Demara ⇒ [Karczma] Przed wyprawą
- Anabde
- Szukający Snów
- Posty: 183
- Rejestracja: 13 lat temu
- Rasa: Nekromanta
- Profesje:
- Kontakt:
Prychnęła jak rozjuszona kotka, słysząc komentarz dotyczący swojej przyjaciółki. Aithne nie była rudym rozczochranym! Znaczy, no... Może i była ruda, a jej włosy może rzeczywiście zazwyczaj były poplątane i wyglądem przypominały bardziej busz niż fryzurę... Ale nie życzymy sobie takiej kpiny! Zatopiła swoją irytację porządnym łykiem wina; wino dobre na wszystko!
Przyjrzała się bardzo uważnie przyjaciółce i uznała, że biedaczka jest na skraju załamania nerwowego. Przeniosła spojrzenie na Erriana.
- Jakbyś mógł jeszcze przynieść czegoś dla Aithne. Konkretnie soku pomarańczowego, o ile taki tutaj dostaniesz.- poprosiła ładnie, siląc się nawet na uśmiech. Nie był to oczywiście najszczerszy uśmiech pod słońcem, łatwo było zorientować się, że pojawił się na jej buzi bardziej z grzeczności.
Tymczasem w jej rudej główce myśli urządziły sobie dziką galopadę. Przede wszystkim przez dłuższą chwilę zastanawiała się, czy Sheridan bierze udział w wyprawie do Opuszczonego Królestwa. Ta wątpliwość sprawiła, że na moment (moment nieco trwający, więc nie można tego było uznać za krótkie zerknięcie) zawiesiła na nim spojrzenie; starała się odnaleźć w jego wyglądzie lub zachowaniu odpowiedź na swoje pytanie. Równie dobrze mógł przecież podejść do starego przyjaciela, by się z nim przywitać, i nic nie wiedzieć o zbliżającej się wyprawie. Jej problem rozwiązał się, gdy chłopak wspomniał o "trudniejszym zadaniu"- musiał więc zdawać sobie sprawę z tego, że dzisiejsze spotkanie nie jest przyjacielską biesiadą, a zebraniem ludzi zaangażowanych w misję odnalezienia artefaktu. A skoro posiadał tą informację, prawdopodobnie sam miał wziąć udział we wspomnianym zdarzeniu. Zmrużyła szare oczy, nie wiedząc, czy jest z tego powodu niezadowolona czy wręcz przeciwnie. Ciężko było jej rozgryźć samą siebie.
Pytanie numer dwa: skąd wiedział, że to właśnie oni zostali wyznaczeni do zadania w Opuszczonym Królestwie? Równie dobrze mogli to być dwaj mężczyźni siedzący nieopodal, ich grupka mogła tu się spotkać wyłącznie w celach towarzyskich. Być może nie wiedział. Być może podszedł do nich tylko ze względu na Larkina. A być może wiedział więcej niż pozostali.
"Cholera jasna, Anabde, ogarnij się kobieto"- upomniała samą siebie. Odsunęła stojący bezpośrednio przed nią kieliszek wina nieco dalej, by jej nie kusił. Najwyraźniej wypiła za dużo, skoro zajmowała się tak bezsensownymi rozmyślaniami, które ani do niczego nie doprowadzą, ani nie zawierają w sobie zbyt wiele logiki.
A potem przesunęła kieliszek w drugą stronę, ponieważ aktualnie stał zbyt blisko Aithne. Przyjaciółka jest nieprzewidywalna, a na dodatek bardzo udana, dlatego prawdopodobnie zepchnęłaby naczynie ze stołu przy gwałtowniejszym ruchu. A jej ruchy, co sugerował wyraz twarzy, gwałtowne na pewno będą. Nie była zachwycona Sheridanem. Ani jego znajomością z Larkinem. Ani dzisiejszym wieczorem. Nekromantka westchnęła ciężko gdy zdała sobie sprawę z tego, że podobnie wyglądać będą najbliższe dni.
Przyjrzała się bardzo uważnie przyjaciółce i uznała, że biedaczka jest na skraju załamania nerwowego. Przeniosła spojrzenie na Erriana.
- Jakbyś mógł jeszcze przynieść czegoś dla Aithne. Konkretnie soku pomarańczowego, o ile taki tutaj dostaniesz.- poprosiła ładnie, siląc się nawet na uśmiech. Nie był to oczywiście najszczerszy uśmiech pod słońcem, łatwo było zorientować się, że pojawił się na jej buzi bardziej z grzeczności.
