Jadeitowe Wybrzeże ⇒ [Na wschód od Leonii] Postój nad brzegiem
- Finua
- Mieszkaniec Sennej Krainy
- Posty: 132
- Rejestracja: 13 lat temu
- Rasa: Alarianin
- Profesje: Artysta , Złodziej , Włóczęga
- Kontakt:
[Na wschód od Leonii] Postój nad brzegiem
Finua ostatnimi czasy kręciła się w okolicy przybrzeżnych miast. Kierowała się w stronę Leonii, ostatniego przystanku przed podróżą wgłąb lądu. A może powinna udać się gdzieś na wyspy? Nie była jeszcze pewna. Do najistotniejszych należało powodzenie w poprzednim miejscu i świeżo zdobyte informacje. Zawartość jej sakiewki ciążyła przyjemnie dzięki poprzednio uzbieranym ruenom. Miasta portowe miały jedną zdecydowaną zaletę, gdy pogoda dopisywała. Tamtejsze targowiska wyglądały, jakby codziennie odbywał się tam jarmark. Kupcy, podróżnicy, towary sprowadzane na statkach. Gwarne miasta były jakby żywiołem Iskry.
Zbliżał się wieczór, gdy dziewczyna wreszcie postanowiła zrobić postój. Nadal czuła się niepewnie, nocując samotnie pod gołym niebem, ale liczyła, że w Leonii znajdzie trupę, do której będzie mogła dołączyć. A w tym celu musiała dużo ćwiczyć. Dzień był upalny, ale wszystko wskazywało na to, że noc będzie równie gorąca oraz pogodna. Mogła więc swobodnie przenocować na plaży, gdzie miała aż nadto miejsca do ćwiczeń. Nie musiała się martwić, że podpali przypadkiem nisko zwieszającą się gałąź, albo nie zauważy, jak ktoś się do niej zakradnie. Finua położyła ciężką torbę na piasku, a kawałek dalej zrzuciła kilka patyków, które znalazła po drodze. Dobry początek niewielkiego ogniska. Ułożyła starannie drewienka i parę razy pstryknęła palcami, szepcząc coś do siebie. Nie było to żadne zaklęcie. Mamrotała ot tak, dla zabicia czasu i poprawienia sobie własnego humoru.
- Iskierko w mroku, gdzie twój pan? - Mruknęła nieco głośniej, po czym z szerokim uśmiechem spojrzała na płomyk pełgający między jej palcami. Od razu zabrała się za podpalanie co mniejszych gałązek. Z drobną pomocą spirytusu już po chwili małe ognisko płonęło w najlepsze. Wtedy Finua oddaliła się nieco od wody, by zebrać więcej drewna. Kilka razy wracała do swojego prowizorycznego, malutkiego obozu i kładła na piasku nazbierany chrust. Nie potrzebowała go aż tyle, ale lubiła ogień. Gdy wreszcie skończyła, słońce znikało za horyzontem, pozwalając Iskrze w pełni nacieszyć się ćwiczeniami. Najpierw zdjęła buty i zaczęła się rozciągać. Powoli, starannie wykonywała skłony, by nagle odchylić się w tył i zrobić mostek. Parę razy stanęła na rękach, uważając szczególnie z powodu niepewnego gruntu. Rozciągnęła nogi oraz ramiona i zabrała się za rozgrzewanie mięśni. Po kilkunastu minutach była gotowa do właściwego treningu. Zawiązała na włosach żółtą chustę i wyjęła z torby parę poi, które od razu nasączyła specjalną mieszanką, pozwalającą im palić się długo, jasnym płomieniem. Właściwie nie miała pojęcia, czego właściwie używała do swoich występów. Ważne, że potrafiła rozpoznać miksturę po zapachu i mogła kupić ją po drobnych poszukiwaniach. Ciężarki na końcach poi odpaliła od ogniska, uśmiechając się na widok lekko błękitnego płomienia trawiącego drewno. Nie miała pojęcia, dlaczego chrust zebrany nad brzegiem morza palił się takim kolorem. Ważne, że jej zdaniem był piękny. Szczególnie, gdy porównywała je z płomieniem obejmującym jej narzędzia pracy. Ten zawsze miał ciepły, czerwono-złoty odcień. Gdy już obie poi paliły się prawidłowo, pociągnęła z jednej ze swoich butelek solidny łyk spirytusu i pozostawiła płyn w ustach. Odsunęła się na kilka kroków, by mieć więcej miejsca.
I wprawiła łańcuchy w ruch. Z początku wykonywała proste, szeroko znane figury. Ot, zwykłe krążenie, splecenie i rozplecenie łańcuchów. A potem pierwszy raz tego wieczoru uniosła jedną z poi nad głowę i plunęła w jej stronę spirytusem. Kula ognia uniosła się w niebo.
Iskra zaczęła tańczyć.
Miedziane płytki poprzyczepiane chaotycznie do jej ubrania dawały ciepłe błyski, gdy dwa ciężarki wirowały dookoła dziewczyny jak dwa błędne ogniki żyjące własnym życiem. Finua raz podskakiwała, innym razem opadała na jedno kolano, unikając uderzenia łańcuchem przy poszczególnych, coraz trudniejszych figurach. Przez kolejne kilkanaście minut tańczyła po prostu, okrążana przez dwa jasne punkty. Od czasu do czasu pluła ogniem w niebo, aż zapas spirytusu w ustach nie wyczerpał się całkowicie. Wreszcie zmęczona kuglarka zakręciła poi znacznie szybciej niż wcześniej, gasząc je. Podeszła do swojej torby, kładąc łańcuchy zakończone ciężarkami na piasku, by ostygły. Wyjęła za to kilka kolorowych piłeczek, które zaczęła podrzucać, ćwicząc żonglerkę dla relaksu. Wieczór jak dotąd zapowiadał się doskonale.
Zbliżał się wieczór, gdy dziewczyna wreszcie postanowiła zrobić postój. Nadal czuła się niepewnie, nocując samotnie pod gołym niebem, ale liczyła, że w Leonii znajdzie trupę, do której będzie mogła dołączyć. A w tym celu musiała dużo ćwiczyć. Dzień był upalny, ale wszystko wskazywało na to, że noc będzie równie gorąca oraz pogodna. Mogła więc swobodnie przenocować na plaży, gdzie miała aż nadto miejsca do ćwiczeń. Nie musiała się martwić, że podpali przypadkiem nisko zwieszającą się gałąź, albo nie zauważy, jak ktoś się do niej zakradnie. Finua położyła ciężką torbę na piasku, a kawałek dalej zrzuciła kilka patyków, które znalazła po drodze. Dobry początek niewielkiego ogniska. Ułożyła starannie drewienka i parę razy pstryknęła palcami, szepcząc coś do siebie. Nie było to żadne zaklęcie. Mamrotała ot tak, dla zabicia czasu i poprawienia sobie własnego humoru.
- Iskierko w mroku, gdzie twój pan? - Mruknęła nieco głośniej, po czym z szerokim uśmiechem spojrzała na płomyk pełgający między jej palcami. Od razu zabrała się za podpalanie co mniejszych gałązek. Z drobną pomocą spirytusu już po chwili małe ognisko płonęło w najlepsze. Wtedy Finua oddaliła się nieco od wody, by zebrać więcej drewna. Kilka razy wracała do swojego prowizorycznego, malutkiego obozu i kładła na piasku nazbierany chrust. Nie potrzebowała go aż tyle, ale lubiła ogień. Gdy wreszcie skończyła, słońce znikało za horyzontem, pozwalając Iskrze w pełni nacieszyć się ćwiczeniami. Najpierw zdjęła buty i zaczęła się rozciągać. Powoli, starannie wykonywała skłony, by nagle odchylić się w tył i zrobić mostek. Parę razy stanęła na rękach, uważając szczególnie z powodu niepewnego gruntu. Rozciągnęła nogi oraz ramiona i zabrała się za rozgrzewanie mięśni. Po kilkunastu minutach była gotowa do właściwego treningu. Zawiązała na włosach żółtą chustę i wyjęła z torby parę poi, które od razu nasączyła specjalną mieszanką, pozwalającą im palić się długo, jasnym płomieniem. Właściwie nie miała pojęcia, czego właściwie używała do swoich występów. Ważne, że potrafiła rozpoznać miksturę po zapachu i mogła kupić ją po drobnych poszukiwaniach. Ciężarki na końcach poi odpaliła od ogniska, uśmiechając się na widok lekko błękitnego płomienia trawiącego drewno. Nie miała pojęcia, dlaczego chrust zebrany nad brzegiem morza palił się takim kolorem. Ważne, że jej zdaniem był piękny. Szczególnie, gdy porównywała je z płomieniem obejmującym jej narzędzia pracy. Ten zawsze miał ciepły, czerwono-złoty odcień. Gdy już obie poi paliły się prawidłowo, pociągnęła z jednej ze swoich butelek solidny łyk spirytusu i pozostawiła płyn w ustach. Odsunęła się na kilka kroków, by mieć więcej miejsca.
I wprawiła łańcuchy w ruch. Z początku wykonywała proste, szeroko znane figury. Ot, zwykłe krążenie, splecenie i rozplecenie łańcuchów. A potem pierwszy raz tego wieczoru uniosła jedną z poi nad głowę i plunęła w jej stronę spirytusem. Kula ognia uniosła się w niebo.
Iskra zaczęła tańczyć.
