Czarna Puszcza ⇒ W poszukiwaniu przygód [Argen i Angran]
W momencie kiedy Angran zniknął między drzewami, Argen odłożył na ziemię ostatni fragment zbroi. Usiadł na pobliskim kamieniu, i podnosząc z ziemi po kolei każdą część pancerza, czyścił je pieczołowicie.
Gdy skończył zabezpieczył zbroje i dołożył drewna do ogniska. Po jego kompanie nie było jeszcze śladu, więc zdecydował się na kąpiel. Rozebrał się do naga i wskoczył do strumyka, strasząc konia Angrana. Grom parsknął karcąco na niego i rumak się uspokoił. Argen rozbawiony sytuacją, zaśmiał się i zaczął się myć krystalicznie czystą wodą.
Kiedy zmył już z siebie trudy podróży wrócił do obozowiska, wytarł się w koszulę i położył ją na kamieniu przy ognisku, by się wysuszyła. Ubrał się w spodnie i buty, i usiadł przy ognisku. Spojrzał na swój tatuaż i z nudów zaczął studiować każdy milimetr misternego dzieła.
Po chwili Angran wrócił z sarną przewieszoną przez ramię.
- Nie mogę się już doczekać! - odkrzyknął z uśmiechem. Obserwował przyjaciela przy pracy w milczeniu, i uśmiechnął się tylko na jego komentarz.
Gdy dostał swoją porcję, odgryzł kęs i uniósł brwi.
- Zajebiste. - uśmiechnął się szeroko, po czym wziął kolejny, tym razem znacznie większy gryz.
Gdy skończył zabezpieczył zbroje i dołożył drewna do ogniska. Po jego kompanie nie było jeszcze śladu, więc zdecydował się na kąpiel. Rozebrał się do naga i wskoczył do strumyka, strasząc konia Angrana. Grom parsknął karcąco na niego i rumak się uspokoił. Argen rozbawiony sytuacją, zaśmiał się i zaczął się myć krystalicznie czystą wodą.
Kiedy zmył już z siebie trudy podróży wrócił do obozowiska, wytarł się w koszulę i położył ją na kamieniu przy ognisku, by się wysuszyła. Ubrał się w spodnie i buty, i usiadł przy ognisku. Spojrzał na swój tatuaż i z nudów zaczął studiować każdy milimetr misternego dzieła.
Po chwili Angran wrócił z sarną przewieszoną przez ramię.
- Nie mogę się już doczekać! - odkrzyknął z uśmiechem. Obserwował przyjaciela przy pracy w milczeniu, i uśmiechnął się tylko na jego komentarz.
Gdy dostał swoją porcję, odgryzł kęs i uniósł brwi.
- Zajebiste. - uśmiechnął się szeroko, po czym wziął kolejny, tym razem znacznie większy gryz.
- Angran
- Szukający drogi
- Posty: 47
- Rejestracja: 11 lat temu
- Rasa: Fellarianin
- Profesje:
- Kontakt:
Angran uśmiechnął się i ugryzł swoją część mięsa.
- Cieszę się, że Ci smakuje. - powiedział.
Rozglądał się wokół polanki, czy nic nie czai się na nich w jej głębi. Tak żywy i zadowolony był bardzo dawno temu. Czuł energię, która go budowała. Kiedy skończyli jeść posiłek, Fellarianin ułożył swoje siodło w bezpiecznej odległości od płonącego ogniska i położył się wygodnie, oczami kierując po lekko kołyszących się koronach drzew.
- Argenie. - zapytał towarzysza - Wyjedziemy z tej puszczy bez szwanku, nie? - dodał.
Był trochę niespokojny zaistniałą na samym początku drogi sytuacją.
- Ta Zmiennokształtna... Jeśli taki przeciwnik trafił się nam na wejściu do Puszczy, to trochę trapi mnie, co spotkamy w jej wnętrzu. Nie jestem przestraszony, ale chcę jeszcze zwiedzić trochę świata, a przynajmniej odwiedzić moich rówieśników. Staram się rozważnie patrzeć na sytuację. - wytłumaczył, podkładając sobie ręce pod głowę.