Tymczasem w jej rudej główce myśli urządziły sobie dziką galopadę. Przede wszystkim przez dłuższą chwilę zastanawiała się, czy Sheridan bierze udział w wyprawie do Opuszczonego Królestwa. Ta wątpliwość sprawiła, że na moment (moment nieco trwający, więc nie można tego było uznać za krótkie zerknięcie) zawiesiła na nim spojrzenie; starała się odnaleźć w jego wyglądzie lub zachowaniu odpowiedź na swoje pytanie. Równie dobrze mógł przecież podejść do starego przyjaciela, by się z nim przywitać, i nic nie wiedzieć o zbliżającej się wyprawie. Jej problem rozwiązał się, gdy chłopak wspomniał o "trudniejszym zadaniu"- musiał więc zdawać sobie sprawę z tego, że dzisiejsze spotkanie nie jest przyjacielską biesiadą, a zebraniem ludzi zaangażowanych w misję odnalezienia artefaktu. A skoro posiadał tą informację, prawdopodobnie sam miał wziąć udział we wspomnianym zdarzeniu. Zmrużyła szare oczy, nie wiedząc, czy jest z tego powodu niezadowolona czy wręcz przeciwnie. Ciężko było jej rozgryźć samą siebie.
Pytanie numer dwa: skąd wiedział, że to właśnie oni zostali wyznaczeni do zadania w Opuszczonym Królestwie? Równie dobrze mogli to być dwaj mężczyźni siedzący nieopodal, ich grupka mogła tu się spotkać wyłącznie w celach towarzyskich. Być może nie wiedział. Być może podszedł do nich tylko ze względu na Larkina. A być może wiedział więcej niż pozostali.
"Cholera jasna, Anabde, ogarnij się kobieto"- upomniała samą siebie. Odsunęła stojący bezpośrednio przed nią kieliszek wina nieco dalej, by jej nie kusił. Najwyraźniej wypiła za dużo, skoro zajmowała się tak bezsensownymi rozmyślaniami, które ani do niczego nie doprowadzą, ani nie zawierają w sobie zbyt wiele logiki.
A potem przesunęła kieliszek w drugą stronę, ponieważ aktualnie stał zbyt blisko Aithne. Przyjaciółka jest nieprzewidywalna, a na dodatek bardzo udana, dlatego prawdopodobnie zepchnęłaby naczynie ze stołu przy gwałtowniejszym ruchu. A jej ruchy, co sugerował wyraz twarzy, gwałtowne na pewno będą. Nie była zachwycona Sheridanem. Ani jego znajomością z Larkinem. Ani dzisiejszym wieczorem. Nekromantka westchnęła ciężko gdy zdała sobie sprawę z tego, że podobnie wyglądać będą najbliższe dni.
Nienormalni winni trzymać się razem.
-
- Mieszkaniec Sennej Krainy
- Posty: 131
- Rejestracja: 13 lat temu
- Rasa: Upadły Anioł
- Profesje:
- Kontakt:
- Powiedz to raz jeszcze, marna podróbko Piekielnego, a powyrywam ci wszystkie kości i zrobię z nich klocki dla dzieci! - krzyknęła Aithne i, podług przypuszczań Anabde, zamachała dziko rękoma, co prawdopodobnie skończyłoby się tragicznie dla kieliszka. - Jak ty możesz go znać?! - wydarła się na Larkina, mordując go rozognionym spojrzeniem. - Jak... w ogóle... no ceniłam cię wyżej, ty przeklęty złodzieju cudzej roboty, arogancki kretynie! A ty przestań się tak uśmiechać, zetrę ci ten uśmieszek z twarzy, maszkaronie cholerny! - warknęła, tym razem celując palcem w Sheridana, bo jego istnienie niezmiennie ją denerwowało.
Jeszcze chwilę warczała głucho, kiedy jednak usłyszała słowa Anabde i zobaczyła podnoszącego się z miejsca Erriana, znowu złapała go za fraki i nim potrząsnęła, bardzo nieczule, na jej policzkach wykwitły czerwone plamy złości, jak zawsze, gdy zaczynła tracić nad sobą panowanie.
- Niczego od ciebie nie chcę, udław się tym sokiem! - parsknęła, żeby młodzieniec dokładnie wiedział, co ona o nim myśli i w ogóle. A źle myślała, chyba nie trudno się domyślić, prawda?
Jeszcze chwilę warczała głucho, kiedy jednak usłyszała słowa Anabde i zobaczyła podnoszącego się z miejsca Erriana, znowu złapała go za fraki i nim potrząsnęła, bardzo nieczule, na jej policzkach wykwitły czerwone plamy złości, jak zawsze, gdy zaczynła tracić nad sobą panowanie.
- Niczego od ciebie nie chcę, udław się tym sokiem! - parsknęła, żeby młodzieniec dokładnie wiedział, co ona o nim myśli i w ogóle. A źle myślała, chyba nie trudno się domyślić, prawda?
Nienormalni winni trzymać się razem.
Gdy tylko Aithne zadała swoje pytanie otworzył usta, by odpowiedzieć. Zamknął je jednak, kiedy ruda zaczęła się zajmować wszystkim dookoła. Przyglądał jej się przez dłuższą chwilę, trochę z rozbawieniem, trochę z politowaniem, mniej więcej tak, jak patrzą dorośli na rozrabiające dzieci. Całą sytuację skomentował swoim typowym, firmowym wręcz uśmieszkiem.
- Pragnę Ci przypomnieć, że Ty też go znasz. Więc jesteśmy na tym samym poziomie.- poinformował przyjaciółkę, unosząc brew wyżej, gdy ta dorwała się do koszuli Erriana. Oj, będzie ją trzeba jakoś uspokoić.
- Och, nawet nie wiesz, jak bardzo się nadaje.- posłał Sheridanowi kolejny uśmiech, tym razem złośliwy i trochę tajemniczy. Jakby coś zapowiadał, a w tym momencie była to zapowiedź ciekawych konfrontacji z panną Aithne. Na ramieniu owej panny położył dłoń, odsuwając ją od biedaczyny Erriana i przytrzymując w miejscu, żeby się dalej nie miotała.
- Pragnę Ci przypomnieć, że Ty też go znasz. Więc jesteśmy na tym samym poziomie.- poinformował przyjaciółkę, unosząc brew wyżej, gdy ta dorwała się do koszuli Erriana. Oj, będzie ją trzeba jakoś uspokoić.
- Och, nawet nie wiesz, jak bardzo się nadaje.- posłał Sheridanowi kolejny uśmiech, tym razem złośliwy i trochę tajemniczy. Jakby coś zapowiadał, a w tym momencie była to zapowiedź ciekawych konfrontacji z panną Aithne. Na ramieniu owej panny położył dłoń, odsuwając ją od biedaczyny Erriana i przytrzymując w miejscu, żeby się dalej nie miotała.
Errian uśmiechnął się szeroko, przyglądając się Aithne. No po prostu była zabawna, co poradzić? Zdobyła jego sympatię, choć usilnie próbowała doprowadzić do czegoś odwrotnego. Poprawił od niechcenia zmaltretowaną koszulę i pokiwał głową, ostrożnie się wycofując z okolic oblężonego stolika.
- Postaram się nie skazić soku swoim plugawym istnieniem, będzie zdatny do picia - postanowił uspokoić Aithne i śmiało ruszył do lady, kręcąc z rozbawieniem głową. Całe to towarzystwo było udane, bez dwóch zdań.
Barman pospiesznie podał to, o co prosił, sok nawet świeżo wycisnął, co się chwaliło. Młodzieniec podziękował uprzejmym uśmiechem, wziął kieliszek z winem Ariene, ale, zanim chwycił szklankę z piciem dla Aithne, zawahał się. Potem, z jeszcze szerszym uśmiechem, wziął serwetkę i dopiero przez nią podniósł naczynie z soczkiem. Wprost nie mógł się powstrzymać!
Kiedy dopchał się wreszcie do stolika, postawił kieliszek przed Ariene i uśmiechnął się do niej przyjaźnie, zaraz ustawiając się tak, by podać sok Aithne. To pewnie będzie dobre.
- Widzisz, nie splugawiłem szklanki, sok też musi być dobry w takim razie - uprzedził, uśmiechając się bardzo szeroko.
- Postaram się nie skazić soku swoim plugawym istnieniem, będzie zdatny do picia - postanowił uspokoić Aithne i śmiało ruszył do lady, kręcąc z rozbawieniem głową. Całe to towarzystwo było udane, bez dwóch zdań.
Barman pospiesznie podał to, o co prosił, sok nawet świeżo wycisnął, co się chwaliło. Młodzieniec podziękował uprzejmym uśmiechem, wziął kieliszek z winem Ariene, ale, zanim chwycił szklankę z piciem dla Aithne, zawahał się. Potem, z jeszcze szerszym uśmiechem, wziął serwetkę i dopiero przez nią podniósł naczynie z soczkiem. Wprost nie mógł się powstrzymać!
Kiedy dopchał się wreszcie do stolika, postawił kieliszek przed Ariene i uśmiechnął się do niej przyjaźnie, zaraz ustawiając się tak, by podać sok Aithne. To pewnie będzie dobre.
- Widzisz, nie splugawiłem szklanki, sok też musi być dobry w takim razie - uprzedził, uśmiechając się bardzo szeroko.
Nienormalni winni trzymać się razem.
- Uważaj, na pewno do niej nachuchał!- wprost nie mógł się powstrzymać, posłał robiącej szum dziewczynie szeroki, wręcz przerysowany uśmiech. Bardzo go rozbawiła tym swoim rzucaniem się, naprawdę. Aż ciężko takiej nie lubić, atrakcja jak małpka na dworze królewskim. Dobił resztkę swojego whisky (bo ten właśnie trunek znajdował się w przyniesionej przez barmana szklance) i z hukiem postawił naczynie na blacie. Rozejrzał się po towarzyszach, niebieskie oczy rozjaśniały dziwnym, niepokojącym blaskiem. Chłopak sięgnął do kieszeni skórzanej kurtki, by wyciągnąć z niej tabakierkę. Owe cacko ukradł podczas jednej ze swoich podróży; tabakierka była metalowa, o pozłacanych brzegach, na pokrywce miała wyrysowany symbol jakiegoś bardzo szlachetnego rodu. A oprócz tego była niesamowicie poobijana, ponieważ złotowłosy nie obchodził się z nią delikatnie. Otworzył wieczko (co przyszło mu z małym trudem, ponieważ było wgniecone) i przyjrzał się zawartości. Mało tego było. Zmarszczył czoło, zastanawiając się, czy ma gdzie uzupełnić zapasy przed jutrzejszą wyprawą. Kiedy doszedł do wniosku, że nie, zamknął wieczko z powrotem i położył tabakierkę przed sobą. Smutek, jaki pojawił sie na jego twarzy, był tak przejmujący, że aż udzielał się obserwującym.
-
- Przybysz z Krainy Rzeczywistości
- Posty: 80
- Rejestracja: 13 lat temu
- Rasa: Wiedźma
- Profesje:
- Kontakt:
Dziewczyna uśmiechnęła się ładnie do Erriana, dziękując mu za przyniesienie wina. Jak podejrzewała, nawet się nie zająknął na temat pieniędzy, które musiał wydać, dlatego też zadowolona upiła łyk naprawdę dobrego trunku. Przymrużyła oczy, obserwując scenkę z udziałem Aithne - ta dziewczyna ciągle była w centrum zamieszania! - i pomyślała, że Errian to chyba święty jest. Ona już by się zrobiła przynajmniej nieprzyjemna, a on? Jakby to nie jego dotyczyło.
Słysząc komentarz Revelina, spojrzała na niego, a przyuważywszy jego smutną minę i powód owego smutku, uśmiechnęła się z przekąsem. Zdusiła w sobie potrzebę zauważenia, że to niezdrowe, odstawiła kieliszek i wyprostowała się.
- Skończyło się? - spytała, przymrużając oczy. - Jak się postaram, mogę ci na jutro załatwić zapas. Tego towaru pół światu w moich kręgach - uznała, wzruszając niedbale ramionami, i znowu się uśmiechnęła.
Nieważne, jak bardzo spaczyłby ją ten morderczy światek, ostatecznie pozostawała tą osobą, którą była kiedyś. A była kiedyś niezwykle dobrą osobą, tylko życie zmieniło jej pogląd na rzeczywistość.
Słysząc komentarz Revelina, spojrzała na niego, a przyuważywszy jego smutną minę i powód owego smutku, uśmiechnęła się z przekąsem. Zdusiła w sobie potrzebę zauważenia, że to niezdrowe, odstawiła kieliszek i wyprostowała się.
- Skończyło się? - spytała, przymrużając oczy. - Jak się postaram, mogę ci na jutro załatwić zapas. Tego towaru pół światu w moich kręgach - uznała, wzruszając niedbale ramionami, i znowu się uśmiechnęła.
Nieważne, jak bardzo spaczyłby ją ten morderczy światek, ostatecznie pozostawała tą osobą, którą była kiedyś. A była kiedyś niezwykle dobrą osobą, tylko życie zmieniło jej pogląd na rzeczywistość.
Nienormalni winni trzymać się razem!
-
- Przybysz z Krainy Rzeczywistości
- Posty: 88
- Rejestracja: 13 lat temu
- Rasa: Łowca Dusz
- Profesje:
- Kontakt:
Sheridan uśmiechnął się z przekąsem, obserwując Aithne. Była jeszcze głośniejsza niż w poprzedniej karczmie, ciekawe, jaka będzie pod koniec całej wędrówki. Jak Larkin z nią wytrzymywał? Musiał mieć na nią jakieś cudowne sposoby, innej opcji łowca nie widział. Popatrzył raz jeszcze na Anabde i posłał jej swój firmowy, bezczelny uśmieszek. No, co my tu jeszcze mamy...?
Przyjrzał się ostatniej kobiecie z tego grona i uniósł brew. Prezentowała się całkiem dobrze, niby uroda książkowa i podręcznikowa, ale jednak miała coś w oczach. I na klatce piersiowej. Ekhm. Odwrócił wzrok, słyząc trochę więcej krzyków Aithne.
- A próbowałeś kiedyś z kagańcem? - mruknął znudzonym głosem, przyglądając się rudemu rozczochranemu z niejakim obrzydzeniem na twarzy. - Przestać się tak wywewnętrzniać, bo zaczynasz pluć, to obrzydliwe - dodał jeszcze, uśmiechając się bardzo brzydko.
Tak, ktoś tu właśnie próbuje zostać ulubieńcem numer jeden.
Przyjrzał się ostatniej kobiecie z tego grona i uniósł brew. Prezentowała się całkiem dobrze, niby uroda książkowa i podręcznikowa, ale jednak miała coś w oczach. I na klatce piersiowej. Ekhm. Odwrócił wzrok, słyząc trochę więcej krzyków Aithne.
- A próbowałeś kiedyś z kagańcem? - mruknął znudzonym głosem, przyglądając się rudemu rozczochranemu z niejakim obrzydzeniem na twarzy. - Przestać się tak wywewnętrzniać, bo zaczynasz pluć, to obrzydliwe - dodał jeszcze, uśmiechając się bardzo brzydko.
Tak, ktoś tu właśnie próbuje zostać ulubieńcem numer jeden.
Nienormalni winni trzymać się razem.
