Księstwo Karnstein ⇒ [Księstwo Karnstein] Przystanek w podróży.
-
- Szukający Snów
- Posty: 174
- Rejestracja: 13 lat temu
- Rasa: Wampir (Czysta krew)
- Profesje:
- Uwagi administracji: Konto Raena, jest prezentem urodzinowym dla użytkowniczki od administracji (z dnia 3.10.2013) i liczy się jako dodatkowy slot na postać. Raena (konto) jest postacią dodatkową, z czego wynika, że użytkowniczka może posiadać 7+1+1postaci na normalnych zasadach + 1 dodatkowych slotów, jeden jako prezent. Zatem użytkowniczka ma prawo posiadać razem 10 kont.
- Kontakt:
[Księstwo Karnstein] Przystanek w podróży.
Rishann spędzała kolejne dni na podróżowaniu, nie mając żadnego, konkretnego celu. Wampirzyca kierowała się wzdłuż Równin, na południe od Fargoth, gdzie pozostawiła Medarda i dziwne, niedokończone sprawy. Instynkt niósł ją zupełnie w drugą stronę, nie miała ochoty spędzać w tamtym miejscu kolejnego dnia, nie po to ruszyła w podróż, by nudzić się w miejscu, które wcale nie przykuło jej uwagi. Tym razem grała w swoją własną grę, gdzie pionkami mieli być zwykli śmiertelnicy, nie zasługujący na to by w ogóle stąpać po Alariańskich ziemiach.
Kobieta zatrzymała się na dwa dni w Elisii, którą zamieszkują ludzie. Przebywała w dzielnicy arystokracji, w której przeważały szare, kamienne domostwa, ale wyraźnie różniące się od tych, które zamieszkiwane były przez niższe warstwy. Niedługo trzeba było czekać, by Rish znalazła swoją ofiarę... Arystokratyczna krew, jakoś zawsze smakowała lepiej, niż krew zwykłych wieśniaków. Niczego nieświadomy, wysoki blondyn, cały wieczór wpatrywał się w ciemne oczy Wampirzycy, sypiąc jej komplementy, chwaląc wdzięki, a sama ich właścicielka czerpała z tej zabawy ogromną satysfakcję. Głód był coraz większy... Brał górę nad rozsądkiem, ale na szczęście ten mężczyzna swój rozsądek zostawił przy innym stoliku. Noc była wyjątkowo ciekawa, ale raczej Pan Blondyn nie będzie miał czego wspominać. Właściwie, nie będzie już musiał.
Zapewne ostatnim co widział był uśmiech wampirzycy, która ocierała dłonią strużkę krwi cieknącą jej z kącika ust.
Czarna kotka pędziła uliczkami miasta do miejsca, gdzie czekał na nią jej koń. zupełnie niezauważona wróciła do swojej naturalnej formy, by wynieść się z tego miasta jak najszybciej. Może kiedyś ktoś zechce ją ścigać? Śmiech dziewczyny rozbrzmiał na moment, a potem koń wraz ze swoim jeźdźcem zniknęli z oczu tutejszych mieszkańców.
Tak mijała podróż Wampirzycy, która korzystała ze swoich przywilejów, bawiła się i spędzała przyjemne chwile nie tylko na polowaniach, nie tylko na zaspokajaniu swojego głodu, ale również na wielu rozrywkach, ciekawych rozmowach i poznawaniu nowych istot, aczkolwiek do nikogo nie przywiązała się na tyle, by zostać w którymś miejscu na nieco dłużej.
Pogoda mocno się zepsuła, obdarowując istoty milionami zimnych kropli, padało i padało, co wyjątkowo irytowało młodą Rayweth. Koń uderzył kopytami o spływający wodą bruk, położony w miejscu, o którym jedynie słyszała od Medarda. Sama właściwie nie zorientowała się kiedy znalazła się właśnie tutaj...
Księstwo Karnstein, którego bogactwo było widać w jego architekturze, atmosferze, w mieszkańcach dzielnicy, w której zjawił się jeździec odziany w ciemny płaszcz chroniący od niechcianego deszczu, stało się kolejnym przystankiem w podróży. Czarny rumak został odprowadzony do stajni jednej z Karczm, która wyglądała zupełnie inaczej niż te, w których Rish bywała wcześniej. Kość słoniowa? Naprawdę? - zaskoczona weszła do środka.
Dziewczyna zdjęła kaptur i uwolniła długie, ciemne włosy, które od razu opadły wolno na jej plecy i ramiona. Jasne, błyszczące oczy szybko omiotły zgromadzonych tutaj gości, od razu zobaczyła mroczne elfy siedzące i rozprawiające coś o polityce, z drugiej strony wampir przyglądający się jakiejś kobiecie. I ludzie również mieli tu swoje miejsce... Rish odetchnęła i od razu podeszła do gospodarza, żeby wynająć pokój, w którym mogłaby się zatrzymać. Karnstein zdawał się być tym miejscem, które wyjątkowo przyciągało takie osoby jak ona, co z miłą chęcią miała zamiar wykorzystać.
Z pokojem nie było ani jednego problemu. Wampirzyca od razu została zaprowadzona na piętro, gdzie wszystko było obite w bordowy materiał, z domieszką złota i bieli. Rzeźby stojące po obu stronach ,te wszystkie obrazy w złotych ramach, nie pozostawiały żadnego złudzenia co do prestiżu tej Karczmy. Drzwi wykonane z solidnego drzewa otworzyły się przed kobietą, ukazując wnętrze pokoju. Był to całkiem spory apartament, z własnym barkiem, salonem, sypialnią z łóżkiem z baldachimem, własną łazienką i wszelkimi udogodnieniami , by goście tego przybytku czuli się jak najlepiej.
Wampirzyca z uśmiechem podziękowała obsłudze i zamknęła się wewnątrz, by skorzystać z chwili samotności.
Siedząc w wygodnym fotelu, kobieta piła powoli czerwone wino, delektując się jego przyjemnym smakiem - i właśnie takiego relaksu trzeba jej było.
Kobieta zatrzymała się na dwa dni w Elisii, którą zamieszkują ludzie. Przebywała w dzielnicy arystokracji, w której przeważały szare, kamienne domostwa, ale wyraźnie różniące się od tych, które zamieszkiwane były przez niższe warstwy. Niedługo trzeba było czekać, by Rish znalazła swoją ofiarę... Arystokratyczna krew, jakoś zawsze smakowała lepiej, niż krew zwykłych wieśniaków. Niczego nieświadomy, wysoki blondyn, cały wieczór wpatrywał się w ciemne oczy Wampirzycy, sypiąc jej komplementy, chwaląc wdzięki, a sama ich właścicielka czerpała z tej zabawy ogromną satysfakcję. Głód był coraz większy... Brał górę nad rozsądkiem, ale na szczęście ten mężczyzna swój rozsądek zostawił przy innym stoliku. Noc była wyjątkowo ciekawa, ale raczej Pan Blondyn nie będzie miał czego wspominać. Właściwie, nie będzie już musiał.
Zapewne ostatnim co widział był uśmiech wampirzycy, która ocierała dłonią strużkę krwi cieknącą jej z kącika ust.
Czarna kotka pędziła uliczkami miasta do miejsca, gdzie czekał na nią jej koń. zupełnie niezauważona wróciła do swojej naturalnej formy, by wynieść się z tego miasta jak najszybciej. Może kiedyś ktoś zechce ją ścigać? Śmiech dziewczyny rozbrzmiał na moment, a potem koń wraz ze swoim jeźdźcem zniknęli z oczu tutejszych mieszkańców.
Tak mijała podróż Wampirzycy, która korzystała ze swoich przywilejów, bawiła się i spędzała przyjemne chwile nie tylko na polowaniach, nie tylko na zaspokajaniu swojego głodu, ale również na wielu rozrywkach, ciekawych rozmowach i poznawaniu nowych istot, aczkolwiek do nikogo nie przywiązała się na tyle, by zostać w którymś miejscu na nieco dłużej.
Pogoda mocno się zepsuła, obdarowując istoty milionami zimnych kropli, padało i padało, co wyjątkowo irytowało młodą Rayweth. Koń uderzył kopytami o spływający wodą bruk, położony w miejscu, o którym jedynie słyszała od Medarda. Sama właściwie nie zorientowała się kiedy znalazła się właśnie tutaj...
Księstwo Karnstein, którego bogactwo było widać w jego architekturze, atmosferze, w mieszkańcach dzielnicy, w której zjawił się jeździec odziany w ciemny płaszcz chroniący od niechcianego deszczu, stało się kolejnym przystankiem w podróży. Czarny rumak został odprowadzony do stajni jednej z Karczm, która wyglądała zupełnie inaczej niż te, w których Rish bywała wcześniej. Kość słoniowa? Naprawdę? - zaskoczona weszła do środka.
Dziewczyna zdjęła kaptur i uwolniła długie, ciemne włosy, które od razu opadły wolno na jej plecy i ramiona. Jasne, błyszczące oczy szybko omiotły zgromadzonych tutaj gości, od razu zobaczyła mroczne elfy siedzące i rozprawiające coś o polityce, z drugiej strony wampir przyglądający się jakiejś kobiecie. I ludzie również mieli tu swoje miejsce... Rish odetchnęła i od razu podeszła do gospodarza, żeby wynająć pokój, w którym mogłaby się zatrzymać. Karnstein zdawał się być tym miejscem, które wyjątkowo przyciągało takie osoby jak ona, co z miłą chęcią miała zamiar wykorzystać.
Z pokojem nie było ani jednego problemu. Wampirzyca od razu została zaprowadzona na piętro, gdzie wszystko było obite w bordowy materiał, z domieszką złota i bieli. Rzeźby stojące po obu stronach ,te wszystkie obrazy w złotych ramach, nie pozostawiały żadnego złudzenia co do prestiżu tej Karczmy. Drzwi wykonane z solidnego drzewa otworzyły się przed kobietą, ukazując wnętrze pokoju. Był to całkiem spory apartament, z własnym barkiem, salonem, sypialnią z łóżkiem z baldachimem, własną łazienką i wszelkimi udogodnieniami , by goście tego przybytku czuli się jak najlepiej.
Wampirzyca z uśmiechem podziękowała obsłudze i zamknęła się wewnątrz, by skorzystać z chwili samotności.
Siedząc w wygodnym fotelu, kobieta piła powoli czerwone wino, delektując się jego przyjemnym smakiem - i właśnie takiego relaksu trzeba jej było.
- Medard
- Splatający Przeznaczenie
- Posty: 725
- Rejestracja: 14 lat temu
- Rasa: Wampir
- Profesje: Władca , Mag , Badacz
- Kontakt:
Cholerna Demara! Nie na darmo mawiają w okolicznych państwach, że jak nie urok, to Demarczycy u wrót. Ledwie Medard wydostał się z miasta zamieszkiwanego przez zapijaczone elfy, szpiegów, magów - nieudaczników oraz grubiańską szlachtę, której zapewne sam Wielki Chan tytuły ponadawał w stanie wyraźnie wskazującym na spożycie wyskokowych trunków w ilości, po której nawet zaprawiony w bojach khazadzki tarczownik miałby trudności w jako takim poruszaniu się i wysławianiu, a co dopiero przeciętny mieszkaniec Alaranii, istny horror! Baktrian pędził, co sił w kopytach, mało juków przytroczonych do kulbaki nie pogubił. Jeździec i jego nietypowy wierzchowiec w mig pokonali odległość dzielącą ich od rubieży granicznych, na których jeszcze całkiem niedawno obozowały ordy centaurów. Dziś po jurtach i buńczukach klanowych nie pozostały żadne ślady - koczownicze armie ruszyły wgłąb kraju, pustosząc okoliczne mieściny, paląc sioła ludzkie, a bytujących w nich nieszczęśników porywając w jasyr.
Medarda zupełnie to nie obchodziło - dostanie demarskie bydło solidną nauczkę i od losu, który zresztą samo sobie zgotowało, i od Wielkiego Chana. Szkoda karnsteińskiego wojska na tak lichego przeciwnika. Rozmyślając o sile militarnej swego rosnącego w siłę państwa, Med nawet się nie spostrzegł, gdy jego rączy -jak na wielbłąda- wierzchowiec dognał na rodzinne ziemie. W oddali majaczył zbudowany zeszłego miesiąca konia fort graniczny, jak na razie skutecznie odstraszający zarówno dzikie hordy centaurów, jak i demarskich dezerterów od głupawych pomysłów zapuszczania się na te tereny. Nad głowami wędrowców latały przemieszczające się w te i nazad pocztowe kruki, gdzieniegdzie szybował orzeł harpijny mrocznych elfów. Gołębi, zwanych przez tubylczą ludność fruwającymi szczurami, nigdzie nie było nawet śladu. Med gnał dalej, zapuszczając się wgłąb własnych włości, aż po niedługim czasie dotarł do najbliższego ośrodka miejskiego, chociaż w porównaniu do innych państw, należało by tę społeczność nazwać metropolis, chociażby z uwagi na liczbę ludności, przewyższającą miasta śmiertelników co najmniej kilkanaście razy.
Cichcem przemknął przez jedną z bocznych bram, główne zapchane były wozami kupców -jak to zwykle w dni targowe bywało-, a czujny Mroczny na baszcie przywitał go lokalnym hejnałem, po czym rozpoczął oficjalny sygnał monarchii.
- Pies cię jebał, elfie! - warknął w myślach, po czym w te pędy podrałował dalej. Zatrzymał "rumaka" dopiero nieopodal karczmy "Chlew", której symbolem był nie dający się nie zauważyć, a wykonany z kości mamuciej ogromny posąg dzika, stojący na niewielkim cokoliku tuż przed wejściem do lokalu. Dookoła pomnika rozlokowano koryta dla zwierząt jucznych i wierzchowych, których właścicielami byli goście zostawiający wewnątrz niekiedy ostatnie rueny. Książę zeskoczył z wielbłąda, który niemal natychmiast oddalił się w kierunku wodopoju, właściciel natomiast udał się do "Chlewa". Czas na ucztę godną monarchy!
Nie minęło parę chwil, a Med był już w środku. Ogromny przepych panujący w lokalu gryzł się nieco z trywialną, rustykalną nazwą i gdyby nie ten dzik z kości słoniowej, można by było myśleć, iż oberżą zarządza jakiś iluzjonista, jeśli nie gildyjny mag chaosu.
Wąpierz zasiadł przy kontuarze, zamawiając pieczonego dzika i czerwone wino w gąsiorku, cały czas przyglądając się gościom. A nuż wydarzy się coś godnego uwagi - to przecież Karnstein...
Medarda zupełnie to nie obchodziło - dostanie demarskie bydło solidną nauczkę i od losu, który zresztą samo sobie zgotowało, i od Wielkiego Chana. Szkoda karnsteińskiego wojska na tak lichego przeciwnika. Rozmyślając o sile militarnej swego rosnącego w siłę państwa, Med nawet się nie spostrzegł, gdy jego rączy -jak na wielbłąda- wierzchowiec dognał na rodzinne ziemie. W oddali majaczył zbudowany zeszłego miesiąca konia fort graniczny, jak na razie skutecznie odstraszający zarówno dzikie hordy centaurów, jak i demarskich dezerterów od głupawych pomysłów zapuszczania się na te tereny. Nad głowami wędrowców latały przemieszczające się w te i nazad pocztowe kruki, gdzieniegdzie szybował orzeł harpijny mrocznych elfów. Gołębi, zwanych przez tubylczą ludność fruwającymi szczurami, nigdzie nie było nawet śladu. Med gnał dalej, zapuszczając się wgłąb własnych włości, aż po niedługim czasie dotarł do najbliższego ośrodka miejskiego, chociaż w porównaniu do innych państw, należało by tę społeczność nazwać metropolis, chociażby z uwagi na liczbę ludności, przewyższającą miasta śmiertelników co najmniej kilkanaście razy.
Cichcem przemknął przez jedną z bocznych bram, główne zapchane były wozami kupców -jak to zwykle w dni targowe bywało-, a czujny Mroczny na baszcie przywitał go lokalnym hejnałem, po czym rozpoczął oficjalny sygnał monarchii.
- Pies cię jebał, elfie! - warknął w myślach, po czym w te pędy podrałował dalej. Zatrzymał "rumaka" dopiero nieopodal karczmy "Chlew", której symbolem był nie dający się nie zauważyć, a wykonany z kości mamuciej ogromny posąg dzika, stojący na niewielkim cokoliku tuż przed wejściem do lokalu. Dookoła pomnika rozlokowano koryta dla zwierząt jucznych i wierzchowych, których właścicielami byli goście zostawiający wewnątrz niekiedy ostatnie rueny. Książę zeskoczył z wielbłąda, który niemal natychmiast oddalił się w kierunku wodopoju, właściciel natomiast udał się do "Chlewa". Czas na ucztę godną monarchy!
Nie minęło parę chwil, a Med był już w środku. Ogromny przepych panujący w lokalu gryzł się nieco z trywialną, rustykalną nazwą i gdyby nie ten dzik z kości słoniowej, można by było myśleć, iż oberżą zarządza jakiś iluzjonista, jeśli nie gildyjny mag chaosu.
Wąpierz zasiadł przy kontuarze, zamawiając pieczonego dzika i czerwone wino w gąsiorku, cały czas przyglądając się gościom. A nuż wydarzy się coś godnego uwagi - to przecież Karnstein...
-
- Szukający Snów
- Posty: 174
- Rejestracja: 13 lat temu
- Rasa: Wampir (Czysta krew)
- Profesje:
- Uwagi administracji: Konto Raena, jest prezentem urodzinowym dla użytkowniczki od administracji (z dnia 3.10.2013) i liczy się jako dodatkowy slot na postać. Raena (konto) jest postacią dodatkową, z czego wynika, że użytkowniczka może posiadać 7+1+1postaci na normalnych zasadach + 1 dodatkowych slotów, jeden jako prezent. Zatem użytkowniczka ma prawo posiadać razem 10 kont.
- Kontakt:
Rish siedziała wygodnie w fotelu, rozkoszując się smakiem czerwonego wina, które piła z kielicha. W głowie układała sobie plan na ten wieczór, który zaczął się bardzo przyjemnie i tak też powinien się skończyć. Tym razem nie miała zamiaru polować, a jedynie skorzystać z tego, że znalazła się w miejscu tak przyjaznym dla wampirów, gdzie można zrzucić wszelkie maski zarezerwowane dla zwykłych śmiertelników Na dole gości było całkiem sporo, jedni wychodzili, drudzy przybywali, więc towarzystwo znalazłoby się od ręki.
Wampirzyca dopiła wino, zakorkowała butelkę z resztą trunku i udała się do łazienki. Tam rozczesała swoje długie, czarne włosy, lekko wygładziła spodnie i tunikę, po czym oceniając swój wygląd na pociągający, wyszła z pomieszczenia, ale zamiast iść do biesiadników, zatrzymała się na środku salonu i tak tkwiła przez moment. Na jej ustach pojawił się uśmiech...
Rish podeszła do barku i wyciągnęła drugi kielich, po czym postawiła go na stoliku obok butelki i swojego kielicha.
- A to ci niespodzianka.. - powiedziała do siebie i zaśmiała się pod nosem. Kobieta znowu usiadła w wygodnym fotelu i sięgnęła po butelkę, żeby nalać nieco wina, ale tym razem do dwóch kielichów.
Była wręcz pewna, że w Karczmie pojawił się ktoś, z kim przyszło jej spędzić tyle czasu, dlatego o pomyłce nie było mowy. Doskonale potrafiła teraz wyczuwać tę osobę, nawet jeśli byłby pod postacią wilka...
- Odnoszę wrażenie mój drogi, że śledzisz mnie. - rzuciła w eter, zaczepnie i z żartem.
- Jestem mile zaskoczona Twoją obecnością Medardzie. - dodała po chwili, wiedząc, że przekaz na pewno trafi do umysłu Wampira, odległość wcale nie była taka duża.
- Czy nie nudzi Ci się czasem tam na dole? - zapytała zupełnie niewinnie.
Wampirzyca dopiła wino, zakorkowała butelkę z resztą trunku i udała się do łazienki. Tam rozczesała swoje długie, czarne włosy, lekko wygładziła spodnie i tunikę, po czym oceniając swój wygląd na pociągający, wyszła z pomieszczenia, ale zamiast iść do biesiadników, zatrzymała się na środku salonu i tak tkwiła przez moment. Na jej ustach pojawił się uśmiech...
Rish podeszła do barku i wyciągnęła drugi kielich, po czym postawiła go na stoliku obok butelki i swojego kielicha.
- A to ci niespodzianka.. - powiedziała do siebie i zaśmiała się pod nosem. Kobieta znowu usiadła w wygodnym fotelu i sięgnęła po butelkę, żeby nalać nieco wina, ale tym razem do dwóch kielichów.
Była wręcz pewna, że w Karczmie pojawił się ktoś, z kim przyszło jej spędzić tyle czasu, dlatego o pomyłce nie było mowy. Doskonale potrafiła teraz wyczuwać tę osobę, nawet jeśli byłby pod postacią wilka...
- Odnoszę wrażenie mój drogi, że śledzisz mnie. - rzuciła w eter, zaczepnie i z żartem.
- Jestem mile zaskoczona Twoją obecnością Medardzie. - dodała po chwili, wiedząc, że przekaz na pewno trafi do umysłu Wampira, odległość wcale nie była taka duża.
- Czy nie nudzi Ci się czasem tam na dole? - zapytała zupełnie niewinnie.
- Medard
- Splatający Przeznaczenie
- Posty: 725
- Rejestracja: 14 lat temu
- Rasa: Wampir
- Profesje: Władca , Mag , Badacz
- Kontakt:
Starożytni mawiali, że najlepiej na własnych śmieciach. Być może to dlatego, iże nigdy nie wychylali nosów znad opasłych tomiszczy tudzież pożółkłych papirusów, w których antenaci ich antenatów spisali to, co według nich podówczas było esencją życia. Nie znali także przybytków podobnych do Chlewa, w których krzyżują się ścieżki kupców przemierzających Therię wzdłuż i wszerz w poszukiwaniu luksusowych dóbr pożądanych przez własne nacje, jak również nabywcy dla towarów, które przywlokły tutaj na swych grzbietach ich rozmaite wierzchowce - od trywialnych koni, przez osły, różnego rodzaju bydło rogate, wielbrądy, słonie, na wielkich nielotach podobnych strusiom, olbrzymich jaszczurach z dalekich krain, elfich wilczyskach i krasnoludzkich piżmowołach skończywszy.
Medard, pochłonięty delektowaniem się miejscowymi specjałami, jak na Karnsteińczyka przystało, niemal nic nie mogło go od nich oderwać. A jednak - wśród nic nieznaczących śmiertelnych, mało wartych Długouchów o skórze barwy mahoniu, niekiedy nawet hebanu oraz krwiopijców, których cena zależała od wielu czynników, jego wyostrzone zmysły wykryły obecność kogoś, kogo nie spodziewałby się w tych stronach. Rish znajdowała się na jednym z pięter i przysyłała mu komunikaty, na które postanowił niezwłocznie odpowiedzieć:
- Też mi coś. Nie jestem szpiegiem, poza tym w Karnsteinie wszystkie szlaki prowadzą do Chlewa. - rzucił z przekąsem.
- Czyżby moje opowieści o tym grajdołku tak Cię zainteresowały? Nie spodziewałaś się karczmy zdobnej w mamucią kość, nieprawdaż? A co powiesz o dziku, wielkim jak koń, stojącym przed lokalem?
Ledwie puścił w eter jedną odpowiedź a już dostał kolejny monit. Czasem telepatyczne przekazy się przydają!
- Nie ma tam nic bardziej od Ciebie godnego uwagi. Domyślam się, że tam na górze uwiłaś sobie przyjemne gniazdko? Zabieram tylko zamówienie i już gramolę się na piętro. - odparł.
Chlew tętnił życiem, co było zupełnie normalne dla tego owianego sławą miejsca. Taki luksus nie mógł pozostać niezauważony przez dłuższy czas.
Medard, pochłonięty delektowaniem się miejscowymi specjałami, jak na Karnsteińczyka przystało, niemal nic nie mogło go od nich oderwać. A jednak - wśród nic nieznaczących śmiertelnych, mało wartych Długouchów o skórze barwy mahoniu, niekiedy nawet hebanu oraz krwiopijców, których cena zależała od wielu czynników, jego wyostrzone zmysły wykryły obecność kogoś, kogo nie spodziewałby się w tych stronach. Rish znajdowała się na jednym z pięter i przysyłała mu komunikaty, na które postanowił niezwłocznie odpowiedzieć:
- Też mi coś. Nie jestem szpiegiem, poza tym w Karnsteinie wszystkie szlaki prowadzą do Chlewa. - rzucił z przekąsem.
- Czyżby moje opowieści o tym grajdołku tak Cię zainteresowały? Nie spodziewałaś się karczmy zdobnej w mamucią kość, nieprawdaż? A co powiesz o dziku, wielkim jak koń, stojącym przed lokalem?
Ledwie puścił w eter jedną odpowiedź a już dostał kolejny monit. Czasem telepatyczne przekazy się przydają!
- Nie ma tam nic bardziej od Ciebie godnego uwagi. Domyślam się, że tam na górze uwiłaś sobie przyjemne gniazdko? Zabieram tylko zamówienie i już gramolę się na piętro. - odparł.
Chlew tętnił życiem, co było zupełnie normalne dla tego owianego sławą miejsca. Taki luksus nie mógł pozostać niezauważony przez dłuższy czas.
-
- Szukający Snów
- Posty: 174
- Rejestracja: 13 lat temu
- Rasa: Wampir (Czysta krew)
- Profesje:
- Uwagi administracji: Konto Raena, jest prezentem urodzinowym dla użytkowniczki od administracji (z dnia 3.10.2013) i liczy się jako dodatkowy slot na postać. Raena (konto) jest postacią dodatkową, z czego wynika, że użytkowniczka może posiadać 7+1+1postaci na normalnych zasadach + 1 dodatkowych slotów, jeden jako prezent. Zatem użytkowniczka ma prawo posiadać razem 10 kont.
- Kontakt:
Wampirzyca wciąż siedziała w wygodnym fotelu, sięgnęła po swój kielich i zaczęła powoli sączyć dobre, czerwone wino. Słońce skryło się za horyzontem i na zewnątrz panował już półmrok, w pomieszczeniu robiło się całkiem przytulnie i przyjemnie. Czego było chcieć więcej?
- Tu możesz mieć rację, zupełnie przypadkiem trafiłam właśnie tutaj. - odparła z uśmiechem i upiła kolejny łyk wina.
- Przyznam szczerze, że przypomniałam sobie o nich, kiedy trafiłam do Karnsteinu. Nie myliłeś się ani trochę Wampirze. I i wygląd tego przybytku faktycznie jest dość nietypowy. - przyznała szczerze. Faktycznie to miejsce miło zaskoczyło Rish swoim wyglądem, atmosferą i nawet smakiem wina. W takim miejscu mogłaby zatrzymać się na nieco dłużej, ale co z tego wyjdzie, czas pokaże.
- Zatrzymałam się wcześniej w innych miejscach. Byłam również w Ekradonie, ale nie zabawiłam tam więcej niż dwa dni... Aczkolwiek ciekawe miejsca na polowania, lecz nie tak jawne jak zawsze. - uśmiechnęła się dość złowieszczo, przypominając sobie jak wyglądały jej polowania.
- Wątpię by ktokolwiek rozpoznał robotę wampira, niektórzy wciąż mają nas za mit, co jak wiemy bywa bardzo zgubnym myśleniem. Ale nam oczywiście to na rękę. Nie ma to jak uwierzyć, kiedy zobaczy się wampira na własne oczy pierwszy i ostatni raz. - zaśmiała się wesoło, jakby to była najciekawsza zabawa na świecie.
Na kolejny przekaz od Medarda, dziewczyna uśmiechnęła się i pokręciła głowa, po czym wypiła trochę wina.
- A więc moja oferta z miejsca przebija to co serwują tam na dole? Ciekawe. - stwierdziła nieco zaczepnie.
- Możesz wierzyć lub nie, przybyłam tutaj niedługo przed Tobą, wiec gniazdko może nie do końca uwite, ale wiadomo.. Liczy się towarzystwo, prawda Wampirze? - zapytała niewinnie.
- Czekam zatem na Ciebie Medardzie. - odpowiedziała na ostatni przekaz Wampira i rozsiadła się wygodniej w fotelu.
- Tu możesz mieć rację, zupełnie przypadkiem trafiłam właśnie tutaj. - odparła z uśmiechem i upiła kolejny łyk wina.
- Przyznam szczerze, że przypomniałam sobie o nich, kiedy trafiłam do Karnsteinu. Nie myliłeś się ani trochę Wampirze. I i wygląd tego przybytku faktycznie jest dość nietypowy. - przyznała szczerze. Faktycznie to miejsce miło zaskoczyło Rish swoim wyglądem, atmosferą i nawet smakiem wina. W takim miejscu mogłaby zatrzymać się na nieco dłużej, ale co z tego wyjdzie, czas pokaże.
- Zatrzymałam się wcześniej w innych miejscach. Byłam również w Ekradonie, ale nie zabawiłam tam więcej niż dwa dni... Aczkolwiek ciekawe miejsca na polowania, lecz nie tak jawne jak zawsze. - uśmiechnęła się dość złowieszczo, przypominając sobie jak wyglądały jej polowania.
- Wątpię by ktokolwiek rozpoznał robotę wampira, niektórzy wciąż mają nas za mit, co jak wiemy bywa bardzo zgubnym myśleniem. Ale nam oczywiście to na rękę. Nie ma to jak uwierzyć, kiedy zobaczy się wampira na własne oczy pierwszy i ostatni raz. - zaśmiała się wesoło, jakby to była najciekawsza zabawa na świecie.
Na kolejny przekaz od Medarda, dziewczyna uśmiechnęła się i pokręciła głowa, po czym wypiła trochę wina.
- A więc moja oferta z miejsca przebija to co serwują tam na dole? Ciekawe. - stwierdziła nieco zaczepnie.
- Możesz wierzyć lub nie, przybyłam tutaj niedługo przed Tobą, wiec gniazdko może nie do końca uwite, ale wiadomo.. Liczy się towarzystwo, prawda Wampirze? - zapytała niewinnie.
- Czekam zatem na Ciebie Medardzie. - odpowiedziała na ostatni przekaz Wampira i rozsiadła się wygodniej w fotelu.
- Medard
- Splatający Przeznaczenie
- Posty: 725
- Rejestracja: 14 lat temu
- Rasa: Wampir
- Profesje: Władca , Mag , Badacz
- Kontakt:
Na zewnątrz zaczynało pomału zmierzchać, lecz komu jak komu, ale wąpierzom w zupełności ten stan rzeczy nie przeszkadzał. Wręcz przeciwnie, wedle starych bajań ludności, gdy tylko się ściemni, krwiopijca opuszcza bezpieczny barłóg i wyrusza na żer. Tego typu zabobony nie tyczyły na szczęście miejsc takich jak Karnstein, gdzie prawdziwego wampira ze świeca szukać, a istoty żłopiące krew tu i ówdzie to najczęściej lokalni śmiertelnicy, tylko w niewielu przypadkach przyłapano na takim procederze mrocznego elfa. Zaiste bardzo pijany musiał być cudzoziemiec, by nie móc odróżnić sączącego juchę długoucha od realnego krwiopijcy.
Tymczasem w Chlewie eter aż trzeszczał od natłoku przepływających informacji. Medard od razu odpowiedział, by nie stracić wątku:
- To jestem w stanie zaakceptować -jak wielu przed Tobą i zapewne wielu potem. Zawsze ktoś się nawinie... Rzucił, po czym znów delektował się winem i pieczystym, które aż wrzeszczało, by nie pozostać na stole. Szkoda marnować takich specjałów.
- Nietypowy jak na ludzkie kraje Alaranii, jedynie Krasnoludy na Północy i długouchy Kryształowego Królestwa mogą poszczycić się podobnymi, jeśli nie bardziej wykwintnie urządzonymi wnętrzami. Chociaż wątpię, by elfy potrafiły przyrządzać tak wyśmienitego dzika. One nie jedzą takich rzeczy. - dodał i znowu kielich poszedł w ruch i tak do następnego komunikatu.
- Ekradon, powiadasz? Poza portem śródlądowym nie maja tam nic godnego uwagi, a szkoda. Knajpy bardziej odpowiednie dla flisaków, daleko im do leońskiego dajmy na to poziomu. Co do polowań - miejsce dobre jak każde inne, chociaż akurat Ekradon należy do tych terenów, które traktują o nas jedynie w mitach. Dobrze dla nas, autochtoni zaś nie najedzą się strachu przed nieuniknionym. - zaśmiał się, dokończył zamówioną pieczeń i z do połowy opróżnionym gąsiorem udał się na piętro. Tam zastała go kolejna wiadomość.
- Oczywiście. Choć to osławiony Chlew, nic nie przebije czasu spędzonego z Tobą. Co do mitologicznego wampira - istnieje wiele całkiem zwyczajnych drapieżców zwierzaczkowych, którzy pozostawiają takież same bądź zbliżone rany. Weźmy na przykład takiego kota... - rzucił ze schodów wiodących na górne kondygnacje Chlewa.
- W rzeczy samej. Jadło czy napitki nawet takie jak tu przy niedobranym towarzystwie szybciutko tracą swe walory. Od razu chce się opuścić takie miejsce... - odparł, będąc już w zasięgu jej wzroku, a gdy dotarł do właściwego stolika, rzucił nieco żartobliwie:
- Witam ponownie, tym razem pozwoliłem eterowi odpocząć. Przeciążony źle przesyła wiadomości.
Postawił gąsiorek na stole, zasiadł w uprzednio przygotowanym fotelu i czekał na kontynuację rozmowy. Zapowiadał się mile spędzony wieczór...
Tymczasem w Chlewie eter aż trzeszczał od natłoku przepływających informacji. Medard od razu odpowiedział, by nie stracić wątku:
- To jestem w stanie zaakceptować -jak wielu przed Tobą i zapewne wielu potem. Zawsze ktoś się nawinie... Rzucił, po czym znów delektował się winem i pieczystym, które aż wrzeszczało, by nie pozostać na stole. Szkoda marnować takich specjałów.
- Nietypowy jak na ludzkie kraje Alaranii, jedynie Krasnoludy na Północy i długouchy Kryształowego Królestwa mogą poszczycić się podobnymi, jeśli nie bardziej wykwintnie urządzonymi wnętrzami. Chociaż wątpię, by elfy potrafiły przyrządzać tak wyśmienitego dzika. One nie jedzą takich rzeczy. - dodał i znowu kielich poszedł w ruch i tak do następnego komunikatu.
- Ekradon, powiadasz? Poza portem śródlądowym nie maja tam nic godnego uwagi, a szkoda. Knajpy bardziej odpowiednie dla flisaków, daleko im do leońskiego dajmy na to poziomu. Co do polowań - miejsce dobre jak każde inne, chociaż akurat Ekradon należy do tych terenów, które traktują o nas jedynie w mitach. Dobrze dla nas, autochtoni zaś nie najedzą się strachu przed nieuniknionym. - zaśmiał się, dokończył zamówioną pieczeń i z do połowy opróżnionym gąsiorem udał się na piętro. Tam zastała go kolejna wiadomość.
- Oczywiście. Choć to osławiony Chlew, nic nie przebije czasu spędzonego z Tobą. Co do mitologicznego wampira - istnieje wiele całkiem zwyczajnych drapieżców zwierzaczkowych, którzy pozostawiają takież same bądź zbliżone rany. Weźmy na przykład takiego kota... - rzucił ze schodów wiodących na górne kondygnacje Chlewa.
- W rzeczy samej. Jadło czy napitki nawet takie jak tu przy niedobranym towarzystwie szybciutko tracą swe walory. Od razu chce się opuścić takie miejsce... - odparł, będąc już w zasięgu jej wzroku, a gdy dotarł do właściwego stolika, rzucił nieco żartobliwie:
- Witam ponownie, tym razem pozwoliłem eterowi odpocząć. Przeciążony źle przesyła wiadomości.
Postawił gąsiorek na stole, zasiadł w uprzednio przygotowanym fotelu i czekał na kontynuację rozmowy. Zapowiadał się mile spędzony wieczór...
-
- Szukający Snów
- Posty: 174
- Rejestracja: 13 lat temu
- Rasa: Wampir (Czysta krew)
- Profesje:
- Uwagi administracji: Konto Raena, jest prezentem urodzinowym dla użytkowniczki od administracji (z dnia 3.10.2013) i liczy się jako dodatkowy slot na postać. Raena (konto) jest postacią dodatkową, z czego wynika, że użytkowniczka może posiadać 7+1+1postaci na normalnych zasadach + 1 dodatkowych slotów, jeden jako prezent. Zatem użytkowniczka ma prawo posiadać razem 10 kont.
- Kontakt:
Rishann wciąż odpowiadała na przekazy, które wysyłał jej Medard. O dziwo nigdy wcześniej nie korzystała tyle z tej możliwości komunikacji, jeśli chodzi o inne osoby, a tutaj był oto wręcz bardzo wygodne i lubiła ten sposób porozumiewania się akurat z tym Wampirem. Wina w kielichu zostało jeszcze całkiem sporo, ale kobieta postanowiła poczekać aż Med dołączy do niej, bo i w tej chwili picie samej nie miało najmniejszego sensu, kiedy w pobliżu znajdowało się takie towarzystwo.
- Nie oceniaj tak źle Ekradonu, zawsze mogłam trafić znacznie gorzej, a tam jeszcze jakoś nadarzyła się okazja do rozerwania się, ale tylko mojego. - zaśmiała się na samo wspomnienie udanych łowów.
- Powinieneś faktycznie kiedyś odwiedzić tamto miejsce, żeby przekonać się, że nie do końca jest tam tak nudno. - powiedziała, ale w tonie jej głosu kryła się mała zagadka.
- Skoro więc twierdzisz ta, masz niezwykle szczęście, że w tej podróży trafiłeś znowu akurat na mnie. - powiedziała całkiem przyjacielsko, zupełnie inaczej niż zazwyczaj.
Wampirzyca siedziała wygodnie w fotelu, myśląc o różnych sprawach, o których nikt inny pojęcia nie miał, właściwie mało kto mógłby podejrzewać ją o takie pomysły, ale... Rish zawsze miała talent do zaskakiwania.
Czekając na Medarda, Wampirzyca rozważała różne opcje na ten wieczór, ale jedno było pewne - nudzić się nie będą. Sięgnęła po kielich i postanowiła napić się jeszcze trochę, jakoś tego trunku nie pozwalała jej, by naczynie stało zupełnie nietknięte.
Czekanie na swojego towarzysza wcale nie było tak długie, jakby można było się spodziewać. Już niedługo usłyszała kolejny przekaz, na który po prostu się uśmiechnęła, a potem Med był już w jej pokoju.
- Witaj Medardzie. - przywitała go z uśmiechem.
- Jak widzisz gniazdko jeszcze uwite nie jest, ale nie miałam ochoty na spędzanie czasu tam na dole z innymi ,dlatego wynajęłam właśnie to. - powiedziała, a kiedy Wampir zasiadł na fotelu, przysunęła kielich przeznaczony dla niego.
- Ani trochę nie myliłeś się w sprawie wina. Jest naprawdę wyborne. - powiedziała zerkając na niego i pijąc jego zdrowie.
- Twój Karnstein naprawdę ma się czym pochwalić, jestem pod wrażeniem tego miejsca. - powiedziała z uśmiechem.
- Długo się nie widzieliśmy. - przyznała po chwili.
- Nie oceniaj tak źle Ekradonu, zawsze mogłam trafić znacznie gorzej, a tam jeszcze jakoś nadarzyła się okazja do rozerwania się, ale tylko mojego. - zaśmiała się na samo wspomnienie udanych łowów.
- Powinieneś faktycznie kiedyś odwiedzić tamto miejsce, żeby przekonać się, że nie do końca jest tam tak nudno. - powiedziała, ale w tonie jej głosu kryła się mała zagadka.
- Skoro więc twierdzisz ta, masz niezwykle szczęście, że w tej podróży trafiłeś znowu akurat na mnie. - powiedziała całkiem przyjacielsko, zupełnie inaczej niż zazwyczaj.
Wampirzyca siedziała wygodnie w fotelu, myśląc o różnych sprawach, o których nikt inny pojęcia nie miał, właściwie mało kto mógłby podejrzewać ją o takie pomysły, ale... Rish zawsze miała talent do zaskakiwania.
Czekając na Medarda, Wampirzyca rozważała różne opcje na ten wieczór, ale jedno było pewne - nudzić się nie będą. Sięgnęła po kielich i postanowiła napić się jeszcze trochę, jakoś tego trunku nie pozwalała jej, by naczynie stało zupełnie nietknięte.
Czekanie na swojego towarzysza wcale nie było tak długie, jakby można było się spodziewać. Już niedługo usłyszała kolejny przekaz, na który po prostu się uśmiechnęła, a potem Med był już w jej pokoju.
- Witaj Medardzie. - przywitała go z uśmiechem.
- Jak widzisz gniazdko jeszcze uwite nie jest, ale nie miałam ochoty na spędzanie czasu tam na dole z innymi ,dlatego wynajęłam właśnie to. - powiedziała, a kiedy Wampir zasiadł na fotelu, przysunęła kielich przeznaczony dla niego.
- Ani trochę nie myliłeś się w sprawie wina. Jest naprawdę wyborne. - powiedziała zerkając na niego i pijąc jego zdrowie.
- Twój Karnstein naprawdę ma się czym pochwalić, jestem pod wrażeniem tego miejsca. - powiedziała z uśmiechem.
- Długo się nie widzieliśmy. - przyznała po chwili.
- Medard
- Splatający Przeznaczenie
- Posty: 725
- Rejestracja: 14 lat temu
- Rasa: Wampir
- Profesje: Władca , Mag , Badacz
- Kontakt:
Chlew nadal tętnił życiem, chociaż w większości ludzi zastąpiły mroczne elfy, coraz więcej się schodziło także osobników prowadzących typowo nocny tryb życia. Czy to było związane z adaptacjami rasowymi, czy też sposobem zarabiania na chleb - lokal niemal pękał w szwach.
Tymczasem Med i Rish mieli dogodny punkt obserwacyjny na ten cały rejwach. Do tego przedniej jakości wino, niewiele więcej trzeba, by miło spędzić czas. Rozmowy trwały w najlepsze, a wszystko wskazywało na to, że to nie będzie zwyczajny dzień w Chlewie - nawet podczas targów aż tylu ludzi naraz raczej nie zdołano by zebrać na dole, co wskazywało, iż ktoś wynajął sobie część dla swoich celów - czas pokaże, co się święci.
- Może masz rację. Nie każdy Ekradończyk to nadęty buc niewyściubiający nosa poza własny grajdół, poza tym gdyby rzeczywiście było aż tak źle, nie siedziałabyś tam tyle czasu. - zaśmiał się. - Nawet i buc daje pełen brzuch, a im bardziej zabobonne mają społeczeństwo, tym lepiej dla nas. - dodał.
- Może tak kiedyś uczynię. Ostatnio byłem przelotem, musiałem przetransportować masę uciekinierów, może stąd to zniesmaczenie ichnimi zwyczajami. A ekradoński port jest wart swej sławy, nie tylko z powodu handlu rybnego i jarmarcznego harmidru... - rzucił, zaintrygowany dziwną zmianą głosu towarzyszki. Coś ukrywała, tylko co to takiego było? Czyżby jakaś nowa zdobycz? Jeśli tak - było to zapewne indywiduum jakich mało, szczególnie w takich miejscach jak Ekradon.
- Moich wypowiedzi nie zwykłem rzucać na wiatr - po co niepotrzebnie tracić siły, które można z powodzeniem zużyć w ciekawszym i bardziej pożytecznym celu. Nierzadko można spotkać kogoś takiego, jak Ty. - oznajmił na koniec tej długiej wymiany komunikatów.
Po przywitaniu i wymienieniu uprzejmości zaczęła się zwyczajna rozmowa, eter nie był już potrzebny - tylko by przeszkadzał.
- Widzę właśnie, ale to i tak jest pałac w porównaniu do dajmy na to tego, co tam na dole albo jurt centaurów na pobliskich stepach. Z motłochem rzeczywiście nie powinno się mieszać - to nie ma sensu...
Skończył wypowiedź, po czym nalał sobie wina do kielicha otrzymanego od Rish.
- Dziękuję za uznanie. Co jak co, ale trunki w Chlewie od niepamiętnych czasów były nie do ruszenia, jeśli chodzi o walory.
- Rad jestem, że przypadł Ci do gustu. Dziesięć pokoleń de Nasfiretów pracowało nad tym, by budził w przyjezdnych chęć życia, podziw i euforyczny wręcz nastrój. - dodał i upił kolejny haust przedniego wina z Chlewa.
- Jakoś tak dziwnie wyszło. Wszystko przez te centaury - zawsze komuś dranie muszą napsuć krwi... - musiał to z siebie wyrzucić, a chyba nie znał większego szkodnika niż ci niemający nic wspólnego z cywilizacją stepowcy.
Tymczasem Med i Rish mieli dogodny punkt obserwacyjny na ten cały rejwach. Do tego przedniej jakości wino, niewiele więcej trzeba, by miło spędzić czas. Rozmowy trwały w najlepsze, a wszystko wskazywało na to, że to nie będzie zwyczajny dzień w Chlewie - nawet podczas targów aż tylu ludzi naraz raczej nie zdołano by zebrać na dole, co wskazywało, iż ktoś wynajął sobie część dla swoich celów - czas pokaże, co się święci.
- Może masz rację. Nie każdy Ekradończyk to nadęty buc niewyściubiający nosa poza własny grajdół, poza tym gdyby rzeczywiście było aż tak źle, nie siedziałabyś tam tyle czasu. - zaśmiał się. - Nawet i buc daje pełen brzuch, a im bardziej zabobonne mają społeczeństwo, tym lepiej dla nas. - dodał.
- Może tak kiedyś uczynię. Ostatnio byłem przelotem, musiałem przetransportować masę uciekinierów, może stąd to zniesmaczenie ichnimi zwyczajami. A ekradoński port jest wart swej sławy, nie tylko z powodu handlu rybnego i jarmarcznego harmidru... - rzucił, zaintrygowany dziwną zmianą głosu towarzyszki. Coś ukrywała, tylko co to takiego było? Czyżby jakaś nowa zdobycz? Jeśli tak - było to zapewne indywiduum jakich mało, szczególnie w takich miejscach jak Ekradon.
- Moich wypowiedzi nie zwykłem rzucać na wiatr - po co niepotrzebnie tracić siły, które można z powodzeniem zużyć w ciekawszym i bardziej pożytecznym celu. Nierzadko można spotkać kogoś takiego, jak Ty. - oznajmił na koniec tej długiej wymiany komunikatów.
Po przywitaniu i wymienieniu uprzejmości zaczęła się zwyczajna rozmowa, eter nie był już potrzebny - tylko by przeszkadzał.
- Widzę właśnie, ale to i tak jest pałac w porównaniu do dajmy na to tego, co tam na dole albo jurt centaurów na pobliskich stepach. Z motłochem rzeczywiście nie powinno się mieszać - to nie ma sensu...
Skończył wypowiedź, po czym nalał sobie wina do kielicha otrzymanego od Rish.
- Dziękuję za uznanie. Co jak co, ale trunki w Chlewie od niepamiętnych czasów były nie do ruszenia, jeśli chodzi o walory.
- Rad jestem, że przypadł Ci do gustu. Dziesięć pokoleń de Nasfiretów pracowało nad tym, by budził w przyjezdnych chęć życia, podziw i euforyczny wręcz nastrój. - dodał i upił kolejny haust przedniego wina z Chlewa.
- Jakoś tak dziwnie wyszło. Wszystko przez te centaury - zawsze komuś dranie muszą napsuć krwi... - musiał to z siebie wyrzucić, a chyba nie znał większego szkodnika niż ci niemający nic wspólnego z cywilizacją stepowcy.
-
- Szukający Snów
- Posty: 174
- Rejestracja: 13 lat temu
- Rasa: Wampir (Czysta krew)
- Profesje:
- Uwagi administracji: Konto Raena, jest prezentem urodzinowym dla użytkowniczki od administracji (z dnia 3.10.2013) i liczy się jako dodatkowy slot na postać. Raena (konto) jest postacią dodatkową, z czego wynika, że użytkowniczka może posiadać 7+1+1postaci na normalnych zasadach + 1 dodatkowych slotów, jeden jako prezent. Zatem użytkowniczka ma prawo posiadać razem 10 kont.
- Kontakt:
Wampirzyca słuchała swojego towarzysza, śmiejąc się razem z nim. Rozmowa szla całkiem miło, właściwie nigdy jej nie nudziła, co było ewenementem w kontaktach z innymi istotami, jakich Rish miała okazję doświadczyć. Kobieta była dumna z siebie, że przekonała Meda do odwiedzenia Ekradon po raz kolejny i przekonania się, że wcale nie jest tam tak źle. Uśmiechnęła się więc do niego i wypiła trochę wina.
- Czasem po prostu dobrze jest wiedzieć czego się szuka. - skomentowała potem i puściła mu oczko.
Wampir po raz kolejny powiedział coś, co zaskoczyło Rishann, ostatnio słyszała od niego zadziwiającą ilość komplementów, co niby powinno być dla niej czymś zupełnie zwyczajnym, teraz nabierało zupełnie innych barw.
- Schlebiasz mi Medardzie. - odpowiedziała, zerkając na niego zaczepnie.
- Tyle komplementów z twoich ust i kobieta może nie wiedzieć co zrobić. - powiedziała i właściwie była przekonana, że niejedna niewinna istotka dała się nabrać na komplementy, jakimi zasypywał Medard, aczkolwiek Rish była o tyle w komfortowej sytuacji, że wobec niej, Med był zwyczajnie szczery, co było bardzo dużym plusem. Wampirzyca musiała również przyznać, że było to również miłe.
- Oh, naprawdę nie sądziłam, że aż tak zwracana jest uwaga na to wino. - powiedziała z uznaniem.
- Z resztą czego mogłam się spodziewać. - zaśmiała się wesoło.
- Zaiste jest to wino pierwszej klasy. - pochwaliła gust Meda i wypiła łyk czerwonego trunku, który tak cudownie smakował.
Kiedy Wampir wspomniał o centaurach, kobieta spojrzała na niego i przewróciła oczami.
- Nawet mi nie przypominaj o tych istotach. Po ostatnim spotkaniu, mam nadzieję, że więcej ich nie zobaczę. - parsknęła śmiechem.
- Nie dziwę się, że masz ich dość. Ale może są też istoty wśród nich, godne jakiekolwiek uwagi, a przynajmniej dobrze jest mieć taką nadzieję. - wzruszyła lekko ramionami, choć nie do końca była przekonana, że istnieje jakiś poukładany centaur.
- Na szczęście teraz oboje nie musimy się nimi przejmować.
- Czasem po prostu dobrze jest wiedzieć czego się szuka. - skomentowała potem i puściła mu oczko.
Wampir po raz kolejny powiedział coś, co zaskoczyło Rishann, ostatnio słyszała od niego zadziwiającą ilość komplementów, co niby powinno być dla niej czymś zupełnie zwyczajnym, teraz nabierało zupełnie innych barw.
- Schlebiasz mi Medardzie. - odpowiedziała, zerkając na niego zaczepnie.
- Tyle komplementów z twoich ust i kobieta może nie wiedzieć co zrobić. - powiedziała i właściwie była przekonana, że niejedna niewinna istotka dała się nabrać na komplementy, jakimi zasypywał Medard, aczkolwiek Rish była o tyle w komfortowej sytuacji, że wobec niej, Med był zwyczajnie szczery, co było bardzo dużym plusem. Wampirzyca musiała również przyznać, że było to również miłe.
- Oh, naprawdę nie sądziłam, że aż tak zwracana jest uwaga na to wino. - powiedziała z uznaniem.
- Z resztą czego mogłam się spodziewać. - zaśmiała się wesoło.
- Zaiste jest to wino pierwszej klasy. - pochwaliła gust Meda i wypiła łyk czerwonego trunku, który tak cudownie smakował.
Kiedy Wampir wspomniał o centaurach, kobieta spojrzała na niego i przewróciła oczami.
- Nawet mi nie przypominaj o tych istotach. Po ostatnim spotkaniu, mam nadzieję, że więcej ich nie zobaczę. - parsknęła śmiechem.
- Nie dziwę się, że masz ich dość. Ale może są też istoty wśród nich, godne jakiekolwiek uwagi, a przynajmniej dobrze jest mieć taką nadzieję. - wzruszyła lekko ramionami, choć nie do końca była przekonana, że istnieje jakiś poukładany centaur.
- Na szczęście teraz oboje nie musimy się nimi przejmować.
- Medard
- Splatający Przeznaczenie
- Posty: 725
- Rejestracja: 14 lat temu
- Rasa: Wampir
- Profesje: Władca , Mag , Badacz
- Kontakt:
Dobrze jest natrafić na kogoś, w towarzystwie którego w ogóle nie można się nudzić. Med miał niebywałe szczęście, że udało mu się napotkać Rish na swej drodze i to kolejny raz. Chlew jak zwykle tętnił życiem, którego rejwach miejscami dochodził przez lufty wentylacyjne w wynajętym przez wampirzycę pokoju na górze. Cały urok czegoś, co gdzie indziej zowie się zajazdem, chociaż w Karnsteinie ma luksusy co najmniej magnackiego pałacu. Widać to było chociażby po przedniej jakości winie, którego kolejny łyk trafił do wampirzego gardła.
- Niestety, owa wiedza nie jest cechą powszechną u ogółu ludzkości. Inne rasy za wyjątkiem dzikich elfów z pustyń i nomen omen centaurów, których zaznajomienie z tą sztuką umysłu jest jeszcze gorsze niż ludzi, plasują się wyżej, ale i tak ciut za nisko. Takie życie. - dodał, filozofując.
Med odpowiedział uśmieszkiem na flirciki ze strony Rish, gdyż miał pewność, że nie maja one początku w winie, którego pito tu ogromne ilości. Wszak krwiopijcy słyną z niebywałej wręcz tolerancji alkoholu, więc takie coś nie spowodowałoby aż takich skutków.
- Czyż nie o to w życiu chodzi, by czuć się docenianym? Jak to mawiają cukiernicy: słodyczy nigdy za wiele. - odparł z typowym dla siebie podejściem do rzeczy.
- Śmiertelniczka spoza księstwa tak, ale... - urwał, by zebrać myśli, a może nie chciał kończyć tego tajemniczo brzmiącego wywodu. Wiedział bowiem, że szczerość w tak delikatnej materii jest jedynym wyjściem. Gierki typowe dla śmiertelników należy zostawić tam, gdzie ich miejsce - do kontaktów z nimi.
- Byle sikacza na pewno tu nie podadzą, taki mają styl, niezmienny od pokoleń. Pracują sobie tym na uznanie wśród miejscowych jaki i gości. - dorzucił, po czym kontynuował - W końcu jesteśmy w Chlewie, chruuuuuuum.
Udał rasowego dzika, po czym zaśmiał się donośnie. Gry słowne bardzo go bawiły.
Od chlewiczka do tuczniczka, od świniaczków do centaurów. Porównanie przednie, że też te kreatury bez kultury innej niż mikroby bytujące w ich trzewiach zdołały przeżyć tyle czasu...
- To samo miałem powiedzieć! Jeszcze Chan trzyma jakiś poziom, ale tamtej ordyniec to totalne dno, a może nawet głębokie pokłady syfu pod mułem dennym. Ciekaw jestem tylko, skąd takie cudaki się biorą. - dodał, śmiejąc się razem z Rish.
- Miałem przyjemność poznać jednego takiego w Kryształowym Królestwie. Inteligencik, jakich mało, nadworny uczony i doradca królewskiej rodziny. Jak mu było... Cheirones Afidiarikis, o. Zupełnie nietuzinkowa postać. Elfy jednak potrafią czynić rzeczy praktycznie niemożliwe, a może to po prostu zwykły geniusz? Poza tym indywiduum, jeden ród zawiaduje sąsiednim zajazdem o jakże oryginalnej nazwie "Pod jurnym osłem" i takmiże kłapouchem ustawionym na dziedzińcu, zupełnie jak ten dzik z Chlewa, a ponoć kunisie pierwsze go postawiły. - a jednak istnieje coś takiego, jak ucywilizowany centaur. Tylko te dzikusy ze stepów theryjskich psują opinię o koniokształtnych.
- Masz całkowitą rację. Niech sobie dzikusy hulają po stepach, byle nie okazywały swej wylewności przygodnie spotkanym osobom. - odparł, po czym wlał w siebie kolejny haust wina.
- Niestety, owa wiedza nie jest cechą powszechną u ogółu ludzkości. Inne rasy za wyjątkiem dzikich elfów z pustyń i nomen omen centaurów, których zaznajomienie z tą sztuką umysłu jest jeszcze gorsze niż ludzi, plasują się wyżej, ale i tak ciut za nisko. Takie życie. - dodał, filozofując.
Med odpowiedział uśmieszkiem na flirciki ze strony Rish, gdyż miał pewność, że nie maja one początku w winie, którego pito tu ogromne ilości. Wszak krwiopijcy słyną z niebywałej wręcz tolerancji alkoholu, więc takie coś nie spowodowałoby aż takich skutków.
- Czyż nie o to w życiu chodzi, by czuć się docenianym? Jak to mawiają cukiernicy: słodyczy nigdy za wiele. - odparł z typowym dla siebie podejściem do rzeczy.
- Śmiertelniczka spoza księstwa tak, ale... - urwał, by zebrać myśli, a może nie chciał kończyć tego tajemniczo brzmiącego wywodu. Wiedział bowiem, że szczerość w tak delikatnej materii jest jedynym wyjściem. Gierki typowe dla śmiertelników należy zostawić tam, gdzie ich miejsce - do kontaktów z nimi.
- Byle sikacza na pewno tu nie podadzą, taki mają styl, niezmienny od pokoleń. Pracują sobie tym na uznanie wśród miejscowych jaki i gości. - dorzucił, po czym kontynuował - W końcu jesteśmy w Chlewie, chruuuuuuum.
Udał rasowego dzika, po czym zaśmiał się donośnie. Gry słowne bardzo go bawiły.
Od chlewiczka do tuczniczka, od świniaczków do centaurów. Porównanie przednie, że też te kreatury bez kultury innej niż mikroby bytujące w ich trzewiach zdołały przeżyć tyle czasu...
- To samo miałem powiedzieć! Jeszcze Chan trzyma jakiś poziom, ale tamtej ordyniec to totalne dno, a może nawet głębokie pokłady syfu pod mułem dennym. Ciekaw jestem tylko, skąd takie cudaki się biorą. - dodał, śmiejąc się razem z Rish.
- Miałem przyjemność poznać jednego takiego w Kryształowym Królestwie. Inteligencik, jakich mało, nadworny uczony i doradca królewskiej rodziny. Jak mu było... Cheirones Afidiarikis, o. Zupełnie nietuzinkowa postać. Elfy jednak potrafią czynić rzeczy praktycznie niemożliwe, a może to po prostu zwykły geniusz? Poza tym indywiduum, jeden ród zawiaduje sąsiednim zajazdem o jakże oryginalnej nazwie "Pod jurnym osłem" i takmiże kłapouchem ustawionym na dziedzińcu, zupełnie jak ten dzik z Chlewa, a ponoć kunisie pierwsze go postawiły. - a jednak istnieje coś takiego, jak ucywilizowany centaur. Tylko te dzikusy ze stepów theryjskich psują opinię o koniokształtnych.
- Masz całkowitą rację. Niech sobie dzikusy hulają po stepach, byle nie okazywały swej wylewności przygodnie spotkanym osobom. - odparł, po czym wlał w siebie kolejny haust wina.
-
- Szukający Snów
- Posty: 174
- Rejestracja: 13 lat temu
- Rasa: Wampir (Czysta krew)
- Profesje:
- Uwagi administracji: Konto Raena, jest prezentem urodzinowym dla użytkowniczki od administracji (z dnia 3.10.2013) i liczy się jako dodatkowy slot na postać. Raena (konto) jest postacią dodatkową, z czego wynika, że użytkowniczka może posiadać 7+1+1postaci na normalnych zasadach + 1 dodatkowych slotów, jeden jako prezent. Zatem użytkowniczka ma prawo posiadać razem 10 kont.
- Kontakt:
Wampirzyca bardzo ceniła sobie towarzystwo Medarda, dzięki któremu nie narzekała na brak rozrywki, rozmowy czy też nawet komplementów, które prawił jej coraz częściej. Mało który mężczyzna, którego spotkała na swojej drodze, a było ich bardzo wielu, mógł równać się właśnie z nim. Nie każdy może poszczycić się inteligencją i klasą.
- Jak dla mnie rasa centaurów jest jak ruletka, nigdy nie wiesz na kogo trafisz, a zawsze ktoś może trafić ciebie. - zaśmiała się, mając w głowie sytuację z wolnym strzelcem.
Med uśmiechnął się do Rish w sposób, który nie był dla niej tajemnicą, flirty również nią dla niej nie były, bo z czego może korzystać taka wampirzyca jak ona? Ale Książę Karnsteinu nie był jedną z ofiar jej nie raz lubieżnych zabaw. Tym razem wszystko toczyło się własnym torem.
- Z drugiej strony co za dużo to nie zdrowo, ale Tobie akurat dobrze idzie. - zerknęła zaczepnie, uśmiechając się przy tym, a potem dopiła resztę wina, która jeszcze zachowała się na dnie kielicha.
Medard zaskoczył nieco Rish niedokończonym zdaniem, ale nie naciskała na to by jednak słowa dotarły do swojego końca, tak czy siak, wszystko wyjdzie na jaw w swoim czasie, o tym Wampirzyca była przekonana.
- Widzę, że masz sporo talentów, o których nie wiem. - skomentowała udawanie odgłosu świni, po czym roześmiała się razem ze swoim towarzyszem.
