Pustynia Nanher ⇒ Między wydmą a... wydmą
- Ethelnalen
- Kroczący w Snach
- Posty: 249
- Rejestracja: 13 lat temu
- Rasa: Anioł Światłości
- Profesje:
- Kontakt:
Między wydmą a... wydmą
Anioł zaczynał już powoli nienawidzić tej pustyni. Aż zaczął się zastanawiać, jaki cel miał stwórca w nagromadzeniu takich ogromnych ilości bezużytecznego piachu w jednym miejscu. W dodatku tak nieznośnego piasku, który wcinał się pod zbroję i rozdartą miejscami skórę, dokładając kolejnego bólu przy każdym ruchu.
Od kiedy opuścił tamte dwie kobiety krajobraz nie zmienił się ani trochę i jedyne co świadczyło o tym, że jednak się porusza, to brak jakiejkolwiek postaci na horyzoncie. W końcu musiał sam przed sobą uczciwie przyznać, że jednak nie wyjdzie stąd o własnych siłach. Przynajmniej nie teraz. Nagrzany piasek przywitał jego upadające ciało z nadzwyczajną uprzejmością. Ethel sycząc i przeklinając każdą rzecz na tej pustyni przewrócił się na plecy i wpatrzył w niebo mrużąc oczy ukryte pod hełmem.
- I z czego się, ech, cieszysz co? Każdemu może się zdarzyć... Może się spociła, hę? Albo pewnie wpadłem w, ech, jeden z tych przewrotnych wirów powietrznych... Mógłbyś posłać mnie, ech, na wsparcie jakimś dowódcom w wojnie... To nie, ech... wciąż jakieś niewiasty, koty na drzewach... Może jeszcze, ech, trawniki zacznę w pałacach kosić... Mówiłem ci już, żebyś zostawiło mnie w spokoju... - pogroził palcem powietrzu, starając się wycelować w swoją własną głowę. Zapewne gdyby leżał teraz wśród stłuczonych butelek, powód jego stanu byłby oczywisty. Jednak prawe skrzydło wciąż z wolna coraz bardziej barwiło się na czerwono, chociaż piasek w pewnym sensie zaczął tamować krew. Przestał się poruszać, więc uszkodzona klatka piersiowa spuściła z tonu, pozwalając mu odrobinę odetchnąć od bólu.
Anioł bełkotał już kompletnie bez sensu, kiedy słońce nadal nagrzewało jego ciało i zbroję. Po kilku minutach ostatkiem sił nakrył się zdrowym skrzydłem, przynajmniej po części ograniczając żar lejący się z nieba.
- Diabelska magia... - wymruczał niewyraźnie, kompletnie już tracąc świadomość, chociaż do jego umysłu dopiero teraz dotarła wiadomość, że to co widział przed sobą kilka minut temu było oazą. Jednak teraz pogrążonego w gorączkowym śnie anioła już mało co obchodziło oprócz wizji wywołanych nieznośnym upałem. Najwyżej co jakiś czas drgnął spazmatycznie, jęcząc z bólu.
Od kiedy opuścił tamte dwie kobiety krajobraz nie zmienił się ani trochę i jedyne co świadczyło o tym, że jednak się porusza, to brak jakiejkolwiek postaci na horyzoncie. W końcu musiał sam przed sobą uczciwie przyznać, że jednak nie wyjdzie stąd o własnych siłach. Przynajmniej nie teraz. Nagrzany piasek przywitał jego upadające ciało z nadzwyczajną uprzejmością. Ethel sycząc i przeklinając każdą rzecz na tej pustyni przewrócił się na plecy i wpatrzył w niebo mrużąc oczy ukryte pod hełmem.
- I z czego się, ech, cieszysz co? Każdemu może się zdarzyć... Może się spociła, hę? Albo pewnie wpadłem w, ech, jeden z tych przewrotnych wirów powietrznych... Mógłbyś posłać mnie, ech, na wsparcie jakimś dowódcom w wojnie... To nie, ech... wciąż jakieś niewiasty, koty na drzewach... Może jeszcze, ech, trawniki zacznę w pałacach kosić... Mówiłem ci już, żebyś zostawiło mnie w spokoju... - pogroził palcem powietrzu, starając się wycelować w swoją własną głowę. Zapewne gdyby leżał teraz wśród stłuczonych butelek, powód jego stanu byłby oczywisty. Jednak prawe skrzydło wciąż z wolna coraz bardziej barwiło się na czerwono, chociaż piasek w pewnym sensie zaczął tamować krew. Przestał się poruszać, więc uszkodzona klatka piersiowa spuściła z tonu, pozwalając mu odrobinę odetchnąć od bólu.
Anioł bełkotał już kompletnie bez sensu, kiedy słońce nadal nagrzewało jego ciało i zbroję. Po kilku minutach ostatkiem sił nakrył się zdrowym skrzydłem, przynajmniej po części ograniczając żar lejący się z nieba.
- Diabelska magia... - wymruczał niewyraźnie, kompletnie już tracąc świadomość, chociaż do jego umysłu dopiero teraz dotarła wiadomość, że to co widział przed sobą kilka minut temu było oazą. Jednak teraz pogrążonego w gorączkowym śnie anioła już mało co obchodziło oprócz wizji wywołanych nieznośnym upałem. Najwyżej co jakiś czas drgnął spazmatycznie, jęcząc z bólu.
- Yasi
- Mieszkaniec Sennej Krainy
- Posty: 125
- Rejestracja: 14 lat temu
- Rasa: Upadły anioł
- Profesje:
- Kontakt:
Anielica nie miała zbyt wiele siły, ale natrafiła na jakiś prąd powietrza, który przywiódł ją nad pustynię. Przypomniała sobie wtedy jednego nauczyciela, anioła, uczył on młode aniołki różnych, wtedy wydawać by się mogło nieprzydatnych rzeczy. Jak konserwować broń? Po co to, kiedy żaden anioł nie walczy. Jak latać żeby się nie zmęczyć? Przecież nie lata się zbyt wiele. I wiele podobnych rzeczy. Właśnie te wiadomości pozwoliły Yasi przeżyć.
Jakby się zastanowić, nauczyciel ów był dość nietypowy. Nie wyglądał jak wszyscy inni mieszkańcy planów. Może właśnie dlatego Yasi go polubiła, on ją chyba też. Później "odeszła" z Nieba i już go więcej nie spotkała. Jedną z jego licznych rad, którą bardzo dobrze zapamiętała było: "Nigdy nie leć nad nieznanym prądem, bo znając życie wylądujesz w czarnej d... (i tu oto padało bardzo niecenzuralne słowo)". I jak zachowała się Yasi? Jak kompletna idiotka, bo jakby było mało, wiatr zaczął kręcić i anielica musiała wylądować na samym środku pustyni Nanher.
Lądując dostrzegła jakiś kształt. Kiedy zeszła jeszcze niżej, rozpoznała w nim anioła. Przeklęła cicho. W końcu stanęła na palącym piachu i mogła przyjrzeć się niebianinowi. Był nieprzytomny, a przynajmniej na to wyglądało, bo jego twarz skrywał hełm. Normalnie upadła nie powinna przejąć się kimś na środku pustyni, ale wspomnienie nauczyciela z planów nawiedziło ją nagle. Był do mężczyzny, który leżał przed nią, bardzo podobny. Yasi westchnęła z rezygnacją i uklękła przy aniele. Znalazła jakieś strzępy materiału, którymi obwiązała mocniej krwawiące rany. Następnie poszła po wodę do pobliskiej oazy i przemyła zakrwawione części ciała. Na koniec sama napiła się nieco cennego płynu, a resztę wylała na twarz tajemniczego anioła. Zapewne niewiele wilgoci dosięgło swojego celu, gdyż hełm skutecznie większość zatrzymał. Dziewczyna spojrzała na anioła. Leżenie na nagrzanym piachu, będąc wystawionym na promienie słońca, a na dodatek mając na sobie metalową zbroję było dość głupie. Dlatego też upadła spróbowała oswobodzić ręce i nogi anioła z żelastwa. Nie udało jej się to, więc usiadła na piachu bawiąc się nożem. Rozłożyła swoje skrzydła tak, by rzucić jak najwięcej cienia na poturbowanego mężczyznę i siebie.
Jakby się zastanowić, nauczyciel ów był dość nietypowy. Nie wyglądał jak wszyscy inni mieszkańcy planów. Może właśnie dlatego Yasi go polubiła, on ją chyba też. Później "odeszła" z Nieba i już go więcej nie spotkała. Jedną z jego licznych rad, którą bardzo dobrze zapamiętała było: "Nigdy nie leć nad nieznanym prądem, bo znając życie wylądujesz w czarnej d... (i tu oto padało bardzo niecenzuralne słowo)". I jak zachowała się Yasi? Jak kompletna idiotka, bo jakby było mało, wiatr zaczął kręcić i anielica musiała wylądować na samym środku pustyni Nanher.
Lądując dostrzegła jakiś kształt. Kiedy zeszła jeszcze niżej, rozpoznała w nim anioła. Przeklęła cicho. W końcu stanęła na palącym piachu i mogła przyjrzeć się niebianinowi. Był nieprzytomny, a przynajmniej na to wyglądało, bo jego twarz skrywał hełm. Normalnie upadła nie powinna przejąć się kimś na środku pustyni, ale wspomnienie nauczyciela z planów nawiedziło ją nagle. Był do mężczyzny, który leżał przed nią, bardzo podobny. Yasi westchnęła z rezygnacją i uklękła przy aniele. Znalazła jakieś strzępy materiału, którymi obwiązała mocniej krwawiące rany. Następnie poszła po wodę do pobliskiej oazy i przemyła zakrwawione części ciała. Na koniec sama napiła się nieco cennego płynu, a resztę wylała na twarz tajemniczego anioła. Zapewne niewiele wilgoci dosięgło swojego celu, gdyż hełm skutecznie większość zatrzymał. Dziewczyna spojrzała na anioła. Leżenie na nagrzanym piachu, będąc wystawionym na promienie słońca, a na dodatek mając na sobie metalową zbroję było dość głupie. Dlatego też upadła spróbowała oswobodzić ręce i nogi anioła z żelastwa. Nie udało jej się to, więc usiadła na piachu bawiąc się nożem. Rozłożyła swoje skrzydła tak, by rzucić jak najwięcej cienia na poturbowanego mężczyznę i siebie.
"Wolnym bowiem jest człowiek tylko wtedy, gdy jest samotny."
Artur Schopenhauer
Artur Schopenhauer
- Gardenia
- Zsyłający Sny
- Posty: 348
- Rejestracja: 14 lat temu
- Rasa: Maie
- Profesje: Mag , Szpieg , Badacz
- Kontakt:
- Pustynia Nanher.
Gardenia siedziała w kucki pod jedną z wydm i wpatrywała się tępo w niebo. Ostra popijawa z poprzedniego dnia nie przyniosła ukojenia jej duszy. Cały czas czuła się podle i pamiętała wszystko. Nękała ją świadomość, że w zamian za upragnioną moc zaprzedała się złu.
- Jestem plugawcem, sługusem nekromanty. – Maie cicho i monotonnie mamrotała pod nosem, oglądając błękitne niebo nieruchomymi, pustymi oczami. – Żaden mag nie będzie chciał się teraz przyznać do znajomości ze mną. Oh, Stwórco… Jak ja się stoczyłam… Powinnam się rzucić do studni z kamieniem u szyi…
Jak pomyślała, tak zrobiła. Podniosła się na nogi i ruszyła poprzez piaski, szukając jakiegoś miejsca do czerpania wody. Galopujące wyrzuty sumienia w połączeniu z syndromem dnia poprzedniego motywowały ją do parcia naprzód. A słońce było jasne tego dnia.
Jaśniejący okrąg zdążył przewędrować po niebie spory kawałek, kiedy Gardenia w końcu zatrzymała się. Ciężki, sporych rozmiarów obiekt zahaczył o jej stop, powodując natychmiastowy upadek na twarz. Kiedy udało jej się podnieść do przykuca i odgarnąć włosy z twarzy zauważyła, że obiekt jest ludzkich rozmiarów i nawet tak wygląda. To co dostrzegła w następnej kolejności, to fakt, że leżący na ziemi mężczyzna ma skrzydła. Inna skrzydlata istota siedziała obok.
- Ach… - Maie szybko wygramoliła się na nogi, ocierając oczy z piachu. Tak bardzo była zaprzątnięta swoimi myślami, że nie wychwyciła w okolicy obecności obcej magii. – Witam. Muszę przyznać, że nie spodziewałam się spotkać tu nikogo innego.
Gardenia siedziała w kucki pod jedną z wydm i wpatrywała się tępo w niebo. Ostra popijawa z poprzedniego dnia nie przyniosła ukojenia jej duszy. Cały czas czuła się podle i pamiętała wszystko. Nękała ją świadomość, że w zamian za upragnioną moc zaprzedała się złu.
- Jestem plugawcem, sługusem nekromanty. – Maie cicho i monotonnie mamrotała pod nosem, oglądając błękitne niebo nieruchomymi, pustymi oczami. – Żaden mag nie będzie chciał się teraz przyznać do znajomości ze mną. Oh, Stwórco… Jak ja się stoczyłam… Powinnam się rzucić do studni z kamieniem u szyi…
Jak pomyślała, tak zrobiła. Podniosła się na nogi i ruszyła poprzez piaski, szukając jakiegoś miejsca do czerpania wody. Galopujące wyrzuty sumienia w połączeniu z syndromem dnia poprzedniego motywowały ją do parcia naprzód. A słońce było jasne tego dnia.
Jaśniejący okrąg zdążył przewędrować po niebie spory kawałek, kiedy Gardenia w końcu zatrzymała się. Ciężki, sporych rozmiarów obiekt zahaczył o jej stop, powodując natychmiastowy upadek na twarz. Kiedy udało jej się podnieść do przykuca i odgarnąć włosy z twarzy zauważyła, że obiekt jest ludzkich rozmiarów i nawet tak wygląda. To co dostrzegła w następnej kolejności, to fakt, że leżący na ziemi mężczyzna ma skrzydła. Inna skrzydlata istota siedziała obok.
- Ach… - Maie szybko wygramoliła się na nogi, ocierając oczy z piachu. Tak bardzo była zaprzątnięta swoimi myślami, że nie wychwyciła w okolicy obecności obcej magii. – Witam. Muszę przyznać, że nie spodziewałam się spotkać tu nikogo innego.
Jakaż to otchłań nieb odległa. Ogień w źrenicach twych zażegła?
Czyje to skrzydła, czyje dłonie. Wznieciły to, co w tobie płonie? (X)
Czyje to skrzydła, czyje dłonie. Wznieciły to, co w tobie płonie? (X)
- Ethelnalen
- Kroczący w Snach
- Posty: 249
- Rejestracja: 13 lat temu
- Rasa: Anioł Światłości
- Profesje:
- Kontakt:
Siedział w czarnym, nieskończonym pomieszczeniu. Nie było tu żadnego źródła światła, ale wyraźnie widział swoje ręce i resztę ciała. Można powiedzieć, że w pewnym sensie się nudził. Nie miał pojęcia, dlaczego nigdy mu się nic nie śni. Co najwyżej trafia do tej pustki, której później nie pamięta. Może to jakaś kolejna kara od Stwórcy?
Dopiero po kilku godzinach poczuł, że coś się zmienia. W okolicy pojawił się dźwięk, najpierw niewyraźny i cichy. Rozglądał się wokoło, nasłuchując jego źródła. Nie wyszło mu to, przynajmniej dopóki z góry nie zalał go strumień wody, wbijając w... piasek.
Miał wrażenie, że aż podskoczył, kiedy Yasi polała jego twarz wodą, jednak dla niej objawiło się to jedynie drgnięciem całego ciała i krótkim jękiem. Pozostał w bezruchu jeszcze kilka minut, aby zmysły mogły przyzwyczaić się do realnego świata. Wróciło wycieńczenie, upał i kłujący ból pod zbroją na piersi. Zaczerpnął kilka głębszych oddechów, próbując poruszyć skrzydłem. Nie zabolało aż tak, jak się spodziewał. Okręcił głowę w jego stronę i dostrzegł, że jest opatrzone. Dopiero wtedy zorientował się, że ktoś siedzi obok. Mimowolnie spróbował sięgnąć ręką po włócznię, ale nie znalazł jej na plecach. Leżała kilka metrów dalej, częściowo zasypana w piasku. Westchnął ciężko, wpatrując się w mroczny kształt anioła siedzącego obok. Widział go jak przez mgłę, a to że zasłaniał sobą słońce sprawiało, że przez to wszystko nie dostrzegł innej barwy skrzydeł.
Obrócił wzrok z powrotem na niebo zamykając oczy. Przełknął ślinę, starając się wykrzesać z siebie jak najsilniejsze dźwięki.
- Dzień dobry panu. Piękny mamy dzień nieprawdaż? - zdusił w sobie uczucie bólu, który towarzyszył każdemu słowu. - On cię przysłał?
Nie zdążył uzyskać odpowiedzi, kiedy ktoś po prostu się o niego potknął. Nie mógł jej wcześniej dostrzec przez hełm. Warknął głośno, gdyż Gardenia trafiła akurat w złamane żebro. Wciągnął ze świstem powietrze.
- Ilu was tu jest? I po cholerę?
Dopiero po kilku godzinach poczuł, że coś się zmienia. W okolicy pojawił się dźwięk, najpierw niewyraźny i cichy. Rozglądał się wokoło, nasłuchując jego źródła. Nie wyszło mu to, przynajmniej dopóki z góry nie zalał go strumień wody, wbijając w... piasek.
Miał wrażenie, że aż podskoczył, kiedy Yasi polała jego twarz wodą, jednak dla niej objawiło się to jedynie drgnięciem całego ciała i krótkim jękiem. Pozostał w bezruchu jeszcze kilka minut, aby zmysły mogły przyzwyczaić się do realnego świata. Wróciło wycieńczenie, upał i kłujący ból pod zbroją na piersi. Zaczerpnął kilka głębszych oddechów, próbując poruszyć skrzydłem. Nie zabolało aż tak, jak się spodziewał. Okręcił głowę w jego stronę i dostrzegł, że jest opatrzone. Dopiero wtedy zorientował się, że ktoś siedzi obok. Mimowolnie spróbował sięgnąć ręką po włócznię, ale nie znalazł jej na plecach. Leżała kilka metrów dalej, częściowo zasypana w piasku. Westchnął ciężko, wpatrując się w mroczny kształt anioła siedzącego obok. Widział go jak przez mgłę, a to że zasłaniał sobą słońce sprawiało, że przez to wszystko nie dostrzegł innej barwy skrzydeł.
Obrócił wzrok z powrotem na niebo zamykając oczy. Przełknął ślinę, starając się wykrzesać z siebie jak najsilniejsze dźwięki.
- Dzień dobry panu. Piękny mamy dzień nieprawdaż? - zdusił w sobie uczucie bólu, który towarzyszył każdemu słowu. - On cię przysłał?
Nie zdążył uzyskać odpowiedzi, kiedy ktoś po prostu się o niego potknął. Nie mógł jej wcześniej dostrzec przez hełm. Warknął głośno, gdyż Gardenia trafiła akurat w złamane żebro. Wciągnął ze świstem powietrze.
- Ilu was tu jest? I po cholerę?
- Yasi
- Mieszkaniec Sennej Krainy
- Posty: 125
- Rejestracja: 14 lat temu
- Rasa: Upadły anioł
- Profesje:
- Kontakt:
Nie spodziewała się, że anioł obudzi się tak szybko i nigdy nie przypuszczałaby, że spotka jeszcze kogoś na pustyni. Yasi nie zwróciła uwagi na kobietę, bo mężczyzna obudził się.
- Nie jestem płci męskiej - mruknęła, odpowiadając na jego powitanie. Spojrzała na przybyszkę. Skądś ją znała, tylko skąd? Przyjrzała się jej uważnie, nic nie pomogło.
- Dobre pytanie, po co tu jesteś? - zwróciła się do kobiety. Obrzuciła spojrzeniem pustynię, aż do horyzontu ciągnęły się wydmy. Nie podobało jej się to. Nie może lecieć, a przejście tego morza piasku łatwe nie będzie. Westchnęła cicho.
- Chodź - mruknęła do dziewczyny - pomożesz mi go przenieść w jakieś w miarę zacienione miejsce.
W życiu nie przyznałaby się, że zaczęły ją boleć skrzydła, a skóra na plecach była zupełnie spalona. Wtedy przypomniała sobie o woreczku od Mesmera. Spojrzała na dwóch podróżnych. Może i nie wyglądali na bardzo bogatych, ale kto wie, czy nie będą kiedyś potrzebowali jakiegoś specyfiku. Wyjęła więc woreczek i wyciągnęła jedną tabletkę mającą zwiększyć siłę. Po otworzeniu rozległ się jej głos: „Pracownia Mesmera” to mój ulubiony zakład alchemiczny na całym Wybrzeżu Cienia! Wcale jej się to nie spodobało, ale dzięki temu uniosła potężnego anioła z nielekką zbroją.
- Weź włócznię - wskazała miejsce, w którym leżał nieco zasypany kawał drewna - tylko trzymaj ją z daleka od niego, bo zaraz spróbuje mnie zapewne zabić.
Nie wiedząc, jak długo zajmie jej dojście do oazy, ruszyła przed siebie. Miała nadzieję, że anioł, którego uratowała, okaże się tak bardzo zdziwiony albo wdzięczny, że nie zechce jej zrobić krzywdy, póki nie będzie gotowa.
- Nie jestem płci męskiej - mruknęła, odpowiadając na jego powitanie. Spojrzała na przybyszkę. Skądś ją znała, tylko skąd? Przyjrzała się jej uważnie, nic nie pomogło.
- Dobre pytanie, po co tu jesteś? - zwróciła się do kobiety. Obrzuciła spojrzeniem pustynię, aż do horyzontu ciągnęły się wydmy. Nie podobało jej się to. Nie może lecieć, a przejście tego morza piasku łatwe nie będzie. Westchnęła cicho.
- Chodź - mruknęła do dziewczyny - pomożesz mi go przenieść w jakieś w miarę zacienione miejsce.
W życiu nie przyznałaby się, że zaczęły ją boleć skrzydła, a skóra na plecach była zupełnie spalona. Wtedy przypomniała sobie o woreczku od Mesmera. Spojrzała na dwóch podróżnych. Może i nie wyglądali na bardzo bogatych, ale kto wie, czy nie będą kiedyś potrzebowali jakiegoś specyfiku. Wyjęła więc woreczek i wyciągnęła jedną tabletkę mającą zwiększyć siłę. Po otworzeniu rozległ się jej głos: „Pracownia Mesmera” to mój ulubiony zakład alchemiczny na całym Wybrzeżu Cienia! Wcale jej się to nie spodobało, ale dzięki temu uniosła potężnego anioła z nielekką zbroją.
- Weź włócznię - wskazała miejsce, w którym leżał nieco zasypany kawał drewna - tylko trzymaj ją z daleka od niego, bo zaraz spróbuje mnie zapewne zabić.
Nie wiedząc, jak długo zajmie jej dojście do oazy, ruszyła przed siebie. Miała nadzieję, że anioł, którego uratowała, okaże się tak bardzo zdziwiony albo wdzięczny, że nie zechce jej zrobić krzywdy, póki nie będzie gotowa.
"Wolnym bowiem jest człowiek tylko wtedy, gdy jest samotny."
Artur Schopenhauer
Artur Schopenhauer
- Gardenia
- Zsyłający Sny
- Posty: 348
- Rejestracja: 14 lat temu
- Rasa: Maie
- Profesje: Mag , Szpieg , Badacz
- Kontakt:
Zmarszczyła czoło, kiedy doszedł do niej niemiły ton głosu odzianego w zbroję nieznajomego. Najwyraźniej nie życzył sobie żadnego towarzystwa. Cóż...
Zanim jednak zdążyła odejść, jego towarzyszka, której twarz skądś kojarzyła, poprosiła Maie o pomoc. Czy raczej powinna powiedzieć "nakazała". Powinna to zignorować i pójść w swoją stronę. Jednakowoż byli to niebianie, a z jakichś powodów Stwórca upodobał sobie tę rasę istot najbardziej. Być może jeśli im pomoże, zmyje to w jakimś stopniu jej winy?
- Masz wyjątkowo ujmującego przyjaciela... - stęknęła, mocując się z wbitą w piach włócznią. W końcu cały oszczep znajdował się nad powierzchnią ziemi. Magini swobodnie położyła drzewiec broni na karku i zarzuciła na niego oba ramiona. W tej pozycji powędrowała w ślad za ciemnoskrzydłą. Drobnym strumieniem mocy ognia zredukowała panującą wokół jej towarzyszy wysoką temperaturę powietrza do bardziej znośnej.
- Nazywam się Gardenia - powiedziała przerywając niezręczną ciszę. - Więc kupujesz w Pracowni Mesmera? Kiedyś tam byłam. Parę lat temu. Chyba.
Zanim jednak zdążyła odejść, jego towarzyszka, której twarz skądś kojarzyła, poprosiła Maie o pomoc. Czy raczej powinna powiedzieć "nakazała". Powinna to zignorować i pójść w swoją stronę. Jednakowoż byli to niebianie, a z jakichś powodów Stwórca upodobał sobie tę rasę istot najbardziej. Być może jeśli im pomoże, zmyje to w jakimś stopniu jej winy?
- Masz wyjątkowo ujmującego przyjaciela... - stęknęła, mocując się z wbitą w piach włócznią. W końcu cały oszczep znajdował się nad powierzchnią ziemi. Magini swobodnie położyła drzewiec broni na karku i zarzuciła na niego oba ramiona. W tej pozycji powędrowała w ślad za ciemnoskrzydłą. Drobnym strumieniem mocy ognia zredukowała panującą wokół jej towarzyszy wysoką temperaturę powietrza do bardziej znośnej.
- Nazywam się Gardenia - powiedziała przerywając niezręczną ciszę. - Więc kupujesz w Pracowni Mesmera? Kiedyś tam byłam. Parę lat temu. Chyba.
Jakaż to otchłań nieb odległa. Ogień w źrenicach twych zażegła?
Czyje to skrzydła, czyje dłonie. Wznieciły to, co w tobie płonie? (X)
Czyje to skrzydła, czyje dłonie. Wznieciły to, co w tobie płonie? (X)
- Ethelnalen
- Kroczący w Snach
- Posty: 249
- Rejestracja: 13 lat temu
- Rasa: Anioł Światłości
- Profesje:
- Kontakt:
Nienawidził, nienawidził, nienawidził być w takim stanie przy kimś. Był pewien, że Stwórca wciąż się z niego naigrywał. Nie dość, że dawał mu takie bezsensowne zadania, to teraz jeszcze przysłał anioła, który właśnie go niósł. Przebolałby to, ale fakt, że była to kobieta, tknął go do głębi. Szarpnął się parę razy, przez co całkiem swobodnie wyrwałby się z rąk zwykłej kobiety, więc tym bardziej się zdziwił jej siłą. Warknął jakieś ciche przekleństwo pod nosem i przestał się ruszać, żeby nie pogorszyć swojego stanu.
Milczał, nic nie mówiąc. I tak nie miał wystarczających słów na to wszystko. Czemu nie mógł wpaść chociaż na mężczyznę? Tylko dwie kobiety... Zamknął oczy i zaciskając zęby po prostu postarał się to znieść, żeby zrewanżować się, kiedy nastawi to piekielne żebro.
Przysłuchiwał się więc rozmowie obu kobiet, starając się o nich jak najwięcej wywiedzieć z tych słów. A skoro ta druga się przedstawiała, znaczy że nie mogła być drugą anielicą. Zapewne wtedy by się znały. Warknął jeszcze coś niewyraźnie do siebie.
Milczał, nic nie mówiąc. I tak nie miał wystarczających słów na to wszystko. Czemu nie mógł wpaść chociaż na mężczyznę? Tylko dwie kobiety... Zamknął oczy i zaciskając zęby po prostu postarał się to znieść, żeby zrewanżować się, kiedy nastawi to piekielne żebro.
Przysłuchiwał się więc rozmowie obu kobiet, starając się o nich jak najwięcej wywiedzieć z tych słów. A skoro ta druga się przedstawiała, znaczy że nie mogła być drugą anielicą. Zapewne wtedy by się znały. Warknął jeszcze coś niewyraźnie do siebie.
- Yasi
- Mieszkaniec Sennej Krainy
- Posty: 125
- Rejestracja: 14 lat temu
- Rasa: Upadły anioł
- Profesje:
- Kontakt:
Anioł zgodnie z przewidywaniami Yasi zaczął się wiercić, ale w końcu znieruchomiał. Możliwe, że nie zorientował się jeszcze, kto go niesie. Gardenia zapewne będzie miała ubaw oglądając sytuację, która niebawem będzie mieć miejsce. Kobiecie trzeba jednak przyznać, że rozbawiała Yasi, która nie powstrzymała się od cichego śmiechu.
- Wierz mi, mój "przyjaciel" jest zapewne dużo bardziej ujmujący ode mnie - powiedziała. Poczuła wtedy, że powietrze wokół niej staje się dużo znośniejsze. Zapewne zawdzięczała to Gardenii. Sama też spróbowałaby coś zrobić z upałem, ale bała się jeszcze używać magii.
- Ciężko powiedzieć, że robię u niego zakupy. To wygląda raczej tak, że on zdejmuje ze mnie klątwę, pomaga w poszukiwaniu przyjaciela, a ja pozwalam mu na sobie eksperymentować i reklamuję wyroby, co zresztą sama słyszałaś.
Upadła chciała się już przedstawić, ale ugryzła się w język. Nie miała pojęcia, jak zareaguje na to anioł.
W końcu dotarli do oazy, która okazała się być znacznie dalej, niż na to wyglądało. Anielica czuła, jak moc specyfiku pomału się wyczerpuje. Na szczęście zdążyła na miejsce, zanim zabrakło jej sił. Starczyło jej ich nawet na delikatne położenie anioła i odsunięcie się na bezpieczną odległość.
- Poszukam wody - mruknęła chowając się za drzewem. Spojrzała na włócznię. Nie powinna jej zostawić w zasięgu rąk mężczyzny, ale co może z nią zrobić? Wzruszyła ramionami i odeszła. Źródełko znalazła za szybko. Nabrała więc wody i ruszyła z powrotem do palmy, pod którą zostawiła anioła i Gardenię. Zatrzymała się w cieniu, by zobaczyć, jak rozwinie się sytuacja. Tym razem mężczyzna nie będzie mógł przeoczyć jej odmiennego wyglądu, ale trudno się mówi.
- Wierz mi, mój "przyjaciel" jest zapewne dużo bardziej ujmujący ode mnie - powiedziała. Poczuła wtedy, że powietrze wokół niej staje się dużo znośniejsze. Zapewne zawdzięczała to Gardenii. Sama też spróbowałaby coś zrobić z upałem, ale bała się jeszcze używać magii.
- Ciężko powiedzieć, że robię u niego zakupy. To wygląda raczej tak, że on zdejmuje ze mnie klątwę, pomaga w poszukiwaniu przyjaciela, a ja pozwalam mu na sobie eksperymentować i reklamuję wyroby, co zresztą sama słyszałaś.
Upadła chciała się już przedstawić, ale ugryzła się w język. Nie miała pojęcia, jak zareaguje na to anioł.
W końcu dotarli do oazy, która okazała się być znacznie dalej, niż na to wyglądało. Anielica czuła, jak moc specyfiku pomału się wyczerpuje. Na szczęście zdążyła na miejsce, zanim zabrakło jej sił. Starczyło jej ich nawet na delikatne położenie anioła i odsunięcie się na bezpieczną odległość.
- Poszukam wody - mruknęła chowając się za drzewem. Spojrzała na włócznię. Nie powinna jej zostawić w zasięgu rąk mężczyzny, ale co może z nią zrobić? Wzruszyła ramionami i odeszła. Źródełko znalazła za szybko. Nabrała więc wody i ruszyła z powrotem do palmy, pod którą zostawiła anioła i Gardenię. Zatrzymała się w cieniu, by zobaczyć, jak rozwinie się sytuacja. Tym razem mężczyzna nie będzie mógł przeoczyć jej odmiennego wyglądu, ale trudno się mówi.
"Wolnym bowiem jest człowiek tylko wtedy, gdy jest samotny."
Artur Schopenhauer
Artur Schopenhauer
- Gardenia
- Zsyłający Sny
- Posty: 348
- Rejestracja: 14 lat temu
- Rasa: Maie
- Profesje: Mag , Szpieg , Badacz
- Kontakt:
Usiadła obok leżącego nieruchomo na ziemi niebianina. Z tej odległości mogła się mu dokładniej przyjrzeć. Dopiero teraz zauważyła, że mężczyzna nie tylko był osłabiony, ale również ranny. Maie odłożyła na bok niesioną do tej pory włócznię i spojrzała na wracającą z porcją wody Yasi.
- Mocno oberwał. Użyję mojej mocy, żeby mu pomóc - powiedziała spoglądając porozumiewawczo na czarnoskrzydłą. Nie widząc z jej strony znaków protestu, sięgnęła w stronę zakutej w stal klatki piersiowej mężczyzny. Dłoń magini od końca palców do łokcia zmieniła strukturę z cielistej na energetyczną. Następnie jej zbudowana z płynnej energii ręka zanurzyła się w ciele niebianina. Chwile potem dobroczynna moc zaczęła płynąć, przyśpieszając powrót uszkodzonego organizmu do stanu równowagi. Dzięki wpływowi naszyjnika ze smoczych zębów, który dostała od licza, cały proces leczenia przechodził płynniej i łatwiej niż zwykle.
W końcu, kiedy sytuacja uległa poprawie, wyjęła swoją dłoń z klatki piersiowej niebianina i westchnęła krótko.
- Przeżyje.
Oparła się wygodnie o pień palmy i zapytała swoich nowych znajomych.
- Dokąd zdążacie?
- Mocno oberwał. Użyję mojej mocy, żeby mu pomóc - powiedziała spoglądając porozumiewawczo na czarnoskrzydłą. Nie widząc z jej strony znaków protestu, sięgnęła w stronę zakutej w stal klatki piersiowej mężczyzny. Dłoń magini od końca palców do łokcia zmieniła strukturę z cielistej na energetyczną. Następnie jej zbudowana z płynnej energii ręka zanurzyła się w ciele niebianina. Chwile potem dobroczynna moc zaczęła płynąć, przyśpieszając powrót uszkodzonego organizmu do stanu równowagi. Dzięki wpływowi naszyjnika ze smoczych zębów, który dostała od licza, cały proces leczenia przechodził płynniej i łatwiej niż zwykle.
W końcu, kiedy sytuacja uległa poprawie, wyjęła swoją dłoń z klatki piersiowej niebianina i westchnęła krótko.
- Przeżyje.
Oparła się wygodnie o pień palmy i zapytała swoich nowych znajomych.
- Dokąd zdążacie?
Jakaż to otchłań nieb odległa. Ogień w źrenicach twych zażegła?
Czyje to skrzydła, czyje dłonie. Wznieciły to, co w tobie płonie? (X)
Czyje to skrzydła, czyje dłonie. Wznieciły to, co w tobie płonie? (X)
- Ethelnalen
- Kroczący w Snach
- Posty: 249
- Rejestracja: 13 lat temu
- Rasa: Anioł Światłości
- Profesje:
- Kontakt:
Wymruczał coś pod nosem, kiedy Yasi od niego odchodziła. Od razu spróbował się lekko unieść, ale nie dało mu to żadnych korzyści. Przejechał dłonią po napierśniku, zastanawiając się jak najlepiej go zniszczyć. Tylko tak mógł dostać się do złamanego żebra. Jednak kiedy Gardenia do niego podeszła, zmrużył oczy przyglądając się jej działaniom. Widział już prawie normalnie, więc poświęcił te kilka chwil, żeby ją ocenić. Poczuł się kompletnie zdezorientowany, kiedy dłoń kobiety wniknęła pod jego zbroję. W milczeniu pozwolił jej na to, bo i tak nie miał za bardzo jak jej przeszkodzić.
Kiedy skończyła, opadł głową z powrotem na piasek, leżąc kilka minut. Dopiero wtedy się podniósł. Mrucząc tym razem już nieco głośniej.
- Parszywa magia...
Bywał już w gorszym stanie, więc teraz, kiedy żebro było już na miejscu, nie miał z tym zbyt dużych problemów, ale wciąż wyglądał na osłabionego. Stanąwszy na równych nogach rozejrzał się za drugą osobą. Tą, która go niosła. Zamarł tak na kilka chwil, lustrując ją skrytymi pod hełmem oczami.
Doskonale wiedział, czego oznaką są ciemniejsze skrzydła, a ona miała je praktycznie czarne. Z początku targnęła nim nagła chęć sięgnięcia po włócznię. Stał jednak nadal, wpatrując się w Yasi. Nigdy dotąd nie spotkał upadłego anioła. Pamiętał tylko jak rodzice ostrzegali go, że są niebezpieczni i wrodzy Panu. Ale o walce też mówili, że jest niebezpieczna. Tym bardziej, że z niewiadomych przyczyn mu pomogła...
Mimo to, podniósł swoją włócznię, skoro Gardenia już ją zostawiła. Rzucił jeszcze krótkie, jakby ostrzegawcze spojrzenie Yasi, po czym wsunął ją w uchwyt na plecach. Opadł na ziemię, trochę zmęczony tymi kilkoma minutami stania. Wiedział, że za najwyżej godzinę odzyska siły, ale do tego czasu musiał odpocząć.
- Nie mam pojęcia, co was, kobiety, tak ciągnie na tę pustynię... jakieś targowisko tu założyli? - Nie odpowiedział na pytanie Gardenii. Wolał najpierw sam się paru rzeczy dowiedzieć.
Kiedy skończyła, opadł głową z powrotem na piasek, leżąc kilka minut. Dopiero wtedy się podniósł. Mrucząc tym razem już nieco głośniej.
- Parszywa magia...
Bywał już w gorszym stanie, więc teraz, kiedy żebro było już na miejscu, nie miał z tym zbyt dużych problemów, ale wciąż wyglądał na osłabionego. Stanąwszy na równych nogach rozejrzał się za drugą osobą. Tą, która go niosła. Zamarł tak na kilka chwil, lustrując ją skrytymi pod hełmem oczami.
Doskonale wiedział, czego oznaką są ciemniejsze skrzydła, a ona miała je praktycznie czarne. Z początku targnęła nim nagła chęć sięgnięcia po włócznię. Stał jednak nadal, wpatrując się w Yasi. Nigdy dotąd nie spotkał upadłego anioła. Pamiętał tylko jak rodzice ostrzegali go, że są niebezpieczni i wrodzy Panu. Ale o walce też mówili, że jest niebezpieczna. Tym bardziej, że z niewiadomych przyczyn mu pomogła...
Mimo to, podniósł swoją włócznię, skoro Gardenia już ją zostawiła. Rzucił jeszcze krótkie, jakby ostrzegawcze spojrzenie Yasi, po czym wsunął ją w uchwyt na plecach. Opadł na ziemię, trochę zmęczony tymi kilkoma minutami stania. Wiedział, że za najwyżej godzinę odzyska siły, ale do tego czasu musiał odpocząć.
- Nie mam pojęcia, co was, kobiety, tak ciągnie na tę pustynię... jakieś targowisko tu założyli? - Nie odpowiedział na pytanie Gardenii. Wolał najpierw sam się paru rzeczy dowiedzieć.
- Gardenia
- Zsyłający Sny
- Posty: 348
- Rejestracja: 14 lat temu
- Rasa: Maie
- Profesje: Mag , Szpieg , Badacz
- Kontakt:
- Masz ciekawy sposób okazywania wdzięczności, niebianinie. - Maie z irytacji zmarszczyła brwi, słysząc kpiące, niegrzeczne uwagi skrzydlatej istoty pod adresem swoim i używanej przez siebie magii. Reakcja mężczyzny bardzo niemiło ją zaskoczyła, dlatego z trudem zdusiła w sobie chęć przypalenia mu lotek w skrzydłach.
- Z takim podejściem do bliźnich nie dziwota, że ktoś próbuje cię zabić.
- Gbur - to krótkie określenie najlepiej oddawało jej mniemanie o nieznajomym. Nie czekając na dalsze wypowiedzi niebianina Maie płynnie wstała na nogi i otrzepała swoje ubranie z piachu. Nagle zachciała znaleźć się jak najdalej od tego miejsca.
- Pójdę już. Nie mogę się spóźnić na otwarcie targowiska.
Krótkim ruchem przeczesała ręką włosy, wygładzając rozrzucone przez pustynny wiatr kosmyki. Następnie rozpostarła swoje zbudowane z czystej energii skrzydła i podleciała na wysokość korony drzewa. Kiwnęła jeszcze Yasi głową na pożegnanie, po czym uniosła się w górę, ponad chmury.
Ciąg dalszy.
- Z takim podejściem do bliźnich nie dziwota, że ktoś próbuje cię zabić.
- Gbur - to krótkie określenie najlepiej oddawało jej mniemanie o nieznajomym. Nie czekając na dalsze wypowiedzi niebianina Maie płynnie wstała na nogi i otrzepała swoje ubranie z piachu. Nagle zachciała znaleźć się jak najdalej od tego miejsca.
- Pójdę już. Nie mogę się spóźnić na otwarcie targowiska.
Krótkim ruchem przeczesała ręką włosy, wygładzając rozrzucone przez pustynny wiatr kosmyki. Następnie rozpostarła swoje zbudowane z czystej energii skrzydła i podleciała na wysokość korony drzewa. Kiwnęła jeszcze Yasi głową na pożegnanie, po czym uniosła się w górę, ponad chmury.
Ciąg dalszy.
Jakaż to otchłań nieb odległa. Ogień w źrenicach twych zażegła?
Czyje to skrzydła, czyje dłonie. Wznieciły to, co w tobie płonie? (X)
Czyje to skrzydła, czyje dłonie. Wznieciły to, co w tobie płonie? (X)
- Yasi
- Mieszkaniec Sennej Krainy
- Posty: 125
- Rejestracja: 14 lat temu
- Rasa: Upadły anioł
- Profesje:
- Kontakt:
Wiedziała, że moment, w którym anioł ją rozpoznał był kluczowy. Gdyby postanowił się na nią rzucić broniłaby się, a później zapewne uciekła. Znowu wpakowała się w śmierdzącą historię. Nie podchodziła bliżej, na wszelki wypadek, jednak gdy mężczyzna zaczął wyrzucać jej i Gardenii, że pomogły mu, miała ochotę go uderzyć. Poczuła sadystyczną przyjemność, gdy kobieta się na niego wydarła. Na jej twarzy zagościł nawet uśmiech.
- Masz wodę - mruknęła, gdy Gardenia odleciała - i następnym razem nie wytykaj mi, że komuś pomagam, bo robię to wystarczająco rzadko, aby ustanawiać w te dni święta.
Podeszła do anioła i dała mu wodę, którą przyniosła. Usiadła pod drzewem opierając się o nie. Kiedy Gardenia odleciała, chłodne powietrze znikło i zastąpił je skwar. Yasi bała się użyć magii, by zupełnie się nie załatwić. Przeklęta pieczęć nawet po zdjęciu nie daje jej spokoju. Przymknęła na chwilę oczy. Może skwar był bardzo męczący, ale pustynia jest o wiele lepsza niż piekło.
- Masz już siłę iść, czy wolisz jeszcze trochę odpocząć?
- Masz wodę - mruknęła, gdy Gardenia odleciała - i następnym razem nie wytykaj mi, że komuś pomagam, bo robię to wystarczająco rzadko, aby ustanawiać w te dni święta.
Podeszła do anioła i dała mu wodę, którą przyniosła. Usiadła pod drzewem opierając się o nie. Kiedy Gardenia odleciała, chłodne powietrze znikło i zastąpił je skwar. Yasi bała się użyć magii, by zupełnie się nie załatwić. Przeklęta pieczęć nawet po zdjęciu nie daje jej spokoju. Przymknęła na chwilę oczy. Może skwar był bardzo męczący, ale pustynia jest o wiele lepsza niż piekło.
- Masz już siłę iść, czy wolisz jeszcze trochę odpocząć?
"Wolnym bowiem jest człowiek tylko wtedy, gdy jest samotny."
Artur Schopenhauer
Artur Schopenhauer
- Ethelnalen
- Kroczący w Snach
- Posty: 249
- Rejestracja: 13 lat temu
- Rasa: Anioł Światłości
- Profesje:
- Kontakt:
Westchnął przyglądając się odlatującej Gardenii. Nawet nie miał ochoty jej zatrzymywać, chociaż znowu dało o sobie znać to dziwne uczucie, które tak go irytowało. Prychnął na słowa Yasi.
- Poczucia humoru to widzę u was za grosz... - stwierdził krótko. Z magią właściwie nie mówił o tym co zrobiła Gardenia, ale skoro tak to zinterpretowała, to nie miał się co tłumaczyć. Zresztą nie jego wina.
Kiedy Yasi zapytała czy może iść, wzruszył ramionami. Przejechał dłonią po swoim napierśniku i odgiął lekko skrzydło do siebie, żeby sprawdzić jego stan. Nie było źle, ale o lataniu nie było mowy. Podniósł się znowu, dość sprawnie. To, że jest na coś za słaby, nie przeszłoby mu przez gardło, więc musiał znaleźć inne wyjście. A że trochę już spędził leżąc w tamtym piasku, teraz słońce zbliżało się już ku horyzontowi. Wpatrywał się w nie chwilę, stojąc plecami do Yasi. Wyglądał dość śmiesznie, bo jedno skrzydło miał zwinięte, a drugie w połowie rozpostarte pod dziwnym kątem.
- Nie ma sensu opuszczać oazy na noc - odpowiedział zdawkowo i usiadł z powrotem pod drzewem. Starał się nie patrzeć na Yasi i momentami wydawało się, jakby najchętniej ją po prostu zignorował. Tymczasem przeszukiwał odmęty swojej pamięci, żeby przypomnieć sobie cokolwiek więcej o Upadłych.
- Poczucia humoru to widzę u was za grosz... - stwierdził krótko. Z magią właściwie nie mówił o tym co zrobiła Gardenia, ale skoro tak to zinterpretowała, to nie miał się co tłumaczyć. Zresztą nie jego wina.
Kiedy Yasi zapytała czy może iść, wzruszył ramionami. Przejechał dłonią po swoim napierśniku i odgiął lekko skrzydło do siebie, żeby sprawdzić jego stan. Nie było źle, ale o lataniu nie było mowy. Podniósł się znowu, dość sprawnie. To, że jest na coś za słaby, nie przeszłoby mu przez gardło, więc musiał znaleźć inne wyjście. A że trochę już spędził leżąc w tamtym piasku, teraz słońce zbliżało się już ku horyzontowi. Wpatrywał się w nie chwilę, stojąc plecami do Yasi. Wyglądał dość śmiesznie, bo jedno skrzydło miał zwinięte, a drugie w połowie rozpostarte pod dziwnym kątem.
- Nie ma sensu opuszczać oazy na noc - odpowiedział zdawkowo i usiadł z powrotem pod drzewem. Starał się nie patrzeć na Yasi i momentami wydawało się, jakby najchętniej ją po prostu zignorował. Tymczasem przeszukiwał odmęty swojej pamięci, żeby przypomnieć sobie cokolwiek więcej o Upadłych.
- Yasi
- Mieszkaniec Sennej Krainy
- Posty: 125
- Rejestracja: 14 lat temu
- Rasa: Upadły anioł
- Profesje:
- Kontakt:
Nie przyznałaby się do tego przed nikim, ale sama nie była dostatecznie silna, by iść jeszcze dalej. Kiwnęła tylko głową na jego oświadczenie.