- Anabde
- Szukający Snów
- Posty: 183
- Rejestracja: 13 lat temu
- Rasa: Nekromanta
- Profesje:
- Kontakt:
Podchwyciła rzucone na Ariene spojrzenie mężczyzny i skomentowała je wyjątkowo kpiącym uśmieszkiem. Jednocześnie poczuła napływ współczucia dla dziewczyny- ta to będzie tutaj biedna, tylu chętnych panów. Właśnie w takich momentach Anabde cieszyła się, że matka natura nie była dla niej aż TAK łaskawa.
- Ciekawe kto byłby na tyle głupi, by podjąć się próby założenia kagańca.- zauważyła. Niejako z szacunku dla destrukcyjnych zdolności przyjaciółki, która takiemu delikwentowi wydłubałaby oczy łyżeczką do herbaty, by następnie użyć jej w celu kastracji. "To mógłby być bardzo ciekawy widok"- mruknęła sama do siebie, wodząc spojrzeniem po towarzyszących jej panach. No tak, różni ludzie mają różne pojęcie rozrywki.
Kątem oka zerknęła na powód osobistej tragedii Revelina, by po chwili przewrócić oczami. Tabakę, wyroby tytoniowe i wszelkie temu podobne uważała za śmieci, a ludzie od wcześniej wspomnianych uzależnieni byli dla niej godni co najwyżej współczucia. W przeciwieństwie do Ariene, która zyskiwała coraz większą sympatię dziewczyny. Przede wszystkim ze względu na wybór trunku, oczywiście.
- Ciekawe kto byłby na tyle głupi, by podjąć się próby założenia kagańca.- zauważyła. Niejako z szacunku dla destrukcyjnych zdolności przyjaciółki, która takiemu delikwentowi wydłubałaby oczy łyżeczką do herbaty, by następnie użyć jej w celu kastracji. "To mógłby być bardzo ciekawy widok"- mruknęła sama do siebie, wodząc spojrzeniem po towarzyszących jej panach. No tak, różni ludzie mają różne pojęcie rozrywki.
Kątem oka zerknęła na powód osobistej tragedii Revelina, by po chwili przewrócić oczami. Tabakę, wyroby tytoniowe i wszelkie temu podobne uważała za śmieci, a ludzie od wcześniej wspomnianych uzależnieni byli dla niej godni co najwyżej współczucia. W przeciwieństwie do Ariene, która zyskiwała coraz większą sympatię dziewczyny. Przede wszystkim ze względu na wybór trunku, oczywiście.
Nienormalni winni trzymać się razem.
-
- Mieszkaniec Sennej Krainy
- Posty: 131
- Rejestracja: 13 lat temu
- Rasa: Upadły Anioł
- Profesje:
- Kontakt:
- Puszczaj mnie! - warknęła w pierwszej chwili na Larkina. - W ogóle, nie dotykaj mnie! - zmieniła zdanie, kiedy jednak podszedł do niej Errian z jej sokiem, zabiła go wzrokiem.
Za sam fakt zbliżenia się do niej na te kilka kroków, a fu!
- Nie oddychaj na mnie! - wściekła się, łypiąc na młodzieńca z nienawiścią. No jakie diabli go nadali, no? Komentarz Revelina podsumowała pełnym obrzydzenia parsknięciem. - Ani na mój sok! - dodała, wyrywając szklankę z ręki Erriana, i wykrzywiła śmiesznie usta.
Tak, ta dziewczyna raczej nie wiedziała, czego chce, ale zebrani powinni się już przyzwyczajać.
Słysząc komentarz o kagańcu, zakrztusiła się śliną i prawie oblała trzymanym w ręku napojem, jednak zdołała jakoś się uchronić od zagłady i zamordować z zimną krwią - ale tylko spojrzeniem, szkoda - Sheridana. Ten typek naprawdę ciężko pracował sobie na jej nienawiść, pewnego pięknego dnia ulegnie trwałym krzywdom. Albo i dziś.
- Powtórz to - warknęła, jej oczy błysnęły groźnie.
Wepchnęła sok z powrotem do ręki Erriana, już się nie martwiąc splugawieniem napoju.
- Potrzymaj - parsknęła z irytacją, zakasując rękawy.
Za sam fakt zbliżenia się do niej na te kilka kroków, a fu!
- Nie oddychaj na mnie! - wściekła się, łypiąc na młodzieńca z nienawiścią. No jakie diabli go nadali, no? Komentarz Revelina podsumowała pełnym obrzydzenia parsknięciem. - Ani na mój sok! - dodała, wyrywając szklankę z ręki Erriana, i wykrzywiła śmiesznie usta.
Tak, ta dziewczyna raczej nie wiedziała, czego chce, ale zebrani powinni się już przyzwyczajać.
Słysząc komentarz o kagańcu, zakrztusiła się śliną i prawie oblała trzymanym w ręku napojem, jednak zdołała jakoś się uchronić od zagłady i zamordować z zimną krwią - ale tylko spojrzeniem, szkoda - Sheridana. Ten typek naprawdę ciężko pracował sobie na jej nienawiść, pewnego pięknego dnia ulegnie trwałym krzywdom. Albo i dziś.
- Powtórz to - warknęła, jej oczy błysnęły groźnie.
Wepchnęła sok z powrotem do ręki Erriana, już się nie martwiąc splugawieniem napoju.
- Potrzymaj - parsknęła z irytacją, zakasując rękawy.
Nienormalni winni trzymać się razem.
Uniósł brwi wyżej, kiedy Aithne zakasała rękawy, a po chwili wybuchnął radosnym śmiechem. Miała taką zabawną mimikę twarzy, zwłaszcza, jak jej mina wyrażała ogólną niechęć do świata.
- Wybacz stary- mruknął, obracając głowę w stronę Sheridana i świecąc rządkiem białych zębów- powstrzymałbym ją jakoś gdyby nie to, że zapowiada się zabawnie.- dodał, po czym grzecznie odsunął się z toru Aithne, by mogła łatwo zaszarżować na Łowcę. Dawno nie widział jej w akcji, będzie na co popatrzeć.
Jako że stanie już mu się znudziło, siadł na zajmowanym wcześniej krześle. Dopił resztki swojego piwa (o ile jeszcze jakieś w kuflu było, bo szczerze mówiąc nie pamiętam), odstawił kufel na stolik obok (a co będzie zaśmiecał własny) i przyjrzał się robiącej największe zamieszanie dwójce z żywym zainteresowaniem.
- Wybacz stary- mruknął, obracając głowę w stronę Sheridana i świecąc rządkiem białych zębów- powstrzymałbym ją jakoś gdyby nie to, że zapowiada się zabawnie.- dodał, po czym grzecznie odsunął się z toru Aithne, by mogła łatwo zaszarżować na Łowcę. Dawno nie widział jej w akcji, będzie na co popatrzeć.
Jako że stanie już mu się znudziło, siadł na zajmowanym wcześniej krześle. Dopił resztki swojego piwa (o ile jeszcze jakieś w kuflu było, bo szczerze mówiąc nie pamiętam), odstawił kufel na stolik obok (a co będzie zaśmiecał własny) i przyjrzał się robiącej największe zamieszanie dwójce z żywym zainteresowaniem.
Komentarz Revelina zdecydował się zignorować, zresztą zdecydowanie ciekawsze było to powarkiwanie i pokrzykiwanie Aithne. Jej ekspresja i bawiła, i ciekawiła, dlatego też wyrwanie szklanki z dłoni podsumował szerokim uśmiechem. Wysłuchał jej wyrzutów z pokorą, przymrużając pogodnie oczy, a kiedy niemal się oblała, musiał się bardzo postarać, by nie parsknąć śmiechem.
Zwrot szklanki i chwilowe zawieszenie broni go, prawdę mówiąc, zaskoczyło, uniósł wyżej brwi i grzecznie naczynie przytrzymał, obserwując szykującą się do walki Aithne. Westchnął, przysunął sobie krzesło i, biorąc przykład z Larkina, zajął swoje poprzednie miejsce, lojalnie trzymając sok dziewczyny. W końcu jak dama prosi, nawet taka... nietuzinkowa...
Musiał przyznać, że podróż trochę go niepokoiła. Nie przywykł do pracy w tak licznym i głośnym gronie, jednak może powinien to potraktować jako nowe doświadczenie? Innego wyjścia z tej sytuacji nie widział, po prostu trzeba się uzbroić w cierpliwość... i siłę. Psychiczną. Tej mu względnie nie brakowało, jednak kiedy tak patrzył na Aithne... no cóż.
Bezwiednie uniósł trzymaną szklankę, pogrążony w rozmyślaniach, i o mały włos, a by się z niej napił, jednak w porę się opamiętał, zamrugał i opuścił naczynie. A potem zaśmiał się pod nosem i pokręcił głową.
- O ty w życiu - mruknął cicho i wsparł głowę na ręku, przyglądając się wściekłej upadłej.
Zwrot szklanki i chwilowe zawieszenie broni go, prawdę mówiąc, zaskoczyło, uniósł wyżej brwi i grzecznie naczynie przytrzymał, obserwując szykującą się do walki Aithne. Westchnął, przysunął sobie krzesło i, biorąc przykład z Larkina, zajął swoje poprzednie miejsce, lojalnie trzymając sok dziewczyny. W końcu jak dama prosi, nawet taka... nietuzinkowa...
Musiał przyznać, że podróż trochę go niepokoiła. Nie przywykł do pracy w tak licznym i głośnym gronie, jednak może powinien to potraktować jako nowe doświadczenie? Innego wyjścia z tej sytuacji nie widział, po prostu trzeba się uzbroić w cierpliwość... i siłę. Psychiczną. Tej mu względnie nie brakowało, jednak kiedy tak patrzył na Aithne... no cóż.
Bezwiednie uniósł trzymaną szklankę, pogrążony w rozmyślaniach, i o mały włos, a by się z niej napił, jednak w porę się opamiętał, zamrugał i opuścił naczynie. A potem zaśmiał się pod nosem i pokręcił głową.
- O ty w życiu - mruknął cicho i wsparł głowę na ręku, przyglądając się wściekłej upadłej.
Nienormalni winni trzymać się razem.