Miedziane płytki poprzyczepiane chaotycznie do jej ubrania dawały ciepłe błyski, gdy dwa ciężarki wirowały dookoła dziewczyny jak dwa błędne ogniki żyjące własnym życiem. Finua raz podskakiwała, innym razem opadała na jedno kolano, unikając uderzenia łańcuchem przy poszczególnych, coraz trudniejszych figurach. Przez kolejne kilkanaście minut tańczyła po prostu, okrążana przez dwa jasne punkty. Od czasu do czasu pluła ogniem w niebo, aż zapas spirytusu w ustach nie wyczerpał się całkowicie. Wreszcie zmęczona kuglarka zakręciła poi znacznie szybciej niż wcześniej, gasząc je. Podeszła do swojej torby, kładąc łańcuchy zakończone ciężarkami na piasku, by ostygły. Wyjęła za to kilka kolorowych piłeczek, które zaczęła podrzucać, ćwicząc żonglerkę dla relaksu. Wieczór jak dotąd zapowiadał się doskonale.
- Navira
- Błądzący na granicy światów
- Posty: 15
- Rejestracja: 12 lat temu
- Rasa: Wilkołak
- Profesje:
- Kontakt:
Navira wciąż biegła. W jej głowie opanowanej szałem i tęsknotą nie było miejsca na nic innego, jak tylko wspomnienia o Astrid.
Nie wiedziała dokąd biegnie i dlaczego. Nagle w nozdrza wpadł jej wilgotny słonawy zapach morskiej wody. Czuła, że słabnie. Podczas całego tego bezsensownego biegu, w którym znajdowała mimo wszystko ukojenie, polowała tylko kilka razy na małe stworzenia. Królik, czy niewielka przepiórka nie uzupełniły na długo rezerw wyczerpanego pogonią donikąd, organizmu. Wpadła w rzadki sosnowy las. Pociemniało jej przed oczami. Łapy wpadły w coś miękkiego, chłodnego i sypkiego... Pokonanie niewysokiej wydmy było nie lada wyczynem i odebrało Navirze, resztę sił. Stanęła na szczycie piaskowego wzniesienia. Czuła, że zbiera jej się na mdłości. Przed oczami miała mroczki. Jedyne co do niej dotarło to zapach ogniska. Straciła równowagę, stoczyła się w dół wydmy i wylądowała na plaży. Ostatni komunikat jaki dotarł do jej umysłu informował o czyjejś obecności. Pogrążyła się w błogiej ciemności. Nie czuła bólu łap, głodu... Cudownie... Czy to już koniec czy tak wygląda śmierć?
Nie wiedziała dokąd biegnie i dlaczego. Nagle w nozdrza wpadł jej wilgotny słonawy zapach morskiej wody. Czuła, że słabnie. Podczas całego tego bezsensownego biegu, w którym znajdowała mimo wszystko ukojenie, polowała tylko kilka razy na małe stworzenia. Królik, czy niewielka przepiórka nie uzupełniły na długo rezerw wyczerpanego pogonią donikąd, organizmu. Wpadła w rzadki sosnowy las. Pociemniało jej przed oczami. Łapy wpadły w coś miękkiego, chłodnego i sypkiego... Pokonanie niewysokiej wydmy było nie lada wyczynem i odebrało Navirze, resztę sił. Stanęła na szczycie piaskowego wzniesienia. Czuła, że zbiera jej się na mdłości. Przed oczami miała mroczki. Jedyne co do niej dotarło to zapach ogniska. Straciła równowagę, stoczyła się w dół wydmy i wylądowała na plaży. Ostatni komunikat jaki dotarł do jej umysłu informował o czyjejś obecności. Pogrążyła się w błogiej ciemności. Nie czuła bólu łap, głodu... Cudownie... Czy to już koniec czy tak wygląda śmierć?
- Finua
- Mieszkaniec Sennej Krainy
- Posty: 132
- Rejestracja: 13 lat temu
- Rasa: Alarianin
- Profesje: Artysta , Złodziej , Włóczęga
- Kontakt:
Finua omal nie krzyknęła, gdy nagle zza wydmy wyłonił się ciemny kształt, który następnie stoczył się na plażę i upadł niebezpiecznie blisko. Szybko odłożyła piłeczki i sięgnęła po sztylet. Po chwili namysłu pociągnęła z flaszki solidny łyk spirytusu, nie przełykając go jednak, a następnie sięgnęła po płonącą szczapę z ogniska. Podczas podróży nauczyła się, że jeśli splunie się ogniem prosto w twarz, albo pysk, agresora, można zyskać kilka cennych sekund a w przypadku zwierząt nawet skutecznie zniechęcić do ataku. Powoli zaczęła zbliżać się do sylwetki na piasku, przyświecając sobie prowizoryczną pochodnią. Gdy wreszcie zobaczyła tą... istotę, z zaskoczenia omal nie przełknęła trzymanego w ustach spirytusu. W pierwszym odruchu cofnęła się, gotowa do obrony i ucieczki. Zaraz jednak znów zbliżyła się o krok, splunąwszy ostrożnie odrobiną alkoholu na dzierżony kij, by podsycić nieco płomienie. To, co w pierwszej chwili wzięła za zwierzę, nie przypominało żadnego z drapieżników, które widziała, albo o jakich słyszała. Wreszcie skojarzyła wilkołactwo. To musiało być to. W życiu nie spotkała wilkołaka i nie wiedziała, jak się zachować. Nigdy też jednak nie zabiła bez absolutnej konieczności a ta istota nie atakowała jej. Nie lubiła nawet patrzeć na śmierć, choć trochę jej już w życiu widziała. Zanim na dobre zdała sobie sprawę, podjęła decyzję. Zawróciła do ogniska i odłożyła szczapę, przełykając resztkę spirytusu, którą miała w ustach. Wygrzebała z torby manierkę z wodą, polała koniec jednej z większych gałęzi mieszanką pozwalającą na długie utrzymanie płomienia i podpaliła ją. W ten sposób otrzymała nieco lepszą, choć nadal prowizoryczną, pochodnię. Wodę wzięła w tą samą dłoń, w której trzymała sztylet. Ot tak, dla pewności. Gdy znów zbliżyła się do wilkołaka, płonący kij wbiła w piasek dość blisko, by dawał choć odrobinę światła a przy okazji na tyle daleko, by nie stanowił zagrożenia. Powoli, ostrożnie, zbliżyła się do leżącej istoty, chowając sztylet za sobą na wypadek, gdyby ta była przytomna i uznała broń za objaw agresji. Finua przez chwilę uspokajała oddech i kilka razy pstryknęła palcami dla uspokojenia rąk, nie zwracając zbytniej uwagi na pojawiające się przy tym drobniutkie iskierki. Ukucnęła i manierkę z wodą położyła sobie na kolanach. Wolną dłoń wyciągnęła przed siebie, próbując opanować drżenie. Ostrożnie dotknęła jednego z pokrytych futrem ramion.
- Chcę pomóc. Mam wodę.
- Chcę pomóc. Mam wodę.
- Navira
- Błądzący na granicy światów
- Posty: 15
- Rejestracja: 12 lat temu
- Rasa: Wilkołak
- Profesje:
- Kontakt:
Navira poczuła ciepło i czyjąś obecność. Poczuła również zapach płonącej pochodni i spirytusu. Jej nos instynktownie zmarszczył się na tę woń. Ciepło zniknęło, lecz po chwili pojawiło się znów. Jakby bliższe i mocniejsze. Cokolwiek to było, przyjemnie promieniowało, rozgrzewając nieco ciało wilkołaka. O dziwo Navira nie odbierała żadnych bodźców słuchowych. Czuła tylko czyjąś obecność, co pozostawało jej zupełnie obojętne. Jeśli ktoś tu jest, to ją dobije i wyświadczy jej tym samym przysługę, a sam zgarnie jakąś tam nagrodę za ubicie jednego z tych "bydlaków". Wilkołak leżał wciąż w bezruchu. Nagle Navira poczuła dotknięcie i przyjemną falę ciepła rozpływającą się po jej ciele. Sierść na karku zjeżyła jej się mimowolnie. Potem usłyszała czyjś głos. Przyciszony, ale miły, ciepły. To z pewnością był głos kobiety. Navira otworzyła oczy. Normalnie pewnie odskoczyłaby od dotykającej jej osoby gotowa do walki. Tymczasem nie miała ani sił, ani chęci walczyć.
Dziewczyna była niewysoka, szczupła i wystraszona. Navira dobrze słyszała bicie jej serca, które omal nie wyskoczyło jej gardłem... Wilkołakowi zaburczało brutalnie w brzuchu... Stłumiła uczucie głodu ciekawością.
- Chcę pomóc. Mam wodę - mówiła. W jej głosie słychać było niepewność i strach, choć jej samej zdawało się, że wcale się nie boi i jest gotowa na wszystko. Zaiste, na kolanach trzymała bukłak z wodą, jedną rękę przed chwilą momentalnie cofnęła, gdy wilkołak otworzył oczy, a w drugiej trzymała zapewne broń. Navira czuła, że dziewczyna jest w razie czego gotowa do walki. Wilkołak nie miał ochoty walczyć. Dopiero gdy po raz drugi owa dziewuszka zaoferowała swoją pomoc, Navira z trudem wstała. Była wyższa od nieznajomej o ponad głowę, przynajmniej w wilczej postaci. Widok wilkołaka musiał być jej obcy, ponieważ w jej ładnych oczach pojawił się zachwyt lub też przerażenie. Wilkołak otrzepał się nieco z piasku, najchętniej wilczyca zrobiłaby to typowo po wilczemu, ale wtedy ziarenka piasku prysnęłyby we wszystkie strony. Usiadła. Spojrzała na nieznajomą, była lekko zszokowana całą sytuacją.
- Nie bój się - mruknęła chrapliwym, ale przyjaznym głosem Navira. - Nie zjem cię.
Dziewczyna była niewysoka, szczupła i wystraszona. Navira dobrze słyszała bicie jej serca, które omal nie wyskoczyło jej gardłem... Wilkołakowi zaburczało brutalnie w brzuchu... Stłumiła uczucie głodu ciekawością.
- Chcę pomóc. Mam wodę - mówiła. W jej głosie słychać było niepewność i strach, choć jej samej zdawało się, że wcale się nie boi i jest gotowa na wszystko. Zaiste, na kolanach trzymała bukłak z wodą, jedną rękę przed chwilą momentalnie cofnęła, gdy wilkołak otworzył oczy, a w drugiej trzymała zapewne broń. Navira czuła, że dziewczyna jest w razie czego gotowa do walki. Wilkołak nie miał ochoty walczyć. Dopiero gdy po raz drugi owa dziewuszka zaoferowała swoją pomoc, Navira z trudem wstała. Była wyższa od nieznajomej o ponad głowę, przynajmniej w wilczej postaci. Widok wilkołaka musiał być jej obcy, ponieważ w jej ładnych oczach pojawił się zachwyt lub też przerażenie. Wilkołak otrzepał się nieco z piasku, najchętniej wilczyca zrobiłaby to typowo po wilczemu, ale wtedy ziarenka piasku prysnęłyby we wszystkie strony. Usiadła. Spojrzała na nieznajomą, była lekko zszokowana całą sytuacją.
- Nie bój się - mruknęła chrapliwym, ale przyjaznym głosem Navira. - Nie zjem cię.
- Finua
- Mieszkaniec Sennej Krainy
- Posty: 132
- Rejestracja: 13 lat temu
- Rasa: Alarianin
- Profesje: Artysta , Złodziej , Włóczęga
- Kontakt:
Gdy wilkołak wstał, Finua odruchowo również zerwała się na nogi i cofnęła o krok. Musiała przy tym chwycić manierkę, by ta nie spadła na piasek. Pech chciał, że zrobiła to przy użyciu dłoni w której wciąż ściskała sztylet. Spojrzała z zakłopotaniem na broń, a potem na kudłatą istotę. Otworzyła szeroko oczy, gdy z gardzieli wilczycy wydobył się ludzki głos.
- Ja... ten no... przepraszam, ja... nigdy nie spotkałam wilko... kogoś takiego. Może widziałam, ale nie w takiej... Ja no ten... znaczy... przepraszam, że się gapię. I za sztylet! Ja, no, tak jakby... nie wiedziałam, czy zaatakujesz. Znaczy, co zrobisz! A właściwie... - Iskra wyraźnie nie wiedziała, jak powinna się zachować. Kilkakrotnie wolną ręką zatoczyła małe kółka. Parę razy pstryknęła palcami, a znajomy gest jakby nieco ją uspokoił. Gdy denerwowała się, przy każdym pstryknięciu pojawiały się delikatne iskierki. Wreszcie wrodzona ciekawość przeważyła nad wszystkim innym. - Pierwszy raz widzę kogoś takiego jak ty i się zdenerwowałam. Wyglądasz trochę groźnie... A co ja się będę właściwie? Masz piękne futro! I nie wiedziałam, że możecie mówić w takiej postaci. Ale ja nie po to przecież! Chcesz wody? Ta z morza jest ohydna! I mam jedzenie w torbie. Nic wielkiego, suchy prowiant, ale to zawsze coś, prawda? Jestem Finua, ale nazywają mnie też Iskrą.
W tym momencie kuglarka zauważyła na szyi nieznajomej błysk srebra i zwyczajnie nie wytrzymała.
- Ojej, śliczny wisior! To księżyc, prawda? Ze srebra, prawda? Ma jakieś grawerowanie? To pamiątka czy kupiłaś? Nie wygląda na wybitnie stary, ale i tak ma pewnie niezłą wartość. Mam nadzieję, że zapięcie mocno trzyma, szkoda byłoby go zgubić, albo żeby ktoś go ukradł! Mogę go obejrzeć?
Gdy Finua dojrzała nowy obiekt zainteresowania w postaci amuletu, zaczęła trajkotać jak najęta i wszelka nerwowość jakby z niej wyparowała. Zaraz jednak znów wyraźnie się strapiła.
- Jejku, zagalopowałam się! Chodźmy do ognia, nie widzę, żebyś coś niosła ze sobą, więc na pewno jesteś głodna! Jedzenia nie jest dużo, ale i tak na pewno starczy. - Sztylet z dłoni już dobrą chwilę temu zdążył zniknąć za paskiem, a sama złodziejka doskoczyła do płonącego jeszcze kija i wyciągnęła go z piasku, by zaraz potem żywo gestykulować i znów uparcie zapraszać bliżej ognia. Całe życie słyszała, że ciekawość ją kiedyś zabije, ale kto wie, kiedy znów nadarzy się okazja porozmawiać z wilkołakiem i dowiedzieć się czegoś ciekawego.
- Ja... ten no... przepraszam, ja... nigdy nie spotkałam wilko... kogoś takiego. Może widziałam, ale nie w takiej... Ja no ten... znaczy... przepraszam, że się gapię. I za sztylet! Ja, no, tak jakby... nie wiedziałam, czy zaatakujesz. Znaczy, co zrobisz! A właściwie... - Iskra wyraźnie nie wiedziała, jak powinna się zachować. Kilkakrotnie wolną ręką zatoczyła małe kółka. Parę razy pstryknęła palcami, a znajomy gest jakby nieco ją uspokoił. Gdy denerwowała się, przy każdym pstryknięciu pojawiały się delikatne iskierki. Wreszcie wrodzona ciekawość przeważyła nad wszystkim innym. - Pierwszy raz widzę kogoś takiego jak ty i się zdenerwowałam. Wyglądasz trochę groźnie... A co ja się będę właściwie? Masz piękne futro! I nie wiedziałam, że możecie mówić w takiej postaci. Ale ja nie po to przecież! Chcesz wody? Ta z morza jest ohydna! I mam jedzenie w torbie. Nic wielkiego, suchy prowiant, ale to zawsze coś, prawda? Jestem Finua, ale nazywają mnie też Iskrą.
W tym momencie kuglarka zauważyła na szyi nieznajomej błysk srebra i zwyczajnie nie wytrzymała.
- Ojej, śliczny wisior! To księżyc, prawda? Ze srebra, prawda? Ma jakieś grawerowanie? To pamiątka czy kupiłaś? Nie wygląda na wybitnie stary, ale i tak ma pewnie niezłą wartość. Mam nadzieję, że zapięcie mocno trzyma, szkoda byłoby go zgubić, albo żeby ktoś go ukradł! Mogę go obejrzeć?
Gdy Finua dojrzała nowy obiekt zainteresowania w postaci amuletu, zaczęła trajkotać jak najęta i wszelka nerwowość jakby z niej wyparowała. Zaraz jednak znów wyraźnie się strapiła.
- Jejku, zagalopowałam się! Chodźmy do ognia, nie widzę, żebyś coś niosła ze sobą, więc na pewno jesteś głodna! Jedzenia nie jest dużo, ale i tak na pewno starczy. - Sztylet z dłoni już dobrą chwilę temu zdążył zniknąć za paskiem, a sama złodziejka doskoczyła do płonącego jeszcze kija i wyciągnęła go z piasku, by zaraz potem żywo gestykulować i znów uparcie zapraszać bliżej ognia. Całe życie słyszała, że ciekawość ją kiedyś zabije, ale kto wie, kiedy znów nadarzy się okazja porozmawiać z wilkołakiem i dowiedzieć się czegoś ciekawego.
- Navira
- Błądzący na granicy światów
- Posty: 15
- Rejestracja: 12 lat temu
- Rasa: Wilkołak
- Profesje:
- Kontakt:
Navira otworzyła oczy szerzej. Z tej małej dziewczyny słowa wyskakiwały tak szybko, że nie nadążała przyjmować ich do wiadomości. Po zapachu wilkołak odkrył, że jest człowiekiem, ale było w niej coś niezwykłego, Navira wyczuła to, zanim jeszcze spod sprytnych palców nieznajomej zaczęły wyskakiwać maleńkie iskry. Finua, bo tak nazywała się owa mała postać o szybkim języku, zaproponowała jedzenie i wodę... Istotnie, Navira umierała z głodu. Dziewczyna zupełnie odegnała przykre myśli, jakie dotąd trapiły wilczycę. W głębi duszy odczuwała wdzięczność, że nie reaguje wrzaskiem i próbą ataku, tylko proponuje strawę i ciepłe miejsce przy ognisku. Gadanie dziewczyny nieco denerwowało wilkołaka, głównie dlatego, że Navira nie nadążała za tym, co Finua mówi. Z drugiej strony było to nieco zabawne.
Prawdziwy potok słów dziewczyna wylała z siebie na widok amuletu wilczycy. Zadawała pytanie za pytaniem tak szybko, że Navira nawet nie zdążyła otworzyć ust by coś powiedzieć. Położyła uszy po sobie i ze zdziwieniem, a także podziwem, patrzyła na Finuę. Nagle dziewczyna zupełnie zmieniła temat rozmowy i nalegała na podejście bliżej ognia. Navira dopiero teraz zorientowała się, że nie zdążyła się przedstawić. Wstała.
- Jestem, Navira - powiedziała, zamiotła przyjaźnie ogonem raz w lewo, raz w prawo i uśmiechnęła się. - Mówiąc o mnie "wilkołak", nie obrażasz mnie. Lubię nazywać rzeczy po imieniu. Domyślam się że zdrowo się wystraszyłaś i że nie panujesz nad ciekawością, skoro tak śmiało podchodzisz do zupełnie obcego... Gatunku. Masz wiele szczęścia, że trafiłaś na mnie... Inny osobnik zwyczajnie by cię zeżarł, a nie wchodził w miłą dyskusję. Dziękuję za troskę... I... - Navira zawahała się, cała ta sytuacja była dość niezręczna. - No wiesz... Dzięki, że mnie zwyczajnie nie zatłukłaś... Zaoferowałaś za to pomoc... - Wilkołak położył uszy po sobie i w przyjaznym geście machnął ogonem. Zbliżyły się do ogniska.
- Nie wiem, jak ci się odwdzięczyć... - Navira spojrzała w oczy dziewczynie. Były rezolutne, bardzo bystre i posiadały szczególny błysk... Podobny do małych iskierek, które tworzyła palcami. - W każdym bądź razie z mojej strony nic ci nie grozi. - Wilkołak uśmiechnął się, obnażając dwa rzędy białych ostrych zębów. - Hmmm... - chrapnęła wilczyca. - Co robisz tu sama, nocą na plaży? - spytała, przekręciła lekko głowę w lewo i nadstawiła uszu.
Prawdziwy potok słów dziewczyna wylała z siebie na widok amuletu wilczycy. Zadawała pytanie za pytaniem tak szybko, że Navira nawet nie zdążyła otworzyć ust by coś powiedzieć. Położyła uszy po sobie i ze zdziwieniem, a także podziwem, patrzyła na Finuę. Nagle dziewczyna zupełnie zmieniła temat rozmowy i nalegała na podejście bliżej ognia. Navira dopiero teraz zorientowała się, że nie zdążyła się przedstawić. Wstała.
- Jestem, Navira - powiedziała, zamiotła przyjaźnie ogonem raz w lewo, raz w prawo i uśmiechnęła się. - Mówiąc o mnie "wilkołak", nie obrażasz mnie. Lubię nazywać rzeczy po imieniu. Domyślam się że zdrowo się wystraszyłaś i że nie panujesz nad ciekawością, skoro tak śmiało podchodzisz do zupełnie obcego... Gatunku. Masz wiele szczęścia, że trafiłaś na mnie... Inny osobnik zwyczajnie by cię zeżarł, a nie wchodził w miłą dyskusję. Dziękuję za troskę... I... - Navira zawahała się, cała ta sytuacja była dość niezręczna. - No wiesz... Dzięki, że mnie zwyczajnie nie zatłukłaś... Zaoferowałaś za to pomoc... - Wilkołak położył uszy po sobie i w przyjaznym geście machnął ogonem. Zbliżyły się do ogniska.
- Nie wiem, jak ci się odwdzięczyć... - Navira spojrzała w oczy dziewczynie. Były rezolutne, bardzo bystre i posiadały szczególny błysk... Podobny do małych iskierek, które tworzyła palcami. - W każdym bądź razie z mojej strony nic ci nie grozi. - Wilkołak uśmiechnął się, obnażając dwa rzędy białych ostrych zębów. - Hmmm... - chrapnęła wilczyca. - Co robisz tu sama, nocą na plaży? - spytała, przekręciła lekko głowę w lewo i nadstawiła uszu.
- Finua
- Mieszkaniec Sennej Krainy
- Posty: 132
- Rejestracja: 13 lat temu
- Rasa: Alarianin
- Profesje: Artysta , Złodziej , Włóczęga
- Kontakt:
Gdy tylko znalazły się przy ogniu, Finua zaczęła krzątać się przy swojej torbie. Spod całej masy drobiazgów, do której zaliczały się kuglarskie akcesoria oraz komplet wytrychów starannie schowanych w zwiniętej szmatce, gdzie każdy miał swoje miejsce, wyciągnęła płócienny woreczek. Rozwiązała luźny supeł, po czym wyjęła pół bochenka chleba, kawałek nieco zeschniętego sera, pętko solidnie uwędzonej kiełbasy oraz trzy jabłka. Wszystko wyłożyła na rozłożoną wcześniej skórzaną kurtkę, by jedzenie nie miało kontaktu z piaskiem. Przeliczyła wszystkie produkty i zajrzała jeszcze raz do worka, szczerząc zęby. Wyciągnęła jeszcze wyciągnęła jeszcze płat skóry, w który zawinięta była tłusta wędzona ryba.
- No, to chyba wszystko! - mruknęła i dorzuciła gałąź do ogniska. Potem zabrała się za ponowne pakowanie do torby niepotrzebnych przy jedzeniu przedmiotów. Obok prowizorycznego posiłku położyła manierkę z wodą oraz butlę ze spirytusem. - Częstuj się! Jestem w drodze do Leonii. Podróżuję od miasta do miasta, jestem kuglarką. A miasta portowe to najlepsze miejsce na zarobek, wyglądają, jakby wiecznie trwał tam jarmark! Pewnie idzie się domyślić, że specjalizuję się w pokazach z ogniem. Uwielbiam nocować na plaży, bo gdy podpalić zebrane tu drewno, ogień ma niebieskawą barwę. Nie wiem, dlaczego, ale dzieje się tak tylko w pobliżu morza. Moim zdaniem to coś cudownego! Ale, szczerze mówiąc, nie lubię spać poza miastami, a jak już muszę, wolę widzieć jak najdalej dookoła siebie. No i tu mogę spokojnie ćwiczyć moje sztuczki, bez obawy, że coś przypadkiem podpalę! A co ty tu robisz? Ktoś cię gonił? Wydawałaś się wycieńczona, więc raczej nie biegłaś dla zabawy. No, ale ludzie zawsze mi powtarzają, że ciekawość mnie w końcu zabije, więc jeśli to coś prywatnego, nie musisz odpowiadać.
Wywód, jak zazwyczaj powiedziany dość szybko i z uśmiechem na twarzy, zakończyła, sięgając po jedno jabłko i wbijając w nie zęby.
- No, to chyba wszystko! - mruknęła i dorzuciła gałąź do ogniska. Potem zabrała się za ponowne pakowanie do torby niepotrzebnych przy jedzeniu przedmiotów. Obok prowizorycznego posiłku położyła manierkę z wodą oraz butlę ze spirytusem. - Częstuj się! Jestem w drodze do Leonii. Podróżuję od miasta do miasta, jestem kuglarką. A miasta portowe to najlepsze miejsce na zarobek, wyglądają, jakby wiecznie trwał tam jarmark! Pewnie idzie się domyślić, że specjalizuję się w pokazach z ogniem. Uwielbiam nocować na plaży, bo gdy podpalić zebrane tu drewno, ogień ma niebieskawą barwę. Nie wiem, dlaczego, ale dzieje się tak tylko w pobliżu morza. Moim zdaniem to coś cudownego! Ale, szczerze mówiąc, nie lubię spać poza miastami, a jak już muszę, wolę widzieć jak najdalej dookoła siebie. No i tu mogę spokojnie ćwiczyć moje sztuczki, bez obawy, że coś przypadkiem podpalę! A co ty tu robisz? Ktoś cię gonił? Wydawałaś się wycieńczona, więc raczej nie biegłaś dla zabawy. No, ale ludzie zawsze mi powtarzają, że ciekawość mnie w końcu zabije, więc jeśli to coś prywatnego, nie musisz odpowiadać.
Wywód, jak zazwyczaj powiedziany dość szybko i z uśmiechem na twarzy, zakończyła, sięgając po jedno jabłko i wbijając w nie zęby.
- Navira
- Błądzący na granicy światów
- Posty: 15
- Rejestracja: 12 lat temu
- Rasa: Wilkołak
- Profesje:
- Kontakt:
Navira usiadła. Obolałe od biegu łapy domagały się wypoczynku. Finua natomiast wyszperała ze swojej torby kawałek chleba i sera. Dopiero, gdy dziewczyna wyciągnęła pęto kiełbasy, ślina napłynęła wilczycy do ust. Dziwne, już dawno powinna wyczuć zapach mięsa. Tym bardziej wędzonego. Widocznie bieg wykończył ją na tyle, że słabiej odbierała bodźce. Wilkołak schylił lekko głowę i podrapał się za uchem...
- Cholerny piasek - warknęła Navira - jest po prostu wszędzie... Dlatego nie przepadam za morzem. - Dziewczyna położyła wszystko na skórzanej kurtce, po czym zachęciła do jedzenia i poczęła pakować mnóstwo rzeczy niewiadomego przeznaczenia do torby. Jakim cudem to wszystko się tam mieści? Gdy dziewczyna spytała, czy ktoś ją gonił, Navirze aż poczerwieniało przed oczami. Obrzuciła Finuę spojrzeniem, które mogło niewątpliwie wywołać strach. Wilczyca wbiła łapy w piasek. Sama nie wiedziała, dlaczego tak się wściekła. Przecież kuglarka nawet nie prosiła o odpowiedź. A jeśli spytała, to z odruchowej ciekawości. Poza tym, nic dziwnego, że chciała wiedzieć o wilkołaku cokolwiek. Navira spojrzała na Finuę, tym razem łagodniej. Uszy położyła po sobie jakby w przepraszającym geście. W oczach dziewczyny odbijały się tańczące płomienie ogniska. Wilczyca westchnęła głęboko. Zdecydowanie komuś, kto niemal ratuje ci życie i dzieli się swoim niewielkim prowiantem należą się jakieś wyjaśnienia.
- Dziękuję - chrapnęła sięgając po kiełbasę, którą pochłonęła niemal natychmiast. - Jestem tu... przypadkiem... Widzisz - Navirze niezwykle trudno było zacząć. Bawiła się piaskiem, zaciskając go w pięści i lekko ją uchylając wypuszczała, drobinki które rozwiewała lekka morska bryza. - My, wilkołaki, podobnie jak wilki, jesteśmy monogamiczne, to znaczy jeśli kogoś pokochamy, to do końca życia. Nie jest ważne czy to miłość platoniczna, przyjacielska czy między parą... Jeśli obdarzysz kogoś takim uczuciem, to już do końca waszych dni jest ono niezniszczalne. Przeciwnie jak u ludzi nie ma wtedy mowy o zdradach i tak dalej... Jedno poświęca się drugiemu... - Navira łypnęła okiem na Finuę pałaszującą jabłko. - Niedawno ktoś taki odszedł ode mnie... Odszedł już na zawszę. Musiałam patrzeć jak odchodzi i nie mogłam z tym nic zrobić... Wpadłam w szał i... Żeby kogoś zwyczajnie nie rozszarpać na strzępy... Biegłam... Aż dobiegłam tutaj. Liczyłam, że w końcu trafię na myśliwych albo łowców nagród i uwolnią mnie od życia z pustką w sercu... - Wilczyca smutnie spojrzała na daleki horyzont morza. Żal, który dręczył ją do tej pory, ustąpił. Jakby ta niewidzialna ręka, która ją dotąd dusiła, nagle zniknęła i pozwoliła oddychać...
- Nie sądziłaś, że wilkołak może mieć takie problemy... Hmm...? - Navira położyła uszy na boki... Strata Astrid mimo wszystko wciąż paliła żywym ogniem...
- Cholerny piasek - warknęła Navira - jest po prostu wszędzie... Dlatego nie przepadam za morzem. - Dziewczyna położyła wszystko na skórzanej kurtce, po czym zachęciła do jedzenia i poczęła pakować mnóstwo rzeczy niewiadomego przeznaczenia do torby. Jakim cudem to wszystko się tam mieści? Gdy dziewczyna spytała, czy ktoś ją gonił, Navirze aż poczerwieniało przed oczami. Obrzuciła Finuę spojrzeniem, które mogło niewątpliwie wywołać strach. Wilczyca wbiła łapy w piasek. Sama nie wiedziała, dlaczego tak się wściekła. Przecież kuglarka nawet nie prosiła o odpowiedź. A jeśli spytała, to z odruchowej ciekawości. Poza tym, nic dziwnego, że chciała wiedzieć o wilkołaku cokolwiek. Navira spojrzała na Finuę, tym razem łagodniej. Uszy położyła po sobie jakby w przepraszającym geście. W oczach dziewczyny odbijały się tańczące płomienie ogniska. Wilczyca westchnęła głęboko. Zdecydowanie komuś, kto niemal ratuje ci życie i dzieli się swoim niewielkim prowiantem należą się jakieś wyjaśnienia.
- Dziękuję - chrapnęła sięgając po kiełbasę, którą pochłonęła niemal natychmiast. - Jestem tu... przypadkiem... Widzisz - Navirze niezwykle trudno było zacząć. Bawiła się piaskiem, zaciskając go w pięści i lekko ją uchylając wypuszczała, drobinki które rozwiewała lekka morska bryza. - My, wilkołaki, podobnie jak wilki, jesteśmy monogamiczne, to znaczy jeśli kogoś pokochamy, to do końca życia. Nie jest ważne czy to miłość platoniczna, przyjacielska czy między parą... Jeśli obdarzysz kogoś takim uczuciem, to już do końca waszych dni jest ono niezniszczalne. Przeciwnie jak u ludzi nie ma wtedy mowy o zdradach i tak dalej... Jedno poświęca się drugiemu... - Navira łypnęła okiem na Finuę pałaszującą jabłko. - Niedawno ktoś taki odszedł ode mnie... Odszedł już na zawszę. Musiałam patrzeć jak odchodzi i nie mogłam z tym nic zrobić... Wpadłam w szał i... Żeby kogoś zwyczajnie nie rozszarpać na strzępy... Biegłam... Aż dobiegłam tutaj. Liczyłam, że w końcu trafię na myśliwych albo łowców nagród i uwolnią mnie od życia z pustką w sercu... - Wilczyca smutnie spojrzała na daleki horyzont morza. Żal, który dręczył ją do tej pory, ustąpił. Jakby ta niewidzialna ręka, która ją dotąd dusiła, nagle zniknęła i pozwoliła oddychać...
- Nie sądziłaś, że wilkołak może mieć takie problemy... Hmm...? - Navira położyła uszy na boki... Strata Astrid mimo wszystko wciąż paliła żywym ogniem...
- Finua
- Mieszkaniec Sennej Krainy
- Posty: 132
- Rejestracja: 13 lat temu
- Rasa: Alarianin
- Profesje: Artysta , Złodziej , Włóczęga
- Kontakt:
Widząc nieprzyjazne spojrzenie Naviry, Iskra była zaskoczona i wystraszona do tego stopnia, że aż wpakowała całe pozostałe jej jabłko do ust. Jak to zrobiła, zapewne zostanie nierozwiązaną zagadką, która mogłaby dręczyć największych filozofów. Zwłaszcza, że nie do końca mogła owe usta domknąć. Na szczęście wilkołak uspokoił się szybko i kuglarka również odetchnęła z ulgą. A przynajmniej zrobiłaby to. Z pewnym trudem dała radę rozgryźć owoc, a po paru chwilach wyjęła jedynie nieco zmaltretowany ogonek, pozostałość po gałązce, na której wiosną pojawił się delikatny kwiat.
- Dlaczego wilkołaki miałyby nie mieć takich problemów? Bo temu czy innemu zdarzy się kogoś rozszarpać? Znałam amazonkę, która zachowywała się, jakby dzień bez ścięcia komuś głowy był dniem straconym, a i tak nigdy nie miałam lepszej przyjaciółki. A żebyś zobaczyła, jak twardzi przywódcy gildii złodziejskich potrafią rozczulić się na widok zdolnego dziecka! Nie kochałam nikogo oprócz dwójki moich przyjaciół i brata. Więc nie mogę w pełni pojąć twojej straty. Ale kocham też ogień. Bez niego nie mogę żyć. Wiem, jak to brzmi, ale... Dla mnie to najwspanialsze, co istnieje na świecie. - Finua uśmiechnęła się jednym kącikiem ust, jakby nieco łobuzersko. Chwyciła butelkę spirytusu i pociągnęła niewielki łyk. Odrobinę wylała też na palce lewej dłoni. Nagle po prostu wsadziła rękę w płomienie ogniska i wyjęła ją równie szybko. Prawie natychmiast uniosła ją ku niebu i wypluła trzymany w ustach alkohol tuż nad niewielkimi płomyczkami na czubkach palców. W ciemność nocy uniosła się ognista kula, rozświetlając na chwilę mrok. Zaraz potem kuglarka wepchnęła dłoń w piasek. Gdy ją wyjęła, wbrew wszelkim oczekiwaniom, skóra była tylko zaróżowiona, zamiast wściekle czerwona i pokryta bąblami. - Ja kocham ogień, a on najwyraźniej mnie. Skoro już trafiłaś na mnie, zapewniam, że nie zamierzam uwalniać cię od czegokolwiek. Najwyżej mogę spróbować na chwilę od trosk. I nie dam ci prowokować nikogo do mordu. Przynajmniej tak długo, jak mam cię na oku!
Finua zakończyła z uśmiechem, grożąc wilczycy palcem. Po chwili namysłu odkroiła sobie jeszcze kawałeczek sera i zaczęła zapamiętale żuć. Nie wyglądało na to, by przeszkadzał jej fakt, że ten akurat produkt nie był pierwszej świeżości. Po dzieciństwie pośród złodziei oraz podróżach z trupą niewiele rzeczy wydawało się niesmacznych.
- Dlaczego wilkołaki miałyby nie mieć takich problemów? Bo temu czy innemu zdarzy się kogoś rozszarpać? Znałam amazonkę, która zachowywała się, jakby dzień bez ścięcia komuś głowy był dniem straconym, a i tak nigdy nie miałam lepszej przyjaciółki. A żebyś zobaczyła, jak twardzi przywódcy gildii złodziejskich potrafią rozczulić się na widok zdolnego dziecka! Nie kochałam nikogo oprócz dwójki moich przyjaciół i brata. Więc nie mogę w pełni pojąć twojej straty. Ale kocham też ogień. Bez niego nie mogę żyć. Wiem, jak to brzmi, ale... Dla mnie to najwspanialsze, co istnieje na świecie. - Finua uśmiechnęła się jednym kącikiem ust, jakby nieco łobuzersko. Chwyciła butelkę spirytusu i pociągnęła niewielki łyk. Odrobinę wylała też na palce lewej dłoni. Nagle po prostu wsadziła rękę w płomienie ogniska i wyjęła ją równie szybko. Prawie natychmiast uniosła ją ku niebu i wypluła trzymany w ustach alkohol tuż nad niewielkimi płomyczkami na czubkach palców. W ciemność nocy uniosła się ognista kula, rozświetlając na chwilę mrok. Zaraz potem kuglarka wepchnęła dłoń w piasek. Gdy ją wyjęła, wbrew wszelkim oczekiwaniom, skóra była tylko zaróżowiona, zamiast wściekle czerwona i pokryta bąblami. - Ja kocham ogień, a on najwyraźniej mnie. Skoro już trafiłaś na mnie, zapewniam, że nie zamierzam uwalniać cię od czegokolwiek. Najwyżej mogę spróbować na chwilę od trosk. I nie dam ci prowokować nikogo do mordu. Przynajmniej tak długo, jak mam cię na oku!
Finua zakończyła z uśmiechem, grożąc wilczycy palcem. Po chwili namysłu odkroiła sobie jeszcze kawałeczek sera i zaczęła zapamiętale żuć. Nie wyglądało na to, by przeszkadzał jej fakt, że ten akurat produkt nie był pierwszej świeżości. Po dzieciństwie pośród złodziei oraz podróżach z trupą niewiele rzeczy wydawało się niesmacznych.
- Navira
- Błądzący na granicy światów
- Posty: 15
- Rejestracja: 12 lat temu
- Rasa: Wilkołak
- Profesje:
- Kontakt:
Wilkołak spojrzał na dziewczynę, nie potrafiła się nie uśmiechnąć do niej... Gest pogrożenia palcem rozładował w Navirze całe napięcie. Jest w tej młodej dziewczynie coś... Niezwykłego. I choćby wilczyca miała ją znienawidzić, nie potrafiłaby.
Finua zrobiła mały pokaz, w efekcie którego wzbudziła spory podziw u Naviry. Dziewczyna jakby zionęła ogniem. Mało tego, była odporna na poparzenia.
- Nie jesteś za młoda na picie? - Navira spojrzała spod ukosa na Finuę, uśmiechając się całą gamą swoich ostrych zębów. - Myślę, że jeśli kochasz cokolwiek... To nic złego. Chyba gorzej jest nie mieć uczuć wcale... - Podrapała się w kark. - Wrr... cholerny piasek - mówiła i drapała się zaciekle. - Nie martw się mną... W końcu mi przejdzie. Wilcza część mojej krwi będzie mi nakazywała robić wszystko, żeby przetrwać. Czasem słucham tylko wilczej natury. Wtedy życie wydaje się dużo prostsze. - Spojrzała w niebo. Tysiące gwiazd migotało gdzieś w oddali... - Te iskry... Które robisz palcami... To nie jest kuglarska sztuczka... Prawda? - Navira spojrzała ciekawie na Finuę przechylając głowę w bok. - A i no... Ten... Pamiętaj, że jeśli będziesz potrzebowała mojej pomocy to jestem... - Uśmiechnęła się, wysuwając kły.
Finua zrobiła mały pokaz, w efekcie którego wzbudziła spory podziw u Naviry. Dziewczyna jakby zionęła ogniem. Mało tego, była odporna na poparzenia.
- Nie jesteś za młoda na picie? - Navira spojrzała spod ukosa na Finuę, uśmiechając się całą gamą swoich ostrych zębów. - Myślę, że jeśli kochasz cokolwiek... To nic złego. Chyba gorzej jest nie mieć uczuć wcale... - Podrapała się w kark. - Wrr... cholerny piasek - mówiła i drapała się zaciekle. - Nie martw się mną... W końcu mi przejdzie. Wilcza część mojej krwi będzie mi nakazywała robić wszystko, żeby przetrwać. Czasem słucham tylko wilczej natury. Wtedy życie wydaje się dużo prostsze. - Spojrzała w niebo. Tysiące gwiazd migotało gdzieś w oddali... - Te iskry... Które robisz palcami... To nie jest kuglarska sztuczka... Prawda? - Navira spojrzała ciekawie na Finuę przechylając głowę w bok. - A i no... Ten... Pamiętaj, że jeśli będziesz potrzebowała mojej pomocy to jestem... - Uśmiechnęła się, wysuwając kły.
- Finua
- Mieszkaniec Sennej Krainy
- Posty: 132
- Rejestracja: 13 lat temu
- Rasa: Alarianin
- Profesje: Artysta , Złodziej , Włóczęga
- Kontakt:
- A czy ja piję? Wszystko wyplułam! I jestem ciut starsza, niż na to wyglądam. - Finua przekrzywiła lekko głowę w bok i uśmiechnęła się chytrze. Najwidoczniej po części starała się uzyskać właśnie wizerunek młodszej, niż była w rzeczywistości. Na pytanie Naviry o iskry, pstryknęła palcami i od razu kilka wydostało się spod jej opuszek. - Jeśli przez kuglarską sztuczkę masz na myśli, że gdzieś w dłoni ukrywam coś, co pozwala mi je robić, to nie, nie jest to sztuczka. A jeśli chodzi o to, czy używam jej do kuglarstwa, to jak najbardziej! Nie mam pojęcia, jak to się dzieje. Po prostu umiem i już. Jak się mocno skupię, albo zdenerwuję, wychodzi mi płomyk! Ale niestety nie zawsze. Jeśli kiedyś się nauczę robić go na zawołanie, mogłabym pluć ogniem, jak przed chwilą, bez wcześniejszego podpalania palców! Wiesz, tylko pstryk i od razu alkohol nad tym!
Oczy Iskry aż zaświeciły się na tą myśl. Uwielbiała kuglarstwo. Znacznie bardziej wolała próbować zwrócić na siebie uwagę publiczności i zdobyć parę ruenów dzięki talentowi, niż je ukraść. Gdy zmiennokształtna zaoferowała swoją pomoc, Finua, mimo nieco przerażającego uśmiechu w wykonaniu Naviry, nagle znalazła się uwieszona jej na szyi. Przytuliła mocno wilkołaka i nagle znów siedziała na swoim wcześniejszym miejscu, jakby nic nie zaszło, wcinając przy tym jabłko. Skąd wzięło się w jej dłoni, było jedną z wielu nie do końca rozwiązywalnych zagadek. A w rzeczywistości, dzięki latom praktyki złodziejskiej, była po prostu w stanie niepostrzeżenie chwycić jakiś drobny przedmiot, w przypadku jabłek był to niemal odruch bezwarunkowy.
Oczy Iskry aż zaświeciły się na tą myśl. Uwielbiała kuglarstwo. Znacznie bardziej wolała próbować zwrócić na siebie uwagę publiczności i zdobyć parę ruenów dzięki talentowi, niż je ukraść. Gdy zmiennokształtna zaoferowała swoją pomoc, Finua, mimo nieco przerażającego uśmiechu w wykonaniu Naviry, nagle znalazła się uwieszona jej na szyi. Przytuliła mocno wilkołaka i nagle znów siedziała na swoim wcześniejszym miejscu, jakby nic nie zaszło, wcinając przy tym jabłko. Skąd wzięło się w jej dłoni, było jedną z wielu nie do końca rozwiązywalnych zagadek. A w rzeczywistości, dzięki latom praktyki złodziejskiej, była po prostu w stanie niepostrzeżenie chwycić jakiś drobny przedmiot, w przypadku jabłek był to niemal odruch bezwarunkowy.
- Navira
- Błądzący na granicy światów
- Posty: 15
- Rejestracja: 12 lat temu
- Rasa: Wilkołak
- Profesje:
- Kontakt:
Navira powoli przyzwyczajała się do szybkiej mowy nowej towarzyszki. Właściwie wszystko co robiła Finua, było szybkie. Ruchy, gesty... Wilczyca polubiła nawet ton głosu tej dziewczyny.
Nie wiadomo jak i nie wiadomo kiedy, nagle Navira poczuła przy sobie ciepło ciała wtulonej w nią kuglarki. Wilczyca poczuła zapach jej włosów, ciała i alkoholu. Trwało to ułamek sekundy, a Finua już z powrotem siedziała na swoim miejscu, zajadając się kolejnym jabłkiem. Navira czuła, jak jej mięśnie powoli się rozluźniają. Ten nagły "atak", sprawił że instynktownie podniosło się też futro na karku wilkołaka. Dopiero teraz leciutko opadało.
- Wiesz... Jestem ci coś winna - wymruczała, wychodząc powoli z zaskoczenia. Niestety głód wciąż jej doskwierał, choć już czuła się znacznie lepiej. Napiła się nieco wody z manierki. - Jeśli ktoś wejdzie ci kiedyś w drogę, wystarczy że mi o tym powiesz - uśmiechnęła się, tym razem paskudnie po wilczemu przymykając lekko żółte oczy. - Przydałoby się coś upolować. - Wilczyca węszyła chwilę w powietrzu. - Podzielę się z tobą zdobyczą. A jeśli dorwę coś większego, to uzupełnię ci zapasy na dłużej. Nie znam tutejszych terenów łowieckich, ale w lesie zawsze się coś znajdzie. - Navira spojrzała w stronę wydm i lasu. - Wrócę za chwilę, obiecuję. Mam nadzieje, że się nie pogniewasz. - Wilkołak spojrzał ma Finuę proszącym wzrokiem dziecka, wysuwając lekko kły.
Nie wiadomo jak i nie wiadomo kiedy, nagle Navira poczuła przy sobie ciepło ciała wtulonej w nią kuglarki. Wilczyca poczuła zapach jej włosów, ciała i alkoholu. Trwało to ułamek sekundy, a Finua już z powrotem siedziała na swoim miejscu, zajadając się kolejnym jabłkiem. Navira czuła, jak jej mięśnie powoli się rozluźniają. Ten nagły "atak", sprawił że instynktownie podniosło się też futro na karku wilkołaka. Dopiero teraz leciutko opadało.
- Wiesz... Jestem ci coś winna - wymruczała, wychodząc powoli z zaskoczenia. Niestety głód wciąż jej doskwierał, choć już czuła się znacznie lepiej. Napiła się nieco wody z manierki. - Jeśli ktoś wejdzie ci kiedyś w drogę, wystarczy że mi o tym powiesz - uśmiechnęła się, tym razem paskudnie po wilczemu przymykając lekko żółte oczy. - Przydałoby się coś upolować. - Wilczyca węszyła chwilę w powietrzu. - Podzielę się z tobą zdobyczą. A jeśli dorwę coś większego, to uzupełnię ci zapasy na dłużej. Nie znam tutejszych terenów łowieckich, ale w lesie zawsze się coś znajdzie. - Navira spojrzała w stronę wydm i lasu. - Wrócę za chwilę, obiecuję. Mam nadzieje, że się nie pogniewasz. - Wilkołak spojrzał ma Finuę proszącym wzrokiem dziecka, wysuwając lekko kły.
- Finua
- Mieszkaniec Sennej Krainy
- Posty: 132
- Rejestracja: 13 lat temu
- Rasa: Alarianin
- Profesje: Artysta , Złodziej , Włóczęga
- Kontakt:
Na obietnicę pomocy ze strony Naviry, kuglarka uśmiechnęła się w sposób, który sugerował, że doskonale zrozumiała, co może stać się komuś, kto wpadnie w łapy wilkołaka. W tej chwili wyglądała na swój wiek, a nawet ciut starszą. Przy takim wyrazie twarzy nawet delikatne, dziewczęce rysy nie mogły pomóc.
- Dziękuję! Jeśli kiedyś ty wpadniesz w tarapaty i powiedzmy, że będzie trzeba otworzyć jakiś zamek, albo coś w tym stylu... to powiedzmy, że znam kogoś, kto potrafi coś takiego zrobić... - Mina Iskry wyraźnie sugerowała, że coś kręci. Niezbyt lubiła przyznawać się do bycia złodziejką, ale też tylko w ten sposób mogła odwdzięczyć się za obietnicę zmiennokształtnej. Na propozycję polowania i zdobycia większej ilości jedzenia, Finua tylko pokiwała energicznie głową. - Dobry pomysł! Ja zbiorę w tym czasie więcej drewna. Tylko, proszę... nie obśliń tego zwierzęcia bardziej, niż to konieczne, dobrze?
Dziewczyna uśmiechnęła się nieco niepewnie i wstała z piasku. Po odejściu kilku kroków otrzepała mniej-więcej ubranie i zabrała się za zbieranie leżących w okolicy kijów, które wcześniej pominęła. Gdy brakowało jej światła, pstrykała parę razy palcami, by się rozejrzeć. Ale wszystko wskazywało na to, że w ciemności nie czuła się wcale źle.
- Dziękuję! Jeśli kiedyś ty wpadniesz w tarapaty i powiedzmy, że będzie trzeba otworzyć jakiś zamek, albo coś w tym stylu... to powiedzmy, że znam kogoś, kto potrafi coś takiego zrobić... - Mina Iskry wyraźnie sugerowała, że coś kręci. Niezbyt lubiła przyznawać się do bycia złodziejką, ale też tylko w ten sposób mogła odwdzięczyć się za obietnicę zmiennokształtnej. Na propozycję polowania i zdobycia większej ilości jedzenia, Finua tylko pokiwała energicznie głową. - Dobry pomysł! Ja zbiorę w tym czasie więcej drewna. Tylko, proszę... nie obśliń tego zwierzęcia bardziej, niż to konieczne, dobrze?
Dziewczyna uśmiechnęła się nieco niepewnie i wstała z piasku. Po odejściu kilku kroków otrzepała mniej-więcej ubranie i zabrała się za zbieranie leżących w okolicy kijów, które wcześniej pominęła. Gdy brakowało jej światła, pstrykała parę razy palcami, by się rozejrzeć. Ale wszystko wskazywało na to, że w ciemności nie czuła się wcale źle.
- Navira
- Błądzący na granicy światów
- Posty: 15
- Rejestracja: 12 lat temu
- Rasa: Wilkołak
- Profesje:
- Kontakt:
Navira uniosła brwi i przechyliła głowę lekko w bok, gdy Finua rzuciła uwagą, dotyczącą ślinienia zdobyczy. Zauważyła niepewny uśmiech dziewczyny. Położyła uszy po sobie. Czyżby w sercu kuglarki wciąż czaiła się obawa, że gdy zrobi lub powie coś nie tak to wilkołak wyrządzi jej krzywdę? Finua wstała i zbierała chrust na opał. Sprytnie pomagała sobie swoimi iskrami, rozświetlając w ten sposób mroki nocy. Navira dobrze widziała po zmroku, dziewczyna musiała sobie jakoś radzić. Wilczyca chwilę przyglądała się kuglarce, po czym wstała, schyliła głowę i ściągnęła swój amulet. Podeszła do skupionej na patykach dziewczyny.
- Możesz go sobie pooglądać, dopóki nie wrócę. - Ogromna łapa delikatnie wsunęła ciężki wisior w dłoń kuglarki. Navira poczuła miłe ciepło rozchodzące się po jej ramieniu. Czyżby dar, jaki posiadała Finua, tak wpływał na ciało wilkołaka? Dziewczyna rozchyliła tylko usta, najpewniej w zachwycie. - Potrzebuję go podczas pełni. - Spojrzała w niebo. - Więc bez obaw. - Wyszczerzyła kły w uśmiechu. Nagle wzrok kuglarki powędrował na pierś wilczycy. W miejscu gdzie wcześniej wisiał księżyc, widać było świeżą bliznę i ubytki futra.
- A tak - mruknęła Navira, czując wzrok towarzyszki na sobie. - Srebro uczula wilkołaki, niestety. - Patrzyła uważnie na Finuę, która lekko wyciągnęła dłoń w stronę blizny. - Wilkołak położył uszy po sobie i czekał.
- Możesz go sobie pooglądać, dopóki nie wrócę. - Ogromna łapa delikatnie wsunęła ciężki wisior w dłoń kuglarki. Navira poczuła miłe ciepło rozchodzące się po jej ramieniu. Czyżby dar, jaki posiadała Finua, tak wpływał na ciało wilkołaka? Dziewczyna rozchyliła tylko usta, najpewniej w zachwycie. - Potrzebuję go podczas pełni. - Spojrzała w niebo. - Więc bez obaw. - Wyszczerzyła kły w uśmiechu. Nagle wzrok kuglarki powędrował na pierś wilczycy. W miejscu gdzie wcześniej wisiał księżyc, widać było świeżą bliznę i ubytki futra.
- A tak - mruknęła Navira, czując wzrok towarzyszki na sobie. - Srebro uczula wilkołaki, niestety. - Patrzyła uważnie na Finuę, która lekko wyciągnęła dłoń w stronę blizny. - Wilkołak położył uszy po sobie i czekał.
- Finua
- Mieszkaniec Sennej Krainy
- Posty: 132
- Rejestracja: 13 lat temu
- Rasa: Alarianin
- Profesje: Artysta , Złodziej , Włóczęga
- Kontakt:
Gdy Finua nagle poczuła w dłoni coś ciężkiego, omal nie podskoczyła zaskoczona. Zaraz jednak uspokoiła się, widząc Navirę, a gdy zerknęła na trzymany przedmiot, aż zaniemówiła. Przez chwilę po prostu otwierała i zamykała usta, gapiąc się na wisior. Potem zerknęła na wilkołaczycę i przygryzła wargę, widząc ślad po amulecie. Bezwiednie wyciągnęła dłoń w kierunku blizny i zdała sobie sprawę z tego dopiero, gdy dotknęła jej delikatnie i poczuła różnicę między nagą skórą, a sierścią zmiennokształtnej.
- To okropne! To, że musisz wybierać między blizną a brakiem kontroli. - Kuglarka cofnęła rękę i raz jeszcze zerknęła na naszyjnik. W jej troszkę chorym umyśle już zrodził się plan. Po prawdzie nie był to pomysł idealny, ale prowizorka to też zawsze coś. - Mam nadzieję, że ten ślad może kiedyś zniknąć.
Iskra zaczekała, aż Navira ruszy na polowanie. Gdy tylko ciemny kształt zniknął za wydmą, biegiem puściła się w stronę ogniska. Przy świetle dokładnie obejrzała wisior i z zadowoleniem stwierdziła, że łańcuszek nie jest srebrny. Sam amulet był piękny. Gdyby wilkołak nie pozwolił dziewczynie go obejrzeć, zapewne i tak w końcu spróbowałaby go pożyczyć, by przyjrzeć się dokładniej. Aby go nie zgubić, umieściła błyskotkę w jednej z licznych sakiewek. Przytargała niezbyt duży kamień, który i tak wydał jej się piekielnie ciężki. Większego zwyczajnie by nie uniosła. Wyjęła znów amulet i zaczęła przymierzać do różnych miedzianych płytek na ubraniu. Wreszcie znalazła dostatecznie dużą i prostokątną. Bez większego zastanowienia odpruła metal od spodni, a te tylko na tym zyskały. Płytka trzymała się na dwóch grubych niciach przeciągniętych przez pojedyncze otwory na górnej i dolnej krawędzi. Finua chwyciła metal za jeden z boków z dziurką i odetchnęła głęboko. Była pewna, że będzie bolało. Na szczęście płytki były cieniutkie. Bez głębszego zastanowienia wsadziła dłoń do ogniska i zacisnęła zęby. Po paru sekundach cofnęła rękę i położyła rozgrzaną miedź na kamieniu. Była teraz dostatecznie plastyczna by za pomocą palców oraz metalowej rękojeści sztyletu wygiąć lekko dłuższe brzegi. W ten sposób otrzymała coś na kształt szerokiej rynienki. Zdecydowanie nie było to piękne dzieło, ale to miało po prostu działać. Palce Iskry były lekko zaczerwienione i obolałe. Ogień rzadko mógł wyrządzić jej krzywdę, ale przecież nie była na niego całkowicie niewrażliwa. W międzyczasie wygrzebała ze swojej torby najcieńszy drucik jaki miała. Leżał tam na wypadek konieczności dodania jakiegoś delikatnego elementu do wytrycha, albo natrafienia na szczególnie małą kłódkę. Bogowie wiedzą, kiedy takie cudeńka mogą się przydać. Ucięła krotki kawałeczek i przełożyła przez otwór w stygnącej płytce. Konkretniej ten, który trzymała palcami, więc nie był aż tak nagrzany. Zrobiła z drutu małą pętelkę i skręciła razem końce. Nie wyglądało to zbyt ciekawie, ale przecież nie o to chodziło! Miedź stygła szybko. Wreszcie Finua rozpięła łańcuszek przy amulecie Naviry i nawlekła wygiętą płytkę, wykorzystując zrobione przez siebie "kółeczko". Po ponownym zapięciu łańcuszka i pozwoleniu wisiorowi na swobodne zwisanie, półksiężyc spoczywał w całości na miedzi a wygięte brzegi chroniły przed przesuwaniem się. Teraz srebro nie powinno mieć kontaktu ze skórą wilkołaka. A nawet, jeśli było to konieczne, by amulet działał, przecież na czas pełni można było usunąć miedź. Całość wyglądała dość nieciekawie, ale prowizorka to prowizorka. Biorąc pod uwagę, że Finua rzadko kiedy musiała naprawiać kradzioną biżuterię, i tak było całkiem nieźle. Szczególnie jak na warunki polowe. Uwinęła się idealnie w czasie. Na jednej z wydm, na tle nieba, dojrzała ciemną sylwetkę. A przynajmniej tak jej się wydawało.
- To okropne! To, że musisz wybierać między blizną a brakiem kontroli. - Kuglarka cofnęła rękę i raz jeszcze zerknęła na naszyjnik. W jej troszkę chorym umyśle już zrodził się plan. Po prawdzie nie był to pomysł idealny, ale prowizorka to też zawsze coś. - Mam nadzieję, że ten ślad może kiedyś zniknąć.
Iskra zaczekała, aż Navira ruszy na polowanie. Gdy tylko ciemny kształt zniknął za wydmą, biegiem puściła się w stronę ogniska. Przy świetle dokładnie obejrzała wisior i z zadowoleniem stwierdziła, że łańcuszek nie jest srebrny. Sam amulet był piękny. Gdyby wilkołak nie pozwolił dziewczynie go obejrzeć, zapewne i tak w końcu spróbowałaby go pożyczyć, by przyjrzeć się dokładniej. Aby go nie zgubić, umieściła błyskotkę w jednej z licznych sakiewek. Przytargała niezbyt duży kamień, który i tak wydał jej się piekielnie ciężki. Większego zwyczajnie by nie uniosła. Wyjęła znów amulet i zaczęła przymierzać do różnych miedzianych płytek na ubraniu. Wreszcie znalazła dostatecznie dużą i prostokątną. Bez większego zastanowienia odpruła metal od spodni, a te tylko na tym zyskały. Płytka trzymała się na dwóch grubych niciach przeciągniętych przez pojedyncze otwory na górnej i dolnej krawędzi. Finua chwyciła metal za jeden z boków z dziurką i odetchnęła głęboko. Była pewna, że będzie bolało. Na szczęście płytki były cieniutkie. Bez głębszego zastanowienia wsadziła dłoń do ogniska i zacisnęła zęby. Po paru sekundach cofnęła rękę i położyła rozgrzaną miedź na kamieniu. Była teraz dostatecznie plastyczna by za pomocą palców oraz metalowej rękojeści sztyletu wygiąć lekko dłuższe brzegi. W ten sposób otrzymała coś na kształt szerokiej rynienki. Zdecydowanie nie było to piękne dzieło, ale to miało po prostu działać. Palce Iskry były lekko zaczerwienione i obolałe. Ogień rzadko mógł wyrządzić jej krzywdę, ale przecież nie była na niego całkowicie niewrażliwa. W międzyczasie wygrzebała ze swojej torby najcieńszy drucik jaki miała. Leżał tam na wypadek konieczności dodania jakiegoś delikatnego elementu do wytrycha, albo natrafienia na szczególnie małą kłódkę. Bogowie wiedzą, kiedy takie cudeńka mogą się przydać. Ucięła krotki kawałeczek i przełożyła przez otwór w stygnącej płytce. Konkretniej ten, który trzymała palcami, więc nie był aż tak nagrzany. Zrobiła z drutu małą pętelkę i skręciła razem końce. Nie wyglądało to zbyt ciekawie, ale przecież nie o to chodziło! Miedź stygła szybko. Wreszcie Finua rozpięła łańcuszek przy amulecie Naviry i nawlekła wygiętą płytkę, wykorzystując zrobione przez siebie "kółeczko". Po ponownym zapięciu łańcuszka i pozwoleniu wisiorowi na swobodne zwisanie, półksiężyc spoczywał w całości na miedzi a wygięte brzegi chroniły przed przesuwaniem się. Teraz srebro nie powinno mieć kontaktu ze skórą wilkołaka. A nawet, jeśli było to konieczne, by amulet działał, przecież na czas pełni można było usunąć miedź. Całość wyglądała dość nieciekawie, ale prowizorka to prowizorka. Biorąc pod uwagę, że Finua rzadko kiedy musiała naprawiać kradzioną biżuterię, i tak było całkiem nieźle. Szczególnie jak na warunki polowe. Uwinęła się idealnie w czasie. Na jednej z wydm, na tle nieba, dojrzała ciemną sylwetkę. A przynajmniej tak jej się wydawało.
- Navira
- Błądzący na granicy światów
- Posty: 15
- Rejestracja: 12 lat temu
- Rasa: Wilkołak
- Profesje:
- Kontakt:
Navira pobiegła w stronę wydmy. Gdy tylko znalazła się za piaskowym pagórkiem, włączyła do biegu również przednie łapy. Stanęła na chwilę, wciągnęła powietrze. Nie wyczuła nic. Nastawiła uszu. Nagle drgnęły. Pobiegła na lewo. Łapy wilkołaka grzęzły w piasku. Bieg był ciężki, a ona nie odzyskała pełni sił. Dopiero, gdy wpadła w gęstszy las, poczuła ulgę. Pod poduszkami łap poczuła chłodną miękką ściółkę. W jej nozdrza uderzył nowy zapach, warknęła cicho w zachwycie i złapała trop. Zapach śmierci, strachu i krwi. Przyśpieszyła. Uszy wyłapały tym razem wyraźniejszy dźwięk. Ciężki oddech, okrzyk przerażenia... To na pewno sarna... Konająca. Navira nadbiegła na miejsce. Węszyła chwilę. Nie było zagrożenia. Wstała i podeszła. Młoda sarna utkwiła we wnykach. Zwierzę było dziko przerażone, a zapach wilka spowodował panikę. Próbowała się wyrwać, skakała kwicząc przeraźliwie. Wilkołak podszedł i skręcił sarnie kark. Ciało zwierzęcia było rozszarpane na podbrzuszu. To były wnyki na dzika. Sarna była od dzika znacznie wyższa, dlatego utkwiła w pułapce tylko tylną częścią ciała. Normalnie dzik udusiłby się i byłoby po sprawie. To zwierzę jednak przed śmiercią sporo się namęczyło. Navira wyplotła sarnę z wnyków, które najwyraźniej należały do kłusownika. Ich budowa zdradzała chałupniczą robotę. Wilczyca podniosła martwe zwierzę i narzuciła sobie na bark. Szybkim truchtem zmierzała w stronę obozowiska. Przed podejściem na wydmę odpoczęła chwilę. Coś strzeliło jej pod pazurami. Podniosła. Był to mały patyk długości palca środkowego i grubości kciuka. Navirze wpadł do głowy pewien pomysł. Podbiegła truchtem do ogniska. Położyła truchło sarny i westchnęła głęboko.
- Łatwo poszło - chrapnęła - znalazłam tę zwierzynę we wnykach kłusownika. No i obyło się bez... ślinienia. - Podrapała się za uchem, przechylając głowę i uśmiechając się.
- Łatwo poszło - chrapnęła - znalazłam tę zwierzynę we wnykach kłusownika. No i obyło się bez... ślinienia. - Podrapała się za uchem, przechylając głowę i uśmiechając się.
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 0 gości