- Cieszę się, że Ci smakuje. - powiedział.
Rozglądał się wokół polanki, czy nic nie czai się na nich w jej głębi. Tak żywy i zadowolony był bardzo dawno temu. Czuł energię, która go budowała. Kiedy skończyli jeść posiłek, Fellarianin ułożył swoje siodło w bezpiecznej odległości od płonącego ogniska i położył się wygodnie, oczami kierując po lekko kołyszących się koronach drzew.
- Argenie. - zapytał towarzysza - Wyjedziemy z tej puszczy bez szwanku, nie? - dodał.
Był trochę niespokojny zaistniałą na samym początku drogi sytuacją.
- Ta Zmiennokształtna... Jeśli taki przeciwnik trafił się nam na wejściu do Puszczy, to trochę trapi mnie, co spotkamy w jej wnętrzu. Nie jestem przestraszony, ale chcę jeszcze zwiedzić trochę świata, a przynajmniej odwiedzić moich rówieśników. Staram się rozważnie patrzeć na sytuację. - wytłumaczył, podkładając sobie ręce pod głowę.
Posiłek zjedli w milczeniu, na ruszcie, który sporządził Angran zostało jeszcze trochę jedzenia, ale Argen był już najedzony.
Gdy ostatni kęs mięsa zniknął w ustach Argena, wstał i założył wysuszoną już koszulę i podwinął rękawy. Ruszył w kierunku swojego siodła, i po drodze zwinął sztylet z bagaży Angrana.
- Pożyczam. - powiedział i położył się na ziemi, głowę opierając o siodło. Sięgnął po kawał drewna, który leżał obok niego i zaczął go strugać.
- Jasne, że tak. - odpowiedział oskubując drewno z kory. Rozumiał zaniepokojenie kompana.
- Pilnujemy siebie nawzajem, nic nam nie grozi, póki trzymamy się razem. - uśmiechnął się do towarzysza uspokajająco i rzucił w niego kawałkiem kory.
- A ta zmiennokształtna była czystym przypadkiem, szczerzę mówiąc prędzej spodziewałbym się tutaj trolla niż wężołaczki. - zaczął spowrotem skupiając się na już oczyszczonym z kory kawałku drewna.
- Spójrz na mnie, spójrz na siebie. Nic nam się nie stało. Nie jesteśmy nawet draśnięci. Cokolwiek ten las ma do zaoferowania, może nam obciągnąć. - wyszczerzył się i zaczął obracać drewnem planując co, gdzie i jak wyrzeźbić.
- Pozwiedzasz sobie, pojedziemy do Valladonu, tam trochę się zabawimy, a potem pojedziemy do twojego ludu i pokażę twoim koleżkom jak się bić. - zaśmiał się wesoło wyobrażając sobie ile nosów do rozbicia na niego czeka. W końcu zdecydował się i zaczął skrobać sztyletem kawałek drewna.
Gdy ostatni kęs mięsa zniknął w ustach Argena, wstał i założył wysuszoną już koszulę i podwinął rękawy. Ruszył w kierunku swojego siodła, i po drodze zwinął sztylet z bagaży Angrana.
- Pożyczam. - powiedział i położył się na ziemi, głowę opierając o siodło. Sięgnął po kawał drewna, który leżał obok niego i zaczął go strugać.
- Jasne, że tak. - odpowiedział oskubując drewno z kory. Rozumiał zaniepokojenie kompana.
- Pilnujemy siebie nawzajem, nic nam nie grozi, póki trzymamy się razem. - uśmiechnął się do towarzysza uspokajająco i rzucił w niego kawałkiem kory.
- A ta zmiennokształtna była czystym przypadkiem, szczerzę mówiąc prędzej spodziewałbym się tutaj trolla niż wężołaczki. - zaczął spowrotem skupiając się na już oczyszczonym z kory kawałku drewna.
- Spójrz na mnie, spójrz na siebie. Nic nam się nie stało. Nie jesteśmy nawet draśnięci. Cokolwiek ten las ma do zaoferowania, może nam obciągnąć. - wyszczerzył się i zaczął obracać drewnem planując co, gdzie i jak wyrzeźbić.
- Pozwiedzasz sobie, pojedziemy do Valladonu, tam trochę się zabawimy, a potem pojedziemy do twojego ludu i pokażę twoim koleżkom jak się bić. - zaśmiał się wesoło wyobrażając sobie ile nosów do rozbicia na niego czeka. W końcu zdecydował się i zaczął skrobać sztyletem kawałek drewna.
- Angran
- Szukający drogi
- Posty: 47
- Rejestracja: 11 lat temu
- Rasa: Fellarianin
- Profesje:
- Kontakt:
Angran uśmiechnął się szeroko.
- Sądzisz, że pokonasz moich rówieśników? - zapytał z rozbawieniem w głosie - Przekonamy się, jak dotrzemy na szczyty Fellarionu. - dodał.
Spojrzał w głębiny puszczy. Przyglądał się w jeden punkt przez dosyć długi czas. Jego przyjaciel zauważył to.
- Tam coś lub ktoś jest. Idzie chyba w naszym kierunku. - tłumaczył, skupiając się na celu.
Zarysy postaci wyostrzały się.
- To człowiek. - wyszeptał Angran, wciąż rozglądając się wokół.
Nieznajomy rzeczywiście szedł w ich kierunku. Z chwili na chwilę był coraz bliżej.
- Czyżby kolejny Zmiennokształtny? - zapytał Argena z lekkim niepokojem w głosie.
Skupił się mocno i zebrał energię w razie wypadku. Przy sobie zaś położył miecz, gdyby magia nie wystarczyła. Gdy postać podeszła na wystarczającą odległość, aby Angran mógł się jej dokładnie przyjrzeć, drgnął lekko.
- Elf... - szepnął do przyjaciela, rzucając mu porozumiewawcze spojrzenie.
- Sądzisz, że pokonasz moich rówieśników? - zapytał z rozbawieniem w głosie - Przekonamy się, jak dotrzemy na szczyty Fellarionu. - dodał.
Spojrzał w głębiny puszczy. Przyglądał się w jeden punkt przez dosyć długi czas. Jego przyjaciel zauważył to.
- Tam coś lub ktoś jest. Idzie chyba w naszym kierunku. - tłumaczył, skupiając się na celu.
Zarysy postaci wyostrzały się.
- To człowiek. - wyszeptał Angran, wciąż rozglądając się wokół.
Nieznajomy rzeczywiście szedł w ich kierunku. Z chwili na chwilę był coraz bliżej.
- Czyżby kolejny Zmiennokształtny? - zapytał Argena z lekkim niepokojem w głosie.
Skupił się mocno i zebrał energię w razie wypadku. Przy sobie zaś położył miecz, gdyby magia nie wystarczyła. Gdy postać podeszła na wystarczającą odległość, aby Angran mógł się jej dokładnie przyjrzeć, drgnął lekko.
- Elf... - szepnął do przyjaciela, rzucając mu porozumiewawcze spojrzenie.
Argen prychnął z pogardą i za sprawą pchnięcia sztyletem z drewna odleciał otręb.
- Jeżeli jesteś najsłabszym z nich, to poradzę sobie z całą drużyną. - mrugnął do kompana i zaśmiał się lekko. Spodziewał się jakiejś riposty, lecz takowa nie nadeszła. Argen uniósł wzrok znad kawałka drewna. Jego towarzysz intensywnie wpatrywał się w las. Odłożył drewno obok siodła i rzucił przyjacielowi jego sztylet, a sam podniósł swoje oba miecze.
- Widzę go. - mruknął i energicznym ruchem strzepnął pochwy z mieczy, które wbiły się w ziemię.
- Jeżeli tak, to ich liczba w tym lesie znowu się uszczupli. - warknął z uśmiechem. Wtedy jednak zdał sobie z czegoś sprawę. jego amulet nie drżał. Co oznaczało, że przybysz nie stwarzał zagrożenia.
Argen zmarszczył brwi i opuścił miecze bo bokach.
