączach otaczających ściany. Wokół dworu znajdował się dziko rosnący ogród, który od dawna nie czuł ręki ogrodnika. Od północy i od południa, do dworku prowadziła kamienna ścieżka, która choć nieubłocona to zwodniczo śliska.
- Lynessa
- Błądzący na granicy światów
- Posty: 22
- Rejestracja: 10 lat temu
- Rasa: Elf Pustynny
- Profesje:
- Kontakt:
Lynessa nie czuła się dobrze w takim klimacie szczególnie na zewnątrz. Miała nadzieję, że dojdą szybko do miejsca z trzaskającym ogniem, a elfka z wielką chęcią podniesie jeszcze temperaturę dorzucając kilka polan drewna. Zanim wyszła z karczmy narzuciła na siebie płaszcz z grubej, podwójnej skóry wilka jednak i to nie pomogło. Przeklęta pogoda!
Wróciła myślami do rozmowy w karczmie. Skoro mężczyzna miał aż 450 lat to raczej na pewno nie był człowiekiem. Po wyglądzie nie był również elfem ani wampirem, ani nikim innym z nieprzypominających ludzi ras. Miała kiełkujące z tyłu głowy przekonanie, że może być piekielnym albo nieumarłym. Nie ma co wyciągać pochopnych wniosków, jednak Lynessa i tak zmierzyła mężczyznę od stóp do głów. Widok miecza mężczyzny nie zrobił na niej wrażenia. Zresztą odłożył go na czas jedzenia, więc musiał mu przeszkadzać, albo było mu za ciężko. Lynessa cały czas miała na sobie tarczę i topór.
Kiedy doszli w końcu na miejsce zobaczyła pokaźny biały dworek. Pokręciła głową. Nie miała pojęcia jak można budować takie miejsca i przez to przywiązywać się do jednego miejsca. Od dziecka wędrowała ze swoim plemieniem po pustyni i nie wyobrażała sobie takiego życia. Wskazała na dworek.
-Nigdy nie zrozumiem, po co ktoś stawia takie konstrukcje jako dom. To musi być strasznie nudne, mieć cały czas ten sam widok za oknem - rzuciła do mężczyzny.
Wróciła myślami do rozmowy w karczmie. Skoro mężczyzna miał aż 450 lat to raczej na pewno nie był człowiekiem. Po wyglądzie nie był również elfem ani wampirem, ani nikim innym z nieprzypominających ludzi ras. Miała kiełkujące z tyłu głowy przekonanie, że może być piekielnym albo nieumarłym. Nie ma co wyciągać pochopnych wniosków, jednak Lynessa i tak zmierzyła mężczyznę od stóp do głów. Widok miecza mężczyzny nie zrobił na niej wrażenia. Zresztą odłożył go na czas jedzenia, więc musiał mu przeszkadzać, albo było mu za ciężko. Lynessa cały czas miała na sobie tarczę i topór.
Kiedy doszli w końcu na miejsce zobaczyła pokaźny biały dworek. Pokręciła głową. Nie miała pojęcia jak można budować takie miejsca i przez to przywiązywać się do jednego miejsca. Od dziecka wędrowała ze swoim plemieniem po pustyni i nie wyobrażała sobie takiego życia. Wskazała na dworek.
-Nigdy nie zrozumiem, po co ktoś stawia takie konstrukcje jako dom. To musi być strasznie nudne, mieć cały czas ten sam widok za oknem - rzuciła do mężczyzny.
- Marou
- Mieszkaniec Sennej Krainy
- Posty: 114
- Rejestracja: 10 lat temu
- Rasa: Upadły Anioł
- Profesje:
- Kontakt:
Pogoda dość szybko pogorszyła się, bo pamiętał, że gdy wchodził do karczmy to na niebie było tylko kilka chmurek, które i tak nie zwiastowały deszczu, a słońce świeciło. Marou zauważył jak Lynessa w pewnym momencie zaczęła mierzyć go od stóp do głów. Gdy doszli do dworku Marou to pogoda pogorszyła się- tak jak wcześniej mówiła Hermina, nad dworkiem zawsze są ciemne chmury. Kałuży było dość sporo, niektóre dało się ominąć, a nad niektórymi było trzeba przeskoczyć.
- Nie każdy zamierza poświęcić całe swoje życie podróżom. - odparł Marou. - Ja też przez pewien okres w moim życiu siedziałem w jednym miejscu... aż nie musiałem go opuścić. - dodał po chwili.
Szli jeszcze chwilę, aż w końcu spotkali dziewczynę, której mają pomóc znaleźć szkatułkę w tym domu.
- To co? Gotowe na to, żeby wejść do nawiedzonego domu? - zapytał i popatrzył po obydwu towarzyszkach, uśmiechając się przy tym ledwo zauważalnie.
"Rzekomo nawiedzonego." - dodał w myślach. Nie był tam nigdy, więc nie miał pewności co do tego czy dom rzeczywiście jest nawiedzony - nie będzie miał tej pewności póki nie przekona się na własnej skórze.
- Nie każdy zamierza poświęcić całe swoje życie podróżom. - odparł Marou. - Ja też przez pewien okres w moim życiu siedziałem w jednym miejscu... aż nie musiałem go opuścić. - dodał po chwili.
Szli jeszcze chwilę, aż w końcu spotkali dziewczynę, której mają pomóc znaleźć szkatułkę w tym domu.
- To co? Gotowe na to, żeby wejść do nawiedzonego domu? - zapytał i popatrzył po obydwu towarzyszkach, uśmiechając się przy tym ledwo zauważalnie.
"Rzekomo nawiedzonego." - dodał w myślach. Nie był tam nigdy, więc nie miał pewności co do tego czy dom rzeczywiście jest nawiedzony - nie będzie miał tej pewności póki nie przekona się na własnej skórze.
- Hermina
- Szukający drogi
- Posty: 44
- Rejestracja: 10 lat temu
- Rasa:
- Profesje:
Hermina zlustrowała szybko swojego najemnika i elfkę. Wszyscy wyglądali na zwartych i gotowych. Nie było powodu, by dłużej zwlekać. Sama zresztą też była gotowa.
- Po to jesteśmy.- Powiedziała z zapałem, choć drżała z zimna.
Weszła na śliską kamienną ścieżkę. Próbując się nie przewrócić, chciała dojść do wejścia dworu. Udało się jej bez wywrotki. Złapała za gałkę i pchnęła barkiem drzwi. Zaraz wicher nimi trzasnął, oraz pchnął dziewczynę po śliskiej posadzce w głąb ciemnego holu, jak po lodowisku. Herm straciła równowagę. Chcąc uchronić się przed upadkiem, wyciągnęła zgiętą rękę przed siebie. Upadła w niefortunny sposób, jednak szybko wskoczyła na równe nogi. Po czasie, z grymasem bólu spojrzała na lewą rękę, która choć skryta pod rękawem płaszcza była zauważalnie wykrzywiona. Zawyła głośno z bólu, a przed oczami zrobiło się blado. Zachwiała się na nogach i zawirowało w jej głowie. Sycząc przez zaciśnięte zęby cofnęła się do ściany, następnie oparła się o nią plecami. Przeklęła plugawie, zwalając całą winę na figiel fortuny. Nie łkała, jednak nie można było stwierdzić czy woda pod oczami jest słodkim deszczem, czy słoną łzą. Złapała się lekko złamanej ręki i zeszła plecami w dół po ścianie, by usiąść.
Okna zasłonięte, a świece na ścianach i żyrandolach były pogaszone. Jedynie półmrok, przez otwarte drzwi, rzucał bladawe światło na podłogę, sięgając przeciwległej ściany, o którą oparła się Herm. Wewnątrz holu nie było żadnych mebli, żadnych obrazów czy dywanów. Sufit sięgał podłogi drugiego piętra, a na pierwsze piętro można było wejść po rozdzielnych schodach. Od holu prowadziły podwójne drzwi w kierunku wschodnim i zachodnim. Nadal można było zawrócić, gdyż przez drzwi wejściowe wbiegał do wiatr z deszczem.
- Po to jesteśmy.- Powiedziała z zapałem, choć drżała z zimna.
Weszła na śliską kamienną ścieżkę. Próbując się nie przewrócić, chciała dojść do wejścia dworu. Udało się jej bez wywrotki. Złapała za gałkę i pchnęła barkiem drzwi. Zaraz wicher nimi trzasnął, oraz pchnął dziewczynę po śliskiej posadzce w głąb ciemnego holu, jak po lodowisku. Herm straciła równowagę. Chcąc uchronić się przed upadkiem, wyciągnęła zgiętą rękę przed siebie. Upadła w niefortunny sposób, jednak szybko wskoczyła na równe nogi. Po czasie, z grymasem bólu spojrzała na lewą rękę, która choć skryta pod rękawem płaszcza była zauważalnie wykrzywiona. Zawyła głośno z bólu, a przed oczami zrobiło się blado. Zachwiała się na nogach i zawirowało w jej głowie. Sycząc przez zaciśnięte zęby cofnęła się do ściany, następnie oparła się o nią plecami. Przeklęła plugawie, zwalając całą winę na figiel fortuny. Nie łkała, jednak nie można było stwierdzić czy woda pod oczami jest słodkim deszczem, czy słoną łzą. Złapała się lekko złamanej ręki i zeszła plecami w dół po ścianie, by usiąść.
Okna zasłonięte, a świece na ścianach i żyrandolach były pogaszone. Jedynie półmrok, przez otwarte drzwi, rzucał bladawe światło na podłogę, sięgając przeciwległej ściany, o którą oparła się Herm. Wewnątrz holu nie było żadnych mebli, żadnych obrazów czy dywanów. Sufit sięgał podłogi drugiego piętra, a na pierwsze piętro można było wejść po rozdzielnych schodach. Od holu prowadziły podwójne drzwi w kierunku wschodnim i zachodnim. Nadal można było zawrócić, gdyż przez drzwi wejściowe wbiegał do wiatr z deszczem.
- Lynessa
- Błądzący na granicy światów
- Posty: 22
- Rejestracja: 10 lat temu
- Rasa: Elf Pustynny
- Profesje:
- Kontakt:
Lynessę owa pogoda doprowadzała do szału. Nienawidziła deszczu i wilgoci. Dla niej mogłyby w ogóle nie istnieć. Tym bardziej ucieszyła się kiedy w końcu spotkali Herminę, która jednak wyglądała dużo gorzej niż przy pierwszym spotkaniu. Elfka miała nadzieję, że taplanie się w błocie nie było regularnym sposobem dziewczyny na spędzanie wolnego czasu.
- Nawiedzony dom brzmi jak bajka dla dzieci. Chodźmy i przekonajmy się co takiego kryje w środku - powiedziała Lynessa nie mogąc się doczekać kiedy wreszcie będzie mogła zejść z deszczu i znaleźć się w cieplejszym i suchym miejscu.
Przed jej oczami rozgrywał się upadek dziewczyny. Kolejny jak wnioskowała elfka po stanieje ubrania. Dużo zrobiła, żeby nie wywrócić oczami, jednak zaczynała wątpić czy jej obecna 'drużyna' w ogóle osiągnie swój cel. Wywracająca się kelnerka i podejrzany długo żyjący mężczyzna. Powinni normalnie wziąć się za podbój całego królestwa. Lynessa rozejrzała się po pomieszczeniu. Była zdania, że kuferek raczej nie będzie na parterze. Wątpiąc w umiejętności walki, szczególnie dziewczyny wiedziała, że nie mam sensu się rozdzielać.
- Uważam, że powinniśmy pójść na piętro. Wszyscy razem - podkreśliła i chwyciła do ręki topór i tarcze z pleców.
- Nawiedzony dom brzmi jak bajka dla dzieci. Chodźmy i przekonajmy się co takiego kryje w środku - powiedziała Lynessa nie mogąc się doczekać kiedy wreszcie będzie mogła zejść z deszczu i znaleźć się w cieplejszym i suchym miejscu.
Przed jej oczami rozgrywał się upadek dziewczyny. Kolejny jak wnioskowała elfka po stanieje ubrania. Dużo zrobiła, żeby nie wywrócić oczami, jednak zaczynała wątpić czy jej obecna 'drużyna' w ogóle osiągnie swój cel. Wywracająca się kelnerka i podejrzany długo żyjący mężczyzna. Powinni normalnie wziąć się za podbój całego królestwa. Lynessa rozejrzała się po pomieszczeniu. Była zdania, że kuferek raczej nie będzie na parterze. Wątpiąc w umiejętności walki, szczególnie dziewczyny wiedziała, że nie mam sensu się rozdzielać.