Jego oczy urosły do rozmiarów przeciętnych spodeczków pod filiżanki; najpierw z powodu szoku, by później zacząć jaśnieć czystym szczęściem. W przypadku anielskiej urody Revelina wyszło to naprawdę rozbrajająco; w kategorii słodkości mógłby śmiało konkurować z małymi, puchatymi koteczkami. Uśmiechem o podobnym charakterze obdarzył swoją wybawicielkę- i teraz nawet patrzył jej w te właściwe oczy! Te na twarzy!
- Jesteś najcudowniejszą kobietą na świecie!- oznajmił z pełnym przekonaniem. Byłby ją przytulił, ale siedział za daleko, więc ograniczył się do uniesienia kącików ust jeszcze wyżej.
- Jesteś najcudowniejszą kobietą na świecie!- oznajmił z pełnym przekonaniem. Byłby ją przytulił, ale siedział za daleko, więc ograniczył się do uniesienia kącików ust jeszcze wyżej.
-
- Przybysz z Krainy Rzeczywistości
- Posty: 80
- Rejestracja: 13 lat temu
- Rasa: Wiedźma
- Profesje:
- Kontakt:
Ariene westchnęła ciężko, unosząc z niejakim pobłażaniem brwi. Jeszcze chwilę się przyglądała temu szczęściu chłopaka, po czym pokiwała głową i upiła łyk wina, zastanawiając się, po co to robi. Chyba ta wrodzona dobroć jednak nie da jej spokoju, nawet mimo tego, że uważała podobne nałogi za dość... złe.
- No dobrze, to jutro pod bramą dostaniesz prezent - uznała dobrodusznie i uśmiechnęła się łagodnie, kręcąc do samej siebie głową.
Potem przeciągnęła palcami wzdłuż nóżki kieliszka i skupiła swoją uwagę na Larkinie, Aithne oraz Sheridanie. Zastanowiła się, dlaczego Errian tak beztrosko pcha się między wódkę, a zagryzkę, po czym uśmiechnęła się z przekąsem.
- Chyba będzie potrzebne wino. Zdecydowanie więcej wina - mruknęła pod nosem i upiła kolejny łyk, spoglądając uważnie na szykujący się konflikt. Ale zabawa!
- No dobrze, to jutro pod bramą dostaniesz prezent - uznała dobrodusznie i uśmiechnęła się łagodnie, kręcąc do samej siebie głową.
Potem przeciągnęła palcami wzdłuż nóżki kieliszka i skupiła swoją uwagę na Larkinie, Aithne oraz Sheridanie. Zastanowiła się, dlaczego Errian tak beztrosko pcha się między wódkę, a zagryzkę, po czym uśmiechnęła się z przekąsem.
- Chyba będzie potrzebne wino. Zdecydowanie więcej wina - mruknęła pod nosem i upiła kolejny łyk, spoglądając uważnie na szykujący się konflikt. Ale zabawa!
Nienormalni winni trzymać się razem!
-
- Przybysz z Krainy Rzeczywistości
- Posty: 88
- Rejestracja: 13 lat temu
- Rasa: Łowca Dusz
- Profesje:
- Kontakt:
Sheridan westchnął, nawet nie próbując ukryć znudzenia, i wywrócił oczami. No tak, mógł przewidzieć, że się dziewczyna prędzej czy później się na niego rzuci, ale że prędzej? Taka przewidywalna i nudna, no proszę, coś strasznego.
- Czy to jest moment, w którym powinienem zacząć wrzeszczeć i sikać ze strachu? Bo coś nie czuję atmosfery - rzucił od niechcenia i wsadził ręce do kieszeni, jawnie sugerując, że obroni się nawet bez ich użycia. - No, proszę, cios w szczękę, kop w krocze, ogłuszający wrzask? Nie wysilaj się nawet, to jest przewidywalne - parsknął, uśmiechając się szyderczo.
Może i prowokował. Ale nie byłby sobą, gdyby nie prowokował, taka prawda. Zresztą nie czuł przed nią żadnego respektu, pewnie zaraz się przekona, że to błąd.
- Czy to jest moment, w którym powinienem zacząć wrzeszczeć i sikać ze strachu? Bo coś nie czuję atmosfery - rzucił od niechcenia i wsadził ręce do kieszeni, jawnie sugerując, że obroni się nawet bez ich użycia. - No, proszę, cios w szczękę, kop w krocze, ogłuszający wrzask? Nie wysilaj się nawet, to jest przewidywalne - parsknął, uśmiechając się szyderczo.
Może i prowokował. Ale nie byłby sobą, gdyby nie prowokował, taka prawda. Zresztą nie czuł przed nią żadnego respektu, pewnie zaraz się przekona, że to błąd.
Nienormalni winni trzymać się razem.
- Anabde
- Szukający Snów
- Posty: 183
- Rejestracja: 13 lat temu
- Rasa: Nekromanta
- Profesje:
- Kontakt:
Niektórych scenka bawiła, ją właśnie zaczęła nudzić. W jej codzienność wpisało się oglądanie najrozmaitszych potyczek słownych- i nie tylko- w wykonaniu kochanej przyjaciółki i akurat znajdującego się pod ręką delikwenta. Ta niewiele różniła się od pozostałych, może i Sheridan przyjął inną taktykę niż reszta przeciwników Ai, ale zmiana nie była wielka. Właśnie dlatego pomysł Ariene podchwyciła z entuzjazmem, który objawił się w podniesieniu siedzenia z krzesła.
- Zdecydowanie masz rację, Ariene. Cała butelka powinna wystarczyć, hm?- obróciła głowę w stronę dziewczyny, posyłając jej mało wiarygodny uśmiech. Tak naprawdę była cholernie zmęczona, a te wszystkie wrzaski, oszczerstwa i bójki przyprawiały ją o ból głowy. Mogliby już ustalić co pozostało do ustalenia i się pożegnać. Odsunęła krzesło i stanęła w pełni wyprostowana, by móc ruszyć w stronę szynku gdy tylko otrzyma odpowiedź. Posłała Sherowi i Ai jedno mało zainteresowane spojrzenie, potem zerknęła za nich, by upewnić się, że karczmarz nadal stoi za ladą.
- Zdecydowanie masz rację, Ariene. Cała butelka powinna wystarczyć, hm?- obróciła głowę w stronę dziewczyny, posyłając jej mało wiarygodny uśmiech. Tak naprawdę była cholernie zmęczona, a te wszystkie wrzaski, oszczerstwa i bójki przyprawiały ją o ból głowy. Mogliby już ustalić co pozostało do ustalenia i się pożegnać. Odsunęła krzesło i stanęła w pełni wyprostowana, by móc ruszyć w stronę szynku gdy tylko otrzyma odpowiedź. Posłała Sherowi i Ai jedno mało zainteresowane spojrzenie, potem zerknęła za nich, by upewnić się, że karczmarz nadal stoi za ladą.
Nienormalni winni trzymać się razem.
-
- Mieszkaniec Sennej Krainy
- Posty: 131
- Rejestracja: 13 lat temu
- Rasa: Upadły Anioł
- Profesje:
- Kontakt:
Aithne uśmiechnęła się. I niniejszym Sheridan powinien już się zacząć martwić.
Mógł sobie być najpewniejszym siebie dupkiem na świecie, mógł sobie z niej szydzić i uważać, że ta jego inteligencja i wrodzony cynizm ją speszą. Mógł bardzo wiele, ale chyba zwyczajnie nie rozumiał jeszcze, z kim pogrywał. Ona wojny potrafiła prowadzić bardzo długo. Zemścić się w najlepszym momencie. Jednak ta sytuacja wymagała, by jakkolwiek zareagowała, nie mogła przecież stracić twarzy, prawda? Zresztą miała ochotę trochę utrzeć mu nosa. Troszeczkę.
Spojrzała na Erriana, przymrużyła oczy, dopadła do niego jednym susem i chwyciła szklankę soku, którą to grzecznie trzymał.
- Zmieniłam zdanie - oznajmiła, uśmiechnęła się kącikiem ust, zabrała mu naczynie i bezceremonialnie, z dużego rozmachu, chlusnęła jego zawartością w twarz Sheridana. - To powinno cię ostudzić, cholerny ogierku - parsknęła, odwracając się plecami do Łowcy, i podała Errianowi pustą szklankę. - Dzięki za fatygę - rzuciła, zaraz przenosząc wzrok na Larkina. - Jutro rano pod bramami miasta, czy możemy już iść spać? - spytała, krzywiąc się wymownie.
Tak, cóż, Aithne, coraz to nowsze zagrania poznajesz.
Mógł sobie być najpewniejszym siebie dupkiem na świecie, mógł sobie z niej szydzić i uważać, że ta jego inteligencja i wrodzony cynizm ją speszą. Mógł bardzo wiele, ale chyba zwyczajnie nie rozumiał jeszcze, z kim pogrywał. Ona wojny potrafiła prowadzić bardzo długo. Zemścić się w najlepszym momencie. Jednak ta sytuacja wymagała, by jakkolwiek zareagowała, nie mogła przecież stracić twarzy, prawda? Zresztą miała ochotę trochę utrzeć mu nosa. Troszeczkę.
Spojrzała na Erriana, przymrużyła oczy, dopadła do niego jednym susem i chwyciła szklankę soku, którą to grzecznie trzymał.
- Zmieniłam zdanie - oznajmiła, uśmiechnęła się kącikiem ust, zabrała mu naczynie i bezceremonialnie, z dużego rozmachu, chlusnęła jego zawartością w twarz Sheridana. - To powinno cię ostudzić, cholerny ogierku - parsknęła, odwracając się plecami do Łowcy, i podała Errianowi pustą szklankę. - Dzięki za fatygę - rzuciła, zaraz przenosząc wzrok na Larkina. - Jutro rano pod bramami miasta, czy możemy już iść spać? - spytała, krzywiąc się wymownie.
Tak, cóż, Aithne, coraz to nowsze zagrania poznajesz.
Nienormalni winni trzymać się razem.
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 0 gości