- Spokojnie. Chyba nie ma złych zamiarów. - powiedział trącając końcem miecza ramię kompana, i kiwając głową w odpowiedzi na jego spojrzenie. Faktycznie, przybysz był elfem.
- Jeżeli jesteś najsłabszym z nich, to poradzę sobie z całą drużyną. - mrugnął do kompana i zaśmiał się lekko. Spodziewał się jakiejś riposty, lecz takowa nie nadeszła. Argen uniósł wzrok znad kawałka drewna. Jego towarzysz intensywnie wpatrywał się w las. Odłożył drewno obok siodła i rzucił przyjacielowi jego sztylet, a sam podniósł swoje oba miecze.
- Widzę go. - mruknął i energicznym ruchem strzepnął pochwy z mieczy, które wbiły się w ziemię.
- Jeżeli tak, to ich liczba w tym lesie znowu się uszczupli. - warknął z uśmiechem. Wtedy jednak zdał sobie z czegoś sprawę. jego amulet nie drżał. Co oznaczało, że przybysz nie stwarzał zagrożenia.
Argen zmarszczył brwi i opuścił miecze bo bokach.
- Spokojnie. Chyba nie ma złych zamiarów. - powiedział trącając końcem miecza ramię kompana, i kiwając głową w odpowiedzi na jego spojrzenie. Faktycznie, przybysz był elfem.
Alaranię od Tyrionu dzieliła olbrzymia odległość. Vito dzień i noc spędzał w podróży nie zatrzymując się na odpoczynek.
Przemierzając bezkresną puszczę, pełną dziwnych i niektórych nieznanych mu roślin, wyczuł obecność istot w pobliżu.
Zmęczenie i głód były tak silne, że zmusiły go do poszukania miejsca na odpoczynek.
Elf powoli i ostrożnie zbliżał się w kierunku istot. Z oddali wyczuwał ich zamiary. Emanowała od nich obawa zagrożenia. Im dalej brnął w stronę palącego się ognia tym bardziej energia stawała się silniejsza.
Vito położył rękę na rękojeści miecza. Kiedy wyszedł z zarośli, światło płomieni obnażyło jego twarz.
Elf ujrzał dwie postacie, gotowe zaatakować. Jedna z nich myślała intensywnie o mieczu znajdującym się obok niej.
- Spokojnie.. - rzekł Vito powoli zdejmując jedną ręką czarny kaptur - Broń nie będzie konieczna. - na znak pokoju, zdjął drugą rękę z rękojeści miecza.
- Proszę tylko o strawę. Przybywam z daleka. - powiedział, stojąc w miejscu i czytając reakcję mężczyzn.
Przemierzając bezkresną puszczę, pełną dziwnych i niektórych nieznanych mu roślin, wyczuł obecność istot w pobliżu.
Zmęczenie i głód były tak silne, że zmusiły go do poszukania miejsca na odpoczynek.
Elf powoli i ostrożnie zbliżał się w kierunku istot. Z oddali wyczuwał ich zamiary. Emanowała od nich obawa zagrożenia. Im dalej brnął w stronę palącego się ognia tym bardziej energia stawała się silniejsza.
Vito położył rękę na rękojeści miecza. Kiedy wyszedł z zarośli, światło płomieni obnażyło jego twarz.
Elf ujrzał dwie postacie, gotowe zaatakować. Jedna z nich myślała intensywnie o mieczu znajdującym się obok niej.
- Spokojnie.. - rzekł Vito powoli zdejmując jedną ręką czarny kaptur - Broń nie będzie konieczna. - na znak pokoju, zdjął drugą rękę z rękojeści miecza.
- Proszę tylko o strawę. Przybywam z daleka. - powiedział, stojąc w miejscu i czytając reakcję mężczyzn.
- Angran
- Szukający drogi
- Posty: 47
- Rejestracja: 11 lat temu
- Rasa: Fellarianin
- Profesje:
- Kontakt:
Angran wstał i otrzepał się z piachu. Obejrzał dokładnie nieznajomego.
- Ktoś Ty i skąd przybywasz? - zapytał, nie okazując żadnych uczuć.
Miecz leżał na ziemi, lecz w Fellarianinie wciąż krążyła energia, gotowa, by uformować ją w tarczę lub pocisk.
- Dostaniesz pożywienie. Argen. - powiedział do towarzysza - Czy mógłbyś podać naszemu... gościowi, kawałek pieczonej sarny? - zapytał się, wciąż kierując wzrok na przeciwnika.
Od przybysza czuł spokój i opanowanie. Nie miał złych intencji. Angran rozluźnił się trochę i uspokoił, lecz w pogotowiu wciąż trzymał energię.
- Ktoś Ty i skąd przybywasz? - zapytał, nie okazując żadnych uczuć.
Miecz leżał na ziemi, lecz w Fellarianinie wciąż krążyła energia, gotowa, by uformować ją w tarczę lub pocisk.
- Dostaniesz pożywienie. Argen. - powiedział do towarzysza - Czy mógłbyś podać naszemu... gościowi, kawałek pieczonej sarny? - zapytał się, wciąż kierując wzrok na przeciwnika.
Od przybysza czuł spokój i opanowanie. Nie miał złych intencji. Angran rozluźnił się trochę i uspokoił, lecz w pogotowiu wciąż trzymał energię.
Argen zignorował prośbę przyjaciela. Zamiast tego wbił miecze w ziemię i podszedł do obcego. Stanął tak blisko, że prawie się dotykali i zaczął go mierzyć wzrokiem. Górował nad nim, co w sumie nie było niczym dziwnym, ale mimo to Argen czuł od przybysza duszę wojownika. Patrzył na niego jeszcze przez chwilę, po czym uśmiechnął się i klepnął go mocno w ramię.
- Jestem Argen Starco. - przedstawił się i spojrzał na towarzysza.
- Musisz być taki nadęty? Sam se weźmie, ma dwie ręce. - powiedział i ruszył do swojego siodła. Gdy mijał kompana kiwnął lekko głową wykrzywiając się lekko, dając mu do zrozumienia że ,,koleś jest spoko".
Podszedł do swoich mieczy i wziął do ręki jeden. Nogą podrzucił do góry jedną z pochew i złapał ją w locie. Wytarł ostrze z obu stron o spodnie i schował do pochwy, powtarzając czynność z drugim mieczem. Później odłożył je na miejsce i pstryknął palcami zwracając uwagę Angrana i wskazał palcem sztylet.
- Mogę? - spytał i położył się w tym samym miejscu, gdzie leżał przed chwilą podnosząc rzeźbiony kawałek drewna.
- Jestem Argen Starco. - przedstawił się i spojrzał na towarzysza.
- Musisz być taki nadęty? Sam se weźmie, ma dwie ręce. - powiedział i ruszył do swojego siodła. Gdy mijał kompana kiwnął lekko głową wykrzywiając się lekko, dając mu do zrozumienia że ,,koleś jest spoko".
Podszedł do swoich mieczy i wziął do ręki jeden. Nogą podrzucił do góry jedną z pochew i złapał ją w locie. Wytarł ostrze z obu stron o spodnie i schował do pochwy, powtarzając czynność z drugim mieczem. Później odłożył je na miejsce i pstryknął palcami zwracając uwagę Angrana i wskazał palcem sztylet.
- Mogę? - spytał i położył się w tym samym miejscu, gdzie leżał przed chwilą podnosząc rzeźbiony kawałek drewna.
- Rozładuj energię. - powiedział Elf do Angrana, podnosząc lekko kącik ust - przybywam z Tyrionu.
Vito cały czas czuł niepokój niższego z mężczyzn. Wyższy i masywniejszy w pewnym momencie wstał i podszedł blisko Vita.
Ten czuł, że "olbrzym" nie ma złych zamiarów, stał spokojnie, patrząc na niego. Gdy poczuł klepnięcie w ramię, wiedział, że trafił na odpowiednich ludzi.
- Vito Corell. - przedstawił się i ruszył za Argenem. udał się do paleniska i wziął kawałek mięsa. Usiadł naprzeciwko mężczyzn i zaczął jeść.
- Dziękuję. Dobrze przyrządzone. - rzekł. Niepokój mężczyzny, cały czas mącił jego aurę.
Vito cały czas czuł niepokój niższego z mężczyzn. Wyższy i masywniejszy w pewnym momencie wstał i podszedł blisko Vita.
Ten czuł, że "olbrzym" nie ma złych zamiarów, stał spokojnie, patrząc na niego. Gdy poczuł klepnięcie w ramię, wiedział, że trafił na odpowiednich ludzi.
- Vito Corell. - przedstawił się i ruszył za Argenem. udał się do paleniska i wziął kawałek mięsa. Usiadł naprzeciwko mężczyzn i zaczął jeść.
- Dziękuję. Dobrze przyrządzone. - rzekł. Niepokój mężczyzny, cały czas mącił jego aurę.
- Angran
- Szukający drogi
- Posty: 47
- Rejestracja: 11 lat temu
- Rasa: Fellarianin
- Profesje:
- Kontakt:
Angran spojrzał na Vita. Rozluźnił się, energia skupiła się w jego ciele i zniknęła. Mimo, iż był spokojniejszy, nie uśpiło to jego czujności.
- Angran. Bez nazwiska. - przedstawił się i ukłonił przed przybyszem - Skąd pochodzisz i co robisz w mrokach tej przeklętej puszczy? - zadał pytanie.
Spojrzał na Argena.
- Nie jestem nadęty, tylko poprosiłem cię o coś. Wolę być czujny. Już mieliśmy zabawę. A jak zobaczyłem elfa w środku Mrocznej Puszczy, dodatkowo w nocy, nie sądziłem, iż może być przyjazny. Przepraszam, ale wziąłem cię raczej za plugastwo waszego rodu, mrocznego elfa. Wybacz mi. Co sprawia, że leśnik błądzi w górowaniu księżyca po ciemnicy lasu? Jak dobrze wiem, wolicie przesiadywać na drzewach, a jeśli już trzeba, to robić wycieczki w większych grupach. - wytłumaczył - W każdym razie rad jestem, iż masz pokojowe zamiary i nie jesteś złoczyńcą. - mówił dalej, gdy Argen przerwał jego wypowiedź - Trzymaj, tylko go nie zgub, jak ci się raz zdarzyło. - uśmiechnął się do przyjaciela i rzucił nóż tuż pod jego dłoń, tak, aby ostrze nie trafiło towarzysza.
- Angran. Bez nazwiska. - przedstawił się i ukłonił przed przybyszem - Skąd pochodzisz i co robisz w mrokach tej przeklętej puszczy? - zadał pytanie.
Spojrzał na Argena.
- Nie jestem nadęty, tylko poprosiłem cię o coś. Wolę być czujny. Już mieliśmy zabawę. A jak zobaczyłem elfa w środku Mrocznej Puszczy, dodatkowo w nocy, nie sądziłem, iż może być przyjazny. Przepraszam, ale wziąłem cię raczej za plugastwo waszego rodu, mrocznego elfa. Wybacz mi. Co sprawia, że leśnik błądzi w górowaniu księżyca po ciemnicy lasu? Jak dobrze wiem, wolicie przesiadywać na drzewach, a jeśli już trzeba, to robić wycieczki w większych grupach. - wytłumaczył - W każdym razie rad jestem, iż masz pokojowe zamiary i nie jesteś złoczyńcą. - mówił dalej, gdy Argen przerwał jego wypowiedź - Trzymaj, tylko go nie zgub, jak ci się raz zdarzyło. - uśmiechnął się do przyjaciela i rzucił nóż tuż pod jego dłoń, tak, aby ostrze nie trafiło towarzysza.
- Dobra, dobra. - Argen machnął ręką na komentarz towarzysza i wychylił się by złapać sztylet. Nóż z sykiem rozciął powietrze i zatrzymał się tuż nad ziemią, gdy ręka Argena sięgnęła rękojeści.
- Ciekawi mnie to samo, co mojego przyjaciela. - powiedział do Vita wracając do rzeźbienia w drewnie. Zerknął na elfa, by mu się dokładniej przyjrzeć. Od razu rozpoznał zbroję w stylu Klaryjskim. Prawdziwe cacko. Postura zdradzała wieloletnie wyszkolenie, chociaż na skórze nie było śladów, które by to potwierdzały. Próbował wyłapać jakieś znaki szczególne, ale nie mógł. Zwykły elf. Przynajmniej z wyglądu.
- Ciekawi mnie to samo, co mojego przyjaciela. - powiedział do Vita wracając do rzeźbienia w drewnie. Zerknął na elfa, by mu się dokładniej przyjrzeć. Od razu rozpoznał zbroję w stylu Klaryjskim. Prawdziwe cacko. Postura zdradzała wieloletnie wyszkolenie, chociaż na skórze nie było śladów, które by to potwierdzały. Próbował wyłapać jakieś znaki szczególne, ale nie mógł. Zwykły elf. Przynajmniej z wyglądu.
Vito w milczeniu skończył posiłek i wytarł ręce o trawę. Rozumiał dlaczego Argen i Angran zadają tak wiele pytań.
Elf spojrzał na mężczyzn, a jego niebieskie oczy błysnęły za sprawą ognia.
- Pochodzę z Królestwa Tyrion, bardzo daleko stąd - rzekł splatając dłonie.
- Jestem przyjazny dla odpowiednich osób i wtedy kiedy trzeba - uniósł lekko kącik ust, nawiązując do stwierdzenia Angrana - niestety z przyczyn niezależnych ode mnie musiałem opuścić moje Królestwo... - powiedział i popatrzył na Angrana.
- Przesiadywać na drzewach - uśmiechnął się lekko - może inni, ale dość o mnie. Angranie skąd pochodzisz i czym się trudzisz? - przeniósł po chwili wzrok na Argena milczeniem zadając to samo pytanie.
Elf spojrzał na mężczyzn, a jego niebieskie oczy błysnęły za sprawą ognia.
- Pochodzę z Królestwa Tyrion, bardzo daleko stąd - rzekł splatając dłonie.
- Jestem przyjazny dla odpowiednich osób i wtedy kiedy trzeba - uniósł lekko kącik ust, nawiązując do stwierdzenia Angrana - niestety z przyczyn niezależnych ode mnie musiałem opuścić moje Królestwo... - powiedział i popatrzył na Angrana.
- Przesiadywać na drzewach - uśmiechnął się lekko - może inni, ale dość o mnie. Angranie skąd pochodzisz i czym się trudzisz? - przeniósł po chwili wzrok na Argena milczeniem zadając to samo pytanie.
- Angran
- Szukający drogi
- Posty: 47
- Rejestracja: 11 lat temu
- Rasa: Fellarianin
- Profesje:
- Kontakt:
Angran poczuł spokój. Gdy spojrzał w niebieskie oczy Vita, zrozumiał, że nie będzie z nim problemów.
- Ja? Cóż... Pochodzę z... Alaranii. Dokładniej to nie pamiętam. Razem z Argenem - powiedział, wskazując wzrokiem na przyjaciela - zostaliśmy uczniami Zakonu w wieku kilku lat. On może pamięta więcej o swojej przeszłości, ja nie. - dodał - Czym się zajmuję? Właściwie to jesteśmy świeżo upieczonymi absolwentami naszej byłej już szkoły. - zaśmiał się - Podróżujemy do Valladon.
Spojrzał się dookoła, z myślą, iż ktoś ich obserwuje.
- Miałeś jakieś potyczki podczas podróży? - zadał pytanie - W sensie tutaj, w Mrocznej Puszczy. Atakowało cię coś lub ktoś?
- Ja? Cóż... Pochodzę z... Alaranii. Dokładniej to nie pamiętam. Razem z Argenem - powiedział, wskazując wzrokiem na przyjaciela - zostaliśmy uczniami Zakonu w wieku kilku lat. On może pamięta więcej o swojej przeszłości, ja nie. - dodał - Czym się zajmuję? Właściwie to jesteśmy świeżo upieczonymi absolwentami naszej byłej już szkoły. - zaśmiał się - Podróżujemy do Valladon.
Spojrzał się dookoła, z myślą, iż ktoś ich obserwuje.
- Miałeś jakieś potyczki podczas podróży? - zadał pytanie - W sensie tutaj, w Mrocznej Puszczy. Atakowało cię coś lub ktoś?
Argen zaśmiał się i strzepnął kolejny kawałek drewna.
- Z przyczyn niezależnych ode ciebie musiałeś opuścić swoje Królestwo... - zaśmiał się jeszcze raz i pokręcił głową.
- Ja z takich samych przyczyn trafiłem z ulic Elisii do Zakonu. A teraz zajmuję się upierdalaniem głów dla własnej przyjemności. - wyszczerzył się do Vita i spowrotem skupił się na rzeźbieniu.
Po chwili milczenia, Argen spytał elfa:
- Czy te twoje przyczyny niezależne będą cię gonić?
- Z przyczyn niezależnych ode ciebie musiałeś opuścić swoje Królestwo... - zaśmiał się jeszcze raz i pokręcił głową.
- Ja z takich samych przyczyn trafiłem z ulic Elisii do Zakonu. A teraz zajmuję się upierdalaniem głów dla własnej przyjemności. - wyszczerzył się do Vita i spowrotem skupił się na rzeźbieniu.
Po chwili milczenia, Argen spytał elfa:
- Czy te twoje przyczyny niezależne będą cię gonić?
- Z Zakonu... - powtórzył Vito z zamyśleniem.
- Podróż nie przebiegła spokojnie - odpowiedział na pytanie - w samej Puszczy zabiłem trzy wilkołaki. - wzruszył ramionami i spojrzał w kierunku, w którym zawitał wzrok Angrana.
Kiedy Elf usłyszał śmiech Argena, skupił na nim swoją uwagę.
- Coś nas łączy - uśmiechnął się Vito - robię to samo za pieniądze - rzekł wpatrując się w oczy Angrana.
Na jego pytanie odpowiedział krótko:
- Możliwe.
- Podróż nie przebiegła spokojnie - odpowiedział na pytanie - w samej Puszczy zabiłem trzy wilkołaki. - wzruszył ramionami i spojrzał w kierunku, w którym zawitał wzrok Angrana.
Kiedy Elf usłyszał śmiech Argena, skupił na nim swoją uwagę.
- Coś nas łączy - uśmiechnął się Vito - robię to samo za pieniądze - rzekł wpatrując się w oczy Angrana.
Na jego pytanie odpowiedział krótko:
- Możliwe.
- Angran
- Szukający drogi
- Posty: 47
- Rejestracja: 11 lat temu
- Rasa: Fellarianin
- Profesje:
- Kontakt:
Angran słuchał odpowiedzi Vita.
- Czym są te... przyczyny niezależne? - zapytał nowego towarzysza - Jesteś ściganym listem gończym uchodźcą? - zadał kolejne pytanie.
Nad takimi banitami zawsze ciąży fatum oraz gońcy. Niebezpiecznie jest poruszać się z nimi po świecie, wciąż czując czyjś oddech na karku.
- Argen, jak naszyjnik? - zapytał przyjaciela.
Wolał być ostrożny i wiedzieć, co może się stać w danej chwili.
- Pewnie się zastanawiasz o czym mówimy. Taka błyskotka, która nam pomaga, gdy coś lub ktoś ma nieczyste zamiary wobec nas. - uśmiechnął się do Vita - Nie martw się. Ciebie nie wskazała.
- Czym są te... przyczyny niezależne? - zapytał nowego towarzysza - Jesteś ściganym listem gończym uchodźcą? - zadał kolejne pytanie.
Nad takimi banitami zawsze ciąży fatum oraz gońcy. Niebezpiecznie jest poruszać się z nimi po świecie, wciąż czując czyjś oddech na karku.
- Argen, jak naszyjnik? - zapytał przyjaciela.
Wolał być ostrożny i wiedzieć, co może się stać w danej chwili.
- Pewnie się zastanawiasz o czym mówimy. Taka błyskotka, która nam pomaga, gdy coś lub ktoś ma nieczyste zamiary wobec nas. - uśmiechnął się do Vita - Nie martw się. Ciebie nie wskazała.
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 0 gości