Menaos[Wioska na południe od Menaos] Ucieczka.

Miasto położone na skraju Szepczącego Lasu, zamieszkałe przez ludzi. Nad miastem wznosi się przepiękny pałac króla Dariana. Szerokie, jasne ulice, marmurowe chodniki i wieża zamieszkała przez czarodzieja to tylko początek tego co może spotkać Cie w Menaos.
Awatar użytkownika
Aredian
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 57
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Czarodziej
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Aredian »

Nagle stało się coś czego zupełnie nie oczekiwał, Szayel użył magii by się gdzieś indziej teleportować. Kim on był? Dlaczego chciał go zwerbować do jakiejś swojej gierki? I czy na jest dość zdeterminowany, by doprowadzić swój plan do końca. Czarodziej stwierdził jednak, że nie będzie go ścigał, na pewno nie teraz, nie miałoby to sensu. Rano pomyśli co zrobić z tym niewygodnym fantem. Przy okazji zauważył również reakcję Geralda
- Zaprawdę szlachetne oraz waleczne masz serce, ale z takim jak on nie miałbyś szans, na szczęście żaden z nas nie będzie się musiał z nim zmierzyć. Przynajmniej na razie... - Aredian zaakcentował mocno ostatnie zdanie.
- No nic i ja idę się położyć. Gospodarzu, zapłacę Ci rano, na dziś i tak wystarczy Ci zmartwień. - zwrócił się do karczmarza. Po czym udał się na górę. Było tam kilka pokojów, mag wybrał pierwsze lepsze drzwi na prawo, upewnił się, że nikogo w nim nie ma i położył się wygodnie.
Awatar użytkownika
Villemo
Kroczący pośród cudzych Marzeń
Posty: 432
Rejestracja: 14 lat temu
Rasa: Nemorianin
Profesje: Arystokrata , Mag
Kontakt:

Post autor: Villemo »

Villemo nie odezwała się już do nikogo ani słowem. Nie podobała jej się ani pogoda, ani ludzie wokół. Była nieufna. Raia ze strachu i zmęczenia zasnęła jej na kolanach. Nie przeszkadzał jej hałas karczmy, krzyki i śmiechy, po prostu padła i zasnęła. Villemo podciągnęła ją jeszcze wyżej żeby oprzeć ją sobie o ramię i wstać. W zasadzie teraz żałowała, że nie chciała pomocy czarodzieja, przyszedł jej do głowy pewien plan i tylko on mógł jej pomóc go zrealizować. Nie wiedziała jeszcze jak przekona czarodzieja żeby jej pomógł, ale postanowiła spróbować. Na razie jednak na głowie miała zmęczone, śpiące dziecko. Wstała powoli i udała się w stronę pokojów. Ledwo jednak weszła do wąskiego korytarza prowadzącego do karczmiennych izb usłyszała, że do karczmy ktoś wchodzi. Stanęła na skraju ciemnego, drewnianego korytarzyka i spojrzała w stronę drzwi.

Da karczmy wtoczyło się ośmiu? Może dziecięciu mężczyzny w ciemnych płaszczach. Villemo już wiedziała kim są... Jak ją tu znaleźli? Czyżby śledzili ją przez cały czas? A ona głupia myślała, że im uciekła. Zobaczyła jak jeden z nich podchodzi do drewnianego kontuaru.
- Gdzie są? - zapytał starszy mężczyzna zdejmując z głowy przemoczony kaptur.
- Kto? - odezwał się przerażony karczmarz. Goście gospody, głównie wieśniacy w lot pojęli, że coś się święci i kto tylko mógł opuścił w popłochu przybytek.
- Nie udawaj durnia - odezwał się mężczyzna. Dwóch, którzy stali za nim odsłonili płaszcze pokazując miecze. Karczmarz ze strachu pobladł.
- Czarodziej i dziewczyna poszli do pokojów - wykrztusił z siebie gospodarz.
- Znaleźć ich! - rozkazał natychmiast reszcie mężczyzn. Ci bez słowa ruszyli w stronę korytarza prowadzącego do pokojów. Było ich sześciu. Przywódca pozostał, tak jak dwóch innych wojowników przy nim. Jeszcze dwóch ustawiono przy wyjściu z karczmy. Kilkoro chłopów siedziało skulonych w kącie sali im nie udało się wyjść. Villemo się pomyliła, razem ścigało ją jedenastu ludzi. Kiedy tylko usłyszała słowa karczmarza ruszyła biegiem korytarzem. Musiała znaleźć czarodzieja, po słowach karczmarza będą chcieli dopaść i jego. za pewno nie wszyscy z nich byli wojownikami, mieli też magów, a kto wie ilu czekało ich w obozie, w lesie. Nie było sensu walczyć.