Zaczęła się zastanawiać nad całą sytuacją, była wyjątkowo dziwna. Upadły anioł i niebianin. Już dawno powinni się pozabijać, a ona uratowała mu życie zamiast zostawić na środku pustyni czekającego na śmierć. Gdyby była postronnym obserwatorem, zapewne wspaniale by się ubawiła, ale to ona była jednym z głównych bohaterów historii i nie widziała w niej nic śmiesznego. Jej wzrok błądził po oazie, aż w końcu trafił na postać anioła i jego włócznię.
- Myślę, że będzie łatwiej, jeżeli już teraz powiesz mi, czy masz mnie zamiar zabić. Jeśli nie, będę mogła chwilę odpocząć.
Zastanowiła się przez chwilę, czy sama nie powinna go zabić, ale w takim razie po co ratowała mu życie? Dlaczego to zawsze ona musi wpakować się w takie historie? W Alaranii żyje mnóstwo istot wiodących nudne życie, chętnie zamieniłaby się z wieloma z nich. Ale nie! Nie byłaby sobą, gdyby nie poszła do piekła, nie straciła przyjaciela i uratowała anioła i to wszystko w przeciągu miesiąca. Chciała rozwijać niektóre swoje umiejętności, ale kiedy, skoro ciągle w coś się pakuje. Jeżeli jeszcze to przeżyje, spróbuje podszkolić się w strzelaniu z łuku, walce wręcz i może magii, oczywiście, jeżeli wyjdzie z tego cało.
Zaczęła się zastanawiać nad całą sytuacją, była wyjątkowo dziwna. Upadły anioł i niebianin. Już dawno powinni się pozabijać, a ona uratowała mu życie zamiast zostawić na środku pustyni czekającego na śmierć. Gdyby była postronnym obserwatorem, zapewne wspaniale by się ubawiła, ale to ona była jednym z głównych bohaterów historii i nie widziała w niej nic śmiesznego. Jej wzrok błądził po oazie, aż w końcu trafił na postać anioła i jego włócznię.
- Myślę, że będzie łatwiej, jeżeli już teraz powiesz mi, czy masz mnie zamiar zabić. Jeśli nie, będę mogła chwilę odpocząć.
Zastanowiła się przez chwilę, czy sama nie powinna go zabić, ale w takim razie po co ratowała mu życie? Dlaczego to zawsze ona musi wpakować się w takie historie? W Alaranii żyje mnóstwo istot wiodących nudne życie, chętnie zamieniłaby się z wieloma z nich. Ale nie! Nie byłaby sobą, gdyby nie poszła do piekła, nie straciła przyjaciela i uratowała anioła i to wszystko w przeciągu miesiąca. Chciała rozwijać niektóre swoje umiejętności, ale kiedy, skoro ciągle w coś się pakuje. Jeżeli jeszcze to przeżyje, spróbuje podszkolić się w strzelaniu z łuku, walce wręcz i może magii, oczywiście, jeżeli wyjdzie z tego cało.
"Wolnym bowiem jest człowiek tylko wtedy, gdy jest samotny."
Artur Schopenhauer
Artur Schopenhauer
- Ethelnalen
- Kroczący w Snach
- Posty: 249
- Rejestracja: 13 lat temu
- Rasa: Anioł Światłości
- Profesje:
- Kontakt:
Sam zastanawiał się nad tym co Yasi. Właściwie nie miał Upadłym Aniołom niczego za złe. Poszli swoją drogą i to ich sprawa, czasami sam się zastanawiał czy tak nie zrobić, ale najczęściej powstrzymywało go poczucie honoru i duma. W końcu ślubował służyć Panu, a łamanie przysięgi jest jednym z najgorszych przewinień.
Spojrzał jeszcze raz w stronę Anielicy. Ściemniło się już na tyle, że jego oczy były prawie całkowicie niewidoczne. Zmierzył ją wzrokiem. Od czubka głowy po same stopy. Jakoś nie wyglądała dla niego groźnie.
- Mam jeden powód żeby cię zabić i trzy żeby tego nie robić. Nie przepadam za matematyką, ale z tego wynika raczej, że możesz odpocząć ze spokojem. Przynajmniej tę noc, dopóki nie trafią się inne powody. - Mówił dość spokojnie, już całkiem normalnym głosem, mimo, że wciąż pobolewało go prawie całe ciało po dzisiejszym upadku. Czy wczorajszym? Nie miał pojęcia ile leżał na tej pustyni.
- Nocą na pustyniach jest dość chłodno - poinformował krótko, odwracając wzrok przed siebie i opierając się wygodniej o palmę. Miał kilka gotowych pytań, ale wolał aby ona zaczęła rozmowę. Nadal w końcu nie znał jej zamiarów, w dodatku wciąż czuł lekki ból na swojej dumie.
Spojrzał jeszcze raz w stronę Anielicy. Ściemniło się już na tyle, że jego oczy były prawie całkowicie niewidoczne. Zmierzył ją wzrokiem. Od czubka głowy po same stopy. Jakoś nie wyglądała dla niego groźnie.
- Mam jeden powód żeby cię zabić i trzy żeby tego nie robić. Nie przepadam za matematyką, ale z tego wynika raczej, że możesz odpocząć ze spokojem. Przynajmniej tę noc, dopóki nie trafią się inne powody. - Mówił dość spokojnie, już całkiem normalnym głosem, mimo, że wciąż pobolewało go prawie całe ciało po dzisiejszym upadku. Czy wczorajszym? Nie miał pojęcia ile leżał na tej pustyni.
- Nocą na pustyniach jest dość chłodno - poinformował krótko, odwracając wzrok przed siebie i opierając się wygodniej o palmę. Miał kilka gotowych pytań, ale wolał aby ona zaczęła rozmowę. Nadal w końcu nie znał jej zamiarów, w dodatku wciąż czuł lekki ból na swojej dumie.
- Yasi
- Mieszkaniec Sennej Krainy
- Posty: 125
- Rejestracja: 14 lat temu
- Rasa: Upadły anioł
- Profesje:
- Kontakt:
Nie powiedziała już nic więcej. Otuliła się płaszczem i ułożyła do snu. Wciąż była zmęczona po zdejmowaniu pieczęci, a noszenie dorosłego mężczyzny w tak upalny dzień nie należało do łatwych rzeczy. Długo nie mogła zasnąć, jednak nie chciała, by anioł o tym wiedział, dlatego nie ruszała się przez pół nocy. W końcu zapadła w sen. Tradycyjnie śnił jej się Sztorm.
Obudził ją piasek, który nagle znalazł się we wszystkich możliwych otworach jej twarzy. Wstała gwałtownie. Następnie zabrała się za przecieranie oczu i opłukiwanie ust.
- Śpisz? - zapytała, gdy pozbyła się nieprzyjemnej substancji.
Obudził ją piasek, który nagle znalazł się we wszystkich możliwych otworach jej twarzy. Wstała gwałtownie. Następnie zabrała się za przecieranie oczu i opłukiwanie ust.
- Śpisz? - zapytała, gdy pozbyła się nieprzyjemnej substancji.
"Wolnym bowiem jest człowiek tylko wtedy, gdy jest samotny."
Artur Schopenhauer
Artur Schopenhauer
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 0 gości