Wodospad Snów[Las tuż obok] Ratunek

Wodospad Snów położony jest na granicy Szepczącego Lasu, niedaleko miasta Menaos. Wodospad jest schronieniem dla leśnych zwierząt, a w skale pod nim znajduje się grota którą zamieszkuje ogromny, ale przyjazny biały smok Zora. Dolina wodospadu jest pełna potliwych chochlików i zwierząt, czasem zaglądają tu druidzi w poszukiwaniu szkarłatnych grzybów, które można znaleźć tylko tutaj.
Awatar użytkownika
Airandill
Szukający drogi
Posty: 47
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Elf
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Airandill »

Tu jego twarz się rozpromieniła, jakby od jej słów troski którą go teraz darzyła. Mimo wszystko Airandill i tak nie zamierzał odpuścić i postanowił uparcie z nią iść czy tego chce czy nie.
- Muszę ciebie rozczarować, ale mój upór mi mówi ażebym z tobą się tam udał, gdzie by to nie było. Już i tak wiele dla nie zrobiłaś, a ja dzięki tobie niedługo wrócę do zdrowia. Nie powinnaś odrzucać takiej oferty, bo nie zniósłbym... [rozłąki z tobą].
Tego jednak nie powiedział, ponieważ uważał, że najlepiej by jej o tym nie mówić. Dalej opierając się na pierwszym lepszym znalezionym przez niego kijku zachwiał się przez to nieco, ale on ciągnął dalej. Tym razem spytnie zmienił temat.
- Okolica wydaje się być bezpieczna... teraz. Moglibyśmy się niedługo przeprawić do celu twojej podróży, więc i tak z tobą pójdę i nie ma dyskusji.
Uśmiechnął się do niej delikatnie, lecz ten uśmiech po chwili zniknął. Musiał usiąść. Słońce grzało nieubłagalnie, a jemu to zaczęło lekko przeszkadzać. Przysłaniając oczy przed Słońcem ręką szukał miejsca gdzieś w cieniu. Padło na najbliższą brzozę.
- Może gdzieś usiądziemy?
Nie czekając na jej odpowiedź chwycił ją za rękę i zaczął ją tam prowadzić.
Awatar użytkownika
Siobhan
Szukający drogi
Posty: 47
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Elfka Leśna
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Siobhan »

Nie wróciła najmniejszej uwagi na to jak zareagował na jej słowa. Był szalony! Upadł na głowę! Jeżeli uważa, że ona go gdziekolwiek, ze sobą zabierze, to się grubo myli. Nich sobie śni o tym że jej pomaga, ale w życiu tak lekko nie ma. Ma do czynienie z najbardziej upartym stworzeniem,jakie chodzi po ziemi i nie ma szans w starciu z nią. No chyba że znowu się uśmiechanie... Wróć! Nie ma! Koniec, kropka, wykrzyknik!
- Muszę cię zmartwić, mój miły. Ja też potrafię być uparta. - nie drążyła sprawy z niedokończonym zdaniem. Nie miała humoru. - NIC dla ciebie nie zrobiła. To... nie masz wobec mnie żadnych zobowiązań. Zero. Kompletnie. To ja powinnam za tobą iść. - Nabrała głośno powietrza, żeby móc kontynuować. - To prawda. Uratowałam ci życie, po tym wszystkim. Ale nie zrobiłam nic nadzwyczajnego. Każdy by tak postąpił. To ty nie wiedząc czy przeżyjesz, rzuciłeś się żeby mnie zasłonić. - zakończyła. Uparcie będzie stać przy swoim, choćby to miało oznaczać ciągłe kłótnie. - Po moim trupie. Wtedy możesz robić, co ci się podoba, ale na razie... - wzruszyła ramionami i popatrzyła wyzywająco w jego oczy.
Nie zareagowała kiedy zmienił temat. Dla niej poprzedni był już zajęty po tym co powiedziała. Jednak kiedy się zachwiał, miała nieodpartą ochotę rzucić się, żeby go złapać. Zanim jednak coś zrobiła, on pociągnął ją w stronę drzewa, które rosło obok. Posłusznie poszła z nim, starając się nie wydawać zbytnio zaniepokojona.
Kiedy sidła, przypomniały jej się wszystkie pytania, jakie ja dręczyły kiedy leżał nieprzytomny.
-Czemu to zrobiłeś? Czemu zasłoniłeś mnie przed tamtym ciosem? I czemu nie zignorowałeś mojego gronostaja i nie zostawiłeś mnie? - zadawała pytania szybko i bez jakiegokolwiek składu.
Awatar użytkownika
Tantlak
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 54
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Chochlik
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Tantlak »

Chochlik wleciał między nich i zatrzymał się na wysokości twarzy Sio. Uśmiechał się, ale w oczach brakło już "ogników".
- Tantlak przeprasza, że przerywa, ale musieć się pożegnać. Wy dobrzy dla Tantlaka, ale nie móc dłużej zostać. Mieć nadzieję, że się jeszcze zobaczyć. - podleciał i przytulił elfkę, następnie puścił ją i powtórzył czynność z Airandillem. - Tantlak poprosić stworzenia. żeby wam pomagać, gdy wy iść przez las. Tylko tyle móc zrobić. Ty mówić, że umieć rozmawiać ze zwierzęta jeśli być jeszcze kiedyś w Las i potrzebować pomoc, móc poprosić, by one odnaleźć i przyprowadzić Tantlaka. - Popatrzył elfowi poważnie w oczy. - Ty mieć na nią uważać, rozumieć?

Zakręcił piruet w powietrzu i odleciał w las, zatrzymując się na chwilę, na skraju polany, by się odwrócić i pomachać im na pożegnanie. Chochlik faktycznie nie mógł zostać dłużej, lecz miał nadzieję, że kiedyś zajrzą do Lasu, a on będzie mógł znowu ich spotkać, z całego swojego małego serca życzył im szczęścia w podróży, ponieważ z zasłyszanej rozmowy wnioskował, że nie będzie łatwa. Lecąc przez Szepczący Las, prosił każde żywe stworzenie, by przekazało dalej prośbę o pomoc dla tej dwójki elfów oraz ich zwierząt, i tak działo, wiadomość rozchodziła się z prędkością gonionego chochlika. Nie minie wiele czasu, gdy większość stworzeń Lasu, będzie im przychylna.
Awatar użytkownika
Airandill
Szukający drogi
Posty: 47
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Elf
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Airandill »

- A jednak nalegam, by z tobą pójść. Nie przyjmuję żadnej odmowy, ani żadnego ale... koniec kropka. A skoro już się mamy tam wybrać to opowiedz mi więcej o tym Mistrzu, czy czegoś ciebie czasem nie uczył... *Spojrzał w kierunku zwłok pięciu bandytów*... no i o tej paczce? Bo chyba nie mogli ciebie gonić ot tak, bez powodu.
Wysłuchując i ją przy okazji zaśmiał się, czego nie robił od bardzo dawna. Czuł, iż zaczyna mu na niej zależeć i będzie nawet wrednym natrętem, ale nie odstąpi jej teraz na krok.
- Nie uważam że powinnością moją jest udać się za tobą, bo jestem ci to winien czy tam vice versa. Po prostu chcę z własnej, nieprzymuszonej woli pomóc ci w twoim zadaniu, wiedząc jakie ryzyko to ze sobą niesie.
Przerwał im chochlik, który nerwowo począł się z nimi obściskiwać i żegnać. Nie za bardzo wiedział o co mu konkretnie chodzi, ale interesowało go dlaczego tak nagle ich opuścił. To chyba nie jest jeden z jego kolejnych żartów.... Martwił się, że mógł nadaremno mu zaufać. No nic... na siłę nikogo nie będzie trzymał, a chochlik tak pośpiesznie ich powitał, że nawet przysłowiowych trzech groszy nie zdołał wtrącić, gdy ten już zniknął.
Pozostało jeszcze pytanie... ba! Pytania zadane jemu przez Elfkę, które nieco go zakłopotały. Na pytanie z gronostajem mógł odpowiedzieć spokojnie, ale na te inne? Dlaczego zasłonił ją własnym ciałem przed tamtym wiedząc, że może się to skończyć dla niego tragicznie? Przecież nie powie jej, że zrobił to, bo ją kocha! Nie wyobrażał sobie nawet jej reakcji na taką odpowiedź, więc wybrał wreszcie tą najmniej kontrowersyjną odpowiedź.
- Czemu pytasz? Zrobiłem to, bo pomóc komuś w potrzebie to szlachetny czyn, a tego mnie uczono od dziecka. A poza tym, walka pięciu na jedną jest jak najbardziej niehonorowa, dlatego rzuciłem się na pomoc.
Zrobił krótką pauzę, by zastanowić się dalej nad jej pytaniami, po czym ciągnął dalej.
- Dlaczego go nie zignorowałem? To proste... jaki gronostaj podbiega do obcej mu osoby i biega w kółko jakby chciał go o czymś poinformować? Od razu wiedzałem, iż to inteligentne zwierze. Nawet mój kruk, Medivh rozumie mnie bez słów. Tylko z nim mogę rozmawiać telepatycznie, ale bardzo rzadko to robimy. Głównie jeśli zachodzi taka potrzeba... Tak gronostaj się nie zachowuje, a ja wiem coś o tym, bo od bardzo dawna jestem już tropicielem.
Tutaj spojrzał na nią badawczo, przyglądając się jej prosto w oczy.
- Tak więc pozwól, że to teraz ja ci zadam pytania.
Zastanowił się przez chwilę, po czym kontynuował.
- Czy ty wierzysz w przeznaczenie? Czy wierzysz też w to, że sama dasz sobie radę z tą misją? Na pewno nie chcesz skorzystać z mojej oferty pomocy? No i skąd masz taki talent do śpiewania?
Przy tym ostatnim pytaniu lekko przysunął swoją głowę do niej, jakby miał zamiar skraść jej całusa.
Awatar użytkownika
Siobhan
Szukający drogi
Posty: 47
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Elfka Leśna
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Siobhan »

Była bardzo zdziwiona, kiedy mały chochlik pożegnał się z nimi w taki szybki sposób. Nie zdążyła nawet podziękować i nie miała szans na odwzajemnienie jego uścisku, kiedy on już zniknął. Teraz jednak musiała odpowiedzieć na jego pytania, które zadał przed tym raptownym wydarzeniem. Nie miała zamiaru więcej protestować, ale prędzej czy później znów poruszy ten temat.
- Mój mistrz, uczył mnie przed wszystkim życia. Rzadko bywałam w domu. W zasadzie tam mnie nie rozumieli, wiec wolałam przesiadywać w lesie. tam śpiewu nauczyły mnie ptaki, zwierzęta pomagały mi przetrwać... Całymi tygodniami potrafiłam nie zawitać w progu mojego domu. Nie żebym nie kochała rodziny. Źle się czułam w tłumie. Miałam może... 15 lat kiedy mnie spotkał. Był lekko opryskliwy i nie należał do osób lubiących towarzystwo. Jak ja. Szybko się polubiliśmy i zaczął mnie uczyć.Trochę strzelania z łuku, tropicielstwa i innych przydatnych samotnej dziewczynie rzeczy. Magia była jego domeną, choć nadal nie wiem z jakiej rasy był. Nie był na pewno elfem. pomógł mi opanować moje zdolności. Już nie wydaje przypadkowych rozkazów zwierzętom, czy nie mam bez potrzeby wizji przyszłości. Tyko czasami. Jak tego zechcę. - celowo pominęła motyw kiedy go pozwali. Nie miała pojęcia, czy uda jej się opanować wtedy płacz i smutek. Była pewna, że nie chce wybuchnąć niepohamowanym płaczem przy nim. - Oni? -spojrzała na zwłoki mężczyzn, krzywiąc się, nie z niesmaku, raczej ze strachu. - Spotkałam ich w karczmie. Właściwie, to parę razy spotkałam. Już jakiś czas na mnie polują. Nie wiem... Jestem aż tak atrakcyjna? -zaśmiała się, ale zaraz znowu skrzywiła.
Teraz jednak była pora aby to on odpowiadał. Ale jego wypowiedzi nie przypadły jej do gustu. Coś kręcił i była pewna, że nie bardo mu się uśmiech wyjawianie swoich pobudek. Jednak nie naciskała, wiedząc (nawet baz swojego daru), że prędzej czy później będzie wiedziała czemu to zrobił. Tak samo jak wiedziała, że będzie mogło to zmienić całkowicie jej pogląd na świat.
- Dobrze. Zadawaj jakie chcesz. Jestem ci to winna. - odpowiedziała, choć nie bardzo wiedziała, czy dobrze robi.
Słysząc jego pytania, chwilę się zastanowiła...
"Wierzysz" Stwierdził gronostaj w jej głowie. Znał ją wiele lat. Już podczas jej treningu uważnie ją obserwował. Znał ją na wylot o ile nie lepiej. Zapewne wiedział o niej więcej niż o samym sobie. I na pewno więcej od niej samej.
- Sama nie wiem. Przeznaczenie... To trudne pojęcie. Choć wiem, że każdy z nas ma parę swoich końców, to od nas zależy który z nich będzie prawdziwy. Mamy wybór. Własny i często niezbyt trafny, ale mamy. Ale wiem, że niektóre rzeczy są nieuniknione. Np... prędzej czy później oni by mnie dopadli. kiedyś, nawet jeżeli by to nie nastąpiła wczoraj... Byśmy się spotkali. Tyle wiem na pewno. - powiedziała nieco zagadkowo. Nie do końca odpowiedziała na pytanie. Teraz przyszła kolej na następne pytania. - Nie. Nie dam sobie rady. Jak mój Mistrz nie dał, to jak bym mogła dać ja? jestem młoda, niedoświadczona i nazbyt dziecinna na to. Ale nie narażę na niebezpieczeństwo nikogo więcej. Już i tak serce mi się kraja, ze zapewne Kayakame będzie ze mną walczyć. - popatrzyła z czułością na zwierzaka, który podczas całej tej wędrówki służył jako głos rozsądku. - Robisz na co masz ochotę. Nie wygram, choćbym nie wiem jak chciała. Ale wiedz, że gdyby to ode mnie zależało, to właśnie znajdowałbyś się we własnym, przytulnym domku, tak aby nic ci nigdy nie groziło. To mój punkt widzenia. I wiem, ze nie przystaniesz na to łatwo. Pewnie w ogóle tego nie zrobisz. Jednak ja... Nie chce żebyś cierpiał, choć nie wiem czemu.. - zakończyła, szybko przechodząc do następnego pytania. - Śpiewu uczyły mnie ptaki i mama... Ona kiedy próbowała mi wpoić język ludzi i elfów, a nie ten zwierzęcy. - zaśmiała się lekko. W tym momencie poczuła jak on się do niej przybliża. Wiedziona nieznanym wcześniej instynktem zrobiła to samo, tak ze teraz ich czoła niemal się ze sobą stykały. Nie miała pojęcia czemu to robi, ani czemu chce to zrobić, ale złożyła na jego ustach delikatny pocałunek, tak lekki, jakby to robiły skrzydła motyla, a nie usta młodej elfki. Jednak ta sekunda wystarczyła, żeby pojęła dlaczego on jest jej tak potrzebny. Czemu patrzy na jego rany z takim strachem. Dlaczego jej instynkt każe go chronić i nie pozwalać nawet na myślenie o niebezpieczeństwie. Była... zakochana. Tak prawdziwie...
Odsunęła się szybko.
- Przepraszam. Nie powinnam była. - powiedziała nerwowo.
Awatar użytkownika
Airandill
Szukający drogi
Posty: 47
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Elf
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Airandill »

Gdy tylko ich usta się zetknęły natychmiast poczuł się odmieniony, a serce waliło mu jak z młota. Niewątpliwie musiał kochać tę Elfkę, którą spotkał tak niedawno. Całus nie był długi, ale ta chwlia trwała dla niego trochę dłużej, wydawało mu się, że lata. Zamknął oczy i zaczął ich sobie wyobrażać razem w jednym domku i pociechami wokół, biegające i tańczące wokół nich... Elfka się odsunęła, a on zrobił to samo. Niczego konkretnego nie mógł powiedzieć, gdyż nic mu nie przychodziło do głowy. Czuł jak żar rozpala jego serce i że jest to jedyna kobieta, z którą chce się związać na całe życie. I to właśnie jeszcze bardziej pchnęło go do tego, by pomóc jej w jej jakże niebezpiecznej misji... cokolwiek miałoby to być. Bez wahania oddały swe życie w jej obronie, aby tylko móc zobaczyć na jej twarzyczce promienny uśmiech.
Otrząsnął się z tego transu widząc, jak Siobhan się tłumaczy z tego zdarzenia, ale Elf najwyraźniej nie wyglądał na oburzonego. Wręcz przeciwnie, uśmiechnął się tylko do niej i oparł się o drzewo pod którym aktualnie siedzieli.
- Dom? *Spytał ją z lekkim niedowierzeniem, jakby przed chwilą nie dosłyszał jej odpowiedzi.* - Chyba ciebie nie zdziwi fakt, iż nie mam już swojego domu, a jestem na tym kontynencie od przeszło tygodnia. A wracając do tematu... pomogę ci tak czy inaczej. *Zaczął już powoli wstawać i opierać się na swoim kijku.* - Kayakame bardzo ci pomaga, ale ja oraz Medivh też bardzo chcemy wam pomóc w tej misji. Nie wyobrażam sobie ciebie w niebezpieczeństwie podczas, gdy jak to określiłaś będę "siedzieć w ciepłym domku" i siedział bezczynnie. Nie pozwolę ci iść samej na tak niebezpieczną wyprawę. To jak porywać się z motyką na księżyc i to jeszcze bez żadnego planu.
Podszedł więc do niej i przycupnął lekko. Chwycił ją za ręce i powoli podnosząc ją do góry stwierdził.
- Możesz mnie za to znienawidzieć, ale idę z tobą bez względu na wszystko. I tak nie wiem dokąd się udać.
Momentalnie objął ją delikatnie uważając przy tym na opatrunek, by po chwili oderwać się od niej i odejść w jednym kierunku. Plecami do niej, jak już układał swój ekwipunek leżący na ziemi, spytał.
- To... kiedy wyruszamy?
Awatar użytkownika
Siobhan
Szukający drogi
Posty: 47
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Elfka Leśna
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Siobhan »