- Uważam, że powinniśmy pójść na piętro. Wszyscy razem - podkreśliła i chwyciła do ręki topór i tarcze z pleców.
- Marou
- Mieszkaniec Sennej Krainy
- Posty: 114
- Rejestracja: 10 lat temu
- Rasa: Upadły Anioł
- Profesje:
- Kontakt:
Wyjął skórzane rękawice spod płaszcza i założył je nim grupka weszła na kamienną ścieżkę prowadzącą do wejścia do budynku. Nie miał problemów z utrzymaniem równowagi na śliskiej, kamiennej dróżce, więc bez problemu udało mu się dojść do drzwi wejściowych budynku.
Wszedł do środka za obydwiema towarzyszkami, gdyby szedł pierwszy to możliwe, że nie zdarzyło by się to, co się przed chwilą stało, czyli niefortunny upadek Herminy, a wnioskując po stanie jej ręki to ta może być złamana.
Dość szybkim krokiem podszedł do siedzącej pod ścianą dziewczyny.
- Pokaż tę rękę. - odparł do niej, a gdy zrobiła to o co poprosił to szybko sprawdził stan ręki dziewczyny delikatnie dotykając miejsce złamania.
- Złamana... Co prawda nie znam się na magii leczniczej ale mogę ją usztywnić i posmarować maścić, która powinna przyspieszyć gojenie się złamania. - dodał i wyciągnął z torby dość szeroki bandaż, chustę i niewielki pojemnik, w którym po otwarciu można było dostrzec zielonkawą maź. "Dobrze, że mam tę magiczną torbę..." - pomyślał przy okazji.
- Pomogę jej i możemy ruszać. - odparł odwracając głowę do Lynessy, po chwili ponownie odwrócił głowę do Herm.
Najpierw nastawił złamaną kość, żeby ta odpowiednio się zrosła, następnie nabrał zielonkawej mazi na place i posmarował nią miejsce, w którym widoczne było złamanie kości ręki Herminy - zdawało się, że maść nie ma żadnego zapachu. Po tym zabiegu upadły chwycił bandaż i zabandażował rękę Herminy od łokcia w dół, mniej więcej do nadgarstka. Opatrunek zrobiony był bardzo dobrze - Marou zużył na jego wykonanie cały bandaż. Chwycił teraz chustę i przełożył ją pod przedramieniem dziewczyny - tak, żeby chusta podtrzymywała złamaną i zabandażowaną kończynę.
- Pochyl głowę. - powiedział krótko i gdy dziewczyna znowu wykonała jego polecenie to Marou obydwa rogu chusty przełożył na kark Herminy i ta dość mocno związał, przecież nie mogły się rozwiązać. Wszystko poszło mu dość szybko i sprawnie, upadły wstał z klęczek chowając przy tym pojemnik z maścią do torby.
- Gotowe. Uważaj na siebie i na tą rękę. - powiedział do Herminy i wystawił w jej kierunku rękę oferując pomoc we wstaniu.
Wszedł do środka za obydwiema towarzyszkami, gdyby szedł pierwszy to możliwe, że nie zdarzyło by się to, co się przed chwilą stało, czyli niefortunny upadek Herminy, a wnioskując po stanie jej ręki to ta może być złamana.
Dość szybkim krokiem podszedł do siedzącej pod ścianą dziewczyny.
- Pokaż tę rękę. - odparł do niej, a gdy zrobiła to o co poprosił to szybko sprawdził stan ręki dziewczyny delikatnie dotykając miejsce złamania.
- Złamana... Co prawda nie znam się na magii leczniczej ale mogę ją usztywnić i posmarować maścić, która powinna przyspieszyć gojenie się złamania. - dodał i wyciągnął z torby dość szeroki bandaż, chustę i niewielki pojemnik, w którym po otwarciu można było dostrzec zielonkawą maź. "Dobrze, że mam tę magiczną torbę..." - pomyślał przy okazji.
- Pomogę jej i możemy ruszać. - odparł odwracając głowę do Lynessy, po chwili ponownie odwrócił głowę do Herm.
Najpierw nastawił złamaną kość, żeby ta odpowiednio się zrosła, następnie nabrał zielonkawej mazi na place i posmarował nią miejsce, w którym widoczne było złamanie kości ręki Herminy - zdawało się, że maść nie ma żadnego zapachu. Po tym zabiegu upadły chwycił bandaż i zabandażował rękę Herminy od łokcia w dół, mniej więcej do nadgarstka. Opatrunek zrobiony był bardzo dobrze - Marou zużył na jego wykonanie cały bandaż. Chwycił teraz chustę i przełożył ją pod przedramieniem dziewczyny - tak, żeby chusta podtrzymywała złamaną i zabandażowaną kończynę.
- Pochyl głowę. - powiedział krótko i gdy dziewczyna znowu wykonała jego polecenie to Marou obydwa rogu chusty przełożył na kark Herminy i ta dość mocno związał, przecież nie mogły się rozwiązać. Wszystko poszło mu dość szybko i sprawnie, upadły wstał z klęczek chowając przy tym pojemnik z maścią do torby.
- Gotowe. Uważaj na siebie i na tą rękę. - powiedział do Herminy i wystawił w jej kierunku rękę oferując pomoc we wstaniu.
- Hermina
- Szukający drogi
- Posty: 44
- Rejestracja: 10 lat temu
- Rasa:
- Profesje:
Herm na prośbę Marou odpięła guziki płaszcza, a następnie sycząc z bólu, wyciągnęła rękę. Gdy, dotknął miejsce złamania, to dziewczyna jęknęła z bólu. Przybliżyła prawe kolano bliżej swojego tułowia i patrzyła bardzo uważnie, jak upadły wyciąga rzeczy z torby. Świdrujący pisk rozlał się po holu echem, gdy upadły anioł bez ostrzeżenia nastawił rękę. Dziewczyna zbladła jak biały marmur i spojrzała z wyrzutem na Marou, z niewypowiedzianym pytaniem, dlaczego tak mocno bolało. Oparła głowę o ścianę i patrzyła z powoli nadchodzącą ulgą, jak jej ręka zostaje opatrzona. Nie łkała, jednak łzy popłynęły po jej policzkach. Kiedy wiązał jej chustę, to dziewczyna spojrzała mu w oczy, oraz poczęstowała go niepełnym uśmiechem wdzięczności. Chwyciła Marou za dłoń i zaraz stanęła blisko niego. Różnica wzrostu była zauważalna: ona niska, on wysoki. Pomyślała sobie o butach, które dodają jej kilka centymetrów wzrostu… Za mało.
