Góry Dasso[Słabo zalesione górskie zbocze]Wyjście na powierzchnię

Rozciągające się od Równin Andurii aż po Równinę Maurat góry z wierzchołkami pokrytymi wiecznym śniegiem, przeplatane zielonymi dolinami i niebezpiecznymi przełęczami, zamieszkałe przez dzikie zwierzęta i legendarne potwory. Góry otaczają i chronią przed niebezpieczeństwami Szepczący Las, dając mu w ten sposób spokój.
Awatar użytkownika
Paul
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 53
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

[Słabo zalesione górskie zbocze]Wyjście na powierzchnię

Post autor: Paul »

[Poprzednia część]

Był zmęczony całym minionym dniem: bardzo nieprzyjemne przygody i śmiesznie heroiczny wysiłek przy otwieraniu klapy, do reszty wykończyły Paula. Chłopak rozkaszlał się, z trudem utrzymując na nogach. Nie miał pojęcia gdzie się znaleźli. Wysoko w górze spiętrzone chmury przesłaniały gwiazdy, gałęzie drzew głośno trzeszczały od podmuchów porywistego wiatru. Młodzieniec poczuł na twarzy kilka kropelek wody, a gdy z podziemnego korytarza wyłonili się Sunniva i Cengreth, rozpętała się istna ulewa. Błyskawica przecięła niebo, z niedaleka dobiegł ogłuszający ryk grzmotu. W kilka chwil wszystko przesłoniły szare kurtyny deszczu.
Skrzypek, podobnie jak jego towarzysze podróży, momentalnie przemókł do suchej nitki. Lodowata woda wlewała mu się za kołnierz. Wzdrygnął się, ale stwierdził, że nie ma już sensu zakładać kaptura. Zmrużył oczy, w rozpaczliwe pragnąc znaleźć cokolwiek co nadawałoby się na schronienie, jednak wśród ulewy nie dało się niczego dojrzeć.
Awatar użytkownika
Cengreth
Szukający drogi
Posty: 28
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Pradawny - Sanginer
Profesje:

Post autor: Cengreth »

A co Cengreth miał powiedzieć? Kaptur? O tym to on nawet nie marzył. Jego zbroja nie była zbyt idealną ochroną przed deszczem. No ale nie zwracał na to większej uwagi. Jak coś, to jedynie zmarznie, przeziębi się i co więcej? Później wykuruje się przy ognisku jeśli zajdzie taka potrzeba.
- Mamy upatrzony w tym momencie jakiś konkretny cel wędrówki? - Zapytał mężczyzna, rozglądając się, co wiele mu nie dało, bo przecież była taka ulewa, że woda wręcz zalewała mu twarz i oczy zresztą też. No to wreszcie zrezygnował z wypatrzenia czegoś wokół siebie i popatrzył na Paula.
Awatar użytkownika
Sunniva
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 82
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Mai lasu
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Sunniva »