Słyszała bicie jego serca... delikatna muzyka, komponująca się z śpiewem ptaków i szumem drzew. Niewyobrażalnie przyjemna i słodka. Taka... W jednej chwili zapragnęła, aby to serce, które wystukiwało ten piękny rytm należało do niej. Zapragnęła pogrążyć się w tym doznaniu jakim był pocałunek z nim i najlepiej nigdy nie przerywać. Zdobyć to, czego nigdy nie chciała, a jednocześnie zawsze wiedziała, ze będzie jej dane. Zdobyć miłość. Czuła, że w jej, zdawałoby się, przepełnionym sercu powstaje jeszcze jedna komnata. Jedna, najpiękniejsza. Ta która ma szanse zdobyć tylko ten, kto ją prawdziwie pokocha. I oby to był właśnie Airandill, bo chyba tylko on będzie mieć na to szansę.
Starała się na niego nie patrzeć, choć nie do końca jej to wyszło. Spodziewając się ujrzeć twarz pełną gniewu, albo przynajmniej niemiłego zaskoczenia, jakże się zdziwiła, zastając uśmiech. Był jej zdaniem piękny. Nie promienny jak ten jej, który wykwitł chwilę potem, ale równie rozjaśniający.
- Tak dom. - odpowiedziała, zaskoczona tym jakim tonem się upewniał.
Wsłuchując się w jego wypowiedź była niemal wściekła na samą siebie. Był tu tydzień. Nie dość, że wpakowała go w takie tarapaty, to jeszcze wspominała o jego domu, co zapewne nie było miłe. Opuściła z pokorą głowę, nie wiedząc co mogłaby powiedzieć w takiej sytuacji. Poczuła i zobaczyła kątem oka jak wstaje i niemal wykrzyknęła, żeby tego nie robił. Nadal był słaby. Powinien siedzieć w cieniu. Jeśli czegoś by chciał, to przecież wystarczy słowo.
Słuchała go jednak dalej, posłusznie wstając kiedy złapał ją za ręce. Jego dotyk był taki przyjemny... Nie miał delikatnych rąk, jak chłopcy z jej wioski. On był mężczyzną. Miał szorstki dotyk, człowieka który wiele lat walczył i nie jeden raz ciężko pracował. Nie chciała ich puszczać.
- Nie znienawidzę cię. Nie potrafiłabym. Ale na pewno masz lepsze rzeczy do roboty niż oddawanie za mnie życia. - powiedziała, powstrzymując łzy cisnące jej się do oczu.
Kiedy ją objął, elfka wtuliła się delikatnie w jego ramię. Nie trwało to jednak tyle ile by chciała, ale wystarczyło, żeby pozbyć się łez. Kiedy jednak się od niej odsunął, opuściła głowę, starając się nie myśleć o tym co z niego zostanie po tej misji. Czego by nie zrobili, i tak oboje zginą. A śmierć tego Elfa odbierze 1000 razy gorzej niż śmierć kogokolwiek innego. Obserwowała go później przyglądając się z zaciekawieniem wszystkiemu co miał. Nie była wścibska. Chciała po prostu znaleźć coś ciekawszego do myśli, niż wizja śmierci niewinnych osób.
Po zadanym przez niego pytaniu chwilę się zastanowiła. Jak to kiedy? Najlepiej nigdy, jeśli on też chce iść. A jeśli już, to jak najpóźniej. Lecz nie powiedziała tego. Nie... To by było zbyt jednoznaczne.
- Kiedy Kayakame powie, że jesteś w pełni zdrowy. To on tu się zna na medycynie. Ja nie mogę za dużo powiedzieć. Jak się zgodzi, to pójdziemy. - powiedziała, uparcie przystając przy tym. Nie... Nie miała zamiaru dodatkowo kogokolwiek narażać. Tym bardziej jego. Może będzie miała szanse żeby go od tego pomysłu odwieść.
Awatar użytkownika
Airandill
Szukający drogi
Posty: 47
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Elf
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Airandill »

- Jak Kayakame powie? A co gronostaj może....
Urwał, gdyż zauważył jak Elfka się trochę czymś zasmuciła. Pomyślał sobie czym może się teraz przejmować. Na chwilę odłożył więc na bok obecne zajęcie i ponownie do niej podszedł, łapiąc ją za ramię i uśmiechając się do niej chcąc tym dodać jej otuchy.
- Nie załamuj się. Już nie z tak licznymi przeciwnikami miałem do czynienia, a fakt.... *Spojrzał w kierunku tego ostatniego bandyty.*... nie wiedziałem jak inaczej mogłem zatrzymać pędzącego w twoim kierunku bandyty. *Uśmiech się jakby naszerzył, a drugą głową zaś podrapał po głowie.* Ale nie znaczy to, że nie damy im rady RAZEM. Z twoimi zdolnościami, których jeszcze nie znam na pewno położymy kres tej bandzie, która to zabiła twojego mistrza, dobrze mówię?
Spytał, ponieważ nie był pewny czy do końca zrozumiał opowiedzianą przez nią historię, a nie chciał niczego znowu pomieszać. Przycisnął ją do siebie, chcąc zmazać z jej twarzy ten wyraz goryczy.
- A jeśli chodzi o tą drugą kwestię... idę z tobą bez względu na wszystko. A możesz i próbować się mnie pozbyć, ale idę i koniec, kropka. Koniec tematu.
Z wyraźnym akcentem wymówił to ostatnie zdanie, jakby ten temat zaczął go z lekka irytować. Z własnej woli chciał jej pomóc, lecz dziewczyna obawiała się o jego życie, to normalne. Więc po prostu starał się ją z tą myślą oswoić.
- No to... weź się w garść!
Wymówił to głośno i pocałował ją w policzek. Wtem oswobodził ją z uścisku jednej ręki i wrócił do porządkowania ekwipunku sprawdzając, czy ten chochlik na pewno mu niczego nie gwizdnął.
Awatar użytkownika
Siobhan
Szukający drogi
Posty: 47
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Elfka Leśna
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Siobhan »

Spojrzała na niego twardo,kiedy wyczuła powątpiewanie w jego głosie. Jak to co?! Ten zwierzak był nieprzeciętnie inteligenty, już ona się o tym przekonała. No i to dzięki niemu udało jej się go uratować.
- Ja nigdy nie słuchałam o tym. Znam się na ziołach, ale nawet bandaży dobrze nie założę. - powiedziała, patrząc na niego. Rozbrajająca szczerość w jej wykonaniu była urocza... Takie niewinne spojrzenie, jednak pełne bolesnej prawdy. - Za o on, jest w tym mistrzem, choć sam nic nie może zrobić przez brak kończyn chwytnych. - dodała.
Może i próbował ją pocieszyć, ale nie za bardzo mu szło.Najlepszym pocieszeniem byłoby gdyby stwierdził nagle, ze jednak z nią nie wyruszy, bo woli znaleźć sobie jakie miłe lokum i bezpiecznie dożyć resztę życia. Choć był elfem i zapewne zostało mu parę pięknych stuleci. Naprawdę teraz niewiele byłoby w stanie dać jej spokój i ukojenie na jej nerwy.
- Nie jestem wybitnie utalentowana. Widzenie przyszłości i zaklinanie zwierząt. I tyle. Z łuku nie strzelam najlepiej. Sama sobie w życiu ledwo radzę i to tylko dzięki pomocy moich małych przyjaciół. Lepiej dla ciebie, jeśli nie będziesz się w to mieszał. To... To samobójstwo. Nikt nie powinien się w to mieszać. Nie dość, że to może grozi śmiercią, to jeszcze moje towarzystwo nie jest za ciekawe. Jestem denerwująca, dziecinna, nieodpowiedzialna, zmienna w nastrojach i koszmarnie uparta. I nawet jakbyś był wojownikiem nad wojownikami, to raczej byśmy sobie nie poradzili. - zakończyła, uparcie starając się na niego nie patrzeć. Gdyby to zrobiła, pękłaby zanim zdążyłby ją o to poprosić.
Ale jak widać wystarczyło, żeby ją przytulił, bo gdy to zrobił zaprzestała wszelkich protestów. Po prostu wtuliła się w niego, starając się nie reagować jakoś specjalnie gwałtownie, jednak nie powstrzymała rumieńca i przyśpieszonego serca. Słysząc jego kolejne słowa tylko wywróciła oczami i zachichotała lekko.
- Uparty. Będziesz żałować. Naprawdę. - westchnęła, ale uśmiechnęła się do niego. Mało ją obchodziło, czy robi to z własnej woli , czy ktoś go zmusił, ale to już przesada. Raz chciał oddać za nią życie. Ale tym razem robił to dodatkowo z pełną świadomością i trzeźwym umysłem.
- Dobrze. Wezmę się w garść. Ale stawiam warunek. NIE będziesz ryzykował bez powodu. Co by się ze mną nie działo, masz za mnie życia nie oddawać, bo tego nie zniosę i dorwę cię choćby na samym dnie piekła. A wtedy raczej nie będzie za przyjemnie. - powiedziała, pozwalając na pocałunek, choć sama chciała czegoś więcej. Puściła go, ale cały czas ze stanowczością na niego spoglądała.
Awatar użytkownika
Airandill
Szukający drogi
Posty: 47
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Elf
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Airandill »

- Nie będę ryzykował bez powodu... hmm... a co jeśli zaryzykuję?
Zapytał uśmiechając się szeroko, ale jej stanowczość zmusiła go do potwierdzenia tej racji, gdzie musiał pierwszy raz przy niej skłamać.
- Tak, tak... da się zrobić, tak myślę...
Niewątpliwie mu to nie wyszło, ale ciągnął to dalej. Jak tylko skończył układać swoje rzeczy w jedno miejsce, skinął do Medivha, by ten zbadał okolicę, a ten usłusznie wzbił się w górę i poleciał nad wodospad. Podszedł do Kayakame, gronostaja tej Elfki, po czym postanowił go spytać.
- Długo będzie się moja rana goiła, mały przyjacielu? *Tutaj odwrócił się w kierunku Siobhan* -Rozumie mnie, prawda? Czy tylko ciebie? Bo jeśli to drugie, to czy możesz go.... a zresztą... może to i lepiej jak trochę tutaj odpoczniemy. Nie wiem jak ty, ale takie towarzystwo mi w zupełności odpowiada, a jak zacznę przynudzać to wiesz co zrobić.
Ponownie się do niej uśmiechnął. Chyba jeszcze nigdy się tak przed żadną nie wygłupił jak teraz, bo to właśnie ona jest tą jedyną, przy której zapomina o swej przeszłości, która zresztą nie była kolorowa, przy której czuje się pewniej... no, może nie do końca. Bo przecież przy niej ma jakby nogi z waty, zapomina co miał powiedzieć... w ogóle nerwowy się przy niej robił, a te całusy i przytulanki to były dla niego jak wyczyn bohaterski. Ale jedno na pewno wiedział. To właśnie ona zawojowała jego serce i to właśnie ją kocha z całego serca. Zakochał się, nie wstydził się tego, ale wstydził się jej to bezpośrednio wyznać. Polubił jej dotyk, bo był dla niego taki kojący... mógłby się w nią wtulić i najchętniej nigdy z rąk nie wypuścił. Airandill zapragnął ją mieć tylko dla siebie, poślubić ją i zestarzeć się razem z nią.
Pogoda była naprawdę bardzo piękna. Szum wodospadu wydawał się przy tym być miły, a samo Słońce łagodnie ogrzewało jego skórę. Na deszcz się raczej nie zapowiadało, nic jej nie mogło dzisiaj zepsuć. Siobhan w tak miłej atmosferze i na łonie natury... wydawała się być kimś "ponad". Wystrój psuły ciała leżące nieopodal, ale nie myślał o tym zbytnio. W sumie mógłby coś wreszcie z tym zrobić...
- Siobhan, ko....
Urwał i bardzo się zaczerwienił. Miał powiedzieć "kochanie" osobie, którą zna zaledwie jeden dzień? Poprawił się zatem szybko.
- Znaczy się... no, Siobhan... może zakopiemy te ciała, co by nie gniły tak bez sensu na powiedzchni?
Podrapał się po głowie i starał się po sobie wstydu nie poznać.
Awatar użytkownika
Siobhan
Szukający drogi
Posty: 47
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Elfka Leśna
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Siobhan »

Wywróciła oczami, starając się nie roześmiać.
- Jak to co? Zginiesz, a ja pogrążę się w żałobie, aby po paro wściekłych zabójstwach z zimna krwią dołączyć do ciebie i nie dać spokoju już nigdy więcej. Innymi słowy będzie źle. - powiedziała z zabójczo uroczym wyrazem twarzy, a w oczach można było zobaczyć bardzo uparte ogniki, które raczej nie chciały przyjąć do wiadomości, że on może jej odmówić. - Tylko "da się zrobić"? - zapytała, mierząc go wzrokiem. - Albo usłyszę, że przysięgasz nie narażać się z mojego powodu, albo oboje zostajemy tutaj. - miała wyjątkowo władczy ton, który maskował wszelkie jej obawy i wątpliwości.
W tym czasie prowadziła również dość zażartą dyskusję z jej gronostajem.
"Przestań się zachowywać jak zakochana, rozpuszczona małolata." Zażądał, a ona wiedziała wyjątkowo dobrze, że raczej go nie posłucha.
"Dla twojej wiadomości, Kayakame, ja JESTEM rozpuszczoną, zakochaną małolatą." Odpowiedziała, robiąc skrzywioną minkę i obserwując ledwo widzącymi oczami poczynania Elfa. Zastanawiała się kim on może być. Wyglądał bardzo poważnie, a i walczył doskonale. No i był sporo od niej starszy.
"Skończ. Błagam cię. Słuchanie tego jak się nim zachwycasz, ani fajne, ani miłe, ani tym bardziej zabawne nie jest."
" Nie zachwycam się nim. Jest słodki... To tyle." Ucięła. Kompletnie ignorowała jego kolejne narzekania i jęki. Zwierzak w tym czasie nieprzyjemnie łypał na Air'a. Westchnęła cicho. W tym momencie usłyszała jak on zadaje pytanie zwierzakowi i uśmiechnęła się z nadzieją.
"Głupek. 2 dni w takim tempie. Przekaz mu."
- Rozumie wszystkich. I normalnie ze wszystkimi może się porozumiewać telepatycznie. bardzo przydatne. I mówi, że 2 dni powinny wystarczyć. - Rzuciła w tym momencie na zwierzaka wściekłe spojrzenie.
Przez chwilę zastanawiała się, czy nie powiedzieć czegoś więcej, ale zrezygnowała. Nie miała najnormalniej odwagi aby to zrobić. Zawsze robiła to co chciała, jak chciała i kiedy chciała, a teraz nie miała na to siły. Bała się jego reakcji i tego co może odpowiedzieć. Jakie to... Idiotyczne i nierealne, ale... Och no. Zawsze kochała ryzyko. wszyscy się z niej nabijali, bo choć tak uczuciowa, niemal zawsze ryzykowała. A teraz?! Co się z nią dzieje, skoro nie potrafi wysłowić się przy mężczyźnie?!
Usłyszała, jak mówi do niej po imieniu i zachichotała znowu lekko. Taka urocza niepewność w głosie i te rumieńce.
- Dobry pomysł. - popatrzyła z odrazą na ciała. Nie wiedziała, czy odważy się ich dotknąć, ale spróbować nie zaszkodzi. - Ale pozwolisz mój miły, że najpierw znajdę coś do jedzenia. Wy coś zjedliście, a ja musiałam obejść się smakiem. - uśmiechnęła się i podeszła do niego, ciągnąc lekko w duł i pocałowała go znowu, sprawiając że jej serce znów zagalopowało. Ten pocałunek był nieco dłuższy, ale nie pozwoliła sobie na dużo. Odsuwając się od niego, szepnęła - Zaraz wracam. A tak w ogóle... Wszyscy mówią do mnie Sio. - i szybko zniknęła w gęstwinie, szukając czego do jedzenia i w miarę szybko się uspokajając. Miała na twarzy swój idealnie piękny uśmiech...
Awatar użytkownika
Airandill
Szukający drogi
Posty: 47
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Elf
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Airandill »

Nie wiedział za bardzo co ma odpowiedzieć na tego całusa, ale bardzo mu się to spodobało. I chyba na chwilę poczuł, że wręcz tryska energią.
- A więc dwa dni, tak?
Spytał bardziej siebie niż ich, po czym wzruszył ramionami i poszedł w stronę ciał.
- No to poczekamy... i nie. Nie musisz mi pomagać z ciałami, bo to trochę... no wiesz... brudna robota.
Wiódł za nią wzrokiem oczekując, iż zrozumiała, po czym zabrał się za usuwaniem ciał. Jego rany wcale mu tego nie ułatwiały, ale jak mus to mus. Nie miał przy sobie łopaty, nie miał czym wykopać dołu więc po prostu przyciągnął wszystkie zwłoki w jedno miejsce robiąc z tego stertę trupów i zaczął się rozglądać za lepszym rozwiązaniem. Na początku chciał je po prostu wrzucić do wody, potem rozglądał się za jakimiś przepaściami, ale karygodnie sobie odmówił takiej opcji. Patrząc, czy Sio... nawet podobało mu się takie zdrobnienie, czy ona czasem czymś nie jest zajęta, a pancernika nie będzie przecież prosił o tak błahą sprawę, ukląkł i w odpowiednim miejscu zaczął kopać w ziemi, czując na sobie wzrok Elfki no i lekkie upokorzenie, ale kopał dalej. Ziemia była sprawiedliwie żyzna, do przekopania. Po dwóch lub trzech kwadransach wykopał wreszcie taki dół, że na pewno ich tu wszystkich pomieści. Palce u rąk strasznie go od kopania bolały, a opuszki palców wręcz pulsowały bólem. Musiał na chwilę odpocząć, by się czasem nie przemęczyć. Postanowił usiąść przed wodospadem, wymywając się w niej z potu, a potem usiadł pod cieniem drzewa możliwie blisko Sio... mimo że gdzieś się zawieruszyła to usiadł w miejscu, z którego udała się w las. I tutaj zaczęła się panika. A co jeśli jej się coś stało? Chociaż nie... okolica na ten moment jest bezpieczna. Spojrzał tylko na pancernika, który od czasu do czasu na niego spoglądał. Czuł że zwierzak nie pałał do niego większą sympatią, ale co robić. W tym momencie przyleciał Medivh i usiadł na ręku Airandilla.
- "W okolicy nic złego się nie dzieje." -odrzedł kruk.
- Całe szczęście... -pomyślał Air, chwilowo martwiąc się o Sio. - Możesz teraz odpocząć, jak chcesz.
- "Ty i ona nawet do siebie pasujecie..." -zarechotał kruk.
- A idź ty...
I przymierzył się do skarcenia go, ale kruk odleciał i z góry wyśmiewał elfa. Potem gdzieś przycupnął na gałęzi w wolnym już gniazdku. Elf zaś wstał i zaczął kończyć pogrzebywanie tych zwłok.
Awatar użytkownika
Siobhan
Szukający drogi
Posty: 47
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Elfka Leśna
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Siobhan »

Sio szwendała się po lesie, cicho podśpiewując wraz z ptakami, rozmawiając ze zwierzętami i tylko w między czasie szukając jedzenia. Nie lubiła jeść. A robiła to tylko po to, żeby nie paść z wyczerpania. Nie przeszkadzały jej takie dni kiedy nic w ogóle nie jadła, a można powiedzieć, że takie wolała. Teraz jednak musiała się odrobinę pośpieszyć. Tylko jak to zrobić, skoro ten las tak ją przyciągał?
Powoli się w niego zagłębiała, wiedząc, że jak będzie chciała to zwierzęta jej pomogą odnaleźć drogę powrotną. Nuciła coś po ptasiemu, z uroczym uśmiechem na twarzy. Tylko wprawny słuch, by wychwycił, że to nie śpiewa prawdziwy ptak, tylko elfka. Piosenka w zasadzie nie opowiadała o niczym konkretnym, ale miejscami przewijało się imię jej towarzysza, Airandill'a. Słychać było tez, że dziewczyna śpiewa to wszystko z niesamowitym uczuciem i czułością. Gdyby to słyszał, nie miałby wątpliwości, że ta go kocha. Ptaki odpowiadały, niczym chórki, a w rzeczywistości prowadziły z nią dyskusję na jego temat.
Po chwili usiadła na jakimś powalonym pniu, tuż obok krzaczka z leśnymi owocami. Ptaki poprzysiadały obok, a na jej kolana niespodziewanie wdrapał się jakiś króliczek. Zachichotała i jedząc powoli, delektując się każdym kęsem, gładziła miękkie futerko zwierzaka. Ptaki zdawały się być bardzo zainteresowane tym jak wygląda, jak się zachowuje, a tym bardziej czy Air czuje do niej to samo, więc posłusznie odpowiadała. Co prawda przy ostatnim pytaniu nieco się zawahała, nie wiedząc co powiedzieć.
Kiedy go całowała, nie odepchnął jej, ani nie wydawał się być zły za to. Wręcz przeciwnie. Uśmiechał się, jakby mu to się podobało. Ale czy czuł to co ona? I czy w ogóle ona mogła powiedzieć już teraz, że go kocha? Przecież znali się jeden dzień. On uratował jej życie, chciał oddać swoje, po to, żeby ona była bezpieczna. A zamienili wtedy jedno zdanie. Ledwo znała jego imię. Jednak miała przeczucie, że to przeznaczenie. Że już go zmienić nie mogą. Od tego momentu, kiedy on rzucił się przed nią, zabijając ostatniego ze zbirów, ona należy do niego. A on do nie, choć jeszcze tego nie wie.
Chwilę całkowicie milczała, nie wiedząc jak zareagować. Te śliczne wielobarwne ptaszki, od zawsze, odkąd pamiętała strasznie ją uspokajały i były jej najlepszymi przyjaciółmi, ale... Teraz znowu jej beztroska poszła na spacer wokół Granicy.
Po chwili uśmiechnęła się, wstając i idąc już w stronę ich obozowiska. Po drodze zebrała też dość dużo owoców dla elfa, bo jak się spodziewała, po pracy będzie dość głodny. Po za tym... Musiał odzyskać siły. Zabawiła w lesie dłużej niż myślała, bo wyszła z niego dopiero wtedy kiedy Elf już skończył zakopywanie ciał. Miała mu za złe, że nie poczekał na nią, ale nie powiedziała na ten temat ani słowa. Zamiast tego, dziewczyna stanęła pod drzewem.
- Umyj się i chodź coś zjeść. Czas najwyższy. Musisz odzyskać siły. - powiedziała, lekko zbyt zatroskanym głosem. Miała na twarzy delikatny uśmiech, a w jej włosach i szczęśliwych oczach błądziły ciepłe płomienie słońca. - Stałeś się osobistością tego lasu. Masz nawet swój własny przydomek, panie Wybawco. - zachichotała, obserwując go dokładnie, spod lekko przymrużonych oczu. Uśmiechała się do niego wciąż, jakby zapraszając do swoich ust.
Awatar użytkownika
Airandill
Szukający drogi
Posty: 47
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Elf
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Airandill »

- Uff... to był chyba już ostatni.
Dokładnie zasypywał dół i przyklepał go trochę rękoma, by nic z niego nie wystawało. Źle mu było kalać to środowisko tymi zwłokami. Już miał nawet ochotę spalić, ale nie miał czym i powietrze by tylko zepsuł. Gdy już skończył, ku jego uciesze wróciła Sio z nazbieranymi przez nią owocami. Już nawet nie potrzebował kija, o który się do tej pory opierał i który odrzucił tuż przy niej, jakby to jej chciał to pokazać. Kruk w gnieździe z daleka posyłał mu myślami chichoty i docinał mu od czasu do czasu.
- "Wielki wojownik, a do dziewczyny nie podejdzie."
- "Zamilcz pierzyno, albo zrobię z ciebie worek!"
Siobhan odezwała się do niego, a on stracił nagle zainteresowanie swoim towarzyszem i usłusznie poszedł ponownie obmyć się z ziemi i ze smrodu rozkładającego się ciała. Ucieszył go jej widok, nie mógł jednak oprzeć się jej oczom, które go onieśmielały. Z jej ust każde słowo było jakby zaproszeniem dla niego do niej... Gdy już skończył, ruszył w stronę obozowiska i zaczął płachtą, którą niedawno przykrył chochlika, wycierać się na sucho.
- A o jaką osobistość chodzi? Czy o czymś nie wiem?
Wycierał włosy i nie miał jak za bardzo na nią spojrzeć, ale po chwili już mógł. Zawsze jak na nią patrzył to serce biło szybciej, a dzika żądza drzemiąca głęboko w nim aż nawoływała, by ten ją wreszcie pocałował jak tylko umie. Wolał jednak się z tym pilnować, by nie urazić Sio swoim zachowaniem, a tym bardziej naruszyć jej godność. W końcu blisko było od gwałtu na niej przez tych bandytów. Wstał, odrzucił płachtę i podszedł bezpośrednio do niej. Jego zmysły wyolbrzymiły się i już go ciągnęło do pocałowania jej, tak namiętnie jak jeszcze nigdy nikt namiętniej nikogo nie pocałował. Emocje były wielkie, więc musiał jakoś odreagować...
- Dobrze że jesteś! Tak się martwiłem...
Momentalnie wziął ją w objęcia, przy czym niektóre owoce wyleciały Elfce z rąk, ale lepsze to niż niepotrzebnie ją denerwować. Opanował się i pozbierał szybko owoce i położył je w ręce Siobhan. Pociągnął ją ze sobą i byli już na środku obozowiska. Air powoli odkładał owoce na ziemię, co by Sio nie musiała ich niepotrzebnie trzymać w rękach cały czas.
- Chodź, usiądźmy... przyda nam się trochę odpoczynku... oj przyda...
Wymówił to ciężkim tonem, a emocje w nim się nasilały. Zaczął się martwić co się wydarzy jak nie wytrzyma. Przecież nigdy nikogo tak szczerze nie kochał i pożądał, a ona była jedyną, która podbiła jego serce. Oddałby za nią wszystko... tak to właśnie czuł.
- I jak tam było? W lesie?
Awatar użytkownika
Siobhan
Szukający drogi
Posty: 47
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Elfka Leśna
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Siobhan »

Obserwowała go caluteńki czas, dokładnie śledząc każdy ruch. Uśmiechała się przy tym, czując, że to jeden ze szczęśliwszych dni jej życia. Co jak co, ale niecodziennie całkiem ładniutki elf, próbuje oddać za nią życie. To naprawdę miło połechtało jej mniemanie o sobie. Przegryzła wargę kiedy szedł w jej stronę.
Miał taki dziwny wyraz twarzy. Ten błysk w oku. Czyżby taki sam jak ten w jej śnie? Wedy... W nim mężczyzna wydawał się być najszczęśliwszym elfem pod słońcem, mogąc ją obejmować. A teraz? Czy teraz też czuje się tak dobrze? Patrzyła mu prosto w oczy starając się odgadnąć czego by chciał. Z jednej strony wiedziała. Tego co każdy. Jej ciała. No... w sumie było czego chcieć. Ale nie wydawał się być jednym z tych, którzy chcieli czegoś TAKIEGO za pomoc. O nie. on zdawał się być kimś... Bardziej ułożonym. Na pewno nie chciał jej wykorzystać. I bardzo dobrze. Nie musi się bać.
Poczuła jak gwałtownie bierze ją w ramiona. Ze zdziwienia wypuściła wszystkie owoce, ale pozwoliła mu się przytulić, samemu mocno wtulając się w jego ramię. Była sporo niższa, ale najwidoczniej to nie przeszkadzało. Uśmiechała się. Martwił się o nią. O NIĄ! To było tak nierealnie wspaniałe.
- Nie miałeś po co. Naprawdę. Do tej pory sobie radziłam jakoś sama. A możesz mi wierzyć, kochany... Niebezpieczeństw widziałam całkiem sporo. - wymruczała wprost do jego ramienia, śmiejąc się uroczo. Tylko czemu on jest taki nieśmiały? Mógłby to troche przedłużyć, zamiast pozwalać jej się odsunąć. Ona w sumie tez, mogłaby mu to uniemożliwić, ale...
Westchnęła cicho, i może trochę ciężko, kiedy się odsunął, podając jej owoce. Zgodziła się z nim bez słowa siadając pod drzewem.
"Czyżby wracała MOJA Sio?" Zapytał wrednym tonem gronostaj.
"Może. Nie odzywam się bez powodu." odpowiedziała, uśmiechając się lekko z dziwnym błyskiem w oku. "Gdybym tylko wiedziała co on myśli"
"Chciałabyś. Pewnie kolejny pseudo zakochany, co pożąda, a nie kocha." Zakpił.
"Przestań. Na pewno nie."
Zwierzak już nie odpowiedział, zamykając się w sobie i idąc w stronę lasy, zapewne by samemu coś zjeść. Może i nie przepadał za jej wybawcą, jednak przez cały czas pilnie obserwował teren, zamiast zrobić przerwę i coś zjeść. Czasami on też był względem elfki nadopiekuńczy. Wiedziała jednak że jego niechęć względem Aira, nie jest bezpodstawna. Wręcz przeciwnie. Nie tylko był zazdrosny. Tylko jak mu wytłumaczyć, ze nic jej u jego boku nie grozi? Zdecydowanie Kayakame był najbardziej upartym ze wszystkich małych zwierzaków na całym świecie. Dopiero teraz odpowiedziała na zadane wcześniej pytanie.
- Naprawdę wszystkie zwierzęta cię podziwiają. Skoczyłeś uratować cnotę biednej bezbronnej istotki. Bez chcenia czegoś za to. Ptaki twierdzą że to wyczyn godny podziwu. Nie wiem jak, ale się dowiedziały. A byłam pewna, że żadnego zwierzaka w pobliżu nie ma. Po za tym... Ptaki to plotkarze. Rozejdzie się w mgnieniu oka wieść o tym co zrobiłeś. - uśmiechnęła się do niego. Czemu wydaje się toczyć jakąś wewnętrzną walkę? - A w lesie jak zwykle było wspaniale. -dodała w odpowiedzi na zadane teraz pytanie.
Patrzyła na niego z niemal dziecinną ufnością...
Awatar użytkownika
Airandill
Szukający drogi
Posty: 47
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Elf
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Airandill »

- Szczerze? Zrobiłem to co do mnie należało. Jak już wcześniej wspomniałem, zrobiłem to, ponieważ nie lubię nierównych walk. Ale chciałbym też zauważyć, że gdyby nie twój gronostaj, jakkolwiek się nazywa, to nigdy nie trafiłbym do ciebie, Sio. Masz niezwykłego przyjaciela, że aż ci zazdroszczę, ale gdyby nie Medivh, to na pewno oszalałbym w gęstym lesie.... nieważne.
Przerwał, by nie wgłębiać się bardziej w jego życie prywatne, bowiem nie chciałby tego, by szydziła z niego lub zwróciła na coś uwagę... a przynajmniej nie teraz. Ma mistrza do pomszczenia, no i.... tu się uśmiechnął... ma też elfa na głowie, Airandilla. Na pewno przysparza jej dużo problemów, ale z pewnością się jej kiedyś odwdzięczy. Kochał ją i na pewno jej nigdzie samej nie wypuści.
- A zatem... masz już jakiś plan? *Położył się możliwie koło niej i uważnie jej się przyglądał i wysłuchiwał. Z tej perspektywy Elfka wyglądała uroczo i całkiem miło współgrała z promieniami słonecznymi, tylko te Słońce raziło...* - Wobec tych bandytów i Mistrza oczywiście.
Naprawdę kochał ją, ale zastanawiał się też jak ma jej to wyznać, przecież nie będzie z tym wzlekać przez wieku. W końcu będzie musiał wykonać swój pierwszy ruch wobec niej. Wiedział już, że tylko z nią będzie tak naprawdę szczęśliwy i tylko po tej wyprawie spróbuje szczęścia i się jej oświadczy. Jak coś nie pójdzie, to nie wybaczy sobie jak nie zostaną przynajmniej przyjaciółmi, a plany wobec nich już snuły się w jego głowie...
Zablokowany

Wróć do „Wodospad Snów”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 0 gości