Mała Raia obudziła się natychmiast. Villemo błagała tylko w duchu żeby nie zaczęła płakać. Silna aura czarodzieja doprowadziła ją wprost do jej pokoju. Jak na nieszczęście jednak musiała wbiec po schodach. Wpadła do pokoju czarodzieja tak szybko jak mogła.
- Trzeba uciekać - powiedziała do mężczyzny.
Awatar użytkownika
Gerald
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 137
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Gerald »

Gerald chciał jak najszybciej dotrzeć do domu, deszcz stawał się coraz mocniejszy, uszedł kilka kroków czując jak chłodne krople wciskają mu się pod kaptur, kiedy nagle jego pies cały się zjeżył i zawrócił.
- Węgiel! - rzucił i sam również spojrzał przez ramię by zobaczyć co przykuło uwagę psa.
W tym momencie do karczmy wkroczyli ludzi poubierani w ciemne długie płaszcze. Nie trzeba było długo myśleć by wywnioskować że napić się piwa do karczmy nie przyszli. Kowal podszedł do psa chwytając go za długą mokrą sierść.
- W moim mieście takie rzeczy... - I tak było ich sporo, uznał jednak że sprawdzi po co przybyli do karczmy.
Przyczajając się podszedł do karczmy i wszedł do środka. Spojrzał na bladą, przestraszoną twarz gospodarza. Dwóch stało tuż przy drzwiach i kiedy tylko wszedł zagrodzili mu drogę.
Awatar użytkownika
Aredian
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 57
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Czarodziej
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Aredian »

Oczywiście, wystarczyło się na chwilę położyć i już jakieś problemy! Żeby po ponad trzystu latach życia nie znaleźć czasu na odpoczynek...Jak ci ludzie mogą żyć niecałe sto, a i tak być spełnionymi?! Czarodziej uśmiechnął się lekko, czuł z daleka aury zbliżających się mężczyzn, ale nie sądził by stanowili zagrożenie. Widać i czarodziej się czasem myli. Aredian powiedział spokojnie, patrząc na kobietę swoimi niebieskimi oczyma.
- Uciekać?! I zostawić tych biednych ludzi na pastwę najemników? Nie sądzę, trzeba wyjść im naprzeciw, bo będziesz w nieskończoność uciekać, to nic Ci nie da. Powiedz tylko dlaczego Cię szukają? - poprosił mag, leniwie wstając z łóżka, tak jakby nie zdając sobie sprawy z powagi sytuacji.

Szóstka mężczyzn by było szybciej podzieliła się na trzy dwójki, by szybciej przeszukać pokoje. To był dość ryzykowny czyn, ale widać byli naprawdę zdeterminowani lub dobrze opłaceni. Mało kto, nawet w dużej grupie po usłyszeniu słowa "czarodziej" nie zlewa się zimnym potem. Drzwi od izby w której byli Villemo i Aredian, powoli zaczęły się uchylać. Pierwszy z dwójki wychylił głowę, która chwilę potem potoczyła się po posadzce. Słychać było brzdęk stali, wyjmowanego miecza - Tu są - krzyknął drugi z nich. Czarodziej zrobił użytek z magii powietrza, zwiększył po prostu ciśnienie do ogromnych wartości. Drugi wbiegł już biorąc zamach mieczem, gdy zamienił się w olbrzymi sopel lodu.
- Szybko, zabieraj córkę i musimy się dostać do koni. - powiedział spokojnie czarodziej, wyjmując przy tym swój miecz i łapiąc za laskę leżącą przy posłaniu.
Awatar użytkownika
Adrastos
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 73
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Leśny elf
Profesje:

Post autor: Adrastos »

Dźwięk otwieranych drzwi obudził elfa. Dwóch najemników rozejrzało się, po prawie pustym pokoju, gdy dostrzegli leżący na podłodze łuk, jeden z nich zamierzał go podnieść. Gdy nagle broń, jakby wiedziona niewidzialną siłą uniosła się w powietrze. To niewidzialny Adrastos chwycił za Argusa. Po chwili broń również zniknęła. Osłupiali najemnicy w pierwszej chwili nie wiedzieli co się stało. Pierwszy z rozciętą szyją upadł na podłogę pokoju. Drugi zdążył odskoczyć na korytarz. Adrastos jednak dopadł go jednym skokiem i wbił ostrze łuku w klatkę piersiową napastnika. Impet był tak duży, że człowiekiem rzuciło aż o ścianę. Elf nie lubił zabijać, stał więc teraz nad trupem, jeszcze bardziej smutny niż zwykle. Jedyną oznaką jego obecności tam, była krew, skapująca z łuku. Dla kogoś postronnego wydawałoby się, że pojawia się ona znikąd, materializując się w powietrzu, po to tylko, by za chwilę spaść na ziemię...
Awatar użytkownika
Villemo
Kroczący pośród cudzych Marzeń
Posty: 432
Rejestracja: 14 lat temu
Rasa: Nemorianin
Profesje: Arystokrata , Mag
Kontakt:

Post autor: Villemo »

Przeszło jej przez myśl, że czarodziej jest niespełna rozumu, albo raczej nie wie z kim ma do czynienia. Oo tak, zdecydowanie nie wie z kim ma do czynienia, skoro chce walczyć. Zabicie tej dwunastki, która weszła do karczmy rozwścieczyłaby cały zakon, że zaraz zmobilizowany by pół jego armii i zaczęto by ich ścigać. Lepiej było uciekać, zwłaszcza, że Villemo znalazła sposób, żeby ukryć się choć na jakiś czas. Pytanie tylko brzmiało, czy jej się to uda. Niestety w swoim pomyśle potrzebowała pomocy czarodzieja i to się pojawiał problem. Raz, mężczyzna naprawdę wydawał jej się niekoniecznie trzeźwo myślący, a dwa... właśnie był mężczyzną, a w jej olanie w zasadzie byłą potrzebna czarodziejka. No ale cóż, na razie i tak mieli na głowie zgraję magów i wojowniku. I fakt, trzeba było uciekać. Nie odpowiedziała na jego pytanie, no niby kiedy miała to zrobić. Poza tym, takie pytania były zbędne w tej sytuacji. Opowieść dlaczego ją ścigają musiała zaczekać.

Raia była niespokojna, dobrze jednak, że nie płakała, ale wyglądała na przerażoną. Villemo i tak cały czas martwiła się, że mała wpadnie w płacz i wtedy będą mieli dodatkowy problem. Cóż jednak, trzeba było działać. Objęła mocniej córkę i pobiegła w stronę drzwi omijając dwa trupy.
- Chodź - mruknęła do czarodzieja - tylko trzymaj się blisko - dodała. Ostatecznie jednak stwierdziła, że czarodziej może jednak nie zrozumieć o co jej chodzi, a na wyjaśnienia nie było czasu. Chwyciła czarodzieja za nadgarstek, Raię obejmowała teraz tylko jedną ręką, drugą dłoń miała zaciśniętą na nadgarstku Arediana. Pociągnęła go z całych siły w stronę drzwi. Zanim się jednak spostrzegł Villemo i jej córka po porostu zniknęły. Czarodziej mógł tylko czuć, że coś nadal go trzyma. Zaraz potem i on stał się niewidzialny.
- Magia Iluzji - powiedziała cicho Villemo ciągnąc go na korytarza. Teraz nie warto było biec, mogli na kogoś wpaść, można było ich usłyszeć. Przeszli powoli przez korytarz. Villemo puściła czarodzieja, miała nadzieję, że teraz faktycznie będzie się trzymał na tyle blisko, żeby magia mogła go objąć. Zeszli po schodach, a potem znów korytarzem prosto do głównego pomieszczenia karczmy.
Villemo zamurowało. Co ten durny kowal znów tu robił. Widziała jak wchodzi do środka, jak zakapturzeni mężczyźni odwracają się w jego stronę. To nie wróżyło nic dobrego. Przecież wyszedł i miał iść do domu, on i ten jego czarny pies. Jakaż była zła, że się wtrąca. Przecież miał iść do swojej kuźni!
Kiedy zobaczyła, że jeden z mężczyzn chyba zamierza miecz nie zastanawiała się, przecisnęła się pomiędzy stołami do drzwi.
- Czego chcesz? - warknął wojownik opierając jednak tylko dłoń o rękojeść miecza. W tym czasie Villemo ukryta pod płaszcze iluzji znalazła się pomiędzy dwiema wojownikami, a na przeciw kowala. Przez ułamek sekundy chciała po prostu wypchnąć wieśniaka, ale zdała sobie sprawę, że to zły pomysł. Sekundę później kowal tak jak i Villemo przestał być widoczny. Dopiero teraz kobieta pchnęła drzwi, tym razem kowala chwyciła za nadgarstek i wyciągnęła z karczmy.
Awatar użytkownika
Gerald
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 137
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Gerald »

- Chyba czego ty chcesz w mojej wiosce? - spokojnie zadał pytanie kowal, nim jednak mu odpowiedzieli pojawili został dosłownie porwany.
- Ale że co...? Co się dzieje? - zapytał pustkę. Chciał się wyrwać jednak coś trzymało go za nadgarstek.
- No ale.. - chwilę dłuższą próbował się zatrzymać, ale w sumie jego pies nawet nie warczał. Przecież powinien się rzucić w obronie, a skoro tego nie robił, oznaczało to że są tu gdzieś w tym powietrzu znane mu osoby. "No ale w powietrzy? To wszystko przez tą przeklętą magie!!" - myślał
- Czy mogę dowiedzieć się co mnie trzyma? A najlepiej niech puści - powiedział cicho, choć wciąż czuł się zdenerwowany.
- Albo chociaż wytłumaczy czym jest? - dodał ciszej. Pies natomiast biegł spokojnym truchtem niedaleko od nich zupełnie niczym się nie przejmując.
Awatar użytkownika
Aredian
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 57
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Czarodziej
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Aredian »

Użycie magii przez Villemo nie okazało się dla mężczyzny zbyt wielkim zdumieniem, z aury wcześniej to wyczytał. Bez większego wypytywania ruszył za kobietą. Dobrze, że znała się na iluzji, była to zdolność którą mag bardzo cenił choć sam nigdy się nie nauczył tej dziedziny. Szedł za nią powoli czując się nieco dziwnie, do tego ten biedny człowiek wpadł w dosyć spore niebezpieczeństwo. Zatrzymał kobietę kładąc jej rękę na ramię. Nie chciał stwierdzać rzeczy oczywistych, ale wyrwało mu się szeptem:
- Musimy mu pomóc. Mogę nas przenieść blisko koni, przygotujemy je do odjazdu, a następnie będzie trzeba szybko mu pomóc. - powiedział. Uczynił nieznaczny gest ręką, w myślach pojawił mu się obraz wyjścia przed gospodę i przelał magię w owe wyobrażenie. W ułamku sekundy stwierdził, że udało się, stali obok uwiązanych pod karczmą koni.
- Udało się, teraz tylko musimy zwinąć kowala, a potem pokonać ich lub uciec. - powiedział, czarodziejowi w zupełności odpowiadała walka, jednak Villemo z jakiegoś powodu faktycznie się ich obawiała.
Awatar użytkownika
Adrastos
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 73
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Leśny elf
Profesje:

Post autor: Adrastos »

Elf nie zamierzał się przedzierać przez całą karczmę, bo choć on był niewidzialny, Aias i Ravi już nie. Wrócił więc do pokoju i otworzył okno. Ptaki od razu wyleciały i usadowiły się na dachu karczmy. Adrastos wyszedł zaraz po nich i chciał ruszyć w noc. Jednak coś sprawiło, że się obejrzał. Sokoły siedziały dalej na dachu, nie zamierzając dalej ruszać.
- Co jest? Znikamy stąd.
- Zamierzasz to tak zostawić?
- To nie nasza sprawa, co się tutaj dzieje...
- Jak będziesz dalej tak unikał ludzi i brał nogi za pas gdy tylko coś się dzieje to nigdy nie znajdziesz tropu nekromantów!
- Ravi trafiła w czuły punkt i dobrze o tym wiedziała. Elf patrzył an nią zły i smutny równocześnie. Miała rację... - To jak, zamierzasz pomóc tej kobiecie, której szukają?
- Więc gdzie waszym zdaniem mam iść, co?
- Do stajni.
- Ton głosu Aiasa zdawał się mówić, że odpowiedź była oczywista, a elf jest naprawdę tępy, skoro sam na to nie wpadł.
- Dobrze, ale jak coś pójdzie nie tak, to wy jesteście temu winni!
- Dobra, dobra...


Tak jak mu ptaki nakazały, tak też zrobił. Bezszelestny i niewyczuwalny ruszył w stronę stajni. Gdy znalazł się w środku, pozwolił by magia maski zniknęła, a on znów stał się wykrywalny. Stał obok drzwi rozglądając się bacznie po pomieszczeniu w poszukiwaniu kobiety, dziecka i maga. Sokoły również wleciały do stajni i usiadły na biegnącej pod sufitem belce. one również wypatrywały osób, którym uważały, że należy pomóc, ale również potencjalnego zagrożenia...
Awatar użytkownika
Villemo
Kroczący pośród cudzych Marzeń
Posty: 432
Rejestracja: 14 lat temu
Rasa: Nemorianin
Profesje: Arystokrata , Mag
Kontakt:

Post autor: Villemo »

Wściekła Villemo nie chciała mieć już więcej do czynienia z czarodziejem. Używał magii tak jakby nie rozumiał, że po niej można ich wykryć. Tak ona też jej używała, ale tylko po to by wyjść z karczmy, dalej chciała radzić sobie bez robienia magicznych śladów. Skoro potrafili wytropić miejsce jej pobytu po aurze, to co dopiero wyczuwając silną magię. Ach jak bardzo chciałby teraz zamaskować zupełnie swoją aurę, ale nie potrafiła, a nawet jeśli, to Raia była jak jedna wielka magiczna energia, którą odnajdywali wszędzie. Bez słowa postawiła dziewczynką na klepisku stajni. W mgnieniu oka przerzuciła siodło przez Shirę, chwyciła dziecko, a drugą ręką pociągnęła klacz żeby ją wyprowadzić.
- Przestań w końcu nadużywać magii - warknęła - to wcale nie pomaga. I zostawiłeś biednego kowala - Chciała wyjść ze stajni tak szybko jak się dało, ale w drzwiach ktoś stał. Zatrzymała się. Zaraz już go widziała, to ten sam zamaskowany mężczyzna co w karczmie. Mogła albo się zatrzymać i tracić czas, albo spróbować przejść, jeśli miało dojść do walki, jeśli mężczyzna był wrogiem, to i tak by do niej doszło. Powoli minęła mężczyznę nawet na niego nie spoglądając i wyszła ze stajni.

Wskoczyła na siodło razem z dzieckiem i ruszyła w stronę karczmy. Biedny kowal leżał zdezorientowany w błocie. Burza ciągle trwała na zewnątrz. Padała, od czasu do czasu grzmiało i błyskało się. Z karczmy już zdążyli wybiec napastnicy. Villemo nie pozostawało nic ja pomóc mężczyźnie. Ech... w co ona się wplątała. Raia zaczęła jej płakać, nie podobała jej się kolejna podróż, deszcz, zimno i jazda na koniu. I tak cud, że to dziecko jakoś wytrzymywało ciągłą ucieczkę.

Villemo podjechała do kowala.
- Wskakuj, trzeba uciekać! - wyciągnęła do niego rękę.
Awatar użytkownika
Gerald
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 137
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Gerald »

Kiedy wylądował w błocie, pierwsze co zrobił to próbował się podnieść i to szybko. Z karczmy dobiegały już odgłosy kroków przeciwników. Nie ryzykował poderwał się na nogi, deszcz chlusnął mu w twarz. Wtedy podjechała kobieta o imieniu Villemo wraz z czarodziejem. Długo się nie zastanawiał.
- Dzięki ci pani - chwycił jej dłoń i wskoczył na wierzchowca.
- Jeśli pojedziemy tą drogą to będziemy blisko mego domu. Wezmę swojego konia, ten i tak dwójki dorosłych i dziecka nie uniesie.
Wskazał ręką stronę w którą musieli ruszyć.
- Znam tutaj wszelkie skróty gdybyście potrzebowali - dodał jeszcze.
Awatar użytkownika
Aredian
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 57
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Czarodziej
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Aredian »

Czarodziej oburzył się nieco, na słowa Villemo. Mówiła do niego, jakby był jakimś młodzikiem.
- Mało który Pradawny, w ogóle by się w to mieszał! Wiem, że to co robię może Ci się wydawać desperackie, lub wręcz szalone, ale przejście koło magów z tak potężnymi aurami, też nie byłoby zbyt roztropne. Teraz przynajmniej poszli nas szukać, nawet przez myśl by im nie przeszło, że przenieśliśmy się tylko ten kawałek. - mówił jadąc za kobietą w stronę karczmy. Po kilku krótkich chwilach zauważył znajomego kowala.
- Przykro mi, że wcześniej Ci nie pomogłem, ale gdybym, znów zrobił jeszcze więcej chaosu, Villemo z pewnością nie chciałaby ze mną dalej podróżować. - Aredian uśmiechnął się łobuzersko, po czym udali się w stronę domu Geralda. Czarodzieja zastanawiało tylko, dokąd mogli się udać napastnicy? Czyżby poszli po posiłki?
Awatar użytkownika
Adrastos
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 73
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Leśny elf
Profesje:

Post autor: Adrastos »

Kobieta minęła go bez słowa. Elf uznał, że widać ten mag, który opuścił stajnię zaraz za nią, wystarcza jej do pomocy. Drugą stroną medalu był brak konia, a biegnąc na pewno nie dałby rady ich dogonić. Znów więc jego postać stała się niewykrywalna.
- Aias, Ravi wynosimy się stąd.
- I co, jednak nie zamierzasz im pomóc?
- Nie chcą mojej pomocy, więc nie zamierzam im się narzucać.
- Phy! Głupiec, tracisz okazję!
- To tracę! Będzie kolejna.
- Jak tam chcesz, nas i tak się nie pozbędziesz.
- Wiem i jestem wam za to wdzięczny. To jak, ruszamy?
- Skoro tak chcesz, to ruszajmy.


Nikt z napastników nie zwrócił uwagi na sokoły, które uniosły się w powietrze i odleciały w noc. Ich śladem ruszył elf, również nie dostrzeżony przez nikogo.

[Ciąg dalszy: Adrastos]
Awatar użytkownika
Villemo
Kroczący pośród cudzych Marzeń
Posty: 432
Rejestracja: 14 lat temu
Rasa: Nemorianin
Profesje: Arystokrata , Mag
Kontakt:

Post autor: Villemo »

- Za dużo mówisz - rzuciła przez ramię Villemo do czarodzieja. Tak, zdecydowanie za dużo mówił, że też miał czas na pretensje i te wszystkie słowa. Na słowa przecież przyjdzie czas później. Z resztą, że też chciało mu się mówić podczas ucieczki, w deszczu i burzy.
Raia płakała głośno jakby działa jej się krzywda, a Villemo nie miała teraz nawet czasu jej uspokajać. Po prostu musieli uciekać i nic innego teraz się nie liczyło. Villemo spięła konia i pojechała w stronę, którą wskazał kowal.
- Bierz swojego konia i uciekajmy - powiedziała do mężczyzny. Koń brodził w błocie. Pogoda była fatalna. Villemo wydawało się, że zamiast słabiej pada co raz mocniej, grzmoty jednak słyszeli jakby co raz dalej. Błyski też zdarzały się rzadziej niż wcześniej.
Awatar użytkownika
Gerald
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 137
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Gerald »

Kiedy dojechali do domu Kowala, ten zeskoczył z konia Villemo i ruszył do domostwa. Straszna była wizja że opuści dom, wychował się w nim, dorastał a potem uczył kowalstwa. A teraz miał to wszystko rzucić? Czuł wielki ból i smutek jaki go ogarnia, z drugiej jednak strony nigdy nie przeżył żadnej przygody. Nigdy nie opuścił wioski i pobliskich terenów aż do miasta, całe swoje życie siedział tu, a świat przecież był tak wielki. Wszedł do domu, zgarnąć szybko to co mogło mu się przydać i jego towarzyszą i ruszył przez sień do stajni. Raban uniósł ciężki łeb znad obroku jaki dostał wieczorem w żłobie. Parsknął tylko cicho, ale pozwolił szybko osiodłać się i przyczepić sobie juki. Kowal wyprowadził go i wskoczył na niego.
- Ruszajmy, wyprowadzę nas - powiedział do Villemo i ruszył pierwszy. Jego koń był znacznie wolniejszy niż konie czarodzieja i kobiety. Jego ciężkie kopyta uderzały w błoto rozpryskując je na boki. Zupełnie nie przejmował się pogodą, deszczem czy burzą. Z łatwością zjechał z jedynej ścieżki w wsi, wjechali między niskie krzaki oraz niezbyt gęsto osadzone drzewa. Przez dłuższą chwilę musieli lawirować między drzewami, słychać było tylko trzask łamanych gałęzi, plusk błota i deszczu. Po przejechaniu tego niezbyt długiego kawałku, teren się obniżył, zniknęły drzewa, za to pojawiła się wysoka szeleszcząca trawa. Tutaj zwolnili gdyż teren stał się bardziej błotnisty, konie dłuższą chwilę kłusowały w błocie, czarna toń jednak sięgała im nieco powyżej pęcin.
- Już nie długo pani - powiedział Gerald spoglądając przez prawe ramię za jadącą z tyłu Villemo.
Wreszcie w ciemności usłyszeli jak Raban z chrzęstem stawia swoje podbite podkową kopyta na kamykach, wałach wdrapał się po lekkim wzniesieniu i stanął na rozdrożach trzech biegnących dróg. Kowal poczekał aż towarzysze dojadą, obrócił konia w ich stronę.
- Tamta droga pani prowadzi do wioski, ciągnie się znacznie dłużej niż my jechaliśmy.
- Tamta idzie w stronę miasta Menaos
- Trzecia idzie na południe, ale nigdy tam nie stanęły moje nogi, nie wiem co tam jest.
Awatar użytkownika
Aredian
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 57
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Czarodziej
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Aredian »

Może i racja, Aredian po ponad trzystu latach głównie zajęty wędrówką, zbytnio nie miał się do kogo odezwać, a feniks zwykle nie był zbyt rozmowny. Właśnie, mężczyznę zastanawiało co stało się z Anorem, ptak był zapewne gdzieś w pobliżu, więc wezwał go korzystając z łączącej ich magicznej więzi. Gerald zatrzymał się właśnie pytając Villemo, o to w którym kierunku mają dalej podążać, w tym czasie przyleciał feniks, siadając na ramieniu czarodzieja. Po trzystu latach wspólnych podróży rozumieli się ze sobą praktycznie bez słów, i teraz Aredian uznał, że obędzie się bez tego, ciekawiło go za to co zamierzają dalej robić. Spojrzał na kobietę
- W mieście strasznie łatwo wpaść na starych znajomych - zauważył - nie wydaję mi się jedna, byśmy mieli jechać daleko w nieznane bez odpowiedniego zaopatrzenia. Proponowałbym dzisiaj rozbić tu w okolicy obóz, tylko niekoniecznie na otwartym terenie, a jutro z samego rana wyruszyć. - powiedział, doszukując się już swoimi niebieskimi oczyma reakcji.
Zablokowany

Wróć do „Menaos”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 4 gości