Sunniva wylazła na powierzchnię i rozejrzała się wokoło. Z krzaków nieopodal dochodziły jakieś trzaski. No tak, to pewnie Mori sobie smacznie zasnął. Są tacy ludzie... istoty, które mogą spać zawsze i wszędzie niezależnie od miejsca i sytuacji. Stwierdziła, że nie ma po co go budzić. Uniosła brwi i patrzyła się bezczelnie na kaszlącego Paula. Boże, jak ona nie znosiła tego faceta. Trzeba będzie zaraz się stąd wyrwać. Szkoda jej było zostawiać z tym palantem niczemu niewinnego Cengretha. Spojrzała w górę gdy kropla wody kapnęła jej na nos. Jej samej deszcz szczególnie nie przeszkadzał. Nie chorowała, w końcu była istotą energetyczną. Wystawiła twarz do nieba, i uśmiechała się, czując jak woda spływa jej po twarzy. Wreszcie spojrzała na swoich towarzyszy, którzy wyglądali niezwykle śmiesznie. Jak zmokłe kury. Parsknęła śmiechem, ale zaraz pomyślała, że ona pewnie wygląda podobnie. No i trudno, co za różnica czy im się spodoba, czy nie.
- Jak chcecie mogę się zamienić w e... - przejechała ręką po włosach w zamyśleniu - w wielką roślinę, której liście osłonią was przed deszczem, nie lubię jednak zamieniać się w rośliny, bo one się raczej nie ruszają i bycie nimi i po prostu sobie stanie jest naprawdę bardzo nudne. No i oczywiście nic wtedy nie widzę. - roześmiała się - Chyba że widzieliście kiedyś roślinę z oczami. To wtedy mogę się w nią zamienić. - stwierdziła i usiadła po prostu na ziemi. W zamyśleniu przyglądała się swojej skórze i ubraniu. Po chwili stwierdziła, że jest brudna. Bardzo brudna. Energicznie wstała, usuwając po drodze skrzydła, które nieźle jej już namokły.
- Tak sobie myślę, że chyba pójdę się umyć. Niedaleko tu jest mały stawik, więc... - uśmiechnęła się. Powoli odeszła w stronę stawiku, o którym mówiła, zostawiając swoich towarzyszy samych. Zupełnie nie pomyślała o tym, że mężczyźni mogą ją zobaczyć, w końcu las był tutaj dość rzadki. Niedaleko zatrzymała się i zaczęła ściągać sukienkę, którą miała na sobie, ukazując co poniektórym swoje ciało w całej hm... okazałości. Niestety jeśli ktoś chciał, nie mógł się długo napatrzeć, bo Sunn wskoczyła do stawiku i zanurkowała. Siedziała pod powierzchnią jakieś 5 minut. Naturalnie przyprawiła sobie skrzela, ale mężczyźni o tym nie wiedzieli.
Awatar użytkownika
Paul
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 53
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Paul »

- Żadnego. Absolutnie żadnego - zwrócił się z rezygnacją do Cengretha, nie patrząc jednak na niego. Swój wzrok skupiał na Sunnivie, która najpierw przyglądała się chłopakowi z uniesionymi brwiami, później zaś po prostu parsknęła śmiechem. Z narastającym powątpiewaniem przysłuchiwał się jej słowom.
- Nie trzeba - pokręcił powoli glową. Skrzypce schował bezpiecznie pod płaszczem. Zmrużył nieco oczy - napiętrzające się wraz ze wzrostem pochyłości zbocza skały dawały być może jako takie schronienie. Powoli, z trudem stawiając kroki w gęstniejącym błocie, ruszył w stronę formacji nieco przypominającej potężny, kamienny grzyb. Obejrzał się jeszcze na tamtą dwójkę - cóż, dziewczyna postanowiła się rozdziać i... utopić? Paul zatrzymał się, wpatrując z zaskoczeniem w siekaną kroplami taflę jeziora. Zwrócił wcześniej uwagę na urodę maie, jednak widok jej nagiego ciała nie przysporzył mu żadnych emocji. Pożądanie niemal zawsze, choćby w niewielkim stopniu, wiązało się z miłością, ta zaś pozostawała uczuciem niezmiennie obcym dla młodego muzyka.
Zmęczenie i rezygnacja chwilowo wzięły nad nim górę. Gdy już schronił się między skałami, udającymi w tym miejscu niski korytarz pozbawiony jednej ściany, chłopak osunął się do pozycji siedzącej na suchej trawie i zamknął oczy. Deszcz szumiał... Szumiał. Paul pomyślał ponuro o swoich notatkach, rysunkach rozrzuconych gdzieś tam na pastwę losu - prawdopodobnie nie było już szans by je odzyskać. Jeśli chodziło o Sunnivę... domyślił się, iż dokonała jakiejś przemiany swojego ciała - tak, jak na dole.
Awatar użytkownika
Cengreth
Szukający drogi
Posty: 28
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Pradawny - Sanginer
Profesje:

Post autor: Cengreth »

Gdy dziewczyna przez dłuższą chwilę nie wynurzała się, Cengreth w pierwszym momencie się zaniepokoił. Rzucił krótkie spojrzenie Paulowi, ale ten chyba nie przejmował się zbytnio tym, co działo się w wodzie. Wiedział, że ta dwójka nie pałała do siebie, zbyt wielką przyjaźnią. Łagodnie mówiąc oczywiście. Dopiero po chwili, mężczyzna zdał sobie sprawę z tego, że dziewczyna mogła przyjąć postawę jakiejś ryby, czy czegoś takiego, i dlatego też, tak długo wytrzymywać pod wodą...
- No to skoro nie macie żadnych planów. To co wy teraz chcecie zrobić? - Zapytał i popatrzył pytająco na Paula. Zresztą, nagie ciało Sunnivy, uciekło jego uwadze. No, był odwrócony bokiem w tamtym kierunku, i teraz też zresztą patrzył na muzyka.
- A raczej gdzie się udać? - Poprawił się po chwili.
- Bo myślę, że tutaj nie macie zamiaru zostać - Powiedział i uniósł wzrok lekko do góry co się okazało kiepskim pomysłem. Deszcz lał się tak niemiłosiernie, że samo patrzenie do góry było niemal niemożliwe. Wrócił spojrzeniem do Paula.
Awatar użytkownika
Sunniva
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 82
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Mai lasu
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Sunniva »

Sunniva wreszcie wyszła z jeziora i ubrała się szybko w czyste ciuchy, które wyjęła z torby. Zaplotła mokre jeszcze włosy w warkocz. Odnowiła sobie skrzydła i podleciała do Paula i Cengretha. Stanęła przed nimi i przeczesała ręką złote włosy.
- Wiecie... Ja, jakoś... - zaczęła - Muszę was opuścić, bo mam pewne... sprawy do załatwienia. - stwierdziła. Jakoś nie mogła znaleźć teraz odpowiedniej wymówki. - Tylko muszę zawołać Moriego... - powiedziała bardziej do siebie. W zasadzie to dla mężczyzn nic nie zrobiła, ale naprawdę wezwała gryfa za pomocą myśli. Chwilę potem z krzaków nieopodal wyszedł Mori. Potrząsnął czarnymi piórami. Sunn podeszła do gryfa i wsiadła na niego. - Eeee... miło było was poznać... - po chwili odleciała z Morim, znikając mężczyznom z oczu.

Ciąg dalszy: podam jak będzie
Awatar użytkownika
Paul
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 53
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Paul »

Ze znużeniem przysłuchiwał się Cengrethowi.
- Jest jeszcze noc - rzucił - I zamierzam tu zostać, przynajmniej do rana. Jeśli wolisz moknąć... twój wybór - wśród skał było jeszcze dużo miejsca, ale skoro mężczyzna nie kwapił się, by się między nimi schronić... Paul rozpoczął powolny proces suszenia swojej odzieży za pomocą magii. Połączonymi dziedzinami wody i powietrza, w ślimaczym tempie usuwał wilgoć z tkanin.
Gdy Sunniva wróciła do nich, młodzieniec nagle podniósł głowę i utwkił w dziewczynie spojrzenie niezdrowo błyszczących oczu. W jakiś szaleńczy sposób nagle zapragnął, by nie odchodziła - czy dlatego, że ocaliła mu życie, czy dlatego, że widziała rany i jego prawdziwą słabość...? Jego twarz pozostawała kamienna - śledził wzrokiem rozmazany w deszczu kształt odlatującego gryfa. Zrodzone w głowie muzyka pytanie, co sądzić o maie, pozostało nierozstrzygnięte. Przeczuwał jednak, że los jeszcze złączy kiedyś ich drogi.
Skrzypek ponownie popatrzył na Cengretha i uznał, że zbrojny nie stanowi chyba zagrożenia. Jutro... Jutro poszukam rysunków, klątwy, wszystkiego, ale jutro... Chłopak otulił się jeszcze nieco mokrym płaszczem, bliski już zapadnięcia w sen.
Awatar użytkownika
Cengreth
Szukający drogi
Posty: 28
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Pradawny - Sanginer
Profesje:

Post autor: Cengreth »

- Niech i tak będzie - Stwierdził, raczej do siebie niż do niego. Ale co niech tak będzie? A tak mu się powiedziało, nie przyszło mu nic lepszego do tej jego głowy. Wziął z chłopaka przykład i schował się w jakimś zagłębieniu w skale. Oparł się o twardą "ścianę" i wpatrywał się przed siebie. Nie miał zamiaru zasypiać, jakoś po prostu, nie chciało mu się zasypiać. Po chwili jednak, napadła go na to chęć, zmienił pozycję ze stojącej na siedzącą. Podciągnął kolana do siebie, by mu było wygodniej, i by miał więcej miejsca i zasnął... Rozległo się dość głośne chrapanie. Ale to nie jego wina. Tak bywa...
Awatar użytkownika
Paul
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 53
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Paul »

Długo jeszcze siedział w ciemności, patrząc jak na zewnątrz opadają krople deszczu i słuchając ich nieskończonego szumu. Wydawało mu się, że ledwie usiądzie, już zaśnie - tak bardzo czuł się wyczerpany; teraz jednak wszystko to minęło. Obserwował. Płaczące niebo, monotonny górski krajobraz, ledwie majaczącą w mroku potężną sylwetkę Sanginera. Słyszał szum wody, szeleszczące liście drzew, pochrapywanie mężczyzny. Wszystko to zlewało się, zlewało w jeden sycący wszystkie zmysły obraz, tak niezwykły, ponieważ...
Paul zasnął.
Rankiem obudził się, zesztywniały od zimna i niewygodnego podłoża. Rankiem bardzo wczesnym, jak ocenił, z niechęcią otwierając jedno oko. Niebo miało brzydką, szarą barwę, a pomiędzy drzewami zalegały jeszcze resztki nocy. Cengreth spał, młodzieniec zaś z wolna przypominał sobie nieprzyjemne zajścia dna poprzedniego. Wolał o nich zapomnieć, stanowiły zbytnio przykry temat do rozmyślań. Pozostawały jednak pewne istotne sprawy z tym wszytkim związane. Jedzenie. Pieniądze. Trucizny, szkice, notatki, i, przede wszystkim, Klątwa. Jasna cholera... Odzyskanie wierzchowca nie będzie łatwe i Paul doskonale zdawał sobie z tego sprawę. Nie zamierzał się jednak poddawać. Musiał tylko przyznać się względem samego siebie, że wczoraj zachował się wyjątkowo idiotycznie, wypuszczając gipsodę. Niemniej jednak fakt, iż po całym popieprzonym dniu ucierpiała jedynie jego godność - no i własności, ale je na pewno da się odnaleźć, a poza tym skrzypce miał przy sobie - był zastanawiający. Skrzypek po raz kolejny powoli wznosił wokół siebie mury izolujące od świata - bogatszy o nowe doświadczenia, powtarzał sobie, na co teraz musi uważać.
Gdy promienie słońca w końcu przebiły się przez szarą kopułę chmur, Paul uznał, że pora ruszać. Szturchnął Pradawnego.
- Hej, rycerzu, w jaką stronę świata zamiarujesz teraz podążyć?
Awatar użytkownika
Cengreth
Szukający drogi
Posty: 28
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Pradawny - Sanginer
Profesje:

Post autor: Cengreth »