- Dzięki, i to wielkie. - Odpowiedziała, po czym przetarła łzy.
Nagle drzwi wejściowe trzasnęły z hukiem i zrobiło się całkowicie ciemno. Z powstałej ciszy najgłośniej było słychać nadal niespokojny oddech kelnerki.
- Dzięki, i to wielkie. - Odpowiedziała, po czym przetarła łzy.
Nagle drzwi wejściowe trzasnęły z hukiem i zrobiło się całkowicie ciemno. Z powstałej ciszy najgłośniej było słychać nadal niespokojny oddech kelnerki.
- Marou
- Mieszkaniec Sennej Krainy
- Posty: 114
- Rejestracja: 10 lat temu
- Rasa: Upadły Anioł
- Profesje:
- Kontakt:
Dopiero teraz zauważył widoczną różnicę wzrostu między nim, a Herminą ale nie przeszkadzało mu to, w końcu nie każdy musi być wysoki.
- Mhm. Ręka nie będzie ci tak bardzo przeszkadzać, a posmarowana maścią zagoi się szybciej- jak już wcześniej wspomniałem. - odparł upadły.
Nagle drzwi wejściowe zamknęły się jakby popchnięte przez wiatr, a w środku zrobiło się ciemno. Marou bez zastanawiania się wyjął z torby pochodnie i krzesiwo, po czym jedną ręką przytrzymał pochodnię, a drugą zapalił ją za pomocą krzesiwa- ogień z pochodni dość szybko rozświetlił ciemność, a upadły schował krzesiwo do torby. Spojrzał na Herminę, a żeby to zrobić to musiał opuścić głowę.
- Uspokój oddech... Zrób pełny wdech, przytrzymaj powietrze nieco dłużej i potem powoli je wypuść, i tak kilka razy, jeżeli nie zadziała za pierwszym. - powiedział do Herminy, po tym jak zapalił już pochodnie.
- No... to chyba możemy iść dalej. - dodał po chwili.
- Mhm. Ręka nie będzie ci tak bardzo przeszkadzać, a posmarowana maścią zagoi się szybciej- jak już wcześniej wspomniałem. - odparł upadły.
Nagle drzwi wejściowe zamknęły się jakby popchnięte przez wiatr, a w środku zrobiło się ciemno. Marou bez zastanawiania się wyjął z torby pochodnie i krzesiwo, po czym jedną ręką przytrzymał pochodnię, a drugą zapalił ją za pomocą krzesiwa- ogień z pochodni dość szybko rozświetlił ciemność, a upadły schował krzesiwo do torby. Spojrzał na Herminę, a żeby to zrobić to musiał opuścić głowę.
- Uspokój oddech... Zrób pełny wdech, przytrzymaj powietrze nieco dłużej i potem powoli je wypuść, i tak kilka razy, jeżeli nie zadziała za pierwszym. - powiedział do Herminy, po tym jak zapalił już pochodnie.
- No... to chyba możemy iść dalej. - dodał po chwili.
- Lynessa
- Błądzący na granicy światów
- Posty: 22
- Rejestracja: 10 lat temu
- Rasa: Elf Pustynny
- Profesje:
- Kontakt:
Lynessa jedynie przyglądała się zabiegom jakim poddawał Marou Herminę. Sama nie miała wiedzy medycznej więc na nic by się i tak nie przydała. Niezbyt podobało się jej takie marnowanie czasu, jednak wiedziała, że trzeba zająć się ręką Herminy. Zarzuciła więc topór na ramię i chodziła niemalże w kółko jednak nie wypatrzyła żadnego zagrożenia.
- Marou ma rację, postaraj się uspokoić oddech, nie ma potrzeby tracić na niego energii i skupienia - powiedziała przyjaznym tonem. Z jakiegoś powodu oblała ją fala cieplejszych uczuć dla tej dziewczyny niż jeszcze przed chwilą. Nie było jednak czasu się nad tym zastanawiać bo właśnie wtedy zatrzasnęły się drzwi, a w środku zapadła ciemność, nie na długo na szczęście. Marou wkrótce potem rozpalił pochodnie, a Lynessa ściągnęła z pleców topór i na całym jego ostrzu pojawił się płomień, który dobrze oświetlał drogę przed nimi.
- To co, na górę? - rzuciła spoglądając na towarzyszy i podnosząc wyżej tarczę. Miała nadzieję, że są już gotowi do przeszukania tego nawiedzonego rzekomo domostwa.
- Marou ma rację, postaraj się uspokoić oddech, nie ma potrzeby tracić na niego energii i skupienia - powiedziała przyjaznym tonem. Z jakiegoś powodu oblała ją fala cieplejszych uczuć dla tej dziewczyny niż jeszcze przed chwilą. Nie było jednak czasu się nad tym zastanawiać bo właśnie wtedy zatrzasnęły się drzwi, a w środku zapadła ciemność, nie na długo na szczęście. Marou wkrótce potem rozpalił pochodnie, a Lynessa ściągnęła z pleców topór i na całym jego ostrzu pojawił się płomień, który dobrze oświetlał drogę przed nimi.
- To co, na górę? - rzuciła spoglądając na towarzyszy i podnosząc wyżej tarczę. Miała nadzieję, że są już gotowi do przeszukania tego nawiedzonego rzekomo domostwa.
- Hermina
- Szukający drogi
- Posty: 44
- Rejestracja: 10 lat temu
- Rasa:
- Profesje:
Przedstawiciele trzech czystych linii krwi. Elf z klanu elfów, człowiek z rodu ludzi, anioł potomek aniołów. Czyści rasowo znaleźli się na pierwszym piętrze. Tym razem Hermina postanowiła nie wychodzić wprzód przed towarzyszy.
- Czekajcie chwilę. Nie musimy błądzić po całej posiadłości. - Powiedziała, puszczając oczko do Marou.
Dziewczyna zamknęła oczy, zmarszczyła brwi. Oddech miała dostatecznie spokojny. Choć, bolała ja ręka, to powstała cisza pozwalała jej pewnie korzystać z magii. Humor jej się polepszył. Prawą rękę ułożyła swobodnie wzdłuż ciała z otwartą dłonią.
- Parter, zjawa i upiór... Piwnice, porwani, dwadzieścia trzy osoby, o podobnej aurze, sami ludzie. Potępieni, jest ich trzech, słaba aura, albo są słabi, albo ukrywają swoją emanację. Coś demonicznego jest głębiej, ale nie sięgam. Piętro trzecie, pokusa. Na drugim jest czarodziej, chyba wampir. Ma przedmiot, który podtrzymuje pogodę. Pierwsze piętro, łowca dusz w salonie wschodniego skrzydła. Jest i kuferek. Bliżej…
- „... Dobry, zdolny do buntu upadły anioł, elf pustynny prezentujący twardy porządek i moc uderzeń.”
Otworzyła oczy i stanęła między Marou, a Lynesse w naturalny sposób. Uśmiechnęła się szczerze i wesoło. Grę pozorów miała dobrze opanowaną. Wolała nie chwalić się tym, kim jest, ani kim jest Marou.
- Nie byle kto, nas odwiedza. W dodatku przyniósł haracz. Ostatni element rytuału. - Powiedział pełnym opanowywanej furii głosem upiór, który pojawił się dziesięć kroków od anioła.
- W dodatku jej nie oszołomił. Przyda nam się anielski mówca, za którym ofiary przychodzą same. Wezmę sobie ciało elfki.- Powiedziała zjawa, głosem świszczącym i zimnym jak wiatr, który liże odsłonięte karki. Była dziesięć susów od Mistrzyni Areny.
- Upadły. - Zwrócił się upiór do anioła. - Jak chcesz, możesz wziąć zapłatę i odejść, możesz też z nami zostać i zdobyć władzę razem z nami.
- Czekajcie chwilę. Nie musimy błądzić po całej posiadłości. - Powiedziała, puszczając oczko do Marou.
Dziewczyna zamknęła oczy, zmarszczyła brwi. Oddech miała dostatecznie spokojny. Choć, bolała ja ręka, to powstała cisza pozwalała jej pewnie korzystać z magii. Humor jej się polepszył. Prawą rękę ułożyła swobodnie wzdłuż ciała z otwartą dłonią.
- Parter, zjawa i upiór... Piwnice, porwani, dwadzieścia trzy osoby, o podobnej aurze, sami ludzie. Potępieni, jest ich trzech, słaba aura, albo są słabi, albo ukrywają swoją emanację. Coś demonicznego jest głębiej, ale nie sięgam. Piętro trzecie, pokusa. Na drugim jest czarodziej, chyba wampir. Ma przedmiot, który podtrzymuje pogodę. Pierwsze piętro, łowca dusz w salonie wschodniego skrzydła. Jest i kuferek. Bliżej…
- „... Dobry, zdolny do buntu upadły anioł, elf pustynny prezentujący twardy porządek i moc uderzeń.”
Otworzyła oczy i stanęła między Marou, a Lynesse w naturalny sposób. Uśmiechnęła się szczerze i wesoło. Grę pozorów miała dobrze opanowaną. Wolała nie chwalić się tym, kim jest, ani kim jest Marou.
- Nie byle kto, nas odwiedza. W dodatku przyniósł haracz. Ostatni element rytuału. - Powiedział pełnym opanowywanej furii głosem upiór, który pojawił się dziesięć kroków od anioła.
- W dodatku jej nie oszołomił. Przyda nam się anielski mówca, za którym ofiary przychodzą same. Wezmę sobie ciało elfki.- Powiedziała zjawa, głosem świszczącym i zimnym jak wiatr, który liże odsłonięte karki. Była dziesięć susów od Mistrzyni Areny.
- Upadły. - Zwrócił się upiór do anioła. - Jak chcesz, możesz wziąć zapłatę i odejść, możesz też z nami zostać i zdobyć władzę razem z nami.
- Marou
- Mieszkaniec Sennej Krainy
- Posty: 114
- Rejestracja: 10 lat temu
- Rasa: Upadły Anioł
- Profesje:
- Kontakt:
Wysłuchał tego co mówi Hermina, nie wątpliwie dziewczyna posiadała jakieś zdolności magiczne. Po tym jak skończyła to Marou przymierzył się do pójścia na pierwsze piętro, gdzie według dziewczyny był łowca dusz, a także kuferek, który mieli odszukać.
Bez słowa podał Herminie pochodnię gdy upiór zmaterializował się jakieś dziesięć kroków od niego. Miecz bezgłośnie i błyskawicznie wysunął się z pochwy, nim upiór zaczął mówić. Czarne ostrze błysnęło odbijając światło, które dawał ogień pochodni i błyskawicznie wylądowało w ręku Marou.
- Wolę wysłać was na wieczny odpoczynek, którego nie chcieliście zaznać. - odparł ostro do upiora, a potem ruszył w jego stronę, mimo odległości dziesięciu kroków upadły podbiegł do niego tak szybko, że upiór, który zaoferował mu zapłatę nie zdążył nawet zareagować na pierwsze cięcie, które zostawiło pokaźną "ranę" na torsie upiora.
- To nie jest zwykłe ostrze... - krzyknął przeciwnik Marou - Rani nie tylko żywych. - upadły jakby dopowiedział to do tego co krzyknął duch.
Starli się ze sobą. Upiór nie miał broni - polegał na swoich atutach i walce wręcz. Marou zwinnie unikał jego ciosów, a niektóre nawet blokował ostrzem swojego miecza. Przez chwilę ani upiór, ani upadły anioł nie zranili się nawzajem, tylko unikali swoich ciosów, które były szybki i zapewne dobrze wymierzone. W pewnym momencie Marou wykonał zwód, udał wtedy, że szykuje się do cięcia, a gdy upiór przedwcześnie wykonał unik to anioł ciął go po torsie i znowu porządnie zranił.
- Nie! To nie miało tak wyglądać! - zawodził upiór, a Marou wykorzystał jego chwilowe rozproszenie i znowu wykonał cięcie, jednak tym razem celował w głowę przeciwnika z zamiarem ścięcia jej. W sumie to nie zbyt wiedział gdzie celować w "ciało" upiora, żeby go zabić ale wydawało mu się, że gdy swoim magicznym mieczem skróci go o głowę to upiór zniknie. Przeciwnik upadłego w ostatniej chwili zdematerializował się i tym samym uniknął skrócenia o głowę. Marou uśmiechnął się nieznacznie, bo domyślił się gdzie zmaterializuje się upiór. Upadły wykonał obrót połączony z cięciem, a upiór ledwo co zdążył zmaterializować się za plecami Marou i już spotkał się z ostrzem "Czarnego Pióra", czyli miecza upadłego- tym razem cięcie było udane, a dworek przeszedł krzyk wypełniony furią i złością, po tym upiór, z którym walczył Marou po prostu rozpłyną się, i wiadomo było, że już nie wróci. Upadły zatoczył jeszcze okrąg swoim mieczem w powietrzu. Miał nadzieję, że elfka również wybrała walkę ze zjawą, nie wiedział czy tak było, bo w trakcie walki nie zwracał na to uwagi- musiał być skupiony na walce.
Bez słowa podał Herminie pochodnię gdy upiór zmaterializował się jakieś dziesięć kroków od niego. Miecz bezgłośnie i błyskawicznie wysunął się z pochwy, nim upiór zaczął mówić. Czarne ostrze błysnęło odbijając światło, które dawał ogień pochodni i błyskawicznie wylądowało w ręku Marou.
- Wolę wysłać was na wieczny odpoczynek, którego nie chcieliście zaznać. - odparł ostro do upiora, a potem ruszył w jego stronę, mimo odległości dziesięciu kroków upadły podbiegł do niego tak szybko, że upiór, który zaoferował mu zapłatę nie zdążył nawet zareagować na pierwsze cięcie, które zostawiło pokaźną "ranę" na torsie upiora.
- To nie jest zwykłe ostrze... - krzyknął przeciwnik Marou - Rani nie tylko żywych. - upadły jakby dopowiedział to do tego co krzyknął duch.
Starli się ze sobą. Upiór nie miał broni - polegał na swoich atutach i walce wręcz. Marou zwinnie unikał jego ciosów, a niektóre nawet blokował ostrzem swojego miecza. Przez chwilę ani upiór, ani upadły anioł nie zranili się nawzajem, tylko unikali swoich ciosów, które były szybki i zapewne dobrze wymierzone. W pewnym momencie Marou wykonał zwód, udał wtedy, że szykuje się do cięcia, a gdy upiór przedwcześnie wykonał unik to anioł ciął go po torsie i znowu porządnie zranił.
- Nie! To nie miało tak wyglądać! - zawodził upiór, a Marou wykorzystał jego chwilowe rozproszenie i znowu wykonał cięcie, jednak tym razem celował w głowę przeciwnika z zamiarem ścięcia jej. W sumie to nie zbyt wiedział gdzie celować w "ciało" upiora, żeby go zabić ale wydawało mu się, że gdy swoim magicznym mieczem skróci go o głowę to upiór zniknie. Przeciwnik upadłego w ostatniej chwili zdematerializował się i tym samym uniknął skrócenia o głowę. Marou uśmiechnął się nieznacznie, bo domyślił się gdzie zmaterializuje się upiór. Upadły wykonał obrót połączony z cięciem, a upiór ledwo co zdążył zmaterializować się za plecami Marou i już spotkał się z ostrzem "Czarnego Pióra", czyli miecza upadłego- tym razem cięcie było udane, a dworek przeszedł krzyk wypełniony furią i złością, po tym upiór, z którym walczył Marou po prostu rozpłyną się, i wiadomo było, że już nie wróci. Upadły zatoczył jeszcze okrąg swoim mieczem w powietrzu. Miał nadzieję, że elfka również wybrała walkę ze zjawą, nie wiedział czy tak było, bo w trakcie walki nie zwracał na to uwagi- musiał być skupiony na walce.
- Lynessa
- Błądzący na granicy światów
- Posty: 22
- Rejestracja: 10 lat temu
- Rasa: Elf Pustynny
- Profesje:
- Kontakt:
Lynessa cały czas trzymała uniesiony, gotowy do walki, płonący topór i tarczę. Była na nieznanym sobie terenie, nie wiadomo było skąd może pojawić się przeciwnik, wolała być przygotowana.
Przypatrywała się Herminie kiedy ta wyraźnie skupiona, zamknęła oczy. Dobrze, że uspokoiła oddech i jest już spokojna. Po wypowiedzianych przez nią słowach Lynessa pokiwała głową z uznaniem. Chyba po raz pierwszy była tak naprawdę pod wrażeniem umiejętności Herminy. Sama zazwyczaj dowiadywała się o swoich przeciwnikach późno, a tym razem mogła się przygotować.
No i nie trzeba było długo czekać. Wspomnieni przez dziewczynę, przebywający na parterze, upiór i zjawa pojawili się tuż obok. Nie to było jednak najgorsze. Dużo gorsze było to co od nich usłyszała. A więc mężczyzna był upadłym....piekielny....jeden z rzeszy tych, którzy nękali jej plemię. Zmrużyła wściekle oczy. W tym momencie jednak Marou zaatakował upiora. To chyba dobry pomysł, żeby najpierw pokonać nowych wrogów, aby potem zająć się nim. Uniosła magiczny, płonący topór jednak zjawa teleportowała się za nią. Lynessa szybko obróciła się i zasłoniła tarczą przez co czarna kula wysłana przez zjawę, cokolwiek to było, została zneutralizowana. W tym momencie elfka użyła swojej magii aby spowolnić ruchy zjawy o choć ułamek sekundy, uniosła topór wysoko do góry i cięła przecinając zjawę na pół, a dom znów wypełnil się kolejnym zawodzeniem. Nie czekała kolejnej sekundy, tylko docisnęła tarczą Marou do ściany.
- Upadły tak? Zabiłam kilku Twoich braci, za to co zrobiliście. Ten topór dobrze daje sobie z wami radę - zawołała, a wściekłość wręcz biła z jej oczu.
Przypatrywała się Herminie kiedy ta wyraźnie skupiona, zamknęła oczy. Dobrze, że uspokoiła oddech i jest już spokojna. Po wypowiedzianych przez nią słowach Lynessa pokiwała głową z uznaniem. Chyba po raz pierwszy była tak naprawdę pod wrażeniem umiejętności Herminy. Sama zazwyczaj dowiadywała się o swoich przeciwnikach późno, a tym razem mogła się przygotować.
No i nie trzeba było długo czekać. Wspomnieni przez dziewczynę, przebywający na parterze, upiór i zjawa pojawili się tuż obok. Nie to było jednak najgorsze. Dużo gorsze było to co od nich usłyszała. A więc mężczyzna był upadłym....piekielny....jeden z rzeszy tych, którzy nękali jej plemię. Zmrużyła wściekle oczy. W tym momencie jednak Marou zaatakował upiora. To chyba dobry pomysł, żeby najpierw pokonać nowych wrogów, aby potem zająć się nim. Uniosła magiczny, płonący topór jednak zjawa teleportowała się za nią. Lynessa szybko obróciła się i zasłoniła tarczą przez co czarna kula wysłana przez zjawę, cokolwiek to było, została zneutralizowana. W tym momencie elfka użyła swojej magii aby spowolnić ruchy zjawy o choć ułamek sekundy, uniosła topór wysoko do góry i cięła przecinając zjawę na pół, a dom znów wypełnil się kolejnym zawodzeniem. Nie czekała kolejnej sekundy, tylko docisnęła tarczą Marou do ściany.
- Upadły tak? Zabiłam kilku Twoich braci, za to co zrobiliście. Ten topór dobrze daje sobie z wami radę - zawołała, a wściekłość wręcz biła z jej oczu.
- Marou
- Mieszkaniec Sennej Krainy
- Posty: 114
- Rejestracja: 10 lat temu
- Rasa: Upadły Anioł
- Profesje:
- Kontakt:
Dopiero teraz, po walce uświadomił sobie to, że Lynessa dowiedziała się o tym, że Marou jest upadłym aniołem, a co za tym idzie należy do rasy piekielnych. Przywołał w pamięci ich rozmowę w karczmie, i to co elfka mówiła odnośnie jej osoby i piekielnych. Chwilę po tym jak schował swój miecz, Lynessa przycisnęła go swoją tarczą do ściany.
"Albo odejdę, albo ją przekonam do tego, że nie jestem z tych złych piekielnych." - pomyślał upadły. W tym wypadku nie miał zamiaru walczyć z pustynną elfką, jeżeli będzie musiał to nie będzie się długo zastanawiał i odejdzie.
- Miejmy to już za sobą. - odparł za spokojnie jak na zaistniałą sytuację.
- Tak, jestem Upadłym Aniołem... Ale w przeciwieństwie do większości piekielnych to upadłe anioły nie są z gruntu złe. Co prawda nie jest tak w przypadku wszystkich upadłych, jednak śmiało można powiedzieć, że większość upadłych aniołów nie jest zła, tak jak reszta piekielnych. - Marou dalej mówił ze spokojem w głosie. Był opanowany, jakby spodziewał się tej sytuacji i był na nią przygotowany.
- I dodam też, że nie uważam reszty piekielnych za moich braci, zwłaszcza tych, którzy napadli na twój lud. A ja należę do tych upadłych aniołów, którzy nie są źli. - dodał po chwili. Oburącz złapał tarczę, którą Lynessa przycisnęła go do ściany, jednak nie wykonał jeszcze żadnego ruchu.
"Albo odejdę, albo ją przekonam do tego, że nie jestem z tych złych piekielnych." - pomyślał upadły. W tym wypadku nie miał zamiaru walczyć z pustynną elfką, jeżeli będzie musiał to nie będzie się długo zastanawiał i odejdzie.
- Miejmy to już za sobą. - odparł za spokojnie jak na zaistniałą sytuację.
- Tak, jestem Upadłym Aniołem... Ale w przeciwieństwie do większości piekielnych to upadłe anioły nie są z gruntu złe. Co prawda nie jest tak w przypadku wszystkich upadłych, jednak śmiało można powiedzieć, że większość upadłych aniołów nie jest zła, tak jak reszta piekielnych. - Marou dalej mówił ze spokojem w głosie. Był opanowany, jakby spodziewał się tej sytuacji i był na nią przygotowany.
- I dodam też, że nie uważam reszty piekielnych za moich braci, zwłaszcza tych, którzy napadli na twój lud. A ja należę do tych upadłych aniołów, którzy nie są źli. - dodał po chwili. Oburącz złapał tarczę, którą Lynessa przycisnęła go do ściany, jednak nie wykonał jeszcze żadnego ruchu.
- Hermina
- Szukający drogi
- Posty: 44
- Rejestracja: 10 lat temu
- Rasa:
- Profesje:
Jęknęła przez zaciśnięte zęby. Twarz Herminy przybrała piękny czerwony kolor małej złośnicy, łącznie z uszami.
- Ty elfi młocie! - Wykrzyknęła złośliwie. - Może nie zauważyłaś, ale Marou nie wbił wcześniej tobie noża w plecy, ani mi nie urwał głowy. Jego aura świadczy o tym, że nie jest zły. Tobie się zebrało na rozpamiętywanie przeszłości, w bardzo złym momencie. Chcesz go tłuc, bo kiedyś ktoś tam zrobił twoim bliskim krzywdę. "Bardzo mi przykro!" Mi elfy weszły głęboko w dupsko, ale to nie powód by mordować każdego elfa tylko dlatego, że "coś tam kiedyś tam, w dodatku inny elf". Masz z tym problem!? Problemy trzeba rozwiązywać szybko. Na sto beczek z krasnoludzkim spirytusem!! Jeżeli Marou jest dla Ciebie problemem, to proponuję się z nim przespać. Jeżeli chcecie, to w dworku z pewnością znajdzie się cała masa wygodnych łóżek z pięknym baldachimem, który możecie pooglądać.
- Ty elfi młocie! - Wykrzyknęła złośliwie. - Może nie zauważyłaś, ale Marou nie wbił wcześniej tobie noża w plecy, ani mi nie urwał głowy. Jego aura świadczy o tym, że nie jest zły. Tobie się zebrało na rozpamiętywanie przeszłości, w bardzo złym momencie. Chcesz go tłuc, bo kiedyś ktoś tam zrobił twoim bliskim krzywdę. "Bardzo mi przykro!" Mi elfy weszły głęboko w dupsko, ale to nie powód by mordować każdego elfa tylko dlatego, że "coś tam kiedyś tam, w dodatku inny elf". Masz z tym problem!? Problemy trzeba rozwiązywać szybko. Na sto beczek z krasnoludzkim spirytusem!! Jeżeli Marou jest dla Ciebie problemem, to proponuję się z nim przespać. Jeżeli chcecie, to w dworku z pewnością znajdzie się cała masa wygodnych łóżek z pięknym baldachimem, który możecie pooglądać.
- Lynessa
- Błądzący na granicy światów
- Posty: 22
- Rejestracja: 10 lat temu
- Rasa: Elf Pustynny
- Profesje:
- Kontakt:
Lynessa zbliżyła swoją twarz do twarzy Marou i wbiła w niego wściekłe spojrzenie.
- Niby z jakiej racji mam Tobie wierzyć? Bo tak mówisz? A ja Ci powiem, że jestem lodowym smokiem i też mi uwierzysz? - wysyczała mu prosto w twarz, jednak powstrzymała się od krzyku nie chcąc ściągnąć większej ilości piekielnych i demonów tutaj. Potem usłyszała pełne złośliwości słowa dziewczyny. Przekrzywiła głowę na bok i uśmiechnęła się do niej ironicznie, puściła jednak Marou i nie dociskał go już tarczą.
- Umiesz czytać aury? To świetnie. Umiesz też przewidywać przyszłość? Albo ją kształtować? Nie? To jaką masz pewność co ten piekielny zrobi na następnym piętrze dziewczynko? I dlaczego mam słuchać kelnerki, która łamie sobie rękę na prostej drodze? I przespać? Nie to, żebym miała z tym jakiś problem, ale mam mu dawać przyjemność zanim poderżnie mi gardło? - rzuciła piorunując Herminę wzrokiem.
- Niby z jakiej racji mam Tobie wierzyć? Bo tak mówisz? A ja Ci powiem, że jestem lodowym smokiem i też mi uwierzysz? - wysyczała mu prosto w twarz, jednak powstrzymała się od krzyku nie chcąc ściągnąć większej ilości piekielnych i demonów tutaj. Potem usłyszała pełne złośliwości słowa dziewczyny. Przekrzywiła głowę na bok i uśmiechnęła się do niej ironicznie, puściła jednak Marou i nie dociskał go już tarczą.
- Umiesz czytać aury? To świetnie. Umiesz też przewidywać przyszłość? Albo ją kształtować? Nie? To jaką masz pewność co ten piekielny zrobi na następnym piętrze dziewczynko? I dlaczego mam słuchać kelnerki, która łamie sobie rękę na prostej drodze? I przespać? Nie to, żebym miała z tym jakiś problem, ale mam mu dawać przyjemność zanim poderżnie mi gardło? - rzuciła piorunując Herminę wzrokiem.
- Marou
- Mieszkaniec Sennej Krainy
- Posty: 114
- Rejestracja: 10 lat temu
- Rasa: Upadły Anioł
- Profesje:
- Kontakt:
Nic nie odpowiedział Lynessie, między innymi dlatego, że, gdy chciał się za to zabrać, to Hermina zaczęła mówić głosem przepełnionym złością i wściekłością, a przynajmniej tak zdawało się upadłemu. Uśmiechnął się lekko na myśl o przespaniu się z elfką. W końcu, jakby nie było, jej uroda zwracała uwagę, jednak nie zaprzątał sobie tym długo głowy. Wiedział, że jest to praktycznie niewykonalne ze względu na to, że Lyn uprzedzona jest do wszystkich piekielnych.
- Właśnie... Gdybym był zły i w ogóle, to przy odpowiedniej okazji wbiłbym ci nóż w plecy, w dodatku mógłbym to zrobić po tym jak powiedziałaś, jak traktujesz piekielnych - odparł Marou.
Elfka nie dociskała go już tarczą do ściany, można było uznać to za swego rodzaju postęp.
- A dlaczego miałbym poderżnąć ci gardło? Zwłaszcza po tym jak rzeczywiście dałabyś mi przyjemność... Nie jestem taki. - dodał po chwili. Ta sytuacja zaczęła mu się wydawać nawet zabawna.
- Powiem więcej: Od momentu, w którym powiedziałaś mi jakie jest twoje nastawienie do piekielnych, to w ogóle przez głowę mi nie przeszło, żeby cię zabijać - rzekł. Oczywistym było, że wszystkie jego słowa skierowane były do Lynessy.
Nagle jego twarz przybrała inny wyraz. Z dość spokojnego i łagodnego zmieniła się na mniej łagodny, jednak dalej spokojny.
- A jeżeli chcesz ze mną walczyć i mnie zabić... to stawaj. Tylko wiedz jedno: Nie będę z tobą walczył, a jak nawet to będę tylko unikał twoich ciosów, a potem odejdę i wtedy radźcie sobie same. - powiedział upadły. W jego głosie dało się wyczuć dziwną nutkę wściekłości i lekkiej złości, które nie pasowały do jego spokojnego wyrazu twarzy.
- Właśnie... Gdybym był zły i w ogóle, to przy odpowiedniej okazji wbiłbym ci nóż w plecy, w dodatku mógłbym to zrobić po tym jak powiedziałaś, jak traktujesz piekielnych - odparł Marou.
Elfka nie dociskała go już tarczą do ściany, można było uznać to za swego rodzaju postęp.
- A dlaczego miałbym poderżnąć ci gardło? Zwłaszcza po tym jak rzeczywiście dałabyś mi przyjemność... Nie jestem taki. - dodał po chwili. Ta sytuacja zaczęła mu się wydawać nawet zabawna.
- Powiem więcej: Od momentu, w którym powiedziałaś mi jakie jest twoje nastawienie do piekielnych, to w ogóle przez głowę mi nie przeszło, żeby cię zabijać - rzekł. Oczywistym było, że wszystkie jego słowa skierowane były do Lynessy.
Nagle jego twarz przybrała inny wyraz. Z dość spokojnego i łagodnego zmieniła się na mniej łagodny, jednak dalej spokojny.
- A jeżeli chcesz ze mną walczyć i mnie zabić... to stawaj. Tylko wiedz jedno: Nie będę z tobą walczył, a jak nawet to będę tylko unikał twoich ciosów, a potem odejdę i wtedy radźcie sobie same. - powiedział upadły. W jego głosie dało się wyczuć dziwną nutkę wściekłości i lekkiej złości, które nie pasowały do jego spokojnego wyrazu twarzy.
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 0 gości