- Aż boje się zapytać czym jeszcze możesz mnie zaskoczyć. - dodała po chwili, z nutką dwuznaczności.
Nie zwlekając dłużej wstała i sięgnęła po wino, by nalać sobie jeszcze do pustego kielicha. Potem zerknęła na Medarda i uśmiechnęła się.
- Elfy mając oś w sobie, najlepszą ich częścią jest krew. - puściła mu oczko.
- Ale są też sprawy, za które podziwia się pewne rasy, nawet ktoś taki jak ja, darzy szacunkiem niektórych. - stwierdziła, jakby to było coś naprawdę niezwykłego. Jakby nie patrzeć, obcowanie z Rish było niemałym ryzykiem, ale kto o tym myślał? Zapewne nikt... A potem już nie było o czym myśleć, a raczej - nie było jak. Wampirzyca stała przy stoliku, trzymając swój kielich i pijąc powoli wino.
- Skoro już mowa o elfach, ich kobiety są całkiem ładne. - przyznała szczerze. - A to już spory plus dla tej rasy.
- Jak dla mnie rasa centaurów jest jak ruletka, nigdy nie wiesz na kogo trafisz, a zawsze ktoś może trafić ciebie. - zaśmiała się, mając w głowie sytuację z wolnym strzelcem.
Med uśmiechnął się do Rish w sposób, który nie był dla niej tajemnicą, flirty również nią dla niej nie były, bo z czego może korzystać taka wampirzyca jak ona? Ale Książę Karnsteinu nie był jedną z ofiar jej nie raz lubieżnych zabaw. Tym razem wszystko toczyło się własnym torem.
- Z drugiej strony co za dużo to nie zdrowo, ale Tobie akurat dobrze idzie. - zerknęła zaczepnie, uśmiechając się przy tym, a potem dopiła resztę wina, która jeszcze zachowała się na dnie kielicha.
Medard zaskoczył nieco Rish niedokończonym zdaniem, ale nie naciskała na to by jednak słowa dotarły do swojego końca, tak czy siak, wszystko wyjdzie na jaw w swoim czasie, o tym Wampirzyca była przekonana.
- Widzę, że masz sporo talentów, o których nie wiem. - skomentowała udawanie odgłosu świni, po czym roześmiała się razem ze swoim towarzyszem.
- Aż boje się zapytać czym jeszcze możesz mnie zaskoczyć. - dodała po chwili, z nutką dwuznaczności.
Nie zwlekając dłużej wstała i sięgnęła po wino, by nalać sobie jeszcze do pustego kielicha. Potem zerknęła na Medarda i uśmiechnęła się.
- Elfy mając oś w sobie, najlepszą ich częścią jest krew. - puściła mu oczko.
- Ale są też sprawy, za które podziwia się pewne rasy, nawet ktoś taki jak ja, darzy szacunkiem niektórych. - stwierdziła, jakby to było coś naprawdę niezwykłego. Jakby nie patrzeć, obcowanie z Rish było niemałym ryzykiem, ale kto o tym myślał? Zapewne nikt... A potem już nie było o czym myśleć, a raczej - nie było jak. Wampirzyca stała przy stoliku, trzymając swój kielich i pijąc powoli wino.
- Skoro już mowa o elfach, ich kobiety są całkiem ładne. - przyznała szczerze. - A to już spory plus dla tej rasy.
- Medard
- Splatający Przeznaczenie
- Posty: 725
- Rejestracja: 14 lat temu
- Rasa: Wampir
- Profesje: Władca , Mag , Badacz
- Kontakt:
Medard cenił sobie towarzystwo Rishann, przynajmniej nie mógł narzekać na brak zajęcia czy też nowych , często jakże dziwacznych przygód napotkanych na drodze. Z kimś takim nigdy nie ma czasu na odczucia w rodzaju nudy tudzież zniechęcenia - to wykluczone.
- W rzeczy samej. Rzadko trafia się ktoś konkretny, obyty, potrafiący zachować się w danej sytuacji. Większości jednak polot, intelekt czy swego rodzaju erudycja jest zupełnie obca - bo po co to dzikusom ze stepów? Co do strzelców - pozwolisz, że przemilczę ten nieciekawy temat, na samo brzmienie którego od razu bierze zdegustowanie tudzież odruch wymiotny. Z drugiej strony jednak nie każdy musi być wychowany do życia w cywilizacji. - dodał na koniec, gdy tylko Rish wspomniała o tym nieszczęsnym centaurze - strzelcu wyborowym.
- Za dużo, to nawet i dziki nie zjedzą, ale z pewnymi rzeczami po prostu nie da się przesadzić. Miło, że mnie doceniasz - nie każdy zdobywa się na taki czyn... - odpowiedział uśmiechem na uśmiech towarzyszki, po czym dopił resztę wina z kielicha. Czego jak czego, ale wina dobrej jakości w Chlewie nigdy nie brakowało.
- Jeszcze wiele nie ujrzało światła dziennego, moja droga. Są rzeczy, które najmędrszym smokom się nie przyśniły. - dodał nieco tajemniczo.
- To samo chciałem powiedzieć przed chwilą, Seidhe ichaer, pokarm bogów, i temu podobne - każde dziecko powinno o tym wiedzieć, nieprawdaż? - zagaił. Gdy zaczęła dywagować na temat cech, za które może podziwiać inne rasy, od razu dołączył się do wypowiedzi:
- W każdej istocie da się zauważyć przymioty, za które inni mieszkańcy tego parszywego świata gotowi byli zabić. I tej różnorodności właśnie Karnstein zawdzięcza swoje bogactwa i sławę płynącą przez oceany. To właśnie owo pomieszanie ras, kultur i poglądów na świat stanowi trzon, na którym zbudowano monarchię panującą po dziś dzień, nawet wtedy, gdy przez okoliczne kraje przetaczała się demokratyczna rewolucja. Ech, ci śmiertelnicy - każdy chce być tym pierwszym, a robić nie ma komu.
Zamilkł na chwilę, dolał wina do kielicha partnerki, potem uzupełnił swój. Następnie upił trochę i delektował się wybornym smakiem burgundowego trunku wyrabianego w miejscowych winnicach. W trakcie tego picia wynikł następny temat rozmowy, mianowicie szeroko pojęte elfy. Rzeczywiście, urodę ichnich samic opiewali nawet smoczy bardowie, choć oczywiście ich prawdziwe jaźnie znało zaledwie kilkoro wtajemniczonych - jak to u gadów bywa. Dodał więc swoje kilka ruenów, co by nie być za bardzo z tyłu:
- Zaiste, ale czego można by było się spodziewać po rasie, której mężczyzna przypomina niewiastę bądź klasycznego pazioluba aniżeli zwyczajnego samca pozostałych ras, oczywiście niebędącego szlachcicem. Nasz stan rządzi się własnymi, charakterystycznymi tylko dla niego prawami i panują tam inne zwyczaje.
Czas mijał, a wąpierzom nie brakowało tematów do przedyskutowania. Wieczność ma jednak swoje zalety...
- W rzeczy samej. Rzadko trafia się ktoś konkretny, obyty, potrafiący zachować się w danej sytuacji. Większości jednak polot, intelekt czy swego rodzaju erudycja jest zupełnie obca - bo po co to dzikusom ze stepów? Co do strzelców - pozwolisz, że przemilczę ten nieciekawy temat, na samo brzmienie którego od razu bierze zdegustowanie tudzież odruch wymiotny. Z drugiej strony jednak nie każdy musi być wychowany do życia w cywilizacji. - dodał na koniec, gdy tylko Rish wspomniała o tym nieszczęsnym centaurze - strzelcu wyborowym.
- Za dużo, to nawet i dziki nie zjedzą, ale z pewnymi rzeczami po prostu nie da się przesadzić. Miło, że mnie doceniasz - nie każdy zdobywa się na taki czyn... - odpowiedział uśmiechem na uśmiech towarzyszki, po czym dopił resztę wina z kielicha. Czego jak czego, ale wina dobrej jakości w Chlewie nigdy nie brakowało.
- Jeszcze wiele nie ujrzało światła dziennego, moja droga. Są rzeczy, które najmędrszym smokom się nie przyśniły. - dodał nieco tajemniczo.
- To samo chciałem powiedzieć przed chwilą, Seidhe ichaer, pokarm bogów, i temu podobne - każde dziecko powinno o tym wiedzieć, nieprawdaż? - zagaił. Gdy zaczęła dywagować na temat cech, za które może podziwiać inne rasy, od razu dołączył się do wypowiedzi:
- W każdej istocie da się zauważyć przymioty, za które inni mieszkańcy tego parszywego świata gotowi byli zabić. I tej różnorodności właśnie Karnstein zawdzięcza swoje bogactwa i sławę płynącą przez oceany. To właśnie owo pomieszanie ras, kultur i poglądów na świat stanowi trzon, na którym zbudowano monarchię panującą po dziś dzień, nawet wtedy, gdy przez okoliczne kraje przetaczała się demokratyczna rewolucja. Ech, ci śmiertelnicy - każdy chce być tym pierwszym, a robić nie ma komu.
Zamilkł na chwilę, dolał wina do kielicha partnerki, potem uzupełnił swój. Następnie upił trochę i delektował się wybornym smakiem burgundowego trunku wyrabianego w miejscowych winnicach. W trakcie tego picia wynikł następny temat rozmowy, mianowicie szeroko pojęte elfy. Rzeczywiście, urodę ichnich samic opiewali nawet smoczy bardowie, choć oczywiście ich prawdziwe jaźnie znało zaledwie kilkoro wtajemniczonych - jak to u gadów bywa. Dodał więc swoje kilka ruenów, co by nie być za bardzo z tyłu:
- Zaiste, ale czego można by było się spodziewać po rasie, której mężczyzna przypomina niewiastę bądź klasycznego pazioluba aniżeli zwyczajnego samca pozostałych ras, oczywiście niebędącego szlachcicem. Nasz stan rządzi się własnymi, charakterystycznymi tylko dla niego prawami i panują tam inne zwyczaje.
Czas mijał, a wąpierzom nie brakowało tematów do przedyskutowania. Wieczność ma jednak swoje zalety...
-
- Szukający Snów
- Posty: 174
- Rejestracja: 13 lat temu
- Rasa: Wampir (Czysta krew)
- Profesje:
- Uwagi administracji: Konto Raena, jest prezentem urodzinowym dla użytkowniczki od administracji (z dnia 3.10.2013) i liczy się jako dodatkowy slot na postać. Raena (konto) jest postacią dodatkową, z czego wynika, że użytkowniczka może posiadać 7+1+1postaci na normalnych zasadach + 1 dodatkowych slotów, jeden jako prezent. Zatem użytkowniczka ma prawo posiadać razem 10 kont.
- Kontakt:
Rish lekko przysiadła na stoliku, tuż obok Medarda, słuchając tego co mówi i pijąc powoli czerwone wino, które tak bardzo jej smakowało. Na zewnątrz zapadł zmrok, ale na ulicach wcale nie zrobiło się tak cicho, jak w innych miastach, które odwiedziła Rishann. Tutaj zdawało się, że panowały zupełnie inne zwyczaje, niż w innych miejscach.
- Tak, temat strzelców lepiej przemyśleć, nie takich preferuję jak tamten. - zaśmiała się i pokręciła głową.
- W każdym razie, oby nigdy takiego nie spotkać. - upiła kolejny łyk trunku.
Po chwili kobieta zerknęła na Meda, dość zaczepnym spojrzeniem, co na pewno nie umknęłoby takiemu komuś jak on.
- Ciebie nie da się nie docenić. - powiedziała miło i uśmiechnęła się do Meda.
- Aż dziwne, że nie masz swojej kobiety Medardzie. - puściła mu oczko i wróciła do picia swojego ulubionego alkoholu.
Kiedy w kielichu zapanowała nieprzyjemne pustka, chętnie skorzystała z tego, że Med z ochotą nalał jej jeszcze odrobinę trunku. Podziękowała mu z uśmiechem i słuchała dale z ogromnym zainteresowaniem. Co jak co, ale towarzystwo tego Wampira było dla niej naprawdę bardzo miłym doświadczeniem.
- Och, przesadzasz Medardzie. - zaśmiała się, słysząc opinię mężczyzny, na temat elfich samców.
- Ja przyznam szczerze, że spotkałam wielu elfów na swojej drodze i niekiedy byli bardziej męscy niż możesz sobie wyobrazić. - powiedziała odrobinę tajemniczo, zerkając na Meda.
- Chociaż jest coś w tym, że może są nieco zniewieściali, ale na szczęście nie tyczy się to całości tej rasy. - dodała po chwili i upiła kolejny łyk wina.
- Powiem ci jeszcze, że mają talent do zdobywania kobiecych serc. Wiele widziałam z tego co mają do zaoferowania, choć faktycznie może nie na każdą to działa, bo akurat ja potrzebuję czegoś więcej niż tego co oni dawali, ale wierz mi.. - uśmiechnęła się zaczepnie.
-... Wiele kobiet lgnęło do nich, jak biedny do złota. - dokończyła swoją myśl, wzruszając lekko ramionami.
- Ale cóż, z drugiej strony dotrzeć do kobiety to sztuka. A talentu do tego natura poskąpiła wielu mężczyznom. - wstała i podeszłą do okna, rozejrzała się po ulicach Karnsteinu, które widocznie były z okna jej pokoju. Pomimo pory, wciąż przewijało się przez nie wielu mieszkańców, a może nawet przyjezdnych. Potem odwróciła się od ulicy i oparła o parapet, zerkając na Medarda.
- Ty ten talent masz Medardzie. - powiedziała cicho i dopiła resztę wina.
- Tak, temat strzelców lepiej przemyśleć, nie takich preferuję jak tamten. - zaśmiała się i pokręciła głową.
- W każdym razie, oby nigdy takiego nie spotkać. - upiła kolejny łyk trunku.
Po chwili kobieta zerknęła na Meda, dość zaczepnym spojrzeniem, co na pewno nie umknęłoby takiemu komuś jak on.
- Ciebie nie da się nie docenić. - powiedziała miło i uśmiechnęła się do Meda.
- Aż dziwne, że nie masz swojej kobiety Medardzie. - puściła mu oczko i wróciła do picia swojego ulubionego alkoholu.
Kiedy w kielichu zapanowała nieprzyjemne pustka, chętnie skorzystała z tego, że Med z ochotą nalał jej jeszcze odrobinę trunku. Podziękowała mu z uśmiechem i słuchała dale z ogromnym zainteresowaniem. Co jak co, ale towarzystwo tego Wampira było dla niej naprawdę bardzo miłym doświadczeniem.
- Och, przesadzasz Medardzie. - zaśmiała się, słysząc opinię mężczyzny, na temat elfich samców.
- Ja przyznam szczerze, że spotkałam wielu elfów na swojej drodze i niekiedy byli bardziej męscy niż możesz sobie wyobrazić. - powiedziała odrobinę tajemniczo, zerkając na Meda.
- Chociaż jest coś w tym, że może są nieco zniewieściali, ale na szczęście nie tyczy się to całości tej rasy. - dodała po chwili i upiła kolejny łyk wina.
- Powiem ci jeszcze, że mają talent do zdobywania kobiecych serc. Wiele widziałam z tego co mają do zaoferowania, choć faktycznie może nie na każdą to działa, bo akurat ja potrzebuję czegoś więcej niż tego co oni dawali, ale wierz mi.. - uśmiechnęła się zaczepnie.
-... Wiele kobiet lgnęło do nich, jak biedny do złota. - dokończyła swoją myśl, wzruszając lekko ramionami.
- Ale cóż, z drugiej strony dotrzeć do kobiety to sztuka. A talentu do tego natura poskąpiła wielu mężczyznom. - wstała i podeszłą do okna, rozejrzała się po ulicach Karnsteinu, które widocznie były z okna jej pokoju. Pomimo pory, wciąż przewijało się przez nie wielu mieszkańców, a może nawet przyjezdnych. Potem odwróciła się od ulicy i oparła o parapet, zerkając na Medarda.
- Ty ten talent masz Medardzie. - powiedziała cicho i dopiła resztę wina.
- Medard
- Splatający Przeznaczenie
- Posty: 725
- Rejestracja: 14 lat temu
- Rasa: Wampir
- Profesje: Władca , Mag , Badacz
- Kontakt:
Mimo nieziemskich ciemności, w Chlewie i na zewnątrz życie zdawało się wcale nie zamierać, jak to miało miejsce w krainach zarządzanych przez ludzi oraz w większości elfich państw. Wielokulturowość Karnsteinu zapewne powodowała tę jakże niezwykłą gdzie indziej aktywność. Medardowi nie przeszkadzał gwar panujący nocami nawet w nadgranicznych przyczółkach Księstwa, ba, gdyby go nie było, miałby pewne powody do niepokoju.
- To, co nawyczyniał, było złe i lepiej nie wracajmy już do tego tematu. - dodał, by po chwili dokończyć - nawet nie śmiałbym przypuszczać, iże ktokolwiek ich podziwia, no może za wyjątkiem żartownisiów tudzież innych prześmiewców.
Śmiał się razem z Rish, a po chwili dorzucił:
- W rzeczy samej. Niech się kisi we własnym sosie... - prychnął przez śmiech, pryskając winem na i tak już usyfiony obrus.
Zaraz potem wychylił kolejny już puchar wina, by owa nie do końca przyjemna wizja strzelca przepadła wniwecz. Oczywiście komuś takiemu jak Medard nie zdarzało się ignorować zalotnych spojrzeń dam, więc w mig odparł towarzyszce po wysłuchaniu tego, co miała do zakomunikowania:
- Doprawdy? Skoro tak uważasz, niech zatem tak będzie.Nie mam nic przeciwko temu.
Na uśmiech zareagował tak samo, po czym zaczerpnął kolejną porcję wina z pucharu. Rozmowa toczyła się w najlepsze.
- Była jeszcze nie tak dawno, ale została pochłonięta przez trzęsienie ziemi. Nawet my musimy liczyć się z potęgą natury, moja droga. Kataklizmy nie oszczędzają nikogo, a do tego nie mamy na nie żadnego wpływu, a szkoda.
Może to wpływ wina, a może raczej pewnych ludzi, przed którymi nawet największy mruk zdolny jest otworzyć swe wnętrze i wydobyć męczące go problemy na zewnątrz - któż to raczy wiedzieć? Może znalazł wreszcie kogoś, kto potrafi go zrozumieć - każde wytłumaczenie jest tak samo dobre, jak i nietrafione.
- Może trochę, wyjąwszy grupy wyróżniające się tak lub owak, elfi samce wyglądają na zniewieściałych lub chcą, by takimi ich postrzegano.
- Może to strategia obronna gatunku? No bo co takiemu człowiekowi zrobi przysłowiowy kabotynek obdarzony przez naturę długimi, szpiczastymi uszami? Nic, ale masz rację - generalizowanie nie jest dobrym sposobem rozwiązywania takich spraw.
Nic więc dziwnego, że coraz więcej mamy na świecie półelfów - dodał z ironią i szyderczym uśmieszkiem, po czym upił raz jeszcze wyśmienitego trunku z pucharu.
- Dobrze chociaż, że mają wyśmienitą krew, dużo lepszą niż śmiertelnicy....
- Lub jak muchy do gnoju, jak kto woli. Udawanie młodzieniaszka czasami popłaca. Zwłaszcza, jeśli jest się elfem. Dziwne tylko, że ludzkie kobiety tak łatwo nabierają się na te ich fortele. - zastanowił się przez chwilę, upił jeszcze trochę wina i kontynuował:
- Faktycznie, coś w tym jest. Patrz tylko na tych łapserdaków nieumiejętnie podchodzących do sprawy. Traktowanie dziewczyny jak swojej prywatnej własności jeszcze nikomu nie przysporzyło niczego innego poza kłopotami, a z reguły tak postępuje człowiek. Tylko czekać rewolucji...
Widząc, że Rish wpatruje się w nocne życie na ulicach Karnsteińskich miast na przykładzie przygranicznego Nadionu, podszedł i on do okna, by zobaczyć, co takiego przykuło jej uwagę.
Taki właśnie jest Karnstein, chociaż w kupieckim Vaerren podobny temu widok nazwano by raczej nieurodzajem aniżeli ściskiem. Tam to dopiero jest rejwach, w końcu miasto żyje z handlu. Kraina, która nigdy nie usypia kamiennym snem...
- Dziękuję bardzo. Miło mi, że tak uważasz. - odparł podobnym tonem, dopijając wino z pucharu. Szkoda, by się rozlało...
- To, co nawyczyniał, było złe i lepiej nie wracajmy już do tego tematu. - dodał, by po chwili dokończyć - nawet nie śmiałbym przypuszczać, iże ktokolwiek ich podziwia, no może za wyjątkiem żartownisiów tudzież innych prześmiewców.
Śmiał się razem z Rish, a po chwili dorzucił:
- W rzeczy samej. Niech się kisi we własnym sosie... - prychnął przez śmiech, pryskając winem na i tak już usyfiony obrus.
Zaraz potem wychylił kolejny już puchar wina, by owa nie do końca przyjemna wizja strzelca przepadła wniwecz. Oczywiście komuś takiemu jak Medard nie zdarzało się ignorować zalotnych spojrzeń dam, więc w mig odparł towarzyszce po wysłuchaniu tego, co miała do zakomunikowania:
- Doprawdy? Skoro tak uważasz, niech zatem tak będzie.Nie mam nic przeciwko temu.
Na uśmiech zareagował tak samo, po czym zaczerpnął kolejną porcję wina z pucharu. Rozmowa toczyła się w najlepsze.
- Była jeszcze nie tak dawno, ale została pochłonięta przez trzęsienie ziemi. Nawet my musimy liczyć się z potęgą natury, moja droga. Kataklizmy nie oszczędzają nikogo, a do tego nie mamy na nie żadnego wpływu, a szkoda.
Może to wpływ wina, a może raczej pewnych ludzi, przed którymi nawet największy mruk zdolny jest otworzyć swe wnętrze i wydobyć męczące go problemy na zewnątrz - któż to raczy wiedzieć? Może znalazł wreszcie kogoś, kto potrafi go zrozumieć - każde wytłumaczenie jest tak samo dobre, jak i nietrafione.
- Może trochę, wyjąwszy grupy wyróżniające się tak lub owak, elfi samce wyglądają na zniewieściałych lub chcą, by takimi ich postrzegano.
- Może to strategia obronna gatunku? No bo co takiemu człowiekowi zrobi przysłowiowy kabotynek obdarzony przez naturę długimi, szpiczastymi uszami? Nic, ale masz rację - generalizowanie nie jest dobrym sposobem rozwiązywania takich spraw.
Nic więc dziwnego, że coraz więcej mamy na świecie półelfów - dodał z ironią i szyderczym uśmieszkiem, po czym upił raz jeszcze wyśmienitego trunku z pucharu.
- Dobrze chociaż, że mają wyśmienitą krew, dużo lepszą niż śmiertelnicy....
- Lub jak muchy do gnoju, jak kto woli. Udawanie młodzieniaszka czasami popłaca. Zwłaszcza, jeśli jest się elfem. Dziwne tylko, że ludzkie kobiety tak łatwo nabierają się na te ich fortele. - zastanowił się przez chwilę, upił jeszcze trochę wina i kontynuował:
- Faktycznie, coś w tym jest. Patrz tylko na tych łapserdaków nieumiejętnie podchodzących do sprawy. Traktowanie dziewczyny jak swojej prywatnej własności jeszcze nikomu nie przysporzyło niczego innego poza kłopotami, a z reguły tak postępuje człowiek. Tylko czekać rewolucji...
Widząc, że Rish wpatruje się w nocne życie na ulicach Karnsteińskich miast na przykładzie przygranicznego Nadionu, podszedł i on do okna, by zobaczyć, co takiego przykuło jej uwagę.
Taki właśnie jest Karnstein, chociaż w kupieckim Vaerren podobny temu widok nazwano by raczej nieurodzajem aniżeli ściskiem. Tam to dopiero jest rejwach, w końcu miasto żyje z handlu. Kraina, która nigdy nie usypia kamiennym snem...
- Dziękuję bardzo. Miło mi, że tak uważasz. - odparł podobnym tonem, dopijając wino z pucharu. Szkoda, by się rozlało...
-
- Szukający Snów
- Posty: 174
- Rejestracja: 13 lat temu
- Rasa: Wampir (Czysta krew)
- Profesje:
- Uwagi administracji: Konto Raena, jest prezentem urodzinowym dla użytkowniczki od administracji (z dnia 3.10.2013) i liczy się jako dodatkowy slot na postać. Raena (konto) jest postacią dodatkową, z czego wynika, że użytkowniczka może posiadać 7+1+1postaci na normalnych zasadach + 1 dodatkowych slotów, jeden jako prezent. Zatem użytkowniczka ma prawo posiadać razem 10 kont.
- Kontakt:
Wampirzyca opierała się wygodnie o parapet, słuchając z uwagą tego co mówił Medard. Dopijała resztę swojego wina, cieszyć się jego smakiem i tym jak miło pieści wymagające podniebienie. Na koniec tematu wybuchowych i dość wylewnych centaurów, dziewczyna roześmiała się, bo taka sytuacja to naprawdę coś, czego żadna istota nie zapomni, a przede wszystkim sam winowajca.
- Oby spotykać tylko tych, którzy są tego godni. - powiedziała i spojrzała na ulice Karnstainu, skąd dobiegały głosy jakichś mężczyzn, którzy kłócili się o kobietę z karczmy. Rish parsknęła śmiechem i pokręciła głową. Dobrze, że ona należała do tych, które same wybierają sobie partnerów.
- No proszę, a jednak ktoś cię usidlił Medardzie. - zaśmiała się zaczepnie, zerkając na niego, kiedy jego słowa odniosły się do tego, co powiedziała wcześniej
- Dość zaskakujące zniknięcie z Twojego życia, jeśli mam być szczera. - powiedziała ni to zabawnie, ni z powagą.
- Jak mniemam, cała otoczka tamtego wydarzenia, wcale nie jest tak cudowna, prawda? - zapytała z ciekawością, ale nie zamierzała drążyć tematu, jeśli sam Wąpierz nie będzie tego chciał.
- I zgodzę się z Tobą, wcale nie jesteśmy tak nieśmiertelni jak może się wszystkim wydawać, ale to i tak nie zmienia faktu, że mamy niekiedy znacznie lepiej niż zwykli śmiertelnicy. - uśmiechnęła się pod nosem, bo jak wiadomo cała wieczność, to cały pakiet nowych doświadczeń, ogromna ilość czasu na spełnianie swoich zachcianek, czy poznawanie nowych, często bardzo ciekawych istot.
Wampirzyca spojrzała na Medarda, który stanął obok niej i sam zaczął przyglądać się ulicom miasta. Rish patrzyła przez dłuższą chwilę na niego, a potem uśmiechnęła się i zerknęła tam gdzie on.
- Tak tutaj spokojnie. - powiedziała z uśmiechem, a potem coś odwróciło jej uwagę.
Z jednego z zaułków ostrożnie wyszedł mężczyzna, człowiek z tego co zdążyła zaobserwować kobieta. Był całkiem niczego sobie, dobry materiał na niejedną przygodę, zaraz za nim wyszła pewna młoda dziewczyna, najwyraźniej oboje jakby chowali się przed czymś, albo uciekali?
- Ktoś tu nie ma tyle swobody ile by chciał. - skomentowała uciekającą parę kochanków.
- Widzę, że nawet Karnstein kryje w sobie wiele ciekawych lub nie, historii, pełnych intryg, zdrad i romansów. - zaśmiała się i odeszła od okna.
- I zapewne wiele namiętnych nocy. - rzuciła ot tak.
- Oby spotykać tylko tych, którzy są tego godni. - powiedziała i spojrzała na ulice Karnstainu, skąd dobiegały głosy jakichś mężczyzn, którzy kłócili się o kobietę z karczmy. Rish parsknęła śmiechem i pokręciła głową. Dobrze, że ona należała do tych, które same wybierają sobie partnerów.
- No proszę, a jednak ktoś cię usidlił Medardzie. - zaśmiała się zaczepnie, zerkając na niego, kiedy jego słowa odniosły się do tego, co powiedziała wcześniej
- Dość zaskakujące zniknięcie z Twojego życia, jeśli mam być szczera. - powiedziała ni to zabawnie, ni z powagą.
- Jak mniemam, cała otoczka tamtego wydarzenia, wcale nie jest tak cudowna, prawda? - zapytała z ciekawością, ale nie zamierzała drążyć tematu, jeśli sam Wąpierz nie będzie tego chciał.
- I zgodzę się z Tobą, wcale nie jesteśmy tak nieśmiertelni jak może się wszystkim wydawać, ale to i tak nie zmienia faktu, że mamy niekiedy znacznie lepiej niż zwykli śmiertelnicy. - uśmiechnęła się pod nosem, bo jak wiadomo cała wieczność, to cały pakiet nowych doświadczeń, ogromna ilość czasu na spełnianie swoich zachcianek, czy poznawanie nowych, często bardzo ciekawych istot.
Wampirzyca spojrzała na Medarda, który stanął obok niej i sam zaczął przyglądać się ulicom miasta. Rish patrzyła przez dłuższą chwilę na niego, a potem uśmiechnęła się i zerknęła tam gdzie on.
- Tak tutaj spokojnie. - powiedziała z uśmiechem, a potem coś odwróciło jej uwagę.
Z jednego z zaułków ostrożnie wyszedł mężczyzna, człowiek z tego co zdążyła zaobserwować kobieta. Był całkiem niczego sobie, dobry materiał na niejedną przygodę, zaraz za nim wyszła pewna młoda dziewczyna, najwyraźniej oboje jakby chowali się przed czymś, albo uciekali?
- Ktoś tu nie ma tyle swobody ile by chciał. - skomentowała uciekającą parę kochanków.
- Widzę, że nawet Karnstein kryje w sobie wiele ciekawych lub nie, historii, pełnych intryg, zdrad i romansów. - zaśmiała się i odeszła od okna.
- I zapewne wiele namiętnych nocy. - rzuciła ot tak.
- Medard
- Splatający Przeznaczenie
- Posty: 725
- Rejestracja: 14 lat temu
- Rasa: Wampir
- Profesje: Władca , Mag , Badacz
- Kontakt:
Medard znowu słuchał ciągnącego się od pogranicza z Demarą tematu wylewnych centaurów, którzy tak lubią świat, że obdarowują go swym najcenniejszym ładunkiem. Gówno ich obchodzi, iże świat tego prezentu nie chce za żadne skarby, choćby i nawet był centaurzycą. Co za dziwny lud...
- Otóż to, lepiej nie zaprzątać sobie głowy takimi indywiduami, szkoda na nie czasu. - dodał, wypił kolejny łyk wina i dołączył się do obserwowania karnsteińskich ulic.
- Wiesz, tutaj u nas jest ciut inaczej niż w krainach ludzkich czy częściowo elfich. Owo usidlenie, o którym wspomniałaś było raczej obopólne, korzystne dla obu stron spisujących kontrakt. Musisz wiedzieć, że nie istnieje w karnsteińskim prawie instytucja małżeństwa rozumiana tak, jak ludzie na ogół to odbierają. Są natomiast kontrakty zawierane w obecności urzędnika książęcego, jako że Karnstein zwalcza wszelki zabobon - wszystko zostało ujednolicone, by nie robić zbędnego zamieszania. Teraz jest prościej i lepiej, a co najważniejsze mieszkańcy chwalą sobie udoskonalony system. - wszedł w dygresję, a gdy się zorientował po chwili namysłu ciągnął temat:
- Dziwne, ale prawdziwe.
Następnie rozmowa zeszła już na inny temat, bardziej dotyczący tragicznych zdarzeń z życia Medarda. Powiadają, że taki władca wszystko ma z przysłowiowej górki i podtykane pod sam nos, jednak to tylko wymysły łyczków, którym się zbytnio nudzi. Inny jest tylko rozmiar kłopotów, które dręczą królów od tych danych do doświadczenia takiemu dajmy na to bankierowi czy rusznikarzowi.
- Zaiste - jeden błysk i musiałem sobie jakoś poradzić. Zresztą nie tylko ja; Klaus i Vera nie mieli wtedy łatwego życia.... - zamyślił się.
- Jest tragiczna w swej prostocie i trywialności. Ot, zwykły kataklizm czyni nas niemal bezradnymi w swym obliczu i zrównuje z ludźmi, którymi pogardzamy. Co za śmierć - zginąć, będąc przywalonym przez kupę kamiennego gruzu, chyba nikt nie chciałby takiego końca. - dodał, niby zupełnie obojętnie, lecz były to tylko pozory.
- Dokładnie, chociaż pod wieloma względami życie nas rozpieszczało i nadal pozwala nam na wiele, nie to, co te chorowite śmiertelne istoty... - urwał, pijąc wino.
Patrząc na potajemnie wymykających się cichcem kochanków, dokopał w swej pamięci to, iż nie były to anonimowe postacie. A to ci dopiero! Historia jak z najprzedniejszej tragedii antycznej. Miłość przedstawicieli dwóch zwaśnionych rodów, rywalizujących o prymat w mieście...
- Nawet najwięksi z największych czasami mają jej zbyt mało. Tak jak ci dwoje, mają wszystko, niepotrzebnie tylko ich krewniacy piorą się po łbach przy każdej nadarzającej się okazji. Tak to już jest z d'Haerinami i Leeuvaardenami - od wieków ten sam schemat i bałagan jeden. Może ci dwoje unikną tego błędnego koła, zanim ich nie rozjedzie. Miejmy nadzieję, że im się uda.
- Otóż to, Karnstein w mroku nocy czy dnia jasnościach kryje za każdym węgłem, w każdym zakamarku niezliczone historie, intrygi, zdrady, romanse i wiele, wiele więcej. Nic więc dziwnego, że ściąga w te strony tyle indywiduów wszelakiej maści. - dodał przez śmiech.
- Mhmmm, - odparł, a na jego twarzy pojawił się wiadomy uśmieszek...
- Otóż to, lepiej nie zaprzątać sobie głowy takimi indywiduami, szkoda na nie czasu. - dodał, wypił kolejny łyk wina i dołączył się do obserwowania karnsteińskich ulic.
- Wiesz, tutaj u nas jest ciut inaczej niż w krainach ludzkich czy częściowo elfich. Owo usidlenie, o którym wspomniałaś było raczej obopólne, korzystne dla obu stron spisujących kontrakt. Musisz wiedzieć, że nie istnieje w karnsteińskim prawie instytucja małżeństwa rozumiana tak, jak ludzie na ogół to odbierają. Są natomiast kontrakty zawierane w obecności urzędnika książęcego, jako że Karnstein zwalcza wszelki zabobon - wszystko zostało ujednolicone, by nie robić zbędnego zamieszania. Teraz jest prościej i lepiej, a co najważniejsze mieszkańcy chwalą sobie udoskonalony system. - wszedł w dygresję, a gdy się zorientował po chwili namysłu ciągnął temat:
- Dziwne, ale prawdziwe.
Następnie rozmowa zeszła już na inny temat, bardziej dotyczący tragicznych zdarzeń z życia Medarda. Powiadają, że taki władca wszystko ma z przysłowiowej górki i podtykane pod sam nos, jednak to tylko wymysły łyczków, którym się zbytnio nudzi. Inny jest tylko rozmiar kłopotów, które dręczą królów od tych danych do doświadczenia takiemu dajmy na to bankierowi czy rusznikarzowi.
- Zaiste - jeden błysk i musiałem sobie jakoś poradzić. Zresztą nie tylko ja; Klaus i Vera nie mieli wtedy łatwego życia.... - zamyślił się.
- Jest tragiczna w swej prostocie i trywialności. Ot, zwykły kataklizm czyni nas niemal bezradnymi w swym obliczu i zrównuje z ludźmi, którymi pogardzamy. Co za śmierć - zginąć, będąc przywalonym przez kupę kamiennego gruzu, chyba nikt nie chciałby takiego końca. - dodał, niby zupełnie obojętnie, lecz były to tylko pozory.
- Dokładnie, chociaż pod wieloma względami życie nas rozpieszczało i nadal pozwala nam na wiele, nie to, co te chorowite śmiertelne istoty... - urwał, pijąc wino.
Patrząc na potajemnie wymykających się cichcem kochanków, dokopał w swej pamięci to, iż nie były to anonimowe postacie. A to ci dopiero! Historia jak z najprzedniejszej tragedii antycznej. Miłość przedstawicieli dwóch zwaśnionych rodów, rywalizujących o prymat w mieście...
- Nawet najwięksi z największych czasami mają jej zbyt mało. Tak jak ci dwoje, mają wszystko, niepotrzebnie tylko ich krewniacy piorą się po łbach przy każdej nadarzającej się okazji. Tak to już jest z d'Haerinami i Leeuvaardenami - od wieków ten sam schemat i bałagan jeden. Może ci dwoje unikną tego błędnego koła, zanim ich nie rozjedzie. Miejmy nadzieję, że im się uda.
- Otóż to, Karnstein w mroku nocy czy dnia jasnościach kryje za każdym węgłem, w każdym zakamarku niezliczone historie, intrygi, zdrady, romanse i wiele, wiele więcej. Nic więc dziwnego, że ściąga w te strony tyle indywiduów wszelakiej maści. - dodał przez śmiech.
- Mhmmm, - odparł, a na jego twarzy pojawił się wiadomy uśmieszek...
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 0 gości