Śnił... A raczej nie śnił... Spał snem pozbawionym snów, po prostu pustka... Kiedy poczuł szturchnięcie i jakiś głos zdziwił się... Otworzył lekko oczy i przetarł je swoją wielką dłonią. Chwilę odczekał aż się wybudzi. Popatrzył na skrzypka.
- Co ? Gdzie teraz zamierzam wyruszyć? - Zmarszczył brwi, nawet o Tym nie myślał...
- Hmm... - Mruknął - Nie mam żadnych planów, jeżeli zechcesz, mogę nawet Ci potowarzyszyć, a jeśli nie, ruszę w swoją stronę... - Powiedział i wstał, przeciągnął się i popatrzył na niego.
- A Ty? Masz jakieś plany? - Zapytał wciąż wpatrując się w niego uważnie...
Awatar użytkownika
Paul
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 53
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Paul »

Rycerz najwyraźniej nie zmierzał w żadnym konkretnym kierunku. Zaofiarował się nawet, że pójdzie z chłopakiem, a to Paulowi było w pewnym sensie na rękę. W końcu, kto wie, co jeszcze może się wydarzyć...
- Otóż wczorajszego dnia doszło do... powiedzmy, wypadku, w wyniku którego utraciłem większą część swojego dobytku - odezwał się cicho bulimik, patrząc zimnym wzrokiem gdzieś w przestrzeń - Planowałbym odzyskać swoje rzeczy, przede wszystkim zaś... wierzchowca - A to będzie diabelnie trudne, bo Klątwa to wielka, silna i wredna bestia - nie pamiętam jednak, gdzie dokładnie się to wydarzyło. Czy mógłbyś mi wskazać kierunek, skąd, twoim zdaniem, przyszliśmy pod ziemią?
Samemu skrzypkowi wydawało się, że wie, gdzie mniej więcej powinien się kierować aby natrafić na ruiny, przy wejściu do których znajdowały się jego porozrzucane własności. Wprawdzie nocna ulewa nie wróżyła dobrze zeszytowi, ale... jeśli nikt niczego nie tknął i wszystko nadal leżało w jukach... Młodzieniec chciał się tylko upewnić czy przypadkiem Cengreth nie wskaże zupełnie innego kierunku niż on. W takim wypadku trudno byłoby zadecydować, dokąd ruszyć - a iść gdziekolwiek dalej bez odzyskania dobytku chłopak nie zamierzał.
Awatar użytkownika
Cengreth
Szukający drogi
Posty: 28
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Pradawny - Sanginer
Profesje:

Post autor: Cengreth »

Jeszcze z daleka Sanginer usłyszał tętent kopyt. I gdy tylko zauważył swojego wierzchowca wyłaniającego się zza drzew, uśmiech momentalnie wypełzł na jego usta. Gdy koń do nich podbiegł, Cengreth poklepał go po pysku, na co ten parsknął, i wierzgnął kopytami.
Mężczyzna popatrzył na Paula, właśnie zdecydował, że jednak nie będzie mu towarzyszyć.
- Jednak nie będę ci towarzyszyć, życzę ci powodzenia. - Powiedział dosiadając czarnego konia. Pochylił się w siodle i ciężką łapą klepnął go w plecy, wcale nie delikatnie.
- Życzę szczęścia w podróży. - Powtórzył i ruszył. Szybko przyspieszył by po chwili zniknąć z zasięgu wzroku skrzypka.

[Ciąg dalszy : Podam, jak będzie...]
Awatar użytkownika
Paul
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 53
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Paul »

Na widok czarnego wierzchowca Paulowi zabiło szybciej serce. Czyżby to cholerstwo wróciło samo z siebie? Jego nadzieje okazały się jednak ułudą. Wierzchowiec nie należał do niego, a do Cengretha, który nagle zmienił zdanie i tak po prostu sobie odjechał. Przez sekundę po jego "klepnięciu" skrzypek miał przemożne wrażenie, że kręgosłup pękł mu na pół, a następnie rozpadł się na jeszcze mniejsze kawałeczki. Ból nie dawał mu spokoju jeszcze przez dłuższą chwilę, ale młodzieniec w końcu zmobilizował się do zebrania myśli.
Sam.
Owa konkretna myśl przeraziła go. Nie, żeby jakoś szczególnie bał się samotności - choć dziwnie stało się zostać tak nawet bez Klątwy - ale głos, wypowiadający to jedno słowo, był obcy, nieznany, jakby wtargnął do głowy nieszczęsnego muzyka. Oszalałem, stwierdził ostrożnie w swoim umyśle, sprawdzając czy nieznajomy odezwie się znowu. Nie odezwał.
Pełen najgorszych przeczuć, Paul ruszył w górę zbocza, jak zawsze dźwigając swój nieodłączny futerał ze skrzypcami. Szukał wejścia do kamiennych ruin. A potem musiał znaleźć najbliższe jezioro i powtórzyć to, co kiedyś już zrobił - pokonać gipsodę. Nie miał pojęcia, jakim prawem mogłoby się to udać. Nawet gdy był w pełni sił, stanowiło to duże wyzwanie, a co dopiero teraz... Chłopak niepokoił się. Ledwie co odbudował papierowe mury swej fortecy, a już coś starało się je zachwiać. Coś? Wszystko, bogowie, wszystko. Przyobleczoną w czarną rękawiczkę dłonią, maniakalnie szarpał guzik od płaszcza.
Awatar użytkownika
Dim
Błądzący na granicy światów
Posty: 22
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Dobra dusza
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Dim »

Ciemne burzowe chmury zaczęły się przerzedzać, kiedy Dim zorientował się gdzie jest. Niezbadane wyroki losu zaprowadziły go w niezmierzone ostępy jakiegoś dziwnego lasu. Ze smutkiem wyobraził sobie siebie biegającego między drzewami, rozmawiającego z miejscową fauną. Niestety nie zazna już większości z tych przyjemności.
Ruszył tak więc przed siebie jako niezauważona przez nikogo masa energii. Tylko co starsze drzewa pochylały z wiatrem swoje gałęzie w jego stronę, jakby chciały go poklepać po plecach i pocieszyć.
Tak zawędrował w pobliże jakiegoś młodego chłopaka. Nie zauważył go z początku, przelatując wśród koron drzew w zamyśleniu. Zaintrygowała go jego osoba. Dodatkowo czuł oddalającego się mężczyznę na koniu. Dlaczego zostawił takiego gołowąsa w środku lasu? Zastanowiło go to bardzo. Wystarczająco, żeby zmotywować go interakcji z młodzieńcem.
Zdryfował na ziemię i zagłębił się w umysł muzyka. I po chwili zmaterializował się jako średniej wielkości lew. Stanął tak za jego plecami lekko zdziwiony. Młodzieniec nie wyglądał na kogoś o tak skomplikowanej psychice. Dość szybko zanalizował to, co mu się udało poznać z jego psychiki i odezwał się do niego.
- Sam? Dlaczego na to pozwalasz? Czemu nie walczysz a odpuszczasz? - I usiadł na ziemi czekając na reakcję.
Awatar użytkownika
Jen
Senna Zjawa
Posty: 296
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Jen »

Czarne smoki na błękicie nieba
rozpostarły swe skrzydła jak noc
zasypia dzień, zamknięty na klucz
tylko ktoś po podkradał mu gwiazd...


Kiedy Samael niespodziewanie wierzgnął, Jen przerwała piosenkę. Pochyliła się i uspokajająco poklepała konia po szyi. Dalej i tak już nie pamiętała słów, więc zaczęła jedynie nucić melodię. Rozglądała się przy tym wokół, zaintrygowana wysokimi turniami i stromymi zboczami, w których z pewnością znajdowało się wiele dobrze schowanych wejść do ukrytych pod wzniesieniami jaskiń. Zastanawiała się, jakie stworzenia je zamieszkują. Była pewna co do jednego z nich - gipsody. Prawdę mówiąc, to był powód, dla którego zapuściła się w góry. Niektórzy byli skłonni zapłacić duże ilości złota za jej głowę, a za żywą zleceniodawca Jen zaoferował więcej, niżby się spodziewała. Nie przeszkadzało jej, że w banku krasnoludów posiadała obszerną skrytkę, ani że sakiewka przy pasie przyjemnie obciążała. Dostatku nigdy za wiele.

Spojrzała w niebo, na te kilka pozostałych po burzy chmur. Ostatniej nocy musiała się przed nią skryć w niewielkiej grocie, gdzie przemarzła do szpiku kości. Miała nadzieję, iż do końca wyprawy uda jej się minąć z podobną pogodą.

Zatrzymała konia i zeskoczyła lekko na ziemię. Wyciągnęła z juków nieco już postrzępioną mapę, usiadła z nią na jakimś głazie i spokojnie przestudiowała drogę jaką jeszcze musi przemierzyć. Optymistycznie zakładając, do jeziora powinna dotrzeć w przeciągu najwyżej dwóch dni, w ciągu kolejnej doby poradziłaby sobie z bestią, a dostarczenie stworzenia zajęłoby może tydzień. W pełnię księżyca piłaby już dobre wino i odpoczywała w drogiej karczmie.

Ten plan bardzo jej pasował. Uśmiechnęła się szeroko i na powrót schowała mapę. Nim wsiadła na konia, zdążyła napić się z bukłaka i zjeść kawałek suchego chleba.
Awatar użytkownika
Paul
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 53
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Paul »

Paula nagle przeszył dreszcz, wraz z wrażeniem czyjejś obecności. Chłopak rozejrzał się - nie dostrzegł nikogo. Potrząsnął głową, chciał już ruszyć w swoją stronę, gdy głos odezwał się znowu.
Sam?
Tym razem było to pytanie. Muzyk drgnął, wiedziony przeczuciem rozejrzał się raz jeszcze. Gdy ujrzał czarnego lwa, siedzącego tak blisko, jego oczy rozszerzyły się strachem, ale po chwili to minęło. Dlaczego na to pozwalasz? Czemu nie walczysz, a odpuszczasz? Słysząc te słowa - we własnej głowie, o zgrozo! - młodzieniec pojął, że to nie wygłodniała, szukająca zdobyczy bestia, a... co właściwie? Widział wielu zmiennokształtnych, jednak żaden z nich nie komunikował się w ten sposób. Czyżby ta dziwna istota, kimkolwiek by się nie zwała, również mogła widzieć jego myśli? Nie lubił tego. Właśnie umysł pozostawał dla Paula jedynym miejscem, gdzie szaleniec mógł się jeszcze czuć bezpiecznie, sam ze swoimi rozważaniami. A tak, ledwie zniknęła Sunniva, kolejny obcy naruszał ten spokój.
A może oszalałem? Zwierzęta nie mówią. I nie ma czarnych lwów. Faktem było, iż zwierzę wydawało się nierzeczywiste. Dopiero po chwili skrzypek zaczął zastanawiać się nad jego słowami.
Ale o co walczyć, o co?... Nie. Nie chciałby iść za Sanginerem. Nie chciałby iść za nikim. W końcu, był wolny, miał prawo kierować swoje kroki, gdzie tylko chce! Nawet dla niego zbyt głośno zabrzmiała desperacja tej myśli; chłopak zaśmiał się histerycznie.
Nie miał sił teraz udawać. Nie przed samym sobą.
Popatrzył uważniej na lwa. Na czarnego lwa. Interesujący. Z pewnością był interesujący.
- Jakoś tak łatwiej czasem... - przemówił obojętnym tonem, wciąż usilnie zastanawiając się czy może jednak przypadkiem nie postradał zmysłów.
Zablokowany

Wróć do „Góry Dasso”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość