Nowa Aeria ⇒ [W mieście] Samotny u celu
[W mieście] Samotny u celu
Berni, po swej przygodzie z nimfami w okolicach Rapsodii, obudził się nad rzeką, z Dagorem u boku. Wrócił do obozowiska, lecz nikogo tam nie było. Wyruszył więc w dalszą podróż. Miał szczęście i Cáelma, swego konia, znalazł w lesie. Od tego czasu nie spotkał już nikogo, i ze swymi zwierzęcymi kompanami ruszył w podróż do wcześniejszego celu - Nowej Aerii.
Po jedenastu dniach od wyruszenia z Rapsodii elf znalazł się pod bramami pięknego miasta, w pobliżu gór. Widząc to przyspieszył. Zatrzymał się niedaleko bram i wraz z koniem oraz panterą weszli do miasta. Panował tam wielki tłok i gwar od których bardzo się odzwyczaił podróżując samotnie po lasach i równinach. Po chwili zaczął odczuwać ból głowy, usiadł więc na ławce by odpocząć.
Po jedenastu dniach od wyruszenia z Rapsodii elf znalazł się pod bramami pięknego miasta, w pobliżu gór. Widząc to przyspieszył. Zatrzymał się niedaleko bram i wraz z koniem oraz panterą weszli do miasta. Panował tam wielki tłok i gwar od których bardzo się odzwyczaił podróżując samotnie po lasach i równinach. Po chwili zaczął odczuwać ból głowy, usiadł więc na ławce by odpocząć.
Wacharena szła w zadumie już od paru dni. Jedyne co widziała to wszystko pod jej nogami. No i jeden trup strażnika, na którego się natknęła. Na razie znała tu elfkę Sylwanę i Chorsa, tajemniczego jegomościa. Wolała nie zdradzać swojej rasy, a pozostać, jakby to ująć, nie widoczna. Do jej myśliwskiego stroju dołączył spory kaptur. Jak na złość, gdy się nie maskowała albo ktoś do niej od razu celował, albo wiał w te pędy, nie jej wina, że smoki mają taką okropna reputację. Z daleka usłyszała jakieś końskie rżenie, dopiero teraz, zorientowała się, że jest niedaleko miasta. Nasunęła mocniej kaptur, i sprawdziła czy miecz maga nadal jest przypięty do jej pasa. Poczuła jak coś skręca ją w żołądku, nigdy nie była w żadnym mieście..nie licząc oczywiście elfiej wioski, po rozmowie z Sylwaną trochę czuła się jak czarny charakter, może i zasługiwali na śmierć, ale chyba nie wszyscy, może ktoś jednak lubił jej rodziców, choć to mało prawdopodobne. Gdy szła, patrząc na chodnik, przez przypadek potrąciła jakiegoś rycerza.
-Ej, uważaj jak pełzasz, szmato!- krzyknął i pchnął ja mocno do tyłu, upadła na stragan z owocami, wywołując gniew sprzedawcy. Pchnął ją do przodu. Zdenerwowana do reszty walnęła go w nos. Na pięści została jej krew. Rycerz mocno złapał ją za ramię.
-Takaś mądra i silna, co?- spytał, odwrócił ją i pacnął swoją metalową rękawicą w twarz, tworząc trzy rany jak od kocich pazurów. Wściekła, że nie może im nic zrobić takiego, aby zrzedły im miny, po prostu wyciągnęła miecz maga, gotowa aby zacząć walkę. Za rycerzem wyrosło dwóch jego kolegów. Ten, który ją uderzył też wyciągnął miecz, był on o wiele większy niż ostrze czarodzieja. Prychnęła i opuściła broń, nie widząc dla siebie szans. Rycerz zaśmiał się i zdjął mieczem jej kaptur.
-No nie wierze, chłopaki, mamy długouchą.-powiedział z wyraźna radością. Wacharena spojrzała w lewo, widziała tylko zdenerwowanego sprzedawce, któremu złamała nos, z drugiej siedział jakiś elf na ławce, a obok niego była pantera. Zacisnęła pięści, nie liczyła na pomoc, tylko na to, że nie pomogą jej przeciwnikom.
-Ej, uważaj jak pełzasz, szmato!- krzyknął i pchnął ja mocno do tyłu, upadła na stragan z owocami, wywołując gniew sprzedawcy. Pchnął ją do przodu. Zdenerwowana do reszty walnęła go w nos. Na pięści została jej krew. Rycerz mocno złapał ją za ramię.
-Takaś mądra i silna, co?- spytał, odwrócił ją i pacnął swoją metalową rękawicą w twarz, tworząc trzy rany jak od kocich pazurów. Wściekła, że nie może im nic zrobić takiego, aby zrzedły im miny, po prostu wyciągnęła miecz maga, gotowa aby zacząć walkę. Za rycerzem wyrosło dwóch jego kolegów. Ten, który ją uderzył też wyciągnął miecz, był on o wiele większy niż ostrze czarodzieja. Prychnęła i opuściła broń, nie widząc dla siebie szans. Rycerz zaśmiał się i zdjął mieczem jej kaptur.
-No nie wierze, chłopaki, mamy długouchą.-powiedział z wyraźna radością. Wacharena spojrzała w lewo, widziała tylko zdenerwowanego sprzedawce, któremu złamała nos, z drugiej siedział jakiś elf na ławce, a obok niego była pantera. Zacisnęła pięści, nie liczyła na pomoc, tylko na to, że nie pomogą jej przeciwnikom.
Szybko przemarzał krainę za krainą. Nie ma to jak być wilkiem - pomyślał. Mimo wszystko łapy zaczęły go boleć ileż można biec. Musiał odpocząć usłyszał gwar, to było miasto. Za nim przekroczył bramę zmienił się w postać ludzką. Założył na siebie czarny płaszcz i kapelusz.
Zauważył jakąś awanturę na rynku. W jej centrum stali jacyś jegomoście podający się za rycerzy wymachując mieczami. Zdziwił się gdy zobaczył tam smoczycę. To może oznaczać tylko jedno, że jeśli ja wkurza będzie masakra miasta przez smoczyce - pomyślał. Podszedł szybkim i pewnym krokiem. Nie chciał widowiska, ale nie miał wyjścia. Pierwszego lepszego rycerza kopnął z pół obrotu. Zbrojny odleciał i uderzył w mur. Jego kompani byli na chwilę oszołomieni, ale ruszyli z krzykiem do ataku. Nie myśląc długo chwycił gliniane dzbany ze stoiska i rzucił w kierunku nacierających. Jednego trafił, ale drugi chybił celu. Odsunął się i szarżujący na niego rycerz wpadł w stragan wywracając wszystko na siebie. Chors chwycił przemienioną w elfkę Wacharene za rękę odprowadził na bezpieczną odległość.
Następnym razem uważaj - powiedział po czym z tak samo zniknął jak się pojawił. Zamierzał ją śledzić i elfa, który na to zareagował. W końcu wilkołaki sąd dobre w śledzeniu.
Zauważył jakąś awanturę na rynku. W jej centrum stali jacyś jegomoście podający się za rycerzy wymachując mieczami. Zdziwił się gdy zobaczył tam smoczycę. To może oznaczać tylko jedno, że jeśli ja wkurza będzie masakra miasta przez smoczyce - pomyślał. Podszedł szybkim i pewnym krokiem. Nie chciał widowiska, ale nie miał wyjścia. Pierwszego lepszego rycerza kopnął z pół obrotu. Zbrojny odleciał i uderzył w mur. Jego kompani byli na chwilę oszołomieni, ale ruszyli z krzykiem do ataku. Nie myśląc długo chwycił gliniane dzbany ze stoiska i rzucił w kierunku nacierających. Jednego trafił, ale drugi chybił celu. Odsunął się i szarżujący na niego rycerz wpadł w stragan wywracając wszystko na siebie. Chors chwycił przemienioną w elfkę Wacharene za rękę odprowadził na bezpieczną odległość.
Następnym razem uważaj - powiedział po czym z tak samo zniknął jak się pojawił. Zamierzał ją śledzić i elfa, który na to zareagował. W końcu wilkołaki sąd dobre w śledzeniu.
Berni widząc co dzieje się na rynku wstał. W tym momencie jakiś człowiek wbiegł i pokonał rycerzy. Po chwili zniknął, zostawiając elfkę. Elf wraz z Dagorem podeszli do niej. Wiedział że zaraz na pewną przyjdą kolejni żołnierze.
- Witaj. Jestem Berni. Lepiej stąd chodźmy, póki nie przyszli kolejni rycerze - powiedział do nieznajomej. W tym momencie zauważył, że dwóch rycerzy kieruje się od nich z lewej i prawej strony, trzeci od przodu. Dwóch kolejnych wyszło z wierzy. Gdy byli wystarczająco blisko by ich sięgnąć, Berni wyjął miecz i płynnym ruchem zabił pierwszego, Dagor zajął się drugim. Następnych dwóch, po krótkiej walce, również dosięgnęła stal elfa. Miał nad nimi dużą przewagę szybkości, zwinności i siły. Walkę zakończył Dagor, zabijając ostatniego wroga. Złapał elfkę za rękę i pociągnął jedną z ulic. Nie znał miasta. Miał nadzieję że uda mu się nie zostać złapanym. Po kilku ok. 2-3 minutach biegu, po ostrym skręcie w jakąś uliczkę, schowali się za wozem pełnym beczek piwa. Miał nadzieję że żaden z żołnierzy tu nie skręci.
- Witaj. Jestem Berni. Lepiej stąd chodźmy, póki nie przyszli kolejni rycerze - powiedział do nieznajomej. W tym momencie zauważył, że dwóch rycerzy kieruje się od nich z lewej i prawej strony, trzeci od przodu. Dwóch kolejnych wyszło z wierzy. Gdy byli wystarczająco blisko by ich sięgnąć, Berni wyjął miecz i płynnym ruchem zabił pierwszego, Dagor zajął się drugim. Następnych dwóch, po krótkiej walce, również dosięgnęła stal elfa. Miał nad nimi dużą przewagę szybkości, zwinności i siły. Walkę zakończył Dagor, zabijając ostatniego wroga. Złapał elfkę za rękę i pociągnął jedną z ulic. Nie znał miasta. Miał nadzieję że uda mu się nie zostać złapanym. Po kilku ok. 2-3 minutach biegu, po ostrym skręcie w jakąś uliczkę, schowali się za wozem pełnym beczek piwa. Miał nadzieję że żaden z żołnierzy tu nie skręci.
Wacharena była zdezorientowana. Gdy jegomość w czarnym płaszczu zaczął atakować jej przeciwników nieco odetchnęła. Lecz gdy złapał ją za rękę nie wiedziała, jakie ma on zamiary. Gdy się odezwał rozpoznała Chorsa.
-Co tu robisz do diabła?-spytała zdziwiona jego obecnością. Jednak on już zniknął. Westchnęła cicho. Nie zdążyła jednak się namyślić gdyż podszedł do niej jakiś elf. Gdy sie przedstawił skinęła głową i nasunęła na głowę kaptur.
-W pełni sie z tobą zgadzam. -powiedziała i ruszyła za nim. Niezbyt podobało jej sie chowanie za wozem pełnym piwa, ale lepsze to niż starcie z rycerzami. Jeden z nich wszedł w tą samą uliczke co oni. Gdy sie nachylił nad wozem Wacharena sparaliżowała go wzrokiem. Jak ten został unieruchomiony mocno dźgnęła go mieczem i popchnęła trupa mocno do tyłu, po czym schowała sie z powrotem za wozem, widząc nadchodzącego drugiego strażnika.
-Pierwszy raz uciekam przed ludźmi..oby to był też ostatni.-powiedziała cicho do siebie. Spojrzała na chwile na elfa. Dotarło do niej, że jeszcze sie nie przedstawiła.
-Przepraszam, jeszcze nie powiedziałam jak sie nazywam. Jestem Wacharena.-powiedziała lekko sie uśmiechając. Po paru minutach wyjrzała zza wozu, akurat ktoś przechodził. Szybko się schowała. Co ich tu tak dużo?! Warknęła w myślach, gdy poszedł strażnik wyszła zza wozu. Chwilę sie zastanowiła i spojrzała nieco ze zdziwieniem na elfa.
-Czemu mi pomogłeś?-spytała. Poczuła jak coś spływa jej z policzka, dotknęła polika ręką, dwa palce miała czerwone. To pewnie z ran od rękawicy..jeszcze dorwę tego rycerzyka, oby miał ognioodporną zbroję, bo jak nie, to marnie z nim.Pomyślała mściwie. Prychneła nawet nie ocierając twarzy, gdy wróci do swej prawdziwej postaci nawet nie będzie tego widać. Spojrzała wyczekująco na elfa, mógł tylko patrzeć jak oni się nią bawią, a potem ona się na nich odgrywa, a nie jej pomagać.
-Co tu robisz do diabła?-spytała zdziwiona jego obecnością. Jednak on już zniknął. Westchnęła cicho. Nie zdążyła jednak się namyślić gdyż podszedł do niej jakiś elf. Gdy sie przedstawił skinęła głową i nasunęła na głowę kaptur.
-W pełni sie z tobą zgadzam. -powiedziała i ruszyła za nim. Niezbyt podobało jej sie chowanie za wozem pełnym piwa, ale lepsze to niż starcie z rycerzami. Jeden z nich wszedł w tą samą uliczke co oni. Gdy sie nachylił nad wozem Wacharena sparaliżowała go wzrokiem. Jak ten został unieruchomiony mocno dźgnęła go mieczem i popchnęła trupa mocno do tyłu, po czym schowała sie z powrotem za wozem, widząc nadchodzącego drugiego strażnika.
-Pierwszy raz uciekam przed ludźmi..oby to był też ostatni.-powiedziała cicho do siebie. Spojrzała na chwile na elfa. Dotarło do niej, że jeszcze sie nie przedstawiła.
-Przepraszam, jeszcze nie powiedziałam jak sie nazywam. Jestem Wacharena.-powiedziała lekko sie uśmiechając. Po paru minutach wyjrzała zza wozu, akurat ktoś przechodził. Szybko się schowała. Co ich tu tak dużo?! Warknęła w myślach, gdy poszedł strażnik wyszła zza wozu. Chwilę sie zastanowiła i spojrzała nieco ze zdziwieniem na elfa.
-Czemu mi pomogłeś?-spytała. Poczuła jak coś spływa jej z policzka, dotknęła polika ręką, dwa palce miała czerwone. To pewnie z ran od rękawicy..jeszcze dorwę tego rycerzyka, oby miał ognioodporną zbroję, bo jak nie, to marnie z nim.Pomyślała mściwie. Prychneła nawet nie ocierając twarzy, gdy wróci do swej prawdziwej postaci nawet nie będzie tego widać. Spojrzała wyczekująco na elfa, mógł tylko patrzeć jak oni się nią bawią, a potem ona się na nich odgrywa, a nie jej pomagać.
Ostatnio edytowane przez Wacharena 12 lat temu, edytowano łącznie 3 razy.
Wszędzie było pełno rycerzy: na ulicach, w karmach. W całym tym rozgardiaszu przemknął do koszar wojskowych i podpalił spichlerz oraz zbrojownie. To musiało przyciągnąć rycerzy i dać wytchnąć elfowi i Wachrenie. Opuścił teren koszar i skierował swoje kroki do nich. Jak zdążył zauważyć byli za wozem z beczkami piwa. Wziął drewniany pal jednego ze straganów i używając swojej siły mięśni udźwignął ją.
Rycerze cofali się do palących się koszar. Tych co byli na końcu uderzał drewnianym balem po głowie aby stracili przytomność. Nie chciał ni kogo zabijać na zabija się jeszcze. Kiedy lica była pusta odrzucił drewniany bal na bok. Odsunął wóz i spojrzał na ukrywającego się tam elfa i smoczyce. Zamawialiście ratowanie z opresji zapytał? - zapytał. Wyszczerzył zęby w uśmiechu w swój charakterystyczny zawadiacki sposób.
Rycerze cofali się do palących się koszar. Tych co byli na końcu uderzał drewnianym balem po głowie aby stracili przytomność. Nie chciał ni kogo zabijać na zabija się jeszcze. Kiedy lica była pusta odrzucił drewniany bal na bok. Odsunął wóz i spojrzał na ukrywającego się tam elfa i smoczyce. Zamawialiście ratowanie z opresji zapytał? - zapytał. Wyszczerzył zęby w uśmiechu w swój charakterystyczny zawadiacki sposób.
Berni poczuł ulgę jako że nikt już ich nie ścigał. Uśmiechnął się do elfki. Zanim odpowiedział na jej pytanie chwilę się zastanowił.
- W sumie... Nie wiem... Ale uważam że nie wolno podnosić ręki na kobietę, czy to przez bezdomnego czy przez króla - odpowiedział. - Miło że mam już nie tylko mroczne elfy na karku... - powiedział do siebie. - Pozwolisz że uleczę twą ranę? - spytał kobietę sięgając wisiorek. W tym momencie ktoś odsunął wóz. Spojrzał na mężczyznę pytająco, zdezorientowany.
- W sumie... Nie wiem... Ale uważam że nie wolno podnosić ręki na kobietę, czy to przez bezdomnego czy przez króla - odpowiedział. - Miło że mam już nie tylko mroczne elfy na karku... - powiedział do siebie. - Pozwolisz że uleczę twą ranę? - spytał kobietę sięgając wisiorek. W tym momencie ktoś odsunął wóz. Spojrzał na mężczyznę pytająco, zdezorientowany.
Wacharena westchnęła.
-Chyba jesteś jedynym, który tak myśli.-powiedziała.
- Pozwolisz że uleczę twą ranę? -gdy to usłyszała początkowo się nieco spięła, na myśl, że elf może kłamać, ale gdyby chciał jej coś zrobić by jej nie pomógł, więc kiwnęła głową. Pare sekund i Chors odsunął wóz. Na jego jakże udany żart miała ochotę dać mu z liścia, ale im pomógł..poniekąd. Skrzyżowała ręce na piersi.
-Za następną taką uwagę, na serio Cie zabije.-powiedziała. Zauważyła iż Berni jest trochę zdezorientowany. Sama trochę była zdziwiona, że Chors się tu znalazł. Spojrzała w stronę wyjścia z uliczki. Pożar nie był aż taki ogromny, ale strażnicy wciąż mieli robote. Mamy jeszcze troche czasu.. Pomyślała. No, pożar był mały, póki jakiś pijak nie wywrócił beczki pełnej oliwy. Jej wzrok powrócił na Berniego, a potem Chorsa. Dziwnie się czuła w towarzystwie elfa. Eh..to pewnie te poczucie winy związane z moją przeszłością. Pomyślała.
-Chyba jesteś jedynym, który tak myśli.-powiedziała.
- Pozwolisz że uleczę twą ranę? -gdy to usłyszała początkowo się nieco spięła, na myśl, że elf może kłamać, ale gdyby chciał jej coś zrobić by jej nie pomógł, więc kiwnęła głową. Pare sekund i Chors odsunął wóz. Na jego jakże udany żart miała ochotę dać mu z liścia, ale im pomógł..poniekąd. Skrzyżowała ręce na piersi.
-Za następną taką uwagę, na serio Cie zabije.-powiedziała. Zauważyła iż Berni jest trochę zdezorientowany. Sama trochę była zdziwiona, że Chors się tu znalazł. Spojrzała w stronę wyjścia z uliczki. Pożar nie był aż taki ogromny, ale strażnicy wciąż mieli robote. Mamy jeszcze troche czasu.. Pomyślała. No, pożar był mały, póki jakiś pijak nie wywrócił beczki pełnej oliwy. Jej wzrok powrócił na Berniego, a potem Chorsa. Dziwnie się czuła w towarzystwie elfa. Eh..to pewnie te poczucie winy związane z moją przeszłością. Pomyślała.
-Oj nie kuś bo się jeszcze skuszę na bewsztyk z ciebie. Tak po za tym to radzę się zbierać, bo nie długo znowu będziemy mieć towarzystwo tylko bardziej uprzejme bo następnym razem nas zabiją. Porponuję jakąś karczmę w pobliżu. - oznajmił.
Odwrócił się i poszedł w kierunku boczynch uliczek. Uliczki były bardzo wąskie i zaniedbane. Było widać, że nikt się o nie nie troszczył.
Pełne dziur,kolein i brak bruku po bokach.
-Idziecie czy czekacie jak zaproszą was gospodarze mista zwnani rycerzami? - zapytał. Po czym nie oglądając się na nich skierował swoje kroki do najbliższej karczmy jaką widział w pobliżu. Obszedł ją do okoła przy okazjii rozsypując dziwny proszek koloru szarego. Tylko on wiedział do czego służy.
Odwrócił się i poszedł w kierunku boczynch uliczek. Uliczki były bardzo wąskie i zaniedbane. Było widać, że nikt się o nie nie troszczył.
Pełne dziur,kolein i brak bruku po bokach.
-Idziecie czy czekacie jak zaproszą was gospodarze mista zwnani rycerzami? - zapytał. Po czym nie oglądając się na nich skierował swoje kroki do najbliższej karczmy jaką widział w pobliżu. Obszedł ją do okoła przy okazjii rozsypując dziwny proszek koloru szarego. Tylko on wiedział do czego służy.
Berni nie wiedział co robić. Wyglądało na to że elfka zna mężczyznę. Ale czy to powinno mu wystarczyć żeby za nim iść razem z nią? Chyba musi. W końcu wpadł w to bagno z rycerzami. Teraz nie miał już wyboru. Spojrzał pytająco na elfkę, jakby liczył że cokolwiek mu wyjaśni, a potem ruszył zatem bez słowa za nieznajomym. Pomyślał, że lepiej w razie czego stanąć z mieczem przed jednym mężczyzną, niż kilkunastoma rycerzami.
Smoczyca już chciała się odgryźć Chorsowi, ale usłyszała jak dogaszają pożar. Spiorunowała więc tylko znajomego wzrokiem. Widząc spojrzenie elfa westchnęła w duchu. Postanowiła, że jak dojdą do karczmy, wyjaśni mu to i owo. Krzywy uśmiech zawitał na jej twarzy i prędko zniknął, gdy ruszyła za Bernim i Chorsem. Gdy zrównała się z nimi uśmiechnęła się groźnie do Chorsa.
-Czekaj aż Cie znajdę na otwartym terenie.-powiedziała, mając na myśli fakt, iż tam nie będzie tylu ludzi, a ona będzie w swej prawdziwej postaci. Podczas gdy jeden z mężczyzn okrążał karczmę rozsypując szary proszek, przekręciła głowę w bok, ale nic nie powiedziała. Gdy skończył dosłyszała, że ktoś w zbroi biegnie. Nie czekając na pojawienie się na widoku tego kogoś, otworzyła drzwi do karczmy i pchnęła Berniego i Chorsa do środka. Potem sama wbiegła do środka i zamknęła prędko drzwi. Niedługo potem dało się słyszeć przeklinania jakiegoś żołnierza i brzęk stali. To chyba wystarczające wytłumaczenie. Pomyślała widząc nieco zdziwione miny znajomych. Na szczęście w środku było sporo osób, ale nikt nie zwrócił na nich uwagi.
-Od dzisiaj zacznę szanować ściganych.-mruknęła sama do siebie i spojrzała na Chorsa i Berniego wyczekującym wzrokiem.
-Jakieś pomysły co teraz? Bo raczej tak spokojnie nie wyjdziemy. -powiedziała. Do głowy wpadły jej dwa wyjścia, pierwsze byłoby bez ofiar, ale raczej nie wyszliby niezauważeni. Drugie zaś poświęciłoby większość miasta, więc miała nadzieję, że oni znajdą jakieś rozwiązanie.
-Czekaj aż Cie znajdę na otwartym terenie.-powiedziała, mając na myśli fakt, iż tam nie będzie tylu ludzi, a ona będzie w swej prawdziwej postaci. Podczas gdy jeden z mężczyzn okrążał karczmę rozsypując szary proszek, przekręciła głowę w bok, ale nic nie powiedziała. Gdy skończył dosłyszała, że ktoś w zbroi biegnie. Nie czekając na pojawienie się na widoku tego kogoś, otworzyła drzwi do karczmy i pchnęła Berniego i Chorsa do środka. Potem sama wbiegła do środka i zamknęła prędko drzwi. Niedługo potem dało się słyszeć przeklinania jakiegoś żołnierza i brzęk stali. To chyba wystarczające wytłumaczenie. Pomyślała widząc nieco zdziwione miny znajomych. Na szczęście w środku było sporo osób, ale nikt nie zwrócił na nich uwagi.
-Od dzisiaj zacznę szanować ściganych.-mruknęła sama do siebie i spojrzała na Chorsa i Berniego wyczekującym wzrokiem.
-Jakieś pomysły co teraz? Bo raczej tak spokojnie nie wyjdziemy. -powiedziała. Do głowy wpadły jej dwa wyjścia, pierwsze byłoby bez ofiar, ale raczej nie wyszliby niezauważeni. Drugie zaś poświęciłoby większość miasta, więc miała nadzieję, że oni znajdą jakieś rozwiązanie.
-Przede wszystkim nie podgrzewaj atmosfery swoim ogniem. Tak znam dobre wyjście z tej sytuacji.Siadajcie przy jednym ze stołów usytuowanych w z zakamarku - powiedział. Podszedł do lady i powiedział głośno:
Stawiam wszystkim dwie kolejki samogonu i piwa. Dało się słyszeć pozytywne pomruki zadowolenia. Wyjął swoje ostanie oszczędności jakie miał, a były to dwa miedziaki i jedna złota moneta.
Podszedł do nich i powiedział:
Nie mamy wyjścia jak tutaj zostać i poczekać towarzystwo się schleje wtedy będzie bardziej skore do bójki i rycerze nie wejdą. Jeśli chcecie to idźcie ja tutaj zostaje.
Stawiam wszystkim dwie kolejki samogonu i piwa. Dało się słyszeć pozytywne pomruki zadowolenia. Wyjął swoje ostanie oszczędności jakie miał, a były to dwa miedziaki i jedna złota moneta.
Podszedł do nich i powiedział:
Nie mamy wyjścia jak tutaj zostać i poczekać towarzystwo się schleje wtedy będzie bardziej skore do bójki i rycerze nie wejdą. Jeśli chcecie to idźcie ja tutaj zostaje.
Berni wysłuchał mężczyzny. Uznał że jego pomysł jest dobry. O ile nie chcieli zabić zbyt wiele osób, to dobry. Siedział, wsparty łokciami na stole, na którym spoczywały też jego dłonie. Rozejrzał się po barze. Osób było dużo. A gwar który tworzyły, zwłaszcza zważając na jego elfie uszy, był głośny... Bardzo głośny. Kilka razy musiał przebywać w podobnych miejscach, i po dłuższym siedzeniu głowa się buntowała i zaczynała boleć. Miał nadzieję że tym razem tak nie będzie.
Bar nie wyglądał na bogaty. Drewniane ściany, ciemne pomieszczenie, miejscami brudne. Na ścianach, nie licząc łba dzika, nie znalazł żadnych ozdób.
"No pięknie... Ledwo dostałem się do Aerii, a już wpakowałem się w kłopoty." W tym momencie drzwi knajpy lekko się otworzyły, i do środka, cicho, z gracją, wszedł Dagor. Berni nie martwił się o niego, pantera zawsze potrafiła wyjść z opresji obronną ręką. Dagor podszedł do elfa i złożył swój łeb na jego kolanach. Berni zaczął drapać go za uszami, a pantera cicho, gardłowo pomrukiwać.
Bar nie wyglądał na bogaty. Drewniane ściany, ciemne pomieszczenie, miejscami brudne. Na ścianach, nie licząc łba dzika, nie znalazł żadnych ozdób.
"No pięknie... Ledwo dostałem się do Aerii, a już wpakowałem się w kłopoty." W tym momencie drzwi knajpy lekko się otworzyły, i do środka, cicho, z gracją, wszedł Dagor. Berni nie martwił się o niego, pantera zawsze potrafiła wyjść z opresji obronną ręką. Dagor podszedł do elfa i złożył swój łeb na jego kolanach. Berni zaczął drapać go za uszami, a pantera cicho, gardłowo pomrukiwać.
Smoczyca westchnęła i też usiadła. Niezbyt lubiła przyznawać rację komuś, kogo chętnie by zabiła, ale nie miała wyjścia. Coś nie dawało jej spokoju, a mianowicie, fakt, że wpakowała Berniego i Chorsa w gigantyczne kłopoty. Gdy zauważyła wchodzącą panterę nieco się skrzywiła, nie przyzwyczaiła się do towarzystwa takich zwierząt, gdyż większość z nich albo uciekała albo ginęła. W końcu się przełamała i się odezwała.
-Przepraszam, przeze mnie macie wielkie kłopoty.-powiedziała patrząc na stół. Nie wiedziała co niby ma więcej powiedzieć, gdy jest się smokiem, wszelkie towarzystwo jest nikłe, albo zerowe.
-Przepraszam, przeze mnie macie wielkie kłopoty.-powiedziała patrząc na stół. Nie wiedziała co niby ma więcej powiedzieć, gdy jest się smokiem, wszelkie towarzystwo jest nikłe, albo zerowe.
-Czy to jest twoja wina? Doprawdy interesujące. Jeśli sam zdzieliłem rycerza w twojej obronie to moja wina, że w to się w pakowałem. Najlepiej na rycerzy zwalić winę. Mimo wszystko jeśli nadal uważasz to za swoją winę to ci wybaczam. Zbytek łaski z mojej strony - odpowiedział. Uśmiechnął się arogancko. Usiadł przy stole.
Po uchyleniu się drzwi i wejściu pantery nie był zdziwiony. Widział już raz panterę towarzyszącą elfce.
Elfie jak mam się zwracać do ciebie? Jakby co to elfka nie jest tym za kogo obecnie się podaje. Jest smokiem - powiedział.
Po uchyleniu się drzwi i wejściu pantery nie był zdziwiony. Widział już raz panterę towarzyszącą elfce.
Elfie jak mam się zwracać do ciebie? Jakby co to elfka nie jest tym za kogo obecnie się podaje. Jest smokiem - powiedział.
Berni spojrzał na towarzyszkę. Był oszołomiony. Słyszał o smokach w legendach. Nie wątpił w ich istnienie, ale nigdy żadnego nie widział. A teraz rozmawia z jednym pod postacią elfki.
- "Raczej nas nie zje" - powiedział Dagor.
- "Zapewne nie pod tą postacią" - odpowiedział mu Berni. Postarał się opanować zdziwienie, i normalnie rozmawiać.
- Jestem Berni - zwrócił się do Chorsa. - Co was tu sprowadza? - spytał, chcąc umilić czas rozmową.
- "Raczej nas nie zje" - powiedział Dagor.
- "Zapewne nie pod tą postacią" - odpowiedział mu Berni. Postarał się opanować zdziwienie, i normalnie rozmawiać.
- Jestem Berni - zwrócił się do Chorsa. - Co was tu sprowadza? - spytał, chcąc umilić czas rozmową.
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość